Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biurka bielsko
Temat: FM08 Na mnie nowy, oryginalny i zafoliowany FM08 czeka na biurku w Bielsku. Gdy tylko przyjadę do domu, zabieram się za niego i przyznam, że już nie mogę się doczekac. Głównie dlatego, że masę pozytywnych rzeczy naczytałem się o taktyce i konieczności jej stałej rozbudowy i dostosowywania do przeciwnika. PS. Może jakiś FM Manager? Temat: Nasze pokoje Tutaj w Krakowie mój pokój wygląda następująco: Biurko, na nim komputer, akwarium, i to co powinno sie miec na biurku :mrgreen, nad nim łóżko, obok biurka mój Keybord, z drugiej strony moja Gitara, Obok Keybordu regał na książki pięknie wydanie płyty i Dvd, Gazety, przybory szkolne 2 okna i balkon na parapecie(oczywiście od wewnątrz) świecznik, pod biurkiem szuflady i segregatory, naprzeciwko biurka szafa na ubrania i pokój w plakatach: Kissx2, Iron Maiden, Dream Theater, Metal Hammer(2007) Vader z podpisami, Helloweenx3 z podpisami, Koty, Doro, Hammerfall, Judas Priest, Ozzy Osbourne, Metallicax2, Opeth, Scorpions i kalendarz na 2008 z różnymi zespołami. o pokoju w Bielsku napiszę kiedy indziej. Temat: Codzienne pogaduchy Witam!! czytam Was na bieżąco,ale nie mam czasu odpisywać-jakoś tak wszystko w biegu,po przemeblowaniu komputer w innym pokoju,więc utrudniony dostęp. Spóźnione życzenia wszystkiego naj naj dla 2-letniej Solenizantki Karolka Pytałaś o pokoik-mebelki 450 zł używane-te co na zdjęciu plus biurko z nadstawką(biurko jest w naszej sypialni)-zestaw junior z black red white.Znalazłam je w ogłoszeniach na radiu Bielsko. Komoda i szafka za komodą nie z kompletu,nie pasują,ale na razie zostają-jak będą fundusze kupimy coś pasującego. Pozdrawiam i ucałowania dla dzieciaczków Temat: INTER-CARS ... Ogólnopolski Dystrybutor części zamiennych Moje małe spostrzerzenia o IC w Bielsku na ul. węgłowej (to koło fiata). Zadzwoniłem zamówiłem rozmawia się z gościnami jak by się im wszędzie spieszyło... w czwartek na poniedziałek chciałem odbiór. Przyjeżdżam dzisiaj tam patrze po prawej same biurka z gosciami w słuchawkach i dają czadu.... No to nieśmiało podszedłem do kasy i zapytałem co mam zrobić jak miałem zamówione części... Po dłuższej wymianie słów bo przez przypadek podawałem numer telefonu zamiast numeru klienta mitsumaniaków bo nie miałem opisane na kartce co mam napisane ale nie ważne pani wkońcu stwierdziła że zamówienie straciło ważność i kazała jeszcze raz je złożyć... Więc podszedłem do tych biurek z panami w słuchawkach pan znowu mnie obsłużył jak siedział tak za kare i śpieszyło się mu niezmienione nie wiem gdzie... W każdym razie wyskoczył monit że mam okazać kartę ale pan nawet go nie przeczytał tylko zamkną... Wiec zamówione potem pani w kasie powiedziała że to muszą mi znaleźć na magazynie znowu czekanie... Ale mam to co chciałem (mam taka nadzieje przynajmniej) małe wyliczenia cenowe coby sprawdzić zniżkę: Klocki przód tutaj ciekawa sprawa bo jak zamawiałem w to katalogu było chyba 155zł... teraz patrzę 170,96 ja zapłaciłem 125,97zł więc 26,3% zniżki Klocek tył 125,56 zapłaciłem 92,52zł więc 26,3% zniżki Filtr 26,95zł zapłaciłem 20,71 więc 23,2% zniżki Jakieś nierówne te zniżki ale jest chyba dość spoko. Między tym to chciał mi mój znajomy zamówić te klocki to mi krzyknął jakość 35zł więcej na przód i tył razem. Temat: Od czerwca nowy rozkład jazdy pociągów w Polsce U nas na 250 pociagów zmianie uległo 9 i wszystkie na wniosek A wniosku o zatrzymanie Wigier na stacji Dąbrowa Białostocka jednak nie Temat: grand 4.7 z 2000r Niestety szmo taka rzeczywisto??. O dziwo kiedy? wpad?em do ASO Forda kupi? olej do tylnego mostu (ECTED domaga si? fordowskiego dodatku do LSD, to niech im b?dzie). Wlaz?em tam w uwalonej cementem kurtce, podartych spodniach itd. (by?em przejazdem, bo akurat pojecha?em kupi? troszk? cementu na murek który sobie w domu murowa?em). Dodam, ?e przyjecha?em moj? staruszk? alf?, co chyba wszyscy widzieli, bo zaparkowa?em tu? obok drzwi. Wchodz?, a tam mi?a pani od razu pyta czego sobie ?ycz?. Ja na to mówi?, ?e chcia?bym kupi? olej. Zaprowadzi?a mnie do biurka kolesia od cz??ci i po?egna?a. Mi?y pan od razu z mego opisu zmiarkowa? o co chodzi (ci w jeepie czasem albo udaj?, albo s? naprawd? t?pi...). Zaproponowa? kaw?, po czym poszed? do magazynu i bardzo przeprosi?, ?e nie maj? na stanie, ale on mo?e to ?ci?gn?? w dwa dni. Powiedzia?em, ?e nie ma problemu. Kole? wzi?? mój numer telefonu i zadzwoni? 4 razy- raz jak wys?a? zamówienie, raz jak je potwierdzili w bielsku, raz jak z bielska wys?ali i raz jak mieli ten olej ju? na miejscu! Ca?y czas kole? mi?y, pomocny. A wszystko to dla klienta wygl?daj?cego na jakiego? ?ebraka chc?cego kupi? 2 litry oleju. No to ku?wa ja si? pytam, czy w jeepie tak si? nie da? Temat: TS Podbeskidzie Bielsko-Biała - Heko Czermno I tutaj muszę się znowu włączyć. Co do sedna. Powtórze, że cieszę się, że powstała grupa ludzi, która jest za klub na "zabój". Niestety kiedyś BBTS nie dorobił się prawdziwej grupy kibica. I ja też będę za TS czy wygrywa czy przegrywa, a tylko wyrażam (może czasami dosadnie) swoje opinie, ale mam trochę więcej lat i trochę inaczej patrze, bo boje się, że za niedługo może się zdarzyć, że nie będzie kogo wspierać (nie chciałbym, żeby się tak stało), bo jeżeli spotka nas spadek do III ligi to nie będzie sponsorów i istnieje ryzyko, że klub który posiada tylko... biurko... zniknie z mapy Polskiego sportu. Mam nadzieje, że ktoś mnie wyprostuje i powie, że klub ma poważne podstawy i nie jest "kolosem na glinianych nogach". Ja naprawdę czekam na I ligę w Bielsku 20 lat!!! Niestety to co się dzieje w Podbeskidziu nie napawa optymizmem, a raczej "śmierdzi".......... Temat: Everything& Nothing Hę? Jakiej ukrytej piosenki? xDD Ja żem klucze zostawiła wczoraj w innych dżinsach, w tych, co to to na rolkach byłam -.- I musiałam lecieć do matki na drugi koniec bielska (6 km...), czekać na nią na dole, bo oczywiście panowie ochroniarze pilnują wejścia do FIAT'a (co za idiota nazwał bramę 'Koń Trojański'? xDD Ja osobiście, głupia, pamięci do nazw nie mam i o 'Puszkę Pandory' zaczęlam pytać xDD) Rodzicielka się przytargała po jakimś czasie, bo szef ją wcześniej wzywał ('Wylecę z pracy dyscyplinarnie! Nie mogę opuszczać swego biurka!' 'I tak wylatujesz... znaczy, odchodzisz, więc co to za różnica? xP), a potem mi awanturę chciała zrobić, to ją na litość wzięłam, malowniczo się rozpłakałam i zrobiłam słynne 'oczka ze Szreka Dwa' (xD) to się wróciła i dwa dzieścia minut później dostałam dwie dychy na bilet i obiad (serce ją ruszyło czy to była łapówka, bym siary zaprzestała robić? xDD) Ale i tak musiałam z buta wracać ==' Pies arbuza ode mnie żebrze... Bożeee... ==' Jaaa, trza sobie przypomnieć co było w lekturze, wiedzieć jak się kończy, zrobić folder... a chemię walę xP Znaczy, umiem... ale późną nocą powtórzę, by nei mylić już xP Agness umie zdziałać cuda i mnie nauczyć przedmiotów ścisłych, doprawdy xDD O, właśnie - skoro matka pojechała do lekarza czy gdzieś tam.,.. noo, w każdym bądźrazie się zmyła z horyzontu xDD... to skorzystam i przeteguję ten artykuł Agness, bo cześci mam w złej kolejności xDD "Jeden duży owoc..." Arbuz jest dużym owocem xDD Temat: ET21-495 oraz EU04-24 Jan-Kol Napęd będzie dobrej jakości, dobrej niemieckiej firmy, na razie nie mogę zdradzić jakiej. Wchodzi w rachubę napęd Brawy lub Piko. Wiadomo , chodzi o "masoowkie" Ale to nic złego! Nie denerwuj się od razu Jankol! Ceny modeli podstawowych praktycznie takie same. Około 140 euro za sztukę. Wózki, to nawet w Piko nieco lepsze i "ostrzejsze". Testowaliśmy z K.Kojem możliwość "spolszczenia" tej lokomotywy (EU 04), porobiłem też i foty w Jaworzynie Śl. (podczas bardzo fajnego i klimatycznego spotkania warsztatowego), ale mnie za bardzo w tę stronę nie ciągnęło (wiadomo dlaczego. ) a K. Kojowi jak zwykle czasu na rysowanie brakowało. Więc projekt upadł. Nie żałuję - żeby to się dla postronnych jasnym stało. Model ET 21 miałem tu, na tym moim biurku już dwa lata temu. Bryła mi się podoba, Pomalowanie modelu przez Jankola było naprawdę niezłe! Tylko co z napędem...??? Ja z ewentualnej współpracy wycofałem się, zręcznie wystraszony przez "zewnętrznego" - w Bielsku - gospodarza spotkania kolegę Ireneusza-Parowozika. Zdarza się. Jestem i za ET 21 i za EU 04 ! Mam nadzieję, że będą to dobre modele i wreszcie KLUBA będzie miał gdzie i komu sprzedawać swoją mistrzowską trakcję. To tyle. Tolo Temat: Co to za mundur? Fotografia z Polakami z Czadu Jesteś w błędzie, że tak powiem... .... żołnierze z Bielska, Tomaszowa, Świętoszowa - wszyscy z doświadczeniem misyjnym, paru "zza biurek" oraz dziennikarze cywilnej prasy branżowej. .... Jeśli ich głos doradczy jest równy mocy decyzyjnej to doprawdy byłby przełom... I nie jest to żaden cynizm z mojej strony ale smutna refleksja nad dotychczasowym "status quo" o którym z rozgoryczeniem pisała KIWI. Chciałbym byś miał w tym swoim przekonaniu 100% rację Króliku. Temat: lagi ja na biurku mam gruba tafle szklana i juz wiele razy sprawdzalem na niej lagi . Sprawdzam na calym obwodzie i jesli ladga sie nie buja musi byc prosta . Jesli bedzisz mial krzywa to proponuje wyslac do Bielska Bialej , firma Tecrol . Sprawdzona firma . Sprawdz koniecznie felge i dobrze to zrobic na wywazarce . Nie wszystkie firmy oponiarskie maja adapter do felg motocyklowych ale mozna znalezc . Z przodem nie ma zartow , musi byc git . --- Pozdrawiam Jacek FireBlade '01 Temat: Co to za mundur? Fotografia z Polakami z Czadu Jesteś w błędzie, że tak powiem. W konferencji, zorganizowanej w Wojskowym Ośrodku Badawczo-Wdrożeniowym Służby Mundurowej w Łodzi, poświęconej wnioskom z eksploatacji serii testowej nowych mundurów i koniecznym zmianom uczestniczyli żołnierze z Bielska, Tomaszowa, Świętoszowa - wszyscy z doświadczeniem misyjnym, paru "zza biurek" oraz dziennikarze cywilnej prasy branżowej. Poczytasz o tym w kolejnym numerze Polski Zbrojnej, jak mniemam. Temat: Skręcona kostka... co zrobić? Dzieki ..... U medyka byłem twierdzi ze ok.... problem chyba tylko w mojej psychice. Choc jak ide po czyms śliskim to staw trzyma..- mam wrazenie ze sie rozluznia tylko na równym i po kilku kilomerach . Oczywiscie bede smigał tylko w stabilizatorze - krok mam raczje lekki - ale pzez pól roku biurka po 12h utyłem (+10) i wiem ze tu tez moze byc problem Nie bede pisał ze biegac po prostu kocham - 8 miesiecy temu przeprowadziłem sei z Katowic do Bielska - i odkryłem ze pod górke jest 3 razy lepiej. Oby szybko przeszło..... PS.Własnie kupiłem poduszke do cwiczeń - oby pomogło.... Temat: HSCSD w Plus GSM A jeszcze!
Ps. Ja u siebie na biurku mam okolo -70dBm Pozdrawiam! Temat: Slupska (dez)informcja 912 [....]
HeSk Temat: Zdjęcia naszych miejsc "pracy" i pokojów ;) Okazało sie że odziedziczyłem stary komp po ponczaku który kiedyś kupiłem na allegro z bielska-białej http://shrani.si/?G/rA/2wmRe857/roxxxx.jpg A oto moje biurko i dfp także podobne http://shrani.si/?3c/E8/2bJSflns/dfp.jpg NIgdy sie tego nie spodziewałem [błąd ort.] nie znalazłem zdje dawnego sprzętu ponczaka Temat: APEL DO WSZYSTKICH ORGANIZACJI Przepraszam za milczenie i brak podziękowań. Akceptacja jest powszechna i nie podlega dyskusji, gorzej przedstawia się sprawa pisemnego wsparcia. Obietnice są a skrzynka zapełnia się powoli. Muszę przyznać, że Dowódca Szwadronu Niepołomice wystosował wsparcie w imieniu organizacji jako pierwszy. Niskie ukłony i wielka wdzięczność dla wszystkich, którzy takiego wsparcia inicjatywie udzielili. Podaję oficjalne wsparcie, które mam na biurku jak też te, które winny dotrzeć lada moment. Szwadron Niepołomice 8 Pułk Ułanów Ks.J. Poniatowskiego z Niepołomic Fundacja Na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej z Grudziądza Pan Lesław Kukawski Zrzeszenie Kół Pułków Kawalerii w Londynie – p. mjr Zbigniew Makowiecki Polski Klub Kawaleryjski – Poznań GRH 7 D.A.K. w barwach 7 Dywizjonu Artylerii Konnej Wielkopolskiej z Poznania Konna Grupa im. 1 Pułku Kawalerii KOP w Bielsku Białej Konna Grupa im. 7 Pułku Ułanów Lubelskich z Lublina Stowarzyszenie Szwadron Jazdy RP O/T Lublin w barwach 1 Pułku Ułanów Krechowieckich z Lublina Stowarzyszenie Szwadron Jazdy RP O/T Ziemi Zamojskiej w Brawach 9 Pułku Ułanów Małopolskich Kielecki Ochotniczy Szwadron Kawalerii im.13 Pułku Ułanów Wileńskich z Kielc Federacja Kawalerii Ochotniczej Stowarzyszenie Miłośników Kawalerii im. 1 Pułku Ułanów Krechowieckich w Kobyłce Szwadron Toporzysko w barwach Pułku 3 Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarnieckiego Szwadron Kawalerii im. 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich - Rokocin poczta Starogard Gdański Pozostali akceptują jednak do dnia dzisiejszego jeszcze nie odpowiedzieli. Temat: Kontrowersyjny temat... ale chyba... nie prenumerujesz, co? jak pracowałem u konkurencji to miałem codziennie na biurku teraz łapczywie poszukuję nowinek ze świata feminizmu najchętniej skandalicznie szokujących, takich burzących wstrętne, falliczne stereotypy i świadczących o tym, że ten obrzydliwie patriarchalny świat ma już brzytwę na nieogolonej krtani. Np. (to lead z GW): Na imprezach jam graffiti dziewczyny siedzą na rozkładanych krzesłach i patrzą, jak ich faceci malują. - Dlaczego? - zapytały feministki z Bielska-Białej i okolic. I namalowały graffiti. No wypadam z trampek! Co za bezkompromisowość! a jakie dramatyczne odwrócenie ról! Ile odwagi! Normalnie rewolucja!Q! Nie można było o tym nie napisać. SOrry. Też już OTa skończyłem. Temat: szkoła już ruszyła? WITAJCIE! Już wszystko wyjaśniam: Piter nie będzie pracował już w szkole jazzu, tak to prawda. Nie widzę jednak powodu do płaczu. Piter będzie miał teraz potomka i będzie się nim zajmował Słyszeliście o czymś takim jak urlop tacierzyński? Mam w planie przenieść się żoną do Bielska-Białej - mojej rodzinnej miejscowości. Dlatego też podjąłem decyzję o opuszczeniu szkoły zanim rozpocznie się rok szkolny, żeby móc zdążyć przekazać wszystko na spokojnie. Moje sprawy przejmuje teraz Gosia Batko, a pewnie będzie też ktoś jeszcze. Dotychczasowy numer telefonu komórkowego zostaje w szkole. Najlepiej pisać do mnie na maila: pmazurkiewicz@poczta.fm. Decyzja ta nie była łatwa i przyjemna. Będzie mi bardzo brakowało szkoły - czyli WAS wszystkich - uczniów i nauczycieli. Mówię wam takiej drugiej szkoły nie ma nigdzie. (Nawet w Irlandii Bardzo serdecznie wszystkim dziękuję za super atmosferę i znakomitą postawę. Tak trzymać. Jak będziecie grzeczni to będzie jeszcze fajniej, zresztą wiele zależy od was samych. Koncerty, gwarki oczywiście zostają... Tymczasem pozdrawiam wszystkich ciepło i udaję się po łóżeczko dla Mazurka. Mam nadzieję, że nie zostanę ukarany przez admina wyrzuceniem z forum. Znikam zza biurka sekretariatowego ale nie znikam pod ziemię. Załatwcie jeden Gwarek dla niepalących to wpadnę z rodzinką. Trzeba uczyć od małego co dobre. Narka, Piter Temat: Przewozy Regionalne: Cięcia na Śląsku w RJ 2008/09 Wiedziałem, że Śląski Urząd Marszałkowski ma kolej w ... nosie, ale że aż tak bardzo to się nie spodziewałem . Wyciąć pociągi Częstochowa - Katowice!, ledwie co wprowadzone do Tychów, czy poranne połączenie z Wisły do Katowic, które daje możliwość na niezłe połączenia dalej wgłąb kraju, albo wieczorne w odwrotnej relacji. Jak mają do Ustronia czy Wisły dojechać ludzie chcący się leczyć w sanatoriach? Czy ktoś robił liczenie ilości podróżnych przed taka decyzją, czy jest to urzędnicza decyzja zza biurka? Tak bogaty region i zupełnie nie dba o dobre ekologiczne połączenia kolejowe! Kiedy remontowano drogę ekspresową Bielsko - Cieszyn samochodem podróż trwała czasem i 2h ale wtedy nikt nie pomyślał o stworzeniu kolejowej alternatywy. Podremontowaniu linii zachęceniu do pociągu. Nikomu w Urzędzie Marszałkowskim nawet pewnie do głowy to nie przyszło. Oni nie patrzą dalej niż GOP. Teraz kiedy droga już jest i jedzie się kilkadziesiąt minut nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się tłukł pociągiem, który jedzie chyba 1,45h. Wycieli więc wszystko z linii 190. Tom Temat: DZIENNIKARZ: Re: Internet - jaki? WWW? Tekstowy?
Nie odnioslam takiego wrazenia ani w samej Columbii gdzie ludzie sa Uklony - Marek Car Temat: Lekarze odchodzą z pracy MAŁOPOLSCY MEDYCY CHCĄ ZAŁOŻYĆ SPÓŁKĘ Lekarze masowo odchodzą z pracy Lekarze rozpoczęli akcję zwalniania się z pracy. Na biurka dyrektorów podkarpackich szpitali wpłynęło już 270 wypowiedzeń. Podobnie jest w innych regionach Polski. - Około 110 wypowiedzeń złożono w szpitalu w Oświęcimiu - powiedział w rozmowie z TVN24.pl przewodniczący małopolskiego OZZL Marek Kmieć. W poniedziałek liczba wypowiedzeń w małopolskich szpitalach może sięgnąć 500. Po odejściu z pracy lekarze planują założenie spółki. - Sytuacja jest dramatyczna - uważa Marek Kmieć. - Nikt z nami nie rozmawia, zostawiają nas na pastwę strajku. Według szefa małopolskiego OZZL, w oświęcimskim szpitalu wypowiedzeń nie złożyły tylko 2-3 osoby. Jutro wypowiedzenia złożą lekarze z dwóch szpitali w Suchej Beskidzkiej oraz z Wadowic, a w poniedziałek - z Nowego Targu. Masową rezygnację z pracy przygotowują także lekarze z Chrzanowa. W Krakowie trwają referenda w tej sprawie. Co zamierzają zrobić lekarze po masowym odejściu ze szpitali? Jak ujawnił Marek Kmieć, medycy planują założenie spółki, którą tworzyłaby grupa wspólnie pracujących lekarzy. Na Podkarpaciu jak dotąd wypowiedzenia złożyli lekarze z dwóch szpitali w Rzeszowie, jednego w Przemyślu i w Sanoku - łącznie 270. Wcześniej zamiar taki zadeklarowało 850. Według przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy na Podkarpaciu, Zdzisław Szramika, w szpitalach w Krośnie, Mielcu, Tarnobrzegu i Stalowej Woli nie zdążono na czas zebrać wszystkich wypowiedzeń. Do dyrekcji placówek trafią one 5 czerwca. Także w jednym ze szpitali w Sieradzu ponad 80 lekarzy złożyło wypowiedzenia. To więcej niż połowa pracujących tam medyków. W woj. świętokrzyskim szefowie OZZL z poszczególnych szpitali składają w Świętokrzyskiej Izbie Lekarskiej wypowiedzenia z pracy, zebrane od lekarzy. Mają one charakter depozytu; trafią do dyrektorów szpitali, gdy zdecyduje o tym OZZL. Zbieranie podpisów pod wypowiedzeniami umów o pracę trwa także w woj. śląskim. Według szefa śląskiego regionu OZZL Macieja Niwińskiego, wypowiedzenia złoży większość ordynatorów i zastępców ordynatorów szpitali. Również lekarze ze szpitali w Łomży, Suwałkach i Bielsku Podlaskim - według OZZL - są gotowi składać wymówienia z pracy. Jednak wiceminister zdrowia Bolesław Piecha jest spokojny. Jego zdaniem, sytuacja strajkowa w służbie zdrowia jest "ustabilizowana". Strajkuje 196 szpitali, a jednodniowe urlopy na życzenie były realizowane w 27 szpitalach. Wiceminister wyraził nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji strajku, a 4 czerwca dojdzie do kolejnej tury rozmów. mon Temat: Wizje przyszłości WP sosen, masz rację. Zatrudnienie bylych wojskowych ma ogromny sens. Po pierwsze żołnierze czują się rpzydatki i pełnią służbę ze świadomością, ze nawet po przejściu na emeryturę jeśli zechcą mogą być przydatni. Po drugie wojsko niejako czerpie zyski, bo lata szkoleń pieniądze i środki jakie zostały zuzyte do wyszkolenia nie idą na marne. Ci ludzie -jakby to napisać- zawsze mogą wrócić do obiegu. Sporo z nich byłoby dobrymi instruktorami - czyt. 1 PSK, GROM. Kasa wpompowywana w ich szkolenia, doświadczenie zdobyte w akcji - bezcenne. Niektórzy jako wykładowcy w WSO WL, AON, inni jako instruktorzy jednostkach takich jak BDSz. Na razie na pokładzie np. Bielska mamy chłopaków którzy zaliczyli Kosowo, Irak... teraz jadą do Afganistanu... z czasem ekipa będzie podlegać naturalnemu procesowi erozji - Ci którzy będą mieli dosyć odejdą... Czas zastanowić sie nad zaproponowaniem i zorganizowaniem najzdolniejszym i doświadczonym miejsca. Jaki jest sens w zdobywaniu doświadczenia jeżeli jest ono roztrwaniane i narybek musi sie w znakomitej części uczyć na własnych błędach zamiast korzystać z doświadczenia "starych" ? Ponadto usprawnienie rpzepływu informacji ma także zasadnicze znaczenie. Żeby nie było, że ktoś kto większość czasu siedzi za biurkiem decydował o rodzaju kamizelek, bez jakiejkolwiek konsultacji. Tiaaa.... i w ten oto sposób armia wylądowała z BJ System, WISTami etc. Dziękować należy Panom grzejącym swoje mocno opływowe siedzenia na ciepłych fotelikach. Nie chce być złośliwy, ale od opcji którą zaproponował i wdrożył (a może nawet odwrotnie) BJ była by średniowieczna rycerska zbroja. Oczywiście optymistycznie zakładam iż takie sprawy jak wymienione dwie to wyłącznie brak doświadczenia a nie przewały. PiterNZ, Ty w wojsku widzisz firmę. Reszta rozumie tą różnicę, że wojsko firmą nie jest, choć pewne podobieństwa są widoczne. Wg. mnie umieszczenie managerów w kilku miejscachi przepływ informacji od dołu dokonałoby naprawdę niezłych cudów. No ale... ale np. w Policji o sprzęt walczą związki zawodowe... a co armia zrobi ? Zagryzie zęby i pojedzie do afganistanu, choćby uzbrojona w maczety i na osiołkach Temat: Slupska (dez)informcja 912 Z afrykańskiej dżungli? | [....] | |Internet u "kierowników" w TPSA to strata pieniędzy. Przepraszam u niektórych kierowników. | Myli sie pan, jezeli sadzi, ze kazdy ma na biurku Internet. | |W niektórych wypadkach nadobecność tych "kierowników" |na grupach dyskusyjnych za którą my płacimy przynosi |szkody TPSA i nam bo jeszcze jesteśmy współwłaścicielami |tego molocha. | Zapanowalby blogi spokoj i kazdy nawet "pocztowy emeryt" Temat: Konfiguracja sieci c.d. [WAP-4033] | Witam! | Rafał Pingi powinny chodzic w obie strony, niezaleznie od rodzaju trybu www.akr.pl( bezprzewodowy internet Bielsko ) Sprzęt wyciągnięty prosto z pudełka (zakup od dystrybutora) więc zakładam, Co ciekawe przy ustawieniu trybu AP-Bridge WSD we wszystkich trzech W sposobie podanym wcześniej przez Ciebie (1 urzadzenie w trybie AP dwa W jaki sposób obniższ moc nadawania skoro w urządzeniu (via www) dostępne są Rafał Temat: Bunkier na Boh. Monte Cassino
Jak byłem mały (bo teraz nabiło mi już ponad 190 cm) to z kumplami Pomieszczenia te zajmują mniej więcej całą przestrzeń pod salą kosa Temat: Studenckie Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania Bielsko - Biała Matematyka z dziekanem: Student męczy się przed tablicą z zadaniem. Dziekan: - Walczysz pan jak lew, polegniesz jak mucha... Laborka z bankowości: Walczymy z jakimiś dziwactwami, które mamy księgować za pomocą Excela. Końcówka laborki, każdy myśli już o tym co kupić w przerwie: zapiekankę czy frytki... Nagle słychać złowrogi głos p. profesor: - Mam dla was jeszcze trzy zadania. Odzywają się oburzone glosy: - Pani profesor, ale zostały trzy minuty... - No, to musicie się pospieszyć, żeby zdążyć... Matematyka z dziekanem: Egzamin poprawkowy z dziekanem, dostaliśmy zadanie które mogliśmy rozwiązywać cały dzień (wszyscy Ci co mieli poprawkę razem). Było to trochę dziwne, bo każdy mógł odpisywać (dziekan miał swoje zajęcia a my rozwiązywaliśmy to na korytarzu). Po 4 godzinach idziemy z połową zadania. Dziekan: - Widzicie tą starą książkę? To zadanie właśnie z niej pochodzi, tam jest błąd drukarski, tego zadania nie da się rozwiązać, chciałem tylko zobaczyć jaki Wam wyjdzie wynik... Dziekan, sesja: - Jaki jest podstawowy warunek żeby student zaliczył egzamin? - ??? - Student musi zjawić się na egzaminie... Dziekan, coś z matematyką związane: - Panie, pan wie jak to zadanie rozwiązać? Cegła na twarzy i zaczyna się jakieś: - yyyyy, no ten... yyyyyy - POPRAWNIE... poprawnie to trzeba rozwiązać... Mikroekonomia, prof. Ś, wykład: W dużej sali wykładowej, na początku wykładu profesor zauważył, że jego mikroport nie działa. Poszedł więc do końca (tyłu) sali i kombinował coś ze wzmacniaczem. Po paru minutach usłyszeliśmy w głośnikach jego głos: - Słychać mnie?? Ktoś z sali odpowiedział: - TAK! Ale wizji nie ma! Dziekan: Rozdanie jakiejś kartkówki czy czegoś. Dziekan woła po nazwisku, student podchodzi do biurka i zabiera swoją "pracę". Dziekan: - Kowalski... Kowalski nadciąga w stronę biurka i odbiera kartkę. Dziekan otwiera swój notatnik i wpisuje oceny. Dziekan: - Grupa ? Student: - Grupa D Dziekan: - B ?! Student: - Nie, D panie dziekanie... Dziekan: - Aha, to jeszcze jest tyle grup... Student: - Tak Dziekan: - A nazwisko ? Grafika komputerowa, dr P., wykład: - Sześcian, jak wiadomo, ma osiem ścian, więc... Ktoś ze studentów mu przerwał: - ...ale sześcian ma sześć ścian. Dr P. odpowiedział zdziwiony: - Nie! Ma osiem ścian. Studenci zaczęli mu tłumaczyć, że jak sama nazwa wskazuje sześcian ma sześć ścian. Po chwili zamyślenia dr P. przyznał racje studentom. Ciekawostką jest fakt, że doktor P. nie przyszedł na kolejny wykład. Ba! Już nigdy więcej nie widziano go na uczelni. Programowanie w logice: Młody i przystojny dr Sz., do studentki, która mu przeszkadzała na wykładzie: - Wie Pani, mnie jest potem trudno zaliczyć na egzaminie... Podstawy logiki matematycznej, dziekan: Podam Państwu przykład NIE-logicznego myślenia. Terrorysta stoi z odbezpieczonym granatem w dłoni. Ludzi krzyczą: - Uważaj, bo wybuchnie!!! - Nie szkodzi, mam drugi... Obrona pracy dyplomowej: - Panie, a jaki to ma związek z Gwiezdnymi wojnami??? Temat: [Mysłowice] Infrastruktura drogowa Do podziału w woj. śląskim jest 62,5 mln zł ( Michał Wroński - POLSKA Dziennik Zachodni ) Na 96 drogach gminnych i powiatowych województwa śląskiego od wiosny pełną parą ruszą remonty i modernizacje. Wszystkie one w połowie sfinansowane zostaną z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych, a resztę z własnego budżetu muszą wyłożyć samorządy. Rząd przeznacza na ten cel 62,5 miliona złotych, choć samorządowcy z naszego regionu mieli apetyt na kwotę trzy razy większą. Najwięcej powodów do zadowolenia mają w Raciborzu, który na realizację trzech inwestycji dostanie prawie dziewięć milionów złotych. Lista inwestycji, które mogą liczyć na dofinansowanie w ramach firmowanego przez wicepremiera Grzegorza Schetynę programu, w piątek po południu trafiła na stronę internetową Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wcześniej powołana przez wojewodę komisja oceniła 185 wniosków, złożonych przez gminy i powiaty (aż 124 z nich dotyczyło dróg gminnych). Gdyby dofinansować wszystkie przedstawione w nich inwestycje, trzeba by wyłożyć ponad 182,6 mln. złotych. Do podziału było jednak tylko 62,5 mln zł. Przy ocenie projektów brano pod uwagę wpływ inwestycji na poprawę bezpieczeństwa ruchu i spójność przeznaczonej do przebudowy drogi z siecią komunikacyjną regionu. Premiowane miały być również inwestycje realizowane wspólnie przez sąsiadujące ze sobą samorządy. Maksymalną kwotą dotacji były trzy miliony złotych. Tyle właśnie otrzyma Bielsko-Biała na przebudowę ulicy Kolistej, niedaleko osiedla Karpackiego. - Ostatnio powstało w tamtym rejonie sporo nowych osiedli. Ta ulica stanowi też ważny element w sieci dróg, prowadzących w stronę terenów rekreacyjnych miasta: Szyndzielni i Dębowca. Na inwestycji skorzystają więc nie tylko mieszkańcy Bielska, ale i turyści. Prócz niej dostaliśmy też dofinansowanie na dwie, zgłoszone przez nas modernizacje dróg powiatowych. W sumie więc mamy powody do zadowolenia - cieszy się Tomasz Ficoń, rzecznik bielskiego Urzędu Miasta. Niewiele mniejsze kwoty dostaną też Zabrze, Kłobuck i Racibórz. Wśród nadesłanych przez powiaty wniosków najwyżej oceniono te z powiatu raciborskiego. Tam trafi m.in. sześć milionów złotych na modernizację dwóch dróg powiatowych. Po trzy miliony zgarną też Mikołów, Dąbrowa Górnicza i Jaworzno (niewiele mniej powiat tarnogórski na przebudowę drogi w Miasteczku Śląskim). Ogółem na dotacje może liczyć 57 projektów zgłoszonych przez gminy i 39 zgłoszonych przez powiaty projektów. Samorządy mają czas do piątku na złożenie ewentualnych zastrzeżeń do podziału dotacji, którego dokonała powoła przez wojewodę komisja. Ich rozpatrzenie ma nastąpić do 19 grudnia, po czym lista inwestycji trafi do zatwierdzenia na biurko wicepremiera Grzegorza Schetyny. Do końca marca muszą zostać rozstrzygnięte przetargi na wykonanie zadań, a do 30 listopada przyszłego roku mają zakończyć się prace w terenie. Projekty, które nie zyskały uznania w tym roku, będą miały jeszcze dwie kolejne szanse, bo program realizowany będzie do roku 2011 włącznie. Do wzięcia nasze województwo ma jeszcze 124, 5 mln złotych. ............................................................................................................................ Jesli chodzi o Mysłowice - przebudowa ul PCK wraz z kanalizacją etap I (budowane rondo) oceniono negatywnie, dofinansowania nie będzie. Przebudowa ul. Mickiewicza wraz z parkingiem oceniono negatywnie, dofinansowania nie będzie. W sumie przepadło nam na przyszły rok 1 mln 409 tys. Brawa dla Urzędu Miasta ! po co nam środki z UE i budżetu państwa, przecież jesteśmy na tyle bogatym miastem,że wystarczą nam nasze własne środki Za 2 lata w wyborach mamy szanse przegonić całe te towarzystwo wzajemnej adoracji Tofik dnia Pon 22:31, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy Temat: III Zmiana Afganistan, co? jak? gdzie? Zmiana w Afganistanie, operacja przeprowadzka. Marcin Górka 2008-04-30, ostatnia aktualizacja 2008-04-29 20:13 Pierwszych 340 żołnierzy odleciało we wtorek na trzecią zmianę do Afganistanu. Ma ona "przeprowadzić" polski kontyngent z prowincji Paktika do Ghazni. Samolot wyleciał wczoraj z lotniska w podszczecińskim Goleniowie do Manas w Kirgistanie, a stamtąd dalej, do Afganistanu. - Cała rotacja potrwa około miesiąca - zapowiada mjr Dariusz Kacperczyk z Dowództwa Operacyjnego polskiej armii. - Wysyłamy tym razem 1600 ludzi, o 400 więcej niż do tej pory. Przybędą nam m.in. śmigłowce wraz z załogami i ich obsługą. Chodzi o osiem maszyn: transportowych Mi-17 i szturmowych Mi-24. Do Afganistanu trafią latem, ich załogi przeszły szkolenie w Polsce pod okiem Amerykanów. Sześć z nich będzie do dyspozycji Polaków, dwa śmigłowce mają wspomagać armię kanadyjską w prowincji Kandahar. Polacy na trzecią zmianę dostaną dodatkowo 20 transporterów opancerzonych Rosomak. Będą to wozy w tzw. wersji bazowej, bez wieży z działem. Za to mają mieć wieżyczki z granatnikami automatycznymi albo karabinami maszynowymi. Czy patrole w nich będą bezpieczne? Według żołnierzy bardziej niż w używanych hummerach - po wybuchach min-pułapek zginęło w nich do tej pory trzech polskich żołnierzy. Ale najważniejszym zadaniem trzeciej zmiany będzie przejmowanie prowincji Ghazni w południowo-wschodnim Afganisatanie. Ma się ona stać "polską" prowincją do jesieni tego roku. Przeprowadzka oznacza m.in. opuszczenie głównej bazy Szaran w prowincji Paktika (przy granicy z Pakistanem) i samodzielne objęcie bazy w Ghazni oraz amerykańskich baz Warrior i Corner. Trzeba je przygotować i rozbudować dla kolejnej, czwartej zmiany polskiego kontyngentu. Polaków w Ghazni ma wzmocnić 900 żołnierzy afgańskiej armii, których trzeba będzie jednak przeszkolić. - Nasza grupa szkoleniowa w Gardez nie da rady przygotować dwóch batalionów afgańskiej armii, będziemy ich przygotowywali w naszych bazach bojowych. Tak jak robiliśmy to w Iraku - mówi podoficer, który szykuje się do wyjazdu do Afganistanu. Ci, którzy w Afganistanie odliczają już dni powrotu uważają, że trzecia zmiana może być niebezpieczna. Talibowie już kilka razy w tym roku zaatakowali polskie patrole, a żołnierze spodziewają się, że będzie ich coraz więcej. - Lato sprzyja ich aktywności, a przez to, że naszych żołnierzy będzie więcej i będą przenosili się z miejsca na miejsce, będą bardziej "wystawieni" na ataki - przyznaje mjr Kacperczyk. W poniedziałek opisaliśmy w "Gazecie" tzw. syndrom Nangar Khel. Gdy siedmiu komandosów z Bielska-Białej jest podejrzanych o zbrodnie wojenne w Afganistanie, kolejni żołnierze boją się jechać na misje. Co na to uczestnicy trzeciej zmiany? - Będę strzelał, bo do tego mnie szkolono i za to mi płacą - mówi kapral z 12. Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina. - W akcji jest tak, że coś zawsze się może spieprzyć. I nie chciałbym spotkać się potem z prokuratorem, facetem za biurkiem, który wie na pewno lepiej ode mnie, w jakich warunkach się walczy. - Mam rodzinę i obiecałem im, że wrócę. Boję się tylko, żebym przez Nangar Khel nie zaczął się zastanawiać, czy nacisnąć spust w razie zagrożenia. To może kosztować życie moje i kumpli - dodaje inny żołnierz. Źródło: Gazeta Wyborcza Trzymam kciuki za chłopaków. Temat: WIR jako stowarzyszenie Jeżeli ktoś jeszcze nie wie jak wyglądała nasza wizyta w starostwie to proszę, to przedruk z mojego bloga (mogłem coś pomylić z powodu słabej pamięci): Dzień w dzień odkrywam coraz straszniejsza prawdę, o rzeczywistości jaka mnie i nas wszystkich otacza. Wczoraj zetknąłem się z urzędem, konkretnie Starostwem Powiatowym w Bielsku-Białej. Nie bywam w takich instytucjach, co najwyżej dawno temu byłem na komisji wojskowej. Poszedłem więc poznać wielki świat biurokracji, w celu dowiedzenia się czegoś więcej o zakładaniu stowarzyszenia (Wspólna Inicjatywa Rozwoju). O założeniu stowarzyszenia zwykłego powiadamia się starostę, tak więc cel raczej obrałem odpowiedni. Razem z trzema innymi zacnymi członkami WIR-u weszliśmy do starostwa. Połysk, szkło, biurka niczym prosto ze sklepu a ludzie w garniturach, zapowiadał się wyższym poziom obsługi interesanta. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Punktu Obsługi Mieszkańców (albo jakoś tak, nie pamiętam dokładnie nazwy, ale sens zostaje zachowany). Podszedłem do człowieka za okienkiem i zapytałem grzecznie gdzie tu można dowiedzieć się czegoś w sprawie założenia stowarzyszenia zwykłego. Facet zaczął się na mnie gapić, po czym rozłożył ręce. Na początku pomyślałem, że ten gest rozerwał mu struny głosowe, bo dobrą chwilę trzymał te rozłożone ręce przed sobą i nic nie mówił. Patrzył na mnie, patrzył, aż w końcu stwierdził, że nie ma pojęcia, ale żeby iść do pokoju 214. Poszliśmy więc. Oddział wojewódzkiego urzędu pracy oraz punkt informacyjny EFS. Tabliczka na drzwiach niekoniecznie sugerowała, by w tym pokoju zajmowano się stowarzyszeniami. Wszedłem jednak po pewnej chwili wahania. Kolejny elegancki pan równie elegancko wyśmiał osobę, która mnie do niego skierowała. Zasugerował również, że pokój 214 może być w bloku B. Oczywiście go tam nie było. Zeszliśmy na dół do kolejnego punktu informacyjnego. Koleżanka Barbara przemówiła do kobiety w okienku, niestety ona w ogóle nie wiedziała, o co chodzi. Odesłała nas do „skrzynki podawczej”. Okazał się nią info-kiosk z ekranem dotykowym. Szkoda tylko, że wypełniony był jedynie ofertami pracy. O stowarzyszeniach oczywiście nic. Ostatnia deska ratunku to powrót do Punktu Obsługi Mieszkańców. Po dłuższej wymianie zdań dowiedzieliśmy się, że oni się tym tu nie zajmują, i że mamy iść do sądu na Bogusławskiego. Ale do cholery, my się nie chcemy wpisywać do KRS. Wyszliśmy ze starostwa z wiedzą taką jak przed wejściem. Niekompetencja osób, na które płacimy podatki, jest porażająca. Żeby nikt tak prostych rzeczy nie wiedział w instytucji, która się tym zajmuje? Wiedziałem, że takie rzeczy się zdarzają, jednak konfrontacja z takimi ludźmi w rzeczywistości boli zdecydowanie bardziej niż w opowieściach. Temat: Karawaning Ekspert Nie ma żadnego klopsa. Są fakty. Ale od początku: Przedmiotem sporu jest ten wpis w ustawie o podatku akcyzowym z 23.01.2004 r. Dz.U. Nr 29 poz.257. "59 34.10.2 Samochody osobowe 8703 Pojazdy samochodowe i inne pojazdy mechaniczne przeznaczone zasadniczo do przewozu osób (inne niż te objęte pozycją 8702), włącznie z samochodami osobowo-towarowymi (kombi) oraz samochodami wyścigowymi" A konkretnie chodzi o zapis „...przeznaczone zasadniczo do przewozu osób...” Urzędnicy bardzo dowolnie interpretowali słowo „zasadniczo” - uważając, iż skoro samochodem kempingowym mogą podróżować 2,3 lub 4 osoby to w ten sposób traci on swoje zasadnicze przeznaczenie i należy go zaliczyć do samochodów osobowych. Spoiwem takiej interpretacji stała się manipulacja w sposobie przedstawiania faktów oraz znaczeń wyrazów. I w tym momencie dokonali nieuprawnionej zmiany rodzaju i przeznaczenia pojazdu, ignorując obowiązujące od 01.01 2004 roku Rozporządzenie Ministra Infrastruktury, jako jedyny dokument źródłowy dotyczący przeznaczenia pojazdów mechanicznych. Ignorancja urzędników uwidoczniła się w „rozumieniu” słowa ZASADNICZO. Bo zasadniczo to nic innego jak : gruntownie, całkowicie czy zupełnie. „Zasadniczo przeznaczony” - to stanowiący punkt wyjścia, podstawę czegoś, główny, najważniejszy. Jak więc można było interpretować słowo „zasadniczo” w sposób aż tak osobliwy ? A do czego „zasadniczo”są przeznaczone samochody pożarnicze (kod 507), sanitarne (kod 521), telewizyjne (kod 511), pogrzebowe (kod 515) i cały szereg im podobnych ? Nie chcę urazić anonimowych urzędników. Dlatego przytoczę Postanowienie Naczelnika Urzędu Celnego w Bielsku-Białej. Można je znaleźć pod tym linkiem: http://www.icka.futuro.net.pl/?id=2&idSub=&filetxt=podatki.mnu&tekst=podatki/2005/index.phps&news=051108_b.txt Otóż Pan naczelnik uznał, iż skoro minister właściwy do spraw finansów (to nie żart) nie zrealizował dyspozycji upoważniającej go do określenia danych dotyczących samochodów osobowych w tym dopuszczalnej ładowności (to też nie żart), dla celu poboru akcyzy, to należy przyjąć, że zakwalifikowanie samochodu do grupy samochodów osobowych bądź specjalnych POWINNO NASTĄPIĆ NA PODSTAWIE ANALIZY SCALONEJ NOMENKLATURY. Odnosząc się do stanowiska wnioskodawcy, Naczelnik Urzędu Celnego nie zechciał zauważyć, że prawo o ruchu drogowym wyznacza Ministra Infrastruktury, jako jedynego w państwie, uprawnionego do ustalania rodzaju i przeznaczenia pojazdu. (podstawa prawna to: Prawo o ruchu drogowym Dz. U. Z 2003 r. Nr 58 poz.515 art. 76 ust.1 pkt 3 ) Stwierdził bowiem, że samochody kempingowe nie zostały odrębnie zdefiniowane w przepisach tej ustawy. W ustawie oczywiście nie, bo to szczegół, ale w rozporządzeniu, którego wydanie ta ustawa nakazuje – TAK. Stanowi o tym art.76 ust.1 pkt 3 tej ustawy. Interpretacja Naczelnika Urzędu Celnego to istny fenomen. To chyba jedyny na świecie celnik, który zza biurka, arbitralnie określa rodzaj i przeznaczenie pojazdów. Bez rzeczoznawców i zaplecza technicznego. Robi coś, co zostało już wcześniej zrobione przez uprawnionego do tego Ministra Infrastruktury, który kieruje działem administracji rządowej – transport, na podstawie rozporządzenia Premiera Rządu RP. I takie postanowienie, wydane na podstawie ordynacji podatkowej, poszło w świat. Stało się podstawą dla wielu urzędów do uznania, że „słoń jest wierzchowcem”, - jak to ciekawie określił jeden z naszych kolegów. Pozdrawiam - Robin PS. Prędkość dopuszczalna 80 km/godz to rozsądne ograniczenie. Temat: Rewitalizacja terenów zielonych Tak odnośnie rewitalizacji parków ... Kto posprząta kicz z naszych skwerów? W Rzeszowie urzędnicy bez artystycznego przygotowania ustawiają na skwerkach i w parkach mniej lub bardziej udane upiększenia. Jak uchronić miasto przed zalewem kiczu? - Trzeba utworzyć stanowisko plastyka miejskiego - mówi Zbigniew Jucha, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków ontanna świetlna, rzeźba poświęcona Kazimierzowi Górskiemu i boginie przedstawiające pory roku w parku przy ul. Dąbrowskiego to przykłady nieudanych prób uatrakcyjnienia przestrzeni miejskiej w Rzeszowie. Komisja estetyki nie ma nic do powiedzenia O tym, jakie rzeźby czy fontanny staną w mieście, decydują urzędnicy miejskiego zarządu dróg i zieleni. Świetnie znają się na zieleni miejskiej, która jest chlubą naszego miasta, ale ich eksperymenty z upiększeniami rzeszowskich ulic wzbudzają spore kontrowersje. W ostatnich latach z upodobaniem dekorują skwerki twórczością uczniów Zespołu Szkół Plastycznych w Rzeszowie, która jest, zdaniem urzędników, dobra, bo tania. Nikt nie przejmuje się natomiast tym, czy rzeźby są wysokiej jakości artystycznej, a przecież nie ma wątpliwości, że tylko takie dzieła powinny pojawiać się na ulicach miasta. Niektóre spośród tych uczniowskich rzeźb są wyjątkowo udane. Taka była baletnica, która stała na skwerku Kazimierza Górskiego, niestety, została skradziona, a jej miejsce zajął koszmarek przedstawiający dwie dłonie trzymające piłkę - również dzieło uczniów "plastyka". Kolejnymi nietrafionymi inwestycjami w upiększanie miasta są cztery klasycystyczne boginie, stojące w parku przy ul. Dąbrowskiego. To nie dzieła sztuki, ale marmurowe gotowce kupione w jednej z warszawskich firm. Estetyczne wpadki miasta polegają nie tylko na stawianiu kiczowatych upiększeń, ale i ustawianiu rzeźb w niefortunnym kontekście, jak np. popiersie papieża na tle stacji benzynowej przy ul. Marszałkowskiej czy rzeźba św. Nepomucena na tle urzędu skarbowego i bloków Nowego Miasta. W tym ostatnim przypadku grupa mieszkańców Rzeszowa złożyła nawet list protestacyjny, który nie został jednak przez miasto zauważony. Komisja ds. estetyki, która działa przy prezydencie Rzeszowa, opiniuje tylko te projekty, które urząd miasta im przedstawi. Ten jednak nie czyni tego za każdym razem, gdy decyduje czymś miasto "upiększyć". Miasto nie jest np. zainteresowane opinią komisji w sprawie rzeźb uczniów szkoły plastycznej. Efekt jest taki, że jedyną rzeźbą, która w ostatnich latach stanęła w Rzeszowie i zasługuje na miano dzieła sztuki, jest Przejście 2001 Józefa Szajny. Realizacja kolejnego projektu jego autorstwa "Drabiny do nieba", która ma stanąć na ul. Krakowskiej, wciąż się ślimaczy. Zdaniem Zbigniewa Juchy jedynym lekarstwem na powstrzymanie zalewu kiczu w mieście jest powołanie stanowiska plastyka miejskiego. To stanowisko istnieje w wielu miastach, które dbają o swój wizerunek. Nie tylko tych największych, jak Kraków, Wrocław, Bydgoszcz, Gdańsk czy Łódź, ale i mniejszych, np.: Bytom, Gorzów Wlk., Sosnowiec, Tychy, Inowrocław, Bielsko-Biała, Włocławek. Rzeszów nie widzi potrzeby stworzenia stanowiska plastyka miejskiego. - Taki pomysł nie był rozważany, bo urzędnicy miejscy dobrze sprawdzają się w tej roli - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. W innych miastach plastyk się sprawdza Jeszcze przed rokiem podobnie mówili urzędnicy w Płocku. W tym roku jednak Płock zdecydował się na powołanie miejskiego plastyka. Skąd ta zmiana zdania? Zdecydowały pozytywne doświadczenia tych miast, które plastyka zatrudniają. - Prezydent Płocka dostrzegł potrzebę zatrudnienia kogoś, kto umiałby spojrzeć na estetykę miasta innym okiem niż urzędnik - mówi Krystyna Kowalewska, sekretarz miasta. Podkreśla, że Płock wzorował się na doświadczeniach innych miast. - Sprawdziliśmy najpierw, jak plastyk miejski funkcjonuje np. w Krakowie czy Tarnowie, i okazało się, że doświadczenia tych ośrodków są bardzo pozytywne, choć przestrzegano nas, że początkowo stanowisko to wzbudzało kontrowersje. Okazało się jednak, że wszędzie plastyk się przyjął, choć wszyscy potrzebowali czasu na jego zaakceptowanie. Dlatego od razu poszukiwaliśmy na to stanowisko osoby, która nie tylko jest artystą, ale i trochę psychologiem, osobą komunikatywną, która potrafi nawiązać dobry kontakt z mieszkańcami i dzięki temu przekonać do swoich wizji - wyjaśnia Kowalewska i dodaje: - Na razie nie ma żadnych kontrowersji wokół nowego stanowiska. Nasz plastyk musi więcej spacerować po mieście niż siedzieć za biurkiem. Ma ustalić, co należałoby w Płocku zmienić. Plastyk miejski w Płocku podlega bezpośrednio pod prezydenta. Pilnuje m.in. elewacji kamienic, szyldów sklepów, ale ustawianie rzeźb czy pomników odbywa się zawsze poprzez ogłoszenie konkursu na projekt. Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów http://miasta.gazeta.pl/r...h_skwerow_.html Temat: DZIENNIKARZ: Re: Internet - jaki? WWW? Tekstowy? Wbrew twierdzeniom Danieli Polpak-T (bo to wlasnie ta komorka w TP SA
k
Danielciu, utozsamianie www z forma prezentacji wylacznie graficznej jest Daniela D Temat: Górki Zachodnie "77 Podkusiło mnie by się odezwać i... już nie mogę się teraz opędzić od poganiaczy. Ale przeważyła moja własna chęć by Tym wszystkim, którzy skłonni są sądzić, że śpiewanie szant rozpoczęło się wraz z powstaniem "Ich Ulubionego Zespołu", te długie pięć czy dziesięć lat temu - uświadomić skalę błędu. A więc.... Kilka słów o tym, co to było za zjawisko: "Górki '77 i '78". Chcąc sprawdzić, jak dokładnie brzmiała nazwa tych FESTIWALI, sięgnąłem po książkę wydaną przez Szkwał na dwudziestolecie imprezy krakowskiej (nawiasem pisząc, druga - po książce Marka Siura...TFU!! Szurawskiego - obowiązkowa pozycja dla Was wszystkich). Tam oczywiście sporo piszących wspomina o Górkach. Dlaczego do książki, a nie do własnych papierów? Kto widział moje płyty, biurko, półki z papierzyskami - ten wie! Tak więc, była to: "I (a potem II) Ogólnopolska Akademicka Giełda Piosenki Żeglarskiej SZANTY '77 ('78)". Tu mam kolejną propozycję skorzystania z gotowca. Na stronach Refów, www.czteryrefy.szanty.pl , w dziale "proza", Jurek R. opisał już dawno miedzy innymi Górki, podając mnóstwo faktów, nazw, nazwisk, nagród i innych szczegółów. Dlatego nie będę ich tu powtarzał - nie ma sensu wyważać dawno otwartych drzwi. Ale jedno powtórzę z naciskiem. W roku 1977 (rok później broniłem magistra i przenosiłem się do Łodzi, więc nie wiem...) były to trzy dni (i dwie noce) festiwalowe - a więc NA PEWNO nie jeden koncert!. Nasza krakowska ekipa pojawiła się tam rankiem, po całonocnej peregrynacji pociągiem, bardzo zamglona i zmęczona. Okazało sie potem, że pozostaliśmy tacy do samego niedzielnego wieczora. A skąd się wzięliśmy? Byliśmy ekipą, która kilkanaście dni wcześniej, w studiu radiowęzła Miasteczka Studenckiego w Krakowie, zarejestrowała wraz z Pablem Koprowskim - słynny potem - materiał dźwiękowy z pieśniami, jakie wtedy śpiewał żeglarski Kraków. Ale w Górkach nie było z nami Pabla... Jako rasowy żeglarz, wybrał rejs „Chrobrym” po Biskajach Zastępował Go Wiesiu Królikowski (dziś wzięty krakowski chirurg). Zastępował na tyle dobrze, że Halina Stefanowska na drugiej stronie mojego egzemplarza "Rozśpiewanego Morza" napisała kilka ciepłych słów, ale nie na tyle - by zdobyć jakieś główne trofeum. Wróciłem tylko z małą miedzianą popielniczką, jaką dostali wszyscy uczestnicy – trzymam ją wraz z przypinanym znaczkiem festiwalowym (tak – już były takie bajery), jako pamiątkę i dowód obecności. Ośrodek AKM-u znałem doskonale z rejsów po Zatoce, ale zaskoczyła mnie zbudowana specjalnie scena z nagłośnieniem, a drugiego dnia - jakimś cudem opróżniony hangar (lał deszcz). Mimo, że nie było jeszcze "środowiska szantowego", to czuliśmy się jak w rodzinie, bo było to dobrze się znające "środowisko żeglarzy pływających po morzu w oparciu o port w Gdyni". Wtedy to były synonimy... Ja jakoś nie miałem mocnego pociągu do ekstremalnego życia stolikowego (może dlatego nie zaprzyjaźniłem się wtedy z Refpatentem...), ale przyczyniałem się do dobrej zabawy pływając z kilkoma ochotnikami "Sromotą" (HTC, s/y Sarmata) po zaopatrzenie na Martwą Wisłę (tzw. meta, vel melina z... własnym pomostem. Tego nawet Bareja nie wymyślił!). No i słuchałem, śpiewałem, śpiewałem, słuchałem... Spania jakoś nie pamiętam. "Groty" z Andrzejem Mendygrałem, "Przyjaźń" z WueSeMki z Pestką, ekipy z Bielska, z Łodzi, Raciborza, my z Krakowa, a to na pewno nie wszyscy przecież, znakomity konferansjer Baca (K. Służyński), który nad tym rozbawionym żywiołem jakoś panował, i porządny konkurs z Bardzo Zacnym Jury... Ależ tam się działo! Wiele lat temu miałem jakieś potwornie szumiące kopie z fragmentami czyichś rejestracji, ale już ich chyba nie znajdę. Ale jest zdjęcie! Kilka lat później znalazłem je w zakurzonej gablotce w gdańskiej siedzibie AKM-u (obok czołgu - jeśli wiecie o czym ja...). I zerwałem... Jest cała nasza krakowska ekipa, są Refpatenty (kto pozna Zbycha? Albo mnie!), jest Pestka, jest Anka Łaszewska, są inni. Ludzi pamiętam – nazwisk nie. Pokazywałem niedawno oryginał Pestce. Kilka kolejnych twarzy rozpoznał. Miałem nawet ogłosić poszukiwanie następnych nazwisk, ale... NIE MAM CZASU!!! P.S. Tekstem otwartym, a nie prywatnymi kanałami, serdecznie proszę: Miły Przyjacielu, który zechciałeś mnie ozdobić tym bębenkiem! Zdejmij go – proszę. Ja nie widzę gdzie to wisi. Wiem, że miałeś dobre chęci – ale wolałbym sam decydować co mnie ma zdobić... Per favore (czy jakoś tak...) Temat: Jak dobrze przepędzić złej jakości miód Polacy pędzą u Czechów Nie możesz zjeść jabłek ze swojego sadu? W piwnicy gniją śliwki? Szkoda, żeby się zmarnowały! Pakuj je do samochodu i wieź do Czech. Sąsiedzi zrobią ci samogon. Legalnie! W Polsce monopol na produkcję alkoholu ma państwo. W Czechach jest inaczej. Tam każdy, kto ma pieniądze, może mieć swoją gorzelnię i produkować w niej wódkę. Polacy już o tym wiedzą i... korzystają z okazji. Za stosunkowo niewielką opłatą robią u Czechów zaciery z owoców, pędzą wódkę, a potem bez problemu przywożą ją do kraju. Stało się to możliwe po wejściu Polski i Czech do Unii Europejskiej. – Od ubiegłego roku mamy klientów z całego Śląska Cieszyńskiego, a nawet Bielska-Białej – mówi Wojciech Feber, współwłaściciel gorzelni „Pod zieloną lipą” (U zelene lipy) w Stonawie, 15 kilometrów od Cieszyna. Prowadzi ją razem z ojcem Andrzejem, senatorem i wójtem w jednej osobie (w Czechach nie ma zakazu łączenia biznesu z polityką). Zainteresowanie Polaków pędzeniem wysokoprocentowego alkoholu z owoców jest tak wielkie, że gorzelnia musiała uruchomić polskie strony internetowe, gdzie podawane są receptury robienia zacierów ze sfermentowanych owoców. – Z 12 kilogramów jabłek otrzymamy litr 50-procentowego alkoholu – zachęca Feber. Moc jest wielka Gorzelnia „Pod zieloną lipą” powstała pięć lat temu w budynku starej gospody i jest dzisiaj jedną z wielu na Zaolziu. Podobne działają w Suchej Górnej, Wędryni i koło Bogumina. Do niedawna istniały też państwowe gorzelnie w Orłowej i Trzyńcu. Polacy zaglądają jednak najchętniej do Stonawy, bo łatwo i szybko można tam dojechać. – Tradycja pędzenia alkoholu dotarła do nas z Moraw. Skąd się wzięła? Robimy dobre piwo, ale mocny alkohol mamy fatalny, więc wolimy sami pędzić – twierdzi Władysław Koch, inżynier górnictwa na rencie, który dorabia sobie jako gorzelnik. Procenty do zeszytu W piwnicy gorzelni są dwie wielkie 300-litrowe kadzie. Wrzuca się do nich rozdrobnione owoce i czeka, aż zakwaszą się na zacier. Po 6-8 tygodniach owocowa breja trafia do mniejszych kadzi połączonych z destylarnią. Zacier gotuje się i przepala. Bimber gotowy jest po 2-3 godzinach. W zależności od rodzaju owoców ma od 50 do 70 procent. Zawartość alkoholu jest dokładnie mierzona i odnotowywana w zeszycie. – Ludzie przywożą do nas również gotowy zacier. Tak jest taniej i szybciej – przekonuje Koch. Co chwila zrywa się zza biurka i biegnie rzucić okiem na termometr. Choć proces jest skomputeryzowany, musi kontrolować temperaturę palenia zacieru oraz sprawdzać, czy nie wytrącił się alkohol metylowy. – Gdybym tego nie zauważył, ludzie oślepliby i straciłbym klientów – śmieje się. Już opary wystarczą W gorzelni niesie się zapach śliwowicy, gruszkówki, jabłkówki, morelówki. – Ja w pracy nie piję – zapewnia pan Władysław. – Muszę być trzeźwy, żeby pilnować interesu. Zresztą, już same opary wystarczą. Czasem po dniówce jestem tak otumaniony, że ledwo do drzwi trafiam. Najbardziej wydajne są śliwki. Z 300 kilogramów zacieru wychodzi 30 litrów alkoholu. Na wódkę nadają się też jabłka, gruszki, brzoskwinie, czereśnie, porzeczki, winogrona, a nawet owoce leśne. Rodzaj jest nieistotny, ważne, żeby owoce były dojrzałe. Można je nawet mieszać, ale nie należy dodawać cukru, bo wtedy wódka szczypie w gardle. Możliwe jest też ultradźwiękowe „starzenie” destylatu. Specjalny aparat zmienia w ciągu kilku minut świeżą gorzałkę w wódkę o walorach wieloletniego destylatu. Sąsiedzi zacierają ręce Czeskie przepisy umożliwiają właścicielom sadów pędzenie dla własnych potrzeb i z własnych owoców 30 litrów czystego alkoholu rocznie. Za 133 korony (ok. 20 zł) za litr czystego alkoholu mogą to robić legalnie w takich gorzelniach jak w Stonawie. Polacy muszą tylko podpisać oświadczenie, że są właścicielami sadu albo ogrodu i tak samo jak Czesi mogą rocznie produkować na własne potrzeby 30 litrów czystego alkoholu. Nie ma problemów z przewiezieniem takiej produkcji przez granicę. Czescy gorzelnicy zacierają ręce, bo biznes się kręci i dziwią się, że w Polsce nie wolno legalnie pędzić samogonu. – Państwo polskie tylko na tym traci, bo ludzie jeżdżą do nas i płacą akcyzę Czechom – dziwi się Koch. Ile to kosztuje? * Destylacja fermentu: 220 koron za litr 100-procentowego alkoholu; w cenę wliczona jest akcyza w wysokości 133 koron; w praktyce za litr 50-procentowej śliwowicy, o ile sami przygotowaliśmy zacier, zapłacimy 110 koron, czyli około 14 zł. * Starzenie destylatu: 5 koron za litr; destylat musi być jednak wyprodukowany na miejscu. * Miksowanie owoców: 50 koron za 300 litrów przecieru. [ Dodano: 2005-02-11, 17:43 ] Otym wszystkim donosi dzisiejszy DZIENNIK ZACHODNI Temat: Ja i moj Game Boy Shen... przeciez nastepca GBA byl BGA SP, a pozniej Micro... Byl piekny, dzien, wybralem sie z rodzina w odwiedziny do Qzynka, jak to siedmiolatka wszystko mnie ciekawilo i interesowalo, a wiec nie dziw, ze gdy ujrzalem w lapach mlodszego o rok siostrzenca mojej starszej magiczne zielone pudelko, do grania bylem mocno poruszony... Tak. to byl fakt. Kuzyn posiadal Game Boy'a. Byl to oczywiscie najzwyklejszy Game Boy z roku 1989, ale i tak bil na leb wszystkie "gierki" jakie do tej pory widzialem. Posiadal on o niebo zajebistsza grafe i mozliwosc wymiany gier, co w owym czasie bylo dla mnie szokiem. Trzeba pamietac, ze jedyna stycznoscia z tego typu sprzetem bylo granie w badziewne chinskie gierki prosto od wietnamcow z targu, zetem cztery odcienie szarosci, zawalista mozliwosc ustawienia kontrastu i glosnosci, cudownie wybajerzone gierce (jak np. Super Mario Land I), szybkosc odswiezania obrazu sprawialy, ze chcialo sie grac... i nie bylo to zwyczajne "chcenie" Game Boy stal sie moim pieprzonym "must have'm"! Powiem prosciej bez tego urzadzenia nie wyobrazalem sobie mojej dalszej egzystencji. Oczywiscie, nie polecialem z matka prosto z imprezki do sklepu, do momentu zakupu wlasnego GB minelo jeszcze sporo czasu... Po dlugim blaganiu kuzynka i wstawieniu sie za mna mojej ciotki udalo mi sie go przekonac, zeby pozyczyl mi ow sprzecior do chaty. Na ten czas dzialy sie u mnie w chalpie dantejskie sceny... Co prawda chodzilem do szkoly, ale nie jadlem, nie odrabialem lekcji, nie spalem, nie pilem, tylko cioralem na GB. tak minal najbardziej powalony tydzien mojego zywota, ale nadeszla niedziela i Qzynek wpadl w gosci, by "przy okazji" odzyskac swoja konsole. Zabawa byla przednia uzywalismy nawet Game Boy'a, jako detonatora, ogolnie schiz jakich malo, ale impreza sie w koncu skonczyla i zostalem sam... bez kuzynka i co gorsza bez GB. Pierwsze chwile = lament i zgrzytanie zebow. czy podolam przejsc przez zycie bez GB. Odpowiedz byla prosta... Oczywiscie ze nie! Musialem jak najszybciej zebrac kase, za jakies urodziny, imieniny, swieta, byle co, wazne zeby miec Game Boy'a! Od tamtej pory zaczelo sie moje pierwsze w zyciu oszczedzanie na powaznie. Za jakies piec dni zadzwonila do nas ciotka z pytaniem czy przypadkiem nie zostal u nas GB, bo nigdzie nie moga go znalezc... (SIC! Jak mozna nie moc znalezc Game Boy'a). Mysli pietrzyly mi sie we lbie "kaj on do ciezkiej cholery moze byc?!" Az w koncu pieprzona eureka! WIEM gdzie jest i jakie sa jego losy! Pedem rzucilem sie pod moje biurko i zaczalem grzebac lapa pod prawa jego strona. Jezus Maria! JEST! Lezal tam spokojnie nie eksploatowany w zaden sposob przez okragle piec dni! HORROR! Ciotka tez ucieszyla sie na wiesc, ze sprzet sie odnalazl i dala znac, ze jutro po niego wpadna... Prosze sobie teraz wyobrazic zdesperowanego chlopca, ktory ma tylko jeden dzien na granie. No po prostu w zyciu tyle nie gralem non-stop, co wtedy. Galy mialem czerwone jak obicie mojego krzeselka na kolkach, ale ciupalem dalej. Wreszcie nadszedl czas pozegnania. Przyszedl Qzyn zabral GB i tyle go widzialem. Chec posiadania konsoli wzmagala sie tym bardziej im dluzej jej nie mialem... to byly okropne dni. Az wreszcie chyba po komunii nadszedl najjasniejszy dzien mojego zycia. WYBIERAMY SIE DO SKLEPU KUPIC GAME BOY'a! W miescie w ktorym mieszkam nie ma duzych hiper-marketow, ogolnie z elektronika slabo, ale jest na ulicy Glebokiej sklep o nazwie "Edward",w ktorym mozna bylo dostac tego typu sprawy. Koles mial na stanie dwa Game Boy'e i full podrobionych gierc (wtedy nie mialem pojecia ze 280 in 1 jest podrobka). - "Dzien dobry wpadlismy zakupic game Boy'a" - "Prosze Bardzo. oto dwa modele jakie posiadam" kolo wystawil na lade cos co mnie rozwalilo na maxa. Wyciagnal dwa Game Boy'e, ale ani jeden z nich nie przypominal tego na ktorym mialem okazje wczesniej grac. Byly to bowiem modele "Pocket" i "Color". Nie no szok i tyle! pozeraja tylko dwie baterie i sa o polowe lzejsze i mniejsze! Jezu! Ktory wybrac?! POCKETA! Chce pocketa, bo ma czarna obudowe! (coz za tok myslenia) Matka przekonywala mnie, ze moze lepiej "Colora", ze bede mial gry w kolorze, ale ja uwzialem sie na pol stowy tanszego pocketa. Gdy Edziu juz go zapakowal nagle cos mnie tknelo... Pocketa?! Przeciez on jest prawie taki sam jak ma Mejcz (kuzynek)... A moze by tak miec kolorowego - lepszego... TAK! Zmiana planow chce kolora! (Co prawda obudowa brzydsza bo polprzezroczyta - fioletowa...). No! mam Game Boy'a! Gdy wracalem do domu (z predkoscia szybsza o polawe niz normalnie chodze) spotkalem mojego starego zioma z przedszkola i podstawowy - Piotrka. Od razu wbijam do niego na chate zapominajac o siostrze i o tym, ze moze moi domownicy tez chcieliby ponaginac na nowym sprzecie. Przeciupalismy u niego piekny kawal czasu, ale trzeba bylo wracac... (Wiadomo matka z pyskiem na mnie, ze nie dalem najpierw pograc siostrze). Od tamtej pory bylbym najszczesliwszy z mojej rodziny i w ogole na calym swiecie gdyby nie jeden skromny fakt... Pewnego dnia spotkalem ciotke, ktora mowi mi, ze Kamil (Mejcz) zakupil sobie pana kolorowego i ze tego starego game Boy'a moga mi dac za free... Poczulem sie strasznie dupiacie, bo wlasnie wydalem trzy stowy na kolora a to wszystko mogloby isc na gry, bo GB mialbym z darma, no ale coz, i tak najgorsza byla moja odpowiedz... "Nie, nie trzeba, bo wlasnie wczoraj tez kupilem sobie GBC". - "OK, w takim razie dam go koledze Kamila". No kretyn! Wzialbym GB i mialbym czym zadowolic siore a sam moglbym grac na kolorku. Gdy to sobie uswiadomilem przezywalem okropny bol istnienia i w ogole wszystko co najgorsze, ale trzeba bylo isc dalej przez zycie. Mijaly lata a ja nadal posiadalem kolora... lecz nadszedl rok 2001 i swiatlo dzienne ujrzal Game Boy Advance... Nie no bez gadania musze go miec. Kolora wraz z wszystkimi grami opchnalem koledze a sam pojechalem do Bielska po Advance'a... Kosztowal mnie 450 zl i do teraz boli mnie to, ze tyle za niego dalem... Pierwsze chwile byly oczywiscie piekne, zakupilem do niego kilka gier i rozkoszowalem sie nim, lecz gdy przeczytalem, ze ma on za ciemny ekran, fakt ten zaczal mi doskwierac. W pewnym momencie odkupilem mojego GBC od kolegi (za polowe mniejsza kwote niz on ode mnie xD) i GBA opchnalem na allegro. nie spelnial on bowiem moich oczekiwan, nie mial tego "czegos"... Nastepnie nastala dluzsza przerwa w maniaczeniu. Mialem co prawda Color'a, ale nie jaralem sie nim juz tak bardzo, dostalem bowiem komputer... Czasy te byly haniebne i wstydze sie ich po dzis dzien... odwrocilem sie plecami od Game Boy'ow... lecz stosunkowo niedawno cos mnie tknelo... jakas iskra przeszyla moj leb i wyciagnalem z szuflady poczciwego kolorka... zaczelo sie od nowa. Stara pasja znow sie narodzila. W chwili obecnej posiadam trzy sztuki Game Boy'ow Color (z czego dwie byly kupione na allegro jako uszkodzone, ale w koncu chodze do szkoly TME ;p), z ktorymi laze do budy i cioram na przerwach (lekcjach tez, ale lepiej, zeby nauczyciele tego nie czytali). Wydaje mi sie jednak, ze na tym sie nie skonczy... nie gralem nigdy na Game Boy'u Micro i szczerze zastanawiam sie nad jego kupnem, ale jak bedzie to pokaze czas... A teraz spieprzac do lekcji, lub jakiegos innego pozyteczniejszego zajecia niz czytanie takich bzdur xD. |