Biuro Turystyczne Zakopane

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Turystyczne Zakopane




Temat: Aktywna turystyka przyjezdna (kraje Beneluxu) – szukam wsp.
Aktywna turystyka przyjezdna (kraje Beneluxu) – szukam osob lub organizacji turystycznych w celu wspolpracy przy rozwinieciu przedstawionego tematu.

Witam,

Dobranie najwlasciwszej pod kazdym wzgledem oferty turystycznej dla konkretnych klientow i jej dalsza rzetelna realizacje wedlug umowy jest kluczem do sukcesu dla kazdego dzialajacego na rynku turystycznym. Nic nowego. Wyroznic mozna sie jednak kreatywnoscia, pomyslowoscia oraz umiejetnosciami dotarcia do nowych grup odbiorczych oraz zainteresowania ich swoja oferta. W moim przekonaniu pole do dzialania na tym terenie oferuje ‼aktywna turystyka przyjezdna”.

Podzczas swojego 22-letniego pobytu w Holandii, gdzie zawodowo bylem aktywny w kilku branzach na roznych szczeblach, najwiecej przyjemnosci i samospelnienia dawaly mi projekty organizacji wakacji letnich i zimowych w Polsce dla przyjaciol i znajomych z pracy. Szukajac alternatywnych mozliwosci spedzenia udanego urlopu w Europie poza standardowymi, dla nich przereklamowanymi i zarazem drogimi krajami Europy Zachodniej, majac pelne zaufanie co do mojej kratywnosci i zdolnosci organizacyjnych, to zadanie znajomi powierzyli wlasnie mi. Zdecydowalem sie na Krakow i Zakopane ze wzgledu na atrakcyjnosc oraz tanie polaczenia lotnicze Eindhoven-Katowice z dowozem do Krakowa. Podejmujac sie tego nowego jak dla mnie wyzwania, odrazu wiedzialem iz zrobie to inaczej niz oferty biur holenderskich oferujacych juz wakacje w Polsce. Czyli poza organizacja transportu, zakwaterowania, paru biletow wstepu, przechacka po Krakowe czy wypozyczeniem sprzetu ( standard), program skladal sie w zaleznosci od okresu i miejsca miedzy innymi z: limuzyna przez Krakow, balonem nad Krakowem, Krakow by night, przejazdzka czolgiem, nurkowanie, trekking konny, jeeppy, paintball, paragliding , splyw Dunajcem, rafting po slowackiej stronie, kite-surfing, wyjazd na Kasprowy, jaskinie, cieple zrodla, kulig z ogniskiem i napadem zbojnickim, kite-boarding, potancowki w chatach zbojnickich, skutery sniezne, pieczenie barana i.t.d – to wszystko oczywiscie pod okiem organizatora danej atrakcji i stalego rezydenta. Udalo mi sie takze zorganizowac transport busem z domow na lotnisko w Holandii. Zakwaterowanie w Krakowie to Hostele w centrum, w Zakopanym wspaniale 6-8 os. domki goralskie z kominkiem blisko skoczni.

Mialem okazje zorganizowac w sumie 4 turnusy wakacyjne oraz pare weekendow w Krakowie dla grup od 6 do 10 osob. Z powodow prywatnych oraz pracy zawodowej, na tym to poprzestalo. Do dnia dzisiejszego jednak, to co udalo mi sie pokazac odbija sie szerokim echem wsrod znajomych.

Na duza skale entuzjazmu i zadowolenia ze strony Holendrow wplywal bez watpienia aktywny, dla nich niespotykany program i w dodatku kazdego dnia dokladnie wyrezyserowany. Opieka przewodnika oraz bardzo dostepna cena byla dodatkowym atutem. Jestem w 100% przekonany i dalsze rozwiniecie konceptu ‼Polska aktywnie dla przyjezdnych” pozwoli na skuteczne skomercjonalizowanie pomyslu. Poza ofertami w okresach wakacyjnych i feriowych, na ktore posiadam wstepne programy ( nad morzem i w gorach), uwagi warte jest np. organizowanie weekendow w Krakowie. Ostatecznie program dopasowany do danej grupy ( od 6 osob ) w zaleznosci od jej zyczen, Potencjalni klienci w to: praktykujacy weekendowe ‼wypady” do roznych miast Europy studenci, trendy mlodziez pracujaca, grupy przyjaciol, stowarzyszenia , Polacy za granica, oraz biura ktorym mozna zaoferowac juz swoj gotowy produkt. Tego typu wyrezyserowane wycieczki daja duza przewage nad oferta konkurencji w Holandii pod wzgledem ceny i atrakcyjnosci.
Temat i jego potencjal jest bardzo szeroki, mam pomysl na promocje, reklame i mozliwosci stworzenia profesjonalnej strony. Na wszystko pozytywnie wplywa takze slaby kurs zlotego ktory tylko zwieksza atrakcyjnosc Polski pod wzgledem turystyki.

Powrocilem do Polski 4 tygodnie temu. Obecnie pracuje w sektorze transportu miedzynarodowego mimo to chetnie zajme sie powyzszym w pelnym wymiarze. Oferuje swoja 100% motywacje, doswiadczenie, walory personalne, znajomosc rynku holenderskiego, jezykow, liczne kontakty i ogolny koncept na realizacje w praktyce. Szukam strony uzupelniajacej mnie organizacyjnie i zarazem pelnej entuzjazmu. Kwestie mozliwych marzy przy stosunkowo malej inwestycji i bardzo niskiego ryzyka oraz plan konkretnych juz dzialan przedstawie powaznie zainteresowanym. Posiadam mozliwosc pracy z domu jednak jestem otwarty na wszystkie ciekawe propozycje. Dalszych informacji udziele pod numerem 0698214673, swoje C.V. przesle na zyczenie. Ostatecznie osobista rozmowa pozwala na realna ocene mozliwej wspolpracy, jezeli jest szansa na polaczenie sil, chetnie spotkam sie w celu jej omowienia.

Serdecznie pozdrawiam,

Slawek





Temat: Nasze podroze...
Ostrzegałem Was przed wioską cygańską do której trafiłem na Słowacji (pisałem o tym w innym temacie). Przypomniała mi się nazwa Keżmarok...12km od Popradu na Słowacji. Nie było to centrum miasta, ale peryferia-zrobiłem sobie skrócik drogowy i dobrze, że żywy wyjechałem z owej "osady". Makabra! Czegoś takiego nigdy nie widziałem...Cyganów mnóstwo, bardzo niebezpiecznie...Wszyscy na drodze! Znalazłem także info n/t temat w sieci. Pozwolicie, że wrzucę to tutaj...;)
""Slumsy cygańskie "atrakcją turystyczną" na Słowacji""
"""""Polskie biura podróży w miastach leżących przy granicy ze Słowacją oferują nową "atrakcję turystyczną": oglądanie osady zamieszkanej przez słowackich Romów - informuje czwartkowe wydanie dziennika "Sme".
Polskie firmy turystyczne, oferujące kilkugodzinne zwiedzanie słowackiej części Tatr i Spisza, jako szczególną atrakcję wymieniają obejrzenie "typowej osady zamieszkanej przez Romów" - donosi gazeta.
Oficjalnie w ofercie jest zwiedzanie Popradu - słowackiej stolicy Tatr - oraz Zamku Spiskiego. Ale w kilku biurach zapewniono nas, że zobaczymy też cygańskie slumsy - dowiedzieli się w Zakopanem udający angielskich turystów reporterzy "Sme".
Autobus jedzie koło Zamku Spiskiego, a po drugiej stronie drogi jest romska osada. Nie zatrzymujemy się, ale zwalniamy, aby turyści mogli zrobić zdjęcia. Nie zatrzymujemy się, aby uniknąć próśb o pieniądze, żywność czy cukierki dla dzieci - powiedział słowackim dziennikarzom proszący o anonimowość pracownik biura podróży z Zakopanego.
Te wyjazdy cieszą się dużym zainteresowaniem przebywających w Zakopanem zagranicznych turystów, zwłaszcza Anglików - dodał.
W liczącej 5,4 mln ludności Słowacji mieszka - według oficjalnych danych - niespełna 100 tys. Romów, jednak według analiz rządowych, jest ich ok. 400 tysięcy. Wielu mieszka w nielegalnych osiedlach zbudowanych z drewna i gliny, często pozbawionych nie tylko gazu i prądu, ale także wody i kanalizacji. Zdecydowana większość mieszkańców takich osad jest bezrobotna, a źródłem utrzymania wielodzietnych rodzin są zasiłki z opieki społecznej i drobne kradzieże...."""""
Jak widzicie nie wesoło! W Keżmaroku 50% mieszkańców to romowie/cyganie, którzy sa bardzo zadziorni i co krok chcą od turystów pieniądze. Był też przypadek, ze turysta z Polski zabładził ze szlaku (tak jak i ja-tyle, ze ja samochodem jechałem, a on szedł pieszo) i trafił przypadkiem do owej wioski. Trafił na 5 cyganów, którzy w zamian za 20SK (niby nie wiele) proponowali mu pokazać drogę powrotną na szlak. Odmówił i powiedział, że nie ma...No i się zaczęło! Z lasu wybiegło 30 romów i kamieniami wielkości głowy zaczęli rzucać w turystę...Tragedia! Na szczęście udało mu się uciec! Jak widac nie wesoło...Jak nie musicie to nie jedźcie w tą okolicę, bo szkoda nerwów. Ja naprawde byłem przerażony wjeżdżając do tej wioski...Baraki, setki "czarnych" ludzi, chodzących po jezdni z kijami...Nie daj Boze stanąć i zagadać, albo potrącic jakieś dziecko...Czegos takiego nigdy nie widziałem. Było to wiosną 2005 roku...Opiszę po krótce który to odcinek drogi...
Przekroczyłem granicę w Jurgowie na Podhalu i zamierzałem jechać do Keżmaroku, a dalej do Popradu i zwiedzić tamtejsze słowackie kurorty. Droga przez Zdiar i ok. 10km za Zdiar-em odbicie (skrót) w prawo...Mijamy miasteczko Spiska Bela...I lepiej tego nie róbcie a jeździe do końca-do Spiskiej Beli a stąd na pd-znaczy w prawo na Keżmarok, Poprad. Moze sie zaoszczędzi 2-3 km, a ile nerwów...targedia! Zywego ducha na całym odcinku 10 km nie widziałem, żadnych samochodów tylko obozy, slamsy i cyganie! Makabra! Ostrzegam Was przed tym miejscem!...





Temat: Nowy rozkład jazdy PKP PR 2007/2008
Rozmowa z Anną Lenarczyk, dyrektorem biura marketingu PKP Przewozy Regionalne

Rz: Co roku na początku grudnia przeżywamy to samo – zmianę kolejowego rozkładu jazdy. Czemu to służy?

Anna Lenarczyk: Chodzi o dostosowanie rozkładu do potrzeb pasażerów. Wszystkie koleje europejskie zmieniają rozkłady tego samego dnia. Udoskonalanie rozkładu co roku nie sprawi jednak, że osiągniemy kiedyś stan idealny. Po prostu życie idzie naprzód. Rozwijają się miasta, powstają nowe osiedla i ośrodki przemysłowe. Zmieniają się mody na regiony i miejscowości wczasowe. Ostatnio pojawiło się np. większe zainteresowanie wyjazdami z centralnej Polski i Wielkopolski w góry. Wprowadziliśmy więc nowy pociąg z Poznania do Zakopanego przez Łódź. Nazywa się „Narciarz”.

Zwykły pasażer ma jakiś wpływ na te zmiany?

Bierzemy pod uwagę wszystkie sugestie i postulaty. Można je do nas zgłaszać przez Internet i pocztą. Siatki połączeń opracowujemy w porozumieniu z samorządami, które orientują się w lokalnych potrzebach. Ponadto sami zlecamy badania tzw. potoków pasażerskich.

Te potoki to głównie ludzie dojeżdżający do pracy i szkół. Czy bierzecie pod uwagę turystów?

Już w majowy weekend uruchamiamy dodatkowe pociągi łączące wielkie miasta z najmodniejszymi miejscowościami turystycznymi w górach, nad morzem i na Mazurach. Takie pociągi kursują także w inne długie weekendy oraz oczywiście podczas letnich wakacji i ferii zimowych. W zimie proponujemy co roku około 40 połączeń sezonowych, w lecie będzie ich ponad 70. Są one skoordynowane z ruchem pociągów lokalnych, którymi można dotrzeć nawet do małych miejscowości wczasowych. Oprócz najpopularniejszych kierunków – w zimie należą do nich połączenia z Poznania i Warszawy na Podhale i w Sudety – mamy też co roku nowe propozycje. W tym roku warszawiacy będą mogli dojechać latem bezpośrednim pociągiem do Mikołajek. Trochę tytułem eksperymentu wprowadziliśmy też połączenie ze stolicy w Bory Tucholskie, do Chojnic.

Kiedy drożeje benzyna, a drogi są zapchane, sporo turystów z pewnością chętnie jeździłoby na wakacje czy weekendy pociągami. Ale odstraszają ich ceny biletów.

Pasażerowie, którzy chcą pociągiem podróżować turystycznie, mogą wybierać spośród kilku bardzo atrakcyjnych taryf specjalnych. Na przykład z biletem turystycznym za 60 zł można od piątku wieczór do poniedziałku rano jeździć wszystkimi naszymi pociągami w całym kraju. To korzystna propozycja na przykład dla kogoś, kto chce w tym czasie zwiedzić jakiś region kraju. Bilet regio za 120 zł umożliwia z kolei podróżowanie w ciągu trzech dowolnie wybranych dni w okresie kilku tygodni. Dzięki m.in. tym ofertom moda na podróżowanie pociągiem zaczyna wracać. W ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy tego roku przewieźliśmy o 5 milionów pasażerów więcej niż przed rokiem. Wśród nich wielu turystów. W naszych pociągach oprócz najwierniejszych pasażerów, czyli młodzieży, widzimy coraz więcej osób w wielu 40 – 50 lat. To ci, którzy wybierają kolej zamiast samochodu.

Zwiększające się powodzenie kolei wśród turystów zbiega się z modą na dwa kółka. Przewiezienie roweru pociągiem to wciąż jednak problem.

Mamy już 80 specjalnych wagonów dla rowerzystów, w których można wygodnie podróżować, mając na oku rower umieszczony w specjalnych uchwytach. Będzie ich coraz więcej, bo systematycznie modernizujemy tabor.

Źródło : Rzeczpospolita



Temat: Atrakcyjność Łodzi i regionu
Nieatrakcyjna Łódź

Izabella Adamczewska
2007-08-13, ostatnia aktualizacja 2007-08-13 20:32

Miesięcznik "Marketing w praktyce" opublikował raport dotyczący atrakcyjności miejsc. Łódź i Łódzkie są w nim na szarym końcu. O naszych atrakcjach turystycznych w Polsce nie słyszał nikt.
Badanie atrakcyjności miejsc przygotowała na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Regionalnego firma badawcza Synovate. - Taki sondaż warto zrobić przed rozpoczęciem jakiejkolwiek strategii promocyjnej miast i regionów. Pytanie, które postawiliśmy, brzmiało: jakie województwo i jakie miasto jest uważane za najbardziej atrakcyjne turystycznie? - mówi Katarzyna Matłoka z firmy Synovate.

Ankieterzy przeprowadzili sondaż telefoniczny. Przepytali tysiąc respondentów. Biorący udział w badaniu docenili pomorskie (18 proc.), podkarpackie (17 proc.) i małopolskie (16 proc.), a z miast - Kraków, Zakopane, Gdańsk, Wrocław i Warszawę. Łódź za atrakcyjną uznały tylko trzy osoby!

Równie źle wypadło województwo. Z 1 proc. poparcia trafiło na... ostatnie miejsce w rankingu. Zostało w tyle nawet za lubelskim, lubuskim i opolskim.

- Łódź wypadła słabo, bo w powszechnej świadomości wciąż kojarzona jest z miastem przemysłowym, w którym nie ma nic ciekawego do oglądania. Wiemy, że w Łodzi jest filmówka, słyszeliśmy o starych kamienicach, ale miasto nie jest brane pod uwagę jako atrakcja turystyczna - dodaje Matłoka.

"Marketing w praktyce" wiąże postrzeganie miasta jako turystycznego z dbałością o jego wizerunek. Kraków i Gdańsk starają się o to od lat, Zakopane utrwala obraz miasta przyjaznego zimowemu turyście. Warszawa jest kojarzona z miastem biznesu i inwestycji. O roli odpowiedniej promocji świadczy przypadek Wrocławia, który oceniany jest lepiej niż Poznań, choć - zdaniem przeprowadzających badanie - oba miasta mają taki sam potencjał. "W świadomości Polaków praktycznie nie istnieją w kategoriach regionów ciekawych dla turystów województwa takie jak np. opolskie, lubuskie, lubelskie i łódzkie. Głównym powodem wydaje się być brak promocji województw" - podsumowują autorzy badania.

- Niedługo się to zmieni, bo opracowujemy właśnie strategię rozwoju turystyki dla województwa łódzkiego - pociesza Hubert Gonera z Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki. Program dla Łódzkiego ma być gotowy do końca roku. Zamówienie złożył urząd marszałkowski. Tyle tylko, że Łódzkie (wraz z mazowieckim) to dwa ostatnie województwa, które zamówiły strategie. Dla porównania - Zachodniopomorskie pomyślało o tym już w 2002 roku! - Te samorządy, które pomyślały o promocji wcześniej, teraz odcinają już kupony. Ale widać, że Łódzkie zaczyna być świadome konieczności wyrobienia sobie marki. Pozytywnie można też ocenić starania samej Łodzi: pomysł z Europejską Stolicą Kultury, spot reklamowy w BBC - dodaje Gonera.

Problemu nie widzi Justyna Jedlińska z Biura Promocji UMŁ. - To badanie potwierdza stereotypy. Staramy się walczyć z uważaniem Łodzi za miasto nieatrakcyjne, w którym nie ma nic ciekawego do zobaczenia. Promujemy Łódź jako miasto wielu wydarzeń kulturalnych. We wrześniu rusza kampania BBC, a jesienią w całej Polsce pojawią się billboardy, na których Łódź będzie przedstawiona jako kandydatka do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź



Temat: Turyści zapłacą złotówkę za każdy dzień w Warszawie
Turyści zapłacą złotówkę za każdy dzień w Warszawie

Warszawski klimat kosztuje - złotówkę zapłaci turysta za każdy dzień spędzony w stołecznych hotelach czy pensjonatach. Jutro radni mają przegłosować wprowadzenie nowej "opłaty miejscowej"

Nazywa się tak samo jak dawna opłata klimatyczna, którą od dziesiątków lat nakładają na ceprów w Zakopanem. Za pobyt w klimatycznej Warszawie turyści też sypną groszem. Zamiast Giewontu mamy przecież Pałac Kultury, a zamiast śniegu - złoty mazowiecki piach.

Miliony na promocję

Wprowadzenie opłaty zaproponowało miejskie biuro sportu, turystyki i wypoczynku, ale tylko od tych, którzy nad Wisłą zostaną dłużej niż dobę. - Zakładamy, że wpływy przekroczą 2 mln zł - szacuje Artur Piłka, dyrektor biura. Pieniądze mają zbierać i przekazywać na miejskie konto hotele, motele, pensjonaty itp. Przyrzeka, że dodatkowe miliony nie rozpłyną się w miejskim budżecie, tak jak to się dzieje w Zakopanem. Nasz ratusz wyda je tylko na promocję stolicy i wszystko, co ma ułatwić życie turystom.

Zamęt w hotelach

Pomysłem urzędników są kompletnie zaskoczeni hotelarze. - Wszelkie manipulacje cenowe zawsze stanowią jakiś problem. Warto to konsultować z naszym środowiskiem - podpowiada Katarzyna Gontarczyk, rzecznik Sheratona i Westina. Nie wie, jak będą pobierane opłaty. Zastanawia się, co z osobami, które mieszkają w hotelach po kilka miesięcy i dłużej. Wtedy z każdej złotówki za dobę urasta całkiem pokaźna suma.

- Chętnie połączylibyśmy siły, by wspólnie z miastem promować Warszawę - deklaruje Alex Kloszewski, szef Warsaw Destination Alliance zrzeszającej najlepsze stołeczne hotele. Każdy gość jest w nich pytany, czy godzi się zapłacić dodatkowo 1 euro za nocleg. Zebrane pieniądze były dotąd wydawane na reklamę stolicy w CNN i BBC.

Trafić na listę

Kiedy opłaty wejdą w życie? Jeżeli jutro pomysł poprą radni, miasto poprosi wojewodę o wpisanie Warszawy na listę miast uprawnionych do stosowania opłaty miejscowej.

- Czy to oznacza, że będziemy oddychać lepszym powietrzem? - żartuje Ryszard Grąbkowski, rzecznik wojewody. Ustawa o opłatach i podatkach lokalnych określa bowiem, że na taką listę można wpisać miejscowości "posiadające korzystne właściwości klimatyczne, walory krajobrazowe oraz warunki umożliwiające pobyt osób w celach wypoczynkowych, zdrowotnych, szkoleniowych lub turystycznych". Wojewoda musi w tej sprawie zasięgnąć opinii ministra ochrony środowiska. Ratusz twierdzi, że stolica zasługuje na to, by trafić na listę, bo jest atrakcyjna dla turystów i ma "liczne ośrodki szkoleniowe, konferencyjne i kongresowe".

Czas nagli. Jeszcze przed początkiem sezonu turystycznego trzeba uzgodnić szczegóły z hotelami i wyposażyć je w niezbędne druki. Ratusz ma nadzieję, że wojewoda umieści Warszawę na liście na przełomie kwietnia i maja. Bylibyśmy w dobrym towarzystwie - obok Krakowa i Gdańska.



Temat: Likwidacja chatki na Włosienicy.
Ze strony UKA: http://uka.pl/forum/read.php?f=1&i=1316&t=1316 :

Po usłyszeniu na Walnym Zjeździe PZA słów prezesa Onyszkiewicza: "Nie ma zagrożeń dla taborisk", postanowiłem sprawę wyjaśnić u źródła. Zadzwoniłem więc do TPN i rozmawiałem z dyrektorami Czubernatem oraz Krzanem oraz zadzwoniłem do Krajowego Zarządu Parków Narodowych i rozmawiałem z dyrektorem Chabrosem. Oto czego się dowiedziałem w TPNie:

1) Taboriska przeznaczone są do likwidacji. Oba leżą bowiem w obrębie ścisłych rezerwatów przyrody (powiedz kotku, kto wyznaczył tam te rezerwaty...). Rąbaniska (Hala Gąsienicowa) będą likwidowane szybko, może już w 2004 r., podczas gdy Szałasiska (Morskie Oko) w dłuższym terminie. Zamierzeniem parku jest jednak ostateczna likwidacja taborisk.

2) Na moje pytanie, co mają u licha zrobić taternicy w Morskim Oku (na Hali wiadomo, pójdą do Betlejemki), dowiedziałem się, że Stare Schronisko zostało przekazane PTTKowi z założeniem obsługi ruchu taternickiego. Skądinąd wiem, że PZA rozmawiał kiedyś z PTTK na temat wynajęcia schroniska, jednak warunki finansowe były za wysokie. Nic nie wskazuje jednak na to, aby PTTK zgodził się na udostępnienie starego schroniska - chodzi w końcu o niemałe pieniądze. Źle więc widzę możliwe rozmowy z PTTK na ten temat - może jedynie wykorzystując nacisk TPN coś udało by się zrobić. No ale w tym celu, warto byłoby chociaż odwiedzić dyrektora Skawińskiego (jak powiedział swego czasu w wywiadzie dla "Gór": chciałby rozmawiać, ale nikt do niego z PZA nie przychodzi...

3) Ostateczny plan ochrony TPN nie został jednak jeszcze opracowany - a kiedy zostanie opracowany, to będzie podlegać ocenie i zatwierdzeniu Ministerstwa Środowiska a następnie zostanie wyłożony do wglądu wszystkim zainteresowanym. Nie warto jednak czekać na ostatni moment.

4) Już teraz należy pisać, mailować i faksować do TPN oraz Ministerstwa Środowiska, Departamentu Ochrony Przyrody, oraz do Krajowego Zarządu Parków Narodowych, aby wyrazić swój sprzeciw wobec planowanej LIKWIDACJI taborisk taternickich. Dużo w tym zakresie mogą zrobić kluby, PZA oraz poszczególne osoby. Można również pisać do pierwszego alpinisty RP, Pana Prezydenta (dostał w końcu ten medal na stulecie...).

NIE POZWÓLMY ABY Z TABORISKAMI STAŁO SIĘ TO SAMO CO Z CHATKĄ!!!

Oto adresy:

Tatrzański Park Narodowy

34-500 Zakopane, Chałubińskiego 42a;

tel.: (+4 (18)20 14 192

fax: (+4 (1 20 63 579

email: kozica@tpn.zakopane.pl

Krajowy Zarząd Parków Narodowych

ul. Wawelska 52/54, 00-922 Warszawa

e-mail: kzpn@mos.gov.pl

tel/fax: (022) 825 14 93, 825 57 48

Ministerstwo Środowiska

Departament Ochrony Przyrody

Dyrektor: Jan WRÓBEL

tel.: (0 22) 57 92 405, 57 92 289, tel. wew.: 405, 289

fax: (0 22) 57 92 555

e-mail: Departament.Ochrony.Przyrody@mos.gov.pl

Kancelaria Prezydenta RP

Pałac Prezydencki

Krakowskie Przedmieście 48/50, 00-071 Warszawa

Tel. (+4 (022) 695-29-00

Biuro Informacji i Komunikacji Społecznej

Tel. (022) 695-12-40 , Fax 695-12-53 i 54

Biuro Listów i Opinii Obywatelskich

Tel. (022) 695-20-29, Fax 695-22-38

Przykładowy list znajduje się poniżej (wystarczy skopiować!)

---------------------

Szanowni Panie Dyrektorze/Ministrze/Prezydencie,

z niepokojem przyjęliśmy plany Tatrzańskiego Parku Narodowego dotyczące likwidacji tradycyjnych obozowisk taternickich na Hali Gąsienicowej oraz w rejonie Morskiego Oka.

Obozowiska te służą od wielu lat jako miejsce pobytu taterników wspinających się w Tatrach. Wobec masowego ruchu turystycznego jaki ma miejsce w jedynych polskich górach wysokich, nie jest możliwe aby istniejące schroniska turystyczne służyły jako miejsce pobytu oraz szkoleniu taterników.

Likwidacja obozowisk taternickich oznaczać więc będzie eliminację taterników z Tatr i koniec tego sportu w Polsce, jako że Tatry są jedynym polskim rejonem wysokogórskim.

Zwracamy się więc z gorącą prośbą o pomoc w zachowaniu istniejącego stanu rzeczy. Warto zauważyć, że ruch taternicki w Tatrach nie stanowi nawet 1% ruchu turystycznego, a więc nie stanowi również istotnego zagrożenia dla przyrody Tatr. Co więcej, to właśnie wśród taterników można spotkać najbardziej zagorzałych zwolenników ochrony tatrzańskiej przyrody.

Znając Pańskie oddanie sprawom sportu (TYLKO w przypadku Prezydenta) liczymy na Pańską pomoc w ocaleniu bazy polskiego alpinizmu w Tatrach.

Z szacunkiem

............



Temat: Zawrat, 14.09
Od razu napiszę - zostałem usilnie namówiony.
Drogi Larsie.
Przyjechałeś do Zakopanego 13 września i pierwsze co musiałeś zobaczyć to to, że jest u góry białawo. Napisałeś sam, że Twoje buty jakby nie takie - no tak, na jednym zdjęciu je widać. Owszem piękne, ale jakby dla koszykówki. To był błąd pierwszy.
Mając takie buty i widząc to co jest na górze powinieneś zaczerpnąć informacji gdzie możesz pójść. Gdzie - polecam dwa miejsca - Biuro Informacyjne TPN (tuż przy rondzie) i Centralę TOPR przy Piłsudskiego, niedaleko tego pierwszego. Nic o tym nie piszesz a więc nie byłeś. A tam, szczególnie w TOPR jakby spojrzeli na Twoje buty to by Ci to Krzyżne i Zawrat odradzili, bo pójście tam w tych butach to dość spora szansa aby stać się "klientem" TOPR. To był błąd drugi
Zamierzyłeś trasę do Morskiego Oka (pewnie busem do Palenicy) a potem przez Świstówkę do Pięciu Stawów, dalej na Krzyżne i powrót do Zakopanego. Ok, gdyby nie te buty, ten, śnieg no i gdyby to był lipiec lub sierpień. W połowie września gdy dzień krótszy trochę przydużo - miałeś latarkę? To był błąd trzeci i trzeci "a" jeśli nie miałeś latarki.
Doszedłeś do Morskiego Oka. Z Twoich zdjęć widać, że od pewnej wysokości śniegu od diabła. Wszystko wskazywało na to, że na grani od Świnicy po Wołoszyn jest tak samo szczególnie po północnej stronie. Trzeba było zrobić piękny spacer do Czarnego Stawu, przespacerować naokoło jeziora i.... wrócić na Palenicę. Nie zrobiłeś tego lecz poszedłeś do Pięciu - moim zdaniem błąd czwarty choć tu mogą być różne zdania.
Już po drodze doszedłeś do wniosku, słusznego, że Krzyżne tego dnia nie. No to po co poszedłeś na Zawrat. Było jak dwa razy dwa jest cztery, że na Zawracie zobaczysz to co zobaczyłeś. Błąd piąty. bo już byłeś "pod czasem"
Pewnie na dole w Roztoce już były przyszarawo a w dodatku gliniasto. W takiej sytuacji, szczególnie przy Twoich butach bardzo łatwo o fiknięcie kozła. Mogło być trochę nie klawo - błąd szósty.
Poszedłeś po ciemku na Palenicę. Niby wszystko ok, ale o tej porze zacne misie nie poszły jeszcze spać do gawry. A to ich akurat ulubiony teren. Mogłeś zaliczyć spotkanko - błąd siódmy.
No i jeszcze jedno - napisałeś, że trochę zbyt się porządziłeś w Morskim Oku i byłeś bez kasy. Przecież nie były to Twoje ostatnie pieniądze, byłeś jeszcze parę dni w Zakopanem a nawet napisałeś, że zastanawiałeś się nad przedłużeniem pobytu o kolejny tydzień. Wprawdzie Tatry to nie supermarket ale jakąś rezerwę trzeba mieć - nigdy nie wiadomo. Błąd ósmy.

Horolezec - czy Ty masz jakąś prowizję od sprzedaży raków i czekanów, że wciąż ich promocję prowadzisz? Nie powiedziałbym ani słowa gdybyś równocześnie polecił koledze zapisanie się do szkółki turystyki zimowej choćby Waldka Niemca (nie, nie mam prowizji od Waldka) bo tak jest to prosta droga do tego o czym Pavel Rajtar z Zachranki powiedział po słynnym wypadku w Spalenym Żlebie (osiem osób zebranych przez internet na zimową Grań Tatr Zachodnich - 7 zabitych podczas snu w namiotach ustawionych w miejscu na którym na każdej mapie jest zaznaczone, że schodzą lawiny). Co powiedział Pavel? - "kupi sobie taki czekan i raki i już myśli, że je horolezec" (nomen omen).

Wyciągnąłeś wnioski, Lars? Jeśli tak to jesteś cholerny krok do przodu. Mam co do tego przypuszczenie graniczące z pewnością. Aha - miałeś Ty coś w rodzaju plecaka ze sobą a w nim parę potrzebnych drobiazgów, na zdjęciu nie widać, ale mógł być zdjęty. A teraz kup i przeczytaj parę książek. Jest ich sporo. M.in.traktujących o logistyce górskiej.




Temat: Rzepa pisze o domach wakacyjnych
Poniżej ciekawy artykuł z Rzepy? Developerzy stawiają coraz więcej nieruchomości rekreacyjnych, ciekawe czy ta tendencja się utrzyma?

Deweloperzy chcą zarabiać na letnikach

Marcin Zwierzchowski 29-11-2007, ostatnia aktualizacja 29-11-2007 01:53

Lukratywny rynek wakacyjnych domów. Gdy sprzedaż mieszkań w wielkich miastach zwolniła, coraz więcej deweloperów upatruje szansy dużych zarobków w górach, nad morzem i jeziorami
– 44 luksusowe apartamenty wakacyjne w pierwszym etapie inwestycji w Wiśle sprzedaliśmy zaledwie w ciągu dwóch dni. Pokazuje to potencjał rynku – mówi Jacek Twardowski, dyrektor handlowy Kristensen Group. Wśród klientów tej firmy co trzeci to obcokrajowiec. Reszta to niemal po połowie indywidualni nabywcy z Polski oraz instytucje. Duński deweloper, zachęcony sukcesami w Wiśle i Świnoujściu, już planuje inwestycje w Karpaczu, Łebie i Pasymiu. Niszowy rynek wakacyjnych domów dopiero zaczyna się rozwijać. – Ale coraz więcej ludzi za dobrą jakość wykończenia połączoną z malowniczą lokalizacją chce płacić, i to czasem niemałe pieniądze – zapewnia Twardowski.

Potwierdzają to analitycy CEE Property Group. W swym raporcie na temat nieruchomości w polskich miejscowościach turystycznych przewidują przynajmniej pięcioletni intensywny rozwój.– Apartamenty oddamy do użytku w październiku 2008 r., sprzedaż rozpoczęliśmy w sierpniu, a już mamy podpisane umowy na ponad 30 proc. lokali – potwierdza Andrzej Gołębiowski, szef biura sprzedaży Ustka Apartamenty. – Metr kosztuje średnio 8 tys. zł. Co ciekawe, inaczej niż w dużych miastach klienci nie czekają na korektę cen.

Rynek najszybciej rozwinął się w Kołobrzegu, Sopocie, Zakopanem i Świnoujściu. – W tych lokalizacjach od co najmniej roku obserwowaliśmy wzmożoną działalność deweloperów – mówi Jan Cieśla, konsultant firmy doradczej REAS. – Rynki te tracą jednak na atrakcyjności ze względu na ograniczony dostęp do dobrych gruntów. To skłania wiele firm do realizacji projektów apartamentowych w mniej znanych miejscowościach. Z danych REAS wynika, że w tej chwili ceny mieszkań wakacyjnych nad Bałtykiem wahają się od 6 do 20 tys. zł za mkw. Zależą głównie od miasta i dostępności widoku na morze.

Niszę rynkową coraz częściej zauważają też najwięksi deweloperzy. – Poważnie myślimy o wejściu w ten segment – potwierdza Jerzy Zdrzałka, prezes J. W. Construction. – Szukamy atrakcyjnych terenów na Mazurach i nad Bałtykiem. Mamy już kupioną działkę w Łebie. Budowa wakacyjnych apartamentów ruszy tam w II połowie 2008 lub na początku 2009 r. Zdaniem Zdrzałki jest to bardzo perspektywiczny rynek. – Społeczeństwo się bogaci i będzie coraz więcej wydawać na relaks. Zwłaszcza gdy poprawi się infrastruktura i będzie można szybko dojechać na Mazury czy nad morze.

W Sopocie czy Zakopanem ceny już się ustabilizowały. Już dawno temu osiągnęły bowiem bardzo wysoki poziom. Jednak zdaniem analityków CEE Property Group, w innych popularnych wakacyjnych lokalizacjach wciąż czeka nas spory wzrost.



Temat: Magiczna szyna napowietrznej komunikacji

Mister, czyli magiczna szyna napowietrznej komunikacji

PiS ma nadzieję, że rozładuje korki w mieście. Jak? Szyną między latarniami, którą sunęłyby wagoniki wielkości taksówki. Po świętach poznamy szczegóły napowietrznej komunikacji miejskiej.

Magiczną szynę chce sprowadzić do Warszawy Tadeusz Deszkiewicz, szef biura promocji i rozwoju miasta. Gotowa może być za dwa lata. - To przede wszystkim rozwój - zauważa dyrektor. Pilotażowy system widziałby między latarniami ul. Marszałkowskiej albo wzdłuż Wisły.

Tadeusz Deszkiewicz zasłynął już ideą kolejki gondolowej, którą chciał przeprawiać przez Wisłę turystów i wycieczki szkolne do zoo. Pomysł utrącił konserwator zabytków.

Idea jednak wraca pod hasłem: "Mister".

W korkach San Francisco

Do dyrektora zgłosił się inżynier Olgierd Mikosza. Obywatel polski, który po latach spędzonych w Nowej Zelandii osiadł pod Tatrami w Zakopanem. Stamtąd zaczął propagować system transportowy. Natchnienie przyszło na inżyniera w korkach San Francisco. - Pomyślałem wtedy, czemu nie nad ziemią? Nikt nie chce zacząć inaczej myśleć o transporcie - mówi.

Inż. Mikosza jest całkowicie pochłonięty swoim "Misterem". Nie pracuje zawodowo, szuka inwestorów, którzy sfinansują prototyp (próby odbędą "gdzieś w polu").

- Nie mogę przebić się przez sekretarki i asystentów różnych prezesów, bo myślą schematami - narzeka.

Inaczej było z Tadeuszem Deszkiewiczem. Kiedy inż. Mikosza przeczytał o jego gondolach, odnalazł w stołecznym urzędniku bratnią duszę. Zachęcił inżyniera dodatkowo, bo Warszawa w 2012 r. szykuje się do mistrzostw Europy w piłce nożnej. Po praskiej stronie ma powstać centrum wystawiennicze.

- Wagonikami mogą podróżować biznesmeni z górnej półki - mówi Olgierd Mikosza.

Między latarniami

- Pomysł jest bardzo nietypowy. A to inżynier, nie żaden tam amator. Szynę opatentował, ma poparcie trzech Politechnik - wylicza dyrektor promocji w ratuszu.

Systemu chce u siebie Zakopane. Ale nadaje się nie tylko do kurortu. Szynę można przecież podwiesić w dowolnym miejscu, np. pod mostem, nad Marszałkowską. Deszkiewicz uważa, że wagony między latarniami mogłyby być naturalnym przedłużeniem linii metra. A są o wiele tańsze.

W przyszłym tygodniu odbędzie się prezentacja dla urzędników i radnych. Jeśli dwaj entuzjaści zdobędą przychylność PiS-owskich urzędników - szyna trafi do wieloletniego planu rozwoju miasta.

Pytam o koszt. Inż. Mikosza mówi, że oszynowanie centrum kosztowałoby ok. 2 mld zł.

- To byłaby inauguracja partnerstwa prywatno-publicznego. Pan inżynier nie chce od miasta pieniędzy, przyprowadzi tu kapitał - zapewnia dyrektor Deszkiewicz.

Nieco mniej entuzjazmu ma komisarz Mirosław Kochalski. - Dopóki nie zobaczę, to nie uwierzę - mówi.

