Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biznes międzynarodowy
Temat: Tylko dla przyjaciol Israela |v|rowa, ciesze sie ze sie wyspales :) Musze jednak juz uciac swoja aktywnosc tutaj bo jeszcze troche i bede mial kuuupe czasu na pisanie na Forum - siedzac na "welfrze" :( Ja jestem na forumowym "odwyku". Zlamalem sie 1 Feb. rano i zajrzalem tu aby sprawdzic czy bedzie sie dzialo to, czego sie obawialem. Niestety, moje najgorsze oczekiweania sprawdzily sie w calej pelni (nic osobistego! oczywiscie:) Z powyzszego powodu - postaram sie wiec juz nie odpisywac, co nie znaczy naturalnie ze to co bedzie ponizej to ostatnie i jedynie sluszne slowo - komentarze chetnie przeczytam i przemysle. Teraz wiec o tym jak widze "slabe nerwy" Izraela: Daje Izraelowi prawo do brania kwestii bezpieczenstwa swoich obywateli co najmniej tak powaznie jak teraz linie lotnicze biora powaznie sprawy bezpieczenstwa swoich pasazerow: Jesli w kolejce do kontroli bagazu tylko mrukniesz cos o "zamachnieciu sie" (chocby na komara! - czego security juz nie musi doslyszec) to przysluguje ci z mety na koszt panstwa ustronny pokoj, papier, olowek i duuuuuuuuuuuuuzo czasu na opisywanie ze tylko zartowales. (Niedawno wsadzono goscia, ktory mial strasznie nabita walize i kiepskim angielskim radzil kontrolerowi zeby jej nie otwierac bo moze "explode" - a powinien powiedziec "burst" (!)) To ilustruje, co moim zdaniem calkiem przewidywalnie moze spotkac gierojow, ktorzy chca sobie ot tak tylko powygrazac Izraelowi - pewnie zeby sprawic wrazenie na swoich kobietach :) Nie czas ani miejsce tam na jakiekolwiek zarty a kto sie daje "podpuszczac" to niech potem wini tylko siebie. Zablokowane ciesniny Tiranskiej przez Nassera (czyli: odciecie dostepu do Ejlatu dla statkow Izraela) to juz nawet nie byl gruby zart. Wedlug zasad prawa miedzynarodowego (!) to bylo rozpoczecie dzialan wojennych (choc, byc moze, nie "znienacka"). Wedlug zasad prawa miedzynarodowego "dzialania wojenne" to nie tylko wystrzaly lub eksplozje. Izrael stosuje reguly gry znane zywym organizmom od milionow lat ewolucji: Ani spolecznosc skladajaca sie poczatkowo z samych "golebii" ani z samych "jastrzebii" nie moze byc stabilna i rozwijac sie w rzeczywistej sytuacji, czyli w takiej, gdy okresowo wystepuja mutacje zmieniajace zachowanie poszczegolnych osobnikow. Grupa "golebii" zostanie rozbita przez pierwszego "jastrzebia", ktory wykorzysta kooperatywnosc "golebii" dla swojej wylacznej korzysci. Grupa "jastrzebii" ginie poniewaz powszechny indywidualny egoizm sprawia ze jest bezbronna wobec zagrozenia zewnetrznego. Uklad stabilny dlugookresowo sklada sie z osobnikow ktore: 1) Nawiazujac wspolprace ze swoim nowym sasiadem obdarzaja go poczatkowo pewnym ograniczonym kredytem zaufania, ktory ulega rozszerzeniu gdy oferta zostaje przyjeta i zaufanie nie jest naduzywane. 2) Natychmiast, zdecydowanie i dotkliwie karza przypadki zlamania zasady (1) W takim ukladzie, mimo trwajacych tendencji egoistycznych, wszystkim na dluga mete oplaca sie wspolpracowac i biznes sie kreci, z bezpiecznikiem "dovieriaj no provieriaj" w tle. Egoisci niepoprawni (Arafat) - a takze niestety, grupy ktorym przewodza - ponosza wylacznie straty. Do zobaczenia, i z uszanowaniem :) Temat: CZY BUSH BEDZIE SADZONY JAKO WOJENNY PRZESTEPCA??? Gość portalu: gosc napisał(a): > Gość portalu: SPRAWIEDLIWY napisał(a): > > > JESLI DOJDZIE DO USA AGRESJI NA IRAQ I > > W REZULTACIE ZGINIE NADMIERNA ILOSC > > DZIECI, KOBIET I STARCOW, A SKLADY > > BRONI MASOWEJ ZAGLADY NIE ZOSTANA > > ZNALEZIONE, CZY PREZDENT GEORGE BUSH > > BEDZIE SADZONY JAKO WOJENNY PRZESTEPCA > > W MIEDZYNARODOWYM SADZIE W HADZE??? > > Nie bedzie, tak jak nie byl sadzony wczesniej zaden amerykanski prezydent, tak > jak i nie sa sadzeni amerykanscy zolnierze, nawet w przypadku ewidentnych > przestepstw. Na swiecie panuje prawo buszu, jedyne co sie rozwinelo to nasza > technologia. Miedzynarodowy Trybunal ma sadzic przeciwnikow Ameryki i nikogo > poza tym. Rozni ludzie robia podobne rzeczy, z tymze w przypadku jednych nazywa > > sie to patriotyzmem a w przypadku innych terroryzmem. Szkoda ze dysproporcja > sil jest tak duza. Wszystko pogmatwales. Widze duze niedociagniecia z ekonomi u Ciebie. Prywatne koncerny naftowe w USA sa zainteresowane zyskami a nie kontrola. Oni chca zeby ropy bylo jak najmniej(tak jak eurokraci zreszta), a nie odwrotnie. Niestety amerykanski kapitlizm im w tym przeszkadza i nie moga zmonopolizowac tego biznesu. Odwrotnie na Bliskim wschodzie i Europie. Oczywiscie, ze na wojnie sie traci a nie zyskuje. Znowu klania sie ekonomia. Krotko, zniszczenia powoduja straty a nie zyski. Dam Ci przyklad z wybijaniem szyb i szklarzami. Zgodzisz sie, ze celowe wybijanie szyb w jakims miasteczku nie zwieksza ogolnego dobrobytu w tym miasteczku, choc szklarzom sie zyje lepiej. A wiec wojna jest zyskiem dla przemyslu zbrojeniowego a strata dla calego kraju. Strata dlatego, ze armia jest oplacana z podatkow obywateli. Gdyby nie bylo wojen i pozniejszych pomocy (plan Marszala) Amerykanie (nie rzad) byliby znacznie bogatsi. Sondaze nie maja wielkiego znaczenia w USA. To zabawa dla mas w EU. USA nie sa demokracja tylko republika. Prezydent jest wybrany przez senatorow z poszczegolnych stanow, a nie przez popularne bezposrednie wybory obywateli. Prezydent z kongresem ustala polityke a nie sondaze. Jak wiesz ogol nigdy nie ma racji a jak ma racje to tylko przez przypadek. A nie ma racji gdyz tylko jednostka ma rozum, masy moga tylko odczuwac. Tak jak wielokrotnie widzielismy w histori, ze masy czuly nienawisc do np. zydow, tak teraz 'czuja' nienawisc do kapitalizmu. Bo masy nie maja rozumu, tylko 'czucia'. Kazdy indywidualnie w zyciu opowiada sie za kapitalizmem (dba o swoj interes), natomiast jako masy opowiadamy sie za socjalizmem. Feelings,.... nothing but feelings..... Napisalem, ze celem jest nie wyzwalanie ludzi tylko zniszczenie islamizmu. A ze ludzie na tym skorzystaja....hm...trudno...skutek uboczny. To tak jak z tym piekarzem. On tylko chcial zyskow.... USA pomagalo Irakowi 20 lat temu. W tym czasie USA bylo po stronie Iraku (zreszta slusznie) - wrogiem byl islamizm Iranu. Tak jak USA kiedys pomagalo Stalinowi bo wiekszym wrogiem byl nazizm. pzdr. > Temat: będzie nowy hipermarket!!! doktor_hiszpan napisał: > Dla uczytelnienia moich komentarzy jadę CAPSEM, bo wszystko się nam > pokiełbasi,OK? > OK. Ja odpowiada, "normalnymi". > > MOŻE BYĆTAKŻE INACZEJ BO KONKURENCJA MAŁYCH SKLEPIKARZY I WIELKICH SIECI TO NIE KONKURENCJA TYLKO WALEC. Nie walec, bo sklepy te działaja na różnych rynkach i różnie konkurują. Super- i hipermarkety to rynek masowy a małe sklepy to rynek fragmentaryczny (spożywcze) lub rynek specjalistyczny (sklepy z winami, serami, artykułami dla szewców, etc.). Na każdym z tych rynków inaczej uzyskuje tę przewagę konkurencyjną - to podstawy biznesu! Szczegóły np. w książce p. Krzysztofa Obłoja "Strategia firmy" (ostatnie wydanie). NAJPIERW ZJADĄ Z CENAMI, BY TAMTYCH WYKLINOWAĆ Z > RYNKU, A JAK TAMCI PADNĄ, TO I KONKURENCJA ZNIKA A POJAWIA SIĘ KARTELIZACJA, > CZYLI POROZUMIENIE WIELKICH. NA MAŁĄ SKALĘ PRAKTYKOWALI TO ŻYDOWSCY SKLEPIKARZE Sklepikarze sklepikarzami a praktyka dowodzi, że supermarkety (i spożywcze i budowlane) konkurują między sobą "na noże" - oczywiście głównie ceną - jak to na rynku masowym. Sklepy wielkopowierzchniowe sa stosunkowo nowym zjawiskiem w handlu i wszelkie analogie z drobnym handlem sprzed wojny sa mocno naciągane. Korporacje międzynarodowe podejmuja decyzje trochę inaczej niż Robinsztajnowicz i Rozenkranc spotykający się w tej samej bóżnicy. > > > KONKURENCJA, ZWŁASZCZA W MAŁYCH MIASTACH MUSI BYĆ STEROWANA PRZEZ LOKALNE > SPOŁECZNOŚCI - RADY MIAST. GMIN ITD, BO POJAWIA SIĘ INTERES LOKALNY. Interesem lokalnym jest to, żeby mieszkańcy byli zamożni i mieli dobry standard życia. Służy temu możliwość wyboru miejsca zakupów, możliwość TANICH zakupów i dużo miejsc pracy (sklepy wielkopowierzchniowe są jednymi z największych pracodawców w Polsce). To właśnie wolny rynek reguluje te rzeczy z korzyścią dla klientów. Jesli zaoszczędzę pieniądze na zywności, to mogę kupić o jedną parę butów więcej - czyli zarobi sklepikarz, producent i garbarz. Sklepy wielkopowierzchniowe pomagają w bardziej efektywnym wykorzystaniu zasobów. Inne myślenie prowadzi tylko do absurdu. Przecież stąd się cierze cała sprawa "biopaliw" - wspieramy kilku gorzelników i kilka tysięcy chłopów kosztem nas wszystkich. To może lepiej zakazać jazdy samochodem - ile wtedy powstanie miejsc pracy w produkcji siana i owsa!!!? Nie dajmy się zwariować! JEGO SAMA > TYLKO KONKURENCJA NIE ZAŁATWI.TAKI NP LECLERC SADZI W POLSCE SKLEPY PO > PARĘNAŚCIE TYSIĘCY METRÓW, A WE FRANCJI NIE POZWOLĄ MU WYJŚĆ PONAD TRZYSTA. We Francji rządzą korporacje zawodowe i socjaliści (nawet jeśli obecny rząd jest "centrowy"). Dlatego jest tam taki burdel... > Z DRUGIEJ STRONY POLSCY "KUPCY" TO NAJCZĘŚCIEJ SKLEPIKARZE WZBOGACENI NA > OBCHODZENIU PODATKU I SZALBIERSTWIE. ZMAWIAJĄSIĘNA KLIENTÓW I TRZYMAJĄ CENY W > MAŁYCH MIEJSCOWOŚCIACH, BY MIEĆ STOPĘ ZYSKU.Z MAŁYCH SKLEPÓW BUDUJĄDUŻE DOMY, > ALE NIKT ICH NIE PYTA SKĄD NA TO MAJĄ. Ostrożnie - to się nazywa pomówienie! Z drugiej strony, sam w powyższym zdaniu twierdzisz, że to raczej Kowalski i Nowak moga stworzyć "kartel" niż Leclerk i Auchan. BRONIĄ SIĘ PRZED SIECIAMI HANDLOWYMI, BO > ONE UTRUDNIAJĄ HANDEL PRZEMYCANYM TOWAREM I PORZĄDKUJĄ RYNEK. A UPORZĄDKOWANY > WOLNY RYNEK TO WRÓG OSZUSTÓW. I tu znowu piszesz z sensem. Pzdrw Temat: 22 lipca. Mr. Jacek : - w prl miala by gwarancje kiepskiej placy i calodziennych herbatek - sposrod mioch kolego z uczelni - NIKT nie dostal pracy na poziomie - w wiekszosci zaczynali poza zawodem Ano jak sam napisales, miala gwarancje pracy. Czy to dobrze, czy zle? Nieco sliskie pytannie, zalezy od punktu lezenia. Dla niej moze akurat dobrze. Placa? Jak nie jestes geniuszem i MIT nie skonczyles to na grubsza kase zaraz po studiach raczej nie licz. NIe wiem co konczyles i dlatego trudno mi sie do NIKT ustosunkowac w jakis wymierny sposob, byc moze to taki egipski syndrom, zreszta czasy smieszne byly, co wcale nie zmienia faktu, ze i dzisiaj co niektorzy zaczynaja i koncza'poza'wyuczonym(wystudiowanym) zawodem. prl zbankrutowal - w 1989 prl nie zapewnial nci - ani mieszkan, ani pracy, ani miesa na kartki - nie ma co porownywac tego co budujemy na gruzach prl - (w obecnosci hamulcowych prl-wskich ) z tym gruzami na jakie prl sie rozpadl w 1989 Ajajaj, ale teraz Wasc przywalil z ciezkiego kalibru. Te gruzy i tz budowa na nich, jakbym to kiedys juz slyszal, prelegebt inny byl co nieco. Porter cos o tasmach produkcyjnych napisal, moze do tego sie odniesiesz? Ze co? nieoplacalo sie. Aha. Ekonomia to jednak nauka pelna zasadzkas i secrets. Kolego Porterze(pisze 'Kolego' bo w podobnej sieczce robimy, informatyczne osly wszystkich krajow laczcie sie!!!): > > A z kwalifikacjami juz jest lepiej. Nie 600, tylko 2400 i to na poczatek. To > jest chyba roznica? > Absolutnie. Dzentelmeni z liczbami sie nie kloca. Nie warto konczyc Wyzszych Miedzynarodowych Szkol Swiatowego Biznesu, Finansow > i Zarzadzania. Taki dyplom nie jest nic wart. Te szkoly nie daja porzadnego > przygotowania i pracodawcy takich pracownikow nie chca. Piszac o planowaniu > kariery mialem na mysli takie pokierowanie zdobywaniem edukacji, zeby po > studiach byc poszukiwanym pracownikiem. Ba, ja to wiem, no i teraz i moja kuzynka to wie. Ale sam jakbys te ulotki reklamowe poczytal, na spotkanie z 'kadra naukowa' poszedl to i moze Tobie by wode z mozgu zrobili, a co dopiero 19 letniemu dziecku. I chodzi o to, ze taki pan rektor/wlasciciel robi niezla kase na, hmm, co nieco oszukanczym interesie. Imysle, co nieco roznica jest miedzy gosciem, co sprzedaje Ci masc na szczury i fajansem ktory zabiera Ci lata zycia. I sny o potedze. I jak mnie nie stac na Yale(albo za glupi jestem) tak samo kogos nie stac na SGH(albo za glupi jest). Dalej piszesz Nie taki psi, tylko, ze nie za swoj. System przydzialu mieszkan za peerelu to > byla przeciez piramidka finansowa. Przeciez z tych ksiazeczek mieszkaniowych > panstwo nie bylo w stanie sie rozliczyc. No nie Moj Drogi, tak wlasnie egzystuje kredyt. Ja sie z Toba zgadzam, ze instytucja kredytu byla w prl postawiona co najmniej na glowie(lepiej na czyms innym), ale tak zalozenia wygladaly. Pamietaj jednak o tych ludziach, ktorzy dostawali tzw. mieszkania kwaterunkowe, czyli zupelnie free. Co dalej nie zmienia faktu, ze placiles frakcje kosztow tego schronu. > > Tylko, ze w tej zabawie chodzi o to, zeby zabrac, a nie zeby dac. Ponadto, > skoro Kowalski sam zarobil na tego kotleta, to jak mozna mu go zabrac? > Zapytaj Szwedow czy Finow. Ogolne dobro spoleczne. A moze Kowalski ukradl a nie 'zarobil' Temat: Uniwersytet, zabytki, ludzie, Bydgoszcz - Toruń..: Uniwersytet, zabytki, ludzie, Bydgoszcz - Toruń..: Otóż chciałbym sie wypowiedzieć na temat często poruszanych tutaj kwestii. Zaznacze , że jestem z Bydgoszczy, pracuję w Toruniu. Skończyłem bydgoską ATR, po czym uzupełniałem studia na UMK, - zdawało sie że będzie ciężko, w końcu to Uniwerek (w dodatku "znany w całej Polsce i Europie), niestety zawiodłem sie, poziom nauczania marketingu był dużo niższy niż w takim początkującymATRze, gdzie dopiero co wprowadzali ten kierunek. Naprawdę, widząc co studenci o tytule lic. pochodzący z UMK wyprawiali na tych studiach, ciężko powstrzymać się od śmiechu. To tyleodnosnie poziomu nauczania. Myślę, że UMK jest po prostu dłużej i wyrobił sobie nazwę, natomiast reszta to tylko bajki. Druga kwestia tio zabytki, a i owszem Toruń ma ich dużo i to w ciekawej formie, są bardzo okazałe i wogóle bardzo ładne, ale trzeba przy tym pamiętać, że Niemcy zbużyli prawie wszystkie średniowieczne zabytki Bydgoszczy celowo i to już w pierwszej wojnie świtowej, Dlaczego tak się stało, bo Bydgoszcz walczyła, z najeźdźcą, Toruń jak widać nie za bardzo. Kontynuując ten wątek podczas II Wojny Swiatowej, w Bydgoszczy zginęło masę ludzi, stąd tez Dolina Śmierci w Bydgoszczy (Fordonie) gdzie zgninęło tysiące polskich obywateli walczacych z okupantem i takich, którzy zawinili tym, ze byli polakami i sie do tego PRZYZNAWALI. W Toruniu natomiast niestety okazało się że podczas drugiej wojny jest bardzo dużo tzw. volks Deutche'ów. Nagle sie ich tam tyle pojawiło, ze można pomyśleć że Torun to siedziba tej zdradzieckiej 5 kolumny. 3 kwestia LUDZIE. Jak już pisałem, jestemrodowitym bydgoszczaninem, pracuje w Toruniu, przez krótki okres czasu zdążono mi już tam porysować samochód, co mojemu wujkowi z Torunia w Bydgoszczy wogóle się nie zdarzyło. W samej firmie niby wszystkojest ok, ale co chwile słyszę jakieś docinki nt Bydgoszczy czy bydgoszczan. Że niby wszystko im zabieramy, że jak to taka Bydgoszcz moze być stolica województwa i że wogóle Torun ponad wszystko. Dziwne, bo pracując w Bydgoskich firmach z toruniakami wogóle takich tematów nie poruszalismy. Wynika z tego jasno, że torunianie są zakompkesieni i ohydnie zazdrośni. Mój kumpel o dziwo przenióśł sie z Bydgoszczy do Torunia, po czym po roku wrócił szczęśliwy do Bydgoszczy - powodem było to że ludzie byli drętwi i jacys tacy markotni. To samo odczuwa każdy turysta w kontakcie z jakimś przypadkowym toruniakiem, czy to w kasie biletowej czy to w sklepie. Jeszce jedna sporna sprawa. Bydgoszcz ma 380.000 mieszkańców, Torun 220 i są to aktualne dane. Skoro w Bydgoszczy jest tak dużo ludzi i tak ich przybywa to musi też byćlepiej. (to taki populistyczny argument). Biznes. Fakt faktem, że w Toruniu, jest kilka potężnych firm znanych w Europie, ale i tak pod tym względem Bydgoszcz bije Toruń na łeb na szyje. często torunianie przyczatczaja swoje firmy, że takie są ach i och, a w Bydgoszczy nic nie ma, wiec pozwole sobie rzucić taką ładną serią: Browary Kujawiak, Zakłady Mięsne Byd-Meat, Meble Bydgoskie, Międzynarodowy Port Lotniczy Bydgoszcz, Piekarnie Krys-And, Cukiernie SOWA, Tosta, Stovit, Gazeta Pomorska, TVP3 Bydgoszcz, Expres Media, Polbet, Jutrzenka, Rethmann, Unilever, Lucent Technologies (jedyna fabryka w Europie produkująca najnowsze serwery telekomunikacyjne), BFK - kabel (m.in. część słynnej fabryki z Ożarowa), IBIS, Polon Alfa, Elda-Eltra, WZL-2 (naprawiaja migi), PESA (busy szynowe), El-net, Elektromontaz Pomorski, BYFUCH, Centrum Rozliczeniowe Poczty Polskiej, Bank Pocztowy, Oddziały regionalne BRE SA i Banku Handlowego, Formet, Coca-Cola, Pepsico (kiedys fabryki, teraz centra dystrybucji, fabryki pojechały na wschód), Domar Bydgoszcz, Frosta i jeszcze pewno pare innych wielkich firm. Uważam, że po takich argumentach torunianie nie powinni mieć chorej ambicji i w końcu dać se siana bo chyba tylko do tego są stworzeni z takimi argumentami, że u nich jest wiecej zabytków albo jest uniwerek. tak samo można tłumaczyć niech Toruń będzie lepszy bo ma Rydzyka i antenę, to już wogóle niech zostanie stolicą Polski :) Temat: Doradztwo finansowe Efect - ktoś zna ich? Brzydzą mnie wypowiedzi pracowników Efektu. Mogłem zostać jednym z nich, na szczęście po kilku spotkaniach sprawdziłem internet i zasięgnąłem info u znajomych. Po prostu zrezygnowałem, oszczędzając sobie prania mózgu i wykształcenia u siebie poczucia wyższości nad ludźmi którzy swoją pierwszą pracę widzą np. w takim Ernście a nie byle jakiej firmie (byle jak, byle szybciej, byle więcej kasy) A oto co zaważyło na mojej rezygnacji: Szybka rotacja kadr została tu wspomniana tylko raz. Tak się bowiem składa, że z bodajże siedmiu osób które znam i wiem że tam pracują/pracowały, najdłużej wytrzmała jedna: jeden rok. Większość odchodzi po kilku miesiącach. Jak oceniacie firmę, której pracownik może w związku z sesją wziąść sobie trzy tygodnie urlopu? W innych braki wynikłe z tak dlugiej przerwy byłyby często trudne do nadrobienia. No, chyba że jest się akwizytorem, bo to jest właściwa nazwa na to, co robią pracownicy Efectu. Nazwa doradca finansowy powinna zostać wreszcie uregulowana prawnie, bo jak widzimy uzywać jej może dziś każdy. Co do spotkania informacyjnego: przyjmuje się ludzi z zerową wiedzą z zakresu finansów/inwestycji i szkoli się ich na AKWIZYTORÓW. Jeszcze raz apeluje o używanie właściwych nazw. Coś takiego nawet w CV wstyd wpisać. Niby są szkolenia, ale co do ich jakości można mieć wiele zastrzeżeń. Zauważcie jak mało kobiet pracuje w Efekcie. Oficjalne stanowisko jest takie, że zbytnio biorą do siebie porażki. A może mają bardziej wykształconą wrażliwość na oszukiwanie innych? Bo jakoś w firmach konsultingowych, bankach itd. kobiet jest bez liku. A może porażek jest tam mniej? Od samego początku można zadawać im pytania. Co nie znaczy, że wyjdzie się wtedy poza prosty schemat spotkania, czyli opis zajebistej pracy z zajebistymi perspektywami i zajebistymi zarobkami (sorry za słownictwo, chyba tylko takie oddaje ogólne wrażenie zajebistości tej pracy). Firma daje tylko proste know-how. Ty przynosisz kontakty i swoją pracę, wszystko to, z czego Efekt dalej będzie czerpał korzyści nawet po twoim odejściu. A odejść jest trudno gdy zarobki są spore. To prawda, że potrzeba tu inteligencji, uporu itd. nie potrzeba jednak żadnej wiedzy. Nawet mój dziesięcioletni chrześniak po takim szkoleniu mógłby być "doradcą". Poza tym czy to zimna krew, koncentracja itd. cechują ludzi inteligentnych? Znam mase przypadków gdy naprawdę inteligentni ludzie byli tchórzami, bez krzty inwencji, trzymający się utartych schematów (które zresztą całe szczęście Efect serwuje już na wstępie przyszlym pracownikom). Wg. Efectu w ramach ściezki kariery można przyjmować na drugie od dołu stanowisko ludzi po nie-ekonomicznej uczelni. Pewnie szkolenia dadzą im tą właściwą wiedzę na temat zarządzania zasobami ludzkimi (przydatne na wyższych szczeblach "ścieżki") czy polskiego rynku finansowego, którą ja i inni zdobywaliśmy i zdobywamy średnio przez pięć lat studiów. Co do bycia pupilkiem szefa: to się zdarza chyba tylko w firmach rodzinnych i administracji rządowej, ewentualnie na najniższych szczeblach, zwłaszcza firm państwowych. Coś takiego nie istnieje za to we wszystkich innych przedsiębiorstwach, więc ten argument Colonela tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że uległ on wrażeniu ogólnej zajebistości bycia akwizytorem. Zwolennicy tej firmy najwyraźniej nie widzą żadnych negatywnych jej cech. Co do zwykłego człowieka z Efectu: jestem chyba świadkiem cudu, bo oto narodził się kolejny Mojżesz, pełen wiary, która sprawi że może ktoś wyjdzie z ciemnoty umysłu. Natchnąłeś mnie człowieku! Tak doniosłego słownictwa nie używa nawet Tadeusz Rydzyk. Bo może jednak za tymi słowami kryje się po prostu takie samo motto jak ojca Rydzyka: "Alleluja i do przodu!"? Na koniec dziwi mnie ogólna pogarda dla ludzi, którzy nie pracują w Efekcie, tylko się uczą? Kasa którą zarabiacie może jest wysoka, ale tylko na waszym poziomie. Ta kasa jest niczym dla mojego bliskiego znajomego, totalnego luzaka który zarabia tyle po dwóch latach pracy w jednej z międzynarodowych firm konsultingowych (ah, nie liczę wyjazdów służbowych, lotów klasą biznes itp. czyli tego, czego Efekt nie daje i nigdy nie będzie dawać). I choć jego kariera rysuje się wyśmienicie a wraz z nią szybki wzrost zarobków, zrezygnował on ostatnio z pracy, aby móc ukończyć studia i wyjechać na studia postgraduate do LSE. Pewie wielu z tych inteligentnych pracowników Efectu nie osiągnie niczego poza rozbudowana lista 2 H:) swojego pracownika, chociaż chciałbym się mylić... REASUMUJĄC NIE POLECAM TEJ FIRMY! NIE POLECAM ALBO NAWET ODRADZAM. Temat: Unia ma kłopoty Gość portalu: Socjaldemokrata napisał(a): > Wypisujesz brednie powtarzane przez polskich pseudointelektualistów. Żaden > nogaty kraj nie rozwinął się dzięki Twoim propozycjom. Przykładowo w USA > tragiczny kryzys 1929-1932 doprowadził do bankructwa wiele przedsiębiorstw i do > > nędzy milionów ludzi. Jego przyczyną był brak silnego państwa w gospodarce i > zaufanie do tzw. "wolnego roynku" To co mowisz to mit. Do Wielkiego Kryzysu doprowadzil tak naprawde nagly wzrost interwencji panstwa w gospodarke, a w szczegolnosci - 'mieszanie' wokol standardu zlota (w USA) oraz nieslawne Clo Smootha-Howleya (rowniez 'zasluga' USA), ktore rozpetalo wojne celna na calym swiecie. > Nie mówiąc o tym, że "wolny rynek" > właściwie nie istnieje w żadnym kraju rozwiniętym. I miedzy innymi dlatego kraje 'rozwiniete' cierpia taka stagnacje, jak obecnie. Japonia jest tu 'najlepszym' przykladem bezmyslnego wtracania sie panstwa do rynku finansowego i rownie bezmyslnego sluchania zalecen Miedzynarodowego Funduszu Walutowego. Niemcy z 10% bezrobociem i wzrostem gosp. pelzajacym okolo 1%. Francja w podobnej sytuacji. Szwecja to fenomen w skali swiatowej, gdzie przy wysokich podatkach mozliwe jest niskie bezrobocie (ok. 4,6% wg CIA World Factbook). Gdyby w Polsce podniesc podatki, to 'ostatni czlowiek biznesu zgasilby swiatlo' juz niedlugo. Gdyby podwyzek i tak juz wysokich podatkow dokonano w calej UE, to firmy chetnie przeniosa sie do Chin, i kto im co zrobi? Krzywa Laffera zostala juz dawno udowodniona, i prawie od poczatku wiadomo, ze rozne stawki podatku sa uwazane w roznych krajach za niskie i wysokie - gdyby w Szwecji zamiast 75% wprowadzic 99% podatek, to z pewnoscia rowniez tam wzrosloby bezrobocie a wszelkie inwestycje odplynely w sina dal. W tym samym czasie, te kraje 'rozwijajace sie', ktore postawia na gospodarke wolnorynkowa (Chiny, ktore w praktyce nie stosuja hasel marksizmu, mimo oficjalnego statusu 'kraju komunistycznego') odnotowuja najwyzszy wzrost gospodarczy i naplyw inwestycji. Wzrost gospodarczy Chin - 8% rocznie - tania sila robocza i niewysokie podatki, w tym gigantyczne ulgi dla inwestorow zagranicznych w 'specjalnych strefach ekonomicznych - przez 3 lata nie placa CITu, potem polowe 15%owego CITu, czyli 7,5%) Wzrost gospodarczy Rosji po wprowadzeniu podatku liniowego 13% - 5-7% rocznie Wzrost gospodarczy Estonii i Irlandii (rowniez niskie podatki, m.in. w Estonii - calkowity brak CITu, ktory wynosi 0%) - ok. 5% rocznie. Wzrost przychodow do budzetu (w porownaniu z rokiem ubieglym). zanotowala tez Polska po obnizeniu podatku CIT do 19% . Nie na darmo Schroeder i Chirac boja sie niskich podatkow w Europie Srodkowej i Wschodniej - bo wiedza, ze oznacza to odplyw inwestycji z krajow o wysokich podatkach. > Rynek jest wpisany w szereg > regulacji, instytucji, które w ogóle umożliwiają jego istnienie. hehe, to jest doprawdy 'powalajacy' argument:) Regulacje umozliwiaja istnienie rynkowi? Raczej rzucaja mu klody pod nogi, patrz problemy z ktorymi borykamy sie w Polsce. Pomijam juz kwestie historyczne - to, ze wolny rynek istnieje od kiedy istnieje Ludzkosc, a wszelkie jego regulacje sa znacznie pozniejsze. Co wiecej, nie bylo wolnego rynku np. w czasach feudalnych i czasach merkantylizmu. W wieku XIX, gdy rynek zostal uwolniony (np. obalenie Ustaw Zbozowych w Anglii w 1846), rynek 'ruszyl z kopyta', a poziom zycia zaczal sie gwaltownie podnosic (dramatyczne obrazki pokazujace, jaka to nedze cierpieli wtedy robotnicy nie uwzgledniaja jednego: nedzy, ktora cierpieli _zanim_ rozwoj rynku umozliwil im zatrudnienie; wtedy byli w wiekszosci albo zebrakami, albo bardzo, bardzo biednymi chlopami, czesto panszczyznianymi czyli niewolnymi). Najwiekszy rozwoj i Europy i USA to przelom XIX i XX wieku, gdy rynek byl tam prawie calkowicie wolny. Socjalizm jest jeszcze w miare najmniej szkodliwy w porownaniu z etatyzmem i biurokracja, ktore zniewalaja rynek i ponizaja czlowieka, czyniac go kolkiem w biurokratycznej maszynie i zniechecajac do inicjatywy. Ile talentow biznesowych sie przez to marnuje ... Co do wzrostu gospodarczego w Niemczech w latach 60x (i 50x, o czym nie wspominasz) - to realizowano tam wtedy hasla tzw. 'spolecznej gospodarki RYNKOWEJ', ktora zakladala polaczenie sporych wydatkow na socjal z wolnym rynkiem (kazdy moze dzialac, biurokracje i inne regulacje ograniczono do minimum). Nie bede ukrywal jednego: zaliczam sie do libertarian, czyli wolnosciowcow, i argument moralny, ze tylko wolny rynek umozliwia wolnosc jednostce jest dla mnie znacznie wazniejszy od wszelkich argumentow praktycznych. Jednakze tych drugich istnieje rowniez sporo, przytoczylem tu tylko niektore. Jak widzisz, lubie kulturalna dyskusje, w ktorej osoby oponenta sie nie tylko nie atakuje, ale w ogole nie wymienia podczas debaty. Pozdrawiam, Krzysztof "Critto" Sobolewski liberter.webpark.pl wspolpracownik liberator.lbl.pl Temat: WOJEWÓDZTWO BESKIDZKO-PODCHALAŃSKIE palcza napisał: > Cóż, zapewne w 1970 roku wydawało się nierealnym obalenie komunizmu:))) A co ma piernik do wiatraka. komuny juz nie ma i oby wiecej nie było!!! >Z BB do > > NS jest 170 km jedzie się 4 godziny kursowym PKSem. I co z tego. Do Katowic IC > jedzie już ponad godzinę, a osobówka 1,5 h. a jest tylko 55 km. Jak będzie > woj. to pojawią się połączenia. Osobiście marzyłbym o odremontowaniu Linii > Transwersalnej. Dobierasz tendencyjnie przykłady. Samochodem do Katowic jadę 35-40 min a do Nowego Sącza przynajmniej 4 godz. Bazowanie na rozpadającym sie PKP czy rachitycznym PKS, chyba nie jest dobrym przykładem połączeń komunikacyjnych. A linię podkarpacką Żywiec-Sucha -dalej na wschód, to predzej rozkradną niz odremontują :D:D:D > Nie zapominaj, że jest jeszcze Biała, która > a) do 1772 czyli do rozbiorów wchodziła w skład pow. oświęcimskiego, > stanowiącego część woj. krakowskiego. Teren ten, nie licząc czasów XIV-XV wieku > > stanowił zawsze część Polski. Jakoś sprytnie przechodzisz na faktem,że księstwa oświęcimskie i zatorskie były ksiestwami PIASTÓW ŚLĄSKICH i zostały wykupione przez Kazimierza Jagielończyka za długi. Musiały tez być w tym okresie bardzo biedne, skoro hegemon księstw Śląskich król Czech (wszystkie księstwa śląskie były przecież lennem Czech)nie spowodował konfliktu miedzynarodowego o zabierane ziemie :):):) > b) do 1867 stanowiła część cyrkułu wadowickiego rozciągającego się po Myślenice > > i Rabkę na wschodzie, była ponadto częscią Galicji ciągnącą się jak wiadomo > dalej na wschód niż Nowy Sącz. Też jakoś pomijasz fakt,że 2-giej połowie XIX wieku władze miejskie Białej podejmowały kilkukrotne próby w Wiedniu wyłączenia Białej z Galicji i przyłączenia jej do Śląska Austriackiego. Za każdy razem próby te były blokowane przez Sejm Krajowy Galicji we Lwowie, który nie chciał stracić najbogatszego (per capita) miasta Galicji. Przecież Galicja była jedną z najbardziej biednych prowincji Austro-Węgier (bieda galicyjska była biedą przysłowiową) a złośliwi publicyści XIX deformowali oficjalną nazwę prowincji: Królestwo Galicji i Lodomerii na Królestwo Golicji i Głodomerii :D:D:D > d) w l. 1918-1951 należała do woj. krakowskiego ( nie licząc czasów okupacji) W II Rzeczypospolitej nie zdążono do wybuchu II Wojny Światowej dokonać reformy admistracyjnej podziału wojewódzkiego (chociaż była przygotowywana a jej głównym celem miało być zatarcie granic rozbiorowych i podziału terytorialnego odziedziczonego po zaborcach). W 1939 hitlerowcy połaczyli Bielsko z Białą w ramach Rejencji Katowitz w Prowincji Górny Śląsk. Co by nie sądzić o politycznym podłożu tej decyzji okupanta, trudno jej odmówić racjonalności gospodarczej. W 1945 dokonano ponownego rozdzielenia Bielska i Białej ku pełnemu zresztą zaskoczeniu miejscowego aktywu PPR, który traktował ten teren jako integralną całość. W 1951 dokonano połączenia Bielska z Białą. Miało to charakter PRZYŁĄCZENIA Białej do Bielska i WŁĄCZENIA całego pozyskanego terenu do woj. katowickiego > e) do 1992 należała do diecezji krakowskiej, która wywarła moim zdaniem > decydujący wpływ na małopolską tożsamość jej mieszkańców. A Bielsko do 1925 roku należało do diecezji wrocławskiej i nic z tego nie wynika. :D:D:D Poza tym zwróc uwagę, że Bielsko jest nie tylko siedzibą biskupa rzymskokatolickiego diecezji bielsko-żywieckiej. Jest również siedzibą biskupa ewangielicko-augsburgskiego diecezji CIESZYŃSKIEJ tego koscioła (ta diecezja skupia 50 % wszystkich ewangielików w Polsce !!!!) > f)spora część mieszkańców BB wolałaby woj. małopolskie niż śląskie. Krótkie pytanie : DOWODY? > g) Cieszyn ma nas głęboko w d... tworząc sobie własne Euroregiony i p[atrzac > tylko w kierunku Zaolzia, ewent. widząc jedynie Wisłę i Istebną. Rola Bielska w > > ich mniemaniu jest zredukowana tylko i wyłącznie do kulturowego podnóżka. Tutaj "działanie" jest obustronne wg przysłowia "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" :D:D:D > i) istnieje groźba, zwłaszcza po połączeniu woj. śląskiego i opolskiego > całkowitego zmarginalizowania gospodarczego Ost-Gebiet i jednocześnie > nawracania ich na śląskość w pruskim wydaniu. Komuna się skończyła więc decyzje gospodarcze nie zapadają juz w gabinecie sekretarzy tylko decyduje o nich biznes i rynek. Pozycja gospodarcza podregionu bielskiego jest na tyle dobra, że połączenie opolszczyzny z woj. śląskim ani nas nie bedzie parzyć ani ziębić Rodowity Bielszczanin, kolonista bielski na terenie Białej :):):) Pozdrow. Temat: Nie chcę do Eurolandu, ale do Azji... dzieki eu macie prace, a z azja walczycie o za,owienia z eu. jak tam z imperium pl? niemcy i francja sa potrzebne usa, bo maja forse,. pamieyaj kto maslem twoj chleb smaruje, a kogo chleb smarujesz ty. okupacja iraku jest w duzym stopniu za twoje podatki. dziekuje ci za to.ignorant11 napisał: > Prognozy MFW i OECD W 2004 r. globalny PKB wzrośnie o 4 proc. > Euroland dużo wolniejszy niż świat > > > > > Horst Koehler > FOT. ANDRZEJ WIKTOR > > > Horst Koehler, dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego, > przewiduje, że w przyszłym roku mieć będzie miejsce czteroprocentowy wzrost > światowej gospodarki. W 2003 r., według wstępnej wersji raportu MFW, wzrost > wyniesie 3,2 proc. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) z 1 > proc. do 0,5 proc. obniżyła prognozę tegorocznego wzrostu PKB w krajach > strefy euro. > > > - Wprawdzie niepewność utrzymuje się nadal, jednak perspektywy ożywienia > gospodarki światowej poprawiły się - powiedział w Kuala Lumpur szef MFW. > Według Koehlera w przyszłym roku pozytywnie powinny wyróżniać się kraje > azjatyckie, gdzie w tym roku wzrost wyniesie 6 proc., a w następnym będzie > jeszcze wyższy. Tempo globalnego wzrostu gospodarczego ulegnie przyspieszeniu > w najbliższych miesiącach, a w przyszłym roku dynamika światowego PKB > wyniesie 4 proc. > > Jeszcze w tym miesiącu MFW zaprezentuje swoje przewidywania, ale ze wstępnej > wersji raportu, do której dotarł Reuters, wynika, że MFW utrzyma tegoroczną > prognozę globalnego wzrostu gospodarczego na poziomie 3,2 proc. > > W Stanach Zjednoczonych, które są lokomotywą światowej gospodarki, w tym roku > PKB powinien wzrosnąć o 2,4 proc. a w przyszłym o 3,7 proc., przewidują > eksperci funduszu. Jean-Philippe Cotis, główny ekonomista OECD, powiedział > wczoraj w Paryżu, że spodziewa się w 2003 r. 2,5-proc. wzrostu w USA, a nie > wyklucza wyższego. - Odbicie w amerykańskiej gospodarce wygląda trochę lepiej > niż się spodziewano - oświadczył. > > W USA Koehler także dostrzega sygnały ożywienia. Jednak jego zdaniem > niebezpieczne może się okazać "nadmierne uzależnienie od gospodarki USA". > Szef MFW zwraca uwagę na ryzyko związane z uzależnieniem światowej gospodarki > od Stanów Zjednoczonych i dużą globalną nierównowagą rozrachunków bieżących. - > W średnim terminie tej nierównowagi nie da się utrzymać, a próby > dostosowania mogą zaszkodzić wzrostowi gospodarczemu - uważa Koehler. > > W Europie nie dostrzega on jednak symptomów poprawy, ale zwraca uwagę na > lepsze nastroje w biznesie. Zdaniem Jean-Philippe Cotisa z OECD PKB strefy > euro zwiększy się w tym roku zaledwie o 0,5 proc., a nie o 1 proc. jak OECD > prognozowała wcześniej. Uważa on, że Europejski Bank Centralny powinien > zachować czujność i jeśli ożywienie w najbliższych tygodniach będzie zbyt > wolne, EBC powinien złagodzić politykę pieniężną i zredukować stopy > procentowe. > > W Japonii według Koehlera pojawiła się wstępna faza ożywienia, > natomiast "ogólne wzmocnienie" kondycji gospodarczej zauważalne jest w > krajach przekształcających swoje gospodarki i rozwijających się. Z kolei > główny ekonomista OECD jest zdania, że jeśli wzrost w Japonii w drugiej > połowie będzie podobny jak w pierwszej "to w całym 2003 r. wzrost powinien > wynieść ok. 2 proc. albo trochę więcej". Poprzednia prognoza tej organizacji > mówiła o 1 - proc. dynamice. W.Z., PAP, REUTERS > Temat: Czy EXPO we Wrocławiu to dobry pomysł? Gość portalu: AntyEXPO napisał(a): > Skorzysta na tym przede wszystkim Wrocław. Prawda, ciezko sobie wyobrazic, zeby miasto-organizator nie odnioslo najwiekszych korzysci. > Reszta Polski prawdopodobnie nie > odniesie korzyści, co stawia pod znakiem zapytania tę kosztowną imprezę. Nieprawda, cala Polska bedzie miala unikalna mozliwosc zaprezentowania swojego dorobku. Kazde wojewodztwo bedzie mialo swoj pawilon. Inwestorzy z calego swiata beda mieli okazje poznac na miejscu mozliwosci prowadzenia biznesu w Polsce. Turysci odwiedzajacy Wroclaw byc moze zdecyduja sie zobaczyc inne miejsca w kraju. Czy tak zrobia, zalezy juz tylko od naszych zdolnosci promocji i reklamy, bo pokazywac mamy co. > Wystawa ta, jeśli dojdzie do skutku, pochłonie z budżetu (czyli z naszych > pieniędzy) niebagatelną sumę około 3 mld zł, co daje na przeciętnego Polaka 75 > (!!!) zł. > Dla mnie i dla wielu osób są to zmarnowane pieniądze, które możnaby przeznaczyć > na wiele pożytecznych celów. Znakomita czesc tych pieniedzy to inwestycje infrastrukturalne, nie tylko w samym Wroclawiu, choc tu rzeczywiscie najwiecej (organizator - jak wyzej). Inwestycje, ktorych Polska potrzebuje jak kania dzdzu, bo bez dobrych drog, lotnisk i linii kolejowych daleko nie zajedziemy, doslownie i w przenosni. Wedlug OECD jedna z glownych barier dla szybkiego rozwoju staje sie w Polsce zapoznienie infrastrukturalne. Czesi i Wegrzy bija nas pod tym wzgledem na glowe. Nie bez przyczyny obecny rzad wzial sie wreszcie powaznie za autostrady. A zatem inwestowanie w infrastrukture to jest wlasnie pozyteczny cel! Autor watku jest z Krakowa, wiec najlepiej powinien wiedziec, jakim zbawieniem dla miasta jest konczona tam niedlugo budowa obwodnicy autostradowej. A teraz liczby. Expo w Hanowerze - wiekszosc przeciwnikow wola: "straty, straty!" Owszem, spolka zarzadzajaca poniosla strate w wysokosci 2,3 mld DM, znacznie wyzsza niz zakladano. Przyczyna podstawowa bylo przeszacowanie liczby zwiedzajacych - zakladano 40 milionow, bylo 18. Wroclaw zaklada 9 milionow. Wspomniana wyzej strate pokryly budzety federalny i landu Dolna Saksonia. Ale wyliczono, ze te same budzety zyskaly na podatkach zwiazanych z Expo 2,8 mld DM, czyli juz w tym momencie sa na plusie! Expo, jak juz wspomnialem, to inwestycje. W Hanowerze siegnely 10 mld DM. Inwestycje oznaczaja pobudzenie koniunktury, daja zlecenia firmom, daja miejsca pracy. Znowu Hanower: 100 tys. miejsc pracy, z czego na stale po Expo zostalo 12 tys. Te miejsca pracy to z jednej strony ulga dla wydatkow budzetu centralnego (nie wyplaca skladek, zasilkow), z drugiej - zbawienie dla dochodow (podatki). To wszystko w zwiazku z jedna impreza. Aha, wcale nie jest tak, ze Wroclaw sam nic nie robi. Do 2010 roku zainwestujemy m.in. w infrastrukture miejska (np. uzbrojenie terenu, obwodnica) 2,5 mld PLN. Pozostala czesc kosztow Expo to pawilony panstw i organizacji miedzynarodowych - ale one same placa za ich budowe. Na zrodle finansowania obiektow polega zasadnicza roznica miedzy Expo a Olimpiada. Tylko nasz pawilon krajowy i pawilony regionalne zbudujemy za wlasne pieniadze. Nie trzeba tez niszczyc przyrody, by wystawe zorganizowac. Nie zostanie po niej niepotrzebny prawie nikomu tor bobslejowy. Zostana za to drogi, linie kolejowe, osiedle mieszkaniowe, uzbrojony teren. I do tego beda tak niewymierne korzysci, jak darmowa reklama na calym swiecie. Delegacja BIE odwiedzila Wroclaw w kwietniu. Po zapoznaniu sie z dokumentami przygotowanymi przez miasto, wizji lokalnej jego samego (w tym terenow przyszlej wystawy) stwierdzila w swoim raporcie, ze "Wrocław jest dobrym kandydatem do zorganizowania wystawy w 2010 roku". W raporcie tym, bedacym kluczowym wyznacznikiem wyboru miasta-organizatora, czytamy takze: "na pozytywną ocenę dla miasta złożyło się wsparcie rządu i władz miasta, znakomicie opracowany biznesplan i perspektywa wstąpienia Polski do Unii Europejskiej (...) Biznesplan Expo jest oparty na ostrożnych kalkulacjach, co gwarantuje finansowe powodzenie imprezy." A zatem jestesmy przygotowani pod kazdym wzgledem, a finansowym w szczegolnosci! Pozdrawiam! Temat: Koniec pax americana?! Ave, oto przedruk z jutrzejszej GW. Zauważcie zresztą, że USA powoli są wypychane z Azji Wschodniej. Tamtejsze kraje zaczynają uważać za swego przywódcę Chiny. T. (...) Nowy tygrys Pozornie wszystko wygląda doskonale. Chiny wyrastają na potęgę gospodarczą, a w regionie - także wojskową. Potwierdzają to fakty i liczby. I tak: obroty handlowe ChRL z USA zwiększyły się z ok. 20 mld dol. w końcówce lat 70., u progu reform, do 475 mld w roku 2000. Co ważniejsze, w dekadzie 1990-2000 amerykański deficyt handlowy w obrotach z Chinami wzrósł niemal ośmiokrotnie i w roku 2000 sięgał 85 mld dol. - dużo więcej niż ujemny bilans w handlu z Japonią, który przez lata spędzał sen z powiek amerykańskich specjalistów. Chiny mają też poważne nadwyżki w obrotach z Japonią (24,7 mld dol.) i krajami a Unii Europejskiej (33,4 mld dol.). Szerokim strumieniem płyną do Państwa Środka obce kapitały. Niedawno renomowana amerykańska firma konsultingowa A.T. Kearney uznała rynek chiński za "najatrakcyjniejszy na świecie" - ciekawszy nawet od amerykańskiego! Kręgi światowego biznesu zdają się podzielać opinię Williama Warwicka reprezentującego koncern ATT w Pekinie: "Jeśli nie masz sukcesów w Chinach, nie możesz ich odnieść na rynkach globalnych". Potwierdzają to fakty. W zeszłym roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach osiągnęły wartość 47 mld dol., co oznacza ich wzrost o 15 proc. w stosunku do roku 2000. Rokowania na ten rok są jeszcze lepsze - ponad 50 mld dol. Gdyby ta tendencja miała się utrzymać i gdyby napływ kapitałów do USA pozostał na obecnym poziomie (w ostatnim roku spadł aż o 60 proc. m.in. wskutek zamachu z 11 września), to już wkrótce Chiny przyjmowałyby więcej kapitałów niż rynek amerykański, co jeszcze niedawno zakrawało na absurd. Co się dzieje z tymi pieniędzmi? Władze postawiły na rozwój infrastruktury. Trwa "rewolucja kolejowa" - do roku 2005 Chiny przeznaczą 42 mld dol. na modernizację i elektryfikację torów oraz budowę 7 tys. km nowych trakcji. Supernowoczesna linia połączy Pekin z Szanghajem (1450 km), skracając czas podróży z obecnych 14 godzin do pięciu. Planuje się też unowocześnienie połączenia Pekinu z Kantonem i Hongkongiem, by ograniczyć obecną 24-godzinną podróż do godzin 14. Jeszcze większe nakłady przeznacza się na rozbudowę i budowę nowych dróg. U progu minionej dekady Chiny praktycznie nie znały czegoś takiego jak autostrada. Pierwszy odcinek łączący Szanghaj z Jiading oddano w 1988 r. Od tej pory jednak autostrady i drogi szybkiego ruchu zaczęły wyrastać niczym przysłowiowe grzyby po deszczu. W grudniu 2000 r. oddano trasę łączącą Pekin z Szanghajem (1260 km). W ten sposób zakończono pierwszy etap programu budowy autostrad. Drugi etap - przewidujący osiem wielkich autostrad - potrwa do roku 2010. Nowe drogi połączą miasta w głębokim interiorze, dziś bowiem aż 56 proc. tras szybkiego ruchu położone jest w regionie nadbrzeżnym. Równocześnie władze bronią własnego pieniądza (juan od lat nie osłabł) i powolnie zwiększają rezerwy walutowe (do 154 mld dol. w 2000 r.). W listopadzie zeszłego roku Chiny przystąpiły do Światowej Organizacji Handlu (WTO), a tym samym podporządkowały się regułom światowej gospodarki kapitalistycznej. Nic dziwnego, że w świecie zaczynają toczyć się spory, czy sprawne gospodarczo, lecz niedemokratyczne Chiny nie wyrastają przypadkiem na nowego hegemona. Chińczycy odpowiadają, że "żadnej nowej wojny nie będzie". Popularny magazyn spraw międzynarodowych "Huanqiu Shibao" pisał w czerwcu br.: "Chiny nie stosują standardów ideologicznych przy określaniu swoich przyjaciół i wrogów". Przypomniał też, że w całych swych dziejach Chiny były krajem tolerancyjnym, synkretycznym, wolnym od fanatyzmu religijnego: "Nasz naród nie posiada tradycji misjonarskich". Temat: Zydzi przestancie klamac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! POLSKA NEDZA - ZYDOWSKIE ELDORADO W Gdyni i Gdansku funkcjonuja zydowskie szajki przemytu dewiz. Zlikwidowano je po czterech latach dzialalnosci, ale szkody jakie wyrzadzily Skarbowi Panstwa ida w miliony dolarów. Szefem gangu gdynskiego byl Majer Urbach, jego pomocnikami bracia Morgenfeldowie, a takze kuzyni Chaja Morgenfeld i Jakub Lerner. W Gdansku funkcjonuje ich „równolegla" organizacyjnie komórka zlozona równiez z Zydów. We Lwowie i Wilnie funkcjonuja duze szajki zlozone z Zydów specjalizujacych sie w przemycie zlota za granice. Przez Turmonty do Rygi wyplywa z Polski ogromny majatek. Nikt chyba nie powie, ze nie mialo to wplywu na stan gospodarki panstwa, na poziom zycia materialnego jego obywateli. W Warszawie przez cale lata funkcjonuje dobrze zorganizowana banda przemytu narkotyków - kokainy, morfiny, eteru. Eter, jako srodek odurzajacy jest juz rozpowszechniany we wsiach nadgranicznych. Organizatorami szajki sa warszawscy milionerzy zydowscy. Siec sprzedazy detalicznej zorganizowano we wszystkich wiekszych miastach. Funkcjonuja tez stale punkty sprzedazy. Narkomania w Polsce juz wtedy byla szerzona przez zydowskich „pionierów". Towar jest organizowany na terenie Niemiec, przerzut przez granice nastepuje w okolicy Sosnowca, gdzie tez miesci sie glówny sklad. W Warszawie natomiast jest rozdzielnia detaliczna. Organizatorem bandy a zarazem jej szefem jest Henoch Marymitz juz karany za narko-biznes. Jego wspólnikiem jest Szyja Grynberg, tez byly pensjonariusz zakladów penitencjarnych. Ponadto w przestepczej spólce czynni sa stryjeczni bracia: Mojzesz i Abraham Martymizowie oraz firma motocyklowa niejakiego Mojzesza Nowomiasta, Królewska 27, tez oczywiscie starozakonna. Jest to zreszta firma-atrapa, doskonala przykrywka tego, na czym robiono rzeczywiscie duze pieniadze. To kurierzy Nowomiasta na motocyklach, nie tylko odbieraja towar z Sosnowca, ale dostarczaja go do wszystkich miast w Polsce. Na pewno ta przestepcza organizacja ma swoje punkty odbioru w Wilnie, Katowicach, Lublinie, Krakowie, Kielcach, Poznaniu i Lwowie. W firmie motocyklowej tez prowadzi sie rachunki i nawet ksiegowosc handlu narkotykami. Oprócz kurierów towar dostarcza tez i poczta w paczkach i listach. Nadawca zawsze jest nieistniejacy Wladyslaw Milewski. Mojzesz Nowomiast nie dziala tylko w Polsce, jest aferzysta miedzynarodowym sprzezonym z handlarzami narkotyków w Gdansku, Prusach Wschodnich, w Niemczech i we Francji. Jest to wiec juz przestepca grubego kalibru. Nowomiastowie Mojzesz i Abraham to multimilionerzy, w samej Warszawie maja po kilka kamienic. Szyja Nowomiast, równiez z tego samego interesu, jest posiadaczem olbrzymiej fortuny, uchodzi za najbogatszego Zyda w Warszawie. Majatek Nowomiastów szacuje sie na 6 mln zlotych. Temat: Światowa prasa o przemówieniu Busha w ONZ Ja zdaje sobie doskonale sprawe, ze wojna to najtragiczniejsza rzecz jaka moze ludzi spotkac. Roznica miedzy mna a pacyfistycznymi pogladami prezentowanymi przez wiekosc moich dyskutantow polega na tym, ze ja uwazam, ze sa takie momenty w rozwoju ludzkosci, ze wojna jest nieunikniona, jest jedynym rozwiazaniem. Historia ludzkosci to potwierdza, daje mnostwo przykladow, ze rezygnacja z wojny na wstepnym etapie i tak doprowadza do wojny pozniej tylko z bardziej oplakanymi skutkami. Jeszcze raz podkreslam wojny byly, sa i beda czy panstwo dyskutanci sobie tego zycza, czy tez nie. Swiat bez wojen, gwaltow, rozbojow itp to utopia. Stosowanie metod postepowania ogolnie przyjetych w swiecie stosunkow miedzy panstwami jest czyms co ludzkosc wypracowywala calymi latami. Organizacje miedzynarodowe takie jak ONZ, NATO, organizacje handlowe itp to piekna rzecz lecz nie zawsze sie sprawdzaja. One moga sie sprawdzac jesli wszyscy uczestnicy przestrzegaja jej regul. A co z pozostalymi. Moaja robic to na co maja ochote? Wlasnie Saddam to robi. Wszyscy panstwo drzycie na haslo wojna. Przeciez poprzednia administracja amerykanska (Clinton przez 8lat) stosowal metody dyplomatycznego nacisku na Irak. I co? Jak to sie skonczylo 11 wrzesnia 2001 swiat widzial. A co do ostatnich wyborow prezydenckich w Ameryce. Od razu widac, ze jest pan/i zwolennikiem demokratow w USA. Obie strony stosowaly rozne mniej lub bardziej czyste chwyty. Moglbym podawac tutaj rozne przyklady. Gore tez nie byl niewiniatkiem tak bardzo chcial wladzy, ze stracil caly moj szacunek. Ale w demokracja amerykanska ma to do siebie, ze w chwilach zlych i trudnych dla narodu podzialy znikaja. Juz pare miesiecy pozniej caly narod amerykanski jak jeden maz byl ze swoim prezydentem. A rola prezydenta bylo zrobic wszystko co w jego mocy aby te wojne wygrac. I tak mowiac szczerze to cieszmy sie, ze Bush jednak nie zrobil wszystkiego co w jego mocy (zwlaszcza militarnej mocy) bo polwysep arabski moglby dzis wygladac o wiele inaczej. I mysle, ze wielu obecnych przywodcow panstw, zrobiloby to inaczej i szybciej (Putin, Zemin i paru innych). A co do mojej pewnosci siebie. Owszem mam wyrobione zdanie w wielu kwestiach. Zyciem politycznym interesuje sie od lat. A moja kategorycznosc w tej kwestii moze wynika stad, ze moi dyskutanci sa tak bardzo antyamerykanscy, manipuluja faktami, wyrywaja je z kontekstu, czepija moich slowek, sila na tania ironie a zupelnie nie dotykaja glebi problemu. Wyjatkiem pozytywnym z pewnoscia byl Tomasz. Wiec ja w zasadzie skupialem sie komentowaniu ich jednostronnych atakow na szatana Busha. Na koniec zycze panstwu aby dla swiata w ktorym zyjemy jeszcze dlugo najwiekszym zagrozeniem byl prezydent Stanow Zjednoczonych. Wtedy bedziemy spac spokojnie. Pozdrawiam Gość portalu: spacer napisał(a): > Pan Bogdan cala sobote spedzil przed monitorem/komputerem. > Powalczyl pan z tymi, ktorzy mieli swoje argumenty, > bo oczywiscie panski jest jedyny i sluszny. Duzo mowil > pan o demokracji , nieco zapominajac jakie chece odbywaly sie > podczas ostatnich amerykanskich wyborow prezydenckich (powtorne > obliczanie glosow, komisje, prawnicze sztuczki, decyzje > wladz stanu Floryda, ktorym przewodzi brat przyszlego pana > prezydenta itd.). Sami Amerykanie byli bardzo zdziwieni. > W zeszlym tygodniu niezalezne media w USA, w radiowym programie > "Democracy Now", w lokalnym pasmie nadawaly informacje > o firmie z Florydy, ktora prowadzi bank informacji o obywatelach. > Na liscie nie upowaznionych do glosowania na Florydzie > recydywistow (recydywisci nie moga glosowac), nieslusznie > znalazlo sie, bagatela, kilkadziesiat tysiecy obywateli > afrykanskiego pochodzenia (ci zwykle glosuja na demokratow). > Niektorzy z nich, wedlug "dokumentacji", popelnili przestepstwa > w roku 2007. Zreszta firma z Florydy nie jest odpowiedzialna > za pomylki, bo odkupila baze danych od firmy z Teksasu. Itd. > "Democracy now" nie mowi o tamtych wyborach inaczej, tylko > "stolen election". Niezalezne media istnieja, ale sa > marginalne. Media znajduja sie glownie w rekach duzych > korporacji, wielkiego biznesu, ktory chce ludziom sprzedawac, > a nie informowac. Z tego co wiem, to ma byc jeszcze gorzej. > Ja sam wstrzasniety jestem tym co zdarzylo sie rok temu. > Uwazam tez, ze dla takich ludzi jak Saddam nie ma miejsca > w naszym swiecie. Tylko, czy zdaje sobie pan sprawe jak > walczy wspolczesna armia. Gdy na jej drodze stoi wioska, > czy las, skad moga pasc strzaly, to ich juz po prostu > nie ma. Irak to nie pustynie Kuwejtu, to wlasnie wioski, > lasy, ogrody, ludzie. Dobrze by bylo, gdyby mozna bylo > podjechac pod drzwi posesji Saddama, zaprosic go do samochodu > i odjechac. Ja sie obawiam, ze na drodze do tych drzwi > pozostana mogily niewinnych ludzi, a ci ktorzy przezyja > nigdy ich nie wybacza. Wlasnie wtedy nasza Ziemia nam sie > rozleci. Temat: Kropiwnicki jak George Bush... Ze stron UMŁ Misja do Lwowa 2003-12-01 W sobotę wróciła ze Lwowa delegacja łódzkich samorządowców, przedsiębiorców, przedstawicieli nauki i kultury. Gościli tam z dwudniową misją samorządowo- gospodarczą zorganizowaną przez Urząd Miasta Łódzi i Regionalną Izbę Gospodarczą. Łódzkiej delegacji przewodniczył prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki, uczestniczyli w niej m.in. wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Lidia Fido, wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski i dyrektor Biura Rozwoju Przedsiębiorczości i Miejsc Pracy Teresa Białecka-Krawczyk. Najważniejszym punktem w programie wizyty było podpisanie umowy pomiędzy miastami Lwów i Łódź, umowy o współpracy; samorządowej, gospodarczej, kulturalnej, oświatowej i naukowej. Umowę podpisali w piątek 28 XI, w ratuszu miejskim; prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki i mer Lwowa Lubomir Buniak. Chwilę później prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Łodzi Witold Gerlicz podpisał z przewodniczącym Lwowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej umowę o współpracy gospodarczej obu izb. Dzień wcześniej, wiceprezydent Łodzi Włodzimierz Tomaszewski otworzył w Muzeum Miejskim (Pałac Jana III Sobieskiego w rynku) wystawę firm regionu łódzkiego „Gospodarka Środka Polski”, w obecności konsula polskiego we Lwowie Janusza Jabłońskiego. Program wizyty obejmował także wizytę w przepięknym teatrze operowym z 1900 r. jednym z najpiekniejszych w Europie, porównywanym swoją wspaniałością architektoniczną do opery wiedeńskiej. Operę lwowską zaprojektował w stylu wiedeńskiego renesansu Polak Zygmunt Gorgolewski. Umowę o współpracy kulturalnej podpisał łódzki Teatr Nowy oraz lwowski Teatr „Waskrasienie”. Partnerskie kontakty naukowe (utrzymywane od lat) omawiała prorektor Uniwersytetu Łódzkiego prof. Eliza Małek, z ramienia Politechniki Łódzkiej rozmowom o wspópracy z Politechniką Lwowską przewodniczył rektor prof. Jan Krysiński. Rozmowy naukowe prowadzili również prorektorzy łódzkiej ASP i Uniwersytetu Medycznego. Biznes łódzki reprezentowały m.in. firmy: Varitex, Vera, Fako, ZWiK, Grupowa Oczyszczalnia Ścieków, MPK, Bombardier, Pafana, Międzynarodowe Targi Łódzkie, Bud-Inż, Prodex, Port Lotniczy „Lublinek”, Papier-service. Możliwości współpracy gospodarczej są ogromne, wiele firm z Łodzi ma już we Lwowie swoje przedstawicielstwa. Podczas konferencji prasowej zorganizowanej po podpisaniu umowy partnerskiej w ratuszu, dziennikarze lwowscy zainteresowani byli głównie: ułatwieniami w otrzymywaniu wiz do Polski przez obywateli ukraińskich, współpracą naukową i kulturalną oraz współpracą trójstronną Łódź-Lwów-Lyon. Polski konsulat (oblegany przez chętnych do otrzymania wiz do Polski) odwiedził wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski. Delegacja łódzka z Prezydentem Łodzi na czele złożyła wieniec na cmentarzu Orląt Lwowskich, Prezydent spotkał się także z biskupami dwóch lwowskich metropolii; rzymskokatolickiej i greckokatolickiej. Mer Lwowa przyjął zaproszenie do Łodzi, którą odwiedzi w maju 2004 r. Miasto Lwów podobnie jak Łódź nie posiada dużej rzeki. M.in. i z tego powodu „cierpi” na wielki brak wody, możliwości inwestycyjne są w tej dziedzinie na razie niewielkie, jakby pomoc ekonomiczna Unii Europejskiej wydaje się tu być bardzo wskazana, może pozyskanie środków odbędzie się za pośrednictwem Polski? Warto by się tym zainteresować, być może za pośrednictwem Łodzi inwestycje wodno-kanalizacyjne zostaną tam uruchomione. (Wojciech Grochowalski) www.uml.lodz.pl/indeksik.php3?menu2=1&zapytanie=1,05&poz=1&id=2024 pozdr. Temat: Radni dadzą pół miliarda na łódzkie lotnisko Oświadczenie Fundacji „Projekt Łódź" Radni decydują, czy przeznaczyć w ciągu trzech lat pół miliarda złotych na rozbudowę Portu lotniczego im. Władysława Reymonta w Łodzi. Od kilku lat, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, lotnisko nie rozwija siatki połączeń regularnych, brak jest nowych linii lotniczych oraz nowych kierunków połączeń. Ponadto lokalizacja samego obiektu i wynikające z niej liczne bariery, ograniczające możliwości jego rozwoju, stawiają pod znakiem zapytania sens dalszego inwestowania. Zważywszy na te okoliczności oraz wysokość kwoty planowanej inwestycji wydaje się mało prawdopodobne uzyskanie choćby zwrotu z zainwestowanego kapitału. Naszym zdaniem, wziąwszy pod uwagę ogrom potrzeb w naszym mieście, związanych z koniecznością przeprowadzenia rewitalizacji całych kwartałów miasta, rozbudową i naprawą infrastruktury drogowej oraz sieci wodnokanalizacyjnej, planowana inwestycja jawi się jako próba zbudowania kolejnego „pomnika„ a nie przedsięwzięcia służącego realnej poprawie warunków życia łodzian. Obecne władze w sposób wyjątkowo nierozważny i nieodpowiedzialny wydają publiczne pieniądze na fanaberie, na które nas nie stać. Jednym z głównych elementów planowanej inwestycji jest budowa nowego terminalu, który ma pozwolić na przyjęcie 3 mln pasażerów rocznie oraz budowa równoległej do pasa startowego drogi kołowania, która ma zwiększyć przepustowość pasa startowego. Jednak w 2008 roku łódzkie lotnisko obsłużyło jedynie ok. 350 tys. pasażerów. Ruch na lotnisku jest minimalny, po kilka samolotów dziennie. Bywają dni, że startuje tylko jeden. Wykorzystanie pełnych możliwości nowego terminalu musiałoby oznaczać dziesięciokrotny wzrost liczby pasażerów. Łódzkie lotnisko jeszcze długo nie będzie obsługiwać tak dużej liczby osób, a utrzymanie nowych obiektów będzie kosztować podatnika dodatkowe miliony złotych. Lublinek długo nie będzie dużym międzynarodowym lotniskiem. W okresie boomu lotniczego udało się pozyskać tylko jednego regularnego taniego przewoźnika - Ryanair. Lata on z Łodzi tylko, dlatego, że samorząd dopłaca do tej linii milionowe dotacje. Łódzkim lotniskiem nie jest zainteresowany także żaden poważny narodowy przewoźnik. Nie ma również lotów z Łodzi do dużych przesiadkowych lotnisk europejskich, a tym samym brakuje poważnej oferty dla biznesu. Dodatkowo, obecnie krótki czas podróży koleją, a za chwilę również samochodem, do Warszawy powoduje, że łodzianie chętniej korzystają z Okęcia. Biorąc powyższe pod uwagę oraz wyłącznie życzeniowe założenia dotyczące poziomu ruchu, przy tak konkurencyjnym otoczeniu, trudno nie odnieść wrażenia, że zaangażowanie blisko 500 mln zł (w dodatku sfinansowanych długiem) służyć ma względom prestiżowym i propagandowym obecnych władz miasta. W celu sprawdzenia realnych szans na samodzielne funkcjonowanie lotniska w Łodzi, warte jest rozważenie przekazanie zarządzania Lublinkiem, który nadal pozostałby własnością publiczną, prywatnemu operatorowi, międzynarodowej korporacji, która posiada odpowiednie doświadczenie w branży, większą siłę przetargową w negocjacjach z liniami lotniczymi oraz motywację osiągnięcia sukcesu. A od władz miasta oczekujemy racjonalnych decyzji służących zaspokajaniu zgodnych z podstawową hierarchią potrzeb łodzian. Ireneusz Jabłoński Przewodniczący Rady Fundacji „Projekt Łódź" Temat: Maltańczycy powiedzieli "tak" w referendum euro... Gość portalu: Oszołom z RM napisał(a): > Gość portalu: Bnadem napisał(a): > > > Podczas ostatnich wakacji urządziliśmy sobie z żoną > > transeuropejską eskapadę. Unia Europejska nie jset ideałem. > > Jedna nacje budzą we mnie większą, inne zaś mniejszą sympatią - > > i podejrzewam, że w równie zróżnicowany sposób sami jesteśmy > > obdarzani sympatią. Jak zawsze, długo odcinek drogi od granicy > > polsko-niemieckiej do zatoki Algeciras, pozbawiony już granic > > (choć techniczna strona zlikwidowanych przejść granicznych > > pozostawia wiele do życzenia) i objęty wspólną walutą (nie lubię > > szukać kantorów - taka niewinna słabostka) wzbudził we mnie żal, > > że my jeszcze na to czekamy. Bardzo dobrze pamiętam notowania > > gospodarki hiszpańskiej oraz poziom życia w tym kraju z okresu > > przedakcesyjnego - teraz jest to inny świat. Daj Bóg, by i nasze > > dzieci żyły w takiej wspólnocie. > > - Hiszpania sie dziwgnęła nie dzięki UE ale mimo tego!!! Bo ma ona dostęp do > morza i to ciepłego Morza Śródziemnego ma świetny klimat i turystyka stała się > jej wielką szansą..niestety ale to jedna z niewielu gałęzi gospodarki która sie > > tam rozwija..ona jeszcze trzyma przy życiu Hiszpanię..Polska nie ma dostępu do > cieplego morza wnetrze Hiszpani jest baaardzo nędzne!! A Majorka została > kompletnie wynarodowiona i wykupiona przez Niemców. Hiszpanie jeśli już pracują > > tozajmują oni podrzędne stanowiska (sprzątacze czyściciele okien, kibli wzgl > lokaje aq często jest tak ze nie mają w ogóle pracy na Majorce w jej głebi żyją > > ludzi którzy nigdy nie widzieli morza..wyspiarze!!!!!! nie umieją w ogóle ani > pisać ani czytać żyją w walących się kamienicahc obrazki tam żywcem > przypomoinają latynoskie favele. Niemcy tam rządzą!! do nichj należa wszystkie > hotele i większość ośrodków rozrywki o biznesie juz nie mówiąc...Hiszpanie na > Majorce są obywatelami II kategorii Bredzisz czlowieku. Hiszpania byla bardzo biednym krajem (choc gospodarczo zawsze troche lepszym niz my) w casach Franco. Potem gwaltownie wszystko przyspieszylo. Mieli zwyvvzajne w takich razach przepychanki polityczne lewica- prawica ale w koncu sobie powiedzieli "nos van a dar por el Centro" ( cztli prztyloza nam centrowcy!). Gospodarka ruszyla z kppyta kiedy w zasadzie bez glupich limitow wpuszczono kapital miedzynarodowy. Jak nie byli w Unii to autostrada di Irun (granica z Francja) zawsze byla pelna wyrzucanych na droge ryb - cos a'la Lepperiada. To sie szybko skonczylo. O czym ty mowisz czlowieku, co to za teaorie wyssane z palca? Temat: Szwedzi powiedzieli "nie" dla euro Gość portalu: bas napisał(a): > Euro w rzeczywistosci nie sprzyja zwyklemu zjadaczowi chleba > szczegolnie w poczatkowym okresie jego wprowadzenia do obrotu. Faktem jest, ze > deje ono ( euro ) wieksza swobode w obrotach miedzynarodowych jak rowniez > lokalnych na poziomie przedsiebiorstw. Faktem jest rowniez, ze kasa panstwowa > korzysta na standaryzacji srodka platniczego w strefie europejskiej. Ale ma sie > to nijak do sytuacji przecietnego obywatela. W powszechnym pojeciu ( nie bez > racji ) na wprowadzeniu euro korzystaja przedstawiciele biznesu i finansjery. Nie zgadzam sie. Zwiazki zawodowe bacznie obserwuja korzysci pracodawcow i sa wstanie wymusic udzial zwyklych ludzi w tych korzysciach. Pracodawcy kapituluja tym latwiej, ze wiedza, ze dobrze oplacani i wysokokwalifikowani pracownicy nie tylko gwarantuja niskie koszty jednostkowe, lecz tworza popyt na produkty pracodawcow. Dlatego pracodawcy nie sa wstanie zachowac korzysci z Euro dla siebie. > Na dluzsza mete powinno to rowniez przyniesc wymierne korzysci zwyklym > obywatelom, ale nie w okresie poczatkowym. Stad ta nieufnosc. Nieufnosc zalezy od stopnie zorientowania pracownikow, czyli od ich kwalifikacji. > Kwestia wprowadzenia euro w Polsce nie wydaje mi > sie opcja, na ktora polskie spoleczenstwo powinno stawiac w najblizszej > dekadzie. Porownania do np. Niemcow nie maja sensu. Oceniam to caly czas z > perspektywy zwyklych ludzi. Odwazyc trzeba korzysci z polityki kursowej, ktora bedzie trudno prowadzic przeciw Euro. Doswiadczenie uczy, ze kraje, ktore dostosowaly swa walute do waluty silniejszej, najlepiej na tym wyszly. Np. Belgia, czy Holandia zrezygnowaly dobrowlonie z polityki kursowej i oparly swe waluty o Marke niemiecka. Jesli wiec zlotowka i tak bedzie podporzadkowana Euro, to po co ponosic jej koszty i rezygnowac z korzysci wzrostu obrotow handlu zagranicznego? > To, co euro moze przyspieszyc w Polsce to wzrost > poziomu wunagrodzen. Moze, ale nie musi. Wiadomo, ze pracodawcy nie przebieraja > > w srodkach, zeby pozbawic pracobiorcow srodkow do zycia. Od tego sa zwiazki zawodowe. > Jesli Europa obawia sie zalewu " dzicza" ze wschodu, to musi chyba uzywac > wylacznie rozowych okularow. Bo przeciez chamstwa w tej Europie nie brakuje, > jak i zlodziejstwa i innych " dobrodziejstw " tego typu bedacych pozostaloscia > spoleczenstw plebejskich w tej oswieconej Europie. Wulgaryzmy to we Francji, > Angli czy Niemczech sprawa powszechna z tym, ze tak sie z nimi nie afiszuja, no > > i pozbawieni sa tej absurdalnej, kolosalnej zdolnosci do samokrytyki jaka my > Polacy opanowalismy... do perfekcji. Takiego zdziczenia jak w forum Wyborczej nie widzialem w zadnym porownywalnym forum w RFN czy USA. Roznica na niekorzysc Polski jest tak ogromna, ze zapytuje sie, czy takie chamstwo jest w ogole mozliwe, czy nie ma tu miejsca sabotaz Wyborczej: ludzie tak prymitywni nie powinni w kapitalizmie pojawiac sie w Internecie z uwagi na koszty i inne wzorce kulturowe. Piotr Kraczkowski - beam.to/ll Temat: Kto czyta nie błądzi Kto czyta nie błądzi Polscy zwolennicy UE uświadomili sobie wreszcie, że najpoważniejszą przeszkodą na drodze do zwycięstwa w referendum unijnym jest Radio Maryja. W całej kampanii przeciw ojcu Tadeuszowi Rydzykowi chodzi właśnie o uciszenie najpotężniejszego medium antyunijnego. "Gazeta Wyborcza": Jedno jest bezsporne - sprawa o. Rydzyka i jego radia to najpoważniejszy problem Kościoła w Polsce po 1989 r. Czy biskupi i Stolica Apostolska zdołają go rozwiązać? Może zastąpienie o. Ryzyka profesorem Geremkiem rozwiązałoby "najpoważniejszy problem Kościoła"? No, ewentualnie księdzem Bonieckim z "Tygodnika Powszechnego"... "Puls Biznesu" o nowym 50-proc. progu podatkowym: Grzegorz Kołodko, minister finansów, powołał zespół ekspertów do spraw restrukturyzacji finansów państwa. (...) Zajmą się oni m.in. długiem publicznym, finansami samorządów oraz wpływami do budżetu. Jednak na początku wzięli się za podatek dochodowy od osób fizycznych. Według informacji "PB", postanowiono, że od 2004 r. wprowadzona zostanie czwarta stawka podatkowa dla osób o najwyższych dochodach. Nie sprecyzowano stawki (prawdopodobnie 50 proc.) ani od jakiego progu zarobków zacznie obowiązywać. Następnego dnia MF dementowało doniesienia dziennika. Jedynym odważnym (...) okazał się Jacek Krzyślak, dyrektor Departamentu Polityki Finansowej, Analiz i Strategii, który jednak zdecydowanie odciął się od 50-proc. stawki podatkowej. Jednak w odniesieniu do samego pomysłu zmian w systemie podatkowym nie był już tak stanowczy. Potwierdził także, że prowadzone są w tym kierunku prace koncepcyjne w ośrodku w Białobrzegach pod Warszawą. Informacje "PB" pośrednio potwierdził również prezydent Kwaśniewski: Nie istnieje oficjalny projekt wprowadzenia czwartej stawki podatkowej. To jedna z analiz, która nie ma mocy wiążącej. "Prawo i Gospodarka": Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad projektem rozporządzenia, które zmusiłoby kierowców taksówek oraz ich korporacje do instalowania w samochodach kratki odgradzającej przedział pasażerski od kierowcy. Argumentem za wprowadzeniem metalowych kratek miałoby być zwiększenie bezpieczeństwa kierowców taksówek. (...) Kratka miałaby mieć oczka o wymiarach 10 mm na 100 mm i byłaby zrobiona z drutu o średnicy nie mniejszej niż 3 mm. Miałaby zajmować całą przestrzeń między słupkami bocznymi oraz między podłogą i sufitem auta. (...) Nie wiadomo, jakie mogą być koszty zainstalowania podobnej siatki, można jednak przyjąć, iż będzie ona stosunkowo droga, ponieważ na pewno będzie musiała spełniać ścisłe wymagania zamieszczone w przygotowywanym rozporządzeniu. Czyżby minister Pol zamierzał opuścić stanowisko i w ten sposób zabezpieczyć swoją finansową przyszłość? W "Opcji na prawo" Roman Konik napisał o problemach Czarnego Lądu: (...) Wina białych nie leży w kolonizacji Afryki, a raczej w obecnej głupiej polityce międzynarodowych organizacji. Bo jak nazwać zarządzenia Światowej Organizacji Zdrowia wypłacającej chorym na AIDS Ugandyjczykom miesięczną zapomogę w wysokości 100 dolarów? Nie trzeba być zbytnio bystrym, by przewidzieć skutki tej decyzji. Już w ciągu kilku miesięcy liczba zarażonych wzrosła trzykrotnie. (...) Podobnie idiotycznym dekretem było uznanie w 1977 r. przez WHO wiejskich uzdrawiaczy i szamanów na równi z wykształconymi lekarzami. Co więcej, mogli być oni zatrudniani w państwowej służbie zdrowia, szpitalach i klinikach obok wykwalifikowanej kadry (w Lagos w największym szpitalu co drugi pracownik był szamanem!). Jakie były skutki tego "ukłonu w stronę czarnej kultury", można się łatwo domyślić. Dwumiesięcznik "Zawsze wierni", powołując się na "The Remnant", doniósł: Komisja ds. Liturgii Konferencji Episkopatu USA wydała dekret zakazujący katolikom przyjmowania Komunii św. w postawie klęczącej. W dokumencie czytamy: "Normatywną postawą podczas przyjmowania Komunii powinna być postawa stojąca. W diecezjach Stanów Zjednoczonych postawa klęcząca podczas przyjmowania Komunii św. jest niedozwolona, chyba że biskup konkretnej diecezji uchyli tę normę w indywidualnych i wyjątkowych okolicznościach. (...) Kościół widzi w tych wspólnych postawach i gestach symbol jedności i środek służący do jej rozwijania. Nie wolno nam zmieniać tych postaw tak, by odpowiadały naszej indywidualnej pobożności, gdyż Kościół jasno głosi, że nasza jedność w postawach i gestach jest wyrazem naszego uczestnictwa w jednym ciele tworzonym przez ochrzczonych razem z Chrystusem, naszą Głową (...)". Q, kcnb@wp.pl Temat: Czy musimy kochać USA? Gość portalu: emigrant napisał(a): > Niestety masz dosc bzdurne wyobrazenie o systemie amerykanskim. O opinia > publiczna wszyscy rzadzacy musz stale sie pytac. Kazde w zasadzie najmniejsze > stanowisko poczwszy od miejscewego szefa policji, komisarza drog,szefa > miejscowego kuratorium itd.jest wyznaczane w wyborach. Prezydent panstwa > odpowiada PRZEDE wszystkim za interresy Stanow, a nie swiata. Przecietny > Amerykanin nie ma zadnego zaufania do ONZ i innych organizacji > miedzynarodowych. Do swojej obecnej pozycji Stany doszly poprzez stosunek do > pracy, brak ciaglego wtracania sie rzadu do prowadzenia biznesu i wolnosc > polityczna. Stany sa w stanie byc potega wojskowa NIE naruszajac w tym czasie > innych dzialow gospodarki i edukacji. Potega rownie nie do pobicia sa np.. > amerykanskie uniwersytety - pewnie znowu uslysza, ze to przez europejskich > naukowcow, co jest nieprawda, a jesli nawet niektorzy przyjedzaja to to > dlatego, ze dostaja tu lepsze mozliwosci pracy. Czasami, az mnie kreci jak > slysza te kretynskie wypowiedzi na temat Coca Coli czy hamburgerow. Ciekaw > jestem ilu ludzi w Polsce wie, ze ta wstretna Coca Cola daje setki milionow na > np. Emory University w Atlancie na przerozne cele m.innymi na usprawnienie > operacji typu angioplastyki , z ktorej pozniej korzystaja pavjenci na calym > swiecie. Jak to latwo zapomniec, ze w Deborah Hospital operowano dzieci z > POlski za darmo i szkolono polskich naukowcow. Takich przykladow jest mnostwo. > Jesli chodzi o otwpoja opinia na temat udzialu Stanow w wojnach swiatowych - > Nowe Drogi , nic dodac lub ujac. > Wracam do pracy. Tutaj trzeba pracowac, demonstracja przed ministertwem nic > nie pomoze. Pisząc w ten sposób zakładasz, że nikt poza Tobą w Stanach nie przebywał. Sedno problemu leży w tym na co są te zbrojenia, skoro Zimna Wojna skończyła się już ponad dziesięć lat temu. Państwa europejskie wydają 1-2% na zbrojenia, Stany ponad 5% swojego GDP. Gdyby wydawały tylko 2% nadal byłyby potęgą militarną, mogłyby natomiast wydać wiecej na cele cywilne. Dla przypomnienia, po 1918 r Stany zredukowały swoją armię z ponad 3 mln do okolo 200 tys. Wyszły z założenia, że wojna się skończyła i nikt im nie zagraża. Zajęły się po prostu biznesem. Swoją potęgę gospodarczą zawdzieczają własnie temu, że po zakończeniu wojny secesyjnej wydawały bardzo niewiele na te cele (w odróżnieniu od Europy). Co do wpływu opinii publicznej na los Twojego kraju. Zgadzam się, że ludzie mają wpływ na wybór burmistrza, ale nie na kierunek polityki zagranicznej ani na poziom zbrojeń. Jeśli Ci taka polityka odpowiada, to ją werbalnie (i tylko werbalnie) popierasz. Jeśli nie, to możesz protestować-np. pisząc listy do swojego kongresmena, który i tak ich nie przeczyta, ale Ci za to przyśle list z podziekowaniem za poparcie jakie dla niego wyrażasz. Nie wiesz nawet ile wynosi budżet CIA, bo jest to tajne (zna to tylko wybrana grupa kongresmenów). Jest to trudne do wytłumaczenia w kraju, który chce uchodzić za demokratyczny, gdyz naprawde to nic nie zmienia. Ukrywanie tego przed opinią publiczną jest czystym anachronizmem, takim jak u nas zakaz fotografowania stacji kolejowej. Napisałem juz gdzieś na tym Forum, że lubię i cenię Amerykanów, którzy są ludzmi ciężko pracujacymi, i posiadają w sobie znaczniewi więcej altruizmu niz np. Polacy. Uważam po prostu, że ich wysiłek jest marnotrawiony przez głupią klasę polityczną. Temat: prywatyzacja kutnowskiego szpitala prywatyzacja kutnowskiego szpitala Wszystko wskazuje, że właśnie w tym kierunku zmierza nasza powiatowa władza. Pozwoliłem sobie przekopiować ciekawy artykuł zamieszczony na kutnowskich forach. Więcej na ten temat na stronach on-line tygodnika po prostu www.powiatkutno.pl a oto ten artykuł, nieco długi, ale zachęcam do przeczytania: NASZ DZIENNIK Wtorek, 22 stycznia 2008, Nr 18 (3035) <STRONG>Brudne kombinacje <EM>Prof. Artur Śliwiński </EM></STRONG>Rząd deklaruje przeprowadzenie reformy opieki zdrowotnej, lecz unika publicznej prezentacji przygotowanych przez minister Ewę Kopacz projektów ustaw. Liczy zapewne, że przeforsuje je w Sejmie, zanim się ktokolwiek zdąży odezwać. Mamy więc do czynienia z taką praktyką sprawowania władzy, która odrzuca powszechnie przyjęte zasady rządzenia: przejrzystość i potrzebę komunikacji społecznej. Rząd z własnej woli naraża się na podejrzenie, że za jego zapowiedzią reformy kryją się niejasne i ukrywane przed społeczeństwem motywy czy interesy. Z bardzo fragmentarycznych enuncjacji dotyczących wspomnianych projektów ustaw zdrowotnych wynika, że nie jest to podejrzenie bezzasadne. W projektach tych kluczową rolę odgrywa pozornie drugorzędna propozycja przekształcenia placówek szpitalnych w spółki prawa handlowego. Wielu uważnych obserwatorów obecnej sytuacji w opiece zdrowotnej wychwytuje sztuczność takiego rozwiązania. Propozycja bowiem zakłada, że szpitale publiczne mogą być "komercjalizowane", czyli że mogą stracić wymiar przedsięwzięć publicznych. Przewiduje się, iż mogą być podporządkowane regułom prawno-organizacyjnym charakterystycznym dla działalności biznesowej, a nie wymogom funkcjonowania sektora publicznego. Czyli zakłada, że "biznes na szpitalach będzie robiony". Wrogie przejęcia Zamysł, który przebija się przez omawianą propozycję, niesie znacznie poważniejsze skutki. Przekształcenie szpitali w spółki zapewni możliwość przejmowania nad nimi kontroli (własności) przez osoby nabywające udziały w takich spółkach. Do tego punktu wszystko wydaje się racjonalnie uzasadnione. Z góry wiadomo, że koronnym argumentem przemawiającym za takim przekształceniem będzie stwierdzenie, iż umożliwia ono pozyskiwanie przez szpitale (od prywatnych inwestorów) potrzebnego kapitału. Jednak dalej argumentacja ta rozpryskuje się jak bańka mydlana. Przekształcenie szpitali publicznych w spółki prawa handlowego umożliwia wykorzystanie pułapki zadłużeniowej w celu taniego przejęcia własności. Innymi słowy, mamy tutaj do czynienia z dwoma etapami działania: kreowaniem zadłużenia i wywoływaniem w ten sposób sytuacji kryzysowej, co zdecydowanie obniża wartość udziałów w spółce, a następnie wykorzystania tej sytuacji przez wierzycieli i związanych z nimi inwestorów do przejęcia kontroli (własności). Ten schemat działania jest określany mianem wrogiego przejęcia i jest stosowany od kilku dziesiątków lat. Znane są mniej lub bardziej wyrafinowane sposoby pozyskania zarządów spółek do przeprowadzenia wrogich przejęć. Znane są także techniki finansowe osiągania korzyści z tych przejęć, jak na przykład "ćwiartowanie krów", czyli intratne wysprzedawanie majątku przejętych spółek (i doprowadzenie ich do bankructwa). Jest ona jedną z typowych, amoralnych i niebezpiecznych praktyk przestępczości finansowej na świecie. Nic dziwnego, że taka praktyka jest powszechnie prawnie zakazana i ostro zwalczana. Od 1989 r. obowiązują w Europie regulacje prawne w sprawie fuzji i przejęć zabezpieczające przed tym rodzajem przestępczości finansowej. Z wyjątkiem... Polski (i prawdopodobnie Węgier). W naszym kraju praktykę wrogiego przejęcia zastosowano na szerszą skalę pod płaszczykiem "prywatyzacji" przedsiębiorstw i banków państwowych. W świetle prawodawstwa polskiego wrogie przejęcia są dopuszczalne, ale nie znaczy to bynajmniej, że dzięki temu spada z nich odium przestępczości. Nierespektowanie międzynarodowych standardów prawnych nie powoduje, że działania powszechnie uznawane za kryminalne zostają wybielone. Czy propozycje rządowe przewidują skuteczną regulację prawną i formy nadzoru ograniczające możliwość wrogich przejęć? Nic podobnego. Temat: lewacy i antyamerykanie - nasz wspolny wrog gdzie ten wspolny wrog? > oni wszyscy - antysemici, prawda. antysemici sa wrzodem ludzkosci tak samo jak antyisamisci, antykatolicy, antypolacy, itd. bez nich swiat bylby piekniejszy > lewacy, o ile mi wiadomo to swiatopoglad nie dyskryminujacy anu potepiajacy zadjen jednostki. to raczej przeswiadczenie o potrzebie rownosci i sprawiedliwosci. to ze to czesto utopia to jedna sprawa, ale czy wartosci gloszone sa bledne? co jest nie tak merytorycznie z lewakiem? > antyamerykanie to samo co antysemita, antypolak, itd. juz pisalem > i inni alternatywni - sa > wrogami naszego panstwa,naszych wartosci i naszej cywilizacji.wrogami > gorszymi niz islamisci.bo tamci sa "na zewnatrz"-ci zyja obok nas i udaja ze > bronia wartosci. o jakich wartosciach mowisz marcus? bo ja nie czuje, ze ignorancja, nieliczenie sie z cywilizowanym swiatem, ignorowanie prawa do suwerennosci, prawa miedzynarodowego, wartosci-sily wyznawane w epoce kamienia lupanego a teraz przez busha i jego korporacje, hipokryzja, notoryczne klamstwa i puste frazesy o wolnosci nie sa wartosciami ktore ja wyznaje. przeciez wiadomo ze irak nie zostal zaatakowany ze wzgledu na ucisk irakijczykow. glupiec w to wierzy. przeciez nie dla wolnosci amerykanow, bo sadam stanowil zerowe zagrozenie dla usa czy nawet europy. pytam sie marcus, dlaczego doszlo do inwazji? nie pisz o tym ze irakijczycy sie teraz ciesza ze nie ma sadama. pewnie ze sie ciesza bo to byl kawal sukinsyna. ale wiedza ze stany nie zrobily tego z dobrego serca tak jak glosza. amerykanski biznes, kilka korporacji robi na tym kupe kasy. hipokryzja i balamucenie umyslow niesieniem wolnosci to naduzywanie tego pojecia. NIE O TO CHODZI BUSZYSTOM. > bzura.najbardziej straszne jest to ze udaja ze bronia wartosci ktore sa dla > nas najwazniejsze - a wiec rownosci,wolnosci i demokracji. powtarzam, dla buszystow te pojecia znacza tyle co gowno, bo konsekwentnie nalozyliby emgargo na chiny, gdzie almanie praw czlowieka jest na porzadku dziennym a demokracji ludzie jeszcze latami nie zobacza. zamiast bombardowan cheney usciska sobie dlon i robi zdjecia z ludzmi majacymi krew wlasnych obywateli na rekach. gdzie tutaj wiara w wolnosc, demokracje i rownosc? chiny maja ekonomie i to sie liczy dla us korporacji i dlatego rowniez dla buszystow. wytlumacz mi marcus fenomen chin i jak to sie ma to nadrzednych idei wolnosci i demokracji gloszonych do znudzenia przez buszystow bo nie moge pojac. i jak tutaj sie ma irak i to co tam sie dzialo. i moze jeszcze muszaraf. > co ich laczy z islamistami???to ze wlasnie oni wolnosci i demokracji nie > znosza.tak samo jak islamisci.zabawne wydaje sie ze zarzucaja "buszewikom" ze > niszcza demokracje.jak mozna zarzucac niszczenie demokracji jesli samemu sie > jej nie znosi.jesli ta holota nieznosi demokracji i wolnosci wniosek prosty - > jesli nie znosza takze "buszewikow" oznacza to ze "buszewiki" bronia wolnosci > i demokracji.nie dajmy sie nabrac.islamisci islamistami.ale najwiekszym > wrzodem naszej cywilizacji sa "alternatywni" - rozna zbieranina ktora laczy > jedno - niechec do wszystkich wartosci jakie sa dla nas podstawa.dlatego > popieraja islamistow - bo tak samo jak dla nich demokracja i wolnosc sa > obce.slabe,niedostosowane do spoleczenstwa jednostki pragnace wladzy ktora > zgodnie z teza Ericha Fromma "uwolni ich od nieznosniej wolnosci" to ze fanatyczni islamisci nie chca demokracji to prawda, co nie znaczy ze postepowy islam jej nie akceptuje. muzulmanie nie sa antydemokratyczni, tradycyjni i ortodoksyjni sa. tak jak z syjonistami. na malo demokratycznych oni mi wygladaja. ci z kibbutzow sa tak samo pokopani co islamisci-fanatycy. roznica jest zerowa. niemniej nie kazdy zyd jest ortodoksyjny, nie kazdy jest syjonista, dlatego antysemityzm jest chory. tak jak chory jest twoj antyislamizm. co do buszystow i ich walke o demokracje i wolnosc to malo powiedziec ze wierzy on w to tak jak ja wierze ze 'albert einstein byl kobieta'. Temat: Nie chcę do Eurolandu, ale do Azji... Nie chcę do Eurolandu, ale do Azji... Prognozy MFW i OECD W 2004 r. globalny PKB wzrośnie o 4 proc. Euroland dużo wolniejszy niż świat Horst Koehler FOT. ANDRZEJ WIKTOR Horst Koehler, dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przewiduje, że w przyszłym roku mieć będzie miejsce czteroprocentowy wzrost światowej gospodarki. W 2003 r., według wstępnej wersji raportu MFW, wzrost wyniesie 3,2 proc. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) z 1 proc. do 0,5 proc. obniżyła prognozę tegorocznego wzrostu PKB w krajach strefy euro. - Wprawdzie niepewność utrzymuje się nadal, jednak perspektywy ożywienia gospodarki światowej poprawiły się - powiedział w Kuala Lumpur szef MFW. Według Koehlera w przyszłym roku pozytywnie powinny wyróżniać się kraje azjatyckie, gdzie w tym roku wzrost wyniesie 6 proc., a w następnym będzie jeszcze wyższy. Tempo globalnego wzrostu gospodarczego ulegnie przyspieszeniu w najbliższych miesiącach, a w przyszłym roku dynamika światowego PKB wyniesie 4 proc. Jeszcze w tym miesiącu MFW zaprezentuje swoje przewidywania, ale ze wstępnej wersji raportu, do której dotarł Reuters, wynika, że MFW utrzyma tegoroczną prognozę globalnego wzrostu gospodarczego na poziomie 3,2 proc. W Stanach Zjednoczonych, które są lokomotywą światowej gospodarki, w tym roku PKB powinien wzrosnąć o 2,4 proc. a w przyszłym o 3,7 proc., przewidują eksperci funduszu. Jean-Philippe Cotis, główny ekonomista OECD, powiedział wczoraj w Paryżu, że spodziewa się w 2003 r. 2,5-proc. wzrostu w USA, a nie wyklucza wyższego. - Odbicie w amerykańskiej gospodarce wygląda trochę lepiej niż się spodziewano - oświadczył. W USA Koehler także dostrzega sygnały ożywienia. Jednak jego zdaniem niebezpieczne może się okazać "nadmierne uzależnienie od gospodarki USA". Szef MFW zwraca uwagę na ryzyko związane z uzależnieniem światowej gospodarki od Stanów Zjednoczonych i dużą globalną nierównowagą rozrachunków bieżących. - W średnim terminie tej nierównowagi nie da się utrzymać, a próby dostosowania mogą zaszkodzić wzrostowi gospodarczemu - uważa Koehler. W Europie nie dostrzega on jednak symptomów poprawy, ale zwraca uwagę na lepsze nastroje w biznesie. Zdaniem Jean-Philippe Cotisa z OECD PKB strefy euro zwiększy się w tym roku zaledwie o 0,5 proc., a nie o 1 proc. jak OECD prognozowała wcześniej. Uważa on, że Europejski Bank Centralny powinien zachować czujność i jeśli ożywienie w najbliższych tygodniach będzie zbyt wolne, EBC powinien złagodzić politykę pieniężną i zredukować stopy procentowe. W Japonii według Koehlera pojawiła się wstępna faza ożywienia, natomiast "ogólne wzmocnienie" kondycji gospodarczej zauważalne jest w krajach przekształcających swoje gospodarki i rozwijających się. Z kolei główny ekonomista OECD jest zdania, że jeśli wzrost w Japonii w drugiej połowie będzie podobny jak w pierwszej "to w całym 2003 r. wzrost powinien wynieść ok. 2 proc. albo trochę więcej". Poprzednia prognoza tej organizacji mówiła o 1 - proc. dynamice. W.Z., PAP, REUTERS Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 137 rezultatów • 1, 2, 3 |