Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biura podróży-paryż
Temat: O rozwoju lotnisk SkyEurope pomaga APN SkyEurope, pierwsza nisko-kosztowa, tania linia lotnicza w Europie Środkowej z bazami w Warszawie, Krakowie, Budapeszcie i Wiedniu-Bratysławie ogłosila dzisiaj plan pomocy wielu tysiącom pasażerów odwołanych w niedzielę lotów Air Polonii. Plan jest wynikiem inicjatywy Pana Jana Litwińskiego, Prezesa i Direktora Generalnego Air Polonia aby znaleźć najlepsze rozwiązanie mające na celu ochronę poszkodowanych pasażerów Air Polonia. SkyEurope znacząco przyczyniło się do demokratyzacji transportu powietrznego w Europie Środkowej i Wschodniej, kiedy rozpoczeło działalność trzy lata temu. Wielu pasażerów z tego regionu poraz pierwszy skorzystało z tej formy podróżowania dzięki tanim przewoźnikom. Oferta SkyEurope by pomóc poszkodowanym pasażerom Air Polonii ma zatem na celu również ochronę zaufania jakim klienci obdarzyli sektor tanich przewoźników. Siatka połączeń SkyEurope powinna pozwolić na przebookowanie do 90% z 53 000 pasażerów, którzy zarezerwowali loty na sezon zimowy w Air Polonii (do 26 marca 2005): Trasa Air Polonia ––> Trasa SkyEurope Warszawa – Londyn Stansted ––> Warszawa – Londyn Stansted Warszawa – Paryż Beauvais ––> Warszawa – Paryż Orly Warszawa – Rzym Ciampino ––> Warszawa – Rzym Fiumicino Katowice – Londyn Stansted ––> Kraków – Londyn Stansted Poznań – Londyn Stansted ––> Warszawa – Londyn Stansted Gdańsk – Londyn Stansted ––> Warszawa – Londyn Stansted Bydgoszcz – Londyn Stansted ––> Warszawa – Londyn Stansted Szczecin – Londyn Stansted ––> Warszawa – Londyn Stansted SkyEurope wprowadziło ofertę darmowych lotów* dla wszystkich pasażerów, którzy zarezerwowali loty z Air Polonia na wszystkich wymienionych trasach w okresie od 6 grudnia 2004 do 26 marca 2005 (ograniczona dostępność podczas szczytu sezonu – świąt Bożego Narodzenia – wynika z faktu, iż większość lotów SkyEurope w tym okresie zostało już wyprzedanych). Poszkodowani pasażerowie Air Polonii mogą dokonywać rezerwacji na tych trasach od dzisiaj – 5 grudnia 2004 do północy 20 grudnia 2004, z uwzględnieniem dostepności, poprzez wejście na strony SkyEurope www.skyeurope.com i wprowadzenie numeru potwierdzenia z Air Polonii. Pasażerowie otrzymają możliwość wykupienia taryfy za 0,01 PLN i zobowiązani będą do zapłacenia jedynie opłat lotniskowych i pasażerskich wynikających z wybranej trasy. Wszystkie rezerwacje tych darmowych lotów opierać się będą na zasadzie „kto pierwszy ten lepszy” i uzależnione są od dostepności miejsc. Rezerwacji dokonywać można wyłącznie poprzez stronę internetową. Pasażerowie, którzy dokonali rezerwacji za pośrednictwem biura podróży proszeni są o kontakt ze swoim sprzedawcą w celu dokonania zmian rezerwacji poprzez stronę internetową. * Darmowy przelot = taryfa PLN 0,01 fare (ze względów podatkowych i księgowych) jednak pasażer musi opłacić należne opłaty lotniskowe, podatki, opłaty pasażerskie. “Zrobimy co w naszej mocy by pomóc poszkodowanym pasażerom Air Polonia i zjednoczyć rodziny i przyjaciół w okresie przed- i poświątecznym“ powiedział Christian Mandl, CEO SkyEurope. “Nasza oferta dotyczy pomocy pasażerom. Nie jest naszą intencją by przejąć firmę Air Polonia Sp. z o.o. ze wzgledu na zadłużenie i zobowiazanie firmy. Planujemy stworzenie możliwości pracy dla części osób pracujacych dotychczas dla Air Polonia, chcących dołączyć do SkyEurope w Warszawie bądź Krakowie.” SkyEurope wkrótce ogłosi zwiększenie częstotliwości lotów na istniejących trasach oraz wprowadzi nowe destynacje z Polski. *** About SkyEurope Airlines *** SkyEurope operuje obecnie flotą 13 samolotów z 4 baz w Warszawie, Krakowie, Budapeszcie i Wiedniu-Bratysławie. Siatka połączeń zawiera 35 tras do 19 destynacji w 12 krajach. SkyEurope wspierane jest przez silne instytucje finansowe takie jak: Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR), Europejski Fundusz Inwestycyjny (EFI), Bank ABN AMRO oraz Bank Austria Creditanstalt i ostatnio zostało dokapitalizowane 10 milionami euro, co stanowi część programu dokapitalizowania o wartości 50 milionów euro. SkyEurope ma szerokie doświadczenie jako pierwsza nisko-kosztowa, tania linia lotnicza w Europie Środkowej. Świadczą o tym 3 lata prowadzenia z sukcesem operacji oraz 1 milion przewiezionych pasażerów. www.skyeurope.com Temat: WizzAir z GDN i WAW- już od sierpnia Gdy slucham tego, co zaczyna sie dziac na niebie, mam wrazenie, ze jest podobnie jak rok temu w Prasze - tam pierwszy rzut wlasnie przypadl na lato 2003, a drugi na zime 03/04. Patrzac na poczynania airpolonii, potwierdze jeszcze raz swoje zdanie - pionierzy skazani na zaglade - zaczeli rynek LCC w Polsce, ale od poczatku uwazam, ze nie sa w stanie podjac konkurencji z ktorymkolwiek przewoznikiem, nawet tymi zaczynajacymi w branzy - z takim kapitalem, problemami i managementem, to mozna co najwyzej robic chartery. SkyEurope jest dla mnie niezlym szokiem. Slowacy niezle sie zadomowili w Wawie, widac dzis bylo ladny tlumek przed schodkami na poranny Londyn. W nowym rozkladzie pojawily sie perelki, takie jak 2xSTN dziennie, 2xBUD dziennie, oczywiscie pomijajac Rzym i Mediolan... Sie rozwija. Wizz rusza z Londynem z Wawy, ale nie powiedzial jeszcze za wiele. Ciekawe bedzie, jaki drugi krok, szczegolnie jesli chodzi o, np., Sztokholm. Germanwings nieoficjalnie mowi o 6 do 10 nowych polaczen z nowej bazy w... Warszawie. AirBerlin dodaje Duesseldorf, zmiana godziny do Berlina, liczba polaczen do Wiednia zwieksza sie o 3 rejsy tygodniowo. Pazury po polski rynek wyciaga tez Maersk - oferujac polaczenie z Kopenhaga. Nie ma oficjalnej informacji od AerLingus, ale wszystko wskazuje na to, ze w sezonie zimowym liczba polaczen z Dublinem wzrosnie do 5 tygodniowo i dodane zostana 2 polaczenia do Cork [codziennie rejs do Irlandii]. Poki co, swoich kart nie odkrylo na zimowy sezon jeszcze Volareweb i AirPolonia. Tekst z Rzeczpospolitej o konkurencji LCC nie jest pozbawiony sensu. Warszawa, jak kazdy port lotniczy, dostaje swoja szanse. Patrzac na ruch, jaki sie przewija, mam wrazenie, ze te male linie lotnicze robia darmowe badania marketingowe potentatom. Pol roku temu nikt nie spodziewal sie, ze oblozenie LCC, jak i klasycznych przewoznikow moze byc tak duze, po 8 pazdziernika liczba oferowanych miejsc do Londynu wzrosnie do ok 2500 dziennie ! [do grudnia 2003 wynosila niecale 900]. Okazuje sie, ze jest zapotrzebowanie - patrzac na ceny samego LOTu, spadajace niczym owoce z drzew, czlowiek widzi, jak tanie robi sie nie tylko latanie, ale i podrozowanie za granice. Do niedawna wyjazd do Lonydnu, najtaniej, kosztowal ok. 400 pln autobusem, dzis w 2h jest sie za te same pieniadze samolotem. Podobnie z Rzymem, Mediolanem, Wenecja, Paryzem - wycieczki w te regiony, nawet biura podrozy, zaczynaja oferowac z przelotem, autobus robi sie za drogi. EasyJet. Nie ignoruje polskiego rynku, ale uwaznie sie przygladaja - wiele znakow mniej, lub bardziej potwierdzonych, wskazuje, ze sezon zimowy juz sie bez niego nie obejdzie i w Polsce. Niewiadoma jest jedynie Ryanair, ktory najpewniej szykuje kompleksowa ekspansje na wschod, nieobecny jest bowiem nigdzie na zachod od Berlina. Najblizsze miesiace pokaza, jaki bedzie rynek uslug lotniczych w zimie 2004. Juz teraz widac, ze liczba polaczen rozkladowych zima niewiele zmniejszy sie w stosunku do lata, o ile wogole bedzie mniejsza. Temat: wakacje do końca życia Chiny, ogolnie i pewien pomysl rucellai,jak z internetem to dokladnie nie wiem, dzisiaj np. pokazali mi wydrukowana stronez onet.pl, jedna z tych co przegladalem wczoraj i spytali mi sie w jakim to jezyku. jak nie zrozumieli to ktos przyiosl maly globus i im pokazalem, mowie wam czaeska komedia. co do dysproporcji pomiedzy liczba mlodzszych kobiet a mezczyzn, rzeczywiscie to widac. nie znam dokladnych liczb ale jest cale mnostwo mezczyzn dla ktorych zwyczajnie brakuje chinek. a male dzieci, to jest cos co wkrotce dorosnie i bedzie rzadzic swiatem. cala rodzina zrzuca sie na gowniarza, na szkole, kursy itd. wielu z tych pojedynczych zoltych gowniarzy skonczy najlepsze uniwersytety w Stanach czy w Europie. i przy ich liczbie to sie odczuje. mysle,ze sedno sprawy jest w ich mentalnosci, to 5000 lat prania mozgow, ze trzeba zachrzaniac dla kraju, dla rodziny nie liczac sie z soba. co do hodowli robakow, he, he, he, dobre. i pewnie wcale nie glupie, tylko z tym duzo roboty. ogladaliscie "milczenie owiec" ? zeby to tak sie nie skonczylo :) mysle ze powinnnismy sie spotkac i spokojnie pogadac, ja proponuje termin pomiedzy pazdziernikiem a grudniem (bede wtedy w polsce walczyl ze swoim doktoratem) czasu jest wiec przed nami duzo i kazdy jak naprawde chce to zaklepie sobie w tym terminie czas. co do finansowania, strony w internecie mogly by przyciagnac biura podrozy, firmy turystyczne, itp., ktore moze chcialy by kilka zlotych dorzucic. a jak jakis wiekszy interes to trzeba temu poswiecic sporo czasu, czy go macie? rozumiem , ze wiekszosc z was ma rodzine, prace itp dobra cywilizacji, ktore jakos mnie nie przekonuja do konca. ja chyba najlepiej sie czulem w amazonii, niesamowita prostota zycia, i maly budzet na poczatek, hektar lasu to okolo 2500-4000 zlotych (hektar!) koszt budowy domkow minimalny. mam taka propozyjce. robimy wszystko legalnie z notariuszem umowa itd. sprawami wlasnosci na miejscu ja sie zajme, wiem jak to dziala, bo duzo o tym rozmawialem z cudzoziemcami co tam zyja i lokalnym immigration. powiedzmy , ze jest nas cztery osoby. kazda zrzuca sie po 10 000 PLN.(mysle ze jest to suma do zaakceptowania dla kazdego) Mamy wiec 40 000 pln, 11 000 usd. kupujemy kawalek gruntu, powiedzmy 4 hektary, doprowadzamy to do porzadku, ja moge zasuwac z maczeta od rana do wieczora przynajmniej troche schudne (kilka kilo za duzo), stawiamy 3-4 domki, male ale ladne. kupujemy 2-3 kajaki, jakos wieksza lajbe do wycieczek po rzekach itp., mysle ze te 40 000 zl na wszystko wystarczy. mozemy miec wlasne poletko , ja np. zauwazylem ze je sie tam bardzo malo warzyw, w ogole o warzywa trudno, wiec mozna by dodatkowo sprzedawac marchewke po wioskach. musi to byc jakos w miare blisko jakiegos wiekszego miasteczka, azeby byl w miare latwy dojazd i od czasu do czasu mozna by upchnac troche koperku na rynku. pozwoleniami ja sie zajme, najwazniejszy bedzie tu internet, sprawnie dzialajaca strona internetowa w kilku podstawowych jezykach. ja moge sie tym powaznie zajac chocby od razu jak znajda sie chetni na wspoludzial. nie liczcie na jakies wielkie zyski, pewnie jak na easy life wystarczy to bedzie dobrze. wiekszosc z was pewnie nie bedzie mogla tam siedziec caly czas, ja tez bede chcial od czasu do czasu gdzies wyskoczyc, ale zawsze bedzie jakas baza, gdzie mozna przyjechac i na luzie odpoczac wsrod genialnej przyrody. jak ktos w koncu tam przyjedzie i nie bedzie mu sie podobalo, to ja sam w gescie samokrytyki hukne sie glowa w jakies duze drzewo. a nawet jak juz bedziecie siedziec u siebie w paryzu, nyc czy warszawie wyobrazcie sobie miny swoich znajomych jak zobacza wasz letni amazonski domek. szczegolow mam jeszcze duzo w glowie ale znudzilo mi sie pisac, wiec czekam na odzew. pzdr m Temat: Paryz z firmą Lekier - odradzam!!!! Paryz z firmą Lekier - odradzam!!!! Witam, właśnie wróciłam z wycieczki organizowanej przez firmę Lekier. Zanim zdecydowałam się wpłacić pieniądze, zajrzałam na forum w poszukiwaniu informacji o tym biurze. Same pozytywne. Dlatego między innymi zdecydowałam się napisać tych parę słów, by ostrzec następnych klientów, którzy mogliby się nabrać na te opinie tak jak i my. Paryż i jego atrakcje są rzeczywiście wspaniale, nasza pilotka (ta, która opiekowała się nami w Paryżu) też była w porządku, jednak organizacja pozostawia wiele do życzenia. Zdecydowanych na wyjazd z tą firmą ostrzegam, że podróż autokarem moze stać się koszmarem, choćby sam autokar był w porządku. Problem pierwszy to jedzenie: Firma Lekier ma umowę z podłym lokalem w Torzymiu "Paradise", przed granicą, do którego wiezie wszystkich swoich klientów. To praktycznie jedyne miejsce podczas calej trasy, gdzie można kupić ciepły posiłek. Tymczasem jedzenie jest drogie i obrzydliwe - to nie tylko moja opinia, ale i innych uczestników wycieczki. Kelnerzy, pewni swego- firma Lekier zapewnia stały napływ głodnych klientów - są aroganccy i niegrzeczni - podczas jazdy "tam" - jedyna dostęna sala była salą dla palących (w sali dla niepalacych było wesele) i dopiero po mojej zdecydowanej interwencji - na granicy z awanturą - udostęniono mi stolik zdala od tytoniowego dymu. Jeszcze gorzej było w drodze powrotnej, kiedy kelnerowi nie podobało się ,że zajęliśmy z dziećmi stół w głębi sali - pod oknem i kazał nam, pod groźbą nieobsłużenia, przesiąść się bliżej drzwi" bo on nie będzie biegał po całej sali". Za naszą reakcję - to znaczy wyjście z lokalu - zostaliśmy srodze ukarani - aż do Warszawy, mimo moich próśb kierowcy nie zatrzymali się w żadnym miejscu, gdzie można było kupić coś do zjedzenia prócz czipsów czy wafelków... Prosiłam o chwilkę w Poznaniu, gdzie autokr się zatrzymywał, żeby kupić coś na wynos w MC DOnaldsie, ale pilotka tę prośbę zlekceważyła, mówiąc, że trzeba było jeśc w Torzymiu. Nie miałam już sił robić awantury... Naprawdę brak mi słów. Problem drugi o czas przejazdu: Firma zbiera klientów z całej Polski przez co podróż - i tak przecież ciężka - wydłuża się jeszcze bardziej. W folderze jest informacja, że powrót z wycieczki planowany jeast w godzinach popołudniowych, tymczasem z powodu "nieporozumień między organizatorami" co wiązało się z prawie dwugodzinnym postojem we wspomnianym wcześniej Torzymiu (czekaliśmy na drugi autokar, z którego "przerzucono" do naszego kilka osób z innej wycieczki) a takze bezsensowną jazdą po zakorkowanym Poznaniu, podróż wydłużyła się do 29 godzin - dotarliśmy do Warszawy przed 23!!! Nikt nawet nas nie próbował przeprosić... Problem trzeci - brak przygotowania do przewozu dzieci. To już najmniejsze zmartwienie, ale nie rozumiem dlaczego w autokarze, którym prócz dorosłych jechało mnóstwo dzieci (wycieczka do Parków rozrywki) nie było ani jednego filmu dla najmłodszych. Zrestą i starsi nie mieli specjalnie co oglądać... Jednym słowem wrociłam zachwycona Paryżem i rozczarowana Lekierem. Nie polecam nikomu takiej firmy. I jeszcze jedno: Bez względu na wiek uczestnika - opłata za wycieczkę jest identyczna, tymczasem bilet np do Disneylandu dla dorosłego kosztuje 49 Euro, dla dzieci 19.... Temat: Wiecej o masonach Wiecej o masonach M. Kolbe o masonerii - c.d. : Jak masoneria francuska walczy przeciw Niepokalanej Że Francję opanowali masoni, to nie ulega żadnej wątpliwości. Głównie przyczynił się do tego Wolter (Voltaire) przyjęty do masonerii w Londynie jeszcze około roku 1728. Za nim poszli d'Alember, Russo (Rousseau), Diderot i inni. A owocem ich roboty były mordy roku 1793. I dzisiejszy rząd Herriota jest kreacją masońską, boć masonami są: p. Victor Peytral, minister robót publicznych, p. Camille Chantemps, minister spraw wewnętrznych, p. Rene Renault, minister sprawiedliwości, p. J.L.Dumessnil, minister marynarki i p. Bovier-Lapierre, minister pracy. Cała też nagonka obecna przeciw Kościołowi, to nic innego jak tylko wykonanie uchwał "Wielkiego Wschodu" (masonerii) z roku 1922 i 1923, jak to dobitnie wykazała "La Revue Francaise". Dlatego też i Niepokalana szczególniejszą opieką otoczyła ten kraj. Tu raczyła objawić swój "Cudowny Medalik" w roku 1930 i tu w Lourdes w roku 1858 objawiła się ubogiej dziewczynce Bernadecie wzywając do pokuty i zachęcając własnym przykładem do odmawiania różańca św. I tu sama nazywała siebie: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Liczne pielgrzymki dążą tam z całego świata i wielu chorych cudownie odzyskało zdrowie. Toteż masoneria od samego początku aż dotąd wysila się przeciwko Niepokalanej w tym cudownym miejscu. Z początku gestem pewnym siebie przeczyła w ogóle istnieniu uzdrowień w Lourdes. Gdy jednak wobec faktów takie stanowisko stało się wprost śmieszne, zaczęła natężać umysł, by przecież jakoś te wydarzenia inaczej wytłumaczyć. Puszczano w ruch sugestię, hipotezę itd., ale i te środki nie wytrzymały krytyki, boć i jakże rozłupanej kości nakazać, aby się zaraz zrosła, albo dokonać, by miliardy mikrobów wedle życzenia wyrażonego łaskawie przez którego z tych panków zaraz strawione płuca z powrotem wypluły i same zdechły przy tym. A jednak byli i tacy, którzy i uzdrowienia z gruźlicy płuc nawet w ostatnim stadium starali się obalić. Ot, przykładzik. P. Zola sam był świadkiem uzdrowienia pani Marii Lebranchu właśnie z gruźlicy płuc i to w ostatnim stadium choroby. Faktu zaprzeczyć nie mógł, bo Biuro Sprawdzeń ("des Constatations"), złożone z lekarzy, istnienie choroby, a następnie i stan po uzdrowieniu skrzętnie bada i notuje. Jednak p. Zola pozwolił sobie na ogłoszenie, że wspomniana chora doznała tylko chwilowego polepszenia i że - zmarła. Tymczasem pani Lebranchu żyła i żyła zdrowa w Paryżu. Cóż tu począć? Otóż, by przecież pani Lebranchu uchodziła za już zmarłą, wpadł on na pomysł następujący. Mianowicie proponuje pani Lebranchu, aby wyjechała z Paryża do pewnej zapadłej wioski belgijskiej, zobowiązując się pokryć koszty podróży i utrzymywać ją tam wraz z rodziną Nic też dziwnego, że mąż uzdrowionej wyrzucił pomysłowego pogromcę cudów za drzwi. Módlmy się, by Niepokalana raczyła i naszą Ojczyznę szczególną otoczyć opieką, bo i u nas masoneria jest i działa z gorliwością godną lepszej sprawy. Temat: Koniec połączeń lotniczych z Frankfurtem Koniec połączeń lotniczych z Frankfurtem Wrocław ma tylko trzy stałe połączenia lotnicze z zagranicą Niewykluczone, że z końcem marca nie będzie już bezpośrednich lotów z Wrocławia do Frankfurtu nad Menem, gdyż Polskie Linie Lotnicze Lot chcą wycofać się z tych rejsów. Słyszeliśmy takie pogłoski - mówi Czesław Dyksy, rzecznik wrocławskiego portu lotniczego. Jeśli faktycznie dojdzie do skasowania lotów do Frankfurtu, Wrocław straci bardzo ważne połączenie międzynarodowe. O atrakcyjności miasta dla zagranicznych inwestorów decydują nie tylko korzystne warunki ekonomiczne, ale też to, jak można się do niego dostać. Wrocław pod tym względem nie wypada najlepiej, ponieważ obecnie ma tylko 3 stałe połączenia lotnicze z zagranicą. - Sporo podróżuję służbowo i słyszałem od pracowników LOT-u, że na wiosnę zlikwidowane zostanie bezpośrednie połączenie z Wrocławia do Frankfurtu, a loty te przejmie Poznań - mówi pan Paweł, pracownik firmy zagranicznej działającej we Wrocławiu. - Jak mają do nas dotrzeć i wygodnie wrócić do domu przedsiębiorcy, którzy chcą robić we Wrocławiu interesy, skoro uniemożliwia się im połączenie z głównym portem przesiadkowym Europy - dziwi się nasz Czytelnik. Do Frankfurtu samoloty z Wrocławia latają codziennie i są przeważnie zapełnione. - Wielu pasażerów leci tranzytem przez Frankfurt, więc gdyby zabrakło tego rejsu, z Wrocławia mogą bezpośrednio polecieć jeszcze do Kopenhagi, skąd jest wiele lotów na przykład do Stanów Zjednoczonych - mówi Czesław Dyksy, rzecznik Portu Lotniczego Wrocław. - Słyszeliśmy o likwidacji linii do Frankfurtu, ale oficjalnie decyzji w tej sprawie nie ma - powiedziała nam pracownica biura LOT-u we Wrocławiu. Nie potwierdza tego Leszek Chorzewski, rzecznik PLL LOT. - Jest jeszcze za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć na ten temat. Rozkłady lotów na sezon wiosenno-letni są dopiero układane, a ja nie słyszałem nic o decyzji skasowania rejsów z Wrocławia do Frankfurtu - mówi. - Byłoby bardzo źle, gdyby Wrocław stracił stałe połączenie z Frankfurtem - uważa Krzysztof Grzelczyk, dyrektor biura współpracy z zagranicą urzędu miejskiego. Zdaniem urzędników miejskich Wrocław powinien mieć więcej niż obecnie bezpośrednich połączeń z miastami w Europie, np. z Paryżem i Londynem. - Znaleźliśmy nawet taniego przewoźnika, który mógłby obsługiwać takie linie, ale do tego trzeba zgody władz państwa, a te wyraźnie preferują LOT i warszawskie Okęcie - mówi dyrektor Grzelczyk. Paradoksem jest także to, że koszt podróży LOT-em jest przeważnie wyższy niż innymi liniami lotniczymi. Taniej jest np. pojechać do Berlina samochodem i polecieć stamtąd samolotem innych linii, niż wybierając ofertę polskiego przewoźnika. Robią tak również urzędnicy magistratu jadący w zagraniczne delegacje. - Często koszt biletu lotniczego z Berlina i koszt wysłania samochodu z kierowcą jest mniejszy niż cena biletów LOT-u - mówi Grzelczyk. Słowo Polskie SKANDAL!!!!!!!!!!!!!!!!!! Temat: Kariera. Jak dojść na samą górę i nie spaść Nie zawsze jest latwo Zaczelo sie od wycieczki. Dwa tygodnie u kumpli w Berlinie, dwa tygodnie u kumpla w Amsterdamie gdzie mielismy w planie zostac ale "rodzinka" mojej dziewczyny sie wypiela na nas. Konczyly sie nam pieniadze i szla zima (polowa listopada). Wyjelismy mape Europy i palac ziolo zastanawialismy sie gdzie moze byc najcieplej zima. Padlo na Krete. Sprzedalismy w Amsterze mojego laptopa i pojechalismy majac swiadomosc ze to jest "one way ticket" bo kasy starczy nam tylko w jedna strone:) Pocieszalismy sie nawzajem ze tylko my jestesmy na tyle stuknieci zeby cos takiego zrobic:) No i zrobilismy. Przejechalismy przez Bruksele, Paryz, Zurich, Milano, Rzym, pozniej Otranto na "obcasie" Italii. Stamtad promem do Patry w Grecji. Pozniej Ateny i z Pireusu promem na Krete do Chanii. Jak dotarlismy na miejsce to mielismy dokladnie 2 euro:) KOmpletne szalenstwo. Nie znalismy jezyka ani nikogo na miejscu. To byl chyba najgorszy moment. Ale poszlo jakos. Zahaczylismy sie jako wolontariusze w stadninie koni. Ciezko bylo. Duzo pracy za nic (po tygodniu dostalismy 35 euro na dwie osoby:) Ale za to mielismy dach nad glowa i jakies zarcie. Odeszlismy stamtad i wtedy ugoscil nas taki starszy samotny Grek. Mieszkalismy za friko u niego i szukalismy zajecia i udalo sie. Ja zaczalem gdzies na budowie... moja dziewczyna w tawernie greckiej. Poza sezonem sa tam tasiace wolnych pokoi wiec placilismy za miesiac 150 euro za pokoj z lazienka. Cala zime tam spedzilismy:) Bywaly ciezkie chwile tzn. brakowalo nam klubow, znajomych frikow itp. Ale dzis wspominam to jako niezla przygode. Oboje nauczylismy sie podstaw greckiego i z grekiem juz sie dogadujemy:) Najtrudniej jest sie przelamac do niektorych rzeczy. teraz jestem w Berlinie i robie cos czego w Polsce bym sie nie tknal: myje szybki w autach na skrzyzowaniu... tak!tak! Facet 31 lat! Zrobilem sobie blekitnego irokeza (co tu jest mile widziane:) i popijajac piwko spedzam na skrzyzowaniu ze 4 godziny. Wracam z 50 euro. Z jednej strony to trudne bo trzeba sie "ponizyc" przed "panami" w samochodach ale z drugiej.... nie masz szefa...nikogo.. nikt cie nie pogania.. pracujesz kiedy chcesz.. Traktuje to na luzie bo wiem ze to na chwile. Bo wlasnie jestem tu i cos robic musze ale naprawde czuje sie wolny. Nie wiem gdzie wyladuje i jak ta przygoda bedzie wygladac dalej... Chce pojechac do Australii. Kolega wrocil po pol roku. Pracowal tam dwa dni na jakiejs farmie a potem kolejne piec podrozowal.. i znowu cos zarobil.. i znowu w podroz... Takich rzeczy sie nie zapomina do konca zycia!!! Nie jest latwo ale czy fajnie kisic sie cale zycie w miescie??? Dom, samochod, biuro... i wakacje co roku w drogim hotelu ktory niewazne gdzie jest bo wszedzie wygladaja tak samo???? W moich planach jest kupienie samochodu - campera. Zrobie go na cacy: ze wszystkim: prysznicem, generatorem pradu, klima.... I W przyszlym roku ruszam na prawdziwa przygode:) Pozdrawiam! Temat: "Cuś" na pokruszony korek w winie. "Cuś" na pokruszony korek w winie. Wiadomo, że gdy butelki nie leżą, to korek się kruszy, mimo że dość przyzwoity. Wino również. Cirianza z La Manchy, Tempanillo z Cabernet komponowane. Dobry rocznik 1999. No to drugi kieliszeczek:) Pieprzony korek! Z PAMIĘTNIKA PREZESA PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów. PIĄTEK: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankują już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. SOBOTA: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? WTOREK: Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat, Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią się całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. Temat: Odprawa dla byłego dyrektora Pomorskiej Kasy Ch... Długie, ale pasuje do wątku PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę.. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 go-dziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są naj-lepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. = Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów. PIĄTEK: Spotkałem kumpli w = Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankują już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszyst-kie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna = dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. Se-kretarka się stara, ale mówi ze paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu. Dobrze, ze nie prze-szkadzają w czym innym. SOBOTA: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem = obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. A może wziąć urlop = ? PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć = pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? Nawet na paliwo do BMW nie starczy ... WTOREK: Zmieniłem = Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja = tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie = dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. Nadal brak koncepcji w sprawie mebli. Chyba po prostu zmienię marmury w budynku na ja-śniejsze. Pójdzie w koszty. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią się całkowicie zgadzam. Ale druga? Oczer-niają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. PONIEDZIAŁEK: Graliśmy z kumplami w pokera. Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka. No, kondycję to ona ma ... Tylko że pobiły się z tą Chinką. Nie wiem o co, przecież zaspokajam je obydwie. Ta nowa ma niestety podbite oko. Trzeba będzie załatwić L4 i pchnąć ją na plastykę twarzy ... Na szczęście nie będzie z tym problemu. ... W końcu to JA jestem szefem Pomorskiej/Śląskiej Kasy Chorych. Temat: Dziennik prezesa spółki Skarbu Państwa Dziennik prezesa spółki Skarbu Państwa PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów . PIĄTEK: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankuję już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobąą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazał o się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, ze kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. SOBOTA: Próbny lot nad Warszaw±. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? WTOREK: Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwsząą częścią się całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. Ech... najgorsze jest to,że to sama prawda :((( Temat: ARGENTYNA Do Argentyny można dolecieć bez większego problemu Większośc dużych linii (BA, Lufthansa, Air France/KLM) mają co najmniej jeden lot dziennie do Buenos Aires), okresowo są promocje- trzeba po prostu śledzić strony web. Tańszy bilet z Warszawy to +/- 3000 PLN w dwie strony. Podobno taniej da się lecieć z Madrytu (przy czym trzeba dodać dojazd do Hiszpanii), ale nie miałem czasu się tym zainteresować. Bardzo upraszczając Argentyna to Buenos Aires + wspaniała przyroda, poza stolicą nie ma chyba miasta, które "absolutnie trzeba" zobaczyć, chyba że jako punkt wypadowy w interior (np. Mendoza). Co do atrakcji naturalnych, jest to 8 kraj świata co do wielkości i trzeba coś wybrać, jeżeli nie ma się wiele czasu albo kasy na regularne przeloty samolotem - a jest tego mnóstwo - Andy, Patagonia, Ziemia ognista, przy granicy z Paragwajem i Brazylią wodospad Iguacu - rzucam główne hasła. Buenos Aires to fascynujące duże miasto- coś jakby pomiędzy XIX wiecznym Paryżem, Madrytem a Nowym Jorkiem(z lekkim dodatkiem Londynu w latynoamerykańskim wydaniu - bardzo żywe, generalnie wysoki poziom "cywilizacyjny", świetne życie nocne itd. ale jeżeli ktoś nie lubi wielkich molochów (aglomeracja ok. 14 mln, bardzo gęsta zabudowa, ogromny ruch wszędzie), może czuć się niedobrze... W Argentynie - uprzedzam - nie ma w zasadzie architektury prekolumbijskiej, stosunkowo niewiele kolonialnej - trochę w miastach na północy typu Salta (Buenos Aires to miasto głównie, z paroma wyjątkami, z przełomu XIX i XX wieku- eklektyzm, historyzm, art deco). Czy jest bezpiecznie - różne rzeczy się mówi o sytuacji po kryzysie. Nie miałem żadnych złych doświadczeń przez niecałe 3 tygodnie. Można ogólnie powiedzieć, że jest być może bardziej niebezpiecznie niż w wiekszości krajów Europy Zach. ale dużo bezpieczniej niż w większości krajów Am. Łac. (poza np. Chile). Chodziłem non stop w nocy po Buenos Aires na piechotę, robiłem niby to samo np. w Brazylii i też nic się nie stało- ale wrażenia zupełnie inne. Fakt, że w BsAs późno po zmroku spotyka się non stop eleganckie mieszczańskie pary 60-latków znaczy chyba, że jest dość ok Poza tym w Buenos są określone dzielnice, których trzeba unikać - np. uważać na La Boca czy nie chodzić w stronę portu od dworca Retiro, gdzie wcisnęły się slumsy. Poza Buenos to raczej spokojna prowincja , więc na tym mieście się koncentruję. Jak dla mnie największy problem z podróżą do Argentyny to "logistyka". Mamy stolicę-molocha + wielki, bardzo słabo zaludniony kraj, w którym są 2 ok. milionowe miasta (Rosario, Cordoba) parę innych w miarę dużych ośrodków i ogromne, prawie niezamieszkane tereny, z których niemal każdy jest intrygujący, jeśli chodzi o przyrodę. Który dokładnie wybrać, jak sie ma mało czasu ??? Poza tym klimat - latem (czyli teraz) jest skrajnie gorąco w BsAs (35-40c)- podobno (nie byłem w tym sezonie) duża wilgoć+ spaliny czyni pobyt tam koszmarem, a z drugiej strony to jedyna pora roku, kiedy np. na Tierra del Fuego pogoda ma szansę być jeszcze w miarę przyjemna (tzn. typu +15c). Jeśli chodzi o infrastrukturę (hotele, komunikacja), poziom jest wysoki - praktycznie zachodnioeuropejski. Drobnym problemem bywa natomiast przewlekłe załatwianie spraw i biurokracja np. kupowałem w BsAS bilet powrotny z Santiago i będąc prawie pierwszy w biurze, spędziłem ok. 2h. Żeby wymienić czek w Am. Express w BsAs, trzeba stanąć w dwóch stojących w miejscu kolejkach (do rejestracji i do wymiany) . Europa Wschodnia, tylko że przynajmniej tamtejsi nieudacznicy są dość sympatyczni Ogólnie - Argentyna to zajebisty kraj dla miłośników dzikiej przyrody+ osób ciekawych najbardziej "europejskiego" kraju Am. Łac. i być może spore rozczarowanie dla niektórych(jeżeli np. szukasz totalnie odmiennych kulturowo klimatów od Europy). Mogą być tu osoby, które dużo więcej czasu spędziły w Arg. niż ja, więc może one coś więcej poradzą. W. Temat: Kawały na temat pracy :-) Z dziennika kierownika....:) PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów. PIĄTEK: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankują już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. Sekretarka się stara, ale mówi, że paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu. Dobrze, że nie przeszkadzają w czym innym. SOBOTA: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. A może wziąć urlop? PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? Nawet na paliwo do BMW nie starczy ... WTOREK: Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. Nadal brak koncepcji w sprawie mebli. Chyba po prostu zmienię marmury w budynku na jaśniejsze. Pójdzie w koszty. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat. Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią sie całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. PONIEDZIAŁEK: Graliśmy z kumplami w pokera. Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka. No, kondycję to ona ma... tylko że pobiły się z tą Chinką. Nie wiem o co, przecież zaspokajam je obydwie. Ta nowa ma niestety podbite oko. Trzeba będzie załatwić L4, i pchnąć ją na plastykę twarzy ... Na szczęście nie będzie z tym problemu, w końcu jestem szefem Kasy Chorych. Temat: z dziennika prezesa z dziennika prezesa PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów. PIĄTEK: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankują już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. SOBOTA: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? WTOREK: Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze,że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią sie całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. Temat: Z dziennika szefa... Z dziennika szefa... PONIEDZIAŁEK: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. WTOREK: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem. ŚRODA: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. CZWARTEK: Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów. PIĄTEK: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K. Tankują już od poniedziałku. SOBOTA: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. NIEDZIELA: Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. PONIEDZIAŁEK: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. WTOREK: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania. ŚRODA: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. CZWARTEK: Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty. PIĄTEK: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. Sekretarka się stara, ale mówi, że paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu. Dobrze, że nie przeszkadzają w czym innym. SOBOTA: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu. NIEDZIELA: Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. A może wziąć urlop ? PONIEDZIAŁEK: Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? Nawet na paliwo do BMW nie starczy ... WTOREK: Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok. ŚRODA: Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem. CZWARTEK: Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? PIĄTEK: Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza? Chinka egzamin w łóżku zdała celująco. Nadal brak koncepcji w sprawie mebli. Chyba po prostu zmienię marmury w budynku na jaśniejsze. Pójdzie w koszty. SOBOTA: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem. Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty. A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat. Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią sie całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku. NIEDZIELA: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. PONIEDZIAŁEK: Graliśmy z kumplami w pokera. Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka. No, kondycję to ona ma... tylko że pobiły się z tą Chinką. Nie wiem o co, przecież zaspokajam je obydwie. Ta nowa ma niestety podbite oko. Trzeba będzie załatwić L4, i pchnąć ją na plastykę twarzy ... Na szczęście nie będzie z tym problemu, w końcu jestem szefem Kasy Chorych. Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 196 rezultatów • 1, 2, 3 |