Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biurp podruży Wrocław
Temat: Kiedy zacznie działać lotnisko w Modlinie? Jest oczywiste ze 3 cie lotnisko dla wawy (rzekomo dla Polski) nie jest nikomu potrzebne. Bo Warszawie wystarczy spokojnie Modlin i Okęcie. Kiedyś jak ruch wzrośnie wielokrotnie to właśnie można MOdlin mocno rozbudować. Innym miastom nie jest potrzebne zadne 3 lotnisko bo mają swoje lub powinny mieć. Taka Łódz to jest jakies kuriozum. Ale całą winę biorą na siebie wasze władze. We Wrocławiu na poczatku lat 90 tych "specjaliści" tez zaopiniowali że nie ma sensu inwestować w lotnisko bo ruch będzie minimalny. Ale był koleś z jajmi - Bogdan Zdrojewski (prezydent Wrocławia) i powiedział ze Wrocław ma mieć lotnisko i UM zaczął pompować kasę i robi to do dzisiaj. Wszystko zależy od władzy. A co Łódz traci to szkoda gadac, choćby poczytajcie tutaj: Jehshuff i Vrotswahf, czyli Rzeszów i Wrocław. Brytyjskie biura podróży w swoich ulotkach ułatwiają turystom wymowę polskich nazw. Wszystko dlatego, że według ostatniego sondażu przeprowadzonego wśród biur podróży polskie miasta są hitem sezonu. Na cel swojej podróży wybiera je coraz więcej Brytyjczyków. Wycieczki są bardziej atrakcyjne ze względu m.in. na niską cenę i dużą liczbę lotów. Żeby ułatwić turystom poruszanie się po Polsce, biura podróży i linie lotnicze przygotowały dla zwiedzających ściągę, jak wymawiać polskie nazwy. I tak Rzeszów to w brytyjskich ulotkach Jehshuff, Szczecin – Shchehcheen, Wrocław – Vrotswahf a Bydgoszcz – Bydgoscht. – Nazwy polskich miast są trudne do wymówienia, ale to jeden z uroków Polski – wyjaśnia dziennikarzom Sinead Finn z linii lotniczych Ryanair, które otwierają wkrótce nowe połączenia do naszego kraju. Na trasie turystów z Wysp nie królują, jak można by się spodziewać, Warszawa i Kraków. Według dziennika „The Daily Telegraph”, coraz więcej osób wybiera mniejsze miasta. – Nigdy nie spodziewaliśmy się takiego boomu na Polskę. Co raz więcej Brytyjczyków chce tu przyjechać – tłumaczy Finn. Od 30 października Ryanair uruchamia więc pięć nowych tras. Skąd ta popularność polskich miast? Np. Gdańsk jest wybierany przez Anglików, bo tu narodziła się Solidarność, Bydgoszcz ze względu na swoją starówkę, Toruń jako miejsce urodzenia Kopernika, Wrocław za dobre restauracje, a Szczecin, ponieważ miasto otaczają przepiękne lasy. Co ciekawe, część polskich miast znalazła się też ostatnio w rankigach wakacyjnych kurortów. Reporter brytyjskiego dziennika „The Guardian” był tak zachwycony polskimi plażami, że nasz Sopot umieścił pomiędzy piaskami amerykańskiej Kalifornii, greckich Salonik a włoską Sardynią. Napisał, że piasek na polskich plażach jest nieporównywalny z innymi kurortami. A do tego, według autora tekstu, plusem Polski są ciągle o wiele niższe ceny niż w innych krajach odwiedzanych przez Brytyjczyków od lat. Temat: Norwegian Norweska tania linia lotnicza przymierza się do uruchomienia połączeń Rzeszowa z Oslo. W grę wchodzą też inne kraje europejskie We wtorek do Jasionki przyjechali pracownicy norweskiego przewoźnika "Norwegian". W spotkaniu wzięło udział około 20 przedstawicieli podkarpackich biur podróży. To ich "Norwegian" zachęcał do współpracy. Obecnie norweski przewoźnik w Polsce lata z Warszawy, Krakowa, Wrocławia i Krakowa do m.in. Sztokholmu, Mediolanu, Barcelony oraz Dublina. - Jesteśmy bardzo zainteresowani rynkiem polskim, dlatego rozważamy wejście z połączeniami także do Rzeszowa - mówi Barbara Klary, szefowa działu sprzedaży w "Norwegian" w Polsce. "Norwegian" plasuje się na piątym miejscu wśród tanich przewoźników lotniczych. W tym roku przewiezie 5,5 mln pasażerów. Z Rzeszowa w pierwszej kolejności zostałyby uruchomione loty do Oslo. Kiedy? Data nie jest jeszcze znana. Mało realne że w pierwszym półroczu 2007 r., bo "Norwegian" ma już ustaloną letnią siatkę połączeń i nie ma w niej stolicy Podkarpacia. - Ale nie jest wykluczone, że będą zmiany w rozkładzie - zastrzega Marek Sławotyniec z firmy "Aviareps", która reprezentuje 65 linii lotniczych na całym świecie, m.in. "Norwegian". - Wiemy, że sporo firm w Norwegii zatrudnia mieszkańców Podkarpacia, dlatego ten rynek jest bardzo atrakcyjny. Przedstawiciele norweskiego przewoźnika mówili, że nie tylko połączenia Rzeszowa z Oslo wchodzą w grę. Port Lotniczy w Jasionce ostatnio przeprowadził ankietę wśród mieszkańców Podkarpacia, z jakimi krajami powinno się uruchomić połączenia. Najwięcej osób wskazało Madryt, potem Paryż, Rzym, Dublin i Frankfurt. - Być może właśnie z którymś z tych krajów uruchomimy połączenia - dodawała Barbara Klary. Przedstawiciele biur podróży są przekonani, że połączenia Rzeszowa z Norwegią byłyby strzałem w dziesiątkę. - Jest coraz większe zainteresowanie tym krajem. Do tej pory przeważał Londyn i Dublin, ale do Norwegii zaczyna jeździć bardzo dużo mieszkańców Podkarpacia - mówi Halina Orlewska z biura podróży "Columbus". Ceny biletów "Norwegiana" zaczynają się od 47 zł bez opłat lotniskowych i podatków. - Wyślijcie nam dane statystyczne, do jakich krajów najczęściej wyjeżdżają mieszkańcy naszego regionu. Będzie nam łatwiej i szybciej negocjować z przewoźnikiem - zachęcała przedstawicieli biur Anna Kubik-Nieckarz z Portu Lotniczego w Jasionce. Władze podrzeszowskiego lotniska już zacierają ręce. - Jeśli w czerwcu przyszłego roku uda nam się z Rzeszowa uruchomić połączenia z Nowym Jorkiem, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że się uda, to zainteresowanie kolejnych przewoźników naszym lotniskiem będzie jeszcze większe. Liczymy na rynek wschodni, który nie jest rozrobiony - twierdzi Wiesław Mardosz, dyrektor portu Temat: Alfa Start Regency Plaza 12.09 miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3566386.html Turyści walczą z biurem podróży Marcin Pietraszewski 2006-08-22, ostatnia aktualizacja 2006-08-22 20:54 Kupili wakacje w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu w Egipcie. Na miejscu okazało się jednak, że zamieszkali na placu budowy, po którym jeździł spychacz, a robotnicy biegali z wiertarkami. Sfrustrowani turyści domagają się zwrotu pieniędzy. - Na miejscu nie było żadnych prac budowlanych - upiera się biuro podróży Alfa Star. To zdjęcie zrobili turyści, których pobyt w Regency Plaza nie zachwycił ZOBACZ TAKŻE Komentuje Krystyna Papiernik, prezes Górnośląskiej Izby Turystyki (22-08-06, 20:54) To miały być wakacje ich życia. Tomek z Katowic w tajemnicy przed żoną i córką kupił wakacje w egipskim kurorcie Sharm el Sheikh. Wybrał pięciogwiazdkowy hotel Regency Plaza. - Z oferty biura wynikało, że to nowy luksusowy hotel z siłownią, salonem odnowy biologicznej oraz kortami tenisowymi - wspomina mężczyzna, który za pobyt zapłacił ponad 7 tys. zł. Z kolei Dorotę z Sosnowca do kupienia wakacji w Regency Plaza skusiły piękne zdjęcia w katalogu. Widać na nich turystów wypoczywających nad pięknym basenem, soczyście zieloną trawę wokół budynków i długą piaszczystą plażę. - Liczyliśmy, że to będą komfortowe wakacje w raju - przyznaje kobieta. Jej rodzina za wypoczynek zapłaciła ponad 9 tys. zł. Turyści do Egiptu wylecieli 18 lipca. Po zakwaterowaniu w hotelu przeżyli jednak szok. - To był jeden wielki plac budowy - przyznają Dorota i Tomek. Po korytarzach snuli się robotnicy z wiertarkami i szlifierkami, którzy montowali witryny hotelowych sklepów, wokół budynku jeździł spychacz i rozgarniał ziemię, a wzdłuż basenu gości straszył głęboki na ponad metr rów, z którego wystawały rury i kable. - Dzieci dostały zakaz samodzielnego poruszania się po hotelu, groziło im tam kalectwo - mówią turyści i na dowód swoich słów pokazują zdjęcia. Rzeczywiście, różnią się od tego, co można było zobaczyć w katalogu. - W siłowni kładziono dopiero kafelki, korty były w budowie, na plaży leżały stosy puszek i drutów, a ciepła woda w kranach pojawiła się dopiero po tygodniu pobytu - wyliczają turyści. 