Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro numerów telef Warszawa
Temat: Rainbow Tours - Reklamacja Rainbow Tours - Reklamacja Byłem uczestnikiem imprezy organizowanej przez Rainbow Tours do Czarnogóry – miejscowość Ulcinj, hotel „Mediteran” w terminie 24.06. – 08.07.2008. Za wyżej wymienioną imprezę uiściłem opłatę w wysokości 2.885,- PLN. Podana kwota miała zawierać m.in. przelot w 2 strony, czyli na trasie Warszawa – Dubrovnik – Warszawa oraz transfer w 2 strony, czyli na trasie Dubrovnik – Ulcinj – Dubrovnik. Niestety z tych usług nie mogłem skorzystać w pełni, ponieważ rezydent odpowiedzialny za klientów w hotelu „Mediteran” w Ulicinju – p. Filip (nazwiska nie pamiętam) - nie był uprzejmy zabrać mnie z powrotem i w dniu 08.07.2008. o godz. 01.30 wyruszył transferem do Dubrovnika beze mnie!!! Nie zainteresował się, że zostawia jednego z klientów i nawet nie policzył czy ma wszystkich uczestników podróży w autokarze. Kiedy poinformowałem go telefonicznie o zaistniałej sytuacji kazał mi czekać na swój powrót do Ulcinja. Dzwoniłem do niego potem jeszcze wiele razy, ale nie był uprzejmy odbierać moich telefonów. W tej trudnej dla mnie sytuacji starała mi się pomóc p. Maria (nazwiska nie pamiętam), rezydentka biura „BUKSA Travel”. Po wielkich trudach udało się zdobyć numer telefonu do głównego rezydenta biura Rainbow Tours, odpowiedzialnego za gości w Chorwacji i Czarnogórze. Udało mi się dowiedzieć, ze jakiś autokar biura Rainbow Tours jedzie do Polski i ma wolne miejsce, ale wyjazd jest z miejscowości Neum w Bośni i Hercegowinie. Na własny koszt udałem się autobusem liniowym do miejscowości Neum. Kiedy tam dotarłem, ok. godz. 1:30 w nocy, skierowałem się do wskazanego przez głównego rezydenta hotelu „Sunce”, jednak okazało się, że główny rezydent błędnie mnie poinformował, ponieważ żadna grupa biura Rainbow Tours nie wyruszała spod hotelu „Sunce”, lecz spod hotelu „Neum”, dokąd musiałem się z ciężkim bagażem udać pieszo, pod górę. W hotelu „Neum” dowiedziałem się, że grupa, która wraca autokarem do Polski ma jeszcze po drodze nocleg na terenie Chorwacji, co wydłuża całą podróż praktycznie o całą dobę. Dowiedziałem się również, że mogę wracać do Polski autokarem, który ma przejazd non-stop, ale na ten autokar niestety musiałem czekać kilka godzin. Po wielkich trudach, komplikacjach, nerwach i stresach dotarłem do Polski dnia 10.07.2008. w godzinach popołudniowo- wieczornych. W związku z powyższym wnoszę o zwrot następujących kosztów: 1. koszt niewykorzystanego transferu na trasie Ulcinj – Dubrovnik; 2. koszt niewykorzystanego biletu lotniczego na trasie Dubrovnik – Warszawa; 3. koszt biletu autobusowego na trasie Ulcinj – Neum (13,- EUR); 4. koszt taksówek w Ulcinju (15,- EUR); 5. koszt rozmów telefonicznych z rezydentami (ok. 500,- PLN); 6. koszt dodatkowego utrzymania się przez 2 dni (ok. 150,- PLN). Zaznaczam, że moja podróż z winy rezydenta biura Rainbow Tours przedłużyła się o 3 dni, przez co w miejscu pracy stawiłem się dnia 14.07.2008., zamiast 09.07.2008., co spowodowało również komplikacje i nieprzyjemności, przez co obciążono mnie 3 dniami niepłatnego urlopu, co dla mnie wiąże się ze stratą kwoty: ok. 900,- PLN. Czekam na Państwa odpowiedź jaką rekompensatę mogą mi Państwo zaoferować, poza zwrotem poniesionych przez mnie rzeczywistych kosztów powrotu do kraju. Temat: Kultura w Radomiu Kultura w Radomiu Najpierw ciekawy artykul z Rzeczpospolitej, a potem kilka uwag - zlosliwych do redakcji gazety w Radomiu. Redaktorzy gazety w Radomiu moga nie czytac, jesli nie chca... ============================== Tylko w kilku miastach Kulturalny telefon W kilku miastach w Polsce funkcjonują telefoniczne informatory kulturalne. Wystarczy wybrać numer, by dowiedzieć się, co grają w kinach, na jaką wystawę lub spektakl warto pójść. Można również usłyszeć, jeśli się o to poprosi, subiektywną recenzję. Mało kto wie jednak o takiej możliwości. W Krakowie, po wybraniu numeru (12) 421 77 87, udzielana jest informacja w sześciu językach, od poniedziałku do piątku w godzinach od 10.00 do 18.00 i w sobotę od 10.00 do 16.00, na podstawie danych zebranych przez miesięcznik "Karnet". Biuro telefoniczne, biuro otwarte przy ulicy św. Jana 2 oraz zespół redakcyjny "Karnetu" tworzą te same osoby. Krakowskie Centrum Informacji Kulturalnej funkcjonuje od 1994 roku. Podobnie działa najstarszy w Polsce Telefoniczny Informator Kulturalny w Warszawie, pod numerem (22) 629 84 89. Jest kontynuacją zlikwidowanego w 1991 roku "Warszawskiego Informatora Kulturalnego". Jego pomysłodawczynią jest dziennikarka "WIK-u" Krystyna Antoszewska. Początkowo biuro znajdowało się w jej prywatnym mieszkaniu. Teraz ma już siedzibę, a osoby pracujące w nim przygotowują informacje na podstawie konferencji i pokazów prasowych, repertuarów otrzymywanych ze "źródła", czyli od kiniarzy, kustoszy wystaw, dyrektorów teatrów. Telefoniczni informatorzy dyżurują od poniedziałku do piątku, w godzinach od 10.00 do 21.00, w dni wolne informacja o wydarzeniach odtwarzana jest z automatycznej sekretarki. - Chcielibyśmy uruchomić drugą linię, prowadzić rezerwację i sprzedaż biletów. Tymczasem 31 grudnia wygasa nasza umowa z Urzędem Miasta i nie wiadomo, czy w ogóle będziemy dalej funkcjonować - mówi Krystyna Antoszewska. Z warszawskiego informatora korzysta około 100 osób dziennie. Ponadto biuro posiada gromadzone przez 11 lat archiwum o wydarzeniach kulturalnych stolicy, pomaga wycieczkom szkolnym przybywającym do Warszawy, promuje wydarzenia ambitne, niekomercyjne, wydaje kalendarium imprez dla telefonicznej informacji miejskiej i turystycznej. O wydarzeniach kulturalnych można dowiadywać się przez telefon w Poznaniu - (61) 851 96 45, w Łodzi - (42) 633 92 21 i we Wrocławiu - (71) 342 22 91. W innych polskich miastach udzielają ją natomiast punkty informacji turystycznej. Nie są one jednak tak wyspecjalizowane. Monika Janusz ==================== A teraz: jak to wyglada w Radomiu? Na stronie gazety w Radomiu szczatkowej informacji mozna uzyskac tylko o kinie - i to jednym! Hel juz na dobre zamkneli? Repertuaru teatru - nie ma. Ba! Wedlug gazety nie ma w ogole takiej instytucji jak teatr w Radomiu! (A moze juz faktycznie nie ma??) Na glownej stronie gazety w Radomiu sa adresy Kuratorium Oswiaty, Urzedu Marszalkowskiego, gimnazjow i liceow - a teatru brak. Trudno... Zadnej informacji o wystawach - regularnych, w muzeum, oraz czasowych - w muzeum, w galeriach prywatnych, w Muzeum Wsi Radomskiej, Centrum Rzezby Polskiej w Oronsku. Nie ma - no bo po co?? Zadnej informacji o koncertach. Ale nie, przepraszam, jest - zwykle pojawia sie krotka wzmianka sygnowana cig - ale juz po koncercie. W sumie warto wiedziec, co sie przegapilo, np. ostatnio Arke Noego... Zadnej informacji o ciekawych miejscach - Bohemie, Katakumbach, Naszej Szkapie itp. - no bo po co... I tak mnie tylko zastanawia: czy redaktorow gazety w Radomiu nie ciekawilo kiedys zajrzec na strony internetowe dodatkowy z innych miast zeby zobaczyc, jak moze wygladac fajna strona miejska - zywa, ciekawa i przydatna mieszkancom miasta - zarowno mieszkajacym w swoim miescie jak i na obczyznie? Polecam - zeby moze nie doznac szoku wchodzac np. na strone Poznania - zaczac od strony internetowej gazety lokalnej w Kielcach lub gazety w Lublinie. Jest na czym sie powzorowac... (A szkoda - bo kiedys mozna sie bylo wzorowac na stronie radomskiej: dodatek o rowerach, cykl opowiesci z ciekawymi ludzmi, sylwetki slawnych Radomian... Inni od tego czasu poszli bardzo do przodu, a gazeta radomska sie cofnela...) Pozdrawiam i zycze dalszego milego samopoczucia! :( Dobranoc... Temat: Simplus przy Ogrodowej (koło Legionów i Powstańców Simplus przy Ogrodowej (koło Legionów i Powstańców 18 sierpnia zakupiłam telefon. Miał służyć jako modem. Spec, Paweł Groc, dodał w promocji za darmo blutufa (bluetooth) do połączenia z komputerem. Niestety, mimo wielokrotnej konsultacji telefonicznej z operatorami simplusa nie udało się. Zgłosiłam się ponownie do punktu, gdzie w cenie 40 zł dokupiłam kabel do połączenia komputera z telefonem, z możliwością zwrotu kabla w ciągu 7 dni, jeśli całość nie będzie działać. Nowy kabel nie pasował mi do gniazda telefonu (i miał mniej wejść) , nie lubię używać siły, więc w następnym dniu idę do punktu simplusa i proszę speca by włożył kabel do gniazda telefonu, udało się . W domu instaluję oprogramowanie. Niestety, nie działało. Konsultant telefoniczny poinformował mnie, że kabel jest nieodpowiedni, bo nie firmy Nokia, mimo, że kabel miał oznaczenie wskazane w instrukcji telefonu (CA-42). 2 dni po zakupie kabla, w piątek 28 września, ponownie, kolejny raz zgłosiłam się do punktu simplusa z prośbą by zademonstrowano mi, że zakupiony telefon może działać (jest sprawny) jako modem połączony zakupionym kablem lub blutufem (lub innym kablem). Spec męczył się kilka godzin ( od około 11:30 do około 15:40), a ja siedziałam, czekałam, traciłam nadal kolejne godziny, stracone już zresztą wcześniej, bo sama wielokrotnie, od ponad miesiąca usiłowałam telefon doprowadzić do działania. Niestety nie udało się. Dostałam oryginalny kabel Nokia wpięty w telefon, i płytę ze sterownikami, w zamian za kabelek (z płytką) poprzednio zakupiony. Na karteczce określającej możliwość zwrotu kabla, czas możliwości zwrotu został przedłużony o kolejny tydzień to znaczy z 7 na 14 dni. Zgodnie z zaleceniem speca, odinstalowałam wszystko co miało z tym związek i zainstalowałam ponownie z dołączonej płyty NOKI. Z informacji instalatora zorientowałam się, że nie może działać, bo to do innego modelu telefonu. No ale, ...kolejna instalacja… Oczywiście nie działa. Więc znowu instaluję na oprogramowaniu ściągniętym kiedyś wcześniej do tego telefonu. Też nie idzie. Znowu będę dzwonić do konsultacji telefonicznej simplusa, szukam numeru w telefonie i widzę: w piątek o 15:00 ktoś dzwonił z mojego telefonu na numer 601 264 231. Spec użył mojego telefonu: nie wiem gdzie, nie wiem za ile, wiem że wbrew mojej woli. Dzwonię więc od razu do biura simplusa i opowiadam o sytuacji. Konsultant sugeruje zgłoszenie sprawy do firmowego salonu w Warszawie lub na policję. Pytam się : co ja z tego będę mieć ? Jeśli policja będzie uczciwa, co jest niezwykle mało prawdopodobne to będę światkiem , stracę czas, znowu nerwy, bo będę musiała zeznawać, i jeszcze mogę dostać z zemsty po głowie. A czy doprowadzi to telefon do działania ? Więc konsultant proponuje pomoc w zainstalowaniu, by całość działała. Sprawdzam kolejne opcje, zmieniam gniazdo kabla, czytam opis i okazuje się, że kabel jest innego typu (CA-53). Zrozumiałam, że spec wcisnął mi zły kabel. Bardzo mnie to zdenerwowało. W moim odczuciu zrobił to celowo, by całość nie mogła zadziałać. Telefoniczny konsultant poinformował mnie, że oryginalny kabel Noki kosztuje około 150 zł. Ja go poinformowałam, że jestem zbyt zdenerwowana tą sytuacją i bandytyzmem wołomińskim by dalej rozmawiać i konfigurować komputer. Straciłam nadzieję, że telefon zadziała. Mam drogą bezużyteczną zabawkę. Straciłam nerwy, bardzo dużo czasu i pieniądze. Za darmo testowałam akcesoria . Czy oddać kabelek do punktu ? Temat: Antek M. ostatecznie dobija ideę tzw. IV RP :) chcesz nazwisk polskich agentów? dzwoń tutaj: (022) 6-841-593, (022) 6-841-087 – Mówi płk Kwiatkowski. Andrzej Kwiatkowski – przedstawiłem się fałszywie. Jak w filmie. – Chciałem się zapytać, jak to ze mną jest, bo do tej pory nie wiem, co dalej – kontynuowałem... Teoretycznie numer, pod który telefonowałem, jest nieprawdopodobnie tajny. Ludzie Macierewicza do tego stopnia nie znoszą ludzi WSI, że nawet patrzeć na ich gęby nie mogą. Dlatego, żeby nie pętali się po biurze przepustek, po korytarzach, uruchomiono dla nich specjalną linię. Telefon jest wojskowy, ale każdy wie, że jeśli jego numer poprzedzi się „szóstką”, to dodzwonić się można z każdej budki telefonicznej. Numer jest więc podawany z ust do ust. Trafił także do mnie: (022) 6-841-593, i sam sprawdziłem, czy to działa. Chwileczkę – odpowiedział mi mężczyzna po drugiej stronie słuchawki. Zapadła cisza, szukał mojego nazwiska w jakimś spisie. – Czy może pan jeszcze raz powtórzyć swoją godność – tym razem głos był kobiecy. – Płk Andrzej Kwiatkowski. – Nie ma pana, a kiedy składał pan oświadczenie? – W drugiej połowie grudnia – kłamałem. – To dlatego w bazie nic nie ma. Na pewno jest jeszcze w kancelarii. Musi pan poczekać... Co wiemy po tej rozmowie? Przede wszystkim, że obecne kierownictwo wojskowych służb specjalnych rzeczywiście uruchomiło ogólnodostępny numer telefonu, pod który może zatelefonować kto chce. Rezydent każdej obcej służby także. Jeśli ktoś jest biegły w informatyce i łamaniu zabezpieczeń komputerowych, uzyskuje ślad, że nazwiska wszystkich oficerów polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, zweryfikowanych pozytywnie i zweryfikowanych negatywnie, są w jakieś „bazie”. Wystarczy tam wejść. Hackerzy nie w takie bazy jak Macierewiczowa wchodzą. Jeśli jednak rezydent jakiegoś wywiadu nie chce się trudzić, a już zwłaszcza wydawać pieniędzy, może po prostu zatelefonować i zapytać. U nas szanuje się ludzi. Jak się grzecznie pytają, to im się grzecznie odpowiada. Weźmy przykład pierwszy z brzegu. Rezydent znanego z agresywności wywiadu księstwa Monako ustalił, że jeden z krupierów w kasynie w Monte Carlo może być polskim oficerem. Jeśli chce nabrać pewności, wystarczy że zatelefonuje do Warszawy i tam, u źródła, powiedzą mu, ba, jakoś na podane nazwisko zareagują: „tak”, „nie”, „proszę czekać”. I wiedzą Państwo co? – podobno się czepiam. To znaczy wprost pani Stefania Modelska tego mi nie powiedziała, ale bagatelizując całą sprawę, to właśnie dała mi do zrozumienia... Kto to jest pani Stefania Modelska? Jak to kto – pani tak samo tajna jak ten numer telefonu. Zresztą nr telefonu do niej jest inny: (022) 6-841-087. To najbliższa współpracownica pana Antoniego. Nikomu innemu nie wierzy tak jak jej. Nawet ze swą najbardziej krwiożerczą, najbardziej bezwzględną komisją kontaktuje się poprzez nią... Ale Państwo są ciekawscy...! No dobrze – jak wiadomo, komisja weryfikacyjna składa się z 24 osób. Za dwanaście z nich odpowiada pan prezydent, za drugi tuzin brat pana prezydenta. Nasz pan Antoni podzielił 24 przez sześć i wyszło mu cztery. W takich właśnie czteroosobowych zespołach komisja prowadzi przesłuchania. Ten najbardziej zajadły i najbardziej strzeżony, przed którym z prawdziwym strachem w oczach ostrzegają się ofiary, przesłuchuje przy ulicy Koszykowej 82/C, blok III, IV piętro. To ten sam budynek, w którym było kiedyś kasyno wojskowe nr 153. Tworzą go: Bogusław Nizieński – wiadomo, Leszek Pietrzak – naczelnik biura edukacji publicznej IPN w Lublinie, w wolnych chwilach uczestnik programu TVP „30 minut”, Jacek Przybysz – wicedyrektor departamentu bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Premiera i Mariusz Marasek – prorektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno- Humanistycznej w Skierniewicach, kiedyś razem z panem Antonim współtwórca ZChN. Jeśli stosować kryteria „Gazety Wyborczej” (25.01.2007 r.), skład tej czwórki jest dobrany starannie, tak by reprezentowała ona wszystkie centra władzy: prezydenta, premiera, pana Kurtykę, no i pana Antoniego, ale to oczywiste. Wracając jednak do tej zaufanej Stefanii Modelskiej – do niej też zatelefonowałem. Jako „płk Andrzej Kwiatkowski”, rzecz jasna, żeby mnie nie zbywali. Sekretarka połączyła mnie raz-dwa. Pani Modelska nie widzi w zainstalowaniu ogólnodostępnego telefonu z informacjami o oficerach wojskowych służb specjalnych nic dziwnego, a niebezpiecznego to już w ogóle. Nie byliśmy w stanie dojść w tej sprawie do consensusu. Może dlatego, że gdy już nas sekretarka połączyła, to pani Modelskiej nie kłamałem i przedstawiłem się: Temat: Praca w WORK SERVICE Napiszę trochę o tej fimie a przynajmniej o jej fili w Warszawie. Moja przygoda z Work Servis zaczeła się trzy lata temu i całe szczęście się wtedy skończyła.Wraz z kumplami postanowiliśmy zarobić trochę kasy na koniec wakacji i podjeliśmy prace w jednym z hipermarketów w Warszawie do których owe biuro nas skierowało.Praca była ok.do póki niezostałem wraz z moimi kolegami przyparty do muru ,schodząc po 8 godzinach do biura aby się wykreślić postawiono nam warunek że albo popracujemy jeszcze przez 6 godzin albo niezostanie nam wypłacone wynagrodzenie za przepracowane godziny.Jestem człowiekiem upartym i dumnym i niepozwole sobie na wykorzystywanie mnie odmówiłem koledzy zresztą też,powiadomiliśmy opiekuna pracowników Work service w tym hipermarkecie ale okazał się on kompletnym idiotą który niepotrafi bronić naszych praw (oczywiście poszedł do biura ale po chwili wyszedł i tyle zrobił).Następnego dnia dowiedzieliśmy się że już niepracujemy i poważnie mamy zakaz podejmowania pracy w sieci tych supermarketów (pewnie powiesili sobie nasze zdjecia w biurze i porównują z nowymi pracownikami ;) Pojechaliśmy do biura Work Service ,tam nam mydlono oczy itd. skierowano nas do pracy jeszcze tego samego dnia w sklepie meblowym (mieli przygotowania do 1 otwarcia) powiedzieli nam że jest to praca na 4-5 godzin i bardzo potrzebują pracowników(coś za coś wy pojedziecie my wam załatwimy podtekst firmy),ruszyliśmy do sklepu mając adres jak się później okazało niepełny ,straciliśmy dwie godziny na szukanie ,tego numeru wogóle nie było dopiero później okazało się że chodzi o kolejny supermarket obok którego przechodziliśmy 40 razy w naszych poszukiwaniach .Tam kierownik powiedział że praca jest do samego rana czyli do około 10 rano następnego dnia my byliśmy około 18 .Stwierdziliśmy że dosyć współpracy z Work Servis i do domu(kierownik nas poinformował że on już zapłacił Work S. za pracowników )a ja odpowiedziałem że ch... mnie to interesuje z pretensjami do firmy nie do mnie.W kurzeni głodni pojechaliśmy do domu ,a następnego dnia do firmy rozwiązaliśmy współpracę i czekaliśmy za zapłatę za wykonaną pracę w poprzednim hipermarkecie.(CZEKAMY DO DZISIAJ :) Pieniądze nigdy niewpłyneły na nasze konta ,przez pierwsze dwa miesiące przyjeżdrzaliśmy co dwa dni później co tydzień co dwa i tak przez pół roku słysząc że to nie odnich zależy ,słuchając tych samych rozmów telefonicznych,potwierdzeń itd.itp. Oto cała moja przygoda z Work Service nikomu nie życzę podobnej i dlatego nigdy nie będe polecał tej firmy, dla mnie jest to kolejny przykład jak można robić ludzi w ch..... ps.podczas wypraw do firmy rozmawiałem z różnymi ludzmi pracownikami którzy byli wtedy tak samo traktowani szczególnie z wypłatami ....więc nie byliśmy sami... Temat: Komu jeszcze Triada ukradła wymarzone wakacje 2009 Komu jeszcze Triada ukradła wymarzone wakacje 2009 W zeszłym roku spędziliśmy cudowne wakacje w Hiszpanii na Costa del Sol w hotelu San Fermin. W zeszłym roku wymarzyliśmy sobie kolejne wakacje na Costa Bravie i z pełną determinacja 25 listopada ubiegłego roku zjawiliśmy się w gdyńskim biurze Triady na ul. Starowiejskiej z wydrukiem konkretnej ich oferty: wylot z Gdańska 27 czerwca na 14 dni do miejscowości Santa Susanna, wakacje w czterogwiazdkowym hotelu Aparthotel Maritim. Oczywiście przy tak wczesnym zakupie wycieczki dostaliśmy 40% zniżki + bezpłatnie gwarancje niezmienności ceny. Wszystko było super do 30 marca tego roku, wtedy to dostaliśmy telefon z Triady, że mają odwołane wyloty z Gdańska i proponują wylot z Warszawy. Niby to nie taki wielki problem, bo Triada proponowała nawet zwrot kosztów podróży pociągiem do Warszawy, wycieli jednak dużo paskudniejszy numer. Okazało się, że całkowicie skasowali nam rezerwację wycieczki tzn. nie tylko zmienili miejsce wylotu ale odwołali rezerwację w wybranym hotelu. Reasumując w wybranym przez nas terminie wylotu po odwołaniu naszej wcześniejszej rezerwacji nie mieli juz miejsc w żadnym czterogwiazdkowym hotelu w miejscowości Santa Susanna. Zaproponowali nam w tym terminie hotel trzygwiazdkowy Caprici, który znajduje się obok kanału ściekowego i ma bardzo złe opinie (wystarczy poczytać: www.wakacje.pl/hotele/hiszpania/hotel-caprici-10685.html zakładka "Opinie o hotelu"). Jeżeli chodzi o hotel czterogwiazdkowy to mogli nam jedynie zaproponować hotel Caprici Verd za dopłatą (hmm..., a podobno mieliśmy gwarancję niezmienności ceny) i to w terminie o tydzień późniejszym. Zgodnie z zawartą umową domagaliśmy się zaoferowania hotelu czterogwiazdkowego w miejscowości Santa Susanna w wybranym przez nas terminie i w ustalonej w listopadzie 2008 cenie. Oczywiście Triada nie była w stanie podołać tym oczekiwaniom, poproszono nas o dodatkowy czas na kontakt z centralą, po czym kiedy zjawiliśmy się w biurze po dwóch dnia, po oczekiwaniu w kolejce 25 minut (1 klient, 3 pracowników biura, przy czym dwóch zajętych sobą i jeden obsługujący klienta) usłyszeliśmy, że nic dla nas nie mają. Zażądaliśmy natychmiastowego zwrotu wpłaconych pieniędzy, przy czym konieczne było dodatkowe wykłócanie, aby ten zwrot odbył się w gotówce na miejscu, a nie przelewem na konto. Po tym zdarzeniu odwiedziliśmy dwa inne biura podróży, w których usłyszeliśmy to normalne postępowanie dla Triady, idą na masówkę. Ciekawi jesteśmy czy to my wybraliśmy tak specyficzny hotel, że nam odwołano w nim rezerwację, czy też było to standardowe postępowanie ze wszystkimi turystami, którzy zaplanowali wylot do Hiszpanii z Gdańska. Temat: Wrocławskie lotnisko nieczynne przez całą niedz... Akurat tam dzisiaj byłem... I miałem lecieć tym ATRem do Warszawy... Zaczęło się od opóźnienia. Później od usunięcia lotu. Przebookowałem się. Tych raptem 50 osób obsługiwała 1 (słowem jedna) kasjerka. A co tam - godznia w tą czy w tą... Za to w informacji było 6 (słownie sześć) osób, których rola ograniczyła się do informowania, że nic nie wiedzą i odsyłania do kasy celem przebookowania. Ponieważ mój lot był "składany" więc zdecydowałem się poczekać na kolejny rejs do warszawy, gdzie mógłbym złapać kolejny lot... Siedząc sobie w restauracji lotniskowej w pewnym momencie usłyszałem, że owszem, ale dzisiaj to mogę sobie polecieć co najwyżej po kolejną kawę. Przed kasą zrobił się dziki tłum. A tam jakieś głupie kilkaset osób. W kasach zaś urzędowała początkowo jedna, później zaś dwie panie. Okazało się po pewnym czasie, że rzeczywiście muszą być dwie, bo gdy jedna rozmawia przez telefon to druga musi być na zapleczu. Z odsieczą przybył im "pan od Lufthansy". Nazwałem go tak gdyż on "załatwiał" jedynie tych pasażerów, którzy mieli bilety tego przewoźnika, co pozwoliło radosnym paniom z informacji co jakiś czas wprowadzać zamęt w stosunkowo karnej kolejce okrzykami "jak ktoś do monachium to proszę" (jak wiadomo wszyscy obcokrajowcy doskonale mówią po polsku co dodatkowo potęgowało zamęt) Oczywiście informacja w dalszym ciągu była kompletnie zdezorientowana i nie potrafiła udzielić odpowiedzi na żadne pytanie (poza podaniem numeru telefonu do biura LOTu). Już po 6 godzinach pobytu na lotnisku udało mi się zrezygnować z usług naszego kochanego przewoźnika. Rano mam pociąg do Pragi - tam im nie zabraknie pasów a jeśli nawet to z pewnością nie będą musieli ściągać ekipy z Warszawy do usunięcia samolotu. I jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. Gdy około 14 opuszczałem lotnisko (nieco wzburzony przyznaję) na tablicy odlotów wciąż migał zielonym "check-in" lot do Londynu realizowany przez RyanAir. Domyślam się, że pasażerowie tego lotu także nie wystartowali z lotniska, lecz domyślam się także, że ich przewoźnik zadbał o to aby dotarli na miejsce przeznaczenia nie ograniczając się jedynie do propozycji kilkugodzinnej podróży do Warszawy autobusem (dobrze, że nie był to lot do Kopenhagi, bo pewnie Lot by prom zaproponował). Ogólnie jestem dramatycznie zniesmaczony brakiem organizacji Wrocławskiego portu lotniczego i kompletnym "olewactwem" klienta. Gdy podobna sytuacja wydarzyła mi się we Frankfurcie (awaria samolotu - 4 godziny opóźnienia) wszyscy pasażerowie zostali zaproszeni na koszt przewoźnika na obiad - w ramach przeprosin. O ile "pan z Lufthansy" jeszcze pytał się o takie "detale" jak to skąd ktoś jest i czy nie potrzebuje noclegu/podwiezienia (za co odpowiada w takiej sytuacji przewoźnik!), o tyle "panie z LOTu" miały zasadniczo pasażerów w... wielkim poważaniu. I chyba tylko wrodzony takt nie pozwalał im na zadawanie tak niedyskretnych pytań. Tak więc locie - "sayonara". Może jak (po raz kolejny) zbankrutujesz to ktoś przejrzy na oczy i zrobi porządek (chociaż wątpię). Wychodzi na to, że inne linie (nawet te tańsze) lepiej dbają o swoich klientów. Temat: rece precz od wisly www, a propos "wypowiedzi zakompleksionych frustratów" www.legia.net/forum/viewtopic.php?t=1081 z 1. strony bo dalej nie chcialo mi sie zaglebiac... szatanciekocha szanowni kibice ukochanej legii........... jaka jest wasza reakcja na wiadomosc o sponsoringu wisly przez :era: mam nadzieje ze juz zadzwoniliscie do biura obslugi abpnenta i wyraziliscie swoje zdanie a nawet zapowiedzieliscie rezygnacje z uslug? oczywiscie tam wam powiedza ze nic na temat tego sponsoringu nie wiedza, nawet to ze wasz telefon jest pierwszym takim , he,he nie dajcie sie zwiesc, kumpel ktory pracuje w erze na sluchawce mowi ze tych telefonow jest sporo, ale chyba wciaz za malo zeby dyrekcja ery zwrocila na nie uwage, a podaje numer do centrali era (22)413-60-00 czynna pon-pia 8.00-17.30 dzwoncie i bombardujcie na razie przynajmniej biuro obslugi.......... dalismy rade f-mie :hoop: wierze ze i era sie zastanowi........ tak wiec do dziela! a moze ktos juz cos wie na temat ewentualnych akcji plakatowych i innych skutecznie obrzydzajacych :era: zycie?! z checia sie dolacze! pzdr! Czarna_e(L)ka Ej, ja jestem za peytycją. Ale taką poważną. Trzeba coś zrobić!! Ja np. na onecie ( pilka nozna )dalem temat: bojkot ( pod nickiem Rozgoryczony), jakas dziewczyna o nicku Legionistka z Sopotu tez zbojktowala ten sponsoring, mozna sie tam wpisywac i potem wydrukowac, zrobic screenshota i przeslac z petycja. Vlepki, plakaty no i telefony. Poza tym trzeba namawiac ludzi, zeby nie kupowali telefonow w Erze, bo jesli im spadnie sprzedaz, szczegolnie w stolicy, to moze sie wycofaja! Wygramy to!! A na pewno unieszkodliwimy. No i jesli zobacza nasza sile, to wtedy zaczna sponsorowac NAS, a reszta Polski nawet i przy protestach nic nie zdziala, bo Legii jest najwiecej!! Victus A mi by się widziała taka akcje jak "Hoopa do klopa". Skutek odniosła i to wielki. Może właśnie jakieś wlepki, plakaty, itp coś by dało niektórym do myślenia. I efekty akcji (GK): "Kibice gratulują Erze W najbliższy wtorek w Warszawie dojdzie do podpisania umowy sponsorskiej pomiędzy operatorem sieci telefonii komórkowej Era, a Wisłą Kraków. Dyrektor Departamentu Spraw Publicznych i Komunikacji Polskiej Telefonii Cyfrowej Antoni Mielniczuk przyznał, że firma została zasypana mailami z gratulacjami. - Szczerze przyznam, że zostaliśmy wręcz zasypani mailami, w których gratulowano nam związania się z Wisłą i życzono powodzenia. Maile napływały z całej Polski, co po raz kolejny jednoznacznie świadczy o tym, że krakowski klub ma swoich gorących zwolenników w całym kraju. Nie znaczy to oczywiście, że nie otrzymywaliśmy też opinii z przeciwległego bieguna nastrojów. Naturalnie, że takie były i wypisywano w nich różne rzeczy. Ale opinie na ,tak" zdecydowanie przeważały. Chciałbym też powiedzieć, że nie boimy się, iż nasi abonenci - negatywnie ustosunkowani do kontaktu sponsorskiego z Wisłą - nagle zaczną lawinowo od nas odchodzić. Jesteśmy przecież na tyle atrakcyjnym operatorem, że warto z nami być. Ponadto notujemy wzrost liczby abonentów i od dłuższego czasu jest to tendencja stała." Temat: Praca w biurze w NY... - jaka pensja? Miku. Jezeli chce sie doszukac w czyjejs wypowiedzi czegos co chce sie znalezc to na pewno znajdzie sie... Piszesz, ze za Chiny nie uda mi sie w NY zamowic pizzy przez telefon. Zgoda. Pewnie mi sie nie uda! Przez pierwszy miesiac, dwa, moze dluzej (w koncu glupia jestem). To znaczy, ze mam siedziec w Warszawie? To jest rozwiazanie? Plan strategiczny numer jeden? Rewelka. ZE tez w tej swojej glupocie nie wpadlam na to genialne rozwiazanie! Dzieki za rade! A ja glupia myslalam, ze to dobra cecha chciec uczyc sie czegos nowego, przezwyciezac trudnosci. Ale pewnie TY wiesz lepiej. TO, ze udalo mi sie przeprowadzic rozmowe telefoniczna z szefowa HR tamtejszego biura to tez pewnie zasluga tylko i wylacznie tego, ze nie byla Meksykanka i mowila woooollllnooo - no jasne, ze tez wczesniej na to nie wpadlam! Piszesz, ze oburzylam sie gdy ktos poruszyl temat jezyka. A nie zauwazyles, ze wiekszosc wypowiedzi byla w tonie "tutaj trzeba znac angielski, glupia pindo", "umiesz mowic z ladnym akcentem, pewnie nie?", "bez angielskiego nie masz po co jechac, mitomanko". Oburzylam sie owszem - bo po prostu nie mam pojecia skad ktos wie, ze ja nie znam jezyka, jakim mowie akcentem i dlaczego na pewno sobie nie poradze, a ludzie beda uciekac w poplochu przede mna. NIe wiem - ludzie mierza podlug siebie, czy co? Ty mowisz to samo - gwarantujesz, ze nie zamowie pizzy w NY. Znasz mnie? Wiesz jak mowie po angielsku? Skad, do diabla, z takim przekonaniem mowisz o mnie nie znajac mnie??? Czy w moim pierwszym poscie napisalam "sluchajcie nie znam ni w zab angielskiego, nic nie umiem, nic nie wiem, tylko firma chce mnie wyslac do pracy do NY"...? Moze jestem rzeczywiscie glupia, albo cos przeoczylam, ale zdumiala mnie reakcja niektorych na moja osobe, czego to ja niby nie umiem, czego niby nie wiem. Piszesz, ze wzglardzilam tego typu uwagami i zaczelam udowadniac swoje kwalifikacje. Skoro ktos jak tlumokowi tlumaczy mi, ze powinnam znac Worda i Excela i pisac z szybkoscia karabinu maszynowego, zeby zdobyc fantastyczna, nieosiagalna dla mnie, prace marzen - sekretariat i i NA PEWNO TEGO NIE POTRAFIE , to sorry, ale otwiera sie czlowiekowi scyzoryk. Nie udawadnialam swoich kwalifikacji, tylko w kulturalny sposob napisalam co umiem i co potrafie. A jak juz napisalam, ze umiem tego Worda i Excela to od razu napada na mnie jakis freak, ze mienie sie specjalistka i przewrocilo mi sie w glowie! Widac ze nie wystarcza normalnie, po ludzku napisac co sie potrafi, bo i tak niestrudzenie mi sie udowadnia, ze "nawet pizzy nie zamowie w NY". To co mam w koncu napisac??? Moze podpowiesz? Nie licze na pieniadze, nie licze na American Dream bo tu w Polsce mam swoj wlasny polski dream. I wiecej mi nie trzeba. Popelniasz zreszta blad logiczny - gdybym bowiem marzyla o $ to juz bym byla w Stanach z wiara, ze zarobie fortune na zmywaku. Jednak umknelo Ci chyba, ze za grosze wyjechac mi sie NIE CHCE... stad pytanie o zarobki i wybrzydzanie, ze takie niskie. Szukam w zyciu nowych wrazen i napisalam juz to trzykrotnie bodajze - skoro do tej pory nie udalo Ci sie tego zrozumiec z moich wypowiedzi, to moze przeczytaj je jeszcze raz. Tym razem uwazniej. Temat: Wybierz kosmetyk roku 2007 Wybierz kosmetyk roku 2007 Wybierz kosmetyk Oriflame roku 2007 Weź udział w plebiscycie i wygraj 1. W Katalogu 1/2008 zrób zakupy za min 99 zł lub ich wielokrotność 2. Aby otrzymać kod SMS dla siebie i swoich klientek - wyślij SMS pod nr 71150 o treści: PR.nr_zamówienia.wartość_zamówienia, np. PR.15081234.105 3. Kod SMS otrzymasz na swój telefon komórkowy. W jednym SMSie dostaniesz tylko 1 kod SMS, ilość wysłanych do Ciebie SMSów i Kodów zależeć będzie od wielkości zamówienia, np. za zamówienie o wartości 99 zł dostaniesz 1 SMS z kodem SMS, za 198 zł – dostaniesz 2 kody, za 297 zł – 3 kody SMS. 4. Twojej klientce za każde 99 złotych wydane na produkty z Katalogu 1/2008 przysługuje 1 kod SMS. Prześlij go jej niezwłocznie SMSem, tylko tak będzie mogła zagłosować w plebiscycie i wygrać nagrody. 5. Aby zagłosować na KOSMETYK ROKU 2007 wyślij SMS pod nr 71150 o treści: ORIFLAME.kodSMS.kod_produktu, np. ORIFLAME.gd98kpw.A3 Nominowani w kategoriach: Kosmetyki kolorowe Zapachy Pielęgnacja cery Toaletowe A1 Tusz do rzęs Wonder B1 Woda toaletowa Ascendant C1 Linia Ecollagen D1 Wybielająca pasta do zębów OptiFresh A2 Podkład adaptacyjny Giordani Gold B2 Wody toaletowe Visions C2 Linia Royal Velvet D2 Seria Nature A3 Super błyszczyki do ust B3 Perfumowana woda toaletowa Amethyst Fatale C3 Linia Time Reversing D3 Nawilżający krem do stóp na noc 6. W jednym SMSie można przesłać tylko 1 zgłoszenie. 1 Kod SMS można przesłać tylko jeden raz. 7. Co godzinę 2 osoby, które najszybciej po pełnej godzinie wyślą swój głos w plebiscycie otrzymają nagrodę – wspaniały Zestaw kąpielowy Milk&Honey Gold, na który składają się: myjka do kąpieli i masażu, poduszka kąpielowa oraz ręcznik. Wartość zestawu 69,00 zł. 8. Dodatkowo dla każdej osoby, która odda głos na produkt roku – super tapeta Oriflame na komórkę gratis. 9. Zestaw kąpielowy Milk&Honey Gold będzie do odebrania w zamówieniu złożonym w Katalogu 2/2008. 10. Na Wasze głosy SMS czekamy od godz.12.00 dnia 2.01.2008r. do godz.11.59 dnia 19.01.2008r. 11. Wyniki Plebiscytu są zliczane na bieżąco i prezentowane na stronie www.oriflame.pl 12. Uczestnik Plebiscytu ma prawo zgłaszać uwagi i reklamacje związane z Plebiscytem wyłącznie na piśmie z uzasadnieniem, na adres biura Organizatora Oriflame Poland Sp. z o. o. ul. Jutrzenki 135, 02- 231 Warszawa z dopiskiem „Kosmetyk Roku 2007” najpóźniej do dnia 31.01.2008 r. Reklamacje i roszczenia zgłoszone po tym terminie nie będą rozpatrywane. 13. Nie udało Ci się pobrać tapety? Reklamację wyślij emailem na adres: reklamacje@avantis.pl, w tytule maila koniecznie wpisz ORIFLAME, a w treści – podaj swój nr telefonu, z którego pobierałaś tapetę, jej nazwę oraz swój kontaktowy adres email. 14. Regulamin Plebiscytu dostępny jest w biurze Organizatora Oriflame Poland Sp. z o. o. ul. Jutrzenki 135, 02-231 Warszawa oraz na stronie internetowej Organizatora www.oriflame.pl. 15. Koszt przesłania SMSa pod numer 71150 wynosi 1,00 zł netto/ 1,22 zł z VAT Temat: Wybory 21 października ! 1. Obywatele polscy na stałe mieszkający poza granicami kraju będą mogli wziąć udział w wyborach do Sejmu i Senatu RP wyznaczonych przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na dzień 21 października 2007 r., jeżeli najpóźniej na 5 dni przed terminem wyborów (tj. do dnia 16.10.2007 r.) złożą wniosek do właściwego konsula o wpisanie do spisu wyborców. Wpisu dokonuje się na podstawie osobistego zgłoszenia dokonanego ustnie, pisemnie, telefonicznie, telegraficznie lub e-mailem. Zgłoszenie powinno zawierać następujące dane: a. imiona i nazwisko wyborcy b. imię ojca c. datę urodzenia wyborcy d. miejsce zamieszkania e. numer ważnego polskiego paszportu oraz data i miejsce jego wydania (ew. numer ewidencyjny PESEL) 2. Wyborcy stale zamieszkali za granicą, zamierzający głosować w innym obwodzie głosowania niż ich miejsce zamieszkania za granicą (np. w innym kraju), powinni wystąpić z wnioskiem do właściwego konsula o wydanie zaświadczenia o prawie do głosowania. Z takim zaświadczeniem można głosować w dowolnym obwodzie głosowania w kraju lub za granicą. 3. Wyborcy stale zamieszkali w kraju, wyjeżdżający za granicę, a zamierzający wziąć udział w głosowaniu, powinni zaopatrzyć się przed wyjazdem w zaświadczenie o prawie do głosowania, wydawanym w urzędzie gminy właściwym dla miejsca ich stałego zamieszkania w Polsce. O wydanie takiego zaświadczenia muszą zwrócić się do urzędu gminy najpóźniej do dnia 19 października 2007 r. Z takim zaświadczeniem można głosować w dowolnym obwodzie głosowania w kraju lub za granicą. Informacje ogólne: Polskie prawo nie pozwala głosować listownie, przez internet ani przez przedstawiciela. Zarówno w kraju jak i za granicą, głosujemy wyłącznie osobiście, w lokalach wyborczych. Nie mają prawa wybierania osoby: - pozbawione praw publicznych prawomocnym orzeczeniem sądu - ubezwłasnowolnione prawomocnym orzeczeniem sądu Każdy, kto chce głosować za granicą, powinien sprawdzić, czy ma polski paszport ważny co najmniej do 21 października 2007 r., a w razie potrzeby już dziś powinien złożyć wniosek o wydanie nowego paszportu. Na terytorium Unii Europejskiej (ale tylko tam) zamiast paszportu wystarczy dowód osobisty. Jest to wymóg bezwzględny – nie będą uznawane żadne inne dokumenty. Głosowanie odbędzie się w godzinach: 6.00 – 20.00 Ambasada RP w Rzymie nie pokrywa kosztów podróży wyborców udających się do lokali wyborczych. Wykaz obwodów głosowania utworzonych za granicą będzie dostępny we wszystkich placówkach konsularnych oraz delegaturach Krajowego Biura Wyborczego. Obwody głosowania tworzone dla obywateli polskich za granicą wchodzą w skład okręgu wyborczego właściwego dla gminy Warszawa-Centrum – tam też zostaną przekazane wyniki głosowania przeprowadzonego we Włoszech. We Włoszech będzie można głosować w następujących obwodach głosowania: 1. Ambasada RP w Rzymie Via P.P. Rubens 20, Monti Parioli 00197 Roma, Italia Telefon: (00-39 06) 362 04 300, 302, 318 Faks: (00-39 06) 362 04 312 E-mail: konsul@infopolonia.it www.rzym.polemb.net 2. Konsulat Generalny RP w Mediolanie Corso Vercelli 56, 20145 Milano, Italia Telefon: (0-039 02) 480 189 78, 480 190 84, 480 193 12 Faks: (0-039 02) 480 203 45 E-mail: milanokg@iol.it www.mediolankg.polemb.net Temat: Pośrednicy na cenzurowanym Chciałam opisać moją przygodę z jednym z warszawskich agentów. Zaznaczam, że tylko z jednym, ponieważ inni mimo swoich wielu wad,nie są wstanie przebić jednej agencji E-STUDIO REAL ESTATE AGENCY. Zacznę może od początku. Sprzedają mieszkanie i z uwagi na fakt, iż wiem jakie praktyki stosowane są przez posredników, założyłam, że będę sprzedawać mieszkanie bezpośrednio. Umieściłam więc ogłoszenie na stronach portalu trader i gratka z uwagą, że sprzedam mieszkanie bezpośrednio, agentom dziękuję,jak również zaznaczyłam, aby nie rozsyłać mojej oferty do agencji. Rozdzwoniły się telefony od pośredników. Każdemu udzielałam negatywnej odpowiedzi na pytanie o współpracy. Część nawet do mnie nie dzwoniła, tylko bez mojej wiedzy i zgody umieściła ofertę sprzedaży mieszkania z moimi zdjęciami, podnosząc cenę o swoją wysoką prowizję. Gdy zobaczyłam te oferty w portalu, napisałam e-maile z prośbą o usunięcie tych ofert. W odpowiedzi właścicielka biura E-Studio Real Estate Agency najpierw zadzwoniła do mnie z pretensjami,napisała dwa e-maile upierając się, że skoro odbyła ze mną trzy rozmowy telefoniczne, to upoważnia ją to do oferowania mojego mieszkania klientom i rozpowszechniania moich zdjęć. A umowy o pośrednictwo nie musi ze mną podpisywać, ponieważ pobiera prowizję tylko od kupujących. I tu zdarzył się dziwny zbieg okoliczności. Pół godziny od rozmowy telefonicznej pojawiło się w traderze i gratce przerobione moje ogłoszenie z ceną sprzedaży mieszkania o 100 tys. niższą!!!!!!!!!!! zaraz nad moim prawdziwym ogłoszeniem. Ktoś podał mój prawdziwy numer telefonu. Rozdzwoniły się telefony od potencjalnych kupców i od agencji - dosłownie co 2 minuty. Musiłam więc wyłączyć telefon. Oczywiście z uwagi na powyższe moje prawdziwe ogłoszenie zostało całkowicie zignorowane. Zadzwoniłam do właścicielki ww. biura, iż czekam na potwierdzenie z obu serwisów, iż to ona "zrobiła mi taki żarcik" i że zamierzam skierować sprawę do Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników Nieruchomości oraz Rzecznika Ochrony Praw Konsumenta. A oto parę odpowiedzi tej Pani "Dzięki Pani ofercie, która tak naprawdę posłużyła mi na tzw. "wabika" pozyskałam wielu poważnych inwestorów (niestety nie zainteresowanych sprzedażą bezpośrednią) i w przeciągu ok. 3-ch miesięcy (dokładnie tyle czasu minęło od naszej pierwszej rozmowy telefonicznej podczas której niechętnie wyraziła Pani zgodę na współpracę i zamieszczenie swojej oferty na naszych stronach www) doprowadziłam do finalizacji 5 transacji w Ursusie na osiedlu Skorosze z udziałem mieszkań o zbliżonych parametrach do Pani mieszkania. Mam nadzieję, że nie będzie Pani miała mi tego za złe, ale to chyba oczywiste, że pośrednik mając bardzo konkretnego klienta ZAWSZE (!!) zaprosi go na prezentację takiego mieszkania, gdzie wszystko wskazuje na to, iż właścicielowi bardzo, bardzo zależy oczywiście na sprzedaży nieruchomości niż na zwykłej reklamie (Pani oferta bije rekordy ogladalności i tylko, niestety - co absolutnie nie ma nic wspólnego ze sprzedażą....)" "Właściciel nieruchomości posiadający wiedzę na temat rynku nieruchomości NIGDY nie będzie pośrednikiem i niestety ZAWSZE papugując czynności wykonywane przez pośrednika zrobi z siebie e-KRETYNA na sklalę globalną" "Zdesperowanym klientom zawsze zalecam zupełnie GRATIS (czytaj 0% prowizji) wizytę u dobrego ortopedy z sugestią, żeby zaczęli leczyć się na nogi, ponieważ na głowę w ich przypadku jest już zdecydowanie za późno.. Zdecydowanie więcej dystansu do samej kwestii sprzedaży też by się przydało, może wówczas obiektywnie rozejrzeliby się dookoła i sami doszli do wniosku, że te ich wypieszczone gniazdko tak naprawdę nie dorównuje standardem dużo tańszym mieszkaniom w bardziej prestiżowych lokalizacjach Warszawy. A Ursus, no cóż, jeszcze bardzo długo będzie się wszystkim kojarzył z CIĄGNIKAMI niż z komfortem, niestety..." I to by było na tyle jeśli chodzi o szacunek i kulturę do klienta. Tak wygląda etyka zawodowa. PS. Mam nadzieję że sprzedam mimo wszystko moje mieszkanie. A klientom tej pani już współczuję. Współczuję też jej kolegom z branży, bo niestety takie praktyki żle przyczyniają się do postrzegania pośredników wogóle Temat: Czy faktura moze byc oferta handlowa??? Artykuł z Zycia Warszawy n/t oszust to Węgier Nabierają ludzi na lewe rachunki autor: Daniel Zyśk, kb, 2006-09-09, Ostatnia aktualizacja: 2006-09-09 Nawet setki warszawiaków mogły wpłacić pieniądze spółce, która obiecuje umieścić dane osobowe w... internecie. Faktura łudząco przypomina rachunek Telekomunikacji Polskiej SA. Jedną z osób, która otrzymała fakturę, jest pani Magdalena. – Omal nie zapłaciłam. W ostatnim momencie zorientowałam się, że to nie jest list od Telekomunikacji Polskiej, gdzie mam telefon. Ale czy różnicę zauważą osoby starsze? Nie sądzę – zastanawia się. Duże podobieństwo Nadawcą listu jest firma Publikacje Polskiej Telefonii Sp. z o.o. Dokument przypomina rachunki TP SA, jakie co miesiąc znaczna część z nas znajduje w skrzynkach pocztowych. Ta sama czcionka, podobna grafika, nawet kolory się zgadzają. Jest też termin płatności, a nawet numer ewidencyjny, charakterystyczny dla faktur TP SA. Na rachunku nie ma za to żadnej informacji, za co właściwe mamy zapłacić kwotę 387,35 zł. Tylko dociekliwi zauważą napis „Publikacja w PPT Książce Telefonicznej na rok 2006”. Drobnym maczkiem dodano określenie „płatność dobrowolna”. Sprawdziliśmy firmę Publikacje Polskiej Telefonii Sp. z o.o. i jej dotychczasowe osiągnięcia. Jedyny ślad jej działalności to marnej jakości strona internetowa: www.ksiazkatelefoniczna.net. Nie można nawet sprawdzić, czy dane jakichkolwiek osób są tam umieszczane. W serwisie widnieją tylko dwa okienka z napisami „co?” oraz „gdzie?”. Firma podaje infolinię, jednak trudno się tu dodzwonić. Aby ustalić szczegóły związane z działalnością PPT Sp. z o.o. udaliśmy się do jej biura przy ul. Żurawiej 22. Okazało się ono... jednym pokojem. Aby trudniej było trafić, zdjęto tabliczkę z nazwą. W środku młoda pracownica. – Nie udzielam informacji. Nie ma szefowej, nie podam jej telefonu – mówi. Jak udało nam się ustalić, biuro firmy odwiedziło w piątek kilkadziesiąt osób, które wpłaciły pieniądze. Wszyscy odeszli z kwitkiem. – Głupi, dałem się nabrać. Ale naprawdę myślałem, że to rachunek Telekomunikacji Polskiej – mówi mężczyzna, którego spotkaliśmy, gdy czekał na szefów firmy. TP już zareagowała O nieuczciwej firmie wie już Telekomunikacja Polska SA. – Nasza spółka Ditel, która wydaje książki telefoniczne, zgłosiła sprawę do prokuratury – mówi Jacek Kalinowski, rzecznik grupy TP SA. Dodaje, że wpis do książki jest zwyczajowo bezpłatny. Telekomunikacja Polska będzie też domagać się od spółki Publikacje Polskiej Telefonii Sp. z o.o. zaprzestania drukowania podobnych rachunków. – Nasza faktura jest chroniona prawem autorskim – mówi. Ta sprawa również znajdzie finał w prokuraturze. Wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do żerującej na nieuwadze ludzi spółki i ukaranie jej mogą być trudne. Firmę założył obywatel Węgier. Kapitał założycielski spółki to 50 tys. złotych. Temat: pytanie o mozliwosc zmiany abonamentu w era To co era wprowadziła to jest parodia :/ Mają swoich stałych abonentów w głębokim poważaniu, gdyż warunki jakie proponują przy zmianie taryfy są skandaliczne. Poniżej cytuję maila jakiego dziś dostałem od ery w związku z moim pytaniem dotyczącym zmiany taryfy z Moja 40 na jakąś z nowego pakietu. W momencie wygaśnięcia mojej umowy z erą pożegnam się z tą firmą... Oto ten mail: Witam, Dziękujemy za nadesłaną korespondencję. W odpowiedzi na Pana list uprzejmie informuję, że od dnia 28 stycznia 2005 udostępniamy Stałym Abonentom promocyjną zmianę taryfy z obecnie dostępnych na nowo wprowadzone taryfy Komfort. Zmiana taryfy będzie możliwa według zasad podanych w regulaminie, który będzie dostępny na stronie internetowej www.era.pl oraz w naszych salonach i sklepach firmowych od dnia 28.01.2005. Jednocześnie uprzejmie informuje, że migracja na taryfy Era Komfort 80, Era Classic, Era Komfort Biznes dla obecnych Abonentów sieci Era zależy od tego, czy posiada Pan umowę terminową czy nieterminową. W przypadku zmiany taryfy w trakcie umowy terminowej możliwa jest wyłącznie zmiana na taryfę o takiej samej lub wyższej opłacie za abonament brutto (kwota abonamentu brana bez upustów, w przypadku taryfy Era Komfort 80 jako abonament przyjmuje się sumę opłat za liczbę pakietów) od obecnie posiadanej (wyjątkiem jest taryfa Moja 40 Medium, dla której możliwa jest zmiana na taryfę Era Komfort 80 z minimum dwoma pakietami). Jednocześnie informuję, że jeśli dyspozycja zmiany taryfy nastąpi w trakcie obowiązywania umowy terminowej, Abonent przyjmuje na siebie zobowiązanie do utrzymania aktywnej karty SIM w okresie 6 miesięcy licząc od daty wygaśnięcia umowy terminowej, zapłacenia jednorazowej kary umownej w wysokości 240 zł w przypadku naruszenia zobowiązania oraz zobowiązuje się, że nie zmieni taryfy na taryfę o niższej opłacie abonamentowej przez kolejne 12 miesięcy licząc od daty realizacji oferty migracji na taryfy Komfort. Jednocześnie informujemy, że zmiana taryfy po zakończeniu umowy terminowej możliwa jest na dowolną taryfę wybraną przez Abonenta z puli Era Classic lub Era Komfort 80. Opłata za zmianę wynosi 20zł netto (24,40zł z VAT). Jednocześnie informuję, że dyspozycję zmiany taryfy może Pan zgłosić pod numer 602 900 000 (połączenie bezpłatne), pisemnie na adres PTC Sp. z o.o. Dział Korespondencji Al. Jerozolimskie 181 02-222 Warszawa oraz drogą elektroniczną na adres boa@era.pl z podaniem informacji: - numer telefonu - hasło abonenckie lub PUK lub Erakod - na kogo jest zarejestrowany telefon. Mam nadzieję, że powyższe informacje okażą się pomocne. z pozdrowieniami Martyna Gronecka Internetowe Biuro Obsługi Abonenta sieci Era Temat: DO REDAKCJI GW, czyli działka tpsa Od czego to się zaczęło Wklejam fragmenty artykułu ”Numer z biblioteką” autorstwa Andrzeja Niziołka, z 13 marca 1999 roku, którym rozpoczęła się ”sprawa gruntów dla biblioteki”. - W latach 70. potrzebowaliśmy terenu w mieście pod budowę Miejskiego Centrum Telekomunikacyjnego. Dążyłem do elektronizacji. W gmachu przy ul. 23 Lutego brakowało powierzchni na rozbudowę urządzeń - opowiada Antoni Karwacki, w latach 1975-91 dyrektor poznańskiego okręgu Poczty Polskiej i Telekomunikacji. - Władze miasta przedstawiły nam kilka lokalizacji, m.in. przy ul. Solnej. Wybraliśmy teren przy Al. Marcinkowskiego, bo tu przyszły budynek Centrum najbardziej znajdował się w „centrum miedzi". Co to znaczy? Według Karwackiego inwestycji nie można było umieścić na peryferiach miasta, bo w Centrum Telekomunikacyjnym musiały schodzić się ogromne ilości kabli (miedzi), a doprowadzenie ich tam znacznie podniosłoby koszty. - Poza tym lokalizacja w środku Poznania była atrakcyjna dla ówczesnych decydentów w Warszawie, u których miałem starać się o pieniądze - tłumaczy. Jak doszło do projektu wspólnej inwestycji z Biblioteką Raczyńskich przy Al. Marcinkowskiego? - Poczta Polska i Telekomunikacja była tak silna, że mogliśmy zlekceważyć Bibliotekę i jej potrzeby. Miasto by się ugięło, bo nie miałoby telefonów - mówi Karwacki. - Szukałem jednak kompromisu z Biblioteką: Poznań to moje miasto, jest mi drogie, czuję je dobrze. Spotkaliśmy się z dyrektorem Dembskim i ustaliliśmy, że budujemy wspólnie: i Bibliotekę, i Centrum. Był początek lat 80. Projekty architektoniczne wykonało na koszt Poczty Polskiej Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego. Nowy budynek Biblioteki miał przylegać do Centrum Telekomunikacyjnego, ze starym gmachem Raczyńskich łącząc się za pomocą przejścia - jak planowała w latach 60. odbudowująca Bibliotekę Czarnecka. - Ale wtedy zaczęły się schody, bo miasto było za, ale nie miało pieniędzy na nowy gmach Biblioteki - relacjonuje Karwacki. - By nie zamknąć przed nią szansy, a jednocześnie nie wstrzymywać budowy naszego Centrum, zaproponowałem inne wyjście: my będziemy inwestorem łącznym i na nasz koszt dociągniemy gmach Biblioteki do przyziemia. Na dalszą budowę będą musieli szukać środków sami. Poczcie pieniądze zostaną zwrócone później. Dembski na to szedł, bo widział w tym swoją szansę. "Chłopie, jeśli ty mi nie pomożesz, nowej biblioteki nigdy nie będzie" - mówił. Przyjął metodę faktów dokonanych i miał rację - opowiada Karwacki. Inwestycja ciągle jednak się opóźniała. Nigdy nie została rozpoczęta. - Dwa razy mieliśmy dostać pieniądze z Warszawy, ale nigdy nie było spełnionych wszystkich warunków: urbaniści czy architekci ciągle chcieli, żebyśmy w projekcie coś poprawiali. Nie było osoby, która by zdecydowała: tak budujemy. Kiedy w końcu miałem już nóż na gardle, przyszedł rok 1989, świat się otworzył. Mieliśmy dostęp do nowoczesnych technologii elektronicznych, a te nieustannie się miniaturyzują. Zaczęliśmy współpracę z Alcatelem i w 1991 r. zainstalowaliśmy nową centralę w budynku przy 23 Lutego. Budowa budynku przy Al. Marcinkowskiego nie była już tak natychmiast niezbędna. Gdybym wiedział - Panie wojewodo, dlaczego podpisał Pan dokument przekazujący w wieczyste użytkowanie Telekomunikacji tereny przy Al. Marcinkowskiego, które Edward Raczyński kupił niegdyś dla Biblioteki Raczyńskich? - spytałem Włodzimierza Łęckiego, wojewodę poznańskiego w latach 1990-97. - Ja podpisałem? - Tak, w 1993 roku. Telekomunikacja zamierza zbudować na tyłach Biblioteki Raczyńskich biurowiec z Centrum Telekomunikacyjnym, co tym samym przekreśla możliwości rozbudowy Biblioteki. - Szkoda, że nikt mi tego nie uświadomił. Nie pamiętam o tym. Podpisywałem nieraz dziennie kilkanaście decyzji komunalizujących grunty skarbu państwa. Gdybym wiedział, co podpisuję, na pewno bym nie podjął takiej decyzji. Wyrażam ubolewanie, że tak się stało. Wtedy uwłaszczaliśmy wiele przedsiębiorstw, które potem się prywatyzowały i sprzedawały nieruchomości, które uzyskały. Myślę, że z dzisiejszej perspektywy to były błędne decyzje. Ale dlaczego władze Poznania nie wystąpiły z wnioskiem o komunalizację tego terenu? - Nie wiem. - Poznański oddział Telekomunikacji Polskiej jest silnie związany z regionem. To patriotyczna firma. Proponowałbym miastu i Bibliotece rozmowy z nią. Myślę, że można dla Biblioteki Raczyńskich coś wynegocjować. pozdrawiam Błażej Wandtke Temat: Wrocilem z Polski-Pytajcie??????? jesu... znowu się popłakałem :) parę fargmentów Mrs. CandyBar "W samym centrum Warszawy jest brudno i smierdzi moczem, podejrzewam ze to na wzor zachodni. Kazdy obiekt turystyczny jest remontowany i przynajmniej w polowie zakryty roznego rodzaju plachtami, wiec o jakimkolwiek robieniu zdjec nie ma mowy, chyba ze ktos lubi fotografowac rusztowania." "W W-wie woda jest brazowa i smierdzi chlorem. Poza tym wode zwlaszcza ciepla sie wylancza od czasu do czasu na caly dzien/noc co Polakom nie przeszkadza bo kapia sie tylko raz w tygodniu ale dla turystow to jest koszmar." "Jesli bron Boze kupisz np. szampon do wlosow za 4zl zamiast 11zl to dostaniesz lupiezu a piany to na wlosach nie uswiadczysz. Plyn do mycia naczyn tez sie nie zapieni, bo polski. Jak go wlejesz na gabke to przeleci jak woda i naczyn nie umyjesz. A zmywarki do naczyn u nikogo z wielkich burzujow nie widzialam." "Z praniem jest podobnie. Najpierw czekasz 2 godziny na automat zeby wypral a pozniej na ladna pogode zeby wysuszyc pranie. Jesli pogody nie ma to pranie wiesza sie w mieszkaniu. A pozniej trzeba wszystko prasowac. Do pralki automatycznej za duzo nie wejdzie na raz wiec wielu posluguje sie w dalszym ciagu pralka wirnikowa. O takich praniach jakie sie robi u nas w kochanym US of A nikt nie slyszal. Zeby zmieniac majtki czy koszulki codziennie? Zeby pranie robic codziennie? Zeby myc sie codzinnie? Ci Amerykanie to prawdziwi brudasy. No bo jaki to sens umyc lyzeczke po uzyciu jesli mozna ja tylko oplukac i uzywac do woli." "Bogaci Polacy, ktorzy maja pieniadze i nosza sie z zamiarem otworzenia jakiegos biznesu nawet nie mysla o otworzeniu high-tech biura tylko wybieraja sklep z gorzalka. Jesli high-tech nie przyjdzie zza granicy to go w Polsce po prostu nie bedzie. Za to wodki nie zabraknie." "Wszyscy komplementowali moje pasemka na wlosach, ktorych nigdy oficjalnie nie mialam. Od chloru w wodzie porobily mi sie po prostu takie pasemka, ze trudno ich bylo nie zauwazyc." "Miedzy miastami istnieje w dalszym ciagu komunikacja tak autobusowa jak i pociagowa ale tylko wtajemniczeni wiedza jak z tych srodkow lokomocji korzystac. Przede wszystkim, nie ma przystankow czy stacji tak jak kiedys wiec jesli jest jakis rozklad jazdy to tylko na zwyklej kartce przyklejony do na pol wybitej szyby czy pol rozwalonych drzwi bylego dworca." "We Wroclawiu objezdzalismy roboty na drodze chodnikiem. Dobrze ze mielismy maly samochodzik to sie zmiescil, ale niech pan sobie wyobrazi te wielkie tiry, cokolwiek stalo na ich drodze to miazdzyli." "W Polsce rowniez stacji benzynowych jest jak na lekarstwo. Jedna stacja przypada chyba na 4 dzielnice. Nie mozna tak wyjechac z domu i dojechac do skrzyzowania na ktorym beda 4 stacje beznynowe. Nie w Polsce takie numery. W Polsce trzeba planowac. To tylko na "prawdziwym" Zachodzie stacje benzynowe sa w zasiegu reki." "Rowniez pocztowki z Wroclawia sa czesto podpisywane "Breslau". "Mieszkam w miescie 130tysiecznym. Obok nas jest tez takie samo miasteczko a cala okolica liczy nie wiecej 400tys. ludnosci. Nasza ksiazka telefoniczna jest jednak troche grubsza od ksiazki telefonicznej Warszawy, gdzie mieszka 2mln. ludzi." Temat: Wojna w Iraku, wojna w Polsce Wojna w Iraku, wojna w Polsce Wojna w Iraku, wojna w Polsce Przeczytaj, co Cię może czekać, jeśli Polska bezwarunkowo poprze Amerykę w wojnie z Husajnem Ładunek wybuchowy eksplodował w Sejmie, a samobójca uderzył autem w zbiorniki Rafinerii Płockiej. Kontrole na polskich drogach, podsłuchiwanie rozmów telefonicznych i cenzurowanie korespondencji. Zawieszenie większości ubezpieczeń samochodowych, i wszystkich - na życie. Takie mogą być skutki bezwarunkowego poparcia Ameryki i przystąpienia Polski do wojny przeciw Irakowi. Czy jesteśmy na to przygotowani? RAFAŁ JABŁOŃSKI 2003-01-31 W sytuacji nadzwyczajnej Polska jest gotowa poprzeć Stany Zjednoczone w akcji wojskowej przeciw Irakowi, nawet bez zgody ONZ - powiedział przed kilkunastoma dniami szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz. I wywołał burzę. Nigdy nie braliśmy udziału w takiej akcji. Nawet podczas operacji Pustynna Burza działaliśmy zgodnie z decyzjami ONZ. Działając bez zgody tej organizacji, możemy narazić się na ripostę państw muzułmańskich. - Stajemy się celem numer trzy dla terrorystów; po Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii - tak generał Gromosław Czempiński (w latach 1993-1996 szef Urzędu Ochrony Państwa) komentuje wypowiedź ministra Cimoszewicza. - Podziwiam odwagę niektórych polityków. Czy tak będzie wyglądała Warszawa, jeśli poprzemy wojnę Ameryki z Irakiem bez rezolucji ONZ? Stan wojenny po raz drugi Gdyby muzułmańscy terroryści zaczęli działania w naszym kraju, to, jak formułuje to konstytucja, zagrożone zostałoby bezpieczeństwo państwa. Wtedy wprowadzony byłby stan wojenny, ze wszystkimi konsekwencjami, w tym i ograniczeniem praw oraz swobód obywatelskich. Tak jak na początku lat 80. Ograniczona mogłaby być nie tylko łączność, ale i możliwość podróżowania. Wszystko zależałoby od stopnia zagrożenia państwa. Gdyby wystąpiły poważne problemy, władza mogłaby też reglamentować żywność oraz paliwa. Natomiast gdyby spełnione zostały wszystkie przesłanki konstytucyjne do wypowiedzenia wojny, spowodowałoby to duże problemy wewnętrzne. Przede wszystkim możliwy byłby pobór do wojska każdego obywatela zdolnego do noszenia broni. A w życiu cywilnym wystąpiłyby spore perturbacje, choćby w ubezpieczeniach. Mało kto pamięta, iż podpisując dobrowolną umowę z jakimkolwiek ubezpieczycielem, natrafił na formułki dotyczące wojny. W dokumentach PZU figuruje zdanie, że firma nie odpowiada za szkody będące bezpośrednim lub pośrednim następstwem działań wojennych, wszelkiego rodzaju wewnętrznych zamieszek i rozruchów oraz aktu sabotażu. Z rozporządzenia ministra finansów wynika, że podczas wojny ubezpieczyciele odpowiadają jedynie za ubezpieczenia obowiązkowe, a więc np. samochodowe OC lub też obowiązkowe ubezpieczenie budynków w gospodarstwach rolnych. Auto Casco i wszelkie ubezpieczenia dobrowolne, np. na życie - nie działają. Na Irak! Podstawą prawną do wysłania wojsk polskich poza granice kraju jest wniosek rządu, na podstawie którego prezydent RP wydaje odpowiednie postanowienie. W przypadku akcji przeciw Irakowi obowiązywać musi właśnie taka procedura - powiedziano nam w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. W takim przypadku wysyłani są tylko ochotnicy (służby zawodowej, i w zależności od potrzeby - zasadniczej). Czy działając przeciw Irakowi (ale bez zgody ONZ) wypowiemy mu wojnę? Janusz Onyszkiewicz z Centrum Stosunków Międzynarodowych (minister obrony w latach 1992-1993 i 1997-2000), zwraca uwagę, że praktyka wypowiadania wojny całkowicie zanikła. - W ostatnim ćwierćwieczu było bardzo wiele konfliktów, ale wszystkie toczyły się jakby nieprawnie. Ani walki brytyjsko-argentyńskie na Falklandach, ani straszliwa wojna Iraku z Iranem, która pochłonęła setki tysięcy istnień ludzkich, nie były wojnami wypowiedzianymi, a więc nie istniały z punktu widzenia prawa międzynarodowego - uważa Onyszkiewicz. Polska wielokrotnie brała udział w działaniach międzynarodowych o charakterze wojennym (m.in. w krajach byłej Jugosławii), ale nigdy wojny nikomu nie wypowiedziała. - Jeśli weźmiemy udział w ataku na Irak, bez zgody ONZ, a nie wypowiemy wojny, to wystąpimy w charakterze agresora. Tak jak Niemcy w 1939 roku - uważa dr Rafał Brzeski, niezależny ekspert od spraw terroryzmu. tekst z portalu onet Temat: KLAN 2009/2010 streszczenia KLAN odcinki 1749 - 1751 KLAN - ODC. 1749 Paweł po pracy zamierza pojechać do Izby Lekarskiej, aby złożyć doniesienie na dr Przybysz. Bożenka wyjeżdża na obóz integracyjny liceum sportowego. Młodsze rodzeństwo wyraźnie zazdrości jej atrakcyjnej wycieczki. Mariola bierze kolejną lekcję śpiewu. Wspólnie z nauczycielem wybierają pieśń, która ma uświetnić ślub z Julianem. Leokadia ma do Feliksa pretensje o to, że nie odezwał się przez cały weekend, a nawet nie odbierał od niej telefonów. Feliks tłumaczy się nawałem prac domowych zleconych przez uciążliwą właścicielkę mieszkania. Agnieszka zabiera Zosię na badania kontrolne do Elmedu. Leszek opowiada Krystynie, jak zakończyła się próba sprowadzenia ojca Bogny do Warszawy. Norbert zaprasza Olę na kawę. KLAN - ODC. 1750 Patrycja skarży się, że nie mogła wczoraj dodzwonić się do Oli. Żona Smosarskiego dzwoni do męża na stacjonarny numer Agnieszki. Zdziwiona Aga prosi Czarka o wyjaśnienia. Paweł ucieka się do drobnego podstępu, ponieważ obawia się, że mąż Edyty może nie chcieć z nim rozmawiać na tematy osobiste. Prosi recepcjonistkę z Elmedu, żeby umówiła go na oficjalne spotkanie z redaktorem Przybyszem. W nowym miejscu pracy Jacka pojawia się Donata. Twierdzi, że przyszła zainwestować swoje oszczędności, przy okazji wypytuje o życie rodzinne niedoszłego męża. Jacek zdecydowanie odpowiada, że znowu mieszka z żoną i tak już pozostanie. Uradowany Leszek zastaje Krystynę na uczelnianym korytarzu. Idąc za jej radą, zadzwonił do siostry Bogny i ta zgodziła się przyjechać na ślub. Krystyna obiecuje znaleźć tani hotel dla Barbary. Surmaczowa zwraca się do Marioli z prośbą o pomoc w organizacji osiemnastki Błażeja. Ławecka spotyka się z detektywem, znajomym Karoliny. Od razu zaznacza, że dla odzyskania Ani jest gotowa na wszystko i potrafi się odwdzięczyć finansowo. KLAN - ODC. 1751 Karolina pyta o efekty spotkania z jej znajomym detektywem. Przy okazji złośliwie komentuje gorliwość, z jaką Ławecka walczy o Anulkę i jej majątek po bogatym bracie. Agnieszka żali się Oli, że coraz bardziej czuje się w domu tak, jakby mieszkała u Smosarskiego. Stasia podpytuje Elżbietę o życie uczuciowe Michała. Zauważyła, że chyba przestał spotykać się z Polą, a zaangażował się w sprawy zawodowe Kingi. Elżbieta liczy, że wspólny biznes zbliży ich do siebie. Stasia również dobrze im życzy, tylko żal jej Poli, która znowu jest sama. Pola z wdziękiem przyjmuje kolejne podziękowania Roberta za pomoc w porządkowaniu papierów z łódzkiego sklepu. Paweł spotyka się z mężem Edyty. Przeprasza za drobną mistyfikację, ale bardzo mu zależało, żeby porozmawiać z kimś przychylnym lekarce. Nieopodal budynku, gdzie Kinga wynajęła lokal na pralnię, Michał spotyka Waldka. Kolega namawia Michała na wizytę w pubie. Radzi koledze, żeby poszukał dziewczyny z pomocą biura matrymonialnego. Temat: Klan - streszczenia 1604-1607 cicha ostatni odcinek jaki był opisany to 1603 a ty z takimi "starociami"wyjeżdżasz" :-) 1604 Czesia próbuje dość nieporadnie pocieszyć Darka, który bardzo martwi się o córeczkę. Dopiero teraz tak naprawdę poczuł, że to jego dziecko. A nawet nie wie, gdzie jej szukać. Grażynka radzi, aby poradzili się prawnika, np. wuja Stefana. Krystyna spotyka na uniwersytecie Szymona. Chłopak przyznaje się, że myśli o zmianie uczelni. Monika chce wprowadzić do menu potrawy kuchni indyjskiej. Zaprasza Feliksa na kolację do restauracji, gdzie serwuje dania z tamtego regionu świata. Kinga wpada na Sadybę w odwiedziny do bliźniaków. Opowiada Elżbiecie o swoich poszukiwaniach pracy w Warszawie. Dopytuje się o Michała. Michał spędza czas na randce z Kają. Przy aromatycznej kawie w przytulnej kawiarni wyznaje dziewczynie, że bardzo dobrze czuje się w jej towarzystwie. Koziełło przyjmuje Edytę na wizycie kontrolnej. Nieśmiało wspomina, że Paweł chciał się koniecznie zobaczyć z obydwojgiem. 1605 Po wczorajszej rozmowie z Edytą Paweł jest przekonany, że ją zwolni z Elmedu. Koziełło zarzeka się, że chciał z nią wczoraj przyjść do niego, ale lekarka zasłoniła się swoim stanem emocjonalnym. Ku zaskoczeniu Darka Czesia mocno angażuje się w poszukiwanie Anulki. W administracji cmentarza oboje dostają numer telefonu do opiekunki grobu Wiesi i jej męża. Stefan informuje, jaka procedura ich czeka, ale i tak najpierw trzeba znaleźć Anulkę, a w tym może pomóc agencja detektywistyczna. Ola spieszy się na kolokwium. Przed drzwiami sali spotyka Adę,dziewczyna przekazuje jej rewelacje na temat Smosarskiego.Profesor pojechał do swojej żony prosić ją, żeby się z nim nie rozwodziła. Mariola pyta Deptułę, czy mogłaby przeprać kilka swoich rzeczy w jego pralce, bo jej własna odmówiła posłuszeństwa. Deptuła deklaruje się, że może spróbować naprawić urządzenie. Skruszona Edyta odwiedza Pawła w gabinecie. Prosi, żeby dał jej szansę i nie zwalniał jej z pracy. 1606 Paweł nadal jest zdecydowany zwolnić Edytę. Nawet jeśli jej wczorajsza skrucha była prawdziwa, nie może zatrudniać w klinice osoby, która zachowuje się tak nieobliczalnie. Krystyna usiłuje zmienić temat i przypomina mężowi o imieninach Agnieszki. Mimo wątpliwości Czesi Darek przekonuje ją, że chce wychowywać Anulkę. Zastanawia się, gdzie znaleźć dobrą agencję detektywistyczną. Czesia przypomina sobie o Bogdanie, znajomym Moniki. Jacek przynosi dobre wiadomości od prezesa. Niedługo będą mogli z powrotem przeprowadzić się do swojego wygodnego biura w Piasecznie. Przeziębiona Ola zostaje w domu i uczy się do sesji. Kinga wyciąga Michała z placu budowy na kawę. Po swoich różnych doświadczeniach zawodowych chciałaby się usamodzielnić i rozpocząć własną działalność, prosi więc Michała o pożyczkę. Monika i Feliks wybierają się wieczorem do kasyna. Deptuła odwiedza Mariolę, aby zreperować jej pralkę. Kiedy urządzenie zostaje uruchomione, Mariola wylewnie mu dziękuje. Profesor zostaje na noc. 1607 Deptuła budzi się w objęciach Marioli, która przekonuje go, że jego Basia na pewno chciałaby dla niego szczęśliwego życia. Michał spotyka się z Kingą i daje jej obiecane pieniądze. Przy okazji opowiada o swoim rozstaniu z Justyną. Feliks zastanawia się, dlaczego wczoraj w kasynie tak źle mu szło przy ruletce. Monika zostawia go w sypialni, a sama jedzie do restauracji. Po powrocie zastaje go w domu w fartuszku przygotowującego kolację. Elżbieta jedzie na ostatnie spotkanie promocyjne "Klanu", Jerzy zostaje w domu i bawi się z wnukami. Michał ma przejąć opiekę nad dziećmi, ale właśnie odbiera telefon od Kai z propozycją randki. Jak na skrzydłach pędzi do kafejki. Rozmowy przy kawie stają się coraz poważniejsze. W Klubie Księgarza Elżbieta przedstawia Konradowi Krystynę Lubicz. Redaktor rozpoznaje w niej świetnego tłumacza powieści Vujkovica. Po spotkaniu prosi obie panie o chwilę rozmowy, ma dla nich propozycję. Temat: Poczta w Markach- co się z nimi dzieje?! Polecam składanie skarg via email, może ktos ruszy wreszcie te święte krowy. Info ze strony Poczty Polskiej: skargi@centrala.poczta-polska.pl: Zasady przyjmowania, rozpatrywania i załatwiania skarg i wniosków kierowanych do Dyrektora Generalnego Poczty Polskiej regulują przepisy ustawy z dnia 14 czerwca 1960 roku Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. Nr 30, poz. 168), ustawy z dnia 12 czerwca 2003 roku Prawo pocztowe (Dz. U. Nr 130, poz. 1188) oraz rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 8 stycznia 2002 roku w sprawie organizacji przyjmowania i rozpatrywania skarg i wniosków (Dz. U. Nr 5, poz. 46). Na podstawie ww. aktów prawnych informujemy, że: Skargi i wnioski mogą być wnoszone: pisemnie na adres: Dyrekcja Generalna Poczty Polskiej ul. Rakowiecka 26, 00-940 Warszawa, ustnie do protokołu, w siedzibie Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej pokój 3.1.23, codziennie w dni robocze, w godzinach od 9.00 do 15.00, za pomocą poczty elektronicznej, na adres: skargi@centrala.poczta-polska.pl, za pomocą faksu do Biura Kontroli Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej, na numer 0-22-656-59-40. Skargi i wnioski podlegają rozpatrzeniu w terminach ustawowych wynoszących zgodnie z: Kodeksem postępowania administracyjnego - nie dłużej niż w ciągu miesiąca od dnia wniesienia sprawy do organu właściwego w przypadkach dotyczących działalności Poczty Polskiej, a w sprawie szczególnie skomplikowanej - nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania; ustawą Prawo pocztowe - nie dłużej niż w ciągu 14 dni od dnia otrzymania skargi przez jednostkę organizacyjną właściwą do rozpatrzenia skargi z tytułu opóźnionego doręczenia przesyłki listowej. Odpowiedzi na skargi i wnioski udzielamy w formie pisemnej. Zgodnie z art. 48a ust. 4 Prawa pocztowego, skarga na nieterminowe doręczenie przesyłki listowej powinna być wniesiona w placówce pocztowej świadczącej usługi. Skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania. Dyrekcja Generalna Poczty Polskiej: nie rozpatruje reklamacji, ze względu na swój zarządczy a nie usługowy charakter, nie rozpatruje anonimów, nie monitoruje przebiegu przesyłek pocztowych, nie dokonuje wykładni przepisów prawnych w ramach telefonicznych i mailowych interwencji Klientów wymagających udzielenia natychmiastowych odpowiedzi. Reklamację, w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania usługi pocztowej o charakterze powszechnym w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego, można zgłosić w każdej placówce pocztowej świadczącej usługi. Prawo wniesienia reklamacji przysługuje nadawcy albo adresatowi - gdy nadawca zrzeknie się na jego rzecz prawa dochodzenia roszczeń, albo gdy przesyłka lub kwota pieniężna określona w przekazie pocztowym zostanie doręczona adresatowi. Szczegółowy tryb postępowania reklamacyjnego określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 13 października 2003 r. w sprawie reklamacji powszechnej usługi pocztowej w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego (Dz. U. Nr 183, poz. 1795). Temat: Skandal na poczcie > A może wszechwiedzący jan-w zna odpowiedź? i za to cie polubiłem :) co do poczty -> www.poczta-polska.pl/napisz_do_nas.htm skargi@centrala.poczta-polska Zasady przyjmowania, rozpatrywania i załatwiania skarg i wniosków kierowanych do Dyrektora Generalnego Poczty Polskiej regulują przepisy ustawy z dnia 14 czerwca 1960 roku Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. Nr 30, poz. 168), ustawy z dnia 12 czerwca 2003 roku Prawo pocztowe (Dz. U. Nr 130, poz. 1188) oraz rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 8 stycznia 2002 roku w sprawie organizacji przyjmowania i rozpatrywania skarg i wniosków (Dz. U. Nr 5, poz. 46). Na podstawie ww. aktów prawnych informujemy, że: 1. Skargi i wnioski mogą być wnoszone: * pisemnie na adres: Dyrekcja Generalna Poczty Polskiej ul. Rakowiecka 26, 00-940 Warszawa, * ustnie do protokołu, w siedzibie Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej pokój 3.1.23, codziennie w dni robocze, w godzinach od 9.00 do 15.00, * za pomocą poczty elektronicznej, na adres: skargi@centrala.poczta-polska.pl, * za pomocą faksu do Biura Kontroli Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej, na numer 0-22-656-59-40. 2. Skargi i wnioski podlegają rozpatrzeniu w terminach ustawowych wynoszących zgodnie z: * Kodeksem postępowania administracyjnego - nie dłużej niż w ciągu miesiąca od dnia wniesienia sprawy do organu właściwego w przypadkach dotyczących działalności Poczty Polskiej, a w sprawie szczególnie skomplikowanej - nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania; * ustawą Prawo pocztowe - nie dłużej niż w ciągu 14 dni od dnia otrzymania skargi przez jednostkę organizacyjną właściwą do rozpatrzenia skargi z tytułu opóźnionego doręczenia przesyłki listowej. Odpowiedzi na skargi i wnioski udzielamy w formie pisemnej. 3. Zgodnie z art. 48a ust. 4 Prawa pocztowego, skarga na nieterminowe doręczenie przesyłki listowej powinna być wniesiona w placówce pocztowej świadczącej usługi. 4. Skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania. 5. Dyrekcja Generalna Poczty Polskiej: * nie rozpatruje reklamacji, ze względu na swój zarządczy a nie usługowy charakter, * nie rozpatruje anonimów, * nie monitoruje przebiegu przesyłek pocztowych, * nie dokonuje wykładni przepisów prawnych w ramach telefonicznych i mailowych interwencji Klientów wymagających udzielenia natychmiastowych odpowiedzi. 6. Reklamację, w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania usługi pocztowej o charakterze powszechnym w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego, można zgłosić w każdej placówce pocztowej świadczącej usługi. Prawo wniesienia reklamacji przysługuje nadawcy albo adresatowi - gdy nadawca zrzeknie się na jego rzecz prawa dochodzenia roszczeń, albo gdy przesyłka lub kwota pieniężna określona w przekazie pocztowym zostanie doręczona adresatowi. Szczegółowy tryb postępowania reklamacyjnego określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 13 października 2003 r. w sprawie reklamacji powszechnej usługi pocztowej w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego (Dz. U. Nr 183, poz. 1795). Temat: Obsługa klientów na Poczcie przy ul. Kościuszki skargi@centrala.poczta-polska.pl Przy przyjmowaniu, rozpatrywaniu i załatwianiu skarg i wniosków kierowanych do Prezesa Zarządu Poczty Polskiej S.A. stosuje się przepisy ustawy z dnia 14 czerwca 1960 roku Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. Nr 30, poz. 168), ustawy z dnia 12 czerwca 2003 roku Prawo pocztowe (Dz. U. Nr 130, poz. 1188) oraz rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 8 stycznia 2002 roku w sprawie organizacji przyjmowania i rozpatrywania skarg i wniosków (Dz. U. Nr 5, poz. 46). Na podstawie ww. aktów prawnych informujemy, że: 1. Skargi i wnioski mogą być wnoszone: * pisemnie na adres: Poczta Polska S.A. Centrala ul. Rakowiecka 26, 00-940 Warszawa, * ustnie do protokołu, w siedzibie Centrali Spółki pokój 3.2.30, codziennie w dni robocze, w godzinach od 8.00 do 16.00, * za pomocą poczty elektronicznej, na adres: skargi@centrala.poczta-polska.pl, * za pomocą faksu do Biura Kontroli w Centrali Poczty Polskiej S.A., na numer 0-22-656-59-40. 2. Skargi i wnioski podlegają rozpatrzeniu w terminach ustawowych wynoszących zgodnie z: * Kodeksem postępowania administracyjnego - nie dłużej niż w ciągu miesiąca od dnia wniesienia sprawy do organu właściwego w przypadkach dotyczących działalności Poczty Polskiej S.A., a w sprawie szczególnie skomplikowanej - nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania; * ustawą Prawo pocztowe - nie dłużej niż w ciągu 14 dni od dnia otrzymania skargi przez jednostkę organizacyjną właściwą do rozpatrzenia skargi z tytułu opóźnionego doręczenia przesyłki listowej. Odpowiedzi na skargi i wnioski udzielamy w formie pisemnej. 3. Zgodnie z art. 48a ust. 4 Prawa pocztowego, skarga na nieterminowe doręczenie przesyłki listowej powinna być wniesiona w placówce pocztowej świadczącej usługi. 4. Skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania. 5. Poczta Polska S.A. Centrala: * nie rozpatruje reklamacji, ze względu na swój zarządczy a nie usługowy charakter, * nie rozpatruje anonimów, * nie monitoruje przebiegu przesyłek pocztowych, * nie dokonuje wykładni przepisów prawnych w ramach telefonicznych i mailowych interwencji Klientów wymagających udzielenia natychmiastowych odpowiedzi. 6. Reklamację, w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania usługi pocztowej o charakterze powszechnym w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego, można zgłosić w każdej placówce pocztowej świadczącej usługi. Prawo wniesienia reklamacji przysługuje nadawcy albo adresatowi - gdy nadawca zrzeknie się na jego rzecz prawa dochodzenia roszczeń, albo gdy przesyłka lub kwota pieniężna określona w przekazie pocztowym zostanie doręczona adresatowi. Szczegółowy tryb postępowania reklamacyjnego określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 13 października 2003 r. w sprawie reklamacji powszechnej usługi pocztowej w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego (Dz. U. Nr 183, poz. 1795). Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 114 rezultatów • 1, 2, 3 |