Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biuro turystyczne łódź
Temat: PARTENON - nie dziekuje!!!!!!! Gość portalu: alex napisał(a): > witam > > nasza przygoda z greckim biurem turystycznym PARTENON z Gdańska byla > nadzwyczaj krotka, ale jakze meczaca i burzliwa. > > Wykupilismy wczasy na Krecie, w Chersonissos, w hotelu Teodora w w/w biurze, > za posrednictwem biura UNI Tur, w Łodzi. > > Wylot mial byc 15.08. jednak w czwartek 08.08. zadzwonila do nas pani z > Partenonu, aby nas poinformowac, iz nie lecimy, poniewaz zabraklo dla nas > miejsca w samolocie!!!!!!!! Oczywiscie biuro za nic nie odpowiada, bo > zmiescilo sie w 7 dniach, podczas, ktorych jest mozliwe odwolanie wycieczki. > O.K. zdarza sie.... ale : > > 1. pani poinformowala nas iz mozliwe jest skorzystanie z oferty zastepczej, > ktora zupelnie nie odpowiadala poprzedniej pod wzgledem miejsca, terminu ani > zakwaterowania. > 2. jezeli nie chcemy skorzystac z oferty to musimy pisemnie zrezygnowac z > oferty zastepczej i wtedy dopiero oni przekaza pieniadze > 3. udalismy sie do UNI tur'u , a oni do nas : - ze nie dadza nam pieniedzy > dopoki nie otrzymaja przekazu z Partenonu - nie musimy ukrywac iz bylismy > zalamani, poniewaz, ani wyjazdu ani gotowki, urlopy zaklepane bez mozliwosci > przeniesienia, a wszyscy umyli rece i maja nas w d... > Zlozylismy rezygnacje z oferty zastepczej w piatek i czekalismy do > poniedzialku; w poniedzialek zadzwonilismy do biur, a oni nic nie > wiedza....; i zaczely sie telefony do ksiegowej Partenonu, innych > pracownikow, w koncu rozmawialismy z dyrektorem Partenonu, ktory wlasnie na > 16 przyszedl do pracy!!!, a ow pan nas zapewnil, ze przekaz wyjdzie we > wtorek rano (dal nam swoje slowo hahahahahaha!!!!) co oczywiscie nie > nastapilo, bo podobno Partenon nie mial srodkow na koncie i znow telefony, > zbywanie, wycieczka do UNI Tur' u tam powiedzieli nam, ze zrobili wszystko > co im prawo nakazuje i pieniedzy nie dadza!!!!!!!!!!!!!!! > Sroda - znow telefony, prosby i wreszcie!!! przekazali pieniadze z wielka > laska. > > Piszemy to teraz, bo jestesmy wsciekli!!! Pieniadze dostalismy, ale szanse > marne aby cos sensownego znalezc. > Zostalismy potraktowani jak klienci drugiej kategorii, tylko dlatego, bo nie > skorzystalismy z oferty zastepczej. > Biuro posredniczace tez nas olalo - tak na marginesie : to czy to prawda, ze > posrednik za nic nie odpowiada??? - bo jesli tak to przeciez jest wspanialy > sposob na wyciagniecie od ludzi ciezkiej kasa i znikniecie z horyzontu. > > Tak wiec chcielibysmy podziekowac za usluge PARTENONowi i UNI-Tur-owi > - Dziekujemy !!! zgotowaliscie nam wspaniale wakacje...wybaczcie tylko, ze > Was nikomu wiecej nie polecimy, a wrecz bedziemy ODRADZAC > > AleXandra + Krzysztof > > > Odpowiada ten kto jest stroną umowy(tj.ten który występuje na druku jako organizator)Agent nie ponosi odpowiedzialności.Jest jeszcze jedna kategoria tzw.pośrednik turystyczny,umowę spisuje się na jego drukach i on ponosi odpowiedzialność,ale obecnie jest to bardzo rzadko praktykowane. > Temat: "Przejechaliśmy się" z Fun Clubem "Przejechaliśmy się" z Fun Clubem Witam, chciałam wszystkich przestrzec przed korzystaniem z usług poznańskiego biura podróży Fun Club. Dzoś w godzinach porannych po wielu niezbyt przyjemnych "przygodach" dotarliśmy wreszcie do Polski z wczasów spędzanych w miejscowości Lloret de Mar. Mimo zmęczenia postanowiłam napisać o naszym pobycie organizowanym przez Fun Club na tym forum, bo może to uchroni kolejnych klientów tego biura przed probelmami, jakie nas spotkały. Zgrzyty zaczęły się już na początku. W dniu wyjazdu z Warszawy zamiast autokaru klasy LUX podstawiono autokar klasy turystycznej, dodam, że w złym stanie technicznym (brak pasów bezpieczeństwa, uszkodzone fotele pasażerów, niedziałający nawiew klimatyzacji itp.)Te mankamanty może nie wydają się bardzo poważne, jednak przy podróży trwającej ponad 36 godzin sprawiają naprawdę duży dyskomfort(w ofercie oczywiście jest zapewnienie, że podróż z granicy pol-niem do Hiszpanii trwa około 22 godzin, więc wychodzi na to, że z Warszawy do Zgorzelca jechaliśmy 14 godzin). Zmęczeni przyjechaliśmy wreszcie na miejsce, lecz tam niestety czekało kolejne rozczarowanie, bo biuro po raz drugi nie wywiązało się z umowy. Zamiast w HOTELU jednogwiazdkowym, zostaliśmy zakwaterowani w przedpotopowym HOSTELU "MAS". To prawda, za cenę 1200 zł od osoby nie spodziewaliśmy się żadnych luksusów, jednak to co zobaczyliśmy, wzbudziło w nas wielkie zdumienie i złość. Grzyb na ścianach pokoi i w łazienkach, zniszczone klosze od lamp, widok przez okno na ściany znajdujące sie w odelgłości ok 2 metrów, powyrywane kontakty, stęchlizna i brud, to w skrócie warunki oferowane przez ten samozwańczy "hotel", którego właścicielka mimo naszych nalegań nie przedstawiła żadnych dokumentów potwierdzających status obiektu. Ponieważ pani rezydent nie umiała załatwić przekwaterowania grupy do hotelu o standardzie określonym w umowie, dosłownie przekoczowaliśmy te 9 dni w "MAS-ie". Nadszedł wreszcie dzień powrotu. Wykwaterowanie jak to zwykle bywa do godz 10.00, wyjazd z Lloret de Mar do Polski według oferty miał nastąpić w okolicach godziny 16.00. Dzień wcześniej pani rezydent wywiesiła w holu kartkę z informacją, że autokar będzie podstawiony na pewno po godz. 18:00, a wyjazd nastąpi między 18:00 a 20:00. Wielkie więc było zdziwienie części grupy, która o godzinie 17:00 spokojnie przebywała jeszcze na plaży, że odjazd pierwszego z dwóch autokarów będzie miał miejsce o godz. 17:15. Całkowity chaos organizacyjny i dezinformacja po raz kolejny spowodowały pośpiech i nerwową atmosferę. Stawiliśmy się jednak wszyscy o ogłoszonej godzinie na parkingu i odetchnęliśmy z ulgą, gdy zobaczyliśmy, że w drogę powrotnej będziemy jechali autokarem LUX, jak to przewiduje umowa. Wydawało się, że limit niekompenencji biura się wyczerpał i teraz już wszystko pójdzie sprawnie. Wydawało się...do czasu, gdy na granicy niemiecko-polskiej kierowcy i pilotka zaczęli coś przeburkiwać, że we Wrocławiu czeka nas przesiadka do innego autokaru, który zawiezie nas wreszcie do pozostałych miast Polski (Poznań, Warszawa, Łódź). Zdenerwowani zadzwoniliśmy do szefa Fun Clubu, który zapewnił nas jednak, że przesiadka nie wiąże się z jakimkolwiek oczekiwaniem i będzie trwała nie wiecej niż 15 minut. Zamiast kilku chwil spędziliśmy na stacji benzynowej we Wrocławiu prawie 3 godziny czakając, aż Fun Club łaskawie zdecyduje o naszym dalszym losie. Paranoja! W najbliższym czasie złożymy oczywiście reklamację do biura, zawiadomimy urząd ochrony konkurencji i konsumenta i inne instytucje. MAm nadzieję, że sprawę uda się jak najbardziej nagłośnić, również na łamach poznańskiej gazety. Nie chodzi nam już nawet o zwrot kosztów za zmarnowane wakacje, ale przede wszystkim o to, aby nie pozwolić na dalsze bezkarne oszukiwanie ludzi, jakiego dopuszcza się Fun Club. Temat: PARTENON - nie dziekuje!!!!!!! A ja przepraszam!!!!!!!!!! Szanowni Państwo, wywołany na forum pozwalam sobie odpowiedzieć na Państwa zarzuty. Pozwolą Państwo, że zajmę stanowisko w tej sprawie z mojego punktu widzenia, nie zajmując się szczegółowo kulisami przypadku, które zna tylko BP Partenon i co do których nie mam wiedzy pozwalającej na kompetentną odpowiedź. 1. Uważam - jako właściciel Biura Turystycznego Unitour, agenta BP Partenon, że to co Pańswa (i nas - jakkolwiek irytująco to dla Państwa brzmi) spotkało jest skandalem i nie powinno się zdażyć. Oprócz - oględnie mówiąc - nadwyrężonej reputacji straciliłem należną prowizję, a to - kiedy prowadzi się własną firmę ma też spore znaczenie. Wykonałem pracę, za którą nie otrzymam wynagrodzenia z winy organizatora. 2. BP Partenon odwołując Państwu wakacje uzasadniało to brakiem potwierdzenia na dodatkowe miejsca w samolocie na Kretę. Przypominam, że wykupili Państwo ofertę "last minute". Rozumiem, że to Państwa nie interesuje i zgadzam się z tym. Partenon powinien uprzedzić o tym, dając Państwu wybór czy czekać na potwierdzenie, czy szukać zupełnie innej oferty. 3. Podczas ostatniej rozmowy, po tym jak zarzuciła mi Pani nieuczciwość, wznosząc okrzyki w biurze poinformowałem, że zrobiłem wszystko, co nakazuje mi prawo. Agent turystyczny (a przypominam, że zawarli Państwo umowę z BP Partenon na ich druku umowy-zgłoszenia i zaakceptowali Państwo ich warunki uczestnictwa) odpowiada zgodnie z rozumieniem "Ustawy o usługach turystycznych" za należyte pośredniczenie w sprzedaży, w szczególności za właściwe poinformowanie o warunkach imprezy, przyjęcie opłaty i terminowe przekazanie jej organizatorowi. Wszystko to spełniliśmy, zatem kategorycznie proszę, aby nie zarzucać mi - jak to państwo piszecie - "wyciagniecia od ludzi ciezkiej kasa i znikniecie z horyzontu". Jak Państwo doskonale wiecie nie zniknęliśmy z horyzontu i pieniądze wróciły do Państwa 16 sierpnia. Rozumiem, że sytuacja była nerwowa i usilnie chciałaby Pani dobrać się komuś do skóry, ale niewykonanie umowy cywilno-prawnej nie jest przestępstwem i nie musi świadczyć o przestępczych skłonnościach. Powtarzam, zrobiłem wszystko, co nakazuje mi prawo i nic w tej sprawie nie mogłem zrobić więcej. Otrzymaliśmy informację od BP Partenon, że pieniądze zostaną odesłane i ja jako agent mogłem tylko dowiadywać się, czy zostało to zrobione. 4. Stoję na stanowisku, że zwrot opłaty wniesionej przez Państwa za odwołaną imprezę był możliwy tylko po otrzymaniu jej od BP Partenon. Roszczenie o zwrot pieniędzy ma tylko klient, a nie Agent. Gdybym wypłacił je Państwu, a - hipotetycznie - zwrot by nie nadszedł, ja nie miałbym możliwości dochodzenia go, nawet z polisy ubezpieczeniowej organizatora, a Państwo tak!. Znam przypadek takiego agenta po niedawnym upadku BP Dromader. Taka jest specyfika zakupu imprezy u agenta turystycznego, bo takie jest prawo cywilne (proszę pamiętać, umowę zawarli Państwo z BP Partenon). Dodam, że Unitour dokonał Państwu wypłaty jeszcze tego samego dnia po otrzymaniu faxem potwierdzenia zwrotu od niedoszłego organizatora. 5. Państwa nieszczęśliwy przypadek był pierwszym tego typu w mojej dwuletniej historii współpracy z BP Partenon i nie miałem podstaw podejrzewać, że może zaistnieć jakiekolwiek niebezpieczeństwo odwołania Państwu zakupionych wakacji. Nawiasem mówiąc dotychczas imprezy tego organizatora cieszyły się u naszych klientów niezłymi recenzjami. Jak każdy agent mam u siebie listę "czarnych organizatorów" i nie mam ich ofert. Nie usprawiedliwiając BP Partenon (niech broni się sam) nie było ich na tej liście. Pozostaje mi prosić po raz kolejny o przyjęcie przeprosin. Niech mi będzie wolno życzyć Państwu udanych wakacji z innym organizatorem i - niestety - innym agentem. Krzysztof Latosiński Biuro Turystyczne Unitour w Łodzi. Temat: Wczasy Grecja z LPG - 2006 Wczasy Grecja z LPG - 2006 Wróciliśmy właśnie z wczasów w Grecji (II połowa lipca 2006 – 16 dni) z Skotina Paralia tj. miejscowość pomiędzy Leptokarią a Platamonas. Przygotowując się do wyjazdu na dwa samochody miałem duże kłopoty z zebraniem informacji, aby w drodze nie było kłopotów organizacyjnych niestety, ale dobrych i konkretnych informacji w Internecie jest mało na temat podróży do Grecji. Myślę, że wiele osób z tego skorzysta. Podstawowa sprawa to przejazd samochodem i opłaty. Trasa – Cieszyn – Cadca – Zilina – Martin – Zvolen –Sahy – Budapeszt – Szeged – Novy Sad – Belgrad – Nisz – Presevo – Kumanovo – Polykastro – Katerini – zjazd z autostrady na Leptokaria. Odległość 1450 km z Cieszyna. Na miejscu w Grecji zrobiliśmy około 800 km. Słowacja winieta 300 SKK jeśli kupimy na stacji benzynowej na Słowacji. Węgry – winieta 4 dniowa 1520 HUF. W drodze powrotnej winetę kupić można dopiero na stacji paliw Kecskemet. Serbia opłaty na bramkach – tam 430, 430, 1090, 250 Dinarów, powrót małe różnice cenowe 410, 410, 1090, 250 Dinarów. Serbia na pewno należy zrobić wymianę Euro na Dinary 1 Euro lekko powyżej 80 dinarów – nie płacimy za autostradę w Euro bo poważnie przepłacamy). Macedonia – też bramki - 2, 3 i 1 Euro (drobne roboty drogowe i objazd ok.4 km) powrót 3 razy po 2 Euro. Grecja jedna bramka za 2 Euro. Następna jest zaraz za zjazdem na Leptokarię. Tankowanie LPG. Na Słowacji przed granica jest stacja po lewej stronie cena 21,90 Wcześniej bodajże w Zgoleniu było 18,50 SKK. Węgry można zatankować w Budapeszcie (i kupić winietę, wcześniej nie kupisz np. na granicy) na autostradzie nie widziałem LPG). Serbia najwięcej stacji w okolicach i w Belgradzie ostatnia we Vranje po prawo wyraźnie oznaczona 500 m od drogi. Za Belgradem na autostradzie jest, co najmniej 4 stacje z LPG, najniższa cena 33 Dinary, czyli 1,65 zł najtaniej na całej trasie. Ale w drodze powrotnej jest jedna Vranje, a druga poza autostradą, trzeba zjechać z autostrady czynna 24h, następne dopiero w Belgradzie. W Macedonii zatankowałem w Kumanowo po lewej stronie. W Grecji jest parę w Salonikach, ale to nie po drodze na autostradzie na wysokości Korinos, po obu stronach są stacje Shell i jest gaz cena 0,659 Euro za litr. W Larisa jest stacja 0,6 Euro za litr pierwszy zjazd po przejechaniu około 8-10 km w strefie przemysłowej, od drogi w lewo jakieś 500 m i trudno trafić trzeba pytać na stacjach benzynowych i raczej udzielą informacji. Jest także stacja LPG w Kalambaka przy Meteorach, ale nie tankowałem, więc nie gwarantuję. Benzyna przy autostradach zdecydowanie droższa. Tańsza w Belgradzie i Budapeszcie – duże miasta. Pytanie czy da się to przejechać za jednym razem. Tak droga powrotna zajęła nam 20 godzin do Cieszyna. Na autostradach trzeba jechać 140-150 km/h. Na ekspresowych około 120 km/h, jeśli warunki pozwalają. Z drobnymi postojami tankowanie, zjedzenie czegoś i na granicach najgorzej na Serbskiej z obu stron. Do Grecji nocowaliśmy w Serbii w Motelu Predejane – pokój ze śniadaniem 3 osobowy 45 Euro, 4 osobowy 64 Euro. W Jagodinie hotel w centrum miasta (bez sensu) warunki lata 80. Za Predejane jest jeszcze kilka mniejszych moteli. Kiedy jechać - jeśli można to nie w sobotę. Największy ruch i kolejki na granicach na Serbsko - Macedońskiej w niedziele rano była na pewno na 2 godziny (my wracaliśmy do kraju). Światła - gdzie obowiązują w dzień Węgry – teren zabudowany, Macedonia 24 h. Zielona karta obowiązkowo + umowa do zielonej karty. Generalnie około 92% trasy na LPG. Opłaty w obie strony - 370 zł, paliwo i LPG 1100 zł. Płatność kartą Visa raczej bez problemów, ale lepiej się zapytać czasami brak dostępu do Internetu na stacji paliw. O atrakcjach turystycznych nie będę się rozpisywał w Internecie jest tego od groma. Każdy niech sobie zaplanuje według uznania. Jeśli ktoś wybiera się na wycieczki autokarem lub statkiem to zdecydowanie tańsze są biura turystyczne miejscowe od naszego tour operatora. W Serbii jest dużo sklepów Duty Free (bezcłowe). Między granicami Macedońską i Grecką jest duży sklep - alkohol taniocha 2 litry Ouzo12 - 40% za jedyne 6,30 Euro. Ostatnia kwestia, gdzie się zakotwiczyć na miejscu, polecam sprawdzone przez nas biuro Szaveltravel Z Łodzi. Wszystko zgodnie z opisem, bez żadnych niespodzianek, mili ludzie. Jeśli masz samochód z klimatyzacją to podróż autokarem na wakacje to naprawdę głupi pomysł, szczególnie jak jest 35-40 stopni C. Proszę nie zadawać dziecinnych pytań to, co wiem to napisałem. Temat: Budownictwo wielorodzinne w śródmieściu Łodzi Budownictwo wielorodzinne w śródmieściu Łodzi www.lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/300692.html "Wkrótce Nawrot stanie się ulicą nowoczesnych kamienic, wtopionych w starą zabudowę. Prace budowlane przy ul. Nawrot 14 ruszają już dziś, a przy Nawrot 18 i 20 w przyszłym miesiącu. - Jeszcze w tym roku rozpoczną się prace remontowe przy ul. Nawrot 7, gdzie gmina chce pozyskać 49 lokali - mówi Wojciech Kuś, dyrektor Wydziału Budynków i Lokali UMŁ. - Na renowację tej kamienicy, wpisanej do ewidencji zabytków, gmina otrzyma środki z Unii Europejskiej. Po północnej stronie ulicy gmina oraz Widzewskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego wybudują kilka nowych budynków. Łącznie w latach 2003 - 2005 na ulicy Nawrot zamieszka dwustu nowych lokatorów. Inwestorzy liczą, że mieszkaniami w centrum zainteresują się młodzi ludzie, którzy do późna pracują w instytucjach łódzkiego city, a wieczorem chętnie chodzą do pubów, restauracji i kin. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania, na parterach nowych budynków znajdą się punkty usługowe, sklepy i biura. Tak będzie w powstałych już budynkach plombach przy ul. Kopernika, Wigury, Nawrot 5/7, Piotrkowskiej i Mostowskiego. - W projekcie plomb przy ulicy Nawrot pod numerami 14, 18 i 20 nawiązano do secesyjnych elewacji innych kamienic stojących przy tej ulicy - mówi Jan Olczyk, prezes Widzewskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. - Zaplanowaliśmy wykusze, duże witryny na parterze i przestronne bramy wjazdowe. W podwórku znajdą się oficyny dwu- i trzykondygnacyjne. Od frontu plomby będą cztropiętrowe. Każdy lokator może liczyć na miejsce parkingowe i garaż. - Podoba mi się projekt budynku z mieszkaniami dwupoziomowymi, skośnym dachem i kręconymi schodami - mówi Agnieszka Zawilska, która zamieszka tutaj za rok. - Poza tym z ulicy Nawrot do pracy w biurze turystycznym przy ul. Piotrkowskiej mam tylko kilka minut drogi. Będą mogła chodzić pieszo, zaoszczędzę na opłatach parkingowych. Szansę na te lokale mają ci, którzy nie posiadają własnego mieszkania lub chcą oddać zamieszkiwany dotychczas lokal o niższym standardzie. Warunkiem jest także wpłacenie kaucji. - Rewitalizacja kamienic przy ulicy Nawrot nada jej wielkomiejski charakter. Plomby wypełnią ubytki w dawnej ścianie kamienic" I jak się podoba?? Bo mnie bardzo :) Wreszcie TBS nie będzie przyczyniał się do dalszego rozpełzania miasta. Trzeba intensywniej zagospodarowywać powierzchnię w centrum miasta. Kiedy z ulic poznikają szczerby to nie dość, że miejskie koszty dostarczania infrastruktury spadną to jeszcze miasto będzie wyglądało o wiele estetyczniej. Należy również zauważyć, że obecnie szczerby po zabudowie często wykorzysywane są ekstensywnie jako place parkingowe. Jeśli zaczną znikać, to albo ktoś w końcu weźmie się za budowę parkingów wielopoziomowych, albo nie będzie gdzie zaparkować w centrum i ludzie chcąc nie chcąc, będą musieli przestawić się albo na taksówki, albo na komunikację miejską lub chodzenie :) Perspektywa też dosyć dla centrum korzystna. pozdrawiam Sortuj: pokaż treść wszystkich następny list » • Nowe city przy Nawrot - Gość: łażej 18.09.2003 10:34 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: taniej 18.09.2003 10:46 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: łażej 18.09.2003 10:52 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: taniej 18.09.2003 12:21 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: Ja 29.11.2003 12:02 • Re: Nowe city przy Nawrot - geograf 18.09.2003 16:27 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: flip 18.09.2003 16:47 • Re: Nowe city przy Nawrot - yarro 18.09.2003 23:15 • jeden wielki wałek - mothqueen 19.09.2003 13:27 • Będą nowe mieszkania przy ulicy Nawrot - hubar 28.11.2003 10:58 • Re: Nowe city przy Nawrot - gray 28.11.2003 13:15 • Re: Nowe city przy Nawrot - geograf 29.11.2003 16:47 • Re: Nowe city przy Nawrot - gray 29.11.2003 17:02 • Re: Nowe city przy Nawrot - geograf 29.11.2003 17:04 • Re: Nowe city przy Nawrot - Gość: Ja 29.11.2003 12:04 Temat: Nowe city przy Nawrot Nowe city przy Nawrot www.lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/300692.html "Wkrótce Nawrot stanie się ulicą nowoczesnych kamienic, wtopionych w starą zabudowę. Prace budowlane przy ul. Nawrot 14 ruszają już dziś, a przy Nawrot 18 i 20 w przyszłym miesiącu. - Jeszcze w tym roku rozpoczną się prace remontowe przy ul. Nawrot 7, gdzie gmina chce pozyskać 49 lokali - mówi Wojciech Kuś, dyrektor Wydziału Budynków i Lokali UMŁ. - Na renowację tej kamienicy, wpisanej do ewidencji zabytków, gmina otrzyma środki z Unii Europejskiej. Po północnej stronie ulicy gmina oraz Widzewskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego wybudują kilka nowych budynków. Łącznie w latach 2003 - 2005 na ulicy Nawrot zamieszka dwustu nowych lokatorów. Inwestorzy liczą, że mieszkaniami w centrum zainteresują się młodzi ludzie, którzy do późna pracują w instytucjach łódzkiego city, a wieczorem chętnie chodzą do pubów, restauracji i kin. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania, na parterach nowych budynków znajdą się punkty usługowe, sklepy i biura. Tak będzie w powstałych już budynkach plombach przy ul. Kopernika, Wigury, Nawrot 5/7, Piotrkowskiej i Mostowskiego. - W projekcie plomb przy ulicy Nawrot pod numerami 14, 18 i 20 nawiązano do secesyjnych elewacji innych kamienic stojących przy tej ulicy - mówi Jan Olczyk, prezes Widzewskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. - Zaplanowaliśmy wykusze, duże witryny na parterze i przestronne bramy wjazdowe. W podwórku znajdą się oficyny dwu- i trzykondygnacyjne. Od frontu plomby będą cztropiętrowe. Każdy lokator może liczyć na miejsce parkingowe i garaż. - Podoba mi się projekt budynku z mieszkaniami dwupoziomowymi, skośnym dachem i kręconymi schodami - mówi Agnieszka Zawilska, która zamieszka tutaj za rok. - Poza tym z ulicy Nawrot do pracy w biurze turystycznym przy ul. Piotrkowskiej mam tylko kilka minut drogi. Będą mogła chodzić pieszo, zaoszczędzę na opłatach parkingowych. Szansę na te lokale mają ci, którzy nie posiadają własnego mieszkania lub chcą oddać zamieszkiwany dotychczas lokal o niższym standardzie. Warunkiem jest także wpłacenie kaucji. - Rewitalizacja kamienic przy ulicy Nawrot nada jej wielkomiejski charakter. Plomby wypełnią ubytki w dawnej ścianie kamienic" I jak się podoba?? Bo mnie bardzo :) Wreszcie TBS nie będzie przyczyniał się do dalszego rozpełzania miasta. Trzeba intensywniej zagospodarowywać powierzchnię w centrum miasta. Kiedy z ulic poznikają szczerby to nie dość, że miejskie koszty dostarczania infrastruktury spadną to jeszcze miasto będzie wyglądało o wiele estetyczniej. Należy również zauważyć, że obecnie szczerby po zabudowie często wykorzysywane są ekstensywnie jako place parkingowe. Jeśli zaczną znikać, to albo ktoś w końcu weźmie się za budowę parkingów wielopoziomowych, albo nie będzie gdzie zaparkować w centrum i ludzie chcąc nie chcąc, będą musieli przestawić się albo na taksówki, albo na komunikację miejską lub chodzenie :) Perspektywa też dosyć dla centrum korzystna. pozdrawiam Temat: wpłacać zaliczkę czy nie??? Zostałęm wywołany do tablicy, więc jako właściciel domków letniskowych odpowiadam. Zaliczki należy bezwzględnie uiszczać,ale również można je w ogóle nie wpłacać. Tu decyzja należy do klienta z pewnym ale, z pewnością ja nie dokonam rezerwacji na tzw.100%, oczywiście rezerwuję domek ale jeżeli inna osoba wpłaci zaliczkę , ona otrzyma domek. Natomiast jak nikt nie zarezerwuje( zdarza się sporadycznie ale się zdarza) osoba rezerwująca bez uiszczenia zaliczki ten domek zasiedli. Zapewniam ,że nie uzyska u mnie nikt gwarancji,bez płaty zaliczki, że domek będzie na niego czekał. Warto wiedzieć. Jeżeli wpłacacie zaliczkę to na blankiecie, który wysyłacie określcie wszystkie uzgodnione rzeczy; data od kiedy do kiedy, nazwę domku Nr. domku. Zaliczka jest zobowiązaniem dla wynajmującego i w przypadku nie udostępnienia Wam lokum,w dacie rezerwacji, macie prawo nie tylko do zwrotu pieniędzy ale również właściciel jest obowiązany pokryć koszty Waszego pobytu w całości w innym miejscu zbliżonym standardem do Waszej rezerwacji.Z tego zwolnić się nie może. W przypadku odmowy,wszelkie oświadczenia Wasze i jego czyńcie w obecności świadków, żądajcie by odmowę z uzasadnieniem wręczył Wam na piśmie.Wówczas, pozywając go do Sądu,macie szansę na zadośćuczynienie.Uczycie takich drani, szacumku dla Was i prawa. Kolejna rada.Urzędy zazwyczaj mają właściwą wiedzę o każdym wynajmującym,który oficjalnie lokum wynajmuje. Za takie zgłoszenie nic wynajmujący nie płaci .Ja dokładam starań aby można było sprawdzić czy w Gminie dokonałem zgłoszenia .Gminy zazwyczaj barzo są zainteresowane propagować fakt istnienia legalnej bazy turystycznej. O mnie można dowiedzieć sie , wchodząc na stronę gminy Wicko w pomorskiem . NA takiego zarejestrowanego właściciela można udac sie do Gminy i zapewniam że nie pozostanie to pominięte. Zadna Gmina nie ma ochoty współpracować z "kanciarzem".Przypominam że wpłacona zaliczka przepada w całości jeżeli zrezygnujemy z rezerwacji miesiąc przed przyjazdem. Na dowód tego, nieuczciwi są po każdej stronie podam przykłąd z własnego podwórka. W ubiegłym roku przyjechał do mnie w maju, gość z Łodzi, obejrzał domki i wybrał sobier jeden z nich. Ponieważ bardzo miłe wrażęnie na mnie zrobił nie pobrałem zaliczki, chętnych na to miejsce nie brakowało, dzwoniłem do niego i zapewniał mnie że napewno przyjeżdza. W dzień przyjazdu również przez telefon twierdził że juz jedzie i do dzis dnia nie dojechał? CO o takim sądzić< dlaczego naraził mnie na niepotrzebne straty. pamiętam był upalny dzien, siedziałem i czekałem na gości ,on łgał że samochód nawalił że ,,, ,kłamał, a ja w upale nie tylko kwitłem ale bardzo sie op nich martwiłem.Dlatego zaliczka jest obopólnym zobowiążaniem. Ktoś kto jedzie sam bez dzieci ,jest "wolnego" stanu może sobie ryzykować niewpłacania zaliczki. Ale jadąc z rodzina na takie "ryzyko "że coś się na miejscu znajdzie liczyć nie ma co . Wtedy z braku miejsc ludzie przepłacaja za ohydne nory. Lepiej wię dokonywać rezerwacji i uiszczać zaliczkę. Ale decyzja należy do rezerwującego lokum. Negdy nie zdarzyło mi sie by do takiego zamieszania na tle rezerwacji w mojej działalnośi kiedykolwiek doszło. Ostatnie spostrzeżęnie; dla zminimalizowania kosztów wynajmu domków nie korzystam z płatnych usług(często słonych) wszelakich biur podróży, czy uisług turystycznych. Rezerwacja taka jest zazwyczaj droższa i ma podobny margines bezpieczeństwa. Pozdrawiam wszystkich najmujących wynajmujących,życzę jedynie dobrych kontaktów. Wypisywanie na Forum ,o swoich przykrościach jest zazwyczaj musztardą po obiedzie.Ale polecam tę lekturę warto sie z nią zapoznać.Życzę roztropnośći.Kazimierz N. Temat: Buddyjscy politykierzy Wstyd i smutek wiadomosci.wp.pl/kat,9811,katn,Przekr%F3j,wid,6002743,widn,%AFywe%20upiory%20PRL-u,wiadomosc.html?ticaid=11b3c#czytajdalej Grzegorz Piotrowski, czyli gwiazdor Wystarczy zadzwonić do antykościelnego tygodnika "Fakty i Mity", by dowiedzieć się, że tak naprawdę to nie wiadomo, kto zabił księdza Popiełuszkę. A na pewno nie miał z tym nic wspólnego zaprzyjaźniony z redakcją kapitan Grzegorz Piotrowski. - Dziwię się, że Grzegorz o tym jeszcze publicznie nie powiedział - mówi Marek Szenborn, zastępca naczelnego, przez którego najłatwiej nawiązać kontakt z redaktorem Piotrowskim. Piotrowski został właśnie wysłany z redakcyjną misją do Hamburga, o której Szenborn nie może nic mówić, więc chwilowo kontakt będzie utrudniony. - Ale proszę się nie obawiać, Grzegorz żadnego księdza tam nie zabije - chichocze do słuchawki pan Marek. I lepiej nie psuć mu humoru pytaniami: kto bił pałką księdza Jerzego, kto kazał obciążyć ciało kamieniami i kto to wszystko zaplanował. Gdy Piotrowski trafił w 1984 roku do więzienia, koledzy z łódzkiego SB pomagali jego żonie w przeprowadzce z Warszawy na łódzkie Bałuty. Janusz B. twierdzi, że nie tylko pożyczał Piotrowskiemu pieniądze, których ten mu do dziś nie oddał, lecz także pomógł zmienić nazwisko Janinie Piotrowskiej i dwojgu dzieciom, by ich nie zlinczowano w Łodzi. W latach 90. - w przerwach w odbywaniu kary - udzielał korepetycji, pomagał żonie prowadzić biuro turystyczne, pracował jako informatyk. Z redakcją "Faktów i Mitów" związał się zaraz po wyjściu z opolskiego więzienia 16 sierpnia 2001 r. Pisał pod pseudonimem Sławomir Janisz, choć redakcja za żadne skarby nie chciała tego potwierdzić. Mecenas Andrzej Kern, który w imieniu archidiecezji łódzkiej wytoczył proces "Faktom i Mitom", nie mógł uwierzyć, że redakcja próbowała powołać Piotrowskiego na świadka i przedstawiała go jako eksperta w sprawach kościelnych. Współpracujący z "FiM" dziennikarz Jakub Diamant twierdzi, że Grzegorz Piotrowski odgrywa kluczową rolę nie tylko w redakcji, lecz także w Antyklerykalnej Partii Postępu "Racja", której Kotlinowski jest honorowym prezesem. Różnica między Pękalą a Piotrowskim jest taka, że Pękala próbuje jak najgłębiej ukryć swój udział w morderstwie, a Piotrowski medialnie to konsumuje. Jako morderca Popiełuszki sprzedawał się już trzy razy. Za każdym razem zakładając inną maskę. W roku 1985, podczas procesu toruńskiego, był obrońcą socjalistycznej czystości, którą ksiądz Popiełuszko próbował skazić solidarnościową ideologią. Pięć lat później był nawróconym grzesznikiem. Tadeusz Fredro Boniecki uznał to za wielkie zwycięstwo księdza Jerzego i zrobił z mordercą wywiad rzekę. Od co najmniej czterech lat Piotrowski znów wraca do roli kapitana SB, który wojuje z Kościołem. To on ogłosił, że Popiełuszko zabił się sam. I że 50 na 70 biskupów współpracowało z SB. Grzegorz Piotrowski zgodził się odpowiedzieć tylko na jedno pytanie. Chciałem zapytać, o czym myśli, gdy codziennie, jadąc do pracy, pokonuje aleję Księdza Jerzego Popiełuszki. Zapytałem jednak, dlaczego nie zmienił nazwiska. - Z przekory - odpowiedział. Może chodzi o coś innego: nazwisko "Piotrowski" jest jak znak firmowy, z którym można się obnosić w środowisku antyklerykałów. Temat: Czy ktoś moze wrócił właśnie z Tajlandii?? pozdrowienia dla zainteresowanych tajlandia, wlasnie wczoraj wrocilem (spedzilem tam okres chinskiego nowego roku -10 dni ale bywalem w tajlandii wiele razy i dlugie okresy) po kolei wiec: 1. kiedy: teraz - do marca jest okres najlepszej pogody wszedzie ale i ceny sa najwyzsze. 2. gdzie: zalezy ile sie ma czasu i na jak dlugo planuje sie wyprawe. najlepiej jest leciec do bangkoku, spedzic tam 2-3 dni(wystrarczy na atrakcje turystyczne) a potem dalej. W Bangkoku nie ma problemu ze znalezieniem hotelu- tanie hotele o przyzwoitym standardzie zaczynaja sie od 10euro/noc - w gore bez ograniczen. hotel mozna rezerwowac przez internet albo na miejscu w jakimkolwiek biurze podrozy lub bezposrednio. 3. bangkok: jest zasyfialy, brudny, halasliwy i fascynujacy zarazem. jest rajem na zakupy - ma najwieksze w azji centra handlowe (to mowi samo za siebie) ale rowniez cale mnostwo towarow podlej jakosci i bardzo tanich-kazdy moze znalezc cos dla siebie.osobiscie na zakupy polecam PATRUNAM i SIAM CENTRE ale to sprawa osobistego gustu. 4. pieniadze: automaty ATM akceptujace karty visa i maestro (najlepiej) sa co 50 m na ulicy i w kazdym wiekszym centrum handlowym. 5.poruszanie sie w bangkoku: - metro (subway) 20-30 bath -BTS (sky train) 30- 40 bath - taksowki:zlamanie licznika 35 bath, potem kazdy kilometr 8-9 6. tuk-tuk (motocykle pasazerskie) : cena do handlowania UWAGA WAZNE: nigdy nie brac taksowki pod jakimkolwiek hotelem, isc kilka metrow dalej i zatrzmac nastepna na ulicy. kazdy hotelowy taksowkarz to zlodziej i bandyta zerujacy na glupich turystach- oferuja bezczelne ceny (200-300% zawyzone) jezdza bez taksometrow i woza turystow do roznych podlej jakosci krawcow i jubilerow. wiec : jezeli taksowkarz chce handlowac cene i nie chce jechac na taksometr natychmiast wzsiadac, zadnej dyskusji, ev. grozic policja turzstyczna - jest taka i to skuteczna. tuk tukiem mozna raz aby wiedziec o co chodzi, ale taksowki sa tansze, maja klimatyzacje i nie musisz wdychac spalin z ulicy. 7. co zobaczyc w bangkoku: palac krolewski, wat po (swiatowej klasy masaz za 300 bath) najbardziej znane swiatynie buddyjskie (spacy budda w wat po) przejazdzka po kanalach bangkoku (uwaga - nie brac prywatnych lodzi- zadaja 2000 do 5000 bath) oficjalne lodzie do wykupienia na przystaniach od 500 do 1000 w zaleznosci od dlugosci i trasy) poza tym targ na lodziach i to by bylo na tyle. 8. poza bangkokiem: najlepiej autobusami sa tanie i co chwila i wszedzie np. z bangkoku do pattai (160 km) kosztuje autobus 90 bath (klimatyzowany) Kho samui jest momentan dosc przeladowane po tsunami ale pieknych miejsc w tajlandii nie brakuje. wiecej informacji moge podac jak ktos poda konkrety. 9. jedzenie w tajlandii jest najlepsze na swiecie (porownywalne tylko z chinskim) uwaga: tai kochaja jesc wszysko z morza, ale niektore restauracje sa NAPRAWDE DROGIE !!-sprawdzac ceny przed wejsciem. jedzenie na ulicy jest smaczne, bezpieczne i tanie za 100 bath mozna dobrze zjesc o zyciu nocnym i innych atrakcjach nie pisze bo to specjalny temat i tylko dla zaiteresowanych. w sumie: polecam i zalecam pozdrawiam janusz Temat: Koniec dziurawych ulic w Warszawie? *** My tu gadu gadu a N E P O T Y Z M kwitnie **** Przykłady z dolnośląskiego. W mazowieckim nie jest lepiej :/ Politycy PO, ich krewni i koledzy, którzy dostali posady w państwowych spółkach (Lista nazwisk) Wykaz sporządzili pracownicy biura posła Dawida Jackiewicza (PiS). W poniedziałek rano, podczas Politycznej Debaty Radia Wrocław, Jackiewicz pokazał tę listę marszałkowi Markowi Łapińskiemu (PO). 1. Robert Apiecionek - członek rady nadzorczej w Jeleniogórskiej Przędzalni Czesankowej Anilux - członek PO we Wrocławiu. 2. Michał Bobowiec - członek zarządu ds. finansowych w EnergiaPro we Wrocławiu - członek PO we Wrocławiu, radny rady miejskiej we Wrocławiu z ramienia PO. 3. Jarosław Charłampowicz - doradca w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, członek rady nadzorczej MPK we Wrocławiu - członek PO, asystent Grzegorza Schetyny, radny sejmiku województwa dolnośląskiego. 4. Lechosław Chróścielewski - prezes Stadniny Koni w Strzegomiu - członek tamtejszej PO. 5. Andrzej Czajka - prezes Zakładów Tworzyw Sztucznych GAMRAT - członek władz PO w powiecie jasielskim. 6. Henryk Ćwikliński - zarząd Morskiego Portu w Gdańsku - kandydat PO do Senatu. 7. Arkadiusz Gierałt - Przewodniczący rady nadzorczej KGHM Letia - przewodniczący zarządu powiatowego PO w Lubinie. 8. Michał Janicki - członek rady nadzorczej KGHM "Letia" - członek PO we Wrocławiu. 9. Paweł Jeż - prezes Klubu Piłkarskiego Zagłębie Lubin (powołany bez konkursu) - startował z PO w wyborach samorządowych. 10. Marcin Kędracki - prezes Gliwickiej Agencji Turystycznej SA - przewodniczący sejmiku z PO. 11. Sławomir Kłopotowski - prezes Polmosu Toruń - członek PO we Włocławku. 12. Sławomir Kopeć - prezes Krakowskiego Parku Technologicznego w Krakowie - kandydat do Sejmu z PO. 13. Sławomir Koprowski - prezes Polmos Toruń - członek PO we Włocławku. 14. Maria Kowalewska-Koska - członek rady nadzorczej Gdańskie Zakłady Elektroniczne Unimor - kandydowała do Sejmu z listy PO. 15. Józef Kozłowski - członek rady nadzorczej Klubu Koszykarskiego Sportowa Spółka Akcyjna PGE Turów Zgorzelec - pełnomocnik powiatowy PO w Zgorzelcu, radny sejmiku wojewódzkiego. 16. Marzena Krauz-Borys - członek rady nadzorczej KGHM Mercus-Serwis - żona wicemarszałka województwa dolnośląskiego Piotra Borysa z PO [zrezygnowała ze stanowiska po publikacji "Gazety Wyborczej Wrocław" - red.]. 17. Krzysztof Krauze - członek rady nadzorczej Zarząd Morskich Portów w Szczecinie - koło miejskie PO w Szczecinie. 18. Jerzy Kubara - Totalizator Sportowy - startował do Sejmu z listy PO. 19. Tomasz Kubus - Przedsiębiorstwo Turystyczne Łódź - członek klubu PO w sejmiku. 20. Michał Łagoda - ENEA - przewodniczący sądu partyjnego PO w Wielkopolsce. 21. Jerzy Marciniak - prezes Zakładów Azotowych Tarnów - członek gabinetu politycznego ministra Grada. 22. Hubert Papaj - członek Zarządu Jeleniogórskich Elektrowni Wodnych - członek PO, przewodniczący rady miasta w Jeleniej Górze z ramienia PO. 23. Jerzy Pokój - członek rady nadzorczej "Interferie" (spółka należąca do KGHM) - członek PO, przewodniczący sejmiku województwa dolnośląskiego z listy PO. 24. Krzysztof Salwac - członek rady nadzorczej CIECH - tworzył program PO dla rolnictwa. 25. Julian Skelnik - prezes Zarządu Morskiego Portu w Gdańsku - współzałożyciel PO w Gdańsku. 26. Ryszard Strzyżewicz - Zarząd Morskiego Portu w Gdańsku - skarbnik PO w Gdańsku. 27. Joanna Stuglik - członek rady nadzorczej PGNiG - kandydatka do samorządu z listy PO. 28. Andrzej Wojdyła - prezes spółki OPAKOMET - członek PO w Jaśle, kandydat do Sejmu z PO w 2005 r. 29. Edward Schmidt - Miedziowe Centrum Zdrowia - jego żona to wicestarosta powiatu lubińskiego z PO. 30. Piotr Waśniewski - prezes Klubu Koszykarskiego Sportowa Spółka Akcyjna PGE Turów Zgorzelec - bliski współpracownik i kolega Grzegorza Schetyny. 31. p. Wojnarowska - KGHM Ecoren S.A. - żona posła Wojnarowskiego z PO, zatrudniona bez konkursu. 32. Tadeusz Zieliński - członek rady nadzorczej Zakłady Kamionkowe Marywil Suchedniów - przewodniczący PO w Starachowicach. Temat: Seminarium promujące Zabytki Przemysłowe i Kolejow Seminarium promujące Zabytki Przemysłowe i Kolejow W dniach 27 i 28 października bieżącego roku odbędzie się w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi II Ogólnopolskie Seminarium promujące Zabytki Przemysłowe i Kolejowe jako atrakcje turystyczne. Wcześniejsza edycja miała miejsce w 2003 roku w Warszawie i pokazała jak ważnź problematykź jest dziedzictwo poprzemysłowe. Organizatorami seminarium sź: New Europe Railway Heritage Trust oraz Towarzystwo Opieki nad Zabytkami oddział w Łodzi. Od strony organizacyjnej trud poniosła Grupa Fabricum oraz TONZ O/ Łódź. Uczestnikami seminarium są goście z zagranicy jak również wysokiej klasy specjaliści z Polski. Problematyka tegorocznego seminarium jest szczególnie bliska mieszkańcom Łodzi albowiem pierwszy dzień poświęcony będzie zabytkom przemysłowym oraz problemom Księżego Młyna. Drugi dzień obrad dotyczył będzie zabytków kolejowych. Poniżej przedstawiamy tematykę obrad oraz główny program seminarium. Tematy obrad: Nowe życie zapomnianych obiektów – kiedy ruina zaczyna być atrakcją ? Zabytki przemysłowe jako katalizatory ekonomiczne – czy to możliwe? Turyści – zło konieczne, czy błogosławieństwo? Wspólne Przedsięwzięcia Marketingowe – praktyczne kroki do przodu, czy złudne nadzieje? „Święte Krowy” czy „Dojne Krowy”? – jak znaleźć odpowiednią równowagę między działalnością muzealną a komercyjną? Fundusze unijne – nowe możliwości dla "Nowej Europy", czy pieniądze tylko dla bogatych? BHP, Przepisy, Licencje – kosztowne, niepotrzebne, biurokratyczne przeszkody, czy prawdziwa szansa na współpracę międzynarodową? Media Zachodnie – odcięci od naszych realiów, czy prawdziwie zainteresowani? Wolontariusze, Partnerstwo z Zachodem, Adopcja i wiele innych. Główny program seminarium, które odbędzie się w Centralnym Muzeum Włókiennictwa: Czwartek 27/10 10.00 – 17.00 Sesja I – Zabytki Przemysłowe - w Muzeum Włokiennictwa 17.00 – 18.00 Wizyta w Secesyjnej Elektrowni 18.00 – 20.00 Dla chętnych – wycieczka po Łodzi z przewodnikiem Piątek 28/10 10.00 – 17.00 Sesja II – Zabytki Kolejowe - w Muzeum Włókiennictwa 22.00 – 01.00 Nocny przejazd zabytkowym tramwajem i ognisko Dodatkowy Program Sobota 29/10 9.00 – 18.00 Zwiedzanie, m.in. Rogowska Kolej Wąskotorowa, Krośniewicko- Ozorkowska Kolej Wąskotorowa Niedziela 30/10 10.00 – 18.00 Praca w zespole wolontariuszy Zgłoszenia prosimy nadsyłać do biura Grupy Fabricum pocztą na adres: Grupa Fabricum s.c. ul. Sienkiewicza 75/77 lok.13, Łódź, lub faksem na nr 0-42 636 28 25, lub jako załącznik pocztą elektroniczną na adres: biuro@fabricum.pl , do dnia 20.10.2005. www.fabricum.pl Temat: Kultura w Radomiu Kultura w Radomiu Najpierw ciekawy artykul z Rzeczpospolitej, a potem kilka uwag - zlosliwych do redakcji gazety w Radomiu. Redaktorzy gazety w Radomiu moga nie czytac, jesli nie chca... ============================== Tylko w kilku miastach Kulturalny telefon W kilku miastach w Polsce funkcjonują telefoniczne informatory kulturalne. Wystarczy wybrać numer, by dowiedzieć się, co grają w kinach, na jaką wystawę lub spektakl warto pójść. Można również usłyszeć, jeśli się o to poprosi, subiektywną recenzję. Mało kto wie jednak o takiej możliwości. W Krakowie, po wybraniu numeru (12) 421 77 87, udzielana jest informacja w sześciu językach, od poniedziałku do piątku w godzinach od 10.00 do 18.00 i w sobotę od 10.00 do 16.00, na podstawie danych zebranych przez miesięcznik "Karnet". Biuro telefoniczne, biuro otwarte przy ulicy św. Jana 2 oraz zespół redakcyjny "Karnetu" tworzą te same osoby. Krakowskie Centrum Informacji Kulturalnej funkcjonuje od 1994 roku. Podobnie działa najstarszy w Polsce Telefoniczny Informator Kulturalny w Warszawie, pod numerem (22) 629 84 89. Jest kontynuacją zlikwidowanego w 1991 roku "Warszawskiego Informatora Kulturalnego". Jego pomysłodawczynią jest dziennikarka "WIK-u" Krystyna Antoszewska. Początkowo biuro znajdowało się w jej prywatnym mieszkaniu. Teraz ma już siedzibę, a osoby pracujące w nim przygotowują informacje na podstawie konferencji i pokazów prasowych, repertuarów otrzymywanych ze "źródła", czyli od kiniarzy, kustoszy wystaw, dyrektorów teatrów. Telefoniczni informatorzy dyżurują od poniedziałku do piątku, w godzinach od 10.00 do 21.00, w dni wolne informacja o wydarzeniach odtwarzana jest z automatycznej sekretarki. - Chcielibyśmy uruchomić drugą linię, prowadzić rezerwację i sprzedaż biletów. Tymczasem 31 grudnia wygasa nasza umowa z Urzędem Miasta i nie wiadomo, czy w ogóle będziemy dalej funkcjonować - mówi Krystyna Antoszewska. Z warszawskiego informatora korzysta około 100 osób dziennie. Ponadto biuro posiada gromadzone przez 11 lat archiwum o wydarzeniach kulturalnych stolicy, pomaga wycieczkom szkolnym przybywającym do Warszawy, promuje wydarzenia ambitne, niekomercyjne, wydaje kalendarium imprez dla telefonicznej informacji miejskiej i turystycznej. O wydarzeniach kulturalnych można dowiadywać się przez telefon w Poznaniu - (61) 851 96 45, w Łodzi - (42) 633 92 21 i we Wrocławiu - (71) 342 22 91. W innych polskich miastach udzielają ją natomiast punkty informacji turystycznej. Nie są one jednak tak wyspecjalizowane. Monika Janusz ==================== A teraz: jak to wyglada w Radomiu? Na stronie gazety w Radomiu szczatkowej informacji mozna uzyskac tylko o kinie - i to jednym! Hel juz na dobre zamkneli? Repertuaru teatru - nie ma. Ba! Wedlug gazety nie ma w ogole takiej instytucji jak teatr w Radomiu! (A moze juz faktycznie nie ma??) Na glownej stronie gazety w Radomiu sa adresy Kuratorium Oswiaty, Urzedu Marszalkowskiego, gimnazjow i liceow - a teatru brak. Trudno... Zadnej informacji o wystawach - regularnych, w muzeum, oraz czasowych - w muzeum, w galeriach prywatnych, w Muzeum Wsi Radomskiej, Centrum Rzezby Polskiej w Oronsku. Nie ma - no bo po co?? Zadnej informacji o koncertach. Ale nie, przepraszam, jest - zwykle pojawia sie krotka wzmianka sygnowana cig - ale juz po koncercie. W sumie warto wiedziec, co sie przegapilo, np. ostatnio Arke Noego... Zadnej informacji o ciekawych miejscach - Bohemie, Katakumbach, Naszej Szkapie itp. - no bo po co... I tak mnie tylko zastanawia: czy redaktorow gazety w Radomiu nie ciekawilo kiedys zajrzec na strony internetowe dodatkowy z innych miast zeby zobaczyc, jak moze wygladac fajna strona miejska - zywa, ciekawa i przydatna mieszkancom miasta - zarowno mieszkajacym w swoim miescie jak i na obczyznie? Polecam - zeby moze nie doznac szoku wchodzac np. na strone Poznania - zaczac od strony internetowej gazety lokalnej w Kielcach lub gazety w Lublinie. Jest na czym sie powzorowac... (A szkoda - bo kiedys mozna sie bylo wzorowac na stronie radomskiej: dodatek o rowerach, cykl opowiesci z ciekawymi ludzmi, sylwetki slawnych Radomian... Inni od tego czasu poszli bardzo do przodu, a gazeta radomska sie cofnela...) Pozdrawiam i zycze dalszego milego samopoczucia! :( Dobranoc... Temat: Lofty nie dla każdego - rozmowa z Markiem Jania... > A co jest złego w mieszkaniach w fabryce Karola Scheiblera W mieszkaniach w ogóle - to, że trudno zrobić mieszkania bez okien. I rodzi się alternatywa - albo wyrąbanie wnętrza budynku celem doświetlenia, albo pozostawienie tak z połowy powierzchni niezagospodarowanej. Nie twierdzę, jednak, że to nie możliwe jednakże jak na razie inwestor wcale nie ma zamiaru się wysilać... Tak więc de facto nie jest to kwestia funkcji budynku, a przynajmniej nie jest to sprawa kluczowa, jak próbuje to naświetlić gazeta. Wszystko można zrobić dobrze i źle - z zachowaniem zasad poszanowania zabytków i bez nich - z informacji wynika, że tu stanowczo mamy do czynienia z tą drugą opcją. > Jeśli zaproponowany > zostanie hotel lub biura, to również dla wielu będzie to złym rozwiązaniem. Każde rozwiązanie będzie złe, jeśli nie uszanuje walorów zabytkowych budynku, detalu budynku, bryły, założenia urbanistycznego, zakomponowania przestrzeni, materiałów i konstrukcji - każdy z tych elementów jest zabytkowy. Czy > możesz mi podać przykład takiej inwestycji w tej fabryce, która byłaby wg Ciebi > e > dobrym rozwiązaniem? Dla mnie ideałem była by funkcja muzealna - z tego prostego powodu, że z jednej strony gwarantować powinna wysoki poziom realizacji konserwatorskiej, a z drugiej - umożliwia udostępnienie wnętrz osobie "z ulicy". Każdy turysta chcący wiedzieć jak wyglądała wielka fabryka w XIXwiecznej Łodzi może wejść i obejrzeć. Z reszta Łódź ma tu niezłe tradycje - Biała Fabryka była jedną z pierwszych w Polsce rewitalizacji (w świetle artukułu w ostatnich "Spotakniach z zabytkami" - pierwszą) budynków pofabrycznych i adaptacją na cele muzealne. Dla przędzalni Scheiblera idealnym byłoby Centralne Muzeum Techniki/Przemysłu. Fenomenalna przestrzeń, a także podkreślenie przemysłowego rodowodu i unikatowości Łodzi. Oczywiście nie jest prostą sprawą "wydarcie" zbiorów Warszawce (i khekhe Opatówkowi:-) ). Przykład, który do realizacji wymagałby mnóstwo pracy, ale nie niemożliwy. Z resztą poza Białą Fabryką bardzo podobne funkcje doskonale przyjęła fabryka przy Piotrkowskiej 250, gdzie ulokowało się Centrum Nauki i Techniki Discovery. Tak więc funkcja muzealna, wystawiennicza to dla mnie ideał. A do tego umożliwia dwutorowe podnoszenie atrakcyjności turystycznej miasta - wielkim magnesem staje sie w jednym czasie i budynek i to, co się w nim znajduje. Idąc dalej tym tropem - jeśli nie da sie ściągnąć czy sworzyc w Łodzi odpowiednio dużego jednego muzeum - to może niechaj wprowadzi sie ich tu kilka? Łódzkie placówki wciąż cierpią na niedobór miejsc, a niektóre są wręcz sztucznie połączone. Ale jeśli nie - to może chociaż hotel - wtedy nie trzeba ciąć budynku i wnętrze można zagospodarować na np. sale konferencyjne. Chociaż hotelarstwo w Polsce jest akurat dziedziną ze wszech miar kiczowatą i nie wiem, czy znalazłby się inwestor zainteresowany hotelem oryginalnym raczej niż tanim. Każda inna funkcja, która: - pozwoli na w miarę swobodny dostęp ludzi z ulicy do wnętrz - pozwoli na, przynajmniej częściowe, uniknięcie parcelacji wnętrz na klitki - pozwoli na uszanowanie zabytkowych cech budynku (co wyklucza większe zmiany konstrukcyjne) jest dla mnie bardzo dobra. Każda, która nawet nie spełni w całości warunków nr 1 i 2 wciąż może zostać uznana za dobrą. W żadnym wypadku jednakże nie mogę pozytywnie ocenić takiej, która nie spełnia warunku nr 3. Temat: Turystyczny boom we Wrocławiu :) Turystyczny boom we Wrocławiu :) Miasto turystów Piątek, 30 lipca 2004r. Do Wrocławia przyjeżdża coraz więcej zagranicznych gości. Ale nikt nie potrafi policzyć ilu Przed wyjazdem do Polski Paola Guastella dostała od swoich rodaków trzy rady: zabierz ze sobą walizkę książek, bo będziesz się tu nudzić. Strasznie zmarzniesz. I uważaj na wszystkich Polaków. Nic dziwnego, że trochę sie bała. Ale wystarczyły dwa dni pobytu we Wrocławiu: nasze miasto i kraj tak ją oczarowało, że... natychmiast ściągnęła tu swoich rodziców. Przyjechałam do Polski na staż do jednej z włoskich firm, która ma siedzibę w Łodzi. I moja koleżanka Iza natychmiast zabrała mnie do Wrocławia. Mówiła, że jest tu bardzo ładnie. Nie kłamała - opowiada Paola. Bała się, że nikt nie będzie rozmawiał tu po włosku. Bardzo zdziwiła się i ucieszyła się gdy poszła zwiedzać Panoramę Racławicką i mogła posłuchać przewodnika mówiącego w jej ojczystym języku. - Na każdym kroku spotykamy włoskich turystów. W Łodzi tylu ich nie ma - opowiadała podczas spaceru po ogrodzie japońskim. Zobaczyła jeszcze Ostrów Tumski, muzeum narodowe, halę ludową i pergolę i już zaczęła szukać hotelu, w którym mogliby sie zatrzymać jej mama i tato. Faktycznie: język włoski, francuski, hiszpański, nie mówiąc już o niemieckim, czeskim czy angielskim nie dziwi już nikogo na wrocławskiej starówce. Nasze miasto odwiedzają turyści nie tylko z europy, ale z całego świata. - Czy podoba nam się Wrocław? Bardzo. Ładniejszy niż Tokio - śmieją się dwie młode Japonki, zwiedzające ogród botaniczny. Miasto podoba się też naszym najbliższym sąsiadom. - Jestem tu drugi raz. Zwiedziłam juz cały Wrocław. Urzeka mnie. jest taki niemiecki - opowiada Ladislava Moskalowa z Czech, która przyjechała tu na cały miesiąc. Paweł Romaszkan, dyrektor biura promocji miasta: - Wystarczy przejść się ulicą Świdnicką żeby stwierdzić, że nasze miasto odwiedza coraz więcej obcokrajowców. Ale to ilu konkretnie przyjedzie do nas w te wakacje dowiemy sie dopiero... pod koniec przyszłego roku. I to szacunkowo - tłumaczy. A wszystko przez to, jak wyjaśnia, że z takim opóźnieniem trafiają dane do urzędu miejskiego z instytutu turystyki. - A szkoda, bo gdybyśmy znali je szybciej, szybciej moglibyśmy reagować i podejmować działania, które pozwoliłyby jeszcze mocniej ich przyciągnąć - przyznaje dyrektor Romaszkan. Z danych, które ma wynika, że w 2002 roku Wrocław odwiedziło ok. 1mln 700 tys. turystów. Z tego blisko 400 tys. byli to turyści z zagranicy. W roku ubiegłym wszystkich turystów było już ok. 2 milinów, a zagranicznych prawie pół miliona. Trochę łatwiej policzyć tych obcokrajowców, którzy przyjeżdżają do naszego miasta i tu nocują. Wszystkie wrocławskie hotele wypełniają specjalne arkusze w których to odnotowują i przesyłają te dane do urzędu statystycznego. - Wynika z nich, że jest ich coraz więcej. I jest to na pewno w jakiś sposób efekt np. naszych starań o EXPO - uważa Paweł Romaszkan. - Ale przecież setki zagranicznych gości albo nie nocuje w naszym mieście, albo śpi w prywatnych mieszkaniach, u znajomych i przyjaciół. Tym bardziej, że tych tańszych hoteli jest w naszym mieście ciągle niezbyt wiele - kończy. Ilu obcokrajowców nocowało we wrocławskich hotelach: rok 2003 - 162 804, rok 2002 - 152 596, rok 2001 - 143 708 z tego w okresie wakacyjnym (lipiec- wrzesień) 2001 - 51820, 2002 - 53771, 2003 - 61 010 Krzysztof Kamiński - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska Temat: Kto ma dzisiaj kaca? no.skoro misztal party było,to może misztal kac? Sejm pracuje a on się byczy Wygląda na to, że posłowi wszystko wolno, zwłaszcza bogatemu Nie było go w Sejmie, kiedy w dramatycznych okolicznościach zmieniano ustawę samorządową. Nie było go też na posiedzeniu komisji infrastruktury, której jest członkiem. Bo był z narzeczoną na wakacjach FOTO FOTO ADAM ABRANIECKI Sejm pracuje pełną parą od kilkunastu dni, kampania przed wyborami samorządowymi rozkręca się, a jeden z najbogatszych posłów, w polskim Sejmie Piotr Misztal (41 l.), jak gdyby nigdy nic, byczy się w najlepsze na słonecznych plażach hiszpańskiej Majorki. Kąpiele w morzu, wylegiwanie się na leżaku, wspólny czas ze swoją narzeczoną Renatą. Takie atrakcje uprzyjemniają teraz politykowi czas. A poselska praca? To za nudne dla niego! Po powrocie do Polski marzy mu się bój o prezydenturę Łodzi. Bez programu, ale za to z solidną opalenizną. Kąpiel w morzu - Ale tu ciepło! Nie mogłem odebrać telefonu, bo kapałem się w morzu - mówi odprężony poseł Misztal, kiedy do niego dzwonimy. To kolejna jego podróż, a ma słabość do leniuchowania w upalnych miejscach. Zaliczył już m.in. włoski kurort Rimini i piaski Egiptu. Tym razem na odpoczynek wybrał Playa de Palma - turystyczny raj na Majorce. Tu mógł się pobyczyć! Do dyspozycji puby, knajpy i dyskoteki położone wzdłuż plaży. A w hotelu Cristina, w którym mieszkał, pływanie w basenie, gra w bilard, sauna i jacuzzi. Na "deser" posła czekał masaż, wliczony w koszty pobytu. Ile kosztowały te kilkudniowe przyjemności? - Grosze... - wypala znudzonym głosem Misztal. Grosze to według byłego posła Samoobrony 4-5 tys. złotych. On nie musi liczyć się z forsą. Ma willę wartą półtora miliona złotych, maybacha za milion złotych, hummera H2, wypasione BMW 730 i sportowego nissana. Narzeczona Renata jeździ mercedesem SL 500 wartym 100 tysięcy dolarów. "Dodatkiem" do majątku Misztala jest jego biżuteria - złoty łańcuch za 4 tys. dolarów, sygnet z brylantem za 6 tys. dolarów i złoty roleks za 23 tys. dolarów. Z dumą prezentuje ją w Sejmie. Marzy o prezydenturze w Łodzi Na ul. Wiejską Misztal jednak nie pali się wracać. Ani intensywnie pracować. Przez 11 miesięcy nie zgłosił żadnych zapytań. Na koncie ma jedynie 5 interpelacji. - Ten, kto występuje na mównicy, niekoniecznie coś robi - usprawiedliwia się. Poseł zbyt wiele nie chce robić, ale marzy mu się fotel prezydenta Łodzi. Niebawem zgłosi swą kandydaturę w wyborach. - Jaki ma pan program wyborczy? - dopytujemy. - Były już bogate programy. A ja nie mam żadnego, nie będę robił wody z mózgu mieszkańcom - mówi pewny siebie Misztal. Jak widać, lenistwo - czy to na Majorce, czy w Polsce - to sposób na życie posła Misztala. Poseł powinien pracować dla kraju, a nie leniuchować - Wygląda na to, że pan poseł Misztal, brzydko mówiąc, ma Polaków i Polskę w dÉ - denerwuje się Bogdan Dworowski (60 l.) z Łodzi. - Zamiast pracować ciężko dla kraju, on woli leniuchować. Dorobił się majątku, więc harować już mu się nie chce. Ciekawe w takim razie, po co startował do Sejmu? Pewnie żeby sobie jakieś kontrakty pozałatwiać. (Misztal jest właścicielem firmy produkującej cement - przyp. red.). Mieszkam tuż obok jego biura poselskiego, a nigdy go tu nie widziałem. To skandal! Poseł powinien czuwać nad tym, co się dzieje w kraju, a nie byczyć się gdzieś w ciepłych krajach. autor: Sylwester Ruszkiewicz DK drukuj Temat: Skierniewice Skierniewice To ponownie Gazeta Stołeczna SKIERNIEWICE, czyli Babsk Jarosław Osowski, Włodzimierz Pawłowski 18-11-2003, ostatnia aktualizacja 18- 11-2003 23:38 To bodaj najbardziej kontrowersyjna lokalizacja: ziemie w pobliżu Bolimowskiego Parku Krajobrazowego i wśród daczy łodzian i warszawiaków skupili Jan Kulczyk i syn byłego ministra rolnictwa Choć powszechnie mówi się o lotnisku w Skierniewicach, tak naprawdę miałoby ono powstać 30 km stąd - przy trasie Warszawa - Katowice, między Babskiem a Raduczem. O tym, że jest to lokalizacja najkorzystniejsza, przekonani są wszyscy wpływowi ludzie z województwa łódzkiego - posłowie i senatorowie, wojewoda i marszałek, prezydenci Łodzi i Skierniewic, burmistrzowie Rawy Maz. i Białej Rawskiej, starostowie rawski i skierniewicki, wreszcie cała grupa okolicznych wójtów. Co sprawiło, że tak wielu wspiera tę lokalizację? - Bo jest idealna. To brakujące ogniwo, które mogłoby połączyć aglomeracje warszawską i łódzką - przekonuje Małgorzata Konarska, rzecznik prezydenta Skierniewic. Według prezydenta Łodzi lotnisko w Babsku powinno być duże, większe niż Okęcie. - Jeśli nie wielkości lotniska we Frankfurcie, to przynajmniej takie jak w Stuttgarcie - marzy się Jerzemu Kropiwnickiemu (PiS). Atutem tej lokalizacji jest położenie w bezpośrednim sąsiedztwie z trasą krajową nr 8, w odległości kilkunastu kilometrów od Centralnej Magistrali Kolejowej i planowanej autostrady A2. Samorządowcy z okolic Skierniewic proponują 1,2 tys. hektarów. - Ten grunt ma zaledwie czterech właścicieli, co znakomicie ułatwia wykup - podpowiada Małgorzata Konarska. Chętnie wymienia właścicieli posiadających ponad połowę gruntów, a reprezentujących skarb państwa - Nadleśnictwo Skierniewice i Biuro Ochrony Rządu. O prywatnych mówić nie chce. Tymczasem druga połowa terenu to własność najbogatszego polskiego biznesmena Jana Kulczyka oraz Huberta Jagielińskiego (syna Romana, posła Partii Ludowo- Demokratycznej, byłego ministra rolnictwa). Jagieliński kupił grunty w 1994 r., Kulczyk - dwa lata temu. Rok wcześniej władze gminy Biała Rawska ogłosiły na stronie internetowej zmianę planu zagospodarowania tego terenu: dzięki jego odrolnieniu zapaliło się zielone światło dla inwestycji w "usługi turystyczne, zabudowę mieszkaniową, nieuciążliwy przemysł, gastronomię, hotelarstwo". Ustaliliśmy, że wąski (około 50-hektarowy) skrawek w samym środku ziem Kulczyka i Jagielińskiego należy do mieszkańców pobliskiego Nowego Dworu - Mirosława Bednarka i jego szwagra Bogdana Wieprzkowicza. Obaj od dziesięciu lat spłacają ziemię kupioną od byłego PGR-u (ostatnia rata czeka ich w przyszłym roku). Są przekonani, że właśnie na ich kawałku ma się znaleźć pas startowy. - O lotnisku mówi się jakieś pół roku, a jak nic z tego nie wyjdzie, najwyżej nadal będziemy uprawiać naszą ziemię - planuje Wieprzkowicz. - Ile lasów trzeba by tu wyciąć - macha tylko ręką Wojciech Bugzel, leśniczy z Babska. Gimnazjalista z Raducza Łukasz Krzemiński dodaje, że w całej okolicy, nad Rawką i Białką, znajduje się kilkadziesiąt domków letniskowych. W weekendy przyjeżdżają ich właściciele z Łodzi i Warszawy. Czy budować lotnisko? - Mnie jest wszystko jedno, i tak kiedyś się stąd wyprowadzę - przewiduje. W kotłowni jednego z czterech bloków z wielkiej płyty, które zostały po PGR- ze w Babsku (stąd do lotniska byłoby kilkaset metrów), spotykamy Krzysztofa Kłosa. Mieszka tu od 20 lat, oprócz niego jeszcze kilkadziesiąt rodzin. - Niektórzy liczą na pracę, ale firmy przyjdą przecież ze swoimi. Ci, co są za, będą jeszcze żałować, jak się od tych samolotów nasze bloki rozsypią. Temat: "Dzicy" przewodnicy "Dzicy" przewodnicy Aby poznać, jakie mają możliwości zrobienia kursu przewodnickiego i uzyskania uprawnień przewodnickich osoby mieszkające nieco dalej od Sudetów - w sąsiedniej Wielkopolsce - kliknij tu: Jak storpedowano inicjatywę założenia Sekcji Przewodników Sudeckich w Wielkopolsce Brak podziału Sudetów na części (Karpaty w obrębie Polski podzielone są wg uprawnień aż na 4, słownie: cztery części) uczynił przewodnictwo sudeckie w praktyce niedostępnym dla potencjalnych zainteresowanych zdobyciem uprawnień z głębi kraju, zwłaszcza z ośrodków akademickich. Na poznanie całego obszaru objętego wymogiem szczegółowej znajomości potrzeba bowiem lat. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich (Górskich) istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie (nawet w Gańsku!), oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu. Ta sytuacja i stworzone uregulowania prawne świadczą o partykularyzmie ośrodków kierujących przewodnictwem turystycznym na Dolnym Śląsku. Ustanowienie przez nich wymogu szczegółowej znajomości całości określonego przepisami obszaru nawet od przewodników sudeckich III klasy, wskazuje na ich zupełną nieznajomość realiów w terenie. Ten stan rzeczy powoduje sytuację, że przeciętny przewodnik z Jeleniej Góry nie zna Gór Opawskich, a przewodnik z Kłodzka Gór Izerskich, których to szczegółowa znajomość leży w zakresie posiadanych uprawnień przewodnickich. To nie jest wyssane z palca. Stwierdziłem to w rozmowach z nimi. Niektórzy są też przodownikami turystyki górskiej i spotykamy się na zlotach i innych imprezach. Zresztą po co przewodnikowi np. z Lądka Zdroju szczegółowa znajomość zabytków powiedzmy Gryfowa Śląskiego, położonego na drugim krańcu Sudetów, skoro jest rzeczą niemal pewną, że nigdy tam wycieczki nie poprowadzi? Ciekawe o co tu naprawdę chodzi i komu zależy na stwarzaniu ludziom wymyślnych utrudnień w zdobyciu uprawnień przewodnika sudeckiego? Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy. Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś ich określono - tzw. "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali Wielkopolanie???? Kliknij i przeczytaj Temat: Żegluga na Wiśle, czyli tramwaje wodne Żegluga na Wiśle, czyli tramwaje wodne Pięć przystanków na brzegach rzeki, trzy statki kursujące między Cytadelą a Augustówką - władze miasta chcą od maja uruchomić na rzece tramwaje wodne. -W ubiegłym roku tramwaj wodny cieszył się dużym zainteresowaniem. Stąd decyzja o poszerzeniu zakresu tej usługi - mówi "Rz" Krzysztof Karos, prezes Tramwajów Warszawskich. -W sezonie tramwaje wodne mogłyby funkcjonować jako środek transportu, a nie tylko jako atrakcja turystyczna. O żegludze na Wiśle i wybudowaniu kilkunastu przystanków rozmawiali wczoraj urzędnicy ratusza i Tramwajów Warszawskich. Jak ustaliliśmy, był to finał poufnych rozmów, które toczą się od roku. Przystanki na papierze - Tramwaje wodne powinny stać się komunikacyjnym hitem. W tym roku uruchomimy pięć przystanków - ujawnia "Rz" Stanisław Szweycer, dyrektor Biura Komunikacji. - Planujemy cumowanie przy Cytadeli, Zamku Królewskim, Powiślu, Cyplu Czerniakowskim i Augustówce. Jak ustaliliśmy, na razie urzędnicy mają zgodę na cumowanie w trzech miejscach: przy Zamku Królewskim(przy moście Śląsko-Dąbrowskim), na Powiślu (przy planowanym Centrum Nauki Kopernik) i na Cyplu Czerniakowskim w rejonie mostu Łazienkowskiego. Obok Cytadeli - przy przejściu podziemnym do Cytadeli pod Wisłostradą - trwa właśnie remont nabrzeża. Najmniej zaawansowane są przygotowania dobudowy przystanku na Augustówce, na terenie Wilanowa. Władze tej dzielnicy nie tracą jednak optymizmu. - Teren jest w dobrym stanie, a zakres prac niewielki. Wymaga zrobienia tylko schodków, uporządkowania i wbicia pali do cumowania. Według mnie wystarczy 5 tys. zł z naszej rezerwy budżetowej -oblicza Krzysztof Bielowski, wiceburmistrz Wilanowa. Jeśli zgodzi się Zarząd Transportu Miejskiego, do przyszłego przystanku dojeżdżałby autobus linii 163, który teraz zatrzymuje się przy pałacu wilanowskim. W ciągu najbliższego sezonu władzom miasta marzy się budowa pięciu kolejnych przystanków - np. przy parku Bielańskim, Ogrodzie Zoologicznym, a nawet przy planowanym warszawskim parku technologicznym na Siekierkach. Wszystkie lokalizacje pokazujemy na mapce. Burmistrzowie zacierają ręce Większość burmistrzów nadwiślańskich dzielnic popiera pomysł ratusza. Wcześniej urzędnicy o tym przebąkiwali, ale prawie nikt nie brał słów ratusza na poważnie. -To świetny produkt turystyczny. Doskonale wpisuje się w formułę zbliżania się Warszawy do Wisły - zaciera ręce zastępca burmistrza Śródmieścia Tomasz Zdzikot. - Wierzę, że pomysł wypali, skoro sukcesem okazały się ubiegłoroczne rejsy turystyczne. - Wielka atrakcja nie tylko turystyczna. Sam będę nim pływał - ekscytuje się Robert Soszyński, burmistrz Mokotowa. Zastępca burmistrza Żoliborza Tomasz Grochulski podchodzi do pomysłu bardziej wstrzemięźliwie. - Nie spodziewam się żadnych zysków dla dzielnicy. Jeśli już, skorzysta na tym miasto - mówi. - Od pomysłu do przemysłu daleka droga. To nie jest przedsięwzięcie, które wprowadzi nas w XXI wiek - ocenia Grochulski. Armator jasnowidz? Jak usłyszeliśmy w Tramwajach Warszawskich, najpóźniej w przyszłym tygodniu zostanie ogłoszony przetarg na armatora. Tymczasem według naszych informacji, trzy 42-osobowe statki wycieczkowe dla Warszawy... już powstają w stoczni rzecznej w Płocku. Dlaczego ktoś już buduje statki, skoro nie było przetargu? - Armator robi to wyłącznie na własne ryzyko - ucina Szweycer. Według Wojciecha Szydłowskiego z Tramwajów Warszawskich, w przypadku przegranej właściciel statków będzie mógł je zaoferować innemu miastu, np. Toruniowi. W przetargu wystartuje też zapewne Żegluga Stołeczna ze swoim dwupokładowym statkiem "Wars", który kursował po Wiśle w ubiegłym roku. Specjaliści od rzecznej żeglugi oczywiście popierają koncepcję uruchomienia tramwaju wodnego, ale wyliczają też mankamenty proponowanych rozwiązań. - "Wars" miał tyle wspólnego z tramwajem wodnym co autobus z dorożką - nie kryje Mirosław Kaczyński, kapitan żeglugi śródlądowej. -Poza tym budowane właśnie statki nie najlepiej nadają się do pływania po płytkiej Wiśle. Z powodu konstrukcji napędu (przy zanurzeniu znajduje się poniżej linii dna łodzi - red.) przy niskim stanie wody rejsy trzeba będzie często odwoływać - przewiduje. www.rzeczpospolita.pl/dodatki/warszawa_060316/warszawa_a_1.html Temat: objazdówka - z jakim biurem ? Nigdy - Mediterraneum! Nie polecam Mediterraneum- objazdówka po Włoszech. Być może tylko ja trafiłam na taką wycieczkę z taką a nie inną przewodniczką. Po pierwsze- we Wrocławiu podstawili nam autokar taki, że bałabym sie nim nawet 20 km przejechać (nie mówiąc o zapachu potu), klimatyzacja (do Włoch!) nie działała zbyt sprawnie. Przewodniczka zapewniała nas, że autokar jest komfortowy, ponieważ ma: klimatyzację i toaletę. Delikatnie mówiąc miała nas "w nosie". Dopiero po interwencji całej grupy- i dwukrotnego wzywania policji- podstawiono nam po ponad ośmiu godzinach (!!!) autokar dobrej klasy. Nikt z nas w tym czasie nie usłyszał ani słowa przepraszam, nie zaproponowano nikomu nic do picia, o jedzeniu nie wspominając. Oglądaliśmy na dworcu inne autokary- żaden nie wyglądał tak, jak ten nasz pierwszy. Pierwszy dzień - zwiedzanie Wiednia- tia- spędziliśmy tam aż całą godzinę!Drugą- z okien autokaru- bo jakieś panie się zgubiły. Reszta- cały dzień w trasie- hehehe- warto było wykupić o dzień dłuższą wycieczkę, by pozwiedzać Wiedeń! Pani przewodniczka- pożal się Boże- nie potrafiła się dobrze (w ogóle) ubrać, włosy non stop przetłuszczone (jak myśmy zazdrościli grupie, którą po drodze spotkaliśmy z itaki bodajże- ich przewodniczka- miła, ładnie ubrana kobieta, a nasza- wstyd było się przyznać). Dwójka osób nie wykupiła wyżywienia- na pytanie pierwszego dnia wycieczki- czy w miejscach, gdzie będziemy da się coś kupić do jedzenia- usłyszeli od przewodniczki, że nie ma szans, raczej małe prawdopodobieństwo (tak, tylko wszystkie miejscowości, gdzie byliśmy - oprócz jednej na jedną noc jednak z restauracją- były to miejscowości turystyczne!!! gdzie życie się wieczorami dopiero zaczynało z mnóstwem restauracji, barów itd.)- czy można z tego zrozumieć, że pani przewodniczka nawet nie wiedziała, gdzie jedziemy?? Była nieuprzejma, niegrzeczna i na wszystkie pytania zawsze była tylko jedna odpowiedź: "nie, nie da się, to jest niemożliwe, nie było w planie itd." I wszystko mieliśmy organizować zgodnie z planem. Najciekawszą jednak rzeczą był fakt, że prośba o postój zawsze kończyła się komentarzem: za 2 godziny, jak dojedziemy, nie ma możliwości szybszego postoju. Rano dostawaliśmy typowe śniadanie kontynentalne (najczęściej rogalik+kawa), kolejny posiłek dobrze po 20-stej obiadokolacja (od tego momentu nie cierpię pasty- ile razy to można jeść- trzy pierwsze dni non stop pasta- czwartego bunt- więc wreszcie nasza pani przewodniczka załatwiła nam łaskawie zupę). Człowiek cały dzień chodził głodny, a nasza pani przewodniczka kochana miała tendencję w tym czasie zatrzymać się na trasie np. tylko raz- na stacji benzynowej (a wiecie, jakie tam są ceny i dosyć ciężko zaopatrzyć się w żywność na cały dzień- bankructwo murowane)- w poszczególnych miastach też tak szybko nas "przeganiała", że nie było czasu nic kupić (no co obejrzeliście? no to macie 5 (dosłownie!) minut na zrobienie zdjęć i lecimy dalej, bo plan trzeba wykonać). Wolałabym zjeść godzinę poźniej ten "średniej klasy" posiłek i spokojnie sobie wszystko obejrzeć a nie być przegonionym po wszystkich zabytkach (akcja w Wiedniu- o popatrzcie, tam po lewej stronie jest pomnik Mozarta, o nie zdążyliście, przejechaliśmy). Zazdrościliśmy tej dwójce bez wyżywienia- zawsze wieczorami wychodzili na miasto coś zjeśc, poznać klimaty nocnej Italii - reszta, po obiadku- grzecznie szła spać, bo pani przewodnik nawet nie potrafiła zachęcić ludzi do wyjścia- nie potrafiła powiedzieć: tu na prawo jest rynek, dzisiaj tam jest koncert- idźcie zobaczyć (sama znikała wieczorami mając wszystkich w nosie). Po trzech dniach też zaczeliśmy wychodzić- sami bez jej informacji - i to najbardziej zapamiętaliśmy z tych Włoch. Nigdy od niej nie usłyszeliśmy miłego słowa, jakiegoś, jakiegokolwiek przejawu ludziego zachowania!. Coś w rodzaju supermarketu zwiedziliśmy tylko raz- na wyraźną i dostadną prośbę (bądźmy szczerzy- chcieliśmy spróbować włoskiego piwka!) Ta wycieczka mogła być super- mogła być i taka "przegoniona" i sprawić duużo radości- ale z innym, bardziej ludzkim przewodnikiem. A co za tym idzie- innym biurem (a itaka miała takie śliczne autokary- staliśmy raz na postoju z dwoma). Jedynie nasi kierowcy byli naprawdę wspaniali (jakaś zewnętrzna firma z Łodzi bodajże- ten "szybko" ściągnięty autokar - potrafili nam pokazać ciekawe miejsca, potrafili powiedzieć, gdzie iść, żeby coś ciekawego zobaczyć itd- duuużo lepiej niż nasza przewodniczka). I Włochy same w sobie też piękne. Ale już nigdy więcej Mediterraneum ! Temat: Jelenia Góra rzadzi!!! > Nie dziw się teraz moim głosom mówiącym o równym traktowaniu całego > Dolnego Śląska. A jak niektórzy obywatele Jeleniej Góry, uważani za "ambasadorów" miasta i regionu, traktują mieszkańców innych stron Polski? Tego się nie da zapomnieć. W 1986 roku, wraz z kolegą Przemysławem Danielewskim, przewodnikiem sudeckim i przodownikiem turystyki górskiej doszliśmy do wniosku, że byłoby rzeczą pożyteczną utworzyć w Poznaniu Sekcję Przewodników Sudeckich przy Oddziale PTTK Winogrady-Piątkowo. Nasz zamiar od razu zyskał przychylność prezesa Oddziału. Do zebrania założycielskiego ostatecznie doszło w dniu 28 stycznia 1989 r. Pomysł ten nie był oderwany od rzeczywistości. Planowaliśmy m.in. zorganizowanie kursu na przewodników sudeckich. Mieliśmy wtedy w Poznaniu również jedną koleżankę i kilku kolegów - byłych mieszkańców Dolnego Śląska, którzy mieli aktualne wówczas uprawnienia przewodnika sudeckiego i byli zdecydowani przyłączyć się do Sekcji. Część z nich została przewodnikami po Poznaniu i Wielkopolsce. Nikt z nich nie był wyśmiewany na wycieczkach szkoleniowych, ani też podczas egzaminów. Nie szydzono z ich wiadomości ani też miejsca pochodzenia. Niektóre osoby z grupy inicjatywnej starały się już wcześniej uzyskać uprawnienia przewodnika sudeckiego w ośrodkach przewodnictwa znajdujących się na terenie Dolnego Śląska. Niestety, tam od samego początku rzucano im przysłowiowe "kłody" pod nogi. Sztuką samą w sobie było dowiedzieć się cokolwiek o terminie rozpoczęcia kursu przewodnickiego, a co dopiero zostać zakwalifikowanym na taki kurs Kiedyś nasz kolega z Poznania pojechał specjalnie do Jeleniej Góry, bo jakimś cudem udało mu się dowiedzieć, że robią tam kurs na przewodników sudeckich. Kiedy w biurze tamtejszego Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" powiedział skąd przyjechał, w odpowiedzi usłyszał, że "prosto z ulicy" nie przyjmują i jak jest "z tak daleka", to nie będą sobie nim zawracać głowy (w domyśle "czterech liter"). Gość wściekł się i powiedział, że więcej nie chce mieć do czynienia z takimi nadętymi bufonami. I tak skończyła się jego przygoda z przewodnictwem sudeckim. Niestety, wobec grupy inicjatywnej Sekcji Przewodników Sudeckich w Poznaniu wytoczono najcięższe działa i skierowano bardzo ostry protest, głownie od działaczy związanych ze środowiskiem jeleniogórskim, domagając się rozwiązania Sekcji. Wielkopolanie jednak radzili sobie w przeszłości z trudnościami tworzonymi przez pruskiego zaborcę (pamiętny wóz Drzymały), to i my sobie też poradziliśmy. Sekcja Przewodników Sudeckich została przemianowana na Klub Sudecki PTTK w Poznaniu i dalej robiliśmy i robimy swoje. Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś określono - "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły nas do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Czyżby tym razem władzom przewodnickim na polskim Dolnym Śląsku podobnie zależało, aby do grona przewodników sudeckich nie trafiali "obcy"??? Koła przewodników beskidzkich istnieją w Warszawie, Lublinie, Łodzi i w wielu innych miastach Polski i nikomu to jakoś nie przeszkadza. Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie w Polsce. Czy to aby o czymś nie świadczy? Szczegóły: ksp.republika.pl/poczatki.htm ksp.republika.pl/pismo Tramp kspoz.prv.pl - strona Klubu Sudeckiego z Poznania Temat: Sprawa Rywina. Rozpoczęło się wtorkowe posiedze... Gość portalu: Grzeco-poznaniak. napisał(a): > Ta komisja to śmieszna wiara jest! A pewnie; W 1979 roku, za sprawą przewodniczącego Zarządu Głównego Tadeusza Sawica, na Ordynackiej pojawił się Aleksander Kwaśniewski. Przyjechał z Gdańska, gdzie był wiceprzewodniczącym Zarządu Wojewódzkiego SZSP i zajął niezbyt ważne stanowisko kierownika wydziału kultury. Arogancki, bardzo pewny siebie. Lubił Felliniego i teatry studenckie. W okresie studiów na Uniwersytecie Gdańskim był niezłym sprinterem. Jednak nikt z jego kolegów nie przypuszczał, że wyrośnie z niego prawdziwy, rasowy długodystansowiec. Kwaśniewski unikał ideologii. Strój organizacyjny wkładał tylko wówczas, gdy trzeba było pokazać się partyjnym bossom. Jedyną bliską mu ideologią była władza w najczystszej postaci. Gdyby w tamtych latach istnieli w Polsce bukmacherzy, żaden z nich na karierę Kwaśniewskiego nie postawiłby nawet złotówki. Wtedy niekwestionowanym studenckim liderem był Tadeusz Sawic. Wielki, rubaszny, odważny mężczyzna, z otwartą głową i mocną wątrobą, który na spotkania z szefami Komsomołu przyjeżdżał we flanelowej koszuli, na studenckiej kulturze znał się lepiej niż niejeden krytyk, a w rozmowach z bonzami z „Białego Domu” zachowywał się normalnie. Na tyle normalnie, iż w stanie wojennym SZSP było jedyną organizacją związaną oficjalnie z władzą, której działalność na krótki czas została zawieszona. To za czasów Sawica w zrzeszeniu zabłysnęli: Marek Siwiec (dziś szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego), Ryszard Kalisz (wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego SLD), Ireneusz Nawrocki (oskarżany o tworzenie bojówek złożonych ze studentów AWF, którzy rozbijali zebrania opozycji, w III RP kierował PZU, NFI Jupiter, Polską Miedzią), Zbigniew Wróbel (prezes Orlenu), Antoni Dragan (dyrektor Międzynarodowej Szkoły Menedżerów), Piotr Czyżewski (wiceminister skarbu), Jarosław Pachowski (prezes GSM Plus), Sergiusz Najar (wiceminister infrastruktury), Krzysztof Pietraszkiewicz (dyrektor Związku Banków Polskich). Jak to się stało, że dziś w Pałacu Namiestnikowskim mieszka Kwaśniewski, a Sawic jest tylko doradcą ministra skarbu? Pierwsza kadrowa W 2001 roku w auli małej Politechniki Warszawskiej odbył się I kongres Stowarzyszenia Ordynacka. Legitymację z numerem jeden przyznano Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Dziś stowarzyszenie ma 5 tysięcy członków. Prócz wymienionych wyżej polityków należą do niego między innymi wicepremierzy Marek Belka (w SZSP wiceprzewodniczący Zarządu Łódzkiego) i Grzegorz Kołodko, była szefowa prezydenckiej kancelarii Danuta Waniek, Jacek Saryusz-Wolski – były szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (w SZSP szef Łódzkiej Komisji Rewizyjnej), Włodzimierz Czarzasty – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (w ZSP sekretarz Komitetu Wykonawczego), Wiesław Kaczmarek (były minister skarbu), Mariusz Łapiński (były minister zdrowia), Waldemar Dąbrowski (minister kultury), Grzegorz Rydlewski (szef doradców premiera), Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego (w SZSP wiceprzewodniczący Rady Uczelnianej Uniwersytetu Łódzkiego), Piotr Gadzinowski, poseł, zastępca redaktora naczelnego „NIE”, Ludwik Klinkosz, prezes CIECH-u (w ZSP sekretarz do spraw turystyki) i praktycznie całe kierownictwo telewizji publicznej: prezes Robert Kwiatkowski (dawny sekretarz do spraw zagranicznych), wiceprezes Tadeusz Skoczek, przewodniczący rady nadzorczej Witold Knychalski i szef jedynki Sławomir Zieliński. Temat: Rozpoczynają się VII Mistrzostwa Świata w Akrob... Dlaczego nie rozwieszano plakatów w Kielcach, Lublinie, Rzeszowie, łodzi, Tarnobrzegu, Ostrowcu, Skarżysku itd? Echo Dnia 03-08-2006 "Lotnicze zawody promują Radom 800 plakatów reklamujących mistrzostwa akrobacji lotniczych rozwieszono u nas i w Warszawie Plakat reklamujący radomskie mistrzostwa świata w akrobacji samolotowej prezentują, od lewej, Ireneusz Jesionek, zawodnik reprezentacji Polski, Stanisław Szczepanowski, dyrektor Aeroklubu Radomskiego i Robert Kowalik, również reprezentujący Polskę. Jesionek i Kowalik są na co dzień zawodnikami Aeroklubu Radomskiego Fot. R. Furciński Plakat reklamujący radomskie mistrzostwa świata w akrobacji samolotowej prezentują, od lewej, Ireneusz Jesionek, zawodnik reprezentacji Polski, Stanisław Szczepanowski, dyrektor Aeroklubu Radomskiego i Robert Kowalik, również reprezentujący Polskę. Jesionek i Kowalik są na co dzień zawodnikami Aeroklubu Radomskiego Dziś rozpoczynają się w naszym mieście mistrzostwa świata w akrobacji samolotowej. Nigdy jeszcze nie była tu rozgrywana impreza takiej rangi. Władze chcą dobrze zaprezentować Radom i region. - Będziemy mieli okazję do rozmów na temat miasta – mówi Zdzisław Marcinkowski, prezydent grodu nad Mleczną. - Takie zawody to ogromna promocja nie tylko Polski, ale Radomia i regionu. O Radomiu będzie się mówiło przez dziewięć dni, podczas trwania imprezy. Wyniki zawodów będą przekazywane w ogólnoświatowych serwisach informacyjnych. - Akcję promocyjno-reklamową rozpoczęliśmy już pół roku temu wkładką do jednej z gazet – mówi Waldemar Różycki, zastępca dyrektora Biura Promocji i Mediów Urzędu Miasta w Radomiu. – Od kilku miesiącach informujemy o imprezie i przedstawiamy miasto w różnych przeglądach turystycznych. Urzędnicy przygotowali cztery wycieczki dla pilotów biorących udział w mistrzostwach. Mają zobaczyć piękno naszego regionu i zwiedzić między innymi Szydłowiec, Chlewiska, Orońsko, Iłżę, Czarnolas, Zwoleń. W mieście pojawiło się około 800 plakatów z zaproszeniem na imprezę. Najpierw rozwieszono 300 plakatów między innymi na przystankach autobusowych i w autobusach komunikacji miejskiej, nie tylko Radomia, ale również Warszawie. Wczoraj dostarczono kolejnych 500, tym razem w języku angielskim. Władze miasta liczą, że sami uczestnicy zawodów przyczynią się do promocji Radomia, a może nawet zainwestują u nas. - Chcemy ich zabrać również do radomskiej podstrefy tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej – powiedziała Jolanta Wróbel, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta. – Wśród pilotów są bowiem osoby prowadzące własną działalność gospodarczą oraz mające znajomych wśród przedsiębiorców. Może więc zainwestują u nas. Roman FURCIŃSKI" www.echodnia.eu/radomskie/?cat=10&id=33318 Temat: to zaś pomysł, który dla hal Elzamu byłby jak ulał to zaś pomysł, który dla hal Elzamu byłby jak ulał Od czasów powstania projektu Manufaktura w Łodzi, marzy mi się coś podobnego w Elblągu. Teraz, po przeczytaniu artykułu poniżej, stwierdziłem, że być może bez klasycznego wątku komercyjnego, w postaci galerii handlowej, byłoby jeszcze ciekawiej. Byłoby miejsce na rzeźbę, malarstwo, grafikę, pracownię form przestrzennych, pracowanię sztuki użytkowej, salę audiowizualną i pracownię filmu amatorskiego, salę koncertową i klub - tam, gdzie kiedyś były Kazamaty), mogłoby powstać Muzeum Sztuki Nowoczesnej (w którym kładziony byłby silny nacisk na formy przestrzenne) i Sztuki Użytkowej, może także Muzeum Tradycji Przemysłowej Elbląga. Nieco sobie folguję pomysłami, ale naprawdę się rozmarzyłem. ;)) źródło: Rzeczpospolita Kopalnia kultury w Wałbrzychu Szyby, kotłownie i łaźnie dawnej kopalni Julia pomieszczą Park Wielokulturowy Miasto zyska atrakcyjną przestrzeń. KWK Julia ma doskonale zachowany urbanistyczny układ XIX/XX-wiecznej kopalni węgla kamiennego z obiektami, które znajdują się pod opieką konserwatora zabytków. Nasze zadanie to zaadaptować je do nowej roli. Powstanie kompleks w całości kulturalny – tłumaczy Michał Czasnojć ze szczecińskiego Biura Projektowo-Inżynierskiego Redan, które na zlecenie Urzędu Miasta Wałbrzych opracowało plan modernizacji. Nierentowną kopalnię Julia (znaną także jako Thorez) zamknięto w 1996 roku. Od tamtej pory budynki na ponad 4 ha niszczeją. Projekt Parku Wielokulturowego Stara Kopalnia przewiduje zachowanie założeń urbanistycznych obiektu, zabytkowych elewacji budynków, podziemnej sztolni, szybów i unikatowych urządzeń, m.in. maszyn wyciągowych. Wnętrza zostaną zmodernizowane na użytek różnych instytucji kulturalnych i organizacji pozarządowych. Dawną kotłownię zajmie m.in. Europejskie Centrum Ceramiki Unikatowej, montownię – klub muzyczny, sztygarówkę – hotel turystyczny. Sztuka współczesna wprowadzi się do byłej łaźni. A interaktywne ekspozycje poświęcone górnictwu, geologii Sudetów i wielokulturowym tradycjom miasta wypełnią muzeum i otwarte przestrzenie kompleksu. Otwarcie planuje się na 2012 rok. Koszt realizacji pierwszego etapu projektu wynosi 52,6 mln zł, z czego 35,7 mln zł pochodzić będzie z unijnego programu operacyjnego „Infrastruktura i środowisko”. W przyszłości projektuje się przeniesienie filharmonii do budynków, gdzie kiedyś oddzielano węgiel od kamienia. A także stworzenie terenów rekreacyjnych. Pomysł na drugie życie kopalni przypomina „fabrykę kultury” Zehe Carl w Essen w Zagłębiu Ruhry. Mieszkańcy stanęli tam w obronie wyburzanych kopalni. Tak powstał unikatowy zabytkowy kompleks architektury przemysłowej. Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 149 rezultatów • 1, 2, 3 |