20 rodzin mieszkających w Regency Plaza (nie tylko ze Śląska, ale także z Poznania, Krakowa i Wrocławia) po powrocie do kraju złożyło reklamacje. Domagają się zwrotu pieniędzy. - Czujemy się oszukani przez biuro podróży - twierdzą. Artur Altman, rzecznik prasowy biura Alfa Star, organizatora wyjazdu, zapewnił nas, że na terenie hotelu nie były prowadzone żadne prace budowlane. - Otrzymaliśmy za to sygnały od menedżera, że to goście hotelowi otwierali studzienki i wyrywali z nich kable - tłumaczył nam wczoraj. Dodał, że biuro proponowało turystom przenosiny do innych hoteli, ale ci się nie zgodzili. - Zawsze wychodzimy naprzeciw naszym klientom. Ta reklamacja może być jednak próbą wyciągnięcia od nas pieniędzy - dodał Altman. Turyści potwierdzają, że Alfa Star chciało ich przekwaterować. Rezydent domagał się jednak dopłaty 30 dolarów za każdą noc w nowym miejscu. - Jeżeli nasze reklamacje nie zostaną uwzględnione, sprawa trafi do prokuratury - zapowiadają. Temat: MIĘDZYNARODOWE TARGI TURYSTYCZNE WROCŁAW 2009 i po Targach... Ponad 200 wystawców z całeeeeegoooo wszechświata, ponad 8kg makulatury w 2 siatach w postaci darmowych folderów turystycznych do przejrzenia ofert owych 200 wystawców i Albanię odnalazłam zaledwie w 3 Przy czym tak na poważnie SAMĄ Albanię oferowało 1 biuro podróży- wymieniany na Naszym Forum "Oskar". Pozostałe 2 foldery w których znalazło się słówko "Albania" to: - katalog na 2009 Agencji Podróży i Turystyki HOLIDAYS z Gdańska - oraz w ofercie SKARPA TRAVEL na lato 2009. Oskar ceny za oferte 11dniową,14dniową lub 17dniową w zależności od zakwaterowania ( Apartament **, Apartament***, Hotel XIXA Resort***) i terminu wyjazdu z Polski (wyjazdy od 28.04 do 19.09) wahają się w granicach od 599zł do 1369zł(to oferty bez wyżywienia). Np.jeśli chcemy zobaczyć albańską wiosnę i wybrać się z Oskarem w maju na 2 tygodnie do Apartamentu** w Durres to zapłacimy 599zł/osoby (bez wyżywienia). A za albański sierpniowy 17 dniowy urlop zapłacimy od 979zł do 1299zł (bez wyżywienia). Możliwość wykupienia wyżywienia u rezydenta na miejscu 13Euro/dzień. Brak aneksów kuchennych, więc nie ma jak samemu bawić się w gotowanie Co do oferty Holidays- jest to NOWOŚĆ organizowana pierwszy raz w tym roku pod wdzięczną nazwą "Zwiedzanie Bałkanów" Macedonia - Albania-Czernogóra-Chorwacja. Terminy są takie: 30.04-08.05 27.05-04.06 07.09-15.09 cena 2185zł/osoba z wyżywieniem ( + 60euro na różne bilety i przewodników) a Albanię zobaczy się w dniu V wycieczki w postaci "krótkiego zwiedzania Tirany i postoju w mieście Szkoder- zwiedzanie twierdzy". Oferta SKARPA Travel- to pobyt w Czarnogórze za grosze np. pobyt 7dniowy w pensjonacie MIMOZA w miejscowości Meljine (wyjazd z Polski 03.08 powrót 12.08.2009) kosztuje 180zł + 160Euro od osoby z wyżywieniem; czyli ok 800zł + 200zł jeśli pojedzie się autokarem biura SKARPA ( bo można też samemu sobie przyjechać). Albanię zobaczymy w postaci fakultatywnej wycieczki za 50Euro (o ile znajdzie się min.18 śmiałków gotowych na taką wyprawę). Jest jeszcze kilka ofert biur które we Wrocławiu się nie pojawiły. Min. RADTUR z Krosna oferuje pobyt w Sarandzie za 1755zł +50euro na bilety do zwiedzanych miejsc(wyjazd autokarez z Krakowa). Wycieczka objazdowa pod tytułem : ALBANIA Nieodkryty zakątek Europy (Serbia, Macedonia, Albania, Czarnogóra) więcej tutaj: www.radturkrosno.turystyka.net/offer_223_160.html Czy inna objazdówka po Bałkanach z Almatur: www.e-almatur.pl/lista_lato.php?nr=KMTB Jeśli ktoś znajdzie inne oferty dotyczące choć po części Albanii proszę o podzielenie się na Naszym Forum taką informacją. Temat: open travel group Ja za to mam do Open Travel niemałe zastrzeżenia. Nowicjuszami w kwestji podróży nie jesteśmy i już tu i ówdzie udało nam się wybrać z niejednym biurem ale takich problemów i nerwów to jeszcze nie doświadczyliśmy. Wakacje zarezerwowaliśmy już w styczniu, ponieważ szczególnie zależało nam na konkretnym hotelu polecanym na forum gazety jako idealnym dla małych dzieci. Pamiętam siebie jako bezdzietną kobietę i jak bardzo mnie denerwowały biegające wszędzie maluchy więc tym bardziej chciałam udać sie do hotelu dla rodzin aby siebie i innych nie stresować. Dodatkowo ważne było aby transfer nie trwał zbyt długo, więc Chania i Sirios Village wydawały sie idealne. Open travel 6 dni przed wylotem poinformował nas faksem, ze nie pojedziemy do Sirios Village tylko do hotelu, który nie figurował nawet w ich tegorocznym katalogu i dodatkowo do miejsca położonego 78 km od lotniska. Mieliśmy do wyboru albo zaakceptować te warunki albo zrezygnować z zaplanowanych wakacji i zniweczyć swoje plany urlopowe. Wybraliśmy 3 opcję tzn my zgłosilismy propozycję hotelu wyzszej klasy niż ten za który zapłaciliśy aby mieć jednak poczucie ze biuro nie może dokonywać wyborów za nas i manipulowac nami dowolnie. Mając w perspektywie zwrot kwoty+odsteki ustawowe +odszkodowanie Open Travel po wstępnym ignorowaniu nas zgodził sie na naszą propozycję. Myśleliśy ze jednak są ok. Koszmar zaczął sie w drodze powrotnej. W srodę12.07.06 o 12.00 opuściliśy pokój hotelowy zgodnie z zasadami i o godz 20 mieliśmy odleciec do Wrocławia i planowo wylądować o 22.00 miejscowego czasu. Okazało się ze z przyczyn technicznych nie wylecimy ani tego ani następnego dnia i w rezultacie w czwartek 13.07 o godz 24.00 wciąż byliśmy na lotnisku w Chanii, kompletnie wyczerpani, z płaczącymi dziećmi, bez sensownego jedzenia. Nie mam pretensji o opóżniony lot, takie rzeczy sie zdarzają wszędzie. Ale zachowanie rezydentów firym Open Travel przeszło moje najśmielsze oczekiwania,oczyywiście w sensie negatywnym. Po pierwsze nikt się nie pojawił w dniu 12.07.06 po naszym 4 godzinnym oczekiwaniu aby powiedzieć nam co mamy dalej robić. Około godziny 24, pojawili się rezydenci innych biur podróży a my tzn turyści z Open Travel byliśmy przeganiai z grupy do grupy i każdy nam mówił ze on zajmuje się swoją grupą. Rezydentów Open Travel nie było na lotnisku. Następnie pojawiła się pani Magda z firmy "Dan Travel" (chyba jakiaś lokalna firma związana z "Open Travel") mająca się nami zająć. Zachowanie Pani Magdy było wysoce nieprofesjonalne i wielce obraźliwe. Prawdopodobnie fakt, iż musiała się nami o tej porze zająć bardzo Jej nie pasował i dawała to odczuć. Podawała sprzeczne informacje, a następnie przestała ich w ogóle udzielać, co nam jednak wyszło na dobre, gdyż prawdziwa profesjonalista Pania Jadwiga Motyka z firmy Itaka (wielkie dzięki Pani Jadwigo za wszystko) opanowała bałagan spowodowany przez Panią Magdę jej sprzecznymi decyzjami. Z lotniska udaliśmy się do kręgielni Mega Place na posiłek - tutaj również gwiazda p. Magdy rozbłysnęła ponownie polecając nam wielokrotnie zajmować i opuszczać miejsca w tym samym autobusie - oczywiście z walizkami, wózkami. Sytuację opanowała ponownie Pani Motyka, następnie ok godziny 3 nad ranem znaleźliśmy się w zastępczym hotelu gdzie p. Magda zostawiła nas nie udzielając żadnych wyjaśnień. Następnego dnia tj. w czwartek 13.07.06 ok 13.30 przyjechał autobus, którego kierowac był poinformowany, że na lotnisko ma zabrać tylko klientów biura Itaka. Stwierdził, że nikt nie przekazał mu informacji o klientach "Open Travel" - po negocjacjach znaleźliśmy się w autobusie i ok. 14 byliśmy na lotnisku. Wylot planowano na 16, później na 19 i ostatecznie wylecieliśmy ok 24.30. Ostatecznie mogę powiedzieć, iż na lotnisku nie było ani jednej osoby z "Open Travel" poza p. Magdą - która w dniu 13.07.06 byłyskotliwie stwierdziła, że nasz problem nie jest problemem "Open Travel" tylko jakiś Cypryjczyków, gdyby nie postawa p. Jadwigi Motyka z firmy Itaka nie wiadomo jak byśmy spędzili czas pomiędzy godziną 20.00 dnia 12.07.06 a godziną 24.15 dnia 14.07.06. Mam jeszcze wiele uwag ale te są chyba najważniejsze. W sytuacji kryzysowej biuro "Open Travel" nie sprawdziło się nawet w kilku procentach. Temat: Inwestycje w TURYSTYKĘ Rejsy wycieczkowe po Odrze: Berlin - Wrocław Ciekawy artykuł z Gazety Lubuskiej: 11 Maja 2005 Plecami do rzeki Jak twierdzi szwajcarski turysta Hans Seiler rejs po Odrze jest ekscytujący. Tak rozległy płaski teren i ta wszechobecna zieleń. Równie zachwycony Odrą był szefujący na pokładzie "Grethy von Holland” Paul Devet. Mniej zachwycony był Polakami. Przynajmniej tymi, od których chciał pomocy. - Chcieliśmy dziś zorganizować wycieczkę do Zielonej Góry - mówi. - Najpierw w informacji turystycznej nie mogliśmy z nikim się porozumieć, później odmówiono nam wynajęcia autokaru. Polacy zachowują się jakby nie chcieli zarobić na turystach pieniędzy. Tylko możliwości Niewielki statek turystyczny tkwił wczoraj przy nabrzeżu krośnieńskiego portu. Należąca wcześniej do bogatego fabrykanta czekolady "Gretha von Holland” pływa systematycznie na trasie Berlin - Wrocław z nieco ponad 20 turystami na pokładzie. Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy płacą za ośmiodniowy rejs 800 euro. Napot- kani wczoraj płyną do Berlina skąd autokarami wrócą do domów. - Odra ma niesamowite możliwości zostania atrakcją turystyczną - dodaje Devet. - Jest naturalna, ma piękne krajobrazy i jest... niewiarygodnie pusta. Na rzekach w Europie Zachodniej pływają tysiące rozmaitych jednostek. Tutaj jest tak jakby miasta, ludzie odwrócili się od rzeki. Niemieccy wodniacy i turyści nieustannie się dziwią. Nie wiedzą jak to jest, że w większości miejscowości nie mogą przybić do brzegu i wyjść na brzeg: zwiedzać, rozmawiać, kupować. Chociażby w Nowej Soli. Nikt nie zadbał o nabrzeże. Chwalą port w Krośnie, ale i tak dziwią się dlaczego nie jest mniej zależny od wahań poziomu wody. - Już jest i tak lepiej - opowiada pomagający kapitanowi Władysław Mendygrał. - Gdy przypłynęliśmy pierwszy raz musieliśmy szukać osoby, która ma klucz od urządzeń portowych. Tylko się dziwią Na wieść o tym, że Lubuskie ma zamiar żyć z turystyki goście z Europy Zachodniej tylko kręcili głowami. Kilkakrotnie próbowano ich okraść, także w krośnieńskim porcie. Tutaj w Krośnie nie można znaleźć przewodnika, który oprowadziłby po atrakcjach, nie ma autobusów, które dowiozłyby w miejsca warte zobaczenia. Do myślenia holenderskiemu armatorowi i niemieckiemu przedsiębiorcy turystycznemu dały także próby znalezienia kogoś, kto przewiózłby turystów z Krosna do Zielonej Góry. Jak opowiadają odbijali się jak od ściany. Pracownicy zielonogórskiego biura informacji turystycznej zapewniają, że są niewinni. Otrzymali od niemieckiego biura podróży tylko niejasny faks. Oczywiście, gdyby mogli natychmiast turystom by pomogli. Natomiast Andrzej Romańczak z firmy wynajmującej autobusy przyznaje, że Niemcy z nim się kontaktowali, ale ze zbyt małym wyprzedzeniem. Wczoraj nie mieli już małych autobusów, aby gości przewieźć do Zielonej Góry. Żadnego luksusu Turyści wracali z krótkiego spaceru po Krośnie zziębnięci, większość z nich nie dotarła do centrum handlowego, nie wiedzieli zresztą gdzie jest. Kilka osób zobaczyło zamek. Jak twierdzili z rejsu przez Lubuskie zapamiętają tylko widoki. - I łączony trap w tym porcie - śmieje się niemiecka turystka. - W moim wieku sama się dziwię, że potrafię po tym przejść. Człowiek ma prawo wymagać odrobiny luksusu. DARIUSZ CHAJEWSKI Temat: ITAKA - Paryż Normandia Bretania -część 4 ostatnia hej, przede wsyzstkim wielkie dzieki za opis roznych szczegolow, na ktore czasami nie zwraca sie wiekszej uwagi. przy wyjezdzie np. z Poznania nie mialam wiekszych klopotow, autokar byl podstawiony o wiele wczesniej, w drodze powrotnej kierowca wysadzil nas pod dworcem, termin powrotu byl okreslony dokladnie, tak, ze nawet w sobote mialam do wyboru co namniej 2 polaczenia. Natomiast kolejne wyjazdy odbeda sie z dworca PKS we Wroclawiu, w zwiazku z czym bede sie po prostu rozgladac po stanowiskach, skoro busik moze stac gdzie popadnie. Rzeczywiscie smieszne jest, ze biuro podrozy organizujace wycieczki objazdowe nie ma kasy na nawigacje - kierowcy zgubili sie zaraz po wjezdzie do nicei... klimatyzacja dzialala bdb. standard autokaru dobry. skandalem okazala sie zmiana hotelu (poinformowano nas dopiero na miejscu), pilotka jakoby nic o tym nie wiedziala (sic!) - a co poinformowali ja smsem po drodze - w wycieczce bralo jak zwykle chzba w itace b. duzo osob tzw. na singla, zaproponowano nam pokoje z jednym lozkiem i jedna zmiana poscieli... komplet osobnej poscieli wydano nam dopiero po mojej interwencji w recepcji i u pilotki. slawetna dostawka nie jest lozkiem, lecz stelazem na wys. 10 cm od podlogi, moze na nim spac osoba o wzroscie do 160 cm. z tego, co slyszalam od uczestnikow wycieczki, kto sie wyklocil, dostal i osobne lozko od razu, a nie po 2 dniach. przy tym wszystkim pilotka miala nas gdzies, posiadajac komfort osobnego pokoju. nie rozumiem twoich komentarzy nt. zawartosci lazienki - zawsze woze swoje kosmetyki podreczne, a we wszystkich hotelach sa do dyspozycji