biznes rowerowy z Holandii

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biznes rowerowy z Holandii




Temat: Natalia Janocha-Mistrzyni Polski
Nie bardzo rozumiem, czego zawodniczka, klub i federacja oczekuje od wójta?
Co pisano w tych pismach? Jak wójt ma "promować" sportowców?
Jeżeli zawodniczka zajmuje pierwsze miejsca na zawodach międzynarodowych i jest już znana w swojej dyscyplinie na świecie, to czy słowo wójta ma jakieś znaczenie? A może chodzi o sprawy materialne? Stypendium, mieszkanie? Należało napisać wprost, po co mamy zgadywać.

Co do "promowania" sportowców wyczynowych przez gminę to jestem przeciw. Jeśli są rzeczywiście dobrzy, znakomicie sami się promują. Niech lepiej władza publiczna (gminna czy państwowa) nie miesza się do spraw sportu, bo to biznes i indywidualne kariery. Promowanie sportowców to nie jest zadanie wójta ani gminy. Tym bardziej wykładanie pieniędzy z funduszy publicznych na nagrody i fety na cześć zwyciężczyni zawodów w Holandii czy na Węgrzech. Gmina nie jest agencją reklamową a pieniądze podatników nie są przeznaczone na wspieranie indywidualnych planów życiowych sportowców.

Gmina powinna stwarzać warunki dla sportu masowego, amatorskiego: w szkołach, na osiedlach oraz dla wypoczynku i rekreacji. I w tej dziedzinie zrobiono dużo, wystarczy się rozejrzeć: Siechnice (hala, boisko z tartanem i oświetleniem, korty), Radwanice, Żerniki, ostatnio ruszyła budowa sali gimnastycznej w Świętej Katarzynie. Do tego szlaki rowerowe i piesze, porządkowanie parków (Siechnice, Żerniki, Katarzyna), świetlice, siłownie. To leży w zakresie zadań samorządu lokalnego i na to są pewne środki.

Sport wyczynowy jest oparty na klubach i sam sobie poradzi. Przynajmniej powinien. Samorząd terytorialny nie powinien się do tego mieszać. Co innego gratulować zawodnikom, którzy są mieszkańcami gminy (choć występują w barwach klubu wrocławskiego, więc korzyść dla gminy to żadna), a co innego promować ich w środowisku i wspierać ich kariery. Od tego są media i prywatni sponsorzy. Plus własna przedsiębiorczość sportowców.





Temat: Zaproszenie do tv

Wiele rzeczy nie podobalo mi sie w tym programie m.in. nacisk na nauke Jezyka holenderskiego.Za wszelka cene chca nas nauczyc tego jezyka.

Przestancie byc krotkowzroczni.Przymusowa nauka holenderskiego to bedzie kolejny swietny biznes!Na kogo beda przerzucone te koszta?
Byc moze beda w to zaangazowani pracodawcy.Nie dosc, ze polski pracownik jest juz calkowicie uzalezniony od niego to dzialanie takie otworzy "droge" pracodawcy na kolejne mozliwosci robienia dziwnych odliczen z wynagrodzen pracownikow.Nauka jezyka ma byc wolnym wyborem!


Jak moj maz pracowal w pierwszej pracy w szklarni na firme,to szef zrezygnowal z niego w momencie przyswojenia holenderskiego.POWOD-cytuje"my tu kolego zbyt madrych Polakow nie potrzebujemy!-koniec cytatu Po prostu zaczal rozumiec zarty z Polakow,zaczal informowac ich o swoich prawach a to juz nie bylo na reke.Czyli jak to jest z ta nauka jezyka?Uczyc sie czy lepiej robolic swoje

Do tego nie potrzeba tylko znajomosci Jezyka holenderskiego.

Poza tym wiecznie slychac o tym, ze nie integrujemy sie z holenderskim spoleczenstwem.Zatem pytam sie, z kim mam sie integrowac?Z sasiadem Turkiem mieszkajacym na prawo ode mnie czy moze Marokanczykiem za sciana po lewej?Mam jadac obiady miedzy 17-19 (postepowac zgodnie z "15 przykazaniami" integracji Polaka w Holandii)?Dajcie sobie siana (stwierdzenie do Wiatrakow)!!!

Ksiezniczka Maxima zajmujaca sie kwestia integracji powiedziala kiedys:

Pare lat zycia w Niderlandach doprowadzilo ja do wniosku, ze holenderska tozsamosc posiada tylko jedna ceche charakterystyczna: niebyt mianowice. Holenderskiej tozsamosci narodowej nie bylo i nie ma, oglosila Ksiezniczka zachwyconym sensacyjnym odkryciem dziennikarzom, czym sciagnela na siebie zlosc zagniewanych mlodocianych z amsterdamskich przedmiesci. Zaraz po nich oburzyli sie gromko Przedstawiciele Wszelkich Wladz oraz Szefowie Wszystkich Szefow Do Spraw Integracji, z zelazna Rita Verdonk na czele.

Tym samym Maxima dodala swoje trzy ksiazece grosze do toczacej sie od dawna w Holandii dyskusji i zamiast pytania: asymilowac nie asymilowac, rzucila swoje: a do diabla (tu ksiazece tupniecie)do czego? Holendrzy mowiac o gastarbeiterach z Indonezji, Maroka czy Turcji, a ostatnio tez rzecz jasna o Polakach, Bulgarach i innych kolegach ze wschodu, glosza koniecznosc przystosowania ich do holenderskich standardow, ale ostanio sami drapia sie w glowe (rownoczesnie nie przestajac pedalowac, wiec wkrotce dramatycznie wzrosnie liczba japonskich turystow zabitych przez rower i tym samym amsterdamscy cyklisci udowodnia, ze istnieja jakies standardy, chocby niewchodzenie na sciezki rowerowe)- jakie my mamy standardy, cholera?
Fragment ze strony internetowej: http://huhaho.blog.onet.p...6877,index.html


Cala prawda!!!Przy najblizszej okazji zamierzam zacytowac slowa Ksiezniczki.Nie badzcie naiwni!"Wiatrak" zawsze jest tolerancyjny... do momentu kiedy widzi w tym biznes (wlasna korzysc)!

Pozdrawiam.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex