biura tłumaczeń na słowacki

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biura tłumaczeń na słowacki




Temat: Tłumaczenie dla sądu a repertorium


Jak już mowa o tłumaczeniu dla sądów - czy spotkaliście się z praktyką, że
sąd / prokuratura powołuje (!) biuro tłumaczeń, a biuro podpisuje umowę o
dzieło z tłumaczem przysięgłym? Ciekawe dlaczego i kto za to płaci.
Tłumaczyłem
sporo pism sądowych, ale jeszcze ani razu nie zostałem powołany przez sąd
/
prokuraturę - zawsze przez biuro.
Pozdrawiam,
_____________________
mgr inż. Tomasz Wicik
tłumacz przysięgły j. słowackiego
tłumacz j. bułgarskiego
Nie wiem, na jakich zasadach Sąd zleca tłumaczenia dla biura, jeżeli


chodzi o moje doświadczenie, to zawsze sąd lub prokuratura zwraca się
bezpośrednio do tłumacza. A jak wygląda wówczas sprawa pieczęci
poświadczającej wierność tłumaczenia i pobranej kwoty za tłumaczenie?
Pozdrawiam Gala.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl








Temat: Biuro Prawne TRAF Biuro Tłumaczeń
Biuro Prawne Traf oferuje Państwu szeroką gamę usług prawniczych. Nasza oferta skierowana jest głównie do osób fizycznych oraz podmiotów gospodarczych,potrzebujących pomocy w sytuacjach konieczności zmierzenia się z zawiłymi przepisami prawnymi.
Zajmujemy się szeroko rozumianym doradztwem prawnym z różnych dziedzin prawa m.in.prawo cywilne,karne,administracyjne,rodzinne i opiekuńcze,prawo pracy,sporządzamy pozwy,pisma procesowe do Sądów oraz innych instytucji.
Oferujemy Państwu rzetelną i profesjonalną obsługę prawną.Biuro zajmuje się także tłumaczeniami.Tłumaczenia pisemne przysięgłe i zwykłe.Sporządzamy projekty dotacji UE.

tel.032/2633501
Sosnowiec 1 Maja 31 www.traf-bp.pl

Biuro Tłumaczeń Traf świadczy Firmom i osobom prywatnym kompleksową obsługę w zakresie
profesjonalnego przekładu tekstów z języków europejskich. Na co dzień
współpracujemy z liczną grupą tłumaczy o wysokich kwalifikacjach i wieloletnimi
doświadczeniami.
Tłumaczymy w następujących językach:
angielski, niemiecki, francuski, rosyjski, włoski, hiszpański. słowacki,
czeski, holenderski, flamandzki, bułgarski, chorwacki, portugalski, serbski,
słoweński, szwedzki, węgierski, ukraiński, grecki, duński, norweski,
turecki.
Tłumaczenia uwierzytelnione i zwykłe.

tel.032/2633501
Sosnowiec 1 Maja 31 www.traf-bp.pl





Temat: Tłumaczenie dla sądu a repertorium
Jak już mowa o tłumaczeniu dla sądów - czy spotkaliście się z praktyką, że
sąd / prokuratura powołuje (!) biuro tłumaczeń, a biuro podpisuje umowę o
dzieło z tłumaczem przysięgłym? Ciekawe dlaczego i kto za to płaci. Tłumaczyłem
sporo pism sądowych, ale jeszcze ani razu nie zostałem powołany przez sąd /
prokuraturę - zawsze przez biuro.
Pozdrawiam,
_____________________
mgr inż. Tomasz Wicik
tłumacz przysięgły j. słowackiego
tłumacz j. bułgarskiego




Temat: lekkie OT - po co biurom tlumaczen zdjecia?
Witam,

juz zetknalem sie z tym zjawiskiem dawniej i nie moglem pojac. Teraz
znowu natrafilem na ogloszenie, ze jakies biuro tlumaczen poszukuje
tlumaczy i do CV nalezy dolaczyc zdjecie. Po co im zdjecia tlumaczy? Czy
moze pod biura tlumaczen podszywaja sie agencje towarzyskie lub
matrymonialne?

Ogloszenie brzmi: "XXX poszukuje tłumaczy j. czeskiego, słowackiego,
węgierskiego oraz native speakerów j. niemieckiego, francuskiego i

Pare lat temu bylem zaskoczony inna polska specjalnoscia. Do umowy o
tlumaczeniu jakiejs ksiazki wymagalo polskie wydawnictwo nie tylko
zwyklych danych takich jak imie, nazwisko, data urodzenia, zamieszkanie,
PESEL (lub odpowiednik), numer dowodu osobistego lub paszportu, co
jednoznacznie identyfikuje kazdego osobnika, ale tez chcieli imiona
moich rodzicow. Chca sobie robic drzewko genealogiczne mojej rodziny? W
umowie potem naprawde podano wszystkie te dane, lacznie z danymi moich
rodzicow.

Ludek

P.S. Wprawdzie nie sprecyzowano, ze chodzi o zdjecie tlumacza, wiec
chyba mozna zalaczyc jakies artystyczne ujecie ladnego drzewa, ale tak
to mozemy sobie zartowac, chociaz wiemy, ze chca zdjecie tlumacza.





Temat: Oferty pracy
Witam,

Poszukuje osob ze znajomoscia czeskiego do stałej pracy w biurze w Katowicach, a także osób ze znajomością słowackiego do wykonywania tłumaczeń na zlecenie. Chętnych proszę o bardzo szybki kontakt na adres: druzbena99@tlen.pl badź tel. 693700774.
pozdrawiam
anka



Temat: Międzynarodowe seminarium poświęcone współczesnej animacji
Żródło: www.mediadesk.com.pl

Media Desk Polska zaprasza do udziału w dwudniowym międzynarodowym seminarium poświęconym współczesnej animacji, które odbędzie się w dniach 17-18 kwietnia w Sali Królewskiej Hotelu Sofitel Victoria w Warszawie.

Impreza ta została włączona do oficjalnych obchodów 60-lecia Animacji w Polsce.

Językiem konferencji będzie jęz.angielski. Dostępne będzie tłumaczenie symultaniczne na jęz. polski. W imprezie wezmą udział również producenci z Czech i Słowacji.

Udział w konferencji jest bezpłatny. Prosimy o potwierdzenie przybycia na adres: biuro@mediadesk.com.pl do dnia 04.04.2008.

Scenariusz konferencji

Czwartek –17 kwietnia 2008,

Godz.10.00 .Otwarcie konferencji.
Powitanie gości dyrektor Media Desk w Polsce Joanna Wendorff
Przedstawienie założeń konferencji – Andrzej Wojnach.
Przedstawienie rynku animacji w Polsce – Andrzej Wojnach.
Przedstawienie sytuacji na rynku animacji w Europie – Mike Robinson

Godz.11.00 – 12.00.– Film animowany jako marka handlowa.
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje - Max Howard, Prezes Exodus Group, jednego z twórców filmowej polityki wytwórni Disney, współtwórcy aliansu z TWP jednym z największych niezależnych dystrybutorów na świecie dla rozwoju filmów CG, DVD i serii telewizyjnych. Obecnie jako niezależny producent realizuje trzy animowane filmy fabularne.

Godz. 12.00 – 12.30 – Przerwa na kawę

Godz 12.30 – 13.30 - Zdobywanie funduszy na film na międzynarodowym rynku finansowym.
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje – Joel Thibout -Backup Films , przedstawi wymogi polityki finansowej na rynku międzynarodowych koprodukcji i sposoby łączenia pieniędzy prywatnych i publicznych. W jaki sposób zabezpieczać zwrot tych funduszy z dystrybucji.

Godz. 13.30 – 15.00 – Przerwa na lunch.

Godz. 15.00 – 16.00 – Produkcja fabularnych filmów animowanych według standardów europejskich.
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje – Paco Rodrigez – Filmmax Animation - Jak łączyć wymogi artystyczne z polityką finansową i organizacją produkcji w fabularnym filmie animowanym.
Jak zdobywać środki na produkcję, jak promować młodych twórców w wytwórni i jakie są tego efekty artystyczne i produkcyjne.