tzw. jednorazowki. Zreszta, przed wyjazdem kupuje podobne, zeby nie dzwigac. jakie ma znaczenie wanna vs. prysznic przy objazdowej wycieczce. zamiast na szerokosci papieru toaletowego skupilabym sie na walorach poznanej okolicy i poziomie pracy pilota. na moim wyjezdzie - p. pilot opowiadala zenujace glupoty pt. co robia francuzi stojac w korku - poprawna odpowiedz - dlubia w nosie...oraz inne podobne kwiatki, czulam sie momentami na wycieczce dla idiotow, nie mylic z Media Markt, a pojechalo, jak to zwykle z itaka, sporo osob na poziomie, chociaz byly wyjatki - zamist zatrzymywac sie na strefie wolnoclowej (m.in. po jaka cholere po raz drugi wizyta w owym lokalu o godz. 5.00 / 5.30 rano, zamiast dwie godziny pozniej w czechach, gdzie mozna zrobic dobry postoj, zjesc za zlotowki lub korony. nie zycze sobie przymusowego postoju na wolnoclowce tylko dlatego, ze panowie kierowcy oraz pani pilot zyczy sobie yrobic zakupz i nie o 5 rano, plz. - sniadania byly bdb., to jest zawsze moje wyjazdowe odstepstwo od reguly, poniewaz chodze do pracy na 7 lub 7.15 i o takiej porze ledwie wmuszam w siebie kubek kawki. zreszta w domu i tak nie jadam na sniadanie czegos innego jak wlasnie rogalik lub tost z kawa. z moich doswiadczen na francuskim sniadanku dlugo mozna pociagnac. natomiast pomysl z godzinna jazda do flunch'u, skoro mozna bylo zjesc w hotelu (dobry bufet) uwazam za kompletn nonsens. Skrocony program zwiedzania tylko po to, zeby godzine jechac do centrum handlowego, godzine spedzac w barze szybkiej obslugi i 2,5 godziny czekac na to, az p. pilot, kierowcy oraz reszta wycieczki zrobi zakupy w hipermarkecie. Jest to niestey mankament zorganizowanych polskich wycieczek - glownym punktem programu sa niestety zakupy. A Itaka jest polecana jako biuro dla koneserow...to jakis mit...jedyna wycieczka dla koneserow jest objazd po malych dziurach pt. tam gdzie nie byli twoi sasiedzi, gdzie mozna sobie ewent. kupic pocztowki i lawende. jesli o mnie chodzi, zaleta wyciecyki byl absolutnz brak dzwiekow szwargoczacego szwabskiego jezyka, z wyjatkiem St. T Temat: Tergui Club (***) - Chott Meriam, Port El Kantaoui bylismy tam juz po sezonie we wrzesniu, przed wyjazdem naczytalismy sie recenzji na temat tego miejsca i w sumie nie oczekiwalismy zbyt wiele... jednak rzeczywistosc byla inna... przeczytalismy tez, ze chcac dostac ladniejszy pokoj wystarczy wlozyc do paszportu 10 dolarow, tak tez zrobilismy, okazalo sie jednak ze ta sztuczka nie dziala po sezonie i dostalismy pokoj w tzw bungalowach, mimo wszystko pan w recepcji byl bardzo mily i dal nam pokoj przy plazy, ale nie w tej nowej czesci, poniewaz byla ona juz zamknieta dla turystow :/ jedna z gorszych rzeczy jaka nas tam spotkala byli rezydenci z biura podrozy "selectours" byli to sami" tubylcy" mowiacy po polsku i jedna nowa pani z Polski, ktora za wiele nie wiedziala, ale przynajmniej starala sie jak mogla, zreszta zyla tam jak na wczasach... wracajac do rezydentow "tubylcow"... nie byli oni zbyt mili dla turystow, jeden z nich Abdul byl strasznie nie mily, wrecz chamski, zarozumialy, nie mozna z nim byllo nic zalatwic, nie mowiac nawet o normalnej rozmowie... dlatego tez staralismy sie jak najmniej od niego dowiedziec, bo taka rozmowa nie miala sensu.... przezd wyjazdem radzilibysmy sie zaszczepic, bo nektorzy w tym takze my od tego ich ohydnego jedzenia bylismy chorzy... spedzilismy dwa dni w lozku a rezydentka wiedzac o tym nawet sie nami nie zaiteresowala, wiec oboje chorzy bylismy skazani tylko na siebie przy wysokiej temperaturze i biegunce, pomagali nam tylko ludzie, ktorych tam poznalismy... jednak chyba najgorsza wada tego hotelu jest jedzenie, o ktorym ktos juz pisal wczesniej i wszystko sie zgadza... jednym slowem obrzydlistwo mielismy opcje all inclusive, ale jak sie okazalo na miejscu byly dwie opcje all inclusive, a raczej zolte i fioletowe opaski na rekach, przy czym majac te zolta mozna bylo korzystac ze wszystkich lokalnych napojow oprocz piwa, do ktorego uprawniala opaska w kolorze fioletowym.. :/ wiec nie wiem, moze niektorzy mieli opcje all inclusive extra o ktorej my nie wiedzielismy :/ nie chcielibysmy nikogo zniechecac do tego miejsca, bo nie bylo az tak zle, jezeli ktos nie jest naprawde wymagajacy, ale w sumie my tez nie bylismy, ale to co nas tam spotkalo trudno opisac, zreszta nie tylko my narzekalismy, lezac na plazy czy nad basenem mozna bylo uslyszec romowy ludzi na temat tego hotelu, nie byly one najlepsze... wiec wybierajac to miejsce radzilibysmy sie zastanowic czy napewno jest warte tych nerwow... jednak czego mozna oczekiwac za te cene... jedyna rzecza, na ktora nie mozna narzekac to plaza i pogoda, chociaz we wrzesniu niebo bywalo czasami zachmurzone, mimo to bylo cieplo i slonecznie przez 90% czasu jezeli chodzi o rozrywki, to w okolicy hotelu nie ma nic, a raczej jedna czy dwie lokalne knajpki, w ktorych mozna cos zjesc i pare sklepow, zeby cos zwiedzic lub kupic trzeba jechac do portu el kantoui lub sousse to chyba na tyle, zyczymy powodzenia tym, ktorzy sie tam wybieraja aha, Tunezyjczycy tez nie sa zbyt mili i potrafia sie obrazic jak sie im czegos odmowi lub nie chce czegos kupic radzimy dolozyc te 200 zl i wybrac inny hotel o lepszym wyzywieniu i podejsciu do turysty-klienta K i G z Wroclawia wakacje.pl Temat: do Portugali samochodem Byłem w Portugalii samochodem w tym roku, w lipcu. Jechałem w dwa samochody (dwie rodziny po 4 osoby). Wczasy rezerwowałem (internet) przez miejscowe niemieckie biuro podróży "Beroli". Wynająłem willę; dwa oddzielne mieszkania (parter i I piętro) za 70€ za mieszkanie 3 pokojowe z łazienką i kuchnią na dzień. Jedzenie we własnym zakresie. Na miejscu był Lidl. Ceny minimalnie wyższe niż w Polsce. Miejscowość Ferragudo k. Portimao na wybrzeżu Algarve. Przepiękne klifowe plaże. Woda cieplejsza od naszego Bałtyku lecz chłodniejsza niż w Morzu Śródziemnym. Trasa z Katowic przez Niemcy, Francję, Hiszpanię łącznie 3400 km. Miałem przed wyjazdem wątpliwości, czy nie przesadziłem; może powinienem lecieć samolotem. Ale nie zawiodłem się. To była wspaniała przygoda. Samolotem bym tego nie zobaczył. Jechałem 3 i pół dnia. Samochód z klimatyzacja, benzyna, kombi. Wyjechałem w niedzielę na noc: Katowice, Wrocław, Jędrzychowice, Drezno, Erfurt, Frankfurt, Saarbrucken,Nancy, St. Dizier, Troyes, Auxerre, Vierzon, Angouleme, Bordeaux, San Sebastian, Alsasua, Vitoria, Burgos, Valladolid, Salamanca, Plasencia, Badajoz, Elvas, Borba, Beja, Castro Verde, Ferragudo. Pierwszy etap do 4 nad ranem i 3 godzinna drzemka przed granicą francuską w samochodzie. Drugi etap to Angouleme we Francji gdzie miałem rezerwowane (kartą kredytową) przez internet 3 pokoje (3 osobowe) w hotelu Formule 1 za 30€ za noc za pokój.III etap do przejazd do Valladolid na kolejny nocleg w Formule 1 . Tutaj pokójn kosztował 25€ i był z klimatyzacją. Ostatni etap to dojazd na miejsce. Podstawą planowania trasy było założenie zminimalizowania kosztów. Dlatego ograniczałem autostrady we Francji ( przez Niemcy za darmo); przez Austrię ew. Szwajcarię i Włochy jest drożej. Również w Hiszpanii ominąłem klilka autostrad tym bardziej, że drogi główne są wysokiej klasy, często na poziomie autostrady. Tak samo w Portugalii. Autostrada na wybrzeżu Algarve jest bezpłatna tak samo jak we Francji od Vierzon do Limoges. Podstawą sprawnej jazdy był mój GPS. Bez niego nie wyobrażam sobie tej drogi. Na południe od Bordeaux w stronę granicy z Hiszpanią skręciłem w prawo w stronę wybrzeża Atlantyku aby zobaczyć Duna du Pyla, największą wydmę w Europie; warto. Za Valldolid przepiękna jest Salamanca i Caceres. Benzyna w Niemczech na poziomie 1,4€, we Francji 1,36€, tak samo w Porugalii a w Hiszpanii taniej niż w Polsce - 1,04€. Na miejscu pogada "murowana", czas cofnięty o 1 godzinę, mili ludzie, piękne widoki, czysta woda. W drodze powrotnej jechałem przez Lizbonę (obowiązkowo). Nocleg znalazłem z "marszu"; pokój 4 osobowy za 50€ w centrum. Potem pojechałem na przylądek Roca, Obidos, Batalha, Fatima i nocą przez Coimbre i Porto w stronę Hiszpanii do Santiago de Compostela. Przez północną Hiszpanię wzdłuż wybrzeża dotarłem na nocleg w Bilbao za 30€ w Formule 1. Na następny dzień dotarłem do Lourdes i dalej na nocleg w Clermont-Ferrand za 33€ w Formule. Ostatni etap to wjazd do Paryża. Wyskok pod wieżę Eifela oraz katedrę Notre Damm. Byłem już drugi raz w Paryżu, dlatego był to tylko krótki przejazd. Dalej jechałem do Essen gdzie do rodziny dotarłem o 1 w nocy. Całość wyprawy, w tym 10 dni pobytu na miejscu, wynisła 8300 zł. To tyle na gorąco. O resztę pytaj na Forum. Odpowiem! Temat: Koniec połączeń lotniczych z Frankfurtem Koniec połączeń lotniczych z Frankfurtem Wrocław ma tylko trzy stałe połączenia lotnicze z zagranicą Niewykluczone, że z końcem marca nie będzie już bezpośrednich lotów z Wrocławia do Frankfurtu nad Menem, gdyż Polskie Linie Lotnicze Lot chcą wycofać się z tych rejsów. Słyszeliśmy takie pogłoski - mówi Czesław Dyksy, rzecznik wrocławskiego portu lotniczego. Jeśli faktycznie dojdzie do skasowania lotów do Frankfurtu, Wrocław straci bardzo ważne połączenie międzynarodowe. O atrakcyjności miasta dla zagranicznych inwestorów decydują nie tylko korzystne warunki ekonomiczne, ale też to, jak można się do niego dostać. Wrocław pod tym względem nie wypada najlepiej, ponieważ obecnie ma tylko 3 stałe połączenia lotnicze z zagranicą. - Sporo podróżuję służbowo i słyszałem od pracowników LOT-u, że na wiosnę zlikwidowane zostanie bezpośrednie połączenie z Wrocławia do Frankfurtu, a loty te przejmie Poznań - mówi pan Paweł, pracownik firmy zagranicznej działającej we Wrocławiu. - Jak mają do nas dotrzeć i wygodnie wrócić do domu przedsiębiorcy, którzy chcą robić we Wrocławiu interesy, skoro uniemożliwia się im połączenie z głównym portem przesiadkowym Europy - dziwi się nasz Czytelnik. Do Frankfurtu samoloty z Wrocławia latają codziennie i są przeważnie zapełnione. - Wielu pasażerów leci tranzytem przez Frankfurt, więc gdyby zabrakło tego rejsu, z Wrocławia mogą bezpośrednio polecieć jeszcze do Kopenhagi, skąd jest wiele lotów na przykład do Stanów Zjednoczonych - mówi Czesław Dyksy, rzecznik Portu Lotniczego Wrocław. - Słyszeliśmy o likwidacji linii do Frankfurtu, ale oficjalnie decyzji w tej sprawie nie ma - powiedziała nam pracownica biura LOT-u we Wrocławiu. Nie potwierdza tego Leszek Chorzewski, rzecznik PLL LOT. - Jest jeszcze za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć na ten temat. Rozkłady lotów na sezon wiosenno-letni są dopiero układane, a ja nie słyszałem nic o decyzji skasowania rejsów z Wrocławia do Frankfurtu - mówi. - Byłoby bardzo źle, gdyby Wrocław stracił stałe połączenie z Frankfurtem - uważa Krzysztof Grzelczyk, dyrektor biura współpracy z zagranicą urzędu miejskiego. Zdaniem urzędników miejskich Wrocław powinien mieć więcej niż obecnie bezpośrednich połączeń z miastami w Europie, np. z Paryżem i Londynem. - Znaleźliśmy nawet taniego przewoźnika, który mógłby obsługiwać takie linie, ale do tego trzeba zgody władz państwa, a te wyraźnie preferują LOT i warszawskie Okęcie - mówi dyrektor Grzelczyk. Paradoksem jest także to, że koszt podróży LOT-em jest przeważnie wyższy niż innymi liniami lotniczymi. Taniej jest np. pojechać do Berlina samochodem i polecieć stamtąd samolotem innych linii, niż wybierając ofertę polskiego przewoźnika. Robią tak również urzędnicy magistratu jadący w zagraniczne delegacje. - Często koszt biletu lotniczego z Berlina i koszt wysłania samochodu z kierowcą jest mniejszy niż cena biletów LOT-u - mówi Grzelczyk. Słowo Polskie SKANDAL!!!!!!!!!!!!!!!!!! Temat: Apollo - Kreta cytat z wspomnienia-wakacje.pl Autor wspomnień: maciek krk z krakowa (maciekkrk@interia.pl) Data publikacji: 2005-08-20 Z biurem ITAKA bylismy 2 razy na Krecie, raz w pazdzierniku rok temu i teraz w sierpniu. W pazdzierniku mielismy mieszkać w Chanii tymczasem pokuj dostalismy w Rethymno....Ty razem bylismy w miasteczku Kavros obok Georgioupolis. Hotel Apollo reklamowany w folderach tej firmy jako all inclusiwe z basenem i barem w żeczywistosci podzielony jest na 2 budynki Apollo i Apollo2.Owszem budynek apollo spełnia wszystkie oczekiwania jednak o budynku Apollo2 nie ma mowy w żadnym folderze firmy ITAKA...Oczywiscie zostalismy zakwaterowani w budynku Apollo2, w którym ani nie ma basenu, ani baru. Budynek Apollo oddalony jest o 500metrów i tam to własnie mielismy korzystać z basenu i z opcji all inclusiwe, za każdym razem odbywając podróż pół kilometrową trasą...jest to absurd kiedy np. chcesz sie napić szklanki wody z baru...Nie mówiąc o tym że jestem po wypadku samochodowym i ciężko mi sie poruszać. O budynku Apollo2 dowiedziałem sie przed wyjazdem z komentarzy internetowych. Przed wyjazdem zaniepokojony poszedłem do biura ITAKA w Krakowie przy ulicy Zwierzynieckiej. Powiedziałem w czym problem,że nie będe w stanie dochodzić 500metrów i żadam gwarancji że będe zakwaterowany w budynku Apollo a nie Apollo2. Panie z biura oswiadczyła że nie ma żadnego problemu i na 100% będziemy w budynku z barem i basenem. Po przyjezdzie na miejsce wysadzono nas z autobusu pod budynkiem Apollo2, na nic sie zdały moje prostesty gdyż w budynku Apollo po prostu nie było wolnych pokoi. NIE DAŁO SIE NIC ZAŁATWIC GDYŻ REZYDENTKA BIURA ITAKA KTÓRA MA OBOWIĄZEK POWITAĆ GOŚCI W HOTELU POJAWIŁA SIE DOPIERO PO 14 GODZINACH OD MOMENTU NASZEGO PRZYJAZDU DO HOTELU!!!!!!. Zostalismy po prostu oszukani, nie tylko my ale wszyscy ludzie którzy z nami przylecieli....To jest po prostu skandal,biuro ITAKA pobrało od nas pieniądze za hotel z basenem i barem a dostalismy budynek bez niczego.Powiedziano nam zebysmy dochodzili 500metrów za każdym razem kiedy chcemy coś zjeść, wypić czy wykąpać sie w basenie. JAK MOŻNA OFEROWAĆ WYJAZD Z OPCJĄ ALL INCLUSIVE SKORO W BUDYNKU NIE MA NAWET BARU!!!!!!??????? PONIEWAZ BUDYNEK APOLLO2 MA 20 POKOI. Z POWODU URAZU NOGI PO WYPADKU MIAŁEM ZMARNOWANY CAŁY WYJAZD!!!! A OBIECANO MI ŻE NIE BĘDZIE TAKIEGO PROBLEMU (( . ZAPŁACILISMY 5200 ZŁ A WOLAŁBYM MIESZKAĆ W NAMIOCIE PRZY PLAŻY , NIE MUSIAŁBYM DOCHODZIC KOLEJNYCH 1000 METRÓW DO PLAŻY. W REZULTACIE Z OPCJI ALL INCLUSIVE NIE SKORZYSTAŁEM WOGULE... JEST MI STRASZNIE PRZYKRO, TO MIAŁY BYĆ SUPER WAKACJE, KTÓRE PLANOWAŁEM OD ZESZŁEGO ROKU...nie mówiąc juz o przypadku pewnej rodziny z Wrocławia o którym na pewno przeczytacie w gazecie wyborczej. Rodzina z dwójka dzieci (w tym 2 letni chłopiec) po przylocie nie została w ogule wpuszczona do autobusu przez pracowniczke biura ITAKA. twierdziła ona że sa skreśleni z listy bo ponoć przecierz zrezygnowali z wycieczki. W srodku nocy z dwuletnim dzieckiem musieli dojechac taxówką z Chani do Kavros.około 70 km !!! Po przybyciu na miejsce okazało sie że pokoju dla nich nie ma... po całodziennym oczekiwaniu na rezydentke biura ITAKA w holu hotelu po wielkich kłotniach dostali pokuj w górach, 5 km od morza, bez klimatyzacji, bez basenu. Państwo Ci wykupili opcje all inclusive i polecono im żeby dochodzili 4 km do budynku Apollo!!! Po 6 dniach łaskawie przeniesiono ich do Apollo... także pół wyjazdu zmarnowane mieli. NIE POJMUJE TEGO!!!!! ALE OCZYWISCIE W POLSCE ZA PIENIĄDZE DA SIE WSZYSTKO ZAŁATWIĆ...A BIURO ITAKA NAOSZUKIWAŁO TYLE LUDZI ŻE MA TYCH PIENIĄŻKÓW NAPRAWDE WIELE.... M.Grabarczyk Temat: O.I.S. Odjazdowe Imprezy Studenckie W tym roku byłem z OIS na Słowacji. Podróż z Warszawy do miejsca docelowego trwała w obie strony ok. 18 godzin - gdyż autokar jeździ przez różne miasta w Polsce (typu. Katowice, Wrocław, Kraków). Na dzień dobry okazało się, że jadąc w kilka osób zostaliśmy rozdzieleni na różne autokary - chociaż wybraliśmy wyjazd do tej miejscowości, ponieważ na stronie internetowej widniały 2 miasta, przez które miał podobno jechać autokar. Ludzie na dworcach autobusowych miastach czekali przyjazd autokaru niektórzy nawet po 4, 5 godzin na -10 stopniowym mrozie - niektórzy zdążyli jeszcze wrócić do domu. We Wrocławiu wsiadła ekipa 10 osób pijących od 4 godzin wódkę na dworcu. Zaczęły się wyzwiska, bluzgi oraz teksty do kierowcy i pilota typu "ja mam Cię w d...". Zadzwoniłem do organizatora z nadzieją na jakąś reakcję - nie było żadnej. Zarówno pilot jak i kierowcy nie znali drogi dojazdowej do ośrodków, a także gdzie dojechać na stoki na miejscu. Gdy dojechaliśmy okazało się, że na miejscu nie ma rezydenta (w ofercie było napisane, że ma być), więc tak na prawdę zostaliśmy pozostawieni samemu sobie. Na najbliższy stok musieliśmy dochodzić z nartami na plecach ok 2 km w jedną stronę. Był organizowany dojazd na stok oddalony o ok 40 km - którego nie było w ofercie - karnet dzienny na nim kosztował 25 euro. Odejmując dojazd w obie strony oraz zbieranie ludzi po drodze - zostawało tak na prawdę 3 h jazdy na nartach dziennie. W drodze powrotnej pilot wezwał policję, gdyż jeden z uczestników kompletnie zirytowany traktowaniem go przez biuro, a także robiący jakieś cyrki z wysiadaniem na postój zaczął się wydzierać na kierowcę. Ludzie, którzy mieli w Katowicach przesiąść się w autokar do Wrocławia zostali wysadzeni na dworcu PKP oraz bez pisemnych gwarancji zwrotu kosztów ze strony tego wspaniałego biura wysłani do domu pociągiem (na własny koszt) - podobno do zwrotu, ale wiadomo jak to się potem kończy. Podróż autokarem to tak na prawdę jedna wielka awantura. Dojazd do Warszawy zamiast w sobotę skończył się przez te wszystkie opóźnienie i brak organizacji z przesiadaniem się ludzi do innych autokarów wydłużony do 3 rano w niedzielę. Słyszałem, że w pewnej miejscowości, gdy ludzie zobaczyli na Słowacji rzekome "domki" (Krywań) - wrócili do domu, gdyż warunki były poniżej jakiegokolwiek poziomu. Inni ludzie albo zostali przez biuro oszukani w kwestii, że na umowie mieli wyjazd dzień wcześniej, a okazał się później, bądź z tego co słyszałem od osób wracających razem autokarem - w ogóle nie mieli zorganizowanych dojazdów na stoki, chociaż mieli je w ofercie. Słyszałem, że na różnych forach pracownicy OIS stosują praktykę odpisywania jako różne osoby że "wyjazd był fantastyczny" - bez komentarza. To biuro powinno raczej walczyć w sądzie z masą oszukanych przez nich klientów niż organizować jakiekolwiek imprezy. Temat: PYRAMISA - najświeższe info pyramisa z Selectoursem Zacznę od odpowiedzi na pytanie o pokoje. Faktycznie standard jest różny. Jeśli dostaniesz mały pokój bez balkonu ( tak trafilo się osobom z naszej grupy ) to pędż zaraz do recepcji i domagaj się zamiany. To nie zdarza się często ale jest mozliwe. Ja mieszkałam w budynku głównym i pokój byl ok - duży z balkonem. zależy też ile osób jedzie z tobą - najlepsze są pokoje dwuosobowe, gdy jest więcej to robią dostawki i będzie ciasno. A teraz wracam do wycieczki : Organizatorem był Selectours a leciałam liniami egipskimi AMC. Samolot duży, Airbus 310-300, lot przebiegał spokojnie i naprawdę nic złego nie mozna powiedzieć. Mam tylko żal do biura, że nie powiedzieli nam iż z Wrocławia polecimy jeszcze do Katowic po reszte ludzi. W sumie podróż trwała dużo dłużej ale niektórzy cieszyli się że polatali trochę wiecej i mieli frajdę , tak że na wszystko można patrzeć różnie. Po przylocie na lotnisku czekają bagażowi z wózkami . Tu uwaga , jeśli chcecie skorzystać to trzeba miec dolara na bakszysz, jak nie to zabierajcie torby sami. Przedstawiciele biura czekali i transfer do hotelu był bez problemów. W hotelu znów trzeba dać napiwek za transport bagaży wiec lepiej zaopatrzyć się w jednodolarowe banknoty juz w Polsce ( no chyba ze chcecie pokazać gest ; ) Naszym rezydentem był Ramzi, mówi po polsku, jest dostępny choc nie codziennie. Jest miły i kompetentny ale jedna rzecz bardzo mi się nie podobała - daliśmy się namówić na droższą wycieczkę fakultatywną quadami licząc, że za wyższą cenę nie będzie wpadki i tu sie zawiedliśmy. Za namowa Ramziego wykupiliśmy wycieczkę na wczesniejszy termin niz planowaliśmy i na dwie godziny przed wyjazdem zakomunikowal nam , że musimy jechać w innym terminie bo jest duża grupa, a skoro my jesteśmy dwa tygodnie to mozemy poczekać. Obiecywał też, że będzie lepiej, że będzie mała grupa i że pojedzie z nami. Niestety było dokładnie odwrotnie ( bardzo duża grupa , 32 quady i inny przewodnik ). Niestety często trzeba brać poprawkę na to co mówi. Temperatura morza wynosiła 28 stopni - obowiązkowo zabrać maskę do snurkowania ! W cieniu najwyższa temperatura wynosiła 43 stopnie, a w slońcu 65 ( mierzyliśmy ). Warto mieć aparat do zdjęć podwodnych ( za 50, 60 zł można kupić wielorazówkę w Naama Bay ) Pobyt bardzo udany, wakacje których nigdy nie zapomnę i chcę powtórzyć za rok. Co do zemsty F. to dużo ludzi chorowało ale mi się udało. Jednak nawet jeśli się trafi to nie tragedia ale dobże kupić w Polsce nifuroksazyd i można przeżyć. Podróż pdo Polski też z międzylądowaniem. Niestety uważam za bezsens to, że przed wyjazdem z hotelu pokój trzeba opuścić na dwie godziny wcześniej i siedzieć na recepcji mimo, że doba hotelowa jeszcze się nie skończyła. Na lotnisko też przywieżlinas prawie 3 godziny przed odlotem, apotem okazało się, że samolot miał godzinę opóżnienia. I tak zleciała cała noc ( z hotelu wyszliśmy o 1szej, a we Wroclawiu byliśmy przed dziesiątą ). Jeśli chcecie wiedzieć więcej to odsylam do działu HOTELE - OPINIE, Temat: co mieszkancy Lublina sadza o Rzeszowie? RZESZÓW. Tylko godzinę będzie trwała podróż pociągiem z Rzeszowa do Krakowa. Będzie to jednak możliwe dopiero za kilka lat dzięki modernizacji linii kolejowej na tym odcinku. Po zakończeniu inwestycji pociągi będą jeździć z prędkością od 200 do 250 kilometrów na godzinę. Prace przy wymianie torów, rozjazdów, przebudowie przejazdów kolejowych, wiaduktów i innych obiektów rozpoczną się jednak dopiero po 2010 roku. Gotowa jest już wstępna koncepcja tej inwestycji. Przygotowało ją włoskie biuro projektów Delta Triazone. Modernizacja tej linii będzie realizowana dzięki umowie, jaką zawarły rząd polski z włoskim. - Kilka lat temu podczas konferencji na Krecie wyznaczono w różnych częściach Europy korytarze transportowe, w tym kolejowe, o strategicznym znaczeniu - poinformował Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie. – Korytarz transeuropejski wschód-zachód o numerze trzy przebiega od Drezna przez Wrocław, Kraków, Rzeszów, Przemyśl do Kijowa. Dlatego też postanowiono dostosować technicznie tę linię o dodatkowej nazwie E-30 do dyrektyw unijnych dotyczących standardów transportu kolejowego. Etapy modernizacji Biuro Inwestycji centrali PKP poinformowało rzeszowski Zakład Linii Kolejowych, że za 5 lat rozpocznie się modernizacja odcinka Tarnów-Rzeszów. Prawdopodobnie już od 2006 roku takie prace będą prowadzone od strony Wrocławia. Na razie nie jest znany termin modernizacji kolejnego etapu, z Rzeszowa do Medyki. Po modernizacji torów pociągi pasażerskie będą mogły jeździć z minimalną prędkością 140 -160 kilometrów, a maksymalną od 200 do 250 km na godzinę, towarowe zaś 120 km na godzinę. W związku z dużymi prędkościami trzeba będzie zmniejszyć liczbę stacji. Muszą być od siebie oddalone od 15 do 20 km. Teraz te odległości wynoszą 5-6 kilometrów. Nie przewiduje się natomiast likwidacji przystanków kolejowych (różnią się od stacji mniejszą liczbą torów). Tak więc na pewno na tej trasie pozostanie stacja Sędziszów Młp., a przestanie nią być Świlcza, która stanie się tylko przystankiem. Powstaną też nowe obiekty, m.in. w Olchowej wybudowany zostanie tunel. Linia kolejowa E-30 będzie ogrodzona z obu stron torów. Wymienione zostaną pod torami drewniane podkłady i w ich miejscu pojawią się stalowobetonowe. Z niektórych miejsc, w których będzie realizowana inwestycja, zostaną wywłaszczani prywatni właściciele działek. Prędkości Specjaliści z Włoch we wstępnej koncepcji już określili, z jakimi prędkościami na danych odcinkach będą jeździć pociągi: przez Dębicę 140 km na godzinę, a dalej do Sędziszowa z prędkością 200 km, przez Sędziszów 140 km, dalej do Rudnej 200 kilometrów i od tej miejscowości do Rzeszowa 140 kilometrów na godzinę. Wyliczono też wstępne koszty modernizacji wspomnianej linii kolejowej. Za każdy kilometr trzeba będzie zapłacić kilkanaście milionów złotych. Wiadomo już, że 70 procent tej inwestycji pokryje Unia Europejska, a reszta będzie pochodzić z budżetu PKP. MARIUSZ ANDRES ****** Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie - Za kilka lat, po modernizacji linii kolejowej, z Rzeszowa do Krakowa dojedziemy w godzinę (obecnie przejazd trwa ponad dwie godziny), a z Przemyśla do Krakowa w dwie godziny, czyli szybciej niż samochodem, którym ze stolicy Podkarpacia do Krakowa jedzie się dwie i pół godziny. Mamy już wagony dostosowane do prędkości 200 kilometrów na godzinę, musimy jeszcze zakupić odpowiednie lokomotywy. Grzegorz Cioch, naczelnik Działu Technicznego w Zakładzie Linii Kolejowych w Rzeszowie: - Ze strony polskiej działam w komitecie sterującym przygotowującym modernizację linii kolejowej w strategicznym korytarzu numer 3 na odcinku Tarnów-Rzeszów. Do przygotowywanej przez Włochów koncepcji dostosowywania infrastruktury kolejowej w naszym regionie do wymogów unijnych wnosiłem istotne poprawki. Biuro projektowe Delta Triazone już je uwzględniło Super Nowości z dnia 02_02_2005 Temat: Remonty i budowa wałów p.pow - nowe informacje KOZANÓW - wał p.poz (budowa) Bój o wał, którego nie ma Czwartek, 5 sierpnia 2004r. Jest już zwycięzca przetargu na projekt wału przeciwpowodziowego odgradzającego osiedle Kozanów od Ślęzy. Wciąż jednak nie zakończył się spór między miastem a działkowcami o to, którędy będzie biegł ten wał. Konflikt wokół tego, którędy ma przebiegać wał oddzielający Kozanów od Ślęzy - rzeki, która zalała to osiedle podczas powodzi tysiąclecia - trwa już kilka lat. Teraz spór między działkowcami a miastem czeka na swoją kolejkę w sądzie administracyjnym. - Po odrzuceniu zarzutów, jakie zgłosił polski związek działkowców konflikt musi rozstrzygnąć sąd. Według projektantów wał powinien przechodzić przez część ogródków i chronić przede wszystkim mieszkańców. Działkowcy chcą, żeby wał okalał także ich ogródki - wyjaśnia Tomasz Ossowicz, dyrektor Biura Rozwoju Wrocławia. Którędy ten wał Miasto chce, żeby wał przeciwpowodziowy biegł od mostu Maślickiego, wzdłuż ulic: Nadrzecznej, Gwareckiej i Ignuta - do siedziby Policji przy ul. Połbina. W proponowanym przez fachowców przebiegu wał przechodził by przez teren trzech ogródków działkowych, a pozostałe sześć - bliżej lasu Pilczyckiego pozostałoby całkowicie poza ochroną. Działkowcy nie chcą się zgodzić na takie rozwiązanie i proponują, żeby wał powstał bliżej Ślęzy i lasu Pilczyckiego. - W ten sposób wał ochroniłby przynajmniej część z dziewięciu ogrodów działkowych - mówi Janusz Moszkowski, przez zarządu okręgowego Polskiego Związku Działkowców. Urzędnicy przekonują, że proponowany przez nich przebieg jest najlepszy. - Podstawowym zadaniem takiego wału jest chronić mieszkania, a nie nie ogródki działkowe - usłyszeliśmy w Biurze Rozwoju Wrocławia. Skąd wziąć pieniądze Najważniejsze są jednak pieniądze. Koncepcja oprotestowana przez działkowców zakłada, że wał będzie długi na 1033 metry a jego budowa będzie kosztowała ok. 7,5 mln. Wydłużenie wału przez zwiększenie chronionego obszaru na pewno go podroży. Według miasta trzykrotnie - według działkowców znacznie mniej. Działać - nie czekać Jednak gmina nie ma zamiaru czekać z założonymi rękami na sądowe wyroki. Ostatnio rozpisała przetarg i wybrała firmę, która do 30 maja 2005r ma dostarczyć projekt. - Zakładamy, że uda nam się uzyskać na ten cel dotację z funduszy europejskich. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, chcielibyśmy zacząć budowę wału w lipcu 2006 roku a zakończyć do czerwca 2008 roku - wyjaśnia Jolanta Szczepańska, zastępca dyrektora wydziału Inwestycyjno-Technicznego we wrocławskim magistracie. Kłopot w tym, że wał, który będzie projektowała wrocławska GGB będzie biegł według koncepcji miejskich. Co oczywiście nie podoba się działkowcom. - Od czterech lat próbujemy przekonać projektantów i władze miasta, żeby wzięli pod uwagę nasze wnioski, ale jak dotąd bez echa. A my zdania nie zmieniliśmy i na pomysł likwidacji wszystkich ogrodów się nie zgodzimy - podkreśla Janusz Moszkowski. - Mam duże zastrzeżenia do zachowania władz miasta w tej sprawie - dodaje. Gmina liczy na to, że wygra sprawę w sądzie administracyjnym, a dzięki temu, że juz teraz rozpoczyna się projektowanie, tuż po ogłoszeniu wyroku będzie można zacząć budowę wału. Koniec sporów i do roboty Jednak mieszkańców Kozanowa nie interesuje spór gminy z działkowcami. - Rozumiem, że ktoś, kto ma tu działkę nie chce jej stracić, ale są ważniejsze rzeczy niż czyjś prywatny interes. Na pewno należy do nich ochrona przeciwpowodziowa tak dużego osiedla - uważa Jarosław Derlatka, mieszkaniec jednego z bloków najbliżej ogródków działkowych. - Siedem lat temu w miejscu gdzie stoi mój dom było trzy metry wody. To skandal, że do tej pory nie ma wału, który by nas zabezpieczał - dodaje. Bartłomiej Knapik - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska Temat: agatowe lato > czy nie jest ironią, że na takie drobiazgi zwraca uwagę poznaniak a milczy > tubylec ? Gratuluję ! Dużo większą ironią jest to, że mieszkaniec Poznania ma m.in. znikome szanse zostać przewodnikiem sudeckim, choć niejednego miejscowego przewodnika by w "kozi róg" zapędził. Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy. Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś określono - "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali Wielkopolanie??? Kiedy w 1989 r. w Poznaniu założono Sekcję Przewodników Sudeckich (w planie było m.in. zorganizowanie kursu przewodnickiego) działacze z dolnośląskiej (wówczas międzywojewódzkiej) Komisji Przewodnickiej określili jako "samozwańczą" i domagali się jej natychmiastowego rozwiązania. Napisali na nas donosy do ZG PTTK, do Urzędu Wojewódzkiego, do ZW PTTK, Oddziału PTTK i kto wie gdzie jeszcze? Jako Wielkopolanie mieliśmy wtedy i mamy nadal moralne prawo do posiadania takiej sekcji, gdyż od przynajmniej 200 lat Sudety są naturalnym kierunkiem podróży Wielkopolan, czy to w celu wypoczynkowym, czy leczenia w uzdrowiskach. Odsyłam w tym miejscu do książki Ryszarda Kincla "Sarmaci na Śnieżce". To u nas drukowano pierwsze polskie przewodniki po Sudetach, a gazety codzienne opisywały sudeckie kurorty i ich okolice. Prawdziwy przewodnik sudecki niekoniecznie musi mieć w dowodzie osobistym zameldowanie w Kłodzku, Jeleniej Górze czy Wrocławiu. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie, oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce i nikomu to nie przeszkadza. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu. O chyba o czymś świadczy? Proponuję w tym miejscu przeczytać: ksp.republika.pl/kto.htm Rzecz dotyczy lekarza - Wielkopolanina z urodzenia i Lądczanina z wyboru, którego obraliśmy za patrona Klubu Sudeckiego. Tam też starano się nam na wszelkie sposoby przeszkodzić. Autor złośliwego paszkwilu na temat dr. Ostrowicza i jego pionierskiego polskiego przewodnika po Lądku określił Niemców - autorów niemieckich opracowań na temat Lądka Zdroju - jako wybitnych, zaś Ostrowicza jako miernotę. Oto fragmenty jego donosu: "Tak więc 'Podręcznik informacyjny' Ostrowicza jest w większości dosłownie zerżniętym (...) skupiał wokół siebie Polaków przebywających na kuracji. I nic więcej! (...) nie działał zbytnio w szerzeniu polskości i reklamowaniu Lądka wśród Polonii" (Wyd. Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich "Karkonosz" zesz.6) Tramp kspoz.prv.pl/ - strona Klubu Sudeckiego z Poznania Temat: Centrum "Browar Mieszczański"! Centrum "Browar Mieszczański"! Kulturalny browar Poniedziałek, 31 maja 2004r. W starych, zniszczonych halach przemysłowych po Browarze Mieszczańskiego powstanie centrum kulturalno-rozrywkowo-handlowe. W weekend o jego przyszłości rozmawiali światowej sławy architekci. W tej chwili osiedle Huby to kulturalna pustynia. Są tu zakłady przemysłowe, blokowiska, kilometry torów - zaplecze ma dworzec kolejowy. - A zabudowa jest chaotyczna - dodają architekci. Miejsc do zabawy, czy spotkania z przyjaciółmi, jak na lekarstwo. - Trzeba jechać do Rynku - powiedziała nam mieszkanka osiedla, Anna Senderowska. - Taka podróż to dla wielu moich sąsiadów, to jest wielka wyprawa. Ale to się zmieni. Powstanie tu miejsce, jakiego we Wrocławiu jeszcze nie było. Browar Mieszczański został zamknięty w 1997 roku, ma zostać przebudowany. Pozostanie z niego to co najcenniejsze - unikatowe przemysłowe hale, które wzniesiono w XIX wieku. W halach będzie natomiast nowoczesne centrum kulturalno-rozrywkowo-handlowe. Już za kilka lat mieszkańcy Hub będą mogli przyjść tam na towarzyskie spotkania, piwo, czy koncert. Architekci nie potrafią powiedzieć kiedy dokładnie ruszy centrum. - Na wykonanie samego projektu potrzeba półtora roku - stwierdzają. Unikatowy zespół przemysłowych budowli został poważnie zaniedbany. Rozpoczęły się już prace nad przywróceniem im przyzwoitego wyglądu. Wstawiono zbite szyby, w jednej z hal urządzono klub. W nim obok starych urządzeń przemysłowych, stoją nowoczesne ławy. Dopóki całe centrum nie będzie gotowe klub jest zamknięty dla szerszej publiczności. Na wykończenie całości potrzeba jeszcze kilku lat i kilku milionów złotych. Działka, na której stoi browar ma powierzchnię 12 tys. metrów kwadratowych, na niej są budynki o łącznej powierzchni 8 tys. metrów kwadratowych. Od Carlsberga kupił je architekt Krzysztof Wojtas. - Na szczęście jest to osoba, która zna wartość tych obiektów. Nie zniszczy ich i nie postawi tu nowego hipermarketu - mówią architekci z wrocławskiej grupy Platforma, którzy w ostatni weekend w browarze zorganizowali warsztaty dla młodych architektów z Wrocławia. Podobne spotkania mają odbywać się cyklicznie, ich zadaniem jest oswajanie wrocławian z tym miejscem. W piątek i sobotę w browarach przy ul. Hubkiej spotkali się światowej sławy architekci z całej Europy, aby porozmawiać m.in. o przyszłości browaru, czy innych terenów przemysłowych. Przyjechali m.in. Zdenek Jiran, Michal Koholt z Pragi, Elizabeth Poot, Wim van Es i Manual Aalbers z Rotterdamu. - Publikacje z tego spotkania ukażą się w Czechach - mówią architekci z grupy Platforma. Powstało aż siedem projektów, w których studenci oraz początkujący architekci projektowali centrum. Biura, knajpki, studia muzyczne, gastronomię - tak to miejsce miałoby wyglądać. - Na pewno nie przeszkadzałyby okolicznym mieszkańcom - zapewniali autorzy prac. Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 199 rezultatów • 1, 2, 3 |