Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro matrymonialne w Warszawie
Temat: Książki W związku z moją tragiczną sytuacją finansową wyprzedaję książki, które mam w domu. Jest tego sporo i nie dam rady wrzucić wszystkich naraz, więc będę dopisywać po kilka tytułów. Za każdą książkę proponuję 10 zł (w razie gdyby moja cena była inna, to będę pisać), ale negocjować zawsze można 1. "Disneyland" Stanisław Dygat; Warszawa 1971 2. "Dom pani Tellier" Guy de Maupassant; Warszawa 1981 3. "Biuro matrymonialne" Herve Bazin; Warszawa 1985 4. "Wspólny pokój" Zbigniew Uniłowski; Warszawa 1988 5. "Kubuś Fatalista i jego pan" Denis Diderot; Warszawa 1987 6. "Interesujący mężczyźni" Mikołaj Leskow; Warszawa 1975 7. opowiadania szwedzkie "Barbara" Brigitta Trotzig i "Przygoda w branży wydawniczej" Lars Gorling; Warszawa 1974 8. "Kobieta na kamieniu" Ivo Andrić; Warszawa 1974 9. "Utracona" Willa Cather; Warszawa 1976 10. "Przechodzimur" Marcel Ayme; Warszawa 1979 Jeśli szukacie jakiejść książki, to też dajcie znać. Popatrzę, może mam. Ale od razu mówię, że nie mam żadnych nowości wydawniczych, raczej klasykę, albo książki do lat 80-tych. [ Dodano: 1 Sierpień 08, 21:01 ] Temat: WARSZAWA / PRACA biurowa DLA KOBIETY WARSZAWA / PRACA biurowa DLA KOBIETY Zatrudnimy dyspozycyjna kobiete przed 35 rokiem zycia do pracy w administracji biura matrymonialnego. WYMAGANIA Niezbedne: - mila prezencja przez telefon - znajomosc jezyka angielskiego - umiejetnosc obslugi komputera w srodowisku Windows - mozliwosc przeprowadzenia sie do Warszawy - takt i wyczucie w kontaktach damsko- meskich Dodatkowe: - umiejetnosc bezwzrokowego pisania na klawiaturze - inne jezyki obce (niemiecki, francuski, hiszpanski) Nie wymagamy stazu pracy w podobnym biurze, poniewaz wiemy, ze o doswiadczenie takie nielatwo. Najbardziej licza sie dla nas indywidualne, wrodzone predyspozycje kandydatki. Praca jest dostepna od zaraz. WYNAGRODZENIE: W okresie nauki 1000zl netto + ewentualne zakwaterowanie. [Biuro to zaadaptowane mieszkanie na Woli z wolnym pokojem.] W okresie pozniejszym procent od zysku biura, nie mniej niz 1000zl netto. KONTAKT: (0-22) 631 10 70 506 66 45 45 kontaktuj@tlen.pl Temat: WARSZAWA / PRACA biurowa DLA KOBIETY
WYMAGANIA NIEZB?DNE: - mi?a prezencja przez telefon DODATKOWE: - umiej?tno?? bezwzrokowego pisania na klawiaturze Nie wymagamy sta?u pracy w podobnym biurze, poniewa? wiemy, ?e o WYNAGRODZENIE: W okresie nauki 1000z? netto + ewentualne zakwaterowanie. W okresie pó?niejszym procent od zysku biura, nie mniej ni? 1000z? KONTAKT: (0-22) 631 10 70 Temat: WARSZAWA / PRACA biurowa DLA KOBIETY Zatrudnimy dyspozycyjn? kobiet? przed 35 rokiem ?ycia do pracy w administracji biura matrymonialnego. WYMAGANIA NIEZB?DNE: - mi?a prezencja przez telefon DODATKOWE: - umiej?tno?? bezwzrokowego pisania na klawiaturze Nie wymagamy sta?u pracy w podobnym biurze, poniewa? wiemy, ?e o WYNAGRODZENIE: W okresie nauki 1000z? netto + ewentualne zakwaterowanie. W okresie pó?niejszym procent od zysku biura, nie mniej ni? 1000z? KONTAKT: (0-22) 631 10 70 Temat: Wspólniczka do biura matrymonialnego - centrum Warszawy Poszukuję wspólniczki do zorganizowania i prowadzenia wspólnie biura - klubu matrymonialnego. Dysponuję lokalem biurowym przy ul. Podwale, obok sale konferencyjne i dobre warunki, sprzęt komputerowy, znajomo ć imternetu itd. Jestem mężczyzną w rednim wieku i prowadzę jednocze nie inna działalno ć, ale posiadam pełnę możliwo ci współpracy w takim przedsięwzięciu i trochę do wiadczenia. Marek z Warszawy Temat: Za mundurem Panny sznurem! W POLSCE ZBROJNEJ znajdziemy artykuł: WIRUJĄCA PANI GENERAŁOWA Anna Dąbrowska Pierwsza z brzegu oferta brzmi: "panna, 34 lata, szczupła, wysoka szatynka z Warszawy, niezależna finansowo, z szerokimi zainteresowaniami, pozna wolnego pana, 35–40 lat, od 177 cm wzrostu, troskliwego, zdecydowanego na trwały związek, bez nałogów, o ustabilizowanej pozycji zawodowej, najchętniej oficera polskiego wojska". Oczywiście – w podobnego typu ogłoszeniach wojskowi mogą przebierać i wybierać. Zarówno w biurach matrymonialnych, jak i w internecie. Dlaczego? – Każda zgłaszająca się do nas pani określa, kogo szuka. Najczęściej marzy o mężczyźnie inteligentnym, atrakcyjnym, silnym, czułym, romantycznym, odważnym, stanowczym i wiernym. Czyli ma to być ideał pod każdym względem. Najlepiej też, aby z zawodu był lekarzem, architektem, prywatnym przedsiębiorcą lub też żołnierzem zawodowym, najlepiej oficerem – podobne wnioski płyną z kilku biur matrymonialnych. i co??? lustereczko chyba kłamie!!! [/b] Temat: Czy warto kupić ? Aby móc ci coś podpowiedzieć to najpierw trzeba wiedzieć do czego potrzebny ci moto, do jakiej kwoty, w jakim stanie, czy poradzisz sobie z drobnymi naprawami, jakie przebiegi chcesz robić, czy planujesz jeździć solo czy tylko z koszem, czy wogóle jeździłeś już z koszem i wiele innych spraw które są istotne aby wiedzieć co ci doradzić. Trudno podpowiedzieć ci coś nic o tobie nie wiedząc a słowa "jestem Wojtek z Warszawy i szukam Kaśki - pomóżcie mi ją znaleźć" kojarzą mi się tylko z biurem matrymonialnym czy randką w ciemno Najlepiej sprawdź kto z forum mieszka najbliżej ciebie, na PW zaproponuj spotkanko przy np.piwie na pogaduchy, powiedz jakie masz oczekiwania i poproś o pomoc w obejrzeniu kilku motorków z okolicy. Taka osoba znając twoje oczekiwania przy oglądaniu motorków będzie najlepiej wiedziała co ci doradzić. Temat: Jezorencja Może się lepiej poznamy? Mój numer znajdziesz w biurze matrymonialnym "Kazimierz" - Warszawa, pod nazwisko Andrzej Gałczyński xD... Oczywiście jestem osobą otwartą ... Ok, teraz bez żartów. Na imienia mam Paweł, posiadam rocznik 15, lubię smalec, wcieram sobie KitKaty i piszę różnego rodzaju niegodne treści o Hitlerze. Słucham muzyki Country-pop i Discopolo, najczęściej w nocy pod oknem mojej mamy. Rozprowadzam znaczne ilości pojęć nieterminowych, takich jak "Soft doggy", nie każdemu znane, oraz lubię przechadzki plażą w deszczowe popołudnia, niedaleko mola sopockiego. Korzystam z tanich linii lotniczych dom-szkoła. Płacę rachunki, nie zawsze, ale płacę. Lubie "kropidło" księży z mojego kościoła, znam się na różnych rodzajach mielonki i śledzi. Jeżeli chcesz poznać mnie jeszcze bardziej, chociasz nie wiem, czy to możliwe, pisz na moje gg, najczęściej odpiszę, jednak były przypadki wysyłania oddziałów US Delta Force w miejsce zamieszkania "zabawnego" delikwenta o charakterze Soft -Doggowym. Jeżeli zrozumiałeś/łaś powyższy tekst (nie-źródłowy), napisz coś o mnie w odpowiedzi do tematu, czekam na ciekawe opinie. Pozdrawiam, Jezor Temat: Chce poznać dziewczynę.
Temat: panorama - czy to dobre miejsce na oswiadczyny?
| Może on niedawno poznał tą dziewczynę przez biuro matrymonialne. | A to, to wybacz, ale jest to wyłącznie ich sprawa. OK. Masz rację. Tylko, że jak osobista sprawa, to niech pochodzi Czy to wplyw nowych metod edukacyjnych? A.L. Temat: szukam inwestora do 7 pomysłów 1.POSZUKUJE INWESTORA DO SFINANSOWANIA WYKONANIA MAP DLA PIESZYCH DO TEL KOM. WIĘKSZYCH MIAST POLSKI. autobusy, tranwaje metro. POTRZEBNY KAPITAŁ I SPRZET (LAPTOP) WYSOKI ZYSK MAŁY WKŁAD SPRZET W ROZLICZENIU ODKUPIE ZAINTERESOWANYCH PROSZE O PILNY KONTAKT TEL 2.SZUKAM FIRMY ZAJMUJĄCEJ SIĘ REKLAMĄ, BIUR ZBIERAJĄCYCH OGŁOSZENIA ORAZ KAZDEJ FIRMY CHCĄCEJ SIĘ WYPROMOWAĆ LEPSZE NIŻ ULOTKA REKLAMOWA PORTAL NA CD SZUKAM INWESTORA, SZYBKI ZYSK PROMOCJA STRON WWW PORTALI SKLEPÓW INTERNETOWYCH FIRM. NAPISZE STRONE WWW, BANER ZAPROJEKTUJE GRAF 3.SZUKAM FIRME REKLAMOWĄ, BIURO OGŁOSZEŃ, LUB KAŻDEGO KTO ZAINWESTUJE W NOWY RODZAJ REKLAMY KTÓRY ZASTĄPI NAPASTLIWE ULOTKI REKLAMOWE. NADCHODZI NOWA ERA I NOWE SPOSOBY POZYSKIWANIA KLIJĘTÓW. SŁUP OGŁOSZENIOWY MULTI MEDIA . JAK DZIAŁA CO MOŻE PYTAJ TO NIE KOSZTUJE 4.INWESTOR POSZUKIWANY DO PROJEKTU. STAŁY DUZY DOCHÓD. BIURO MATRYMONIALNE UKRAINA POLSKA OBSŁUGA PRAWNA I POMOC OBCOKRAJOWCOM W ZAWARCIU MAŁŻEŃSTWA ORAZ OTRZYMANIU OBYWATELSTWA POLSKIEGO LEGALNIE PODAM LEGALNY SPOSÓB NA STAŁY POBYT W POLSCE DLA PAŃ 5.MEBEL modułowy wiele zastosowań. Tani w produkcji trwały prosze o kontakt osoby zainteresowane produkcją, ślusarnie szwalnie kaletników. Nowe podejście do tematu mebel. 6.Nadchodzi euro 2012 przyjedzie wielu turystów ale nie tylko onich tu chodzi chce stworzyć mapy dla pieszych czyli autobusy tranwaje metro jak sie poruszać gdzie sie przesiadać jak dotrzeć do celu to jest nowość bo mapy dla posiadaczy aut już są lokalizatory też ale map pokazujących jak poruszać sie np. Lwowie niema to tylko przykład oto mi chodzi a miast do zrobienia jest wiele w polsce kilanaście ,pozatym chce założyć biuro matrymonialne ukraina moja żona jest ukrainką więc wiem oczym mówie zapraszam 7.POSZUKUJE producenta wózka reklamowego. Reklama zamontowana na wózku i prowadzona ciągami pieszymi np. Warszawy to duży zysk i możliwości . Szukam producenta takiego wózka lub firmy chętnej się tym zająć.Pilnie.Jeśli to możliwe szybką odpowiedz koszt inwestycji to 1000zł Temat: Co dalej w "Barwach szczescia"? TVP 2 Środa 20:05, odc. 57 Piotr nadal chłodno traktuje Ewelinę. Chce, aby ich znajomość była czysto zawodowa. Ewelina zwierza się z sercowych problemów przyjaciółce, Beacie. Opowiada o uczuciu, którym darzy Piotra, podejrzewa też, że jest z nim w ciąży. Maria wpada na pomysł, dzięki któremu być może uda się odnaleźć siostrę Romana. Marczakowie przyjeżdżają do Warszawy, bez wiedzy Julii starają się jej załatwić wyjazd na stypendium. Jerzy jedzie do instytutu, a Anna rozmawia z Pawłem. Ksawery zdradza Arturowi, dlaczego zależy mu na rozbiciu związku Pawła i Julii. Środa 20:35, odc. 58 Roman odnajduje przyrodnią siostrę, Weronikę. Dziewczyna nie chce jednak z nim rozmawiać. Adam próbuje powiedzieć matce o swoich kłopotach. Basia woli jednak o niczym nie wiedzieć. Rudy znów grozi Adamowi. Jeśli nie zorganizuje kolejnej raty, zrobi krzywdę jego matce. Kaśka mówi Mateuszowi o przyjeździe Sama i o tym, że nie jest pewna swoich uczuć do niego. Chłopak w przypływie emocji wyznaje jej miłość. Jadwiga martwi się o Basię, zastanawia się czy sąsiedzi mogliby jej pomóc. Iwona cieszy się, że Maria pozwoliła jej jechać na festiwal. Czwartek 20:05, odc. 59 Julia przyjeżdża do Zakrzewia na rozmowę z rodzicami. Prosi, aby zrozumieli, że jest z Pawłem szczęśliwa i nie wtrącali się w jej życie. Młody zdradza Zdzisiowi, że w imieniu pana Wiesia zgłosił ofertę do biura matrymonialnego. Uradowany Wiesio przyjeżdża do warsztatu. Opowiada, że dzwoniła do niego pewna pani i chciała się umówić na randkę. Roman przygotowuje się do spotkania z Weroniką. Niestety, okazuje się, że dziewczyna pojechała do matki, do sanatorium. Agatka prosi Huberta, by dał jej płytę ze swoim najlepszym utworem. Czwartek 20:35, odc. 60 Roman spotyka się z Weroniką. Dziewczyna nadal nie chce mieć nic wspólnego z ich ojcem, o którym matka opowiedziała jej same złe rzeczy. Weronika nie widzi powodu, aby spotkać się z Ryszardem. Profesor odwozi Iwonę pod dom. Prosi dziewczynę, by bardziej przyłożyła się do nauki przedmiotów maturalnych. Przypomina jej, że muszą ich związek utrzymać w tajemnicy. Jerzy i Anna są załamani. Szansa na wyjazd Julii na stypendium przepadła. Ksawery odwiedza Marczaków. Przedstawia Pawła jako nieokrzesanego brutala.Uważa, że Julii może coś grozić. Zenek prosi Justynę, by skontaktowała go ze swoją matką. Chce się rozwieść i na nowo ułożyć sobie życie. Temat: Wyklikana miłość Coraz częściej swoją drugą połówkę znajdujemy przez Internet Niekiedy dla zabicia czasu wchodziłam na czat. Tak podłączył się do mnie mój obecny mąż i wymieniliśmy numery gadu-gadu. Nie odzywał się przez dłuższy czas, więc w końcu to ja do niego napisałam – wspomina 20-letnia Ola, studentka drugiego roku doradztwa podatkowego. – Od początku starałem się ją poderwać. Flirtowałem z nią, chociaż mówiąc szczerze, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będziemy razem – zdradza Witek. Ola i Witek są parą od września 2002 r. Dzięki sieci mogli się poznać, choć nie mieszkali w tym samym mieście. Dzieliło ich niemal 100 km, czyli odległość między Siedlcami a Warszawą. Z każdym dniem przybywa w Polsce osób, które w poszukiwaniu miłości rzucają się w otchłań cyberprzestrzeni. Nic dziwnego, rozbudowane serwisy randkowe, e-maile, czaty oraz komunikatory typu gadu-gadu lub IRC sprzyjają kojarzeniu par znacznie bardziej niż doświadczone swatki i profesjonalne biura matrymonialne. Przekonała się o tym 21-letnia Hanka, dziennikarka z Warszawy, która dzięki Internetowi poznała 24-letniego architekta Szymona. – To, jak się poznaliśmy z Szymonem, jest niesamowitym zbiegiem okoliczności, ale pewnie wszystkie internetowe pary mówią to samo – żartuje. – Założyłam swój profil na internetowych randkach, ponieważ szukałam informacji do audycji radiowej. Miałam się zorientować, jacy ludzie odpowiadają na takie ogłoszenia i co proponują – wspomina. Hanka nie szukała w Internecie partnera, a wszelkie propozycje spotkania odrzucała. Tylko raz pozwoliła sobie na niekonsekwencję w tym postanowieniu i jak mówi – było warto. – Szymon, który amatorsko robi zdjęcia, szukał w sieci nowej modelki. Napisał do pięciu dziewczyn z pytaniem, czy nie chciałyby mu pozować do portretów. Tylko ja odpowiedziałam. O dziwo, spontanicznie zgodziłam się też na spotkanie – wyjaśnia. Razem są już pół roku. Na wiosnę planują ślub. Gdyby nie Internet, małżeństwem nie byliby Magda i Marcin z Gdańska. Gdy się poznali, 27-letnia Magda studiowała polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim, o rok starszy od niej Marcin pracował w Niemczech jako finansista. – Trafiłam kiedyś na serwis randkowy i raczej dla zabawy zostawiłam tam swój profil ze zdjęciem. Nie szukałam męża, lecz nowych znajomości. Jakoś nie wierzyłam w małżeństwo z Internetu – zastrzega Magda. Jednak w profilu zaznaczyła, że interesują ją tylko poważne znajomości. – Przy okazji przeglądałam też profile panów. Ot tak, może jakiś fajny się trafi. Marcin napisał, że jest „niezłą partią”. Chciałam się przekonać, co to za partia, i wbrew swoim zasadom postanowiłam napisać do niego pierwsza – wspomina Magda. Dzięki sieci od dziesięciu miesięcy razem są również 27-letnia Iwona i 31-letni Grzegorz z Warszawy. Ona jest asystentką w biurze, on prowadzi własną firmę. – W sieci szukałam znajomych, bo studiowałam w Katowicach i po powrocie do Warszawy nie miałam nawet z kim pójść na kawę. A Grzegorz jest fanem poznawania kobiet przez Internet – wyjaśnia Iwona. Zderzenie światów Sieciowe flirty i romansy, aby przeistoczyć się w prawdziwą miłość, wcześniej czy później muszą przekroczyć bramy wirtualnego świata. Dla wielu par wyjście poza Internet oznacza koniec znajomości. Kluczowym momentem jest zwykle pierwsze spotkanie, na którym dochodzi do konfrontacji prawdziwej osobowości z wizerunkiem wykreowanym w cyberprzestrzeni. Hanka i Szymon nie czekali długo na ten moment. Jak mówią, tydzień, może nawet mniej. – Uważam, że szybkie spotkanie jest najlepszym rozwiązaniem. Przy dłuższej wirtualnej znajomości zaczyna powstawać zbyt wiele niedomówień. Często kreuje się też inną osobowość niż nasza prawdziwa – tłumaczy Hanka. Na miejsce spotkania wybrali plac Bankowy w Warszawie. Tłum ludzi miał być gwarantem bezpieczeństwa. Choć wcześniej wysłali sobie zdjęcia, to na miejscu długo nie mogli się poznać. – Po jakimś czasie Szymon się przyznał, że kiedy na mnie czekał, jego uwagę zwróciła jedna dziewczyna. Żałował, że był umówiony, bo miał ochotę się z nią zapoznać. Zadzwonił więc do mnie i ze zdziwieniem stwierdził, że ta dziewczyna, która tak mu się podoba, to właśnie ja – opowiada Hanka. (www.onet.pl) Czy wierzyci ze taka internetową miłość? I czy taka miłość ma szanse na realizacje i "przeżycie"?? Temat: Historia FDA Witajcie! Kłania się jeden z dinozaurów "Porcjunkuli" - może nie tych najstarszych, ale górna kreda to pewnie będzie... Byłam w Duszpasterstwie w latach 1983-89. Tyle się wtedy działo, że nie wiem o czym najpierw pisać. Duszpasterzami byli wówczas ś.p. O. Dominik Barcik (jeśli dobrze pamiętam nazwisko), potem O. Józef Szańca, w końcu O. Józef Madura. Czym było dla nas wtedy Duszpasterstwo? Dla wielu z nas - całym życiem prywatnym. Spotykaliśmy się na cotygodniowych Mszach i spotkaniach wtorkowych, ale mnóstwo czasu spędzaliśmy razem i poza tymi dniami. Organizowaliśmy rajdy, wycieczki i wspólne wakacje, razem świętowaliśmy i bawiliśmy się - w domu parafialnym i w swoich domach, pracowaliśmy nad przygotowaniem Pielgrzymek na Jasną Górę, w końcu - organizowaliśmy pielgrzymki do Włoch, a było to wówczas nie lada przdsięwzięcie! Przez jakiś czas mieliśmy nawet swój kabaret (do tej pory wspomnienie Krzysia Kobielskiego w goglach z piłeczek pingpongowych wywołuje uśmiech na mojej twarzy). Muszę powiedzieć, ze nigdy wcześniej ani później nie miałam tak wielu wspaniałych przeżyć ani tak wielu przyjaciół. Czasy w kraju były wówczas raczej mało zabawne, ale my mieliśmy swój piękny i radosny świat - Porcjunkulę. I myślę, że bardzo wiele z tych lat przechowaliśmy w naszych sercach - i w naszych rodzinach. Bo istnieje wiele "porcjunkulowych" rodzin. Złośliwi (a może zazdrośni z innych duszpasterstw twierdzili, że "Porcjunkula" to biuro matrymonialne. Widać zatem, że wiele można by pisać. A może lepiej zapytać? Przyjdźcie na spotkanie Duszpasterstwa Rodzin "Porcjunkula": Basia i Czarek Frycowie, Marysia i Jacek Garncarzowie, Wacek Giermek, Basia i Andrzej Bułatewiczowie czy też legendarna przewspaniała "Mama Buła" (wymieniam tylko parę nazwisk, bo lista mogłaby być bardzo długa) - to żywa historia. Wspomnień jest wiele - i wzniosłych i zabawnych, a wiele z nich ma już wymiar historyczny. Na przykład pielgrzymka do Włoch z 1985 roku. Jej przygotowanie trwało ponad rok. Najpierw założyliśmy koło PTTK - oficjalna organizacja pielgrzymki nie wchodziła w rachubę - miała więc to być wycieczka turystyczna. Potem skrupulatna selekcja chętnych uczestników - mogły jechać tylko osoby zaufane. Następny krok - wypełnianie wniosków paszportowych i wizowych. Gdzieś chyba w październiku przyszła kolej na kolejkę - do biura paszportów w komendzie Milicji Obywatelskiej na ul. Łąkowej. W kolejce czekało się kilka dni - trzeba było przychodzić i odhaczać się na liście. Potem kilka miesięcy oczekiwania na paszport. W międzyczasie zbieraliśmy żywność na wyjazd - na kupowanie jedzenia na "zgniłym Zachodzie" (choćby był na południu, jak Włochy) nie było nas stać. Zatem, co miesiąc część kartek na mięso wykorzystywało się na zakup konserw na lato. (Nie zorientowanych informuję, że kartki na mięso to takie małe bloczki z napisami: "wieprzowina I, wieprzowina II, woł.ciel. z kością"; za wołciela z kością można było kupić puszkę "wołowiny w sosie własnym"). Przetapiało się też słoninę na smalec (zdrowa żywność, hę?) smażyło dżemy i powidła. Te zapasy plus chleb chrupki i źródlana woda prosto z kranu (czasem z sokiem) miały stanowić podstawę naszego wyżywienia. Gdy w końcu na wiosnę otrzymaliśmy upragnione paszporty, powierzono je specjalnej delegacji, która zawiozła je do Warszawy, do ambasady włoskiej. Tam przeciskanie się przez tłum chętnych na włoską wizę, tym razem widok mniszego habitu był wielce pomocny. Podobnie w konsulacie austriackim - co za szczęście, mogliśmy w jedną stronę jechać przez Austrię! W drugą pozostawała okrężna droga przez Czechosłowację (był wtedy taki kraj), Węgry i Jugosławię (też był taki kraj) - wszystkie w tzw. obozie socjalistycznym. I wreszcie wyjazd! Autobusem marki Autosan (tu mogę się mylić), w każdym razie bez takich luksusów jak klimatyzacja (komu by się o tym śniło!) - prosto w lipcowe upały Południa. Ale któż by na to zważał! Cel podróży wart był wszelkich wyrzeczeń. A tam... a, to już zupełnie inna historia. P.S. Gdyby ktoś z młodzieży nie wiedział, to paszport trzeba było oddać milicji do tygodnia po powrocie, a jeśli naszłaby kogoś chęć na kolejną podróż w niewłaściwym ideologicznie kierunku - całą procedurę trzeba było powtórzyć od nowa. To tyle na ten raz. Jak znajdę trochę czasu, poszukam trochę starych zdjęć. |