Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Księgowe Warszawa
Temat: Co w liście motywacyjnym? UWAGA - jest to przykład listu napisanego przez osobę z dość dużym doświadczeniem zawodowym - nie przejmuj się tym, po prostu wybierz te elementy, które mogą Ci się przydać.Imię i nazwisko adresata(jeśli są Ci znane)nazwa firmyadres Dotyczy pracy na stanowisku: NAZWA STANOWISKA( poniższy przykład dotyczy stanowiska specjalisty do spraw kadrowo-płacowych) Ponad dziesięcioletnie doświadczenie w pracy związanej ze sprawami kadrowymi, w tym ponad rok pracy na stanowisku specjalisty w dziale kadr i płac pozwala mi ubiegać się o pracę na stanowisku specjalista ds. płacowo-kadrowych w Waszej firmie. Od ponad roku pracuję na podobnym stanowisku w X. Uprzednio przepracowałam ponad dziesięć lat, zajmując się sprawami kadrowo-płacowymi, a także księgowością. W październiku 1999 roku podjęłam studia magisterskie w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej przy PAN w Warszawie na kierunku Psychologia Społeczna (pierwszy rok zaliczyłam ze średnią ocen 4,8). (Uwaga, znów chwalimy się, czym się da). Chciałabym podjąć pracę, która dałaby mi dalsze możliwości rozwoju zawodowego. Uważam, że Wasza oferta jest zgodna z moimi umiejętnościami, wykształceniem, a także doświadczeniem zawodowym. Moje wieloletnie doświadczenie zawodowe pozwala mi twierdzić, że posiadam stosowne umiejętności zgodne z Waszymi wymaganiami: (W tym miejscu częściowo powtarzamy fragmenty CV, dużo bardziej je rozwijając. Odpowiadamy pośrednio i bezpośrednio na wymagania ewentualnego pracodawcy. Należy podkreślić WSZYSTKIE posiadane zalety, ominąć "rafy" - np. brak doświadczenia, czy też wymaganych umiejętności należy zastąpić zdolnościami w danej dziedzinie i podkreśleniem osiągnięć zbliżonych do wymaganych [np. nie wolno powiedzieć "nie znam programu XXX", należy napisać "nie pracowałem/am z programem XXX, ale znam doskonale kilka innych pokrewnych programów, a także dane zagadnienie, opanowanie nowego narzędzia nie będzie dla mnie żadnym problemem, itd.])(każdy z wymienionych tu punktów powinien odpowiadać na konkretne wymaganie pracodawcy przedstawione w ofercie pracy) · Praca, jaką wykonywałam i wykonuję, wymaga ode mnie znajomości prawa pracy oraz przepisów podatkowych, a także wdrażanej obecnie reformy ubezpieczeń społecznych. · W mojej obecnej pracy jestem osobą odpowiedzialną między innymi za reformę emerytalną ZUS. Uważam, że moją zasługą jest to, że mimo licznych problemów sprawozdania (opracowywane przy użyciu programu "Płatnik") i podatki zawsze oddawane są w wymaganym terminie. · Sporządzanie list płac, rozliczanie wynagrodzeń, rozliczenia z ZUS-em oraz Urzędami Skarbowymi należały i należą do moich podstawowych obowiązków. Od lat sporządzam i rozliczam umowy-zlecenia, umowy o dzieło itp. Ponieważ posiadam także doświadczenia w kierowaniu kilku-, kilkunastoosobowymi zespołami ludzkimi, uważam, że nadzorowanie procesu naliczania i wypłacania pensji, a także współpraca z działem księgowości w tym zakresie nie będą stanowić dla mnie problemu. · Od kilku lat moim podstawowym narzędziem pracy jest komputer, znakomicie opanowałam MS EXCEL (między innymi samodzielnie napisałam makra pozwalające na automatyczne prowadzenie książki przychodów i rozchodów). Opanowanie jakiegokolwiek innego programu finansowo-księgowego (oprócz mi znanych) nie stanowi dla mnie problemu. · Od 1994 roku prowadziłam Biuro Doradztwa Podatkowego, obsługując samodzielnie kilkunastu klientów (sklepy różnych branż, zakłady gastronomiczne, studio reklamy itp.). Studium Doradztwa Podatkowego pogłębiło między innymi moją znajomość prawa pracy, którą na bieżąco uzupełniam lekturą fachowych czasopism. · Pracując w Domu Pracy Twórczej kierowałam zespołem kilkunastu osób i uważam, że jednym z moich atutów jest umiejętność pracy w zespole. Potrafię bardzo dobrze zorganizować pracę, a od wszystkich jak i od siebie wymagam bardzo dużej staranności i obowiązkowości w podejmowanych działaniach. · Samodzielnie prowadzona w latach 1989-97 działalność gospodarcza pozwoliła mi na dogłębne poznanie realiów nowych warunków ekonomicznych, natomiast ukończenie Studium Doradztwa Podatkowego dało mi teoretyczne podstawy tej wiedzy. · Podjęte studia dają mi możliwość podbudowania praktycznej wiedzy odpowiednimi podstawami teoretycznymi. · Biorąc pod uwagę moje umiejętności oraz doświadczenie zawodowe, uważam, że jestem właściwą kandydatką na oferowane przez Was stanowisko. Uprzejmie proszę o zapewnienie pełnej dyskrecji. Z poważaniem ......................... Temat: PiS złożył wniosek o odwołanie Oleksego Razem z bratem budujo te polskie Dlaczego nie powstał aquapark w Ogrodzieńcu Wioletta Bąk, Marek Mamoń, Częstochowa 25-06-2004, ostatnia aktualizacja 24-06-2004 21:07 Spółka, która miała budować park wodny i hotel, nie wywiązała się z umowy ani nie oddała Ministerstwu Gospodarki 1,3 mln zł dotacji. Mimo to resort nie naciska na zwrot publicznych pieniędzy. Czy dlatego, że za nieudaną inwestycją kryją się krewni Józefa Oleksego, a dotację "pilotował" były śląski baron SLD Andrzej Szarawarski? Ogrodzieniec na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej słynie ze średniowiecznego zamku. Tu Andrzej Wajda nakręcił "Zemstę". Pięć lat temu władze miasteczka z burmistrzem Zygmuntem Podsiadło z SLD wymyśliły kolejną atrakcję - aquapark i centrum hotelowo - kongresowe. Do powołanej spółki Jurajski Park Wodny (JPW) gmina Ogrodzieniec wniosła 35 ha terenu. Przetarg na budowę wygrała kielecka firma Interfinn. Nie wiadomo dlaczego Interfinn wycofał się z prowadzenia inwestycji. W 2002 r. przejęła ją firma Harpoon z podwarszawskiego Czosnowa. Wynajęła podwykonawców ze Śląska. Budowa ruszyła jesienia 2002 roku - tuż przed wyborami samorządowymi. Po kilku miesiącach robotnicy zeszli z placu budowy. Podwykonawcom nie zapłacono za roboty. Dziś w Ogrodzieńcy straszą niedokończone konstrukcje dwóch pawilonów hotelowych. W jurajski park zaangażowała się też firma budowlana Juta z Nowego Sącza. Jej właścicielem jest brat marszałka Sejmu Józefa Oleksego Marian. Wkrótce jego syn Andrzej został wiceprezesem JPW, a Juta w 2003 roku przejęła prawie 60 proc. udziałów w spółce, w tym udziały Intefinnu. Wiceprezesem Juty jest Mirosław Kostrzewa, prezes firmy Harpoon. To na konto tej firmy Ministerstwo Gospodarki przelało 1,3 mln zł dotacji dla JPW. O dotację występowała... gmina Ogrodzieniec. Pod decyzją podpisał się minister gospodarki Jerzy Hausner. - O tym, że dotacja z ministerstwa trafiła w prywatne ręce, dowiedziałem się jesienią 2003 r., kiedy wykonawcy zaczęli upominać się o zapłatę - mówi obecny burmistrz Ogrodzieńca Andrzej Mikulski. - Powiadomiłem prokuraturę. - Przesłuchano już wszystkich świadków. Będą powołani biegli księgowi i z zakresu budownictwa - mówi Romuald Basiński, rzecznik prokuratury w Częstochowie. Ministerstwo Gospodarki wypłaciło pieniądze bez weryfikacji faktur ze stanem budowy. Jej faktyczny wykonawca Jan Wolczyk z sosnowieckiej firmy Nowator twierdzi, że wartość robót nie przekraczała 900 tys. zł. Do dziś nie odzyskał tych pieniędzy, choć ma wyrok sądu gospodarczego. O tym, że dłużnik nie ma ani grosza, przekonał się niedawno. Sąd w Częstochowie odrzucił wniosek Wolczyka o upadłość JPW. - Po analizie dokumentów spółki okazało się, że nie ma ona środków na prowadzenie postępowania upadłościowego - mówi sędzia Bogusław Zając. Gdy w grudniu "Gazeta" po raz pierwszy opisała sprawę, resort gospodarki wydał oświadczenie, że zażądał zwrotu pieniędzy podatników. Jak? - 16 grudnia ubiegłego roku w sądzie Warszawa Śródmieście został złożony pozew przeciwko spółce Jurajski Park Wodny o zwrot dotacji z odsetkami. Nie ma jeszcze terminu rozprawy - przyznała po pół roku Agata Berdys z biura prasowego ministerstwa. Ustaliliśmy, że resort nie złożył doniesienia o wyłudzeniu dotacji ani nie wnioskował o zabezpieczenie roszczeń na majątku spółki. Nasi informatorzy twierdzą, że za tą opieszałością kryją się baronowie SLD. Mirosław Kostrzewa, wspólnik Mariana Oleksego, podczas przesłuchania w prokuraturze wyjawił, że dotację uzyskano dzięki ówczesnemu wiceministrowi gospodarki, śląskiemu baronowi SLD Andrzejowi Szarawarskiemu. - Nie użył słowa "załatwiał", tylko "pilotował", a to nie to samo - prostuje prowadząca sprawę prokurator Edyta Kupska. - Będziemy weryfikować te informacje. Czy prokuratura przesłucha Andrzeja Szarawarskiego? - Będę musiała wziąć to pod uwagę - odpowiada prokurator Kupska. Nie udało nam się skontaktować z posłem Szarawarskim. Miał wyłączony telefon komórkowy. W jego biurze w Sosnowcu poinformowano nas, że z posłem będzie można rozmawiać najwcześniej w poniedziałek. Siedziba spółki Jurajski Parki Wodny - pokój wynajęty od gminy Ogrodzieniec z nieopłacanymi od miesięcy czynszem i rachunkami za telefon - też jest zamknięty na głucho. Gdy pytaliśmy Józefa Oleksego o tę sprawę, nie wykluczył, że względu na nazwisko "do Mariana mogą przyklejać się różni oszuści". Zapewnił jednak: - Nigdy nie byłem w Ogrodzieńcu, o sprawie wiem tylko z mediów. Kiedyś co prawda brat skarżył mi się, że został wrobiony w inwestycję w Ogrodzieńcu. Marian jednak wie, że ze mną nie załatwi żadnych interesów. Jest dwa lata starszy i ma swój rozum. Temat: ABW przeszukała GDS, dawną firmę Roberta Kwiatk... Warszawa 21 listopada 2004 r. OŚWIADCZENIE ZARZĄDU GRUPY DORADZTWA STRATEGICZNEGO Zarząd GDS oświadcza, że depesza PAP z 21 listopada 2004 r. (z godziny 18.42) zawiera informacje nie odpowiadające stanowi faktycznemu. Nie jest prawdą, że w naszym biurze dokonano przeszukania. 19 listopada 2004 r. GDS wydała funkcjonariuszom ABW umowę na świadczenie usług (opisanych poniżej)dla koncernu Łukoil wraz dokumentacją dotyczącą jej realizacji. Podstawą wydania dokumentacji było postanowienie Prokuratury Okręgowej w Łodzi z dnia 15 listopada 2004 r. w którym czytamy m.in.: „Komisja Śledcza do zbadania zarzutu nieprawidłowości w nadzorze Ministerstwa Skarbu Państwa nad przedstawicielami Skarbu Państwa w spółce PKN ORLEN oraz zarzutu wykorzystania służb specjalnych (d.UOP) do nielegalnych nacisków na organa wymiaru sprawiedliwości w celu uzyskania postanowień służących do wywierania presji na członków Zarządu PKN ORLEN S.A. zwróciła się do Prokuratora Generalnego z wnioskiem o zatrzymanie i zabezpieczenie dokumentacji księgowej spółki Grupa Doradztwa Strategicznego z siedzibą w Warszawie, w tym w szczególności dokumentacji dotyczącej wpływów środków finansowych do wskazanej spółki z rosyjskiej firmy Łukoil lub spółek z nią powiązanych oraz wypływów tychże środków na zagraniczne prywatne konta osób fizycznych związanych z trybem podejmowania decyzji w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej S.A.” Kategorycznie oświadczamy, że z konta GDS nie było żadnych „wypływów środków finansowych na zagraniczne prywatne konta osób fizycznych związanych z trybem podejmowania decyzji w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej S.A.” Oświadczamy, że nie było także żadnych wypływów na krajowe „prywatne konta osób fizycznych związanych z trybem podejmowania decyzji w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej S.A.” Jak informujemy od 2002 r. na naszych stronach internetowych, GDS w okresie od 3 września do 30 listopada 2002 r. na zamówienie Łukoil i na podstawie odpowiedniej umowy, wykonywała usługi w zakresie promocji korporacyjnej. Łączne przychody z tytułu tej umowy wyniosły – na podstawie faktur – 152171,02 zł (słownie: sto pięćdziesiąt dwa tysiące sto siedemdziesiąt jeden złotych i dwa grosze) Koszty zewnętrzne poniesione na opłacenie usług podwykonawców wyniosły - na podstawie faktur - 91851,90 zł (słownie:dziewięćdziesiąt jeden tysięcy osiemset pięćdziesiąt jeden złotych i dziewięćdziesiąt groszy Trzymiesięczny program działań promocyjnych obejmował m.in. przygotowanie polskiej wersji witryny internetowej klienta. GDS dokonał wyboru, tłumaczenia i redakcji tekstów publikowanych na międzynarodowej witrynie koncernu. Dostosowano je do potrzeb polskich odbiorów, podobnie jak m.in. menu, przyciski nawigacji i pozostałe elementy struktury witryny www. Polską witrynę Łukoila uruchomiono 16 września 2002 r. Przygotowano też i zrealizowano czterotygodniową akcję promocji witryny, w tym . kampanię bannerową w internetowych portalach branżowych (paliwa. pl, e- petrol.pl i cire.pl) oraz portalach informacyjnych (gazeta. pl, biznespolska.pl i wp.pl). Akcja obejmowała także tzw. wsparcie wyszukiwania w popularnych wyszukiwarkach internetowych. Monitorowaliśmy przebieg akcji informacyjnej, poprzez prowadzenie statystyki odwiedzin oraz badania oglądalności bannerów. Pomagaliśmy także przygotować się klientowi od udziału w Międzynarodowych Targach Nafta i Gaz w Polsce. Nasza współpraca z Łukoil zakończyła się po trzech miesiącach z przyczyn nie leżących po stronie GDS. Działania komisji śledczej wobec GDS uznajemy za całkowicie nieuzasadnione. Traktujemy je jako szykanę, utrudnianie pracy naszej firmy i podważania zaufania jakim obdarzają nas klienci. Dla każdej firmy, a zwłaszcza doradczej wizerunek i opinie na jej temat są dobrem o szczególnym znaczeniu. Będziemy go bronić, korzystając z wszystkich możliwości jakie legalnie działającej polskiej firmie przysługują w państwie prawa. W imieniu Zarządu GDS Marek Nowakowski Prezes Zarządu Temat: Zainwestowali miliardy w naszym mieście > - SSE wcisnal nam rzad (od przybytku glowa nie boli) i efekty przynosi > - Slicznie ze VW masowo zatrudnia. Tylko ze to przemysl samochody. A przeiez > jak ktos powiedzial Poznan stawia na nowe technologie.... Chyba nie doczytałeś mojego postu, P-ń jak każde miasto chce stawiać na IT, ale mu słabo to wychodzi. WRO jest w tym wypadku faworytem bez dwóch zdań. > Siemens ma w planach > zatrudnienie kilkaset osob (99% R&D). Capgemini i S3 tez nie proznuje (co > poniedziaek w wyborczej od dluzszego czasu) No ale przy VW takie zatrudnienie > wysiada .... Zaraz zacznie sie nabor do Volvo (ksiegowosc, R&D) i > prawdopodobnie do 3M (R&D). To jest zapotrzebowanie na kilkaset niezle > wyksztalconych osob rocznie przez kilka lat !!! Jesli to jest dochodzenie do > stanu Poznania jaki byl w '90 to niech tak juz bedzie zawsze. Odnośnie twoich przykładów O.K, super; ale chciałbym zaznaczyć, że porównanie WRO do lat 90 w POZ odnosi się do budowy fabryk, a nie księgowości czy innych zakładów stawiających na ludzi wykształconych. I faktem jest, że WRO bardzo dobrze sobie z tym radzi, gratulacje. > - MPT: zapomnijmy o sponsoringu za czasow komuny (za tamtych czasow takich > imprez sie nie organizowalo za darmo - kasa szla z budzetu). W tej chwili MTP > powinny byc o "kilka okrazen" z przodu.. . Wladze cos przespaly. Kiedys sie > jezdzilo na Infosystem (najlepsza impreza tego typu w kraju) - teraz? jezdzi > sie na targi do Lodzi i Warszawy. MTP jak na każde targi przystało są odzwierciedleniem sytuacji panującej w gospodarce. W Polsce był regres i na targach był regres; w kraju mamy okres ożywionego prosperity i tak też jest na MTP, wystarczy spojrzec na liczby z bieżącego roku, trend zwyżkowy. Władze przespały - co przespały? miały za friko zwiedzających wpuszczać? Infostystem - piszesz, że na targi jeździ się do W-wy :)), przecież Komputer Expo ledwo ledwo egzystuje; a w Łodzi nawet nie wiem jakie są targi komputerowy (wybaczcie moją niewiedzę) > - nieruchomosci: mamy szczyty inwestycji w roznych momentach. Kiedy u nas sie > budowalo w Poznaniu byl zastoj. Teraz jest na odwrot. W Pulsie Biznesu caly > czas reklamuja GTC (centrum miasta) - do wynajecia niemal kazda powierzchnia - > pusty stoi? Ale 40 tys. m2 biur kl. A w jednym roku we WRO nigdy nie oddano ;))) GTC - wyjątki się zdarzają, są jeszcze inne obiekty biurowe, np. taka Delta jeszcze przed ukończeniem budowy była w 100% wynajęta; swoją drogą spójrz na przedziwne zjawisko; w Poznaniu powierzchni niewynajętej było (nie wiem jak będzie na koniec br. roku) więcej niż we Wrocławiu, dochodzi teraz do sytuacji, że pomimo niesprzyjających warunków powstają kolejne; a u sasiadów z południa posłucha; dlaczego? Może rynek poznański jest bardziej chłonny? > A mieszkaniowka??? ;) do końca czerwca br. liczba oddanych mieszkań do użytku w Poznaniu i Wrocławiu była mniej więcej taka sama (z lekką przewagą WRO); ale podam ciekawostkę, w powiecie poznańskim (ziemskim), w tym samym okresie oddano do użytku więcej mieszkań niż w wyżej wymienionych miastach. Ciekawe no nie? :) > Od jakiegos czasu myslalem ze PB stal sie bardziej obiektywny.. ale pewnie > byla jakas mala infekcja i przez jakis czas zabraklo sil na > subiektywizm ... ;) cóż, twierdzę, że WRO jest równorzędnym partnerem, ba czasami nawet lepszym (np. IT, ostatnio finanse); ale uważam także, że POZ jest gospodarczo miastem silniejszym; i to nie jest subiektywny wniosek. Temat: Bez owijania w bawełnę - pytanie alina.walkowiak napisała: > Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili mi czas na pisanie, za ich odpowiedzi. > Bardzo pouczający wątek. Alez to ja dziękuję za wątek. Istotnie pouczający. A dlaczego warunki pracy w tym zawodzie takie są? Bo się na nie godzimy. I ja i ty i inni. Ja tez się godzę. Chociaż narzekam. ;) I trudno nas winić ani się nam dziwić. To trochę błędne koło. Mechanizmy rynkowe. Kapitalizm w jego ostrym, brzydkim wydaniu, gdzie my akurat jestesmy na osi "wykorzystywani". ;)) I dlatego szlag mnie czasami trafia, że tyle pracuj > ę > i nic z tego nie mam. To mnie skłania do myślenia, co z tym zrobić, co będzie > dalej. Tak nie można żyć. Życie to nie tylko praca. To co piszesz zaprzecza ogólnemu pogladowi na pracę lektora - że wprawdzie warunki i pieniądze kiepskie, ale za to mało pracy. Pracy jest akurat dużo. Jest myślenie: "Ok, pójde do biura, będa lepsze warunki, ale praca od conajmniej 9 do 17 (warszawa) A jako lektor mam więcej czasu!" No właśnie zastanawiam się, czy to prawda. Skoro ma sie lekcje od 730 do 20. wprawdzie z okolo 3/4 godzinną przerwą w ciągu dnia, ale co wtedy można zrobić? ;) Ponarzekać na forum co najwyżej, lekcje przygotować, a dzień i tak rozchrzaniony. Więc może ta praca w biurze i jej wymiar czasowy nie jest az tak straszny? > Szkoła, owszem, daje mi poczucie bezpieczeństwa i jako takiej stabilizacji. Ale > nie pozwala mi przeżyć (jeden etat jako n-l stażysta to bardziej na rachunki > tlyko) i tak właśnie szukam opcji. Prywatne lekcje to taka dorywcza, niemal > sezonowa (październik - maj) praca, w sumie ledwo pół roku, jak odliczyć > wszystkie święta, ferie itd. A co robić w wakacje? Ja mieszkam w małym mieście > i > lekcji udzielam tylko uczniom, więc w wakacje susza. Może więc lepiej byłoby > pomyśleć o tłumaczeniach i zacząć się wdrażać? Miałabym wtedy zajęcie i dochód > na wakacje :) Szkoda, że tłumacze się tutaj nie udzielają... Co do tłumaczeń - nie radzę iść w tę stronę, chyba że to twoja pasja i marzenie. Stawki tez poszły bardzo w dół. 20 zeta za stronę ciężkiego specjalistycznego tekstu na angielski to żadna fucha. I raz masz 3 strony raz zero a raz 15 na raz. Bardzo nieregularne dochody. Jesli miałabym coś radzić - to warto zyskać konkretne umiejętności w innej dziedzinie niz języki. Np. kurs księgowości albo kurs płacowy, kurs kadrowy, Potem inne kursy konkretniejsze w którąś ze stron. Kurs excela, płatnika, symfonii... To by dało, mam nadzieje, szanse na w miare szybkie przebranzowienie. Pewnie, że pensja nie będzie na początek duża, bo to stanowisko początkujące musiałoby być, ale pewne 2 tyś w miesiącu myśle, że by były. I co najważniejsze - SZANSA na więcej w miarę doświadczenia. (czego w lektorstwie brak) pozdrawiam. walkiria Temat: Japończycy zbudują u nas fabrykę telewizorów Japończycy zbudują u nas fabrykę telewizorów W Nowej Soli inwestuje firma Funai. To japoński gigant w produkcji telewizyjnych odbiorników plazmowych i LCD. Docelowo pracę znajdzie tam nawet 1200 osób. Japończycy się spieszą, chcą ruszyć z budową fabryki już tej jesieni Według ustaleń "Gazety" pod koniec tego tygodnia Japończycy mają dostać zezwolenie na działalność w Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Zarząd KSSSE ogłosił już przetarg na sprzedaż 8 ha w podstrefie nowosolskiej. Jak na razie jedyną ofertą jest właśnie oferta Japończyków. Kilka dni temu Funai wpłaciło kilkaset tysięcy złotych wadium. Do sfinalizowania transakcji sprzedaży dojdzie najprawdopodobniej na początku listopada w Warszawie. Wtedy to planowane jest uroczyste podpisanie umów. Kilka dni później w Nowej Soli odbędzie się uroczyste wbicie pierwszej łopaty. Będzie to największa inwestycja w historii działalności naszej Strefy Ekonomicznej. Japończycy deklarują, że zainwestują w Nowej Soli ok. 60 mln euro. Funai jest producentem telewizorów plazmowych i LCD, odtwarzaczy DVD, magnetowidów, a nawet drukarek do fotografii. W Nowej Soli chce produkować właśnie telewizory. Z doświadczeń lubuskich samorządów wynika, że negocjacje z inwestorami z Azji zwykle się ślimaczą. Dla przykładu z japońskim Bridgestone (producent opon) władze Nowej Soli rozmawiały mniej więcej rok, a negocjacje i tak zakończyły się niepowodzeniem. Tym razem wszystko poszło błyskawicznie i trwało zaledwie miesiąc. Nic dziwnego, Japończycy chcą ruszyć z budową fabryki jeszcze tej jesieni, a pierwsze telewizory miałyby zjechać z taśm produkcyjnych już przyszłej wiosny. Jak to możliwe? Według naszych informacji załatwianie formalności idzie w ekspresowym tempie. Gotowy jest już projekt fabryki, Japończycy szukają w Nowej Soli miejsc na swoje biura, w ciągu kilku najbliższych dni w mieście spodziewana jest japońska delegacja, która ma dokonać ostatecznego wyboru. Gotowe jest już nawet pozwolenie na budowę. Na początek, przez pierwsze trzy lata pracę w fabryce znajdzie ok. 450 osób, później zatrudnienie ma wzrosnąć nawet do 1200 osób. Funai będzie tym samym największym pracodawcą w regionie. Pierwszy nabór już rozpoczęty. Na stronie internetowej Urzędu Miasta ukazały się ogłoszenia o pracy do azjatyckiej inwestycji. Japończycy poszukują zastępcy kierownika działu księgowości (kierownik ma przyjechać z zakładu macierzystego), tłumacza polsko-japońskiego, kierownika działu produkcji, zastępcy kierownika działu zakupów oraz inżyniera w dziale inżynierii produkcji. Zatrudnienie już od 1 listopada. Władze Nowej Soli i kostrzyńsko-słubickiej strefy milczą na temat japońskiej superinwestycji. - Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia - mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent miasta. To samo usłyszeliśmy od prezesa strefy Krzysztofa Dołganowa. To już kolejny inwestor w nowosolskiej podstrefie. Do tej pory swoje fabryki postawił tam niemiecki Nord, potentat w produkcji napędów, i francuska firma BCC, producent samochodów specjalnych. Swoją fabrykę buduje również Groclin. Nowa Sól jako miejsce potencjalnej inwestycji brana była pod uwagę również przez takich potentatów jak Bridgestone, Colgate, Asus czy Sharp. Nadal jest szansa, że fabryka hi-tech powstanie również w Gorzowie, którym interesuje się tajwański koncern elektroniczny TVP Technology. To obecnie największy producent monitorów LCD na świecie. Produkuje m.in. dla takich firm jak Sony, Grundig i HP oraz sprzedaje także pod własną marką AOC. Koncern planuje do końca 2007 r. wybudować w Gorzowie fabrykę za 400 mln zł i zatrudnić 1,5 tys. osób. Teren pod przyszłą inwestycję został już zaakceptowany przez inwestora. /Wyborcza/ Temat: Rzepa wpadła na ślad ciekawej fundacji ... Rzepa wpadła na ślad ciekawej fundacji ... www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_041104/kraj/kraj_a_1.html skrót: "Wywiad z Żaglem Siedziba fundacji znajduje się w willi na warszawskim Mokotowie, w której są też biura Kuny i Żagla. Były szef polskiego wywiadu Wojciech Czerniak jest od lat związany z Aleksandrem Żaglem, wieloletnim współpracownikiem rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. Czerniak został szefem polskiego wywiadu w najgorętszym dla niego okresie - tuż po ujawnieniu sprawy "Olina". Stracił stanowisko po przejęciu władzy przez AWS. Byli oficerowie UOP zarzucają mu, że doprowadził do odejścia ze służby wszystkich funkcjonariuszy wywiadu, którzy pracowali nad sprawą "Olina". (...) Żona Czerniaka jest szefową założonej przez Żagla fundacji Dr Clown. Były szef wywiadu pomaga jej w pracy, bywa w siedzibie organizacji, która mieści się w tym samym budynku co firma Żagla i jego wspólnika Andrzeja Kuny. Pytany, czy ma związki z ich firmami, ucina rozmowę: - To moja prywatna sprawa. - Czy to znaczy, że tak? - pytamy. - Do widzenia - mówi i odkłada słuchawkę. (...) Czerwone noski Podczas wtorkowych zeznań przed komisją śledczą Żagiel powiedział o fundacji i zatrudnionej w niej Annie Czerniak, odpowiadając na pytanie posła PO Konstantego Miodowicza (byłego szefa kontrwywiadu): - Pani Czerniak pracowała kiedyś w PFRON i zajmowała się chyba terapią dzieci. Nikt jednak nie skojarzył, że mowa jest o żonie byłego szefa wywiadu. Kuna z Żaglem wiosną 1999 r. powołali fundację znaną z rozbawiania chorych dzieci przez klaunów z czerwonymi nosami. Jej prezesem została żona Czerniaka. Pełni tę funkcję do dziś. Jak znajomi Ałganowa trafili na żonę byłego szefa wywiadu? Wersje są dwie. Anna Czerniak mówi, że przypadkiem na dużym przyjęciu pod koniec lat 90. - Zostałam im przedstawiona. Przez kogo? Nie pamiętam. Inną wersję przedstawia jej mąż. Utrzymuje, że fundację wymyślił Żagiel. Podczas spotkania powiedział Czerniakowi, że szuka kogoś do jej prowadzenia. - Zaproponowałem, żeby żona uczestniczyła w zakładaniu fundacji - mówi były szef wywiadu. (...) Sponsorzy z branży paliwowej Prowadzonej przez żonę emerytowanego szefa szpiegów fundacji Kuny i Żagla pośpieszyły z pomocą największe fundacje i firmy. Na liście darczyńców są m.in. PFRON, Prokom Ryszarda Krauzego, fundacja Dar Serca Orlenu, Plus GSM, Giełda Papierów Wartościowych, Port Lotniczy im. Chopina w Warszawie. W oddziałach radomskim i białostockim Dr. Clowna wśród donatorów jest fundacja firmy J&S, która dostarcza rosyjską ropę do Orlenu i Rafinerii Gdańskiej. W 2003 r. z darowizn fundacja miała 172 tys. zł, ze zbiórek 82 tys. zł, z dotacji ponad 235 tys. zł, wreszcie ze sprzedaży usług 30 tys. zł." Mam nadzieję, że księgowość tej fundacji również zostanie skrupulatnie prześwietleona. Coś mi sie wydaje, że rację mają Ci którzy mówią, że takie fundacje są przykrywką do przekazywania prowizji czyli łapówek dla "establiszmętu" czyli ... pralnią pieniędzy! Temat: PSL - Posady Swoim Ludziom. Jak jest w Płocku? PSL - Posady Swoim Ludziom. Jak jest w Płocku? "Minister rolnictwa Marek Sawicki ostrzegł mnie: jeśli pani opublikuje ten tekst, to ja zorganizuję konferencję i oskarżę panią o rasizm polityczny. W koalicji PO-PSL ludowcy odpowiadają za rolnictwo. To im podlegają Ministerstwo Rolnictwa, KRUS oraz trzy agencje -Rynku Rolnego, Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Nieruchomości Rolnych. Ludowcy objęli tam najważniejsze stanowiska, zostawiając dla polityków PO zaledwie jeden fotel sekretarza stanu w resorcie i prezesa w Agencji Nieruchomości Rolnych, najmniej ważnej z trzech agencji. Wszędzie indziej na miejsca zwalnianych urzędników z lat poprzednich wchodzą ludzie PSL - od samej centrali aż po szczebel kierowników biur powiatowych. Zdecydowanie najaktywniejsi ludowcy są w Agencji Rynku Rolnego. O marnotrawieniu pieniędzy przez PSL-owskiego prezesa Bogdana Twarowskiego pisaliśmy wielokrotnie. Jednego dnia odwołał wszystkich dyrektorów regionalnych oddziałów ARR bez podania przyczyn i wakaty zaczął obsadzać swoimi ludźmi. Ostatecznie dwa tygodnie temu premier Tusk odwołał Twarowskiego, a na jego miejsce powołał innego działacza PSL Władysława Wojtasika. Na dzień przed odwołaniem Twarowskiemu udało się wręczyć nominacje trzem nowym dyrektorom - wszyscy z PSL. Szefem oddziału w Rzeszowie został Mariusz Kawa, były zastępca burmistrza w gminie Strzyżów, w Lublinie - Andrzej Romańczuk, tamtejszy radny wojewódzki PSL, a w Gorzowie - Ryszard Kołodziej, zasłużony działacz ZSL i PSL, były poseł tych organizacji. Do ARR należy spółka Elewarr, właściciel największych w kraju zakładów zbożowych, w których Unia przechowuje rezerwy zbóż. Prezesem Elewarru jest Andrzej Śmietanko, oczywiście działacz PSL. Ta nominacja (bez konkursu) była jedną z pierwszych decyzji ministra Marka Sawickiego. A jedną z pierwszych decyzji Śmietanki było wprowadzenie obowiązku sprzedawania rezerw zbóż na Warszawskiej Giełdzie Towarowej, której głównym akcjonariuszem jest inny ludowiec -Zbigniew Komorowski. Pod naciskiem ministra skarbu ARR ogłosiła w końcu konkurs na stanowisko prezesa. Wygrał go Śmietanko. Spółka Elewarr ma dwie spółki-córki - Zamojskie Zakłady Zbożowe i Towarowy Dom Maklerski "Arrtrans". Tam cały czas trwa obsadzanie stanowisk działaczami PSL, a nawet wręcz członkami rodzin najbardziej znanych działaczy. I tak od 1 kwietnia głównym specjalistą ds. rozwoju Zamojskich Zakładów Zbożowych jest Adam Kalinowski, brat wicemarszałka Sejmu, posła PSL Jarosława. Stanowisko dla niego stworzono na polecenie z Warszawy. Odpowiednią uchwałę o zmianach organizacyjnych podjęła w marcu rada nadzorcza (w której zasiadają działacze z PSL). Oficjalnie był nawet konkurs na to stanowisko i wygrał je właśnie Adam Kalinowski. Pensja głównego specjalisty wynosi trzy średnie krajowe (ok. 10 tys. zł). Wcześniej Adam Kalinowski był m.in. dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego i kierował Okręgowym Szpitalem Kolejowym w Lublinie. Jednocześnie w marcu zgromadzenie wspólników Zamojskich Zakładów składające się w całości z trzyosobowego zarządu Elewarru przeprowadziło konkurs na kandydatów do rady nadzorczej. Zaakceptowano dwie kandydatury - Lucjana Orgasińskiego i Mariusza Sucheckiego, obaj są związani z PSL. Orgasiński jest czołowym działaczem Stronnictwa na Lubelszczyźnie, a Suchecki to najbliższy współpracownik i doradca wicemarszałka Sejmu Jarosława Kalinowskiego. Andrzej Kłopotek, brat posła PSL Eugeniusza Kłopotka, także znalazł zatrudnienie w grupie Elewarr - w jej oddziale w Wąbrzeźnie. Jest specjalistą ds. kontraktacji z wynagrodzeniem 7600 zł, choć ma tylko wykształcenie podstawowe. W centrali Elewarru zatrudniono na stanowisku doradcy prezesa Dariusza Żelichowskiego, syna Stanisława, obecnego szefa klubu PSL. Pensja doradcy (bez premii) wynosi 2,8 średniej krajowej, a maksymalne wynagrodzenie zasadnicze doradcy może osiągnąć aż pięciokrotność średniej krajowej. W radzie nadzorczej Elewarru są m.in. Przemysław Litwiniuk, szef gabinetu politycznego ministra rolnictwa i radny powiatowy PSL w Białej Podlaskiej, Tadeusz Łukasik (przewodniczący rady), brat obecnego prezesa, a jednocześnie główny księgowy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Krzysztof Gołąb, doradca ministra Sawickiego, czy Bogdan Twarowski, były prezes ARR odwołany przez premiera. Ale głębokie zmiany jeszcze przed nami. Pod koniec sierpnia mają się odbyć konkursy na stanowiska dyrektorów w ARR. Jeśli będą one przebiegać tak jak dotychczas, to z pewnością nowi dyrektorzy okażą się działaczami PSL." GW 20.05.2008 wyborcza.pl/1,75248,5228201,Posady_Swoim_Ludziom.html Temat: Byłbym zerem, gdyby nie smycz - Kacper nie będzie trzaskał drzwiami do łazienki nie dlatego, że zrozumiał, dlaczego ma tego nie robić - mówi Jolanta Zmarzlik. - Kacper nie będzie trzaskał, bo się wycofał. Jego ciekawość świata została zbombardowana. Przestał się więc rozwijać intelektualnie i emocjonalnie. Boi się ruszyć, by nie dostać po łapach, by nie usłyszeć, że jest niczym. Kacper być może już nigdy nie będzie sobą. Na razie buntuje się przeciw ideałowi rodziców. W klasie nabija się z lepszych uczniów, uważa ich za złamasów, słabeuszy. Z czasem być może podda się rodzicom. Posprząta w szufladach i na półkach. Nie wierząc w siebie, zda maturę, zostanie nawet księgowym albo inżynierem. Na zewnątrz wszystko będzie OK. Wewnętrznie będzie słaby. By odróżnić dobro od zła, będzie potrzebował autorytetu zewnętrznego. Będzie zewnątrzsterowalny. Stanie się podobny do Piotra G. ...lub innym przedmiotem, bo jest naszą własnością Historia Piotra G. jest standardowa: klapsy dla niego to była codzienność - 63,3 proc. Polaków dostało klapsa chociaż raz w życiu (badania TNS OBOP na zlecenie Fundacji "Dzieci Niczyje", grudzień 2005), raz na jakiś czas był bity smyczą - 38,8 proc. doświadczyło bicia pasem lub innym przedmiotem, kilka razy w życiu miał naciągnięte ucho - przyznaje się do tego 25,7 proc. Polaków, był szarpany - 20,9 proc. badanych miało takie doświadczenie. To nie żarty - ponad 80 procent Polaków przyznaje, że w dzieciństwie doznało kar fizycznych (badania OBOP z 2001 roku), tyle samo bije własne dzieci. - Polskie społeczeństwo daje moralne przyzwolenie na bicie dzieci - mówi Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. - Pan Bóg, dyktując Mojżeszowi dekalog, pamiętał tylko o szacunku do rodziców. O szacunku dla dzieci zapomniał. Dlatego większość rodziców traktuje je jak swoją własność (w badaniach przyznaje się do tego prawie 60 proc. Polaków), uważa, że może z nimi zrobić wszystko. Ma władzę absolutną. Śmiertelne pobicie niemowlaka ważącego 10 kilogramów w ocenie polskiego wymiaru sprawiedliwości nie jest morderstwem, jest pobiciem ze skutkiem śmiertelnym. Kat nie dostaje dożywocia, tylko 12 lat. A przecież taki Marcin W., tata 3,5- miesięcznego Patryka z Łodzi, musiał mieć świadomość, że uderzając w jego główkę, uszkodzi mu mózg, że zrobi z niego kalekę - niesłyszącego, niewidomego. Jak nie miał - tym gorzej. Widocznie nie powiedział mu o tym ani dom, ani szkoła. Polskie prawo karne wciąż dopuszcza stosowanie bicia dzieci jako metody wychowawczej, "jeśli użyte środki są proporcjonalne do przewinienia oraz nie zagrażają psychicznemu lub fizycznemu rozwojowi dziecka" (A. Marek w książce "Prawo karne. Zagadnienia teorii i praktyki", Warszawa 1997). - To nie jest problem marginesu społecznego - tłumaczyła Kątna komunistycznym władzom, kiedy w latach 70. zakładała Komitet Ochrony Praw Dziecka. - To problem społeczny. Biją rodziny lekarskie, prawnicze, nauczycielskie, urzędnicze, uniwersyteckie, robotnicze i chłopskie. - To problem kapitalizmu, problem Zachodu - odpowiadali wtedy. - Rodzina komunistyczna jest silna i zdrowa. - Ile jest tych pobitych? 50 rocznie? Nie ma o co kruszyć kopii - odpowiadali lekarzom, którzy uczyli się rozpoznawać tzw. zespół dziecka maltretowanego (m.in. ślady po kablu na plecach, złamane żebra, pęknięte wątroby, wyrwane ze stawów ręce i nogi). - To problem konkubinatów, ludzi żyjących bez zobowiązań - odpowiadają dzisiaj w Sejmie IV RP. - Polska rodzina, wyrosła w tradycji katolickiej, jest stabilna i szczęśliwa. - A historia Daniela zatłuczonego przez macochę nauczycielkę za to, że nie umie zawiązać sznurowadeł? - pytała Mirosława Kątna posłów pięć lat temu, kiedy nie chcieli się zgodzić na powstanie Biura Rzecznika Praw Dziecka. - A historia Joanny bitej przez ojca dziennikarza za to, że brzydko pisze i robi kleksy? Historia Basi bitej za spóźniony o pięć minut powrót ze szkoły? - Od pozwolenia na klaps zaczyna się wiele tragedii - mówiła wtedy. - Łatwo przekroczyć granicę. Ręką. Bo nie sprzątnął klocków Pokój jest wynajęty. Klasyka: wersalka, szafa i stół pośrodku. Stare kotary zasłaniają okna. Przy lampie z abażurem siedzi kobieta. Ma zmęczoną twarz i smutne oczy. Ma własny czajnik elektryczny, kuchenkę mikrofalową i 30-letnie radio Amator, co wieczór słucha Trójki. Nazywa się Anna T., ma 48 lat, pracę kierowniczki zmiany w zakładzie szyjącym odzież w Grodzisku Mazowieckim. Dziesięć lat temu miała własne mieszkanie, kredens pełen sosjerek i kieliszków, miała szafę pełną świeżo uprasowanej pościeli. Miała męża. Nie pracowała. Wychowywała 3-letniego syna. Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 120 rezultatów • 1, 2, 3 |