Godz. 16.00 –17.00 – Zarządzanie produkcją filmu animowanego w systemie on-line.
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje – Brian Ottosen – HoBSoft. Case study produkcji pełnometrażowego filmu animowanego „Brendan and the secret of Kells”.
HoBsoft Aps – specjalizuje się w budowaniu oprogramowania do zarządzania produkcją filmową on-line.

Godz. 17.00 - Zakończenie pierwszego dnia konferencji.

Godz. 19.00 – Wieczorne zwiedzanie Warszawy. Kolacja dla gości.

Piątek 18 kwietnia 2008

Godz. 10.00 – 11.00 – Dystrybucja animacji on-line
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje – Peter Davis BBC– Polityka BBC w dziedzinie animacji. Kryteria, kierunki rozwoju , budowanie kontentu na platformy cyfrowe przez Dział Dziecięcy BBC

Godz. 11.00 – 11.30 – Przerwa na kawę.

Godz. 11.30 – 12.30 – Realia polskiego rynku animacji.
Moderator – Andrzej Wojnach
Prezentują Tomasz Bagiński oraz Marcin Kobylecki ze studia Platige Image.
Dyskusja na temat stanu polskiej branży filmowej w sektorze animacji i postprodukcji.

Godz. 12.30 – 14.00 – Piotruś i wilk – case study
Moderator – Mike Robinson
Prezentuje – Hugh Welchman, Zbigniew Żmudzki – producenci “Piotrusia I Wilka przedstawią case study nagrodzonego Oskarem filmu. Pokaz filmu.

Godz. 14.00 – 14.30 – Podsumowanie i zakończenie konferencji.
Dyrektor Joanna Wendorff, moderatorzy Mike Robinson, Andrzej Wojnach.



Temat: kzlis w Lęborku czyli "wejście smoka"

http://www.glos-pomorza.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20050221/WYDARZENIA/50221004

Powrót cenzury

Członkowie Spółdzielni Mieszkaniowej w Lęborku nie obejrzeli
czwartkowego programu TVP Gdańsk "Kość niezgody", będącego - jak twierdzą - reakcją na arogancję i samowładztwo zarządu spółdzielni. Ktoś przełączył sygnał w lęborskiej telewizji kablowej.

W popularnym programie redaktora Janusza Trusa udział wzięli przedstawiciele spółdzielców: Agnieszka Pujsza, Eugeniusz Cieślikowski i Henryk Kozakiewicz. Przedstawicieli drugiej strony, a więc pani prezes Danuty Kaczykowskiej i kogoś z zarządu, w studio zabrakło. Program nosił tytuł "Draka w Spółdzielni Mieszkaniowej w Lęborku”. Padły w nim ostre zarzuty wobec zarządu spółdzielni. - Ich lista jest bardzo długa, bo obejmuje 24 kwestie - mówi Eugeniusz Cieślikowski. - Przede wszystkim chodzi o brak chęci dialogu i utajnianie dokumentów finansowych, funduszu płac, rozliczeń za wodę i ogrzewanie. Chciałbym wiedzieć, kto podpisał za nas umowy dzierżawy podzielników ciepła i zaworów podpionowych? Dlaczego aż o 750 procent wzrosły koszty rozliczenia ciepła w jednym z bloków w latach 1994-2004? Spółdzielnia jest dla nas, a nie my dla niej, więc powinna nam na te pytania odpowiedzieć. Jeśli tego nie robi, działa wbrew konstytucyjnemu prawu.
Emisja audycji zapowiadana była w lokalnej prasie i internetowej gazecie Lęborskie Fakty Młodych. Niestety, wszyscy, którzy w prawie czterech tysiącach mieszkań będących w zasobach SM, zasiedli przed telewizorami w czwartek o godzinie 17, srogo się zawiedli. Zamiast oczekiwanego programu z ekranu szedł obraz o problemach wyborczych radnych w Suchoborzu, emitowany przez... Oddział Regionalny TVP w Warszawie.
Jak to się mogło stać? - To proste - twierdzi technik telewizyjny (nazwisko do wiadomości redakcji). - Można przełączyć modulator na inny sygnał w studio telewizji kablowej lub przekierować talerz satelitarny na odbiór innego sygnału w centralnym ośrodku odbiorczym.
Czy było to czyjeś niedopatrzenie czy ktoś zrobił to specjalnie? A może dziwny zbieg okoliczności, bo programu "Kość niezgody” nie mogli obejrzeć jedynie mieszkańcy spółdzielni. W innych częściach miasta lęborczanie program obejrzeli.
- Nikt nikogo za rękę nie chwycił, ale jest duże prawdopodobieństwo, że było to świadome działanie. Są świadkowie, którzy widzieli samochód z napisem "telewizja“ przed budynkiem przy ulicy Słowackiego, na dachu którego mieści się taras z talerzami satelitarnymi kablówki. Po jakimś czasie stamtąd odjechał, a sygnał telewizyjnej "trójki” powrócił. Było to już niestety po emisji programu. Nikt nikomu w nim nie ubliżył. Chcemy dialogu i jawności. Czy aby tego uniknąć, trzeba było posunąć się do takiego numeru!?
Wczoraj nie udało nam się skontaktować z panią prezes Kaczykowską, bo była na kilkugodzinnym spotkaniu służbowym. Biuro Telewizji Kablowej Lębork odesłało nas do szefostwa kablówki w Słupsku. Niestety, i tam nie uzyskaliśmy żadnej informacji, gdyż prezes firmy był poza Słupskiem. W TVP Gdańsk powiedziano nam, że odebrali w tej sprawie około 20 interwencji.
Program będzie powtórzony jutro o godz. 13.25 w TVP 3. Do sprawy wrócimy.


http://www.glos-pomorza.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20050308/WYDARZENIA/50308007

Spółdzielnia kontaktuje się z mieszkańcami w jedną stronę...

Ulotki zostały rzucone

Lębork. Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej postanowił wyjaśnić mieszkańcom kwestie związane z zarzutami postawionymi w programie TVP Gdańsk "Kość niezgody". Wszyscy w czwartek odnaleźli przed swoim drzwiami ulotkę informacyjną.

- To jest szczyt bezczelności - mówi jeden z mieszkańców Spółdzielni (nazwisko do wiadomości redakcji).
- Za nasze pieniądze na piśmie tłumaczą zarzuty postawione w programie telewizyjnym. Mogli tam pojechać i przed kamerami o wszystkim opowiedzieć, ale woleli napisać taki list. Ciekawi mnie, ile nas to kosztowało.
"Zarząd Spółdzielni pragnie wyjaśnić, że wystąpił z pismem do TV Gdańsk, w którym proponuje zorganizowanie kolejnego programu w celu wyjaśnienia wszystkich tematów poruszanych w tym programie” - czytamy w "Informacji”.
Dalej Zarząd odpowiada na zarzuty postawione w programie "Kość niezgody”, którego spółdzielcy z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn nie mogli obejrzeć w dniu pierwszej emisji. W ulotce informacyjnej czytamy między innymi, że w 2004 roku została przeprowadzona "kontrola (lustracja)”, która potwierdziła, że cała działalność prowadzona jest prawidłowo i bez zastrzeżeń.
- Zabrakło tylko wyjaśnienia, jaki organ przeprowadził tę kontrolę - mówi dalej nasz rozmówca.
Spółdzielnia chwali się także tym, że "gdyby wszystkie lęborskie przedsiębiorstwa brały przykład ze Spółdzielni, to od 5 lat nie byłoby żadnej podwyżki czynszu”.
- Okazuje się, że w mniemaniu zarządu Spółdzielnia jest wzorem do naśladowania - mówi czytelnik, który strachem tłumaczy prośbę o nieujawnianie nazwiska. - Życie w tym mieście stałoby się koszmarem, gdyby wszyscy wzięli przykład ze Spółdzielni, jeżeli chodzi o traktowanie swoich klientów.
Zarząd Spółdzielni zarzuca także Agnieszce Pujszy, Eugeniszowi Cieślikowskiemu i Henrykowi Kozakiewiczowi, że poprzez swoje telewizyjne i prasowe wystąpienia przeciwko Spółdzielni robią sobie kampanię wyborczą. Podkreśla też, że nigdy nie miał okazji zapoznać się z 28 zarzutami przedstawionymi przez Janusza Trusa w "Kości niezgody”.
- Te zarzuty były przeze mnie wielokrotnie zgłaszane do spółdzielni, tylko oni nie chcieli tego przyjmować do wiadomości - mówi Eugenisz Cieślikowski. - Publicznie także oświadczam, że nigdy nie kandydowałem i nie będę kandydowała do żadnego Sejmu czy rady. Spółdzielnia próbuje takimi zarzutami odwrócić kota ogonem i odciągnąć uwagę od kluczowych dla spółdzielców kwestii.
Prezes Zarządu Spółdzielni, Danuta Kaczykowska, odmówiła komentarza przez telefon. Rozmowę z panią prezes, w której spróbujemy wyjaśnić między innymi kwestię "zniknięcia” regionalnej Trójki w trakcie "Kości niezgody”, zamieścimy w jutrzejszym numerze gazety.


PS. W wywiadzie dzień później Pani prezes tłumaczy przerwe w emisji regionalnej "Trójki" kłopotami technicznymi




Temat: uwaga na PKP
A ja miałem z PKP taką oto przygodę powracając ze Słowacji.

Spóźniłem się godzinę do Krakowa, bo nieco przedłużyła się odprawa celna i na drodze palił się niczym zwariowana pochodnia samochód, więc powstał nieplanowany korek.

W biegu kupiłem bilet na pociąg, zresztą nie na ten, co chciałem, ale i tak szczęśliwy wyruszyłem w te pędy z dwiema flaszkami słowackiej brandy, po jednej w ręku i z plecakiem podziemiem na peron, bo były tylko 3-4 minuty do odjazdu pociągu. Zdążyłem!

Zziajany siadłem w dowolnym wagonie, w dowolnym przedziale na jakimś pustym miejscu, bo to był pospieszny.

Za Miechowem była pierwsza kontrola biletów. Wyjmuję bilet i nim zamierzałem podać go konduktorowi (umundurowany!) doznałem olśnienia. Krakowska kasa uszczęśliwiła mnie biletem do Wrocławia, choć mówiłem kasjerce, że do Warszawy i o której godzinie mam pociąg. Ale jakoś tak się porobiło, że konduktor sprawdził 7 biletów, ja swojego nie pokazałem, a on jakoś przeoczył. Myślę sobie, na razie jest jak jest. Zapewne kolejna kontrola będzie za Kielcami. Rzeczywiście 10 min. Przed Skarżyskiem kolejna kontrola. Przychodzi młodzi w sweterku (nie konduktor, może ajent?) i prosi o bilet. Ja wyjmuje go ni z gruchy ni z pietruchy i pewnym ruchem podaje do kontroli. On patrzy, jednak trochę dłużej niż na inne z mojego przedziału, i… wali stempelek, oddaje i wychodzi. Myślę sobie, no, no jest git. Ale się pomyliłem. Za jakieś pół minuty wraca i ponownie prosi mnie o bilet, więc mu daję. Pada pytanie dokąd pan jedzie? Ja mu na to, że do Warszawy. A on, że mam bilet do Wrocławia. Ja udaję zdziwienie i mówię, że przecież kupowałem do Warszawy. On pyta mnie, czy mam bilet do Warszawy. Ja mu na to, że już mówiłem, że kupowałem bilet do Warszawy. On znów mnie prosi o inny bilet, niż ten który mu dałem, bilet do Warszawy. Ja mu na to, że mam tylko ten, który ma w ręku, czyli kupowany przeze mnie jako do Warszawy. Wreszcie gość skumał, że ja nie mam talii biletów i mu na zawołanie nie podam rzeczonego jak jakiś iluzjonista. Bilety to nie króliki wyciągane za uszy z kapelusza.

Prosi mnie o dowód osobisty. Pytam w jakim celu? On, że chce spisać dane osobowe. Ja mu na to, że mu dokumentu nie dam, bo nie mam takiego obowiązku. On mi na to, że wysiądę w Skarżysku i zaperza się. Ja mu na to, że się myli. Nigdzie nie wysiądę, kupiłem bilet do Warszawy, kasa się pomyliła, jest teraz 11-ta w nocy i będę zgodnie z rozkładem o przed drugą w Warszawie. On mówi, że powinienem sprawdzić bilet. Ja mu na to, że kasjerka powinna sprzedać mi właściwy, tym bardziej, że podałem jej jeszcze godzinę odjazdu pociągu, a ponadto miałem zajęte obie ręce flaszkami i tylko 3 minuty na peron. Ludzie w przedziale tłumaczą mu, że się czepia, gość jedzie zmęczony, a jego dobytek (plecak, raki, czekan, kask) jest wart więcej niż cały ten pociąg. Nie daje za wygraną.

Okej. Starachowice. Stoimy i przychodzi sokista. Skromny, młody człowiek. Wyprzedzam go i proszę o legitymację słuzbową. Pokazuje. Mówię, że jest tylko pracownikiem kolei, żadnym funkcjonariuszem, zatem nie okażę mu dokumentu tożsamości. Nie protestuje i odchodzi bez słowa. Kontroler w sweterku nie daje za wygraną. Pociąg się już opóźnia. Przychodzi sierżant policji i prosi o dokumenty. Ja mu na to bardzo proszę bardzo, zgodnie z 65 Art. Kodeksu wykroczeń ma pan prawo. On mi mówi stanowczym głosem, bym schował te flaszki (myślał zapewne, że popijam w pociągu), bo jedną miałem z prawej strony (tę widział), a drugą z lewej pod łokciami, by się nie pobiły. Ja też mu stanowczo, że nie schowam, bo nie mam w co, a alkoholu nie piję. Nie czepia się (zorientował się, że strzelił gafę). Daję mu paszport, a on kontrolerowi. Ten spisuje dane. Ja do sierżanta mówię, że ani myślę wysiadać z pociągu, bo nie ma żadnej po temu podstawy prawnej. Ja tylko zawarłem umowę cywilno-prawną z PKP i kasa sprzedała mi zły bilet. Sierżant znika, kontroler kończy spisywać dane z paszportu i prosi o mój adres. Ja mu na to, że nie mam obowiązku mu go dać. Jak chce to niech sobie szuka w biurze adresowym. Oddaje paszport i odchodzi. A bilet, wołam! Wraca i mi go oddaje.

Pociąg rusza z 5-ciominutowym opóźnieniem. Mijamy Radom i kolejna kontrola. Tym razem prawdziwy, jak Bóg przykazał, konduktor (umundurowany). Daję bilet i mówię, że była z nim zadyma za Kielcami. Popatrzał, stwierdził, że jest do Wrocławia. Ja mu na to, że kupowałem do Warszawy, ale się kasa pomyliła. On, że muszę dopłacić kilka złoty, bo z Krakowa do Wrocławia jest bliżej niż do stolicy. Ja mu, że bardzo chętnie. Sprawdził, policzył i wyszło coś 3,5 zł, wypisał kwit. Ludzie komentują, że ten kwit i jego pisanina więcej warta niż ta dopłata. Zapłaciłem 5 zł. Wydał mi złotówkę i mówi, że idzie do kolegi po te 50gr reszty. Ja do niego. Panie, niech pan nie szuka tych 50gr., ważne że sprawę udało się normalnie, po ludzku załatwić. Ludzie w przedziale też coś w końcu powiedzieli pozytywnego do konduktora.

Jak z powyższego wynika, trzeba zawsze sprawdzać bilet przed odjazdem, tyle tylko, że nie zdążyłbym w zaistniałych okolicznościach wymienić go na właściwy i zdążyć na ostatni, sensowny pociąg, a byłem cholernie zmęczony i wyjazdem i podróżą do Krakowa.

Po drugie przyda się nieco stanowczości, a nawet bezczelności, jeśli racja leży na twoim poletku.

Po trzecie, z powyższego przykładu wynika, że w PKP pracują konduktorzy z pełnym wyposażeniem i wiedzą oraz wynajmowani ajenci (?),zapewne tańsi w ekspoatacji, ale też nieumundurowani i niekompetentni.

Po czwarte konsekwencją tego trzeciego jest to, że na PKP obowiązują różne procedury załatwiania typowych wpadek z biletami.

Do dziś przechowuję bilet do Wrocławia i ową dopłatę, by mieć dowód na to, że istnieją „ludzkie” procedury na kolei, i że nie naraziłem na szwank kasy PKP w wysokości 3,5 zł.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex