Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Turystyczne Wrocław
Temat: 3 września belle vue resort Wczasy z Wezyr’em w hotelu Belle vue Resort (***+ - wg katalogu Wezyr’a). W Turcji byłem z moją dziewczyną we wrześniu 2006 r., pojechaliśmy na 2 tygodnie. Wylot z Wrocławia do Antalya liniami FreeBird (Airbus A320) odbył się bez przeszkód. Polecam miejsca chyba w 12 i 13 rzędzie, bo są to rzędy ewakuacyjne i jest więcej miejsca na nogi. J Hotel Belle vue Resort w Camyuva położony się dość blisko plaży (ok. 150 m) gdzie znajduje się milibar z napojami. Na hotelowej plaży są leżaki i materace do nich. Plaża żwirowa oczywiście. Morze super! J Jak ktoś lubi pływać to radzę wziąć okularki, bo woda w morzu bardzo słona. Hotel mimo tego, że prawie nowy jest już trochę zniszczony. Pokoje są dość ładne i czyste (polecam pokój 218 z widokiem na góry). Czysta łazienka, mały balkonik, TV, lodóweczka, klimatyzacja i sejf (klucz do niego za opłatą 1$/dzień). W hotelu są dwa baseny, brodzik i zjeżdżalnia (czynna w określonych godzinach), sałna i łaźnia turecka. Jedzenie dobre, ale mało wyszukane. Najgorsza w całym kompleksie jest obsługa, z którą ciężko porozumieć się w cywilizowanym języku. Na pewno dogadacie się po rosyjsku. Jedynie koleś zajmujący się masażami i od animacji mówią po niemiecku i coś tam po angielsku. Jeżeli chodzi o animacje to można powiedzieć, że ich tam w ogóle nie ma. Wieczorami leci muzyka i to wszystko. Podczas dwutygodniowego pobytu raz zorganizowano pokaz artystyczny na plaży i raz zorganizowano wyjazd (płatny) do Kemer’u na ponoć największą dyskotekę w okolicy. My z tych atrakcji nie skorzystaliśmy. Z jednej strony brak animacji to spokój i cisza, a z drugiej jeżeli ktoś chce się rozerwać na urlopie to ten hotel nie polecam. Z Camuvy bardzo łatwo wszędzie dojechać dolmuszem (ceny od 1,5-4,5$ w zależności od odległości). Można zwiedzić Phaselis (ruiny), Kemer (większe miasteczko), natomiast do Antaly’i nie polecam jechać samemu bo nie ma po co. Wszędzie bazary mają ten sam asortyment, więc nie ma sensu szukać w innych miejscach. Pamiętajcie trzeba się targować!!! W ramach wykupionych wczasów gratisowo pojechaliśmy z rezydentką na wycieczkę-zakupy do zakładów państwowych zajmujących się produkcją i sprzedażą złota, skór i dywanów. Jeżeli ktoś chce kupić ładną biżuterię, kurtkę ze skóry lub dywanik to polecam zaopatrzyć się w większą ilość gotówki. Co do rezydentki to bardzo słaba obsługa, ale jak znacie dobrze jakiś język to nie jest ona Wam do niczego potrzebna. Jest kilka miejscowych biur turystycznych gdzie można wybrać sobie jakąś wycieczkę fakultatywną (tam też należy się targować zwłaszcza jak jest was więcej lub wybieracie się na więcej wycieczek). Generalnie wyjazd się udał i polecam ten region i ten hotel tym, którzy za niewielką kwotę chcą wypocząć w dobrych warunkach. Co do waluty to bierzcie € lub $. Jak my byliśmy lepiej wychodziło się na dolarach. Jak macie jakieś pytania to chętnie pomogę. Na mail’a mogę przesłać zdjęcia. Temat: Wybory Miss we Wrocławiu? A jednak wybory we Wrocławiu? 2006-03-09 10:45:51 Wybory Mis Świata w Polsce, czyli promocja za 5 mln funtów Jeśli we Wrocławiu odbędą się wybory Miss World, to Polska stanie się beneficjentem wielu korzyści. Najbardziej ma zwiększyć się liczba turystów odwiedzających Polskę - przekonuje Polska Organizacja Turystyczna. Miss World - to impreza należąca do najbardziej prestiżowych na świecie. Przyciąga ponad dwumiliardową widownię. Finały wyborów Miss World w Libanie oglądało prawie 90 proc. widzów, a konkurs został określony przez rankingi światowe jako „5 wydarzenie medialne na świecie w roku 2006”, po Olimpiadzie w Turynie i Mistrzostwach świata w piłce nożnej w Niemczech. Informację podaną przez biuro Miss World Ltd. o Polsce, jako organizatorze Miss World podały wszystkie najważniejsze media światowe, m.in.: BBC, radio w Berlinie. Fragment komunikatu BBC World: „…Polska zorganizuje finał Miss World 2006. Kraj poprzedniego papieża i noblisty Lecha Wałęsy, otrzymuje właśnie wyjątkową szansę spektakularnej promocji. Czy i jak zdoła ją wykorzystać, okaże się we wrześniu…”. Jeśli się zgodzimy, nakłady finansowe wyniosą około 5 mld funtów szterlingów. Czy jednak warto wydać taką kwotę? Czy nas na to stać? Zapraszamy do dyskusji na tent temat, na naszym Forum, pod tym artykułem. Jak szacują organizatorzy konkursu, liczba turystów w skutek tej imprezy, według potwierdzonych danych przez Chiny i RPA, zwiększy się ok. 25 procent. Ma to przynieść około 250 mln zł wzrostu wpływów z VAT. - Zyski budżetu z podatku VAT nie są jednak jedynym pozytywnym czynnikiem. Najważniejszym może stać się zwiększenie zatrudnienia w turystyce a co za tym idzie miejsc pracy w całej gospodarce - przekonuje Polska Organizacja Turystyczna. Na skutek promocji ma także zwiększyć się zainteresowanie inwestorów Polską. Bodziec ten może poruszyć wiele sektorów gospodarki w związku ze zwiększonym zainteresowaniem na polskie produkty i usługi. Czy najwięcej zyska Dolny Śląsk i jego stolica - Wrocław? Prognoza POT dotycząca korzyści finansowych z podatku VAT dla budżetu państwa w roku 2007 w wyniku przeprowadzenia Miss World 2006 w Polsce Tabela przedstawia dane z 3 kwartałów 2005 r. Liczba turystów odwiedzających Polskę Zagregowane wydatki turystów Zagregowane wydatki turystów w PLN 11 mln 1,738 mld dolarów 5,6516 mld Średni wydatek pojedynczego turysty w roku 2005 158 dolarów Stopa wzrostu Prognoza zwiększenia ruchu turystycznego w stosunku do roku 2006 Prognozowane przychody gospodarki z turystyki Zaokrąglenia w mld zł 5% 278080000 5839680000 5,84 25% 1390400000 6952000000 6,95 50% 2780800000 8342400000 8,34 75% 4171200000 9732800000 9,73 100% 5561600000 11123200000 11,12 150% 8342400000 13904000000 13,9 Według danych realnego wzrostu turystycznego w krajach, w których odbyły się wybory, minimalny wzrost turystyczny wyniósł 25%. Polska może liczyć na podobny wynik. Stopa wzrostu Zaokrąglenia w mld PLN Bezpośrednie przychody Państwa z podatku VAT (22%) Bezpośrednie przychody w mld PLN Państwa z podatku VAT (22%) 5% 5,84 1284729600 1,28 25% 6,95 1529440000 1,53 50% 8,34 1835328000 1,83 75% 9,73 2141216000 2,14 100% 11,12 2447104000 2,44 150% 13,9 3058880000 3,05 Wzrost korzyści budżetowych z samego podatku VAT wyniesie szacunkowo od 0,25mld do 1,77mld PLN W prognozie tej narzędziem liczenia wpływów budżetowych jest wzrost turystyczny i spowodowane nim zwiększone wpływy z podatku VAT. Nie bierzemy pod uwagę takich aspektów jak: - wzrost inwestycji wynikający ze zwiększonego zainteresowania inwestorów naszym krajem - kreacja nowych miejsc pracy w turystyce, a wyniku tego zwiększonych wpływów bezpośrednich i pośrednich dla samorządów i budżetu Państwa z podatków od osób fizycznych i prawnych - wpływów finansowych w postaci innych podarków pośrednich i bezpośrednich oraz opłat i licencj (Wszystkie dane pochodzą z Polskiej Organizacji Turystycznej, a zaczerpnięte zostały z Instytutu Turystyki specjalizującego się w analizie danych statystycznych GUS i badaniu turystki dane te nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone). Dane te z dotyczą trzech kwartałów 2005, z nieoficjalnych informacji Instytutu Turystyki- odwiedziło nas w roku 2005 -15,2mln turystów, którzy zostawili u nas 3,1 miliarda dolarów. Źródło: portal money.pl Temat: Newsletter 30 Wrocław faworytem w walce o wybory Miss World! Wrocław faworytem w walce o wybory Miss World! We wrześniu do Polski przyjedzie ponad sto najpiękniejszych kobiet świata. Organizatorzy wyborów Miss World jeszcze nie zdecydowali, gdzie odbędzie się gala finałowa. Oprócz uczestnictwa w konkursie, panie będą przez prawie miesiąc zwiedzać Polskę. W mieście, gdzie zostanie zorganizowany finał imprezy spędzą dziesięć dni. Witold Asminowicz z Biura Miss Polonia, które współorganizuje imprezę poinformował - Codziennie dostajemy zgłoszenia od większych i mniejszych miejscowości. W przyszłym tygodniu ogłosimy oficjalny konkurs. Przedstawimy kryteria, na podstawie których wybierzemy miejsce, gdzie zorganizujemy finał. Wtedy też wytypujemy pięć miejscowości, w których na dłużej zatrzymają się kandydatki do tytułu Miss World. Przedstawiciel biura Miss Polonia wyjaśnił - Władze miasta nie mogą ograniczyć się tylko do zapewnienia dziewczynom noclegu i przejazdu. Oferta musi być naprawdę atrakcyjna. Miedzy innymi koncerty, festyny czy akcje charytatywne. W skład kapituły, która wybierze miasto na galę finałową wejdą przedstawiciele Biura Miss Polonia, Polskiej Organizacji Turystycznej i Krajowej Izby Gospodarczej. Pod uwagę będzie brane położenie miasta, jego infrastrukturę i walory turystyczne oraz pieniądze, które dane miasto zechce wyłożyć. Suma, która jest potrzebna od miasta to co najmniej kilka milionów złotych. Całkowity koszt imprezy szacowany jest na około 5 mln funtów. Wrocław faworytem? Prawdopodobnie faworytem jest Wrocław. Ewa Wachowicz przyznaje - Wrocław jest miastem otwartym, prężnie działającym. Ma Halę Ludową, którą szybko można przystosować do gali finałowej. Leży blisko granicy z Niemcami i Czechami. Rzecznik prasowy prezydenta Wrocławia, Marcin Garcarz wyjaśnia - Nie znamy szczegółowych propozycji organizatorów, dlatego nie możemy się do nich odnieść. Czekamy na ogłoszenie konkursu. Natomiast Wojciech Król, szef biura prasowego prezydenta poinformował - Za wcześnie na podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Po prostu nie znamy żadnych postanowień Biura Miss Polonia. Poza tym miasto ma inne, ważniejsze wydatki. Remontujemy drogi, rozpoczynamy budowę sali koncertowej... Ale dodał - Jeżeli Biuro Miss Polonia zaproponuje nam świetne warunki, to staniemy na głowie, żeby przyjąć dziewczyny. Witold Asminowicz z Biura Miss Polonia przyznaje - To niebywała szansa dla naszego kraju i miasta, które zorganizuje imprezę. Oglądalność finału Miss World jest porównywalna z oglądalnością mistrzostw świata w piłce nożnej czy olimpiady. Ponad 2,2 mld widzów z całego świata! Wielu z nich zobaczy Polskę po raz pierwszy. Źródło: Metro, 2006-02-15 Temat: Wrocławska Karta Miejska Wrocławska Karta Miejska Wrocławska Karta Miejska Operator Wrocławskiej Karty Turystycznej, został już wyłoniony. Jest nim firma BZA S.A. z Warszawy, która brała juz udział we wdrażaniu podobnych programów w Niemczech i Szwajcarii. Wrocław będzie pierwszym polskim miastem, gdzie karta będzie miała postać elektronicznego chipa. Dzięki karcie, płacąc jeden raz będziemy mogli przez pewien czas korzystać z komunikacji miejskiej i odwiedzać wszystkie muzea, galerie itp. współpracujące z operatorem. Po upływie ważności karty, jej działanie przedłużymy uzupełniając konto. - Bardzo się cieszę, że udało się nam znaleźć operatora. Szczerze mówiąc miałem pewne obawy, bo wymagania, które postawiliśmy, były bardzo wysokie - komentuje Paweł Romaszkan, szef wrocławskiego Biura Promocji. Urzędowi bardzo zależało, aby wprowadzana karta była kartą chipową. Pozwoli to na rozszerzenie systemu na cały Dolny Śląsk, poza tym oznacza osiągnięcie wyższego standardu, porównywalnego z zachodnim. Wybrana firma jest członkiem międzynarodowej grupy BZA - europejskiego lidera w bezgotówkowych systemach rozliczeniowych. Grupa ta ma na swoim swoim koncie wprowadzenie m.in. kart turystycznych Jeziora Bodeńskiego, Schwarzwaldu, a obecnie pracuje nad wprowadzeniem Karty Bałtyckiej, jednego z największych tego typu programów w historii. Wrocławski odpowiednik tej karty będzie wspólnym przedsięwzięciem firmy i Urzędu Miejskiego. - To świetnie, że Wrocław będzie miał kartę turystyczną. Zamiast kupowania kilku biletów, wszystko załatwię jeden raz. Kiedy znowu przyjadę do tego miasta, na pewno będę posługiwał się kartą - mówi Johanes Hoehn, turysta z Niemiec. Urząd miejski i przyszły operator są zgodni: wprowadzenie chipów będzie atrakcyjne dla przyjezdnych. - Samo posiadanie produktu turystycznego to nie wszystko. Trzeba odpowiednio taki produkt sprzedać, a system kart właśnie temu służy - tłumaczy Leszek Rajchert, wiceprezes zarządu firmy. Szczególny nacisk Urząd Miejski kładzie na turystów z zagranicy. To do nich przede wszystkim skierowany jest projekt. Dobrym przykładem może być tu Warszawa, gdzie trzydniowa karta robi wśród zachodnich wycieczkowiczów prawdziwą furorę. - W Niemczech takie karty są bardzo powszechne - ma je każde większe miasto. Przydałyby się i tutaj - opowiada Nadja Keller, która przyjechała zwiedzać Wrocław. Teraz nowo wybrany operator musi pozyskać dla swego programu jak największą liczbę partnerów, aby zapewnić turystom odpowiednio wysoką liczbę atrakcji objętych kartą. W tych działaniach firmę wesprze Biuro Promocji Miasta. Na razie wstępną zgodę udało się uzyskać od podlegających gminie muzeów i komunikacji miejskiej. Następne na liście będzie zapewne Muzeum Narodowe, któremu podlega również Panorama Racławicka. - Na razie nikt się do nas nie zwracał, ale jesteśmy otwarci na propozycje. Wszystko jednak zależy od warunków, jakie zaproponuje nam operator - mówi Wiesława Wilczyńska z biura marketingu Muzeum. Dotychczas w Polsce karty turystyczne funkcjonują tylko w trzech miastach. Nie mają jednak wbudowanego chipa, stąd są wydawane na ograniczony czas - dwa lub trzy dni. W Krakowie, ulubionym miejscu turystów, podobne rozwiązanie wprowadzono już w lipcu 2002 roku. Zapewnia darmowy przejazd komunikacją miejską i wstęp do 25 muzeów, a kosztuje 45 i 65 zł. Cena wrocławskiej karty nie jest jeszcze znana. Czy okaże się aż tak konkurencyjna, jak w Budapeszcie, gdzie mieszkańcy woleli kupować kartę od biletów miesięcznych? Zobaczymy. __________________ Temat: Kiedy zacznie działać lotnisko w Modlinie? Jest oczywiste ze 3 cie lotnisko dla wawy (rzekomo dla Polski) nie jest nikomu potrzebne. Bo Warszawie wystarczy spokojnie Modlin i Okęcie. Kiedyś jak ruch wzrośnie wielokrotnie to właśnie można MOdlin mocno rozbudować. Innym miastom nie jest potrzebne zadne 3 lotnisko bo mają swoje lub powinny mieć. Taka Łódz to jest jakies kuriozum. Ale całą winę biorą na siebie wasze władze. We Wrocławiu na poczatku lat 90 tych "specjaliści" tez zaopiniowali że nie ma sensu inwestować w lotnisko bo ruch będzie minimalny. Ale był koleś z jajmi - Bogdan Zdrojewski (prezydent Wrocławia) i powiedział ze Wrocław ma mieć lotnisko i UM zaczął pompować kasę i robi to do dzisiaj. Wszystko zależy od władzy. A co Łódz traci to szkoda gadac, choćby poczytajcie tutaj: Jehshuff i Vrotswahf, czyli Rzeszów i Wrocław. Brytyjskie biura podróży w swoich ulotkach ułatwiają turystom wymowę polskich nazw. Wszystko dlatego, że według ostatniego sondażu przeprowadzonego wśród biur podróży polskie miasta są hitem sezonu. Na cel swojej podróży wybiera je coraz więcej Brytyjczyków. Wycieczki są bardziej atrakcyjne ze względu m.in. na niską cenę i dużą liczbę lotów. Żeby ułatwić turystom poruszanie się po Polsce, biura podróży i linie lotnicze przygotowały dla zwiedzających ściągę, jak wymawiać polskie nazwy. I tak Rzeszów to w brytyjskich ulotkach Jehshuff, Szczecin – Shchehcheen, Wrocław – Vrotswahf a Bydgoszcz – Bydgoscht. – Nazwy polskich miast są trudne do wymówienia, ale to jeden z uroków Polski – wyjaśnia dziennikarzom Sinead Finn z linii lotniczych Ryanair, które otwierają wkrótce nowe połączenia do naszego kraju. Na trasie turystów z Wysp nie królują, jak można by się spodziewać, Warszawa i Kraków. Według dziennika „The Daily Telegraph”, coraz więcej osób wybiera mniejsze miasta. – Nigdy nie spodziewaliśmy się takiego boomu na Polskę. Co raz więcej Brytyjczyków chce tu przyjechać – tłumaczy Finn. Od 30 października Ryanair uruchamia więc pięć nowych tras. Skąd ta popularność polskich miast? Np. Gdańsk jest wybierany przez Anglików, bo tu narodziła się Solidarność, Bydgoszcz ze względu na swoją starówkę, Toruń jako miejsce urodzenia Kopernika, Wrocław za dobre restauracje, a Szczecin, ponieważ miasto otaczają przepiękne lasy. Co ciekawe, część polskich miast znalazła się też ostatnio w rankigach wakacyjnych kurortów. Reporter brytyjskiego dziennika „The Guardian” był tak zachwycony polskimi plażami, że nasz Sopot umieścił pomiędzy piaskami amerykańskiej Kalifornii, greckich Salonik a włoską Sardynią. Napisał, że piasek na polskich plażach jest nieporównywalny z innymi kurortami. A do tego, według autora tekstu, plusem Polski są ciągle o wiele niższe ceny niż w innych krajach odwiedzanych przez Brytyjczyków od lat. Temat: Bezinteresowna agresja Bezsensowna agresja luiza-w-ogrodzie napisała: > Siedze od kilku dni w Polsce i zastanawia mnie agresja jakiej pelni sa tu > ludzie: stewardessy, ekspedientki w sklepach, przechodnie, urzednicy. Czy > ktos jeszcze to zauwazyl, czy tez Australia mnie tak wydelikacila? > > Pozdrawiam pokojowo > Luiza-w-Ogrodzie Niestety Twoje spostrzezenia pokrywaja sie z moimi. Co prawda ja nie mieszkam w Australii tylko w Kanadzie, ale tez raczej jestem przyzwyczajony do normalnego traktowania, co niekoniecznie ma cokolwiek wspolnego z wydelikaceniem. Najzabawniejsze w tym jest to, ze wiekszosc naszych rodakow w kraju ktorym czasami zwraca sie uwage na delikatnie mowiac brak taktu zdaja sie nie rozumiec jednej podstawowej rzeczy. Ze tak na prawde tutaj wcale nie chodzi o tak zwane dobre wychowanie, tylko raczej o zdrowy rozsadek, o ich wlasny, dobrze pojety interes. Dwa przyklady. Jade taksowka w Warszawie z lotniska do Sheratonu, mam duzo bagazu, kierowca laduje ten bagaz do bagaznika. Dojezdzamy do hotelu, przyszlo mi placic, nie pamietam juz dokladnie kwot, ale daje mu banknot o wysokim nominale, on ospale wyszukuje reszte, w koncu mi ja wrecza. Wysiadam z taskowki i trzymam w reku 5 zlotych, ktore chce mu dac jako napiwek. On niestety juz byl tak zly (mial to wymalowane na twarzy), ze w ogole musial mi wydawac jakas reszte, ze te walizke wyjal z bagaznika, rzucil na ziemie, po czym rzucil jeszcze qrwa, zabral sie i pojechal...i tak sobie mysle, czy to tak na prawde trudno utrzymac fason...przeciez dostal by ten napiwek, no ale jak mi rzucil walizka (i miesem), to niestety, ale sam sobie jest winien. Napiwki nie sa czyms obowiazkowym, sa jedynie wyrazem uznania za dobry serwis... Drugi przyklad, bedac we Wroclawiu, chcialem wynajac samochod by zabrac rodzine na wycieczke po Polsce. Wyszukalem w ksiazce telefonicznej adres biura National Car Rental. Dowiaduje sie, ze biuro jest otwarte od poniedzialku do piatku w takich to a takich godzinach. Wiec w poniedzialek w godzinach urzedowania biura udaje sie pod wskazany adres, biuro owszem jest, ale zamkniete na trzy spusty. Co prawda na dzrzwiach jest wyraznie napisane, ze nie pomylilem sie, i ze biuro powinno byc otwarte, ale niestety nikogo ani widu ani slychu...no tylko patrze na parking obok, samochody stoja, parking wyraznie oznaczony jako parking National, a w przybudowce widze siedzi straznik, tez z logo National w klapie...wiec podchodze i pytam, czy wie cos na temat tego biura, czy bedzie otwarte bo ja bym chcial samochod pozyczyc...a on mi na to, ze nikogo nie ma, bo pojechali wszyscy do Poznania...ja na to, ze nie bardzo rozumiem, jak to pojechali do Poznania, skoro biura powinno byc otwarte, nawet na drzwiach jest tak napisane...a on mi na to: 'no co Pan qrwa po polsku nie rozumie, przeciez mowie, ze pojechali do Poznania'. No w tym momencie juz wszystko zrozumialem, choc podejrzewam, ze nie mozna tego samego powiedziec o moim rozmowcy...on i Jemu podobni nie rozumieja z tego typu sytuacji dokladnie nic... Bo moi mili rodacy w kraju, ja doskonale rozumiem, ze w Polsce nie zyje sie latwo, za zarabia sie malo, serdecznie Wam z tych wszystkich powodow wspolczuje. I prosze mi wierzyc, ze jezeli do tego kraju nad Wisla jezdze to nie po to by komukolwiek zycie zatruwac czy utrudniac. A wrecz przeciwnie, ja bardzo chetnie dobrze zaplace za uslugi i dobra ktore tam chce nabyc i jedyne co oczekuje to normalne traktowanie i normalna uprzejmosc (a chodzac na jakiekolwiek zakupy, zanim cos kupie, to sprawdzam, czy dany towar jest produkowany w Polsce, bo tylko takie w Polsce kupuje). A tym co w tego typu oczekiwaniach widza moja chec wyzysku (wiadomo jak to jest z ta polska mentalnoscia przepelniona zawiscia, ktora wyraza sie w czesto przeze mnie slyszanych slowach, ze nie bedzie nam tu taki przyjezdzal z Ameryki i sie szarogesil) powiem tyle (skoro inne argumenty nie trafiaja): Zle Wam, ze jestescie wyzyskiwani (w swoim odczuciu jedynie)? To mam dla Was nowine...jest cos znacznie gorszego od bycia wyzyskiwanym...mianowicie brak chetnych do wyzyskiwania Was...bo moi drodzy rodacy w kraju, ja nie bede sie czul winny z tego powodu, ze dzieki wlasnej inicjatywie mieszkam w normalnym kraju, dzieki wlasnej zaradnosci i inwestycjom w samego siebie (wyksztalcenie) mam tutaj bardzo dobra prace i dobre zarobki...ja nie musze jezdzic na urlop do Polski i Wam utrudniac zycie, sa kraje i miejsca na ziemi, gdzie spedzenie urlopu jest znacznie bardziej mile, gdzie mozna lepiej i taniej odpoczac i byc normalnie potraktowanym, gdzie wchodzac do biura, czy sklepu, by wydac swoje pieniadze nie jestem traktowany jak wyzyskiwacz i intruz, wobec czego traktuje sie mnie powaznie i nie rzuca sie we mnie miesem... A jezeli wbrew wlasnemu dobrze pojetemu interesowi z tego chamstwa, opryskliwosci i chorej zawisci wyleczyc sie nie potraficie, to nie dziwcie sie pozniej, ze pracy coraz mniej, bezrobocie rosnie, coraz mniej turystow przyjezdza, a kraj powoli tak jakby coraz biedniejszy... Temat: Travelplanet atakuje! Travelplanet atakuje! Travelplanet.pl atakuje Pierwsze w historii polskiego internetu przejęcie firmy z branży turystyki online Wrocławska spółka, Internetowe Biuro Podróży Travelplanet.pl kupiła jeden z najstarszych w Polsce serwisów - Aero.pl. To pierwszy przypadek w Polsce połączenia firm działających w tej branży. Serwis Aero.pl pod dzisiejszą nazwą działa od 2000 roku. Na rynku pojawił się jednak już w 1997 roku. Za jego pośrednictwem można kupić tanie bilety lotnicze. Travelplanet to natomiast jedno z największych i najdynamiczniej się rozwijających internetowych biur podróży w Polsce. Wrocławska firma sprzedaje oferty wszystkich największych touroperatorów m.in.: TUI, Scan Holiday, Neckermann, Ving, Eurocamp, Triada, Itaka, Big Blue oraz RainbowTours. Dzięki podpisanym umowom z blisko 20 touroperatorami serwis oferuje wybór z ponad 100 000 ofert (80-90 proc. dostępnych ofert na rynku). Teraz obie firmy połączą siły. - Zdecydowaliśmy się na ten krok , aby wzmocnić naszą pozycję w obszarze sprzedaży biletów lotniczych przez internet - mówi Tomasz Moroz wiceprezes Travelplanet.pl S.A. We Wrocławiu jest taniej Firma Travelplanet.pl powstała w grudniu 2000 roku. Pierwszych klientów zaczęła obsługiwać pół roku później. Jej większościowym udziałowcem jest fundusz MCI Management-spółka giełdowa, która zapewnia jej niezbędne środki na inwestycje technologiczne i rozwój. Dlaczego spółka powstała we Wrocławiu, a nie w Warszawie? - W przypadku firm internetowych nie ma znaczenia gdzie jest siedziba przedsiębiorstwa. Nie musieliśmy więc przenosić się do Warszawy, by sprawnie prowadzić biznes. A poza tym w stolicy Dolnego Śląska jest znacznie taniej niż w stolicy kraju. Tutaj mniej płaci się między innymi za wynajęcie biura - mówi Dawid Sadulski, kierownik do spraw programowych Travelplanet.pl Podobnie zrobiły także inne firmy interentowe. We Wrocławiu swoje siedziby mają dwa duże portale informacyjne: Money.pl i Bankier.pl. W Poznaniu natomiast działa największa internetowa giełda - Alegro.pl. Lider na rynku Dzięki zakupowi Aero.pl, Travelplanet.pl stało się liderem na rynku e- turystyki w Polsce. Jak mówi Tomasz Moroz tylko w roku 2002 serwis Aero.pl sprzedał bilety za ponad 1,2 mln złotych. Dzięki wzmocnieniu jego pozycji przez Travelplanet.pl planowane jest podniesienie przychodów do ok. 2 mln złotych już w roku 2004. Travelplanet.pl w roku 2002 osiągnęła wg rankingu Rzeczpospolitej drugi wynik w Polsce wśród biur podróży, pod względem dynamiki wzrostu przychodów. Firma osiągnęła wzrost aż o 319 procent w porównaniu do roku 2001. Fuzja oznacza powstanie Grupy Travelplanet.pl S.A., w skład której wchodzą Internetowe Biuro Podróży Travelplanet.pl oraz serwis sprzedaży biletów lotniczych Aero.pl. Firmy będą miały wspólne struktury zarządzania, natomiast będą posiadały oddzielne centra obsługi klienta. Tomasz Bonek tomasz.bonek@slowopolskie.pl Temat: kolejne wrocławskie piwo wroclawczyk napisał: > Gmina Wrocław nie będzie chroniła anizastrzegała prawnie nazwy miasta. Jest > mąka i bułka Wrocławska. Jest piwo Wrocławski Full. Będzie i drugie > > Na czwartkowe posiedzenie kolegium prezydenta trafił wniosek Browaru > Śląskiego 1209 z Lwówka o zgodę na używanie w nazwie piwa > przymiotnika "wrocławskie". > > - Nie chcemy wchodzić w kolizje z gminą Wrocław - mówi Barbara Drożyńska, > dyrektor browaru. - Być może troszkę wychodzimy przed szereg, bo nazwa > miasta nie jest znakiem towarowym, ale chcemy być fair. > > Właścicielem lwóweckiego browaru jest Niemiec - Wolfgang Bauer. Choć nie ma > obywatelstwa polskiego, mieszka we Wrocławiu. Jest właścicielem jeszcze > dwóch innych firm. > > Dlaczego Browar Śląski 1209, któremu znacznie bliżej do Karkonoszy niż do > stolicy Dolnego Śląska, chce, żeby ich piwo nazywało się "Wrocławskie"? > > - A dlaczego wino nazywa się Bordeaux? - odpowiada pytaniem Barbara > Drożyńska. - Przecież nasz 800-letni browar leży na Dolnym Śląsku. Jego > stolicą jest Wrocław. Wszystko pasuje. Uważamy, że trzeba identyfikować się > z małymi ojczyznami, z naszą lokalną społecznością. To bardzo ważne i cenne. > > Mimo wszystko szefowa lwóweckiego browaru nie ukrywa, że Wrocław to bardzo > intratny rynek, na który chce wejść z nowym piwem. Planuje już, że > produkowane przez pracowników browaru specjalne rowery reklamowe, które do > tej pory jeździły tylko w czasie targów, pojawią się też we Wrocławiu. > > - Nie stać nas na reklamy w telewizji - przyznaje Drożyńska. - Nie > produkujemy parasoli i stolików. Nie jesteśmy fabryką. Zamiast na reklamę > wydajemy pieniądze na tradycyjne warzenie piwa, co jest w Europie prawdziwym > skarbem. > > Prezydent Wrocławia, jego zastępcy i dyrektorzy departamentów Urzędu > Miejskiego w czwartek nie zdążyli zająć się prośbą browaru. I już się nie > zajmą. Decyzja zapadła. > > - Nie mamy podstaw do tego, by wydawać zezwolenie na używanie > przymiotnika "wrocławskie" ani by odmawiać - mówi Paweł Romaszkan, szef > Biura Promocji w Urzędzie Miejskim. - Mamy zastrzeżony herb i logo > Wrocławia, ale nazwy miasta nie. Odpiszę browarom, że mogą używać tego > przymiotnika. Przecież to w pewnym sensie promocja miasta. Albo nie! Zaraz > zadzwonię do pani dyrektor. > > > __________________ > > Madra decyzja. Szczerze powiem, ze nie pilem piwa z tego browaru. Jak smakuje? W zwiazku z promocja miasta wsrod najliczniejszych niepolskich turystow - Niemcow warto by bylo moze warzyc gdzies rowniez piwo o nazwie "Breslauer"? Temat: Alfa Start Regency Plaza 12.09 miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3566386.html Turyści walczą z biurem podróży Marcin Pietraszewski 2006-08-22, ostatnia aktualizacja 2006-08-22 20:54 Kupili wakacje w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu w Egipcie. Na miejscu okazało się jednak, że zamieszkali na placu budowy, po którym jeździł spychacz, a robotnicy biegali z wiertarkami. Sfrustrowani turyści domagają się zwrotu pieniędzy. - Na miejscu nie było żadnych prac budowlanych - upiera się biuro podróży Alfa Star. To zdjęcie zrobili turyści, których pobyt w Regency Plaza nie zachwycił ZOBACZ TAKŻE Komentuje Krystyna Papiernik, prezes Górnośląskiej Izby Turystyki (22-08-06, 20:54) To miały być wakacje ich życia. Tomek z Katowic w tajemnicy przed żoną i córką kupił wakacje w egipskim kurorcie Sharm el Sheikh. Wybrał pięciogwiazdkowy hotel Regency Plaza. - Z oferty biura wynikało, że to nowy luksusowy hotel z siłownią, salonem odnowy biologicznej oraz kortami tenisowymi - wspomina mężczyzna, który za pobyt zapłacił ponad 7 tys. zł. Z kolei Dorotę z Sosnowca do kupienia wakacji w Regency Plaza skusiły piękne zdjęcia w katalogu. Widać na nich turystów wypoczywających nad pięknym basenem, soczyście zieloną trawę wokół budynków i długą piaszczystą plażę. - Liczyliśmy, że to będą komfortowe wakacje w raju - przyznaje kobieta. Jej rodzina za wypoczynek zapłaciła ponad 9 tys. zł. Turyści do Egiptu wylecieli 18 lipca. Po zakwaterowaniu w hotelu przeżyli jednak szok. - To był jeden wielki plac budowy - przyznają Dorota i Tomek. Po korytarzach snuli się robotnicy z wiertarkami i szlifierkami, którzy montowali witryny hotelowych sklepów, wokół budynku jeździł spychacz i rozgarniał ziemię, a wzdłuż basenu gości straszył głęboki na ponad metr rów, z którego wystawały rury i kable. - Dzieci dostały zakaz samodzielnego poruszania się po hotelu, groziło im tam kalectwo - mówią turyści i na dowód swoich słów pokazują zdjęcia. Rzeczywiście, różnią się od tego, co można było zobaczyć w katalogu. - W siłowni kładziono dopiero kafelki, korty były w budowie, na plaży leżały stosy puszek i drutów, a ciepła woda w kranach pojawiła się dopiero po tygodniu pobytu - wyliczają turyści. 20 rodzin mieszkających w Regency Plaza (nie tylko ze Śląska, ale także z Poznania, Krakowa i Wrocławia) po powrocie do kraju złożyło reklamacje. Domagają się zwrotu pieniędzy. - Czujemy się oszukani przez biuro podróży - twierdzą. Artur Altman, rzecznik prasowy biura Alfa Star, organizatora wyjazdu, zapewnił nas, że na terenie hotelu nie były prowadzone żadne prace budowlane. - Otrzymaliśmy za to sygnały od menedżera, że to goście hotelowi otwierali studzienki i wyrywali z nich kable - tłumaczył nam wczoraj. Dodał, że biuro proponowało turystom przenosiny do innych hoteli, ale ci się nie zgodzili. - Zawsze wychodzimy naprzeciw naszym klientom. Ta reklamacja może być jednak próbą wyciągnięcia od nas pieniędzy - dodał Altman. Turyści potwierdzają, że Alfa Star chciało ich przekwaterować. Rezydent domagał się jednak dopłaty 30 dolarów za każdą noc w nowym miejscu. - Jeżeli nasze reklamacje nie zostaną uwzględnione, sprawa trafi do prokuratury - zapowiadają. Temat: Kultura w Radomiu Kultura w Radomiu Najpierw ciekawy artykul z Rzeczpospolitej, a potem kilka uwag - zlosliwych do redakcji gazety w Radomiu. Redaktorzy gazety w Radomiu moga nie czytac, jesli nie chca... ============================== Tylko w kilku miastach Kulturalny telefon W kilku miastach w Polsce funkcjonują telefoniczne informatory kulturalne. Wystarczy wybrać numer, by dowiedzieć się, co grają w kinach, na jaką wystawę lub spektakl warto pójść. Można również usłyszeć, jeśli się o to poprosi, subiektywną recenzję. Mało kto wie jednak o takiej możliwości. W Krakowie, po wybraniu numeru (12) 421 77 87, udzielana jest informacja w sześciu językach, od poniedziałku do piątku w godzinach od 10.00 do 18.00 i w sobotę od 10.00 do 16.00, na podstawie danych zebranych przez miesięcznik "Karnet". Biuro telefoniczne, biuro otwarte przy ulicy św. Jana 2 oraz zespół redakcyjny "Karnetu" tworzą te same osoby. Krakowskie Centrum Informacji Kulturalnej funkcjonuje od 1994 roku. Podobnie działa najstarszy w Polsce Telefoniczny Informator Kulturalny w Warszawie, pod numerem (22) 629 84 89. Jest kontynuacją zlikwidowanego w 1991 roku "Warszawskiego Informatora Kulturalnego". Jego pomysłodawczynią jest dziennikarka "WIK-u" Krystyna Antoszewska. Początkowo biuro znajdowało się w jej prywatnym mieszkaniu. Teraz ma już siedzibę, a osoby pracujące w nim przygotowują informacje na podstawie konferencji i pokazów prasowych, repertuarów otrzymywanych ze "źródła", czyli od kiniarzy, kustoszy wystaw, dyrektorów teatrów. Telefoniczni informatorzy dyżurują od poniedziałku do piątku, w godzinach od 10.00 do 21.00, w dni wolne informacja o wydarzeniach odtwarzana jest z automatycznej sekretarki. - Chcielibyśmy uruchomić drugą linię, prowadzić rezerwację i sprzedaż biletów. Tymczasem 31 grudnia wygasa nasza umowa z Urzędem Miasta i nie wiadomo, czy w ogóle będziemy dalej funkcjonować - mówi Krystyna Antoszewska. Z warszawskiego informatora korzysta około 100 osób dziennie. Ponadto biuro posiada gromadzone przez 11 lat archiwum o wydarzeniach kulturalnych stolicy, pomaga wycieczkom szkolnym przybywającym do Warszawy, promuje wydarzenia ambitne, niekomercyjne, wydaje kalendarium imprez dla telefonicznej informacji miejskiej i turystycznej. O wydarzeniach kulturalnych można dowiadywać się przez telefon w Poznaniu - (61) 851 96 45, w Łodzi - (42) 633 92 21 i we Wrocławiu - (71) 342 22 91. W innych polskich miastach udzielają ją natomiast punkty informacji turystycznej. Nie są one jednak tak wyspecjalizowane. Monika Janusz ==================== A teraz: jak to wyglada w Radomiu? Na stronie gazety w Radomiu szczatkowej informacji mozna uzyskac tylko o kinie - i to jednym! Hel juz na dobre zamkneli? Repertuaru teatru - nie ma. Ba! Wedlug gazety nie ma w ogole takiej instytucji jak teatr w Radomiu! (A moze juz faktycznie nie ma??) Na glownej stronie gazety w Radomiu sa adresy Kuratorium Oswiaty, Urzedu Marszalkowskiego, gimnazjow i liceow - a teatru brak. Trudno... Zadnej informacji o wystawach - regularnych, w muzeum, oraz czasowych - w muzeum, w galeriach prywatnych, w Muzeum Wsi Radomskiej, Centrum Rzezby Polskiej w Oronsku. Nie ma - no bo po co?? Zadnej informacji o koncertach. Ale nie, przepraszam, jest - zwykle pojawia sie krotka wzmianka sygnowana cig - ale juz po koncercie. W sumie warto wiedziec, co sie przegapilo, np. ostatnio Arke Noego... Zadnej informacji o ciekawych miejscach - Bohemie, Katakumbach, Naszej Szkapie itp. - no bo po co... I tak mnie tylko zastanawia: czy redaktorow gazety w Radomiu nie ciekawilo kiedys zajrzec na strony internetowe dodatkowy z innych miast zeby zobaczyc, jak moze wygladac fajna strona miejska - zywa, ciekawa i przydatna mieszkancom miasta - zarowno mieszkajacym w swoim miescie jak i na obczyznie? Polecam - zeby moze nie doznac szoku wchodzac np. na strone Poznania - zaczac od strony internetowej gazety lokalnej w Kielcach lub gazety w Lublinie. Jest na czym sie powzorowac... (A szkoda - bo kiedys mozna sie bylo wzorowac na stronie radomskiej: dodatek o rowerach, cykl opowiesci z ciekawymi ludzmi, sylwetki slawnych Radomian... Inni od tego czasu poszli bardzo do przodu, a gazeta radomska sie cofnela...) Pozdrawiam i zycze dalszego milego samopoczucia! :( Dobranoc... Temat: Wyniki sondażu komentują kandydaci na prezydent... To prawda, ja tez to widze... Jest piekniejszy i bylbym nieobiektywny gdybym zaprzeczal: - Stary Browar - Plac Wolnosci - hotele, biurowce na Roosvelta - Andersja To prawda... ale co z biznesem ?! Lodz 12000 miesjc pracy Delll Wroclaw kilkanascie miejsc pracy w kilku fabrykach !!! Krakow podobnie + turystyka Warszawa kilkadziesiat tysiecy nowych miejsc pracy W Poznaniu NIC nie powstaje, oprocz moze jednego call centere (kilkaset telefonistek), zero rozwoju technologii, zero fabryk, jedynie Antoninek ze swoim Volkswagenem jest wyjatkiem i Galaxo... Nie powstaja spektakularne piekne wiezowce tylko jakies szklane bloki z projektem z odrzutow wyszperanym i przerobionym przez lokalnych architektow zaprzyjaznionych (i to jedyna chyba ich zaleta) z wladzami miasta. Mysle tu o pracowni Sipinskich. Kiedy powstana wiezowce naprawde na miare XXI wieku jak we Wroclawiu czy Warszawie, a nie na miare lat 80-tych poprzedniego wieku? Niech to bedzie inwestycja na miare pieknego Starego Browaru !!!! Gdzie widac rozmach, wizje, smak, styl!!! Dajcie grunt za zlotowke byle nie pod stolem, byle zgodnie z prawem i na pewno nikt z Poznaniakow by sie nie sprzeciwil. Sciagnijcie kapital na montownie, fabryki, w przeciwnym razie Poznan nie ma szans zrealizowac planu minimum, zeby byc chociaz miastem akademickim. Juz teraz w Politechnike Wroclawska, warszawska, lodzka inwestuja firmy ktore buduja montownie, fabryki, do tego urzedy miast... W Poznaniu nie jestesmy wstanie wygrac z taka konkurencja. Nie, bo w budzecie fizycznie nie bedzie tyle srodkow.... Stad rozwoj "minimum" miasta Poznania jako centrum akademickiego, zyjacego jedynie z wynajmu mieszkan studentom tez nie ma szans powodzenia... Osrodki beda spadac z biegiem lat, bo nie bedzie symbiozy z przemyslem... Polaczenia lotnicze.... Dwa lata temu mnie wysmiewano jak mowilem ze Wroclaw nas wyprzedza (wystarczy znalezc w wyszukiwarce forum me wypowiedzi Sebar), dzis nikt nie moze miec watpliwosci... Poznanska Lawica spadla na odlegla pozycje za Warszawa, Katowicami, Krakowem i Wroclawiem.... .. kiedys bylismy drugim portem po Warszawie, jeszcze 15 lat temu... Stawianie na sport, rekreacje, kulture (festiwal Malta), na cokolwiek, nie ma sensu bez zaplecza finansowego jakie daja sponsorzy i wplywy z podatkow od firm czy chocby z biletow bogatszego bo pracujacego spoleczenstwa Poznania... czyli inwestycje, inwestycje, inwestycje.... Skonczmy z wymienianiem Kupca jako sukcesu bo to sukces na miare moze dzielnicy, ale nie na skale duzego miasta.... To tylko nas kompromituje jako miasto.. Targi... Targi przestaly istniec... i trzeba znalezc alternatywe w tym wzgledzie i to bardzo szybko. Obawiam sie ze przejecie inicjatywy przez Wroclaw po organziacji Expo zasilanej z budzetu centralnego i unijnego, to kwestia tylko czasu. Budzet Poznania ze swoimi skromnymi sumami nigdy nie bedzie wstanie sie temu przeciwstawic, ani przedtym obronic!!! Plany zagospodarowania przestrzennego. Jezeli budownictwo lezy a TBS-y to jedna wielka kompromitacja to postawmy na developerow ktorzy buduja taniej, szybciej, solidniej. Czynsze w TBS-ach sa zawrotne, spowodowane zadluzeniem TBS-ow, a to brakiem gospodarnosci, nepotyzmem, czesto korupcja... W efekcie miasto pozbywa sie ogromnych wplywow za tereny ktore daje za darmo spolkom TBS-owym. W zamian dostaje ich zadluzenie ktore trzeba spalcac. Mieszkancy dostaja drogie w uzytkowaniu i zlej jakosci mieszkania. Do tego plany zagospodarowania powinny powstawac z glowa!!! i szybko. Ograniczyc trzeba lapownictwo, powolac sztab kryzysowy w urzedzie miejskim (bo to jest kryzys) by maksymalnie usprawnic sciezke uchwalania planow i pomniejszania do minimum kosztow wykonywania takich planow. Obecnie kazdy urzad, kazde biuro projektowe sie slimaczy, pietrzy trudnosci i wyciaga lape po pieniadze... Musi powstac bardzo silny, profesjonalny sztab ludzi zajmujacymi sie rozmowami z ogromnymi firmami na Zachodzie... Jezdzic, pukac, rozmawiac, przekonywac, zapraszac.... Nie rozpakowywac nawet walizek tylko jechac do nastepnych... i tak w kolko az firmy zaczna inwestowac... TAKA MUSI BYC STRATEGIA wladz miasta i prezydenta. Szukanie druga dekade roli dla Poznania, w sytuacji gdzie role sa wlasnie w Polsce wsrod miast obsadzane, jest bledem. Zaniedbywanie przy tym kapitalu i inwestycji skazuje kazda obrana role i tak na niepowodzenie. albo sie wie jaka wizje powinien miec Poznan i ja konsekwentie z sukcesem realizuje, albo nie paistuje sie funkcji prazydenta Poznania a napewno nie kandyduje sie na nastepna kadencje. Sebar sebar_rysiu@yahoo.co.uk Temat: Selectours-dziękuję,rezygnuję Co za ludzie.... Nie jestem pracownikiem Selectours, ale byłem z tym biurem 3 razy, myślę, że to co odróżnia moje zadowolenie od Twojego niezadowolenia to umiejętność czytania i słuchania. Tak się składa, że już sporo się naczytałem o Iberotel Club Fanara, bo też rozważam ten hotel na wrzesień: 1. Widocznie źle usłyszałeś. Pierwsze słyszę by Selectours latał z Wrocławia bezpośrednio do Egiptu. W kwietniu ja leciałem bezpośrednio z Warszawy, ale znajomi, którzy do nas dolatywali, mieli wylot z Poznania z międzylądowaniem w Katowicach (sprawdź godzinę wylotu z Poznania i przylotu do Hurghady i zobacz, że coś nie gra, bo na pewno czas przelotu Poznań - Hurghada nie masz wpisany 4h)..... 2. No coś Ty? Tylko 50m? Wierz mi, że to i tak dobrze, że polskie biuro w pełni sezonu było w stanie coś takiego Ci załatwić. 3. Zależy z jakiego miejsca patrzeć, z niektórych miejsc to 200metrów, a z innych w Iberotelu to pewnie nawet więcej niż wspomniane 400. 4. Hmm, też byłem z Selectoursem i nie pamiętam bym za wizę musiał płacić 18$, ale kupowałem ją w okienku. a) Kłania się umiejętność kojarzenia i sprawdzania oferty z katalogiem. Chyba Selectours wyraźnie w tym przypadku w ofercie podaje: Club Fanara Residence 4*, niestety to jest ten ból, że kwaterują właśnie w tych tzw Residence. Co nie oznacza, że nie trafiają się w polskich biurach oferty z zakwaterowaniem w tych lepszych pokojach, są one jednak droższe. Podejrzewam, że Selectours również miewa w ofercie kwaterunek w tych lepszych pokojach skoro je właśnie prezentuje w katalogu. Wystarczyło doczytać w ofercie, że to Residence niestety i poszukać na forum, że te pokoje są gorsze. b) Regulamin się kłania, w polskich biurach wycieczka liczy się od momentu wylotu samolotu, do momentu przylotu. Zgadzam się, że Selectours nie najlepiej ma ustawione czartery, wieczorny wylot powoduje, że o godz 2-3 nad ranem trzeba się kwaterować w hotelu dopiero. Niestety wpadek się nie dopatrzyłem i na miejscu Selectoursa nie zwróciłbym Ci ani grosza, odesłał do szkoły na naukę czytania lub słuchania. Ja reklamowałem raz wyjazd z Selectoursem, ale miałem porządne powody ku temu (opisywałem w przypadku hotelu Grand Azur z Selectoursem) i dostałem rekompensatę. W sądzie z tym co napisałeś tutaj niestety przegrasz. Musisz się prznieść do Niemiec gdzie jest kodeks dla turystów chroniący ich prawa i gdzie każda wpadka ma swoją cenę. Czytałem jednak, że wtedy wyjazd Niemca nie polega na odpoczynku, ale na szukaniu dziury w całym. Fajny naród. > Myślę ,że po przeczytaniu tego wywodu część osób zrezygnuje z usług > Selectoursa co będzie dla mnie dużą satysfakcją Jak jesteś z konkurencji, to nie wątpię, że to byłoby dużą satysfakcją. Ja byłem 3 razy, dwa razy w Egipcie, raz w Tunezji, tylko raz miałem zastrzeżenia, które mi zrekompensowano. PS.1. Ciesz się, że Ci polskie biuro nie zmieniło hotelu, to plus, który powinien rekompensować nawet utratę jednego dnia. Osobiście wolę stracić jeden caly dzień i potem domagać się zwrotu kosztów, ale być caly pobyt tam gdzie sobie wymarzyłem i upatrzyłem. Ale wg mnie to co napisałeś nie kwalifikuje się do jakiejkowiek rekompensaty. To biuro tak ma niestety, ale to można przecież przewidzieć, rozkład lotów jest na stronie, można sobie spokojnie policzyć co ile zajmie. Może napisałbyś coś więcej o tym hotelu choć i tak się już wiele o nim naczytałem. Jak All Inklusiv? Trzeba podpisywać rachunki? Jak baseny? Czy faktycznie te pokoje Residence to tragedia? Stiwi. Temat: Fotki z Snow Show we Wroclawiu I relacja z tego.Tak zaprasza Europasportregin Opalanie na śniegu? Tak, i to na wrocławskim Rynku! Przez cały weekend można było pozjeżdżać tu na nartach ze specjalnej rampy, a plac Gołębi zmienił się w mały alpejski kurort Termometry pokazywały w niedzielę 23 stopnie, a wrocławianie tłumnie schodzili się do Rynku, by pojeździć na nartach. Niektórzy rozbierali się ze swetrów i kurtek już na sztucznym stoku. - Nie pomyślałam, że będzie tak gorąco. Całe szczęście, że nie mam kombinezonu - mówiła 9-letnia Patrycja, która przyszła do Rynku z tatą. Od soboty na ustawionej w pobliżu miejskiej fontanny rampie (40 metrów długości i 12 wysokości) leżało ponad sto ton śniegu. Od środy produkowały go dwie armatki w gigantycznym namiocie. Na samo dośnieżanie po sobotnich zjazdach narciarzy przeznaczono 20 ton sztucznego śniegu. - Zazwyczaj powstaje on w temperaturze od -1,5 do -1 stopnia. Ten wytworzono w minus czterech, ma grubsze kryształki i dlatego tak szybko się nie roztapia, chociaż słońce nas nie oszczędza - cieszyła się Franca-Maria Kobenter, szefowa Austriackiego Ośrodka Informacji Turystycznej, głównego organizatora imprezy. City Snow Show, który trwał przez weekend na Rynku, miał promować austriacki region ziemi salzburskiej, znany z kurortów narciarskich. Dwa lata temu w Warszawie Austriacy reklamowali już swój region w podobny sposób. Narciarze zjeżdżali wtedy z rampy po prawdziwym alpejskim puchu, który TIR-ami przywieziono prosto z austriackiego lodowca. - Z reguły robimy takie show tylko w stolicach europejskich państw, ale z naszych danych wynika, że po warszawiakach alpejskie kurorty odwiedzają najczęściej właśnie mieszkańcy Dolnego Śląska. Dlatego zdecydowaliśmy się na City Snow Show także tu - mówi Franca-Maria Kobenter. - Wrocław ma fantastyczną atmosferę, nie ma tu agresji jak w innych dużych miastach. To, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to porządek. W sobotę i w niedzielę przewijały się tu tłumy, ale na ziemi nie leżały ani śmieci, ani rozbite butelki. Szefowa Austriackiego Ośrodka Informacji Turystycznej liczy na spore zainteresowanie dolnośląskich turystów alpejskimi miejscowościami: - Nie wiem, kiedy i w jakiej formie powtórzymy taką akcję promocyjną, ale dla nas jest jasne, że rynek sportów zimowych bardzo prężnie się rozwija, a nasze ośrodki narciarskie są coraz popularniejsze - twierdzi. Wokół gigantycznej rampy ze śniegiem gromadziły się od soboty tłumy. Wieczorny koncert Norbiego zgromadził równie liczną publikę, co pokazy akrobacji narciarskich, przygotowane przez Ski Team z Zieleńca. Dwudziestu instruktorów - studentów i pracowników wrocławskiej AWF - zjeżdżało z mniej doświadczonymi narciarzami ze stoku w przerwach między pokazami. - Najmłodszy miał cztery latka, ale nieźle dawał sobie radę - chwali Janusz Leśniewski ze szkoły narciarskiej w Zieleńcu. - Moje dzieci też jeżdżą lepiej ode mnie - przekonuje Aneta Szulc, która czekała, aż jej synowie Paweł i Maciek po raz kolejny zjadą ze stoku. Trzeba było uzbroić się w cierpliwość, bo kolejka oczekujących była długa, a do zjazdu dopuszczano jednorazowo około 15 osób. W namiocie ustawionym obok rampy można było też wypożyczyć za darmo sprzęt lub naostrzyć krawędzie własnych nart. - Ostrożnie szacując, mogło się tu przewinąć ponad 10 tys. ludzi - podsumowała Adriana Krzywiec z biura organizatorów. Przez dwa dni sama rozdała kilkaset folderów i katalogów o alpejskich kurortach. Także o tych leżących w regionach Saalbach-Hinterglemm i przy lodowcu Kaprun Zellamsie. Na tydzień pojadą tam zwycięzcy konkursu, rozstrzygniętego po zakończeniu City Snow Show. Marta Walczak i Tomasz Smolarski wzięli udział w plebiscycie na najlepszy ośrodek narciarski na ziemi salzburskiej i wygrali Temat: Antyglobaliści we Wrocławiu zamiast w Pradze Gość portalu: V.C. napisał(a): > Antyglobaliści we Wrocławiu zamiast w Pradze > > [2002-11-21 17:34:58] > Około 30 antyglobalistów zebrało się w czwartek przed czeskim konsulatem > generalnym na wrocławskim Rynku. Chcieli zapytać konsula, dlaczego nie > zostali wpuszczeni do Czech, gdzie w Pradze odbywa się szczyt NATO. > > Młodym antyglobalistom nie udało się jednak porozmawiać z przedstawicielem > Czech. Przez domofon zostali poinformowani, że konsula generalnego nie ma > dzisiaj w pracy. > > "Wybraliśmy Wrocław na miejsce naszego spotkania z dwóch powodów. Po pierwsze > duże miasto koło Pragi, a do stolicy Czech nie zostaliśmy wpuszczeni. W ogóle > do Czech nie zostaliśmy wpuszczeni. Po drugie zebraliśmy się tu, aby > porozmawiać właśnie z konsulem czeskim" - powiedział jeden z antyglobalistów, > któremu dwa dni temu nie udało się przekroczyć granicy polsko-czeskej. > > Wcześniej antyglobalistami, choć nie zachowywali się agresywnie - stali > jedynie na Rynku i rozdawali ulotki, zainteresowała się wrocławska policja, > której na Rynku było znacznie więcej niż młodych przeciwników NATO. "Najpierw > zostaliśmy wylegitymowani. Potem sprawdzono nam nasze plecaki i torby. > Ostatecznie został zatrzymany jeden z naszych kolegów, który rozdawał > ulotki "Nie ma NATO zgody" - opowiadał dziennikarzom jeden z wylegitymowanych > antyglobalistów. Po zatrzymanego 17-letniego Sebastiana będzie musiał zgłosić > się ojciec. A swoja droga, szkoda ze nie zalapalem sie na te ulotke. Uzasadnianie sprzeciwu wobec NATO musi byc chyba nawet bardziej karkolomne niz usprawiedliwianie kradziezy wroclawskich dziel sztuki przez Warszawe... > Dariusz Boratyn z biura prasowego dolnośląskiej policji, pytany przez > dziennikarzy o zatrzymanego nastolatka, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego > doszło do tego zatrzymania. > > Antyglobaliści twierdzą, że policji nie podobał się ich wygląd i ubiór. > Podobnie, według nich, było na granicy. > > "Mamy prawo ubierać się, jak chcemy. Mogliśmy oczywiście na czas kontroli > granicznej ubrać się inaczej, zrobić dobre, grzeczne wrażenie na celnikach, > ale nie chcieliśmy tego" - opowiadał Władek, który dwukrotnie usiłował > przekroczyć granicę polsko- czeską. Dodał, że "jego trzepali trzy godziny, a > w tym samym czasie granicę przekraczało wielu turystów, tylko że byli w > innych strojach". > > Po godzinie antyglobaliści rozeszli się. "Nie chcieliśmy robić zadymy. > Chcieliśmy tylko zamanifestować nasz sprzeciw" - mówił nastolatek. > > > Waldemar Chamala > > > źródło : www.lewica.pl > > > P.S. Relacja w Faktach TVN o 19-tej . > > > > Pozdrawiam! Temat: "Dzicy" przewodnicy "Dzicy" przewodnicy Aby poznać, jakie mają możliwości zrobienia kursu przewodnickiego i uzyskania uprawnień przewodnickich osoby mieszkające nieco dalej od Sudetów - w sąsiedniej Wielkopolsce - kliknij tu: Jak storpedowano inicjatywę założenia Sekcji Przewodników Sudeckich w Wielkopolsce Brak podziału Sudetów na części (Karpaty w obrębie Polski podzielone są wg uprawnień aż na 4, słownie: cztery części) uczynił przewodnictwo sudeckie w praktyce niedostępnym dla potencjalnych zainteresowanych zdobyciem uprawnień z głębi kraju, zwłaszcza z ośrodków akademickich. Na poznanie całego obszaru objętego wymogiem szczegółowej znajomości potrzeba bowiem lat. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich (Górskich) istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie (nawet w Gańsku!), oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu. Ta sytuacja i stworzone uregulowania prawne świadczą o partykularyzmie ośrodków kierujących przewodnictwem turystycznym na Dolnym Śląsku. Ustanowienie przez nich wymogu szczegółowej znajomości całości określonego przepisami obszaru nawet od przewodników sudeckich III klasy, wskazuje na ich zupełną nieznajomość realiów w terenie. Ten stan rzeczy powoduje sytuację, że przeciętny przewodnik z Jeleniej Góry nie zna Gór Opawskich, a przewodnik z Kłodzka Gór Izerskich, których to szczegółowa znajomość leży w zakresie posiadanych uprawnień przewodnickich. To nie jest wyssane z palca. Stwierdziłem to w rozmowach z nimi. Niektórzy są też przodownikami turystyki górskiej i spotykamy się na zlotach i innych imprezach. Zresztą po co przewodnikowi np. z Lądka Zdroju szczegółowa znajomość zabytków powiedzmy Gryfowa Śląskiego, położonego na drugim krańcu Sudetów, skoro jest rzeczą niemal pewną, że nigdy tam wycieczki nie poprowadzi? Ciekawe o co tu naprawdę chodzi i komu zależy na stwarzaniu ludziom wymyślnych utrudnień w zdobyciu uprawnień przewodnika sudeckiego? Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy. Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś ich określono - tzw. "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali Wielkopolanie???? Kliknij i przeczytaj Temat: ul. Przyjaźni, ul. Braterska i okolice. ul. Przyjaźni, ul. Braterska i okolice. Według niektórych szacunków około 80 proc. osób planujących zakup mieszkania chce mieszkać na południu miasta, a większość z nich chciałaby mieszkać na Krzykach. Już wkrótce w południowej części tej dzielnicy będą mogły powstać nowe osiedla Umożliwi to nowy plan zagospodarowania przestrzennego rejonu ul. Skrajnej, Przyjaźni i Karkonoskiej. Obszar ten liczy 54 hektary. Autorzy planu podzielili go na dwie części. Tereny na zachód od ul. Braterskiej (18 ha) przeznaczone są właśnie pod zabudowę mieszkaniową. Przeważnie wielorodzinną. - To bardzo atrakcyjne tereny. Już pojawili się inwestorzy zainteresowani budowaniem tam osiedli - mówi Dawid Jackiewicz, wiceprezydent Wrocławia. Nowe budynki nie będą miały więcej niż 12 metrów wysokości - maksymalnie trzy kondygnacje plus poddasze. Jedno z osiedli powstanie w dawnych budynkach koszarowych przy ul. Przyjaźni. W sumie na obszarze, na którym powstaną nowe osiedla, będzie mieszkać sześć tysięcy ludzi. To sześć razy więcej niż teraz. Przy ul. Braterskiej wokół nowego placu powstanie dzielnicowy ośrodek handlowy. To ma być najbardziej reprezentacyjna część osiedla. - Sklepy i lokale usługowe będą lokalizowane przede wszystkim w parterach nowych domów w pierzejach placu - mówi Anna Sobczyńska z Biura Rozwoju Wrocławia, główna autorka planu. Nie będzie tu nowych dużych obiektów handlowych. W pobliżu powstaje hipermarket Auchan, kilka minut drogi dzieli te tereny od Centrum Bielany. Na wszystkich osiedlach ma być dużo zieleni. Dla niektórych obszarów plan przewiduje, że będzie to nawet 30 proc. ich powierzchni. Przy ul. Braterskiej powstanie przedszkole. Na wschód od ul. Braterskiej i wzdłuż ul. Karkonoskiej rozciągać się będzie teren aktywności gospodarczej. - Teraz panuje tam dość duży chaos, plan stwarza szansę na okiełznanie go - mówi Dawid Jackiewicz. Obiekty, które już istnieją, np. Polmozbyt, Viessman, Merida i salony samochodowe, zostaną. Nowe, które powstaną przy ul. Karkonoskiej, będą musiały mieć co najmniej osiem metrów wysokości. - Chodzi o to, by je odpowiednio wyeksponować, bo będą one stały przy drodze wlotowej do miasta - dodaje wiceprezydent Jackiewicz. W usługach mogą działać firmy transportowe, hurtownie, stacje paliw, a także firmy z branży turystycznej i gastronomicznej. Poważne zmiany czekają układ komunikacyjny tej części miasta. Poszerzone zostaną ulice Karkonoska i Przyjaźni. Na tej ostatniej tramwaje będą jeździć w dwie strony. Powstaną też nowe ulice. Przedłużone zostaną ulice Jeździecka i Braterska. - Ta ostatnia ma mieć charakter ulicy handlowej. Wzdłuż niej skupią się punkty usługowe i sklepy - mówi Dawid Jackiewicz. Na Jeździeckiej zaplanowano też dużo zieleni. Dwie aleje drzew nadadzą jej charakter zbliżony do bulwaru. Tędy prowadzić będzie ciąg spacerowy do parku Klecińskiego. Plan został uchwalony na kwietniowej sesji Rady Miejskiej. W tej chwili czeka na uprawomocnienie. Temat: LOTUS AIR + EXIM - szaleńcy za sterami samolotów rzeczywiście skandal Po przeczytaniu relacji rzekomych 2 uczestników opisanego zajścia i zakładając, że jest to prawda: 1. LOTUS AIR. Jestem zszokowany, że na pokładzie samolotu tej linii może dojść do takich scen przy biernej postawie załogi. Widać moja wiedza w tym temacie była do tej pory mocno ograniczona. Przecież cała ta sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli. Nawet, gdyby np. 10 facetów skrzyknęło się i wpier... tym bandziorom to przecież nie wiadomo, jakie mogłyby być tego konsekwencje, mogłoby dojść do bijatyki itd. Samolot z turystami na wysokości 10 km na trasie Egipt-Polska to nie pociąg osobowy Warszawa Wschodnia-Mińsk Mazowiecki! Z opisanej relacji wynika, że podróżując liniami Lotus Air moje bezpieczeństwo to loteria: albo wsiądzie jakiś zbir, albo nie wsiądzie. Dobrze, że chociaż po 11.09 wzmożono kontrole na lotniskach! Co zatem powinna zrobić obsługa samolotu? Myślałem, że na takie sytuacje są przygotowani (jakieś paralizatory, kajdanki itp.), ale jeśli już totalna olewka i jakiś czubek może wejść do samolotu (o ile nie posiada przy sobie np. bomby) i zrobić, co mu soię podoba, to psim obowiązkiem kapitana było wezwanie na lotnisko w Poznaniu policji! Koniec tematu. Wywalenie wszystkich turystów uważam za skandal i ja bym tego nie odpuścił (Eximowi) 2. ROLA EXIMu. Turysta podpisuje umowę z biurem podróży, więc wszystkie roszczenia związne z wyjazdem (hotel, transfery, samolot itp.) powinny być kierowane do Eximu, który z kolei zawarł umowę z Lotus Air. Gdyby mnie i moją żonę oraz synka wyproszono z samolotu w Poznaniu zamiast we Wrocławiu (oczywiście z przyczyn opisywanych tutaj) nie odpuściłbym tego Eximowi na pewno! Toż to przecież traktowanie ludzi jak bydła! Co powinni zrobić pracownicy Eximu? Natychmiast wezwać policję, podając jej nazwiska pseudoturystów, przeprosić pozostałych pasażerów za "nieudolność" swojego kontrahenta. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że jeden z tych bandziorów podawał się za pracownika Eximu. Ciekawe, czy to prawda? Można to łatwo sprawdzić! 3. Nie ustosunkuję się do działania policji, bo nie wiem, czy oni o czymkolwiek wiedzieli. Jeśli tak: rażące zaniechanie obowiązków! Nie wiem, czy rzeczywiście opisane zdarzenia widział strażnik graniczny, ale jego bierność powinna zostać objęta jakimś postępowaniem wyjaśniającym. 4. Podzielam pogląd forumowiczów, że zatytułownie wątku "szaleńcy za sterami samolotu" jest chybiony, chybam że była to przenośnia. Reasumując: namawiam lecących opisywanmym rejsem turystów nie tylko do złożenia reklamacji w Eximie na jakość usługi (sprawa ewidentna), ale i zażądanie listy opisywanych bandziorów i zainteresowanie tym odpowiednich organów - chodzi tu przecież nie tyle o komfort podróży, ale - ze względu na specyficzne miejsce jakim jest samolot na wysokości 10 km - zagrożenie życia (bo przecież nie zdrowia, chyba, że psychicznego). Temat: Koniec połączenia Łodzi z Warszawą > Co zatem im pokazujesz? Zapraszam na forum "Porozmawiajmy o Łodzi" - tam często ludzie o tym piszą. W skrócie: Księży Młyn, spacer Tymienieckiego, czynszówki na Księżym Młynie - to powala na kolana przy ładnej pogodzie. Dalej Park Źródliska - jeden z najpiękniejszych w Polsce parków. Bardzo wyjątkowy - podobny do angielskich - rozłożyste drzewa, dużo trawy - w moim stylu. Oczywiście obowiązkowo Manufaktura, makieta, opowiadam o tym, brama, Pałac Poznańskiego (przepiękne wnętrza), wspaniała wystawa o Getcie (szkoda, że czasowa). Dalej - stacja Radegast, bardzo to wymowne i robi wrażenie, cmentarz żydowski. Jak mam czas to Las Łagiewnicki, Stacja Nowa Gdynia i wspólne pójście na basen. Moje ulubione knajpki na Piotrkowskiej - każdy coś znajdzie dla siebie. Przejażdżka samochodem po Łodzi - Wólczańska/Politechniki i wspaniałe budynki PŁ (te ceglane), do tego rektora. Ulica Skorupki i Katedra. Dalej - Uniontex przy Banku Przemysłowym. Najbardziej odjechana ścianka wspinaczkowa w Polsce :))) i do tego ten budynek Elektrowni! Gelaria Łódzka i budynek Agory - jak umiejętnie zostały wkomponowane w architekturę Łodzi. SSE Łódź przy Kilińskiego. Budynki Szkoły Filmowej. (to dalej wycieczka samochodowa). Można też pokazać Senatorską (siedziba m.in. GOH), na Milionwej np Arges. Takie biura robią wrażenie. Z dalszych rejonów - budowa Gillette, opowiedzieć o Philipsie i pokazać działkę. Hotel Ambasador - można iść na basen - Stawy Jana. KAMIENICE! Zachodnia, Narutowicza, Piotrkowska. Trzeba iść i podnosić gościom głowy do góry! Większość z nich połyka bakcyla... :) Budynek Filharmonii (ten nowy), wejść do środka, pokazać szkło i stal :) Budynki UŁ na Matejki - Wydział Zarządzania (pokazać w środku), teraz robią Bibliotekę. Co do knajpek - jak już pisałem - każdy ma swoją. Ja lubię pokazywać Kaliską, Peron 6, Ha-Long, Meksykańską, o np podwórko gdzie jest Bilkle (i Generali) jest śliczne itd itp itd itp I jeszcze absolutnie przepiękny ogród botaniczny! Do tego park przy Zoo (nie wiem jak się nazywa :), park przy Zgierskiej koło Getta (też nie znam nazwy). Boże - jakie tu są parki w tym mieście to szok! :) Ale najważniejsze to bardzo pozytywne nastawienie pokazującego. Jeśli ktoś się boi, że Łódź jest brzydka - to jak ma przekazać gościowi, ze jest ładna? Gościa trzeba zafascynować. Ja tak nawijam o Manufakturze czy fabryce Scheiblera, że to się najczęściej udziela. Nie boję się i nie wstydzę się brudu - bo on jest w całej Polsce. Taszczę gości na czynszówki przy Księżym Młynie i zatrzymuję czas. Co z tego, że nie jest tam najczyściej. Ale trzeba umieć zatrzymać czas, zatrzymać myśli i stanąć w tej alei drzew między kamienicami, poczuć tę ziemię, tę atmosferę. I sprzedać to uczucie - bo ludzie to kupują. A praca jest tego warta - moi znajomi chętnie wracają, chętnie wpadają choćby nawet przejazdem na chwilę. Coś zjeść, pogadać, odpocząć. > Piwo i parki??? Moj kolega poszedl w nocy po papierosy (doslownie 50 metrow), > jak wrocil nie mial zegarka, 5 zl reszty i telefonu - za to teraz ma szwy na > luku brwiowym do zdjecia! Moglo byc gorzej - mogl stracic oko. > Sa w tym miescie osoby, ktore po podobnych przezyciach boja sie wychodzic w > dzien! Przyjedź do Bytomia albo do Zabrza. Walą po ryju - gwarantuję :))) Nie chce lukrować - już wielokrotnie pisałem, ze w centrum jest bieda, że żulerstwo i fakt, jest bardziej widoczne niż w Poznaniu czy Wrocławiu. ALE w Poznaniu tydzień temu też mi żule przy samym rynku namolnie się narzucali czy popilnować auta. W Poznaniu żule chodzą po rynku i żebrzą w ogródkach od turystów kasę. Dokładnie tak było tydzień temu. To jest wszędzie, w całej Polsce. Łódź ma duszę i niesamowity klimat. Nieszczęściem Łodzi jest ponadprzeciętna bierność mieszkańców, brak wiary, żulostwo w centrum, wlekąca się rozbudowa Lublinka, brak znajomości własnego miasta!!! Ja znam rodowitych Łodzian, z których większość nawet w połowie, ba w ćwierci nie zna Łodzi tak jak ja. Nie mają pojęcia jakie tu są zabytki i jakie wspaniałe rzeczy. > Co takiego wspanialego jest w Lodzi, oprocz atmosfery fajnego imprezowania, o > ile wiesz gdzie bedziesz w miare bezpieczny? Strefa Ekonomiczna i tania sila > robocza - to sa zalety regionalne! Kurcze, a może zacznę organizować wycieczki po Łodzi? :)))) Otwórz oczy i spędź kilka dni na chodzeniu po Łodzi, po fabrykach, po fajnych nieznanych Ci miejscach - odkryj sam to miasto. Wtedy albo Cię urzeknie albo po prostu to nie jest ta dusza, której szukasz i tyle. Nie każdemu musi się podobać Łódź. Ja osobiście NIGDY nie chciałbym mieszkać w Krakowie - za dobrze go znam. Jest ciekawy itd ale to NIE TEN klimat. Za to Wrocław pozdrawiam - jest wspaniały :))) pzdr topjs Temat: objazdówka - z jakim biurem ? Nigdy - Mediterraneum! Nie polecam Mediterraneum- objazdówka po Włoszech. Być może tylko ja trafiłam na taką wycieczkę z taką a nie inną przewodniczką. Po pierwsze- we Wrocławiu podstawili nam autokar taki, że bałabym sie nim nawet 20 km przejechać (nie mówiąc o zapachu potu), klimatyzacja (do Włoch!) nie działała zbyt sprawnie. Przewodniczka zapewniała nas, że autokar jest komfortowy, ponieważ ma: klimatyzację i toaletę. Delikatnie mówiąc miała nas "w nosie". Dopiero po interwencji całej grupy- i dwukrotnego wzywania policji- podstawiono nam po ponad ośmiu godzinach (!!!) autokar dobrej klasy. Nikt z nas w tym czasie nie usłyszał ani słowa przepraszam, nie zaproponowano nikomu nic do picia, o jedzeniu nie wspominając. Oglądaliśmy na dworcu inne autokary- żaden nie wyglądał tak, jak ten nasz pierwszy. Pierwszy dzień - zwiedzanie Wiednia- tia- spędziliśmy tam aż całą godzinę!Drugą- z okien autokaru- bo jakieś panie się zgubiły. Reszta- cały dzień w trasie- hehehe- warto było wykupić o dzień dłuższą wycieczkę, by pozwiedzać Wiedeń! Pani przewodniczka- pożal się Boże- nie potrafiła się dobrze (w ogóle) ubrać, włosy non stop przetłuszczone (jak myśmy zazdrościli grupie, którą po drodze spotkaliśmy z itaki bodajże- ich przewodniczka- miła, ładnie ubrana kobieta, a nasza- wstyd było się przyznać). Dwójka osób nie wykupiła wyżywienia- na pytanie pierwszego dnia wycieczki- czy w miejscach, gdzie będziemy da się coś kupić do jedzenia- usłyszeli od przewodniczki, że nie ma szans, raczej małe prawdopodobieństwo (tak, tylko wszystkie miejscowości, gdzie byliśmy - oprócz jednej na jedną noc jednak z restauracją- były to miejscowości turystyczne!!! gdzie życie się wieczorami dopiero zaczynało z mnóstwem restauracji, barów itd.)- czy można z tego zrozumieć, że pani przewodniczka nawet nie wiedziała, gdzie jedziemy?? Była nieuprzejma, niegrzeczna i na wszystkie pytania zawsze była tylko jedna odpowiedź: "nie, nie da się, to jest niemożliwe, nie było w planie itd." I wszystko mieliśmy organizować zgodnie z planem. Najciekawszą jednak rzeczą był fakt, że prośba o postój zawsze kończyła się komentarzem: za 2 godziny, jak dojedziemy, nie ma możliwości szybszego postoju. Rano dostawaliśmy typowe śniadanie kontynentalne (najczęściej rogalik+kawa), kolejny posiłek dobrze po 20-stej obiadokolacja (od tego momentu nie cierpię pasty- ile razy to można jeść- trzy pierwsze dni non stop pasta- czwartego bunt- więc wreszcie nasza pani przewodniczka załatwiła nam łaskawie zupę). Człowiek cały dzień chodził głodny, a nasza pani przewodniczka kochana miała tendencję w tym czasie zatrzymać się na trasie np. tylko raz- na stacji benzynowej (a wiecie, jakie tam są ceny i dosyć ciężko zaopatrzyć się w żywność na cały dzień- bankructwo murowane)- w poszczególnych miastach też tak szybko nas "przeganiała", że nie było czasu nic kupić (no co obejrzeliście? no to macie 5 (dosłownie!) minut na zrobienie zdjęć i lecimy dalej, bo plan trzeba wykonać). Wolałabym zjeść godzinę poźniej ten "średniej klasy" posiłek i spokojnie sobie wszystko obejrzeć a nie być przegonionym po wszystkich zabytkach (akcja w Wiedniu- o popatrzcie, tam po lewej stronie jest pomnik Mozarta, o nie zdążyliście, przejechaliśmy). Zazdrościliśmy tej dwójce bez wyżywienia- zawsze wieczorami wychodzili na miasto coś zjeśc, poznać klimaty nocnej Italii - reszta, po obiadku- grzecznie szła spać, bo pani przewodnik nawet nie potrafiła zachęcić ludzi do wyjścia- nie potrafiła powiedzieć: tu na prawo jest rynek, dzisiaj tam jest koncert- idźcie zobaczyć (sama znikała wieczorami mając wszystkich w nosie). Po trzech dniach też zaczeliśmy wychodzić- sami bez jej informacji - i to najbardziej zapamiętaliśmy z tych Włoch. Nigdy od niej nie usłyszeliśmy miłego słowa, jakiegoś, jakiegokolwiek przejawu ludziego zachowania!. Coś w rodzaju supermarketu zwiedziliśmy tylko raz- na wyraźną i dostadną prośbę (bądźmy szczerzy- chcieliśmy spróbować włoskiego piwka!) Ta wycieczka mogła być super- mogła być i taka "przegoniona" i sprawić duużo radości- ale z innym, bardziej ludzkim przewodnikiem. A co za tym idzie- innym biurem (a itaka miała takie śliczne autokary- staliśmy raz na postoju z dwoma). Jedynie nasi kierowcy byli naprawdę wspaniali (jakaś zewnętrzna firma z Łodzi bodajże- ten "szybko" ściągnięty autokar - potrafili nam pokazać ciekawe miejsca, potrafili powiedzieć, gdzie iść, żeby coś ciekawego zobaczyć itd- duuużo lepiej niż nasza przewodniczka). I Włochy same w sobie też piękne. Ale już nigdy więcej Mediterraneum ! Temat: Tergui Club (***) - Chott Meriam, Port El Kantaoui bylismy tam juz po sezonie we wrzesniu, przed wyjazdem naczytalismy sie recenzji na temat tego miejsca i w sumie nie oczekiwalismy zbyt wiele... jednak rzeczywistosc byla inna... przeczytalismy tez, ze chcac dostac ladniejszy pokoj wystarczy wlozyc do paszportu 10 dolarow, tak tez zrobilismy, okazalo sie jednak ze ta sztuczka nie dziala po sezonie i dostalismy pokoj w tzw bungalowach, mimo wszystko pan w recepcji byl bardzo mily i dal nam pokoj przy plazy, ale nie w tej nowej czesci, poniewaz byla ona juz zamknieta dla turystow :/ jedna z gorszych rzeczy jaka nas tam spotkala byli rezydenci z biura podrozy "selectours" byli to sami" tubylcy" mowiacy po polsku i jedna nowa pani z Polski, ktora za wiele nie wiedziala, ale przynajmniej starala sie jak mogla, zreszta zyla tam jak na wczasach... wracajac do rezydentow "tubylcow"... nie byli oni zbyt mili dla turystow, jeden z nich Abdul byl strasznie nie mily, wrecz chamski, zarozumialy, nie mozna z nim byllo nic zalatwic, nie mowiac nawet o normalnej rozmowie... dlatego tez staralismy sie jak najmniej od niego dowiedziec, bo taka rozmowa nie miala sensu.... przezd wyjazdem radzilibysmy sie zaszczepic, bo nektorzy w tym takze my od tego ich ohydnego jedzenia bylismy chorzy... spedzilismy dwa dni w lozku a rezydentka wiedzac o tym nawet sie nami nie zaiteresowala, wiec oboje chorzy bylismy skazani tylko na siebie przy wysokiej temperaturze i biegunce, pomagali nam tylko ludzie, ktorych tam poznalismy... jednak chyba najgorsza wada tego hotelu jest jedzenie, o ktorym ktos juz pisal wczesniej i wszystko sie zgadza... jednym slowem obrzydlistwo mielismy opcje all inclusive, ale jak sie okazalo na miejscu byly dwie opcje all inclusive, a raczej zolte i fioletowe opaski na rekach, przy czym majac te zolta mozna bylo korzystac ze wszystkich lokalnych napojow oprocz piwa, do ktorego uprawniala opaska w kolorze fioletowym.. :/ wiec nie wiem, moze niektorzy mieli opcje all inclusive extra o ktorej my nie wiedzielismy :/ nie chcielibysmy nikogo zniechecac do tego miejsca, bo nie bylo az tak zle, jezeli ktos nie jest naprawde wymagajacy, ale w sumie my tez nie bylismy, ale to co nas tam spotkalo trudno opisac, zreszta nie tylko my narzekalismy, lezac na plazy czy nad basenem mozna bylo uslyszec romowy ludzi na temat tego hotelu, nie byly one najlepsze... wiec wybierajac to miejsce radzilibysmy sie zastanowic czy napewno jest warte tych nerwow... jednak czego mozna oczekiwac za te cene... jedyna rzecza, na ktora nie mozna narzekac to plaza i pogoda, chociaz we wrzesniu niebo bywalo czasami zachmurzone, mimo to bylo cieplo i slonecznie przez 90% czasu jezeli chodzi o rozrywki, to w okolicy hotelu nie ma nic, a raczej jedna czy dwie lokalne knajpki, w ktorych mozna cos zjesc i pare sklepow, zeby cos zwiedzic lub kupic trzeba jechac do portu el kantoui lub sousse to chyba na tyle, zyczymy powodzenia tym, ktorzy sie tam wybieraja aha, Tunezyjczycy tez nie sa zbyt mili i potrafia sie obrazic jak sie im czegos odmowi lub nie chce czegos kupic radzimy dolozyc te 200 zl i wybrac inny hotel o lepszym wyzywieniu i podejsciu do turysty-klienta K i G z Wroclawia wakacje.pl Temat: Wkrótce nowe inwestycje na Krzykach! Wkrótce nowe inwestycje na Krzykach! Maciej Miskiewicz 01-09-2003, ostatnia aktualizacja 01-09-2003 19:47 Według niektórych szacunków około 80 proc. osób planujących zakup mieszkania chce mieszkać na południu miasta, a większość z nich chciałaby mieszkać na Krzykach. Już wkrótce w południowej części tej dzielnicy będą mogły powstać nowe osiedla Umożliwi to nowy plan zagospodarowania przestrzennego rejonu ul. Skrajnej, Przyjaźni i Karkonoskiej. Obszar ten liczy 54 hektary. Autorzy planu podzielili go na dwie części. Tereny na zachód od ul. Braterskiej (18 ha) przeznaczone są właśnie pod zabudowę mieszkaniową. Przeważnie wielorodzinną. - To bardzo atrakcyjne tereny. Już pojawili się inwestorzy zainteresowani budowaniem tam osiedli - mówi Dawid Jackiewicz, wiceprezydent Wrocławia. Nowe budynki nie będą miały więcej niż 12 metrów wysokości - maksymalnie trzy kondygnacje plus poddasze. Jedno z osiedli powstanie w dawnych budynkach koszarowych przy ul. Przyjaźni. W sumie na obszarze, na którym powstaną nowe osiedla, będzie mieszkać sześć tysięcy ludzi. To sześć razy więcej niż teraz. Przy ul. Braterskiej wokół nowego placu powstanie dzielnicowy ośrodek handlowy. To ma być najbardziej reprezentacyjna część osiedla. - Sklepy i lokale usługowe będą lokalizowane przede wszystkim w parterach nowych domów w pierzejach placu - mówi Anna Sobczyńska z Biura Rozwoju Wrocławia, główna autorka planu. Nie będzie tu nowych dużych obiektów handlowych. W pobliżu powstaje hipermarket Auchan, kilka minut drogi dzieli te tereny od Centrum Bielany. Na wszystkich osiedlach ma być dużo zieleni. Dla niektórych obszarów plan przewiduje, że będzie to nawet 30 proc. ich powierzchni. Przy ul. Braterskiej powstanie przedszkole. Na wschód od ul. Braterskiej i wzdłuż ul. Karkonoskiej rozciągać się będzie teren aktywności gospodarczej. - Teraz panuje tam dość duży chaos, plan stwarza szansę na okiełznanie go - mówi Dawid Jackiewicz. Obiekty, które już istnieją, np. Polmozbyt, Viessman, Merida i salony samochodowe, zostaną. Nowe, które powstaną przy ul. Karkonoskiej, będą musiały mieć co najmniej osiem metrów wysokości. - Chodzi o to, by je odpowiednio wyeksponować, bo będą one stały przy drodze wlotowej do miasta - dodaje wiceprezydent Jackiewicz. W usługach mogą działać firmy transportowe, hurtownie, stacje paliw, a także firmy z branży turystycznej i gastronomicznej. Poważne zmiany czekają układ komunikacyjny tej części miasta. Poszerzone zostaną ulice Karkonoska i Przyjaźni. Na tej ostatniej tramwaje będą jeździć w dwie strony. Powstaną też nowe ulice. Przedłużone zostaną ulice Jeździecka i Braterska. - Ta ostatnia ma mieć charakter ulicy handlowej. Wzdłuż niej skupią się punkty usługowe i sklepy - mówi Dawid Jackiewicz. Na Jeździeckiej zaplanowano też dużo zieleni. Dwie aleje drzew nadadzą jej charakter zbliżony do bulwaru. Tędy prowadzić będzie ciąg spacerowy do parku Klecińskiego. Plan został uchwalony na kwietniowej sesji Rady Miejskiej. W tej chwili czeka na uprawomocnienie. Temat: agatowe lato > czy nie jest ironią, że na takie drobiazgi zwraca uwagę poznaniak a milczy > tubylec ? Gratuluję ! Dużo większą ironią jest to, że mieszkaniec Poznania ma m.in. znikome szanse zostać przewodnikiem sudeckim, choć niejednego miejscowego przewodnika by w "kozi róg" zapędził. Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy. Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś określono - "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali Wielkopolanie??? Kiedy w 1989 r. w Poznaniu założono Sekcję Przewodników Sudeckich (w planie było m.in. zorganizowanie kursu przewodnickiego) działacze z dolnośląskiej (wówczas międzywojewódzkiej) Komisji Przewodnickiej określili jako "samozwańczą" i domagali się jej natychmiastowego rozwiązania. Napisali na nas donosy do ZG PTTK, do Urzędu Wojewódzkiego, do ZW PTTK, Oddziału PTTK i kto wie gdzie jeszcze? Jako Wielkopolanie mieliśmy wtedy i mamy nadal moralne prawo do posiadania takiej sekcji, gdyż od przynajmniej 200 lat Sudety są naturalnym kierunkiem podróży Wielkopolan, czy to w celu wypoczynkowym, czy leczenia w uzdrowiskach. Odsyłam w tym miejscu do książki Ryszarda Kincla "Sarmaci na Śnieżce". To u nas drukowano pierwsze polskie przewodniki po Sudetach, a gazety codzienne opisywały sudeckie kurorty i ich okolice. Prawdziwy przewodnik sudecki niekoniecznie musi mieć w dowodzie osobistym zameldowanie w Kłodzku, Jeleniej Górze czy Wrocławiu. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie, oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce i nikomu to nie przeszkadza. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu. O chyba o czymś świadczy? Proponuję w tym miejscu przeczytać: ksp.republika.pl/kto.htm Rzecz dotyczy lekarza - Wielkopolanina z urodzenia i Lądczanina z wyboru, którego obraliśmy za patrona Klubu Sudeckiego. Tam też starano się nam na wszelkie sposoby przeszkodzić. Autor złośliwego paszkwilu na temat dr. Ostrowicza i jego pionierskiego polskiego przewodnika po Lądku określił Niemców - autorów niemieckich opracowań na temat Lądka Zdroju - jako wybitnych, zaś Ostrowicza jako miernotę. Oto fragmenty jego donosu: "Tak więc 'Podręcznik informacyjny' Ostrowicza jest w większości dosłownie zerżniętym (...) skupiał wokół siebie Polaków przebywających na kuracji. I nic więcej! (...) nie działał zbytnio w szerzeniu polskości i reklamowaniu Lądka wśród Polonii" (Wyd. Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich "Karkonosz" zesz.6) Tramp kspoz.prv.pl/ - strona Klubu Sudeckiego z Poznania Temat: Portugalia w Polsce assim napisał: > watek ten zakladam inspirowany anegdota uslyszana od znajomej, ktora to > pewnego razu idac ulicami krakowa z flaga portugalska zarzucona na plecak > (miala ku temu swoje powody) byla zaczepaiana i pytana np. dlaczego nosi na > plecaku flage meksyku (!). IMHO flagii europejskie naleza do tych ktore sie > rozpoznaje bez wiekszych problemow (bedac europejczykiem oczywiscie). kolejna > rzecz, przed wyjazdem do portugalii moj kolega zostal odpytany przez swoja > szefowa z pracy (ponoc nie glupia babka) czy juz sie zaszczepil na choroby > tropikalne przed wyjazdem do ameryki poludniowej... > nie wspomne juz o przeswiadczeniu polakow ze w portugalii mowi sie po > hiszpansku (i ze cala amaryka pd. lacznie z brazylia mowi tez po hiszpansku). > co o tym sadzicie? mieliscie jakies doswiadczenia tego typu? To norma, że ludzie myślą, że tam się mówi po portugalsku. Niestety. > > poza tym, 1,5 roku temu pamietam warszawe obklejona billboard'ami ICEP'u z > info w stylu 'portugalia - bezpieczny zakatek europy'. czy destynacja scisle > turystyczna jaka jest portugalia zyskala w polsce na popularnosci? ciekaw > jestem czy nadal przoduja turcja, tunezja i egipt (tylko z racji atrakcyjnych > cen)? Moim skromnym zdaniem, niespecjalnie się zmieniło na lepsze. Ale, choć według mnie trochę szkoda, to niektórzy na tym forum chyba uważają, że dobrze, że zbyt wielu ludzi tam nie trafia. Nie wiem. Mnie szkoda, że ja odkryłam ten kraj trochę przez przypadek, tylko dlatego, że mój Mąż miał tam konferencję i zaproponował mi wyjazd. > > fado. sam bylem we wroclawiu na koncercie marizy jakies dwa lata temu. bilety > byly w 80% wyprzedane zanim rozpoczela sie oficjalna sprzedaz biletow! misia > byla juz w polsce dwa razy. czy fado sie podoba? czy to moze czysty snobizm? Dlaczego snobizm? Bo nieznane? chyba nie. Mnie się spodobało po koncercie na żywo podczas pobytu w Lizbonie. Znam osoby, którym się nie podoba...kwestia gustu muzycznego chyba. Ale ja w ogóle lubię takie trochę inne klimaty... > > portugalski. czy jezyk powoli wyrabia sobie renome, czy staje sie bardziej > popularny? pamietam ze 3 lata temu szukajac kursu portugalskiego w warszawie, > byla tylko jedna szkola na nowym swiecie ktora uczyla portugalskiego, reszta > kursow ktora byla planowana zostala odwolana z braku chetnych. za godzine > korkow native z portugalii ktorego znalazlem po ciezkich poszukiwaniach (z > brazylijska wersja bylo wrecz latwo, jest sporo retornados [hihi] w polsce, > brazylijczykow zreszta tez) zazyczyl sobie 120pln za 45 min upierajac sie > przy wersji ze portugalski w polsce jest bardziej egzotyczny niz finski, > chinski czy swahili. > O ile mi się dobrze wydaje, to chyba sytuacja jest taka sama, czyli chyba tylko w tej samej szkole dalej można się uczyć. Chyba faktycznie łatwiej nauczyć się chińskiego. Jeszcze w W-wie jest cokolwiek, ale jak jest w innych miastach?? > z czym jeszcze kojarzy sie portugalia w polsce? i jakie sa wasze obserwacje i > bolaczki dot. wizerunku luzytanii na polskiej ziemi? Ja się nie wypowiem, bo mnie się kojarzy już poprzez pryzmat moich osobistcyh wspomnień i przeżyć tamże. A poza tym, zakochałam się w tym kraju i jego klimatach, więc na pewno nie jestem obiektywna. Jak mówiłam ludziom, że tam jadę, to szczerze mówiąc, nie wzbudzało to jakiegoś zainteresowania. Za to, jak opowiedziałam po powrocie, jak tak jest, to nie powiem, zaczęli się dopytywać i chyba interesować. W sumie portugalskie biuro ds turystyki w Polsce śmiało może wypłacać mi małą sumkę za reklamę:) > > pozdr/m Temat: Bułgaria czy Chorwacja zdecydowanie Bułgaria, podpisuję się pod tym co napisał kaka. Byłam w czerwcu we Wlas też przez SDS, samolot z Wrocławia, cena na tydzień 1000 zł a przedłużenie o następny tydzień tylko 100 zł. Spędzając bardzo konsumpcyjnie czas z kilkoma wycieczkami ale zorganizowanymi prywatnie ( Neseber, Sozopol, wioski w górach oraz wieczór bułgarski ) wydaliśmy na parę po 260 euro na tydzień - zaznaczam, że wyjazd był bardzo konsumpcyjny i myślę, że w żadnym innym w miarę ciepłym kraju nie można by sobie na to pozwolić. Wchodzisz do knajpy i nie interesuje Cię cennik, bo wiesz, że na wszystko Cię stać - najdroższa potrawa z karty 12 zł, wino - butelka w knajpie też ok 12 zł, piwo 1,5 - 2 zł ( to są przeliczenia przy kursie 1euro - 3,88 zł i ceny z czerwca - w sezonie jest drożej ale we wrześniu jeszcze taniej - podobno ) Standard zbliżony do europejskiego a na pewno porównywalny z Chorowacją. Wykupiliśmy ofertę BINGO czyli bez wskazania hotelu i trafiliśmy do hotelu Milev. Wprawdzie dalej od plaży ale za to z basenem i blisko centrum - czyli "wodopoju". Hotele są nowe 2-3 letnie, ładnie umeblowany, miła obsługa, jeszcze nie zepsuta pieniędzmi i turystami, Bułgarzy wyluzowani - sympatyczni ale nie nadskakujący - nie mówię o Słonecznym Brzegu, bo tam już widać,że sporo Niemców, których można naciągnąć - tu klimaty jak na tureckiej Riwierze. Małe miejscowości koło Słonecznego Brzegu polecem - Rawda jest ponoć lepsza, bo ładniejsze morze - tak twierdzi moja siostra, która była w Rawdzie w ubiegłym roku a we Wlasie w tym. Bliskie wycieczki robi się taksówkami szczególnie jak jest większa ekipa np Wlaz-Słoneczny Brzeg 5 lewa a nawet 4 jak się dobrze potarguje ( 1 lewa - 2 zł -06`2002 r ). Wycieczkę do Sozopolu (ok 70 km w jedną stronę) w obie strony z 3 godzinnym postojem udało nam się wynegocjować z taksówkarzem za 50 lewa ( wprawdzie zaproponował to w akcie rozpaczy, jak już wysiedliśmy i zrezygnowaliśmy ), na cały dzień miało być za 60 lewa ( biuro organizowało podobną wycieczkę chyba za 40 euro od łebka, a my pojechaliśmy w 4 osoby). Natomiast wycieczkę w góry połączoną z wieczorem bułgarskim ( wstęp 6 lewa - jesz i pijesz do oporu - bardzo proste jedzenie bułgarskie zapijane winem domowym i rakiją - rewelacja ) zorganizowaliśmy dogadując się z Bułgarem, który miał busa ( mieliśmy problem bo było nas sześć osób ) i całe popołudnie od 15- 23 godziny kosztowało nas 30 lewa + napiwek 10 lewa, bo było miło. Dla zainteresowanych busem - we Wlasie drugi sklep od restauracji Czewermete, którą wszyscy znają, a której nie polecam, jest dużo fajniejszych miejsc. Reasumując polecam Bułgarię jest tańsza i mniej zmanierowana niż Chorwacja. Chyba, że nastawiacie się na intensywne zwiedzanie to w Bułgarii bez samochodu będzie ciężko - komunikacja jeżdzi jak chce i to też przetestowaliśmy. Jedźcie do Bułgarii, póki jeszcze nie zepsuli jej bogaci turyści, a Bułgarzy nie nauczyli się traktować turystów jak dojnej krowy - co do perfekcji opanowano nad naszym morzem. Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 139 rezultatów • 1, 2, 3 |