Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro pracy Bielsko Biała
Temat: A miało być tak pięknie dzięki PO... Ruch na "urzędniczym pastwisku finansowym" trwa... Apetyty świętych krów Publiczne instytucje nie uznają limitów wydatków i żądają więcej na 2009 r. Dodatkowe pieniądze zamierzają wydać na wyższe pensje dla pracowników, zakup sprzętu i inwestycje Poskromienie apetytów wskazane Instytucje państwowe, którym minister finansów nie może narzucić limitów wydatków, żądają na przyszły rok zwiększenia swoich budżetów nawet o kilkadziesiąt procent. Ich plany finansowe mogą zostać zmienione jedynie w trakcie sejmowych prac nad projektem budżetu. Największy apetyt ma Sąd Najwyższy, który chciałby dostać z kasy państwa prawie 100 mln zł, czyli o ponad 45 proc. więcej niż ma do wydania w tym roku. â W ciągu ostatnich lat nasz budżet był uchwalany na poziomie znacznie niższym od potrzeb â tłumaczy Teresa Pyźlak, starszy inspektor sądowy. â Inwestycje odkładano w czasie. Teraz większość z nich stała się już niezbędna. Podwyżkami płac dla pracowników tłumaczy zwiększone potrzeby finansowe rzecznik praw obywatelskich. W jego biurze pensje mają wzrosnąć średnio z 5,2 do 6,2 tys. zł, co oznacza, że budżet tej instytucji powinien być wyższy co najmniej o 24 proc. Kolejne instytucje stojące w kolejce po pieniądze stawiają głównie na zwiększone potrzeby inwestycyjne. â Chcemy zinformatyzować zasoby archiwalne, aby umożliwić ich szybsze udostępnianie â mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy IPN. Koszt tej inwestycji wyliczono na 16 mln zł. â Na przyszły rok przypadają rocznice ważnych wydarzeń XX wieku, początek II wojny światowej i upadek komunizmu. IPN planuje podwyżki dla prokuratorów i zorganizowanie delegatur w Zielonej Górze, Częstochowie oraz punktu konsultacyjnego w Bielsku-Białej. Z kolei Państwowa Inspekcja Pracy zamierza wykupić na własność zajmowane siedziby, na co potrzebuje dodatkowe 33 mln zł. Trybunał Konstytucyjny chce dzięwięcioprocentowego wzrostu wydatków. â Chcemy poprawiać efektywność orzecznictwa Trybunału i dostępność orzeczeń w Internecie â wyjaśnia Grażyna Grzegorska z biura prasowego TK. Poza tym wyższe wydatki wiążą się też z koniecznością instalowania zabezpieczeń dostępu do wewnętrznej sieci komputerowej i baz orzecznictwa. Najwyższa Izba Kontroli ewentualne ataki na zbyt wygórowane żądania próbuje odpierać wyliczeniami korzyści, które przynosi jej funkcjonowanie. â Prowadzone przez nas kontrole przyniosły w 2007 r. wzrost wpływów do budżetu o prawie 708 mln zł â mówi Błażej Torański, rzecznik NIK. â To trzy razy tyle ile kosztowało utrzymanie Izby. Dodaje, że całkowita wartość ujawnionych nieprawidłowości to blisko 8,4 mld zł. Ze zwiększonych potrzeb finansowych nie zamierzają się tłumaczyć Kancelaria Prezydenta ani kancelarie Sejmu i Senatu. â Plany wydatków prześlemy do Sejmu â poinformowano nas w Kancelarii Senatu. W tym wypadku wydatki miałyby wzrosnąć o 7,6 mln zł w stosunku do planu na 2008 rok. Kancelaria prezydenta chce dostać prawie 31 mln zł więcej niż w tym roku, a Sejmu aż 37,5 mln zł. â Nasze potrzeby są uzasadnione, bo w tym roku zamrożone były wydatki na biura poselskie â mówi Marek Zieliński z Sejmowej Komisji Finansów. W przypadku innych instytucji zapowiada cięcia. â To będzie trudny budżet, bo musimy się liczyć z niższą dynamiką wzrostu wpływów budżetowych z uwagi na spowolnienie gospodarcze i wejście w życie dwóch stawek podatku PIT â wyjaśnia poseł. â Nie wiem, skąd tak wysokie oczekiwania w przypadku kancelarii prezydenta, Sejmu i Senatu â mówi Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów. â Przecież nie planują one żadnych dodatkowych inwestycji. Zestawimy te plany i do końca września razem z projektem budżetu przekażemy do Sejmu. Temat: Wybory do Parlamentu Europejskiego 7-VI-2009 Nie będę się upierać, bo jednak trochę powierzchownie przeglądałem sosnowiecko-zagłębiowskie portale. Niemniej - wydaje mi się, że nigdzie, jak w tylko jednym portalu - nie znalazłem takiego zestawienia, jakie teraz przedstawię. Wstyd, Redaktorzy! Przepraszam, za przydługi cytat - ale jednocześnie jest tu i swoista odpowiedź dla tych, co powątpiewając w szanse Zagłębia Wielkiego. Otóż - wydawałoby się jak najbardziej naturalną prezentację dla Zagłębia, nie promującą swoich koterii, interesów, kolesiów, ale po prostu "stan posiadania w Zagłębiu" - odnalazłem dopiero na blogu?/portalu? Ziemia Myszkowska!!! Oto fragment, co do wyborów ze wskazaniem "zagłębiowskim"! Tematem głównym w polityce są wybory do europarlamentu - pod koniec kwietnia ogłoszono listy komitetów wyborczych i kandydatów. W Okręgu 11, do którego należy ziemia myszkowska, jest największy wybór - kandyduje aż 112 osób. Lecz niestety nie ma wśród nich naszych ziomali; przedstawiciele Zagłębia są w mniejszości i zajmują dalsze miejsca - wyjątkiem jest mieszkaniec Ogrodzieńca startujący z pierwszego miejsca Polskiej Partii Pracy (mającej mniejsze szanse). Jednak nie zawsze lokalny kandydat najlepiej się sprawuje: o Adamie Gierku są odmienne zdania co do jego skuteczności i promocji Zagłębia, z kolei u nas swoje biuro miała i często bywała (sponsorując imprezy) Małgorzata Handzlik pochodząca z Bielska-Białej. Tylko w naszym okręgu udało się zarejestrować swoich kandydatów KKW Naprzód Polsko - Piast i KKW Kocham Polskę - ten ostatni ma siedzibę w Będzinie, a z 2. miejsca wystartuje znany dziennikarz Adam Słomka. Porządek komitetów wyborczych do Parlamentu Europejskiego wraz z wyszczególnieniem kandydatów z Zagłębia i okolicy jest następujący: Komitet Wyborczy Libertas : 3. Antoni Sosnowski z Dąbrowy Górniczej (LPR) Komitet Wyborczy Platformy Obywatelskiej : -- Komitet Wyborczy Polskiej Partii Pracy : 1. Bogusław Z. Ziętek z Ogrodzieńca (PPP), 8. Żaneta Garbulińska z Dąbrowy Górniczej (PPP), 10. Rafał W. Gałązka z Dąbrowy Górniczej (PPP) Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego : 7. Bogumiła Barańska z Sosnowca (bezpartyjna) Komitet Wyborczy Prawica Rzeczpospolitej : 4. Gabriel Krzysztoń z Dąbrowy Górniczej (bezpartyjny) Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość : 7. Krzysztof Ślaski z Czeladzi (PiS) Komitet Wyborczy Samoobrona RP : 6. Alfred Górniak ze Starczy (Samoobrona), 7. Bogusław Kaniecki z Dąbrowy Górniczej (Samoobrona) Komitet Wyborczy Unia Polityki Realnej : 4. Jarosław R. Synowiec z Sosnowca (UPR), 6. Jan J. Okarma z Sosnowca (UPR) Koalicyjny Komitet Wyborczy Naprzód Polsko - Piast : 3. Stanisław Turchan z Sosnowca (bezpartyjny) Koalicyjny Komitet Wyborczy Porozumienie dla Przyszłości - Centrolewica : 2. Agnieszka E. Pasternak z Dąbrowy Górniczej (Socjaldemokracja Polska), 9. Adrian P. Kołodziejczyk z Sosnowca (Zieloni 2004) Koalicyjny Komitet Wyborczy SLD-UP : 2. Adam Gierek (UP), 9. Tomasz D. Niedziela z Sosnowca (SLD) Koalicyjny Komitet Wyborczy Kocham Polskę : -- źródło: Państwowa Komisja Wyborcza: www.pkw.gov.pl , http://pe2009.pkw.gov.pl Cóż, przy tym rzecz jasna przykro, bo widać, że zmarginalizowane te Zagłębie, praktycznie żadnych szans chyba, by ktokolwiek "przeszedł", listy są tak ustawione, że widać, iż żadnej partii nie zależy na Zagłębiu. (no, może ciut inaczej wygląda u marginalnej lewicy - ale skutek ten sam się zanosi) Temat: Szkolenia dofinansowane - C, C+E i Przewóz rzeczy-od 1200 zł 1 styczna 2009 r. ruszył projekt "Jazda po kwalifikacje – program podnoszenia kwalifikacji pracowników firm z Polski południowej" realizowany przez Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego w Krakowie w partnerstwie z WORD w Częstochowie, WORD w Bielsku-Białej i Centrum Rozwoju Społeczno-Ekonomicznego z Sielca. Projekt jest dofinansowany ze środków unijnych Europejskiego Funduszu Społecznego. Projekt powstał z myślą o wspieraniu podnoszenia kwalifikacji pracowników firm działających na terenie Polski Południowej, a jego celem jest poszerzenie kwalifikacji jego uczestników o uprawnienia kierowcy kategorii C i C+E wraz z przewozem rzeczy, by dopasować je do aktualnych potrzeb rynku pracy. Szkolenie obejmuje: - kurs na prawo jazdy kategorii C (50 godzin, w tym 30 godzin zajęć praktycznych) - kurs na prawo jazdy kategorii C+E (45 godzin, z tego część praktyczna 25 godzin, szkolenie adresowane do osób, które zdały egzamin kategorii C) - szkolenie z przewozu rzeczy (35 godzin, poza szkoleniem teoretycznym 5-godzinna część praktyczna) Warunkiem uczestnictwa jest: - zatrudnienie u pracodawcy prowadzącego działalność na terenie województwa: małopolskiego, podkarpackiego, świętokrzyskiego, śląskiego lub opolskiego (umowa o pracę lub umowa cywilno-prawna) - prawo jazdy kategorii B, - niekaralność, - dobry stan zdrowia, - wykształcenie zawodowe lub średnie, - oddelegowanie na szkolenie przez pracodawcę należącego do sektora MSP (małych i średnich przedsiębiorstw), - wniesienie wkładu własnego w wysokości 20% wartości szkolenia dla osób zatrudnionych w małych (w tym mikro) przedsiębiorstwach i 30% dla osób zatrudnionych w średnich przedsiębiorstwach. Biorąc pod uwagę, że wartość wszystkich trzech szkoleń realizowanych w ramach projektu wraz z pokryciem kosztu niezbędnych badań i opłat egzaminacyjnych, kształtuje się nawet do 6000 zł, skorzystanie z projektu umożliwia nabycie kwalifikacji kierowcy kat. C i C+E wraz z przewozem rzeczy maksymalnie za 1200 zł (20% wartości szkoleń) – dla uczestników oddelegowanych przez pracodawców z sektora mikro i małych przedsiębiorstw – oraz maksymalnie 1800 zł (30% wartości szkoleń) – dla uczestników oddelegowanych przez pracodawców z sektora przedsiębiorstw średnich. Udział w projekcie gwarantuje: - profesjonalne materiały szkoleniowe, - poczęstunek podczas zajęć teoretycznych, - pokrycie kosztu badań lekarskich, - pokrycie kosztu egzaminów. Zainteresowanych zapraszam do odwiedzenia strony internetowej projektu www.jazdapokwalifikacje.eu , na której dostępne są szczegółowe zasady rekrutacji oraz dane kontaktowe do biur regionalnych, zajmujących się rekrutacją w poszczególnych województwach objętych projektem. Ilość miejsc na szkolenia jest ograniczona, dlatego warto się spieszyć, gdyż kolejność zgłoszeń decyduje o uczestnictwie w projekcie. Temat: Czy już mamy TKM? Osadzania "swojaków" ciąg dalszy: "Racjonalista.pl" Jak PiS zdobywa szkoły (11-04-2006) Nauczyciele z ul. Deotymy są przekonani, że ich nową szefową wskazał wiceminister edukacji Stanisław Sławiński. W proteście w poniedziałek przyszli do szkoły ubrani na czarno. Ratusz ogłosił właśnie konkursy na dyrektorów około 200 szkół w całej Warszawie. Wczoraj na budynku Zespołu Szkół nr 71 na Woli pedagodzy wywiesili flagi przepasane kirem. Na drzwiach przykleili kartkę: "Protestujemy przeciwko objęciu stanowiska dyrektora szkoły przez panią Magdalenę Politańską". Na korytarzu od razu widać, kto protestuje, bo nauczyciele na znak sprzeciwu ubrali się na czarno. - Wynik konkursu był przesądzony. Pani Politańska to protegowana ministra Sławińskiego i jego żony, która uczyła w szkole - uważa część pedagogów. Mimo że podpisali się pod protestem, chcą być anonimowi. Od miesięcy prosili miejskie biuro edukacji i władze Woli o zorganizowanie konkursu na dyrektora. Poprzedni przeszedł na emeryturę. Obowiązki pełniła Urszula Skrzypczak. - Konkurs ogłoszono dopiero w kilka dni po tym, jak pani Politańska zdobyła zaświadczenie o ukończeniu kursu zarządzania oświatą. Podpisał je Stanisław Sławiński, wiceminister edukacji związany z PiS - opowiadają nauczyciele. Magdalena Politańska kurs skończyła w Placówce Doskonalenia Nauczycieli "Pro Formatione" założonej przez Radę Szkół Katolickich. Sama prowadzi tam zajęcia. Dyrektorem Pro Formatione był Stanisław Sławiński. Podpis na zaświadczeniu złożył 17 grudnia zeszłego roku. Od 11 dni był już wiceministrem edukacji. Zapytaliśmy w kancelarii premiera, czy minister mógł być jednocześnie dyrektorem prywatnej szkoły. Wczoraj nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Sam Sławiński tłumaczy, że zaświadczenie podpisał "jako dyrektor, a nie jako minister". Zaprzecza, by wpływał na pracę Zespołu Szkół nr 71. To nie przekonuje rodziców. Spodziewają się, że nowa dyrektorka będzie wychowywała dzieci zgodnie z przekonaniami Sławińskiego. W jednej z publikacji pochwalał on kary cielesne. Chwali też "wychowanie w posłuszeństwie". - Nie chcę, żeby moje dziecko było bite - irytuje się Urszula Dębicka, mama pierwszoklasisty. - Już teraz dyrektorka pokazuje, że za nic ma zdanie rodziców i zrobi, jak chce. W ogóle nie przedstawiała nam swego programu - dodaje Elżbieta Obińska, przewodnicząca rady rodziców. Irena Dzierzgowska, była wiceminister edukacji, zauważa, że dyrektor na to, co się dzieje w szkole, ma większy wpływ niż minister. A ponieważ posłowie PiS głośno mówią, że dyrektorzy powinni być posłuszni (ostatnio wypowiadał się tak Stanisław Pięta z Bielska-Białej), to może dojść do usunięcia niepokornych. - Od dawna wymiana dyrektorów była marzeniem władz. Teraz jest okazja, bo wielu kończą się pięcioletnie kadencje - podziela te obawy Jerzy Wiśniewski, prezes mazowieckiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego. W najbliższych tygodniach odbędzie się blisko 200 konkursów. Radni uchwalili, że tylko w ten sposób można zostać dyrektorem. Wykluczyli możliwość przedłużenia kontraktu na następne lata. Również w konkursie ma być wybrany nowy dyrektor liceum Cervantesa, którego uczniowie zorganizowali niedawno słynną debatę o wolności słowa. - To wymiana kadr, która zaczęła się od góry. Niedawno minister edukacji wymienił kuratorów na takich, którzy będą z nim dobrze współpracowali. Teraz czas na dyrektorów - twierdzi Irena Dzierzgowska. Liliana Zientecka, szefowa miejskiego biura edukacji, które ogłasza konkursy, zaprzecza, by taki był ich cel: - Nie ma możliwości, by ich wynik był z góry przesądzony. Zapewnia, że skład komisji konkursowej gwarantuje obiektywny wybór. Mają na to wpływ różne środowiska: samorząd (trzy głosy), kuratorium (trzy), nauczyciele (dwa), rodzice (dwa) i związki zawodowe (dwa). Jednak Irena Dzierzgowska jest zdania, że w sprawie konkursów "istnieje porozumienie między kuratorium a władzami samorządowymi". Magdalena Politańska nie chciała z nami rozmawiać. [Źródło: gazeta.pl] Temat: Czy były esbek może być ekspertem sejmowej komisji? Przechodzimy do rozpatrzenia kolejnego punktu porządku dziennego – wybór stałych doradców Komisji. Informuję państwa, że do sekretariatu naszej Komisji wpłynęły następujące kandydatury: pana Karola Drożdża i pani Magdaleny Bielowickiej, zgłoszone przeze mnie i posła Sebastiana Karpiniuka, panów Andrzeja Kucharenko i Jerzego Stachowicza, zgłoszone przez pana posła Jana Widackiego, panów Stanisława Jekiełka i Waldemara Gontarskiego, zgłoszone przez pana posła Mieczysława M. Łuczaka, panów Michała Jana Stręka, Przemysława Adama Palki i Adama Tarachy, zgłoszone przez posła Arkadiusza Mularczyka. Przypominam, że Prezydium Sejmu zgodziło się na 5 stałych doradców Komisji. Tak więc przystąpimy dziś do obsadzenia 5 stanowisk i zapowiadam, że zaproponuję panom zwrócenie się do Prezydium Sejmu z wnioskiem o przydzielenie nam jeszcze jednego stanowiska doradcy naukowego. (...) Poseł Jan Widacki (LiD): Proponuję Komisji dwie kandydatury do wyboru. To jest płk Andrzej Kucharenko i płk Jerzy Stachowicz. Obydwaj są w tej chwili funkcjonariuszami w stanie spoczynku, obydwaj w stopniu pułkownika, obydwaj byli funkcjonariuszami Urzędu Ochrony Państwa. Płk Stachowicz był i jest także funkcjonariuszem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jeden i drugi zajmował się sprawami operacyjnymi i śledczymi. Płk Kucharenko był dyrektorem zarządu śledczego UOP w czasach, kiedy Ministrem Spraw Wewnętrznych był Andrzej Milczanowski. Był ekspertem sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych i ekspertem sejmowej Komisji Śledczej. Ma aktualny certyfikat dopuszczający do informacji ściśle tajnych. Płk Stachowicz był, jak mówiłem, funkcjonariuszem UOP, pracował w pionie śledczym tego urzędu. Podczas rządu AWS-UW pełnił obowiązki szefa delegatury UOP w Krakowie. Ostatnio pracował w centrali ABW, gdzie kierował Departamentem Przeciwdziałania Korupcji, Terroryzmowi i Przestępczości Zorganizowanej. Nie ulega wątpliwości, że obydwaj doskonale znają procedury śledcze i operacyjne oraz praktykę funkcjonowania służb specjalnych. Pod rozwagę wysokiej Komisji stawiam te dwie kandydatury i myślę, że merytorycznie obie są równie wartościowe. (...) Poseł Mieczysław Marcin Łuczak (PSL): Stanisław Jekiełek, adwokat urodzony w 1949 r. w miejscowości Osiek. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Aplikacja etatowa w Sądzie Rejonowym w Krakowie, sędzia Sądu Rejonowego w Bielsku Białej, aktualnie adwokat Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie. Dobra znajomość prawa karnego i cywilnego. Praktyka zawodowa daje gwarancje pracy, jako eksperta tej Komisji. Pan Waldemar Gontarski, 1959 r., zamieszkały w Warszawie. Magister dziennikarstwa, magister prawa, lekarz weterynarii, doktor Uniwersytetu Warszawskiego, specjalność – prawa człowieka. Praktyka zawodowa: doktor Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszeń Prawników Polskich, adiunkt w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Warszawie. Dorobek naukowy obejmuje m.in. publikacje prawnicze dotyczące granic legalności prowokacji policyjnej. Ekspert Biura Analiz Sejmowych, biegły sądowy. Kwalifikacje i doświadczenie predestynują pana Waldemara Gontarskiego do pracy w Komisji Śledczej i dają gwarancję fachowego podejścia do rozpatrywanej przez Komisję problematyki. http://orka2.sejm.gov.pl/...n?OpenForm&SKSS (wyimki) Temat: [pr] Czy pociąg papieski będzie jeździł także do nas? http://miasta.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,3868860.html Czy pociąg papieski będzie jeździł także do nas? Dochodziła za kwadrans dwunasta, gdy na tor przy peronie 1.a wjechał Pociąg jest darem kolejarzy, którzy chcieli uczcić pontyfikat Jana Pawła II. - Do Częstochowy może częściej przyjeżdżać, jeśli zamówią go grupy Żółty skład to - aż trudno uwierzyć - zwykła jednostka elektryczna, tyle że Pociąg papieski zwiedziło wczoraj kilkuset częstochowian (o atrakcji tej Kolorystyka wnętrza nawiązuje do barw papieskich, np. siedzenia mają Pociąg papieski został uznany za "Produkt Roku 2006" - w ostatni czwartek, Na dworzec przyjechał wczoraj abp Stanisław Nowak. - Chociaż to wóz, czyli O godz. 15.32 pociąg - jako zwykły rejsowy "Giewont" - odjechał do Krakowa. Kiedy na zwykłych szlakach 75 wysłużonych pociągów elektrycznych PKP przebudowują dzięki dotacji Natomiast w przyszłym roku województwo śląskie otrzyma pierwsze z czterech Temat: Forum 76 - dw. zakłady spirytusowe Polmos Polmos do likwidacji - koniec łódzkiej wódki Piotr Anuszczyk 2008-02-15, ostatnia aktualizacja 2008-02-15 19:59 "Żołądkówka", "Leśna", "Pieprzówka", "Pietryna", "Prezydent" Produkty łódzkiego Polmosu zniknęły z rynku już w zeszłym roku. Teraz likwidacja grozi samej firmie. Prywatyzacja łódzkiego Polmosu ślimaczy się już od kilku miesięcy. O losach państwowej firmy powinno zdecydować ministerstwo Skarbu Państwa, ale to nie kwapi się z podjęciem jakiejkolwiek decyzji. - W zeszłym roku były trzy zaproszenia do rokowań. Zgłosiło się sześć firm, ale wiążącą ofertę złożył tylko jeden inwestor Destylarnie Warmińskie Dystrybucja - mówi Zdzisław Siewiera, zarządca komisaryczny łódzkiego Polmosu. Być może o inwestora byłoby łatwiej gdyby nie fakt, że wartość majątku przedsiębiorstwa to ledwie 12 mln złotych - To wycena z marca. A co więcej ta kwota jest mniejsza od naszych zobowiązań wobec urzędu skarbowego, izby celnej, nie wspominając już o dostawcach mediów jak elektrownia czy wodociągi - mówi Siewiera. Nasz Polmos nie ma też tak znanych marek jak Sobieski (Polmos Łańcut), Żołądkowa Gorzka (Lublin), Żytnia (Bielsko Biała), Wyborowa (Poznań) czy Żubrówka (Białystok). Rokowania w sprawie sprzedaży przedsiębiorstwa rozpoczęły się w lipcu 2007 gdy produkcja w zakładzie była już zatrzymana. Wydawało się, że sprawa znajdzie szczęśliwe rozwiązanie w listopadzie. - Wszystkie strony już się dogadały. Wystarczyło podpisać umowę, ale wtedy zmienił się rząd - wspomina Siewiera. - Wtedy też podzieliliśmy ostatnie pieniądze jakie były w kasie firmy. Wyszło po ok. 500 zł na pracownika. W Polmosie nadal "pracuje" niemal 70 osób. W praktyce jednak na terenie zakładu kręci się jedynie kilka osób. Większość albo siedzi w domach albo szuka zajęć dorywczych, ale nikt nie myśli by się zwolnić - Pracuję tu od 22 lat. Poczekam na swoje pieniądze, bo niby gdzie teraz mam iść szukać pracy, jak całe życie spędziłem w Polmosie - żali się anonimowo jeden z pracowników. Tymczasem MS nadal nie podjęło decyzji czy sprzeda Polmos. - Rozporządzenie w tej sprawie jest już gotowe. Ale minister może je podpisać równie dobrze dziś, jak i za miesiąc - usłyszeliśmy w biurze prasowym resortu. Dla Polmosu taki termin jest jednak zbyt odległy - Jeśli nie będzie decyzji ministerstwa, to w poniedziałek składam w sądzie wniosek o upadłość firmy - zapowiada Siewiera. - Oczywiście prywatyzacja byłaby dla nas lepsza, bo nowy inwestor deklarował wznowienie produkcji i wypłatę płac. Ale pracownicy na likwidacji nie powinni stracić, bo wyznaczony przez syndyk będzie musiał w pierwszej kolejności zaspokoić ich roszczenia. Gdyby udało się sprzedać Polmos, a nowy inwestor chciał wznowić produkcję, to - zdaniem załogi - jest to możliwe w ciągu dwóch, trzech tygodni. Początki łódzkiego Polmosu W 1896 r. rozpoczęto w Łodzi budowę rozlewni wódek czystych i spirytusu butelkowanego, którą uruchomiono w 1902 roku. W latach 1919-1926 wytwórnia była czasowo użytkowana przez Monopol Tytoniowy. W 1926 roku w ramach Państwowego Monopolu Spirytusowego uruchomiono ponownie produkcję wódki czystej, a także jeden stół do ręcznego rozlewu denaturatu. Od 1927 roku zakład był czynny pod nazwą Państwowej Wytwórni Wódek Nr 14. W roku 1928 dobudowano magazyn gotowych wyrobów. Źródło: www.polmos.lodz.pl Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź Temat: Zatrzymanie 7 żołnierzy I zmiany w Afganistanie Pikieta w obronie komandosów u ministra Ćwiąkalskiego Marcin Górka, Szczecin 2008-05-06, ostatnia aktualizacja 2008-05-05 20:42 Pod Ministerstwem Sprawiedliwości manifestować będą dziś rodziny aresztowanych osiem miesięcy temu siedmiu żołnierzy z Nangar Khel. - Nie może być tak, że sąd wojskowy robi wszystko, co tylko podetknie mu prokuratura - mówi Janina Makowska, matka Andrzeja O. - Na przedłużanie aresztów cały czas ma tylko jeden argument: że mogą mataczyć i grożą im wysokie wyroki. Rodziny chcą spotkać się ze Zbigniewem Ćwiąkalskim i przekazać mu pismo, w którym wyliczają popełnione ich zdaniem przez prokuraturę wojskową nieprawidłowości. Chodzi m.in. o sposób zatrzymania (komandosi zostali wyciągnięci nad ranem z mieszkań przez żandarmerię wojskową), sposób przesłuchiwania i dostęp obrońców do akt sprawy. - Dwa przesłuchania odbyły się tylko przy prokuratorach, bez obrońców - tłumaczy Janina Makowska. - Potem długo adwokaci w ogóle nie mieli wglądu do akt. Do tego prokuratura zapowiada kolejne konfrontacje: jakie i po co? Przecież wszystkich już dawno przesłuchali! Bliscy komandosów uważają, że jeśli minister Ćwiąkalski nie zainterweniuje, 12 maja sąd zaakceptuje gotowy już wniosek prokuratury i przedłuży areszt o kolejne trzy miesiące. Poznańska prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo, nie chce oficjalnie komentować tych zarzutów. - Sąd, który nadzoruje postępowanie przygotowawcze, nie miał żadnych zastrzeżeń do pracy prokuratury - usłyszeliśmy tylko. Biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości oficjalnie nie wie o manifestacji - ale z rodzinami spotka się prawdopodobnie któryś z wiceministrów. Tymczasem szef MON Bogdan Klich zapowiada, że postępowanie zakończy się jeszcze w czerwcu. - Z informacji, jakie przekazał mi pułkownik Schweitzer [amerykański dowódca, któremu podlegało wówczas polskie wojsko w Afganistanie] wynika, że ani dowódca polskiego kontyngentu generał Marek Tomaszycki, ani dowódca polskiej grupy bojowej Adam Stręk nie wydali rozkazu ostrzelania wioski - powiedział "Gazecie" Klich. - Wiem, jak chciałbym, żeby zakończyło się postępowanie, ale muszę zachować bezstronność, więc tę opinię zachowam dla siebie. - Prokuratura idzie po najmniejszej linii oporu. Udaje, że nie ma ekspertyzy moździerza, z którego strzelali żołnierze, i opinii psychiatrycznych tylko dlatego, że oficjalnie do niej jeszcze nie dotarły. I dlatego wnioskuje o przedłużenie aresztu - mówi mecenas Piotr Dewiński, obrońca jednego z komandosów. - Tymczasem wiele z tego, co wyczytałem w aktach, świadczy na korzyść żołnierzy: już w czerwcu i lipcu meldowali o niesprawnym moździerzu i zmieniających trajektorię lotu granatach. Siedmiu komandosom z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej grozi dożywocie lub 25 lat więzienia za "dokonanie zbrodni wojennej". W sierpniu ub. roku w wyniku wybuchu pocisków z ich moździerza w afgańskiej wiosce Nangar Khel zginęło ośmioro cywilów, w tym kobiety i dzieci. Źródło: Gazeta Wyborcza Zauważyliście zmianę w twierdzeniu MONa przedtem było że oni Tomaszycki ani Stręki nie mieli nic wspólnego z akcją w NK a teraz że nie wydali rozkazu ostrzelania wioski. Temat: Matera, Kołodziejczyk i ich przekręty w PR Katowice Ja nadal czekam na podanie dowodów przekrętów dokonanych rzekomo przez tytułowego bohatera. Chcesz to masz... Kolejne kwity dokumentujące przekręty Solidaruchów z PR Katowice. Pytania, które stawiają chcący zachować anonimowość pracownicy PR Katowice: 1. Dlaczego kontrolerzy z Poznania nie sprawdzili kampanii wyborczych Elżbiety Pierzchały, od samorządowych do parlamentarnych? 2. Kto finansował w/w wybory i z jakich funduszy kolejowych? 3. Ilu pracowników PR Katowice było nieoficjalnie oddelegowanych w godzinach pracy z różnych sekcji? Zgodnie z już podpisanym przez 4 związki tajnym protokołem, z których jeden Związek Rewidentów nie był reprezentatywny -wbrew temu co napisano w protokole. To skąd na to i jakim prawem były fundusze? 4. Dlaczego pracownicy uczestniczyli w kampaniach wyborczych korzystając z urlopowania związkowego? 5. Które organizacje związkowe organizowały festyny w związku z wyborami? Dlaczego w festynach brali udział osoby nie będące pracownikami, czy z najbliższej rodziny pracownika? 6. Dlaczego nie sprawdzono dokładnie, jakie związki prowadziły działalność gospodarczą? Czy również z funduszu socjalnego były wystawiane faktury przez osoby będące związkowcami i mające swoje prywatne firmy? 7. Dlaczego w tym czasie został okradziony ZZ Kolejarzy Śląskich w Bielsku Białej, który stracił na skutek tego wszystkie faktury i komputer? 8. Kto był organizatorem wycieczek zagranicznych po Bałtyku i do Włoch i czy wszyscy uczestnicy byli pracownikami zakładu? 9. Dlaczego w tych wycieczkach brał udział przewodniczący "Solidarności" Mariusz Samek wraz z wiceprzewodniczącą Teresą Balazucką, w czasie urlopowania związkowego? 10. Jaka była geneza powstania w PR Katowice dyrektora ds. projektu dla byłego szefa kampanii wyborczych pani Dyrektor Pierzchały - Jarosława Kołodziejczyka? Teraz jest dyrektorem ds. pracowniczych i pełni obowiązki pierwszego dyrektora w PR Katowice. W tym czasie prowadził 5 agencji PKO. Czyżby szybkie pożyczki na kampanie wyborcze zanim się wyrwie pieniądze z funduszu socjalnego PR? 11. Tomasz Matera doprowadził do stworzenia kolejowego CBA w Poznaniu, instalując na tym stołku swojego kolegę z zastępcy naczelnika na szefa tej instytucji. Czyżby zbrojne ramię "S" do niszczenia niewygodnych w PR Katowice? 12. Pan Matera w 2006 r. już zarabiał brutto 3800 zł - mamy dowody. Czy można to pogodzić ze społeczną działalnością związkową? 13. Festyn "25-lecie Solidarności" w 2005 r. i kampania pani dyrektor dla tysiąca osób za nasze pieniądze. Uczestniczył cały Zarząd Śląsko-Dąbrowski. Koszt na osobę to 135 złotych. Naszych pracowników PR Katowice było 129 osób, kim byli pozostali? 14. Dlaczego niemal wszyscy pracownicy korzystali z Biura Podróży ABRAKSAS w Katowicach? 15. Czy Solidarność sponsorowała wycieczkę po Bałtyku 92 osoby razy 1160 zł ? Koszt razem 106720 zł! 16. Zaliczka przelana na wycieczkę 35 tysięcy w dniu 11.10.2005 r., wniosek nr 320/2005 sygn. PRPP-160/142/05, oraz zaliczka nr 325/2005 PRPP-160/148/2005, wniosek z dnia 02.11.2005 r. Panie Dyrektorze Jarosławie Kołodziejczyk, co Pan na to? CDN. !!! Temat: Płyty DVD znikną z polskiego rynku? Drugi z artykułów, które dziś przeczytałem i uznałem za ciekawe ... A więc: Zagraniczne firmy zajmujące się dystrybucją płyt DVD mogą wycofywać się z Polski ze względu na nieprzestrzeganie praw autorskich w naszym kraju - ostrzegli w przekazanym PAP w środę oświadczeniu członkowie zarządu działającego w Polsce Stowarzyszenia Dystrybutorów Filmowych (SDF). Jest to reakcja na działalność zlikwidowanego w maju serwisu internetowego Napisy.org, którego przedstawicieli zatrzymała policja. Serwis ten był najpopularniejszą w Polsce stroną www z tłumaczeniami filmów. 17 maja Komenda Główna Policji poinformowała o zatrzymaniu 9 osób, m.in. mieszkańców Zabrza, Bielska-Białej i Jastrzębia Zdroju, do którego doszło dzięki współpracy policji z Fundacją Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA). W akcji brali udział także policjanci niemieccy. Zatrzymane osoby nielegalnie tłumaczyły na język polski dialogi z filmów i zamieszczały je na portalu internetowym. Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych podkreśliło w środowym oświadczeniu, że działalność taka jest nielegalna, gdyż narusza prawo autorskie. "Rozpowszechnianie opracowania cudzego utworu bez zgody jego twórcy daje możliwość zgłoszenia roszczeń cywilnych oraz jest zagrożone sankcją karną" - przypomniało SDF. "Niski poziom przestrzegania praw autorskich przyczynił się do tego, że z początkiem tego roku z branży bezpośredniej dystrybucji DVD wycofał się prekursor dystrybucji wideo w Polsce - firma ITI. Pod koniec zeszłego miesiąca podobną decyzję podjęła firma Warner Home Video, która w ciągu kilku miesięcy zamknie swe biura w Polsce" - napisano w oświadczeniu SDF. "Mitycznie bogaty światowy przemysł rozrywkowy może wycofać się z Polski i skupić swe działania na tych terytoriach, na których lepiej chroni się rynek praw autorskich" - ocenił zarząd Stowarzyszenia. SDF skrytykowało artykuł na temat serwisu Napisy.org, który opublikowała 1 czerwca "Gazeta Wyborcza". Był to tekst pt. "Wojna napisowa", autorstwa Jarosława Lipszyca. W artykule z "GW" czytamy: "Dwa tygodnie temu świętowaliśmy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Odbywały się uroczyste sesje w Sejmie z udziałem ministrów, rauty i konferencje. Padały wielkie słowa. Tego samego dnia o szóstej rano do mieszkań dziewięciu obywateli społeczeństwa informacyjnego wkroczyła policja". "Przez serwis Napisy.org przebiega dziś linia frontu w sporze o kształt społeczeństwa informacyjnego. W tej sprawie nie chodzi bowiem ani o przestrzeganie zasad prawa, ani nawet o powstrzymanie publikacji napisów do filmów, ale o język, w którym będziemy opisywać zasady obowiązujące przy przekazywaniu i przechowywaniu informacji" - napisał Lipszyc. Zarząd SDF podkreślił, że "internet nie znosi i nie anuluje norm prawa autorskiego". "Społeczeństwo informacyjne nie może powstawać kosztem ograbiania innych z owoców ich pracy twórczej. Aby polemizować z tą oczywistą prawdą ucieka się częstokroć do demagogicznych argumentów. Stale i celowo zaciera się różnicę pomiędzy swobodnym obiegiem informacji, a nieautoryzowanym korzystaniem z cudzych utworów. Dezinformuje się opinię publiczną" - oceniono w oświadczeniu SDF. "Wolność wymiany informacji - stanowiąc niezaprzeczalnie cenną wartość - nie jest i nie może być wartością absolutną, najważniejszą i jedyną. W szczególności nie wolno w imię tej wolności dokonywać naruszeń innych dóbr zasługujących na ochronę prawną" - uważają członkowie zarządu SDF. Temat: Szefował GROM-owi, trafi do rezerwy wg PAP: Z dniem pierwszego listopada gen. Roman Polko zostanie przeniesiony do rezerwy kadrowej ministra obrony narodowej - poinformował rzecznik resortu Robert Rochowicz. Jak podał, decyzją szefa MON Bogdana Klicha gen. Polko został odwołany z pełnienia zawodowej służby wojskowej na stanowisku zastępcy Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pod koniec lipca prezydent Lech Kaczyński przyjął rezygnację generała ze stanowiska wiceszefa BBN. Nastąpiło to po medialnych doniesieniach m.in. o tym, że Polko poprowadził płatny wykład dla bankowców i uczył, jak dobierać współpracowników i przewodzić grupie, a także wystąpił w telewizyjnym reality show. Polko został zastępcą szefa BBN we wrześniu 2006 roku. W przeszłości m.in. dwukrotnie dowodził jednostką specjalną GROM - od maja 2000 r. do lutego 2004 r., a także przez kilka miesięcy - od lutego do jesieni - w 2006 r. W 2004 r. sam zrezygnował z dowodzenia GROM-em. Mówił, że "miał wiele pomysłów na funkcjonowanie jednostki, które nie uzyskały akceptacji" zwierzchników. Ówczesny szef MON Jerzy Szmajdziński podkreślał wtedy, że - choć "z żalem" - uszanował jego decyzję. Media pisały o konflikcie Polki ze Sztabem Generalnym. On sam wyjaśniał wtedy, że złożył wypowiedzenie, "gdyż system nie akceptuje inności". - Blokowanie mojego udziału w procesie decyzyjnym związanym z rozwojem GROM pozbawiło mnie faktycznej władzy i kontroli nad jednostką - nie pozbawiło mnie jedynie odpowiedzialności - podkreślał. Po odejściu z GROM-u Polko był doradcą prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. W listopadzie 2005 r. został doradcą szefa MSWiA Ludwika Dorna do spraw antyterrorystycznych. W 2006 r. decyzją ówczesnego szefa MON Radosława Sikorskiego został przywrócony do czynnej służby, z której odszedł w styczniu 2004 r. i "wrócił" do GROM-u. - Płk Polko zdjął na kilkanaście miesięcy mundur, ale to jest doświadczony oficer; wojsko zainwestowało w niego dużo, tak jak inwestuje się w każdego komandosa - mówił wtedy Sikorski. Jesienią 2006 roku Polko przeszedł do BBN. Polko ukończył Wyższą Szkołę Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu na kierunku rozpoznawczym. Służył m.in. w 1. Pułku Specjalnym w Lublińcu i krakowskich "Czerwonych Beretach". Był także dowódcą 6. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Niepołomicach oraz 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej, który wchodził w skład NATO-wskiego kontyngentu KFOR w Kosowie. Zgodnie z ustawą o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych, nie wolno im podejmować pracy zarobkowej - z zastrzeżeniem sytuacji, gdy mają na to zgodę przełożonego. Przepisy regulują, że w przypadku zwolnienia żołnierza zawodowego ze stanowiska przez prezydenta organem właściwym do przeniesienia go do rezerwy kadrowej jest minister obrony. Okres przebywania w rezerwie kadrowej nie może być jednorazowo dłuższy niż dwa lata. Temat: DVD: zagraniczne firmy mogą wycofać się z Polski Zagraniczne firmy zajmujące się dystrybucją płyt DVD mogą wycofywać się z Polski ze względu na nieprzestrzeganie praw autorskich w naszym kraju. Ostrzegli w przekazanym PAP w środę oświadczeniu członkowie zarządu działającego w Polsce Stowarzyszenia Dystrybutorów Filmowych (SDF). Jest to reakcja na działalność zlikwidowanego w maju serwisu internetowego Napisy.org, którego przedstawicieli zatrzymała policja. Serwis ten był najpopularniejszą w Polsce stroną www z tłumaczeniami filmów. 17 maja Komenda Główna Policji poinformowała o zatrzymaniu 9 osób, m.in. mieszkańców Zabrza, Bielska-Białej i Jastrzębia Zdroju, do którego doszło dzięki współpracy policji z Fundacją Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA). W akcji brali udział także policjanci niemieccy. Zatrzymane osoby nielegalnie tłumaczyły na język polski dialogi z filmów i zamieszczały je na portalu internetowym. Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych podkreśliło w środowym oświadczeniu, że działalność taka jest nielegalna, gdyż narusza prawo autorskie. Rozpowszechnianie opracowania cudzego utworu bez zgody jego twórcy daje możliwość zgłoszenia roszczeń cywilnych oraz jest zagrożone sankcją karną - przypomniało SDF. Niski poziom przestrzegania praw autorskich przyczynił się do tego, że z początkiem tego roku z branży bezpośredniej dystrybucji DVD wycofał się prekursor dystrybucji wideo w Polsce - firma ITI. Pod koniec zeszłego miesiąca podobną decyzję podjęła firma Warner Home Video, która w ciągu kilku miesięcy zamknie swe biura w Polsce - napisano w oświadczeniu SDF. Mitycznie bogaty światowy przemysł rozrywkowy może wycofać się z Polski i skupić swe działania na tych terytoriach, na których lepiej chroni się rynek praw autorskich - ocenił zarząd Stowarzyszenia. SDF skrytykowało artykuł na temat serwisu Napisy.org, który opublikowała 1 czerwca "Gazeta Wyborcza". Był to tekst pt. "Wojna napisowa", autorstwa Jarosława Lipszyca. W artykule z "GW" czytamy: Dwa tygodnie temu świętowaliśmy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Odbywały się uroczyste sesje w Sejmie z udziałem ministrów, rauty i konferencje. Padały wielkie słowa. Tego samego dnia o szóstej rano do mieszkań dziewięciu obywateli społeczeństwa informacyjnego wkroczyła policja. Przez serwis Napisy.org przebiega dziś linia frontu w sporze o kształt społeczeństwa informacyjnego. W tej sprawie nie chodzi bowiem ani o przestrzeganie zasad prawa, ani nawet o powstrzymanie publikacji napisów do filmów, ale o język, w którym będziemy opisywać zasady obowiązujące przy przekazywaniu i przechowywaniu informacji - napisał Lipszyc. Zarząd SDF podkreślił, że "internet nie znosi i nie anuluje norm prawa autorskiego". Społeczeństwo informacyjne nie może powstawać kosztem ograbiania innych z owoców ich pracy twórczej. Aby polemizować z tą oczywistą prawdą ucieka się częstokroć do demagogicznych argumentów. Stale i celowo zaciera się różnicę pomiędzy swobodnym obiegiem informacji, a nieautoryzowanym korzystaniem z cudzych utworów. Dezinformuje się opinię publiczną - oceniono w oświadczeniu SDF. Wolność wymiany informacji - stanowiąc niezaprzeczalnie cenną wartość - nie jest i nie może być wartością absolutną, najważniejszą i jedyną. W szczególności nie wolno w imię tej wolności dokonywać naruszeń innych dóbr zasługujących na ochronę prawną - uważają członkowie zarządu SDF. zrodlo: filmweb.pl Temat: [Centrum] Dworzec i okolice Będzie monitoring na rzeszowskim dworcu głównym Jeszcze w tym roku na rzeszowskim dworcu zainstalowany zostanie monitoring. W maju zaś dobiegnie końca lifting tego budynku. Rzeszowski dworzec znalazł się w gronie 19 obiektów, w których w 2008 roku zamontowany zostanie monitoring. Poza nami kamery pojawią się m.in. w Łodzi, Opolu, Toruniu, Bielsku-Białej. Polskie Koleje Państwowe S.A. rozstrzygnęły właśnie przetarg i podpisały umowę na zaprojektowanie, dostawę, montaż i uruchomienie monitoringu wideo na tych dworcach. Do tej pory podobny system działa na 22 obiektach. - Kamery będą montowane w czwartym kwartale tego roku - informuje Barbara Leszczyńska z biura marketingu PKP. - Nie ujawniamy jednak takich informacji jak to ile będzie kamer i w jakich miejscach zostaną one zainstalowane. Takie wiadomości ułatwiłyby życie przestępcom, a tego chcemy uniknąć. Mogę jedynie zapewnić, że po zainstalowaniu monitoringu nie będzie tzw. martwych miejsc. A to oznacza, że każdy zakamarek dworca będzie śledzony - podkreśla Barbara Leszczyńska. Jeszcze nie zostało ustalone kto będzie ów monitoring obsługiwał. Możliwości są cztery: kamery mogą być teoretycznie podpięte do systemu obsługiwanego przez policję, straż miejską, Służbę Ochrony Kolei lub prywatną firmę ochroniarską. Z zapowiedzi objęcia monitoringiem dworca już się cieszą policjanci: - Każde urządzenie techniczne tego typu spełnia funkcję prewencyjną. Jeśli teren jest monitorowany kradzieże, pobicia, po prostu raczej się nie zdarzają. A jeśli się zdarzą, łatwiej je udowodnić - komentuje Zbigniew Kocój, rzecznik prasowy rzeszowskiej policji. I przypomina słynną historię sprzed kilku tygodni, kiedy to jedna z podróżnych właśnie na rzeszowskim dworcu zostawiła swoją różową torbę i poszła na zakupy. Gdy walizka została zauważona, wszczęto alarm. Było podejrzenie, że w torbie jest bomba. Dworzec został zamknięty na godzinę. Wejścia do niego strzegli policjanci i strażacy. Po czym zjawiła się właścicielka pakunku i wyjaśniła, że różowa torba należy do niej i wcale w niej bomby nie ma. - Dzięki monitoringowi całego tego zamieszania moglibyśmy uniknąć - przypuszcza Kocój. Tymczasem na rzeszowskim dworcu jest dość bezpiecznie. W roku zdarza się na nim 15-20 kradzieży. W ubiegłym roku doszło tu do jednego tylko aktu wandalizmu - ktoś zbił szybę, ale sprawca został bardzo szybko schwytany. Rzeszowski dworzec przechodzi też właśnie remont. Prace zostały nieco wyhamowane z powodu trwających mrozów. Ale pierwsze efekty już widać. Elewacja zewnętrzna budynku już została wyczyszczona od strony peronów. Do wyczyszczenia został przód, rusztowania już stoją. Wymienione też zostały drzwi od Pl. Dworcowego i wyjściowe na perony. Odmalowana została restauracja. Odnowione zostało wejście do sklepu: schody, balustrada, ściany. Na peronach pojawił się napis "Rzeszów Główny". Tak brzmiący na koniec remontu pojawi się na dachu dworca. W środku budynku pojawi się nowa posadzka, ściany zostaną odmalowane, a dominującym kolorem będzie beż. W poczekalni dla podróżnych wylewana jest nowa posadzka. Koniec prac remontowych przewidywany jest na maj tego roku. Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów I jeszcze fotka - od peronow czyszczenie juz zakonczone - efekt widac. Nad wejsciem głownym zrobili małe szaleństwo ... dobudowali cos takiego - widac w oddali - a ja narysowałem jak to wyglada mniej wiecej. Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 47 rezultatów • 1, 2 |