Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biura podrozy w lodzi
Temat: wycieczki fakultatywne na miejscu powtarzam to cio napislaam na innym poscie - mozna spokojnie wykupic u swojego rezydenta poniewaz jezeli chce pan w biurze lokalnym prosze liczyc sie z tym ze nie bedzie polskiego przewodnika :-D WYCIECZKI FAKULTATYWNE: 1)SAHARA 2-DNIOWA: 1 dzien: wyjaz z hotelu wczesnie rano. W programie przewidziane zwiedzanie: El Jem z Amfiteatrem Rzymskim z III w.p.n.e, Sfax-przechadzka gajami oliwnymi. Stepy Afryki. Gabes- oaza morska,miasto berberyjskiego króla Massima. Matmata-zwiedzanie troglodytów (podziemne jaskinie zamieszkałe przez Berberów-rdzennych mieszkanców Tunezji). Lunch w berberyjskiej restauracji. Douz-brama Sahary-typowa oaza pustynna. Przejazdzka na wielbładach (dla chetnych-ok.10 USD). Podziwianie zachodu słonca na pustyni. Nocleg w hotelu. 2dzien: Kebili-Tozeur-przejazdzka na Chott el Jerid-najwieksze wyschniete słone jezioro Afryki. Przerwa na fotografowanie. Fakultatywnie:zwiedzanie prywatnego muzeum Dar Chraiet. Góry Atlasu Safaryjskiego. Fakultatywnie przejazdzka samochodami terenowymi-ok.25 USD. Metlaoui-obiad. Kairouan-tzw. czwarta stolica Islamu-zwiedzanie miasta. Wieczorem powrót do hotelu. Cena orientacyjna ok.85 EUR (3 x dziennie wyzywienie) Podróz klimatyzowanym autokarem pod opieka polskojezycznego pilota. 2)Tunis-Kartagina-Sidi Bou Said (1-dniowa): Po sniadaniu transfer do Tunisu-stolicy Tunezji. Zwiedzanie starego miasta oraz Muzeum Bardo z unikatowa kolekcja rzymskich mozaik. Obiad w restauracji. Zwiedzanie starozytnej Kartaginy, załozonej w 814 r p.n.e. oraz term Antoniusza. Transfer do romantycznej mauretanskiej wioski Sidi Bou Said. Powrót do hotelu. Orientacyjna cena: 40 EUR (z obiadem). 3) Wieczór folklorystyczny-program wieczorny: Niezapomniany wieczor z tunezyjskim folklorem. W programie m.in. taniec brzucha, pokazy tanców regionalnych, muzyka z róznych zakatków Tunezji, połykacze ognia i fakirzy. Cena orientacyjna: 25 EUR 4)Ballada na morzu-wycieczka póldniowa Romantyczny rejs łodzia piracka w pełne morze z przystankiem na kapiel. W czasie rejsu serwowane lekkie przekaski i napoje chłodzace. Cena orientacyjna 20EUR Temat: Egipt z trzylatkiem ......? Witam. Dwa sezony w stecz byłam z 9-cio miesięcznym maluchem w Turcji, było rewelacyjnie. Oczywiście miałam ze sobą czajnik, mleko w proszku i zupki w słoiczkach. Wszyscy podziwiali ją za to jaka jest grzeczna i spokojna ( to był wrzesień ) - temperatura idealna. W ubiegłym sezonie byliśmy w Egipcie, to był pażdziernik i był to strzał w dziesiątkę - polecam serdecznie pierwsza połowę paźdz. Córcia miała rok i 10 msc., miałam i tym razem czajnik, mleko, słoiczki z jedzeniem. Twoje dziecko jest trochę starsze więc możesz zrobić małe weki sama, albo poprosić którąś z zaprzyjaźnionych koleżanek. Mając takie jedzonko będziesz pewna, że Twój maluch nie zachoruje. Pijcie tylko wode mineralną, dziecku mleko też rób z mineralnej. Nie kupój jej w hotelu bo jest ok. 6 razy droższa, niż w sklepiku za rogiem. Piwa w sklepie nie kupicie wię pozostają knajpki, ale w tym jest właśnie urok. Z wycieczek korzystaliśmy i w Turcji i w Egipcie, ale rozsądnie i dlatego nie mieliśmy najmniejszych problemów z córką. Co to znaczy rozsądnie? Nie byliśmy w Luxorze i Kairze, ale za to skorzystaliśmy czego nigdy nie zapomnę z Jeep Safari i nurkowanie z maskami. Na pustyni bałam się trochę bo oni jeepami jeżdżą jak wariaci. Strach mija po trzech minutach, tzrymałam córkę mocno i rozkoszowaliśmy się niesamowitym klimatem tej podróży. To samo było na łodzi, wymienialiśmy się do pływania i oglądania tych niesamowitych stworzeń pod woda, a córcia była naprawdę grzeczna. Oczywiście decyzję podejmiesz sama, ale serdecznie polecam tą wyprawę. Będziecie zachwyceni, gwarantuję że jak my będziecie chcieli tam wrócić. Jeszcze jedno, polecam zakup wycieczek w miejscowym biurze. Jest tam co najmniej o połowę taniej niz w hotelu, a jakość identyczna, tylko bez pośredników. Sprawdziłam i wiem co piszę. Pozdrawiam Temat: Szkocja - nocleg, wypozyczenie samochodu i inne... Witam, Właśnie opracowuję temat Szkocja na majowy weekend. Lecę do Edynburga, tam 3 noclegi w Hostelu Globetrotter Inn ( pokój 2 osobowy za 272,75 PLN za noc, hostel ma serwis busem do centrum – ostatni z miasta 23:00. Dzień 1-szy: pociągiem do Stirling (zamek) potem dalej do Blair Athol (zamek i destylarnia). W drodze powrotnej d Ed. Przystanek w Perth. Dzień 2-gi Edynburgh z Royal ticket – zamek, pałac Holyroodhouse, jacht Britania, Royal Milei, objazd miasta „piętrusiem” i oczywiście Centrum Whisky oraz Muzeum Szkocji. Jak będzie pogoda to wcześnie rano autobusem w pobliże Forth Bridge.(fotnąć) Dzień 3-ci z Edynburga pociągiem do Glasgow i dalej autobusem do Oban z przystankiem w Invraray ( zamek i muzeum morskie).Dwa noclegi w Oban. Dzień 3-ci: wycieczka na wyspy Mull, Iona i Staffa i destylarnia w Oban.( miejscowe biuro) Dzień 4-ty: z Oban autobusem do Fort William i dalej pociągiem do Mallaig (ta trasa ma opinię jednej z 10-ciu najciekawszych na świecie linii kolejowych) . Z Mallaig promem i autobusem do Portree na wyspie Skye. Dwa noclegi. Dzień 4-ty: wycieczka po wyspie góry, klify, zamki i destylarnia. Dzień 5-ty: autobusem do Inverness z przystankiem koło zamku Urquhuart na jeziorem Loch Ness ( swoją ”Nessie” zabieram ze sobą), wycieczka łodzią. Dalej z Inverness pociągiem do Aberdeen. Dzień 6-ty: autobusem do zamku Balmoral a po drodze zamek Crathes i destylarnia. Dzień 7-my: pociągiem z Aberdeen do Keith i dalej „whisky line” do Dufftown - dwie destylarnie i krajobrazy highland. Wieczorem pociągiem do Edynburga na nocleg w GI. Samolot CW o 10:35 do domu. Noclegi poza Ed. : Oban i Portree B&B po 44Ł/noc a Aberdeen , a właściwie pobliskim Dyce Hostel Skean Dhu 40Ł/noc w pokoju 2 os. Noclegi zabukowane i potwierdzone. Samochód zostaje w domu ( w zeszłym roku podobnie zaliczyłem Irlandię - relacja na forum Podróże Temat: Polecimy Globusem > Jeszcze tej jesieni łodzianie mogą spodziewać się uruchomienia pierwszego > międzynarodowego połączenia lotniczego z Lublinka. Do Mönchengladbach (koło > Düsseldorfu) i Berlina chce przewozić łodzian Biuro Podróży "Globus" z > Pszczyny, które posiada własny samolot ATR-42, identyczny z obsługującymi > trasę Łódź- Warszawa. Potrzebne jest już tylko upoważnienie Urzędu Lotnictwa > Cywilnego. "Globus" złożył wniosek o zgodę na wykonywanie przewozów na trasie > Katowice-Mönchengladbach-Katowice, bowiem właśnie z międzylądowaniami w > stolicy Śląska miałyby się początkowo odbywać loty z Łodzi. > > - Bilet do Mönchengladbach i z powrotem kosztować będzie 200 euro. Do Berlina > 120-130 euro - mówi Jan Matuszyński, prezes BP "Globus". > > ATR-42 "Globusa" lata już z Katowic przez Wrocław do Mönchengladbach, > obsługuje też czartery biura podróży. Prezes Matuszyński marzy też o > uruchomieniu połączeń na trasie Łódź - Katowice - Wenecja. Mogłoby do tego > jednak dojść nie wcześniej niż wiosną przyszłego roku. > > Dla zarządu Lublinka kooperacja z "Globusem" jest przede wszystkim nadzieją > na skomunikowanie Łodzi z którymś z berlińskich lotnisk. > To swietna informacja, chociaz ja w to dopiero uwierze, jak zobacze ATR-a "Globusa" na plycie Lublinka. Juz przeciez tyle polaczen mialo byc i czekano tylko na jakies zatwierdzenia, Ryan Air juz za swoje pieniadze przedluzal pas, lataly do nas samoloty Silesian Air, Germanii, Eurowings i nie wiem jeszcze czego. Polaczenie do Monchengladbach i Berlina jest bardzo korzystne, nawet z miedzyladowaniem w Katowicach. A z tego co jest napisane, tak mialyby latac samoloty tylko poczatkowo, pozniej juz bezposrednio. Ceny nie sa najgorsze i jezeli Globus eksploatowalby to polaczenie pare miesiecy, na pewno nie bedzie problemow z zapelnieniem ATR-a. Moze nareszcie cos sie ruszy na tym naszym Lublinku!!! Temat: Kiedy zacznie działać lotnisko w Modlinie? Jest oczywiste ze 3 cie lotnisko dla wawy (rzekomo dla Polski) nie jest nikomu potrzebne. Bo Warszawie wystarczy spokojnie Modlin i Okęcie. Kiedyś jak ruch wzrośnie wielokrotnie to właśnie można MOdlin mocno rozbudować. Innym miastom nie jest potrzebne zadne 3 lotnisko bo mają swoje lub powinny mieć. Taka Łódz to jest jakies kuriozum. Ale całą winę biorą na siebie wasze władze. We Wrocławiu na poczatku lat 90 tych "specjaliści" tez zaopiniowali że nie ma sensu inwestować w lotnisko bo ruch będzie minimalny. Ale był koleś z jajmi - Bogdan Zdrojewski (prezydent Wrocławia) i powiedział ze Wrocław ma mieć lotnisko i UM zaczął pompować kasę i robi to do dzisiaj. Wszystko zależy od władzy. A co Łódz traci to szkoda gadac, choćby poczytajcie tutaj: Jehshuff i Vrotswahf, czyli Rzeszów i Wrocław. Brytyjskie biura podróży w swoich ulotkach ułatwiają turystom wymowę polskich nazw. Wszystko dlatego, że według ostatniego sondażu przeprowadzonego wśród biur podróży polskie miasta są hitem sezonu. Na cel swojej podróży wybiera je coraz więcej Brytyjczyków. Wycieczki są bardziej atrakcyjne ze względu m.in. na niską cenę i dużą liczbę lotów. Żeby ułatwić turystom poruszanie się po Polsce, biura podróży i linie lotnicze przygotowały dla zwiedzających ściągę, jak wymawiać polskie nazwy. I tak Rzeszów to w brytyjskich ulotkach Jehshuff, Szczecin – Shchehcheen, Wrocław – Vrotswahf a Bydgoszcz – Bydgoscht. – Nazwy polskich miast są trudne do wymówienia, ale to jeden z uroków Polski – wyjaśnia dziennikarzom Sinead Finn z linii lotniczych Ryanair, które otwierają wkrótce nowe połączenia do naszego kraju. Na trasie turystów z Wysp nie królują, jak można by się spodziewać, Warszawa i Kraków. Według dziennika „The Daily Telegraph”, coraz więcej osób wybiera mniejsze miasta. – Nigdy nie spodziewaliśmy się takiego boomu na Polskę. Co raz więcej Brytyjczyków chce tu przyjechać – tłumaczy Finn. Od 30 października Ryanair uruchamia więc pięć nowych tras. Skąd ta popularność polskich miast? Np. Gdańsk jest wybierany przez Anglików, bo tu narodziła się Solidarność, Bydgoszcz ze względu na swoją starówkę, Toruń jako miejsce urodzenia Kopernika, Wrocław za dobre restauracje, a Szczecin, ponieważ miasto otaczają przepiękne lasy. Co ciekawe, część polskich miast znalazła się też ostatnio w rankigach wakacyjnych kurortów. Reporter brytyjskiego dziennika „The Guardian” był tak zachwycony polskimi plażami, że nasz Sopot umieścił pomiędzy piaskami amerykańskiej Kalifornii, greckich Salonik a włoską Sardynią. Napisał, że piasek na polskich plażach jest nieporównywalny z innymi kurortami. A do tego, według autora tekstu, plusem Polski są ciągle o wiele niższe ceny niż w innych krajach odwiedzanych przez Brytyjczyków od lat. Temat: Pomysły na promocję Ryainaira do Londynu Oto co mi przyszło do głowy: 1) Na stronie internetowej Ryanaira jest praktycznie brak informacji o Łodzi. Wejdźcie na strone główną (angielską) Ryanaira i wybierzcie Łódź z listy miast w tabelce poniżej banera reklamowego. Wyświetli się kilka informacji o lotach do Łodzi oraz cztery odnośniki: HERTZ, HOTELS, HOSTELS, THINGS TO DO IN LODZ. - Wchodzę na stronę HERTZ, wybieram z listy Poland i pokazuje tylko Wrocław... Przecież Hertz działa na Lublinku! - Druga zakładka - HOTELS - wchodzę i na liście miast są tylko dwa polskie - Warszawa i Kraków. Uważam, że dla turystów z Anglii odpowiedni byłby hotel Ibis - jest zadbany, dobre pokoje, standard w sam raz, położenie w samym centrum przy Pietrynie, a cena dla Brytyjczyka mała. - Trzecia zakładka - HOSTELS - tutaj zaskoczenie-jest Łódź na liscie miast!! Oferują tylko hmm schronisko na ul. Legionów [ www.hostelworld.com/ryanair/hosteldetails.php?HostelNumber=2278 ] - Czwarta zakładka (powinna być najważniejsza) - THINGS TO DO IN LODZ - jest to po prostu link do serwisu ActivityBreaks.com Oczywiście w serwisie Łodzi nie ma, jest za to Gdańsk, Warszawa i Wrocław. 2) Skoro turysta z Anglii na stronie Ryanaira nie dowie się niczego o Łodzi zapewne wrzuci słowo "Lodz" do angielskich googli. Zobaczcie sami jakie strony znajduje. Jest tam Politechnika Łódzka, LodzBiennale (nieźle), LodzGhetto, ŁKS Fans..., Kawiarenka WSInf itd. itp. Niestety żadnej strony informacyjnej o naszym mieście! Moim zdaniem dobrym źródłem informacji o Łodzi dla zagranicznych gości jest po prostu angielska wersja strony UMŁ. Tylko czemu jej nie ma w zasobach wyszukiwarek?? 3) Powinna jak najszybciej wystartować nowa oficjalna strona www Lublinka. Projekt widziałem. Jest to strona atrakcyjna, przystępna, bogata w informacje. Już powinna się znaleźć w sieci. Na swojej stronie zaobserwowałem duży wzrost odwiedzin po ogłoszeniu nowych połączeń, ludzie szukają informacji o lotach, dlatego strona z informacją o przerwie w lotach Cimbera jest teraz trochę nie na miejscu. 4) Reklama (lub informacja) o połączeniach powinna znaleźć się na wszystkich serwisach internetowych dot. Łodzi - UMŁ, Łodziana, LodzOnline, LodzNaszemiasto itp. 5) O nowych połączeniach powinni informować swoich gości organizatorzy takich wydarzeń jak Camerimage, Festiwal Dialogu Czterech Kultur, MTŁ itp. oczywiście powinno być info na ich stronach www. Oprócz tego informacja w ŁSSE. 6) Jeśli będzie (jest) możliwość kupna biletów w biurach podróży powinno być dokładnie wiadomo w których. 7) Przewoźnik powinien reklamować się na internetowych serwisach lotniczych. Na MojePrzeloty.pl i TanieLatanie.net reklamy Ryanaira już są. Warto zwrócić uwagę na serwis Pasazer.com 8) Reklama na Uniwersytecie, Politechnice oraz u organizatorów studenckich wyjazdów zagranicznych. Studenci to ważna grupa odbiorców, zwłaszcza jeśli chodzi o międzynarodowe wymiany oraz prywatne wyjazdy do pracy w UK. 9) Być może reklamy na autobusowym Dworcu Fabryczna? Odjeżdża spod niego dziennie kilkaset osób do Londynu. Wiadomo, że ceny low costów i przejazdów autokarowych są podobne, a czas trwania podróży i jej komfort bez porównania lepszy u LCC. Dlatego jest o co walczyć. To tak na szybko, moje trochę chaotyczne propozycje ;) Jeszcze trzeba się zastanowić nad reklamą w województwie. Pozdrawiam, Robert Z. vel Ander Temat: Biuro Funclub-kłamstwo w katalogu, arogancja, dno! nikoosia napisała: > Zapewne jestes ich klientem, ktoremu nie udaly sie wakacje. Ale jak ktos wyzej > napisal tak to jest jesli za 600 zl spodziewasz sie tego co maja znajomi > placacy po 2000 zl. Ja wybieram sie w najblizszy poniedzialek z Funclubem do > Kokino Nero i Twoje posty wcale mnie nie zniechecaja :))) Opisane przez ciebie > wpadki sa typowymi jakie zdazaja sie na tanich, studenckich wyjazdach. Co > wiecej zdazaja sie tez wcale nie rzadko innym, renomowanym biurom, w ktorych > trzeba slono placic. Jesli bedzie mnie kiedys stac to na pewno bede wybierac > wakacje za 2 - 3 a nawet 5 tysiecy i wtedy faktycznie mozna sie czepiac ze cos > sie nei zgadza i ze standard jest za niski. Bede latac samolotem wiec awarie > autobusow nic mnie nei beda obchodzic. Poki co dla mnie nawet te 600 zl jakie > zaplacilam za 14 dni pobytu to nie jest malo. Ale trzeba zaznaczyc ze na rynku > nie ma tansszej oferty!! Jest to dla ludzi takich jak ja jedyna szansa na - za > w miare nieduze pieniadze - zobaczenie kawalka swiata. Pozdrawiam i zycze > nastepnym razem bardziej udanych wakacji :)) 600 zł za 14 dni? chyba żartujesz! odlicz sobie od tego 3 dni podróży w jedną i 3 dni w drugą stronę (autokarem), ile zostanie ci dni pobytowych? Jak już tam jedziesz to poczytaj sobie trochę o Grecji, miłej lektury :-) "Witam. Wyjechaliśmy 20.06.2003 na imprezę Viva Lato17-34 lat z biura Funclub. W dzień wyjazdu zadzwoniliśmy do siedziby biura - Poznania - w celu potwierdzenia godziny odjazdu, a przy okazji z zapytaniem czy z Warszawy będzie odjeżdżał autokar i czy to będzie jego początek trasy. -Odpowiedziano że TAK. Przyjeżdżamy na umówione miejsce podróży a tu stoi BUS (9-cio osobowy Ford Transit). Jak zapytaliśmy gdzie sie podział autokar, to pan kierowca ze zdziwieniem nas sie zapytał czy nie mówili nam o tym że będzie Bus, że oni zawsze tak robią, że dowożą osoby do Łodzi. Do Łodzi dotarliśmy o godz. 18:00 a autokar przyjechał parę minut po 19-tej. Jak wsiadaliśmy to większość miejsc była już pozajmowana. Zostały tylko koło toalety i na samym tyle (w katalogu było napisane że miejsca będą zajmowane według kolejności zgłoszeń i będą wyczytywane przy wsiadaniu do autokaru. Do autokaru wsiedliśmy, zajęliśmy miesca które były jeszcze wolne. Pani pilotka i jednocześnie rezydentka nie zainteresowała się w ogóle nami - czy się nazwiska zgadzają czy mamy paszporty itp. Dopiero gdy dojeżdżaliśmy do granicy dowiedziała się kim jesteśmy, ponieważ wzięła od nas paszporty. Dotarliśmy do hotelu REA w którym (według katalogu) odległość do morza była 350 metrów, a do centrum Paralii 700 metrów. Po zmierzeniu odległości do morza było 700 metrów a do centrum ok. 1500 metrów. Hotel w sumie był ładny, wszytsko nowe i czyste a właściciele hotelu byli bardzo mili (mówili po polsku), jedynie widok z balkonu hotelu mieliśmy na pola i pasące się owce. Basen należący do hotelu Jason był do naszej dyspozycji pod warunkiem zakupu obojętnie jakiego napoju, o czym nie było mowy w katalogu. Pobyt upłynął nam mile. W dzień wyazdu o godzinie 7 rano trzeba było wyłączyć lodówkę a o godzinie 9:00 opuścić pokoje. Autokar miał odjechać z nami w godzinach wieczornych, a odjechaliśmy o godzinie 3:00 w nocy co było dla każdego bardzo męczące. Ludzie spali na podłodze na ręcznikach plażowych. Gdy pytaliśmy naszą rezydentkę co sie dzieje z autokarem to powiedziała że nic o tym nie wie, tak jak by gdzieś przepadł. A wystarczyło wykonać jeden telefon do pilotki tego autokaru lub do biura w Polsce. W związku z tym, obiecane w drodze powrotnej zwiedzanie Budapesztu zostało zamienione na zwiedzanie... Belgradu w godzinach 17:00 - 1:00. Nikt nie był z tego zadowolony, większość ludzi jechała na tą imprezę z myślą że w drodze powrotnej zobaczą Budapeszt. Poza tymi wpadkami impreza była OK, w sumie za takie pieniądze nic lepszego się nie znajdzie (650zł) ale biuro mogło by te swoje niedociągnięcia poprawić, bo psują sobie przez to swoją opinię. Z naszej grupy która jechała w autokarze dużo większa połowa była niezadowolona z organizacji tego biura. Po powrocie do domu zapytałem przez GG pana Piotra który pracuje w Funclubie czy z imprezy Viva Lato autokar odjeżdża z Warszawy, to napisał że oczywiście, wszystkie nasze autokary odjeżdżają z Warszawy. A gdy zapytałem czy na pewno nie Busem? to odparł, że czasami zdaża się łacznik minibusem do Łodzi. Ja mu napisałem że o tym też trzeba wspomnieć, a on: właśnie o tym wspomina, a ja: że dopiero po moim przypomnieniu, i wtedy mnie po prostu olał!" Temat: Tramp Travel - nie polecam!!!!! cala prawda o tramp sravel... otoz: problemy pojawily sie od samego poczatku naszej podrozy.wyjazd mielismy z pieknego miasta lodzi ;-P pan kierowca podjechal i nie potrafil poradzic sobie z odliczeniem 6 pasazerow ktorzy wsiadali w lodzi.odliczyl tylko bagaze... nie sprawdzal nazwisk odjezdzajacych wiec na dobra sprawe kazdy z ulicy mogl sie zabrac.podroz zaczela sie dosc interesujaco gdyz polowa podroznych (glownie z warszawy) byla juz dobrze pijana.mielismy mase przystankow i tak oto w okolo 3 godziny pokonalismy dystans 120km...pierwsze problemy z autokarem pojawily sie juz w slowacji gdy okazalo sie ze klimatyzacja nie dziala.panowie kierowcy pilnie zabrali sie za naprawe i po okolo 2 godzinach stwierdzili ze nic z tego nie bedzie i ze albo jedziemy dalej bez klimatyzacji przy otwartych szyberdachach lub mozemy zaczekac 8 godzin na drugi autobus.oczywisci pojechalismy bez klimy.reszta podrozy minela juz bez awarii jednak umilali nam ja warszawiacy (za co im bardzo dziekujemy).cala podroz z lodzi do ravdy trwala jedyne 38 godzin...po dotarciu na miejsce w ravdzie, dowiedzielismy sie ze nie bedziemy mieszkac w ravdzie ani w hotelu eliri za ktory zaplacilismy tylko przeniesli nas do sasiedniej miejscowosci o tajemniczej nazwie nessebar.dodam ze hotel z naszej umowy posiadal basen,silownie oraz kafejke internetowa.w ofercie ktora wybieralismy nie bylo slowa ze hotel ten jest usytuowany na ogromnym placu budowy.w jego poblizu buduje sie okolo 5 nowych hoteli.generalnie panuje tam syf, brud,i przerazliwy halas.zameldowano nas w hotelu oscar w centrum nessebaru i oczywiscie bez zadnych wyjasnien.przy probie uzyskania jakichkolwiek informacji na temat tych zmian pani rezydent (stefka) odwrocila sie na piecie i uciekla.tak wiec bylismy zdani tylko na siebie.pokoj w hotelu oscar byl spoko.wszystko bylo na miejscu (tv,lodowka,klimatyzacja i obiecywana suszarka do wlosow).wszystkie wycieczki oferowane przez nasza "kochana" stefke byly drozsze niz wycieczki organizowane na wlasna reke...jeden z przykladow: chcielismy odwiedzic nowy akwa park w nesseberze, stefka powiedziala ze ten park jest zamkniety.wybralismy sie wiec do slonecznego brzegu gdzie rowniez jest taki obiekt.oczywiscie stefka miala ten akwa park w swojej ofercie wycieczek fakultatywnych.wracajac stamtad odkrylismy iz akwa park w nesseberze dziala i ma sie calkiem dobrze poniewaz jest wiekszy, nowszy i ogolnie fajniejszy...ulotki rozdaja na przystankach i takze jezdza darmowe busy.my akurat mielismy duzo szczescia ze trafilismy wlasnie do hotelu oscar gdyz hotel ktory wykupilismy bylby jedna wielka porazka.inni tego szczescia niestety nie mieli.reszta naszego urlopu minela super i nier musielismy ogladac tej baby (stefki).nadszedl jednak dzien powrotu i kolejne niespodzianki.o tym ze pokoj trzeba opuscic do 10. rano wiedzielismy juz od dawna wiec wykupilismy z innymi polakami z tego hotelu dodatkawa dobe na jeden pokoj.mielismy gdzie przetrzymac bagaze oraz przekapac sie przed podroza.autobus mial przyjechac o 20.35 i o tej wlasnie porze bylismy w umowionym miejscu.czekalismy drobne 1,5 godziny poniewaz kierowcy zablodzili w slonecznym brzegu.w koncu ruszylismy do ravdy i tam mielismy zabrac kolejna grupe wczasowiczow.oczywiscie i w ravdzie kierowca zabladzil(w ravdzie jest jedno skrzyzowanie).stracilismy kolejne 40 minut.jakie bylo zdziwienie gdy okazalo sie ze jest nas za duzo w autobusie i brakuje miejsca na wszystkie bagaze.biuro tramp travel nie ma zadnej organizacji.nikt nie wiedzial co i kogo mamy zabrac.po jakims czasie dopiero znalazla sie lista pasazerow i wszystko sie wyjasnilo wlacznie z tym ze zapomnielismy zabrac 2 osoby z nessebaru... czekali tam na nas od godziny 20.tutaj poraz pierwszy przydala sie nasza pani rezydent gdyz jadac autem w strone ravdy zauwazyla dwie osoby siedzace na walizkach.w koncu ruszylismy okolo godziny 23.reszta podrozy minela w miare spokojnie i przyjemnie.autobus juz sie nie mial zadnej usterki a kierowcy nie bladzili. to byly nasze pierwsze i OSTATNIE wakacje z biurem TRAMP TRAVEL!! ludzie strzezcie sie tego biura.nam sie udalo jakos w miare szczesliwie i wesolo spedzic ten urlop ale nie wszyscy moga to powiedziec z naszego turnusu. jesli macie jakies pytania to piszcie,chetni odpowiemy. pozdrawiamy. Temat: El Greco - GOLDEN BAY - Kreta - ktoś tam był? Gość portalu: nika napisał(a): > Dzięki Ci po stokroć. Wcale się nie rozpisałaś i czytało się strasznie szybko. > Już nie mogę się doczekać urlopu i rzecz jasna wyjazdu (za 2 tyg.). Dzięki za > opis hoteli, muszę się po prostu przygotować psychicznie, w sumie ściany mogą > być i krzywe, ale żeby grzyb z nich nie wyłaził, no i sanitariaty... wiesz o co > > chodzi. Ja przed wyjazdem słyszałm że na krecie papier toaletowy po użyciu wyrzuca się do kosza stojącego obok. To mnie też przerażało. Rzeczywiście w wielu miejscach, w naszych apartamentach też były na ścianach tabliczki z oznaczeniami że tak należy robić. Ale my nie stosowaliśmy się do tego. Nie było żadnego wypadku ... :) A poza tym łazienki były przyzwoite. Był w niektórych godzinach problem z ciepłą wodą, ale podczas upałów raczej nam nie była za bardzo potrzebna. Piszesz, że w El Greco wycieczki są strasznie drogie, więc gdzie > najlepiej się udać po ich zakup, chodzi mi przede wszystkim o Santorini. > Samochód na to wygląda, że trzeba wypożyczyć, na pewno skorzystamy z Twoich > porad za które jeszcze raz wielgachne dzięki. My kupiliśmy wycieczkę na Santorini w Heraklionie w jednym z tamtejszych biur podróży, będąc tam na zwiedzaniu miasta. Jako że wypożyczyliśmy samochód to nie mieliśmy problemu z dojazdem do Heraklionu, a przy samym porcie jest parking. Poza tym w wycieczkach fakultatywnych w elgreco na Santorini płynie się statkiem ok 5 godz. w jedną stronę. W zwiazku z tym taka wycieczka zaczyna sie chyba o 4 rano a kończy koło północy. W miejscowych biurach są wycieczki tzw. szybką łodzią. Jest to coś podobnego do wodolotu, z klimatyzacją i super standard. I tylko ok 2,5 godz. w jedną stronę. Zatem nie trzeba tak wcześnie wstawać, a nawet bez samochodu łatwiej jest autobusem dojechac do Heraklionu na np. ósmą niż na czwartą rano. Jedyny minus to że łódź owa jest cała zabudowana i nie można wyjść na powietrze i może widoki trochę gorzej obserwować. no i nie mielismy przewodnika. Ale ma się więcej czasu na chodzenie po Santorini. Na Santorini ta łódź przybija w takie trochę niesamowite miejsce, bo jest to jakby porcik, a całe życie santorini jest na górze, na skale. Można tam wjechać autobusem albo busem. My akutat busem i dowiózł nas do stolicy wysepki. Z resztą to już od was zależy co zechcecie zobaczyć. A potem zeszliśmy po tych ogromniastych schodach i wjechaliśmy na górę kolejką linową. A potem już autobusem do portu i na łódź. w sumie pare ładych godzin poszwędaliśmy się. A te schody o których wspomniałam są fantastyczne bo się idzie długo, można wynając osła (nie polecam, bo trzęsie i śmierdzi) ale widoki są niesamowite. Trochę żałuję że nie popłynęliśmy na Spinalongę z Agios. Próbowaliśmy kilka razy, ale były wiatry i odwoływano rejsy, bo na Spinalonge wypływają mniejsze stateczki i łodzie. Ale wy popłyncie koniecznie :) No samochód koniecznie na min. 4-5 dni wypożyczcie. Często są promocje, że jak sie bierze samochód na 3 dni to czwarty gratis itp. Temat: Z osmiomiesiecznym bobasem w samolocie Duzo zalezy jakimi liniami sie leci, i na jakich ludzi sie czlowiek natknie. ja lecialam Lotem pierwszy raz, i nigdy nie zapomne, jak 'bydlo' sie pchalo, stratowali by czlowieka. Kompletny brak organizacji ze strony przewoznikow, w szystkie polskie stewardessy (niech nikt tego osobiscie nie odbiera) na ktore sie natknela, byly tak ochydnie nieludzkie. Wszystkie staly wymalowane na wysokich obcasach, a zadna sie nie kwapila nawet zaoferowac pomoc. Byli ze mna amerykanie z dziecmi, to kobity plakaly rzewnymi lzami, bo takiego zachowania nigdy nikt by sie nie spodziewal. Powtarzam zero pomocy, zero organizacji, totalny haos i nikogo nic nie obchodzilo. Nie bylo nawet komu skargi zlozyc, bo wszyscy unikali nas jak ognia. Po odprawie, wpoczekalni jak czekalismy przez caly dzien od 10-tej rano do 21-szej wieczorem, w toaletach nawet nie bylo miejsca zeby dziecku pieluche zmienic. Musialam to o grozo robic na brudnej, pelnej zarazek podlodze. Radzilam sobie jak moglam, rozlozylam kocyk i tak dziekco przewijalam. To bylo w W-wie na lotnisku, nie w Afryce, 3 lata temu. Wszedzie na swiecie w toaletach sa przewijaki zainstalowane do scian, zeby mozna bylo dziecko po ludzku przewinac. Na drugim koncu lotniska ktos mi przypadkowo powiedzial, znajdowal sie pokoj dla matki i dziecka,, tam bylo woszem przeiwjaki, to wszystko. Nie bylo mikrofalowki, zeby podgrzac jedzenie, nie ma mozlowosci kupienia zanego mleka czy innego jedzenia ja na przyklad sloiczkow itp. Jak by dziecko dostalo nagle graczki nie mozna bylo nigdzie kupic zadnych kropelek czy czopkow zbijajacych goraczke, nic. A ja tam bylam clay bozy dzien, i pol drugiego, tak nas trzymali. Ludzie z dziecmi plakali, dzieci plakaly, nie mialy sie gdzie wsypac, nic. Ja duzu w zyciu podrozowalam po swiecie, roznymi liniami, na roznych lotniskach bylam, na mniejszych i wiekszych, ale czegos takiego nawet w najskrytszych snach bym sie nie spodziewala, i to w naszej stolicy. Moze od tego czasu troche sie zmienilo, oby, na lepsze, tego Wam zycze. Dla porownania napisze tylko w wielkim skrocie, jak wchodzilam do polskiego samolotu z dzieckiem, kilkoma torbami podreczymi, pieluchy, jedzenie dla dziecka, picie itp. zadna piekna stewardessa nawet sie nie kwapila mi pomoc, jeszcze tylko instruowaly i poganialy wszystkich. Potem mialam przesiadke i lecialam amerykanskimi liniami. Jeszcze nie weszlam dobrze na poklad samolotu, a tu dwie doskoczly, bez pytania zabaly mi wszystkie bagaze, jeszcze dziekco chcialy odemnie wziasc potrzymac, zebym sie dobrze najpierw usadowila, lataly kolo mnie jak kolo ksiezniki, same przynosily i oferowaly jedzonko Gerbera w sloiczkach dla dziecka, picie, soczki itp. az mialam lzy w oczach po tym wszystkim co przeszlam w W-wie. Tam nawet do WC nie moglam isc, bo nie mialam z kim dziecka zostawic. W samolocie lini amerykanskich, spytali mi sie czy ma kolo mnie ktos usiasc, zebym mogla sie zdrzemnac czy oczy zamknac i odpoczac, co Wy na to? Ja czulam sie tak glupio i skrepowana, ze nie wiedzialam co mam powiedziec. Jestem bardzo samodzielna i nikogo sie o pomoc nie pytam jak nie musze. Ale tam wszyscy sami z siebie, widzieli ze sama podrozowalam z dzieckiem a to nie jest latwe nawet we dwoje. Dlugo mogla bym pisac, ale nikogo nie chce straszyc. Na koniec tylko pragne dodac, ze moze to byl tylko taki dzien, moze ja mialam pecha, ale nigdy nie zapomne tego horroru co przezylam, i nikomu tego nie zycze. Moja intencja bylo tylko przygotwac was na kazda ewentualnosc, jak to sie mowi: "przezorny zawsze ubezpieczony" i "lepiej nosic niz sie prosic" A za zniszczenie wozka nie zwrocili mi kosztow, za zgubienie walizki z wszystkimi ubrankami dziecka, mlekiem, pieluchami itp. tez nie przeprosili. Madrzyli sie, zamiast przeprosic i pomoc. Cale szczescie od Boga, ze w rodzinie sa dizeci w tym samym wieku, i moglam dziecko ubierac w ubranka po kuzynach. Takze, zwroccie uwage, zeby ubrania tez pakowac tak, zeby w kazdej walizce bylo cos kazdego. Ja spakowalam jedna walizka byla moich rzeczy, druga dziecka, i ta dziecka zginela. Zostalam na lodzie, bez ubran, bez melka ktore dzieko pilo, bez pieluch, byla niedziela wieczor, wyobrazcie sobie. Dzo mogla bym jeszcze pisac. Przygotujciee sie na kazda ewnetualnosc. Dorosla osoba zrozumie i wytrzyma, ale takie malenstwo. A same wiecie pewnie z wiadomosci, gazet, ile roznych rzeczy sie moze darzyc w podrozy. Ludzi po kilka dni koczuja na lotniskach, bo biuro podrozy nawalilo itp. itd. Musze konczyc narazie. Pozdrwiam serdecznie, Temat: Sharm vs El Gouna, Hilton vs Sheraton Sharm vs El Gouna, Hilton vs Sheraton Witam wszystkich, Właśnie wróciłem z tygodniowego wyjazdu i nasuwają się pewne porównania, które mogą komuś przydać się przy podejmowaniu decyzji. W grudniu zeszłego roku spędziłem tydzień w Hilton Waterfalls w Sharm - biuro Wezyr, teraz tydzień w El Gouna - Sheraton Miramar z Eximem. 1. Sprawy organizacyjne biura podrózy. Exim (El Gouna) nieco lepiej - krótszy czas od lądowania do zakwaterowania. W Sharm z Wezyrem były długie perypetie w hotelach po drodze. Ale w przypadku naszych hoteli bezproblemowo w obu miejscach. Rezydenci dostępni, niespecjalnie potrzebni poza ew. organizacją wycieczek fakultatywnych. 2. Miejscowosc. Zarówno Sharm, jak i El Gouna to takie specjalne, wydzielone strefy, ukierunkowane na obsługę ruchu turystycznego. Zaletą jest nieporownywalnie mniej brudu, mniejsza nachalnośc tubylców, od terenów "ogólnodostępnych". Wadą z kolei jest oderwanie od realiów odwiedzanego kraju. Zależy co kto lubi. El Gouna jest mniejszą miejscowością, ale bardziej zadbaną, mnóstwo kanałów, wysepek. Jedno z nielicznych w świecie 18 dołkowych pól z dziurkami na wysepkach. 3. Hotele. Oba hotele to średnio-wysoka półka 5*. Obszerne pokoje bez większych zastrzeżeń, wszystko działa, wyżywienie wyśmienite, obsługa dyskretna i na dobrym poziomie. Hilton plusy dodatnie: wygodniejsze meble balkonowe, czajnik, kawa, herbata (bezpłatne) w pokoju, ściana (rozsuwana) do łazienki pokryta wieeeelkim lustrem (niektórzy to lubią ;-)) Plusy ujemne: rozsuwające się łóżko (dla niektórych to ważne;-) Sheraton plusy: bardzo wygodne łóżko w 1 kawałku (<> 2 m szerokości), ciekawsze wnętrze pokoju - nieco bardziej stylowe, minus: o czajnik trzeba było poprosić (w ciągu godziny przynieśli wraz z filiżankami, kawą, herbatą...) Kompleks hotelowy. Sheraton jest dużo większy, ale oba są bardzo zadbane, ładne ogrody. W Hiltonie położonym na skarpie chodzi kolejka/winda - czasem trzeba chwilę zaczekać. Moim zdaniem w Hiltonie są łądniejsze baseny z wodospadami (stąd nazwa). Plaża. Hilton ma mniejszą plażę, ale duuuuzo lepsze możliwości nurkowe. Rafa dostępna bezpośrednio po przejściu po trapie nad płycizną (ze 30m). Z racji dużej głebokości woda miała bardzo sympatyczą temperaturę. Sheraton oferuje bardziej urozmaicony brzeg - wysepki, laguny, ale niestety rafy to jest tam nędzna namiastka po pokonaniu ze 200metrowej płycizny (można też przejść pomostem). W Sheratonie są lepsze możliwości uprawiania sportów wodnych bezpośrednio przy hotelu (narty, windsurfing). Poza hotelem. Hilton ma własny bezpłatny bus do centrum Naama Bay, z Sheratona chodzi miejski autobusik do El Gouna Downtown. Kursują też łodzie. Transport publiczny w El Gounie kosztuje kilka funtów na tydzień (bez ograniczeń). Do Hurghady kursuje minibus co 30 minut (5LE/os). Reasumując, chyba nieco wyżej stawiam pobyt w Sharm, głównie ze względu na wygodniejsze snurkowanie i cieplejszą wodę, pomimo, że było o miesiąc później. Gdyby ktoś był zainteresowany dalszymi szczegółami - chętnie odpowiem w miarę możliwości. Pozdrowienia - Marek Temat: Casa Marina Bay-info o rany - sama nie wiem, czy uda mi się pamiętać o wszystkim, ale spróbuję: Hotel - budynki jednopietrowe, położone w ogrodzie palmowym (uwaga na spadające kokosy ;)), albo bungalowy - my mieszkalismy w piętrowym budynku położonym najbliżej plaży - budynki te połozone są bardzo różnie i bliżej basenów i bliżej drogi dojazdowej do hotelu i tak jak nasz niedaleko plaży - i to rozwiązanie jest chyba najlepsze - widok z balkonu na Atlantyk jest super! i kolibry, które przylatywały do nas... Pokój hotelowy duży - dwa łóżka rozmiaru king size (nam w zupełności wystarczyło jedno), mebelki rattanowe, telewizor, łazienka z wanną i WC - ładnie czysto, choć łazience przydałby się lekki remont. Codziennie zmieniane ręczniki i cudnie "drapowane" razem z pościelą, woda z lodem w termosach zmieniana kilka razy dziennie. Jedzenie w 2 restauracjach - 1 typu stołówka czyli szwedzki stół, druga - na plaży - tu w ciągu dnia lunch i drinki, wieczorem (zapisy) kolacje przy świecach (owoce morza za dopłatą), dodatkowo 1 bar przy basenie - jedzenia w bród - bardzo urozmaicone i europejskie i miejscowe - do wyboru, koloru i nasycenia, drinki dobre, dużo bez ograniczeń - zależne od fantazji barmanów Animacje - super grupa animatorów, którzy cały czas troszczą się byś przypadkiem się nie nudziła - szczególnie polecam wieczorne show - takich pokazów jeszcze nigdy nie widziałam i pomysłowe i dopracowane - przez 2 tygodnie pobytu żaden się nie powtórzył Sporty - na plaży do dyspozycji kajaki, łódeczki, można pograć w tenisa, podobno w cenie jest też jazda konna - tego nie sprawdzaliśmy Wycieczki - zbyt dużo nie zobaczyliśmy, ale jednak - - z biura podróży wykupiliśmy wycieczkę do parku narodowego, który jest całkiem nie daleko - wycieczka polega na pływaniu łodzią pomiędzy cudownymi wysepkami, obserwowaniu ptaków i mangrowców, zwiedzaniu jaskiń za śladami pierwotnych mieszkańców - nam się podobało - w pobliskiej wsi wynajeliśmy suzuki samuraja (ok. 60 $) i pojechaliśmy nad wodospad El Limon - podobno największy na Karaibach - fajnie bardzo, tylko trzeba koniecznie włożyć dobre buty, bo podejście do wodospadu przypomina trochę "zdobywanie" Giewontu przy 40 st i wilgotności 70 % no i zabrać kostium kąpielowy, żeby popływać pod wodospadem - byliśmy również w Santo Domingo - wycieczka bardzo całodniowa (wynajeliśmy taxi z klimatyzacją - ok. 120 $)i jeśli nie było się do tej pory na Karaibach to warto zobaczyć (koniezcnie akwarium) Reasumując była to nasza pierwsza wycieczka na Karaiby i zauroczyły nas ona absolutnie - na temat hotelu złego słowa nie mogę powiedzieć, bo naprawdę wszystko było co najmniej w porządku Jeśli potrzebujesz dalszych informacji - spróbuję pomóc Tu są opinie na temat hotelu - polecam! www.debbiesdominicantravel.com/travel38.html#casa Temat: wpłacać zaliczkę czy nie??? Zostałęm wywołany do tablicy, więc jako właściciel domków letniskowych odpowiadam. Zaliczki należy bezwzględnie uiszczać,ale również można je w ogóle nie wpłacać. Tu decyzja należy do klienta z pewnym ale, z pewnością ja nie dokonam rezerwacji na tzw.100%, oczywiście rezerwuję domek ale jeżeli inna osoba wpłaci zaliczkę , ona otrzyma domek. Natomiast jak nikt nie zarezerwuje( zdarza się sporadycznie ale się zdarza) osoba rezerwująca bez uiszczenia zaliczki ten domek zasiedli. Zapewniam ,że nie uzyska u mnie nikt gwarancji,bez płaty zaliczki, że domek będzie na niego czekał. Warto wiedzieć. Jeżeli wpłacacie zaliczkę to na blankiecie, który wysyłacie określcie wszystkie uzgodnione rzeczy; data od kiedy do kiedy, nazwę domku Nr. domku. Zaliczka jest zobowiązaniem dla wynajmującego i w przypadku nie udostępnienia Wam lokum,w dacie rezerwacji, macie prawo nie tylko do zwrotu pieniędzy ale również właściciel jest obowiązany pokryć koszty Waszego pobytu w całości w innym miejscu zbliżonym standardem do Waszej rezerwacji.Z tego zwolnić się nie może. W przypadku odmowy,wszelkie oświadczenia Wasze i jego czyńcie w obecności świadków, żądajcie by odmowę z uzasadnieniem wręczył Wam na piśmie.Wówczas, pozywając go do Sądu,macie szansę na zadośćuczynienie.Uczycie takich drani, szacumku dla Was i prawa. Kolejna rada.Urzędy zazwyczaj mają właściwą wiedzę o każdym wynajmującym,który oficjalnie lokum wynajmuje. Za takie zgłoszenie nic wynajmujący nie płaci .Ja dokładam starań aby można było sprawdzić czy w Gminie dokonałem zgłoszenia .Gminy zazwyczaj barzo są zainteresowane propagować fakt istnienia legalnej bazy turystycznej. O mnie można dowiedzieć sie , wchodząc na stronę gminy Wicko w pomorskiem . NA takiego zarejestrowanego właściciela można udac sie do Gminy i zapewniam że nie pozostanie to pominięte. Zadna Gmina nie ma ochoty współpracować z "kanciarzem".Przypominam że wpłacona zaliczka przepada w całości jeżeli zrezygnujemy z rezerwacji miesiąc przed przyjazdem. Na dowód tego, nieuczciwi są po każdej stronie podam przykłąd z własnego podwórka. W ubiegłym roku przyjechał do mnie w maju, gość z Łodzi, obejrzał domki i wybrał sobier jeden z nich. Ponieważ bardzo miłe wrażęnie na mnie zrobił nie pobrałem zaliczki, chętnych na to miejsce nie brakowało, dzwoniłem do niego i zapewniał mnie że napewno przyjeżdza. W dzień przyjazdu również przez telefon twierdził że juz jedzie i do dzis dnia nie dojechał? CO o takim sądzić< dlaczego naraził mnie na niepotrzebne straty. pamiętam był upalny dzien, siedziałem i czekałem na gości ,on łgał że samochód nawalił że ,,, ,kłamał, a ja w upale nie tylko kwitłem ale bardzo sie op nich martwiłem.Dlatego zaliczka jest obopólnym zobowiążaniem. Ktoś kto jedzie sam bez dzieci ,jest "wolnego" stanu może sobie ryzykować niewpłacania zaliczki. Ale jadąc z rodzina na takie "ryzyko "że coś się na miejscu znajdzie liczyć nie ma co . Wtedy z braku miejsc ludzie przepłacaja za ohydne nory. Lepiej wię dokonywać rezerwacji i uiszczać zaliczkę. Ale decyzja należy do rezerwującego lokum. Negdy nie zdarzyło mi sie by do takiego zamieszania na tle rezerwacji w mojej działalnośi kiedykolwiek doszło. Ostatnie spostrzeżęnie; dla zminimalizowania kosztów wynajmu domków nie korzystam z płatnych usług(często słonych) wszelakich biur podróży, czy uisług turystycznych. Rezerwacja taka jest zazwyczaj droższa i ma podobny margines bezpieczeństwa. Pozdrawiam wszystkich najmujących wynajmujących,życzę jedynie dobrych kontaktów. Wypisywanie na Forum ,o swoich przykrościach jest zazwyczaj musztardą po obiedzie.Ale polecam tę lekturę warto sie z nią zapoznać.Życzę roztropnośći.Kazimierz N. Temat: DANA BEACH Właśnie niedawno wróciłam i zgodnie z obietnicą kilka szczegółów dotyczących hotelu: Hotel położony jest na południowym końcu Hurghady, ok. 10km od centrum, w bardzo cichej okolicy. Jest to bardzo duży kompleks 6 budynków dwu lub trzy piętrowych. Pokoje: standard bardzo różny, najładniejsze znajdują się najbliżej morza i mam dziwne wrażenie, że są niedostępne dla klientów polskich biur podróży. Generalnie pokoje są bardzo czyste, wyposażone standardowo: my mieliśmy 1 duże łóżko, szafę z sejfem, biurko z lodówką, telewizor. Klimatyzacja sterowana indywidualnie. Łązienka duża z prysznicem i toaletą. Pokoje codziennie, sumiennie sprzątane. Minibarek codziennie uzupełniany w napoje typu: Cola, Fanta Sprite, woda gazowana i niegazowana - wliczone w ramach all inclusive. Nasz pokój był z balkonem: na nim dwa krzesełka plastikowe i stoliczek. Część pokoi ma tzw. francuskie okno, czyli duże okno do ziemi, bez balkonu, część tylko okna. Gastronomia: - duża restauracja La Clef de l'orient serwująca w sezonie śniadania i kolacje /uwaga panowie - długie spodnie na kolacje/ w formie bufetu. Niesamowita ilość gatunków pieczywa i rodzajów ciast. Oprócz tego na śniadania: dania na gorąco jak jajecznica, jajka na twardo, omlety, naleśniki, warzywka; jogurty, płatki, świeże owoce, croissanty cieplutkie. - duża restauracja na wyspie w zamku, serwująca śniadania, obiady i kolacje w formie bufetu - bar Le rendez-vous w głównym budynku pod arkadami, przy głównym basenie: od 10:00 późne śniadanie dla śpiochów. Od 11:00 przekąski typu pizza, lasagne, frytki. Od 12:30 lunch: kilka dań gorących, grill, zimne przekąski, spaghetti, desery. wieczorem do 24:00 zupa dnia. Przez cały dzień wszelkiego typu napoje alkoholowe i bezalkoholowe. - bar na plaży serwujący gorące przekąski i napoje - lobby bar czynny całą dobę - włoska restauracja, a la carte, niewliczona w all inclusive - bar przy grugim basenie. Rozrywka: - dwa baseny: pierwszy, przy głównym budynku, większy z animacjami typu: piłka wodna, gimnastyka w wodzie, aerobic, taniec brzuch, dart itp. Drugi, na wyspie, trochę mniejszy. Obydwa z brodzikami dla dzieci. - plaża, duża, długa, z duża ilością leżaków i parasoli, drobny żwirek, woda troszkę mętna, ale wystarczy pójść troszkę głębiej i tam minirafy i czyściutka, przejrzysta woda. - amfiteatr, w którym wieczorem organizowane są dyskoteki dla dzieci, a nastepnie wieczory tematyczne np. wieczór karaibski, wieczór fakira itp. - dyskoteka od 24:00 - duza sala bilardowa - minigolf - kanały z wodą morską, gdzie można pływać rowerami wodnymi lub łodziami wiosłowymi - punkt z samochodzikami na akumulatory dla dzieci - dodatkowo płatne - przy plaży, duża plansza do gry w szachy - w dwóch miejscach plac zabaw dla dzieci Na terenie hotelu znajduje się kilka sklepów, jubiler, srebro, papirusy, pamiątki, fryzjer, kafejka internetowa. Na przeciwko hotelu duży ciąg sklepów z apteką, ale ceny bardzo wysokie, znacznie wyższe niż w centrum Hurghady. Polecam ten hotel, szczególnie rodzinom z dziećmi, naprawdę mają gdzie się wyszaleć, organizowane są dla nich fajne animacje. Poza tym hotel ten pozwala odpocząć od zgiełku miasta. Niedaleko, chyba mniej niż 1 km, znajduje się bardzo fajny aquapark, dodatkowa rozrywka, z zewnątrz może mało ciekawie się prezentuje, ale warto skorzystać z jego usług. Temat: SUNRISE HOLIDAYS RESORT HURGHADA SUNRISE HOLIDAYS RESORT HURGHADA hej! spędziłem w hotelu sunrise holidays hurghada 2tyg. i były to naprawde wspaniałe wakacje!!! hotel jest fantastycznie położony, do centrum pieszo idzie sie max 5min ale oddalony jest zupełnie od zgiełku miasta. ok 90% pokoi ma sea view wiec chyba nie warto dopłacać, bo i tak najprawdopodobniej dostaniemy pokój z balkonem i widokiem na morze. w pokojach mogliby wymienic meble na nowsze (podobno w maju mają tam coś przebudować, więc moze zmienią meble) ale to jedyna rzecz do jakiej można się przyczepić. wszystko inne jest super rewelacyjne!!!! (jak na egipskie warunki) bardzo polecam pakiet all inclusive dla osób które lubią dobrze zjeść i pić bez ograniczeń niekoniecznie alkohol (opłaca się!). obsługa na najwyższym poziomie, te biedaki pracują w hotelu po 16h na dobę a i tak o 23 uśmiechnięty kelner podejdzie do Was i spyta o samopoczucie!!! i nie są ani trochę sztuczni, oni naprawde są ciekawi jak spedziliscie dzien a ledwo nogami powłóczą.... są niesamowici... w hotelu są dwie restauracje, grill bar przy plaży, knajpa gdzie podają obiad pod basenem, bar przy basenie (nie trzeba wychodzić z wody bilard-club z barem, dyskoteka i ci co mają AI to juz za nic nie płacą (na dyskotece do 1 w nocy) na dyskotece leci muzyka jak w naszych dyskotekach wiec nie ma potrzeby wybierać się do miasta na balety, a jeśli już to polecam disco "Calypso" ale jest tam dość drogo (piwo ok 12zł, drinki min 20zł a wjazd ok 20zł) w hotelu jest trzech fantastycznych animatorów, dwóch tunezyjczyków: Daly i Maruan oraz jeden egipcjanin Sasa. pracują tam od 2 lat i są naprawdę świetni w tym co robią. Są bardzo otwarci, sympatyczni i znają po kilka języków. codziennie ok 22 jest program animacyjny np.: fakir show, skecze, quizy muzyczne itp a w ciągu dnia cały czas dbają by się nam nie nudziło. o 9 gimnastyka, o 11 i 15 Sasa krzyczy: valleybaaaaaalllll!!! o 16 aerobik, międzyczasie piłka wodna i bula (to taka francuska gra w której rzuca sie ciężkie, metalowe kule wielkości piłki tenisowej jak najbliżej celu na piasku) co do jedzenia w hotelu to wszystko jest świeże i przepyszne!!! i jest tego tak dużo, że nie do przejedzenia. samych ciast to kilkanaście rodzaji!!!! no i to jedzenie jest ich największym minusem........... żarłem bez opamiętania i 5kg przytyłem )))))))))))))) hahahaha..... ale nic a nic się nie strułem..... (to a propo "zemsty faraona" - czyli kłopotów żołądkowych) na plaży jest wypożyczalnia desek windserfingowych i przystań klubu nurkowego. żeby zobaczyć fajne rafy to trzeba wybrać się łodzią na nurkowanie bo przy hotelu morze jest głębokie a nie 500m się idzie i wody po kolana - to plus wg mnie. aaaa i na nurkowanie koniecznie zabierzcie chleb!!! setki, tysiące kolorowych ryb jak z akwarium w zoo wcina chleb prosto z dłoni!!! wspaniałe przeżycie!!! i nie niszcie raf koralowych!!!!!! plssssss..... i tak Was przetrzepią na lotnisku a kary sięgają tysięcy dolarów. na plaży i przy basenie jest dużo leżaków i dają ręczniki. i to tyle chyba..... gorąco polecam urlop w tym hotelu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! to wspaniałe wakacje!!!!!!!!!! aaaa i mam namiary na biuro podrózy lokalne które robi wycieczki 2 razy taniej niż oferowane w hotelu (z polskim przewodnikiem!) byłem i jestem bardzo zadowolony!!!!! te wycieczki robi Sonia, Polka która mieszka w Egipcie (jej nr kom to +20103065170) jak ktoś nie lubi płacić 2 razy wiecej za identyczną rzecz to piszcie smsa do niej i juz )))) gorąco polecam )) jeśli ktoś chciałby więcej się dowiedzieć to chętnie odpowiem na pytania, moj nr kom to 0608013460, GG 1667252. Temat: Czy wiceburmistrz Mokotowa zostanie odwołany? Policja Szczerbaka i Szredera drukuj Z magazynu Centralnego Biura Śledczego w Łodzi zniknęły narkotyki warte 3 mln złWtorek, 19 kwietnia 2005r.Prawie 20 kg kokainy, wartej około 3 mln zł, skradziono z magazynu... Centralnego Biura Śledczego w Łodzi. Kokainę odebrano cztery lata temu kurierom kartelu narkotykowego z Kolumbii.W tych dniach sąd nakazał zniszczyć narkotyki. Policjanci, którzy się tym zajęli, nabrali podejrzeń, że zamiast kokainy w magazynie jest cukier puder lub podobna substancja. Zawiadomili prokuraturę i Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.- Trwają oględziny miejsca, w którym trzymano narkotyki - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Nie potwierdzam, że substancją, na którą zamieniono kokainę, był cukier. Śledztwo obejmuje dwa wątki: kradzież narkotyków i nieumyślne niedopełnienie obowiązków w zakresie przechowywania narkotyków.Prokuratorzy nie ujawniają, kogo zamierzają przesłuchać. Można przypuszczać, iż będą to m.in. Ryszard Woźny, szef łódzkiego CBŚ w czasie, gdy w magazynie składowano kokainę, a także jego następca Leszek Matusiak (wiceminister spraw wewnętrznych Tadeusz Matusiak w rozmowie z reporterem "Dziennika" zaprzeczył pogłoskom, iż jakoby był on jego krewnym).Leszek Matusiak twierdzi, że nie wie, kiedy i w jaki sposób narkotyki zniknęły z magazynu. - To sprawa ze stycznia 2001 roku, a ja zostałem naczelnikiem CBŚ w październiku 2002 - zaznacza.Magazyn dowodów rzeczowych CBŚ w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi, w którym przechowywano kokainę, jest zamykany na klucz i plombowany. Dostęp do niego mają nieliczni. Każde wejście jest odnotowywane, a po zamknięciu drzwi są plombowane. Jak więc narkotyki mogły zginąć?- Mogły być podmienione zanim dotarły do magazynu - uważa wysoki oficer policji. - W magazynie mogła być tylko część narkotyków, dlatego późniejsze ekspertyzy wykazały, że to wciąż kokaina.O istnieniu kanału przerzutowego kokainy z Kolumbii polskie służby wiedziały już w latach 90. Jeden z egzekutorów łódzkiej "ośmiornicy" regularnie odwiedzał Kolumbię i inne kraje Ameryki Południowej. W jego domu znaleziono zdjęcia z prywatnych przyjęć w kolumbijskich domach, a w telefonie zaszyfrowane latynoskie imiona i numery telefonów.- To była silna, dobrze zakonspirowana grupa - mówi pracownik policji, biorący udział w śledztwie. - Narkotyki płynęły z Kolumbii do Polski, a stąd na Zachód. Szlaki podróży były zagmatwane, gubiono ślady, zmieniano kurierów.Paczka, która zniknęła z łódzkiego magazynu, dostała się w ręce policji po tym, jak jej zawartość odkryto na londyńskim lotnisku Heathrow. Kurier miał lecieć do Warszawy, a później przepakować ładunek i przewieźć do Holandii.- To brzmi nieprawdopodobnie, ale podejrzany upił się w samolocie i zgubił walizkę, a pozostawionym bez opieki bagażem zainteresowała się angielska policja - mówi nasz informator. - Współpraca polskiej i brytyjskiej policji doprowadziła do zatrzymania pod Łodzią czterech osób, które z lotniska na Okęciu wiozły kokainę starym fiatem.Kto mógł być zainteresowany odzyskaniem narkotyków? Według naszego informatora, prawdopodobnie ten, kto zapłacił za nie i miał zarobić na dostawie do Holandii. Może chodzić o członków łódzkiej mafii lub warszawskich grup przestępczych. Już w 2001 roku mówiło się, że obie grupy inwestują w przemyt narkotyków lub pobierają haracze od przemytników.A czy nie mogło być tak, że kartel z Kolumbii przekupił funkcjonariusza CBŚ w Łodzi, aby ten ukradł narkotyki? - Nie wykluczamy żadnej wersji wydarzeń, także tej - przyznaje Zbigniew Matwiej, oficer prasowy CBŚ w Warszawie.(wp, maj) Temat: Warsztaty Gob Squad 4-11.07 Lodz Warsztaty Gob Squad 4-11.07 Lodz Warsztaty Gob Squad, 4-11.07.2005 Lodz, Polska Gob Squad to wyjatkowy, niezwykle popularny w Niemczech i Europie zespol artystow brytyjskich i niemieckich tworzacy performance, instalacje, filmy, spektakle wykorzystujacy nowe media i technologie. Gob Squad posluguje sie roznymi formami wyrazu, wystepuje glownie poza instytucjami artystycznymi prezentujac swe projekty w przestrzeni miejskiej, biurach, prywatnych domach, sklepach, hotelach i na stacjach kolejowych. W ostatnich latach grupa koncentrowala sie na pracy na bazie "Live Interactive Film", widowiskami, w ktorych publicznosc wchodzi w interakcje z aktorami dzieki projekcjom na zywo. Uczestnicy warsztatu wraz z aktorami z Gob Squad beda razem pracowac metoda "Live Interactive Film", eksperymentowac, poznawac slownik i narzedzia wypracowane przez grupe. Wiecej informacji o Gob Squad i warsztacie ponizej. Warsztat jest bezplatny, prowadzony w jez. angielskim. Uczestnicy pokrywaja koszty podrozy i zakwaterowania w Lodzi. Zapraszamy serdecznie rowniez osoby nie majace doswiadczenia teatralnego! Przeslij dalej! Więcej informacji: 0049-30-24721359 e-mail: info@gobsquad.com Gob Squad is a group of English and German artists who have been working collectively with performance, media and new technology since 1994. Gob Squad produces performances, installations, films, and live events. In our work pleasure and entertainment stand side by side with conceptual rigour and an uncompromising approach to artistic innovation. Gob Squad instinctively work in a variety of forms, making the framing of each project central to its artistic concerns. The company has always sought to produce and present its work outside of arts institutions, often siting its projects in urban environments such as offices, houses, shops, hotels and railway stations, as well as producing work for radio and internet broadcast and pieces for galleries and theatres. The work is fuelled by the collage and collision of a dizzying range of cultural sources. In the Gob Squad world “real life” is seen in the widescreen format of the latest Hollywood blockbuster, and the shiny, artificial surfaces of the digital world come to convey powerful emotions of longing and desire. Gob Squad’s work playfully looks at the construction of contemporary identity and the need for fantasy and spectacle in making sense of everyday life. Over the last few years the company has concentrated on developing “Live Interactive Film” in works such as “Room Service”, “Super Night Shot” and their most recent project “King Kong Club”. This has often involved a type of performance that is processed through the frame of video and involves direct contact to audience and members of the public. The 7 day workshop will share Gob Squads experience of making Live Film with the participants, allowing them to play with the tools and vocabulary that the company employs. The participants will be encouraged to think instinctively about images initially favouring visual and sensuous aesthetics before interpretation and analysis. The final phase of the workshop will take the theme of “wishes and desires” to encourage participants to produce their own set of short “Live Film” performances. The group is based in Berlin, Hamburg and Nottingham. Funded by Kulturstiftung des Bundes. Projekt w ramach festiwalu Czterech Kultur w Lodzi. www.gobsquad.com Temat: Marmaris - hotel Asutay (wrażenia) Marmaris - hotel Asutay (wrażenia) Wątek dla tych, którzy wybierają się do Turcji do Marmaris. Spedzililem tam z Ola dwa tygodnie w hotelu Asutay (***). Jesli ktos chce pomieszkac w swietnym kurorcie - a takim jest Marmaris - za niewielkie pieniadze, za to w calkiem niezlych warunkach, mozna spokojnie myslec wlasnie o Asutayu. Ulokowany w bardzo dobrym miejscu - do plazy moze z 3-5 minut, wlasciwie wystarczy przejsc uliczke (i tak rzadko kto po niej jezdzi) i witamy na promenadzie przy morzu. W druga strone to samo: 3-5 minut i dochodzi sie do glownej ulicy w Marmaris, gdzie jest masa sklepow, knajpek, restauracji i po ktorej jezdza dolmusze. Na pewno Asutay nie jest dla tych, ktorzy licza na luksusy hotelowe. Ale dla tych, ktorzy potrzebuja pokoju jedynie po to aby sie przespac, odpoczac chwile, przebrac, umyc - absolutnie starcza! Klima dziala bez zarzutu (sterowanie indywidualne), telewizor odbiera (ale tureckie i rosyjskie kanaly plus tele5:) ), loza wygodne i ladnie codziennie zaslane itp. Lazienki moglyby byc ciut czystsze, ale na pewno nie mozna im zarzucic jakiegos niesamowitego brudu. Basen przy hotelu? Malutki, na pewno nie dla tych, ktorzy jada do Turcji po to, aby spedzic 2 tygodnie nad basenem. Jedzenie da sie wytrzymac. Skromne sniadania: oliwki, ogorki, slony twarog, pomidory, dzemy, miod, chleba do woli. Szalu nie robi, ale z drugiej strony w takim klimacie naprawde je sie mniej i lzej. Obaidokolacje za to bardzo sympatyczne. Kucharz, ktory tylko mowi po turecku, serwuje do woli zup, kilka rodzajow roznych potraw dziennie, dowolne salatki. Nie ma na co narzekac. Sympatyczni i pomocni kelnerzy tez na plus. To tyle o hotelu - jak najbardziej dla tych, co nie wybrzydaja za bardzo. Marmaris polecam bardzo wszystkim. Bylismy raz i potniemy sie, a tam wrocimy :) Bardzo bezpieczne: plecak z pieniedzmi, aparatem zostawialismy na lezaku, sami plywalismy, a nikt go nawet nie tknal. Masa patroli pilnujacych by turysci mogli bezpiecznie wydawac swoje pieniazki :) Plaza czysta, codziennie sprzatana - ideal. Woda cieplutka, bo stoi w zatoce. Masa mozliwosci wycieczek i innych atrakcji (polecamy parasailing - szybowanie na spadochronie zaczepionym do pedzacej motorowki). Jesli wycieczki, to jednak polecamy z przewoznikami polskimi. Dlaczego? Na wieczorze tureckim i w lazni w Marmaris bylismy z nasza rezydentka - Gosia Silacz z Traidy (pozdrowienia). Wyszlo drozej niz w lokalnych biurach, ale za to inaczej: wiecej opowiadania o tej Turcji niekoniecznie znanej z widokowek, ciekawiej, zabawniej. Na Dalyan, wyspe zolwi wybralismy sie za to z jednego z masy lokalnych biur za o polowe mniejsze pieniadze. Swietnie, oszczednosc oszczednoscia, ale takiej masowki to jeszcze nie widzielismy. Ok. 200 osob przerzucanych z miejsca na miejsce, przewodnik mowiacy po angielsku tak, ze nie rozumial go raczej nikt. Cel wycieczki: sprzedac jak najwiecej zrobionych na poczekaniu przed przewodnika zdjec oraz puszek coli i sprite'a. Biuro wywiazalo sie ze wszystkiego, co trzeba, ale przypominalo to bardziej odrobienie panszczyzny. Co polecamy z wycieczek? Na pewno na poczatek laznie turecka: znakomite odprezenie. Najpierw ok. 20 min. lazni - temperatury niesamowite, potrzebne regularne polewanie sie chlodna woda. Potem specjalna ekipa robi peeling czy jak to sie tam pisze, oklada specjalna piana, generalnie miod, ciastka i orzechy. Do tego jeszcze jaccuzi, dlugi masaz. Wypoczynek na pewno. Warto wybrac sie tez na wieczor turecki - tam gdzie bylismy z Triada wystepowala znakomita tancerka brzucha (wygladala niczym Shakira) i swietny tancerz robiacy z brzuchem jakies dziwne rzeczy. Do tego rozne inne atrakcje, dobre jedzenie. Pammukale? Tarasy wapienne i park nad nimi sliczne. Warto sie wybrac. Dalyan? Niekoniecznie. Przereklamowany. Dluga podroz, kapiel w blocie w masie innych ludzi, zaladunek znow na lodz, wyjazd na plaze (40 min odpoczynku) i znow na statek. Mozna ten czas spedzic inaczej, a i kase wydac na cos innego. Samo Marmaris sliczne i urokliwe. Polecam wyjazd dolmuszem do oddalonego o 7 km Icmeler (plaza jeszcze mniej skalana ludzmi), a pozniej spacer do Marmaris wzdluz wybrzeza. Piiiiieeeeeknie ;) Marmaris to takze masa roznych lepszych i gorszych knajpek, swietne drinki (ale drogie), duzo atrakcji. Glosno, ale da sie wytrzymac. W razie jakichkolwiek pytan o Marmaris, Turcje, wycieczki widziane z perspektywy osoby, ktora spedzila tam 2 tygodnie - piszczie: pawel.rzekanowski@gazeta.pl Temat: Pastusiak: prawybory to dobra lekcja demokracji Wywiad Anny Pastusiak (Ochab) o tatusiu STALINOWCU ALE oni mieli UKŁADY za czasów żydo-komuny i z tąd te studia za pomoca "fundacji" żydowskich a ameryki chociaż byli w PZPR, a teraz LEJĄ WODĘ że to tacy "byli zdolni"(sić!): "...Zatrzymajmy się chwilę przy Państwa ślubie. Pani, jeszcze przed obroną pracy na chemii, postanowiła wyjść za mąż za nikomu nieznanego Longina Pastusiaka, który, już po studiach dziennikarskich, zaczynał pracę w „Kurierze Polskim". Jak na tę wiadomość zareagował Pani ojciec, Edward Ochab, były I sekretarz KC PZPR, a wtedy członek Biura Politycznego partii? - Dla rodziców było to wielkie zaskoczenie. Że ich przyszły zięć to syn ,; łódzkich włókniarzy, a więc człowiek z innego świata?" - Moi rodzice nie stawiali ". żadnych barier towarzyskich' i środowiskowych. Nigdy nie miałam nakazów, ani zakazów dotyczących spotkań ze znajomymi. Rodzice polegali na moim rozsądku. Żadnego dysonansu więc nie było. Po prostu rodzice byli autentycznie zaskoczeni. Nie wiedzieli o istnieniu Longina, dopóki nie przedstawiłam go jako kandydata na męża. Ojciec delikatnie oponował, proponując, by „Haneczka skończyła studia"... Starali się wyperswadować nam ten plan, ale łagodnie. A jak Panią przyjęli teściowie? - Bardzo dobrze. Choć prawda jest taka, że Longin był tak nieprzytomny, iż zawiadomienie, że chce przedstawić na- rzeczoną, wysłał na swój własny adres. Na szczęście przypadkowo był w Łodzi, na dzień przed tym wydarzeniem. Zadzwonił więc do ojca i zapytał, czy może przyjechać z Hanią. „Z jaką Hanią" - dopytywał ojciec, który nie wiedział o co chodzi. Kiedy zrozumiał, poradził, by mąż pobiegł na dworzec i znalazł mamę, która właśnie jechała do swoich krewnych. Longin pobiegł, wyciągnął mamę z po ciągu. Następnego dnia zjechaliśmy do Łodzi. Mąż jest jedynakiem. Zawsze był celującym uczniem. Rodzice wymagali od niego, nawet był twardo chowany, ale jednocześnie byli pełni poświęcenia wobec niego. Wierzyli też, że to, co ich syn postanowi, jest dobre i słuszne. Przyjęli więc mnie bardzo serdecznie. Państwa rodzice znali się i kontaktowali? - Tak. Ich stosunki były życzliwe i pełne kurtuazji. Kiedy Państwo poznaliście się, mąż był już po pierwszym stypendium amerykańskim. Czy wyróżniał się czymś wśród swoich kolegów? - Nie. Ale jego podróże okazały się haczykiem, na który złapała mnie moja koleżanka ze szkolnej ławy, a jego - ze studiów dziennikarskich. Zachwalała go jako chłopaka, który był w tylu krajach, że mogłabym przy nim szlifować swój angielski. Tak się spotkaliśmy. Wcześniej mieliśmy możność uczestniczenia w wielu burzliwych dyskusjach, jakie na Uniwersytecie Warszawskim odbywały się po 56 roku, ale jakoś nie zwróciłam na Longina uwagi. To on zwrócił uwagę na mnie. Potem był studencki rajd w Bieszczadach. Poznaliśmy się w maju, a w lipcu już byliśmy małżeństwem. To jest cały Longin. www.slowoludu.com.pl/gazeta/codzienna/2002/I/11/7.pdf oitbd.pl/longinpastusiak/wywiady/trybuna_2002_03_23-24.htm Temat: Holiday Taba 4* Było przydługo- ale jest cd. Waluta: na terenie hotelu kantor czynny rano i wieczorem; 1$ = 5,70 LE; zdecydowanie polecam zabieranie do tej części świata dolarów, większość cen podają właśnie w $, a przy zapłacie w euro stosują mocno niekorzystne przeliczenie zbliżając przeliczenie 1 $ do 1 euro, o czym sam się przekonałem. Dla łatwiejszego obliczania 1 LE ( fr. livre egyptienne – funt egipski ) wynosi w granicach 0,5-0,55 zł. Wycieczki fakultatywne: kolejna różnica z Hurghadą, tutaj zdani jesteśmy na rezydenta i nie weźmiemy wycieczki w miejscowym biurze, bo takich nie ma. Rezydent Egipcjanin (Alfa Star) zajęty jest głównie ściąganiem kasy za wycieczki i nie jest zbyt pomocny, nie mieszka na terenie hotelu, bywa co dwa dni na dyżurze. Warto pojechać do Jerozolimy, Betlejem i nad M.Martwe. Kosztuje to w Polsce 99$, na miejscu 120$, ale trzeba się targować, szczególnie jak mają wolne miejsca. Wycieczkę obsługują polscy piloci ( u nas byli Mirek i Darek ), którzy przekazują sporo informacji ( szczególnie ten pierwszy ). Podróż męcząca, ale warto przeżyć przejazd granicą egipsko-izraelską, kąpiel w M.Martwym, zobaczyć chasydów z bliska pod Ścianą Płaczu, wjechać na teren palestyńskiego getta w Betlejem plus zwiedzić kilka miejsc kultu chrześcijaństwa, judaizmu i islamu zgromadzonych na kilku km kw. Sporo droższa jest podróż do Petry. Natomiast turyści wracający z wycieczki na G.Mojżesza i do klasztoru Św. Katarzyny nie są jakoś entuzjastycznie nastawieni; zresztą wcześniej czytałem, że niewiele ciekawego i zdaje się to potwierdzać. A już na pewno nie warto nabrać się na wycieczkę łodzią (Seascope Submarine) oferowaną przez naganiacza na terenie hotelu, gdzie za 50$ wywiozą na zatokę, by przez 1,5 godz. pooglądać rybki pod pokładem przez szklaną burtę; lepiej wziąć maskę i rurkę i popływać na rafie przy hotelu. Ze względu na odległości, brak transportu, a co za tym idzie czasochłonność i koszty, nie wchodzą w grę samotne wyprawy ( chyba że się zamieszka przy samej granicy w Hiltonie czy Movenpick ); z tego co mówił pilot, przekroczenie granicy do Jordanii kosztuje 17,5 $, a z powrotem 7,5$; do Izraela też są opłaty ( przy wycieczce zorganizowanej wliczone w cenę ). Mniej więcej 30km od Holiday i 15 km od Taby (granicy) jest Taba Heights – skupisko kilku hoteli ze sklepikami, lokalami, gdzie generalnie chyba więcej się dzieje. Reasumując: w miarę przyzwoity hotel, choć moim zdaniem 4* to chyba za dużo; Alfa Star pisze, że są w trakcie kategoryzacji i rzeczywiście widać co rusz jakieś kontrole, starają się podnosić standard ciągle coś upiększając i poprawiając; dobra baza wypadowa dla grup wycieczkowych i pielgrzymkowych – od granicy do Jerozolimy ok.300 km, więc pobyt kilkudniowy dla odpoczynku po wojażach może być przyjemny; nie polecam na 14 dni siedzenia na miejscu, szczególnie osobom lubiącym aktywny wypoczynek, chcącym zobaczyć okolicę czy wybrać się samodzielnie na zwiedzanie – tam nie ma takiej możliwości, praktycznie hotel na pustyni. Dla żarłoków doradzam AI, bo niczego nie kupią na zewnątrz, choć po kilku dniach ochota na jedzenie w upale zdecydowanie słabnie. Nie ma atrakcyjnej oferty dla dzieci, kogoś kto by się nimi zajął (może w sezonie letnim jest inaczej). Temat: ***PERU*** hej! własnie wróciłam z 3tygodniowej wyprawy do Peru (wrzesień 2006). było cudownie! boski kraj. przesyłam wszystkim poniżej plan podrózy. pojechaliśmy w 5 osób.na miejscu jest bardzo tanio, 2 daniowy obiad w restauracji to 5-7 zlotych od osoby. nocleg ok 15 zl od osoby w pokoju 2osobywm z lazienka. wszedzie trzeba sie targowac. uwazajcie na oszustow-przewodnikow (nas jeden zabral, wzial od nas zaliczke i pozniej nie pojawil sie na wycieczce). poza tym bezpiecznie. jesli chodzi o trase Inkow, to ta klasyczna jest limitowana tzn trzeba rezerwowac pare miesiecy wczesniej i zrobic przedplate - 100 dolarow na osobe. wysylka western union. jest duzo biur ktore mozna wybrac, my poszlismy z Hiking Peru (www.hikingperu.com) bo byli najtansi - 220 od osoby. wszystko bylo super. PLAN pon18.09 - o 3.30 rano na lotnisku w Limie, w dzien zwiedzanie Limy (proponuje Muzeum Zlota, Muzeum Rafael Larco Herrera - podroznik Pałkiewicz pisze że absolutnie wyjątkowe; ewentualnie Museo de La Nacion, Plaza de Armas z Katedrą i okoliczne uliczki Jiron de la Union, kościól San Francisco z katakumbami, Zakon Bosych, ewen. kosciół San Pedro, Casa Aliaga lub Casa Pilato lub jakis inny dom w stylu kolonialnym, turystyczno-zakupowa dzielnica Mirafores) nocleg u Israela z couchsurfing.com wt19.09 - rano dalsze zwiedzanie Limy, po poludniu autobus do Pisco (4h), nocleg w Pisco sr20.09 - rano wycieczka na islas ballestas i rezerwat Paracas (wyjazd o 7 rano) gdzie zobaczymy lwy morskie, flamingi, pingiwiny etc., pózniej kąpiel w oceanie, po poludniu wyjazd autobusem do Nazca (4h), nocleg w Nazca czw21.09 - rano wylot na linie Nazca (wyloty sa tylko rano lub wczesnym popoludniem), autobus nocny do Arequipy (8-11h, są tylko nocne autobusy) pt22.09. - zwiedzanie Arequipy (proponuję: museo santuarios andinos gdzi mozna zobaczyć lodową księzniczkęmumię Juanitę; klasztor Santa Catalina - najpiekniejszy zabytek religijny w Peru, Yanahuara - miejsce widokowe skąd rozciąga się pikny widok na Arequipę i otaczające ją góry) nocleg w Arequipie u Luisa sb23.09 . - trzydniowa wycieczka do Kanionu Colca, nd24.09 - kanion Colca pon25.09 - kanion Colca, nocleg w Arequipie u Luisa wt 26.09 - zwiedzanie Arequipy, po poludniu wyjazd do Puno sr 27.09 - rano (7.30am) wyplyniecie lodzia z Puno na wyspe Amantani (4h) z przystankiem na słynnych floating islands plemienia Uros, nocleg na wyspie Amantani u tubylcow, podobno czad, bo po poludniu wszyscy turysci wyjezdzaja i mozna poczuc klimat wyspy czw 28.09 - dalsze zwiedzanie wysp na jeziorze Tiicaca, powrot do Puno (4h) pt 29.09 - wyjazd pociagiem do z Puno do Cusco. piekne widoki sb-30.09 - Inca Trail na Machu Picchu trekking nd 01.10 - Machu Picchu trekking pn 02.10 - Machu Picchu trekking, wt 03.10 - Machu Picchu zwiedzanie, po południu powrót pociągiem do Cuzco, nocleg w Cuzco śr 04.10 - Cuzco, odpoczynek, zwiedzanie miasta, wieczorem latino disco czw.05.10 - Cusco okolice, zwiedzanie Salineras i lokalny market w Pisac pt 06.10 - powrót samolotem do Limy, kosztuje na dzień dzisiejszy 92 dolary, trwa 1.30h, ładne widoki. powrót autobusem trwa natomiast 24h (!), zwiedzanie Limy może, nocleg u Israela sb 07.10 - wylot z Limy 0 11.55 Temat: Ecco Holiday Hotel Sunrise Holiday Ecco Holiday Hotel Sunrise Holiday Ecco Holiday - Hurghada Sunrise Holiday 30.11-7.12.2003 Ogolna ocena wyjazdu 4+ Podróż Wylot był o 8.30, kazali ludziom być o 6.30 a rezydent sobie przyjechał na Okęcie o 7 więc staliśmy w ogonku jak głupki ok. godz. W hali odlotów. Najwikesz zdziwienie nastąpiło jednak podczas lotu kiedy to okazało się ze nie będzie serwowane śniadanie tylko dwa kawałki keksa oraz bezpłatna kawa lub herbata(nawet zimne napoje płatne). Nie było tez możliwości kupienia nic do jedzenia. Jak ktoś nie wziął sobie swojego to . do 13-14 głodował. Zapytałem stewarda o co tu do cholery chodzi(we wszystkich czarterach jakimi latałem zawsze był regularny posiłek oraz napoje bezalk. Bezpłatne) i ze takim czarterem jeszcze nie leciałem a on mi odpowiedział ze tez nigdy takim nie leciał?!!! I ze to zależy od tour operatora. No wiadomo nasz gospodarny poznaniak szef ecco holiday już zadbał o to by przypadkiem za dużo nie wydać. Słynna poznańska gospodarność tylko dlaczego kosztem klientów. Hotel Hotel ten ma 4 rodzaje pokoi: 1. Na dole bez widoku na morze-tragedia jak w wiezieniu ciemno i okno na jakieś mury 2. Z widokiem na morze z małym tarasem i małym oknem(pokój ciemny im wyżej tym lepiej-dopłata w recepcji 3$osoba/dzień(w Polsce w ECcO dopłata wynosi 125zl/os to tak jakby więcej niż 21$ 3. J.w tylko z dużym balkonem i dużym oknem ładny jasny pokój i w tym byliśmy po tym jak obejrzeliśmy te dwa pierwsze(początkowo wsadzili nas do tego nr 1) 4. Jak punkt 3 tylko najbliżej morza-nie warto Od razu pop rzyjezdzie zamienielismy pokój za dplatą 3$os/dzien. Poza tym dobry hotel, dobre urozmaicone jedzenie, własna strzeżona plaża(w sezonie może być problem z lezakami-za mało)dyskoteka w hotelu do 3.00, kantor itp. Jak się ma dobry pokój to hotel jest godny polecenia. Rafy W sklepach fotograficznych są aparaty jednorazowe do zdjęć pod wodą cena 70funtów(10 dol), warto kupić i porobić zdjęcia bo rafy SA naprawdę nieprawdopodobne. NA lewo od hotelu jest fajna rafka nawet lepsza niż niektóre oglądane na wyziceczkach łodzią. Przy hotelu jest przystań i można tam bezpośrednio kupić wycieczkę: Ceny po negocjacjach takie ceny są realne i za takie pływałem ale oni oczywiście chcą więcej wiec trzeba im powiedzieć ze się było w centrum i tam były takie, od razu zmienaija śpiewkę: 1. Dwie wyspy-3 przystanki 10-12 dol. W tym lunch 2. Dwie wyspy +wyspa Giftun 15 dol w tym lunch cena ecco za to samo 25dol Najlepiej zabrać się na statek z nurkami(biuro obok przystani w hotelu) nawet jak się tylko pływa z maską bo oni jeżdżą na dużo ciekawsze rafy. A tak wogole to jest tam tych reaf dziesiątki. Wycieczki W agencjach turystycznych w Hurghadzie można kupić te same wycieczki co u Ecco. Placisz dostajesz kwit i już. Luksor 25$ z angielskim przewodnikiem i 30 $ z polskim w tym lunch i rejsie łódką po Nilu, w Ecco w hotelu 55$ plus 15 funtów za rejs łódką. Jeep safari 15$ itd Tylko uwaga nie korzystać z firmy Amenophis Tour, mieliśmy z nimi jechać to Luksoru i nie było dla nas miejsca w autokarze. Polecam natomiast firmę ULTRA TOURS są ok. Alkohol Dostępny tylko w hotelach i niektórych knajpach. Piwo Stella smakuje tylko pierwszego dnia potem dramat. Wszystkie inne alkohole to podróbki znanych marek produkowanych produkowanych Egipcie. Żadne z nich nie nadaje się do picia i smakuje tak samo. Innych alkoholi nie ma nawet w hotelach. Także radzę zabrać z Polski jak ktoś zamierza coś pić. Jedyne co można sprobować to wino Obelisk ale tylko czerwone, inne kibel, jednak jego cena ponad 10dol. odstrasza Temat: Ponad 800 dzieci w Małopolsce nie realizuje obo... Tu sa dwa zagadnienia. Jedno, czy mozna sie sensownie przygotowac do doroslego zycia poza szkola. Odpowiedz brzmi: mozna. I to nieraz znacznie lepiej. Np. niemal wszyscy dysydenccy intelektualisci rosyjscy odznaczali sie tym, ze w zwiazku z ciezkimi chorobami w dziecinstwie nie chodzili do sowieckiej szkoly. I dlatego uchronili sie od prania mozgu. Drugie zagadnienie, czy panstwo ma rozeznanie i kontrole nad realizacja obowiazku szkolnego, bo - slusznie czy nie - obowiazek taki jednak, poki co, istnieje. Alarmistyczny tytul o 800, de facto 900, dzieciach w Malopolsce, ktore sa poza szkola, jest bez sensu, bo te kilkaset dzieci, ktore maja odroczony obowiazek szkolny, to sa akurat dzieci, o ktorych wladze oswiatowe wiedza, a decyzje o odroczeniu podjeto ze wzgledu na rozne okolicznosci i na podstawie opinii psychologicznych, pedagogicznych, medycznych itp. Niepokojace sa pozostale przypadki - dzieci, ktore "wypadly z ewidencji". I tu, przepraszam zwolennikow absolutnej wolnosci rodzicow, moze byloby nie od rzeczy sprawdzic do konca, co sie z nimi dzieje - np. zobaczyc je albo w wypadku pobytu za granica - zazadac swiadectwa ze szkoly, do ktorej uczeszczaja. Dlaczego? Bo sie zdarza, ze dziecko znika i nigdzie go nie ma. Po koszmarnych odkryciach w Lodzi czy gdzie indziej prasa miala pretensje do sasiadow. A co ma zrobic sasiad, ktory zauwazyl, ze dziecko bylo i zniklo. Moze zapytac, gdzie jest. Dowie sie, ze pojechalo do babci. Albo za granice. Moze przypuszczac, ze zostalo oddane do domu dziecka. I co? Powie: "Prosze mi podac, do jakiego domu dziecka, bo ja musze sprawdzic, czy ono zyje?" To nie jest zadanie dla sasiada. W USA zrobiono niedawno - nie wiem, czy w calym kraju, czy w niektorych stanach - kontrole, rodzaj scontrum, jak w bibliotece. Pracownicy spoleczni mieli ZOBACZYC wszystkie dzieci, kiedykolwiek rejestrowane w ich ewidencji jako wymagajace opieki, w nadzorze kuratorskim etc. I odkryto wtedy znaczna liczbe dzieci zamordowanych, zmknietych w komorkach itp. Prezpraszam, ze o tym pisze, bo te kryminalne przypadki z jednej strony, a ludzie, ktorzy nie chca swoich dzieci posylac do szkoly, albo czynia to z bolem, wlasnie w trosce o nie (co doskonale rozumiem, bo sadze, ze polska szkola bardzo rzadko spelnia potrzeby dzieci)z drugiej strony - to dwa skrajnie rozne bieguny postaw rodzicielskich. Tym niemniej uwazam, ze wszystkie instytucje majace do czynienia z dziecmi - szkola, lekarze itp. - powinny byc bardzo czujne na ewentualne naduzycia TAKZE ZE STRONY RODZICOW. Bo niestety one sa. Ktos napisal na tym forum, ze za granica kazdy moze robic z dzieckiem, co mu sie podoba. Otoz mieszkalam przez dwa lata z moim synem w Niemczech. I swietnie wiem, ze gdybym go nie poslala do szkoly, to w ciagu miesiaca-dwoch bylaby interwencja i sprawdzanie co sie dzieje - przy pobycie, zaznaczam, czasowym. Moj syn, procz szkoly niemieckiej, chodzil tez po zwyklych lekcjach w piatki po poludniu do polskiej szkoly przy ambasadzie. Otoz nasza znajoma Niemka, widzac jak potwornie jest to dla dziecka meczace - po 6 lekcjach w szkole niemieckiej, jeszcze ze 4-5 w szkole polskiej (a niektorzy rodzice dowozili swoje dzieci z odleglosci 200 km, wiec trzeba dodac podroz w obie strony) - powiedziala, ze wlasciwie ma ochote zglosic ten fakt do Jugendamtu (Biura ds. Dzieci i Mlodziezy), bo to powinno byc zabronione. Powstrzymalam ja od tego, ale - Bogiem a prawda - to ona miala racje. Ona wlasnie wykazala te obywatelska czujnosc, jakiej wymagamy od sasiadow, ktorzy widza, ze dziecku dzieje sie krzywda. Ostatni wreszcie przyklad, tez z Niemiec. Bylam z dzieckiem u pediatry. W pewnym momencie lekarka zauwazyla na lydkach dziecka sina prege (ja zreszta tez zobaczylam to w tym momencie po raz pierwszy). Zmieszala sie okropnie, a po chwili takim udawanym niby barzdo swobodnym tonem, spytala syna "a co ci sie tu stalo?". On na to ze smiechem: "Gdzie? Tu? A, to robilismy na jednego chlopaka pulapke ze sznurka, ale ja sie na nia sam nadzialem!" Pani doktor odetchnela z ulga. Bylo jasne, ze byla o krok od wezwania policji. Do tego zobowiazuje ja prawo i jest przewidziana procedura, ktorej ona MUSI sie podporzadkowac. To nic, ze nie jest pewna, czy dziecko jest maltretowane czy nie - watpliwosci wyjasnia juz specjalnie wyszkoleni pracownicy. Ale jesli ma podejrzenie, ze cos jest nie tak, musi zawiadomic policje. I bardzo dobrze, ze tak jest. W tym wypadku uzyskala pewnosc, ze to nie jest przypadek dziecka bitego. Ale ja to popieram. Wolalabym miec nieprzyjemnosci i wyjasniac policji, jakie pulapki ze sznurka robil z kumplami moj synek, niz przyczyniac sie do tego, zeby dzieci byly bite i zeby nikt na to nie reagowal. A jak czesto nasi nauczyciele wfu widza dzieci ze sladami bicia? I co robia? Temat: agatowe lato > czy nie jest ironią, że na takie drobiazgi zwraca uwagę poznaniak a milczy > tubylec ? Gratuluję ! Dużo większą ironią jest to, że mieszkaniec Poznania ma m.in. znikome szanse zostać przewodnikiem sudeckim, choć niejednego miejscowego przewodnika by w "kozi róg" zapędził. Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy. Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś określono - "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali Wielkopolanie??? Kiedy w 1989 r. w Poznaniu założono Sekcję Przewodników Sudeckich (w planie było m.in. zorganizowanie kursu przewodnickiego) działacze z dolnośląskiej (wówczas międzywojewódzkiej) Komisji Przewodnickiej określili jako "samozwańczą" i domagali się jej natychmiastowego rozwiązania. Napisali na nas donosy do ZG PTTK, do Urzędu Wojewódzkiego, do ZW PTTK, Oddziału PTTK i kto wie gdzie jeszcze? Jako Wielkopolanie mieliśmy wtedy i mamy nadal moralne prawo do posiadania takiej sekcji, gdyż od przynajmniej 200 lat Sudety są naturalnym kierunkiem podróży Wielkopolan, czy to w celu wypoczynkowym, czy leczenia w uzdrowiskach. Odsyłam w tym miejscu do książki Ryszarda Kincla "Sarmaci na Śnieżce". To u nas drukowano pierwsze polskie przewodniki po Sudetach, a gazety codzienne opisywały sudeckie kurorty i ich okolice. Prawdziwy przewodnik sudecki niekoniecznie musi mieć w dowodzie osobistym zameldowanie w Kłodzku, Jeleniej Górze czy Wrocławiu. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie, oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce i nikomu to nie przeszkadza. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu. O chyba o czymś świadczy? Proponuję w tym miejscu przeczytać: ksp.republika.pl/kto.htm Rzecz dotyczy lekarza - Wielkopolanina z urodzenia i Lądczanina z wyboru, którego obraliśmy za patrona Klubu Sudeckiego. Tam też starano się nam na wszelkie sposoby przeszkodzić. Autor złośliwego paszkwilu na temat dr. Ostrowicza i jego pionierskiego polskiego przewodnika po Lądku określił Niemców - autorów niemieckich opracowań na temat Lądka Zdroju - jako wybitnych, zaś Ostrowicza jako miernotę. Oto fragmenty jego donosu: "Tak więc 'Podręcznik informacyjny' Ostrowicza jest w większości dosłownie zerżniętym (...) skupiał wokół siebie Polaków przebywających na kuracji. I nic więcej! (...) nie działał zbytnio w szerzeniu polskości i reklamowaniu Lądka wśród Polonii" (Wyd. Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich "Karkonosz" zesz.6) Tramp kspoz.prv.pl/ - strona Klubu Sudeckiego z Poznania Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 187 rezultatów • 1, 2, 3 |