Kolejne szczegóły programu "Mister" wywołują u niego salwy śmiechu. Bardziej poważny jest radny Maciej Wnuk, radny rządzącego miastem PiS. - Interesuję się wszystkimi nowinkami technicznymi. Przecież postęp polega na wprowadzaniu rozwiązań, o których ludziom się nie śniło. Trzeba się nad tym z uwagą pochylić.

Radny doradza jednak szereg analiz. - Pomysł jest genialny - mówi Andrzej Golimont (SLD). - Skoro ekipie Lecha Kaczyńskiego dotąd nie udało się rozwiązać kłopotów z komunikacją naziemną i podziemną, może napowietrzna jest jakąś szansą? A mówiąc poważnie: wyborcy może uznają, że lepiej wymienić urzędników niż sposób poruszania się po mieście.





Temat: Betlejemskie Światło Pokoju 2006

Witamy uczestników HSzTG!

Jak wiecie, siedząc sobie w porajdową niedzielę na tarasie Głodówki, padł
pomysł: NAUCZMY SIĘ CHODZIĆ NA RAKIETACH ŚNIEŻNYCH.
Zygmunt i Sebastian podchwycili od razu ten pomysł! Obaj będą. Ja również będę (heh), chętnie się sama nauczę jak to jest!

Dołączyliśmy do tego działania druhny ABC, Seby i moje i ...dzięki pomocy
zaoferowanej Inspektoratowi Drużyn Turystycznych GK ZHP dostaliśmy na ten weekend "od ręki" 25 par rakiet za zupełną "darmochę" od PTTK oraz firmy Rakiety.pl. Cieszymy się z tego bardzo i

Niniejszym zapraszmy Was więc na swoistą zimową mini-kontynuację
"Harcerskiej Szkoły Turystyki Górskiej" na Głodówce, czyli akcję
"Betlejemskie Światło Pokoju na rakietach śnieżnych".

Data: 15-17 grudnia 2006
Miejsce: Głodówka

Nasz proponowany plan:

Piątek - dojazdy ludzi, integracje, ewent. pokaz filmu dla chętnych

Sobota - szkolenie + "odjazd" na rakietach ;) czyli próby chodzenia w pobliskim lesie

Niedziela - 10.00 przekazanie Światła na Łysej Polanie, 11.00 msza św. na Głodówce, potem roznosimy BŚP do schronisk tatrzańskich (Murowaniec,
Kalatówki, Pięć Stawów, Morskie Oko, kapliczka Wiktorówki, może Ornak).

Wrocław zgłosił już 7 osób (Niedziel i Kawa), oni chcą szybciej wracać w
niedzielę do Wrocławia, więc może "obstawią" Kalatówki, które są bardzo
blisko - i potem prosto z Zakopanego mogą jechać do domu.

Pamiętajcie o tym, że bez naprawdę ciepłych ubrań i butów, kurtek, czapek, rękawiczek, może kijków (przydają się) - nie ma się co zgłaszać!

CZEKAMY NA WAS I WASZE ZGłOSZENIA
Piszcie po prostu tutaj: biuro@glodowka.com.pl

Co do noclegów - na razie to cena 30 zł za 1 noc (zbijaaamy...), Seba
załatwia dofinansowanie z Compassu, zrobimy wszystko, żeby było to max. 20 zł. Na pewno trzeba bedzie wziac śpiwory! Zarezerwowalam dla nas na razie pokój 10-osobowy i pokój 2- i 3-osobowy na I piętrze w Murowańcu, czyli tu gdzie recepcja.

Jeśli chodzi o wyżywienie, to sami robimy: wyślemy w późniejszym czasie do
tych, którzy się zgłoszą na weekend, listę rzeczy potrzebną do zabrania,
czyli bedziemy przyjmować "zapisy" co kto może przywieźć :)

Na razie tyle z ustaleń.
Czekamy na Was i pozdrawiamy, odezwijcie się co myślicie i czy
przyjeżdżacie. Proponuję się zgłaszać do 3 grudnia 2006 włącznie.

Aha - bardzo ważne, mamy 25 par rakiet, tyle osób maksymalnie może więc brać udział w szkoleniu i roznoszeniu. Nie jest to sprawa adresowana tylko i wyłącznie do uczestników HSzTG - zapraszamy także innych chętnych, głównie harcerzy (bo chcemy, żeby sobie taką opcję poćwiczyli). Fajnie będzie poszerzyć grono miłośników gór, harcerzy i... "pana Zygmunta", hihi - dla stęsknionych posyłam fotkę dla obudzenia wspomnień!

Pozdrawiam harcersko, turystycznie i ...już całkiem śniegowo :)
Ania




To właśnie wtedy: przy tym stole i w tym towarzystwie wpadliśmy na pomysł "rakietowego" rajdu ze światełkiem do schronisk. Pomysł jest świetny, choć minę miałem... głupkowatą. Ten "typ" tak ma!

Wszyscy z tego zdjecia przyjechali na BŚP 2006 i mówią, że nie żałują!



Temat: Kolejna edycja Bystrzaków Plusa
Plus uruchomił Zimową Akademie Bezpieczeństwa kolejną edycję ogólnopolskiego, długofalowego programu edukacyjnego poświęconego promowaniu wśród najmłodszych zasad bezpiecznego zachowania oraz kreowania wśród dzieci i młodzieży mody na aktywny, bezpieczny i zdrowy wypoczynek.
Zimowa Akademia Bezpieczeństwa jest adresowana do dzieci w wieku 7-12 lat. Ma na celu uwrażliwienie najmłodszych na kwestie bezpiecznego uprawiania sportów zimowych, a w szczególności jazdy na nartach i snowboardzie. Już od najbliższej soboty, przez kolejne, cztery zimowe weekendy:

* 19 – 20 Stycznia 2008 Zakopane – Małe Ciche
* 26 – 27 Stycznia 2008 Kluszkowce – Czorsztyn-Ski
* 2 – 3 Lutego 2008 Myślenice – Zarabie Sport
* 9 – 10 Lutego 2008 Krynica Zdrój – Jaworzyna Krynicka

odbywać się będą zajęcia w ramach Zimowej Akademii Bezpieczeństwa. Instruktorzy narciarstwa i snowboardu prowadzić będą specjalnie przygotowane kursy dla najmłodszych poświęcone kwestiom bezpiecznego korzystania ze stoków narciarskich w myśl zasady „bawiąc - uczyć”. W specjalnie przygotowanych namiotach przeprowadzone zostaną liczne konkursy i zabawy, a wszystkim uczestnikom zajęć na stoku, którzy prawidłowo odpowiedzą na pytania instruktorów wręczone zostaną nagrody. Udział w akcji jest bezpłatny. Zajęcia na stoku to teoretyczne i praktyczne ćwiczenia z jazdy na nartach i snowboardzie. Każdy uczestnik kursu w Zimowej Akademii Bezpieczeństwa pozna dekalog Międzynarodowej Organizacji Narciarskiej. Dekalog dostępny jest także w serwisie internetowym Zimowej Akademii Bezpieczeństwa www.bystrzakiplusa.pl .



„Bystrzaki to całoroczny kompleksowy program, obejmujący kilka płaszczyzn - mówi Alina Urban, Dyrektor Biura Komunikacji Korporacyjnej Polkomtel S.A.- skutecznie wspieramy od wielu lat ratowników GOPR i TOPR, jednocześnie przeprowadzamy akcje i tworzymy letnie i zimowe programy, których celem jest prewencja, edukacja oraz uwrażliwienie na sprawy bezpieczeństwa. To pierwsze tak całościowe podejście do kwestii bezpieczeństwa, nie tylko najmłodszych”.

Zimowa Akademia Bezpieczeństwa angażuje także dorosłych, którzy mają szansę przypomnienia sobie zasad bezpiecznego poruszania się po stoku. BYSTRZAKI PLUSA Zimowa Akademia Bezpieczeństwa to kolejna akcja edukacyjna, której sponsorem jest POLKOMTEL operator sieci PLUS, a której adresatami są najmłodsi. We wrześniu z sukcesem przeprowadzona została akcja promująca zasady bezpiecznej jazdy na rowerze. Teraz BYSTRZAKI PLUSA pojawiają się na górskich stokach, na których PLUS obecny jest już od blisko 8 lat wspierając i aktywnie współpracując z ratownikami górskimi.

BYSTRZAKI PLUSA są rozwinięciem programu społecznego operatora sieci Plus, którego celem jest promocja zasad bezpiecznej turystyki i wypoczynku. Do tej pory operator sieci Plus zbudował we współpracy z Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym oraz Górskim Ochotniczym Pogłowiem Ratunkowym Zintegrowany System Ratownictwa w górach, którego głównym elementem jest numer ratunkowy 601 100 300. Uruchomił także analogiczny system we współpracy z WOPR na Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich oraz nad Morzem.

Zintegrowany System Ratownictwa w górach wykorzystuje dwa centra koordynacji: w Rabce dla GOPR (koordynuje większość prac oraz akcji ratowniczych prowadzonych przez 7 regionalnych grup GOPR od Bieszczad po Karkonosze) oraz w Zakopanem dla TOPR. O skuteczności i użyteczności systemu najlepiej świadczą statystyki. Od chwili udostępnienia numeru ratunkowego w górach do dzisiaj ratownicy korzystający z Zintegrowanego Systemu Ratownictwa odnotowali kilkadziesiąt tysięcy zgłoszeń. Udzielono pomocy kilkunastu tysiącom osób znajdującym się w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia.

Źródło: Plus




Temat: Przykra wiadomość


Droga, szanowna Rodzino, szanowni zebrani na uroczystości pogrzebowej Śp.Władysława.
Non omnis moriar (nie wszystek umarłem)- ta starożytana, łacińska maksyma odnosi się w sposób szczególny do Śp Władysława.
Odchodząc do wieczności pozostawił po sobie życiorys godny przemyśleń i wniosków dla nas żyjących.
Pierwszy to radość i umiłowanie życia. Był jak człowiek renesansu, mający wiele zainteresowań. Z wykształcenia ekonomista wniósł wiele dobrych pomysłów i osiągnięć w tej dziedzinie, w organizacjach w których działał, a więc: w Polskim Towarzystwie Turystyczno Krajoznawczym, Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, Radzie Gminy oraz w Związku Pszczelarzy.
To pszczelarstwo stało się jego pierwszą pasją ,którą kultywował przez 40 lat. W Zarządzie Koła Pszczelarzy w Krynicy piastował wszystkie stanowiska od członka zarządu po skarbnika, sekretarza i prezesa Koła, którym jako honorowy prezes pozostawał dożywotnio. Wysoko ceniony przez społeczność pszczelarską przez 25 lat piastował godność przewodniczącego Komisji Rewizyjnej Wojewódzkiego, a potem Karpackiego Związku Pszczelarzy. W uznaniu jego zasług został honorowym członkiem Karpackiego Związku Pszczelarzy. Pozostałe odznaczenia to Zasłużony dla Rolnictwa, Złota Odznaka PZP i najwyższe odznaczenie pszczelarskie-medal Księdza Dzierżona.
Kolejna pasja Śp. Władysława to turystyka i ratownictwo górskie.
Będąc przewodnikiem beskidzkim pokazywał turystom z całej Polski piękno naszych gór i przekazywał historię i wiadomości o geografii naszego regionu. W oddziale PTTK pełnił stanowiska członka Zarządu Oddziału, kierownika Biura Obsługi Turysty a do obecnej chwili przewodniczącego Komisji Rewizyjnej .
Do GOPRu wstąpił w 1961 roku. Złożył przyrzeczenie w 1962. W 1968r ukończył kurs II stopnia na Hali Gąsienicowej.
W okresie od 15.10.1971 do 19.11.1972 był naczelnikiem Grupy Krynickiej GOPR.
Od 1968 roku pełnił funkcje społeczne w Zarządzie Grupy. Jego szczególną zasługą jest odkrycie faktu przeszkolenia krynickich narciarzy w ratownictwie górskim i narciarskim przed 1939 rokiem, przez ówczesnego naczelnika TOPR w Zakopanem, Józefa Oppenheima.
Za działalność ratowniczą został odznaczony Złotą Odznaką GOPR, Złotą Honorową Odznaka PTTK oraz Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej.
Ta aktywność Śp. Władysława odbywała się mimo uciążliwej choroby, która trapiła Go okresami przez wiele lat, a ustąpiła dopiero niedawno.
Wtedy z podziwem godną energią zaczął powiększać pasiekę, brał udział w wycieczkach pszczelarskich i turystycznych, uczestniczył w sesjach Rady Gminy.
Odkrył w sobie jeszcze jedno hobby- ogrodnictwo i kwiaciarstwo.
Transmisje sportowe oglądał nawet w nocy, chodził na mecze hokejowe. Takiej pasji życia mógłby mu pozazdrościć niejeden trzydziestolatek. I to jest drugi wzór dla nas.
Trzecim jest otwartość na drugiego człowieka i chęć działania w grupie dla wspólnego dobra.
Drogi Władku przez wiele lat żegnałeś zmarłych kolegów ratowników GOPR modlitwą, którą ja teraz żegnam Ciebie.

Panie noszę na piersi krzyż
Znak Twojego trudu i ofiary, które podjąłeś dla człowieka.
Ale jest to też znak zwycięstwa nad cierpieniem i śmiercią.
Krzyż stał się symbolem wartości, które niesie Twoja Ewangelia, znakiem rozpoznawczym chrześcijan.
Spraw by moja służba ratownika stała się służbą ofiarną,
Bym dostrzegł na górskim szlaku, na nartostradzie, w dyżurce,
Człowieka z jego potrzebami.
Dopomóż mi, bym dołożył starań w zwyciężaniu ludzkiego bólu
I cierpienia, a gdy zajdzie potrzeba do ostatka walczył o jego życie.
Dbaj, by w całej mojej postawie, słowach i czynach,
Odbijała się prawda Ewangelii, bym dla każdego
Spotkanego człowieka stawał się widzialnym znakiem Twoim.
Strzeż mnie dziś na moim szlaku,
Weź w opiekę wszystkich, którzy wyruszają w góry
By szczęśliwie i pełni nowych sił powrócili do swoich domów.
Spraw byśmy u końca naszej ziemskiej wędrówki mogli wszyscy spotkać się w Twoim Schronisku, gdzie zawsze czekasz na nas,
Jak Dyżurujący Ratownik. Amen.





Temat: Czemu tak jest?
Post z serii moich ulubionych "proponuję zrobić" ale wersja wypasiona bo nie "coś" ale "następujące rzeczy" więc nie pozostawię bez komentarza. Dodatkowo kalendarzowo kwalifikuję ten post do mojej kolekcji "próba przedwyborczego mydlenia uszu". Generalnie mowa-trawa wszyscy o tym wiedzą tylko nie wiedzą jak to zrobić i za co. Więc sobie poużywam- wybaczcie.


Za rok - nawet najlepszych działań promocyjnych - nie ściągniemy
wiekszej liczby turystów, nie podwoimy ich liczby.

No tak, a dodam że też nie potroimy, ani nawet nie poczworzymy tej liczby.
A tak sobie myślę, że przyrost na poziomie 1% to też będzie coś, nie prawda.


Konieczna jest praca od podstaw.
Też tak myślę, kilka ostrówków trochę spychaczy, zburzmy wszystko i wybudujmy nowe Zakopane, będzie bliżej z Warszawy niż do oryginału.


Czyli ...Powszechna promocja ale jednocześnie wielkie uatrakcyjnianie miasta renesansowego.
Powszechna promocja, hmmm. Spoty w TV w primetime, i sponsorig prognozy pogody tak, żeby u nas były słoneczka a gdzie indziej chmurki i tak przez cały rok, tylko w zimie żeby były gwiazdeczki a u innych kropelki. Powinno wystarczyć.


Dopiero po kilku latach może uda sie przerwać błędne koło "niemocy i braku efektów". Stopniowo sytuacja będzie sie poprawiać.
Wow, muszę iść po chusteczkę bo zakręciła mnie się łza. Podoba mi się, mocne. Wzieło mnie na serio. Ciekawe czy tylko mnie.


Ważne by doprowadzić do sytuacji "mody na Zamość i Roztocze
z wypadami do Lwowa".

Kiedyś był brytyjski zespół Moody Blues po dosłuchaniu jednej płyty zacząłem słuchać bluesa, więc myślę, że to podziała na turystów. Może wylansować zespół Moody Zamosc. Muzyków znajdzie sie kilku w okolicy.


Błedne koło braku nalezytego postepu w rozwoju zainteresowania Zamosciem tkwi:
No no no zaraz będą twarde konkrety.


- w Zamosciu w braku innych atrakcji (poza Starym Miastem - dziełem architektury)
i brakiem masowo tanich noclegów ( np.w pokojach gościnnych),
- na Roztoczu w zlym stanie dróg i braku nowoczesnej infrastruktury komunalnej,
niewystarczajacej i nienowoczesnej bazie noclegowo-żywieniowej.
- braku silnych i skoordynowanych działań promocyjnych władz gmin i miast,
- braku regionalnego planu rozwoju turystyki na Roztoczu , łącznie z Zamosciem.
- niedostatecznego zainteresowania problemami Zamojszczyzny i nalezytego
wsparcia ze strony Wojewody Lubelskiego i Lubelskiego Sejmiku Samorzadowego.

Ja myślę, że to niesprawiedliwe takie powiedzmy Zakopane ma kilka gór, krupówki, górali i do tego oscypki, proponuję napiętnować pomnik Jana założyciela za to, że się nie postarał, a naszych praprzodków (1200-1800) ich dzieci i prawnuki otoczyć klątwą (moja rodzina jest tu dopiero od 3 pokoleń więc się nie łapię)

Co do dróg to racja, proponuję, żeby przyszli samorządowcy wyremontowali wszyskie drogi na Zamojszczyźnie, a kluczowe punkty turystyczne (Zamość, Krasnobród, Zwierzyniec....) połączyć autostradą albo przynajmniej drogą szybkiego ruchu i kolejką TGW.

Dodatkowo wszystkich mieszkańców miejsowości uznanych za turystyczne zobligować do wydzielenie pomieszczeń mieszkalnych o pow. min. 12mkw. z dostępem do toalety. Celem tego będzie powołanie Agencji Wynajmu Turystycznego w skrócie AWT, która za symboliczną złotówkę będzie wynajmować każdemy turyście wspomniane pomieszczenia.

Co do działań promocyjny to proponuję nałożenie podatku na rodziny posiadające dzieci studiujące poza granicami "mega regionu turystycznego", o zwolnienie z niego będzie się można starać po udowodnieniu, że:
- dziecko poruszało się w miescu studiowania oznakowane plakatami reklamującymi region.
- dziecko zaciągneło rocznie przynajmniej 50 odwiedzających do jednej ze wskazanych miescowości uznanej za turystyczną.
Taki podatek należy również nałożyć na tych którzy w 1999 mieli zameldowanie w jednej z miescowości wskazanej jako turystyczna, a teraz wyjechali na stałe gdzie indziej (również poza granice kraju). Zwolnienia z podatku j.w.

Przedostatnie dwa postulaty mają sens, trudo tu się przyczepić. Już za czasów Sobiepana mówiono KUPĄ MOŚCI PANOWIE, KUPĄ.

Jest na to rada, żeby Wojewoda, Sejmik, Premier, Prezydent, Parlament Eurpejski, Komisja Europejska, NATO (dopiszcie co chcecie) zanagażowali się w nasz padół. Wybudujmy tanio ośrodek wypoczynkowy, albo najlepiej sieć ośrodków w całym regionie. Low standard, minus 4 *, ale zróbmy to za tą część podatków która idzie na ich utrzymanie. Ale żeby nie było, że defraudacja podatków zróbmy ich udziałowcami tego przedsięwzięcia. Zapłaćmy podatki akcjami. Sami będą przyganiać turystów, a jak nie to przynajmniej komorników.....

A teraz na poważnie. W mojej opinii przez ostatnie parę lat dużo dobrego stało się w regionie. Ja pamiętam czasy, że w Zwierzyńcu po 19 zamykali jedyną knajpę. Sami bez pomocy agitatorów wyborczych, polityków i mądrali stworzyliśmy działającą mini gospodarkę turystyczną. Parasolki, knajpy, Stara Elektrownia (której nie lubię bo nie pasuje mi muzyka), biuro turystyczne QUAND, busiarze i cała masa małych i większych przedsięwzięć to zasługa zwykłych ludzi którzy nie mają czasu bić piany tylko reagują na potrzeby klientów (w tym turystów) i sytuację rynkową. Nikt nie mówił tym przedsiebiorcom "otwieraj knajpę i to już". Władze lokalne też mają swój wkład w zmiany mniejszy, większy, lepszy, gorszy różnie to bywało. Przecież każdy remoncik ulicy, kwiatki na rondach, lampki na ulicach, pomalowane "zebry" to obowiązki samorządowców małe kroczki ale zawsze. Mogli przyjąć do pracy na stanowiskach urzędniczych połowę + 1 wyborców i mieli by wygrane wybory do końca życia. (Pomysł chroniony prawem autorskim (C) Admin 2006).

Ludziska nie da się zmienić wszystkiego jednego dnia, tak żeby położyć się spać na zadupiu a obudzić w kurorcie. Powoli i do celu, jakiego? Nie ma to znaczenia ważne żeby do celu. Żaden ze znanych mi celów nie przekreśla zrobienia z naszego regionu centrum turystycznego, nikt nie chce tu budować elektrowni atomowej, ani największej w Europie tamy na Łabuńce. Nie słyszałem też o sieci fabryk utylizacji azbestu (chociaż by się przydała jak się patrzę po dachach). Nie mamy uwarunkowań takich jak Zakopane, Mrągowo czy Hel. Więc nie miejmy złudzeń, nie dogonimy ich. Ale za to naszym własnym tempem dochodzimy do tego co mamy. Każda epoka ma swoje priorytety, rewolucja przemysłowa (mieliśmy kilka fabryk) , rewolucja budowlana (mamy piękne blokowiska), rewolucja turystyczna. Ciekawe jaka będzie rewolucja za 150 lat... Nasze szczęście to, że ktoś ponad 400 lat temu wystawił ładne miasteczko i to jest kapitał który kolejne pokolenia pomnażają. Taki na przykład Biłgoraj nie miał takiego szczęścia, ale za to ma lepszą lokalizację.



Temat: Niebezpieczeństwo
Powiedzcie mi, czy nie zdaje Wam się, że tak intensywnie lansowany rozwój agroturystyki niesie z sobą pewne niebezpieczeństwo?

1. Całe gminy nie wyobrażają sobie inaczej własnej przyszłości, jak w agroturystyce i sprzedaży jak największych terenów pod domki letniskowe.
A to oznacza, że musi to być turystyka masowa, najlepiej tłumna. Ludziom w miastach trudno jest wytrzymać w tłumie - a tu funduje się drugi tłum, w którym oni mają tym razem... wypoczywać. Przy czym tłum to jest społeczeństwo zatomizowane. Innym słowem, chce się zaprowadzić atomizację społeczeństwa tam, gdzie jej jeszcze nie ma...

2. Masówka oznacza stawianie na tandetę i masowy przerób klientów. W końcu samych mieszkańców wsi zacznie brać obrzydzenie na ten najazd zaczną traktować ich jak dopust Boży, tolerowany tylko dlatego, że przynosi szybkie, łatwe i duże pieniądze. Już teraz jest tak na Podhalu albo nam morzem - nie owijajmy w bawełnę. Masówce, jeśli dominuje ona w gospodarce, towarzyszy zawsze następująca zasada: "ciągnąć kasę z frajerów"! Jeśli tego nie widzimy, to albo jesteśmy ślepi, albo zakłamani, albo tak prymitywni, że masówka wydaje się nam to Bóg wie czym.

3. Marzy się o ściąganiu jak największej liczby turystów z zagranicy. W przyszłości może to oznaczać uzależnienie się od wielkich międzynarodowych biur podróży, które wycisną polskich gospodarzy jak cytrynę i zostawią. Dotąd ludność wiejska jest wprawdzie uboga, ale niezależna gospodarczo od międzynarodowych oligarchów.

4. Planuje się w gruncie rzeczy urządzenie masowej eksploatacji przemysłowej (przemysłu turystycznego) wszystkich tych cennych przyrodniczo miejsc w Polsce, których przemysł jeszcze nie zdążył zniszczyć. Czy naprawdę nie ma innego wyboru, jak tylko między przemysłem fabrycznym i turystycznym? W rezulatacie pojawią się wszędzie coraz ostrzejsze zakazy, kanalizujące ten masowy ruch. O ile zakazy te będą stać na drodze zwiększeniu przepustowości przemysłu turystycznego, mogą zostać przez ludność uznane za "barierę rozwoju". W sytuacji, kiedy utrzymywanie polskiej prowincji z turystyki się nie sprawdzi, będzie gotowy winowajca - przepisy chroniące przyrodę.

5. Masowa turystyka jest to przyzywczajanie ludności wsi i miasteczek do spekulacji. Już teraz spekuluje się na turystach ("niech zostaną choć chwilę dłużej i zostawią pieniądze!") oraz - co dawniej było nie do pomyślenia - na ziemi.

6. Masowa turystyka odwołuje się do ludzkiego prymitywu i go lansuje, bo tylko na prymitywnym, zwierzęcym poziomie ludzie są tacy sami. Sprowadza się taki "rozwój" masowej turystyki do przystosowywania się do następujących "wymagań" klientów: "woda, zieleń, alkohol i kobiety". Poza tym ściąganie z masowych turystów pieniedzy za "zaliczanie atrakcji turystycznych", których idea polega na wmówieniu, że dane miejsca "koniecznie trzeba zobaczyć".
Poza tym powsadza się tego prymitywnego masowego turystę na konie oraz rowery i wepchnie na szlaki, bo "to jest teraz trendy, to jest fajne i tak jest na Zachodzie". I już nie będzie gdzie uciekać przed prymitywem, bo będą pełne prymitywów wszystkie miejsca w Polsce, gdzie tylko wstęp będzie dozwolony - a zwłaszcza te ciekawsze. Konsumenci samochodów, komputerów i komórek zmienią się w konsumentów piwa, jazdy konnej i pływania po wodzie.

7. Nie przypominam sobie regionu, w którym pod wpływem masowej turystyki nastąpiłby rozwój gospodarczy. Mogło najwyżej nastapić znaczne wzbogacenie ludności - a to nie to samo. Bywałem na Podhalu, w Krainie Wielkich Jezior i nad morzem i jakoś tam rozwoju gospodarczego nie widziałem, a raczej przyzwyczajenie do życia łatwym kosztem. Poza tradycyjnym przynajmniej od XIX w. "budarstwem" na Podhalu istnieją niemal wyłącznie dziedziny związane z obsługą ruchu turystycznego i konsumpcją. Gdzie ta "odskocznia gospodarcza" - bo ja jej nie widzę? Wiecie, co by było, gdyby nagle nad morze albo w okolice Zakopanego nie przyjechali turyści?

8. Panuje zupełnie mylne mniemanie, że wieś i w ogóle prowincja może żywić się wyłącznie ochłapami tego, co wytworzą wielkie miasta, zwłaszcza Warszawa. Tymczasem to stolica żyje eksploatacją prowincji, a stolice prowincjonalne - eksploatacją otoczenia. Po co dostosowywać wieś do tych chorych trendów?

8. W dużych miastach panuje atomizacja społeczeństwa, demoralizacja i prymityw. Ludność wiejska na zasadzie "ja płacę - ja wymagam" będzie się musiała do tego dostosować. A na zasadzie przykładu sama może zacząć się tak zachowywać. A wieś polska i małe miasteczko to ostatnie jeszcze miejsca w kraju, gdzie jest NORMALNIE, tj. relacje międzyludzkie nie są oparte wyłącznie na pieniądzu.

9. Jeśli istnieje jakieś rzemiosło ludowe, to zostanie ono zamionione w tandetną cepeliadę.

10. Sprowadzanie na masową skalę turystów z zagranicy może zagrozić tym, że dla Polaków nie będzie tam miejsca, gdyż po pierwsze nie będzie ich stać, a po drugie będę "zabierać miejsce" bogatszym zagranicznym turystom. O ile wiem, już teraz widać pierwsze symptomy tego w Zakopanem.

Ja wiem, że większość czytających pewno w ogóle nie zrozumie moich wątpliwości. Przecież ma przybyć kasy na wsi, i to szybko. A czy coś więcej jeszcze się liczy?

Oczywiście, założyłem tutaj, że pomysł z "rozwojem" wsi poprzez wprowadzanie na niej wielkomiejskich stosunków gospodarczych (i co za tym idzie - społecznych) się powiedzie. A jeśli się nie powiedzie? Czy wszyscy, którzy lansują "rozwój" turystyki masowej na wsi na prawach niemal religijnej wiary w dogmaty zastanowili się? Ile ludzkiej energii i ludzkich pieniędzy pójdzie wtedy na marne?



Temat: Monciak-Krupówki

http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/index.php?
mod=news&strona=1&kat=&id=&typ=&id=863

 piątkowy wieczór z Zakopanego ruszył góralski najazd na Trójmiasto.
Otwarcie
sezonu letniego na sopockim molo wiąże się z uruchomieniem nowego składu
Tanich Linii Kolejowych "Monciak-Krupówki".

Zaskoczonych podróżnych na zakopiańskim dworcu PKP witało stoisko
gastronomiczne WARS, grała góralska kapela, Bartek Koszarek prezentował
gotową do nadmorskich występów deskę snowbordowo-surfingową. Wzdłuż składu
wolno sunął zabytkowy zielony mercedes z Lolą na pokładzie. Nieomal
spóźniona, ledwie zdążyła na "Monciak-Krupówki", a jeszcze przed wejściem
zatrzymał ją Emilio, by namalować pamiątkowy portret na tle Giewontu.

- Z okazji pięćdziesięciolecia partnerstwa Sopotu i Zakopanego
postanowiliśmy
wraz z PKP Intercity wypromować nową jakość połączeń kolejowych pomiędzy
czterema stolicami Polski: zimową stolicą jaką jest Zakopane, dawną stolicą
–
Krakowem, obecną stolicą Warszawą i letnią stolicą kraju – Sopotem
– wyjaśnia
dyrektor Biura Promocji Zakopanego Andrzej Kawecki.

Podróż nad morze urozmaica podróżnym swymi występami kabaretowymi Teatr OFF
Tatrzański i góralska kapela. W Krakowie na Dworcu Głównym "Monciak-
Krupówki"
witała Cesarsko Królewska delegacja pod wodzą Lajkonika, a piękne
krakowianki
w strojach ludowych częstowały chrupiącymi obwarzankami. Lajkonik odtańczył
w
rytm góralskich melodii wygrywanych przez kapelę spod samiuśkich Tater.

O podniebienia podróżnych przez cały czas dba WARS. – Mamy dopiero
kilkanaście takich nowoczesnych składów, wyremontowanych, a raczej
budowanych
od podstaw – podkreślają przedstawiciele PKP.

Górale ruszyli na sopockie plaże, a już w grudniu swą rewizytę pod Giewontem
zapowiadają władze Sopotu.

"Monciak-Krupówki" to nazwa zaproponowana przez uczestników internetowego
konkursu. Nawiązuje do najpopularniejszych deptaków w kraju: sopockiej ul.
Bohaterów Monte Cassino, zwanej popularnie "Mocniakiem" i zakopiańskich
Krupówek.

Rafał Gratkowski

http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/index.php?
mod=news&strona=1&kat=&id=&typ=&id=865

Orkiestra dęta, cheerleaderki, piraci, szczudlarze i bębniarze witali
góralską kapelę Bartka Koszarka, który przywiózł do Sopotu swoją zabytkową
deskę snowboardowo-surfingową. Na dworcu w Sopocie w sobotnie przedpołudnie
butlą szampana ochrzczono pierwszy skład "Monciak-Krupówki"

Kolacja w zakopiańskim lokalu przy Krupówkach, a śniadanie przy sopockim
molo. Tak zachęcał do skorzystania z nowego połączenia Tanich Linii
Kolejowych "Monciak-Krupówki" prezes WARS-u Zbigniew Terek. Krzysztof Supa z
zarządu PKP Intercity przekonywał, że już w 2012 r. kolejowe pokonanie
dystansu z Warszawy do Sopotu potrwa krócej niż trzy godziny.

Władze Sopotu i Zakopanego spotkały się z dziennikarzami przy sopockim molo
w
lokalu "Fregata", by opisać projekt kolejowego połączenia letniej i zimowej
stolicy Polski.

– Pięć lat temu przerwano łączność kolejową między nami. Kolej
uruchamiała
jedynie połączenia sezonowe na trasie Gdynia-Zakopane. Na wniosek marszałków
obu regionów udało się z powodzeniem uruchomić stałe połączenie –
przypomniał
prezydent Sopotu Jacek Karnowski.

TLK Intercity Gdynia – Zakopane kursuje od grudnia. Z końcem kwietnia
PKP
Intercity wraz z Sopotem i Zakopanem podpisało umowę o uruchomieniu pociągu
pod nazwą "Monciak-Krupówki". – To wspaniała, nowa jakość podróży
–
przekonywał burmistrz Zakopanego Janusz Majcher, który do składu oficjalnej
delegacji dołączył jednak dopiero w Gdańsku Oliwie. Reszta zakopiańskiej
wyprawy podróżowała do Sopotu przez ponad piętnaście godzin.

Radni i szefostwo Biura Promocji Zakopanego w kuszetkach, dziennikarze
korzystali z miejsc siedzących. Wielu uczestników wyprawy zaskoczyła wielka
ilość chętnych do przejazdu nową linią kolejową. Brakowało miejsc
siedzących,
wielu podróżnych noc spędzało na korytarzu, bądź w nowym, odnowionym i
klimatyzowanym wagonie WARS. Tu o podniebienia spragnionych i wygłodniałych
turystów dbała doborowa załoga z Gdyni: Artur Uryga, Marcin Uryga –
kucharz,
Sandra Uryga i Maria Kurowska. Ich zalety chwalił prezes WARS-u. –
Jeździmy
regularnie na trasie Gdynia – Kraków, pracujemy


w "Kaszubie", "Kościuszce", a


teraz w "Monciaku" – mówi Maria Kurowska.

Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher podkreślał, że na trasie "Monciak-
Krupówki" nigdy nie zabraknie sztandarowego produktu z Podhala, jakim jest
oscypek.

Rafał Gratkowski

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -http://www.gazeta.pl/usenet/


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl





Temat: Lecą goście nad Tatrami
Lecą goście nad Tatrami*
źródło - Tygodnik Podhalański:

Zamiast tkwić godzinami w korkach, lepiej przylecieć do Zakopanego własnym śmigłowcem. Góral łapie się za głowę i już myśli o lądowisku przy chałupie.

– Kiedyś na parkingu przed hotelem wylądował nam taki malutki śmigłowiec. Od pewnego czasu coraz częściej mam telefony od osób, które chciałyby przylecieć do Zakopanego własnym śmigłowcem – wyznaje Zofia Cybulska, dyrektor hotelu Mercure Kasprowy w Zakopanem. – Najczęściej są to szefowie firm, przedsiębiorcy, właściciele stacji telewizyjnych, którzy organizują u nas konferencje.

Postanowiliśmy sprawdzić, czy możliwe jest lądowanie prywatnego śmigłowca na terenie Zakopanego, a jeszcze lepiej na prywatnej posesji jakiegoś pensjonatu. Większość pytanych przez nas właścicieli hoteli nie wiedziało, czy na ich terenie może lądować śmigłowiec. Jedynie Andrzej Stoch, znany miejscowy przedsiębiorca, nie widział żadnego problemu. – U mnie na "Salamandrze" jest świetne miejsce, ląduj pan – Stoch jest właścicielem m.in. kompleksu domów wczasowych "Salamandra", należących wcześniej do wojska. Na tym terenie znajduje się małe betonowe lądowisko, więc biznesmen czuje się uprzywilejowany w kwestii przyjmowania u siebie jednostek latających. – Nie wiem tylko, czy potrzebne jest do tego jakieś zezwolenie – zastanawia się biznesmen. – Kilkanaście lat temu lądował tu Wałęsa, więc pewnie przeszkód technicznych nie będzie – dodaje.

Drążyliśmy dalej. Dobrym miejscem byłby plac obok szpitala, na którym ląduje toprowski Sokół. – Nie ma takiej możliwości. Nasze lądowisko jest wyłącznie do celów ratowniczych. To zresztą wynika m.in. z umowy dzierżawy – informuje Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. – Najbliższe lądowisko macie w Nowym Targu.

Statystyki potwierdzają, że większość lądujących na Podhalu maszyn wybiera lotnisko w Nowym Targu. – Nie pobieramy żadnych opłat. Każdy u nas może wylądować – zaprasza do siebie Jerzy Rafiński, szef nowotarskiego Aeroklubu.

Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher przyznaje, że lądowania prywatnych śmigłowców zdarzają się w Zakopanem coraz częściej, ale szczegółów nie zna. – Miasto musi ten temat jednak rozgryźć – oświadcza gospodarz miasta, nagabywany niedawno w tej sprawie przez dyrektor hotelu Mercure Kasprowy.

Światełko w tunelu pojawia się, gdy okazuje się, że prawdopodobnie taką usługę oferuje pod Giewontem Centralny Ośrodek Sportu. Informacji takiej nie sposób jednak gdziekolwiek znaleźć – ani na stronach internetowych, ani w Centrum Informacji Turystycznej w Zakopanem (w CIT odesłano nas do biura lotniska w Nowym Targu). Pozostawało więc zapytać szefa COS-u.

– To prawda, ale są to sytuacje sporadyczne – mówi Jan Walkosz, od niedawna pełniący obowiązki dyrektora COS. – Ląduje u nas np. pan Zbigniew Niemczycki (Niemczycki ma w Zakopanem prywatną willę na Bystrem. Na Podhale przylatuje śmigłowcem Bell 407 – przyp. red.). COS ma już za sobą doświadczenia z lądowaniem helikopterów. W 1997 roku na stadionie lądował helikopter z Ojcem Świętym. Było też kilka śmigłowców z obsługą, policja. Wcześniej lądował tu śmigłowcem prezydent Aleksander Kwaśniewski. – Zorganizowaliśmy nowe lądowisko obok skoczni, to dobre miejsce – mówi Walkosz. Teren znajduje się tuż przy skoczni. Jest ogrodzony i gdy istnieje taka potrzeba, może być dozorowany. – Za jednorazowe lądowanie bierzemy 500 zł. Za postój 100 zł na dobę. Niestety, nie gwarantujemy własnej ochrony – dodaje. Dyrektor Walkosz osobiście wydaje zgodę na lądowanie. – Pilot powinien się z nami wcześniej skontaktować i przedstawić odpowiednie dokumenty, wydane przez obsługę lotów – wyjaśnia.

Wątpliwości co do lokalizacji lądowiska przy Wielkiej Krokwi ma dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński. – Gdyby na etapie projektowym, np. planu zagospodarowania, ktoś mnie pytał o opnię, byłaby ona negatywna – oświadcza. Skawiński uważa, że emisja dźwięku w kierunku parku jest tu już zbyt intensywna. Przyznaje jednak, że ten teren nie podlega jego jurysdykcji. Podobnie jest na terenie miasta.

Dyrektor Parku strzeże także przestrzeni na Tatrami. – To reguluje Prawo Lotnicze i odpowiednie aneksy do niego, np. ten dotyczący ochrony przyrody. Wiadomo, że nie ma mowy o lataniu nad górami w pułapie poniżej 2 tys. metrów od gruntu. Czyli praktycznie poniżej 4 tys. metrów od poziomu morza.

W Warszawie pytamy zawodowych pilotów o szczegóły zgody na lądowanie w Zakopanem. Okazuje się, że wymagane jest zezwolenie komórki zarządzającej lotami, tzw. VFR. Są to przepisy dotyczące tzw. "lotów z widzialnością". Potem wystarczy już tylko zgoda na lądowanie właściciela terenu.

Nasi rozmówcy żartują, że zapotrzebowanie na lądowanie pod Tatrami rośnie wprost proporcjonalnie do czasu spędzanego w samochodzie np. podczas powrotu z długiego weekendu. O tym, że to już nie żarty, świadczą liczby. W ubiegłym roku zarejestrowanych było w Polsce 107 prywatnych śmigłowców. Wraz ze wzrostem zamożności zwiększa się dostępność do tego typu luksusowego transportu.

Używanego Robinsona 22, który zabiera na pokład pilota i jednego pasażera, można już kupić za kwotę mniejszą niż milion złotych. Nowy kosztuje 250 tys. dolarów. Nie ma też większych problemów z patentem dla pilota. Licencję turystyczną można zrobić w ciągu kilku miesięcy za cenę ok. 60 tys. złotych. Taki pilot może przewozić jedynie znajomych, nie pobierając od nich opłaty. Łatwo można też wynająć śmigłowiec, np. Robinsona, płacąc za godzinę 1200 zł. Poważny śmigłowiec Beel 407 kosztuje ok. 750 euro za godzinę. Niedawno w Krakowie otwarto salon sprzedaży… śmigłowców.

Na Podhalu niejedna już chałupa przyciąga turystów luksusowym basenem i jacuzzi. Tylko patrzeć, jak obok pojawią się lądowiska dla śmigłowców. – Pytomy do nos – przylatujcie!



Temat: Nieruchomości
RAPORT GP NIERUCHOMOŚCI
Ile kosztują mieszkania w największych miastach

Cena minimalna w dużym mieście: 5 tys. zł za mkw.

Najdroższe mieszkanie w ofercie warszawskich pośredników kosztuje 42,5 tys. zł za mkw.
W Sopocie ceny najtańszych nieruchomości przekraczają 10 tys. zł za mkw., średnia cena w Krakowie to 7 tys. zł
Ceny nadal będą rosły, choć wolniej, nie ma szans na powrót do poziomu sprzed dwóch lat
Analitycy są zgodni: ceny nieruchomości po okresie drastycznych wzrostów wkroczyły w etap stabilizacji. Nie znaczy to, że przestaną rosnąć, jednak w bardziej przewidywalnym tempie, głównie za sprawą kurczącej się zdolności kredytowej Polaków. Większość nieruchomości kupowanych jest na kredyt, a kupujących nie stać na zaciąganie coraz wyższych kredytów.

Przez ostatnie dwa lata ceny bezpowrotnie wywindowane zostały do irracjonalnych poziomów. W większych aglomeracjach nie da się kupić mieszkania za mniej niż 5 tys. zł za mkw.

Stolica najdroższa

Najdroższą ofertą, jaką można znaleźć na warszawskim rynku, jest mieszkanie na Starym Mieście w zabytkowej kamienicy odbudowanej w 1950 roku, gdzie za 1 mkw. trzeba zapłacić 42,5 tys. zł. Najwyższe ceny osiągają mieszkania w Śródmieściu i na Mokotowie. Na ulicy Mokotowskiej za nieruchomość w przedwojennej kamienicy o powierzchni 116 mkw. zapłacimy około 4,1 mln zł, czyli ponad 35 tys. zł za mkw.

Podobnie jest w Krakowie.

- Cena mkw. poszybowała średnio o prawie 60 proc. w ciągu całego ubiegłego roku. Na koniec grudnia wynosiła niecałe 7,3 tys. zł. Długofalowe prognozy przewidują dalszy wzrost cen, jednak o znacznie mniejszym nasileniu niż miało to miejsce w ubiegłym roku - mówi Katarzyna Burmer z Biura Nieruchomości Północ.

Powodzeniem cieszą się mieszkania w centrum miasta i na Kazimierzu, choć ich podaż jest ograniczona. Z tego też powodu osiągają najwyższe ceny.

- Ceny mkw. na Starym Mieście w tzw. strefie ograniczonego postoju „C” dochodzą do 18 tys. zł. Ceny w obrębie krakowskich Plant wahają się w okolicach 20-25 tys. zł za mkw. Rzadko trafiają się mieszkania z Rynku Głównego i okolic, ale jeżeli są, to sięgają 30 tys. zł, a czasem i znacznie powyżej tej kwoty - mówi Radosław Machnik, analityk z Biura Nieruchomości Północ.

Zarówno w Warszawie i Krakowie nie znajdzie się mieszkań poniżej 5 tys. zł za mkw. W stolicy do najtańszych należą dzielnice Praga-Północ i Białołęka (oferty od 5,5 tys. zł za mkw. od dewelopera), a w Krakowie Nowa Huta.

W Trójmieście liderem cenowym jest Sopot. Mieszkań jest tu bowiem bardzo mało, a nowe pojawiające się plomby są rozchwytywane. W większości lokalizacji nie znajdzie się mieszkań tańszych niż 14 tys. zł za mkw. Najwyższe ceny, np. w pobliżu ul. Bohaterów Monte Cassino, dochodzą do 25 tys. zł za mkw.

Z widokiem na zatokę

Z kolei w Gdyni najdroższa jest Kamienna Góra. Problem w tym, że brakuje tam ofert sprzedaży. Około 16 tys. zł trzeba zapłacić za mieszkanie z widokiem na Zatokę Gdańską. Stosunkowo niedroga jest jeszcze Gdynia Pogórze, gdzie za mkw. trzeba zapłacić około 6 tys. zł.

- W Gdańsku Karczemkach oraz w Gdańsku Osowie 1 mkw. kosztuje około 5,5 tys. zł. Poniżej 5 tys. zł można kupić mieszkanie w Straszynie. W Gdyni najtańsze dzielnice na rynku wtórnym to Cisowa i Chylonia. Obecnie nie ma tam jednak nowych inwestycji - mówi Jacek Banach, specjalista ds. obrotu nieruchomościami rynku pierwotnego z Salonu Dewelopera Partnerzy Nieruchomości.

Poniżej 5 tys. zł za mkw. nie da się też kupić mieszkania we Wrocławiu. Nowe mieszkania deweloperskie kosztują do nawet 9 tys. zł za mkw., a apartamenty od 10 do 11 tys. Najdroższe jest Stare Miasto. Mniej zamożne osoby mogą szukać nieruchomości w dzielnicach: Krzyki Księże Małe, Fabryczna Leśnica, Fabryczna Stabłowice, gdzie ceny mieszkań, znajdujące się w ofertach agencji nieruchomości, wynoszą 6-7 tys. zł za mkw.

Premia za turystów

Ceny nieruchomości gwałtownie podskoczyły również w miejscowościach turystycznych. Przykładowo w Zakopanem za 1 mkw. trzeba zapłacić minimum 7 tys. zł.

- W Zakopanem cena nie jest ściśle uzależniona od lokalizacji, a zależy od standardu, roku budowy czy widoku na Tatry. Każdy tutaj porusza się samochodem i dlatego dla klientów jest ważne, aby do mieszkania przynależało miejsce w garażu bądź miejsce parkingowe - tłumaczy Monika Wójcik z zakopiańskiego oddziału Biura Nieruchomości Północ.

W Zakopanem i Kościelisku ceny mieszkań w stanie deweloperskim kosztują około 9 tys. zł, a w wariancie od dewelopera pod klucz od 10-12 tys. zł za mkw. i więcej, w zależności od standardu wykończenia.

Na rynku wtórnym wcale nie jest taniej. Mieszkania wybudowane po 2000 roku kosztują 11-13 tys. zł za mkw., a starsze - budowane w latach 80. i 90. - 7-9 tys. zł. Znacznie taniej jest za to w okolicach Zakopanego. W Rabce cena mkw. wynosi 3,5-4 tys. zł (rynek wtórny) i około 4,5 tys. zł (rynek pierwotny), a w Nowym Targu za mkw. nowego mieszkania zapłacimy przynajmniej 4,5 tys. zł.

- Popyt na mieszkania - i co za tym idzie - ich ceny w 2007 roku mogą się zmniejszyć również poprzez zauważalny trend do kupowania niewielkich domów w zabudowie bliźniaczej lub szeregowej na obrzeżach miasta- mówi Tomasz Karłowski z agencji Metrohouse.

W DUŻYCH MIASTACH WYŻSZE CZYNSZE

- Głównym czynnikiem kształtującym wysokość czynszu jest forma własności, czy jest to lokal hipoteczny czy spółdzielczy - mówi Sławomir Sielicki, prezes agencji nieruchomości 21 Century. Jak zgodnie podkreślają analitycy, koszty funkcjonowania spółdzielni muszą podnosić wysokość czynszu, przy czym jest on wyższy w dużych miastach. Na przykład na osiedlu Tarnowskiego w Kutnie czynsz za wybudowane w latach 80. spółdzielcze mieszkanie o powierzchni 59 mkw. wynosi 330 zł (w tym 70 zł na fundusz remontowy). Właściciel podobnego lokalu na warszawskim Ursynowie (o powierzchni 56 mkw.) płaci 600 zł czynszu (109 zł fundusz remontowy). Czynsz może być równie wysoki w lokalach hipotecznych, jeśli budynek wymaga remontu. Właściciel mieszkania w zniszczonej przedwojennej kamienicy w centrum Warszawy każdego miesiąca musi odprowadzić blisko 3 zł za mkw. powierzchni na fundusz remontowy.

Maciej Bednarek



http://www.gazetaprawna.pl/?action=show ... .1.0.1.htm



Temat: zapomniane linie PKP
Kolejarze płaczą że tracą pracę... my płaczemy że tracimy infrastrukturę bezpowrotnie prawdopodobnie, znikają kolejne linie w Małopolsce Zachodniej, a tymczasem Kraków ma wybudować ambitną linię tunelami prosto co Chabówki co przyspieszy dojazd do Zakopanego. W tym celu zwiną tory (i środki) z całej Małopolski. Podupadnie linia Skawina - Sucha B, a o puszczaniu dalej mowy nie będzie, jest już wojna lobby "Sucha" i "wizjonerzy naczelnej PKP", który za innowacyjne projekty, wdrażanie zainkasują ciężkie miliony zł. Tych milionów nie będzie dla używanych szynobusów, ale będą dla ultranowoczesnej linii tunelowej do Chabówki z Krakowa na krechę,

Tak to jest kiedy w Małopolsce Zachodniej nie ma mądrych samorządowców, nie ma takich co dojeżdżają pociągami. Każdy wójt, burmistrz, prezydent rozbija się autem i ma gdzieś tak naprawdę koleje, ludzi, biedaków, turystów, gości.

Sami musimy walczyć o linię Katowice, Trzebinia, Spytkowice, Wadowice, Sucha, Zakopane. Tak, ta linia szynobusowa powinna iść do samego Zakopanego z Katowic i z Krakowa po tej samej lini. To ważne dla naszych powiatów. Powiaty z gminami powinni powołać własne przewozy regionalne. Taki sojusz 4 powiatów jeśli dobrze liczę. Spółka komunalna, ale bez marnotrastwa. To byłoby coś. Jak to zrobić?

Na początek pozyskać koordynatora rozwoju PKP w Zachodniej Małopolsce. Może jakiegoś kolejarza na emeryturze? A może od razu warto pomyśleć o fundacji czy stowarzyszeniu. Na mnie możecie liczyć. Jeszcze 15 ludzi i mamy takie stowarzyszenie. Jeżeli ktoś może sypnąć kasą, to powołajmy fundację. Z dyskusji w forum wiele nam nie wyniknie, ale... coś zawsze.

www.kolej.one.pl/index.php?dzial=inne&id=linki ten link znalazłem dzięki autorowi tego wątka. Kliknąłem do pierwszej z brzegu kolejowej ngo;s

Instytut Rozwoju i Promocji Kolei - www.kolej.net.pl i...


W odpowiedzi na Pana e-mail chciałbym potwierdzić, że Instytut Rozwoju i Promocji Kolei jest zainteresowany wszelkimi działaniami odnośnie reaktywacji linii kolejowych dla regularnego ruchu pasażerskiego.
Aby moć skutecznie lobbować za przywróceniem przewozów (Wadowice - Trzebinia) lub poprawą kiepskiej i w dalszym ciągu zagrożonej oferty (Skawina - Oświęcim)należałoby podjąć szereg działań organizacyjnych:

- spotkanie z władzami samorządowymi gmin i powiatów regionu w celu skuteczniejszego zwrócenia uwagi na problem;

- sporządenie koncepcji reaktywacji w oparciu o badanie potencjału przewozowego, atrakcyjny rozkład jazdy oraz nowy tabor - np. "elektrobusy" EN81 marnowane obecnie w "aglo"; na sfinanswanie tego opracowania należałoby "namówić" zainteresowane samorządy, itd, itd.

Problem naszej instytucji polega na tym, że obecnie nie mamy w Małopolsce żadnego człowieka, który byłby w stanie zająć się takimi sprawami na miejscu (koordynowanie działań z Warszawy, czy Wrocławia i ewentualne dojeżdżanie wpraktyce raczej mija się z celem).

Jeżeli zatem jest Pan zainteresowany szerzej takim przedsięwzięciem, i mógłby się Pan organizacyjnie w to zaangażować ("nękanie" starostów i wójtów, umawianie spotkań, kontakt z lokalnymi mediami i organizacjami pozarządowymi, także i prowadzenie żywej dyskusji na forum internetowym) to my ze swej strony deklarujemy chęć włączenia się w sprawę i wszelka pomoc merytoryczno-koncepcyjną.

Proszę zatem o jakiś namiar telefoniczny (także stacjonarny), aby można było nawiązać bliższy kontakt i wymienić się informacjami.

Pozdrawiam,

Marek Chmurski
IRiPK Warszawa
biuro@kolej.net.pl,
604 576 777,
022 661 51 28 (wt. i pt. 10 - 14)


Oczywiście nie czuję się kompetentną osobą żeby temat rozwijać. Przecież nie jestem kolejowym ekspertem. Tu potrzeba poważnych kontaktów, spotkań, a czym dojadę do skoro ....linii PKP już nie Nie mam samochodu. Daję tę instytut pod rozwagę. Może by tak filię w Małopolsce zrobić? Gdzie jesteście kolejarze, gdzie jesteście pasjonaci kolei w Małopolsce. Gdzie są innowatorzy z szynobusami. Trzeba te pomysły, działania zwiaząć i działać z władzami samorządowymi i posłami. Mocne jest środowisko w Suchej, Skawińskie. Nie ma nas kto bronić. Potrzebne nam organizacje. Fundacja i wielkie stowarzyszenie zdolne nawet organizować demonstracje pod oknem wojewody czy sejmem. Paruset zdenerwowanych ludzi to jedyny w Polsce niestety ARGUMENT OD ZAWSZE. Tak chyba pozostanie. Bez protestów rozwalono nam już połowę linii.

czemu nie protestowaliśmy? Teraz jest pomysł na turystykę i co... Jak do mojej DOLINY KARPIA mają ludzie koleją z daleka dojechać? Nie da się. Kto się będzie chciał przesiadać? Z Gdyni jest łatwiej dojechać do Zakopanego, niż mnie z Przeciszowa. Ja mam przesiadkę, oni nie... Ja jeżdziłem 4 godziny ponad osobowymi, co dawało średnią 30km godzinę max.

Stada szynobusów nie pojawią się niczym feniks z popiołów. Busiarze są wstanie myślę nawet tory rozkręcać żeby się nie pojawiły... skoro chamsko sobie nawzajem zamalowują rozkłady i PKS też, to czemu nie mieliby torpedować rozwoju szynobusów? To silne już lobby. PKS Chrzanów padł bo busy bo wykończyły. Jego ratunkiem mogła być turystyka, przywożenie do powiatu chrzanowskiego, do Doliny Karpia turystów, wędkarzy z Krakowa i Śląska. Czmeu nie? Tak małe długi i papapa? To połowa firm zadłużonych w Polsce powinna paść...

Kto z Was będzie ciągnął temat? Kto będzie współpracował z instytutem i z innymi organizacjami kolejowymi i społecznymi? Bo przecież to także aktywizacja ludzi. Regionu. Busy nie jeżdżą w weekedy praktycznie wcale.

Moim zdaniem możemy konkurować z Krakowem tańszymi noclegami. Nasze powiaty mogą stać się bazą wypadową. Prosto z Balic... zamiast pod Wawel to do Was, albo do Doliny Karpia. Tylko muszą wokół Balic być linie komunikacyjne docelowo. WOKół. Pajęczyna połączeń szynobusowych.


Naszą ambicją jest stworzenie dynamicznej i profesjonalnej organizacji działającej na styku kolei z innymi dziedzinami rzeczywistości społecznej i gospodarczej. Od sześciu lat prowadzimy działania związane z transportem szynowym i publicznym, zyskując przy tym coraz większe doświadczenie i uznanie. Obecnie Instytut zaangażowany jest w kilkanaście projektów związanych z zarządzaniem, badaniami, promocją i rozwiązaniami systemowymi dla kolei.

Współpracujemy z władzami samorządowymi wszystkich szczebli - w tym ośmiu województw, administracją centralną, Grupą PKP, mediami oraz sektorem prywatnym. Poprzez lobbing na rzecz transportu zrównoważonego oraz propagowanie nowoczesnych rozwiązań dla kolejnictwa realizujemy tym samym cele statutowe naszej organizacji.


www.kolej.net.pl[/img][/i]



Temat: [Dolny Śląsk] Inwestycyjny BOOM 2008...
Sukces w rankingu i inwestycje Karpacza

W ostatnim rankingu zimowych ośrodków sportowych ogłoszonym przez tygodnik „WPROST” Karpacz zajął 5. miejsce, zaraz za Zakopanem, Szczyrkiem, Zieleńcem i Wisłą. Tak wysoka pozycja to niezwykłe wyróżnienie. Jednocześnie to świetna reklama dla miasta, ale przede wszystkim zobowiązanie wobec tysięcy turystów.
Tygodnik WPROST ocenił 59 ośrodków narciarskich. Sprawdzał liczbę oraz jakość wyciągów krzesełkowych i orczykowych; liczbę oraz średnią i łączną długość tras, a także ich zróżnicowanie pod względem poziomu trudności; dośnieżanie i oświetlenie tras; liczbę wypożyczalni i rodzaj sprzętu, jakim dysponują oraz – co zawsze jest bardzo ważne - dojazd, parking i zatłoczenie na stoku. Piąte miejsce Karpacza w tym rankingu jest niezwykłym osiągnięciem i bardzo cieszy, szczególnie mieszkańców samego miasta, którzy przecież nie tylko korzystają z infrastruktury sportowej, ale również żyją z usług dla turystów.

O korzyściach dla miasta, mieszkańców i turystów, płynących z tej nominacji, opowiadała Kamila Keler z biura promocji miasta Karpacz.

Co to prestiżowe wyróżnienie oznacza dla Karpacza?

Wyróżnienie jeszcze utrwaliło wizerunek miasta jako najpopularniejszego ośrodka sportów zimowych w Karkonoszach. Zostało ono wykorzystane w celach promocyjnych, przede wszystkim jako informacja na stronie internetowej miasta.

Ranking zostanie powtórzony. W jaki sposób Karpacz przygotował się, czym zaskoczy narciarzy, wczasowiczów, mieszkańców, by utrzymać tak dobrą markę?

Karpacz już od dawna prowadzi przygotowania do sezonu zimowego. Najważniejszą i najbardziej prestiżową imprezą sportową sezonu 2007/2008, i to o charakterze międzynarodowym, odbywającą się na terenie województwa dolnośląskiego będzie Puchar Świata B w Kombinacji Norweskiej organizowany na obiektach sportowych miasta, czyli na Skoczni Narciarskiej „Orlinek” oraz Trasie Biegowej. Na potrzeby gości przygotowana zostanie trasa biegowa, posiadająca homologację FIS, o długości 2,5 km, a po uzyskaniu stosownych uzgodnień z Lasami Państwowymi, planowane jest jej przedłużenie o Drogę Chomątową. Z trasy będą mogli korzystać zarówno miłośnicy nart biegowych, jak i skiturowych. Dla tych drugich zachętę stanowić będzie także Centrum Skiturowe, które funkcjonuje przy Szkole Górskiej w schronisku „Samotnia”. Specjalną niespodziankę dla amatorów sportów zimowych na terenie naszego miasta przygotował także Karkonoski Park Narodowy. Będzie to najwyżej położona trasa biegowa w Karkonoszach. Na wysokości 1 400 m n.p.m. przygotowana zostanie pętla o długości 30 km, mająca swój początek i koniec przy schronisku „Dom Śląski” na Równi pod Śnieżką, a biegnąca do Kotła Smorgoni. Trasa utrzymywana będzie za pomocą skutera. Planowane jest także włączenie jej do sieci tras biegowych urządzonych po czeskiej stronie, co - biorąc pod uwagę górskie przejścia graniczne - przyczyni się do stworzenia pierwszej międzynarodowej sieci tras.
W Karpaczu utworzone zostanie przedszkole narciarskie, w którym najmłodsi będą mogli pobierać naukę jazdy na nartach wraz z rodzicami bądź też samodzielnie pod opieką instruktorów tak, aby umożliwić rodzicom uprawianie narciarstwa na stokach o wyższym stopniu trudności.

W jakim stopniu i na co wykorzystywane są środki unijne w Karpaczu?

W latach 2004 – 2006 fundusze unijne w Karpaczu wykorzystywane były głównie na poprawę infrastruktury technicznej (budowa kanalizacji sanitarnej) w celu uzbrojenia terenów inwestycyjnych. Znaczna część środków pozyskana została również na działania promocyjne. W bieżącym okresie programowania przygotowujemy się do pozyskania pieniędzy na dalszą poprawę infrastruktury technicznej (uporządkowanie gospodarki wodnej), rozbudowę bazy rekreacyjno – sportowej oraz projekty związane z rozwojem turystyki aktywnej oraz z organizacją imprez kulturalnych i rekreacyjnych. O wysokim stopniu wykorzystania środków świadczą wysokie noty Karpacza w konkursach i rankingach, m.in. „Dolnośląski Gryf - Nagroda Gospodarcza” w kategorii „Jednostka samorządu terytorialnego – za szczególną efektywność w pozyskiwaniu funduszy unijnych (przyznana w dniu 22.10 br.) oraz czwarte miejsce w rankingu tygodnika „Wspólnota” oceniającym pod względem wykorzystania środków zagranicznych ogółem na 1 mieszkańca w kategorii „Małe Miasta”.

Kiedy powstanie zapowiadane Centrum Kongresowe?

Planowany termin zakończenia budowy Centrum Kongresowego Hotel Gołębiewski przewidziany jest na rok 2011. Zaawansowanie prac w chwili obecnej kształtuje się na poziomie ok. 15%.

Jakich inwestorów pozyskał w tym roku Karpacz, zarówno na potrzeby przyjezdnych, jak i mieszkańców?

W roku 2006 rozpoczęto 2 ważne z punktu widzenia turystów i mieszkańców inwestycje - budowę dwóch dużych obiektów hotelarskich o najwyższym standardzie usług, tj.: Hotelu Gołębiewski oraz Kompleksu Wczasowo – Sanatoryjnego „Sandra”. Pierwszy obiekt powstanie na powierzchni 120 tysięcy metrów kwadratowych i zapewni 1 500 miejsc noclegowych oraz 29 sal konferencyjnych, mogących przyjąć jednorazowo ponad 3 000 osób. Będzie to zatem jeden z największych hoteli w Europie Środkowo – Wschodniej. Oprócz miejsc noclegowych, hotel zaoferuje atrakcje w postaci parku wodnego, czyli zjeżdżalni oraz siedmiu basenów, krytego lodowiska, komór śnieżnych i lodowych, kompleksu saun, kręgielni, hali fitness i siłowni oraz pola do minigolfa, strzelnicy i ogromnego placu zabaw.
Drugi obiekt to kompleks oferujący 450 miejsc noclegowych oraz pełen zakres usług związanych z odnową biologiczną: rehabilitacja, fizyko-, balneo- i kinezyterapia, w sumie ok. 52 rodzajów zabiegów. Znajdzie się tu ponadto basen kryty i solankowy. Można zatem przyjąć, że do roku 2012 baza noclegowa miasta liczyć będzie niemal 14 tys. miejsc. Biorąc pod uwagę tylko dwie inwestycje, w Karpaczu zainwestowanych zostanie 600 mln złotych. W roku 2007 rozpoczęto kolejne inwestycje realizowane przez inwestorów prywatnych: przebudowa i rozbudowa budynku usługowo – mieszkalnego „Hotelowy Resort Vital & SPA SANSSOUCI” oraz budowa kompleksu hotelowo – apartamentowego.

Autor: Małgorzata Wołąkiewicz-Lisiak

http://www.dolnoslaski.com/index.php?me=a&id=79
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 53 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex