Biuro notarialne Warszawa

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro notarialne Warszawa




Temat: W "objęciach deweloperów" - pora się opamiętać
DO <KETTER'A>. Ciskasz pioruny! zamiast dokładnie przeczytać mój tekst.
Arogancja? zadufanie w swojej (prawniczej) misji w społeczeństwie. Napisałeś do
mnie: /.../"Bzdury piszesz o notariuszach. Weź sobie do ręki najpierw
rozporządzenie a potem zabieraj głos."/.../ - a ja Ci radzę: jako prawnik
przeczytaj najpierw dokładnie, a potem zabieraj głos!!!
1. Nigdzie NIE NAPISAŁEM, że taksa notarialna NETTO jest równoznaczna z pensją
notariusza, lub jego wynagrodzeniem. Żeby było jasne, taksa ta
jest "księgowana" na rachunek kancelarii notarialnej; w co się ta
taksa "przemienia" (utrzymanie biura, podatki, wynagrodzenie pracownikow itd.
itp.)jest inna kwestią.
2. /.../" Dwa niezbędne wypisy są dwa: do sądu wieczystoksięgowego oraz
ewidencji gruntów, reszta według uznania (za odpis do urzędu skarbowego nie
powinno się płacić - stanowisko krajowej rady notarialnej"/.../. Sprawdze to
przy okazji, ale z tego co pamiętam z wypowiedzi notariusza: mam obowiązek
zapłacić za pięć wypisów.
3./.../" Tylko nie zapominaj, że zarobi to nie w jeden dzień, ale pewnie przez
ok. 2-3 miesiące. To co zarobi musi pójść również na pensje dla pracowników i
utrzymanie całej kancelarii (wynajem, media itp.)"/.../. Cóż, w mojej
oficjalnej rozmowie z odbytej w jednej z kancelarii notarialnych w Warszawie, z
jednym z jej "niepodrzędnych" pracowników, usłyszałem: " ale przeciez notariusz
może zarobić pieniądze tylko poprzez wystawianie akty notarialne, a przecież
notariusz zajmuje się tą inwestycją od 4 lat". Zapytałem: czy mam to rozumieć,
że mieliście jakieś porozumienie z deweloperem, ze "swój" zarobek za te cztery
lata pracy, notariusz "odbierze" sobie od nabywców lokali?. Odpowiedzi już nie
było. Przy innej okazji, przedstawiciel dewelopera stwierdził: "to co pobiera
teraz notariusz, to jest za 8 lat jego pracy nad ta inwestycją" . KOMENTOWAŁ
NIE BĘDĘ!
4. /.../"Akty nie są robione taśmowo (przynajmniej w dobrych kancelariach) i za
każdym razem trzeba sprawdzić księgę wieczystą (bo jeżeli będzie wniosek w
dziale III lub IV to może być wtopa). Głupi błąd może kosztować bardzo drogo,
bo nie zapominaj o najważniejszym - notariusz za każdy swój błąd odpowiada
całym swoim majątkiem "/.../.
Akty są robione PRAKTYCZNIE "taśmowo" i 90 - 95 % ich treści, dla tej samej
inwestycji "deweloperskiej" jest identyczna!
5. /.../"Już nie będę mówił o tym, że jego nauka trwa ok. 9 lat, bo to
trywialne" /../. No to już wreszcie jest rzeczywiście "argument". Chciałoby sie
zapytać" a czy wiesz Szanowny Panie ile lat kształci się np: lekarz z tzw.II
stopniem specjalizacji, a ile lat kaształci sie profesor wyższj uczelni itd.
itp., dla wszystkich z należytym szacunkiem, i czy wiesz ile ci ludzie
zarabiają, jeśli już o zarobkach jest mowa, bo narazie była mowa o tzw. taksie
notarialnej NETTO.
6. /.../ "Ja rozumiem, oburzenie wszystkich, żektoś może zarabiać TAAAAAKIE
pieniądze. Ano może i wydaje mi się, że należy równać w górę a nie w dół.
Notariusz bierze pieniądze, bo kształtuje nowe prawo, jest osobą zaufania
publicznego i dlatego należą mu się specjalne przywileje.
Zastanówcie się chwilę, kto by się chciał uczyć przez 9 lat, by później
zarabiać grosze i odpowiadać potem całym posiadanym majątkiem? Kto z was miałby
pewność, że ten facet co bierze 200 złotych nie będzie chciał zarobić więcej,
robiąc szwindle z developerem.
W tej chwili, właśnie ze względu na dobre zarobki i dobre perspektywy nikt
takiej głupoty nie zrobi"/.../. MOIM ZDANIEM, TEN TEKST MÓWI SAM ZA SIEBIE!
7. /.../"Pss Może wielu z was nie pamięta, ale ja tak - Państwowe Biura
Notarialne. Było tanio, niemiło i na "odpitol", a najzabawniejsze było to, że
czasami na spisanie aktu notarialnego czekało się z pół roku... Sorry, ale ja
wole obecną sytuację" /.../.
Teraz TEŻ się czeka i bywa - jak to określił Szanowny <Katter> - "na odpitol",
chociaż czasem podają kawę, cukierki czekoladowe, można wąchć piękne kwiaty
itd.itp. Faktycznie jest "na bogato".






Temat: Pelnomocnictwo ds materialnych i procesowe
Ponieważ temat dotyczy pytania zamieszczonego w innym forum pozwolę sobie
najpierw zacytować je w całości w oryginalnym brzmieniu:

„Moja matka ma pelnomocnictwo notarialne ode mnie i meza na zakup nieruchomosci
w Polsce. Przy pomocy tego pelnomocnictwa zostala podpisana przedwstepna umowa
notarialna i teraz mialo dojsc do podpisania ostatecznej umowy kupna.

Jednak zadzwonil do nas przedstawiciel dewelopera informujac nas, ze jest
problem z takimi pelnomocnictwami i umowy ostateczne podpisane przez inne
osoby w takiej sytuacji zostaly odrzucone przez sad ksiag wieczystych poniewaz
pelnomocnik nie byl spokrewniony z upowaznionym (np z zieciem). Sad w
Warszawie - Mokotow.

Pierwsze slysze, zeby pelnomocnik musial byc krewnym (a co jak nie ma
krewnych?). Na razie czekamy z podpisaniem aktow do czasu, gdy prawnicy
devwelopera wyjasnia te sytuacje. Moze zle szukam, ale nie znalazlam zadnej
podstawy prawnej, ani wykluczenia mozliwosci upowaznienia osob nie
spokrewnionych.

Czy ktos spotkal sie z taka sytuacja?”

Stanowisko Izby Notarialnej

Akt notarialny ustanowienia odrębnej własności lokalu i jego sprzedaży,
podpisywany z deweloperem zawiera obligatoryjnie, w myśl art. 92 §4 ustawy Prawo
o notariacie wniosek do wydziału ksiąg wieczystych sądu rejonowego właściwego ze
względu na położenie nieruchomości. Wniosek ten inicjuje postępowanie sądowe. W
trakcie postępowania sędziowie i referendarze orzekają na podstawie ustaw i
własnego doświadczenia. Osoby orzekające w wydziałach ksiąg wieczystych orzekają
przede wszystkim w oparciu o przepisy Kpc, ustawy o księgach wieczystych i
hipotece oraz rozporządzeń Ministra Sprawiedliwości w sprawie prowadzenia ksiąg
wieczystych i zbiorów dokumentów oraz w sprawie zakładania i prowadzenia ksiąg
wieczystych w systemie informatycznym.
Jeżeli wniosek zastał przez Wydział Ksiąg Wieczystych Sądu Rejonowego dla
Warszawy - Mokotowa oddalony z powodu braku odpowiedniego pokrewieństwa pomiędzy
pełnomocnikiem a mocodawcą, to mogło to się odbyć wyłącznie w oparciu o przepis
art. 87 §1 Kpc, który stanowi, że działać przed sądem jako pełnomocnicy (poza
pełnomocnikami profesjonalnymi) mogą również rodzice, małżonek, rodzeństwo,
zstępni oraz osoby pozostające w stosunku przysposobienia.
Należy w tym miejscu zauważyć, że żaden przepis ustawy nie wymaga od
pełnomocnika działającego przy podpisywaniu aktu notarialnego żadnych
szczególnych przymiotów.
To, czy pełnomocnik działający przy akcie notarialny, nie spełniający wymogów z
art. 87 §1 Kpc, może w treści aktu notarialnego złożyć wniosek o dokonanie
wpisów w księdze wieczystej było wielokrotnie przedmiotem dyskusji w środowisku
notarialnym. Ponieważ sytuacji tej nie reguluje żaden przepis szczególny,
notariusze działają w oparciu o wypracowaną przez lata praktykę. Praktyka, która
zrodziła się już w czasach państwowych biur notarialnych i funkcjonuje z
powodzeniem po dzień dzisiejszy, dopuszcza zamieszczenie w akcie notarialnym
wniosku o wpis w księdze wieczystej złożonego przez pełnomocnika nie
spełniającego wymogów z art. 87 §1 Kpc. Nigdy dotąd nie słyszałem (a pracuje w
tym zawodzie ponad 10 lat) aby takie działanie zostało zakwestionowane przez
którykolwiek sąd wieczystoksięgowy.
Jednakże przytoczę jeszcze raz: sędziowie i referendarze orzekają na podstawie
ustaw i własnego doświadczenia. Przyczyn orzeczenia oddalającego przedmiotowy
wniosek nie dopatrywałbym się w przepisie ustawy. Nie sądzę również, aby takie
sporadyczne orzeczenie miało wpłynąć na praktykę ukształtowaną latami i
respektowaną przez notariuszy i sądy.






Temat: [IVRzecza?]Spadku nie było, podatek trzeba płacić
[IVRzecza?]Spadku nie było, podatek trzeba płacić
www.rp.pl/gazeta/wydanie_020301/prawo/prawo_a_7.html

Spadku nie było, podatek trzeba płacić

Kamienica, którą odziedziczył Jan F., okazała się własnością gminy. Mimo to
musi zapłacić 90 tys. zł podatku spadkowego. Nawet Naczelny Sąd Administracyjny
nie mógł nic na to poradzić. Winne są przepisy, które uniemożliwiły
unieważnienie decyzji podatkowych.

Jan F. właściwie sam napytał sobie biedy. Gdy został testamentowym spadkobiercą
zmarłej w 1993 r. Mieczysławy R., przekonany, że w skład masy spadkowej wchodzi
kamienica przy ul. Bełskiej 12 w Warszawie, zgłosił ją do Urzędu Skarbowego
Warszawa Mokotów. Nie było to zresztą przekonanie bezpodstawne. W zaświadczeniu
z 1979 r., wydanym jeszcze na wniosek Mieczysławy R., Państwowe Biuro
Notarialne, stwierdzało, że do skarbu państwa należy tylko grunt pod budynkiem
przy ul. Bełskiej 12, ale nie dom.

Jednopiętrowy budynek o pow. 245 mkw. biegły wycenił na 128 tys. zł, US
określił w 1995 r. wymiar podatku na 31.140 zł. Decyzja stała się ostateczna i
prawomocna, a Jan F. zwrócił się o rozłożenie należności na raty. Tymczasem w
ogóle nie powinien nic płacić, ponieważ nic nie dostał w spadku, co najwyżej
roszczenia do unieważnienia decyzji komunalizacyjnych. Kamienica nie była
bowiem własnością Mieczysławy R., która utraciła ją na podstawie dekretu z 1945
r. o gruntach warszawskich, lecz gminy. Spadkodawczyni starała się wprawdzie o
jej odzyskanie, lecz nie dostała pozytywnej decyzji. W listopadzie 1993 r.
wojewoda warszawski stwierdził, że 27 maja 1990 r. własność nieruchomości
nabyła z mocy prawa dzielnica-gmina Warszawa Mokotów.

Gdy więc wnioski Jana F., początkowo o ratalną spłatę należności, potem o ich
umorzenie, wędrowały do kolejnych urzędów, trudno sobie wyobrazić, aby
przynajmniej w gminie Centrum, w której skład weszła dzielnica Mokotów, nie
wiedziano, do kogo naprawdę należy nieruchomość. Mimo to skrupulatnie je
rozpatrywano: pozytywnie, gdy chodziło o rozłożenie należności na raty,
odmownie w sprawie ich umorzenia. I również te decyzje stały się ostateczne i
prawomocne.

Na początku listopada 1999 r. okazało się, że Jan F. musi jeszcze zapłacić
29.215 zł podatku oraz 59.371 zł odsetek, w sumie 88.586 zł. Adwokatka, do
której wówczas się zwrócił, złożyła w US Warszawa Mokotów kolejny wniosek o
umorzenie podatku. "Ponieważ okazało się, że właścicielem nieruchomości jest od
27 maja 1990 r. dzielnica Mokotów gminy Warszawa Centrum, oczywiste jest, że 23
marca 1993 r. (dzień śmierci Mieczysławy R.) nie wchodziła w skład masy
spadkowej. Postępowania podatkowe były więc bezpodstawne" - napisała. US, a
potem Izba Skarbowa odmówiły, gdyż sprawa została już ostatecznie i prawomocnie
rozstrzygnięta w październiku 1999 r. odmową umorzenia podatku ze względu na
negatywną opinię prezydenta Warszawy, wiążącą organ podatkowy.

Skargę Jana F. na decyzję IS z czerwca 2000 r. NSA oddalił. Sędzia Grzegorz
Borkowski wyjaśnił, że sąd nie mógł postąpić inaczej. Nie można podważać
ostatecznych decyzji o wymiarze podatku w postępowaniu dotyczącym umorzenia
zaległości. W ordynacji podatkowej obowiązuje zasada trwałości ostatecznych
decyzji, które mogą być wzruszone tylko wskutek stwierdzenia ich nieważności
bądź wznowienia postępowania. Jeżeli wymierzono podatek, błędnie przyjmując, że
w skład masy spadkowej wchodzi kamienica, to kiedy okazało się, że stan
faktyczny był inny, jedynym sposobem było złożenie wniosku o wznowienie
postępowania, z zachowaniem terminu. Na wniesienie wniosku o wszczęcie
postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności, uchylenia lub zmiany decyzji
ostatecznej ordynacja podatkowa daje rok. Na wznowienie postępowania w sprawie
zakończonej decyzją ostateczną - pięć lat. W tej sprawie wszystkie przewidziane
terminy już upłynęły.

Jan F. musi więc płacić. Zobowiązują go do tego decyzje, które choć sprzeczne z
elementarnym poczuciem sprawiedliwości i ze zdrowym rozsądkiem, wydano w
całkowitej zgodzie z przepisami.

Jan F., mechanik w MZK, mający na utrzymaniu pięcioro dzieci, a cała rodzina
ledwie wiąże koniec z końcem, mówi, że spłacenie tak ogromnej kwoty przekracza
wszelkie możliwości. Jego adwokat poinformował w trakcie procesu przed NSA, że
toczy się postępowanie o reprywatyzację tej nieruchomości.

Danuta Frey




Temat: kensio !!! opracowalbys wniosek o upadlosc ...
kensio nie wymyslil - trzeba im jakos pomoc ....
………..................................................................
............................................................ jest
firmą developerską, która powstała na bazie (takie kwiatki) firm
specjalizujących się w wycenie przedsięwzięć budowlanych,
inwestorskich i developerskich. Jesteśmy grupą specjalistów,
połączonych firm spoza branży konsultingu nieruchomości,
posiadających długoletnie i niemiłe doświadczenia i ugruntowaną
pozycję na rynku sznurówek.

Powstała firma finansowanie inwestycji opiera głównie na
instytucjach bankowych i funduszach zagranicznych, ale także na
rodzimych pralniach pieniędzy.

NASI KLIENCI dzięki połączeniu zyskują silnego, profesjonalnego i
solidnego partnera pokerowego zdolnego zapewnić pełną obsługę w
zakresie szeroko pojętego rynku wirtualnych nieruchomości na terenie
całego kraju.

Działalność developerska Spółki oparta jest głównie na realizacji
przedsięwzięć małych pomieszczeń, kameralnych budów do 500 lokali
mieszkalnych i użytkowych, widząc dla siebie szansę w tej niszy i
jaskini, uciekając od monumentalnych przedsięwzięć rynkowych
realizowanych przez duże firmy często kosztem jakości. Budowy są
realizowane szybko i byle jak, proces inwestycyjny od momentu zakupu
działki i otrzymania prawomocnego pozwolenia na budowę trwa około
120 m-cy.

Otoczenie firmy stanowią solidne spółki budowlane, występujące w
telenoweli roli Generalnego Wykonawcy, kancelarie prawne, biura
notarialne, agencje nieruchomości oraz biura architektoniczne i
przedsiębiorstwa pogrzebowe. Wszystkie usługi doradztwa realizujemy
za pośrednictwem firm zewnętrznych popularnie
nazywanych "outsourcingowymi", zwracając szczególną uwagę na
minimalizację kosztów własnych w firmie, celem zapewnienia jak
najlepszej i najdoskonalszej obsługi naszych Klientów, my sami
prostu na niczym się nie znamy.

Możemy poszczycić się licznym gronem oszukanych Klientów, którzy
docenili starania firmy o atrakcyjne lokalizacje biura sprzedaży i
ciekawą formę architektoniczną w stylu stepowo-bunkrowym oraz
indywidualne podejście do Klienta i jego konta bankowego.

W dbałości o satysfakcję naszych Klientów - w najnowszych budynkach
standardem stały się drzwi powłamaniowe i popowodziowe do mieszkań
ze wspólnym kluczem, gipsowe parapety i klatki pokojowe, nowoczesne
posadzki z odzysku, możliwość wyboru armatury (nowa lub używana), a
generalnie - wszystkich materiałów wykończeniowych mieszkania czy
lokalu w wariancie słoma lub siano.

………………………………………………………………………………… przywiązuje dużo uwagi do
niewymuszonej estetyki i bezpieczeństwa otoczenia, a czasem nawet i
wnętrza, zapewnia więc mieszkańcom systemy nadzoru, ogrodzenie
pomieszczeń i place zabaw SM. Tym, co czyni nasze mieszkania
rzeczywiście wyjątkowymi, są ich perfekcyjne rozwiązania projektowe
i jakość wykonania planów. Potrafimy sprostać najbardziej wyszukanym
wymaganiom i życzeniom Klientów w prezentacjach internetowych.
Dzięki temu jesteśmy twórcami ich najgorszych wizji mieszkania
zamiast marzeń.

Firma …………………………………………………………………………… serdecznie zaprasza do oceny
walorów nowych realizacji w atrakcyjnych miejscach Warszawy i okolic.

W związku z powyższym firma…………………………………………………………….. składa wniosek
o upadłość.

Warszawa, data podpisy ……………………………………




Temat: Do BEBIAKa
Cześć Adamie, dziękujący z góry i z dołu (co mi się bardzo spodobało).
Przeczytałam wątek Mariki, oczywiście, że przeczytałam. Nie wiem, gdzie sądy
sobie tak interpretują przepisy jak to wynika z tamtego postu; ja opieram się
na przepisach, które tu dla mnie są dosyć jasne.
1. Za wpis swojego prawa (jeśli chcesz urządzić księgę wieczystą dla swojego
spółdzielczego lokalu) zapłacisz 1/5 część wpisu stosunkowego (podawałam
sposób liczenia tegoż wpisu). Liczysz oczywiście od wartości prawa. Nie
znajduję uzasadnienia dla pobierania przez sądy opłaty w par. 33 wiadomego
rozporządzenia w takim przypadku (ten mówi o 1/20 ale nie w takich przypadkach
jak Twój).
2. Wpis hipoteki. Adamie, cały czas mówiliśmy o wpisie hipoteki a nie kredytu
(nie ma czegoś takiego jak wpis kredytu), a wysokość hipoteki nie musi równać
się wysokości kredytu. Absolutnie nie. Cały czas miałam wrażenie, że ta kwota,
którą podajesz to wysokość hipoteki (bo ta wysokość dla opłat za wpis ma
znaczenie, a nie wysokość kredytu). W tej chwili banki najczęściej żądają
ustanowienia hipoteki kaucyjnej (bo taka je lepiej zabezpiecza). Ta przewyższa
kredyt czasem o 50%, czasem nawet więcej. To jest kwestia konkretnych
negocjacji pomiędzy konkretnym kredytobiorcą a konkretnym bankiem. Niestety, to
Ci podwyższa opłaty bo i kwota wyższa (ale za to podatek od kaucyjnej masz
raptem 19,-zł, a nie jak przy zwykłej 0,1%). Gdzieś komuś pisałam tu na forum o
różnicy pomiędzy hipoteką zwykłą a kaucyjną (znajdź taki wątek - był stosunkowo
niedawno). Rozporządzenie Min. Spr. z 1998 roku o ulgowych stawkach mówi
wyraźnie w par. 1 o 1/20 części wpisu stosunkwoego, dodając w swym par.3, że
dotyczy to również ustanowienia hipoteki na spółdzielczym prawie do lokalu. O
czym tutaj dyskutować - w/g mnie te przepisy są akurat jasno sformułowane a to
Rozporządzenie możesz znaleźć (o ile dobrze pamiętam) w Dz.U. nr 87 z 1998
roku.
W tej chwili wogóle już nie ma możliwości ustanowienia samej hipoteki zwykłej
dla zabezpieczenia spłaty kredytu (do niedawna taka możliwość była i hipoteka
równała się kwocie kredytu). W tej chwili, jeśli nawet wynegocjujesz z bankiem
hipotekę zwykłą to i tak dla zabezpieczenia spłaty odsetek i innych kosztów
banku musisz ustanowić kaucyjną (co oznacza ustanowienie dwóch hipotek: i
zwykłej i kaucyjnej). Spójrz do swojej umowy kredytowej, bo z niej powinno
wynikać jakiej hipoteki żąda od Ciebie Twój bank.
W Warszawie składasz wszelkie tego typu wnioski do Sądu Rejonowego dla Warszawy-
Mokotowa (dawniej; Państwowe Biuro Notarialne), Al. Solidarności 58. To taki
stary wolnostojący budynek po prawej stronie jak wyjeżdżasz z tunelu Trasy W-Z
jadąc w stronę Woli. Dla Pragi (o ile dobrze pamiętam) jest przydzielony
Wydział VI (ale głowy nie dam uciąć - musiałabym jutro sprawdzić).
Jak coś niejasno napisałam to sie upomnij - wyjaśnię. Jak o czymś zapomniałam -
to dopiszę. Jak znajdę nazwę wątku o tych różnicach przy hipotekach - to Ci
tutaj w tym wątku napiszę. Dobrze??? Pisz śmiało jeśli coś Ci leży na sercu
(już Ci to keidyś pisałam). Pozdrówka jak zwykle.



Temat: Koniec mitu o krzemowej dolinie w krzakach
Koniec mitu o krzemowej dolinie w krzakach
///// ///// ///// ///// ///// ///// /////

Chcieliście Platformy w Warszawie - to ją macie!

Pani Prezydent z PO, czule zwana bufetową, ukatrupiła projekt bezpłatnego dostępu do Internetu dla mieszkańców. Koszty to 30 mln złotych. Podobno nie ma na to pieniędzy.

Strata jest ogromna. Do sprawy nie da się wrócić, bo częstotliwości radiowe zostaną przyznane na inny, tym razem w pełni komercyjny projekt. Dla decydentów waga argumentów za poszerzaniem dostępu do sieci to pustosłowie. Oni mają Internet. Czyli jak za Urbana - rząd się wyżywi.

Dla porównania, koszt absurdalnej i zupełnie bezsensownej budowy stadionu na Łazienkowskiej, de facto prezent dla tvn, to 460 mln złotych. Na to pieniądze są.

Właściwie indolencja (nie chcę sugerować, że powody mogą być innej natury) Pani Hani nie powinny dziwić. HGW jeszcze jako prezes NBP dała się poznać jako osoba odpowiedzialna za fatalne decyzje dotyczącę skokowej dewaluacji złotego.

Wydaje się, że ta nieudolność nie dotyczy jednak interesów prywatnych Pani Prezydent. Warto za tygodnikiem Wprost, przypomnieć udział ww. osoby w "odzyskaniu" pewnej nieruchomości w centrum Warszawy.

Poniżej fragment artykułu:

"Wprost" ujawnia kulisy sprzedaży kamienicy, dzięki której rodzina prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz zarobiła kilka milionów złotych. Problem w tym, że prawowitym właścicielem budynku był zupełnie ktoś inny.

Chodzi o sprzedaż prywatnej spółce pożydowskiej kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie. Waltzowie i ich krewni odziedziczyli większość udziałów w tej nieruchomości po Romanie Kępskim, wuju męża pani prezydent stolicy. I odzyskali ją od stołecznej gminy w ekspresowym jak na tutejsze warunki tempie.

Sęk w tym, że Kępski nabył udziały w kamienicy, jak wynika z akt policji II RP i peerelowskiej milicji, od szajki oszustów, najprawdopodobniej tzw. szmalcowników. Oszuści bezprawnie przywłaszczyli ją sobie podczas wojny, gdy zginęli albo uciekli jej prawowici żydowscy właściciele. Mimo potwierdzających tę wersję dowodów, urzędnicy stołecznego ratusza już w III RP dali wiarę fałszywkom wystawionym pół wieku wcześniej przez sprytnych złodziei i w październiku 2006 r. przekazali nieruchomość m.in. Waltzom.
Kamienica stoi w bardzo atrakcyjnym punkcie miasta, w centrum, między ulicą Koszykową a placem Politechniki. Zdaniem agentów z biur nieruchomości, rynkowe ceny mieszkań w tej okolicy wynoszą dziś 11-14 tys. zł za 1 m2. Spółka z zagranicznym kapitałem Fenix Capital formalnie nabyła go w lutym 2007 r. od spadkobierców Kępskiego (w tym rodziny Waltzów) za - jak wynika z naszych informacji - mniej więcej 8 mln zł.

Andrzej Waltz, mąż prezydent stolicy, zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. - Ostateczna decyzja o zwrocie tej nieruchomości została podjęta w okresie, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński. Fizyczne przekazanie spadkobiercom kamienicy aktem notarialnym zostało dokonane w czasie, gdy komisarzem Warszawy był Kazimierz Marcinkiewicz. Zbycie tej kamienicy nastąpiło w wyniku wspólnego aktu notarialnego, podpisanego przez kilkunastu spadkobierców z kilku rodzin - zapewnia Andrzej Waltz.

No further comments...

///// ///// ///// ///// ///// ///// /////



Temat: Uwaga na matactwa RSM Praga !!!
ą RSM „PRAGA” informuje, że Spółdzielnia nie może przystępować do zawierania
aktów notarialnych przenoszenia własności lokali usytuowanych w nieruchomości
obejmującej budynki przy ul. H. Junkiewicz 2, 2a, 2b i Radzymińskiej 97, gdyż w
nieruchomości tej trwają procedury związane z podziałem polegającym na
oddzieleniu części zabudowanej od niezabudowanej.

Grunt pod w/w budynkami jest własnością m. st. Warszawy. W dniu
27.09.2000 r. aktem notarialnym Rep. A Nr 12993/2000 zostało ustanowione na
rzecz Spółdzielni prawo użytkowania wieczystego w/w nieruchomości .W dniu
21.09.2007 r. Zarząd podjął Uchwałę nr 73 określającą przedmiot odrębnej
własności lokali w tej nieruchomości, uwzględniając projektowany podział.

Zarząd RSM „Praga” zlecił firmie geodezyjnej wykonanie mapy z
projektem podziału przedmiotowej nieruchomości. Podział polega na oddzieleniu
części niezabudowanej od zabudowanej zgodnie z art. 41 ustawy o spółdzielniach
mieszkaniowych. Po otrzymaniu mapy, wystąpiliśmy w dniu 23.04.2008r. do
Delegatury Biura Gospodarki Nieruchomościami w Dzielnicy Targówek z wnioskiem o
wydanie decyzji zatwierdzającej podział nieruchomości. W dniu 12.06.2008r.
Delegatura zwróciła się do nas z pismem o uzupełnienie naszego wniosku m.in. o
analizę urbanistyczną terenu objętego wnioskiem o podział, pozwalającą na
ustalenie, że projektowana do wydzielenia z nieruchomości działka gruntu stanowi
teren niezbędny do prawidłowego korzystania z posadowionych na niej budynków
mieszkalnych. Spółdzielnia dnia 20.08.2008r. przekazała do Urzędu Dzielnicy
Targówek dokumentację uzupełniającą nasz wniosek o podział.

W dniu 12.11.2008r. Prezydent m. st. Warszawy wydał decyzję nr
90/2008 odmawiającą zatwierdzenia podziału nieruchomości położonej w Warszawie przy

ul. H. Junkiewicz 2, 2A, 2B i ul. Radzymińskiej 97. Od decyzji tej Spółdzielnia
odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego za pośrednictwem Delegatury
Biura Gospodarki Nieruchomościami w Dzielnicy Targówek - pismo złożono w
Urzędzie Dzielnicy dnia 8.12.2008r.

Uzyskanie decyzji zatwierdzającej opisany podział, pozwoli Zarządowi RSM „Praga”
wystąpić do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa IX Wydział Ksiąg Wieczystych o
odłączenie z księgi wieczystej KW WA3M/00403009/6 nowowydzielonej,
niezabudowanej działki i założenie dla niej odrębnej księgi wieczystej. W
obecnej księdze wieczystej KW WA3M/00403009/6 pozostanie tylko nieruchomość
zabudowana.

Do realizacji wniosków o ustanowienie prawa odrębnej własności lokali, niezbędne
jest zakończenie procedury podziałowej, ujawnienie podziału w ewidencji gruntów
i uzyskanie wówczas właściwych dokumentów do sporządzania aktów notarialnych.

Pełnomocnik Zarządu



Temat: [IVRzecza?]Spadku nie było, podatek trzeba płacić
Gość portalu: wild napisał(a):

> <a href="http://www.rp.pl/gazeta/wydanie_020301/prawo/prawo_a_7.html">www.rp.pl
> /gazeta/wydanie_020301/prawo/prawo_a_7.html</a>
>
> Spadku nie było, podatek trzeba płacić
>
> Kamienica, którą odziedziczył Jan F., okazała się własnością gminy. Mimo to
> musi zapłacić 90 tys. zł podatku spadkowego. Nawet Naczelny Sąd Administracyjny
>
> nie mógł nic na to poradzić. Winne są przepisy, które uniemożliwiły
> unieważnienie decyzji podatkowych.
>
>
> Jan F. właściwie sam napytał sobie biedy. Gdy został testamentowym spadkobiercą
>
> zmarłej w 1993 r. Mieczysławy R., przekonany, że w skład masy spadkowej wchodzi
>
> kamienica przy ul. Bełskiej 12 w Warszawie, zgłosił ją do Urzędu Skarbowego
> Warszawa Mokotów. Nie było to zresztą przekonanie bezpodstawne. W zaświadczeniu
>
> z 1979 r., wydanym jeszcze na wniosek Mieczysławy R., Państwowe Biuro
> Notarialne, stwierdzało, że do skarbu państwa należy tylko grunt pod budynkiem
> przy ul. Bełskiej 12, ale nie dom.
>
> Jednopiętrowy budynek o pow. 245 mkw. biegły wycenił na 128 tys. zł, US
> określił w 1995 r. wymiar podatku na 31.140 zł. Decyzja stała się ostateczna i
> prawomocna, a Jan F. zwrócił się o rozłożenie należności na raty. Tymczasem w
> ogóle nie powinien nic płacić, ponieważ nic nie dostał w spadku, co najwyżej
> roszczenia do unieważnienia decyzji komunalizacyjnych. Kamienica nie była
> bowiem własnością Mieczysławy R., która utraciła ją na podstawie dekretu z 1945
>
> r. o gruntach warszawskich, lecz gminy. Spadkodawczyni starała się wprawdzie o
> jej odzyskanie, lecz nie dostała pozytywnej decyzji. W listopadzie 1993 r.
> wojewoda warszawski stwierdził, że 27 maja 1990 r. własność nieruchomości
> nabyła z mocy prawa dzielnica-gmina Warszawa Mokotów.
>
> Gdy więc wnioski Jana F., początkowo o ratalną spłatę należności, potem o ich
> umorzenie, wędrowały do kolejnych urzędów, trudno sobie wyobrazić, aby
> przynajmniej w gminie Centrum, w której skład weszła dzielnica Mokotów, nie
> wiedziano, do kogo naprawdę należy nieruchomość. Mimo to skrupulatnie je
> rozpatrywano: pozytywnie, gdy chodziło o rozłożenie należności na raty,
> odmownie w sprawie ich umorzenia. I również te decyzje stały się ostateczne i
> prawomocne.
>
> Na początku listopada 1999 r. okazało się, że Jan F. musi jeszcze zapłacić
> 29.215 zł podatku oraz 59.371 zł odsetek, w sumie 88.586 zł. Adwokatka, do
> której wówczas się zwrócił, złożyła w US Warszawa Mokotów kolejny wniosek o
> umorzenie podatku. "Ponieważ okazało się, że właścicielem nieruchomości jest od
>
> 27 maja 1990 r. dzielnica Mokotów gminy Warszawa Centrum, oczywiste jest, że 23
>
> marca 1993 r. (dzień śmierci Mieczysławy R.) nie wchodziła w skład masy
> spadkowej. Postępowania podatkowe były więc bezpodstawne" - napisała. US, a
> potem Izba Skarbowa odmówiły, gdyż sprawa została już ostatecznie i prawomocnie
>
> rozstrzygnięta w październiku 1999 r. odmową umorzenia podatku ze względu na
> negatywną opinię prezydenta Warszawy, wiążącą organ podatkowy.
>
> Skargę Jana F. na decyzję IS z czerwca 2000 r. NSA oddalił. Sędzia Grzegorz
> Borkowski wyjaśnił, że sąd nie mógł postąpić inaczej. Nie można podważać
> ostatecznych decyzji o wymiarze podatku w postępowaniu dotyczącym umorzenia
> zaległości. W ordynacji podatkowej obowiązuje zasada trwałości ostatecznych
> decyzji, które mogą być wzruszone tylko wskutek stwierdzenia ich nieważności
> bądź wznowienia postępowania. Jeżeli wymierzono podatek, błędnie przyjmując, że
>
> w skład masy spadkowej wchodzi kamienica, to kiedy okazało się, że stan
> faktyczny był inny, jedynym sposobem było złożenie wniosku o wznowienie
> postępowania, z zachowaniem terminu. Na wniesienie wniosku o wszczęcie
> postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności, uchylenia lub zmiany decyzji
> ostatecznej ordynacja podatkowa daje rok. Na wznowienie postępowania w sprawie
> zakończonej decyzją ostateczną - pięć lat. W tej sprawie wszystkie przewidziane
>
> terminy już upłynęły.
>
> Jan F. musi więc płacić. Zobowiązują go do tego decyzje, które choć sprzeczne z
>
> elementarnym poczuciem sprawiedliwości i ze zdrowym rozsądkiem, wydano w
> całkowitej zgodzie z przepisami.
>
> Jan F., mechanik w MZK, mający na utrzymaniu pięcioro dzieci, a cała rodzina
> ledwie wiąże koniec z końcem, mówi, że spłacenie tak ogromnej kwoty przekracza
> wszelkie możliwości. Jego adwokat poinformował w trakcie procesu przed NSA, że
> toczy się postępowanie o reprywatyzację tej nieruchomości.
>
> Danuta Frey

NO I CO Z TEGO ???



Temat: Zielone Zacisze Turret Poland - sąsiedzi...
Szanowny Panie Bolinski,

Pana odpowiedzi utwierdziły mnie tylko w przekonaniu że zamierzał Pan tylko promować osiedle na
forum.

1. Pisze Pan:
> - jakości wykonania obiektu , terminowości itp. - za co odpowiada GOBEX ,
> - kwestii finansowych - za co odpowiada inwestor,
> - internetu - j.w. + providerzy
> - opłat ponoszonych w związaku aktem notarialnym - co ustala Minister
> Sprawiedliwości,

Zaczyna Pan rozkładać odpowiedzialnosć na innych. O tym kto i za co jest odpowiedzialny było już od
dawna wiadomo.
Skoro tak, proszę wyjasnić po co zabierał Pan głos w powyższych kwestiach przez ostatnie kilka
miesięcy,
jesli teraz Pan pisze że to nie Pana działka.
Sprawa internetu - od samego początku do końca promował Pan Spray'a.
Sprawa opłat - raz Pan pisze że opłaty będą przesłane 19.03.2002 a raz że teraz w weekend. Jaki to ma
sens?
Sprawa aktu - chodziło nam tylko i wyłącznie o wybór notariusza. Po co zaraz wzywać Ministra
Sprawiedliwosci !

2.Pisze Pan:
> Do dnia dzisiejszego odpowiadałem na wszystkie pytania w tym i te niewygodne

Czy to oznacza że od jutra nie będzie Pan odpowiadał na powyższe?

3. Pisze Pan:
> Zawsze będę utrzymywał dialog z lokatorami . Otwarta pozostaje jedynie jego
> forma i mjejsce . Niniejsze forum należy do Was , ja jestem jego gościem a nie
> lubię być gościem widzianym źle .

Forum należy tak samo do Nas jak i do Pana. Formułę zgłaszania różnych kwesti na forum sam Pan
zaproponował ( do czasu utworzenia własnej strony www). Nikt Panu nie napisał że jest Pan "gościem
widzianym źle". Proszę tak nie pisać bo jeszcze pomyslę że się Pan obraził.

4.Pisze Pan:
> Firma Turret konsultuje kwestię otwartości osiedla bez mojej pomocy
> ankietując lokatorów stawających do aktów .

O czym to swiadczy?

5. Pisze Pan:
> a / PKP - jak Pan zauważył kwestia jego obecności jest rozmaicie widziana
> również na tym forum , a wielu lokatorów nie postujących nie miało jeszcze
> okazji wypowiedzieć się.

Co to znaczy "rozmaicie widziana" - z tego co pamiętam to duuuuuuużej większosci nie podobał
się pomysł PKP!
Obawiam się, że gdyby wszyscy mogli się wypowiedzieć to ta większosć byłaby jeszcze większa.
Niestety nie pytaliscie ich o zdanie.Tak samo jak winnych kwestiach np.: BIURO TURRETA,
DODATKOWE MIEJSCA WZDŁUŻ PŁOTU.

6. Pisze Pan:
> Trzeba naprawdę być malkontentem by ustrkować firmę , która wybudowało jedo z
> najlepszych boisk osiedlowych w Warszawie , że dodatkowo dla nie-tenisistów
> pomyślała (i sfinansowała bramki dla footbolistów i koszykarzy ).

Tutaj to Ja nie rozumiem - mieszkania były sprzedawane w osiedlu o podwyższonym standardzie. Proszę
porównać sobie ceny lokali na sąsiadujących nowych osiedlach. Zielone Zacisze jest o ok. 300 zł droższe
za metr.
Za to piękne boisko MY (lokatorzy) PŁACILISMY Panie Boliński! To nie jest żaden prezent!

Ten punkt swietnie oddaje, że potrafi Pan swietnie promować.

7. Proszę o wyjasnienie co oznacza termin "ładniejsze ogrodzenie"?
Wydaje mi się, że ogrodzenie miało byc i tyle. Czyżby znowu promocja?

8. Pisze Pan:
> d/ Lepszy internet i CTV jest zasługą konstruktywnie postujących uczestników
> forum . My spełniliśmy głównie rolę Waszego organu wykonawczego.

Obawiam się, że wielu lokatorów nie postujących nie miało jeszcze okazji wypowiedzieć się.

9. Pisze Pan:
> Jak wyjaśniałem lokatorzy płacą za miejsca postojowe - z dniem ich odbioru,
> podobnie garaże .

A kto zapłaci za nie wydanie kart magnetycznych w dniu odbioru lokalu oraz garażu?

10. Pisze Pan:
> Oczywiście nigdy nie będzie tak by w jakiejkolwiek klatce każdy mógł do niej
> wejść .

Jestem ciekaw czy ochrona bedzie spisywać z dowodu osobistego każdego klienta biura Turreta?

11. Ostatnie pytanie: Gdzie będą parkować pracownicy biura Turreta a gdzie klienci biura?

Pozdrawiam
T




Temat: Złoty Staw Maripolu utopiny? - przy trasie AK
Złoty Staw Maripolu utopiny? - przy trasie AK

Klienci utopieni w Złotym Stawie

Małgorzata Zubik
2006-10-14, ostatnia aktualizacja 2006-10-14 00:25

Znowu niesłowny deweloper - blisko stu klientów spółki Maripol na lodzie. Po roku firma ogłosiła, że rezygnuje z inwestycji. To dla ludzi cios, bo ceny mieszkań w Warszawie rosną z miesiąca na miesiąc. Niektórzy mogą stracić nawet 100 tys. zł

- Jesteśmy zrozpaczeni - mówią byli klienci Maripolu, którzy zarezerwowali mieszkania na osiedlu Złoty Staw przy Górczewskiej. Wpłacili po 5 tys. zł i teraz nie bardzo wiedzą, co począć.

Takich jak oni jest coraz więcej, a liczba skarg na deweloperów rośnie z dnia na dzień. - Codziennie zgłasza się do nas kilkadziesiąt osób - oblicza Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumentów. - Jeden pracownik przez cały dzień zajmuje się już tylko deweloperami. Są silniejszą stroną, bo na rynku mieszkaniowym popyt jest większy niż podaż. Umowy rezerwacyjne nic nie znaczą, najprawdopodobniej deweloperzy rezygnują z nich po to, by zyskać na czasie i na cenie.

"Gazeta" opisywała niedawną głośną sprawę spółki Pirelli Pekao Real Estate. Ta w sierpniu uznała, że nie będzie dłużej honorować ani rezerwacji, ani zapisanych w nich cen z końca poprzedniego roku. Klienci firmy byli wściekli.

A ceny szaleją

Nic dziwnego, bo ceny mieszkań w Warszawie szaleją. Wiosną mieszkania przy Górczewskiej kosztowały po 4-4,7 tys. zł za m kw. Dziś firmy budujące w tej okolicy sprzedają mieszkania najtaniej po 5,3 tys. zł, a w większości po blisko 6 tys. zł.

- Dopóki nie ma umowy przedwstępnej, prawnie deweloperowi trudno coś zarzucić - przyznaje Tomasz Pohorecki, jeden z poszkodowanych przez Maripol. Obliczył, że teraz za 70-metrowe mieszkanie będzie musiał zapłacić ok. 100 tys. zł więcej. - Jeszcze w sierpniu słyszeliśmy zapewnienia, że pozwolenie na budowę będzie wkrótce gotowe. Wtedy można byłoby podpisać u notariusza umowy.

Nic takiego jednak się nie stało. Zamiast podpisywać z klientami akty notarialne, Maripol ogłosił, że rezygnuje z inwestycji.

- Podejrzewamy, że wkrótce zacznie się tam budowa - mówią rozczarowani klienci dewelopera. - Tyle tylko, że teraz firma będzie sprzedawać mieszkania nowym osobom już po wyższych cenach, które zmieniają się przecież z miesiąca na miesiąc.

Dostaną rabat, ale na co?

- Wiem, że to tak wygląda, bo głośno było o podobnych sytuacjach, gdy firmy rezygnowały z rezerwacji, żeby więcej zarobić. Ale u nas jest inaczej - zapewnia Paweł Arabas, szef projektu Złoty Staw w Maripolu. I przekonuje, że inwestor naprawdę zrezygnował z inwestycji. Nie będzie jej też przy Górczewskiej prowadzić żadna spółka powiązana z Maripolem. Powodem takiej decyzji jest to, że już rok trwają zabiegi o pozwolenie na budowę. A to za długo - spółka liczyła, że załatwi formalności szybciej. Tymczasem protestowali sąsiedzi osiedla, projektanci musieli obniżyć budynek. Teraz pozwolenie nie może się uprawomocnić, bo pojawiły się kolejne protesty. Zajmuje się nimi wojewoda.

- Wiemy, że ceny mieszkań poszły w górę. Dlatego chcemy zrekompensować naszym klientom tak długi czas oczekiwania. Myślimy o 5-procentowym rabacie na mieszkania w innych lokalizacjach - proponuje Paweł Arabas. Niestety, dziś nie może powiedzieć, o jakie konkretnie inwestycje chodzi. Klienci mieliby się o nich dowiedzieć wiosną.

Tymczasem każdy miesiąc jest na wagę złota. Bywa, że deweloperzy zwlekają z podpisywaniem umów wstępnych z klientami, choć mają pozwolenia na budowę i prowadzą prace. Jak Mostostal Technika. Spółka buduje w Wawrze osiedle Poezji Etap II. Budowa trwa od czerwca, ale sprzedaż zacznie się dopiero w grudniu. Jak się dowiadujemy w biurze obsługi klienta, dziś ceny zaczynają się od 4,5 tys. zł za m kw., ale w momencie podpisywania umów wstępnych będą waloryzowane.
miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3684150.html




Temat: "wybitni fachowcy" z SLD !!!
Rozbrat -jak SLD fachowo nie płaci podatku
Od ponad dziesięciu lat gmina nie może wyegzekwować od partii czynszu za
budynek przy Rozbrat
SLD sprzedaje sobie siedzibę

Dziesięć milionów i pięćdziesiąt tysięcy złotych jest gotowa zapłacić Rada
Krajowa SLD za budynek w Warszawie, w którym od lat ma siedzibę. Chce go kupić
od gminy, w której rządzi... SLD z PO.

Siedziba władz centralnych SLD przy ulicy Rozbrat na Powiślu w Warszawie to
kompleks trzech budynków i pawilonu o powierzchni 10,7 tys. mkw., na działce
3758 mkw. Lewica rezyduje tu od dziesiątków lat, wcześniej jako PZPR, potem
SdRP. Ale partia zajmuje tylko jedną trzecią powierzchni obiektów. Oprócz niej
mieszczą się tam hotel, restauracja, sklepiki i biura innych firm.

Od 1990 roku gmina, właściciel budynku, nie mogła wyegzekwować czynszu od
partii i pozostałych użytkowników. Budynkiem zarządza i zarabia na tym spółka
Servicus, utworzona przez liderów SdRP. Spółkę tę kilka lat temu likwidator
majątku PZPR sprzedał nikomu nieznanemu przedsiębiorcy z Poznania.

Kiedy w gminie (najpierw Śródmieście, potem na skutek zmiany ustawy
warszawskiej - Centrum) rządzili ludzie niezależni od lewicy, samorząd próbował
przejąć kontrolę nad swoją własnością. Zawsze jednak te działania przerywało
przyjście do władzy działaczy SdRP lub SLD.

Od trzech lat w Centrum sprawuje rządy koalicja SLD - PO (wcześniej SLD - UW).
Początkowo wicedyrektor dzielnicy Śródmieście, na terenie której leży Rozbrat,
Tadeusz Miętus (SLD), zaproponował Servicusowi porozumienie. Servicus miał
zapłacić 3,6 mln zł jako zadośćuczynienie za lata niepłacenia czynszu, a w
zamian miał stać się formalnym najemcą Rozbratu i wpłacać do kasy gminy 810
tys. zł rocznie czynszu. Początkowo Servicus przystał na to rozwiązanie, ale
potem nie wpłacił ani złotówki i po trzech latach sprawa wróciła do punktu
wyjścia.

W tej sytuacji władze Śródmieścia postanowiły sprzedać budynek i wydzierżawić
wieczyście grunt pod nim w drodze przetargu. Wystawiono majątek z lokatorami:
hotelem, restauracją, biurami, w tym biurami posłów SLD, oraz mieszkającym tam
byłym dozorcą budynku.

Wpłynęła tylko jedna oferta - Rady Krajowej SLD. Wczoraj otworzył ją w imieniu
komisji przetargowej Miętus. Budynek wyceniony był na 10 mln zł, SLD przebił tę
cenę o 50 tys. zł. Za grunt wyceniony na 9,6 mln zł zaoferował 9,8 mln zł. Do
oferty przetargowej dołączył też koncepcję modernizacji budynków (m.in. nowa
elewacja), której koszt oszacował na ponad 10 mln zł.

Jeśli oferta zostanie przyjęta, Sojusz przed podpisaniem aktu notarialnego
będzie musiał wpłacić gminie 10 mln 50 tys. zł plus 25 procent wartości gruntu,
czyli 2 mln 450 tys. zł. Razem 12,5 mln zł. Czy SLD ma takie pieniądze?

- W kieszeni całej sumy nie mamy - mówi sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. -
Na część zaciągniemy kredyt.

A co z zaległym czynszem? Według dyrektora Miętusa władze krajowe Sojuszu
zadeklarowały ustnie uregulowanie tego rachunku. - U nas słowo droższe
pieniędzy - potwierdza Dyduch. - Zapłacimy wszystko.

W świetle ustawy o partiach politycznych partia nie może prowadzić działalności
gospodarczej. Co więc SLD zrobi z hotelem i restauracją? - Powołamy podmiot
gospodarczy, któremu wydzierżawimy tę część obiektu - deklaruje Dyduch. Jednak
według prof. Stanisława Gebethnera, eksperta od finansowania partii
politycznych, SLD nie może założyć podmiotu gospodarczego ani wydzierżawić
części swojego majątku. Może jedynie go sprzedać.

Tymczasem kandydat na prezydenta Warszawy poseł Antoni Macierewicz wniósł do
prokuratury doniesienie o niegospodarności władz gminy. Chodzi mu o 1,8 mln zł
czynszu niewyegzekwowanego od Servicusa. - Pan Macierewicz sam nie jest w
porządku - komentuje Miętus. - Zalega gminie z zapłatą za lokal wynajmowany na
biuro poselskie 5 tys. zł plus 600 zł odsetek. To się kwalifikuje do
wypowiedzenia mu umowy.

Decyzja o sprzedaży Rozbratu zapadnie w najbliższych dniach.




Temat: Hotele na Łosiowych Błotach?
Szwindel AMW - "Rzepa "27.04
TAJNA BAZA
W lesie zaliczanym do otuliny Kampinoskiego Parku Narodowego w połowie lat 50.
zeszłego wieku żołnierze wycięli drzewa. Teren w kształcie litery "L" ogrodzili
podwójnymi zasiekami z drutu kolczastego. Pobudowali tam system 20 schronów.
Ostatnie powstały w 1985 r. W czasie wojny mieli się w nich kryć żołnierze z
pobliskich bemowskich jednostek. Niektóre schrony są tak wielkie, że mogą
pomieścić po kilka ciężarówek. Te były przeznaczone do ukrycia wyrzutni rakiet.

W 2002 r. minister obrony przekazał ten teren Agencji Mienia Wojskowego. Wartość
nieruchomości z działką oszacowano wtedy na niemal 8 mln zł. Od czasu przejęcia
terenu Agencja zbierała opinie na temat możliwości jego zagospodarowania.

Władze gminy Stare Babice od początku uważały, że teren ten powinien zostać
przywrócony przyrodzie.

- Powinien być szczególnie chroniony z powodu bliskości rezerwatu - twierdzi
Krzysztof Turek, wójt gminy Stare Babice.

Poparli go radni, którzy negatywnie zaopiniowali propozycję Agencji, aby w lesie
pobudować osiedle domków jednorodzinnych. Urzędnicy i radni uznali, że mogłyby
tam powstać jedynie szlaki turystyczne.

Pod koniec 2003 r. także wojewódzki konserwator przyrody negatywnie zaopiniował
propozycję powstania na tym terenie osiedla domków jednorodzinnych czy budowy
bloków mieszkalnych. (-)
Kontrowersyjna wycena

Pod koniec listopada 2004 r. Jerzy Rasilewicz, ówczesny szef AMW, przekazał
nieruchomość utworzonej przez Agencję spółce Ramwar. Akt notarialny podpisali ze
strony spółki Ramwar Otto Cymerman oraz Stanisław Prykowski. Otto Cymerman był
wiceszefem agencji, a Stanisław Prykowski - dyrektorem Biura Prawnego AMW.

Już w zeszłym roku, w tekście "Kto przejmuje majątek po armii", pisaliśmy, że
kapitał Ramwaru rósł jak na drożdżach - w ciągu roku z 350 tys. zł do 9 mln zł.
Choć wtedy spółka niemal nie prowadziła działalności (jak wynikało z akt w
sądzie rejestrowym), wzbogacała się o grunty AMW. Np. działki w Mielnie (warte
2,5 mln zł), w Opolu (1,4 mln zł) czy atrakcyjne 1,2 ha w centrum Warszawy
(niemal 4 mln zł).

Za działkę w Łosiowych Błotach Agencja nie dostała ani grosza. Wniosła tę
nieruchomość aportem do Ramwaru. Co ciekawe, wartość terenu biegły wynajęty
przez Agencję oszacował na... 852 tys. zł.

Sławomir Sieradzki, rzecznik AMW, nie widzi nic złego w przekazaniu ziemi spółce
wiceszefa Agencji. - Próby jej zbycia nie przyniosły rezultatu. Koszty jej
utrzymania i ochrony były wysokie. Po dwóch latach od przejęcia przez Agencję
została przeznaczona do zagospodarowania przez Ramwar - tłumaczy.

Tymczasem już trzy tygodnie po przekazaniu spółce tej nieruchomości Ramwar
sprzedał ten teren za 960 tys. zł Marianowi i Stanisławowi Okręglickim.

Jak Agencja tłumaczy rozbieżności w wycenie gruntu? Według rzecznika
Sieradzkiego ośmiomilionowy szacunek MON wziął się z wyceny całej
infrastruktury, nie samej ziemi. Teren nie został wówczas oszacowany przez
biegłego rzeczoznawcę.

Jacek Kamiński z King Sturge, firmy doradczej zajmującej się obrotem
nieruchomościami, na podstawie informacji ocenach działek (najniższej
klasyfikacji, czyli przemysłowej) w okolicach Warszawy szacuje wartość
dwudziestohektarowej działki w okolicy Łosiowych Błot na... 8 mln zł. Zaznacza
jednak, że wartość działki zależy od tego, czy jest przeznaczona do zabudowy.
-
Zmiana kwalifikacji działki

Marian Okręglicki jest właścicielem spółki budowlanej Sawa Apartments. W
Warszawie wybudowała bloki przy ul. Wileńskiej 33, Środkowej 1 oraz przy placu
Rembowskiego 9. Stawia budynek mieszkalny przy Wielickiej 43 oraz w Sopocie
rezydencję - Willa Bursztynowa. Ma plany, jak zagospodarować teren.

-Chciałbym zaadaptować istniejące tam obiekty z możliwością nadbudowy o jedną,
dwie kondygnacje -tłumaczy Marian Okręglicki. -Mogłyby tam powstać hotele,
restauracje, sale konferencyjne.

Przeciwko tej inwestycji jest Stowarzyszenie Eko - Blizne-Groty.

- Las Bemowski jest unikatową ostoją roślin, położoną w granicach strefy
ochronnej Kampinoskiego Parku Narodowego. Znajdują się tu ścisłe rezerwaty
przyrody. Żyją łosie - przypomina Paweł Teter, prezes Stowarzyszenia. - Strefa
ta wpisana jest do Światowego Rezerwatu Przyrody. Zabudowa działki doprowadzi do
degradacji i zniszczenia zasobów leśnych. A właściciel żąda zmiany klasyfikacji
działki na teren budowlany. To pozwoliłoby mu rozpocząć inwestycję - alarmuje.



Temat: No i zapłacimy ten Vat od gruntu :(
Nabywcy mieszkań nie mogą stać się ich właścicielami
Przez przeoczenie Ministerstwa Finansów setki osób nie mogą stać się formalnie
właścicielami lokali, za które zapłacili. Wśród ofiar urzędniczej opieszałości
jest prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz, doradca prezydenta RP.

Córka nie może zamieszkać w mieszkaniu, za które zapłaciliśmy. Zięć od kilku
miesięcy nie ma prawa zarejestrować firmy. Horror - denerwuje się prof.
Katarzyna Duczkowska-Małysz, doradczyni prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. -
Jako wysoki urzędnik państwowy mam dodatkowy problem. Nie mogę sobie pozwolić
na no, by ktoś u mnie mieszkał bez zameldowania. Podlegam ustawie
antykorupcyjnej - zauważa pani profesor.

Duczkowska-Małysz kupiła jesienią w Warszawie mieszkanie dla córki. Lokal miał
być oddany do użytku w marcu. - Zapłaciliśmy sto procent należnej sumy, od
której odprowadzono wszystkie należne podatki. Developer też wywiązał się ze
swych zobowiązań, bo przekazanie kluczy nastąpiło nawet przed terminem -
tłumaczy pani profesor. Niestety, przedłużające się formalności w urzędzie
miasta sprawiły, ze przed 1 maja nie zdążono z podpisaniem aktu notarialnego.

Kto ma płacić?

Tymczasem właśnie wtedy weszły w życie nowe przepisy podatkowe. Sprzedaż
gruntów została obłożona 7-procentowym podatkiem VAT, a nie jak dotychczas,
stawką 0 proc. - Powstał problem: czy w takiej sytuacji powinien zostać
odprowadzony podatek? A jeśli tak, to kto go powinien odprowadzić: ja, jako
kupujący, czy developer? Przecież płatności uregulowałam w terminie - mówi
prof. Duczkowska-Małysz.

Ten sam problem ma developer. - Z naszej strony również było wszystko w
porządku. Spełniliśmy obowiązek podatkowy jeszcze pod rządami starych
przepisów. Opóźnienia wynikły nie z naszej winy, lecz z powodu opieszałości
urzędników - wyjaśnia Małgorzata Mioduszewska z warszawskiej firmy
developerskiej.

Klienci się złoszczą

Problem w tym, że do czasu wydania przez Ministerstwo Finansów jednoznacznej
interpretacji przepisów firmy developerskie wstrzymały podpisywanie aktów
notarialnych. Efekt? Od kilkunastu tygodni setki nabywców nieruchomości nie
mogą stać się formalnymi właścicielami nieruchomości.

- Gdy prosimy urzędników o interpretację przepisów, każdy mówi co innego. I
nikt nie chce wydać opinii na piśmie - wyjaśnia Mioduszewska. - Złość klientów
skupia się oczywiście na nas, czyli na firmach developerskich. Ludzie nie
rozumieją, dlaczego mają coś jeszcze płacić, skoro już wcześniej wszystko
uregulowali - dodaje.

Nieubłagany fiskus

Ministerstwo Finansów nie ma wątpliwości: podwyższony podatek musi być
zapłacony. - Jeśli dostawa towaru została dokonana po 1 maja, podlega ona
opodatkowaniu według nowych zasad - wyjaśnia Anna Sobocińska z biura prasowego
resortu finansów. Kto powinien zapłacić podwyższony VAT? - W moim przekonaniu,
nabywca mieszkania - dodaje w rozmowie z nami Sobocińska.
Firmy developerskie nie chcą się jednak opierać na czyimkolwiek zdaniu. W grę
wchodzą przecież gigantyczne pieniądze. - Oczekujemy jednoznacznej wykładni
ministerialnej na piśmie. - Kilka tygodni temu wysłaliśmy zapytanie do
Ministerstwa Finansów. Niestety, nie możemy się doczekać odpowiedzi - narzeka
Małgorzata Mioduszewska.

Życie Warszawy 2004-07-13

Pozdrawiam
JerzyR



Temat: Problem z Urzędem Skarbowym !!!
Problem z Urzędem Skarbowym !!!
Mam taki problem i proszę o pomoc.
W 2002 r zakupiłem nieruchomość pod Warszawą (domek z działką). Kulturalnie
wziąłem kredyt, czyli musiałem przejść tą całą gechennę bankowo-
weryfikacyjną: zarobki, operaty szacunkowe, oświadczenia, ubezpieczenia,
cesje, żyranci, itd, itp. Otóż po prawie 3 latach szanowny Urząd skarbowy
przysyła sympatyczne pisemko, że wszczyna postepowanie w sprawie naliczenia
podatku od czynności cywilno-prawnych. Każą sobie zwozić tony jakiegoś
papieru: projekty, odbiorym dopuszczenia,powierzchnie użytkowe,
zaświadczenia, oświadczenia itp, itd - nie było by może w tym nic
nadzwyczajnego oprócz tego, że wszystkie papierzyska w oryginale są przecież
w banku, który udzielił mi kredytu - ja mam tylko kopie, które nie interesuja
skarbowego. Dobrze zasuwam do banku, piszę na miejscu błagalne pismo o
wydanie takich o takich dokumentów w trybie pilno-błyskwicznym - bo przecież
mam 7 dni na stwienie się w skarbowym. Z panią w banku dochodzimy do wniosku,
że w zasadzie wystarczy operat szacunkowy, bo przecież tam wszytsko jest, no
to OK, po 2 tyg. odbieram operat - niestety wczesniej się nie dało, bo zgody
wszystkich świętych z banku, itd. Idę z tym operatem do skarbowego - no
fajnie jest operat, ale... wartośc z operatu nie jest równa wartości nabycia
nieruchomości zgodnie z aktem notarialnym - wartośc w operacie jest o 10%
wyższa, niż wynika to z aktu notarialnego. No to sznowny panie, skoro tak, to
dopłata do podatku plus odsetki za 3 lata to będzie razem... i tu w jednej
sekundzie osiwiałem - to teraz muszę wziąć drugi kredyt na dopłatę tego
ch...rnego podatku.
Więc się grzecznie pytam; skoro nabywam nieruchomość, spisaliśmy 3 lata temu
z dotychczasowym właścicielem umowę w postaci aktu notarialnego, w obecności
notariusza, który wg mnie jest urzędnikiem państwowym (takim jak np sędzia
czy prokurator)i poświadcza wartośc nabycia tej nieruchomości to jak skrabowy
może podważać taką decyzję ??? Nie pomagają tłumaczenia, wyjasnienia i
oświadczenia zbywcy, że nieruchomość przez wiele miesięcy była wystawiona na
sprzedaż przez kilka biur pośredniczących, były ogłoszenia w prasie w
internecie, znalazł się taki człek jak ja i to kupił, potargował się, musiał
wziąć jeszcze kredyt. Jaki z tego wniosek ? Czy po nabyciu nieruchomości
trzeba natychmiast biec od notariusza do skarbowego z pytaniem: czy aby
żeśmy za tanio nie kupili ? A jak ktoś nie ma operatu ? Hmm... proszę się nie
przejmować to skarbowy ma sposób, wylicza wartośc nieruchomości wg swoich
tabelek tak, że u mnie wyszłoby o 100 % drożej, a nie tylko o 10 %.
Czy nie ma jakiejś furtki prawnej aby się odemnie odczepili ? Pomijam fakt,
że żeby to wszystko załatwić to trzeba sobie wziąć oczywiście sporo urlopu,
bo jak sie spłaca kredyt to trzeba pracować, a jak się siedzi na urlopie to
mozna pracę stracić, ale kogo to obchodzi.



Temat: ISAN INVEST S.A.-Z DALEKA OD TEJ FIRMY!!!!
ISAN INVEST S.A.-Z DALEKA OD TEJ FIRMY!!!!
Witam wszystkich,

PRZECZYTAJCIE PONIZSZE INFORMACJE, UCZCIE SIE NA MOICH BLEDACH A NIE NA SWOICH!
Chialbym przestrzec wszystkich majacych zamiar lub robiacych interesy z Isan
Invest S.A. majacej wybudowac Dom Na Harfowej w Warszawie.
W dużym skrócie:
Oferowali bardzo atrakcyjna promocje w mediach od poczatku pazdziernika tego
roku: stala cena w zlotowkach w dodatku brutto (ewentualne zmiany stawki Vat
nie mialy miec wplywu na cene. W dodatku cena nie waloryzowana! Pare jeszcze
chwytow typu: rabat na mieszkanie w wysokosci 1% wartosci, ewentualne zminy w
rozkladzie mieszkania gratis itd. Na pewno zwrocili uwage bardzo wielu
uczciwych osob... m.in. moją.
Wszystko bylo w porzadku przy podpisywaniu pierwszej umowy tzw. umowy
rezerwacyjnej (zawierajacej podstawowe warunki i rezerwujacej dla mnie wybrane
mieszkanie do konca roku). Oczywiscie w sprawach nie uregulowanych uslyszalem
od Pani Prezes: "takie szczegoly ustalimy przy umowie realizacyjnej ktora
bedzie zawarta do konca roku, oczywiscie jestesmy elastyczni, z tym nie bedzie
problemu itp. Isan Invest ma wziac kredyt w banku i w umowie rezerwacyjnej byl
zapis ze wlasciwa umowa zostanie podpisana po podpisaniu umowy kredytowej z
bankiem, jeszcze w tym roku. Dostalem wzor wlasciwej umowy do analizy oraz
specyfikacje techniczna mieszkania.
Oczywiscie sprawdzalem wszystko o tej firmie m.in. w gminie i w sadzie,
analizowalem papiery ktore od Isana wydzieralem (sami nie kwapili sie z
zapewnieniem wszystkiego co zaoszczedziloby mi duzo czasu). Nie szukalem nic
innego w zamian (teraz tego zaluje) ufajac ze mam do czynienia z doroslymi
ludzmi i uczciwa firma.
Wszystko pieknie bylo dopoki nie zaczelo sie zamieszanie wokol stawek Vat - od
razu Pani Prezes wyparla sie tego co jest na papierze i wprowadzila do wzoru
wlasciwej umowy klauzule ze jak Vat wzrosnie to cena tez.
To nie wszystko: ostatnio okazalo sie ze umowy z bankiem w tym roku nie bedzie.
No i co najwazniejsze: SPOLKA NIE JEST WLASCICIELEM GRUNTU NA KTORYM ZACZELA
BUDOWE!!! Nalezy on do Pani Prezes i do druiego czlonka zarzadu po polowie
czyli do osob fizYcznych! Uczestnicy Forum na pewno wiedza z czym to sie wiaze.
Niby trwa wnoszenie gruntu aportem do Spolki w celu podwyzszenia kapitalu
akcyjnego, ale co raz to inne informacje slysze w Isan Invest na temat
aktualnej sytuacji - niby sprawa utknela w sadzie ale podejrzanie dlugo to trwa.
Zmieniony zostal tez dokument dotyczacy wyposazenia mieszkania - zniknely z
niego konkretne zapisy oraz nazwy producentow np. zaworów (wczesniej była nazwa
Danfoss gwarantujaca jakas jakosc). Dotyczy to wszystkich elementow mieszkania -
nawet oka maja byc gorsze niz na poczatku obiecywano.
Wiem ze sie rozpisalem, ale chcialem jak najdokladniej nakreslic sytuacje.
Teraz najlepsze:
Po moich negocjacjach z Pania Prezes majacych doprowadzic do podpisania
wlasciwej umowy uslyszalem: Nasz radca prawny przeanalizuje Pana uwagi
(przedstawione szczegolowo na pismie za rada mojego prawnika) i jak najszybciej
skontaktujemy sie z Panem. To bylo tydzien temu, a Pani Prezes wyjezdza na
urlop od 21 grudnia do nowego roku - jak do diabla ma zamiar zawrzec z ludzmi
umowy w tym roku przez... pozostale 4 dni robocze? Powinna sie dostosowac w
sytuacji gdy wiekszosc osob chce wykorzystac stara ulge budowlana!!! Ale ona ma
to w d... No i po moich blaganiach niemal zeby sie pospieszyli z odpowiedzia bo
jeszcze bede musial to skonsultowac z moim prawnikiem a sprawa notariusza tez
nie trwa tak krotko (aby zabezpieczyc swoje interesy mialem zamiar podpisac
umowe notarialna) otrzymalem pismo:
SPOLKA ISAN INVEST REZYGNUJE ZE MNIE!!! MOJE POSTULATY NARUSZAJA ICH INTERESY A
W NADMIERNYM STOPNIU CHRONIA MOJE! PANI PREZES UWAZA UMOWE REZERWACYJNA ZA
WYGASLA!!!
Tym sposobem zostalem bez mieszkania, bez ulgi, ale cale szczescie z pieniedzmi
(o ile dostane zwrot zaliczki rezerwacyjnej w wysokosci 1% wartosci). Mam duzy
niesmak, bo z mojej strony wszystko bylo ok, a Isan Invest od podpisania umowy
rezerwacyjnej postepowal coraz mniej profesjonalnie (odpowiedzi panieniek
pracujacych w biurze coraz czesciej brzmialy: nie wiem, oj wlasnie weszlam do
biura, nasz prawnik jest chory, nie ma Pani Prezes, przez caly czas sprzeczne
informacje na temat tego ile osob wykupilo juz mieszkania - wahania od 40 do
80%...)
Jestem niemal pewien, ze w sytuacji szalenstwa na rynku nieruchomosci pod
koniec roku spowodowanego likwidacja ulgi oraz Vatem wiele osob nabierze sie na
oferte tej firmy. Pewnie "moje mieszkanie" juz zaoferowano komus innemu po
wyzszej cenie i dlatego mnie ... splawiono w momencie kiedy nie mam juz szansy
na jakikolwiek inny ruch. Uwazajcie wiec, bo decyzje na chybcika moga byc
przyczyna wielu dramatow!
Takie praktyki jak dzialania Isan Invest musza byc bezwzglednie pietnowane!!!!!!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Mariusz



Temat: Młotek aukcyjny rozbija marzenia Ameryki
Młotek aukcyjny rozbija marzenia Ameryki
A jak jest u nas albo lepiej jak będzie? Zacytuje opinie jednego z internautów wg mnie doskonale to oddającą:

"Banki nie chcą już kredytować zbyt drogich mieszkań, a biura nieruchomości nie przyjmują zbyt drogich ofert. To wyraźny sygnał, że w 2008 r. czeka nas nie stabilizacja, lecz poważny spadek cen na wciąż "napompowanym" rynku nieruchomości.

Pozornie wszystko jest po staremu - względna równowaga. Z danych portalu Oferty.net wynika, że za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie sprzedający żądają średnio 9,556 zł, o 0,5 proc. więcej niż miesiąc temu. W Krakowie 8,248 zł (plus 2,4 proc.), w Poznaniu 6,278 zł (plus 0,2 proc.), tylko w Łodzi jest taniej o,3 proc. (4,760 zł).
Mimo że obroty biur nieruchomości spadły aż o 70 proc. w porównaniu z przełomem lat 2006 i 2007, ich klienci coraz częściej odprawiani są z kwitkiem. Właściciele mieszkań i domów słyszą: albo pan opuści cenę, albo szkoda naszej fatygi i tak nabywca nie dostanie kredytu na tak dużą kwotę.

- Sprzedający ciągle żyją przeszłością, nie chcą opuszczać cen. Część kupujących nie ma rozeznania w rynku i godzi się na postawione warunki. Banki jednak wiedzą, że mamy korektę. Nieruchomości nie są już tyle warte, co trzy miesiące temu i że za trzy miesiące będą warte jeszcze mniej - mówi Michał Macierzyński, ekspert portalu Bankier.pl.
Jak tłumaczy, coraz mniej banków skłonnych jest pożyczyć 500 tys. zł na nieruchomość, która lada chwila może kosztować 400 tys. zł. Mieszkanie jest bowiem zabezpieczeniem, na wypadek gdyby klient nie spłacił pożyczki. Dlatego banki zaczynają zaniżać wartości nieruchomości i, co za tym idzie, kwoty udzielanych kredytów.
Macierzyński podkreśla, że z tego samego powodu skończyło się udzielanie kredytów nawet do 130 proc. wartości mieszkania. Na to instytucje finansowe mogły sobie pozwolić tylko wtedy, gdy ceny nieruchomości szły z miesiąca na miesiąc średnio o 10 proc. do góry.

Dla przykładu, w Łodzi, gdzie średnie ofertowe ceny wciąż utrzymują się na poziomie 4,7 tys. zł za metr kwadratowy mieszkania, rzeczoznawcy wyceniają przeciętnie lokale na 3,8 do 4,3 tys. zł, a więc 10-20 proc. mniej. W rezultacie sprzedający staje przed alternatywą: albo sprzeda taniej, albo będzie tygodniami czekał na kolejnego kupca. Coraz więcej osób wybiera to pierwsze rozwiązanie. Dlatego, obok ostrożnych prognoz zapowiadających stabilizację, pojawiają się też opinie specjalistów rynku przewidujące, iż wiosną może dojść do krachu i spadku cen niektórych lokali nawet o 30 proc.
- Problemy z uzyskaniem odpowiednio wysokiego kredytu są głównie w tych bankach, które obligatoryjnie żądają wyceny rzeczoznawcy - wyjaśnia Krzysztof Iwan, szef łódzkiego oddziału Goldenegg, firmy doradzającej w inwestycjach.

- Biegli sporządzają operaty szacunkowe na podstawie aktów notarialnych sporządzanych w ostatnim czasie w okolicy. Powszechną zaś praktyką jest zaniżanie w tych dokumentach wartości mieszkań, by zaoszczędzić nieco na podatkach - mówi Iwan.
W opinii ekspertów, za banki łagodnie podchodzące do wyceny nieruchomości uchodzą m.in. MultiBank, Lukas, Nordea czy Dom Bank. Po środku stawki lokuje się Pekao SA. Opinię najbardziej restrykcyjnych mają niezmiennie Millenium, PKO BP, GE Bank.
Jakub Królikowski, specjalista ds. kredytów hipotecznych w MultiBanku, mówi, że w przypadku mieszkań praktycznie się nie zdarza, by bank kwestionował ustaloną cenę. Przyznaje natomiast, że jeśli chodzi o działki i domy, w 20-30 proc. przypadków ceny te są podważane, a ewentualne kredyty opiewają na niższe kwoty.
- Chronimy w ten sposób nie tylko siebie, ale tak-że klienta. Często jest tak, że nie zna się on na nieruchomościach, nie wie, że przepłaca - mówi Krzysztof Iwan.
4700 zł - chcą sprzedający za 1 mkw. mieszkania w Łodzi. Banki wyceniają metr na 4300 zł
30 proc. - mogą stracić na wartości najmniej atrakcyjne mieszkania w blokach"

Tyle cytat: nic więcej nic mniej. Czeka nas dokładnie to samo. Przewartościowane nieruchomości i rozdmuchane kredyty dla ludzi nie mających zdolności kredytowych. To nie jest pytanie czy jest to rozdmuchana bańka ? Pytanie jest tylko kiedy pęknie...



Temat: a jednak idzie krach
a jednak idzie krach
Nad mieszkaniami wisi krach

Banki nie chcą już kredytować zbyt drogich mieszkań, a biura nieruchomości nie
przyjmują zbyt drogich ofert. To wyraźny sygnał, że w 2008 r. czeka nas nie
stabilizacja, lecz poważny spadek cen na wciąż "napompowanym" rynku nieruchomości.

Pozornie wszystko jest po staremu - względna równowaga. Z danych portalu
Oferty.net wynika, że za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie sprzedający
żądają średnio 9,556 zł, o 0,5 proc. więcej niż miesiąc temu. W Krakowie 8,248
zł (plus 2,4 proc.), w Poznaniu 6,278 zł (plus 0,2 proc.), tylko w Łodzi jest
taniej o,3 proc. (4,760 zł).

Mimo że obroty biur nieruchomości spadły aż o 70 proc. w porównaniu z
przełomem lat 2006 i 2007, ich klienci coraz częściej odprawiani są z
kwitkiem. Właściciele mieszkań i domów słyszą: albo pan opuści cenę, albo
szkoda naszej fatygi i tak nabywca nie dostanie kredytu na tak dużą kwotę.

Sprzedający ciągle żyją przeszłością, nie chcą opuszczać cen. Część kupujących
nie ma rozeznania w rynku i godzi się na postawione warunki. Banki jednak
wiedzą, że mamy korektę. Nieruchomości nie są już tyle warte, co trzy miesiące
temu i że za trzy miesiące będą warte jeszcze mniej - mówi Michał
Macierzyński, ekspert portalu Bankier.pl.

Jak tłumaczy, coraz mniej banków skłonnych jest pożyczyć 500 tys. zł na
nieruchomość, która lada chwila może kosztować 400 tys. zł. Mieszkanie jest
bowiem zabezpieczeniem, na wypadek gdyby klient nie spłacił pożyczki. Dlatego
banki zaczynają zaniżać wartości nieruchomości i, co za tym idzie, kwoty
udzielanych kredytów.

Macierzyński podkreśla, że z tego samego powodu skończyło się udzielanie
kredytów nawet do 130 proc. wartości mieszkania. Na to instytucje finansowe
mogły sobie pozwolić tylko wtedy, gdy ceny nieruchomości szły z miesiąca na
miesiąc średnio o 10 proc. do góry.

Dla przykładu, w Łodzi, gdzie średnie ofertowe ceny wciąż utrzymują się na
poziomie 4,7 tys. zł za metr kwadratowy mieszkania, rzeczoznawcy wyceniają
przeciętnie lokale na 3,8 do 4,3 tys. zł, a więc 10-20 proc. mniej. W
rezultacie sprzedający staje przed alternatywą: albo sprzeda taniej, albo
będzie tygodniami czekał na kolejnego kupca. Coraz więcej osób wybiera to
pierwsze rozwiązanie. Dlatego, obok ostrożnych prognoz zapowiadających
stabilizację, pojawiają się też opinie specjalistów rynku przewidujące, iż
wiosną może dojść do krachu i spadku cen niektórych lokali nawet o 30 proc.

Problemy z uzyskaniem odpowiednio wysokiego kredytu są głównie w tych bankach,
które obligatoryjnie żądają wyceny rzeczoznawcy - wyjaśnia Krzysztof Iwan,
szef łódzkiego oddziału Goldenegg, firmy doradzającej w inwestycjach. Biegli
sporządzają operaty szacunkowe na podstawie aktów notarialnych sporządzanych w
ostatnim czasie w okolicy. Powszechną zaś praktyką jest zaniżanie w tych
dokumentach wartości mieszkań, by zaoszczędzić nieco na podatkach - mówi Iwan.

W opinii ekspertów, za banki łagodnie podchodzące do wyceny nieruchomości
uchodzą m.in. MultiBank, Lukas, Nordea czy Dom Bank. Po środku stawki lokuje
się Pekao SA. Opinię najbardziej restrykcyjnych mają niezmiennie Millenium,
PKO BP, GE Bank.

Jakub Królikowski, specjalista ds. kredytów hipotecznych w MultiBanku, mówi,
że w przypadku mieszkań praktycznie się nie zdarza, by bank kwestionował
ustaloną cenę. Przyznaje natomiast, że jeśli chodzi o działki i domy, w 20-30
proc. przypadków ceny te są podważane, a ewentualne kredyty opiewają na niższe
kwoty.
Chronimy w ten sposób nie tylko siebie, ale tak-że klienta. Często jest tak,
że nie zna się on na nieruchomościach, nie wie, że przepłaca - mówi Krzysztof
Iwan.

4700 zł - chcą sprzedający za 1 mkw. mieszkania w Łodzi. Banki wyceniają metr
na 4300 zł
30 proc. - mogą stracić na wartości najmniej atrakcyjne mieszkania w blokach

banki.wp.pl/kat,69476,wid,9688357,raportwiadomosc.html?rfbawp=1203868066.203&ticaid=156b1



Temat: banki nie chca kredytowac zbyt drogich mieszkan...
banki nie chca kredytowac zbyt drogich mieszkan...

www.bankier.pl/wiadomosci/article.html?article_id=1719915.
Nad mieszkaniami wisi krach

Banki nie chcą już kredytować zbyt drogich mieszkań, a biura
nieruchomości nie
przyjmują zbyt drogich ofert. To wyraźny sygnał, że w 2008 r. czeka
nas nie
stabilizacja, lecz poważny spadek cen na wciąż "napompowanym" rynku
nieruchomości.

Pozornie wszystko jest po staremu - względna równowaga. Z danych
portalu
Oferty.net wynika, że za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie
sprzedający
żądają średnio 9,556 zł, o 0,5 proc. więcej niż miesiąc temu. W
Krakowie 8,248
zł (plus 2,4 proc.), w Poznaniu 6,278 zł (plus 0,2 proc.), tylko w
Łodzi jest
taniej o,3 proc. (4,760 zł).

Mimo że obroty biur nieruchomości spadły aż o 70 proc. w porównaniu z
przełomem lat 2006 i 2007, ich klienci coraz częściej odprawiani są z
kwitkiem. Właściciele mieszkań i domów słyszą: albo pan opuści cenę,
albo
szkoda naszej fatygi i tak nabywca nie dostanie kredytu na tak dużą
kwotę.

Sprzedający ciągle żyją przeszłością, nie chcą opuszczać cen. Część
kupujących
nie ma rozeznania w rynku i godzi się na postawione warunki. Banki
jednak
wiedzą, że mamy korektę. Nieruchomości nie są już tyle warte, co
trzy miesiące
temu i że za trzy miesiące będą warte jeszcze mniej - mówi Michał
Macierzyński, ekspert portalu Bankier.pl.

Jak tłumaczy, coraz mniej banków skłonnych jest pożyczyć 500 tys. zł
na
nieruchomość, która lada chwila może kosztować 400 tys. zł.
Mieszkanie jest
bowiem zabezpieczeniem, na wypadek gdyby klient nie spłacił
pożyczki. Dlatego
banki zaczynają zaniżać wartości nieruchomości i, co za tym idzie,
kwoty
udzielanych kredytów.

Macierzyński podkreśla, że z tego samego powodu skończyło się
udzielanie
kredytów nawet do 130 proc. wartości mieszkania. Na to instytucje
finansowe
mogły sobie pozwolić tylko wtedy, gdy ceny nieruchomości szły z
miesiąca na
miesiąc średnio o 10 proc. do góry.

Dla przykładu, w Łodzi, gdzie średnie ofertowe ceny wciąż utrzymują
się na
poziomie 4,7 tys. zł za metr kwadratowy mieszkania, rzeczoznawcy
wyceniają
przeciętnie lokale na 3,8 do 4,3 tys. zł, a więc 10-20 proc. mniej. W
rezultacie sprzedający staje przed alternatywą: albo sprzeda taniej,
albo
będzie tygodniami czekał na kolejnego kupca. Coraz więcej osób
wybiera to
pierwsze rozwiązanie. Dlatego, obok ostrożnych prognoz
zapowiadających
stabilizację, pojawiają się też opinie specjalistów rynku
przewidujące, iż
wiosną może dojść do krachu i spadku cen niektórych lokali nawet o
30 proc.

Problemy z uzyskaniem odpowiednio wysokiego kredytu są głównie w
tych bankach,
które obligatoryjnie żądają wyceny rzeczoznawcy - wyjaśnia Krzysztof
Iwan,
szef łódzkiego oddziału Goldenegg, firmy doradzającej w
inwestycjach. Biegli
sporządzają operaty szacunkowe na podstawie aktów notarialnych
sporządzanych w
ostatnim czasie w okolicy. Powszechną zaś praktyką jest zaniżanie w
tych
dokumentach wartości mieszkań, by zaoszczędzić nieco na podatkach -
mówi Iwan.

W opinii ekspertów, za banki łagodnie podchodzące do wyceny
nieruchomości
uchodzą m.in. MultiBank, Lukas, Nordea czy Dom Bank. Po środku
stawki lokuje
się Pekao SA. Opinię najbardziej restrykcyjnych mają niezmiennie
Millenium,
PKO BP, GE Bank.

Jakub Królikowski, specjalista ds. kredytów hipotecznych w
MultiBanku, mówi,
że w przypadku mieszkań praktycznie się nie zdarza, by bank
kwestionował
ustaloną cenę. Przyznaje natomiast, że jeśli chodzi o działki i
domy, w 20-30
proc. przypadków ceny te są podważane, a ewentualne kredyty opiewają
na niższe
kwoty.
Chronimy w ten sposób nie tylko siebie, ale tak-że klienta. Często
jest tak,
że nie zna się on na nieruchomościach, nie wie, że przepłaca - mówi
Krzysztof
Iwan.

4700 zł - chcą sprzedający za 1 mkw. mieszkania w Łodzi. Banki
wyceniają metr
na 4300 zł
30 proc. - mogą stracić na wartości najmniej atrakcyjne mieszkania w
blokach




Temat: Początek końca boomu mieszkaniowego
Spadające ceny mieszkań w pękającej bańce
Poważny spadek cen na "napompowanym" rynku nieruchomości?

Banki nie chcą już kredytować zbyt drogich mieszkań, a biura nieruchomości nie
przyjmują zbyt drogich ofert. To wyraźny sygnał, że w 2008 r. czeka nas nie
stabilizacja, lecz poważny spadek cen na wciąż "napompowanym" rynku nieruchomości.
Pozornie wszystko jest po staremu - względna równowaga. Z danych portalu
Oferty.net wynika, że za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie sprzedający
żądają średnio 9,556 zł, o 0,5 proc. więcej niż miesiąc temu. W Krakowie 8,248
zł (plus 2,4 proc.), w Poznaniu 6,278 zł (plus 0,2 proc.), tylko w Łodzi jest
taniej o,3 proc. (4,760 zł).
Mimo że obroty biur nieruchomości spadły aż o 70 proc. w porównaniu z przełomem
lat 2006 i 2007, ich klienci coraz częściej odprawiani są z kwitkiem.
Właściciele mieszkań i domów słyszą: albo pan opuści cenę, albo szkoda naszej
fatygi i tak nabywca nie dostanie kredytu na tak dużą kwotę.

- Sprzedający ciągle żyją przeszłością, nie chcą opuszczać cen. Część kupujących
nie ma rozeznania w rynku i godzi się na postawione warunki. Banki jednak
wiedzą, że mamy korektę. Nieruchomości nie są już tyle warte, co trzy miesiące
temu i że za trzy miesiące będą warte jeszcze mniej - mówi Michał Macierzyński,
ekspert portalu Bankier.pl.

Jak tłumaczy, coraz mniej banków skłonnych jest pożyczyć 500 tys. zł na
nieruchomość, która lada chwila może kosztować 400 tys. zł. Mieszkanie jest
bowiem zabezpieczeniem, na wypadek gdyby klient nie spłacił pożyczki. Dlatego
banki zaczynają zaniżać wartości nieruchomości i, co za tym idzie, kwoty
udzielanych kredytów.

Macierzyński podkreśla, że z tego samego powodu skończyło się udzielanie
kredytów nawet do 130 proc. wartości mieszkania. Na to instytucje finansowe
mogły sobie pozwolić tylko wtedy, gdy ceny nieruchomości szły z miesiąca na
miesiąc średnio o 10 proc. do góry.

Dla przykładu, w Łodzi, gdzie średnie ofertowe ceny wciąż utrzymują się na
poziomie 4,7 tys. zł za metr kwadratowy mieszkania, rzeczoznawcy wyceniają
przeciętnie lokale na 3,8 do 4,3 tys. zł, a więc 10-20 proc. mniej. W rezultacie
sprzedający staje przed alternatywą: albo sprzeda taniej, albo będzie tygodniami
czekał na kolejnego kupca. Coraz więcej osób wybiera to pierwsze rozwiązanie.
Dlatego, obok ostrożnych prognoz zapowiadających stabilizację, pojawiają się też
opinie specjalistów rynku przewidujące, iż wiosną może dojść do krachu i spadku
cen niektórych lokali nawet o 30 proc.

- Problemy z uzyskaniem odpowiednio wysokiego kredytu są głównie w tych bankach,
które obligatoryjnie żądają wyceny rzeczoznawcy - wyjaśnia Krzysztof Iwan, szef
łódzkiego oddziału Goldenegg, firmy doradzającej w inwestycjach.

- Biegli sporządzają operaty szacunkowe na podstawie aktów notarialnych
sporządzanych w ostatnim czasie w okolicy. Powszechną zaś praktyką jest
zaniżanie w tych dokumentach wartości mieszkań, by zaoszczędzić nieco na
podatkach - mówi Iwan.

W opinii ekspertów, za banki łagodnie podchodzące do wyceny nieruchomości
uchodzą m.in. MultiBank, Lukas, Nordea czy Dom Bank. Po środku stawki lokuje się
Pekao SA. Opinię najbardziej restrykcyjnych mają niezmiennie Millenium, PKO BP,
GE Bank.

Jakub Królikowski, specjalista ds. kredytów hipotecznych w MultiBanku, mówi, że
w przypadku mieszkań praktycznie się nie zdarza, by bank kwestionował ustaloną
cenę. Przyznaje natomiast, że jeśli chodzi o działki i domy, w 20-30 proc.
przypadków ceny te są podważane, a ewentualne kredyty opiewają na niższe kwoty.

- Chronimy w ten sposób nie tylko siebie, ale tak-że klienta. Często jest tak,
że nie zna się on na nieruchomościach, nie wie, że przepłaca - mówi Krzysztof Iwan.

4700 zł - chcą sprzedający za 1 mkw. mieszkania w Łodzi. Banki wyceniają metr na
4300 zł

30 proc. - mogą stracić na wartości najmniej atrakcyjne mieszkania w blokach

POLSKA Gazeta Opolska
Piotr Brzózka



Temat: Piekut Piaseczno
Nas, którzy podpisali umowy z piekutem chyba też to czeka

Klienci utopieni w Złotym Stawie
Małgorzata Zubik2006-10-14, ostatnia aktualizacja 2006-10-14 00:25
Znowu niesłowny deweloper - blisko stu klientów spółki Maripol na lodzie. Po
roku firma ogłosiła, że rezygnuje z inwestycji. To dla ludzi cios, bo ceny
mieszkań w Warszawie rosną z miesiąca na miesiąc. Niektórzy mogą stracić nawet
100 tys. zł

Fot. Aleksander Prugar / AG
Tomasz Pohorecki, niedoszły klient firmy Maripol- Jesteśmy zrozpaczeni - mówią
byli klienci Maripolu, którzy zarezerwowali mieszkania na osiedlu Złoty Staw
przy Górczewskiej. Wpłacili po 5 tys. zł i teraz nie bardzo wiedzą, co począć.

Takich jak oni jest coraz więcej, a liczba skarg na deweloperów rośnie z dnia
na dzień. - Codziennie zgłasza się do nas kilkadziesiąt osób - oblicza
Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumentów. - Jeden pracownik przez cały
dzień zajmuje się już tylko deweloperami. Są silniejszą stroną, bo na rynku
mieszkaniowym popyt jest większy niż podaż. Umowy rezerwacyjne nic nie znaczą,
najprawdopodobniej deweloperzy rezygnują z nich po to, by zyskać na czasie i na
cenie.

"Gazeta" opisywała niedawną głośną sprawę spółki Pirelli Pekao Real Estate. Ta
w sierpniu uznała, że nie będzie dłużej honorować ani rezerwacji, ani
zapisanych w nich cen z końca poprzedniego roku. Klienci firmy byli wściekli.

A ceny szaleją

Nic dziwnego, bo ceny mieszkań w Warszawie szaleją. Wiosną mieszkania przy
Górczewskiej kosztowały po 4-4,7 tys. zł za m kw. Dziś firmy budujące w tej
okolicy sprzedają mieszkania najtaniej po 5,3 tys. zł, a w większości po blisko
6 tys. zł.

- Dopóki nie ma umowy przedwstępnej, prawnie deweloperowi trudno coś zarzucić -
przyznaje Tomasz Pohorecki, jeden z poszkodowanych przez Maripol. Obliczył, że
teraz za 70-metrowe mieszkanie będzie musiał zapłacić ok. 100 tys. zł więcej. -
Jeszcze w sierpniu słyszeliśmy zapewnienia, że pozwolenie na budowę będzie
wkrótce gotowe. Wtedy można byłoby podpisać u notariusza umowy.

Nic takiego jednak się nie stało. Zamiast podpisywać z klientami akty
notarialne, Maripol ogłosił, że rezygnuje z inwestycji.

- Podejrzewamy, że wkrótce zacznie się tam budowa - mówią rozczarowani klienci
dewelopera. - Tyle tylko, że teraz firma będzie sprzedawać mieszkania nowym
osobom już po wyższych cenach, które zmieniają się przecież z miesiąca na
miesiąc.

Dostaną rabat, ale na co?

- Wiem, że to tak wygląda, bo głośno było o podobnych sytuacjach, gdy firmy
rezygnowały z rezerwacji, żeby więcej zarobić. Ale u nas jest inaczej -
zapewnia Paweł Arabas, szef projektu Złoty Staw w Maripolu. I przekonuje, że
inwestor naprawdę zrezygnował z inwestycji. Nie będzie jej też przy
Górczewskiej prowadzić żadna spółka powiązana z Maripolem. Powodem takiej
decyzji jest to, że już rok trwają zabiegi o pozwolenie na budowę. A to za
długo - spółka liczyła, że załatwi formalności szybciej. Tymczasem protestowali
sąsiedzi osiedla, projektanci musieli obniżyć budynek. Teraz pozwolenie nie
może się uprawomocnić, bo pojawiły się kolejne protesty. Zajmuje się nimi
wojewoda.

- Wiemy, że ceny mieszkań poszły w górę. Dlatego chcemy zrekompensować naszym
klientom tak długi czas oczekiwania. Myślimy o 5-procentowym rabacie na
mieszkania w innych lokalizacjach - proponuje Paweł Arabas. Niestety, dziś nie
może powiedzieć, o jakie konkretnie inwestycje chodzi. Klienci mieliby się o
nich dowiedzieć wiosną.

Tymczasem każdy miesiąc jest na wagę złota. Bywa, że deweloperzy zwlekają z
podpisywaniem umów wstępnych z klientami, choć mają pozwolenia na budowę i
prowadzą prace. Jak Mostostal Technika. Spółka buduje w Wawrze osiedle Poezji
Etap II. Budowa trwa od czerwca, ale sprzedaż zacznie się dopiero w grudniu.
Jak się dowiadujemy w biurze obsługi klienta, dziś ceny zaczynają się od 4,5
tys. zł za m kw., ale w momencie podpisywania umów wstępnych będą waloryzowane.




Temat: Co dalej z muzeum Obrony Pocka 1920?
ŚP. Darek Stolarski w pismie go UM, dał prpozycje utworzenia w budynku Odwachu
Panteonu Narodowego Płockiego. Wzburzyło to niepomiernie historyków,
Przeleciała polemika w gazetach w złym stylu. Darek umarł i idea też.
Z bydynku carskiej wartowni, utworzono ŚCIANĘ PAMIECI chwały płockiej. Chichot
historii i zwycięstwo Moskali zza grobu. POd Odwachem płyną ścieki, jakze to
wszystko nieczyste.
Mieszkajcie sobie w Płocku i tak nie wiecie gdzie mieszkacie. Tyle zła nie
narobili komuniści wczesniej. Powodzenia w wyborach. A tak tylko dla pamięci,
bo przeciez są jeszcze mieszkańcy, którzy całym sercem sa za pamiecia narodową.

Płock,1994-01-03

WD1EWODZK1 KOMITET
mi
w
0-15/93

Prezydent Miasta Płocka

Prezydium Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Płocka na
posiedzeniu w dniu £4.XI.1993 r. zajęło stanowisko w sprawie propozycji
utworzenia w budynku Odwachu Płockiego Panteonu Narodowego.
Wniosek w tej sprawie złożył i umotywował członek Prezydium WKOPWiM w Płocku.
Powołanie tej instytucji i usytuowanie właśnie w obrębie Płyty Nieznanego
Żołnierza - historycznym budynku Odwachu zasługuje na poparcie idei. Stąd
Prezydium WKOPWiM w Płocku jednogłośnie opowiada się za takim przeznaczeniem
budynku Odwachu*
Za Prezydium WKOPWiM

Wiceprezydent Miasta Płocka

Płock, dnia 1993.12.01

WGM.RB.1V. 7112.R/25/93

Pan
Zenon Dylewski Radny Miasta Płocka

W związku z Pana interpelacją zgłoszoną podczas XLVII Sesji Rady Miasta Płocka,
a dotyczącą budynku "Odwachu" zlokalizowanego w Płocku przy ul. Tumskiej 4
uprzejmie informuję, iż wprawdzie nieruchomość ta stanowi własność gminy
Płock ale jej użytkownikiem wieczystym na podstawie Aktu notarialnego Rep.
A/8112/68 z dnia 18-go stycznia 1968 r. jest Polskie Towarzystwo Turystyczno -
Krajoznawcze Zarząd Główny w Warszawie. Okres użytkowania kończy się w 2008 r..
Nie istnieją także przyczyny określone art. 240 Kodeksu cywilnego oraz art. 26
ust. 3 ustawy z dnia 29-go kwietnia 1986 r. o gospodarce gruntami i
wywłaszczeniu nieruchomości (tekst jednolity Dz.U. Nr 30 z 1991 r., na
podstawie których gmina Płock mogłaby rozwiązać umowę o oddanie nieruchomości w
użytkowanie wieczyste. W latach ubiegłych PTTK przeprowadziło remont położonego
na nieruchomości budynku z własnych środków przy częściowym dofinansowaniu z
naszej strony . Można też stwierdzić , iż obecny użytkownik dba o nieruchomość
i utrzymuje ją we właściwym porządku.
Tyn nie mniej Urząd Miasta Płocka przystąpi do rozmów z Polskim Towarzystwem
Turystyczno-Krajoznawczym Zarząd Główny w Warszawie mających na celu ewentualną
zamianę budynku "Odwachu" na inny, oczywiście z chwilą uzyskania przez Urząd
obiektu odpowiadającego potrzebom PTTK.

Otrzymują: L Adresat
2. Biuro Rady Miasta, w/m
3. Wydział Organizacyjno - Prawny i Kadr , w/m
4. WGM,a/a




Temat: Elea blokuje sprzedaż zajezdni przy Chełmskiej
Elea blokuje sprzedaż zajezdni przy Chełmskiej
Elea nie opuści dobrowolnie działki przy Chełmskiej
Małgorzata Zubik
2006-10-04, ostatnia aktualizacja 2006-10-05 09:14
Władze spółki Elea Polska ogłosiły wczoraj, że zrobią wszystko, żeby
zablokować sprzedaż miejskiej działki przy ul. Chełmskiej. Na razie prezydenta
miasta bombardują petycje z podpisami pracowników sklepu i 1200 klientów

O planach sprzedaży terenów zlikwidowanej zajezdni słychać nie od dziś. Ratusz
wyznaczył licytację na listopad i czeka na chętnego, który kupi ponad pięć
hektarów gruntu. Plany sprzedaży może pokrzyżować spółka Elea, właściciel
sieci sklepów. Spółka dzierżawi fragment terenów dawnej zajezdni od miasta.
Choć umowa wygasa z chwilą ogłoszenia przetargu, Elea ani myśli opuszczać
działkę i likwidować sklep.

- Podjęliśmy decyzję pozostania na tym terenie - ogłasza Yves Lierley, prezes
spółki Elea Polska. - Liczymy na to, że władze miasta nie zlekceważą problemu
likwidacji 90 miejsc pracy i podpisów naszych klientów. Liczymy się z
konsekwencjami tej decyzji i z tym, że miasto może nas pozwać do sądu.

W sumie sklep zebrał ponad 1300 podpisów osób, które domagają się tego, by
sklep ciągle działał. - Żądamy wstrzymania sprzedaży gruntu! - wołają
pracownicy sklepu. Klienci zaś skarżą się, że likwidacja sklepu skomplikuje im
życie.

A na razie pomysły spółki komplikują działania ratusza. Elea chce udowodnić
przed sądem, że należy jej się prawo pierwokupu działki. Urzędnicy uważają, że
spółka nie ma szans na udowodnienie swoich racji. Elea uzyskała jednak
postanowienie o zabezpieczeniu powództwa. Z taką decyzją sądu ratusz nie
będzie mógł podpisać aktu notarialnego kupna-sprzedaży, nawet jeśli zlicytuje
działkę.

Sama spółka nie jest najwyraźniej pewna swych racji w postępowaniu sądowym.
Dlatego, posiłkując się petycjami klientów i pracowników, składa kolejne
propozycje miastu.

- Chcemy, żeby prezydent podzielił działkę - precyzuje prezes Lierley. -
Mniejszą część, jakieś 5-6 tys. m kw. kupiłaby nasza spółka. Oczywiście nie za
cenę wywoławczą, ale za cenę, którą miasto uzyska w przetargu na pozostałą
część działki.

Taka skomplikowana konstrukcja transakcji nie budzi uznania u urzędników. -
Nie ma prawnej możliwości, by sprzedać część nieruchomości bez przetargu -
informuje Miłosz Małysa z biura prasowego magistratu.

Robert Szaniawski, rzecznik p.o. prezydenta Kazimierza Marcinkiewicza, dodaje:
- Patrzymy z troską na los pracowników sklepu, ale chcemy sfinalizować tę
sprzedaż.

Gra idzie o wielką stawkę. Cena wywoławcza terenów po zajezdni to 95 mln zł.
Nowy właściciel będzie mógł tu wybudować mieszkania.

miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,3664296.html




Temat: Sawa Wola - problem z developerem
Witam, w załączeniu przesyłam rozwinięcie tematu nieprawidłowości
przy zakupie przez SAWA APARTMENST działki. Artykuł pochodzi z
dziejszej Rzeczpospolitej strona A27.

Oskarżeni za przekręt przy Łosiowych Błotach (Rzeczpospolita,
19.02.2008)

Urzędnicy złamali prawo podczas przekazania 20-hektarowej działki
przy rezerwacie Łosiowe Błota z Ministerstwa Obrony do Agencji
Mienia Wojskowego ustaliła Prokuratura Okręgowa. Śledztwo w sprawie
nieprawidłowości przy zbyciu działki wszczęto po publikacji w Rz.Akt
oskarżenia objął sześciu członków komisji, która zajmowała się
przekazaniem nieruchomości. Przed sądem staną trzy osoby ze
Stołecznego Zarządu Infrastruktury (działa w imieniu MON), jedna z
Wojskowej Agencji Koszar oraz dwie z Agencji Mienia Wojskowego.
Prokurator zarzuca im poświadczenie nieprawdy w protokole zdawczo-
odbiorczym. Grozi im do trzech lat więzienia.

Pod koniec 2002 r. podejrzani sporządzali m.in. wycenę powojskowego
majątku. Śledczy odkryli, że niektórzy, choć podpisali się pod
dokumentem, nie widzieli nawet terenu. W czasie opisywania działki
pominęli też fakt, że w jej skład wchodzi 7,6 ha lasu.

Nieruchomość na granicy Bemowa i Starych Babic, wciśnięta w rezerwat
przyrody Łosiowe Błota, do końca lat 90. należała do Skarbu Państwa.
Przez kilkadziesiąt lat znajdowała się tam tajna baza rakietowa. Do
dzisiaj zostało 20 bunkrów.

W 2002 r. minister obrony przekazał ją Agencji Mienia Wojskowego
(tego dotyczą zarzuty prokuratury). Wartość nieruchomości oszacowano
na ok. 8 mln zł.

W listopadzie 2004 r. ówczesny prezes AMW Jerzy Rasilewicz wniósł
teren aportem do spółki Ramwar. Ramwar tworzyli Otto Cymerman (był
wiceszefem AMW, a od niedawna jest szefem rady nadzorczej AMW) oraz
Stanisław Prykowski (z biura prawnego agencji). Wartość działki
biegły wyliczył na 852 tys. zł, a więc sumę niemal dziesięciokrotnie
mniejszą niż dwa lata wcześniej.

Trzy tygodnie po przejęciu terenu spółka sprzedała ją za 960 tys. zł
MARIANOWI i STANISŁAWOWI OKRĘGLICKIM. Ten pierwszy jest właścicielem
spółki SAWA APARTMENTS i chce przy Łosiowych Błotach wybudować
ekskluzywne centrum hotelarsko-gastronomiczne. Przeciwko tym planom
protestują mieszkańcy oraz samorządowcy. Uważają, że teren ten
powinien być zalesiony. Do dzisiaj deweloper nie otrzymał zgody na
budowę.Kilka dni temu wójt gminy Stare Babice wystąpił do ministra
środowiska o objęcie działki programem Natura 2000.

Prokuratura oraz CBA badają inny wątek sprawy. Po tekście w Rz
starosta powiatu Warszawa Zachód Jan Żychliński złożył zawiadomienie
o możliwości popełnienia przestępstwa. Jego zdaniem śledczy powinni
sprawdzić, czy Ramwar nie naruszył interesu Skarbu Państwa, gdy
sprzedawał nieruchomość, oraz czy nie został ustawiony przetarg.
Zdaniem przedstawicieli gminy Stare Babice najpierw podpisano akt
notarialny, a potem w prasie ukazało się ogłoszenie o przetargu.

Na razie w tym śledztwie zarzut nakłaniania świadka do składania
fałszywych zeznań postawiono Pawłowi J. z AMW.

Wójt wystąpił do ministra środowiska o objęcie tego terenu programem
Natura 2000. Chce chronić rzadkie ptaki.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 97 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex