Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biura pracy w Rotterdamie
Temat: Kraj na pontonach Kraj na pontonach Pływające domy, zatapialne budynki, miejskie parki okresowo zamieniające się w jeziora – pomysłowość niderlandzkich architektów nie zna granic Jeszcze nie wiadomo, który z wariantów zwycięży, ale jedno jest pewne: Holandię trzeba ratować przed zatopieniem. Jeśli zapowiadane na najbliższe kilkadziesiąt lat ocieplenie klimatyczne rzeczywiście będzie postępować, Holandii grozi potrójne niebezpieczeństwo. Podniesienie się poziomu wód w oceanach i wzrost siły burz wystawią na ciężką próbę system tam i polderów, który chroni obecnie ten kraj (położony w znacznej części poniżej poziomu morza) przed zalaniem. Poza tym wzrost częstotliwości ulewnych deszczy w Europie będzie powodował nagłe wzbieranie płynących przez kraj rzek – Mozy i Renu. I po trzecie Holandia leży coraz niżej: całe prowincje, gdzie gleba składa się z torfu, nieubłaganie się zapadają. Rotterdam, Holandia Mieszkańcy mobilizują więc siły, co już udawało im się w przeszłości. Potężny zespół inżynierów odpowiedzialnych za roboty publiczne pozostaje wierny starej tradycji systematycznej walki z inwazją wód. Specjaliści twierdzą, że aby zażegnać niebezpieczeństwo, wystarczy podwyższyć groble, wzmocnić tamy i śluzy, zwiększyć liczbę stacji pomp i obsiać przybrzeżne wydmy lub pokryć je asfaltem. Równolegle do szkoły "klasycznej" zespoły architektów, urbanistów, przedsiębiorców i lokalnych radnych próbują wymyślić nowatorskie rozwiązania. Może zamiast prowadzić bez końca wojnę z wodą, warto ponownie nauczyć się żyć z nią w większej harmonii? Zwolennicy "naturalnego" podejścia odnieśli niedawno pierwszy sukces wraz z inauguracją wielkiego krajowego projektu: ma on objąć poszerzenie łożysk Mozy i Renu, zrównanie z ziemią skarp i budynków grożących powstawaniem wąskich gardeł w razie wezbrania rzeki oraz zmianę lokalizacji tam. Projekt przewiduje także stworzenie "zielonych nabrzeży", stref o wielorakim przeznaczeniu, które – zależnie od warunków – będą kolejno łąkami, bagnami lub jeziorami. W miastach realizacja tych nowych wytycznych pociągnie za sobą jeszcze bardziej widowiskowe przemiany, także w sferze mentalności. Jednym z głównych poligonów doświadczalnych ma być wspaniałe miasto Dordrecht, wzniesione na wyspie u zbiegu czterech rzek, w pobliżu estuarium (lejkowatego ujścia – przyp. Onet), gdzie woda wpada do morza. Miasto od lat zamierzało wyrównać przemysłowe nieużytki w pobliżu centrum i zbudować tam nową dzielnicę mieszkalno-rekreacyjną. Uwzględniając przyszły wzrost poziomu wody władze miejskie i komisja wodna (wpływowe i szanowane gremium obsadzane w wyborach powszechnych) zmodyfikowały pierwotne plany i wystąpiły z nową koncepcją "pływającej dzielnicy", gdzie woda mogłaby wpływać i spływać nie komplikując zanadto życia mieszkańcom. Brzegi przyszłej dzielnicy zostałyby podniesione tworząc dużą skarpę o łagodnych spadkach, na której postawiono by klasyczne budynki. Środkowa część zostałaby natomiast pogłębiona i zamieniona w obszar zatapialny, gdzie woda mogłaby zbierać się w razie podniesienia poziomu wód w rzekach. Wielką nowość stanowiłoby to, że owe nisko położone tereny także nadawałyby się do zasiedlenia. W tym celu władze miejskie zleciły firmie BTP Dura Vermeer i brytyjskiemu biuru architektonicznemu Barker and Coutts zaprojektowanie domów nowego rodzaju. Niektóre, zbudowane na drewniano-poliestyrenowych pontonach osłoniętych betonem, unosiłyby się na powierzchni wody. Inne byłyby "amfibiami": stanowiące ich podstawę pontony leżałyby na ziemi w okresie niskiego poziomu wód i a unosiły się na powierzchni w razie ich wezbrania. (…) Byłyby też domy po prostu "zatapialne": ich parter zostałby zbudowany z materiałów wodoodpornych, a całą instalację elektryczną umieszczono by w pobliżu sufitu. Ulicami i chodnikami tej dzielnicy byłyby złączone przegubowo pontony. Przestrzeń publiczną zajmowałyby raz parki i esplanady, innym razem jeziora. Chris Zevenbergen z kierownictwa spółki Dura Vermeer sprawia wrażenie człowieka całkowicie przekonanego do swych racji. – Początkowo brano nas za kompletnych wariatów, ale pomysł, że jedno miejsce mogłoby mieć wiele zastosowań, szybko przyjął się w naszym małym, przeludnionym kraju – opowiada. – Od nowa nauczymy architektów i inżynierów wodnych pracy zespołowej. Odwołamy się do wypróbowanych technologii. Wiemy już na przykład, jak robić lekkie, a jednocześnie trwale pontony, które zachowują stabilność na falach. Firma zbudowała pilotażową parcelę z około 50 pływającymi domami i "amfibiami" w Maasbommel. Pozostaje tylko pytanie, czy ludzie będą mieli ochotę mieszkać na wodzie. Pierwsze badania przeprowadzone przez agentów nieruchomości wykazały, że nastawienie do tych nowatorskich domów jest bardzo pozytywne. Znacznie trudniej będzie sprzedać pomysł zatapialnych domów. Inni eksperci opowiadają się za tym, by Holandia weszła w nowy okres wielkich prac budowlanych, w celu podwyższenia niektórych polderów za pomocą piasku z dna Morza Północnego. Takiej operacji w przeszłości nie sposób było sobie wyobrazić, ale dziś jest już wykonalna dzięki potężnym koparkom i technikom użyźniania gleby. Adrian Geuze, słynny architekt i urbanista z Rotterdamu, opracował jeszcze ambitniejszy projekt: utworzenie w odległości około 30 km od wybrzeży Flandrii i Holandii pięciu długich i wąskich sztucznych wysp. Największa mogłaby mieć długość 100 km. – To tańsze i łatwiejsze, niż się wydaje – zapewnia Geuze. – Poza tym nasze firmy już budują sztuczne wyspy w Dubaju. Kształt i wysokość wysp zostanie obliczona z uwzględnieniem tysięcy czynników naturalnych. Będą "dynamiczne", czyli linia ich wybrzeża będzie ewoluować pod wpływem wiatrów, fal i prądów. Mają chronić regiony nadmorskie przed burzami przełamując fale i dodadzą stabilności linii brzegowej kontynentu ograniczając wysokość fal i erozję. Można by na nich zasadzić lasy i łąki oraz umieścić centra rozrywki, a nawet port przemysłowy, by odciążyć zatłoczony Rotterdam. Mogłoby się tam toczyć normalne życie, bo sztuczne wydmy zatrzymywałyby wodę deszczową zamieniając ją w warstwę wód gruntowych. Mimo tylu futurystycznych projektów Holendrzy wiedzą, że muszą być przygotowani na najgorsze. W listopadzie 2008 roku rząd zorganizuje ćwiczenia alarmowe na ogólnokrajową skalę – by sprawdzić skuteczność działania służb publicznych i ekip ratunkowych na wypadek wielkiej powodzi. Temat: 14-16.02.2008, from Poland to Germany&Holland Silwuple!!! Opisałem pierwszy dzien!!! Heh!!! Jak widze koledzy zajeci wiec ja opisze!!!! Dzien pierwszy Wstalismy dosc wczesnie, kolo 3 ciej, pakowanko, pakowanie sprzetu, w trojke ledwie sie pomiescilismy, przed 5 wyjazd. Meka przez 3,5h po polskich drogach ok. Wjezdzamy do cywilizacji, tempo i komfort jazdy sie zwieksza. Przed zmiana kierunku na Holandie, uzbrojeni w gps, gubimy (gubie) droge i odnajdujemy ja w Oberhausen, duzo nie stracilismy. Wjezdzamy do Holandii, juz bardziej czujni, bez problemu odnajdujemy miejsce koncertu w Nieuwegein Jestesmy na miejscu o 4 tej długo przed czasem i jak sie okaze bardzo dobrze. Miejsce okazuje sie starym magazynem, z czescia mieszkalna. Jest to squot zajmowanym przez pare z Włoch i kilku chłopakow z Polski oraz Holendra wlasciciela. Czekamy na naszych kolegow, organizatorów. Wlosi robia herbatke, loofeczka, „ciasteczka”, gadka szmatka, nie ma sprzetu, nie ma sceny, czekamy. Przychodza pierwsze chlopaki Kondrad, Gruby i jeszcze jeden kolega, polak (sorry zapomniałem imienia). Dalej idzie gadka szmatka, o Polsce (kto, skad), o Holandii, o squotach itd itp. Czekamy na Docenta najwazniejsza osobe, która organizowała dla nas koncert. Zajedza Docent, wyładowuja sprzęt no i tu się zaczyna seria niespodziewanych (spodziewanych historii?): S: - Gdzie perka? D: - Perka? S: - No, perka! Na czym będziemy grac!? D: - Nie umiawialismy się ze przyjeżdżacie z perka? S: - Na koncert w Rotterdamie nie umawialiśmy się, wiec myślałem ze skoro nie na tamten to i na ten nie musze przywozic sprzętu?! D: - Upss, spoko da się cos zrobic!!! Reszty sprzętu troche mało jak na taka hale, na probie w swojej kaciapie mamy wiecej niż chłopaki zwiezli. Chłopaki maja luza, my troche podłamani, wątpimy czy kiedykolwiek robili koncerty. Szadok reaguje smiechem (histerycznym?), chłopaki dziwnie patrza. Zaczyna się mala kłótnia i wyrzuty, bynajmniej, wszystko kulturalnie. Brakuje drugiego mikrofonu, trzeba dowieźć perke, wzmacniacze za słabe itd., itp. Proponujemy by zrobic koncert w czesci mieszkalnej (byłe biuro) ale nie ma szans. Właściciel Holender, to jakis skurczybyk i choleryk, o czym świadczy kartka z dniami odliczającymi pobyt niektórych mieszkańców squotu i ciepłe pozegnanie Get Out!!! Z ciezkim sercem musimy przystac na stara wersje czyli w hali. Nie winie chłopakow, nie winie Docenta, chłop był w Polsce, nie miał czasu doglądac tego, miejscowka załatwiona na ostatnia chwile przez Kondrada, miejsce dalekie od centrum, brak reklamy, gramy sami, nikt nas nie zna , czwartek, będzie mało ludzi. Nice!!!! Z deka podłamani dzwonimy do naszego starego znajomego Kuli by nas podratował. Mieszka niedaleko w Utrechcie tez na squocie! Kiedy dzwonimy jest jeszcze w pracy, ale ma zajechac do nas i zobaczyc o co kaman!!! Tymczasem chłopaki zabieraja się za zbijanie baru, zwozeniu browaru, sceny. Potem śmigają do Rotterdamu po perke, dzwonia po znajomych załatwiaja brakujący sprzet, zwołuja znajomych, staraja się. Koniec końców zajezdza Kula, witamy się, rozglada się po obiekcie, patrzy na sprzęt, uśmiecha się łobuzersko: „To jak chłopaki, gracie? Co robimy?” Proponuje jechac do niego, zwalic rzeczy, odpocząć chwile, siorbnąć herbatke, pogadac o starych czasach, by pozniej wrócic na squot o 22. Zgadzamy się a jakze. Kieruje!!! Jakos mi idzie!!! Zajeżdżamy do Kuli na squot!!! Pełen bajer, miejscówa naprawde bardzo przyjemna. Jest to była szkoła połozna miedzy blokami, ponoc najgorsza dzielnica Utrechtu ale nie jest strasznie. Duzo emigrantów z północy Afryki i nie tylko. Okazuje się ze na skłocie jest bar ze scena, jest konkretny sprzet. Raz w miesiącu organizują koncerty, nie przesadzaja z czestotaliwoscia gig’ów. Jesteśmy bardziej pocieszeni tym widokiem i luzujemy się. Punk rock k….wa mac!!! . Poznajemy kilka osob ze skłotu, przede wszystkim, Shawn’a (chyba tak się to pisze), bardzo fajny gosc, do rany przyłóż, widac ze przeszedł wiele w zyciu. Wracamy na squot. Chłopaki czekaja, chyba nie byli pewni czy wrocimy. Zebrało się troche ludzi, nie jest zle do pustych ścian nie będziemy grac. Zabieramy się do rozpakowania i instalowania sprzętu. Dj puszcza muzyke, echo się niesie po hali że heeeeejjjj. Po jakiejs dłuższej chwili jesteśmy gotowi. Robimy probe. Dźwięk, tak jak się spodziewaliśmy, ucieka, mało co słychac. Punk rock to nie rurki z kremem ale wolelibyśmy by było cos słychac. Prosimy o przyciemnienie swiatła. Zaczynamy leci Niedziela (to była proba), Ludzie, Dupek, Wariat, Sam na sam, Biore, Wstyd (kolejność przypadkowa – set lista była ciutek inna), Co się tak gapisz, Blokada Czad – Tiltu. Nie oszczędzamy się ale gramy dosc krótko, chłopaki troche zawiedzeni. Trudno jest grac w takich warunkach. Obiecujemy ze następnego dnia w Rotterdamie zagramy wiecej. Przyjecie pozytywne, ludzie raczej słuchali w skupieniu, niektórzy byli bardziej ożywieni. No ale co może wiecej zobaczyc taki krótkowidz jak ja . Mimo wszystko impreza udaje się najlepiej jak może w takich warunkach. Pakujemy się, chwile odpoczywamy, rozmawiamy z ludzimi z Docentem i innymi. Umawiamy się na nastepny dzien w Rotterdamie. Znów jestem kierowca. Jedziemy do Kuli na nocleg!!! Trzydziesci minut pozniej siedzimy u Kuli w barze z bronkami w łapach, rozpoczynając nocne Polaków rozmowy. Jest i gitara, sa spiewy , o piatej padamy na pysk i idziemy spac. Tak się konczy dzien pierwszy. To be continued Temat: Holandia Holandia (Królestwo Niderlandów (Holandii), Koninkrijk der Nederlanden lub Nederland) – państwo w Europie Zachodniej, członek Unii Europejskiej. Inne nazwy: Onland. Na Królestwo Niderlandów składają się tzw. Niderlandy właściwe (położone w Europie) oraz terytoria zamorskie: Antyle Holenderskie i Aruba. Całkowita granica lądowa: 1027 km Długość wybrzeża: 451 km Długość granic z sąsiadującymi państwami: Belgia 450 km, Niemcy 577 km Najwyższy punkt: Mount Scenery 862 m n.p.m. na wyspie Saba w terytorium autonomicznym Antyle Holenderskie w Małych Antylach (Ameryka Środkowa); najwyższy punkt europejskiej części kraju: Vaals 322 m n.p.m. Najniższy punkt: Prins Alexanderpolder 7 m p.p.m. Holandia to także nazwa dawnej prowincji Niderlandów, która dzisiaj jest podzielona na dwie jednostki: Holandia Południowa i Holandia Północna. Podział administracyjny Holandia podzielona jest na 12 prowincji: Groningen - północny wschód; stolica: Groningen Fryzja - północ; stolica: Leeuwarden Drenthe - północny wschód; stolica: Assen Overijssel - wschód, na południe od Drenthe; stolica: Zwolle Flevoland - centrum; stolica: Lelystad Geldria - środkowy wschód; stolica Arnhem Utrecht - centrum; stolica: Utrecht Holandia Północna - północny zachód; stolica: Haarlem Holandia Południowa - środkowy zachód; stolica: Den Haag Zelandia - południowy zachód; stolica: Middelburg Brabancja Północna - południe; stolica: Den Bosch Limburgia - południowy wschód; stolica: Maastricht Królestwo Niderlandów od 16 marca 1815 jest monarchią konstytucyjną, na czele państwa stoi król (obecnie królowa Beatrix). Król (królowa) mianuje szefa rządu, wywodzącego się najczęściej ze zwycięskiego ugrupowania - jest on szefem egzekutywy. Do zadań królowej oprócz reprezentowania państwa na zewnątrz należy wygłaszanie corocznego orędzia w którym przedstawia główne cele i zamierzenia rządu na najbliższy rok (nie ma ona jednak prawa samodzielnie dokonywać w nich zmian). Premier kieruje polityką wewnętrzną i zagraniczną państwa. Rolę władzy ustawodawczej odgrywa dwuizbowy parlament (Staten-Generaal), przy czym faktyczne znaczenie posiada jedynie izba niższa (Tweede Kamer). Senat (Eerste Kamer) pełni funkcję reprezentacyjną i ewentualnie może opóźniać wejście w życie ważnych ustaw. System polityczny Holandii jest wyjątkowo stabilny. Najważniejsze partie to: Partia Pracy (Partij van de Arbeid), Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (Christen-Democratisch Appel) oraz dwie partie liberalne: Demokraci'66 (Democraten'66) oraz Partia Ludowa na Rzecz Wolności i Demokracji (Volkspartij voor Vrijheid en Democratie). W ostatnich latach dużą rolę na scenie politycznej Niderlandów odgrywała populistyczna partia Lista Pima Fortuyna (Lijst Pim Fortuyn) - obecnie poparcie dla niej radykalnie zmalało. Od 2002 funkcję szefa rządu pełni Jan Peter Balkenende, stojący na czele koalicji chadeków (CDA) i dwóch partii liberalnych (VVD, D'66) Holandia jest 15. najgęściej zaludnionym krajem świata. Oficjalna liczba 393 osób na kilometr kwadratowy rośnie aż do 482, jeśli wziąć pod uwagę, że 20% powierzchni zajmują zbiorniki wodne. Według rządowego biura statystycznego CBS Statline, 80,8% obywateli Holandii ma pochodzenie wyłącznie holenderskie, 8,7% - inne europejskie, 2,2% tureckie, 1,9% marokańskie, 6,4% - inne. Jednak statystyka ta nie obejmuje całego Królestwa Niderlandów, tj. Aruby i Antyli Holenderskich, w których większość stanowią osoby pochodzenia afrokaraibskiego. W Holandii nie ma miast o wielkości miliona mieszkańców lub większych, ale 'cztery wielkie miasta', jak się o nich mówi (Amsterdam, Rotterdam, Haga oraz Utrecht), wraz z otaczającymi je mniejszymi miastami można uznać pod wieloma względami za jedno miasto. Aglomeracja ta nazywana jest Randstad ('koło miast'), z rolniczym 'zielonym sercem' (het Groene Hart) po środku. Językiem urzędowym jest język niderlandzki, a we Fryzji od niedawna także fryzyjski. Holendrzy uczą się od dziecka języków obcych, bo mają świadomość, że zasięg ich rodzimego języka jest niewielki. Próby porozumienia się po holendersku mogą być przyjęte ze zdziwieniem i rozbawieniem, gdyż większość zna angielski, a zagadnięty we własnym języku Holender często po prostu odpowiada po angielsku. Także znajomość francuskiego, znacznie ułatwia Holendrom życie. Często przeciętny, niewyróżniający się specjalnymi zdolnościami Holender zna kilka języków. Holendrzy kultywują rodzime dialekty. Jest ich mnóstwo. Bywa, że co miejscowość, to dialekt. Ciekawe, że ludzie wykształceni swobodnie posługują się rodzimymi dialektami i ta umiejętność wydaje im się naturalna. Wody Kraj leży w dorzeczu trzech rzek: Renu, Mozy i Skaldy. Długą tradycję (od XIII wieku) ma tu osuszanie terenów nadmorskich, jezior i zatok. W 1932 powstał zbiornik IJsselmeer w wyniku odcięcia tamą Afsluitdijk zatoki Zuiderzee od Morza Północnego. Do największych przedsięwzięć, mających na celu ochronę wybrzeży Zelandii, należy realizacja zadań w ramach Planu Delta. Jego wykonanie w latach 1958–86 pozwoliło na odgrodzenie tamami (wyposażonymi w śluzy) ujść Renu, Mozy i Skaldy Wsch. od M. Północnego. W wyniku osuszania powierzchnia kraju zwiększyła się z 33,6 tys. km² (1960) do 41,5 tys. km² (1992). Ważne szlaki komunikacyjne stanowią kanały śródlądowe (długość ok. 5 tys. km) m.in. Księżniczki Małgorzaty, Overijssel i Amsterdam–Ren. Gleby Na obszarze De Peel między Brabancją Północną a Limburgią występują gleby torfowisk wysokich. Na obszarze nizin nadmorskich gleby torfowisk niskich. Na północ od Renu - gleby bielicowe. W pd.-wsch. części kraju na niewielkiej powierzchni - gleby płowe. W zachodniej części ciemne gleby ziemne powstałe na podłożu piaszczystym. Na terenach polderów — marsze oraz gleby brunatne i płowe. Większość gleb w ten sposób została wysuszona po czym zyskano urodzajne gleby. Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 66 rezultatów • 1, 2 |