Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biurko szkolne
Temat: Co i gdzie kronika zdarzen 24-07-2002 Mainz (GER) 15.33 nadal pochmurno i wietrznie na autostradzie A63 pojawila sie owca, prosi sie kierowcow o ostrozna jazde 2 szkoly podstawowe w Mainz na 81 w calych Niemczech zapewniaja od nowego roku szkolnego calodniowa opieke nad uczniami firma wstrzymala nastepne zwolnienia pracownikow na biurku lezy niedokonczony koncept ide do domu Temat: Droga krzyżowa na szkolnym boisku niewierzący mogli pójść sobie na fajkę, piwko czy gdzie tam chcieli - jakie pytanie taka odpowiedź w ilu klasach szkolnych wisi krzyż? czy muzułmanki moga chodzić w chustach w szkole? czy różaniec na biurku obraza innych? puknijcie się w głowę Temat: Krzyzacy Niedawno moj syn mial jako lekture szkolna "Krzyzakow" do przeczytania, ale przypadkowo zauwazyl u mnie na biurku "Pancernik Bismarck". Zgadnijcie, co wybral. Temat: a wy jeszcze nie w pracy? Tak plany oddane. Jestem wychowawczynią w świetlicy szkolnej i plan pracy dydaktyczno-wychowawczej i profilaktyczny musiał przed 1 września być na biurku dyrekcji, ale dzięki temu teraz nie jestem zawalona papierkową robotą Pozdrawiam i życze owocnej pracy Temat: drodzy uczniowie gimnazjum Nr 1 drodzy uczniowie gimnazjum Nr 1 I znowu 1 września rozpoczynacie nowy rok szkolny. Dla niektórych to już ostatni w tej szkole, dla innych pierwszy lub drugi. Większość z Was kończyła w tych samych murach szkołę podstawową. I nagle, 1 września w dniu uroczystego rozpoczęcia roku szkolnego zauważycie zmiany jakie w tej szkole zaszły. Nie, nie... nie o kolor ławek chodzi, nie o nową farbę na ścianach, nie o nowy automat do napojów. Otóż rok szkolny rozpocznie inny dyrektor szkoły. Chciałoby się powiedzieć: "normalka", ludzie przychodza i odchodzą. Ale nie wszystko jednak co jest "normalką" jest zarazem normalne. Czasem bywa tak, że "normalność" osiąga się drogą nieuczciwą. Waszą nową dyrektorką została Pani Lucyna Stelmach. Wieloletni nauczyciel tej szkoły, pani do której do tej pory mieliście pełne zaufanie. I ta właśnie pani postąpiła nieuczciwie. Aby osiągnąć swój cej i awans zawodowy, przy pomocy czerwonych władz miasta: zastępcy prezydenta - pani Gabrieli Kondziałkowej i prezydenta (dla którego od lat pracuje w jego prywatnej szkole i z którym łączy ja znajomość) wywodzących sie z SLD (dawniej PZPR) zfałszowała niezbędną dokumentację i przy ich poparciu otrzymała awans na dyrektora waszej szkoły. Jako że komunistyczna, czerwona sitwa, gdziekolwiek opanuje wusokie stanowisko od razu robi czystki personalne i obsadza lepsze stanowiska swoimi działaczami, należy się spodziewać że i swoich zastępców pani Stelmach powoła z szeregów człoków SLD, lub dawnych partyjnych kolegów Kodziałkowej albo Osyry. Niech was zatem nie zdziwi fakt, żę wy i wasi rodzice będziecie agitowani do współpracy z komunistami. Że będzie się usiłowało Was zniechęcić do nauki religii i do wiary katolickiej. Że wasza szkoła będzie dekorowana na dzień 1 maja. Niestety droga młodzieży, Wy nie możecie z tym nic zrobić sami. Nad tymi osobami "płaszcz ochronny" rozpostarła mysłowicka prokuratura i jakiekolwiek skargi na zaistniałą sytuację wylądują na wieki w biurku prokuratorskim. Musimy poczekać aż zmieni się władza w Polsce i w Mysłowicach. Wtedy będziemy rozliczać. A wy na razie uczcie się. Jednak na wszelkie zarzuty nauczycieli, że jesteście krnąbrni, niezdyscyplinowani, że rozrabiacie itp. możecie z podniesioną głowa odpowiedzieć, że Wasza Pani dyrektor Stelmach jest OSZUSTKĄ!!!! Że w oszustwie pomagała jej inna nauczycielka, która jest obecnie zastępcą prezydenta - pani Gabriela Kondziałka. I nie bójcie się tego powiedzieć, bo to prawda. A wam życzę jak najlepsdzych wyników w nauce i życia w Mysłowicach wolnych od komunistycznej, czerwonej sitwy. Temat: boję się na dziendobry dobre rady daj sobie mezowi w prezencie kupic taka szkolna Auflage na biurko - nie pamietam jak sie to po polsku nazywa - no taki plastki z obrazkiem w formacie prawie A2 - za chwile czyli na miesiac lub dwa przed poczatekiem roku szkolnego bedzie takich pelno w sklepach papierniczych z supermarketach w po przystepnej cenie - normalnie tez nie sa horendalnie drogie a czasami mozna dostac za dziekuje na targach czy innych imprezach - np. maszyn drukarskich - czy maszyn plastykujacych przyczym obrazek to wlasnie mapa Niemiec - najlepiej dwie Auflagen od razu mapa administracyjna i topograficzna na dni parzyste i nieparzyste |:-)))) - i jezdz palcem po Niemczech az do bolu by pozniej jezdzic in Natura - musisz sie w miare szybko poczuc jak w domu i "odpracowac" zrekompensocwac wycieczki szkolne na ktorych miejscowe dzieci byly a ty sie nie zalapalas ze wzgledow zrozumialych. Roznice regionalne sa w Niemczcech jak miedzy Gdanskiem a Budapesztem czy Bialymstokiem a Bratyslawa bo mniej wiecej geograficznie tak sie Niemcy rozciagaja od Flensburg (Morza Polnocnego) do Berstgaden (Alp) - jednym slowem duzo do zobaczenia i poznania Faktycznie Darmstadt jest rzut beretem od Frankfurt am Main - od dworca do dworca 25 min pociagem regionalnym - z tym ze jedno jest ca. 300.000 mieszkancow a sam Frankfurt z przyleglosciami niby administarcyjnie nie w FFM ale faktycznie nalezace do organizmu miasta FFM to 2 mln mieszkancow - tak ze ten rzut beretem na mapie czy od dworca do dworca - to moze byc rowniez 2-3 godziny jazdy samochodem jezeli mieszkajacy akurat na przeciwnych koncach Darmstadt i Frankfurt am Main. (Ja akurat pobieralem dosc dawno temu nauki w FFM, tak ze znam realia lokalne) Wielu ludzi mowi, ze mieszka we Frankfurt am Main - owszem jest to bliskie prawdy - pracuja w FFM, czy Frankfrut am Main jest jakos ich centrum zycia, a mieszkaja pod Giesen czy pod Wiesbaden i dojezdzaja tak samo z Darmstadt - pracuja w Darmstadt, czy Darmstadt jest jakos ich centrum zycia, a mieszkaja pod Heidelberg czy Mannheim i dojezdzaja. albo nawet z Karlsruhe to wprawdzie 125 km czy 150km w linii prostej - ale mniej niz godzina jazdy ICE po trasie przelotowej na Basel (Bazyleje) Walter Temat: Kucharki nie chcą gotować dla nauczycieli Kucharki nie chcą gotować dla nauczycieli Tytuł jest pokrętny, bo przedstawia kucharki jako te złe, które sie buntują. Ale ja ich bunt popieram, jezeli to buntem można nazwać. Problemem nie są kucharki czy nawet nauczyciele tylko głupota i klapki na oczach biurokratów magistrackich. Jeżeli jest stołówka w szkole z której korzystają uczniowie to dlaczego nie mieliby z niej korzystać nauczyciele? A jeżeli korzystają nauczyciele to w stołówce nie można ich traktować jak uczniów tylko jak pracowników. Czy stoi coś na przeszkodzei, żeby obiad dla pracownika był np. o połowę droższy od obiadu dla dziecka? Stoi przyzwyczajenie i nauczycieli/pracowników i biurokratów. Bo jak obiad będzie droższy dla nauczyciela niż dla ucznia to imć pedagog obrazi sie, że to dyskryminacja, ale stołówka szkolna to nie bar mleczny. A biurokrata planujący posiłki dla uczniów ma zbyt wąski kąt widzenia biurka i nie potrafi pomyśleć, że nauczyciel-pracownik szkoły też chciałaby skorzystać ze stołowki. I na tym polega niedowłąd elit i dysfunkcja Biurokratyczna. A jedna kucharka do obslugi 50 posiłków to jakąś kpina. To musiał planować jakiś facet, któremu żona i teściowa podają nie tylko obiad, sniadanie i kolację ale nawet nie pozwalają ubrudić sowich rąk odniesieniem naczyń po posiłku do kuchni. Ale jakby biurokrata potrzebował kolejnej pomocy biurowej, bo dotychcasowe nie radzą sobie z przewalaniem papierów to od razu musiałby bć cały etat, a nie pół etatu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A wystarczyłóby pomysłeć i poszukać rozwiązania uczciwego dla wszystkich nie po PRLowsku kombninować. Bo prawda jest taka, ze jakby dyrektor szkoły powiedział w biurokracie w magistracie, ze chce pół etatu dla kucharki bo ma 20 stołujących sie nauczycieli to by go wyśmiali, że nauczyciel to nie uczen. Ale sam biurokrata bezie walczył, żeby ma parterze jego budynku magostratu byłą jadłódajania z uprzywilejowanymi cenami dla urzedników. Popieram kucharki! A biurokratów to trzeba na resocjalizację wysłąć, bo chyba za długo patrzą się w biurko i monitor i trochę im sprawność intelektualna osłąbła. Temat: W sprawie śniegu Z takimi sprawami jak "nazbyt śniezna zima" nie jest łatwo walczyć z pozycji zarządzajacego finansami całej gminy. Ale to ja z moimi kolegami poroponowaliśmy już w 2006r stworzenie tego co dziś nazywa się "funduszem sołeckim". Akcja dla całej gminy wywożenie śniegu moze być skomplikowana i sprzeczna z prawem z uwagi na sól z ulic. Ale gdyby sołtysi ( co było naszym postulatem ) mieli rezerwy w funduszach na dawanie zleceń lokalnym właścicielom koparek na zepchnięcie śniegu na wolne place czy łąki? Z fizyki wiadomo, że śnieg z takiej zwałki topi się wolniej niż ten pozostawiony na ulicach. "Kataklizm" rozłoży się w czasie. W naszej części Raszyna tylko Lotnicza, Szkolna, Poniatowskiego, Młynarska i chyba Klonowa były "solone". Z reszty ulic śnieg można byłoby "zepchnąć" na kawałki przy ul. Szkolnej, plac przy Poniatowskiego, działkę przy Policji i do parku. Jeden dzień pracy koparki. Z TESCO trzeby by było wywieźć ( ale to właściciel ) i z 4 ulic do Na Skraju. To nie są jakieś fanaberie. I nie wymagają takie działania tak jak w Warszawie 60 milionów. Fakt... trochę trzeba pomyśleć. No i musi się jeszcze chcieć. A co do startowania? Jeżeli nie znajdzie się duża grupa ludzi, która będzie chciała coś zmienić na lepsze w tej naszej gminie i nie będzie dobrego programu, to nawet na sołtysa nie będę startował. Nie mam "parcia" ani na fotel z biurkiem na pierwszym piętrze ani na kawkę, ciasteczka i "umizgi" kogokolwiek przynależne pozycji zastępcy. A jeżeli stworzymy i program i grupę ludzi chcących go wdrożyć, to... na wójta wystartuje ta osba, która będzie miała poparcie większości tej grupy. I wtedy z przyjemnoscią bedę pomagał ( nawet jako zastępca zastępcy sołtysa ) nawet jeżeli ten kandydat nie będzie nazywał się wiśniewski. Temat: co robicie z dziećmi w wakacje? Dla jasności sytuacji: nauczyciele przedszkoli mają 35 dni roboczych urlopu (szkolni też niby 35 ale do tego mają jeszcze ferie świąteczne i zimowe, a koniec roku 24 czerwca) pozostali pracownicy mają urlopy z Kodeksu Pracy. I pewnie nic nie stałoby na przeszkodzie żeby przedszkola były czynne cały rok a pracownicy brali urlopy w ciągu roku szkolnego gdyby nie pieniądze, których w budżetach przedszkoli jest zawsze za mało (przynajmniej w Warszawie). Jeżeli pracownicy (w tym nauczyciele) nie wykorzystają całego urlopu w wakacje - a sytuacji dyżurów wakacyjnych dłuższych niż 2 tygodnie jest to niemożliwe - to zgodnie z Kodeksem muszą to zrobić do 30 marca r. następnego. Dzieci to nie biurka, nie można ich zamknąć na kluczyk i pójść na urlop (przepraszam za porównanie) i nie można ich w ciągu roku pozostawić bez opieki, bo panie poszły na zaległy urlop. Nie można ich dołączyć do innej grupy bo razem byłoby ich 50. Przecież w grupie pracuje tylko 1 nauczycielka i 1 pomoc - to którą wysyłamy na urlop. Zastępstwa (godziny nadliczbowe) są bardzo kosztowne i organ prowadzący (samorząd) bardzo krzywo patrzy na każdą godzinę nadliczbową (nawet w sytuacji choroby któregokolwiek pracownika) - trzeba dzielić dzieci na pozostałe grupy. Czy to się by rodzicom podobało? W wakacje, w każdej dzielnicy są dyżurne przedszkola i proszę mi wierzyć, że są w nich wolne miejsca. Dzieciom na pewno jest trudno w nowym środowisku. Ale wiem, że przedszkola starają się aby te przedszkolne "wczasy w mieście" były atrakcyjne. Tylko, że przedszkole nie zastąpi prawdziwych wakacji a dzieciom po całym roku ciężkiej "pracy" tak właśnie "pracy" należy się trochę czasu spędzonego z ukochana mamą i/lub tatą. W ciągu normalnego tygodnia pracy ile czasu rodzice poświęcają dziecku? odebrane o 17 (18)- o 20 idzie spać. Warto więc uruchomić wszystkie "zasoby" rodzinne by dzieci mogły latem jak najwięcej czasu spędzić poza miastem, by wykorzystać długie dni na kąpiele słoneczne, hatowanie w czystej wodzie i zabawy w czystym środowisku i budowanie więzi z najbliższymi osobami. Bardzo łatwo rzucać kamieniem. A może zatrzymać się na chwilę i zastanowić się co w życiu jest najważniejsze dla mnie, dla mojego dziecka. Pozdrawiam. Temat: Co nowego u Rejaków? Ja skonczylam Reja w latach 90... Bylo fajnie ,ale to zasluga super ludzi z mojej klasy i naszej odpornosci psychicznej na "rejowe metody wychowawcze". Teraz patrze na swiat z drugiej strony biurka i powiem tyle - za Chiny nie chcialabym uczyc w Reju. Poogladalam to sobie na paraktykach przez trzy tygodnie i przerazil mnie poziom wewnetrznych zlosliwosci, ukladzikow, akcji "to jest moje miejsce, nie wolno go zajac" i traktowanie mlodych nauczyciwli przez wszechwladnego pana Gniadka jak smieci. Tez ucze w LO i pierwsza rzecza, jaka mnei tam powalila, byl fakt,z e pokoj nauczycielski nie jest zamykany na klucz (Rejacy znaja ten bol), a jakos uczniowie nie czekaja, ze by wszystko nama ukrasc i wpakowac smietniki na glowy szanownego grona:)) W Reju jest cis dziwnego, niby dobrze uczy (uczyl? - chodza tam teraz znajome dzieciaki i mowie, ze poziom spadl), ale uczen czul sie jak nikomu nie potrzebny trybik, jak przeszkadzal, to sie go wymienialo. Na pierwszej radzie pedagogicznej w mojej obecnej szkole prawie spadlam z krzesla, bo bylismy w stanie przez kwadrans konstruktywnei omowic problem dziewczynki, ktora ma klopoty w domu, w szkole i probe samobojcza - okazalo sie, ze jest juz pod dobra (naprawde, nie tylko na papierze) opieka pedagoga i psychologa szkolnego i wszyscy debatuja, jakby jej pomoc - zdanie "ma dwojki, wiec obniza poziom, trzeba ja wywalic" nikomu nie przyszlo do glowy, a obawiam sie niestety,z e tak by sparwe zakonczyl Rej... Przynajmniej takie praktyki zdarzaly sie w moich szkolnych czasach. Wiec teraz dla mnie sprawa wyglada tak, jak ktos pyta: mowie glosno o wysokim (w swoim czasie) poziomie mojej elitarnej szkolki, ale stanowczo odradzam ja dzieciakom, ktore nei maja zelaznej psychiki, maja za to wlasne zdanie i zainteresowania. Smutne, bo strasznie bym chciala byc w 100% dumna z mojej szkoly, tym bardziej, ze mile chwile tez sie w niej zdarzaly - a uczciwie nie moge. Pzdr. Temat: problemy z nauką a szczególnie z matematyką Wczoraj byłam w szkole.Rozmawiałam ze wszystkimi nauczycielami i troszeczke się podbudowałam duchowo.moje dziecko ma tylko dwie jedynki(matematyka,historia) reszta ocen to dwójki,trójki,ale zdarzają się też czwórki i piątki.Widze ,że jednak każdy z nauczycieli bierze pod uwage opinie psychologiczną(a miałam co do tego wątpliwości).Co do szkolnego pedagoga to raczej nie mam co liczyć na pomoc.Owszem to bardzo miła osoba,ale zauważyłam,że jest mało zorientowana,zdziwiona była na przykład metodą treningu mózgu-biofeedback(nie wiem czy pisałam już o tym),a uważam ,że powinna wiedzieć.Po rozmowie z nią nie dowiedziałam się niczego,o czym bym nie wiedziała.Wiesz ja już mam doświadczenie z psychologami,pedagogami,ale wiem,że jak nie pomoge sobie sama,to na nich nie ma co liczyć.Nie dziw mi się,że tak piszę i nie myśl,że uważam się za taką,która wie wszystko najlepiej.Trzy lata temu byłam z Kubą w poradni psychologicznej na Dobrzyńskiej.Pani psycholog dosłownie wściekała sie,że moje dziecko nie potrafi ułożyć prostych elementów w jedną całość,twierdziła,że on robi to złośliwie.A cała wizyta zakończyła się stwierdzeniem,że ona na moim miejscu teraz sprawiłaby mu lanie za to m.in.że kręcił się na krześle,ze wszedł za jej biurko,aby wyjrzeć przez okno,a granica między terytorium pani psycholog,a naszym była bardzo płynna i nie wiem czy to dziecko zwróciło nawet na to uwagę,że przekracza ten niedozwolony próg.Byliśmy też w Poradni Polskiego Towarzystwa Dysleksji.Tam,przemiłe panie współczuły, rozkładały ręce co tu robić dalej.Stwierdziły,że w masowej szkole nie da sobie rady,ale przestrzegały ,aby absolutnie nie godzić się na szkołe specjalną,a jak zapytałam w jaki sposób mogę pomóc dziecku,robiły niezdecydowane miny,polecały abyśmy razem się bawili.Wszystkie oczywiście były nim zachwycone jaki miły, jaki grzeczny,śmiały,chętny do pracy.Ale przypadek kliniczny nie ma dla niego pomocy.Wyszłam z płaczem,płacąc za tę usługę 150zł. W tej chwili jesteśmy pod opieką pani psycholog w Oławie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że to jest osoba z powołania.Jutro wybieramy się na terapie z Denissona.Będzie to nasza pierwsza wizyta,ciekawa jestem jak wypadnie,a 10 listopada zaczynamy biofeedback. Pozdrawiam serdecznie.BEATA Temat: Troche smiechu- na zdrowie! Kurde, dostałem taki list od żony. Co radzicie? Mój Drogi Mężulku Wysyłam ten list emailem bo chcę mieć pewność, że go przeczytasz. Proszę, wybacz że przeszkadzam, jednak pomyślałam, że powinieneś wiedzieć co się wydarzyło w naszym domu, odkąd pojawił się w nim komputer dwa lata temu. Dzieci mają się nieźle. Tomek ma juz siedem lat i jest mądrym i ładnym chłopcem. Wykazuje spore zainteresowanie sztuką. W ramach zajęć szkolnych narysował portret całej naszej rodziny, na którym wszystkich przedstawił wyraźnie - szczególnie realistycznie wyszedł tył twojej głowy. Powinieneś być z niego dumny. Mała Gosia we wrześniu skończyła trzy latka. Wygląda bardzo podobnie jak ty w tym wieku. Jest prześlicznym sprytnym dzieckiem. Ciągle pamięta jak spędziłeś z nami całe popołudnie podczas jej urodzin. To był naprawdę wspaniały dzień, pomimo że była straszna burza i wysiadła elektryczność. Ja daję sobie radę coraz lepiej. Przefarbowałam włosy na blond i odkryłam, że z takimi lepiej sie czuję. Jerzy, to jest pan Kowalski, zajął się dokładniej moją karierą i bardzo się z nim wszyscy zaprzyjaźniliśmy. Odkryłam, że sprzątanie domu jest o wiele łatwiejsze, gdy zdałam sobie sprawę, że nie przeszkadza ci odkurzanie cię odkurzaczem, w przeciwieństwie do piórek, które powodowały kichanie. Dom jest w niezłym stanie. Na wiosnę pomalowałam salon, jestem pewna, że to zauważyłeś. Upewniłam się przy tym, że malarze wytną otwory w narzucanych na ciebie foliach dzięki czemu będziesz mógł oddychać. No cóż, kochanie, muszę już kończyć. Wujek Jerzy, to jest, chciałam powiedzieć pan Kowalski zabiera nas wszystkich na wycieczkę narciarską i muszę się spakować. Wynajęłam gosposię która zajmie się domem podczas naszej nieobecności, będzie ci nalewać kawę i przynosić posiłki na biurko, dokładnie tak jak lubisz. Mam nadzieję, że ty i komputer będziecie się dobrze bawić w czasie gdy nas nie będzie. Tomek, Małgosia i ja będziemy często o tobie myśleć. Sprobuj wspomnieć nas pomiędzy restartami systemu. Twoja Żona Temat: 1 wrzesnia Pojechałam dzisiaj do Alka nowej szkoły już po zakończeniu wszystkich uroczystości. Pomimo tego pełno było jeszcze pogodnych, rozbrykanych dzieciaków. Remont budynku już się zakończył.Wszystko lśni nowością. Przy wejściu rośnie piękna jabłoń uginająca się pod ciężarem dorodnych jabłek. Ścisnęło mnie w gardle. Pozwolę sobie pokrótce przytoczyć rozmowę z p. dyrektor jako antidotum na Kącik ludzkiej głupoty i plotek. Powiedziała ona, że nie jest w stanie powiedzieć nic oprócz tego, że jest jej przykro, gdyż żadne słowa nie są tu właściwe. Że pomimo tego, że straciła rodziców i męża nasza strata jest inna i nieporównywalna. Że życzy nam by Marysia (byliśmy z nią) się do nas jak najczęściej uśmiechała. Na pytanie czy przy Adasiu i Marysi będziemy musieli przechodzić cały proces rekrutacji usłyszeliśmy, że "nasza szkoła stoi dla was zawsze otworem. Na moją prośbę czy mogę otrzymać testy Alka zapytała się czy wysłać mi je pocztą czy wolę po nie przyjechać. Pojechałam prosto do Alka na cmentarz, zawiozłam mu słoneczniki i mały globusil - minaturkę tego, co stoi na jego biurku. No i tak zwanym międzyczasie się oczywiście wyryczałam. Czeka mnie jeszcze odebranie świadectwa Alka, oceny opisowej i nagrody ze starej szkoły, ale tę "atrakcję" zostawię sobie już na inny dzień. I zdałam sobie sprawę, że Alka nową szkołę i cmentarz dzieli nie więcej niż kilometr. Pojadę na Dewajitis. Może ks. Benek powie coś wiekopomnego. Dziewczyny dziekuję Wam bardzo Dziś zaczęli rok szkolny: 1. w podstawówce Kasia Mateusz Hanka Alek 2. w gimnazujm Marcin 6. w liceum Tomek Przepraszam, jeśli o kims zapomniałam. mama czwartoklasisty Temat: podstawówka - publiczna czy nie Za "bezczelnego" przepraszam - mój błąd ( ortograficzny). ADHD jest problemem. Dziecko z taką dysfunkcją może skutecznie rozwalić zajęcia szkolne. I tak się dzieje. Prawda jest brutalna - jeżeli w szkolach niepublicznych większość rodziców nie życzy sobie rozwalanych lekcji i straty czasu, dziecko jest relegowane ze szkoły. Trudno. W szkole publicznej, do której chodzi dziecko mojej siostry, jest taki uczeń. Właściwie nie ma zajęć, bo Kazio albo chodzi po sali, albo piszczy, albo rozśmiesza klasę, albo je papier, albo robi Bóg wie co. Psycholog rozkłada ręce, pedagog rozkłada ręce, wychowawczyni rozkłada ręce, rodzice hmmmm, siadają do biurka i bawią się w nauczycieli, lub sobie odpuszczają a zaległości rosną. Nie obrażam ludzi, ale jest taka prawidłowość, że jeśli kogoś na coś nie stać, usiłuje dorabiać ideologię do faktów. Pani X nigdy, ale to przenigdy nie wyjedzie za granicę, bo kocha polskie morze, a w rezultacie nie wyjedzie bo nie ma pieniędzy. Pan L jeździ tylko maluchem i to mu wystarcza, a w rezultacie nie na forsy na Tico itp. To samo bywa ze szkołami. Nie zawsze , ale dość często. Nie przeszkadza mi dziecko sprzątaczki pod warunkiem, że np. nie niszczy cudzych rzeczy. A kolejna brutalna prawda wygląda tak, że dzieci ( ale nie tylko dzieci bo i starsi), gdy nie mają np. upragnionej rzeczy a kolega ma to mu ją zniszczą, zepsuja, ukradną. Niech i on nie ma. I szybciej zrobi to dziecko owej przysłowiowej sprzątaczki niż syn czy córka kogoś o zbliżonym statusie materialnym. Podobnie razem będą trzymać się dzieci ( i chętniej razem siądą w ławce)z rodzin do siebie podobnych. Ty także do domu zapraszasz raczej ludzi z którymi coś Cię łączy - zawód, zainteresowania, wykształcenie itp. Myślę, że się nie dogadamy - ja nie jestem obłudna, widzę świat takim jakim jest naprawdę. Inna sprawa, że byłoby pięknie, gdyby było inaczej, ale nie jest. Temat: Zjazd absolwentów VI LO IVe matura 1995 Piter, Nie zamieni stryjek siekierki na kijek I nie zmieni jarocin poziomu swych wypocin. Nie będzie dwóch forów, bo to - tutaj, to tylko wątek na Forum "Szkolne wspomnienia". Za to forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=28444 to forum w pełnym rozmiarze. Zamiast jednej kartki tu - tam mamy cały komplet zeszytów z biurkiem i szufladami. Ta 'przeprowadzka' to chyba efekt naturalnego rozwoju. Przestałem się wściekać na wszelką popełnianą tu grafomanię, kiedy - w ostatniej rozmowie z Tomkiem - uzmysłowiłem sobie, że nadzwyczaj drażniąca jest tu nie ilość wątków, ani ich treść, lecz ich ogromny, rozwibrowany chaos. Taki teścik: spróbuj, Piter, odnaleźć jakąś notkę, która wiesz, "że gdzieś tu była" np. na temat drugiego spotkania u SOWY. Albo weź znajdź mail do Mamerta. Mamert na forum wpisał się dwa razy, a mimo to odnalezienie go jest kopaniem przez stosy postów. Bo niby co? Wiesz czy szukać go w drugiej, trzeciej, czy czwartej setce? Tomek kiedyś rozmawiał z Magdą 'Muzzy' Dębowczyk o tym dlaczego nie bywa na forum. Wiesz co powiedziała? "Mam takie zaległości, Tomek, że muszę sobie kiedyś poświęcić jeden - dwa wieczory na ich nadgonienie, żeby wejść i być na bieżąco" Justyna też alarmowała na ten sam temat. Chaos odstrasza. A my tu właśnie kultywujemy chaos przez przywalanie jednego drugim. Wściekałem się na Tomka trochę do przesady za pisanie o pogodzie w Bukareszcie. Teraz myślę, że powodem tamtych iskier nie była pogoda w Bukareszcie, ale fakt, że owa pogoda przesłaniała widok na inne sprawy tu podejmowane. Nie lubię kiedy miesza się religia z przyrodą, a porządek - nieporządek (formuła szeregowego zapisu) naszego wątku skazywał nas na ciągłe mieszanie wszystkiego z wszystkim innym. Odpowiadając wprost na Twoje zapytania... Tak, myślę, że TAM będzie więcej powietrza. I nie uważam, że powinny być dwa fora, bo TAMTO forum jest tylko rozszerzeniem formuły tego forum/wątku. Idea naszych spotkań w sieci pozostaje przecież nie zmieniona. Tyle, że nie będziemy już musieli upychać kontrabasu w futerale na skrzypce. Na dodatek - już tak poza wszystkim - powiem Ci, że ten wątek jest na ostatnich nogach. Po przekroczeniu jakiejś liczby (nie wiem jakiej, ale jesteśmy tu jej blisko) postów i wyczerpaniu się przestrzeni wirtualnej przewidzianej na jeden wątek - zostaje on automatycznie skasowany. Tak się stało z paroma popularnymi wątkami na forum GW o czym gadaliśmy też u SOWY. Zatem zanim przyjdzie kres... ...Kokosz, Rafał, Tomek i ja jesteśmy już TAM forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=28444 Czekamy! jarocin Temat: Oj, my nauczyciele... Napisze Wam coś, chociaz może nie powinienem, bo w sumie to się tu przyznaję do strasznej rzeczy. Ostatnio było coś takiego: miałem dwie godziny w technikum mechanicznym, z tymi moimi kwiatuszkami, na ósmą rano. Rano zwykle w poniedziałek chłopaki, którzy są po udanym weekendzie, spóźniają się mocno, bo na ulicach dojazdowych do szkoły policja się ustawia i trzeba dmuchać w alkomat, więc niektórzy czekają, aż policja odjedzie i dopiero przyjeżdżają do szkoły. No i tak siedzę, druga godzina w tej samej klasie, i coś tam tłumaczymy sobie, bo "chopoki nie rozumiejom". I przychodzi Zbysiu. Zbysiu nadal jest wczorajszy chyba albo co, bo wchodzi i zaczyna coś tam pod nosem gadać i to coraz głośniej, do kumpli. No to ja nie przerywając w ogóle myśli (a coś żeśmy gadali o jakichś czasach) podchodzę do Zbysia od tyłu, nelsona mu, potem go za kubrak, a potem otwieram drzwi i go wyrzucam, a potem dopiero o tych czasach kończę myśl, której - o dziwo - w ogóle nie przerwałem ani na chwilę. Wreszcie sobie siadam przy biurku i tak sobie myślę. "Rany. Jutro wylece z pracy chyba. Co ja wyprawiam. Użyłem przemocy wobec ucznia." Myśl druga: "Skąd we mnie się tyle siły wzięło, że wziąłem gościa za frak i wyrzuciłem go na korytarz? I czemu on się nie szarpał?". Następnego rana przychodzi Zbysiu i mówi tak: "Profesorku, chciałem przeprosić. Zachowałem się głupio". To ja mu na to: "Wiesz co, ja też się zachowałem głupio. Przepraszam.". I wiecie co? Spoko jest. Ciekawe, co na to Panie metodyczki, z którymi miałem zajęcia na studiach. Ja nie mówię, że ja dobrze zrobiłem, bo wiem, że niedobrze. Ale tak swoją droga to znam dowcipy o takich Paniach metodyczkach, które trafiały na Osiedle Szkolne w Nowej Hucie i uciekały stąd w popłochu. Temat: Kochany Anders Kochany Anders Gimnazjum a liceum – pierwsze kroki w dorosłe życie?! Pierwsze kroki w liceum z pewnością były trudne dla każdego ucznia, ponieważ pobyt w nowym otoczeniu wymaga czasu na adaptację. Na samym początku przerażenie wywołuje nowe środowisko, otoczenie. Nieustannie dokonuje się porównania: liceum z gimnazjum. Stale zastanawiałam się, w czym tkwi różnica między szkołą średnią a gimnazjum? Odpowiedź na zadane sobie pytanie nie wprawiła mnie w zakłopotanie. Z pewnością tutaj jest więcej nauki, codziennie jesteśmy odpytywani przy biurku z ostatnich trzech lekcji (każdy modli się, by jego numerek okazał się niepytany), musimy więc przygotowywać się z lekcji na lekcję, zmuszać do systematycznej nauki, piszemy więcej sprawdzianów, musimy być bardziej aktywni na zajęciach, ponieważ zależy nam na zdobyciu dodatkowych punktów, stopni. Nauczyciele oceniają nas zazwyczaj sprawiedliwie, surowo wystawiają nam noty. Niewątpliwie prawe ocenianie jest pozytywną stroną, gdyż żaden uczeń nie chciałby być nieuczciwie traktowany. Aby zdać, nie wystarczą już tylko prace dodatkowe, czy napisanie referatu na zadany temat, trzeba od samego początku pracować i być aktywnym. W liceum odbywa się o wiele więcej szkolnych dyskotek, na które, by wejść, nie trzeba płacić. Wystarczy być uczniem szkoły. Wreszcie zasadniczą różnicą jest to, że w liceum uczniowie się stają coraz poważniejsi, dojrzalsi i mądrzejsi. Myślą już o przyszłości, planują, co będą robić po zakończeniu szkoły oraz marzą o zdaniu matury, o dostaniu się na wymarzone studia. Zdecydowana większość, idąc do szkoły średniej nie wiedziała jeszcze, czym chciałaby się w przyszłości zajmować, w którym kierunku rozszerzać swoje zainteresowania. Tutaj musimy być bardziej zdyscyplinowani na lekcjach, przerwach. Nie wolno nam wulgarnie się odzywać, bo poniesie się tego konsekwencje, zakazane jest rozmawianie na lekcjach, niedozwolone palenie papierosów na przerwach, gdyż można zostać spisanym przez strażników miejskich albo sprzątać wokół szkoły. Podobieństwem natomiast może być to, że zarówno w liceum, jak i gimnazjum czy podstawówce trzeba się solidnie przykładać do nauki, pisać sprawdziany itd. Według mnie przedstawiłam najistotniejsze podobieństwa i różnice dzielące i łączące liceum oraz gimnazjum. Andersiątko Temat: Szkoła bandytyzmu Szkoła bandytyzmu W którymś z ostatnich Gości Niedzielnych (przedruk w Angorze) był wstrząsający artykuł o szkołach w Polsce. Konkretnie chodziło o to, że uczniowie mają tyle praw, że praktycznie są bezkarni. Nauczyciel nie może stosować przemocy fizycznej, nie może udzielać nagany na forum klasy bo to podpada pod nękanie psychiczne itd. Były przykłady zachowań dzieci szkolnych np: skakanie w buciorach po biurku, wulgarne odzywki do nauczycieli itd. I było coś jeszcze... było wspomnienie o legendarnym wojowniku o "prawa dziecka", samozwańczym obrońcy uciśnionych i biednych (bo wszystkie dzieci są wspólne) dzieci czyli o Macieju Osuchu. Pewnie wielu ludzi z TG go zna. Abstrahując od tego, że zajęcie którym para się w/w pan jest zupełnie zbędne a wręcz szkodliwe społecznie, to jeszcze doskonale nadaje się dla osób, których "miłość do dzieci" jest - w ocenie opini publicznej - co najmniej wielce sugestywna. A dlaczego jest szkodliwa? Ano dlatego, że podważa odwieczne zasady funkcjonowania społeczeństwa, podważa zasadę zwierzchności, zależności i podległości między rodzicami a dziećmi. Oto bowiem osoby pokroju p.Osucha wpier.... się z buciorami w wewnętrzne sprawy rodziny oraz między dziecko a osobę której rodzice dziecka powierzyli zwierzchnictwo (tu nauczyciela). Oczywiście "obrońcy dzieci" wymyślalą bądź nagłaśniają szczególne przypadki wypaczenia relacji rodzinnych by pokazać jacy są potrzebni. Ale wykorzystując marginalne sprawy roszczą sobie prawo do wpierd.... się we wszystkie relacje między rodzicami a dziećmi - a na to nie można się zgodzić. Reasumując: p.Osuchowi mówimy STOP! Mówimy mu - Paszoł won! Bo to on i jemu podobni są głownymi sprawcami zbydlęcenia dzieci i młodzieży które obserwujemy w dzisiejszym życiu. L. Temat: Oświatowa Solidarność grozi protestem To co wyprawia prezydent Olsztyna w szkolnych placówkach oświatowych szukając wszędzie oszczedności poza UM woła o pomstę do nieba(zawieszenie podwyżek dla radnych oraz inne rozwiązania w urzędzie to tylko czasowa kosmetyka ratusza dla zamydlenia oczu).Nie mając żadnych podstaw prawnych prezydent obcina pensje pracownikom administracyjnym szkół średnio o ok. 200 - 300zł, zwalniane są sprzątaczki, pracownicy kuchni stołówek uczniowskich(nie przestrzega sie podstawowych zasad bhp 1 pracownik na 150 żywionych). Zwalniani są również inspektorzy bhp oraz inni specjaliści zatrudnieni na 0,20 - 0,25 etatu, a obowiazki te przejmują nauczyciele z "łapanki" z reguły nie przygotowani do wykonywania zakresu tych obowiązków.W tym ostatnim przypadku nie będzie żadnych oszczędności ponieważ mimo najlepszych chęci taki nauczyciel z łapanki nie będzie mógł prowadzić szkolenia specjalistycznego z zakresu bhp, obrony cywilnej, ochrony ppoż. W związku z tym dyrektorzy szkół będą zmuszeni kierować np. na szkolenie podstawowe, oraz okresowe bhp wszystkich pracowników do placówek świadczących tego typu usługi(koszt przeszkolenia 1 pracownika na kursie bhp ok. 120 - 160 zł w zależności od rodzaju szkolenia). Wydaje mi się że urzędnicy ratusza oraz Pan prezydent nie znają realiów działalności placówek oswiatowych, a wydawane decyzje oraz zarządzenia w wielu przypadkach wydawane są zza biurka. Oczywiście najłatwiej jest zabrać tym którzy w większości przypadków nie obronią się sami. Pouczanie i zastraszanie dyrektorów placówek (dodatkiem motywacyjnym) nakłanianie do zmuszania pracowników aby nie ubiegali się o swoją krzywdę (wycofywali pozwy sądowe to chwyt poniżej pasa Panie prezydencie. Temat: do sibelliusa i grocholicy Ciekawe, który to nasz urzędnik ( to taka osoba, która ma pensję z pani i męża podatków ) tak alergicznie reagował na moje nazwisko. Niestety od czasu wysłuchania dyskusji o mieszkańcach osoby odpowiedzialnej za odśnieżanie, wiem, że reforma musi trafić za każde biurko. Moja definicja "pracy samorządowego urzędnika" jest daleka od tego co mamy w naszym urzędzie ( oprócz komunikacji ). W większosci nie jest to wina pracowników. Zachowania inne niż "gnębienie petenta" przez ostatnie cztery lata były karane przez Pana Kwiecińskiego. Wielu z obecnych urzędników szybko powinno się "przeobrazić". W mojej ocenie dla reszty nie powinno byc miejsca na ul. Szkolnej. To jest jeden z wielu moich postulatów do obecnego Wójta. Tzw. "zwroty udziałów w budowie kanalizacji" również są na tej liście. Proszę o zajęcie się tym problemem zarówno w interesie mieszkańców jak i samorządu. Po pierwsze należy dokonać analizy prawnej problemu. Nie każdy sposób "angażowania mieszkańców" przy budowie kanalizacji był wadliwy prawnie. A jeżeli opinia prawna potwierdzi to co wiem z analizy wyroków sądowych podejmowanych w analogicznych sprawach to należy szybko dogadać się z mieszkańcami. Teraz ( przed utworzeniem przedsiębiorstwa komunalnego ) można rozwiązać ten problem z mniejszymi kosztami ( bez ewentualnego zwracania pieniędzy z odsetkami ). Później będą same problemy.Nie poruszałbym tego problemu w kampanii wyborczej, gdyby nie było dobrego rozwiązania. A co do mojej pracy w urzędzie, to jeżeli miałbym w obowiązkach odpisywanie mieszkańcom, że "Wójt nie widzi mozliwości zwrotu udziałów w budowie kanalizacji", czyli czegoś co jest sprzeczne z przedwyborczymi obietnicami, zarówno Wójta jak i moimi, to nie interesuje mnie żadna funkcja. W niedzielę przekażę wzór podania ( byłem jego autorem ), które mają mieszkańcy Raszyna już od czerwca 2006r Jarkowi Aranowskiemu na stronę Dawid Bankowych. I bynajmniej nie jest to chęć bycia znowu przeciwko komuś, ale chęć bycia za czymś - rzetelnym traktowaniem mieszkańców Gminy Raszyn ( tez ze wspólnego programu wyborczego ). Wiem, że obecny Wójt ma wiele problemów na głowie, ale czas na zajęcie się problemem "udziałów w budowie" jest teraz najlpszy a później będzie tylko więcej kosztów ( również społecznych ). Temat: czy informatyk miał program ściągający dane z PC s-j ! k-o!=spokojniej koleżanko Ale najlepsze jest to,że cygne wcale nie istnieje.Wszyscy bawią się znakomicie, czas upływa w miłej atmosferze, tylko jedna naiwna dziewczyna myśli,że ją atakuje jakaś zazdrosna pani.Przynajmniej zabawowe towarzystwo-czyli jedna osoba z dwoma komputerami na biurku i może tam jeszcze ktoś,nie ważne,tak sobie wyobraża.Na moje-to dziewczyna(jeśli to nie jest znowu ktoś podstawiony,forum to wszak ułuda) udaje,że tak myśli i bawi się doskonale.Wciągnąłem się trochę jak ostatnio miałem katar i nie mogłem iść na mecz ani na ryby.To sobie trochę poczytałem to i owo na forum.Ktoś tam się loguje jako cygne,jeszcze lepszy numer wycięli inni ,którzy pozamieniali się hasłami.Teraz to już nikt nie docieknie,czy to pisze wiosna,czy ktoś kto zna hasło,a może jeszcze inaczej.To samo naturalnie dotyczy cygne.Licznik bije,czas mija.Niepostrzeżenie kończy się rok szkolny,rok akademicki i rok pracy.Wkrótce urlop.Jak mi miło w relaksowym nastroju śmiać się w kułak z pięknch zakręconych postów.Nikt się nimi nie przejmuje oprócz ich autorów,którzy w niewinnym skróciku s-j! k-o! dopatrzyli sie nie wiadomo czego,a to przecież zwyczajne słowa :spokojniej! koleżanko!Już prawie do łez można się uśmiać z prowokacji i zaczepek w oczekiwaniu na sążniste riposty.Kogo te zaczepki nudne jak zeszłoroczny śnieg mogą obchodzić? Normalny człowiek poczyta,pośmieje się,palnie coś na odczepnego i idzie cieszyć się życiem.A mnie nikt nie zabroni pisać o czym mi się żywnie podoba.Nikogo nie obrażam,wręcz przeciwnie- upajam się radością goszczenia na forum.Ono mnie po prostu relaksuje.Jak poznać je bliżej to jest to miła odskocznia od codzienności. Temat: Watek z kawalami,zartami iroznym gagami :D Watek z kawalami,zartami iroznym gagami :D Jak macie cos fajnego to wkleicie posmiejemy troche he :) Geniusze obsługi komputera są wśród nas: 10) Starsza Pani ochrzaniła cały serwis, że jej CD-ROM nie działa. Jak się potem okazało, staruszce udało się wcisnąć płytki CD w stację dyskietek 5 i ¼ cala... 9) Na jednej z amerykańskich uczelni wymieniano sprzęt na nowszy. Jeden z profesorów spytał czy CD-ROM w komputerze pozwoli mu odtwarzać muzykę. Serwisant powiedział mu, że tak, ale musi zakupić głośniczki lub słuchawki, a następnie wpiąć kabel w otworek z tyłu obudowy z rysunkiem głośniczka. Na co profesor odpowiedział: - Och, nie szkodzi. Posłucham sobie bezpośrednio z tego otworka.. Serwisant po cichu wyszedł z pokoju... 8) Jeden z użytkowników skarżył się, że jak wypali sobie płytkę, to potem nie może jej czytać. Jak się okazało, "mądry" Pan po nagraniu płytki, zabezpieczał ją przed zadrapaniami zaklejając spód płyty specjalną naklejką... 7) Klient: Właśnie zakupiłem wasz CD-ROM z internetu, ze strony jednego czasopisma o grach... Jak się go instaluje do Sony PlayStation? 6) Dyrektor jednej z firm przechodząc po firmie, zauważył, że na jednym z biurek jest komputer, w którym jest napęd CD-ROM 16x. Natychmiast zażądał, żeby zamienić ten CD-ROM z tym w jego pokoju (miał napęd 4x), bo jest mu to ABSOLUTNIE NIEZBĘDNE do pracy. Pracownicy oczywiście przystąpili do demontażu. Jak się potem okazało, stary CDik w pokoju dyrektora wciąż był w oryginalnej folii. Dyrektor ANI RAZU z niego nie korzystał... 5) Gość napisał do firmy, że zgubił drivery do swojego CD-ROMu. Nie pamięta czy wykasował, czy zrobił z nimi coś jeszcze innego, ale ich w kompie nie ma. Poprosił, aby mu podesłali nowe. Firma, dbając o klienta, szybko podesłała nowe drivery... na płycie CD! 4) Klient: Jak się włącza drugą stronę płytki? 3) Kiedy w jednej z firm wprowadzono komputery, pewna wybitnie uzdolniona Pani, zadzwoniła do serwisanta i zgłosiła mu uszkodzenie CD-ROMu. Jak się potem okazało, Pani chciała odzyskać płytę, ale nie mogła wysunąć klapki, choć bardo się starała... nożyczkami... 2) Kolejny „geniusz” chciał odpalić sobie program z płytki, ale nie miał CD- ROMu. Szukał wielu różnych otworów w obudowie, jednak płytka nigdzie się nie mieściła. W końcu otworzył obudowę i... wcisnął płytkę w slot na karty... And the winner is... 1) Nauczyciel informatyki musiał na chwilę wyjść z sali. Kiedy wrócił, okazało się, że jeden z uczniów przyciął sobie język klapką z CD-ROMu. Chłopak wylądował u szkolnej pielęgniarki i zwolniono go tego dnia do domu... Temat: Diagnoza Asperger - jaka terapia dopisuje kolejne pomysly jak juz wspomnialam wyzej, dziecko z autyzmem nie tyle potrzebuje terapii "wyjsciowych", ile wlasciwej, odpowiedniej do wlasnych potrzeb i mozliwosci organizacji otoczenia. Dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu nie lubia byc zaskakiwane, spontanicznymi odwiedzinami, spontanicznymi wyjsciami, dobrze funkcjonuja w znanym sobie srodowisku, o wszelkich zmianach musza byc uprzedzone i przygotowane do nich. W codziennym funkcjonowaniu pomagaja schematy, harmonogramy kolejnych czynnosci i zajec, czy tow postaci zdjec i obrazkow, czy to w postaci listy (dla dzieci umiejacych czytac). Pomocne sa czasem smiesznie banalne rzeczy, np, zegar, budzik, ulatwiajacy przestrzegaie czasu i por kolejnych zajec, i to nie zegar tykajacy, ale elektroniczny, bo niektore dzieci nie toleruja tykania zegara, rozprasza je to. W przypadku problemow w respektowaniu cudzego terytorium (np. rozpychanie sie w lawce szkolnej) pomaga wyrazne zaznaczenie granicy, naklejajac np, tasme, dzielac w widoczny sposob lawke na pol, czasem dzieci nie potrafia znalezc materialow pismienniczych w szkole, tracac cala lekcje na poszukiwaniu zeszytu, pomocne wtedy moze byc przyklejenie arkusza papieru do blatu, zeby tam zawsze byl, w razie potrzeby. W przýpadku lekcji i zadan domowych mozna po lewej stronie biurka polozyc pudelko na rzeczy do zrobienia, a po prawej-pudelko, gdzie sie odklada odrobione lekcje. dziecko zabiera ksiazke, zeszyt z lewego stosu, odrabia i przeklada do prawego. Opowiastki spoleczne Carol Gray pomagaja dziecku zrozumiec i przyswoic zachowania spoleczne, goraco polecam te publikacje www.ikamed.pl/autorzy/g/ap7/gray_carol_28630.html www.thegraycenter.org/ Temat: NIEUCZCIWOŚĆ W NAUCE I EDUKACJI Zgadzam się,że pierwszym błędem w tej ''reformy'' jest brak diagnozy.Kiedyś na konferencji z propagandzistą reformy powiedziałem, że przypomina to trochę sytuację,kiedy przychodzi pacjent do lekarza i mówi,że boli go głowa-na co ten nie badając go zabiera się za trepanację czaszki.Moim zdaniem niesłuszny jest dogmat,że powinniśmy się wzorować na zachodnim szkolnictwie,bo szkolnictwo to przeżywa kryzys a u nas usiłuje się powtarzać ich błędy.Wniosek,że w rozwiniętym gospodarczo kraju musi być dobra oświata jest wnioskiem bardzo uproszczonym.Trzeba wziąć pod uwagę zjawisko drenażu mózgów i stopień wykorzystania wykształconych kadr co wiąże się z nakładami na naukę.Statystyki mówią,że w Polsce na naukę wydaje się 0,45%PKB;w Unii około1,5% a w USA 3%- biorąc pod uwagę różnice w wielkości PKB to jest to przepaść.Inny przykład-jak doniosły media ok.30% pracowników amerykańskiej Doliny Krzemowej to Hindusi (!).Prawda jest również taka że poziom polskiej oświaty wyprzedza poziom gospodarki, podczas kiedy stan oświaty wielu rozwiniętych państw pozostaje daleko w tyle za gospodarką.Słyszałem,że gdyby USA pozbawić importu mózgów gospodarka ta bardzo szybko ległaby w gruzach.Opinia,że polska szkoła była taka zła są niesłuszne.Wiadomo,że polscy studenci świetnie sobie radzą na zachodnich uczelniach.Mam przykłady swoich uczniów,wcale nie najwybitniejszych,którzy należą do najlepzych studentów zachodnich uczelni.Oczywiście nie znaczy to,że nie należy reformować polskiej oświaty, ale trzeba przede wszystkim wiedzieć co jest złe no i trzeba mieć pomysł na reformę.Tego nie zrobi się za biurkiem.To jest praca twórcza i jak ktoś nie ma koncepcji to żeby się wściekł i żeby napisał nie wiem ile stron projektów to nic nie zrobi.Konsultacje z nauczycielami to kpiny.Jakieś bełkotliwe ankiety,do komputerowego odczytu.W jednej z ankiet na przykład, dotyczących programu szkolnego, było pytanie czy program umożliwia aktywność ruchową uczniów(zaznaczam,że nie uczę WF-u, ale historii). Temat: Bush zmienia politykę bliskowschodnią USA - rea... Palestynczycy sami sa sobie winni. Antysemityzm byl calkiem silny w USA jeszcze w latach czterdziestych ubieglego wieku. Niewybredne dowcipy, trudnosci w znalezieniu pracy, ogolna zla opinia o Zydach jako sprzyjajacych komunizmowi i zerujacych na podatkach zebranych od innych obywateli. Popatrzmy jak mniejszosc zydowska po mistrzowsku wykorzystala 50 lat uplywajace od zakonczenia II wojny swiatowej. Politycy amerykanscy sa praktycznie marionetkami syjonistow. W celu zapewnienia sobie wladzy "przedstawiciele narodu" zatwierdzaja rok w rok ogromne transfery srodkow pochodzacych z podatkow calego spoleczenstwa na rzecz Izraela. Zarowno demokraci jak i republikanie. Tzw. "ogolna opinia" zostala przeksztalcona tak, ze teraz opowiadanie zydowskich kawalow jest w zlym smaku, a slyszy sie je tylko wtedy, gdy sami Zydzi je opowiadaja. Wtedy sluza one zawsze temu samemu celowi, czyli propagandzie "intelektualnego piekna i skomplikowania" duszy zydowskiej zaprezentowanej zawsze tak, aby wydawala sie "prawie poza zasiegiem zrozumienia" dla zwyklego smiertelnika. Takie przeobrazenie wymagalo od syjonistow ogromnego wysilku czasu i srodkow materialnych. Opanowanie mediow i duzej czesci szkolnictwa nie stalo sie "tak sobie". Zmiany w podrecznikach szkolnych i ustawodawstwie ktos musial przeprowadzic i jak to bywa w USA, slono zaplacic za to kapitalem politycznym. Ale ten kapital najpierw trzeba miec. Nikt w demokratycznym kraju jak USA nie bedzie sie liczyl z niezorganizowana banda slabeuszy, ktorzy jedyne co potrafia to narzekac. Licza sie glosy wyborcze i koniec. Kto potrafi je dostarczyc ten ma USA (i jego pieniadze) w kieszeni. Moze teraz napadac na dowlny kraj na swiecie i grozic bezkarnie pozostalej jego czesci wojnami prewencyjnymi. Dlaczego Palestynczycy nie potrafili poswiecic ciezkiej pracy, czasu i ogromnych srodkow finansowych aby zdobyc sobie glosy wyborcow w USA? Zydzi zainwestowali i zbieraja teraz owoce. Moga zachowywac sie jak kameleon, raz wystepujac pod szyldem obroncow demokracji i sprawiedliwosci spolecznej, raz swobod dla pomnazania kapitalu, raz jako ucisniony, zagrozony i malutki kraj "nad ktorym wrogi odrzutowiec przeleci w trzy minuty", raz jak bezwzgledny terrorysta panstwowy dzialajacy zarowno jawnie jak i niejawnie. Ale zawsze rozumieja, ze tak dlugo ujdzei im to na sucho, jak dlugo beda mieli wsparcie amerykanskiej palki. A palka bedzie na ich uslugi tak dlugo, jak glosy wyborcze dostarczone przez syjonistow beda lezaly na biurku politykow amerykanskich w uzgodnionej wczesnie liczbie. I punktualnie co do sekundy. Jezeli Palestynczycy tego nie rozumieja to sami sobie winni. Temat: dziecko na kolonie Nie pezejmuj sie Gosia - Oni tam beda prac. Moje dzieci jezdza na obozy zuchowe, syn juz w tym roku pojedzie na harcerski - zawsze dostajemy liste rzeczy do zabrania, myslalam ze wszyscy organizatorzy kolonii to daja. Moja corka jedzie po raz drugi (ma 7 lat), syn po raz 4 (12 lat) i od razu moge Wam powiedziec, ze jesli chodzi o moje dzieci, to dziewczynka w zeszlym roku nic nie zgubila, wszystko wrocilo poskladane i dobrze zorganizowane, syn natomiast choc starszy - szkoda slow. Z rozmow z innymi mamami wiem, ze moje dzieci nie sa wyjatkowe pod tym wzgledem. Nie chce generalizowac ale dziewczynki naprawde szybciej dorastaja i sa sprawniejsze we wszystkim, co dotyczy samodzielnosci na kolonii czy obozie. Chlopcy sa chyba bardziej roztrzepani i przywiazuja mniejsza wage do ciuchow, czystosci, porzadku. Dlatego choc moj syn jest starszy, moge sie spodziewac, ze to On znow wroci z polowa skarpet, nie swoim swetrem i rozdarta polowa garderoby a corka bedzie spakowana jak mala dama. Ja Im zawsze zycze swietnej zabawy, obiecuje jakas niespodzianke po Ich powrocie ( w zeszlym roku np. kazde dostalo nowe biurko) i demonstracyjnie Ich informuje jak to my z tata bedziemy sobie we dwoje odpoczywac bez Nich - zadnych rozmow "rozklejajacych" o tesknocie i smutku. Oboz czy kolonia to nagroda za ciezka prace w ciagu roku szkolnego, wspaniala zabawa i duzo czasu spedzonego na swiezym powietrzu wsrod rowiesnikow. Tata Im zawsze mowi jak Im zazdrosci tego wyjazdu, bo my - rodzice bedziemy sie meczyc w miescie jak Oni beda sie bawic w lesie i plywac w jeziorze. Nie przesadzamy tez z przestrzeganiem przed czymkolwiek zlym - wyszlismy juz dawno z zalozenia, ze wyobrazni naszych dzieci nie dogonimy i ze Oni sa w stanie tak kombinowac, ze my i tak nie mozemy Ich przed czymkolwiek ostrzec. Gosia - jak wyslalam syna pierwszy raz na oboz zuchowy - lalo, On mial zlamana reke i gips Mu mieli zdjac w miasteczku kolo obozu, jakies mamy plakaly i w ogole nastroj byl ponury. Nawet moj zawadiaka wydawal sie mocno nieszczesliwy. Ale po zdjeciu gipsu zadzwonil do nas (tydzien na obozie) i oswiadczyl, ze On by wolal zostac w lesie do nastepnego roku i poczekac az koledzy wroca na oboz za rok, On nie chce wracac do domu! I o to przeciez chodzilo. Bedzie dobrze, nie martw sie - Twoja dziewczynka zdobedzie nowe umiejetnosci, spedzi czas z nowymi dziecmi, bedzie za miastem i sama zobaczy jak jest juz duza. Temat: Instrukcja MEN w sprawie nauki religii w szkołach. Bez tej instrukcji - mobbing czy samoobrona? Gimnazjaliści ukarani za dręczenie księdza Autor: Marcin Pijaczyński onet Dział: Społeczeństwo Data: nie 06 cze 2004 11:26:06 CEST Naganą dyrektora zostali ukarani czterej uczniowie gimanzjum w Knurowie, którzy dopuścili się stosowania przemocy wobec księdza katechety prowadzącego z nimi lekcje religii. Cała klasa, która wspierała uczniów znecających się nad księdzem, będzie miała o jedną ocenę obniżone noty z zachowania. Do zdarzenia doszło pod koniec maja. Podczas szkolnej katechezy czterej 16- latkowie podeszli do siedzącego przy biurku młodego księdza, chwycili za jego krzesło i wynieśli go siłą na korytarz. Klasa zareagowała w równie brutalny sposób - obrzuciła duchownego wyzwiskami. Nikt z grupy młodzieży nie stanął w obronie katechety. Ksiądz nie poskarżył się nikomu w szkole, cała sprawa wyszła na jaw dopiero w niedzielę, gdy mówił o tym podczas kazania na mszy. Wtedy też przyznał, że uczniowska przemoc była wobec niego stosowana od dłuższego czasu. - O niczym wcześniej nie wiedziałam - powiedziała "Dziennikowi Zachodniemu" dyrektorka szkoły Teresa Nowacka-Korus. - Po wyjściu sprawy na jaw zareagowałam, udzielając sprawcom nagany, co oznacza że będą mieli nieodpowiednie oceny z zachowania na świadectwie. Całej klasie też obniżone zostaną noty ze sprawowania. Bardziej surowo trudno byłoby ich potraktować - musieliby zostać wyrzuceni ze szkoły, a oni za trzy tygodnie kończą naukę, więc i tak muszą ją opuścić. Z taką oceną z zachowania trudno im będzie jednak dostać się do szkoły średniej - dodaje dyrektorka. Temat: List od żony ;-) List od żony ;-) Kurde, dostałem taki list od żony. Co radzicie? ;-) Mój Drogi Mężulku Wysyłam ten list emailem bo chcę mieć pewność, że go przeczytasz. Proszę, wybacz że przeszkadzam, jednak pomyślałam, że powinieneś wiedzieć co się wydarzyło w naszym domu, odkąd pojawił się w nim komputer dwa lata temu. Dzieci mają się nieźle. Tomek ma juz siedem lat i jest mądrym i ładnym chłopcem. Wykazuje spore zainteresowanie sztuką. W ramach zajęć szkolnych narysował portret całej naszej rodziny, na którym wszystkich przedstawił wyraźnie - szczególnie realistycznie wyszedł tył twojej głowy. Powinieneś być z niego dumny. Mała Gosia we wrześniu skończyła trzy latka. Wygląda bardzo podobnie jak ty w tym wieku. Jest prześlicznym sprytnym dzieckiem. Ciągle pamięta jak spędziłeś z nami całe popołudnie podczas jej urodzin. To był naprawdę wspaniały dzień, pomimo że była straszna burza i wysiadła elektryczność. Ja daję sobie radę coraz lepiej. Przefarbowałam włosy na blond i odkryłam, że z takimi lepiej sie czuję. Jerzy, to jest pan Kowalski, zajął się dokładniej moją karierą i bardzo się z nim wszyscy zaprzyjaźniliśmy. Odkryłam, że sprzątanie domu jest o wiele łatwiejsze, gdy zdałam sobie sprawę, że nie przeszkadza ci odkurzanie cię odkurzaczem, w przeciwieństwie do piórek, które powodowały kichanie. Dom jest w niezłym stanie. Na wiosnę pomalowałam salon, jestem pewna, że to zauważyłeś. Upewniłam się przy tym, że malarze wytną otwory w narzucanych na ciebie foliach dzięki czemu będziesz mógł oddychać. No cóż, kochanie, muszę już kończyć. Wujek Jerzy, to jest, chciałam powiedzieć pan Kowalski zabiera nas wszystkich na wycieczkę narciarską i muszę się spakować. Wynajęłam gosposię która zajmie się domem podczas naszej nieobecności, będzie ci nalewać kawę i przynosić posiłki na biurko, dokładnie tak jak lubisz. Mam nadzieję, że ty i komputer będziecie się dobrze bawić w czasie gdy nas nie będzie. Tomek, Małgosia i ja będziemy często o tobie myśleć. Sprobuj wspomnieć nas pomiędzy restartami systemu. Twoja Żona Temat: Lawina w Tatrach porwała ludzi Wielu z was tylko obrzuca siebie błotem- żałosne To jakieś szaleństwo!!! Z jednej strony ludzie z dość prostym podejściem do problemu typu: a/zamknąć szlaki, B/ obarczyć akcją ratunkową spadkobierców- toż to dopiero absurd, Mało jest akcji uświadamiających ludziom niebezpieczeństwo jakie czyha w górach. Uczymy się tylko na przykładach takich tragedii jak ta dzisiejsza. Po tygodniu wszystko ucichnie. Ludzie zapomną. Pojawią się w górach ignoranci, ludzie bez przygotowania kondycyjnego udający się góry prosto z ławki szkolnej, zza biurka beznadziejnie ubrani, uważający że niebezpieczeństwo nie grozi im że to tylko jakaś odległa perspektywa. Tak jest niestety. Widuję to każdego dnia. Pojawia się wycieczka maturzystów z Wychowawcą który kocha góry był w Zakopanem dziesiątki razy z kolegami pokonywali najtrudniejsze szlaki w zimie, w deszczu śniegu w burzy. To ludzie bez pokory. Tatry? A cóż w nich trudnego. Często tak mówią...Ale nie są tutaj sami wraz z nimi kilku 18/19 letnich zapaleńców. często młodzież niepełnoletni. Często 20 osób z 1 lub 2 opiekunów. Wybaczcie ale taką opiekę można sprawować nad ludźmi zwiedzającymi Wawel...Ale nie podążającymi na spotkanie z Rysami. Zresztą wielu z was wie. Zimą nawet Kasprowy potrafi być niebezpieczny. Ponadto uważam iż komentarze z drugiej strony typu ty faszysto komunisto itd. Są niepotrzebne. Tu chodzi o merytoryczną dyskusję a nie wylewanie wiadra pomyj na głowy. Jezeli tak piszesz jesteś takim samym ignorantem jak nazwany przez ciebie człowiek siedzący w szlafroku przed telewizorem. Tu trzeba uświadamiać. Tu trzeba rozsądku. A ratownicy? Taka ich praca takie powołanie taka przysięga Każda śmierć jest niepotrzebna ale nie warto igrać i narażać na śmierć i kalectwo innych. Ale i tak to wszystko smutne. Pozdrawiam Woyzecka i Mitalę z GOPR Stopa jeszcze w gipsie ale jakoś się trzymam PA Temat: Mam trudne dziecko! Witam. I ja się zastanawiam nad zmiana szkoły, a właściwie całego środowiska w którym uczy się moja córka. Zdaję sobie sprawę, że do mojego dziecka jest już przyklejona etykietka, że jest postrzegana tak a nie inaczej. I to zarówno przez dzieci, dla których będzie zawsze głupim Jasiem, jak i nauczycieli. Przez szkołę jesteśmy postrzegani jako rodzina patologiczna, w rozmowach zarówno z wychowawczynią jak i pedagogiem szkolnym słyszałam, niby to wtrącone mimochodem, że nie wiadomo co się dzieje u nas w domu chyba coś niedobrego, córka po jednym z konfliktów zaistniałych w szkole była wypytywana jak często rodzice ją biją itp. Może i jesteśmy jakąś patologią bo u nas w domu nie ogląda się telewizji, rozmawia z dziećmi, czyta im książki, chodzi na spacery a nie wygania na podwórko aby mieć je z głowy. Moja córka jest trudnym dzieckiem poza nadruchliwością z wszystkimi innymi symptomami ADHD. Jest pod opieką psychologa, który nie znajduje żadnych nieprawidłowości rozwoju. Odkąd córka poszła do szkoły poświęcałam bardzo dużo swojej uwagi w jej pracę pozalekcyjną. Podobnie jak jota pilnowałam odrabiania lekcji, porządku na biurku, pakowania książek, pomagałam przypomnieć co było zadane, choć i tak połowa ulatywała z pamięci. Pomagałam jej się skupić na konkretach. Tak mi podpowiadała moja intuicja i widziałam, że przynosi to efekty, i mimo, że córka jest już duża i powinna sobie sama dawać radę czułam, że tak powinnam robić. Ale wspomniany psycholog uznał, że jestem zbyt nadopiekuńcza i zasugerował żeby pozwolic córce samej sobie radzić. Dziś wiem, że to był błąd a zaległości które sobie narobiła w szkole nie dało się już odrobić, na szczęście zaowocowało to tylko niższymi ocenami w stosunku do tego na co ją stać. Dla córki będzie to już ostatni rok w szkole podstawowej. Zastanawiam się czy zostawić ją jeszcze w tej samej szkole, czy poszukać innej. Rok to jest jednak bardzo długo a z drugiej strony boję się o jej aklimatyzację w nowym miejscu. A za rok czeka ją to na nowo. Nie wiem też jak rozmawiać z dyrekcją ewentualnej przyszłej szkoły, mam świadomość, że mówiąc wprost o trudnościach jakie może sprawiać córka usłyszę, że nie ma miejsc, z drugiej zatajając problem czuję się nie w porządku. Temat: Wesolych Swiat!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dla wszystkich forumowiczów duzo radości i pogodnych dni, ciepła świątecznego oraz sukcesów w Nowym Roku a sobie i najbardziej zagorzałym dyskutantom - więcej tolerancji. P.S. Oby Wam się nigdy nie przydarzyło otrzymać list takiej oto treści, ktory dzisiaj dostałem: Moj Drogi Mężulku, Wysylam ten list emailem bo chce miec pewnosc, ze go przeczytasz. Prosze, wybacz ze przeszkadzam, jednak pomyslalam, ze powinienes wiedziec co sie wydarzylo w naszym domu odkad pojawil sie w nim komputer - trzy lata temu. Dzieci maja sie niezle. Tomek ma juz siedem lat i jest madrym i ladnym chlopcem. Wykazuje spore zainteresowanie sztuka. W ramach zajec szkolnych narysowal portret calej naszej rodziny, na ktorym wszystkich przedstawil wyraznie, szczegolnie realistycznie wyszedl tyl twojej glowy. Powinienes byc z niego dumny. Mala Gosia we wrzesniu skonczyla trzy latka. Wyglada bardzo podobnie jak ty w tym wieku. Jest przeslicznym sprytnym dzieckiem. Ciagle pamieta jak spedziles z nami cale popoludnie podczas jej urodzin. To byl naprawde wspanialy dzien, pomimo, ze byla straszna burza i wysiadla elektrycznosc. Ja daje sobie rade coraz lepiej. Przefarbowalam wlosy na blond iodkrylam, ze z takimi lepiej sie czuje. Jerzy, to jest pan Kowalski, zajal sie dokladniej moja kariera i bardzo sie z nim wszyscy zaprzyjaznilismy. Odkrylam, ze sprzatanie domu jest o wiele latwiejsze, gdy zdalam sobie sprawe, ze nie przeszkadza ci odkurzanie w przeciwienstwie do piorek, ktore powodowaly kichanie. Dom jest w niezlym stanie. Latem pomalowalam salon, jestem pewna, ze to zauwazyles. Upewnilam sie przy tym, ze malarze wytna otwory w narzucanych na ciebie foliach dzieki czemu bedziesz mogl oddychac. No coz, kochanie, musze juz konczyc. Wujek Jerzy, to jest, chcialam powiedziec pan Kowalski zabiera nas wszystkich na Świeta w góry i musze sie spakowac. Wynajelam gosposie ktora zajmie sie domem podczas naszej nieobecnosci, bedzie ci nalewac kawe i przynosic posilki na biurko, dokladnie tak jak lubisz. Mam nadzieje, ze ty i komputer bedziecie sie dobrze bawic w czasie gdy nas nie bedzie. Tomek, Malgosia i ja bedziemy czesto o tobie myslec. Wspomnij nas czasem pomiedzy restartami systemu. Twoja Zona. Temat: Ile kosztuje szkoła? olik7 napisała: > Kobiety! > Czy każda dyskusja musi się kończyć na tym ile i jak wyrwać od byłego??? No cóż - ja nie liczę, że coś wyrwę, dawno machnęłam na to ręka a intencją było jedynie zwrócenie uwagi na poziom tych dodatkowych wydatków. > Zobaczcie, że jedyną siłą jest w takich przypadkach miłość do dziecka a do tego nikogo nie zmusimy. Nie mam watpliwości, że mój eks kocha dziecko, co i tak jest wyjątkiem wśród tu obecnych. Ale nie ma to najmniejszego przełożenia na kwestie finansowe. Normalny, kochający tato wie, że dziecko idzie do szkoły, > nie jestem tu za zwiększaniem alimentów, taki tato wie, mama kupiła tornister, > więc zabiera dziecko do marketu i kupuje całą resztę, mama zapłaciła za > świetlicę więc on płaci za angielski, mama kupiła łóżko, więc on kupuje biurko. Kochana, bez urazy - ale żyjesz w świecie iluzji. Tak to POWINNO wygladać, ale praktyka jest od tego dość odległa - przynajmniej u większości z tu obecnych. Pamiętaj, że te osoby, które z eksami żyją bezproblemowo, nie mają powodu, żeby się żalić na forum; tu znajdziesz tatusiów, którzy dzieci mają w głębokim poważaniu, ale we własnym mniemaniu mogą startować do tytułu tatusia roku. Podkreślam jeszcze raz - ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że eks kocha córkę, ale też nigdy, przenigdy nie wyrwał się z dopłacaniem do czegokolwiek, a alimenty, które dawnej płacił i tak nijak się miały do realnych kosztów utrzymania. I nie chodzi tyle o faktyczne podniesienie alimentów, co o uświadomienie, że dobre samopoczucie niektórych (takich, co to uwazają, że 300 zł miesięcznie wystarcza z nawiązką) jest mocno na wyrost. P.S. Koszty podręczników finalnie wyniosły 410 zł, to i wszelkie opłaty dodatkowe w związku z rozpoczęciem roku szkolnego zamknęły się w kwocie ok. tysiąca złotych. A mówimy o zwykłej, państwowej szkole. Na szczęście w październiku będzie lepiej... Temat: Pomozcie innym... Pomozemy.............. Musisz miec wszystko dokladnie i zawczasu wyliczone, w zaleznosci od potrzeb dziecka , jego wieku, stanu zdrowia, uzdolnien, zainteresowac, ew. trudnosci w nauce itd. Wiec piszesz: - wyzywienie np. 600 zl. co daje 20 zl. dziennie -oplaty - tu wyliczasz jego czesc w oplatach, jesli jest Was 2 to 1/2, jesli 5 to 1/5 - edukacja i tu koszt szkoly, podrecznikow, przyborow /w przeliczeniu na jeden miesiac/, bilety na dojazdy, wycieczki szkolne, korepetycje, zajecia dodatkowe, reedukacja, zajecia z psychologiem, tance, basen, jezyki obce, gra na instrumentach........ -zdrowie : leki na miesiac, porady lek. platne, badania, stomatolog -komputer: sprzet. nowe programy, serwis -rozrywki, ferie, wakacje...... -inne dodaj, podziel na 2 , bo polowe pokrywasz Ty , polowe ojciec, to wyliczenie kosztow utrzymania dziecka przedstaw sadowi /bez podzialu na 2. Jesli dziecko jest 14-18 letnie z reguly w Warszawie takie koszty to 2 - 3 tysiace, czyli wnioskuj wlasnie 1/2 tego, w pozwie powinnas juz napisac ze nie tylko wystepujesz o przyznanie alimentow, ale tez w jakiej kwocie. Jesli masz rachunki, dowody wplat, to dolacz, zeby bylo przejrzyscie i jasno. Zrob szczegolny nacisk i wymysl , co Ci tylko do glowy przyjdzie, jesli dziecko ma probleby zdrowotne albo jest wyjatkowo zdole lub wrecz przeciwnie, ma klopoty z nauka, to sa te kruczki, o ktore pytasz. Ja trafilam na sedzine, ktora byla wrazliwa na pewne schorzenia, ktore mam i ja i dziecko i w rezultacie tego, obliczajac ile potrzeba takiemu czlowiekowi i lekow i specjalnego zywienia przysolila tatkowi 900 przy jego o polowe nizszej pensji, jaka deklarowal. Dolicz koszt zakupu biurka, krzesel czy lozka dla dziecka, bo wlasnie ze starego wyroslo...szkoda, ze nie podalas wieku dziecka, bo latwiej byloby podawac przyklady. Temat: Z czego „zrzynał” Nienacki!–zapraszam do dyskusji Z czego „zrzynał” Nienacki!