Biuro Turystyczne Zakopane

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Turystyczne Zakopane




Temat: Czy Gniezno stanie się centrum turystyki kolejowej?
Zaklad Taboru, Centrum Handlowe, biura czy muzeum? A moze calosc zburzyc i zaplanowac to miejsce na nowo? Jaka przyszlosc czeka waskotorowke? Sciezka rowerowa?

Na poczatku nalezy odpowiedziec na pytanie - ktore rozwiazania sa realne.
__________
GKD
Z informacji przedstawionych przez damix55 wnioskuje ze GKD nie jest zadnym powazniejszym obiektem o znaczeniu turystycznym tylko lokalana i sezonowa atrakcja dla mieszkancow Gniezna i okolic.
Jest to atrakcja scisle powiazana z osrodkami wczasowymi w Powidzu i Anastazewie oraz czesciowo w Skorzecinie.
Wiele lat staran i zabiegow samorzadu powiatowego w powiazaniu z marnymi efektami i bezradnoscia pokazaly, jak male sa szanse na przetrwanie tej atrakcji w przyszlosci oraz jak niewielkie zainteresowanie budzi ta kolejka wsrod milosnikow kolei z poza terenu powiatu gnieznienskiego i jego bliskich okolic.
Kolejka zeby przetrwac, potrzebuje wsparcia samorzadu.
Nie ma szans na bardzo kosztowny remont zuzytych torow czy nawet ich wymiane, maleja szanse na przywrocenie polaczen towarowych.
Remonty i utrzymanie taboru tez wymagaja sporych nakladow a kilku pracownikow chcialoby miec z czego zyc, no chyba ze traktuja to jak hobby po normalnej pracy.
Szanse na pozyskanie wsparcia finansowego z UE maleja wraz z postepem kryzysu realnej gospodarki, sam powiat z pewnoscia nie bedzie koncentrowal sie na czyms, co nie przynosi zyskow.
Kolejka prawdopodobnie przetrwa jeszcze kilka lat ale w przyszlosci zacznie przeszkadzac mieszkancom nie tylko Witkowskiej i Tajwanu, ale takze mieszkancom i uzytkownikom planowanych na terenie dawnej cukrowni zabudowan. Problemem jest tez coraz wieksza ilosc przywracanych do zycia kolejek w Polsce - gnieznienska linia nie jest wyjatowa.
Jeszcze niedawno sam bronilem gnieznienskiej waskotorowki, teraz przestaje wierzyc w jej przetrwanie...
__________
Zaklad Taboru PKP
Jeszcze kilka lat temu niezalezny zaklad, obecnie zaklad naprawczy ZT w Poznaniu.
Zaledwie 2,6 ha terenu na ktorym zlokalizowano 9 dosc duzych budynkow, w tym dwie hale wachlarzowe i jedna czolowa. Sasiednie tory manewrowe i postojowe nie naleza wiec do lokomotywowni tylko sa czescia Stacji Gniezno.

Muzeum?
Takie jak np w Budapeszcie?
Budapeszt - jedno z najbogatszych miast w Europie srodkowej i wschodniej, stolica Wegier zamieszkana przez 2,5 miliona mieszkancow. Wielki osrodek przemyslowy i gospodarczy, znaczenie kulturowe, naukowe i architektoniczne miasta powoduje ze jest to odwiedzany co roku przez kilka milionow ludzi wielki osrodek turystyczny o znaczeniu ponadeuropejskim. Bogate i wielkie miasto stac na utrzymanie i rozwoj takiego muzeum ktore w skali miasta tej kategorii wielkosci stosunkowo niewiele znaczy.
Takie jak w Chabowce?
Chabowka, miejscowosc styczna do granic miasta Rabka Zdroj, lezaca na drodze do Zakopanego - stolicy Polskich Tatr odwiedzanych o kazdej porze roku przez miliony turystow.
Skansen w Chabowce, podobnie jak parowozownia w Wolsztynie, jest zarzadzany przez wielkiego operatora kolejowego - PKP Cargo.
PKP zawsze bylo wlascicielem licznego taboru i wyposazenia kolejowego - stworzenie skansenu w Chabowce nie bylo dla tej firmy wiekszym problemem.
Gniezno?
Miasto zamieszkane przez zaledwie 70 tys osob, najwieksza i jedna z nielicznych atrakcji tego miasta jest katedra i procesja Swietego Wojciecha ktora odwiedzaja pielgrzymi glownie z okolicznych powiatow. Upadly osrodek przemyslowy, glowne miasto jednego z najbiedniejszych powiatow regionu.
W okresie letnim miejsce w ktorym zatrzymuje sie na kilka godzin lub dni mlodziez szkolna. Jezeli na kilka dni to raczej szkolne wycieczki glownie z prowincji.
Budzet miasta i powiatu jest bardzo ograniczony i slaby - samorzadu nigdy nie bedzie stac na zorganizowanie i utrzymanie muzeum kolejnictwa tej wielkosci.
Dotacja z UE? Tak jak w przypadku GKD - raczej nie ma na co liczyc - powiat i miasto nie potrafia zorganizowac pieniedzy a UE z powodu postepujacego kryzysu bedzie coraz niechetniej udzielac wsparcia na projekty bez jasnej przyszlosci.
Ile moze kosztowac i trwac stworzenie porzadnego muzeum od podstaw?
Nie wiem - ale z pewnoscia wiele lat i bardzo duzo pieniedzy.
Pomijajac kosztowny remont zabudowan, trzeba miec co pokazac.
Eksponaty kosztuja - miasto czy powiat nie otrzyma od PKP w prezencie ekspozycji na zyczenie - trzeba bedzie to samemu znalezc, kupic i wyremontowac a to sa ogromne pieniadze i potrzeba na to byc moze nawet kilkunastu lat.
Nikt nie da na to pieniedzy. Nawet sam Diabel
Co w zamian?
Jak juz kazdy mieszkaniec powiatu odwiedzi to muzeum to szacuje ze w sezonie odwiedzi je kilku lub maksymalnie kilkudziesieciu zwiedzajacych dziennie - sezon na taka atrakcje to jednak glownie lato. Reszta roku to okres wlasciwie calkowicie martwy. Zatrudnienie - kilka osob, pewnie emerytowanych kolejarzy - po co wiecej?
Poza tym - muzeum nie posiadaloby odpowiedniej infrastruktury do ekspozycji zewnetrznej tak jak skansen w Chabowce i byloby jednym z kilku podobnych muzeow w kraju. Kazdy wyjazd parowozu na tory stacji bylby platny i powaznie utrudniony z powodu duzego natezenia ruchu - PKP nigdy nie dostosuje rozkladu jazdy pociagow liniowych do zachcianek jakiegos powiatu.
Stale polaczenie? Ogromne koszty i powazne komplikacje - powiat nie jest kolejowa firma przewozowa i musialby zalozyc spolke odpowiedzialna za przewozy ktora musialaby otrzymac wszystkie panstwowe pozwolenia i podpisac kosztowna umowe z PKP PLK na uzywanie linii kolejowej.
Rozbiorka?
Raczej nie...
Zaklad Taboru, czyli dotychczasowe przeznaczenie?
W Polsce powstalo ostatnio kilka duzych firm przewozowych ktore musza korzystac z uslug PKP w zakresie remontow i utrzymania taboru. Gniezno jest zlokalizowane w srodku Polski na skrzyzowaniu waznych linii kolejowych - to bardzo dobre polozenie. Lokomotywownia jest do tego wlasnie przeznaczona wiec taka funkcja bylaby calkowicie zgodna z przeznaczeniem budynkow.
Taki zaklad to kilkadziesiat lub nawet kilkaset miejsc pracy w duzej i powaznej firmie, duze wplywy z podatkow i wzrost dochodow ludnosci.
Jednak nie wierze ze Gniezno znajdzie takiego inwestora - to miasto nie wie czego chce.
Centrum handlowe, biura?
To bardzo dobre rozwiazanie. Razem z terenami Polokien, Konstilu, Cukrowni i chaotycznej zabudowy okolic stacji benzynowej Zaklad Taboru moze stac sie nowa dzielnica srodmiejska Gniezna. Ciag Warszawska - Wrzesinska mialby szanse stac sie najruchliwsza czescia miasta. Moze nawet wrociloby zycie na zdegradowana i upadla ulice Warszawska?
Podobno jest zainteresowany inwestor - moze nalezy z nim wynegocjowac utworzenie czesci ekspozycyjnej? Ostatnio wielofunkcyjne centra handlowe sa coraz bardziej powszechne - to mogloby posiadac elementy muzeum. Powiedzmy ze eksponaty kupi powiat lub miasto





Temat: Kolejka linowa w W-wie?
Witam,


Ciekawe co Wy na to, bo moim zdaniem pomysł dość "oryginalny" :)


Oprócz linku wklejamy całe artykuły, bo za chwilę tego w sieci bezpłatnej
nie będzie i ktoś za tydzień już nie przeczyta.

Według mnie pomysł jest świetny.
To chyba pierwszy projekt, który naprawdę przyniósłby sporą promocję
Warszawie.
Jeśli chodzi o mnie to z całego serca popieram ten pomysł.

<A teraz vlepka:

 Kolejka linowa nad Wisłą?

Dominika Dziobkowska 20-02-2005,

Ze Starówki do zoo w kilka minut i bez korków? - Kolejką linową. Barcelona
ma taką, to my też możemy - przekonuje Tadeusz Deszkiewicz z ratusza.
Polskie Koleje Linowe z Zakopanego są stołecznym pomysłem zachwycone

- Warszawa jest taka szara, a ja lubię szalone pomysły. Powinniśmy mieć coś
odlotowego - kolej liniową z gondolami w kształcie szklanych kulek - uważa
Tadeusz Deszkiewicz, szef biura promocji miasta.

Sugestywnie kreśli wizję stalowych lin spinających dwa brzegi królowej
polskich rzek. Wyobraża sobie, jak pasażerowie tłoczą się, by wejść do
wagoników. - Wsiadaliby na Gnojnej Górze na Starym Mieście, a wysiadali w
zoo - marzy urzędnik.

Turyści najpierw podziwialiby odbudowane zabytki stolicy, potem robili
zdjęcia dzikiej rzeki, a na koniec oglądali małpy i tygrysy.

Dyrektor Deszkiewicz promuje swój pomysł napowietrznej kolejki od dwóch lat.
Teraz zainteresowały się nim władze Pragi Północ. Ogłosiły konkurs na
przebudowę pl. Weteranów 1863 i rozważają, czy nie uwzględnić w projektach
także pomysłu dyrektora. Napowietrzne gondole przyciągałyby do stolicy
turystów. Kolejka miałaby ponoć rozwiązać częściowo problem parkowania w
pobliżu Starówki. Przy parku Praskim powstałby duży parking. Tutaj turyści
zostawialiby swoje auta.

- Rozważamy dwa połączenia tej części miasta ze Starówką - kładkę dla
pieszych i kolejkę linową. Oba pomysły są interesujące - uważa Zdzisław
Sipiera, zastępca burmistrza dzielnicy.

Projekt popiera dyrektor warszawskiego zoo Maciej Rembiszewski: - To
wspaniały pomysł. Mielibyśmy tłumy klientów.

Powszechnego entuzjazmu nie podziela jednak konserwator zabytków. - To chora
koncepcja. Co innego kładka przez Wisłę, a co innego kolej linowa - oburza
się Hanna Lewicka z Urzędu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Kto sfinansuje "szalony pomysł" biura promocji? Za budowę linii ma płacić
prywatny inwestor, który czerpałby zyski z przewożenia pasażerów. Projektem
zainteresowały się Polskie Koleje Linowe. - Wybudowanie takiej kolejki
pochłonie przynajmniej kilkanaście milionów złotych. Ale to może się
opłacać - szacuje Jerzy Laszczyk, prezes PKL.

Jak Ci się podoba pomysł połaczenia brzegów Wisły kolejką linową? Może
lepsza jest kładka dla pieszych, a może prom? - Czekamy na opinie:

------------------------
 Lech Kaczyński, prezydent Warszawy o kolejce linowej!

- Pomysł budowy kolejki łączącej oba brzegi Wisły oczywiście znam. Jest to
jedna z wizji uatrakcyjnienia Warszawy. Bardzo ciekawa i oryginalna, chociaż
na razie nie mamy jej w planach inwestycyjnych. Myślimy raczej o
przerzuceniu niskowodnego mostu na wysokości ulicy Karowej, który widział w
tym miejscu już prezydent Stefan Starzyński. Planujemy też inne mosty. Ale
gdyby znalazł się inwestor, który zechciałby sfinansować budowę kolejki
linowej między Ogrodem Zoologicznym a Starym Miastem, to bardzo się
ucieszymy. Jeśli Polskie Koleje Linowe mają pomysł, jak to zrealizować,
zapraszamy je do rozmów. Myślę, że takie przedsięwzięcie publiczno-prywatne
ma sens.

--------------------------
 Czy pomysł kolejki linowej nad Wisłą podoba się warszawiakom?

W niedzielne popołudnie zapytaliśmy spacerowiczów na Gnojnej Górze,
starówkowym punkcie widokowym na Wisłę

Grzegorz Tracz z Pragi: - Kolejka to na pewno coś ciekawego, jakaś nowa
atrakcja. Skorzystałaby na niej zaniedbana Praga. Ile dałbym za bilet? Na
pewno cena nie byłaby niska: jakieś 20-25 zł. Przecież codziennie bym nią
nie jeździł. Zaraz pewnie odezwą się głosy krytyczne, bo zawsze tak jest,
jak pojawia się coś nowego.

Tadeusz Jakubiak z Bielan: - Budowanie w historycznym miejscu kolejki jest
bezcelowe. Dla mnie z pewnością nie będzie to atrakcja. Pieniądze, które
poszłyby na tę inwestycję, można by inaczej spożytkować.

Monika i Adam Styczyńscy z Targówka: - Jesteśmy za, bo mamy dziecko i z
pewnością spodobałaby mu się wycieczka nad Wisłą. Tylko jakoś sobie tego
tutaj nie wyobrażamy. Pewnie to są jak zwykle jakieś dalekosiężne plany, z
których jak zwykle niewiele wyjdzie. Za bilet bylibyśmy skłonni zapłacić
8-10 zł, z ulgą dla dzieci.

---------------------

 Miejskie kolejki linowe

 Barcelona - kolejka linowa nad wodą od podnóża góry Montjuic do dzielnicy
Barceloneta.

Lizbona - Elevador Santa-Justa, wieża z windą łącząca górną część miasta z
dolną

Nowy Jork - The Roosevelt Island Tramway działa już prawie 30 lat. W tym
czasie 20 mln pasażerów odbyło podróż między Manhattanem i wyspą Roosevelt
Islands

Portland USA - w przyszłym roku powstanie tam kolejka linowa łącząca miasto
z dzielnicą uniwersytecką. Podróż będzie trwała trzy minuty, koszt budowy
ok. 30 mln dolarów

</A teraz vlepka







Temat: Nie leżę, choć nie należę...?
Nie leżę, choć nie należę...?*
Niedawno zadano mi takie właśnie pytanie - czemu nie jestem członkiem żadnego klubu, towarzystwa, czy zrzeszenia choć prowadzę bardzo aktywne życie?
Bujam sie po tym bożym świecie już sporo ponad pięćdziesiąt lat i nie powiem, bym prób w tym zakresie nie czyni. Owszem, zapisałem się kiedyś tam do kilku takich ugrupowań, alem dość szybko opuścił każde.
Różne były przyczyny tych rozstań, ale łączy je jedna jedyna cecha - kumoterstwo. Można to nazwać zupełnie inaczej, bardziej wyraziście, ale pozostanę przy tym, w miarę delikatnym okresleniu.
Zauważyłem, że każda z organizacji, do których należałem obiecywała, że razem będzie nam łatwiej zrealizować nasze marzenia, cele, albo coś, co też można od biedy tak nazwać. Żadna jednak nie uświadamiała kandydatom na członków, jakimi metodami chce to osiągać.
I tu jest problem. Bez wyjątku każda z nich była grupą walczącą o wyłącznie swoje interesy. Ponieważ takich grup było w każdym wypadku co najmniej kilka, zwalczały się wzajemnie. Gra toczyła się bowiem albo o pozyskanie większej niż konkurencja ilości członków, albo o kolejne fundusze z budżetu, albo... o jedno i drugie naraz. Metody tej walki były najprzeróżniejsze, ale tylko te stosowane na najniższych szczeblach organizacyjnych były dla zwykłych członków w miarę możliwe do uczciwego zaakceptowania.
Im wyżej w hierarchii członkowskiej, tym metody stawały się bardziej drastyczne, brutalne nawet. Na szczeblu krajowym bitwa szła po prostu o stołki dla siebie i swoich kolesiów. Żeby nie było złudzeń - także całe rodzinno towarzyskie klany brały w tym udział. Pewnie nadal biorą, ale tu pewności nie mam, bo już do nich nie należę.
Nawet w wypadkach, gdy organizacja obnosi sie publicznie ze swą w pełni wolontariacką działalnością, zaszczytu na wysokim szczeblu wiążą się ze znacznymi gratyfikacjami w najprzeróżniejszych postaciach. A to liczne i w pełni darmowe wojaże po kraju i świecie, a to długotrwałe "szkolenia" w miejscach, gdzie przeciętny człowiek musiałby zapłacić fortunę za tygodniowy pobyt, a to "wczasy" niekoniecznie z rodziną za to w sprytnie odosobnionych bungalowach.
Metody motywacji do chęci awansowania jest dużo więcej: dofinansowania na stroje organizacyjne (czytaj - nowe mundury mniej więcej co pół roku kompletny ubiór nie wyłączając bielizny, mieszkania służbowe w stolicy (szczebel centralny, to przecież wyłącznie stolica), biuro w samym centrum Warszawy, samochody służbowe albo całkowity zwrot kosztów paliwa do prywatnego, całkowicie darmowe pobyty w najatrakcyjniejszych miejscach kraju w tzw. "pokojach służbowych" (tu królują oczywiście Zakopane, Kraków, Trójmiasto i kilka innych.
Z tą motywacją, to trochę nie tak. Rzadko kto wie o niej, zanim wejdzie w towarzyski "krąg" awansu. Za to jak już wejdzie i się dowie... nie bardzo ma ochotę "wyjść". I tak to działa. Wszedłeś do "drużyny", to przyłącz się bez dyskusji i skrupułów do walki o jej "priorytetowe cele", bo jak nie, to... wybory do władz są co jakiś czas i niekoniecznie muszą "nasi" na ciebie głosować. Kwitnie zatem wcale nie realizacja celów opisanych w statutach, a wzajemne popieractwo urzędujących prezesów, sekretarzy krajowych, czy generalnych itd. Problem wcale nie zaczyna sie dopiero w Warszawie. Już na poziomie wojewódzkim czy powiatowym widać takie działania. Nikt się zresztą z tym za bardzo nie kryje. To jest teraz bardzo "trendy" i należy do dobrego tony szybko posiąść taki właśnie "design".
Nie chcę tu używać nazw żadnych organizacji, bo żadna z nich niczym szczególnym sie nie wyróżnia - ani w dobrą ani w złą stronę. Trzeba jednak dać jakiś konkretny przykład. Zatem daję:
Niech ktoś mi może wytłumaczy, skąd się biorą animozje pomiędzy tak podobnymi do siebie organizacjami jak ZHP i ZHR?
Że jedni są bardziej katoliccy niż drudzy?
Bzdura rozdmuchiwana jedynie przez mundurowych szczebla centralnego! Przecież, do cholery, harcerze jednych i drugich chodzą na msze do tych samych kościołów!
W szeregach jednych i drugich są także harcerze w ogóle do kościołów nie chodzący!
No, to o co tu chodzi?
Moje obserwacje są niestety takie, że chodzi wyłącznie o rangi i korzyści płynące z kasy budżetu państwa dla działaczy szczebli wyższych niż podstawowy.
I żeby nie było, że ja tak tylko o harcerskich "wierchuszkach"...
Zupełnie podobnie rzecz się ma na przykład w dziedzinie honorowego krwiodawstwa. Nie wierzycie? To spróbujcie na przykład założyć w swoim miasteczku klub honorowych krwiodawców, ale nie podporządkować go najbliższej władzy terenowego PCK. Takie zrzeszenie do niczego potrzebne nie jest! Przecież i tak krew będziecie oddawali wcale nie w żadnym z oddziałów PCK, a w rejonowej stacji krwiodawstwa, która jest samodzielną jednostką i z PCK nie ma nic wspólnego.
Acha! Gdyby ktoś przypuszczał, że to co napisałem, to wynurzenia zgorzkniałego staruszka, informuję że w dalszym ciągu jestem czynnym honorowym krwiodawcą, tylko... niezrzeszonym, co wielu nie może się zmieścić w półgłowych czerepach.
Gdyby ktoś nie wiedział, dlaczego na forum stricte turystycznym nie podaję przykładu żadnej organizacji o charakterze turystycznym, wyjaśniam - nadal czynnie uprawiam turystykę i nie chciałbym po całym dniu szlajania sie po górach czy lasach w jakimś schronisku przy próbie zameldowania się usłyszeć kiedykolwiek - "Tego pana nie obsługujemy".
Znam osobiście wielu działaczy szczebla centralnego - przemili ludzie, ale w ich drużynach grać bym nie chciał. Wcale nie ze wstrętu do wygodnego życia. Nie! Z poczucia solidarności z szarą masą członkowską, z którą tak fantastycznie wędruje sie po szlakach i gada na wieczornych posiadach. Wolę zatem pozostać niezrzeszonym sympatykiem.
Na różne zniżki członkowskie też się nie dam nabrać. Policzyłem dokładnie i póki co... jestem do przodu bez takich legitymacji.
Życzę miłych przemyśleń!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 53 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex