Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro matrymonialne Razem24
Temat: Bardzo gorzki temat (zastanów się zanim przeczytasz) Sorry że się wtrącam, ale przeczytałam od początku po raz kolejny cały wątek i : masz dopiero 32 lata, wiele przeszedłeś, jesteś błyskiem, nie cieniem, to chyba nie brzmi za dobrze, ale tak cię odbieram. Bywa że ludzie, którym coś w życiu jest są jak cień, kładą go na innych, ty nie! Napisałeś na początku, że ten który czuje się samotny... Opowiem ci o dziewczynie... Miała 14 lat, wszystko w życiu jak powinno być-kochających rodziców, własny pokój, możliwości, była z tzw dobrego domu, ale nie umiała komunikować się ze światem, była jakby zamknięta w innym życiu, drobiazgi takie jak np jedzenie, mycie, czy pójście do szkoły, nie robiły na niej żadnego wrażenia... Miała 16 lat, znalazła ludzi którzy ją świetnie rozumieli, ćpali, ale ona pokochała ich jak rodzinę której (jak jej się WTEDY) wydawało nie miała, uciekała z domu, robiła wszystko żeby być taką jak ONi (na szczęście nie spróbowała twardych narkotyków), paliła trawę, robiła cuda, mama się w końcu wkurzyła i wsadziła ją do klasztoru... Miała 17lat, zaszła w ciążę, urodziła dziecko, myślała, że dziecko to ktoś kogo można sobie ukształtować jak się chce, ale nie zauważyła, że człowiek rodzi się taki jaki jest, nie docierało do niej, że synek jest jakiś i nie da się go zmienić o 180 stopni... miała 24 lata, ważyła pierwszy raz 88kg, pojechała na saksy do zamorskiego kraju-poczuła sie gwiazdą, nagle okazało się, że świat wokół istnieje, spadły jej klapki z oczu, zauważyła, że przyjaźnić się można z trzema kobitkami naraz i nie trzeba być zazdrosną że nie zawsze mają czas, że syn jest fajnym facetem, że rodzina też nie najgorsza... Miała 29 lat, wyszła za mąż, niezbyt wychodziło, było źle, ale nie poddawała się... Miała 33lata, poznała krasnoludka, pomalutku się dotarli, przeniosła się na wieś spokojną, wieś wesołą, wyciszyła się wewnętrznie, uspokoiła, kocha cały świat, nie zawsze dostaje w zamian miłość od niego, bywa czarno (jaki to piękny kolor), czasem bardziej barwnie, ale poddać się-nigdy po takim podżipanym życiu? NEVER!!! Do dziś zostały w niej ciernie nieodwzajemnionych miłości, rany po rozstaniach, ale są plasterki na duszę, powtarzam się-tyle książek do przeczytania, tyle muzyki do wysłuhania, tylu ludzi do kochania... Oczywiście tej baby w życiu nie znam, jestem tylko forumowym smokiem... Powodzenia, znajdziesz swoją drogę, naprawdę Ci tego życzę najbardziej jak mogę. Moi rodzice poznali się w biurze matrymonialnym Syrenka... Są razem 43lata, młodzież rodzinna, która nie wie, powiedziała kiedyś-chcielibyśmy, żeby nasi rodzice byli tak fajnym małżeństwem jak Wy... Temat: Polska żona dla Brytyjczyka Brytyjczycy okupują londyńskie biura matrymonialne, odkąd pojawiły się w nich oferty polskich dziewczyn Chris, 26-letni informatyk z Londynu, nie ma złudzeń. - Każdy z nas chce mieć żonę z Polski - mówi. - Bo zarówno i urodą, i inteligencją przebijają wszystkie inne kandydatki, z którymi się spotykałem - podkreśla. Dlatego od razu szukał partnerki w miejscowej agencji, która posiada oferty matrymonialne polskich dziewczyn. I znalazł. Chce być z 24-letnią Aliną, która przyjechała do pracy w podlondyńskim hotelu. Londyński rynek matrymonialnego pośrednictwa od razu zauważył, że dziewczyny z Polski to lep na tubylców, ale też na innych Europejczyków, którzy szukają życiowej partnerki. Według brytyjskiej gazety "The Guardian" w samym Londynie jest już około tysiąca polsko-angielskich par. A będzie ich o wiele więcej, bo aż 61 proc. Polek obecnych na Wyspach ma mniej niż 34 lata i właśnie tam będzie chciało ułożyć sobie życie. Firmy zaczęły więc wabić samotne Polki reklamami. - Anglicy zakochali się w Polkach. Przyjdź do naszego biura, oni tam już czekają - trąbią ogłoszenia w angielskich dziennikach. W londyńskich dzielnicach Notting Hill, Docklands, Brick Lane, Covent Garden wisi wiele reklam "Kawalerowie z Londynu marzą o żonie z Polski". A w okolicach Finsbury Park oraz szczególnie londyńskiej dzielnicy Ealing Common, gdzie mieszka blisko 40 tysięcy naszych rodaków, plakaty zachęcające Polki do wyjścia za Anglika są spotykane niemal na każdej ulicy. A Brytyjczycy nie wahają się wydać nawet 300 funtów, żeby móc odpowiedzieć na anons polskiej dziewczyny. Londyńskie biuro Sun for Single przygotowało nawet projekt Polish Bride (Polska panna młoda), w którym zajęło się kojarzeniem Polek z mieszkańcami Londynu. Jedną z kandydatek była 24-letnia Sabina Jaworska. Z ogromnej liczby odpowiedzi na jej anons wytypowała tylko trzech londyńczyków. - Paul, 29-letni chemik, okazał się tym, na kogo czekałam - wyznaje. - Jesteśmy już ze sobą pięć miesięcy i planujemy spędzić razem resztę życia - dodaje. Na zainteresowaniu polskimi żonami zaczęli też zarabiać przedsiębiorczy rodacy. Aleksandra Trębska otworzyła w Londynie polskie biuro matrymonialne Polish Dating Agency. - Pracujące tu Polki czują się samotne - opowiada właścicielka pośrednictwa. - Po tym, jak masz pracę i zaczynasz zarabiać pieniądze, sama praca przestaje wystarczać - zdradza motywy zamieszczania anonsów. Do Polish Dating Agency w niespełna dziewięć miesięcy zapisało się ponad 300 rodaczek. Teraz do biura zgłaszają się po partnerki kawalerowie z całej Wielkiej Brytanii. - Otrzymałam już kilkanaście próśb o założenie filii w Birmingham, Liverpoolu i Nottingham - mówi Trębska. Już od dawna złośliwi opowiadali kawał: "Jak nazywa się ładna kobieta na ulicy w Londynie? - Cudzoziemka!". Stary dowcip można już chyba rozbudować: "Jak nazywa się najładniejsza kobieta w Londynie? - Polka". Potwierdzi to większość kawalerów z Wysp. zrodlo: Polska żona dla Brytyjczyka Dodam jeszcze, ze ten dowcip jest dosyc popularny na zachodzie. . Angielki sa baaardzo niezafajne in my opinion, of course Temat: Wyklikana miłość Coraz częściej swoją drugą połówkę znajdujemy przez Internet Niekiedy dla zabicia czasu wchodziłam na czat. Tak podłączył się do mnie mój obecny mąż i wymieniliśmy numery gadu-gadu. Nie odzywał się przez dłuższy czas, więc w końcu to ja do niego napisałam – wspomina 20-letnia Ola, studentka drugiego roku doradztwa podatkowego. – Od początku starałem się ją poderwać. Flirtowałem z nią, chociaż mówiąc szczerze, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będziemy razem – zdradza Witek. Ola i Witek są parą od września 2002 r. Dzięki sieci mogli się poznać, choć nie mieszkali w tym samym mieście. Dzieliło ich niemal 100 km, czyli odległość między Siedlcami a Warszawą. Z każdym dniem przybywa w Polsce osób, które w poszukiwaniu miłości rzucają się w otchłań cyberprzestrzeni. Nic dziwnego, rozbudowane serwisy randkowe, e-maile, czaty oraz komunikatory typu gadu-gadu lub IRC sprzyjają kojarzeniu par znacznie bardziej niż doświadczone swatki i profesjonalne biura matrymonialne. Przekonała się o tym 21-letnia Hanka, dziennikarka z Warszawy, która dzięki Internetowi poznała 24-letniego architekta Szymona. – To, jak się poznaliśmy z Szymonem, jest niesamowitym zbiegiem okoliczności, ale pewnie wszystkie internetowe pary mówią to samo – żartuje. – Założyłam swój profil na internetowych randkach, ponieważ szukałam informacji do audycji radiowej. Miałam się zorientować, jacy ludzie odpowiadają na takie ogłoszenia i co proponują – wspomina. Hanka nie szukała w Internecie partnera, a wszelkie propozycje spotkania odrzucała. Tylko raz pozwoliła sobie na niekonsekwencję w tym postanowieniu i jak mówi – było warto. – Szymon, który amatorsko robi zdjęcia, szukał w sieci nowej modelki. Napisał do pięciu dziewczyn z pytaniem, czy nie chciałyby mu pozować do portretów. Tylko ja odpowiedziałam. O dziwo, spontanicznie zgodziłam się też na spotkanie – wyjaśnia. Razem są już pół roku. Na wiosnę planują ślub. Gdyby nie Internet, małżeństwem nie byliby Magda i Marcin z Gdańska. Gdy się poznali, 27-letnia Magda studiowała polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim, o rok starszy od niej Marcin pracował w Niemczech jako finansista. – Trafiłam kiedyś na serwis randkowy i raczej dla zabawy zostawiłam tam swój profil ze zdjęciem. Nie szukałam męża, lecz nowych znajomości. Jakoś nie wierzyłam w małżeństwo z Internetu – zastrzega Magda. Jednak w profilu zaznaczyła, że interesują ją tylko poważne znajomości. – Przy okazji przeglądałam też profile panów. Ot tak, może jakiś fajny się trafi. Marcin napisał, że jest „niezłą partią”. Chciałam się przekonać, co to za partia, i wbrew swoim zasadom postanowiłam napisać do niego pierwsza – wspomina Magda. Dzięki sieci od dziesięciu miesięcy razem są również 27-letnia Iwona i 31-letni Grzegorz z Warszawy. Ona jest asystentką w biurze, on prowadzi własną firmę. – W sieci szukałam znajomych, bo studiowałam w Katowicach i po powrocie do Warszawy nie miałam nawet z kim pójść na kawę. A Grzegorz jest fanem poznawania kobiet przez Internet – wyjaśnia Iwona. Zderzenie światów Sieciowe flirty i romansy, aby przeistoczyć się w prawdziwą miłość, wcześniej czy później muszą przekroczyć bramy wirtualnego świata. Dla wielu par wyjście poza Internet oznacza koniec znajomości. Kluczowym momentem jest zwykle pierwsze spotkanie, na którym dochodzi do konfrontacji prawdziwej osobowości z wizerunkiem wykreowanym w cyberprzestrzeni. Hanka i Szymon nie czekali długo na ten moment. Jak mówią, tydzień, może nawet mniej. – Uważam, że szybkie spotkanie jest najlepszym rozwiązaniem. Przy dłuższej wirtualnej znajomości zaczyna powstawać zbyt wiele niedomówień. Często kreuje się też inną osobowość niż nasza prawdziwa – tłumaczy Hanka. Na miejsce spotkania wybrali plac Bankowy w Warszawie. Tłum ludzi miał być gwarantem bezpieczeństwa. Choć wcześniej wysłali sobie zdjęcia, to na miejscu długo nie mogli się poznać. – Po jakimś czasie Szymon się przyznał, że kiedy na mnie czekał, jego uwagę zwróciła jedna dziewczyna. Żałował, że był umówiony, bo miał ochotę się z nią zapoznać. Zadzwonił więc do mnie i ze zdziwieniem stwierdził, że ta dziewczyna, która tak mu się podoba, to właśnie ja – opowiada Hanka. (www.onet.pl) Czy wierzyci ze taka internetową miłość? I czy taka miłość ma szanse na realizacje i "przeżycie"?? |