Biuro Turystyczne Zamość

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Turystyczne Zamość




Temat: Stony biur turystycznych w Zamościu
Witam,
czy ktoś mógłby mi podać strony biur turystycznych z Zamościa. Wakacje się zbliżają, więc chciałbym pojechać na jakieś kolonie czy obóz.
Jak narazie to tylko takie biuro zanlazłem
http://www.intur-zamosc.pl - Intur Zamość

Chce mieć alternatywę do tego Z góry dziękuje.





Temat: Wycieczka do Lwowa w majówke
Witam wszystkich,
Mam pytanie do osób zorientowanych w lokalnej turystyce, głównie to pytanie dotyczy możliwości wyjazdu dwudniowego z Zamościa do Lwowa w weekend majowy. Jakie biura turystyczne organizują takie wyjazdy ? które sa godne uwagi ? czy moze sensowniej jest jechac na własną rękę ? Może ktoś brał udział w takim wyjeździe i ma jakies cenne informacje, którymi moze sie podzielić. I istotne tez jest pytanie jaka jest minimalna liczba osób na taki wyjazd z biura?
Pozdrawiam





Temat: WAT w Zamościu
Wejdź na stronę www.zamosc.pl , a na niej w dział: Turystyka. W turystyce jest plan Zamościa. Szukaj w kwadracie G7: dworzec PKS ul. Hrubieszowska, ul. Partyzantów, przejdź do kwadratu G6: przy ul.Partyzantów 61 (pomiędzy ul.Orląt Lwowskich i ul. Orla) jest 2 LO, w budynku za 2LO przy ul.Orlej 2 na 1 piętrze mieści się biuro WAT w Zamościu.
Zamiejscowy ośrodek dydaktyczny w Zamościu nie posiada oddzielnej strony www. Zapraszam do odwiedzenia strony www.wat.edu.pl



Temat: Targi Kielce
Giełda biur podróży, Roztocze i Podkarpacie w Kielcach

Możliwość poznania nowych miejsc – i okazyjnego wykupienia wycieczki lub wczasów w najurokliwszych zakątkach kraju: zbliżają się VI Targi Voyager.

Kieleckie Targi Voyager są na dobrej drodze, żeby stać się wkrótce gratką dla obieżyświatów: szybko zwiększają swoją ofertę i dają szansę na promocję już nie tylko uroków świętokrzyskiego, ale przybliżają nam turystyczne perełki całego kraju. Tegoroczna, szósta edycja Targów będzie miała zmienioną formułę: do tej pory miały charakter lokalny – prezentowały się na nich gminy i powiaty regionu świętokrzyskiego – w tym roku zaproszono regiony z całej Polski – na początek zgłosiło się sześć: „Będą to m.in. dolnośląskie, podlaskie, łódzkie, podkarpacie, Zamość i Roztocze” – zapowiada Agnieszka Białek, menager projektu ‘Voyager’ w Targach Kielce. Termin Targów ‘Voyager’ też podążył za potrzebami klientów – z kwietnia przesunięto go na koniec marca, bo wtedy zaczyna się szturm urlopowiczów na biura podróży; i na pewno nie warto przeoczyć ofert, jakie wystawią w halach przy Zakładowej w Kielcach w przyszły weekend: „Po raz pierwszy w tym roku odbędzie się giełda biur podróży, które przygotowały specjalną ofertę – będą promocyjne ceny dla zwiedzających Targi tylko w tych dniach: 29-31 marca w Targach Kielce.” Oferty wystawców na targach ucieszą zwiedzających, ale pracownicy branży turystycznej też znajdą tu nie tylko klientów : „To nie tylko możliwość poznania miejsc, ale także spotkanie branży, to wymiana doświadczeń i temu służą seminaria i konferencje: „Współpraca sieciowa” oraz „Źródła finansowania turystyki w latach 2007-2013.” Tegorocznym targom Voyager będą towarzyszyć imprezy na kieleckim deptaku: Sabat Czarownic i Wielkanocny Jarmark Świętokrzyski: „Występy zespołów ludowych, pokaz twórczości ludowej, prezentacje gmin, powiatów.” Targi „Voyager” potrwają od 29 do 31 marca, będą im towarzyszyć targi rehabilitacji, sanatoriów i uzdrowisk, a dzień wcześniej w halach przy Zakładowej zaczną się Targi ‘Edukacja’.

Radio Plus Kielce, 2007-03-20
http://www.kielce.pl/index.php?numer=9896



Temat: Nie tylko samochody ale i autobusy są niszczone...
Z serwisu Onet.pl

"Polski autokar należący do Biura Podróży Rumat w Zamościu został spalony w
nocy z niedzieli na poniedziałek podczas rozruchów w Paryżu. Nikomu nic się
nie stało - poinformował prezes Rumatu Tomasz Ruczajewski.
"Autokar stał pusty w nocy na parkingu w pobliżu służbowego mieszkania
naszej firmy w Paryżu. Gdy o godz. 9 rano nasi kierowcy poszli na parking,
zobaczyli, że został z niego tylko wypalony wrak. Spłonął całkowicie. Nie
wiem, co tam się działo w nocy" - powiedział Ruczajewski.

"To przykry akt bezsensownego wandalizmu. To stało się w spokojnej okolicy,
w normalnej dzielnicy mieszkaniowej Paryża" - dodał. Jak wyjaśnił, autokar
spłonął w południowej części Paryża w dzielnicy Alfortville.

Rzeczniczka komisariatu policji w Creteil pod Paryżem potwierdziła, że "w
nocy całkowitemu spaleniu uległ zarejestrowany w Polsce autokar
turystyczny". Pojazd stał zaparkowany prawidłowo w sąsiedniej miejscowości
Maisons Alfort, przy moście Ameddee Chenal.

Według rzeczniczki, nie wiadomo, kto jest sprawcą podpalenia, ani o której
godzinie to się zdarzyło. Trwa śledztwo, które prowadzi komisariat w Maisons
Alfort.

Ruczajewski powiedział, że był to jeden z rejsowych autobusów Rumatu
regularnie kursujących między Zamościem a Paryżem. Do stolicy Francji
przyjechał w niedzielę w południe. Opuścili go wszyscy pasażerowie wraz ze
swoimi bagażami. Kierowcy udali się na nocleg do służbowego mieszkania. W
poniedziałek ten autobus miał zaplanowany kurs do Polski.

Wartość spalonego autokaru Ruczajewski ocenił na milion zł. Był to najnowszy
model Solaris Vacanza. Został kupiony przed trzema miesiącami. Był
ubezpieczony.

Jak zapewnił Ruczajewski, pasażerowie, którzy w poniedziałek mieli jechać
spalonym Solarisem do Polski, nie ponieśli żadnej straty. "Już jadą do kraju
innym autokarem" - powiedział. Rumat od 15 lat prowadzi połączenia z
Paryżem. Jego autobusy kursują tam z Zamościa trzy razy w tygodniu. Nie
zamierza rezygnować z tego połączenia.

Podczas kolejnej, jedenastej nocy rozruchów we Francji, z niedzieli na
poniedziałek spalono 1408 samochodów. Rozruchy wybuchły pod koniec
października w zamieszkanych przez imigrantów ubogich podparyskich
dzielnicach. Ich bezpośrednią przyczyną była śmierć dwóch nastolatków,
którzy ukryli się przed policją w stacji transformatorowej. Zamieszki
rozlały się na cały kraj; objęły też zamożniejsze dzielnice.

Jak przeczytałem w nagłówku "Rumat" natychmiast pomyślałem o ich Vacanzie...
Szkoda Solarisa...





Temat: Dworzec PKP Zamość - Zawada


W piątek w telewizji lokalnej , zamojskiej toczyła się dyskusja na temat
przeniesienia dworaca pkp z Zamościa do Zawady.


-------Przeglądałem stare wycinki i znalazłem artykuł z Tygodnika Zamojskiego:
Krzysztof Czubara "Zamość pod Zawadą" nr niestety nie znam, ale z ok 1995 roku:

" W listopadzie 1994 r. Rada Miejska Zamościa przyjęła uchwałę zatwierdzający
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego miasta. Zawarto w zapis o
likwidacji istniejącej linii kolejowej w rejonie Zamościa, m. in. odcinek toru
między stacją Zamość Osobowa a Nową Osadą. (...)  Zgodnie z głównymi założeniami
studium rozwiązań komunikacji kolejowej węzła Zamość ruch towarowy ze stacji
Zamość Główna Osobowa zostanie wyniesiony do stacji Zamość Bortatycze. Obsługa
cyklu bocznic będzie się odbywała przez dzielnicę przemysłową. (...) Jeżeli
chodzi o ruch pasażerski to dwa warianty: 1. dotychczasowy 2. skierowanie ruchu
z kierunku Hrubieszowa przez obwodnicę LHS i łącznicę w Koloni Siedliska na
Rejowiec. (...) DOKP przewiduje budowę nowego Dworca Zamość - Zawada, gdzie
będzie się odbywać pełna obsługa pasażerów i wprowadzenie pociągu łącznikowego
lub autobusu szynowego między dworcem Zamość Główny a Zawadą. W istniejącym
dworcu odbywałaby się sprzedaż biletów i funkcjonowałyby też biuro kolejowe.
Jest to zdaniem dyrektora Augustowskiego niekorzystne. ( Tadeusz Augustowski
Zastępca Dyrektora Wschodniej DOKP ds utrzymania inwestycji - popierał on
wariant dotychczasowy ). DOKP rozpatruje ten wariant jako zło konieczne. (...)
Uzupełnieniem pierwszego wariantu pozostawiającego dotychczasowy układ torów
jest propozycja uruchomienia w Zamościu , pierwszej w Polsce kolejowej trasy
miejskiej. Trasa przebiegałaby przez przystanek Starówka , obok ciepłowni
Szopinek, przez Dworzec Północny, Sitaniec, Bortatycze do stacji Zawada i z

walory turystyczne. Uruchomienie takiej linii i jej finansowanie, musiałoby być
wspólnym dziełem DOKP, miasta i gminy Zamość. Kolejową sieć miejską
obsługiwałyby autobusy szynowe , dwuczłonowe typu 208 M , produkowane przez
Kolejowe Zakłady Maszyn "KOLZAM" w Raciborzu. (...).
Dziś jednak wiadomo, że ani prezydent, ani Rada Miejska, jak też wojewoda , nie
zgodzą się na likwidację koleji i dworca osobowego w Zamościu. Plan
zagospodarowania przestrzennego miasta przewiduje, że przewozy odbywać się będą
przez dwa dworce: czołowy Zamość i przelotowy: Zamość Północ. (...).
Na spotkaniu z przestawicielami DOKP zorganizowanym przez kolejowe związki
zawodowe w Zamościu, 6 września, przedstawiciel Zarządu Miasta radny Zbigniew
Harasim oświadczył , że nieprawdą jest, że Rada Miejska chce wyeliminować kolej
z Zamościa. Zapis w planie zagospodarowania przestrzennego , dotyczący
likwidacji torów przebiegających przez Starówkę, został wniesiony pod naciskiem
Głównego Konserwatora Zabytków. Przeniesienie stacji kolejowej do Zawady,
powiedział TZ Zbigniew Harasim, jest mało zasadne. Miasto pozbawione przemysłu
musi szukać rozwoju w turystyce. Jak to czynić bez kolei. Byłoby to jednocześnie
ogromne utrudnienie dla mieszkańców i spowodowało zwolnienie części pracowników
stacji PKP, a do tego nie wolno dopuścić".

- Czyli widać, że historia się powtarza, tylko realia przez 13 lat już się dosyć
zmieniły, niestety. No i ludzie inni.    





Temat: Niepowtarzalny klimat z brzydkim PKS-em w tle

"Generalnie to dziura" - mówili przed wizytą w Lublinie turyści, których w celach badawczych zaproszono do miasta. "Niesamowite wrażenia, po prostu feeling" - mówili po powrocie z Lublina. "Ale ten dworzec PKS, sugeruje, że to biedne miasto" - nie ukrywali. I dzieje się u nas za mało.
Gdy firma ARC Rynek i Opinie pokazała wybranym przez siebie respondentom billboardy, którymi w zeszłym roku Lublin reklamował się w Warszawie, co czwarta osoba stwierdziła, że w ten sposób zapewne reklamuje się... Kraków. 19 proc. stwierdziło, że plakaty przygotowano w Częstochowie (co ciekawe, 3 proc. zapytanych o plakaty odpowiedziało, że namawiają do odwiedzenia... Lichenia). - Usunęliśmy z plakatów informacje, że chodzi o Lublin - mówi Andrzej Gołoś z ARC. W efekcie tylko 11 proc. respondentów odgadło, że plakaty przygotowało nasze miasto

O plakaty zapytano drogą internetową ponad 900 osób. Grubo ponad połowa odpowiedziała, że billboardy zachęcają do wizyty w mieście.

ARC na zlecenie miasta wybrało również pięć par, które przysłano na weekend do Lublina, by zebrali swoje wrażenia jako zwykli turyści. Agencja dobrała ludzi mieszkających w Warszawie, w wieku od 25 do 45 lat, bezdzietnych, z ponadprzeciętnymi zarobkami.

Zanim turyści zjawili się w Lublinie zapytano ich, co myślą o mieście. "Generalnie to dziura", "W drodze z Warszawy najpierw jest Kazimierz, później pustynia i dopiero później Zamość" - wyznały osoby zaproszone do Lublina.

- Największy problem to ogólna niewiedza Polaków na temat Lublina. Zmiana zakorzenionych negatywnych stereotypów zajmuje wiele lat - wskazuje Gołoś. Z badań ARC wynika, że wiele zmienić może turystyczna wyprawa do Lublina.

"Po prostu feeling. Wszystkie zakamarki, bramy, knajpki pochowane w piwnicach sprawiają, że Lublin ma niesamowity, urzekający klimat" - stwierdzili ci sami turyści, którzy przed weekendem w Lublinie mówili "dziura".

Jednak wyniki badań przeprowadzonych przez ARC Rynek i Opinia to nie jest pochwalny pean na cześć Lublina i jego rewelacyjnego przygotowania na przybycie turystów. - Z naszej strony powracało pytanie o to, co się nie podobało - podkreśla Gołoś.

Mimo że dla turystów Stare Miasto jest niezwykle urokliwe, to z badań wynika, że poza starymi kamienicami nie znaleźli wielu innych atrakcji. Zwiedzali Majdanek, stary kirkut i oprócz obiadów w staromiejskich pubach na tym zwiedzanie się kończyło.

- Brakowało imprez, koncertów - tłumaczy Gołoś. Turystom nie pomogło to, że w soboty Lubelski Ośrodek Informacji Turystycznej jest czynny tylko do godz. 15, a w niedziele jest na głucho zamknięty.

Poza tym 37 proc. negatywnych spostrzeżeń po wizycie w Lublinie to impresje ze spacerów po brudnych i zaniedbanych ulicach.

- Trzeba poprawić estetykę miasta, bo takie okolice jak dworzec PKS sprawiają wrażenie, że Lublin jest miastem biednym - mówi Adam Czarnecki, wiceprezes ARC.

Miejscy urzędnicy odpowiadają, że badania pokazują kierunek, w jakim pójdą kolejne działania marketingowe miasta. Część zastrzeżeń da się poprawić niemal od zaraz. - Od tego sezonu turystycznego w lubelskich hotelach wystawimy regały z bezpłatnymi informatorami, a miejskie gadżety będą do kupienia w LOIT - zapowiada Michał Krawczyk, kierujący biurem marketingu miasta.

Wyniki badań komentuje również prezydent Adam Wasilewski: - Nie mogę się zgodzić z tym, że Lublin jest miastem brudnym. Być może od lipca dworzec PKS przejmie na własność marszałek województwa, a wtedy bardziej prawdopodobne będzie rozwiązanie problemu tego terenu. Natomiast LOIT będzie dłużej otwarty w weekendy - zapewnia prezydent.


Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin



Temat: Przegląd prasy


WIADOMOŚCI: Lubelszczyzna dla rowerzystów

PROMOCJA REGIONU JAK W MIESIĄC SENSOWNIE WYDAĆ 850 TYSIĘCY

Władze województwa lubelskiego planują kampanię promocyjną regionu. Jak już pisaliśmy w piątkowym Kurierze, wykupione zostaną reklamy telewizyjne, internetowe oraz 310 billboardów w dużych miastach Polski. Całość ma kosztować 850 tys. zł, a kampania ma ruszyć za miesiąc. Problemem może być czas – nie ogłoszono jeszcze nawet przetargu na wykonawcę tego przedsięwzięcia.

Główym założeniem strategii promocyjnej jest przedstawienie Lubelszczyzny jako wymarzonego terenu dla rowerzystów. – Oprzemy się na siedmiu szlakach rowerowych. Główna trasa to Kraśnik – Lwów – mówi Mariusz Grad, członek zarządu województwa.
– Najważniejsze, żeby przyciągnąć tu turystów i zlikwidować stereotyp regionu jako zaścianka, miejsca nieciekawego i biednego – wtóruje mu Jerzy Zarębski, dyrektor departamentu promocji Urzędu Marszałkowskiego. – Trzeba pokazać, że Lubelszczyzna może być miejscem wypoczynku i turystyki.
W tym celu, jak zapowiadają włodarze województwa, Lubelszczyzna będzie się promować w stacjach TVN24, TVN Style, Discovery, w Internecie i prasie: we Wprost, Polityce i Newsweeku. W dużych miastach Polski, m.in. w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu, zawisną billboardy, prezentujące walory naszego regionu. Ma powstać także strona internetowa – www.turystyka.lubelskie.pl. Robocze hasło kampanii brzmi: Odkryjmy Lubelszczyznę. Twarzami promocji zostaną być może członkowie kabaretu Ani Mru-Mru. Akcja ma potrwać miesiąc. Na całe przedsięwzięcie władze przeznaczyły 850 tys. zł i dały sobie czas do 10 lipca, żeby je zrealizować.
Tymczasem mamy już 12 czerwca, a nie rozpisano jeszcze przetargu na wykonawcę kampanii. Zostanie on ogłoszony najprawdopodobniej w tym tygodniu. Jego rozstrzygnięcie potrwa co najmniej dwa tygodnie. Pozostaną tylko dwa na wykonanie i wdrożenie promocji.
Urzędnicy z innych miast, którzy już takie akcje przeprowadzali, oceniają lubelskie przedsięwzięcie jako niewykonalne. Gdańsk poprzedził swoją reklamę trzymiesięczną pracą.
– Trzeba najpierw wymyślić sensowną koncepcję, rozpisać ją na poszczególne media. Moim zdaniem miesiąc to zdecydowanie za krótko – mówi Anna Zbierska, kierownik referatu promocji w Urzędzie Miasta Gdańska.
– Na stworzenie kompleksowej akcji promującej potrzeba minimum dwa miesiące – twierdzi Małgorzata Wojciechowska z Biura Promocji wrocławskiego Urzędu Miasta.
Kraków, zanim zaczął zachęcać turystów do przybycia do stolicy Małopolski, przygotowywał się ponad dwa miesiące. – Samo wyprodukowanie spotu reklamowego potrwa tydzień, półtora – mówi Agata Wojdak z warszawskiej agencji reklamowej Avayo.
Urząd Marszałkowski jest zaś pewien sukcesu. – Sondowaliśmy już w różnych firmach i dowiedzieliśmy się, że nasze plany są realne – twierdzi dyrektor Zarębski. DUN

CO BĘDZIE ZAWIERAĆ PROMOCJA WOJEWÓDZTWA?

Oprócz reklamy w Polsce, władze chciałyby także zachęcić zagranicznych dziennikarzy do odwiedzenia naszego regionu. Temu ma służyć tzw. media tour w dniach 5-9 września, na który włodarze zaproszą przedstawicieli mediów zagranicznych. Mieliby zobaczyć Lublin, Kozłówkę, Nałęczów, Kazimierz Dolny, Zwierzyniec i Zamość. Na ten cel z budżetu popłynie ok. 115 tys. zł.
Z akcją promocyjną korespondować będą również dwa konkursy – fotograficzny „Wakacje na Lubelszczyźnie” oraz ,,Maskotka Lubelszczyzny”. Odbędą się pod koniec roku. Na nagrody dla zwycięzców przeznaczono po 15 tys. zł.




Temat: TVP 1 w Zamościu

Jeśli chcecie, by w waszym mieście gościł program "Lato z Jedynką", musicie nam zapłacić - taką ofertę składa władzom samorządowym miast i miasteczek TVP. Większość płaci

Program "Lato z Jedynką" to jedna z głównych atrakcji wakacyjnego programu telewizji publicznej. Nadawany jest na żywo codziennie z innego miasta. W czwartek gościł w Kielcach. Miasto zapłaciło za to 24 tysiące złotych. - Telewizja wyjaśniła, że współfinansowanie to warunek realizacji, bo mają zbyt mały budżet. A ponieważ kwota w porównaniu z innymi akcjami promocyjnymi jest niewielka, więc się zdecydowaliśmy - wyjaśnia Wojciech Lubawski, prezydent Kielc.

Początkowo przedstawiciel telewizji chciał, by miasto dofinansowało też noclegi dla ekipy. - Na to się jednak nie zgodziliśmy. Oferta jest atrakcyjna, ale i tak uważam, że telewizja publiczna wymusiła na nas haracz. Przecież już płacimy abonament, który idzie na jej finansowanie - mówi Maciej Frankiewicz zajmujący się promocją w kieleckim magistracie. Dodaje, że samorząd był praktycznie bez wyjścia, bo usłyszeli "albo płacicie, albo u was tego nie robimy".

Jak wynika z umowy podpisanej przez Telewizję Polską SA i kielecki magistrat, pieniądze są "wkładem finansowym miasta w realizację wspólnego przedsięwzięcia", jakim jest program "Lato z Jedynką". W umowie zapisano też, że celem programu jest "przedstawienie widzom miasta Kielce jego problemów, inicjatyw obywatelskich dla rozwoju regionu (...), twórców związanych z regionem, informacji ważnych dla turystów odwiedzających region i ewentualnie kuchni regionalnej".

Okazuje się, że inne miasta były w podobnej sytuacji. Zamość za program wyłożył 20 tys. zł, chociaż w pierwszej wersji telewizja życzyła sobie jeszcze pokrycia kosztów noclegów. Podobnie było w Płocku, choć tam władzom udało się trochę wytargować. - Zapłaciliśmy 20 tys., choć pierwotna oferta była znacznie wyższa - informuje Lena Grabowska z biura prasowego UM w Płocku. Niewielki Biłgoraj też zapłacił 20 tys. zł. - Telewizja zapewniła nas, że to standardowa stawka dla samorządów - tłumaczy Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraju.

Okazuje się jednak, że nie wszyscy muszą płacić. Tak było w Lublinie. - Dostaliśmy propozycję od telewizji i nie było mowy o pieniądzach. Przygotowaliśmy tylko materiały informacyjne i pomogliśmy przy realizacji niektórych tematów. Tak naprawdę jedynym wydatkiem był wspólny obiad, na który prezydent miasta zaprosił prowadzących program - mówi Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.

Za emisje nie zapłacił też Toruń, od którego telewizja w pierwszej wersji zażądała 30 tys. zł i noclegów dla ekipy. - Byłem oburzony tą propozycją - opowiada Andrzej Szmak, dyrektor wydziału informacji promocji i turystyki UM Toruń. - To jakaś patologia. Przecież to telewizja publiczna, ma do spełnienia misję, w ramach której ma prezentować różne części naszego kraju, nie tylko Warszawę. Natychmiast napisałem skargę do szefów "Jedynki" i przypomniałem o tym. Kilka dni później dostałem telefon z prośbą tylko o noclegi dla części ekipy i o niechwalenie się tym rozwiązaniem. W sumie program kosztował nas ok. 2 tys. zł - podsumowuje Szmak. Jego zdaniem telewizja żąda pieniędzy tylko od mniejszych miast, gdzie pokusa wystąpienia i wypromowania się w ten sposób jest większa.

Jarosław Szczepański, rzecznik TVP, wyjaśnia, że współfinansowanie programów w telewizji publicznej to normalna procedura. - Od dawna obowiązuje zasada, że programy promocyjne, takie jak ten, są współfinansowane. Podpisujemy wtedy standardowe umowy, które obowiązują już od kilku lat - mówi Szczepański. Nie widzi w tym nic nieetycznego. - Tylko jedna trzecia naszego budżetu to pieniądze z abonamentu. To wystarcza na minimalny, siermiężny program. Pieniądze na lepszy program pochodzą z reklam i takich akcji promocyjnych. Trzeba więc płacić - twierdzi Szczepański.

Telewizja pobierając opłatę od miast powinna poinformować o tym widzów. - Programy promocyjne powinny być oznaczone w odpowiedni sposób. W tym przypadku takiej informacji nie ma. To złamamie ogólno przyjętych zasad - ocenia Juliusz Braun, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.



Temat: "Lato z Jedynką" w Gołdapi
Jeli link nie dziala to zamieszczam tresc z gazeta.pl

Haracz dla TVP za "Lato z Jedynką"

Jeśli chcecie, by w waszym mieście gościł program "Lato z Jedynką", musicie nam zapłacić - taką ofertę składa władzom samorządowym miast i miasteczek TVP. Większość płaci

Program "Lato z Jedynką" to jedna z głównych atrakcji wakacyjnego programu telewizji publicznej. Nadawany jest na żywo codziennie z innego miasta. W czwartek gościł w Kielcach. Miasto zapłaciło za to 24 tysiące złotych. - Telewizja wyjaśniła, że współfinansowanie to warunek realizacji, bo mają zbyt mały budżet. A ponieważ kwota w porównaniu z innymi akcjami promocyjnymi jest niewielka, więc się zdecydowaliśmy - wyjaśnia Wojciech Lubawski, prezydent Kielc.

Początkowo przedstawiciel telewizji chciał, by miasto dofinansowało też noclegi dla ekipy. - Na to się jednak nie zgodziliśmy. Oferta jest atrakcyjna, ale i tak uważam, że telewizja publiczna wymusiła na nas haracz. Przecież już płacimy abonament, który idzie na jej finansowanie - mówi Maciej Frankiewicz zajmujący się promocją w kieleckim magistracie. Dodaje, że samorząd był praktycznie bez wyjścia, bo usłyszeli "albo płacicie, albo u was tego nie robimy".

Jak wynika z umowy podpisanej przez Telewizję Polską SA i kielecki magistrat, pieniądze są "wkładem finansowym miasta w realizację wspólnego przedsięwzięcia", jakim jest program "Lato z Jedynką". W umowie zapisano też, że celem programu jest "przedstawienie widzom miasta Kielce jego problemów, inicjatyw obywatelskich dla rozwoju regionu (...), twórców związanych z regionem, informacji ważnych dla turystów odwiedzających region i ewentualnie kuchni regionalnej".

Okazuje się, że inne miasta były w podobnej sytuacji. Zamość za program wyłożył 20 tys. zł, chociaż w pierwszej wersji telewizja życzyła sobie jeszcze pokrycia kosztów noclegów. Podobnie było w Płocku, choć tam władzom udało się trochę wytargować. - Zapłaciliśmy 20 tys., choć pierwotna oferta była znacznie wyższa - informuje Lena Grabowska z biura prasowego UM w Płocku. Niewielki Biłgoraj też zapłacił 20 tys. zł. - Telewizja zapewniła nas, że to standardowa stawka dla samorządów - tłumaczy Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraju.

Okazuje się jednak, że nie wszyscy muszą płacić. Tak było w Lublinie. - Dostaliśmy propozycję od telewizji i nie było mowy o pieniądzach. Przygotowaliśmy tylko materiały informacyjne i pomogliśmy przy realizacji niektórych tematów. Tak naprawdę jedynym wydatkiem był wspólny obiad, na który prezydent miasta zaprosił prowadzących program - mówi Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.

Za emisje nie zapłacił też Toruń, od którego telewizja w pierwszej wersji zażądała 30 tys. zł i noclegów dla ekipy. - Byłem oburzony tą propozycją - opowiada Andrzej Szmak, dyrektor wydziału informacji promocji i turystyki UM Toruń. - To jakaś patologia. Przecież to telewizja publiczna, ma do spełnienia misję, w ramach której ma prezentować różne części naszego kraju, nie tylko Warszawę. Natychmiast napisałem skargę do szefów "Jedynki" i przypomniałem o tym. Kilka dni później dostałem telefon z prośbą tylko o noclegi dla części ekipy i o niechwalenie się tym rozwiązaniem. W sumie program kosztował nas ok. 2 tys. zł - podsumowuje Szmak. Jego zdaniem telewizja żąda pieniędzy tylko od mniejszych miast, gdzie pokusa wystąpienia i wypromowania się w ten sposób jest większa.

Jarosław Szczepański, rzecznik TVP, wyjaśnia, że współfinansowanie programów w telewizji publicznej to normalna procedura. - Od dawna obowiązuje zasada, że programy promocyjne, takie jak ten, są współfinansowane. Podpisujemy wtedy standardowe umowy, które obowiązują już od kilku lat - mówi Szczepański. Nie widzi w tym nic nieetycznego. - Tylko jedna trzecia naszego budżetu to pieniądze z abonamentu. To wystarcza na minimalny, siermiężny program. Pieniądze na lepszy program pochodzą z reklam i takich akcji promocyjnych. Trzeba więc płacić - twierdzi Szczepański.

Telewizja pobierając opłatę od miast powinna poinformować o tym widzów. - Programy promocyjne powinny być oznaczone w odpowiedni sposób. W tym przypadku takiej informacji nie ma. To złamamie ogólno przyjętych zasad - ocenia Juliusz Braun, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.



Temat: Fabisiakland
Cześć,


Kolejka tez ma byc. Ma to byc kilka stref: zlota, srebrna, brazowa i
chyba blekitna.
Jedna z nich to wlasnie rozrywka typu kolejka gorska, mlyn, gabinet
strachu, gabinet figur woskowych itp.
W innej strefie maja byc baseny, akwaria i inne rozrywki wodne.
Strefa zlota czyli edukacyjna to ma byc wlasnie ta poswiecona tradycji i
kulturze Polski, gdzie bedzie Polska w miniaturze, insenizacje wydarzen
historycznych, rekonstrukcje grodu i zagrod polskich itp, jak rowniez
cos w rodzaju biblioteki multimedialnej.


A ja dalej się obawiam, że będzie to utrzymane w tonacji poważnej, ważnej i
napuszonej. Obowiązkowe filcowe muzealniaki, tabliczki ,,Nie dotykać
eksponatów'', ściśle wyznaczone dróżki i stare baby na każdym kroku
pilnujące, żeby człowiek broń boże czegoś nie dotknął. Tańsze jest zrobienie
biletu wycieczkowego Warszawa (Zamek Królewski - Muzeum Narodowe - Wilanów -
Łazienki) - Kraków (Wawel - Sukiennice - Uniwersytet Jagielloński) -
Biskupin - jakieś dwa skanseny, np. kurpiowski i na Orawie - dymarki
świętokrzyskie. Tańsze, lepsze (bo prawdziwe) i przede wszystkim wszystko
już jest, nie trzeba angażować Fabisiakowej z całym zapleczem, wystarczy
jedno biuro podróży. To może byłoby fajne dla niektórych, gdyby każdy mógł
wejść do zagrody, napompować wody do wiadra, pomacać pierzynę, napalić w
palenisku pod saganem i odlać się w chlewie. Ale z mojego doświadczenia
wiem, że na przykład goście odwiedzający Polskę z krajów Nowego Świata (jak
USA czy Nowa Zelandia) to na wiejską Polskę leją z góry na dół - takie coś
to mieli u siebie 50 czy 100 lat temu. Do nich przemawia, że Uniwersytet
Jagielloński od ponad 600 lat istnieje na tym samym miejscu i można obejrzeć
oryginalne (w miarę) budynki - zbudowane w czasach, gdy w Nowej Zelandii
tutejsi zjadali się bez soli :-)). Wawel przemawia. Klasztor na Jasnej Górze
z jego historią i skarbami przemawia. Przemawia prawdziwa mumia ks.
Jeremiego Wiśniowieckiego w klasztorze na Świętym Krzyżu. Przemawia
instytucja Unii Polsko-Litewskiej - państwa gigantycznego, wielonarodowego,
mającego kontakty być może nawet z krajami Dalekiego Wschodu. Przemawiają
Mazury (zwłaszcza te dalej od typowych turystycznych miejsc) - taki obszar
zieleni w uprzemysłowionej Europie. Przemawia, że z Żoliborza miejskim
czerwoniakiem (nazwa z przyzwyczajenia...) w 20 minut czy pół godziny byłem
w olbrzymiej puszczy - parku narodowym. Nawet przemawiają pociągi Intercity
pędzące 160 km/h po CMK (na Nowozelandczykach to robi wrażenie jak diabli),
a co dopiero, jak się powie, że to niewielki postęp od 1937 roku, bo już
wtedy polska Pm36 mogła przygolić 130 km/h (to już opad szczęki). Ale pokaz
pracy garncarza, pasterzy kóz czy kaplica do zbiorowych modłów tylko
utwierdzi ich w przekonaniu, jakim prymitywnym i zacofanym krajem jest
Polska. Jak Polska w miniaturze to proszę bardzo: miniaturowe wersje starych
miast Warszawy, Krakowa, Poznania, Gdańska i Zamościa (z przyczyn
geopolitycznych zapewne Wilno i Lwów będą pominięte). Targ, na którym
kupowano przyprawy korzenne na wagę złota, a nie plecione łapcie.
Restauracja podająca potrawy rodem z kuchni króla Stanisława Augusta, a nie
micha bigosu i dwanaście drewnianych łyżek. Dwór szlachcica-ziemianina, a
nie czworaki służby. Polskie morze? galeon królewski w miniaturze, a nie
kaszubska chata na palach. Staropolski napój? tak się składa, że w
staropolszczyźnie pito lekkie piwo, wino i miód pitny (oprócz źródlanej wody
dla dzieci i ewentualnie niewiast) - niech to podają. Słowem - otrząsnąć się
z komunistycznego dogmatu gloryfikowania elementu ludowego i pokazać dorobek
Polski pańskiej, nie chamskiej. Sceny z historii Polski i turniej rycerski
byłyby dobre pod warunkiem, żeby ktoś nie sknocił. A to przede wszystkim
drogo kosztuje, i jeszcze trzeba zlecić projekt historykom, a nie politykom
(a co do tego mam nie tyle obawy, ale pewność, że wyjdzie straszna kiszka,
bo będzie polityczna cenzura). Jedynie co do Bolka i Lolka i Reksia nie mam
zastrzeżeń.


Radze cos poczytac o projekcie i postawic jakies konkretne zarzuty.


Jakieś namiary w internecie? Bo do najbliższego kioski z gazetami mam ok 20
tys. kilometrów i 27 godzin podróży nie licząc przesiadek.


Jak to zostanie zrealizowane to juz inna kwestia. W kazdym razie projekt
jest jeszcze otwarty i mozna podobno zglaszac swoje propozycje.


No to powyżej są moje.

Pozdrawiam,





Temat: Lato z jedynką w Biłgoraju
Jeśli chcecie, by w waszym mieście gościł program "Lato z Jedynką", musicie nam zapłacić - taką ofertę składa władzom samorządowym miast i miasteczek TVP. Większość płaci

Program "Lato z Jedynką" to jedna z głównych atrakcji wakacyjnego programu telewizji publicznej. Nadawany jest na żywo codziennie z innego miasta. W czwartek gościł w Kielcach. Miasto zapłaciło za to 24 tysiące złotych. - Telewizja wyjaśniła, że współfinansowanie to warunek realizacji, bo mają zbyt mały budżet. A ponieważ kwota w porównaniu z innymi akcjami promocyjnymi jest niewielka, więc się zdecydowaliśmy - wyjaśnia Wojciech Lubawski, prezydent Kielc.

Początkowo przedstawiciel telewizji chciał, by miasto dofinansowało też noclegi dla ekipy. - Na to się jednak nie zgodziliśmy. Oferta jest atrakcyjna, ale i tak uważam, że telewizja publiczna wymusiła na nas haracz. Przecież już płacimy abonament, który idzie na jej finansowanie - mówi Maciej Frankiewicz zajmujący się promocją w kieleckim magistracie. Dodaje, że samorząd był praktycznie bez wyjścia, bo usłyszeli "albo płacicie, albo u was tego nie robimy".

Jak wynika z umowy podpisanej przez Telewizję Polską SA i kielecki magistrat, pieniądze są "wkładem finansowym miasta w realizację wspólnego przedsięwzięcia", jakim jest program "Lato z Jedynką". W umowie zapisano też, że celem programu jest "przedstawienie widzom miasta Kielce jego problemów, inicjatyw obywatelskich dla rozwoju regionu (...), twórców związanych z regionem, informacji ważnych dla turystów odwiedzających region i ewentualnie kuchni regionalnej".

Okazuje się, że inne miasta były w podobnej sytuacji. Zamość za program wyłożył 20 tys. zł, chociaż w pierwszej wersji telewizja życzyła sobie jeszcze pokrycia kosztów noclegów. Podobnie było w Płocku, choć tam władzom udało się trochę wytargować. - Zapłaciliśmy 20 tys., choć pierwotna oferta była znacznie wyższa - informuje Lena Grabowska z biura prasowego UM w Płocku. Niewielki Biłgoraj też zapłacił 20 tys. zł. - Telewizja zapewniła nas, że to standardowa stawka dla samorządów - tłumaczy Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraju.

Okazuje się jednak, że nie wszyscy muszą płacić. Tak było w Lublinie. - Dostaliśmy propozycję od telewizji i nie było mowy o pieniądzach. Przygotowaliśmy tylko materiały informacyjne i pomogliśmy przy realizacji niektórych tematów. Tak naprawdę jedynym wydatkiem był wspólny obiad, na który prezydent miasta zaprosił prowadzących program - mówi Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.

Za emisje nie zapłacił też Toruń, od którego telewizja w pierwszej wersji zażądała 30 tys. zł i noclegów dla ekipy. - Byłem oburzony tą propozycją - opowiada Andrzej Szmak, dyrektor wydziału informacji promocji i turystyki UM Toruń. - To jakaś patologia. Przecież to telewizja publiczna, ma do spełnienia misję, w ramach której ma prezentować różne części naszego kraju, nie tylko Warszawę. Natychmiast napisałem skargę do szefów "Jedynki" i przypomniałem o tym. Kilka dni później dostałem telefon z prośbą tylko o noclegi dla części ekipy i o niechwalenie się tym rozwiązaniem. W sumie program kosztował nas ok. 2 tys. zł - podsumowuje Szmak. Jego zdaniem telewizja żąda pieniędzy tylko od mniejszych miast, gdzie pokusa wystąpienia i wypromowania się w ten sposób jest większa.

Jarosław Szczepański, rzecznik TVP, wyjaśnia, że współfinansowanie programów w telewizji publicznej to normalna procedura. - Od dawna obowiązuje zasada, że programy promocyjne, takie jak ten, są współfinansowane. Podpisujemy wtedy standardowe umowy, które obowiązują już od kilku lat - mówi Szczepański. Nie widzi w tym nic nieetycznego. - Tylko jedna trzecia naszego budżetu to pieniądze z abonamentu. To wystarcza na minimalny, siermiężny program. Pieniądze na lepszy program pochodzą z reklam i takich akcji promocyjnych. Trzeba więc płacić - twierdzi Szczepański.

Telewizja pobierając opłatę od miast powinna poinformować o tym widzów. - Programy promocyjne powinny być oznaczone w odpowiedni sposób. W tym przypadku takiej informacji nie ma. To złamamie ogólno przyjętych zasad - ocenia Juliusz Braun, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

cytat za żydowska masonska antypolska gazeta wyborcza:P:P:P (dla mniej lotnych to ironia)



Temat: Czemu tak jest?
Post z serii moich ulubionych "proponuję zrobić" ale wersja wypasiona bo nie "coś" ale "następujące rzeczy" więc nie pozostawię bez komentarza. Dodatkowo kalendarzowo kwalifikuję ten post do mojej kolekcji "próba przedwyborczego mydlenia uszu". Generalnie mowa-trawa wszyscy o tym wiedzą tylko nie wiedzą jak to zrobić i za co. Więc sobie poużywam- wybaczcie.


Za rok - nawet najlepszych działań promocyjnych - nie ściągniemy
wiekszej liczby turystów, nie podwoimy ich liczby.

No tak, a dodam że też nie potroimy, ani nawet nie poczworzymy tej liczby.
A tak sobie myślę, że przyrost na poziomie 1% to też będzie coś, nie prawda.


Konieczna jest praca od podstaw.
Też tak myślę, kilka ostrówków trochę spychaczy, zburzmy wszystko i wybudujmy nowe Zakopane, będzie bliżej z Warszawy niż do oryginału.


Czyli ...Powszechna promocja ale jednocześnie wielkie uatrakcyjnianie miasta renesansowego.
Powszechna promocja, hmmm. Spoty w TV w primetime, i sponsorig prognozy pogody tak, żeby u nas były słoneczka a gdzie indziej chmurki i tak przez cały rok, tylko w zimie żeby były gwiazdeczki a u innych kropelki. Powinno wystarczyć.


Dopiero po kilku latach może uda sie przerwać błędne koło "niemocy i braku efektów". Stopniowo sytuacja będzie sie poprawiać.
Wow, muszę iść po chusteczkę bo zakręciła mnie się łza. Podoba mi się, mocne. Wzieło mnie na serio. Ciekawe czy tylko mnie.


Ważne by doprowadzić do sytuacji "mody na Zamość i Roztocze
z wypadami do Lwowa".

Kiedyś był brytyjski zespół Moody Blues po dosłuchaniu jednej płyty zacząłem słuchać bluesa, więc myślę, że to podziała na turystów. Może wylansować zespół Moody Zamosc. Muzyków znajdzie sie kilku w okolicy.


Błedne koło braku nalezytego postepu w rozwoju zainteresowania Zamosciem tkwi:
No no no zaraz będą twarde konkrety.


- w Zamosciu w braku innych atrakcji (poza Starym Miastem - dziełem architektury)
i brakiem masowo tanich noclegów ( np.w pokojach gościnnych),
- na Roztoczu w zlym stanie dróg i braku nowoczesnej infrastruktury komunalnej,
niewystarczajacej i nienowoczesnej bazie noclegowo-żywieniowej.
- braku silnych i skoordynowanych działań promocyjnych władz gmin i miast,
- braku regionalnego planu rozwoju turystyki na Roztoczu , łącznie z Zamosciem.
- niedostatecznego zainteresowania problemami Zamojszczyzny i nalezytego
wsparcia ze strony Wojewody Lubelskiego i Lubelskiego Sejmiku Samorzadowego.

Ja myślę, że to niesprawiedliwe takie powiedzmy Zakopane ma kilka gór, krupówki, górali i do tego oscypki, proponuję napiętnować pomnik Jana założyciela za to, że się nie postarał, a naszych praprzodków (1200-1800) ich dzieci i prawnuki otoczyć klątwą (moja rodzina jest tu dopiero od 3 pokoleń więc się nie łapię)

Co do dróg to racja, proponuję, żeby przyszli samorządowcy wyremontowali wszyskie drogi na Zamojszczyźnie, a kluczowe punkty turystyczne (Zamość, Krasnobród, Zwierzyniec....) połączyć autostradą albo przynajmniej drogą szybkiego ruchu i kolejką TGW.

Dodatkowo wszystkich mieszkańców miejsowości uznanych za turystyczne zobligować do wydzielenie pomieszczeń mieszkalnych o pow. min. 12mkw. z dostępem do toalety. Celem tego będzie powołanie Agencji Wynajmu Turystycznego w skrócie AWT, która za symboliczną złotówkę będzie wynajmować każdemy turyście wspomniane pomieszczenia.

Co do działań promocyjny to proponuję nałożenie podatku na rodziny posiadające dzieci studiujące poza granicami "mega regionu turystycznego", o zwolnienie z niego będzie się można starać po udowodnieniu, że:
- dziecko poruszało się w miescu studiowania oznakowane plakatami reklamującymi region.
- dziecko zaciągneło rocznie przynajmniej 50 odwiedzających do jednej ze wskazanych miescowości uznanej za turystyczną.
Taki podatek należy również nałożyć na tych którzy w 1999 mieli zameldowanie w jednej z miescowości wskazanej jako turystyczna, a teraz wyjechali na stałe gdzie indziej (również poza granice kraju). Zwolnienia z podatku j.w.

Przedostatnie dwa postulaty mają sens, trudo tu się przyczepić. Już za czasów Sobiepana mówiono KUPĄ MOŚCI PANOWIE, KUPĄ.

Jest na to rada, żeby Wojewoda, Sejmik, Premier, Prezydent, Parlament Eurpejski, Komisja Europejska, NATO (dopiszcie co chcecie) zanagażowali się w nasz padół. Wybudujmy tanio ośrodek wypoczynkowy, albo najlepiej sieć ośrodków w całym regionie. Low standard, minus 4 *, ale zróbmy to za tą część podatków która idzie na ich utrzymanie. Ale żeby nie było, że defraudacja podatków zróbmy ich udziałowcami tego przedsięwzięcia. Zapłaćmy podatki akcjami. Sami będą przyganiać turystów, a jak nie to przynajmniej komorników.....

A teraz na poważnie. W mojej opinii przez ostatnie parę lat dużo dobrego stało się w regionie. Ja pamiętam czasy, że w Zwierzyńcu po 19 zamykali jedyną knajpę. Sami bez pomocy agitatorów wyborczych, polityków i mądrali stworzyliśmy działającą mini gospodarkę turystyczną. Parasolki, knajpy, Stara Elektrownia (której nie lubię bo nie pasuje mi muzyka), biuro turystyczne QUAND, busiarze i cała masa małych i większych przedsięwzięć to zasługa zwykłych ludzi którzy nie mają czasu bić piany tylko reagują na potrzeby klientów (w tym turystów) i sytuację rynkową. Nikt nie mówił tym przedsiebiorcom "otwieraj knajpę i to już". Władze lokalne też mają swój wkład w zmiany mniejszy, większy, lepszy, gorszy różnie to bywało. Przecież każdy remoncik ulicy, kwiatki na rondach, lampki na ulicach, pomalowane "zebry" to obowiązki samorządowców małe kroczki ale zawsze. Mogli przyjąć do pracy na stanowiskach urzędniczych połowę + 1 wyborców i mieli by wygrane wybory do końca życia. (Pomysł chroniony prawem autorskim (C) Admin 2006).

Ludziska nie da się zmienić wszystkiego jednego dnia, tak żeby położyć się spać na zadupiu a obudzić w kurorcie. Powoli i do celu, jakiego? Nie ma to znaczenia ważne żeby do celu. Żaden ze znanych mi celów nie przekreśla zrobienia z naszego regionu centrum turystycznego, nikt nie chce tu budować elektrowni atomowej, ani największej w Europie tamy na Łabuńce. Nie słyszałem też o sieci fabryk utylizacji azbestu (chociaż by się przydała jak się patrzę po dachach). Nie mamy uwarunkowań takich jak Zakopane, Mrągowo czy Hel. Więc nie miejmy złudzeń, nie dogonimy ich. Ale za to naszym własnym tempem dochodzimy do tego co mamy. Każda epoka ma swoje priorytety, rewolucja przemysłowa (mieliśmy kilka fabryk) , rewolucja budowlana (mamy piękne blokowiska), rewolucja turystyczna. Ciekawe jaka będzie rewolucja za 150 lat... Nasze szczęście to, że ktoś ponad 400 lat temu wystawił ładne miasteczko i to jest kapitał który kolejne pokolenia pomnażają. Taki na przykład Biłgoraj nie miał takiego szczęścia, ale za to ma lepszą lokalizację.



Temat: Dworzec PKP Zamość - Zawada


| W piątek w telewizji lokalnej , zamojskiej toczyła się dyskusja na temat
| przeniesienia dworaca pkp z Zamościa do Zawady.

-------Przeglądałem stare wycinki i znalazłem artykuł z Tygodnika
Zamojskiego:
Krzysztof Czubara "Zamość pod Zawadą" nr niestety nie znam, ale z ok 1995
roku:

" W listopadzie 1994 r. Rada Miejska Zamościa przyjęła uchwałę zatwierdzający
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego miasta. Zawarto w zapis o
likwidacji istniejącej linii kolejowej w rejonie Zamościa, m. in. odcinek
toru
między stacją Zamość Osobowa a Nową Osadą. (...)  Zgodnie z głównymi
założeniami
studium rozwiązań komunikacji kolejowej węzła Zamość ruch towarowy ze stacji
Zamość Główna Osobowa zostanie wyniesiony do stacji Zamość Bortatycze.
Obsługa
cyklu bocznic będzie się odbywała przez dzielnicę przemysłową.


Ten plan zagospodarowania to chyba nie była wtedy żadna nowość. To już w
latach 80 projektowali wyprowadzenie kolei z miasta. Zresztą pokłosiem tych
planów były wielkie inwestycje w Bortatycze i Zamość Płn. Z tym, że wtedy
podejmowano te decyzje w oparciu o zupełnie inne plany i prognozy. Ruch
towarowy po normalnym do Hrubieszowa był dużo większy niż teraz a i jeszcze
miał wzrosnąć w związku z planami budowy nowej cukrowni w Tyszowcach. Poza tym
dzielnica przemysłowa w Zamościu generowała o wiele większy ruch. W dłuższej
perspektywie wyprowadzanie ruchu towarowego na obwodnice było wtedy logiczne.
Teraz przy obecnym ruchu towarowym takiej potrzeby niema. Zresztą w czasach
gdy powstawał ten plan prognozowano różne dziwne rzeczy, jak chociażby, że
Zamość rozrośnie sie do 200tys. Może w takim założeniu dworzec Zamość Płn.
znalazłbysię nie na peryferiach ale w sąsiedztwie nowych osiedli
mieszkaniowych.


(...) Jeżeli
chodzi o ruch pasażerski to dwa warianty: 1. dotychczasowy 2. skierowanie
ruchu
z kierunku Hrubieszowa przez obwodnicę LHS i łącznicę w Koloni Siedliska na
Rejowiec. (...) DOKP przewiduje budowę nowego Dworca Zamość - Zawada, gdzie
będzie się odbywać pełna obsługa pasażerów i wprowadzenie pociągu
łącznikowego
lub autobusu szynowego między dworcem Zamość Główny a Zawadą. W istniejącym
dworcu odbywałaby się sprzedaż biletów i funkcjonowałyby też biuro kolejowe.
Jest to zdaniem dyrektora Augustowskiego niekorzystne. ( Tadeusz Augustowski
Zastępca Dyrektora Wschodniej DOKP ds utrzymania inwestycji - popierał on
wariant dotychczasowy ). DOKP rozpatruje ten wariant jako zło konieczne.


Oby stanowisko PKP PLK było w dalszym ciągu podobne do tego reprezentowanego
przez DOKP wówczas. Ingerencja obecnie w układ torowy na terenie miasta, to
pomysł niedorzeczny. Niedość, że poszłoby na to sporo pieniędzy, to jeszcze
narobi się szkód w całym regionie i w samym mieście. A po kilku latach władze
obudzą się z przysłowiową ręką w nocniku, jak kawalkady tirów będą rozjeżdżać
DK74, a turyści wybiorą sobie inne okolice na wypoczynek.
Poza tym, teraz widać, że uwalenie ruchu pasażerskiego na Hrubieszów bylo
bardzo na ręke włądzom miasta w kontekście rozbiórki torów. A niestety obecnie
zapotrzebowanie na pociągi łąćznikowe do jakiś sensownych dalekobieżnych z
Zamościa jest, ale wszyscy mają to gdzieś. Ludzie są zmuszeni do korzystania z
tego co proponuje PPKS Hrubieszów i PPKS Zamość.Hrubieszów wlaczył o
utrzymanie połączenia przez 4 lata. Trzebabyło skopać totalnie rozkład jazdy,
żeby zlikwidować tam pociągi pasażerskie.


Uzupełnieniem pierwszego wariantu pozostawiającego dotychczasowy układ torów
jest propozycja uruchomienia w Zamościu , pierwszej w Polsce kolejowej trasy
miejskiej. Trasa przebiegałaby przez przystanek Starówka , obok ciepłowni
Szopinek, przez Dworzec Północny, Sitaniec, Bortatycze do stacji Zawada i z

także
walory turystyczne. Uruchomienie takiej linii i jej finansowanie, musiałoby
być
wspólnym dziełem DOKP, miasta i gminy Zamość. Kolejową sieć miejską
obsługiwałyby autobusy szynowe , dwuczłonowe typu 208 M , produkowane przez
Kolejowe Zakłady Maszyn "KOLZAM" w Raciborzu. (...).


Pomysł ciekawy i bardzo śmiały. Tylko zapewne Zamość był wówczas za biedny na
współfinansowanie takiego projektu. Poza tym, te SN81 (bo chyba to jest 208M)
w sezonie owszem miałby co wozić, ale poza nim, nie wiem czy obecne 80 tys.
mieszkańców by wygenerowało odpowiedni ruch.


Dziś jednak wiadomo, że ani prezydent, ani Rada Miejska, jak też wojewoda ,
nie
zgodzą się na likwidację koleji i dworca osobowego w Zamościu. Plan
zagospodarowania przestrzennego miasta przewiduje, że przewozy odbywać się
będą
przez dwa dworce: czołowy Zamość i przelotowy: Zamość Północ. (...).


To teraz jak się uwaliło połączenia do Hrubieszowa, zapenw miasto wychodzi z
błędnego założenia, że to jest dobry stan i zapotrzebowanie Hrubieszowa na
pociąg należy pominąć.


Na spotkaniu z przestawicielami DOKP zorganizowanym przez kolejowe związki
zawodowe w Zamościu, 6 września, przedstawiciel Zarządu Miasta radny Zbigniew
Harasim oświadczył , że nieprawdą jest, że Rada Miejska chce wyeliminować
kolej
z Zamościa. Zapis w planie zagospodarowania przestrzennego , dotyczący
likwidacji torów przebiegających przez Starówkę, został wniesiony pod
naciskiem
Głównego Konserwatora Zabytków.


Coś ten konserwator strasznie antykolejowy jest. Jak liwkidowano Hrubieszowską
KD, to palcem nie kiwnął póki z sieci nie zostało ledwie 15km i jakies
szczątki wyposażenia w Werbkowicach.


Przeniesienie stacji kolejowej do Zawady,
powiedział TZ Zbigniew Harasim, jest mało zasadne. Miasto pozbawione
przemysłu
musi szukać rozwoju w turystyce. Jak to czynić bez kolei. Byłoby to
jednocześnie
ogromne utrudnienie dla mieszkańców i spowodowało zwolnienie części
pracowników
stacji PKP, a do tego nie wolno dopuścić".


Ciekawe, że winnych regionach turystycznych, jakoś niekt nie myśli o
pozbywaniu się kolei, wręcz odwrotnie. Np. odkąd reaktywowano połącznie Ełk -
Suwałki liczba pociągów na nim wciąż rośnie. Jednak Podlaskie wie co robi.
Pozdrawiam, BS.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex