Biuro pracy Włochy

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro pracy Włochy




Temat: Rainbow Tours S.A odradzam !!!!!!!!!
Byłam chyba "turnus" wcześniej niż Ty w tym samym miejscu. Autokarami czasem
podróżuję, więc na niewygody jestem przygotowana. Jednak firma RT, jej pilotki
(zwłaszcza opryskliwa i źle przygotowana do PRACY pani Agata) oraz kierowcy i
ich auta zafundowali nam 4 dni horroru. Podróż trwała prawie dobę dłużej niż
opisywał katalog i niż jechały autokary innych firm. O prawdziwym czasie
podróży poinformował ktoś z biura telefonicznie tuż przed wyjazdem. Bałagan na
listach pasażerów, kolejne "pilotki" nie wiedzące dokąd kogo wiozą, były np.
zdziwione że ktoś jedzie do Słonecznego Brzegu ("jedziemy do Kraniewa, ale może
gdzieś się przesiądziecie, ja nic nie wiem"). W powrotnej drodze pilotka w
ogóle nie miała listy pasażerów ("biuro mi nie dało, siadajcie gdzie chcecie,
nie mój problem"). Były postoje z powodu awarii, było pchanie autokaru, był
smród nie opróżnianej toalety, niesprawna klimatyzacja ("pasażerowie zepsuli"),
było błądzenie po Serbii, postoje w zatłoczonych przez kilka polskich autokarów
zajazdach, było zbieranie przez pilotkę pieniędzy od pasażerów, aby wyrównać
jej "nakłady finansowe" na granicach. Pilotki a także Janusz-rezydent ("godzinę
dziennie będę dla was, bez weekendu, ale i tak mnie nie będzie od wtorku bo
zatrudnili mnie też Włosi. Trafiliście fatalnie - to okropny kraj, ja za nic
nie odpowiadam, bo dopiero przyjechałem ze Sri Lanki"), sprawiali wrażenie
zajętych wyłącznie swoimi sprawami. Sama Bułgaria okazała się nie taka zła, jak
to namalował nam pan Janusz: nikogo nie zabiły jeżowce (sic!), morze nie
cuchnęło siarkowodorem, nikomu słońce nie wypaliło dziur w skórze, fale nie
miały 6 metrów, bułgarzy nikogo nie okradli, byli całkiem mili, znali języki
tzw. obce. Zaś rezydent nadawał po rosyjsku i sprawiał wrażenie jakby się urwał
z choinki. O warunkach w hotelu mogę powiedzieć tyle, że katalog firmy to
raczej reklamówka niż informacja. Ale nie był to główny problem. W końcu nie
siedzi się w hotelu.
Generalnie: biuro podróży to ludzie. Od ich kompetencji czy stosunku do pracy
zależy czy wypoczynek tych, którzy za to zapłacili, jest udany. Niestety
Rainbow Tours sprzedaje typowego kota w worku a jakość ich usług w stosunku do
ceny jest niska.






Temat: Dlaczego polskojezyczni emigranci nienawidza?
Czy ty nie rozumiesz, ze to gledzenie o nieustannym spisku wrogich sil na
zachodzie, to wlasnie belkot komunistyczny.
Nie znam zadnego emigranta, ktory nienawidzi Polski. NNatomiast odrobina
zdrowej krytyki nigdy nikomu nie zaszkodzila. Mnie w propagandzie polskiej razi
znowu propaganda sukcesu, ktorej sie dales lekko nabrac. Nie nie jest wcale tak
swietliscie jak mowia. Firmy padaj jedna za druga, a bezrobocie katastrofalnie
rosnie. To sa fakty.
Ile osob stac na wycieczki, wczasy nad morzem. Porownaj tez standard tych
wycieczek. Ja kiedys sie dalem nabrac na taka wycieczke organizowana przez
polskie biuro podrozy do Wloch, zamiast zaplacic tyle samo i jechac z Norwegii.
Autokar byl rzech, hotele byly takie, ze jeszcze mni bierze obrzydzenie. A
zaplacilem calkiem nie malo. Jeszcze raz polecialem z polskim biurem
(renomowanym) na Rodos. Hotel mierny, wycieczki zdezelownym autokarem, obsluga
pilotow beznadziejna i to za pieniadze porownywalne z biurami zachodnimi (cena
rowniez). Tu w Norwegii po takim wyjezdzie z tego biura nikt by nie skorzystal.
Wiecej z polskim biurem nie pojade. Nie mam zamiaru nabijac kabzy roznym
cwaniaczkom. To jest takze Polska. To takze wzrastajacy bandytyzm, to jest
strach, ze mi w kazdej chwili moga ukrasc samochod. To takze kompletnie
niekompetentni menedzerowie nie znajacy jezykow obcych. Spotkalem takich na
wystawie przemyslowej w Norwegii, a takze rozmawiajac o potencjalnej pracy w
Polsce. Szef jednej znacznej firmy w Polsce wyszedl z pakamery dopiero, jak sie
dowiedzial, ze ktos tu mowi po Polsku. Nie popadajmy w samozadowolenie. jeszce
bardzo, bardzo dluga droga dla Polski, zeby dogonic najbiedniejsze kraje
zachodu. To przy narastajacej konsumpcji na pokaz i zyciu ponad stan moze byc
bardzo trudne i dlugotrwale.





Temat: Nie moglam sie oprzec..
Juz mowie...!
Zajmuje sie marketingiem i pracuje dla miedzynarodowej firmy, gdzie na co dzien
wszyscy pracownicy mowia po angielsku. Tak sie sklada, ze tylko 10% pracownikow
to Holendrzy, reszta to cale United Nations ;-) Francuzi, Anglicy, Wlosi,
Niemcy, Izraelczycy, Kiwi... wszystkich i tak nie da sie wymienic.
Trafilam do biura w Amsterdamie z biura na Cyprze, tam tez wszyscy tylko po
angielsku i tak jest w kazdym z 63 biur naszej firmy na swiecie.
Nie ma wiec problemu z holenderskim w pracy, bo my go po prostu nie uzywamy i
nie operujemy na rynku holenderskim, ale jak najbardziej europejskim.

Bardzo dziekuje za informacje, niestety jak wspominalam nasz HR Manager nic mi
wlasciwie nie powiedzial, dziwne bo Holender i ma 2 dzieci! Wiec powinnien jak
najbardziej wszystko wiedziec, ale chyba nie chcial mnie poinformowac o
przyslugujacych mnie prawach.
Z tego co zauwazylam, to akurat w Holandii jak ktos ma staly kontrakt, to
praktycznie nie mozna go zwolnic. My mamy taka jedna pracownice, co od 2 lat
jest chora i chociaz wiadomo ze nic jej nie jest, to i tak w pracy sie nie
pojawia a zwolnic jej nie moga bo od strony formalnej niby wszystko jest w
porzadku - ma zwolnienie lekarskie.
Fajna sprawa z tymi mamami co opiekuja sie dzieckiem, tyle ze to pewnie dopiero
od roczku a nie od 6 miesiecy, ale pewnie lepsza opcja niz zlobek.
Co do zwrotu podatku to tu mam pewna zagwostke, bo zdaje sie ze dochod licza na
rodzine, a przy zarobkach mojego meza to zadnego zwrotu nie dostaniemy.
No i podobno, te zlobki i szkoly to trzeba rezerwowac zanim sie maluch urodzi,
bo podobno sa straszne kolejki - czy to prawda?
Co do au-pair to nie chce miec nikogo 24h w domu, wolalabym dziewczyne
dochodzaca 5 dni w tygodniu na 8 godzin. Czy wiecie jakie sa stawki za takie
nianie? Chetnie bym zatrudnila jakas sympatyczna Polke, moze kogos znacie?




Temat: Wrocławianie w Londynie
Wrocławianie w Londynie
Hej nie jestem wroclawiakiem ale skonczylem studia w Wrocku i
czuje sie emocjonalnie zwiazany z tym miastem i tam wroce...To
bardzo nie fair co opowiada koles MADRY POLAK, jest szczerze
mowiac chamem ktory chyba nigdzie nie byl zagranica na
dobre..fakt ze te przyklady z kradzeniem chluby nam nie
przynosza ale to sa wyjatki, wszyscy inni Polacy ciezko pracuja
w knajpach, restauracjach i calym tym food service i dzieki temu
to wszystko tu sie kreci. Dzieki nam Anglik moze sie dogadac w
restauracji czy coffee shopie bo znamy niezle angielski...w
porownaiu do Azjatow czy Murzynow to jest kosmos, a nawet do
Wlochow czy Hiszpanow ...kazdy kto spedzi tu kilka miesiecy
nauczy sie wiele o kulturze pracy i tylko kompletny jelop,
bedzie robil za grosze i beznadziejna prace ...fakt od tego 3ba
zaczac ale jak popracujesz tu kilka miesiecy to zmienisz na
lepsza za lepsze stawki etc. sam mam wize studencka i pracowalem
w super firmie za 40h.....Prawda jest taka ze jak jest nalot i
nawet cie przylapia to wielu puszczaja jesli dobrze mowia po
angielsku i z godnoscia przyjmuje to co mowia, oni wiedza ze bez
takich ludzi jak my ten caly food service by zbankrutowal........
Tuz po obronie wyjechalem stazuje sobie w biurze w firmie na pol
etatu dorabiam na pol etatu i z tego zyje, a mam nawet zamiar
odkladac.....mozliwosci jest masa...A W POLSCE wyobraz sobie ze
pojdziesz do firmy i zapytasz o prace na poletatu..to oni Ci
wypala chlopie chyba Cie pogielo...przeciez my tu mamy armie
bezrobotnych zdolnych do pracy za 800zl........i tak to jest !!
WIEC naprawde radze kupic sobie szkole i przyjechac ale na min.
6mcy rok bo dopiero po 2 mcach zaczyna sie wszystko ukladac i
wychodzic na prosta....nie przyjezdzajcie tu na wariata i bez
kasy bo wrocicie skamlajac i po uszy w dlugach, jezdzie tez w
kilka osob zawsze to latwiej...i dowiedzcie sie najpierw sporo
od znajomych...



Temat: Praca dla white collars na tzw. Zachodzie?
A ja ile razy czytam posty z madrosciami zyciowymi typu

"Nie licz ze przyjedziesz na Zachod i od pierwszego dnia bedziesz pracowac
w 'globalnej firmie'. To sie nie zdarza, no tylko w filmach",

lub typu

"Wez pod uwage rowniez to ze w tego typu pracach wymagany jest nieskazitelny
jezyk mowiony ale rowniez i pisany"

to tez sie lapie za glowe i nie moge zglebic glupoty autorow tego typu postow.

Nie musze sie przy tym powolywac na swoje wlasne wieloletnie doswiadczenie na
Zachodzie, a mieszkalem i pracowalem w 'globalnych firmach' w Stanach
Zjednoczonych, Kanadzie, a teraz pracuje w 'globalnej firmie' w Londynie.

Wystarczy male pytanie: Czy wedlug autorow tego typu postow, w naszym kraju nad
Wisla, kazdy urzednik w kazdym biurze w Polsce, w kazdej firmie malej i duzej,
panstwowej i prywatnej wlada nieskazitelna polszczyzna zarowno w pismie jak i w
mowie ? Pytanie rzecz jasna jest retoryczne, moje wlasne doswiadczenia z
polskimi biurwami mi wystarczy by odpowiedziec przeczaco. Ba, smiem twierdzic,
ze w wielu polskich biurach, czlowiek ktory wlada nieskazitelna polszczyzna, a
do tego jeszcze umie powiedziec cos sensownego, z ladem i skladem, pracy na
pewno nie dostanie, bo taki kandydat po prostu przez biurwy nie zostanie
zrozumiany. A skoro nie zostanie zrozumiany, to nie zostanie zatrudniony z
powodu obaw, ze beda klopoty z zintergrowaniem takiego kandydata ze
srodowiskiem.

No ale zeby nie tylko tak abstrakcyjnie, bo niektorym moze glowa spuchnac, to
bardziej konkretnie rowniez. Rozgladam sie czasami po swoim biurze w Londynie i
zastanawiam sie jak to jest...wokol mnie pelno Francuzow, Wlochow, Niemcow,
Chinczykow, Hindusow, Hiszpanow, Grekow i Rosjan, jest Wegierka i Rumunka.
Dlaczego oni nie wstydza sie swoich akcentow, Chinka z ktora pracuje nie
przejmuje sie tym, ze mowi po angielsku z bardzo kocim akcentem i malo
gramatycznie, i nikt im nie robi z tego tytulu wstretow ? Odpowiedz jest bardzo
prosta...jak masz cos inteligentnego, wartosciowego do powiedzenia, wiesz o
czym mowisz, nikt Ci nie bedzie robil wstretow i chetnie sie bedzie z Toba
integrowal...w Londynie rzecz jasna...w polskim biurze to juz zupelnie inna
historia...



Temat: Praca i nauka za granica- program AuPair!
Praca i nauka za granica - AuPair !- zpraszam
Mysle, ze warto było odwiedzic nasza strone www (www.aupair.com.pl) tam w
zasadzie sa odpowiedzi na wszystkie pytania.

A wiec kolejno:

1) status o-perki - przepisy prawne (Polskie, Unijne i USA) traktują wyjazdy
aupair jako wyjazdy na naukę (np. do USA dziewczyny dostaja wizy J-1 tak jak
osoby uczące się). Dziewczyna opiekujaca się dziecmi nie jest traktowana jako
pracownik. Nie otrzymuje pensji , tylko kieszonkowe, nie placi podatku od
kieszonkowego. Jest ubezpieczona jak człopnek rodziny.

2) Biura aupair nie sa posrednikami miedzy pracodawca a pracownikiem - stad
mogą legalnie pobierac oplaty od klientek.

3) statystyka:

A) - dzialamy od 1991 roku,

B) - zorganizowalismy ponad 6500 wyjazdów

C) w ciagu roku wysylamy ok. 650 o-perek na wyjazdy roczne (po ok. 150
dziewczat do USA, Anglii, Francji i Niemiec, pozostałe to wyjazdy do Belgi,
Włoch, Hiszpanii, Austrii i na Islandię). Zapotrzebowanie rodzin zagranicznych
znacznie przekracza ilość zgłaszających się kandydatek.
Każda kandydatka na wyjazd roczny spełniająca wymogi formalne:
wiek do 24 lach przy wyjazdach do Niemiec i do 26 lat przy wyjazdach dio
innych krajów
- mizamężna, bezdzietna,
- dobry stan zdrowia,
- znajomość języka na poziomie pozwalającym na porozumienie się z rodziną
goszczącą,
- posiadajęca pewne doświadczenie w kontaktach z dziećmi
- przy wyjazdach do USA dochodzi do tego posiadanie prawa jazdy i spełnienie
warunków do otrzymania wizy
otrzymuje ofertę od rodziny goszcącej .

Organizujemy tez ok. 100 wyjazdów na okres wakacji i tu ilośc kandydatek
zdecydowanie przekracza ilość rodzin potrzebujacych opiekunki na okres
wakacji. W praktyce przyjmujemy komplety dokumentów ( i opłatę ) od ok. 120
dziewcząt. Wszystkim tym, które nie otrzymają oferty rodziny goszczącej
oddajemy opłatę w całóści

4) opieka - przez cały czas pobytu za granicą dziewczyna jest pod opieką naszą
i naszego partnerskiego biura w danym kraju. Pomagamy łagodzić konflikty i
nieporozumienia, czasami znajdujemy dziewczynie inną rodzinę.
Czasmi tłumaczymy się za dziewczynę przed rodziną - ostatnio o-perka
wakacyjna wydzwoniła do Polskie kwote ponad 1000 Euro i wróciła do Polski a
rodzina goszcząca została z rachunkiem do zapłacenia

5) jawnośc działanie !!



Temat: 30.09.2004 - sesja rady warszawy - A2
Wybierzmy nowoczesność a nie zaścianek
TAK
dla warszawskiej obwodnicy

Obwodnica w Warszawie to:
• Zmniejszenie korków w całym mieście
Każdego dnia setki tysięcy ludzi spieszących do i z pracy tracą wiele minut, a nawet godzin stojąc w korkach. Dzięki obwodnicy łatwiej i szybciej wszyscy będą mogli dojechać z miejsca na miejsce. Zmniejszy się obciążenie ruchem centrum miasta, a z peryferyjnych dzielnic i miasteczek łatwiej będzie wyjechać i dojechać.
Znikną też tak uciążliwe korki na Ursynowie, Bemowie, Włochach.
• Mniejsza emisja spalin do atmosfery
Mniejsze korki, to mniejsza emisja spalin do atmosfery.
Samochód o wiele mniej spala paliwa podczas jazdy, niż stojąc w korku.
Mniejsze wydatki na paliwo, to więcej pieniędzy w naszych portfelach, a mniej spalin, to zdrowie dla wszystkich.
• Rozwój miasta i jego większa atrakcyjność
Warszawa ma szanse stać się prawdziwą europejską stolicą, do której przyjedzie więcej turystów i biznesmenów, więcej będzie inwestycji zagranicznych.
Oznacza to rozwój stolicy, więcej miejsc pracy, większe wpływy do budżetu miasta, więcej inwestycji w infrastrukturę publiczną, lepsze i łatwiejsze życie dla wszystkich.
• Rozwój peryferyjnych dzielnic i miast okołowarszawskich
Przy obwodnicy powstaną nowe biura, sklepy, restauracje, parkingi, hotele.
Mieszkańcy wielkich warszawskich sypialni, jak Ursynowa, Włoch, Piastowa, Bemowa, Tarchomina, Ząbek nie będą musieli jeździć do pracy do centrum.
• Konieczność i nowoczesność
Warszawa jest wielkim miastem. Z europejskich stolic, tylko Warszawa i Budapeszt nie posiadają jeszcze obwodnicy miejskiej. Jeśli nie chcemy stać się jedynie zaściankiem Europy, jeśli nie chcemy by Warszawa była postrzegana jako europejskie Ułan Bator powinniśmy popierać nowoczesność.

Społeczny i Spontaniczny Komitet Na Rzecz Budowy Obwodnicy w Warszawie




Temat: Dajcie spokoj z biurami podrozy!
Można oczywiście podróżować na własną rękę, podobnie jak można nie korzystać z
telefonu komórkowego lecz stacjonarnego, jeździć hulajnogą a nie samochodem i
pisać na maszynie zamiast na komputerze. Do wszystkiego da się dorobić
ideologię. Tylko niby dlaczego mam z tego wszystkiego rezygnować, skoro to
znajduje się w zasięgu moich możliwości i wymyślono to wszystko po to, by było
mi wygodniej? Podobnie jest z podróżami. Może mi się po prostu nie chce
załatwiać noclegów, wyżywienia, jechać w nieznane, tracić urlopu na to
wszystko, być zdanym wyłącznie na siebie w obcym kraju, może po prostu lubię
wygodę i dobrze mi z tym. A ceny biur podróży są już na tyle niskie, że bez
trudu można znaleźć coś ciekawego.
Dlaczego rejony Morza Śródziemnego? Dlatego właśnie, że jest stosunkowo blisko,
stosunkowo tanio, a poza tym bardzo przyjemnie i cieplutko. Wymarznę się w
Polsce przez cały rok, więc chcę się trochę wygrzać w wakacje. Nie wiem, jak
Ty, ale ja pamiętam czasy, kiedy ludzie jeździli do Kołobrzegu lub Juraty i
szczękali z zimna zaklinając deszcz, aby przestał padać. Włochy czy Grecja,
które teraz spowszedniały, wtedy były niedostępnym marzeniem, dlaczego zatem
teraz miałbym sobie odmówić przyjemności poznania ich? I co z tego, że wszyscy
tam jeżdżą? Ja podróżuję dla siebie, a nie po to, by chwalić się zdjęciami
znajomym z pracy.
A poza tym drogi kolego powtórzę Ci to, co do znudzenia mówię podobnym Tobie
piewcom samodzielnego podróżowania - wydaje Ci się, że w swoich poglądach
jesteś bardzo oryginalny, a w rzeczywistości wałkujesz starą śpiewkę. Słyszałem
te argumenty tysiące razy, bo mam wśród swoich znajomych parę osób, które nie
korzystają z biur. Nic dziwnego bo ok. 80 procent Polaków podróżuje
samodzielnie, reszta wybiera usługi biur. Wniosek? Każdy ma prawo podróżować,
jak lubi. Tylko nie zakładaj z góry, że jedna forma jest lepsza od drugiej i
nie okazuj wyższości wobec ludzi, którzy wolą co innego, niż Ty.




Temat: i co ja mam biedna ze sobą zrobc???
Hej wszystkim.
To moze ja opowiem jak to wygladalo u mnie. Mam 26 lat. Mieszkam i studiuje we
wloszech na pierwszym roku ekonomii. dlaczego wlasnie tak sie stalo ze
wyladowalam na pierwszym roku studiow?
Otoz w Polsce studiowalam ekonomie ale obralam sobie spcjalizacje bardziej
polotyczna - Integracja europejska. wtedy duzo mowilo sie o wejsciu Polski do
Unii europejskiej, w tv mamili jakie to potem zapotrzebowanie bedzie na
specjalistow z tego zakresu itd... ogolnie troche panowala moda na ta Unie i
wszystko co z nia zwiazane. Miedzyczasie jak juz konczylam studia w Polsce
przeprowadzilam sie do wloch. I co sie okazalo? Ze we Wloszech integracja
eurpejska do niczego potrzeba nie jest. Na samym poczatku przy szukaniu pracy
probowalam jakos zareklamowac to co skonczylam, ale jesli chodzi o prace w
zawodzie to wiadomosci z ekonomii mialam za male, zas owa specjalizacja
ukonczona w Polsce nie dawala mi jakis specjalnych kompetencji. Jedynie co mi
sie udalo dzieki temu osiagnac to staz w konsulacie a tam pan konsul uswiadomil
mnie ze jesli chce sie byc fachiwcem od Unii i tych spraw to trzeba isc od razu
do szkoly dyplomatycznej, ktora od samego poczatku wprowadza w swiat polityki,
rzadowych instytucji etc...
Przez okolo dwa lata nie bardzo wiedzialam co mam z soba zrobic. Walesalam sie
to tu to tam szukajac jakiegos natchnienia.Dopiero staz jako asystentka w
biurze notarialnym uswiadomil mi troche ze jednak pociaga mnie ekonomia,
administracja, zarzadzanie, takie sprawy typowo ekonomiczne. Potrzeba mi bylo
na to az okolo dwoch lat. No ale uswiadomiwszy sobie co bym chciala robic w
zyciu od razu postaralam sie o przyjecie na odpowiednie studia i o to jestem
znowu studentka pierwszego roku ekonomii. ciesze sie z jednej strony ze wiem co
chcialabym juz robic w zyciu a z drugiej przeraza mnie ponowna nauka ikucie do
egzaminow. Na szczescie przede mnsa sa trzy a nie piec lat studiow (we wloszech
jest system 3+2 - studia trzyletnie ogolne i dwuletnie specjalistyczne, jesli
chce sie kontynuowac nauke).
moja rada: nawet jesli nie wiecie jeszcze co chcecie robic w zyciu to lapcie
sie kazdej okazji by zrobic jakis staz, kurs etc..Stojac w miejscu, nie robiac
niczego trudno Wam bedzie przekonac sie o tym co byscie chcialy robic w zyciu.
a dzialajac, macie wieksza okazje przekonac sie czy dana czynnosc, staz czy
praca w okreslonym sektorze podoba sie Wam czy Was nudzi. no i w ten sposob
zdobywacie tez doswiadczenie.
Pozdrawiam i zycze wytrwalosci




Temat: jak znaleźc pracę?
Najwarzniejsze to zrobidź dobre wrarzenie na kontrachencie piszonc
do niego majla.
Mam inną filozofię pilotowania. Po pierwsze - nie jest to mój
pierwszy zawód, ani też główne źródło dochodów. Nie zabiegam wcale o
wycieczki, jakoś same przychodzą. Wystarczy mi. Mogę sobie oferty
wybierać, nie z każdym biurem chce mi sie jeździć i nie za każde
pieniądze. Mam też ograniczoną specjalizację i wcale mi nie zależy
na dwutygodniowej Grecji, czy objechaniu Włoch od Alp po Sycylię.
Jak Bozia da zdrówko na emeryturze, to sobie sam pojadę.
Większość organizatorów znam osobiście, właśnie tych z południa.
Czasem zgłasza się ktoś z większej odległości, niż święte miasto nad
Wartą. Znajomość z niektórymi nowymi kontrahentami przerodziła się w
trwałą współpracę,a pomimo to nie udało mi się spotkać ich
osobiście. Może kiedyś... Z biznesowego punktu wiedzenia takie
spotkanie nie jest konieczne, z towarzystkiego może być przydatne.
Na razie nie ma czasu, raczej z nadmiaru pracy, niż z powodu jej
braku. Dlatego jeszcze raz pozdrawiam tych Organizatorów,
których jeszcze osobiście nie poznałem. Gdyby Autorka wątku podeszła
do zlecenia nieco inaczej, tzn. najpierw wszystkie uzgodnienia przez
telefon czy mailem, potem dopiero przyjazd na podpisanie umowy (choć
to też można załatwic pocztą), uniknęłaby DYMANIA do potencjalnego i
nieprofesjonalnego pracodawcy. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym nie
dostał mailem programu, zanim jeszcze zdecyduję się przyjąć
zlecenie.
Teraz do autorki wątku:
Ten nieszczęsny Budapeszt. Jak pracodawca nie chciał Ci zafundować
lokalnego przewodnika, to może nie masz czego żałować. To nie jest
łatwe miasto, a jakość tamtejszych polskojęzycznych przewodników
jest naprawdę kiepska - a może nie miałem szczęścia spotkać kogoś
dobrego. Trzeba być gotowym (gotową) przejąć obowiązki. Niestety. A
nawet, gdybyś trafiła na dobrego, to i tak nie czekałby na Ciebie na
rogatkach miasta, gdzieś musiałabyć dojechać. Wierz mi - jeździłem z
kierowcami wierzącymi w swoje GPS-y jak w Biblię i potem było parę
ciężkich polskich słów, bo akurat droga zamknięta, objazd, budowa
metra, remont mostu Małgorzaty, zamknięty Plac Kalwina. A nawet w
banalnych sytuacjach - mapa w GPS-ie często nie odpowiadała
rzeczywistości, nawet tej normalnej, bez objazdów. Może uniknęłaś
kłopotów... Szkoda tylko tej turystyki krajowej i przyjazdu do
buraka. Zdarza się. A może trzeba było powiedzieć - miasta nie znam,
ale do dnia wyjazdu przeczytam przewodnik i postudiuję mapę - w
końcu każdy miał kiedyś swój pierwszy raz. Przy jednodniowym
programie nie wykracza się poza standard. Odwagi.



Temat: Konsekwencje zmiany zarządu województwa
Co będą robić-dowiadujemy się z Dziennika Wschodniego:
. Co teraz będą robić?
Były wicemarszałek Mirosław Złomaniec, radny SLD, który od dwóch kadencji miał
lukratywną pracę w zarządzie, zasili grono bezrobotnych. Dotychczasowy
marszałek Henryk Makarewicz ma nadzieję na powrót do bialskiego oddziału
Narodowego Funduszu Zdrowia. - Ale mam jeszcze urlop do wykorzystania -
przypomina.
- Na razie jestem na zwolnieniu lekarskim, ale potem wracam do Wojewódzkiego
Funduszu Ochrony Środowiska - zapewnia Teresa Królikowska (PSL). Wczoraj
rozchorował się także odwołany były wicemarszałek Piotr Włoch.
W urzędzie o swoje posady drżą wszyscy, którzy współpracowali z lewicowo-
ludowym zarządem. Na cenzurowanym jest Piotr Sawicki, dyrektor Departamentu
Współpracy Zagranicznej i Przedsiębiorczości, prawa ręka Makarewicza. Właśnie w
poniedziałek wziął urlop do końca sierpnia. Na zwolnieniu jest z kolei
przeznaczony do "odstrzału” Jan Biss (SLD), zastępca dyrektora Departamentu
Organizacji i Kontroli. Z urzędu mają odejść także: Waldemar Paszkiewicz (SLD),
Grażyna Łukasiak (SLD) i Eugeniusz Polakowski (PSL).
Nowej władzy trudniej będzie się pozbyć dyrektorów, którzy są jednocześnie
radnymi. Na odwołanie Jacka Czerniaka (SLD) z biura sejmiku, czy Henryka Szycha
z Biura
Planowania Przestrzennego muszą się zgodzić rady, w których zasiadają.
Nowa miotła sięgnie też poza urząd. Zwolnią się stanowiska dyrektorów w
wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego. Z Białej Podlaskiej odejdzie Stanisław
Borowicz, a z Lublina Adam Kalinowski oraz Andrzej Szpringer. Szpital Kolejowy
opuści Eugeniusz Jarzębowski, neuropsychiatryczny Edward Lewczuk, a Janusz
Jurek - Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej.
Z całą pewnością odwołany zostanie Henryk Kasperek, dyrektor Wojewódzkiego
Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Jego miejsce zajmie wyrzucony przez
lewicową koalicję Leszek Boguta z PSL. Marszałek Edward Wojtas obiecał, że do
łask powrócą także inni, sprawdzeni dyrektorzy, którzy za poprzedniego zarządu
padli ofiarą
politycznych czystek. Np. Jacek Boniecki wróci do Teatru Muzycznego w Lublinie.
Tym samym zagrożona zostanie pozycja Zenona Poniatowskiego, przeforsowanego na
stanowisko dyrektora przez Mirosława Złomańca.




Temat: Triada to oszuści !!!
To nie jest jedynie problem Triady
W okresie szczytu turystycznego wszystkie BP maja wpadki (poczytaj choćby jakie
psy wieszano w zeszłym roku na pozostałych polskich Biurach.

Problem w tym, że do Egiptu jeżdżą tłumy turystów, a biura starają się
oszczędzać na wszystkim. Kolejną sprawą to przypadkowość jaką kierują się firmy
przy rekrutacji na stanowiska rezydentów. Są wśród nich osoby bardzo dobrze
obeznane z realiami kraju oraz z bardzo dobrym podejściem do klienta,jednak
często trafiają się osoby, które nie nadają się na to stanowisko.
O tych pierwszych poprostu się nie mówi. O tych drugich zaś słychać często.
Praca z wymagającym klientem to sztuka którą nie każdy ma we krwi. Jeśli weźmie
się również pod uwagę, ze taki rezydent ma setke turystów, rozrzuconych po
różnych obiektach, musi odbierać telefony nawet w nocy, załatwiać wycieczki,
transport, to czasami nawet w najdroższych BP zdarzają sie problemy.

Podobało mi się jedno zdanie, które powiedział na tym forum prezes AlfaStar -
że w najtańszej ofercie turyści mają opłacony przelot do Egiptu, zaś hotel i
wyżywienie za darmo. Dzięki temu uniknął ataków, że za 1250 zł nie oferuje im
się hotelu z czerwonym dywanem przed wejściem, czy srebrnej zastawy na
posiłkach.

Może czas by i inne biura zaczęły różnicować oferty pod kątem ceny - czyli
wyjazdy tanie (dla przeciętnego Kowalskiego) i ekskluzywne, gdzie jasno
powiedziane jest, że w danym hotelu dostaną pokój, który swoim standardem nie
będzie odbiegał od pokoju w który mieszka Niemec, Francuz, czy Włoch.
To samo dotyczy statków. Statki 5* też nie są podobne swoimi standardami.
Jednak już statki 4*, z tego co poczytałem na tym forum dość znacznie odbiegają
swoim standardem od tych pięciogwiazdkowców.
Uważam, ze BP nie powinny ukrywać faktu, że ich oferta jest tania bo... (i tu
powinni wpisać czego turyści nie mogą się spodziewać).
To chyba byłoby uczciwe podejście?! Co sądzicie?




Temat: Rosyjska społeczna egzotyka
Rosyjska społeczna egzotyka
Pewien Włoch wynalazł dzwoniące atrapy telefonów komórkowych, za pomocą
których można było imponować znajomym. Podobny pomysł miał pewien Rosjanin.
Wymyślił wirtualne podróże, którymi można się pochwalić innym. Swoje
przedsięwzięcie realizuje od maja ubiegłego roku, był to strzał w dziesiątkę,
gdyż obroty wzrosły do dzisiaj o 50%.
Wg Popowa znacznie więcej jest amatorów wirtualnej wyprawy do Peru, Brazylii,
na Hawaje czy do Chin za jedyne 400 USD, niż klientów, których stać na
wyłożenie 3000 USD na prawdziwą przygodę.
Zanim młody moskwianin otworzył własne biuro podróży, przestudiował wiele
zachodnich książek dotyczących biznesu, z których wywnioskował, że podstawową
zasadą w interesach jest sprzedawanie ludziom marzeń.
Założona przez Dmitrija Popowa agencja podróży "Perski sen" ( obecna
nazwa "Perseusz Tour" - dla zainteresowanych) oferuje w cenie ok. 250 euro
zestawy fotografii, na których klient zwiedza Machu Picchu lub chiński mur,
albo też opala się na hawajskiej plaży.
Każdy klient otrzymuje również zestaw dodatkowych materiałów, aby w
opowiadaniach o swej nadzwyczajnej wyprawie mógł wiarygodnie imponować
znajomym, lub poprawiać swe notowania w miejscu pracy jako "człowiek sukcesu".
Razem ze zdjęciami firma wręcza skrypt z opowieściami o cudownych miejscach,
które klient rzekomo odwiedził, i anegdotami na ich temat. W pakiecie
oferowane są również prawdziwe-fałszywe bilety lotnicze, wstępu do muzeów
oraz rachunki wedle życzenia. Ponadto Popow sprowadza suweniry z egzotycznych
miejsc, natomiast w pamiątki z Chin zaopatruje się na stołecznym chińskim
targu.
W ocenie Popowa 30% klientów "fałsz-tour" chce poprawić swój wizerunek wśród
znajomych i pracodawców, pozostałe 70% wirtualnych globtroterów to ci, którzy
kupują sobie alibi na czas spędzany z kochankami w Rosji (aż 80% z nich to
mężczyźni!).

Źródła:
"Angora" - Peryskop nr 27 (02.07.2006)
Tygodnik "Wprost", Nr 1221 (07 maja 2006)
www.tur-info.pl/p/ak_id,2328,,dmitrij_popow,perski_sen,udawane_podroze,wirtualne_podro
ze,podroze_na_niy,kup.html




Temat: Gen podróży cz1
Gen podróży cz1
Gen podróży

Jest śnieżny listopadowy poranek. Do biura firmy Tommarg,
krakowskiego dilera Yamahy, wchodzi dwoje ludzi, po których
wyglądzie nie można się domyśleć, że właśnie podróżują dookoła
świata na motocyklach. Na ich ubraniach nie ma śladu kurzu, za
paznokciami silnikowego smaru, a na zębach choćby jednej muchy.
Gustavo Cieslar z Argentyny i Elke Pahl z Niemiec mogliby być
programistami, inżynierami lub tłumaczami. I są - tyle że w ciągłej
podróży.
Gustavo tuż przed Bożym Narodzeniem 2003 roku wyszedł kupić
motocykl – używaną Yamahę YBR 125. W domu powiedział, że wróci za
dwa - trzy tygodnie, ale kiedy ruszył, już nie mógł się zatrzymać.
Przejechał całą Amerykę Południową, Centralną, zwiedził
Meksyk i już po półtora roku przeprawił się do Hiszpanii. Tam poznał
Elke, która chciała przyjmować pod swój dach podróżników i
wieczorami wsłuchiwać się w ich opowieści. Dlatego zamieściła
ogłoszenie na portalu „The Hospitality Club”. Gustavo był jej
pierwszym i ostatnim gościem. Potem - kiedy wspólnie układali plan
dalszej trasy - pewien bogaty Włoch podarował im drugą Yamahę. Może
dlatego, że sam też pragnął ruszyć w świat, ale dwa tysiące powodów
na zawsze przyszyło go do prezydialnego fotela.
Gustavo i Elke wyruszyli w dalszą podróż przez Europę. W czerwcu
2007 wzięli ślub w Niemczech. Jako rodzina potrzebowali domu,
dlatego kupili starą ciężarówkę Mercedesa przerobioną na samochód
kempingowy. W lipcu przekroczyli granicę z Polską i następne siedem
tygodni spędzili na zapleczu warsztatu samochodowego w Lubieszowie,
gdzie stary mechanior nieśpiesznie wymieniał bebechy w dieslowskim
silniku. Pod koniec listopada trafili na mnie.
- Wygląda na to, że macie dość długie wakacje.
Gustavo / Elke – To nie są wakacje. W wakacje się odpoczywa
na leżaku. My musimy zarabiać na swoją podróż. W pewnym sensie cały
czas jesteśmy w pracy. Dzięki Internetowi możemy pracować tłumacząc
teksty, pisząc artykuły i sprzedając płyty DVD z naszymi przygodami.

- To wystarcza, żeby przeżyć?
Gustavo / Elke - Od czasu do czasu dostajemy wsparcie od
różnych firm, zwłaszcza krajowych albo lokalnych przedstawicieli
Yamahy, takich jak Mitsui Motor Polska, czy Tommarg. To nie są
pieniądze ale części i usługi serwisowe dla naszych motocykli. Na
początku było z tym trudno. Teraz działa „łańcuch pomocy” i jeden
diler poleca nas opiece kolejnego. Wspierają nas też inne firmy,
cała ich lista jest na naszej stronie www.tavooo.com.




Temat: W stronę designu
Też mi ekscytacja...
Po pierwsze IKEA to nie tandeta, ale przede wszystkim "zaprojektowane"
przedmioty. Dobrej jakości, czy złej, ale zawsze zaprojektowane. Po za tym są
częścią pewnej filozofii i konsekwentnie realizowane wg. pewnego planu. Dodam,
że niektóre z przedmiotów IKEA są również sygnowane nazwiskami ich
projektantów. Bardzo dobrych, skandynawskich projektantów (projektują też
Włosi, Japończycy i inni, ale trzon stanowi grupa skandynawska). Tak więc to,
że graty z IKEA są diametralnie tańsze od gratów Eamesów, Le Corbusierów,
Pantonów,Rietveldów i innych , nie ma żadnego znaczenia. W obu przypadkach
należy się szacunek dla autorów projektów, którzy włozyli w to duzo pracy i
swój talent. A to, że krzesełko czy kanapka z IKEA rozzsypie się po 1 roku, to
nic. To nie są meble na lata!!! Oprócz kilku przypadków praktycznie co sezon
cała kolekcja jest zmieniana.

Ktoś tam poruszył temat Starcka...Hm, dzisiaj najwięksi projektanci, to fabryki
projektowe. Ale Starck, to mega fabryka! Potężne biuro z solidną grupą
projektantów, którzy to wszystko odwalają za niego (słyszałem nawet, że często
lubi sobie wypić:)). Ja osobiście za nim nie przepadam, ale należy mu się
szacunek, bo mimo wszystko dał temu "zjawisku" kiedyś początek.

Po drugie, mieszkanie tych Państwa ze zdjęć tym samym się "upubliczniło" i
każdy może sobie z czystym sumieniem je krytykować :) Graty w środku są
oczywiście ładne i niewatpliwie najwyższej marki i jakości (ich nie krytykuje,
sam bym takie chciał). Jedno, co zauważyłem, to karygodny brak
jakichkolwiek "pierdół", o obrazach na scianach i fajnej rzeźbie juz nie
wspomnę. Okej, biel i prostota są fajne, ale mam nadzieję, że obraz
inteligencji właścicieli jest inny. Ktoś kto ma autentyczną radochę z
posiadania gratów dizajnerskich powinien mieć w sobie smak posiadania innych
dzieł sztuki. Co, źle mówię? W tym mieszkaniu nie widzę niczego, co mówiło by o
ich właścicielach. No może jedynie szafki w kuchni (ojciec, własciciela
przywraca honor - szacunek). Tak więc mieszkanie niczym z katalogu i to
słabego. Co za sztuka powkładać dizajnerów na kwadrat? Pełen porfel i po krzyku.

A wracając raz jeszcze do Starcka. Tekst poczty głosowej właścicielki domu
powinien brzmieć inaczej: "Jest czas na rozmowy. Jest czas na chlanie. Teraz
chleję"...



Temat: Niechlujstwo wojewody
Niechlujstwo wojewody
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=11&news_id=51268

Niechlujstwo wojewody

Przyszłość rozbudowanego lotniska na Okęciu jest niepewna

Pod znakiem zapytania stoi otwarcie budowanego terminalu 2. Takie są
konsekwencje niechlujnych działań wojewody i wczorajszego wyroku Naczelnego
Sądu Administracyjnego.

Zakończenie budowy drugiego terminalu planowane jest na koniec przyszłego
roku. Może się jednak okazać, że rozbudowa lotniska, na którą przeznaczono
ponad 200 mln zł, nikomu nie będzie służyła. Inwestycja może zostać
zakończona, ale wiele wskazuje na to, że miesiącami będzie stała
niewykorzystana.

Wczoraj NSA unieważnił rozporządzenie wojewody o wyznaczeniu obszaru
ograniczonego użytkowania wokół portu. To taka strefa, w której ze względu na
uciążliwe działanie lotniska nie można np. budować domów, szkół i szpitali.
Jej granice wojewoda Leszek Mizieliński (SLD) ustalił jednak dowolnie i
niechlujnie. - Należało je określić bardzo szczegółowo - pouczała sędzia
Krystyna Borkowska. - Przez jakie działki ma przebiegać, w których ich
miejscach, z określeniem ulic - uzasadniała wyrok.

Tymczasem ustalenie obszaru wokół lotniska było warunkiem uzyskania
pozwolenia na rozbudowę portu. Bez niego Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze nie
będzie teraz mogło uruchomić terminalu. - Procedura ustanowienia obszaru
ograniczonego użytkowania może być wszczęta od początku - biuro prasowe
wojewody zdaje się bagatelizować sprawę. Sytuacja nie jest jednak taka
prosta, jak to się wydaje urzędnikom. Decyzja o ustanowieniu strefy musi być
prawomocna. Tymczasem mieszkańcy, którzy nie zgadzają się na rozbudowę portu,
już zapowiadają, że oprotestują inwestycję. Zanim sprawą zajmą się zawalone
pracą sądy, upłyną długie miesiące. Prawdopodobne jest więc, że kiedy
terminal 2 będzie już gotowy, sprawa strefy będzie wciąż nierozstrzygnięta.

- Nas przeraża rozbudowa tego lotniska - mówi Krzysztof Grabka z Michałowic. -
Tłumaczono nam, że nie będzie się ona wiązała ze zwiększeniem liczby lotów.
Jeszcze terminalu nie wybudowano, a już wprowadzono tanie linie. - Żyć się
tam nie daje - wtóruje mu Jacek Bartoszewicz, jeden z mieszkańców Starych
Włoch. To ich skarga doprowadziła do unieważnienia roz porządzenia
dotyczącego obszaru ograniczonego użytkowania.

Data: 2004-11-05




Temat: Wycieczki samochodowe po Europie.
do baha:
faktycznie całe noce siedze az rano padam z nog i nawet poprawnie nie potrafie
wpisac swego nicka czy loginu:)
a tak powaznie to rano przed praca kolo 6 mam pol godzinki i potem po 20 hmmm
dlatego juz zyje wylacznie wakacjami
autkiem dotychczas bylem jedynie w Irlandii i bardzo dokladnie zjezdzilem
zachodnie wybrzeze i czesc poludniowego
natomiast troche Europy udalo mi sie zobaczyc "stopem" tj. Francje i kawalek
Hiszpani z Andorą oraz powrot przez Włochy polnocne ale autostrada:(
martwi mnie to co piszesz o pogodzie chyba przyspiesze wyjazd w takim ukladzie
myslalem ze przelom IX/X jest taki jak u nas lato w pelni:) tzn. nie mam
klimatyzacji w aucie i nie chcialbym sie smazyc i umeczyc powiedzmy jadac w
czerwcu badz lipcu sierpien odpada bo urlopy we Włoszech wiec wrzesien bylby ok?
chodzi mi czy trasy przeleczami beda przejezdne a gory jeszcze nie takie
pochmurne bo 50% trasy to gory a jak mowisz szkoda w deszczu i mgle tracic
urlop choc 1 taki dzien na 7 bylby na pewno urpzmaiceniem
wiec jak myslisz w polowie wrzesnia wyjazd wystarczy czy lepiej poczatkiem "na
peniaka"
teraz tak wiesz co odpuszcze faktycznie Mont Blanc i Chamonix kiedy indziej
chcialem zjechac Szwajcarie z Austria to wtedy przejade tamtedy:) moze za 2 lata
bo teraz bede mial juz przesyt po paru dniach tym bardziej ze na te Cervinie
jade bankowo tzn. wkoło niej:)
wogole trase bede troche modyfikowal po zapoznaniu sie z twoimi linkami i
postami ale na to potrzebuje czasu a do wrzesnia mam go sporo wiec pomalutku
bede snul plan i podrzucal go tu co jakis czas do zredagowania:) ok?
dzieki wielkie serdecznie pozdrawiam
szkoda ze siec mi tak pozno zalozyli bo stracilem z 2 lata wakacji:)(czyt.
biura podrozy:))



Temat: Francuzi a angielski...
Moj Boze!!! Toz to ja odpowiedzialam na zupelnie inne pytanie!!! Przepraszam (
rumienie sie. Nie doczytalam....

Poza skomplikowana strona biurokratyczna, chodzi tez o tzw szanse:
Absolwenci anglistyki a zarazem native speakers z UK i USA, ktorzy wybrali jako
major nauczanie ESL, wrecz zabijaja sie aby dostac posadke we Francji.Dlatego
tez nawet w malych szkolach w miasteczkach konkurencja jest niebywala. A to
dlatego, ze sami chca podciagnac swoj francuski, poznac inna kulture itd.itp
Acz im tez nie jest lekko z biurokratyczna strona francuskiego szkolnictwa,
gdzie Francuzi po anglistyce maja... niejakie pierwszenstwo, ale w praktyce
wiele szkol woli native speakers. Tak wiec absolwent anglistyki z kazdego
innego kraju (Niemiec, Hiszpan, Polak czy Wloch) ma 2 glwonych competitors:
anglisci z Francji + native speakers, a wiec szanse sa marne. Bo jak wiadomo
native speaker z dyplomem to native speaker i zaden obckrajowiec z takim samym
dyplomem go nie przebije.
ALE:
Jest rozwiazanie. Proponuje zdanie TEFLa( nie mylic z TOEFL, bo to co innego)
Glowna strona do niedawna byla www.tefl.org, ale cos nie dziala.... Sprobuj
znalezc, przysla ci biuletyn. egzaminy sa rowniez gdzies w Polsce To
miedzynarodowy egzamin dla nauczycieli ESL, i z tym dyplomem zatrudniaja
wszystkie placowki, bo ten egzamin "przebija" presitizem jakikolwiek dyplomik
uniwersytecki.Wielu anglistow z UK, natives tez po studiach go zdaje. Poziom
jest wyzszy niz CPE i obejmuje rowniez zagadnienia dydaktyczne.
TEFL.NET, TEFL.COM, to job databases tylko dla wlascicieli tego papierka,
wiele biur zalatwia im prace
wiecej o TEFL
www.google.com/search?hl=en&ie=UTF-8&q=TEFL&btnG=Google+Search




Temat: Jak odejść z pracy?
Ja sie jeszcze raz zglaszam Akawillu. Jest takie powiedzenie cos w tym rodzaju,
röb tak, abys mögl sobie spokojnie codziennie spojrzec w twarz w lustrze.
Musisz byc wiec sam zadowolony ze swojego postepowania.
Przy okazju skurvie lekko wontek i opowiem, co sie wlasnie u mnie w pracy
dzieje: kolega lat 52, nalezy do managmentu. Swietny specjalista. Nasza firma
jest miedzynarodowa, wiec on ciagle ma jakies projekty czy dla Amiköw,
Francuzöw czy Wlochöw. Wydawaloby sie, ze jest po prostu niezastapiony.
Dwa tygodnie temu przyjechal jego zwierzchnik z Francji, wkroczyl bez
uprzedzenia z szefem personalnym do biura kolegi i oswiadczyl, ze niestety,
ale nie potrzebuja go na tym stanowisku wiecej i musi sie przeniesc na inne
stanowisku w koncernie, ze stalym pobytem w Berlinie. Niemcy nie sa tal mobil
jak Amerykanie. Facet ma tu dom, zone, jednego syna na studiach, drugiego
krötko przed matura i nie ma ochoty prowadzic malzenstwa tylko w weekend.
Pyta dlaczego? Przeciez siedzac na tym stanowisku ma wglad w sprawy i wie, ze
jego job jest dalej potrzebny. Jego francuski szef möwi "Twoje osiagniecia byly
ostatnio mierne, nie jestesmy z Twojej pracy zadowoleni". Kolega pyta, dlaczego
nigdy slowem nie wspomnieli o niezadowoleniu. Oczywiscie nastepuje krecenie
i zmuszanie go, aby natychmiast podpisal nowa umowe. Obled. Oczywiscie nie pod-
pisal natychmiast, choc juz w miedzyczasie stwierdzil, ze nie ma innego wyjsia.
Zaznaczam, ze zaczal prace w naszej firmie zaraz po maturze, wiec jest juz
ponad 30 lat u nas. W miedzyczasie wyszlo na jaw, ze jego job dostal inny facet
z Wloch (Fiat), ktöry to spokrewniony jest ... itd. itd. Co Wy na to?
Nie jestem tego zdania co Ziutek. ze kazda praca jest...., ale mnie czasami
obrzydzenie bierze.



Temat: www.geocities.com/pracaitalia- zna ktoś??
mysza_lbn napisała:

> Piszę z zapytaniem czy ktoś słyszał coś lub sam miał do czynienia
z
> tą firmą?? Natknęłam się na negatywną opinię ale chcę potwierdzic
> czy to prawda czy może 1razowy przypadek.... Będę wdzięczna za
opinie

Wlasnie pisze wielki bandyta PRACAITALIA:-

1.Mamy ten SAM NUMER TELEFONU KOMORKOWEJ OD PONAD 10 LAT! Jak idioci
szukajacy prace opieraja sie na STACJONARNYCH jako powaznosc kontro
komorki niech dzwonia do Leppera lub Jaruzelskiego - takie honorowe
gnojki tez maja stacjonarne i napewno im znajda dobre zawody np
rozdawanie obiadow za kratami.

2.Anonimowy szczur chyba kuzyn powyzszej "myszy" radzi o unikaniu
nas bo jestesmy "dzicy" z komorkami .Biedny debil chyba pomylil zoo
lub wioche gdzie sie urodzil z rzeczywistoscia:- od tych samych 10
ponad lat zalatwiamy Polkom prace w Italii :- Polkom ktore razem
milionami innych Polek wszedzie utrzymuja pracami domowymi pol
Polski razem niestety i prawdopodobnie takie szczochy-paranoje
jak "mysza" i szczur-radca.

Proponujemy PRACE STALE oraz TYMCZASOWE w ITALII jako PRACOWNICE
DOMOWE PRZY RODZINACH,DZIECIACH,STARSZYCH.
MOZLIWOSCI TEZ:- w hotelach i restauracjach oraz w innych zawodach
np PIELEGNIARKI.

Kwaterunek + PELNE utrzymanie + placa minimum(mniejsze odmawiamy) :-
800 euro miesiecznie. Wiek:- 18 do 55 i starsze pod warunkiem ze
ZDROWE.Wykluczone.- alkohol + tyton (tylko zewnatrz pomieszczen z
rzadkimi wyjatkami).

ZBEDNY-NIEPOTRZEBNY :- Italiano(jezyk). NIEZBEDNE-POTRZEBNE:-
rzetelnosc + odpornosc + sympatia + uczciwosc.Termin najlepszy:- 1
rok i dluzej z przerwami-wakacji do uzgodnienia z
pracodawca.Mozliwosc prac tymczasowych (studentki,itd) chociaz
wiekszosc pracodawcow woli na dlugi okres.Mozliwosc postepu-zmiany
finansowej (wiecej euro)+ pracy (tez do biurowej ) z postepem
osobistym i znajomosci Wloskiego.

Biura pracy prywatne + panstwowe + indiwidualni posrednicy = mile
widziane.

OFERTY ZAWSZE AKTUALNE.

Jest ironia swiatowa ze w biedniejszych krajach jest BRAK PRACY a w
bogatszych BRAK LUDZI DO PRACY bo tubylcy po prostu majac $ nie
chca pracowac w pewnych zawodach lub wogole. Tak jak twierdzil
Einstein:- "Sa dwie rzeczy bez granic :- wszechswiat i glupota
ludzka.- O pierwszym mam jeszcze watpliwosci." Z bardziej
inteligentnych ludzi rodzi sie EMIGRACJA stala lub tymczasowa.
Dzieki komunikacji bajer biednych emigrantow skonczyl sie lata
temu :- dzis np jesli bankier milioner Amerykanski ma lepsza oferte
lub/i bezpiecznosc(patrz Madonna w Anglii) w Paryzu bierze rodzine i
prywatny samolot i jedzie do Francji. Dzieki technologii tez
niestety wojennej i ekologii tez niestety brudasow przemyslowych(i
nie tylko) jak np (Ras)Putin i Chiny PLANETA ZIEMIA jest nasza
jedyna prawdziwa ojczyzna.

EMAIL:- ZYCIORYS + FOTO ( moze byc tez typ paszportowe) +
TELEFON (tez grzecznosciowy) do:-

pracaitalia@yahoo.it

Na WSZELKIE pytania mozna tez zadzwonic lub - jesli ma tylko
Kaczynskiego fundusze (czyli zero) :- wystarczy email lub sms lub
krotki telefon .- MY odzwonimy .- Jakakolwiek pora + po Polsku.
Wszyskie nasze telefony sa komorkowe i otwarte 24 godz. przynajmniej
na sms jesli poza zasiegiem.

Z Polski :-

0039 3397762166

albo

0039 3891886618

W Italii:-

3397762166

albo

3891886618

NASZA STRONA W INTERNET:-
www.geocities.com/pracaitalia

P.S.
OFERUJEMY TEZ ZAWSZE WSPOLPRACE W WERBOWANIU ZAINTERESOWANYCH OSOB
opisanych JAK POWYZEJ w ogloszeniu. Oferujemy posrednikom lub
komukolwiek - ktory przedstawi osobe - 200 euro za KAZDA
kandydatke ktora przyjedzie a mamy prace dla conajmniej 50 osob
miesiecznie.



Temat: JAPONIA, GRECJA, WŁOCHY Praca dla hostes
JAPONIA, GRECJA, WŁOCHY Praca dla hostes
OGŁOSZENIE (PRACA) Z DZISIEJSZEJ WYBORCZEJ(ogł.Aaaby}Może to ogłoszenie
bardziej pasuje gdzie indziej ponieważ:
Artykuł 204 kodeksu karnego:
§ 4. Kto zwabia lub uprowadza inną osobę w celu uprawiania prostytucji za
granicą,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
A CO WY O TYM SĄDZICIE?
O zadaniach czekających na przyszłe hostesy możemy się dowiedzieć ze strony
firmy rekrutacyjnej TALENT-MODELS.COM
"Na czym polega praca hostessy? ..
Zaproszona za pośrednictwem kelnera do stolika hostessa, ma za zadanie
zachowywać się tak, by klient dobrze czuł się w jej towarzystwie i wrócił
jeszcze kiedyś do tego samego lokalu. Jakie obowiązki ma hostessa? Hostessa
musi przebywać na terenie lokalu w godzinach pracy (zazwyczaj 22:00 - 4:00).
Musi podtrzymywać konwersację z klientem i być dla niego zwyczajnie
sympatyczna.. Poproszona do tańca, powinna zatańczyć. Powinna nie nachalnie
(!) sugerować klientowi możliwość zakupu napoi i dań serwowanych w lokalu.
Powinna mile pożegnać klienta, który opuszcza lokal i zaprosić go do
odwiedzenia klubu ponownie.
Czy hostessa musi znać miejscowy język? Niekoniecznie.(pnk.wcześniej” Musi
podtrzymywać konwersację z klientem” hi hi) Włoski,Grecki i Japoński jest
językiem dla Polaków nieco jeszcze egzotyczny. Jednocześnie jest bardzo
prosty, a sami Włosi,Grecy i Japńczycy komunikują się bardzo czytelnie
(manualnie?). Na początek wystarczą więc podstawy angielskiego.. Na miejscu
obecni są polscy rezydenci, których zadaniem jest między innymi "ułatwienie"
Ci pokonania wszelkich problemów natury językowej, organizacyjnej i
orientacyjnej
Gdzie hostessa będzie pracowała? Miejscem pracy jest jeden z lokali
gastronomiczno-rozrywkowych usytuowanych w dużych aglomeracjach miejskich lub
w ich okolicach. Nasi zagraniczni partnerzy współpracują od wielu lat z
kilkudziesięcioma takimi lokalami. To, w którym będziesz pracowała, zależy
od tego jakie będzie akurat w tym okresie zapotrzebowanie.
Jakie są warunki zakwaterowania? Dziewczęta są zakwaterowane w niedużej
odległości od miejsca pracy w skromnych dwu-, trzypokojowych apartamentach,
po dwie, góra trzy osoby w pokoju. Czynsz za mieszkanie potrącany jest przez
pracodawcę od kwoty brutto pensji. Do pracy będziesz dowożona busem należącym
do właściciela lokalu.
Ile hostessa będzie zarabiała? Zarobki dla hostess kształtują się na poziomie
xx euro brutto za noc pracy. Co po odliczeniu wszelkich podatków, składek
ubezpieczeniowych, czynszu za mieszkanie i innych opłat daje minimum xx euro
netto. Do tego hostessa dostaje prowizję od drinków i dań, które w jej
obecności nabyli klienci lokalu. Prowizja ta zależy wyłącznie
od "efektywności pracy hostessy", więc warto pracować aktywnie. Za dni wolne
od pracy, a także dni spędzone na zwolnieniu chorobowym pracodawca nie płaci.
Ile czasu mogę pracować ? Kontrakty w zależności od indywidualnych potrzeb i
możliwości(Zużycie?) trwają od 8 tyg. do 6 m-cy. Konieczna jest wcześniejsza
deklaracja, na jaki czas zamierza się wyjechać. Czas ten można wydłużyć do
wyżej wymienionego maksimum. Skrócenie go powoduje pewne ściśle określone w
umowie konsekwencje. Jak wygląda sprawa przejazdu do Włoch? Forma przejazdu
jest każdorazowo dostosowana do liczebności wyjeżdżającej grupy. Koszty
przejazdu pokrywają dziewczęta. Najczęściej grupa jedzie razem z Warszawy,
gdyż każdorazowo dziewczęta muszą przejść w Warszawie nieodpłatne szkolenie z
tematu "asertywności", przygotowujące je do "trudnych" sytuacji, z którymi
mogą się spotkać w pracy oraz skorzystać z porady naszego stylisty. W
Warszawie odbywa się też podpisanie umowy.
Kiedy mogę wyjechać do Włoch? Wyjazdy odbywają się każdego 15 i ostatniego
dnia miesiąca. W Warszawie należy być na dzień przed wyjazdem, aby odbyć
szkolenia i podpisać umowę. Co powinnam zabrać ze sobą? · kosmetyki do
makijażu: podkład, cienie do powiek, pomadki do ust, kredki do oczu, tusz do
rzęs, · kosmetyki toaletowe · kilka kompletów stroi wieczorowych (sukienek,
eleganckich spódnic i bluzek, wygodnych butów na wysokim obcasie) · dowód
osobisty i paszport
Czy mogę tam pojechać z koleżanką? Oczywiście tak, pod warunkiem, że
koleżanka również będzie spełniać kryteria stawiane kandydatkom. Wasz wspólny
pobyt i praca będą z całą pewnością dla Ciebie dużo łatwiejsze i
przyjemniejsze. Jeśli wyjedziecie w tym samym terminie, to z założenia
będziecie pracować i mieszkać razem.
Agencja Artystyczna Hayda P & P
biuro: ul. Inżynierska 6




Temat: Club FARANA - Sharm el Sheikh (****)
Hmmm...
Przebywałem w Faraanie od 11.07. do 25.07.2006 (za pośrednictwem Alfa Star).

Zatem chyba w okresie tej "epidemii salmonelli". Faktycznie dość powszyechnymi
były głosy o licznych zachorowaniach i wielu dniach i wieczorach spędzonych w
pokoju. Mnie/nas (bo nie byłem sam) w zupełności to nie dotknęło. Myslę, że
jest to bardzo indywidualna specyfika każdego organizmu. Oczywiście - jak ze
wszystkim - w niektórych sytuacjach można losowi pomagać. Nie martwiłbym sie
jednak aż tak bardzo, a juz na pewno nie próbował kombinacji z zamiana hotelu
etc.

Poza tym pobytem w Faraanie jestem zachwycony.

Nie dostrzegłem nigdy i nigdzie żadnych pływających odchodów.

Co do kubków w basenie. No cóż. Uwarunkowane jest to tylko i wyłącznie kulturą
wczasowiczów, bo nikt inny tylko oni są na tyle leniwi i ciężko im podejść do
dośc gęsto usytuowanych koszy. Jednak nie mogę zarzucić obsłudze, że nie
sprzątali, bo sam nie raz widziałem rano ich prace.

Włosi i animacje. I tu znów mam odmienne zdanie niz iit2. W lipcu tez było
mnóstwo Włochów. Myślę, że więcej niż nas ( Faraana należy podobno do sieci
hoteli włoskich) i codziennie te animacje były. Na plaży w cuiągu dnia.
Wczesnym wieczorem i późnym też przy głównym basenie. O 22.00 w teatrze. Fakt,
że były one po włosku (tu niestety zastrzeżenie do naszych biur podróży, że nie
wykazali się żadną troską o zabezpieczenie polskich animatorów) i adresowane
głównie dla Włochów. Jednak ja zarówno na plaży, jak i podczas wieczorów w
teatrze bawiłem się bardzo dobrze. Kwestia wytężenia nieco wyobraźni
Animatorzy sa bardzo kontaktowi i absolutnie nie są zamknieci tylko dla swoich
rodaków.

Jedzenie. My mieliśmy opcję SNACK. W zupełności wystarczało. Szwedzki stół na
sniadanie i kolację zaspokajała w 100% zapotrzebowanie na wyżywiwenie. a snacki
w ciągu dnia snacki tez były niezłe. Owszem nie wszsytkie, ale zawsze
codziennie było coś na ciepło (shoaremka, niby hot-dog lub niby hamburger), co
również było smaczne. Ale pwoiedzmy sobie szczerze. Jeszcze sie taki nie
urodził, co by wszystkim dogodził, a w kwestii jedzenia jest to tym bardziej
trudne. Ja chodziłem najedzony i na brak wyboru narzekac nie mogłem. I co mnie
miło zaskoczyło. Mimo wielu potraw, które pojawiały się codziennie, zawsze było
cos co podczas 2-tygodniowego pobytu zaskakiwało.Może faktycznie należy uważać
na potrawy z majonezem itp.

Koparki przy plaży. Są i kopia. Nie zakłócaja jednak w żaden sposób plażowania.
Nie mieliśmy również jakichś problemów z droga na i z plaży.

baseny wszystkie działały.

Rafa super, podobno jedna z najładniejszych w Sharmie (poza Ras Mohammed i
Tiranem).

Cóż. Z przyjemnością wróciłem wspomnieniami do pobytu w Egipcie. Hotel i biuro
podróży jak najbardziej polecam.
I życze wszystkim tak udanego pobytu w Club Faraana.




Temat: Opinie pracowników biur podróży o klientach
Poza tym nie podoba mi sie określenie, że klient płaci, więc ma prawo grymasić.
Grymaszenie jest dopuszczalne u przedszkolaków albo ewentualnie w niższych
klasach podstawówki. A to, że klient zamierza wydać 1500 złotych czy nawet 5000
złotych na osobę nie znaczy, że może zachowywac się jak udzielny Pan i Władca.

A co do rezygnacji z rezerwacji, to zwykle jest tak, że daje się klientowi
termin do konkretnego dnia, w którym ma potwierdzić zaliczkę. Niby wszystko w
porządku, ale kilka razy zdarzyło mi sie, że klient przeciągał termin wpłaty
zaliczki " do jutra, do piątku, do poniedziałku", a jak w końcu zbliżał sie
dzień wyjazdu, to on sie rozmyślał. Komuś, kto nie pracuje w biurze turystki
może się wydawać, że to żaden problem, zrezygnował, to ktos inny wykupi to
miejsce - ale jesli taki klient rezygnuje parę dni przed wyjazdem, a miejsce za
hotel jest zapłacone, to w sytuacji, kiedy nie znajdzie się nikogo innego na
jego miejsce, biuro traci, bo nie wszystkie hotele zgadzaja się zwrócić
pieniądze za niewykorzystane pokoje. A gdyby na przykład nie przedłużał
niepotrzebnie rezerwacji, tylko dał konkretną odpowiedź w wyznaczonym przez
pracownika biuro terminie, nie byłoby problemu. Ale ludziom czasem brak
pomyślunku czy chocby szacunku dla pracownika obsługującego go - niektórzy
wychodzą z założenia, że skoro płaca mi za te pracę, to jestem na każde
skinienie i moim psim obowiązkiem jest... i tu lista życzeń i wymagań.

Wiadomo, że ktoś, kto podróżuje, ale w zyciu nie przepracował ani jednego dnia w
biurze podrózy nie zdaje sobie często sprawy ze specyfiki tej pracy, ale jeśli
prosi się o przetrzymanie rezerwacji do konkretnego dnia (bez wpłacenia chocby
zaliczki), a potem albo sie przedłuża to w nieskończoność, albo nie odbiera
telefonu, no to przepraszam, ale taki klient jest u mnie "spalony". Innymi słowy
nastepnym razem nie ma mowy o przedłużaniu rezerwacji w nieskończoność - po
prostu mówię, że ze względu na poprzedni raz, kiedy zrobił rezerwację, a potem
jej nie odwołal i w ogóle nie poinformował o swojej decyzji, rezerwacje trzymam
do jutra do godziny 12.00 i nie ma mowy o przedłużeniu jej. Jak się klient
zdecyduje dwie godziny później, odpowiadam, że rezerwacja jest już anulowana,
ale miejsca nadal są i jeśli chce wykupić miejsce, to proszę o jak najszybsza
wpłatę, bo drugiej rezerwacji nie zrobię. Niestety, nie mozna nigdy pozwalać
klientowi na wszystko, trzeba okreslic pewne granice, bo na nadmiernym
pobłażaniu kiepsko się wychodzi.

Nie było moim celem wywołanie kłótni między pracownikami biur podrózy i ich
klientami, chciałam tylko pokazać, że aczkolwiek wiele razy to biura podrózy sa
winne zaniedbań, to z naszej strony też nie wygląda to często różowo. O ile
klient wymaga uczciwości i kompetencji ze strony pracownika, tak pracownik też
chciałby aby klient przestrzegał pewnych zasad, czyli żadnych grymasów, fochów i
samemu nie wiedzieć czego. Gdyby ktoś z turystów zamienił się ze mną miejscami i
przez póltorej godziny przyszłoby mu odpowiadac na pytania: Ile kosztuje
samolotówka do Grecji? A do Turcji? A na Dominikanę? A Kenię Pani ma? A niech mi
Pani sprawdzi, ile jest miejsc na ten termin? Po czym klient dziekuje i sobie
wychodzi, to chyba Was wsyzstkich szlag by zaczął trafiać. Jak widzę, że
trafiłam na klienta, który sam nie wie, czego chce i wychodzi z założenia, że mi
sie strasznie nudzi, więc mam ochotę odpowiadać na te wszystkie pytania, po
prostu wręczam katalogi z cennikami i proponuję zapoznanie się z ofertą i
cennikiem.

A jak próbuję uściślić, czego dana osoba chce i pytam: w jakim przedziale
cenowym chce Pan/Pani jechać? Czy samolot, autokar, czy dojazd własny? Jakie
wyżywienie? Jaki kraj? I slyszę: No, jakis ciepły kraj, Turcja, Egipt, Tunezja,
Grecja, Chorwacja Włochy, Francja albo coś innego, może być samolot, autokar
albo dojazd własny, wyżywienie obojętne, może być apartament bez wyżywienia,
albo HB, albo All Inclusive - JAK JA MAM KOMUŚ TAKIEMU COS WYBRAć???



Temat: Konferencja i wystawa w Turynie
Konferencja i wystawa w Turynie
Wiem ,że trochę późno z tym wyskakuję,ale może ktoś na nią się wybiera? Dzisiaj w Turynie odbędzie się konferencja archeologiczna.
Może napiszę o co chodzi,tu tłumaczenie z artykułu włoskiego:
Włosko-Albańskie Stowarzyszenie Kulturalne Vatra
z siedzibą w Turynie zaprasza na pokaz:
"Odkrywanie dawnej Illyria"
Konferencja na temat badań archeologicznych i odkryć w Albanii.
Zaprasza Neritan Ceka-archeolog i profesor na Uniwersytecie w Tiranie

Sobota, 16 styczeń 2010 o godzinie 15:00 w Circolo dei Lettori in Palazzo Granieri della Rocia,via Bogino 9, w Turynie, odbędzie się archeologiczna konferencja pt. "Odkrywanie dawnej Illyrii". Konferencję przygotował Neritan Ceka- archeolog i profesor na Uniwersytecie w Tiranie,jest on autorem wielu opracowań i publikacji naukowych, min. "Apollonia el'Illirico", "Historia i zabytki Butrint", "Archeologia, Grecja, Rzym i Illyricum”.
Na konferencji zostanie przedstawiony przegląd historyczny starożytnego albańskiego terytorium,ze zwróceniem szczególnej uwagi na epokę starożytnych Illyrian i ich stosunki ze światem kolonialnym do etapu kolonizacji greckiej poprzez kolonizację rzymskią, przy pomocy multimedialnych obrazów i rekonstrukcji. Albania konserwuje wiele stanowisk archeologicznych, takich jak sanktuarium proroctw (wyrocznię) w Dodona, greckie i rzymskie miasta Byllis, Apollonia i Butrint, które są prawdziwymi archeologicznymi skarbami w większości nieznane opinii publicznej.
To pierwsze spotkanie z albańską archeologią jest punktem wyjścia do dalszych badań i studiów. Planowane sa one już od czerwca2010.Włoscy archeolodzy odwiedzą albanskie stanowiska archeologiczne i będą współpracować z Zakładem Archeologii w Tiranie .
Konferencja w sobotę 16 stycznia, wstęp wolny, udział wezmą również Benko Gjata (dziennikarz, akredytowanych korespondentów ATC we Włoszech), Chiara de Filippis (Uniwersytet w Turynie), Sandro Caranzano (archeolog). Impreza jest częścią "Festiwalu kultury albańskiej”, przy wsparciu włoskiego regionu Piemont, ma na celu propagowanie i rozwijanie walorów artystycznych, kulturalnych i literackich narodu albańskiego.

Wydarzenie zostało zrealizowane we współpracy z FIAP, Federacja Stowarzyszeń Albańczyków, Włosko-Albański związek Arbereshe Piemontu oraz Tirańską Izbę Handlową – jej przedstawicielstwo w Turynie.

Włosko-albańskie Stowarzyszenie Kulturalne - Vatra
Założona w Turynie w 2002 roku przez grupę obywateli Albanii i Włoch Stowarzyszenie wspiera działania mające na celu wzmocnienie integracji społecznej i integracji obywateli albańskich w Piemoncie, zwiększając jednocześnie tożsamości narodową kulturowej społeczności. Aby osiągnąć swoje cele, Stowarzyszenie aktywnie współpracuje z innymi stowarzyszeniami i agencjami rządowymi oraz prywatnymi.

Biuro przedstawiciela Izby Handlowej w Tiranie w Turynie

Izba Handlu i Przemysłu Tirana jest niezależną instytucją prawa publicznego. Jej podstawą sięga 1897 roku. Poszczególne izby handlowe Albańczyków zostały połączone w jedną Krajową Izbę, z siedzibą w Tiranie, reprezentującą najważniejsze przedsiębiorstwa państwowe oraz ich stosunki zagraniczne. Obecna struktura Izby Przemysłowo-Handlowej w Tiranie działa na podstawie ustawy "O Izbie Przemysłowo-Handlowej L. 9640 z 9.11.2006” oraz gromadzi i reprezentuje większość przedsiębiorstw i przemysłu Albańczyków.
Urząd Przedstawicielstwa w Turynie jest zależny od Izby Przemysłowo-Handlowej w Tiranie. Jej siedziba znajduje się w Turynie, Via Luigi Colli, n. 12. Celem Urzędu jest wspieranie współpracy przedsiębiorstw włoskich i albańskich pomagające w stosunkach gospodarczych, które jest coraz bardziej intensywne i owocne. Z niego pochodzą kompleksowe i aktualne informacje na temat wszystkich możliwości dla tych, którzy chcą inwestować w Albanii. Urząd działa jako pośrednik między dwoma środowiskami gospodarczymi, właściwie wspiera przedsiębiorstwa, które pierwsze wejdą w kontakt z albańską gospodarką. Urząd oferuje wsparcie w Albanii i pomoc w stosunkach handlowych między stronami oraz szeroki zakres usług.

Wstęp na konferencje wolny
Miejsce spotkania:
Circolo dei Lettori - Palazzo Granieri della Roccia - Via Bogino, 9, Torino

Od piątku w Turynie można także oglądać wystawę pt. "Albanczycy- Turyńczycy z Albanii"
Organizowana jest przez Groshgrup.

Wystawa znajduje się w Spazio d’Arte ARTEFILIA w Turynie przy Via Barbaroux 40d, prezentowane są na niej prace wędrownych,podróżujących po Albanii malarzy.Tytuł wystawy "ShqiptOr-Torinesi d'Albania"
Wystawa jest sponsorowana przez miasto Turyn - Departament Polityki i Integracji.

"ShqiptOr" to pierwszy szereg inicjatyw w celu zwrócenia uwagi miasta do rozważań na tematy migracji, integracji, powitania, pracy i tożsamości kulturowej poprzez wykorzystanie nowej ekspresji językowej.
Wystawa zakończy się w środa, 20.01.2010



Temat: co mieszkancy Lublina sadza o Rzeszowie?
RZESZÓW. Tylko godzinę będzie trwała podróż pociągiem z Rzeszowa do Krakowa.
Będzie to jednak możliwe dopiero za kilka lat dzięki modernizacji linii
kolejowej na tym odcinku. Po zakończeniu inwestycji pociągi będą jeździć z
prędkością od 200 do 250 kilometrów na godzinę.

Prace przy wymianie torów, rozjazdów, przebudowie przejazdów kolejowych,
wiaduktów i innych obiektów rozpoczną się jednak dopiero po 2010 roku. Gotowa
jest już wstępna koncepcja tej inwestycji. Przygotowało ją włoskie biuro
projektów Delta Triazone. Modernizacja tej linii będzie realizowana dzięki
umowie, jaką zawarły rząd polski z włoskim.
- Kilka lat temu podczas konferencji na Krecie wyznaczono w różnych częściach
Europy korytarze transportowe, w tym kolejowe, o strategicznym znaczeniu -
poinformował Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w
Rzeszowie. – Korytarz transeuropejski wschód-zachód o numerze trzy przebiega od
Drezna przez Wrocław, Kraków, Rzeszów, Przemyśl do Kijowa. Dlatego też
postanowiono dostosować technicznie tę linię o dodatkowej nazwie E-30 do
dyrektyw unijnych dotyczących standardów transportu kolejowego.

Etapy modernizacji

Biuro Inwestycji centrali PKP poinformowało rzeszowski Zakład Linii Kolejowych,
że za 5 lat rozpocznie się modernizacja odcinka Tarnów-Rzeszów. Prawdopodobnie
już od 2006 roku takie prace będą prowadzone od strony Wrocławia. Na razie nie
jest znany termin modernizacji kolejnego etapu, z Rzeszowa do Medyki.

Po modernizacji torów pociągi pasażerskie będą mogły jeździć z minimalną
prędkością 140 -160 kilometrów, a maksymalną od 200 do 250 km na godzinę,
towarowe zaś 120 km na godzinę. W związku z dużymi prędkościami trzeba będzie
zmniejszyć liczbę stacji. Muszą być od siebie oddalone od 15 do 20 km. Teraz te
odległości wynoszą 5-6 kilometrów. Nie przewiduje się natomiast likwidacji
przystanków kolejowych (różnią się od stacji mniejszą liczbą torów).

Tak więc na pewno na tej trasie pozostanie stacja Sędziszów Młp., a przestanie
nią być Świlcza, która stanie się tylko przystankiem. Powstaną też nowe
obiekty, m.in. w Olchowej wybudowany zostanie tunel. Linia kolejowa E-30 będzie
ogrodzona z obu stron torów. Wymienione zostaną pod torami drewniane podkłady i
w ich miejscu pojawią się stalowobetonowe. Z niektórych miejsc, w których
będzie realizowana inwestycja, zostaną wywłaszczani prywatni właściciele
działek.

Prędkości

Specjaliści z Włoch we wstępnej koncepcji już określili, z jakimi prędkościami
na danych odcinkach będą jeździć pociągi: przez Dębicę 140 km na godzinę, a
dalej do Sędziszowa z prędkością 200 km, przez Sędziszów 140 km, dalej do
Rudnej 200 kilometrów i od tej miejscowości do Rzeszowa 140 kilometrów na
godzinę.

Wyliczono też wstępne koszty modernizacji wspomnianej linii kolejowej. Za każdy
kilometr trzeba będzie zapłacić kilkanaście milionów złotych. Wiadomo już, że
70 procent tej inwestycji pokryje Unia Europejska, a reszta będzie pochodzić z
budżetu PKP.

MARIUSZ ANDRES

******

Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie

- Za kilka lat, po modernizacji linii kolejowej, z Rzeszowa do Krakowa
dojedziemy w godzinę (obecnie przejazd trwa ponad dwie godziny), a z Przemyśla
do Krakowa w dwie godziny, czyli szybciej niż samochodem, którym ze stolicy
Podkarpacia do Krakowa jedzie się dwie i pół godziny. Mamy już wagony
dostosowane do prędkości 200 kilometrów na godzinę, musimy jeszcze zakupić
odpowiednie lokomotywy.

Grzegorz Cioch, naczelnik Działu Technicznego w Zakładzie Linii Kolejowych w
Rzeszowie:

- Ze strony polskiej działam w komitecie sterującym przygotowującym
modernizację linii kolejowej w strategicznym korytarzu numer 3 na odcinku
Tarnów-Rzeszów. Do przygotowywanej przez Włochów koncepcji dostosowywania
infrastruktury kolejowej w naszym regionie do wymogów unijnych wnosiłem istotne
poprawki. Biuro projektowe Delta Triazone już je uwzględniło

Super Nowości z dnia 02_02_2005




Temat: Teraz Rzepa - Łódź - "Ziemia obiecana AGD" :)
Łódź stolicą... sprzętu AGD
Dziewięćset osób znajdzie zatrudnienie w nowej fabryce włoskiego koncernu
Merloni, którą uroczyście otwarto wczoraj na łódzkiej Dąbrowie. To
najnowocześniejsza fabryka chłodziarek w Europie. Guzik uruchamiający produkcję
nacisnęli m.in. Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej, Marek Belka,
premier RP i Vittorio Merloni, prezes koncernu.

– To namacalny dowód korzyści z uczestnictwa w Unii Europejskiej: stary kraj
Unii przenosi produkcję na terytorium nowego członka wspólnoty. Łódź jest
optymalnym miejscem do inwestowania, bo dysponuje kadrami o najwyższych
kwalifikacjach i zapewnia przyjazne warunki – powiedział Romano Prodi.

To druga fabryka Merloniego w Łodzi. Pięć lat temu uruchomiono zakład kuchenek,
zatrudniający dziś 1000 osób i wytwarzający milion sztuk sprzętu rocznie.
Sąsiadującą z nim wytwórnię lodówek także opuszczać będzie milion urządzeń
chłodniczych.

– Merloni jest dobrym obywatelem Łodzi. Nie tylko zresztą on. Łódź przyciąga
kapitał, który tworzy nowe miejsca pracy. Rząd stara się stworzyć korzystne
warunki dla przedsiębiorców. Przykładem choćby ułatwienia dla Philipsa, który w
Łodzi chce stworzyć centrum księgowo-rozliczeniowe dla swoich firm w Europie –
powiedział Marek Belka.

Z innymi łódzkim fabrykami, wytwarzającymi urządzenia AGD, Łódź stanie się
teraz największym ośrodkiem produkcji sprzętu gospodarstwa domowego w Europie!
Za rok produkcję rozpocznie fabryka suszarek koncernu Boscha i Siemensa, gdzie
będzie pracować ponad 400 osób. To także druga w Łodzi inwestycja koncernu BSH.
Pierwsza fabryka – na Dąbrowie – produkuje pralki i zmywarki, dając pracę 700
osobom. Dwie niemieckie firmy wytwarzające podzespoły dla BSH rozpoczynają w
Łodzi budowę swoich zakładów.

Inwestuje się także w inne branże. W najbliższych dniach giełdowa spółka Polska
Grupa Farmaceutyczna otwiera centrum logistyczne przy ul. Zbąszyńskiej, w
którym zatrudni 150 osób. Energetyczny holding BOT (Bełchatów, Opole, Turów)
uruchamia w Łodzi swoją centralę. Wrangler, zatrudniający 1400 pracowników,
przenosi się do nowej siedziby na łódzkiej Dąbrowie. Wiosną będzie gotowa hala
dla Gillette (2 tys. pracowników) w Nowym Józefowie, dobiegają końca rozmowy z
Philipsem na temat jego centrum przy al. Piłsudskiego. W Sieradzu firma
Intercars jeszcze w tym roku uruchomi wielki magazyn części do samochodów.

24 inwestorów buduje zakłady w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. –
Przysporzy to Łodzi za dwa lata sześć tysięcy nowych miejsc pracy – mówi Teresa
Białecka-Krawczyk, dyrektor Biura Rozwoju Przesiębiorczości i Miejsc Pracy
Urzędu Miasta Łodzi.

(z.ch.) - Dziennik Łódzk
lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/412029.html




Temat: Zgoda
Zgoda
Z biuletynu IPN - "Obozowe dzieje Świętochłowic
Eintrachthutte - Zgoda"

Wstęp

Na historię Górnego Śląska, ziemi pogranicza narodowościowego, składa się
wiele wydarzeń, które nie mieszczą się w schematach historii czarno-białej,
wydają się niewygodne lub wstydliwe. W mapę skomplikowanych wydarzeń w
dziejach tej ziemi wpisuje się obóz w Świętochłowicach - w latach 1943-1945
funkcjonujący jako filia obozu Auschwitz, a od lutego do listopada 1945 r.
jako obóz pracy dla volksdeutschów i Niemców. Warto pamiętać, że
Świętochłowice były swoistym "zagłębiem obozowym" na Górnym Śląsku.
Podczas wojny, obok obozu Eintrachthutte, funkcjonowało tam jeszcze dziewięć
innych obozów (dla internowanych Włochów, dla jeńców angielskich, cztery dla
jeńców radzieckich oraz trzy dla zagranicznych pracowników przymusowych), a
po wojnie poza filią Jaworzna, czyli Obozem Pracy w Świętochłowicach,
działały cztery inne podobozy przy kopalniach.
Przez kilkadziesiąt powojennych lat w oficjalnym obiegu była teza, że dramat
mieszkańców Górnego Śląska skończył się wraz z wyzwoleniem przez Armię
Czerwoną. Dla historyków otwartym tematem były jedynie wojenne dzieje obozu.
Dopiero opublikowanie w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia książki
Johna Sacka Oko za oko1 przerwało swoistą "zmowę milczenia" wokół
świętochłowickiego obozu pracy zwanego "Zgoda". Od tego czasu ukazało się
wiele artykułów prasowych2 oraz kilka naukowych3, wspomnienia więźnia4, a
także wybór dokumentów przedstawiających dzieje obozu "Zgoda". Aktualności
sprawie nadaje śledztwo prowadzone przez IPN-OKŚZpNPKat w sprawie zbrodni
popełnionych w Obozie Pracy w Świętochłowicach-Zgodzie oraz żądania
ekstradycji żyjącego w Izraelu naczelnika obozu - Salomona Morela.
Prezentowane w niniejszym zbiorze artykuły są owocem sesji naukowej
zorganizowanej 4 października 2001 r. w Domu Kultury "Zgoda" w
Świętochłowicach przez Biuro Edukacji Publicznej IPN w Katowicach, Muzeum
Miejskie w Świętochłowicach, Urząd Miejski w Świętochłowicach oraz Dom
Kultury "Zgoda".
Sytuację narodowościową oraz działalność władz niemieckich w Świętochłowicach
w latach II wojny światowej przedstawił w swoim referacie dr hab. Ryszard
Kaczmarek (Uniwersytet Śląski w Katowicach). Postawy mieszkańców
Świętochłowic w okresie wojny zanalizował dr Zbigniew Kapała (Muzeum
Górnośląskie w Bytomiu). Kolejny referat, wygłoszony przez dr. Franciszka
Pipera (Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimu),
dotyczył kwestii funkcjonowania w Świętochłowicach w latach 1943-1945
podobozu KL Auschwitz. Porównania obozu w Świętochłowicach-Zgodzie z innymi
obozami na Górnym Śląsku, głównie z obozem w Toszku, podjął się dr hab.
Zygmunt Woźniczka (Uniwersytet Śląski w Katowicach). W kolejnym referacie dr
Bernard Linek (Instytut Śląski w Opolu)spróbował przybliżyć miejsce i funkcję
obozu "Zgoda" oraz problematykę wypędzenia w pamięci zbiorowej społeczeństwa
Niemiec i Polski, Odpowiedzi na pytanie, kto i dlaczego




Temat: OC za samochod w PL
Wygląda na to, że polskie ubezpieczenie będzie można po 1 maja realizować
zagranicą. Patrząc na tutejsze stawki OC w PL wydaje się być niezłym
rozwiązaniem:

Dzisiejsze Życie Warszawy pisze:

Małgorzata Lewandowska

Podróże z europejską polisą

Na wypłatę odszkodowania nie trzeba będzie już czekać latami

Wyjeżdżając po 1 maja do krajów Unii Europejskiej, nie będziemy potrzebowali
tzw. zielonej karty. Wystarczy nasze polskie OC. A w razie wypadku o
odszkodowanie będzie można ubiegać się w Polsce. Lato w Hiszpani albo Francji,
narty w Austrii czy Włoszech - spędzanie urlopu za granicą jest już dosyć
popularne w Polsce. Coraz częściej też Polacy wyjeżdżają za granicę w sprawach
służbowych.
Z kartą i bez Szanse i Bariery

Poszkodowana

Wszystko dobrze, gdy z zagranicznych wojaży wracamy cali i zdrowi. Jeśli jednak
komuś przydarzy się wypadek, a sprawca jest obcokrajowcem - zaczyna się
problem. Na odszkodowanie trzeba czekać nawet kilka lat.

- To było prawie dwa lata temu. Spędzałam wakacje z rodziną na południu Włoch.
W połowie urlopu przydarzył mi się wypadek, na przejściu dla pieszych potrącił
mnie samochód, kierował nim Francuz. Nie jechał szybko, ale kierowca zamyślił
się, nie widział mnie - opowiada Małgorzata Lewandowska. Była porządnie
poobijana, złamany nos, uraz głowy, poszarpane ciało na nogach i rękach. -
Trafiłam do szpitala, po tygodniu lekarze stwierdzili, że mogę być przewieziona
do Polski. Tym zajął się mój ubezpieczyciel - opowiada.

- Dzięki radzie moich włoskich znajomych jeszcze przed wyjazdem zostawiłam
włoskiemu adwokatowi pełnomocnictwo do reprezentowania mnie przed
ubezpieczycielem sprawcy wypadku - opowiada nasza Czytelniczka. Dzięki temu
zaoszczędziła na kosztownych wyjazdach na rozprawy sądowe czy rozmowy z
ubezpieczycielem. Jedynie raz musiała się zjawić na wezwanie włoskiego lekarza
orzecznika.

Odszkodowanie

- Moi znajomi podpowiedzieli mi jeszcze jedną ważną rzecz, o której chyba nie
pamięta żaden turysta, któremu przydarzy się wypadek za granicą: bardzo ważne
jest, by wychodząc ze szpitala, poprosić o wypis. Niestety to kosztuje, np. we
Włoszech ok. 10-12 euro, więc może dlatego niektórzy nie biorą tego dokumentu -
zwraca uwagę Małgorzata Lewandowska. - Tymczasem taki dokument jest jednym z
podstawowych, jakie trzeba dostarczyć ubezpieczycielowi, starając się o
odszkodowanie - dodaje.

Małgorzata Lewandowska wciąż czeka na odszkodowanie. Spodziewa się, że za trzy
miesiące może dopiero dostanie decyzję o tym, ile pieniędzy za utratę zdrowia,
leczenie, utratę zysków z pracy zarobkowej, której nie mogła wykonywać, zwróci
jej firma ubezpieczeniowa sprawcy wypadku. - Jeśli uznam, że to za mało, mogę
się procesować, a to może potrwać kolejne miesiące, a nawet lata - stwierdza.

Łatwiej u rezydenta

W podobnej sytuacji, jak pani Małgorzata, znajduje się wielu Polaków. Jest
jednak szansa, że w przyszłości nie będzie takich problemów z uzyskaniem
odszkodowania. Po 1 maja znacznie łatwiejsze będzie dochodzenie roszczeń.
Towarzystwa ubezpieczeniowe działające w każdym z krajów, do których będzie
można jeździć bez zielonej karty, będą musiały ustanowić swoich rezydentów w
innych krajach tego systemu.

- Takim rezydentem będzie mogła być np. kancelaria prawnicza albo inny
ubezpieczyciel - poinformowano nas w biurze rzecznika ubezpieczonych. W
praktyce oznacza to, że zarówno polskie towarzystwa ubezpieczeniowe, jak i
zagraniczne, będą musiały mieć swoich przedstawicieli w każdym innym kraju
systemu.

- Dzięki temu poszkodowany będzie sam mógł zadecydować, czy chce likwidować
szkodę i domagać się odszkodowania w kraju, gdzie wydarzył się wypadek czy też
u nas w Polsce - dodaje przedstawiciel biura rzecznika ubezpieczonych. - W ten
sposób z pewnością dochodzenie roszczeń będzie i łatwiejsze, i mniej kosztowne,
choćby ze względu na zniknięcie barier językowych czy kosztów dojazdów do
zagranicznego ubezpieczyciela - stwierdza.

Dwa światy

Gdy podróżujemy własnym samochodem, za każdym razem potrzebujemy specjalnej
polisy tzw. zielonej karty. Obecnie już coraz częściej zielona karta jest
sprzedawana łącznie z OC komunikacyjnym. Ale zdarzają się sytuacje, kiedy
trzeba ją kupić oddzielnie. Po 1 maja, wyjeżdżając do krajów Unii Europejskiej,
a także do przyszłych krajów członkowskich oraz do Norwegii, Szwajcarii,
Islandii i Chorwacji, nie będziemy potrzebowali zielonej karty. Będzie jednak
niezbędna przy wjeździe m.in. do Bułgarii, Rumunii czy Turcji.

Po co nam zielona karta? Jest to potwierdzenie ubezpieczenia się od
odpowiedzialności finansowej za szkody wyrządzone innym osobom w czasie podróży
za granicą. Dotyczy to zarówno Polaków wyjeżdżających za granicę, jak i
cudzoziemców przyjeżdżających do Polski czy innych krajów.

Data: 2004-03-04




Temat: 11.09.01-Polskie_ofiary_arabskiego_bestialstwa__
wojo!!!! napisał:

> POLSKIE OFIARY 11 WRZEŚNIA
>
> Rozpacz rodzin
>
> - Mija rok, a my cały czas żyjemy jak w półśnie. Powoli dociera do nas, że
> Marysi już nie ma. To bardzo trudne... - mówi urywanym głosem Krystyna
> Jakubiak, teściowa Marii, jednej z sześciorga Polaków, którzy zginęli w WTC.
> Rodziny polskich ofiar tragedii nie chcą mówić o swoim dramacie. Pani
> Krystynie też jest trudno. - Czasami lepiej jest coś z siebie wyrzucić. Poza
> tym może w ten sposób część osób uświadomi sobie, jak szybko i
> niespodziewanie można stracić bliską osobę - zastanawia się. Kilka dni temu
> wróciła z Nowego Jorku.
> Od dnia tragedii często tam bywa. Pomaga synowi w opiece nad trójką dzieci:
> osiemnastoletnią Joasią, o rok młodszym Pawłem i najmłodszym dwunastoletnim
> Krzysiem. - Każdy wyjazd ogromnie przeżywam. Staram się jednak, aby oni tego
> nie widzieli. Niby zachowują się normalnie, ale to wszystko w nich głęboko
> siedzi. Marysia tak o nich dbała. To niesprawiedliwe. Taka kochająca się
> rodzina... - mówi pani Krystyna. W 1989 r. Jakubiakowie, jak wielu rodaków,
> wyjechali z Polski. Mogli wybierać między Stanami a Kanadą. - Chcę zobaczyć
> Statuę Wolności - zarządziła Maria i w ten sposób trafili do Nowego Jorku.
> Wierzyli, że nowa ojczyzna - USA zapewni ich dzieciom dostatnią przyszłość.
> Początki były trudne. Zaopiekowały się nimi służby imigracyjne, dostali
> niewielki zasiłek. Za te pieniądze wynajęli mieszkanie. Maria opiekowała się
> Pawłem i Joasią, a Kazimierz szukał pracy. Miał trudności - nie znał języka.
> Zapisał się więc na angielski, zaczął malować szyldy. Powoli odbijali się od
> dna. Urodziło się kolejne dziecko Krzysztof. Gdy Maria nauczyła się języka,
> poszła do szkoły biznesu. Ukończyła ją z najlepszymi ocenami. Znalazła pracę
> w prestiżowej firmie Marsh McLennan jako księgowa. Zaczęła robić karierę w
> prawdziwie amerykańskim stylu. Kazimierz założył własną firmę dekarską.
> Jakubiakowie kupili nowy dom w Ridgewood, wyjechali na egzotyczne wakacje.
> Pracowała na 93 piętrze, przy drugim biurku od okna po północnej stronie.
> Przed nią roztaczał się widok na całe miasto: Manhattan, Central Park,
> Queens i Bronks. Lubiła to co robiła i swoich kolegów. Tylko raz pomyślała o
> odejściu, gdy w sierpniu przeżyła wypadek. Jednego dnia, w południe, Maria
> udała się na lunch. Jak zwykle wsiadła do szybkobieżnej windy, razem z 14
> innymi pasażerami. W pewnym momencie poczuli, że winda spada. Lecieli
> kilkadziesiąt pięter w dół, aż ktoś wcisnął czerwony przycisk wyhamowujący
> dźwig. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Maria przeżyła szok. Kilka dni
> spędziła na zwolnieniu. 11 września poszła do pracy. W Polsce pani Krystyna
> w tym samym czasie kończyła właśnie gotowanie obiadu. W kuchni miała
> włączone radio. Program został przerwany, a spiker podał informację, że
> samolot uderzył w jedną z wież WTC. - Rzuciłam się do telewizora. Spojrzałam
> na kłęby dymu i moja pierwsza myśl: O Boże! Tam jest Marysia - wspomina. -
> Ja to wszystko wyobrażałam sobie tak, jakbym była w środku. Niedługo przed
> tą tragedią byłam w biurze synowej. Widziałam jak wygląda, jak jest
> umeblowane. Mam zdjęcia na tle wieżowców. Zachowałam również identyfikator,
> bez którego nie można było wejść do WTC - dodaje. Od momentu gdy wieżowce
> zaczęły płonąć Jakubiakowie bezskutecznie próbowali dodzwonić się na telefon
> Marii. Gdy nie wróciła do domu, nadal nie dopuszczali do siebie myśli, że
> mogła zginąć. Przez kilka dni daremnie jej poszukiwali. - Powtarzaliśmy
> sobie, że może jest w którymś ze szpitali, może jest w szoku, może ma
> problemy z pamięcią. Tych "może" było jednak niestety, coraz mniej - mówi
> Krystyna Jakubiak. Rocznicę 11 września wraz z mężem spędzą w swoim domu w
> Bystrzycy Oławskiej. Za jakiś czas znów polecą do Stanów zająć się wnukami.
Mysle ze polakow bylo tam i zginelo duzo wiecej.Wielu z nich wykonywalo proste
prace fizyczne i pracowali na czarno dlatego nikt ich zaginiecia oficjalnie nie
zglasza!
Poza rdzenymi anglo-amerykanami zginelo mnostwo amerykanow wloskiego
pochodzenia orazokolo 300 amerykanskich Zydow w tym 3 izraelczykow(jedna
izraelka o nazwisku Avrahami byla pasazerka samolotu)



Temat: Kto chce zarabiać 8671 euro miesięcznie ?:)
Kto chce zarabiać 8671 euro miesięcznie ?:)
Ile będą zarabiać eurodeputowani

Deputowani do Parlamentu Europejskiego, także Polacy, mają otrzymywać od
nowej kadencji, rozpoczynającej się w lipcu 2004 roku, po 8671 euro diet
miesięcznych brutto, wypłacanych z budżetu Unii Europejskiej.

Tak przynajmniej zaproponował w środę Parlament Europejski, który poszedł na
kompromis z rządami unijnymi co do innych szczegółów statusu eurodeputowanego
i uzyskał zapewnienia, że cały nowy status zostanie wkrótce zatwierdzony
przez Radę UE.

W uchwale jest mowa o diecie odpowiadającej 50 proc. podstawowego
wynagrodzenia sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Odpowiada to w tej
chwili 8671 euro miesięcznie brutto, z tym że mieliby z tego płacić po 1474
euro składek emerytalnych i zdrowotnych.

Do tej pory posłowie do Parlamentu Europejskiego byli opłacani przez własne
państwa członkowskie i otrzymywali diety równe dietom kolegów z parlamentów
narodowych. Najwyższe mieli Włosi - po 10 975 euro brutto miesięcznie -
jedyny kraj Unii płacący posłom więcej niż proponowana ujednolicona dieta, a
najniższe Hiszpanie - 14 diet w roku po 2619 euro.

Polscy posłowie zawodowi zarabiają po 11 243 zł (2421 euro) brutto, z czego
8998 zł (1938 euro) stanowi pensja, a 2245 zł (483 euro) diety. Spośród
parlamentarzystów z 10 krajów przystępujących do Unii najwięcej zarabiają
Słoweńcy - 4155 euro, a najmniej Węgrzy - 761 euro.

Elementem kompromisu z Radą UE (rządami unijnymi) jest zgoda Parlamentu
Europejskiego na ewentualne opodatkowanie pensji eurodeputowanego przez jego
państwo, mimo że unijne zgromadzenie obstawało do niedawna przy tym, żeby
wszyscy posłowie płacili jednolity podatek, odprowadzany do budżetu UE.

W ramach kompromisu parlament zgodził się też na ustalenie wieku emerytalnego
na 63 lata. Wcześniej Rada domagała się 65, ale była skłonna przystać na 60.
W zamian za ujednolicenie diet, oznaczające ich podwyżki dla wszystkich
eurodeputowanych z wyjątkiem Włochów, parlament już wcześniej zgodził się
urealnić zwrot kosztów podróży, od początku pokrywanych z budżetu unijnego.

Zamiast płacić wysokie ryczały, na których posłowie sporo zarabiali, obecnie
parlament będzie zwracał faktyczne koszty za okazaniem biletów lotniczych czy
kolejowych. Bez zmian pozostanie ryczałt na prowadzenie biura w wysokości
3600 euro miesięcznie, z którego eurodeputowany musi pokryć pensję asystenta.

Polscy parlamentarzyści-obserwatorzy w Parlamencie Europejskim różnie
reagowali na jego uchwałę w sprawie ujednolicenia wysokości diet.

Poseł Zbigniew Chrzanowski (SKL), przewodniczący delegacji polskiej we
frakcji Europejskiej Partii Ludowej - Europejskich Demokratów (chadeków i
konserwatystów), uważa, że dobrze się stało, gdyż w przeciwnym razie "po
rozszerzeniu Unii dysproporcje między zarobkami deputowanych z różnych krajów
byłyby ogromne, w skrajnych przypadkach nawet 10-krotne".

"Ta sama praca, wykonywana w europarlamencie przez deputowanych z 25 państw,
powinna być wynagradzana w ten sam sposób. Dzisiejsza uchwała bardzo
przybliża nas do tego stanu. Teraz decyzja jest po stronie Rady" - uważa
Chrzanowski.

Tymczasem obserwatorzy z Ligi Polskich Rodzin zaapelowali do kandydatów do
Parlamentu Europejskiego, żeby - w wypadku podtrzymania tego stanu rzeczy
przez Radę UE - "zadeklarowali w sposób wiarygodny przeznaczenie znaczącej
części swojego uposażenia dla rodzin dotkniętych skutkami bezrobocia i
ubóstwa".

"Uważamy, że wysokość proponowanych uposażeń dla członków Parlamentu
Europejskiego kontrastuje wyraźnie nie tylko ze średnimi zarobkami w Polsce,
lecz również i w innych państwach europejskich" - napisali w uzasadnieniu
apelu senator Adam Biela i poseł Witold Tomczak.




Temat: Siemiatycze - Bruksela
Siemiatycze - Bruksela
Gdy nastają wakacje, nauczycielka informatyki Edyta Brzozowska wsiada do
autokaru relacji Siemiatycze - Bruksela. Odwiedza matkę, która od trzynastu
lat sprząta domy zamożnym Walonom. Pracuje na czarno, podobnie jak kilka
tysięcy mieszkańców Siemiatycz.

W szarym betonowym bloku na siemiatyckim osiedlu, w którym z mężem i czwórką
dzieci mieszka Edyta Brzozowska, są dwadzieścia cztery mieszkania. Brzozowska
liczy głośno, gdzie pracują jej sąsiedzi: Bruksela, Bruksela, Włochy,
Bruksela, Australia, Bruksela... Wypada, że w trzynastu rodzinach choć jedna
osoba dorabia w Brukseli, w dwóch - we Włoszech, w jednej na antypodach. Z
pracy w Siemiatyczach utrzymuje się jedna trzecia mieszkańców bloku.
Proporcje te można przenieść na całe miasto i wiele okolicznych wsi.

- W Bruskseli Polka sprząta mieszkania i biura, opiekuje się dziećmi, gotuje.
Polak robi remonty, buduje, zajmuje się ogrodem. A że połowa tych wszystkich
Polaków jest z Siemiatycz i okolic, więc Belgom się wydaje, że to musi być
duże miasto. Pewna Belgijka pytała mnie, ile w Siemiatyczach mamy teatrów,
ile kin, hoteli, muzeów i galerii sztuki - śmieje się Brzozowska.

W osiemnastotysięcznych Siemiatyczach nie ma ani teatrów, ani hoteli, ani
galerii sztuki, kin i muzeów z prawdziwego zdarzenia. Są okazałe kościoły i
cerkwie, odnowiona żydowska synagoga, dwie wypożyczalnie kaset wideo, dwie
lokalne gazety, jeden pensjonat, dwie restauracje, ładny park pośrodku rynku
i zalew rekreacyjny na obrzeżach. Zakłady Hortex kupił Holender, w mleczarni
Francuzi produkują sery. Według oficjalnych statystyk bez pracy pozostaje
dziewięć procent dorosłych siemiatyczan. To niedużo jak na średnią krajową
(17,6 procent).

We wszystkich szkołach dzieci uczą się francuskiego, język ten zna wielu
dorosłych mieszkańców. Firmy budowlane i remontowe oferują najnowsze
technologie i poziom usług prosto ze stolicy Belgii.

Trzynaście lat temu miejscowa PKS połączyła Siemiatycze stałą linią
autobusową ze stolicą Unii Europejskiej. Dzisiaj w rozkładzie jazdy PKS ma
dwie linie międzynarodowe relacji Siemiatycze - Bruksela i Siemiatycze -
Londyn. Wyjazd w piątek i sobotę. W pozostałe dni tygodnia do stolicy Belgii
kursują prywatne busy i linia z Białej Podlaskiej. Z Siemiatycz do Brukseli
ludzie jeżdżą częściej niż do Warszawy czy Białegostoku.

- Przed Bożym Narodzeniem PKS wysyła do Brukseli wszystkie autokary -
dwanaście - i jeszcze wypożycza od innych firm, bo do przywiezienia jest
ponad półtora tysiąca ludzi. Wielu wraca także swoimi autami i korzysta z
usług prywatnych przewoźników - opwiada burmistrz Zbigniew Radomski,
wcześniej dyrektor PKS.

(Rzeczpospolita, Przez tę babę z Perlejewa, 23 stycznia 2004 r.)

www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_040123/publicystyka/publicystyka_a_1.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 127 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex