Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Karier pozań
Temat: !!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: PO, czyli historia kłamstwa i obłudy Towarzyszu z PISu coś o mediach ci opowiem zobacz jak wygląadało rozdawanie stolkow przez waszych towarzyszy. Nikt tak nie nie zawlaszczal jak wy. KRRiT wybrała nowe rady nadzorcze rozgłośni Polskiego Radia. Wybrano tylko ludzi związanych z partiami rządzącej koalicji. W ten sposób koalicja PiS, Samoobrona i LPR kończy obsadzanie swoimi ludźmi władz mediów publicznych - wcześniej były to KRRiT oraz TVP. Większość nowych członków to osoby mało znane. Z rekomendacji LPR i Samoobrony najwięcej jest takich, którzy kręcą się w pobliżu polityków - prowadzą ich biura, rzecznikują i asystują. Np. Zdzisław Maciej Papież (rada Radia Merkury w Poznaniu) to rzecznik leszczyńskiej Samoobrony i asystent społeczny posła Samoobrony Bernarda Ptaka. Chwali się, że popierała go Renata Beger. Członkiem rady Radia Zachód w Zielonej Górze została Aleksandra Sawicka- Starosta, żona posła Samoobrony Waldemara Starosty. W radzie Radia Kielce znalazła się Agnieszka Massalska, córka senatora PiS Adama Massalskiego. - Nigdy mój ojciec nie ingerował w moją karierę i myślę, że i tym razem się nie angażował - zarzeka się. Do rady Radia Gdańsk trafiły z kolei dwie osoby związane z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem: Wojciech Charkin, b. pełnomocnik jego komitetu wyborczego, oraz Marek Łochwicki rekomendowany przez fundację Archiwum Filmowe. Szefem rady tej fundacji jest Borusewicz. Zbigniew Hajłasz (Radio Wrocław, rekomendowany przez PiS) współpracował z eurodeputowanym Samoobrony Ryszardem Czarneckim. W radzie Radia Lublin z rekomendacji PiS zasiądzie Dariusz Baran, prawnik i właściciel lubelskiej restauracji Odessa, w której często spotykają się lubelscy liderzy PiS. Większość nowych członków rad nie miała dotąd nic wspólnego z pracą w mediach - np. Janusz Burysz (Radio Wrocław) jest specjalistą ds. ochrony środowiska w kopalni Turów. - Czy zna się pan na radiu? - zapytaliśmy Andrzeja Sikorskiego, nowo wybranego członka rady Radia Olsztyn. - W młodości byłem didżejem i prowadziłem dyskoteki - odpowiedział. Oficjalnie do rady rekomendowało go Szczycieńskie Towarzystwo Gospodarcze, nieoficjalnie - PiS. Andrzej Gackowski (Radio Gdańsk, kandydat Samoobrony) nie umiał sobie przypomnieć nazwy chociaż jednej audycji tej rozgłośni. Na co dzień zajmuje się zaopatrzeniem i serwisem sprzętu medycznego. Część osób czynnie działa w partiach. Jerzy Roszkowiak (Radio Opole) jest członkiem władz regionalnych PiS. Grzegorz Kunowski (Radio Białystok) jest radnym sejmiku województwa podlaskiego z ramienia Ligi Polskich Rodzin. Jarosław Karyś, wybrany do rady Radia Kielce, jest skarbnikiem PiS w woj. świętokrzyskim. Czołowym działaczem LPR w swoim regionie był też Ireneusz Fryszkowski wybrany z rekomendacji partii do rady Radia Szczecin. Z członkostwa zrezygnował niedawno po powołaniu do rady nadzorczej TVP. Część nowych członków to bohaterowie skandali. Jan Butmankiewicz, szef Samoobrony w Opolu, który został członkiem rady Radia Opole, jeszcze nie wytłumaczył się przed tamtejszą prokuraturą, czy podpisy na liście osób popierających go jako kandydata do Senatu w ubiegłym roku nie zostały sfałszowane. Z kontrowersyjnego pomysłu na Śląsku zasłynął Krzysztof Przybylski z LPR (rada Radia Katowice). Zaproponował stworzenia ośrodka, który ma gromadzić informacje o ludziach "osłabiających tożsamość narodową Polaków i szkalujących dobre imię Polaków". Kilka dni temu okazało się, że krytykującemu ten pomysł mieszkańcowi Radzionkowa policja zarzuciła groźbę najścia na mieszkanie Przybylskiego i zniszczenia jego dobytku. Tylko pojedyncze osoby związane są z działającymi w mediach stowarzyszeniami, ale i one weszły do rad przede wszystkim dzięki rekomendacji partii. Rekomendację SDP miał wybrany do rady Radia Merkury w Poznaniu Tomasz Naganowski. Temat: !!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!! !!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: Kim jest Janusz Wiśniewski? Gość portalu: Piotr napisał(a): > Zaraz zaraz... Nie zapominaj, że (jak to ujoł Żeleński) "Paraliż postępowy > najzacniejsze trafia głowy" warto zaczekać na rezultaty działań Pana > Wiśniewskiego nim zaczniemy enumeratywnie wyliczać jego zasługi, którymi nie > zdążyłbył się jeszcze wykazać, ale jedno jest pewne, pełnienie tej funkci przez > > Eugeniusza Korina nie przyniosło teatrowi rozgłosu i sławy, chyba, że za taki > uznamy fakt, iż teatrowi nadano imię Łomnickiego, który wielkim aktorem był, > acz szalenie lewicowym a w poznaniu ludzie tacy nigdy nie cieszyli się > popularnością. > Poza tym nawiązując doremontu, stanowi on istotny przyczynek odejścia > Eugeniousza Korina ze stanowiska dyrektora. Dlaczego? To już czas pokaze, > należy tylko mieć nadzieję, iż nie jest to wynikiem finansowych malwersacji. > W świetlr powyższej wątpliwości osobiście wolałbym aby Pan Korin nie był > również dyrektoerem artystycznym, zwłaszcza, że wszystkim jest już znana jego > działalność w tym zakresie. Boże - ja Ci jak laikowi odpowiem i parafrazą Boya postrasze - "Strzeżcie sie Panowie, bo ... dostaniecie po głowie" 1. Nie sposób wyliczyc uznania, jakie zebrały spektakle Korina - w jego rezyserii oraz powstale w czasie jego dyrektury np. - nagrody za kreacje aktorskie w Czajce na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych (I dla Rozanskiej I Choroszy), niemal coroczny udział w tym niezwykle prestizowym festiwalu, coroczne także nagrody (np. dla Crocodilli i Zagraja) na Festiwlu Sztuk Przyjemnych w Łodzi, uznanie przez krytyków wpływowego miesiecznika Teatr spektaklu Roberto Zucco - rez Warlikowski za najlepszy w danym sezonie, czy oczywiste naoczne uznanie publicznosci W-wskiego T. Dramatycznego - 3 razy komplet na duzej i małej scenie (Czajka i Zagraj) - to tylko tak na predce przypomniane 2.Nie wiem czy król Lear w wykonaniu Łomnickiego miał byc tyranem lewicującym - wiem ze ten wielki aktor zakonczyl kariere w probach kierowanych przez dyr. Korina. Zarowno jego udział w przygotowaniach jak i uczczenie jego patronatem teatru to nobilitacja dla kulturalnego srodowiska Poznania 3.Okres dyrektury Korina to niepowtarzalny czas dla miłujacej teatr młodzieży - warsztaty ( bezpłatne,czasem nawet dwa razy w tygodniu!!! z ekspertami - interpretacja z Kucówną, dykcja z Grochalem, sprawnosc fizyczna z Andrzejewskim)Kuchnie teatralne - jak chodzby niezwykla prezentacja przygotowana przez rownie niezwykłą p.Grażyne Korin, a w koncu - dziesiatki młodych osob wypelniajace Biuro Obslugi Widzow, gabinet kierownika literackiego ( duet Korin-Kwiatkowski to byl magnes sciagajce mlodych z calego wojewodztwa) 4.Loza Patronów - elitarna grupa wpolfinansujaca projekty premierowe 5.Niezwykłe biuro obsługi widzow - czego dowodem moze byc dzisiejsza przychylnosc kierownika p. Nadarzynskiego - nawet "mysz koscielna" mogła liczyc na plakat czy wejsciowke 6. Remont teatru dokonany za dyrektury p. Korina to dla Ciebie skandal - ja jestem laikiem finansowym i mnie rozpiera raczej stan nowej sceny, elewacja budynku przy budynku Dąbrowksiego, a wnetrza - hm.... - i niech wydane na to pieniądze pochodzily nawet z przemytu uranu! Oj i wiele by mozna jeszcze napisac. Twoj poglad jest taki a nie inny, szkoda. Pewnie nie dotrze on do dyr. Korina (obraza sie go dzisiaj na wiele wyzszym, niz to forum, szczeblu). Opinia twoja pochodzi pewnie po lekturze artykulow i recenzji m. in. Gazety Wyborczej. Czytaj jednak dokladnie relacje p. Obrebowskiej Piaseckiej - jej recenzje byly zawsze szanowanym glosem krytyki - napisanym bez jakkichkolwiek uprzedzen. Ty niestety odebrales je jako biadolenie nad kondycja Nowego - a szkoda. Oczywiscie, jak inny mawia klasyk - "nie pozwolci aby te plusy przyslonily nam minus". Ale jesli juz pisac niepochlebnie to moze na inny temat - np. o "Rozkładzie miejsckiej sceny plenerowej - czyli amfiteatru na Cytadeli pozdrawiam Temat: !!!!!!!!PREZYDENT POZNANIA KSIĘDZEM???!!!!!!! !!!!!!!!PREZYDENT POZNANIA KSIĘDZEM???!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIEDZEM?!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIEDZEM?!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!! !!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM???!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM???!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM????!!!!!!!! !!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM????!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: PREZYDENT POZNANIA KSIĘDZEM???!!!!!! PREZYDENT POZNANIA KSIĘDZEM???!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM?!!!!!!!! !!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM?!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM??!!!!!!!!!!! Gość portalu: jap napisał(a): > Tekst z piątkowej poznanskiej GW: > > Co to był za ślub? > > > Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- > 2003 21:21 > > Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który > jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu > w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z > biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy > > O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu > od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej > tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z > kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat > rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam > Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym > zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z > Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - > informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. > > Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o > grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w > przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu > Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze > sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod > park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby > warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z > rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją > Rewizyjną Rady Miasta. > > - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć > jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - > mówi Grobelny "Gazecie". > > > > ROZMOWA Z PREZYDENTEM > > To tajemnica > > "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? > > Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. > > Dlaczego akurat tej? > > - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni > obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. > > Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? > > - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. > > Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? > > - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali > ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. > > Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? > > - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i > kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. > > Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a > nie osoba prywatna... > > - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam > tajemnicę co do miejsca i daty. > > A był Pan na weselu? > > - Tak, byłem. > > To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? > > - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. > > Pan czuje się ich przyjacielem? > > - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. > > > Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum > > > > > Wasze opinie (10) > > + DODAJ swoją opinię > > Temat: !!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM????!!!!!!! !!!!!!!!!!!!PREZYDENT POznania KSIĘDZEM????!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: !!!!!!!PREZYDENT POznania KSIEDZEM??!!!!!!!! !!!!!!!PREZYDENT POznania KSIEDZEM??!!!!!!!! Tekst z piątkowej poznanskiej GW: Co to był za ślub? Marcin Kącki, Aleksandra Przybylska 28-11-2003, ostatnia aktualizacja 27-11- 2003 21:21 Chciałbym być przyjacielem państwa Kulczyków - mówi Ryszard Grobelny, który jedynego ślubu w karierze udzielił ich córce, a potem bawił się na jej weselu w Wenecji. Prezydent Poznania nie widzi problemu w tak bliskiej zażyłości z biznesmenem, z którym prowadzi w imieniu miasta kontrowersyjne interesy O ślubie Dominiki Kulczyk z księciem Janem Lubomirskim mówiło się w Poznaniu od ponad roku - uroczystość odbyła się jesienią 2001 r. w tak głębokiej tajemnicy, że przegapiły ją nawet kolorowe pisma. Nasi rozmówcy, zarówno z kręgów rodziny Kulczyków, jak i urzędników, nie chcieli na ten temat rozmawiać - nikt nie chciał nawet potwierdzić, że ślubu udzielił sam Grobelny. Odpowiedź z urzędu dostaliśmy dopiero po pisemnym zapytaniu: "Oświadczenie o wstąpieniu w związek małżeński Dominiki Kulczyk z Janem Lubomirskim odebrał Ryszard Grobelny. Ślub został zawarty w Poznaniu" - informację takiej treści otrzymaliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego 25 listopada. Kilka miesięcy po ślubie Fortis - firma Grażyny Kulczyk - zaczęła starania o grunt przy Starym Browarze. Teren o pow. 1,5 ha, który konserwator zabytków w przyszłości chciał włączyć do parku, prezydent Grobelny sprzedał małżeństwu Kulczyków za 6 mln zł. Tymczasem nowi właściciele chcą tam stawiać budynek ze sklepami, biurami i hotelem. Biegła na zlecenie miasta wyceniała działki pod park - dziś twierdzi, że gdyby traktować je jako teren pod inwestycje, byłyby warte nie 6, ale co najmniej 18 mln zł. Z tej kontrowersyjnej transakcji z rodzicami panny młodej prezydent Grobelny tłumaczy się teraz przed Komisją Rewizyjną Rady Miasta. - Trudno sobie nawet wyobrazić, że moje decyzje w przetargach mogą mieć jakikolwiek związek z tym, komu udzielałem ślubu. Taka sugestia mnie obraża - mówi Grobelny "Gazecie". ROZMOWA Z PREZYDENTEM To tajemnica "Gazeta": Ilu parom od 1998 r. udzielił Pan ślubu? Ryszard Grobelny: Tylko tej jednej. Dlaczego akurat tej? - Bo poprosili mnie o to państwo Kulczykowie. A uważam, że jeżeli ważni obywatele Poznania i radni o to proszą, można do takiej prośby się przychylić. Czyli przeciętny poznaniak nie ma o co prosić? - Poprosić może, ale prezydent nie jest w stanie udzielać ślubu wszystkim. Podobno ten odbył się na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji? - Państwo Lubomirscy nie życzyli sobie, by było wiadomo, gdzie i kiedy brali ślub. Ja zachowam to w tajemnicy. Leciał Pan samolotem z Poznania do Wenecji? - Musiałbym sobie przypomnieć kiedy. Umówmy się: na pytania, gdzie, kiedy i kto był obecny na ślubie, na prośbę państwa Lubomirskich nie będę odpowiadał. Nie będzie Pan odpowiadał? Ale przecież Pan tam występował jako prezydent, a nie osoba prywatna... - Tak, odbierałem stosowne przyrzeczenie. Ale obiecałem, że zachowam tajemnicę co do miejsca i daty. A był Pan na weselu? - Tak, byłem. To wskazuje na bliską zażyłość z rodzicami panny młodej? - Ja się bardzo dobrze znam z rodzicami panny młodej. I nie ukrywam tego. Pan czuje się ich przyjacielem? - Chciałbym uchodzić za przyjaciela państwa Kulczyków. Wersja do druku Wyślij znajomym Podyskutuj na forum Wasze opinie (10) + DODAJ swoją opinię Temat: Czy nadal opłaca się studiować prawo? Znam i to bardzo dużo. Może w Warszawie faktycznie jest dobrze, ale już na przykład we Wrocławiu trudno jest dostać na początek (to jest przez pierwsze dwa -trzy lata) więcej niż 1000-1500 złotych netto (z czego część bez ubezpieczenia społecznego - bo albo zlecenie albo dzieło, a część w ogóle pod stołem). Chyba nie muszę tłumaczyć jakie są wtedy szanse na kredyt. Jak masz już trochę doświadczenia to można liczyć na 2000 na rękę i stałą umowę (choć wiele osób pracujących w kancelariach ma zlecenia). Z tego co wiem to w Krakowie jest podobnie, w Poznaniu ponoć nieco lepiej. Zarobki prawników w innych, mniejszych miastach są praktycznie jeszcze mniejsze - na aplikacji w dawnych miastach wojewódzkich płaci się po 1000 złotych, a szansę na stałą pracę po aplikacji są raczej marne. Jakiś wybór to urząd, ale tu z kolei trzeba się nastawić na nudną robotę i ograniczenie perspektyw, jest za to stabilność i nikt do pracy po godzinach nie zmusza. Warszawa jest specyficznym rynkiem - są tu po prostu duże kancelarie które faktycznie dobrze płacą, ale to jest płaca za 2 języki obce, dobrą znajomość merytoryczną tematu i 12 godzin pracy na dzień. Tylko jak popatrzy się na ceny mieszkań w Warszawie i długość dojazdów to po prostu może okazać się że mniejsze 300-400 tysięczne miasto to nie taki zły wybór. Ludziom wydaje się że po prawie będzie się robić nie wiadomo co i nie wiadomo ile zarabiać. A błyskotliwych karier nie jest tak wiele, ale przyciągają. Dobrze że ktoś napisał o ciemniej stronie tego fenomenu, bo ja znam wiele osób które po prostu siedzą bez stałej pracy i ciągle korzystają ze wsparcia rodziców lub mieszkają z nimi w wieku 30 lat. Poza tym prawda jest taka że wychodząc ze studiów nie masz żadnej wiedzy praktycznej, wszystkiego trzeba się uczyć samemu. Owszem, może w sądzie czy prokuraturze czegoś nauczą - bo tam nie stanowisz konkurencji, ale co z tego skoro teraz nie ma przyjęć na etaty sędziowskie tylko na asystenta, choć tu i tak dobrze płacą jak na średnie miasto, bo około 2000 na rękę. Podsumowując - ryzyko jest duże i można dużo wygrać, ale trzeba się liczyć z tym że wyląduje się na całe życie w urzędzie za 1200-1500 złotych (może w skarbowych płacą lepiej, bo są chyba premie), albo będzie się ciężko pracować po 10-12 h za niewiele więcej. Moim zdaniem lepiej skończyć teraz politechnikę lub coś powiązanego z ekonomią - w pierwszym lepszym banku lub biurze zarobisz więcej. Poza tym nie trzeba się tyle uczyć - wystarczy inżynier/licencjat i jako konsultant przy projektowaniu prostych instalacji zarobisz więcej. Oczywiście perspektywy może i mniejsze, ale przynajmniej zawsze zarabia się nieco ponad przeciętną krajową. Temat: Przedszkole przenocuje malucha Czarnyhenryku Nie rezygnuję, tylko inaczej organizuję. Zmieniłam pracę (choć finansowo gorzej na tym wychodzę, mam dużo czasu dla domu i dziecka),mąż świetnie zarabia - taką decyzję podjęliśmy razem (ja pracuję teraz w nienormowanym czasie). Mogę więc o 15.30 odebrać dziecko z przedszkola i pobawić się z nim na placu, wzięłam też "na siebie" jego zainteresowania. Mamy czas na własne życia i zaninteresowania (zorganizowaliśmy sąsiadkę "ciocię" - opiekunkę, która raz lub dwa razy w tygodniu może zostać wieczorem z synkiem - uwierz, choć pewnie nie muszę Cię przekonywać, wszak ty też masz opcję "stałej" i związanej z dziećmi opiekunki, to o wiele lepsze niż "instytucja", choćby przez to, że dziecko jest we własnym domu!!!), mamy normalnych znajomych, przyjaciół, swoje zainteresowania (ja po wielu latach skończyłam drugi "wymarzony" dawno kierunek studiów: psychologię na SWPS, mąż nurkuje). Wakacje spędzamy razem (tata z ekipą do wody i na rafę, my z młodym albo coś zwiedzamy, albo pławimy się w basenach; jeśli nurkowania są w tu i decydujemy się na wspólny wypad - my spadamy na kajaki (akurat niedaleko bazy jest Krutynia) czy rowery. Jeśli jadę z młodym na basen, biorę swój własny kostium i sobie pływam (dziecko jest na zajęciach z grupą przedszkolaków). Niegdyś byłam zalataną panią dziennikarz, brylującą na biznesowych bankietach a w domu, często późną nocą ograniczałam się do naciskania guziczka w czajniku bezprzewodowym. I to było fajne na tamten czas. Bo widzisz, NA WSZYSTKO jest czas. Kiedy byliśmy młodzi, faktycznie, nie decydowaliśmy się na dzieci, bo musieliśmy zadbać o to, żeby mieć gdzie mieszkać, ustabilizować swoje pozycje zawodowe. A po trzydziestce piątce ... no wiesz, to w pewnym sensie jest czas zbierania plonów :) Ja zdecydowałam sie na nowy, mniej "czasochłonny" zawód ze względu na dziecko (planujemy też drugie), dzięki niemu wracam do tego, o czym kiedyś marzyłam :))) a co skutecznie mi odradzano. Pozwoli mi to na skoordynowanie kariery z pozostałymi aspektami życia: rodzinną i społeczną. Kiedyś tak nie było, co więcej, nawet nie miałam takiej potrzeby: po prostu życie było jednowymiarowe. Naprawdę żyjecie pełnią życia spędzając je wyłącznie w pomieszczeniu biura? Czy serio, te week-endy zapewniają waszemu związkowi bliskość (optymalną dla was, wszak każda para ma inną) - skoro większość życia (problemów ale i radości, sukcesów, porażek, trudnych ale i fajnych chwil) spędzacie ze współpracownikami? To nie prowokacja, to tylko pytania .... A co do drugiej części pytania: może mam nienormalną rodzinę, ale u mnie to po prostu naturalne, że starsi (babcia, dziadek) mogą liczyć na opiekę ze strony młodszych. Ty to postrzegasz jako: wyrzekanie się, porzucanie... a ja jako zrobienie miejsca dla kogos i dalsze, inne, ale równie fajne i wartościowe życie. Kiedy moi dziadkowie byli już starsi (byli dość dzianymi rolnikami, mieli niegdyś olbrzymie gospodarstwo) i oddali ziemię w zamian za emeryturę, tata pomógł im przeprowadzić się blisko miejscowości, w której mieszkalismy. Mieli tam ładny mały dom, moi rodzice pracowali zawodowo, dziadkowie, póki mogli, w zamian za fizyczną pomoc w obowiązkach "odwdzięczali" się opieką nade mną, jakimiś fajowymi niedzielnymi obiadami, długimi spacerami itp. Żyje jeszcze moja babcia (prawie 96 letnia) i chętnie wszyscy (rodzice na codzień, my podczas wakacji czy w niektóre weekendy) wpadamy do niej i pomagamy tacie (czynią tak również siostry taty). Zarówno ja jak i mój mąż z całą pewnością zaopiekujemy się też naszymi rodzicami, gdyby zaszła potrzeba wspólnego zamieszkania czy stałej opieki (wszystko się da zorganizować). Ja też oczekuję, że więź która mnie łączy z synem zaprocentuje kiedyś. Nie chodzi o to, że "hoduję" sobie pielęgniarza czy sponsora i również nie o to, żeby go ubezwłasnowolnić emocjonalnie: to,na co liczę, to miłość, zainteresowanie, szacunek i chęć kontaktu ze mną oraz to, że nasza relacja (mówię również o mężu) będzie dla niego inspiracją i życiowym kompasem. A do tego, niestety, potrzeba czasu, nie da się niczego zbudować w 15 minut dziennie (choć wielu współczesnych psychologów "rozgrzesza" twierdzeniem, że efektywnie wykorzystane pół godziny znaczy więcej niż "nijakie" 10). Serdecznie pozdrawiam, Magda Temat: Znów o pieniądzach To jest oczywiste,że aby cokolwiek " inwestować", musi być zapewniony elementarny poziom zaspokojenia podstawowych potrzeb. Niejednokrotnie na forum czytamy dramatyczne listy,że ma się urodzić kolejne dziecko, czyli rodzina staje się niewątpliwie wielodzietna, a szans na wzrost dochodów nie ma. Z doświadczenia własnego i znajomych, mogę powiedzieć,że wtedy w rodzicach wyzwala się energia i gotowość do zmian. Często zmienia się wtedy nie tylko pracę, ale i miejsce zamieszkania, filozofię życiową. Przypomnijcie sobie przykład rodziny naszej Joli, rodzinę Nordynki. Znacie historię autorki "Harry Pottera". Mój mąż w obliczu zagrożenia biedą odszedł z uczelni i podjął pracę w biurze projektowym. Owszem, jego macierzysta rodzina może mieć do mnie pretensje,że z powodu "kupy dzieci" zmarnował swoje naukowe szanse. Ale przecież on stale coś publikuje, a po drugie, niestety, w życiu zawsze jest coś za coś. Dodatkowo w przeszłości bywało tak, że w weekendy pan doktor inżynier dorabiał przy remontach mieszkań. Trudno, jak trzeba to trzeba. Moja kariera zawodowa też nie była na miarę marzeń i oczekiwań moich rodziców i nauczycieli. To wszystko z powodu świadomego zdecydowania się na model rodziny wielodzietnej.( W naszym przypadku wybrany z pewnych dramatycznych osobistych względów). Po prostu - masz dzieci, musisz im dać jeść i się nimi zająć. Jeśli naprawdę autentycznie brakuje do pierwszego, potrzebny jest potężny kop w górę, a nie odejmowanie od ust. Przy czym często okazuje się, że wprawdzie jakieś szanse się straciło, ale inne zyskało, i pod względem zawodowym i życiowym. Co jeszcze mogę dodać? 1.Życie to ryzyko, wszystko się może zdarzyć, nie da się przed wszystkim zabezpieczyć. Tak, trzeba mieć odłożone środki na przeżycie czasu kryzysu. Ale tak czy owak wszystko może się zawalić, nawet gdy ma się tylko jedno dziecko albo wcale, za to dwa dobre zawody. Wypadki chodzą po ludziach a ludzie po wypadkach nie zawsze; takie życie. 2 Jak mówi Pismo, "dzień jutrzejszy będzie miał swoje troski". Czyli świat się zmienia, nie wiemy, jakie życiowe problemy będą miały nasze dzieci i wnuki. Pamięć mojej rodziny sięga stu kilkudziesięciu lat i każde pokolenie zaczynało wszystko od początku. Stąd wniosek,że najważniejszy posag dla dziecka to kapitał intelektualny i moralny. 3. Dzieciak w rodzinie wielodzietnej ma najczęściej mniej od innych materialnie, niestety. Dlatego potrzebuje rekompensaty, w postaci szczególnie serdecznej domowej atmosfery, no i przykładowo tego postulowanego poziomu kulturalnego. Wypożyczenie książki z biblioteki nic nie kosztuje, a książka to nie tylko rozwój i wiedza, czyli korzyści wymierne, konkretne. Jeśli dziecko polubi czytanie, jego życie będzie nie tylko ciekawsze, ale zwyczajnie bardziej satysfakcjonujące. Nawet na prestiżowych dziennych studiach jednostki naprawdę zdolne to około 10-20 procent ogółu. Reszta jest zwykła, solidna, jako tako przygotowana. Specyfiką dzisiejszych czasów jest,że ci zdolniejsi studiują z zasady dwa fakultety (dzienne! dobre!), co zwiększa ich szanse. Przeciętny student jest w stanie pracować i studiować. Syn znajomych pracował na pełen etat w Warszawie (praca wymagająca wysokich kwalifikacji) a studiował trudny "dzienny" kierunek w Poznaniu. W dobie internetu wszystko jest możliwe. Naprawdę, warto postawić na edukację. Uwaga! Nie chodzi mi o piątki, o oceny, ale o rozwój, o umiejętności, o zainteresowania, pasje i ambicję. Temat: Marki dzielnicą Warszawy ??? man72 napisał: > jerzykrajewski7 napisał: > > > Szanowny Panowie! > > > > Wasza dyskusja pokazuje, że można wydawać pieniądze gminne bardziej efekt > ywnie. > > > > Trzeba więc marnotrawców odunąc od władzy. > > Macie kandydata na kontrlidera? > > Dla mnie jest tylko jedna osoba - Tadeusz Skłodowski > > > Po zapoznaniu się z deklaracja majatkową Tadeusza Skłodowskiego nabrałem > > watpliwości do tej kandydatury. NIE TYLKO DLATEGO, ŻE TAKIE DOCHODY RAZIŁ > YBY > > MIESZKAŃCÓW MAREK. Gdy widze tak wysoką rentowność, jak ma firma Skłodows > kiego, > > > > zapala się czerwone światełko w mojej głowie. > > Czy ktos zna tajemnice sukcesów firmy Skłodowskiego? > > Tadeusz Skłodowski prowadzi bardzo renomowane biuro rachunkowe do którego > klienci jadą nawet zza Wołomina. Pozatym jego firma handluje komputerami i > ostatnio wybudowała dość duże osiedle przy ul.Kościuszki. > > > A co myślicie o Robercie Tankiewiczu? Nadal jest popularny w Markach. Z j > ego > > deklaracji majątkowej wynika, że nie dorobił się na posadzie burmistrza. > > Wygląda, że to jednak w miare uczciwy człowiek. > > Chyba nie słucha Pan nargań z posiedzen Rady Miasta. Tankiewicz to człowiek, > który wszędzie widzi problemy, i zawsze do każdej sprawy ma 1000 uwag. > To on powiedział, że Marki nie powinny wcale wspierać finansowo naszej miejskie > j > policji bo tym powinno (według niego) zająć się MZWiA, a Marki powinny tylko > stawiać ministerstwu warunki. To on był przeciwny podpisaniu przez Marki > porozumienia z ZTM, i chciał skazać mieszkańców Marek na płacenie codziennie 5z > ł > za dojazd i przyjazd prywatnymi autobusami. > Czy taki człowiek jest Markom potrzebny? > > > Tak naprawdę teraz najważniejsza jest kampania na rzecz uczynienia Marek > > dzielnicą Warszawy. Do tej kampanii potrzebujemy popularnego lidera, > > przekonanego do tej idei. > > Popularny lider już jest - Tadeusz Skłodowski. W swoim okręgu znany jest z > organizowania różnego rodzaju zawodów w SP nr.3, a także fundowaniu na koszt > własnej firmy komputerów dla SP np.3. > Jestem pewien, że jak poznają go ludzie w całych Markach to Werczyński może mie > ć > duże problemy. > > A jak Pan go dokładniej pozna to wtedy szybko zmieni Pan zdanie na jego temat. Starzy mieszkańcy Marek znają Pana Skłodowskiego jeszcze jako nauczyciela mareckich szkół i dokładnie znają drogę do kariery i tego co teraz posiada. Zapewniam Pana, że nie jest to całkowicie jasne i czyste. Układy i układziki są i zawsze były. To co mówi i robi Pan Skłodowski jako radny też czemuś służy ( a napewno nie w 100% nam - mieszkańcom). A jeśli chodzi o pana Tankiewicza to raczej panowie nie zawracajcie sobie głowy. Pozdrawiam. Temat: Przedszkole przenocuje malucha Nie rezygnuję, tylko inaczej organizuję. Zmieniłam pracę (choć finansowo gorzej na tym wychodzę, mam dużo czasu dla domu i dziecka),mąż świetnie zarabia - taką decyzję podjęliśmy razem (ja pracuję teraz w nienormowanym czasie). Mogę więc o 15.30 odebrać dziecko z przedszkola i pobawić się z nim na placu, wzięłam też "na siebie" jego zainteresowania. Mamy czas na własne życia i zaninteresowania (zorganizowaliśmy sąsiadkę "ciocię" - opiekunkę, która raz lub dwa razy w tygodniu może zostać wieczorem z synkiem - uwierz, choć pewnie nie muszę Cię przekonywać, wszak ty też masz opcję "stałej" i związanej z dziećmi opiekunki, to o wiele lepsze niż "instytucja", choćby przez to, że dziecko jest we własnym domu!!!), mamy normalnych znajomych, przyjaciół, swoje zainteresowania (ja po wielu latach skończyłam drugi "wymarzony" dawno kierunek studiów: psychologię na SWPS, mąż nurkuje). Wakacje spędzamy razem (tata z ekipą do wody i na rafę, my z młodym albo coś zwiedzamy, albo pławimy się w basenach; jeśli nurkowania są w tu i decydujemy się na wspólny wypad - my spadamy na kajaki (akurat niedaleko bazy jest Krutynia) czy rowery. Jeśli jadę z młodym na basen, biorę swój własny kostium i sobie pływam (dziecko jest na zajęciach z grupą przedszkolaków). Niegdyś byłam zalataną panią dziennikarz, brylującą na biznesowych bankietach a w domu, często późną nocą ograniczałam się do naciskania guziczka w czajniku bezprzewodowym. I to było fajne na tamten czas. Bo widzisz, NA WSZYSTKO jest czas. Kiedy byliśmy młodzi, faktycznie, nie decydowaliśmy się na dzieci, bo musieliśmy zadbać o to, żeby mieć gdzie mieszkać, ustabilizować swoje pozycje zawodowe. A po trzydziestce piątce ... no wiesz, to w pewnym sensie jest czas zbierania plonów :) Ja zdecydowałam sie na nowy, mniej "czasochłonny" zawód ze względu na dziecko (planujemy też drugie), dzięki niemu wracam do tego, o czym kiedyś marzyłam :))) a co skutecznie mi odradzano. Pozwoli mi to na skoordynowanie kariery z pozostałymi aspektami życia: rodzinną i społeczną. Kiedyś tak nie było, co więcej, nawet nie miałam takiej potrzeby: po prostu życie było jednowymiarowe. Naprawdę żyjecie pełnią życia spędzając je wyłącznie w pomieszczeniu biura? Czy serio, te week-endy zapewniają waszemu związkowi bliskość (optymalną dla was, wszak każda para ma inną) - skoro większość życia (problemów ale i radości, sukcesów, porażek, trudnych ale i fajnych chwil) spędzacie ze współpracownikami? To nie prowokacja, to tylko pytania .... A co do drugiej części pytania: może mam nienormalną rodzinę, ale u mnie to po prostu naturalne, że starsi (babcia, dziadek) mogą liczyć na opiekę ze strony młodszych. Ty to postrzegasz jako: wyrzekanie się, porzucanie... a ja jako zrobienie miejsca dla kogos i dalsze, inne, ale równie fajne i wartościowe życie. Kiedy moi dziadkowie byli już starsi (byli dość dzianymi rolnikami, mieli niegdyś olbrzymie gospodarstwo) i oddali ziemię w zamian za emeryturę, tata pomógł im przeprowadzić się blisko miejscowości, w której mieszkalismy. Mieli tam ładny mały dom, moi rodzice pracowali zawodowo, dziadkowie, póki mogli, w zamian za fizyczną pomoc w obowiązkach "odwdzięczali" się opieką nade mną, jakimiś fajowymi niedzielnymi obiadami, długimi spacerami itp. Żyje jeszcze moja babcia (prawie 96 letnia) i chętnie wszyscy (rodzice na codzień, my podczas wakacji czy w niektóre weekendy) wpadamy do niej i pomagamy tacie (czynią tak również siostry taty). Zarówno ja jak i mój mąż z całą pewnością zaopiekujemy się też naszymi rodzicami, gdyby zaszła potrzeba wspólnego zamieszkania czy stałej opieki (wszystko się da zorganizować). Ja też oczekuję, że więź która mnie łączy z synem zaprocentuje kiedyś. Nie chodzi o to, że "hoduję" sobie pielęgniarza czy sponsora i również nie o to, żeby go ubezwłasnowolnić emocjonalnie: to,na co liczę, to miłość, zainteresowanie, szacunek i chęć kontaktu ze mną oraz to, że nasza relacja (mówię również o mężu) będzie dla niego inspiracją i życiowym kompasem. A do tego, niestety, potrzeba czasu, nie da się niczego zbudować w 15 minut dziennie (choć wielu współczesnych psychologów "rozgrzesza" twierdzeniem, że efektywnie wykorzystane pół godziny znaczy więcej niż "nijakie" 10). Serdecznie pozdrawiam, Magda Temat: Co wywolalo konflikt Jaworsky vs Keller? A tu jak Wiarus-Jaworsky bronil Ozdowskiego... ... czyli psudopolaka, ktory jako "komisarz d/s ptraw czlowieka" zajmuje sie przesladowaniem tych, co sie odwaza skierowac skarge na lamamanie ich praw... :( Szanowny panie doktorze Keller (Stary Wiarus (staryw@hotmail.com)) 26/8/2003 Szanowny panie doktorze Keller, nie wiem jak kto, ale ja wyemigrowałem do Australii między innymi po to, żeby być jak najdalej od często spotykanych w kraju, niezmiernie pewnych siebie rodaków, którzy wszystko wiedzą lepiej, a swój punkt widzenia bez przerwy próbują innym narzucać, bo inaczej dzień mają nieudany. Po przeczytaniu pańskich elaboratów dochodzę do wniosku, że 18 tysięcy kilometrów od Polski okazało się dystansem zbyt krótkim, by ten typ Polaka pozostawić daleko za horyzontem. Trochę tolerancji dla bliźnich, panie doktorze Keller; nikt nie ma obowiązku żyć tak, by Pan był z niego zadowolony. Bardzo mi przyjemnie, na gruncie uzasadnionej dumy narodowej z osiągnięć współrodaków, że jest pan wszechstronnie uzdolnionym uczonym, człowiekiem renesansu, z długą listą publikacji. Życzę panu własnej katedry na dowolnie przez pana wybranym uniwersytecie i tłumu własnych doktorantów. Już dziś pozwalam sobie poprosić Pana o zaproszenie mnie na przyszłą uroczystość wręczania Panu Nagrody Nobla, gdzie będę klaskał, aż mi spuchną ręce. Nie razi mnie nawet rozmiar pańskiego ego, ponieważ głęboka miłość własna jest cechą dosyć powszechną w kołach akademickich. Ale pańskie demonstracyjne obnoszenie się ze swoją miłością własną jest tyleż męczące w czytaniu, co i w wątpliwym guście. Serdecznie Panu dziękuję i staropolskie 'Bóg zapłać' za pańską cenną opinię, ale kwestie takie jak: za kogo mam się uważać, według jakich kryteriów, oraz w zgodzie z jakim wizerunkiem własnym mam w życiu postępować, będę rozstrzygać tak samo, jak do tej pory, czyli samodzielnie i według własnego uznania. Identycznie, czyli wedle własnego zdania, postąpię w sprawie osób czy organizacji, z którymi miałbym się zadawać, albo nie. Ani Pan, panie doktorze Keller, ani polscy urzędnicy nie będą za mnie decydować w tych sprawach, jak również zresztą w jakichkolwiek innych moich sprawach. Uprzejmie zawiadamiam Pana, że zamierzam, tak samo jak dotąd, podróżować tam, dokąd będę miał ochotę, na takim paszporcie, z jakim mnie, a nie Panu albo urzędnikom w Warszawie, będzie wygodnie; z takimi wizami, albo bez, o jakie mi się spodoba postarać albo nie; a Panu nic do tego. Pan zrobił doktorat oraz sporo publikował na temat twórczości Stanisława Lema, nieprawdaż? Podziw dla Lema to prawdopodobnie jedyny punkt zgodności naszych poglądów. Proszę sobie odświeżyć w pamięci wczesne podróże konstruktora Trurla i jego "maszynę na wielkie B" . Przypomina Pan sobie? -"Nie rozpatrzono z braku odp. załączników"; - "Tr. Am. Tad. Aram."; - "A tu próby przekupstwa i ruja z porubstwa i nakaz egzekucji ze środy na piątek i siedem pieczątek". Nie po raz pierwszy Lem okazał się prorokiem. Niechże Pan przynajmniej, jako miłośnik i znawca jego twórczości, nie staje bezsensownie w obronie równie absurdalnej machiny napędzanej z Warszawy. ALE, ALE, byłbym zapomniał: Proszę się nie kompromitować publicznie poprzez opowiadanie ewidentnych bzdur na temat, jak to dla zrobienia kariery w Australii rzekomo nieodzowne jest anglosaskie pochodzenie. Ambasador Andrew Golędzinowski, obecnie pracujący w Iraku, a poprzednio w Nowej Zelandii, Afryce Południowej i biurach ONZ w Genewie, jest jednym z najszybciej awansujących dyplomatów DFAT. W Genewie był dyrektorem gabinetu (Chief of Staff) Wysokiego Komisarza ONZ d/s Praw Człowieka. Dr Seweryn Ozdowski jest od grudnia 2000 r. australijskim federalnym komisarzem praw człowieka i federalnym komisarzem do spraw dyskryminacji inwalidów w Human Rights and Equal Opportunity Commission (HREOC). Dr Ozdowski jest pańskim rówieśnikiem (ur. 1949); studia, tak samo jak Pan, skończył w Polsce (prawo i socjologię na UAM w Poznaniu), wyemigrował do Australii w wieku 26 lat, doktorat z socjologii zrobił już w Australii, w 1995 został odznaczony Orderem Australii (OAM), a w 2000 polskim Orderem Zasługi. Jego szczegółowa biografia jest na stronach sieciowych HREOC. Nie słyszałem, by ambasador Golędzinowski lub dr Ozdowski narzekali na swoje nazwisko lub pochodzenie. Dr Ozdowski mówi po angielsku z polskim akcentem, który w niczym mu nie przeszkodził zawodowo. Natomiast czy Pan, szanowny doktorze Keller, mógłby przybliżyć nam, o co swego czasu podawał Pan DFAT do sądu, i jak się ta sprawa skończyła? Czy Pan zna sławną starożytną bajkę Ezopa o kwaśnych winogronach, czyli sour grapes? Temat: "Polska": Lokale z wielkiej płyty tanieją najsz... Mara, niby tak, ale... Widzisz, Ty piszesz o centralach bankow i duzych korporacji - ale zwroc uwage ze i ten trend sie zmienia. Google w Krakowie jest dobrym przykladem - zreszta ja tez pracowalem (i nadal wspolpracuje) w firmie, ktora miala male biuro w Warszawie i zamierzala otworzyc znacznie wieksze, tez w Krakowie. Takich miast w PL jest duzo - i wystarczy zeby wladzuchna przylozyla sie do rozwoju takich miast jak Poznan, Lodz (to moze akurat slaby przyklad), 3miasto, Katowice, Wroclaw czy Krakow, zeby inwestorzy zaczeli sie tymi osrodkami interesowac - bo jest czym. Oczywiscie, zawsze bedzie trend "stolicowy", ale pamietaj ze to dziala w obie strony - o ile mlode wilki gnaja w gore o tyle starzy wyjadacze wola sie wyniesc na prowincje. Ja sobie nie wyobrazam dzisiaj powrotu do Warszawy i gdybym mial wracac do PL to na pewno nie tam. Szkoda zycia. I tak to sie bedzie krecilo, zwlaszcza ze polska prowincja jest nadal tania i w miare atrakcyjna. Inwestycje unijne ulatwiaja rozpoczynanie dzialalnosci w miejscach, ktore historycznie kojarza sie jako zadupie. > Wyzszych kosztow zamieszkania duzej aglomeracji ludzie na ogol nie licza. Poki im starcza to nie licza. Rzecz w tym ze nie wszystkim i nie zawsze starcza. Wtedy zaczyna sie rozsadna kalkulacja. Oczywiscie, mlody wilk po studiach pojedzie do Warszawy, awansuje, nauczy sie czegos - ale w koncu wyjedzie. > A brak komunalnych przedszkoli to prawdziwy skandal. Mlode rodziny maja coraz mniej dzieci, a Polki chca pracowac. I tu jest pies pogrzebany - mieszkac sobie jak single badz mloda para w Warszawie mozna. Z dzieckiem jest znacznie trudniej... Uwierz mi, ludzie to przelicza, jak nie dzis to jutro - i wyjdzie im, ze na prowincji bedzie im lepiej. No, chyba ze ktos ma fiola na punkcie lansu i kariery, ale i takim sie zmienia, kiedy wychowuja dzieci. > Teraz krotko o tredach: niemiecka konstytucja naklada na rzad i spoleczenstwo obowiazek dazenia do wyrownania warunkow zycia na terenie calych Niemiec. I to jest bardzo sluszne, bo poprawia warunki wszystkim - nie tylko biednym landom, ale i tym bogatym, bo utrzymuje wewnetrzna migracje na racjonalnym poziomie. W Polsce tez jest to potrzebne. > Polskie spoleczenstwo przeszlo juz dwie duze fale migracji ze wsi i malych miasteczek do aglomeracji: pierwsza w latach 50 druga w 70. ta nastepna nie bedzie gwaltowna, ale moim zdaniem nic jej nie zatrzyma. A moim zdaniem teraz raczej mozna sie spodziewac (w perspektywie 10-20 lat) migracji w przeciwnym kierunku. Oczywiscie, nie bedzie to gwaltowne, ale bedzie mialo miejsce. Polska zmienia sie za wolno zeby wytrzymac oblezenie duzych miast, za malo jest dynamiczna, zeby poradzic sobie z jednym duzym miastem i wiocha wokolo. Moze jestem w bledzie, ale pamietaj ze od takiego naplywu ludzi w jedno miejsce i niemoznosci opanowania konsekwencji tego zjawiska upadaly juz panstwa a nawet cale cywilizacje. To po prostu jest niewykonalne zeby ludzie pogarszali sobie warunki zycia w nieskonczonosc! Temat: Z notatnika Jelenia Z notatnika Jelenia 18 kwietnia 2008 roku w Dworze "Czarne" odbyła się uroczystość przekazania przez Miasto Jelenia Góra Dworu "Czarne" na własność Fundacji Kultury Ekologicznej. Warto dodać, że Przewodniczącym Rady BPDC FKE jest wiceprezydent Jerzy Łużniak, a w MRP fundacji jest radna Zofia Czernow i wielu innych znanych polityków. Przekazali więc sobie i to jest korupcja. A swoją drogą, to ciekawe czy radna Zofia Czernow brała udział w głosowaniu, w końcu dotyczyło to jej interesu prawnego i jak zachowało się Wspólne Miasto... * W dniu 22.04.2008 roku Prezydent Miasta Jeleniej Góry, wziął udział w panelu prezydentów i marszałków podczas Festiwalu Promocji i Regionów w Warszawie. Jelenia Góra była jedynym ośrodkiem poniżej stu tysięcy mieszkańców wśród takich miast jak Warszawa, Szczecin, Kraków, Poznań i Gdynia. Panel poprowadził Jacek Żakowski... * Jak wiemy trwa jubileusz 900-lecia Jeleniej Góry. Prezydent miasta dr Marek Obrębalski zmarnował swoją szansę zapisania się złotymi zgłoskami w historii naszego grodu. W mieście nie słychać specjalnych fajerwerków, a poza obietnicami rychłego rozwoju Jeleniej Góry nic się nie dzieje. Mieszkańcy nadal emigrują, bądź cierpią na bezrobocie, a prezydent, jak czytamy powyżej, baluje sobie na salonach korzystając z przywilejów PO... * Rada Miejska Jeleniej Góry uchwaliła w ubiegły piątek absolutorium dla Prezydenta Miasta Jeleniej Góry. Absolutorium przeszło minimalną ilością głosów, tj. dwunastu rajców było za. Ekipie Platformy Obywatelskiej, jak można się było spodziewać pomogli radni PiS, którzy korzystają z „dobroduszności” prezydenta Marka Obrębalskiego i piastują bardzo intratne stanowiska w spółkach miejskich i w KRUS- ie. Przed ewentualnym referendum uratowała też prezydenta odwieczna unitka, szara eminencja Jeleniej Góry Zofia Czernow... * Komenda Miejska Policji w Jeleniej Górze prowadzi pod nadzorem prokuratury śledztwo w sprawie Anatol Bustowski kontra Robert Prystrom. Chodzi o niedawno ujawnione przez portal Jelonka.com nagranie z 2003 roku spotkania dwóch osób w ogródkach restauracji, na którym były radny wyraził zgodę na przyjęcie łapówki za pomoc w załatwieniu sprawy przekwalifikowania gruntów należących do biznesmena Bustowskiego. Mówiąc językiem ludzkim, ktoś wykorzystuje zemstę nieusatysfakcjonowanego biznesmena i próbuje umoczyć lidera Wspólnego Miasta, by zamknąć mu drogę do dalszej kariery politycznej. Dla mnie sprawę należałoby wrzucić do kosza, ale znane są w Polsce bardzie banalne przypadki, które skończyły się wyrokami skazującymi. Problem korupcji (patrz pkt 1) jest w kraju na topie... * Zakończył się blagierowy konkurs internetowy redakcji Nowin Jeleniogórskich „Nowinowy Przedszkolak”. Najwięcej głosów (ponad 16000) naskrobano najbardziej pazernej od startu faworytce Darii M. Jedno kliknięcie warte było 0,12 zł. Kapituła konkursu bon wycieczkowy o wartości 2000 zł ufundowany przez Biuro Podróży AMIGOS BB przyznała jednak Julii D., której zdjęcie uzyskało na finiszu średnią ocen 3,03%. Przypominam, że jeden z honorowych uczestników wycofał się z tej żałosnej licytacji mając średnią ocen powyżej 4%... * W sobotę 26 kwietnia odbył się V zjazd powiatowy SLD w Jeleniej Górze. Zjazd partii odbywa się w roku sprawozdawczo-wyborczym i zamknął kolejną, czteroletnią kadencję władz powiatowych partii. Przewodniczącą jeleniogórskich struktur SLD została po raz kolejny radna Grażyna Malczuk. Teraz wiemy kogo SLD wystawi na prezydenta w 2010r... Jeleń Temat: Bezpłatna gazeta Metro wchodzi do Radomia Witam ponownie ! Po "głębszych analizach" i poszukiwaniach w głębokich zasobach internetu podaję za serwisem www.wirtualnemedia.pl następujący artykuł: "Metro" poszerza zasięg i zwiększa nakład Od poniedziałku 18 kwietnia, 2005 zasięg "Metra" powiększy się o kolejne 9 miast. O Białystok, Częstochowę, Kielce, Olsztyn, Opole, Radom, Rzeszów, Toruń i Zieloną Górę. Jednocześnie Agora zwiększy nakłady w miastach, w których "Metro" ukazywało się do tej pory. Planowany średni dzienny nakład ogólnopolskiego wydania "Metra" w zasięgu 19 miast wyniesie 502 000 egzemplarzy, a w piątek 820 000 egzemplarzy. (dane wydawcy). "Kontynuujemy rozwój Metra i naszą obecność na rynku prasy bezpłatnej" - powiedział Piotr Niemczycki, wiceprezes Agory SA. "Bardzo dobre wyniki czytelnictwa Metra i nasze czteroletnie doświadczenie w prasie bezpłatnej pozwala na mocniejsze wejście w ten segment." dodał. Ogólnopolskie wydanie "Metra" obejmie łącznie: Białystok, Bydgoszcz, Częstochowę, Katowice, Kielce, Kraków, Lublin, Łódź, Olsztyn, Opole, Poznań, Radom, Rzeszów, Toruń, Trójmiasto, Szczecin, Wrocław, Warszawę i Zieloną Górę. Wzmocniona zostanie sieć dystrybucji. Średnio dziennie "Metro" będzie rozdawane w całym zasięgu przez kilkuset kolporterów. W Warszawie sieć dystrybucji będzie obejmować też jak dotychczas stojaki rozmieszczone m.in. w centrach handlowych, kawiarniach, kafejkach, restauracjach McDonald's, urzędach, biurach, szkołach i domach studenckich. Wejściu "Metra" do kolejnych miast towarzyszyć będzie kampania promocyjna, która obejmie outdoor, pisma branżowe, "Gazetę Wyborczą", radio i czasopisma Agory. Dzienne czytelnictwo "Metra", po trzech miesiącach od poszerzenia zasięgu na 10 miast w listopadzie 2004 roku, w okresie grudzień 2004 - luty 2005 wyniosło 6% (352 000 osób). Z tym wynikiem "Metro" znalazło się w czołówce dzienników krajowych. W tym okresie czytanie "Metra" deklarowała największa liczba respondentów sięgających po prasę bezpłatną (PBC DAILY, MillwardBrown SMG/KRC, wskaźnik COW, grudzień 2004 - luty 2005, n = 3 823, czytelnictwo w zasięgu 10 miast; opracowanie Agora SA). Średnie dzienne rozpowszechnianie krajowego wydania "Metra" w zasięgu 10 miast w lutym 2005 wyniosło 273 270 tys. egz., a średnie rozpowszechnianie w piątek 468 294 egzemplarzy (egzemplarze rozpowszechnione bezpłatnie ogółem, źródło ZKDP, luty 2005). Agora rozpoczęła działalność w segmencie prasy bezpłatnej w październiku 2001 roku kiedy ukazał się pierwszy numer dwudnika "Metro" w warszawskim nakładzie 50 tysięcy egzemplarzy. Od tego czasu Metro zrobiło karierę ogólnopolskiego dziennika bezpłatnego i ukazuje się 5 razy w tygodniu. www.wirtualnemedia.pl/document.php?id=169587 Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 75 rezultatów • 1, 2, 3 |