–zapraszam do dyskusji Mam 30 lat i chcę podkreślić, iż jestem wielkim fanem Pana Samochodzika, który wychował się na serii i mam absolutnie pozytywne do niej nastawienie! Będąc 2 lata temu we Francji, postanowiłem wraz z moją żoną zwiedzić dolinę Loary śladami Pana Samochodzika. Odkurzyłem książkę o Fantomasie i zabrałem ze sobą. Przypadkiem kupiliśmy przewodnik dla kierowców Michelina po dolinie Loary. Moja żona która zna francuski, tłumaczyła mi informacje dotyczące poszczególnych zamków. Wszystkie opisy były mi jakby znajome. Po głębszej analizie okazało się, że Nienacki na bezczelnego przepisał z pół przewodnika – właściwie wszystkie informacje historyczno–topograficzne znajdując się w książce są zerżnięte co do joty. Mogę zrozumieć, że Nienacki musiał się czymś posiłkować ale on nie zmienił nawet składni zdań. Tekst jest przepisany akapit w akapit tak, że nawet przecinki są w tych samych miejscach, a to w erze gdy nie było komputerów jest „wyczynem”. Nie będę już wypominał Nienackiemu praw autorskich, bo za komuny ochrona zagranicznych praw autorskich to była fikcja i nie takie numery się robiło, ale szczytem bezczelki ze strony Nienackiego jest to, że w książce sam Pan Samochodzik korzysta właśnie z tego przewodnika! Nienacki nie był zresztą jedynym specjalistą od pisania książek dla młodzieży wg tej metody. Niejaki Alfred Szklarski, objechał ze swoim bohaterem Tomkiem Wilmowskim całą kulę ziemską, nie ruszając się zza biurka w Katowicach – wiem to z pierwszej ręki bo Szklarski wcale się z tym faktem nie krył (jako dziecko odwiedziłem Szklarskiego który przyjmował wycieczki szkolne i na pytanie skąd zna tak wspaniale geografie pokazywał na atlasy świata, Encyklopedie etc.) Wracająć jednak do Nienackiego. Cała ta historia zrodziła we mnie dopiero teraz przekonanie, że Nienacki i w innych książkach odstawił chałturę. Na pewno zgodzicie się, że części od Wyspy Złoczyńców do Zagadek Fromborka + Tajemnica Tajemnic są b. charakterystyczne dla serii i są zdecydowanie lepsze od pozostałych. W kolejnych tomach pojawiają się obce nuty, mam na myśli w szczególności: Złotą Rękawicę, Niewidzialnych, Człowiek z UFO. Mam jakby czutkę, że Nienacki i tu zerżnął (przepraszam za słowo) jakieś 3-rzędne powieści kryminalno, psychologiczno, sensacyjne (być może nawet nie wydane w Polsce). W Złotej rękawicy mamy do czynienia przecież z kompilacją Świętego z kryminałem a la kapitan Żbik na tropie! Czy macie podobne odczucia albo może ktoś nawet czytał pierwowzory? Pozdro W. Temat: Radni wstawiają się za walczącymi w sądzie o za... ...Pod hasłem 18 godzin już tyle dodano, często "głupiej" roboty, że wiekszość z nas w 40 godz/tydz ledwo się wyrabia. I chodzi mi o pracę, a nie o przebywanie w miejscu pracy - budynku szkolnym. Jeżeli czekanie na dostęp do komputera zaliczy się do czasu pracy... to OK. pod warunkiem, że praca szkolna, którą mogę wykonać wyłącznie w domu będzie zapłacona dodatkowo (jako nadgodziny) - ale nie bedzie, bo to niemożliwe. Proszę też nie mówić, że mogę pracę, którą wykonuję w domu wykonać w szkole... Nie mogę, bo w szkoła nie posiada książek, materiałów, swobodnego dostępu do kompa ze skanerem i drukarką, tuszu brakuje, papieru też. To wszystko mam w domu, za własne pieniądze. Bo my pracujemy tak: Wyobraźmy sobie urząd, w którym urzednik przez 4 godz dziennie przyjmuje interesantów i przez 4 godz dziennie pracuje nad dokumentami, wpisuje dane, przygotowuje odpowiedzi itp. Mamy 40 urzędników. Organizujemy 20 stanowisk pracy: 20 pokoi, 20 biurek, 20 kompów itd. w 20 pokojach - tam przyjmuje się interesantów. Po 4 godzinach pracy urzędnik musi odejść od biurka, bo przychodzi nastepny pracować przy tym biurku. Urzednik może następne 4 godziny pracować w pokoju urzędniczym - jednej sali, gdzie są stoły, przy nich krzesła, w kącie 1 komp ... w sali jednoczesnie 20 urzędników, ciasno i nie ma gdzie rozłożyć wszystkich dokumentów, nad którymi urzędnik musi popracować. Łaskawie pozwalamy urzędnikowi zabrać dokumenty do domu i tam pracować pozostałe 4 godziny. Z pewnością wygodniej i efektywniej może urzędnik pracować w domu, a nie w sali urzędniczej. Musi jednak kupić sobie biurko, komputer, drukarkę i tusz do niej i papier, opłacić dostęp do internetu, kupić jakąś literaturę fachową itd. Jak widać urząd zaoszczędził na wyposażaniu 20 stanowisk pracy. Kolejnym zyskiem jest możliwość dorzucania urzednikowi pracy, bo przecież pracuje tylko 4 godz/ dziennie, a wszyscy po 8 ;-) Wszyscy widzą przecież, że po 4 godz urzędnik wychodzi z urzędu i idzie do domu .... (...) Pracuję 27 lat, cały czas modyfikuję swoje lekcje i chcę mieć czas na ich przygotowanie. Czasem po kilka godzin mysle o jakimś uczniu lub rozmawiam z innym n-lem siedząc 1-2 godz po lekcjach. Przygotowanie dobrego sprawdzianu zajmuje ok 8 godz (możecie nie wierzyć, ale np. w USA n-l pracujący w firmie przygotowujacej testy ma obowiązek sformułować 3 zadania dziennie - taka jest norma). Chcę mieć czas na analizy i opracowania, z których dowiem się, co muszę poprawić w swojej pracy. Chcę mieć czas na zajęcia pozalekcyjne z uczniami. Podwójne wisywanie ocen uważam za marnowanie mojego czasu na pracę, do jakiej - jak chcecie - możecie wynająć odrębnych pracowników. Ale w budżecie nie ma na to pieniedzy, niestety. Temat: Prosze o poradę Prosze o poradę Jestem mamą 7 letniej dziewczynki, I klasistki. Pokrótce, mała jest z końca grudnia i ten fakt oraz pewne niepokojące objawy obeserwowane przeze mnie i panie przdszkolanki spowodowały, że miała przed pójściem do szkoły badanie dot. dojrzałości szkolnej. Z opinii psychologa wynika, że córka ma wyższe niż przeciętne zdolności intelektualne, bogate słownictwo itp. oraz wysoką wrażliwość emocjionalną i bardzo wolne tempo pracy wobec czego wymaga indywidualnego podejścia. Niestety córka kiepsko radzi sobie w szkole, tzn głównie chodzi o zachowanie. Jestem już tak załamana, ze myślałam nawet o powtarzaniu przez nią I klasy. Piasłam o moim problemie na "starszym dziecku" i tam któraś z mam podsunęła mi hasło terapii SI, stąd trafiłam na to forum. Poczytałam sobie i teraz stoję przed dylematem, bo chyba mój tok myślenia nie był właściwy. Córka właściwie z nauką sobie radzi (choć wybitna na pewno nie jest) natomiast nie radzi sobie z zachowaniem. Potrafi przsiedzić wszystkie zajęcia i nic nie napisać w książce, ma problemy z koncentracją, rozprasza ją każdy szelest. Ma deficyty kontroli zachowań: wchodzi w czasie lekcji pod ławki, kładzie się na podłodze, zakłóca zajęcia i przeszkaqdza innym dzieciom, nie docierają do niej polecenia nauczycielki. Bardzo powoli wykonuje codzienne czynności, szybko się męczy, ziewa, przeciąga, kładzie głowę na biurku np. odrabianie lekcji trwa godzinami. Jako niemowlę córka strasznie płakała, praktycznie całe dnie to był płacz z przerwami na jedzenie i bardzo krótkimi drzemkami. Zawsze była i jest dzieckiem, które nie słucha. Problemem było i jest każde wyjście skądś czy to z przedszkola, świetlicy. Zdarzają się również epizody agrsji wstosunku do innych dzieci, choć z rozmowy z córką wynika, że zawsze poprzedzone są zaczepkami tego drugiego dziecka. W sumie byłam z córką w poradniach PP cztery razy, właściwie jedna psycholog zdawało sie potraktowała nas poważnie, poleciła kontakt z psychiatrą dziecięcym ponoć najlepszym w naszym mieście. Od niej dostałam skierowania do okulisty (badanie dna oka) - okulista stweirdził, że wzystko jest OK; na badanie słuchu - wyszło, że mała ma niewielki ubytek słuchu na 1 ucho ale mieści się w normie; oraz do neurologa - stweirdziła obniżone napięcie mięsniowe. I to wszystko. Nie wiem co dalej powinnam robić. W przyszłym tygodniu idę na rozmowe do pedagog szkolnej córki, być może będzi miała jeszcze jedno badanie w poradni PP. Czy na podstawie opisanych przeze niepokojących zachowań można podejrzewać u niej cechy autyzmu? lub ZA? Czy powinnam coś zasugerować w poradni? Mamy też umówioną wizytę u neurologa, poradźcie mi na co powinam zwrócić uwagę lekarki, żeby potraktowała nasz problem poważnie? POzdrawiam, willena Temat: Powązki Mamy tych braci - tych zmarłych zaledwie, Już przerzucanych po kartach historii, Jak się przerzuca kamienie na sitach, Winę na innych; na jarmarkach - żywiec. Mamy tych braci - tych zmarłych zaledwie, A już dźwiganych do wtórej roboty. Najpierw się muszą wyłamywać z szuflad, Z matczynych biurek ze złoconym zamkiem, Z owych izdebek czułości i trądu, Gdzie leżą bladzi, zadławieni pudrem, W podwiędłych skrzydłach kołnierzyków Jula, W maskach niemowląt lub swojonych ptaków Tam oni - chudzi, wiecznie anemiczni – Błądzą po kątach, wikłają się w lustrach Zdjęć amatorskich; przerzucają lasy Cenzurek szkolnych, dentystycznych recept. Umarli krzyczą w matczynych szufladach Śmiesznym głosikiem z okresu mutacji. Potem wędrują przez piekło legendy, Wywoływani z płonących kieliszków; Powstają z lękiem, kiedy się odmyka Nie grób nad nimi, lecz wieko bufetu. Pijaństwa zmarłych - kto zna te biesiady Po ciemnych latach śmiertelnego postu? Mamy tych braci - tych nietrzeźwych zmarłych, Z wybiciem pierwszej porzuconych w barach, Wiszących w szafie przy kelnerskim kitlu, Jedynych żywych wśród butelek trupów. Na biedne głowy w nagniotkach od nimbów Sypią się kwiaty z poplamionych tapet. I takich właśnie: chłopców elegijnych, Którzy spod skrzydeł matczynych uciekli Wprost do szynkwasu; chłopców nierozważnych Biorą na spytki przy szkolnym pulpicie Panowie w czerni - posiadacze palców Wygiętych w narząd do ślinienia kartek. I takich właśnie - zmęczonych nieżyciem, Bardziej od żywych służbą spracowanych – O małomówność winią złotouści, O brak pokory - ujeżdżacze lektyk. I - nawet bywa - co na mord pomarli, Sądzą tych zmarłych za istnienie mordu. A oni - żyjąc - żyli w kołnierzykach I w wierszach Jula, i mieli te grdyki Ledwie chłopięce, i za długie rzęsy, I matki słodkie, pachnące bawełną. I żyjąc - żyli lemoniadą, krostką, "Listkiem do szyby - w ciemność - przyklejonym". Śmierć ich dopadła wprost z okola lampy, Gdzie został Norwid; z tarczy słonecznika; Z odbicia w wodzie; z utyskiwań matki; Z pierwszego grzechu - siostrzeńca rozpaczy; Że, miast różańcem, związano im dłonie Lufą dymiącą - jedyna ich wina. Mamy tych braci - tych zmarłych zaledwie, Nie w grób wchodzących, lecz w ciężki wiek męski, W surowość zrządzeń, które zmarłym każą Obrastać w zmarszczki, sędziwieć na skroniach. Mamy tych braci - wstydliwych i skrytych, Którzy najchętniej przesiadują w domu. Zbigniewowi Krysce, podporucznikowi AK, Rozstrzelanemu w Warszawie wiosną 19I3 r. Stanislaw Grochowiak Temat: ......Ja..... Lekcja bandytów Kurator polecił zawieszenie całej klasy, której uczniowie znęcali się nad nauczycielem. Sprawą zainteresuje się prokuratura. Kujawsko-pomorski kurator oświaty polecił wczoraj zawieszenie całej klasy technikum budowlanego w Toruniu, gdzie - jeszcze przed wakacjami - część uczniów podczas lekcji znęcała się nad anglistą, a jeden z nich nagrał zajście na wideo. Sprawę ujawniła w czwartek telewizja TVN. Do zdarzenia doszło 19 czerwca, na dwóch następujących po sobie lekcjach języka angielskiego. Nauczyciel starał się prowadzić zajęcia, odpytywał niektórych uczniów, chcących poprawić sobie oceny na koniec roku szkolnego. Prowadzenie lekcji utrudniali mu jednak uczniowie, którzy nachalnie go zaczepiali i wyśmiewali. Nie szczędzili obelg, szturchańców, wulgarnych słów i gestów. M.in. wywrócono mu biurko do góry nogami, założono kosz na śmieci na głowę, wytarto twarz gąbką do tablicy, markowano kopnięcia w twarz, przystawiano do uszu dzwoniące telefony komórkowe. Reakcja nauczyciela ograniczała się jedynie do zasłaniania się, uników i westchnień. Obecnie anglista przyznał dziennikarzom, że o incydencie wspomniał dyrektorce szkoły tylko "tak ogólnie", gdyż bał się uznania go za nienadającego się na nauczyciela i zwolnienia z pracy. Wraz z nowym rokiem przeniósł się do innej szkoły. - W toruńskiej szkole, gdzie doszło do znęcania się uczniów nad nauczycielem, najprawdopodobniej zaburzone są relacje między młodzieżą, nauczycielami, dyrekcją i rodzicami - oceniła dyrektor Anna Zawisza z Ministerstwa Edukacji. Jej zdaniem, problem dotyczy uczniów, ale także nauczycieli. - Nie każdy może i nie każdy powinien być nauczycielem. Do tego trzeba mieć troszkę talentu - powiedziała. Dodała, że ministerstwo podejmie kroki, aby zmienić zasady kształcenia przyszłych nauczycieli. Kurator oświaty Wiesława Wyszyńska poleciła dyrekcji szkoły zawieszenie wszystkich uczniów toruńskiej klasy do czasu ustalenia winnych zajścia. Nakazała też rzecznikowi dyscyplinarnemu kuratorium wszczęcie postępowania wobec dyrekcji szkoły. Kuratorium przeprowadzi również kontrolę nadzoru pedagogicznego w szkole. Do dyrektorów wszystkich szkół w województwie zostanie skierowane pismo na temat przestrzegania prawa, statutów i regulaminów. W szkołach zostaną zwołane specjalne rady pedagogiczne, podczas których mają być omówione wydarzenia w toruńskiej szkole i wyciągnięte z tego wnioski. W programach doskonalenia zawodowego nauczycieli w województwie ma zostać zwrócona szczególna uwaga na umiejętności pracy wychowawcy w zakresie komunikacji z uczniami. Ponadto kurator wystosuje zawiadomienie o zdarzeniu do prokuratury. Wojewoda Romuald Kosieniak zdecydował o uruchomieniu specjalnej infolinii. Uczniowie, rodzice i nauczyciele będą mogli dzwonić pod numer 987 i informować o wszystkich przypadkach łamania prawa w szkole, np. aktach agresji, rozprowadzania narkotyków itp. Wojewoda postanowił też przyspieszyć zaplanowane na 15 września wprowadzenie tzw. patroli szkolnych, które będą miały na uwadze przestrzeganie prawa w placówkach oświatowych i ich otoczeniu. W większych miastach patrole będą składały się z policjanta i strażnika miejskiego, a w miasteczkach i wsiach - policjantów. (PAP) Dałak jesce i to, bo włosy stajom dymba na głowie i tyz daje to myślenio, ino jo sie pytom , cy syćkim??? Temat: Mam trudne dziecko! Bambino, Twoje dziecko ma 8 lat i już problemy w szkole. Będzie, niestety, gorzej. Nie chcę Cie straszyć, ale piszę, abys mogła się przygotować na ciąg dalszy, zebrać siły. Piszę to z własnego doświadczenia (mam dwóch synów, 16 i 13 lat z ADHD). Przeszłam to co Ty i jeszcze więcej, a końca nie widać.Ale też myślę, że mogę Ci coś podpowiedzieć i poradzić. Nie wiem, gdzie mieszkasz, i jakie masz możliwości finansowe, ale jeśli to tylko możliwe, umieść dziecko w małej szkole, w klasie liczącej jak najmniej uczniów. Spraw, aby siedziało w ławce z najspokojniejszą koleżanką lub kolegą. I żeby to była pierwsza ławka, tuż przed nosem nauczycielki. Zbierz telefony całej klasy - będziesz mogła zadzwonić do koleżanek, kiedy Twoje dziecko "zapomni" co zadane. Uporządkuj miejsce odrabiania lekcji. Żeby na biurku było jak najmniej rzeczy, które mogą rozproszyć uwagę. Odrabiaj lekcje z dzieckiem, ale nie pracuj za nie, tylko pilnuj żeby było skupione na zadaniu, pomagaj, tłumacz, w odpowiednich momentach rób przerwy, itp. Ja przez kilka lat w czasie odreabiania lekcji siedziałam w pokoju syna w tym właśnie celu. Zdarzało się, że przerabiałam z nim z podręcznika całą lekcję, bo on nic nie zapamiętał. Zastanów się, jaką drogą szkolna wiedza najlepiej do Twojego dziecka trafia. Jeśli jest wzrokowcem - rysuj obrazki i wykresy, szukaj zdjęć, reprodukcji. Jeśli jest słuchowcem - czytaj na głos i dużo rozmawiaj. Mój młodszy syn jest "kinetykiem" - zapamiętuje to co fizycznie zrobił swoimi rękami. Więc do matematyki używamy klocków i własnoręcznie robionych modeli figur i brył. Zdarzenia historyczne odgrywamy przy pomocy figurek ustawianych na mapie. Próbuj, na pewno znajdziesz kilka sposobów najlepszych dla Twojego dziecka, również na matematykę!. Pielęgnuj i rozwija talent. Warto!!! Spróbuj mimo wszystko utrzymywać miłe, a co najmniej poprawne kontakty z innymi rodzicami. Wiem, że to trudne, bo jesteśmy postrzegane jako "matki tych okropnych rozpuszczonych bachorów, które świata poza swoim dzieckiem nie widzą i tylko je psują". Ja miałam (i mam) z tym problemy, wręcz bałam się odezwać na zebraniu rodziców, czy na towarzyskich spotkaniach, gdzie moje koleżanki chwalą się sukcesami swoich dzieci. Ty też piszesz o niemiłych reakcjach innych matek... Zwróć uwagę na pozycję Twojego dziecka w klasie, wśród innych dzieci. Tak jak napisała Kathy dzieci potrafią być okrutne, wyśmiewać się, robić głupie psikusy, prowokować wybuchy i agresję (bo Jasia tak łatwo wnerwić i można się wtedy z niego pośmiać). Jeśli zauważysz, że jest niedobrze - rozmawiaj z wychowawcą, psychologiem/pedagogiem szkolnym, dyrektorem. Jeśli dobrze trafisz, czytaj: na mądrego nauczyciela, to on/ona może zadziałać wychowawczo na klasę. Coś takiego udało się w klasie, do której chodził mój starszy syn. W klasie młodszego, niestety, nie. Piszę to, aby zwrócić uwagę na samoocenę Twojego dziecka. Dziecko nielubiane przez kolegów, nielubiane przez nauczycieli, dostające złe stopnie, jest w coraz gorszej sytuacji i raczej sobie z tym samo nie poradzi. Kiedy z naszym synem trafiliśmy wreszcie do dobrego psychologa-psychiatry, który zdiagnozował ADHD, zastanawialiśmy się, czy zgodzić się na to co proponował, czyli na leki poprawiające koncentrację. W Polsce podaje się w takich przypadkach leki przeciwdepresyjne. Rozważaliśmy różne za i przeciw, i właśnie ta antydepresyjność w końcu przeważyła. Syn dostaje leki i od pewnego czasu obserwujemy poprawę zarówno w funkcjonowaniu w szkole, na podwórku, jak i w samoocenie właśnie. Uważamy, że to bardzo ważne. O tym, jak rozmawiać z nauczycielami przeczytaj w wypowiedzi Agry w wątku "Nadpobudliwość psychoruchowa". Nie daj się zdominować. Pozdrawiam Cię Bambino, i wszystkie mamy "trudnych dzieci" też. Temat: Protest przeciwko dyskryminacji dzieci z ADHD www.glos.pl/felietony.php?action=pokaz&art=art1 ZWOLNIENI Z ZACHOWANIA Przy odrobinie inwencji i szczypcie wiedzy medycznej można zwolnić ucznia z wielu niepotrzebnych i obciążających obowiązków. "Troskliwi" rodzice potrafią na przykład załatwić swoim pociechom taryfę ulgową z ... zachowania. Niemożliwe? Tylko z pozoru! Po wywołanej egzaminami zewnętrznymi lawinie orzeczeń o dysleksji i dysgrafii, gdy dzieciaki wręcz grupowo zostawały zwalniane z przykrego obowiązku uczenia się, kiedy należy pisać "rz", a kiedy "ż", po "masówce" zwolnień z wychowania fizycznego, w szkołach pojawiła się nowa zaświadczeniowa fala. Związana z nadmiarem energii, która nie znalazła ujścia w kopaniu piłki na WF-ie? Idzie bowiem o zachowanie i to nie tylko na przerwach, ale także po lekcjach. Nie jest, niestety, tajemnicą, że jedna z form zagospodarowania uczniowskiego wolnego czasu jest... wyżywanie się na słabszych kolegach. To w wersji "light", bo ci, co wyczynowo trenują znęcanie się nad innymi, ponoć potrafią, w ramach zapożyczonej z wojska fali, na przykład podtapiać "koty" w sedesie czy kazać im mierzyć zapałką korytarz. Jedynym batem, jakim do tej pory dysponowała szkoła w walce z "usportowionymi inaczej" młodzianami, była ocena z zachowania. O jej skuteczności i randze można by dyskutować długo, ale faktem jest im bliżej najstarszych klas, tym bardziej ją doceniano. Bo jakie gimnazjum czy liceum weźmie sobie na kark chuligana z nieodpowiednim zachowaniem? Na pewno nie to najbardziej oblegane. Ale i na to znalazł się sposób. Wystarczy magiczne zaświadczonko i już można przestać się przejmować obniżoną notą z zachowania. Kluczem okazała się nadpobudliwość psychoruchowa, czyli ADHD. Na chorobę tę cierpieli tak genialni i sławni ludzie, jak m.in. Albert Einstein, Leonardo da Vinci, Thomas Edison, John F. Kennedy i Walt Disney. W Polsce zespół nadpobudliwości psychoruchowej występuje u 5 proc. dzieci, w tym u 1,5 proc. objawy choroby są skrajnie nasilone. W USA około 1 proc. osób poniżej 18 roku życia przejawia objawy ADHD, leczonych zaś z tego powodu jest około 2-3%. Według danych ogólnoświatowych jedynie 2 proc. ogólnej liczby dzieci nadpobudliwych trafia pod opiekę specjalistycznego lecznictwa. Jak to wygląda w Polsce, nie wiadomo, bo nikt nie prowadzi takich statystyk. Od jakiegoś jednak czasu w wielkich miastach liczba uczniów z orzeczeniami o ADHD rośnie w iście rekordowym tempie. W Lublinie do poradni trafia coraz liczniejsza grupa rodziców z prośbą o zdiagnozowanie dziecka. Jedna z nich tylko w ubiegłym roku wydała kilkadziesiąt opinii o ADHD. A na biurko dyrektora łódzkiego gimnazjum prawie co tydzień trafia po kilka orzeczeń. W większości niewiele mają one wspólnego z rzeczywistą chorobą, a są raczej sposobem na usprawiedliwienie karygodnych zachowań młodzieży. Bo wystarczy mieć podkładkę, żeby dzięki temu uczniom nie wystawiać ocen ze sprawowania. I co z tego, że nauczyciele doskonale wiedzą, kto kręci? Przecież nie mają prawa podważać wiarygodności lekarskich zaświadczeń. A cierpią ci, którzy naprawdę są chorzy. Bo kiedy skala zaświadczeniomanii przerosła już wszelkie granice, każde orzeczenie, nawet to jak najbardziej uzasadnione, jest odbierane w środowisku szkolnym jak kombinatorstwo. Tym atrakcyjniejsze, że zarówno uczeń cierpiący na ADHD, jak i pospolity chuligan tłukący na szkolnym korytarzu kolegę, są traktowani tak samo. To mało wychowawcze, nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie, po ludzku nieuczciwe! A może by tak wprowadzić system weryfikacji orzeczeń, co do których szkoła ma wątpliwości? Albo zobowiązać rodziców do informowania nauczycieli o postępach leczenia. Zrobić cokolwiek, żeby ukrócić cwaniactwo, a zarazem nie skrzywdzić tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy i specjalnego potraktowania. I to jak najszybciej, zanim ktoś wpadnie na pomysł, jak załatwić swojemu dziecku zwolnienie... z myślenia. ANNA WOJCIECHOWSKA Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 148 rezultatów • 1, 2, 3 |