Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Podrozy bilety
Temat: Grodno Oplate "ekologiczna" czy jak ta cholere zwac wymyslali tez Ukraincy - wracajac do kraju (pieszo) w Medyce trzeba bylo wplacic 1 hrywne (przyjmowali tez 1 zl lub 1 dolar, hehe)w okienku do ktorego kierowal ludzi jakis facet w mundurze. Ale nie zawsze to pobierali. Raz wystarczylo warknac na niego, ze sie nie ma pieniedzy... Ale ostatnio (jesienia) jak tamtedy przechodzilem, to juz oplata zostala zniesiona. Tak samo zaprzestali obowiazkowego ubezpieczenia. 1 maja przetestuje ponownie :) Co do granicy bialoruskiej - zawsze (tzn. 3-krotnie, bo raz jadac do Rosji i wracajac inna trasa) prezkraczalem pociagiem, zawsze mundurowi byli OK. A naszych wspanialych rodakow-przemytnikow, ktorym podroz koniecznie musi sie zwrocic, unikam jak ognia. Fakt, zawsze staram sie 1-2 flaszeczki czegos mocniejszego przywiezc (choc plecak od tego ciezszy), ale w plecaku to mi nigdy nikt nie grzebal. Co do pociagu - z tego linka otworzyl mi sie IC Hamburg-Krakow (zwany Wawelem). Ale na bahn.de rzeczywiscie pokazuje poc. 247. Ale jazda nim tez dla mnie bez sensu, bo dojezdza do Brzescia na 2 w nocy, wiec nie dosc, ze noc zarwana, to jeszcze o tej godzinie nie bedzie sie gdzie podziac. Na dobra godzine to on do Minska dociera, ale wole jednak Brzesc, bo w Minsku juz 2 razy bylem. Zreszta jadac do Moskwy tez szukalbym innego polaczenia (moze z przesiadka) bo tam na 20 dojezdza... Jak jechalem do Minska to mi baba w kasie Warsu na sile chciala wcisnac bilet na poc. "Polonez" zwany w dawnych czasach pociagiem przyjazni bodajze. Dotarcie do punktu docelowego w godzinach wieczornych utrudnia mi znalezienie noclegu (nigdy nie korzystam z zadnych biur posredniczacych, rzadko tez rezerwuje wczesniej telefonicznie - wole szukac na miejscu, bo tak jest ciekawiej). Temat: Rusza autobus Praga-Wrocław vrtkavec napisał: > Witam! > > Mamy dobrą wiadomość: od 11 grudnia będzie zorganizowany autobus z Pragi do > Wrocławia. > > Pierwszy kurs Praga-Wrocław 11 grudnia, piątek, o 17:30 > (wyjazd z Černého Mostu, za przystankiem MHD dla wysiadających), powrót > Wrocław-Praga 13 grudnia, niedziela, o 17:30 (wyjazd z Dworca > Autobusowego, ul. Sucha). Cena kursu to 950 Kč w obie strony. Warunkiem jest > wykupienie biletu tam i z powrotem oraz zarejestrowanie się i rezerwacja > miejsca najpóźniej na 5 dni przed odjazdem (tj. do 7 grudnia) pod > adresem mailowym cadenk@seznam.cz. Wszelkie dalsze informacje będziemy > posyłali mailem osobom zarejestrowanym. > > Równocześnie informujemy, że z dniem 13 grudnia będzie zlikwidowany pociąg > bezpośredni z Pragi do Wrocławia. > > Jeśli natomiast ktoś z Państwa byłby zainteresowany weekendowym transportem > do Krakowa (wyjazd w piątek, powrót w niedzielę), prosimy o rejestrację > i posyłanie sugerowanych godzin odjazdu pod ww. adresem mailowym. > > Z goóry dziękujemy za Państwa zainteresowanie. > > Pozdrawiamy - Biuro Podróży Denk. Po pierwsze, fajnie że otwieracie tą linię. To się chwali. Odpowiedź na sabotaż ze strony PKP-IC. Rozumiem, że to dopiero początek i pewne rzeczy się wykrystalizują. Cena też przystępna. Dziwi mnie jednak konieczność wykupienia biletu w obie strony. Kilka razy miałem tak, że wjeżdżałem do Czech do jednej strony a wracałem inaczej. Druga sprawa, przydałby się przystanek, nawet krótki w Kudowie. Temat: Exim to palanty Aniu, Widze twoja ogromna wscieklosc na Exim. Dlaczego? Dlaczego piszesz w imieniu innych? Dlaczego nie opiszesz na przyklad jak wygladal twoj pobyt z Eximem? Rozdzielili cie z mezem, chlopakiem badz kolezanka do dwoch roznych hoteli? Wiesz, widze po twoich wypowiedziach ze niektorzy ludzie (moze za malo dowartosciowani) uwielbiaja oskarzac innych na podstawie jakichs zaslyszanych informacji. moze ty po prostu szukasz sensacji???? wyjasnie ci wiec troche: - slyszalas ze jakas rodzine rozdzielili: czy napewno do innych hoteli na caly pobyt? w sezonie bywa ze hotele sa przepelnione pomimo potwierdzenia rezerwacji a wtedy biuro zapewnia inny hotel o takim samym standardzie. to wszyscy maja w umowie. nalezy umowe czytac przed podpisaniem. a moze rodzina nie byla zgloszona na jednej rezerwacji i wtedy kto mogl sie domyslec ze to rodzina?? - slyszalas ze w mahdi nie bylo telewizorow. czy napewno byly w katalogu? bywa ze turysci sa przyzwyczajeni ze w kazdym hotelu min. 3* sa telewizory. a tak nie jest wszedzie. i potem bez czytania wczesniej katalogu-awantura i najezdzanie na rezydenta by ten "telewizory kupil i przyniosl badz tez zabral sie od lopaty i wybudowal dla nich budynek odpowiadajacy standardowi za ktory zaplacili przeciez ciezkie pieniadze, skandal, skandal" (cale 1000 zl z przelotem i wyzywieniem..). wszystkie biura podrozy, nie tylko exim zastrzegaja sobie, ze wyposazenie hotelu jest okreslone na moment oddawania katalogu do druku. bywa wiec, ze nawet jesli telewizor w katalogu jest to potem moze go nie byc. i nie tylko w tak znienawidzonym przez ciebie, Aniu eximie. -opoznienie lotu-zadne biuro podrozy nie ma na to wplywu. loty czarterowe moga byc opoznione, godziny przesuniete. to jest tez w umowach biur podrozy. dlatego etez loty czarterowe sa takie tanie. np. bilet na czarter waw-hurghada-waw kosztowal by ciebie ok 250 usd. a gdybys chciala leciec samolotem rejsowym, punktualnie, wygodniej - to koszt: waw-kair-waw: ok 350 usd w promocji i dodac jeszcze kair-hurgada-kair: ok 150 dol. razem ok. 500 dol. najtaniej. -kto stal pod drzwiami przez tydzien nie mogac dostac sie do pokoju? jak to? a czy przynajmniej doniesiono mu lozko pod pokoj zeby mogl sobie spokojnie spac czekajac az drzwi sie otworza? Teraz ode mnie- odnosnie KARALUCHOW-bo tak czesto niektorzy odwiedzajacy to forum utozsamiaja ich istnienie w krajach odwiedzanych z niekompetencja biura podrozy..- karaluchy sa we wszystkich krajach poludniowych. bez wzgledu na hotel mozna je w lecie spotkac. kazdemu, naprawde, uwierzcie-niezaleznie od tego czy kupil wczasy w eximie czy innym biurze podrozy-karaluch moze wejsc do szafy.szczegolnie jak pozostawia sie jedzenie w pokoju (a Polacy lubia wnosic do hotelu, oj lubia..) ale nie trzeba w tym przypadku pisac skargi z dolaczonymi zdjeciami insekta, nie jest tez konieczne dzwonienie do rezydenta w srodku nocy zeby ten jak najszybciej zainterweniowal (..tzn.co zrobil? porozmawial z karaluchem zeby ten sobie poszedl?). Na karalucha tylko jeden sposob: BIERZE SIE BUTA, RAZ DWA TRZY I PO KARALUCHU. i nie trzeba interwencji rezydenta. Pozdrawiam Temat: Biura podrozy Oczywiście podam: Buenos Aires - 3 dni (mieszkaliśmy u znajomych), zwiedzania miasta i okolic (Lujan). Przejazd do Mendozy autobusem "coche cama" CATA International (polecam bo bardzo wygodnie można się w nim przespać) Mendoza - 3 dni (hotel "Ritz" bardzo blisko głównego placu + WIFI cena umiarkowana): wycieczki Alta Montana (Uspallata, Las Cuevas) na Christo Redentor nie dotarliśmy bo jeszcze leżało dużo śniegu. Villavicencio, Bodegas (Weinert,Zuccardi). Autobusem Andesmar przejazd do Bariloche. Bariloche - 3 dni (hotel New Andino, 3 kwadry od ryneczku, tuż przy katedrze z widokiem na Nahuel Huapi+WIFI): wycieczki Circuito chico, Ruta siete lagos. Autobusem MaryValle przejazd do Puerto Madryn. Puerto Madryn - 3 dni (hotel Costa Nera przy samej plaży kilka kwadr od głównej ulicy+WIFI): wycieczki Peninsula Valdez+Ballenas (Wieloryby), Punta Tombo, Gaiman. Przejazd autobusem Don Otto do Buenos Aires, dwa dni w Buenos na dodatkowe zwiedzanie (Tigre). Przejazd z Crucero del Norte do Puerto Iguazu. Noclegi w hotelu Carmen - niedaleko "katarakt". Na miejscu 3 dni: park w Argentynie, park w Brazylii+park ptaków (też fajny). Przejazd autobusem Flechabus do Salta (przez Tucuman). Autobus najgorszy jakim w Argentynie jechaliśmy (jak na tamte warunki oczywiście, w Polsce byłby to autobus luksusowy) i podróż trwa dwadzieścia-parę godzin... chyba lepiej samolotem . W Salcie hotel Antiguo Convento (135peso dwójka ze śniadaniem+WIFI). Wycieczki: tren a las nubes nie działał więc wersja mikrobusem do San Antonio de los Cobres, Purmamarca, Salinas Grandes (słone jezioro znacznie lepsze niż porównywalne "szoty" w Tunezji, więc warto). Quebrada de Humahuaca, Ruinas de Tilcara i małe miasteczka po drodze. Warto jeszcze pojachać na południe do Cafayate, gdzie niestety nie mieliśmy czasu pojechać. W Salcie warto wjechać kolejką linową (teleferico) z parku i zobaczyć panoramę miasta. Wybraliśmy podróżowanie autobusami ze względu na to, że zawsze coś można zobaczyć i faktycznie tak też było. Autobusy typu coche cama są bardzo wygodne (ogromny fotel rozkładany prawie do 180stopni, tak że można wygodnie spać. Karmią i poją, gdzie niegdzie nawet winem, szampanem i lokalnym whisky. Bilety można kupować przez internet na stronach firm przewozowych (nazwy powyżej).Myśmy załatwiali wszystko przez biuro KomoKieras w Buenos Aires (Munro) www.komokieras.com.ar/ bo było blisko miejsca gdzie mieszkaliśmy. W internecie można znaleźć wiele innych biur. Jeśli chodzi o koszt łączny to na dwie osoby wydaliśmy 4tyś USD (30 dni w Argentynie) plus koszt biletu (za Alitalie zapłaciliśmy za dwie osoby 7tyś PLN). Nie ograniczaliśmy się z niczym, jedliśmy w restauracjach to na co mieliśmy ochotę i pilismy duuuuużo wina Uważam, że to bardzo niewiele w porównaniu do cen z Polskich biur podróży. W razie dalszych pytań chętnie odpowiem Temat: Cleopatra (4*) - Sharm el Sheikh Przebywalismy w tym hotelu w okresie 29/07-05/08-2004. Mam podobne wrazenia - czyste, male pokoje,z lodowka, tv (polska TV - Polonia i TV4 - raczej niewidoczny). Nie obylo sie jednak bez nieporozumien w hotelu. Po pierwsze: pokoje w hotelu Kleopatra nie maja mozliwosci dwoch dostawek !!!! (a w katalogu Exim-u jest taka informacja - z reszta nie jedyna nieprawdziwa - nie ma tam tez zadnego klubu dla dzieci, animacja co dwa, trzy dni ale to nie jest takie wazne !). Bylismy w malutkim pokoju z dwojka dzieci ( 4 i duzy 11-latek) a lozka byly 3 - dwa pojedyncze tapczany i dostawka (drugia i tak by sie nie zmiescila. Gdy zsunelismy lozka, nie mozna juz bylo otworzyc drzwi na balkon a pokoj byl wypelniony lozkami od sciany do okna. Po drugie: na plaze jezdzil bezplatny autobusik -tylko nikt nie wspomnial o tym, ze autobus jezdzi na nia dwa razy dziennie - rano o godz. 9 :00 i o 15:00. Nie wspomne, ze spacer 500-600 m z calym ekwipunkiem, dziecmi w sloncu (42 stopnie w cieniu) nie nalezy do przyjemnosci. Wynagrodzeniem byly widoki - przecudne rybki !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. Po trzecie: Trzykrotnie w recepcji odmowiono nam wydania przyslugujacych bezplatnych biletow, na plaze. Tlumaczono, ze Exim nie ma podpisanej umowy dla swoich klientow. Rezydentka Exim-u dzielna i zaradna Pani Monika (medal dla niej za cierpliwosc) robila, co mogla - za kazdym razem zjawiala sie w hotelu, po telefonie. Bilety na plaze po jej interwencji byly wydawane bez problemu. Co do pokoju, to nastepnego dnia zaproponowano nam inny, ciut wiekszy, ale na pietrze i rownie, jak poprzedni nie nadajacy sie do zamieszkania w cztery osoby.Nie mielismy juz wtedy sily na pakowanie i przeprowadzke. Po czwarte: czystosc basenu (basen zuzyty, nieremontowany- wykladany folia) !!!! - nikt nie zachorowal chyba tylko dlatego, ze woda byla z ogromna iloscia chloru (cztery doczepne filtry, w kazdym po co najmniej 6 tabl.z chlorem). Zaraz po naszym przyjezdzie woda byla w miare przejrzysta, pod koniec (a bylismy tam 7 dni), stojac w wodzie nie widzialam swoich stop. Basen byl rzadko sprzatany i nie w kazdym miejscu - glownie tylko od strony baru. Pisze o tym, bo znam sie na tym, poniewaz mam wlasny basen i wiem, jak sie go sprzata i dba o jego czystosc. Korzystalam z innych biur podrozy (nieistniejacy Alladin i okropny Best Reisen !!!) i wiem, ze zawsze moze byc gorzej - w Tunezji dwa lata temu - w basenie mialam zielona wode i na jedzenie trzeba bylo chodzic od razu, bo potem juz nic nie zostawalo. A na moja skarge, ze do basenu hotelowego byli wpuszczani ludzie z ulicy (tylko na kapiel) i robilo sie za ciasno, dochodzilo do rozmaitych urazow - glownie wsrod dzieci - zostalam posadzona o rasizm. I jeszcze jedno - hotel nie ma 4 gwiazdek !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! uczciwe biura podrozy - Exim Tours, Travelplanet - pisza o nim, ze ma 3 gwiazdki (wg barmana nie zaslugiwal nawet na te trzy ale wg nas 3 to jest OK i nic wiecej). Temat: OSTRZEGAM PRZED BIUREM OSKAR!!! Na wstępie mówię od razu, że nie jestem z Oskara! Z żalem czytam tę dyskusję. Z żalem, bo współczuję tym ktorzy tak spędzili swój urlop. Mój chłopak i ja najwyrażniej mieliśmy dużo więcej szczęścia. Z Makarskiej wróciliśmy 29 września (był to ostatni turnus biura)i z radością przyznaję, że było cudownie. Całe szczęście, że nie czytałam tej dyskusji przed wyjazdem (14.09) bo pewnie wpadłabym w panikę wiedząc co działo się na turnusach wcześniejszych. Ja jestem z Oskara bardzo zadowolona, a Chorwacją zachwycona. Apartament (Lux) ładny, z własną łazienka, aneksem kuchennym - słowem wszystko tak jak obiesane było w ofercie. Okolica urocza. Z oferty wycieczek fakultatywnych korzystaliśmy mało, bo zaledwie z jednej (Dubrovnik), resztę (Split, Trogir, Brac, Hvar, Biokovo, Omis - wycieczka łódką w górę rzeki) odwiedziliśmy na własną rękę. Owszem, wycieczki są drogie, ale po pierwsze nie trzeba z nich korzystać (choć jak przeglądalam oferty innych biur podrózy te same wycieczki kosztowały znacznie więcej!) a po drugie - można uzbroić się w przewodnik (lub jak ja 3) i jak ktoś porzebuje rozmówki i zwiedzać samemu, co daje, tak mi się przynajmniej wydaje, dużo więcej radości i przyjemności z obcowania z miejscowymi i dużo większą swobodę! Dworzec w Makarskiej to napewno duże ułatwienie, a kupić bilet na autobus to żadna sztuka, ani wstyd! Co do rezydentów to chyba też nie mam zastrzeżeń. Wydali nam się kompetentni i raczej życzliwi, dyżury "Pod figą" - świetny pomysł :) Nie wiem czy kłamali co do prawdziwych cen przejazdów, bo ich o to nie pytałam, do dworca było 15 minut spacerkiem, więc można było się przejść i tam dowiedzieć wszystkiego zamiast siedzieć i narzekać. No i powoli dochodzę do sedna sprawy, bo już was pewnie te pochwały pod adresem Oskara zaczęły drażnić :) Jeśli więc chodzi o samą podróż to też nie mogę narzekać! Nie wiem, może dlatego, że uczestników wycieczki było znacznie mniej albo mniej bagażu zabraliśmy, w każdym razie miejsca wystarczylo i dla walizek i dla nas, baa spora część wycieczkowiczów miała do dyspozycji po dwa miejsca. Podróż upłynęla nam szybko, no może do polskiej granicy, bo jak po naszych droga się podróżuje to wiemy wszyscy. Obejrzeliśmy kilka filmów i jakoś czas leciał. Nie wiem jak tam toaleta, bo ani ja, ani mój chłopak z niej nie korzystaliśmy. W ogóle nie wiem czy ktokolwiek korzystał. W każdym razie siedzieliśmy niedaleko i żadnych podejrzanych zapachów nie wyczułam. Jedno co spowodowało u mnie szybsze bicie serca to krótki postój w Katowicach, podczas którego miał być podobno czas na kawę... Pobiegliśmy po hamburgery, a kiedy wróciliśmy autokaru już nie było. Na szczęście wrócił po nas po kilku minutach. Widzicie więc, że wakacje z Oskarem też mogą być udane! Za naprawdę niewielkie pieniądze można świetnie spędzić czas... Dziękuję Oskarowi i współczuję tym, którzy czują się pokrzywdzeni, podrawiam Temat: Gruzja i Armenia - wrażenia po pobycie w maju 2008 Witam, dzieki za zainteresowanie. Zaczne od bezpieczenstwa. W Gruzji owszem miejscowi narzekali na polityke "wielkiego sasiada", nie poczulismy jednak jakichs tego konsekwencji, a takze nic zlego z tego powodu nas nie spotkalo. Nie bylismy aczkolwiek w rejonach przygranicznych z Abchazja, gdzie z pewnoscia to napiecie jest wyczuwalne, bylismy zas w Gori obok Osetii Poludniowej (wiedzielismy nawet na trasie marszrutke do Cchinwali) - zycie normalnie sie toczy. Moim zdaniem, jezeli sie nie zapuszczac w rejony przygraniczne, nic zlego z powodu tzw. napietej sytuacji politycznej nie powinno was spotkac. A propos Armenii, tam czulismy sie o jeszcze bardziej bezpieczniej niz w Gruzji. W Armenii czyms normalnym sa zorganizowane wycieczki do nieuznawanago Gorskiego Karabachu. Z tego co slyszelismy jest tam obecnie bezpiecznie, trzeba jednak pamietac, ze z wiza stamtad mozna zapomniec o wizycie w Azerbejdzanie (ponoc nawet z ormianska to nie jest takie oczywiste). Jezeli chodzi o ceny. Lecielismy Lufthansa z Gdanska przez Monachium do Tbilisi, co kosztowalo wlasnie 1700 PLN (tanszy by byl AirBaltic z Rygi, ale dodajac koszt dojazdu do Rygi, koszt parkingu auta i koszt noclegu w Rydze ta roznica nie byla powalajaca, tym bardziej, ze do Rygi trzeba bylo dojechac i musielibysmy skrocic czas pobytu o czas podrozy tam). Z Tbilisi do Monachium przylatuje sie o 3.00. Wczesniej zamowilismy przez internet odbior i nocleg u Iriny Djaparidze (jest ona dosyc znana w sieci, www.iverieli.narod.ru/ , irina5062@mail.ru - sympatyczna i pomocna kobieta, na miejscu bedzie proponowac rozne "okazyjne" wycieczki - wiadomo, ona z tego zyje). Taksowka z lotniska kosztowala 25 GEL (1 GEL = 1,53 PLN) - naprzeciwko lotniska jest nowoczesny przystanek kolejowy, z powrotem jechalismy autobusem szynowym za 2 GEL od osoby. Nocleg u Iriny kosztowal 20,00 GEL od osoby za dobe. Warunki ok, jak stare dobre akademikowe czasy :), tzn. pokoje na kilka osob do tego z pietrowymi lozkami (wynegocjowalismy oddzielny pokoj z trzema lozkami :), byla kuchnia z kuchenka i lodowka, lazienka z goraca woda. Podroz z Tbilisi do Erywania marszrutka kosztuje okolo 30-35 GEL, na dworcu jakis gosciu zaproponowal nam przejazd nowym i klimatyzowanym mercem za 40 GEL, na co sie zgodzilismy. Taksowka na dworzec w Tbilisi i po miescie kosztuje 5 GEL. Koszt ormianskiej wizy na granicy 15000 AMD (100 AMD = 0,72 PLN). W Armenii zamieszkalismy w Erywaniu skad jezdzilismy po kraju. Nocleg w Erywaniu takze zorganizowalismy wczesniej - u Pani Anahit Stepanyan, stepanahit@yahoo.com. Bardzo sympatyczna kobieta, warunki takze ok, w samym centrum miasta, koszt 5000 AMD za osobe. W Erywaniu skorzystalismy z uslug miejscowego biura podrozy Hyur - www.hyurservice.com/eng/ , mieli oni na kazdy dzien niedrogie wycieczki z pilotem. W niektorych, tych latwiej dostepnych miejscach, bylismy sami - Eczmiadzin i Zwartnoc (koszt marszrutki 250 AMD), twierdza Erebuni (przejazd marszrutka po miescie cos okolo 100 AMD). Koszt taksowki w miescie 1000 AMD. Podczas powrotu do Tbilisi najpierw dojechalismy marszrutka do miejscowosci Alaverdi za 2500 AMD. Tam za 10000 AMD taksowkarz zawiozl nas do klasztorow Sanahin i Haghpat, pozniej na granice. Z granicy za 10 GEL od osoby tureckim autobusem do Stambulu do Tbilisi (by bylo prosciej :). Normalny koszt marszrutki Erywan - Tbilisi to 6500 AMD. W Gruzji wszedzie jezdzilismy samodzielnie. Metro w Tbilisi 0,4 GEL. Marszrutka z Tbilisi do Mcchety okolo 0,7 GEL. Marszrutka z Tbilisi do Sagaredzo 2 GEL, stamtad taksowka do David - Garedza za 45 GEL. Marszrutka z Tbilisi do Kazbegi 10 GEL. Nocleg w Kazbegi 25 GEL (w cenie wyzywienie) - ssujashvili@yahoo.co.uk) . Marszrutka z Tbilisi do Gori okolo 3 GEL. Nocleg w Gori 15 GEL (pani Swietłana Chimarowa, ul. Bagrationa 71 - nie mamy maila i nr telefonu). Bilet do skalnego miasta Upliscyche 10 GEL. Marszrutka z Gori do Achalcyche okolo 6 GEL, marszrutka z Achalcyche do Wardzii 2 GEL. Nocleg w Wardzii 15 GEL (nocowalismy u dyrektora muzeum, Pan Semokowicz +995 991 162 07, info w kasie). Wstep do skalnego miasta w Wardzii 6 GEL. Marszrutka z Achalcyche do Haszuri 5 GEL. Bilet na autobus z Hashuri do Batumi 13 GEL. Nocleg w Batumi w hotelu Lotos przy ul. Kutausi 23 35 GEL za pokoj Koszt nocnego pociagu Batumi - Tbilisi 23 GEL. Gdzie pisalem okolo, dokladnie juz nie pamietam, cos w granicach tego. Ceny w sklepach w obu krajach mniej wiecej podobne do naszych. Gdybym cos pominal lub cos jeszcze was interesuje, prosze dac znac. Pozdrawiam Staszek Temat: jestem za winietami!!! Sposób 'na drogi' To co przytaczam to w zasadzie jeden z wielu sposobów na zdobycie pieniędzy, jednak ze względu na to jak skonstruowane jest obecnie nasze prawo, łatwiej panu min.Polowi proponować winiety niż dogadać się z min.Kołodką aby takie dziury jak ta zlikwidować. Oto przykład, jak w naszym kraju działają tzw. "firmy 1-osobowe" "... - Wjakiej branży działa Pani firma ? - Prowadzę małe biuro doradztwa z prawa podatkowego. - Jak i co pani odlicza ? - Odliczam wszystko. - Jak to wszystko ? - Ano tak, wszystko. - Rozumiem, że w koszty wrzucić można materiały eksploatacyjne, biurowe, reprezentacyjne, koszty dojazdów, itp. - Ha, to tylko ułamek tego co robię ja i co robi masę mo podobnych, przedsiębiorczych ludzi. - Jakieś przykłady ? - Proszę, np. w zeszłym m-cu kupiłam do mieszkania meble za 20 tys. zł - I co ? Chyba nie wpisała ich Pani na majątek trwały, przecież to do użytku prywatnego ? - A kto mi to udowodni ? Który urzędnik przyjdzie do mnie do domu i to sprawdzi ? A jeśli nawet, to takie kontrole musza wiązać się z nakazem sądowym. A który US ma na to czas. Oni ścigają PITowców. - No dobrze, wróćmy do tych mebli. - No więc, VAT od mebli (poad 4500 zł) odliczyłam od razu. Resztę oczywiście musisłabym amortyzować, ale kupując meble, każdą część , czyli regał 1 , regał 2, półkę, stolik, szafkę, każdy z tych elementów dobrałam tak aby kosztować poniżej 3000 zł i każdy z nich kupiłam "oddzielnie", toteż każdą fakturę na poszczególne elementy mogłam od razu wrzucić w koszty. - Czysty zysk ! - No jasne. W ubiegłym roku byłam na świetnych wczasach na południu Francji, za krórych koszt zapłacił mi US, bo pojechałam w okresie kiedy odbywały się warsztaty związane z prawem europejskim, które kosztowały mnie ułamek kosztu wyjazdu i prawie wcale czasu, no ale wie Pam , koszty podróży czyli bilet lotniczy, koszty hotelu wrzuciłam w koszty. Bo to przecież podróż służbowa. - Czy ma Pani zatem czas dla siebie w domu ? - Praktycznie nie. Stołuję się na mieście. Np. codziennie chodze do restauracji na obiad albo kolację jesli mam dużo pracy. Po tygodniu biorę fakturę zbiorczą, toteż nie ma na niej czy to był jeden obiad (np. dla klienta biura albo przyszłego kontrahenta) czy też zwykłe stołowanie się. - Czyli na wyżywieniu też do przodu ? - Zdecydowanie Tak. Czy wie Pam jak droga jest teraz żywność ? - Wiem. Podziwiam. - Widzi Pan, jak sie pomyśli to praktycznie mozna nie płacić podatków. Działalności utrzumuje mnie, zapewnia mi wszystko. Mieszkanie, wyżywienie, wakacje, samochód (tylko żeby nie ta kratka :-() Najpierw myślałam że będę musiała rozgraniczać koszty własne i koszty działalności, opisywać faktury, tylko po co jak i tak nikt tego nie sprawdza. - Nie boi się pani, ze urząd panią kiedyś skontroluje ? - Nie. Zresztą niedługo zamykam swoją firmę, bo jest niedochodowa. - Dostała Pani etat ? - Absolutnie. Przez pół roku będę odpoczywać, a potem rejestrują nową działalność. Tym razem z innej branży. - Mozna wiedzieć jakiej ? - Organizacja usług medycznych. Tam dopiero możńa "poszaleć" - Dziękuję za rozmowę. - Proszę. ..." Bez komentarza. Panie min.finansów, zamiast kolejnych cięćw ulgach i pozbawiania rodzin w krótych jedna osoba pracuje a druga wychowuje dzieci, środków na utrzymanei, weź się pan lepiej za robotę i uszczelnienie aparatu skarbowego. Jeśli chcesz zlikwidować ulge rodzinną, to dlaczego nie ograniczysz wydatków na koszta prowadzenia firmy ? Pytanie jakich zapewnie wiele pozostanie bez odpowiedzi. Wczoraj w radiu słyszałem że w taki właśnie sposób umyka z budżetu kilka miliardów złotych rocznie. Dodając do tego 3 mld "szarej strefy" wychodzi sumka za którą możnaby zbudować nie 50 ale 500 km dróg rocznie. Temat: Klienci nabijani w butelkę Klienci nabijani w butelkę Jesteśmy zewsząd atakowani reklamą: z radia ,telewizji, plakatow, prasy. Wiele spotow reklamowych jest po prostu nieuczciwych i robi z nas durnia. O uczciwosci w reklamie napisano juz wiele lecz ja chcialbym na to spojrzeć z mego punktu widzenia. Jak traktują nas firmy? 1.Dlaczego oferta telefoni komórkowej na rynku kart pre-paid jest podawana w cenach netto? Grupą docelowa pop,simplus,czy taktak jest mlodziez lub osoby o skromnych portfelach, które operuja cenami brutto,więc nie ma sensu podawanie im cen netto. Ceny netto sa przydatne dla osob prowadzacych dzialalnosc gospodarcza, bo one to sobie odpisza podatek VAT. Ale ile takich osob ma pre- paid, moze z 0.01% ? Zachodzi synek z mama do salonu kupic zestaw pre-paid i zamiast obiecanych w domu 299 zl, mama zdziwiona mowi skąd te 365 zl, w domu mowiles co innego. Ja czuje sie nabijany w butelke... Szczyt glupoty to podawanie w jednej reklamie takich stwierdzeń: pierwsza * - w cenach netto druga * - w cenach brutto trzecia * - w cenach netto Czy my mieszkamy w USA, gdzie wszystkie ceny podawane sa netto? 2.Co do darmowych minut w abonamencie telefoni komorkowej to bierze mnie smiesznosc, jakie one sa darmowe skoro trzeba placic abonament, cos darmowego to cos za darmo! W USA za abonament ok 100 zl dostajemy nie marne 100, czy 240 minut. Tam operuje sie tysiacami 3000,4000 czy 5000 minut "gratis" w abonamencie.A czasem dostaje sie nawet bezplatne polaczenia nocne. Zainteresowanych odsylam na strony "www" operatorów komorkowych w USA. Nie wspominam o dziwnych promocjach i reklamie gdzie drobnym maczkiem jest napisana prawda o danej "okazji" - polaczenia z trzema numerami gratis (drobnym maczkiem ale tylko z numerami w naszej sieci) - taktowanie co sekunde (drobnym maczkiem ale tylko po pierwszej minucie, platne dodatkowo 5 zl) - dodatkowe darmowe minuty (drobnym maczkiem ale tylko przez 6 miesiecy) - polaczenia z 1 dowolnym numerami "gratis" (drobnym maczkiem platne za usluge 5 zl + VAT miesiecznie) - 30 darmowych minut (drobnym maczkiem ale tylko do wykorzystania poza godzinami szczytu) - najtanszy abonament na rynku (drobnym maczkiem minuta rozmow horendalnie droga, brak prezentacji rozmowcy) i tak dalej i tak dalej 3. Jeden z operatorow komorkowych w reklamie sie chwali ze jako pierwszy wprowadza taktownie co sekunde w Europie wschodniej. Bedac na Slowacji w 2001 roku widzialem ze taka usluge oferowal tamtejszy operator. 4. TPSA reklamuje ze polaczenia z telefonami komorkowymi sa po 80 groszy.Ale nie akcentuje ze jest to cena netto, dotyczy abonamentu standardowego, jest to po godzinie 18:00 i nie realizuja jej aparaty publiczne !!! W kolejnej reklamie chwala sie ze stanialy rozmowy miedzy narodowe np. do USA 2.44 zl. Z USA zadzwonic do Polski kosztuje w przeliczeniu 15 groszy za min. Istnieja tam karty za 4$ na 120 minut rozmowy z Polską. Drodzy TPSA jest jeszcze co obnizac. W innej reklamie TPSA, na pytanie pani Czubowny, dlaczego Internet jest taki drogi pan z Francji odpowiada "Spojrzmy na to z innej strony. Na przyklad urodzila mi sie corka". Calkowita ignorancja klienta.Ona o cenach, on o córce... 5.Reklama samochodów w prasie. Mamy super ceny, super promocje. I przy cenie gwiazdka, a na dole drobnym maczkiem 80% ceny samochodu.Czy tak musi wygladac reklama aut? A co do "otwartych drzwi" w salonach, czy w zwykle dni drzwi nie sa otwarte? 6.Reklama cen biletow linii lotniczych. Widzisz fajną cenę, zachodzisz do biura podrozy a pani mowi, to cena bez oplat lotniskowych. Muszę doliczyc jeszcze 70$. Mnie nie interesują doliczenia, lecz prawdziwa cena biletu, ktora powinna byc ceną ostateczną dla klienta. Marzę zeby osoby z zarzadu linii lotniczych po zajsciu do sklepu spotkały sie ze stwierdzeniem w kasie "Musze doliczyc panu marze, lub oplatę za sprzątaczkę..." Oplata lotniskowa jest zwyklym kosztem dla linii lotniczych i nie ma potrzeby je oddzielania w cenie biletów. Temat: Sea life resort 5*- Sharm Sea life 5*- Sharm sama niestety jeszcze nie byłam na wakacjach w tym roku - ale się wybieram - poniższe infromacje od życzliwych internautów, którym bardzo dziękuję ! "Jeśli chodzi o plaże przez 40 metrów woda jest po kostki czasem po kolana natomiast póżniej nagły spad w dół do kilku metrów ale mi mo to woda jest tam tak słona że nie trzeba umieć pływać żeby unieść się na niej. Jest to bardzo fajne miejsce dla osób snurkujących (pływanie z rurką, okularami i płetwami po powierzchni) gdyż na terenie plaży jest śliczna rafa koralowa. Sprzęt można wypożyczać. I jeszcze jedno nie wiem czy jedzie pani pierwszy raz do Egiptu czy kolejny ale wspomne o specjalnych butach do morza. Brak takich butów może skończyć się wdepnięciem w jeżowce których jest tak dosyć. Ręczniki i materace są za darmo.Jeśli chodzi o market to trochę nie bardzo. Ja robiłam zakupy tylko w naama bay lub w old markecie. Na terenie hotelu jest niby jakiś sklepik ale ceny są podwojone.Połączenie z naama bay wyglaa w dziwny sposób. Niby kursują darmowe dwa busy hotelowe ale trzeba się zapisać na nie dzień wcześniej bo potem nie ma miejsc. Natomiast można podróżować tak zwaną u nich komunikacją miejską. U nas to się nazywa łapanie okazji bądz stopa ale oni biorą za to pieniądze jest to kwestia dogadania zazwyczaj ok.10 funtów egipskich. Jeśli chodzi o pokoje z widokiem na morze to jest to dodatkowa odpłatność nie wiem dokładnie ile bo ja tego nie kupowałam ale z tego co mówili sąsiedzi którzy zapłacili widok na morze to trochę naciągnięte bo zapłacili za widok a morze widzieli jak się bardzo wychylili. Życzę przyjemnego wypoczynku. To na prawde świetny hotel!!" "Tak więc jeśli chodzi o plażę to jest wejście do morza zarówno z pomostu jak i można wejśc normalnie z plaży. Jak na pewno Pani wie, nie jest tam piaszczyste dno, lecz trzeba mieć obuwie, aby nie pokaleczyć nóg. Nie jest szybko głęboko i można sobie pochodzić. Jest przy brzegu trochę rybek, więc mój 9-letni syn był z tego bardzo zadowolony. Ale jeśli chodzi o kąpiel, zdecydowanie woleliśmy basen. Na plaży jak i basenie są ręczniki i leżaki z parasolami. Jeśli chodzi o ceny w hotelu to ciężko mi odpowiedzieć, ponieważ ja miałam opcję all inclusiv. Zresztą jeśli może ją Pani mieć to w tym hotelu polecam. Tym bardziej, że hotel leży na uboczu i w pobliżu nie ma żadnego sklepu. Jest natomiast 2 x dziennie połączenie darmowym hotelowym busikiem do Naama Bay. Bilety odbiera się w recepcji, lecz lepiej się nie pytać w tym samym dniu, lecz dzien wcześniej, ponieważ czasami było więcej chętnych niż miejsc. W hotelu są animacje prowadzone przez sympatycznych Włochów, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Hotel jest ładny, czysty. Jedzenie dobre i w miarę urozmaicone. Jeśli chodzi o pokoje to nam akurat się udało i mieliśmy przy plaży, z widokiem na morze i bar przy plaży. Ale były też osoby, które otrzymały pokoje bardziej w głębi ośrodka, ale nie wiem od czego to zależy. Jeśli chodzi o wycieczki faktultatywne, to z całą odpowiedzialnością polecam Pani biuro Luna Rossa, prowadzone przez Polkę, panią Hanię. Ceny niższe niż u rezydentów prawie o połowę, a jak się później okazało, jeździliśmy na wycieczki z ludzmi z biur podróży. Odradzam Pani wycieczkę Aquascope czy Seascope (różne nazwy ale chodzi o to samo). Cena ok.45 $ od osoby,za 1,5 godz. ale zupełnie nie warto. to chyba na tyle co mi przyszło do głowy." Temat: TRIADA - NIE POLECAM !!! Byłem w tym samym terminie na 7+7 (wypoczynek i rejs). Hotel Roma to była ta lepsza część wyjazdu, mimo pewnych niedociągnięć. Trzeba uważać wyjeżdżając na wycieczki organizowane bez udziału Triady. Przed wycieczką do Kairu zgłosiliśmy wieczorem w recepcji, że o 3.00 rano chcemy zabrać lunch-boxa zamiast śniadania. Wszystko było OK, wpisali nas na listę a o 3.00 okazało się, że nie ma dla nas lunch-boxa bo nie przyszedł w tej sprawie fax z biura podróży!!! Wcześniej nikt o faksie nie wspominał. Nie warto korzystać z wycieczek fakultatywnych Triady. Kupują to w tych samych biurach, do których można pójść samemu i biorą za pośrednictwo 100% narzutu! Poza tym rezydentka Triady (Sabina) wprowadza w błąd. Jeep Safari Triady miało być droższe od innych dlatego, że mieli mieć lepsze klimatyzowane samochody (sam to słyszałem). Ja nie byłem z Triadą, ale od tych, którzy byli wiem, że dżipy były takie same jak wszędzie (stare, bez klimy). Ja jeździłem z Sonią (Polka)+20122292336, ale można znaleźć też wycieczki na mieście. Z pozytywów, z czystym sumieniem polecam pilotkę Basię. Pełny profesjonalizm. Poza tym hotel OK. Dużo gorzej było na rejsie. Statek Akhaton (albo podobnie) to 20-letni dawno nie odnawiany złom o standardzie schroniska młodzieżowego, a nie 4*. Co prawda posiadał certyfikat 4*, ale w Egipcie kupuje się je za niezbyt wygórowany bakszysz. Przez tydzień rejsu widzieliśmy na Nilu klikadziesiąt statków i każdy był wyraźnie w lepszym stanie i o wyższym standardzie. Basen na pokładzie ma rozmiary wanny. W tylnej części statku (jakieś 30% kabin) panuje przez CAŁĄ DOBĘ HAŁAS jak w hucie (nie żartuję). Pilot wyjaśnił nam, że to statek, a więc maszyna i musi hałasować. Noce odsypialiśmy w dzień na górnym pokładzie na leżakach. W jadalni i niektórych kabinach PLUSKWY (dysponuję zdjęciami). Na wstępie zebrano od wszystkich po 91 USD + 10 USD na bakszysz dla załogi. Pieniądze pilot (jak sam twierdził) przekazał kapitanowi, jednak nikt z zalogi ich nie dostał (sprawdzaliśmy). Jeżeli chcecie mieć pewność, że załoga dostanie bakszysz nie płaćcie pilotowi tylko załodze bezpośrednio. Za 10$ w ciągu tygodnia można nieźle uszczęśliwić tych ludzi (przeciętne wynagrodzenie to ok. 8 - 12 USD tygodniowo) a turystów na statku jest więcej niż załogi. Z pozostałej kwoty 40 USD miało być na bilety wstępu. Kosztowały o połowę mniej. Różnica do kieszeni Triady. Co do reszty z tych 91 USD mogę tylko przypuszczać, że połowa jest dla Triady. Ze statku w Luxorze zabrano nas o 6.00 rano. O 10.30 byliśmy w Hurghadzie, a samolot mieliśmy o 18.10 (zresztą jeszcze się opóźnił). Czas wyjazdu nie wynikał z pory konwoju (To nie prawda, że są dwa w ciągu dnia. Można zamówić własny o dowolnej porze - my takim jechaliśmy). Po prostu mieli już przyjechać następni turysci na statek. My na statku spędziliśmy jakieś 6 dni i kilka godzin (wyjazd był 7 + 7) Z plusów mogę wymienić miłą załogę (chociażby dlatego warto dawać bakszysz bezpośrednio), dobre jedzenie (lepsze niż w Romie). Generalnie NIE POLECAM TRIADY, a rejsu w szczególności. Temat: Sozopol - cud, miód i orzeszki:) Sozopol - cud, miód i orzeszki:) Ponieważ sama korzystałam z tego forum w planowaniu mojego pierwszego urlopu w Bułgarii teraz ja coś poopowiadam i chętnie odpowiem na pytania... Od poczatku - pojechałam końcem sierpnia do Sozopola - w ciemno - tzn bez biura podróży, kupiłam bilety WIZZ Airem - dla dwóch osob tam i z powrotem Katowice Burgas za 940 PLN łacznie. Ponieważ przylecieliśmy wczesnym rankiem zarezerwowałam przez internet appartament na dwa noclegi, żeby całkiem nie być bezdomnym:) Okazało się, że właściciele mieszkanka odebrali nas z lotniska i powiedzieli, ze jak zostaniemy u nich tydzień to nic nas to nie bedzie kosztowało a jak nie zostaniemy to zapłacimy im 40 Euro za nas odbiór i zaiwezienie na lotnisko w dniu wylotu. Na miejscu czekały mnie w sumie same miłe niespodzianki - po pierwsze Sozopol sam w sobie jest super - nie za mały, nie za duży - nie jakaś jedna wielka imprezownia ale urocze misateczko dla ludzi chcacych odpocząć. Po drugie nasze mieszkanko, wynajęte niby na dwie noce zostało naszym miejscem bazowym bo okazało się pięknym luxusowym, nowym, dwupoziomowym apartamentem, w którem spokojnie zmieściaby się rodzinka z dwójką dzieci. Oprócz super wyposażenia ( nawet pralki)i trzech tarasów, okazało się, że mieści się ono w blisko obu plaż Sozopola a jednocześnie na wzgórzu, skąd widać całe miasteczko i zatokę. Centralna plaża sprzątana dwa razy dziennie - szeroka, piaszczysta, łagodne zejście do morza. do tego fajne jedzonko i ceny jak u nas, co powodowało, ze nie musiałam oszczedzać na każdym kroku i liczyc Euraski:) Nasi gospodarze okazali się bardzo sympatyczni i służyli radą co i gdzie - dogadywaliśmy się pół po Polsku pół po Bułgarsku:) Sami organizowaliśmy sobie wycieczki - byliśmy w Neseberrze komunikacją miejską ( która tak naprawdę jest dość droga jak na tamtejsze ceny). Sam Neseber jest wg mnie trochę przereklamowany - w zasadzie Sozopol jes równie ładny tyle, ze nie ma wszytskich tych ruinek. Neseber za to dużo droższy i zatłoczony. byliśmy w Stambule - już z biurem Małgorzata i wycieczka była świetna, fajna pilotka, niepotrzebnie tylko wyjechaliśmy o 22, żeby potem stać 2 godziny w środku nocy na jakiejś stacji benzynowej i czekać na świt, no ale Stambuł warty był tej poniewierki. Po całym dniu zwiedzania potwornie zmęczeni i wygrzani wróciliśmy noca do Sozopola. Aż trudno było nam uwierzyć, że za kilka dni po naszej wizycie Stambuł zalało. Nie będę się więcej rozpisywać, bo i tak dlugaśny ten mój wywód ale powiem wszystkim, ze nie powinni się obawiać wyjazdu do Bułgarii. Nasze wakacje były superowe i pewnie kiedyś tam znów wrócimy, z resztą z gospodzarzami mamy kontakt więc teraz nie będziemy musieli już jechać w ciemno.Polecam wszytskim Sozopol - cud, miód i orzeszki:) Temat: Thermal Camping Komarom Dlaczego jeżdżę na Węgry wypoczywać? Bo jest blisko – od Poznania do Komarom ok. 700km, bo jest nie za gorąco, bo smakuje mi jedzenie i piwo, bo ceny są na kieszeń przeciętnego Polaka. Komarom – miejscowość leżąca na granicy Węgier i Słowacji. Większa i ładniejsza część została po stronie słowackiej – do 1920roku ( pod nazwą Újszőny) Komarom było południowym przedmieściem właściwego miasta leżącego po stronie słowackiej (Komarno) Przez Komarom prowadził kiedyś „szlak bursztynowy” oraz wiodły wojenne drogi wojsk rzymskich, o czym świadczy wiele pamiątek: grobowce, sarkofagi oraz kamień milowy pochodzący z III wieku. W pobliskiej miejscowości Szőny odkryto grobowce wojowników rzymskich. Za czasów panowania tureckiego ważnym obiektem był zamek komaromski. Turkom nigdy nie udało się zdobyć zamku. W czasie wojen napoleońskich szukał tu schronienia dwór cesarza Austrii. W latach 1848-49 w czasie walk wyzwoleńczych w Komarom po raz pierwszy wywieszono flagę narodową. Stąd pochodził znany kompozytor Franciszek Lehar, twórca m.in. „Wesołej wdówki”. Najciekawszymi zabytkami Komarom są trzy twierdze, tworzące łańcuch XIX-wiecznych umocnień. Najciekawszą z nich jest zamek Igmandi, który znajduje się w śródmieściu Komarom. Uwagę zwiedzających przyciąga neobarokowy budynek Rady Miejskiej, a przed nim rzymskie grobowce i sarkofagi. W jednej z twierdz znajduje się mnóstwo śladów po polakach, tu link: przewodnik.onet.pl/1251,1823,1084590,1433251,artykul.html Obecnie Komarom to miejscowość słynąca głównie z wód termalnych. Tutejsze kąpielisko składa się z kilku basenów kąpielowych krytych i otwartych, jednego basenu z wodą termalną (mającą właściwości lecznicze – choroby kobiece, dolegliwości reumatyczne), oraz kilku brodzików. Komuś, kto nie był na Węgrzech na kąpielisku jest trudno wytłumaczyć jak to wygląda. Jest to zawsze potężny kompleks wypoczynkowy z całą infrastrukturą (mała i duża gastronomia, kioski z pamiątkami itd.). Główną zaletą wypoczynku w Komarom jest to z czym nie spotkałem się w innych miejscowościach Węgier, a mianowicie campingi i hotele są ściśle związane z kąpieliskiem; znajdują się na terenie kąpieliska. Przez to dostęp do kąpielisk jest praktycznie nieograniczony, można z nich korzystać o każdej porze. Nie polecam w nocy, szczególnie po wypiciu wina lub słynnej węgierkiej wódki owocowej (palinki). W innych miejscowościach na Węgrzech nie ma noclegów na kapieliskach, więc wykupuje się bilety wstępu. Dalej wszystko jasne: po wyjściu z kąpieliska należy wykupic nowy bilet. Domki campingowe w Komarom nie są szczytem luksusu, ale dla kogoś, kto chce wypoczywać na kąpielisku, to służą wyłącznie jako miejsce do noclegu. Przed kilku laty jako właściciel biura podróży przez pięć sezonów miałem wykupione dwa domku własnie w Komarom; nie było ani jednej skargi. Trafił się kiedyś upierdliwy klient, który przed wyjazdem zadawał męczące pytania np. czy w domku jest czajnik i o jakiej pojemności itd. Jak skończył mu się turnus, następnego dnia nie zadzwonił, drugiego też nie. Trzeciego dnia ja nie wytrzymałem i zadzwoniłem do niego. Był tak zadowolony, że na miejscu przedłużył sobie pobyt o dwa dni. Jeszcze jedno: moje dzieci musiałem prawie siłą wyciągać z basenów. Polecam również link: www.komarom.hu/index2.html POZDROWIENIA z POZNANIA Temat: CAIRO STORY (trwa już )17.05.2004 Mija niecałe 20 minut a my docieramy do miejsca wyglądającego na pierwszy rzut oka mało przyjaźnie. Wjeżdżamy w jakąś bramę. Teren ogrodzony jest blaszanym płotem. Dookoła kręcą się jacyś ludzie. Wciąż jest ciemno i mam poważne obawy, czy powinniśmy wysiąść. Ale steward uśmiecha się do nas i potwierdza, że to nasz docelowy przystanek. Co robić, wysiadamy, jak większość pasażerów. Podchodzi do nas taksówkarz i prawdę mówiąc, nie ma się co zastanawiać, nie będziemy teraz błądzić po ciemnych kairskich zaułkach bo nawet nie wiemy, gdzie właściwie się znajdujemy. Ustalamy kurs za 20 LE, co oczywiście jest ceną zawrotną jak na egipskie realia. Ale czy w Warszawie żałowalibyśmy 12 zł za kurs? Według taksometru, zakładając, że działa, prawdopodobnie ta trasa nie byłaby droższa niż 5 LE, ale zupełnie nie obchodzi mnie to o 5:00 rano. Poza tym od nie-Egipcjanina kierowca nie weźmie ceny egipskiej. Podajemy nazwę hotelu i po niecałych 10 minutach jazdy znajdujemy się przed jego wejściem. Naszą bazą na najbliższe 3 dni będzie Sheraton Gezirah, jeden z najbardziej znanych i wcale nie tani hotel znajdujący się… na środku Nilu ! A dokładniej na samym północnym koniuszku wyspy Gezirah. Gdyby nie znajomości, nie ma złudzeń, wybralibyśmy znacznie tańsze i skromniejsze lokum. Ale od czego są przyjaciele, którzy mają przyjaciół :) Pokój, którego oficjalna cena wynosi 210 USD za noc w rzeczywistości kosztował nas 160 USD za dwie noce i 3 pełne dni. Niepewnym krokiem wchodzimy do środka. Przedstawiam naszą sytuację w recepcji. Doba hotelowa zaczyna się dopiero w południe, a więc za 7 godzin… Przemiły recepcjonista sprawdza rezerwację, którą dzięki naszemu przyjacielowi, zrobiło dla nas kairskie biuro podróży. Okazuje się… że rezerwacja jest odwołana!! Uszom nie wierzę. Jak to odwołana ? Recepcjonista próbuje coś tłumaczyć o gwarancji rezerwacji, której jakoby nie było. Zaraz jednak pociesza, że problemu nie ma, są pokoje, więc zaraz dostaniemy nowy. Wszystko mi jedno, jaki. Chcę się tylko położyć chociaż na godzinę, bo ledwo stoję na nogach. Siadamy na chwilę w lobby, formalności zostają dopełnione i w ramach wyjątku udaje nam się dostać pokój przed czasem. Jedziemy windą na 11 piętro, otwieramy drzwi a naszym oczom ukazuje się… zwolniony ale nie posprzątany pokój ! Niezła wtopa. Wracamy na parter a recepcjonista płonie ze wstydu. My się tylko śmiejemy i tym razem to my powtarzamy mu „mafish mushkala”. Awaria systemu. Ale jest już nowy pokój, niestety tylko na 6 piętrze, ale już mi naprawdę wszystko jedno. Moim marzeniem była tylko jedna noc w tym hotelu w dniu, kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, czyli prawie rok temu. Kolejne marzenie właśnie się spełnia. W Egipcie to takie proste… Płynęliśmy wtedy po Nilu feluką, dochodziła północ, a ja nie mogłam oderwać oczu od oświetlonej, okrągłej, prawie 30 piętrowej konstrukcji na samym środku rzeki. Potem hotel śnił mi się kilka razy, a kiedy powiedziałam o tym znajomemu, z którym mieliśmy się spotkać za kilka godzin, pomógł mi w spełnieniu mojego marzenia. Dwie godziny snu zaraz po spektakularnym wschodzie słońca zza drugiego brzegu Nilu muszą wystarczyć. Czeka nas długi dzień a marnowanie czasu na spanie mija się z celem. Po śniadaniu składającym się z herbatników (w dniu dzisiejszym nie mamy jeszcze w cenie hotelu) wybieramy się do Piramid. No tak, tylko właściwie w którą stronę do tej Gizy ? Doskonale pamiętam ubiegłoroczne liczne przejazdy po mieście, ale o poranku po nieprzespanej w zasadzie nocy już niczego nie jestem pewna. Taksówkarze nagabują nas na każdym kroku, ale zbywamy ich za każdym razem stanowczym „laa, shokran”. Wierzcie lub nie, znajomość choćby kilku najpodstawowszych słów w obcym kraju często działa cuda. Idziemy spacerem w bliżej nieokreślonym kierunku nie mając właściwie żadnego planu. Wiemy, że taksówka z tego miejsca nie powinna kosztować więcej niż 30 LE. Nagle przypomina mi się pomysł na zaoszczędzenie tej sumy. Mijamy bowiem schody prowadzące pod ziemię, do metra. W przewodniku Lonely Planet wyczytałam, że jeśli pojedziemy metrem do stacji Miadan Giza, taksówka stamtąd nie powinna kosztować więcej niż 5 LE. Zatem odważnie schodzimy pod ziemię i po chwili nabywamy bez najmniejszych problemów bilety za „zawrotną” sumę 1,5 LE (0,75 jeden). Prawda, że duża oszczędność? Wcześniejsze obawy o nieumiejętność odnalezienia się na właściwym peronie, czy wyjścia na odpowiedniej stacji rozwiane zostają w ułamku sekundy. Każda informacja i nazwa na stacji posiada dwie wersje językowe. To samo dotyczy praktycznie całego Kairu. Każda ulica, plac, muzeum, pomnik, ma na ogół angielski podpis. Temat: Do Beduinki mahadarbi napisała: > Witaj. hej > Czytam sobie od dłuższego czasu Twoje wypowiedzi na tym ciekawym > (niewątpliwie) forum. I tak czytam i czytam, i... dopatruję się kilku > niekonsekwencji. Przedstawiając się, piszesz, że studiujesz Arabistykę i > Islamistykę, drugim razem natomiast, kompletnie temu zaprzeczasz studiuje arabistyke i nigdzie temu nie zaprzeczam - jesli tak twierdzisz, to wskaz mi dokladne miejsce, gdzie taka moja wypowiedz sie znajduje (dość > obcesowo zresztą traktując kolesia; dyskusja na temat konfliktu izraelsko - > palestyńskiego). Studiując uważnie Twoje wypowiedzi, zdecydownie daje się > odczuć, że jesteś fascynatką i posiadasz dość dużą wiedzę na dany temat, > jednak nie wiem czy ta Arabistyka jest wymyślona (wszakże zaprzeczasz w > poście do niego, że masz z nią cokolwiek wspólnego) czy nie. krajami arabskimi jestem zafascynowana, tutaj spedzam rocznie kilka miesiecy. postanowilam z tego uczynic swoja droge zyciowa - stad studia na arabistyce, ktorym na pewno nie zaprzeczam > Nie to, żeby > mnie to aż sen z oczu spędzało (choć może pora na to wskazuje ;), ale może > warto zachować jakąś konsekwencję, nie sądzisz? Wiem, że zjednałaś już sobie > dość spore grono wiernych i oddanych Ci forumowiczek, tylko forumowiczek??? forumowiczow chyba tez pozostaje mieć > nadzieję, że mnie nie zlinczują ;) w najlepszym wypadku dostanę wilczy > bilet :)) Nie traktuj tego jak jakiś atak na siebie (niepotrzebnie), ale > odnoszę wrażenie, że nie ma w Tobie wiele pokory i szacunku, przynajmniej do > ludzi, którzy probują podejmować jakąś debatę na tym forum (do tej pory > myślałam, że forum na tym własnie polega). jestem otwarta na kazda dyskusje i takowych nie przerywam - bowiem tylko w wyniku wymiany pogladow czegos sie od siebie nawzajem uczymy Wybacz, ale atak na kolesia > dlatego, że Hezbollah napisał inaczej... sorry, czytałam to jak niezły > scenariusz Tarantino. Odpowiedz mi jeszcze, łaskawie, na jedno pytanie: > uważasz, że pilot wycieczek ma monopol na traktowanie wszystkich z wysokości > zadartego nosa? nie odczuwam, bym kogos w taki sposob traktowala (oprócz wiernych Ci znajomych/przyjaciółek/forumowiczek). Bo > takie odnoszę wrażenie. Może się mylę, ale wydaje mi się, że ktoś kto był > kilka razy w Egipcie, Tunezji, Syrii i Jordanii oj o wiele wiecej (może coś pominęłam, wybacz) > nie ma podstaw, by uważać się za absolut w dziedzinie życia po arabsku. Byłaś > w którymś z tych miejsc dłużej niż trwa turnus z biurem podróży? oj bylam... moje pobyty sa w wiekszosci wielomiesieczne Pozdrawiam i > mimo wszytko liczę na spójną odpowiedź. choc mam malo czasu - staralam sie Temat: Stałeś w kolejce? Witam serdecznie! Najczęstszym miejscem, gdzie ostatnio udaje mi sie stac w kolejce - jest poczta (placówki Poczty Polskiej). Tutaj nie ma wyjątków - kupno znaczka, odbiór poleconego, wysłanie listu, dokonanie przelewu czy wpłaty, opłaty za rachunki, wysłanie paczki, kupienie biletu... Wszystko wymaga tego, żeby stać w kolejce. Chociaż ostatnio trafiłam na pocztę (Wa-w , ul, Wojciechowskiego), gdzie obowiązują "numerki" - i tu dopiero zaczyna się paaranoja. Bo nalezy miec numerek, bez niego istnieje możliwość zlinczowania ewentualnie wywołania małej rewolucji... Istny koszmar. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że w kolejkach uwielbiają stać ludzie, którzy robili to jeszcze w PRL-u: osoby mające teraz ponad 50 lat. I nie chcę tutaj sugerować, że się do tego zdążyli przez PRL przyzwyczaić. Podejrzewam, że oni znajduja przyjemność w staniu w kolejce, gdzie mogą porozmawiać (najczęściej są to emeryci i renciści, nie pracujący, siedzący w domu, bez niczyjego towarzystwa) z innymi "współuczestnikami" ich niedoli. Narzekają wtedy na cały system związany z numerkami, ale bez niego też narzekaliby na coś innego. Z drugiej strony kolejki są spowodowane opieszałością urzędników, którzy pracują, jakby mieli zamiar pobić rekord w obsługiwaniu jednego petenta. Sama doświadczyłam sytuacji, kiedy po 35 minutowym oczekiwaniu na to, by mnie obsłużono (oczywiście po wywołaniu mojego numerka), musiałam spędzić prawie 20 minut przy samym okienku (wysyłanie 6 listów poleconych, w tym jednego za pobraniem), ponieważ pani obsługująca jakoś była niezbyt zadowolona, że musi wykonywać swoją pracę... Podobnie jest u lekarzy, w przychodniach publicznych ( z tego względu wolę nie chorować - ostatnim razem byłam u lekarza w styczniu 2001 r.). Może to właśnie jest "lekarstwo" na ożywienie naszej gospodarki, pobudzenie rynku i pozbycie się krajowego bezrobocia? Może gdyby zostawali zatrudniani absolwenci szkół średnich i wyższych (żadna praca nie chańbi), którzy chcą pracować, ale nie mają jakoś okazji lub nie ma dla nich miejsc pracy, bo trzeba pozwolić "starym" pracownikom dojść do wieku emerytalnego, to wszystko by się inaczej odbywało. Wiadomo - młodzi są bardziej sprytni, żwawi, mają ochotę i zapał... I wcale nie chodzi im o nie wiadomo jakie pensje... W dzisiejszych realiach dostosowaliby się, i to nawet szybko... A ci pracownicy, którzy są dzisiaj jacyś tacy "niemrawi", powodujący powstawanie kolejek, od razu by się szybciej zabrali do pracy... Kolejki są także powodowane promocjami. Chyba jeszcze jest gdzieś zakorzenione w narodzie polskim hasło: "taka okazja może się drugi raz nie powtórzyć". I biegną do marketów, by kupić coś o 1 zł taniej niż w innym sklepie, albo dwie sztuki więcej za trochę mniej pieniędzy... Tak mi się wydaje, że takie kolejki są spowodowane przez samych ludzi, przez psychologię tłumu, ktora nie dopuści myśli, że jutro będzie taniej lub pojutrze też ta promocja będzie obowiązywała... To takie dziwne... W czasach PRL każdy się zastanawiał, kiedy będzie koniec kolejek. A jak ten koniec wreszcie nastał, to ludzie sztucznie chcą do tych czasów "kolejkowych" wrócić... Z kolejek, które mi się jeszcze nasuwają do głowy, mogę wymienić: - poczta i telekomunikacja, - przychodnie publiczne, - wszelkie urzędy, gdzie trzeba coś wpłacić (nie wiem, dlaczego przy operacjach pieniężnych zawsze powstaje jakieś spowolnienie, chociaż ich natura tego wcale nie wymaga), - supermarkety i superpromocje, - biura podróży w momencie wywieszenia oferty 'last minute' - salony sprzedaży ratalnej, - banki. Generalnie można stwierdzić - gdzie ma zaistnieć jakaś transakcja pieniężna spowodowana jakąś dodatkową atrakcją, lub tą atrakcję mająca wywołać. Pozdrawiam serdecznie Temat: sankt petersburg samodzielnie Nie umiem ci teraz powiedzieć ile to kosztowało.... wiem jedno, zobaczylam duzo wiecej niz na wyjezdzie zorganizowanym.... spotkałam kilka grup z Polski i widziałam jak robili program w pospiechu.... ja w samym Ermitażu byłam cały dzien, gdzie grupy nasze wpadają na około 2 godziny a tam można chodzic i chodzić... w maju bedzie lepiej, bo mniej turystów, to i spokojniej.... Ermitaz zwiedzałam za darmo, bo w kazdy pierwszy czwartek miesiąca jest dzien wolny od płacenia, ale trzeba odstać swoje w barrrrrdzo długiej kolejce... Namawiam ciebie by wizy i vouchery załatwic przez biuro, bo ja raz wybrałam sie do ambasady, nastałam się i nic nie załatwiłam, bo była spora kolejka... przyjmując dojazd do Warszawy, to lepiej zapłacic prowizję i dostać gotowe paszporty... ja załatwiałam w tym biurze www.wadi.pl wszystko zalatwilam przez internet, telefon, paszporty wysłałam pocztą.... kontaktowałam się z nimi tez na gg, odpowiadali mi na wszystkie moje pytania... Co do podróży... jesli wybierzesz wariant przez Wilno (WARTO!!!!!), masz dodatkowe atrakcje a i bilet na pociąg do Petersburga kupisz bez problemu w kasie w Wilnie, przynajmniej tak mi się zdaję, bo skoro ja jechałam w samym szczycie turystycznym (białe noce - koniec czerwca) i codziennie można było kupic bilety, to w maju powinno byc jeszcze łatwiej... ja bilety do Petersburga tez kupowałam przez to biuro, ale teraz gdybym znowu jechała mając już to rozeznanie, to szkoda płacic prowizje, lepiej samemu kupic w Wilnie (oczywiscie w obie strony)... Bilet z Warszawy do Wilna (autobus, wygodny)kosztuje około 80zł (spytaj w kasie pkp u siebie)... mozna go kupic nie tylko w Warszawie, wiec mozesz to załatwic sam w większym miescie w kasie międzynarodowej... kup od razu na powrót, szkoda marnowac czasu w Wilnie... W Wilnie nocowaliśmy w schronisku mlodziezowym, skromnie, ale blisko centrum... płacilismy ok 34zł za noc... bardzo mila obsluga, mówią po polsku... zakwaterowali nas w pokoju trójce a nas była tylko dwójka i nikogo nam nie dokwaterowali... na miejscu jest kuchnia, mozna zrobic sobie sniadanie czy kolacje... noclegi zalatwilam przez internet i telefonicznie potwierdzalam zamówienie... obiady na miescie, codziennie w innym miejscu, by posmakowac specjałów litewskich... Bedąc w Winie warto kupic bilet autobusowy całodobowy za 6zł i swobodnie poruszac się po miescie. Jak przyjedziesz autobusem do Wilna, to koncowy jest przed budynkiem dworca kolejowego. Mozna od razu iść do kasy i kupić bilety do Petersburga. Jak wyjdziesz z budynku dworca w stronę miasta, to po prawej stronie zobaczysz budkę (prawie zawsze stoi tam kolejka) i tam wlasnie mozna kupic bilety autobusowe te calodobowe... w kiosku pani rozumiala po polsku... Będąc w Wilnie koniecznie trzeba pojechac na jeden dzień do Trok (z dworca autobusowego, zaraz przy kolejowym)... dzien wczesniej warto spisac sobie godziny odjazdów autobusów, mozna tez busikiem prywatnym... W samym Winie nie ma problemu ze zwiedzaniem, bo jest tak duzo grup polskich, że własciwie każdy obiekt możecie zwiedzić z jakąś inną grupą, samemu poczytać z przewodnika... Teraz dla ciebie najwiekszym wyzwaniem jest znalezienie noclegu jak najtaniej a w miarę blisko metra... Co do Petersburga, to zadawaj pytania, spróbuje odpowiedziec... Temat: Bałkany - Albania 2005 Witam: Wyjazd zaplanowaliśmy na 2 tygodnie (ze względu na ograniczenie terminem urlopu). Celowo wybraliśmy okres poza sezonem - liczyliśmy na niższe ceny w hotelach i brak tłumów podczas podróżowania. Trasę przejazdu podzieliliśmy na kilka etapów: Sofia (2 noclegi), Grecja (2 noclegi), główny punkt- Albania, powrót przez Czarnogórę, Belgrad i Budapeszt. Z Polski znależliśmy tylko jednego przewoźnika, który jechał do Sofii - Transport Orbis z bułgarską obsługą. Bilet w jedną stronę /osobę to 300 zł. W Sofii nie możemy polecić hotelu w którym spaliśmy. Chyba, że ze względu na cenę (w przeliczeniu jest to 70zł. za pokój 2 osobowy). W poszukiwaniu miejsc hotelowych można najpierw udać się na dworzec - 31Euro za pokój 2 osobowy, w następnej kolejności proponuję ulicę Maria-Luisa (główna odchodząca od dworca)- obsiana hotelami(ceny podobne jak na dworcu). Do Grecji dotarliśmy pociągiem prosto z Sofii do Salonik o godz.7.00, czas przejazdu 5.50h (bilet II kl. 122zł za 2 osoby)- komfortowe warunki. Przejście graniczne z Grecją (Promachon)- szybko i sprawnie. Sofia dysponuje dużą ilościa połączeń z Grecją(Saloniki) - zwłaszcza autobusowych -cena biletu 30% drożej od pociągu. W Salonikach w informacji na dworcu pokierowali nas do tanich hoteli (jakieś 7- 10 minut spacerkiem). Hotel ARGO - 25 euro za pokój 2 os.z łazienką i TV. Za 8.50 Euro/osobę dojechaliśmy pociągiem do Kalampaki (Meteory). Dalej autobusem do Ioanniny 9Euro za osobę (nocleg 20Euro - hotel Paris, 3 minuty od dworca, duży wybóry miejsc noclegowych tej klasy). Połączenie Ioannina z przejściem granicznym z Albanią - Kakavija - 4.40 Euro za osobę - autobus. Wyjazd z dworca średnio co 1.5 godz ( 7.00, 8.30, 10.00 ). Przejście graniczne w Kakaviji - uwaga na opłaty 10 Euro pobierane bezprawnie przez celników. Poza tym obsługa sprawna i miła. Do Albanii dotarliśmy szóstego dnia podróży. Zapewne można zrobić to o wiele sprawniej - my celowo zatrzymywaliśmy się w wyżej wymienionych miejscach - zwiedzanko. W sezonie otwarte( bez wiz) było przejście graniczne z Macedonią- znacznie skraca podróż. Przymierzaliśmy się również do przejazdu przez Włochy. Połączenia autobusowe do Bari (w promocji bilet kosztował 160 zł -biuro Eurolines, tak normalnie to około 300zł), z Bari do Durres promem za około 50 Euro/osobę. Czas podróży do Albani wynosi wtedy około 2 doby. Wracając do naszej wyprawy - z granicy zabrał nas pracownik banku Alfa (mieliśmy dużo szczęścia). Tłum naciągaczy taksówkowych- cena transportu z granicy do najbliższej Gjirokaster rośnie 10 krotnie. Są połączenia autobusowe za około 150 leków (100 leków -1 dolar). Proponujemy skierować się do banku Alfa- pracownik mówi po angielsku i chętnie udziela wskazówek- proponuję nauczyć się kilku ważnych zwrotów grzecznościowych po albańsku. Założyliśmy bazę wypadową w Sarrande - dobry punkt wypadowy. Hotel za 20 euro - z pełnym wyposażeniem. Wybór miejsc w hotelach b. duży. Należy skierować się z dworca w stronę morza. Wzdłuż linii brzegowej można bez problemu znaleźć dobry hotel. Kilka razy dziennie (poranne godziny) odjeżdzają autobusy do Tirany - 900leków. Drugą bazą wypadową było Durres. Względem Sarrande to już metropolia, same hotele i znacznie większy wybór sklepów. Olbrzymia ilość połączeń z Tiraną (100 leków). W Durres są dwa dworce. Jeden na starym mieście-blisko portu, drugi na przedmieściach. Krótsza droga do Tirany to z dworca znajdujacego się przy porcie a autobusy zatrzymują się blisko centrum Tirany (korzystne rozwiązanie). Z Tirany łatwo jest się dostać do Kruji i do Shkodry. Przejścia graniczne z Czarnogórą - my przechodziliśmy w Muriquan (14 km od Shkodry). Można tam się dostać busikiem - kursują, ale dość rzadko. Połączenie Shkodra - Ulcinj o 9.00 i o 15.00. My dotarliśmy z Ulcinj do Baru piękną trasą widokową i tunelami za 2 euro/os. Nocleg w Barze za 30 Euro w hotelu "Sidro" - uwaga w Barze są tylko 2 hotele, ten nasz był tańszy, bo 2**. Bar- Belgrad - pociąg - miejsce w wagonie sypialnym kosztuje 20Euro/os. Podróż długa, ale dość przyjemna i można sie wyspać.W Belgradzie byliśmy o 7.30, szybka przesiadka do autobusu do Suboticy, potem przejście graniczne z Węgrami w miejscowości Tompa. Wspierał nas tutaj Boliwijczyk - stały mieszkaniec Węgier. Podróż przez Węgry należała do najmniej przyjemnych - fatalne połączenia, obsługa na dworcach w małych miasteczkach niemiła. Natomiast w Budapeszcie było już dobrze. Nocleg znaleziony dzięki informacji dworcowej znajdował się ok. 500m. od Keleti. Cena 32 Euro - za całe mieszkanie w kamienicy. Pociągiem "Batory" dotarliśmy do Warszawy za około 300 zł na os. Podsumowując- wyjechaliśmy w niedzielę 25.09 a powróciliśmy 08.10.2005 sobota. Koszt wyjazdu to około 4 tyś na dwie osoby gdzie 25% to cena noclegów, 50% to wszelki transport, reszta to jedzenie plus "napoje". Chętnie odpowiem na kolejne pytania - zatem czekam na posty. Temat: uwaga! Informacje mam z wlasnych doswiadczen i od znajomych, ktore tez pracowaly jako au-pair. Z forum au-pair mam sporo kolezanek, ktore wyjechaly jako operki, utrzymujemy kontakt przez gadu-gadu i wiem, jak wyglada ich sytuacja - wlasnie jedna kolezanka chce juz po miesiacu pobytu zmienic rodzine. Ok, fakt, mozna trafic naprawde swietnie, ale uwazam, ze nie ma to wiele wspolnego z wyjazdem przez agencje. Rozmawialam z dziewczynami, ktorych host rodziny zapisaly sie do agencji przez internet, wypelnily formularz, przelaly kase na konto i potem dostaly oferty au-pair - nikt nie byl u nich w domu, nikt ich nie sprawdzal. Ja nie mowie tu bron boze o wyjazdach do USA - tam sytuacja jest zupelnie inna, caly program au pair jest pod kontrola panstwa. Au pair w Europie sama placi za przejazd, czy jedzie przez agencje, ktorej zaplaci za posrednictwo 800zl, czy tez sama wszystko zalatwiala, tak jak ja. Przynajmniej wszystkie moje kolezanki, ktore jechaly przez biuro musialy placic, wlasnie zajrzalam na kilka stron biur i 100% wz nich wymaga oplaty za przejazd/przelot od au-pair! Ze strony Mikroserwisu: Kraje europejskie: *opłata dla Biura Au Pair Mikroserwis - 800 zł *opłata wizowa ustalana przez konsulat danego kraju *koszt dojazdu do rodziny au pair *w przypadku wyjazdu do Anglii i Hiszpanii - koszt ubezpieczenia I zobacz sobie, taka dziewczyna, co jedzie do Irlandii, zaplaci 800 zl + kolejne 800zl za bilet wydaje 1600 zl, do tego ubezpieczenie i dodatkowe koszty wyjazdu, co daje ok. 2000 zl. Tak sie sklada, ze mieszkam w Niemczech i ostatnio spotkalam sie z seria artykulow mowiacych o niemieckich biurach au-pair. I sprawa wyglada tak, ze wystarczy isc do urzedu, zglosic podanie o tzw. Gewerbeschein, ktore kosztuje 15 euro i juz mozna legalnei prowadzic "agencje". Taka "agencja" wspolpracuje z "agencjami" polskimi, ktorym placi sie grube pieniadze za to, ze nie robia nic. Moze jest kilka porzadnych agencji, ale tak naprawde wiekszosci zalezy tylko i wylacznie na kasie, nigdy nie mozesz byc pewna, jak i gdzie trafisz. I dokladnie tak samo jest w calej Europie (powtarzam, nie mowie o USA!). W Europie nie ma tez czegos takiego jak amerykanski counsellor, prosisz agencje polska o pomoc, oni zwykle kieruja cie do lokalnej, ktora ma wszystko gdzies - oczywiscie, nie jest to tez zasada, ale bardzo czesto tak sie zdarza - poczytaj sobie na forach au-pair. A teraz o powrotach wczesniej - ja bylam tylko na 2 miesiace, wiec wczesniej nie wracalam, ale: znam 2 dziewczyny, ktore byly w Holandii, wytrzylamy po 2 miesiace i wrocily (czekaly az im sie pieniadze za podroz zwroca), jedna byla w USA i po 7 miesiacach wrocila, mowila, ze wiekszosc jej znajomych tam przynajmniej raz zmienialo rodzine a wiele wracalo wlasnie jakos tak po pol roku. Mam jedna przyjaciolke, ktora byla jako au-pair w Australii, pracowala od rana (6.30) na budzieniu dzieci, ubieraniu, robieniu sniadania, potem wiozla starsze do szkoly, z mlodszym siedziala, jak w dzien spal sprzatala, opiekowala sie tez sparalizowanym host-ojcem, jak host-mama wracala au-pair gotowala obiad, prasowala, prala sprzatala, prace konczyla o 22.30, kiedy juz bylo pozmywane po kolacji i wszystkie dzieci poszly spac. I nie zrezygnowala - co powiesz na cos takiego? :) Temat: ARGENTYNA Do Argentyny można dolecieć bez większego problemu Większośc dużych linii (BA, Lufthansa, Air France/KLM) mają co najmniej jeden lot dziennie do Buenos Aires), okresowo są promocje- trzeba po prostu śledzić strony web. Tańszy bilet z Warszawy to +/- 3000 PLN w dwie strony. Podobno taniej da się lecieć z Madrytu (przy czym trzeba dodać dojazd do Hiszpanii), ale nie miałem czasu się tym zainteresować. Bardzo upraszczając Argentyna to Buenos Aires + wspaniała przyroda, poza stolicą nie ma chyba miasta, które "absolutnie trzeba" zobaczyć, chyba że jako punkt wypadowy w interior (np. Mendoza). Co do atrakcji naturalnych, jest to 8 kraj świata co do wielkości i trzeba coś wybrać, jeżeli nie ma się wiele czasu albo kasy na regularne przeloty samolotem - a jest tego mnóstwo - Andy, Patagonia, Ziemia ognista, przy granicy z Paragwajem i Brazylią wodospad Iguacu - rzucam główne hasła. Buenos Aires to fascynujące duże miasto- coś jakby pomiędzy XIX wiecznym Paryżem, Madrytem a Nowym Jorkiem(z lekkim dodatkiem Londynu w latynoamerykańskim wydaniu - bardzo żywe, generalnie wysoki poziom "cywilizacyjny", świetne życie nocne itd. ale jeżeli ktoś nie lubi wielkich molochów (aglomeracja ok. 14 mln, bardzo gęsta zabudowa, ogromny ruch wszędzie), może czuć się niedobrze... W Argentynie - uprzedzam - nie ma w zasadzie architektury prekolumbijskiej, stosunkowo niewiele kolonialnej - trochę w miastach na północy typu Salta (Buenos Aires to miasto głównie, z paroma wyjątkami, z przełomu XIX i XX wieku- eklektyzm, historyzm, art deco). Czy jest bezpiecznie - różne rzeczy się mówi o sytuacji po kryzysie. Nie miałem żadnych złych doświadczeń przez niecałe 3 tygodnie. Można ogólnie powiedzieć, że jest być może bardziej niebezpiecznie niż w wiekszości krajów Europy Zach. ale dużo bezpieczniej niż w większości krajów Am. Łac. (poza np. Chile). Chodziłem non stop w nocy po Buenos Aires na piechotę, robiłem niby to samo np. w Brazylii i też nic się nie stało- ale wrażenia zupełnie inne. Fakt, że w BsAs późno po zmroku spotyka się non stop eleganckie mieszczańskie pary 60-latków znaczy chyba, że jest dość ok Poza tym w Buenos są określone dzielnice, których trzeba unikać - np. uważać na La Boca czy nie chodzić w stronę portu od dworca Retiro, gdzie wcisnęły się slumsy. Poza Buenos to raczej spokojna prowincja , więc na tym mieście się koncentruję. Jak dla mnie największy problem z podróżą do Argentyny to "logistyka". Mamy stolicę-molocha + wielki, bardzo słabo zaludniony kraj, w którym są 2 ok. milionowe miasta (Rosario, Cordoba) parę innych w miarę dużych ośrodków i ogromne, prawie niezamieszkane tereny, z których niemal każdy jest intrygujący, jeśli chodzi o przyrodę. Który dokładnie wybrać, jak sie ma mało czasu ??? Poza tym klimat - latem (czyli teraz) jest skrajnie gorąco w BsAs (35-40c)- podobno (nie byłem w tym sezonie) duża wilgoć+ spaliny czyni pobyt tam koszmarem, a z drugiej strony to jedyna pora roku, kiedy np. na Tierra del Fuego pogoda ma szansę być jeszcze w miarę przyjemna (tzn. typu +15c). Jeśli chodzi o infrastrukturę (hotele, komunikacja), poziom jest wysoki - praktycznie zachodnioeuropejski. Drobnym problemem bywa natomiast przewlekłe załatwianie spraw i biurokracja np. kupowałem w BsAS bilet powrotny z Santiago i będąc prawie pierwszy w biurze, spędziłem ok. 2h. Żeby wymienić czek w Am. Express w BsAs, trzeba stanąć w dwóch stojących w miejscu kolejkach (do rejestracji i do wymiany) . Europa Wschodnia, tylko że przynajmniej tamtejsi nieudacznicy są dość sympatyczni Ogólnie - Argentyna to zajebisty kraj dla miłośników dzikiej przyrody+ osób ciekawych najbardziej "europejskiego" kraju Am. Łac. i być może spore rozczarowanie dla niektórych(jeżeli np. szukasz totalnie odmiennych kulturowo klimatów od Europy). Mogą być tu osoby, które dużo więcej czasu spędziły w Arg. niż ja, więc może one coś więcej poradzą. W. Temat: Chorwacja - plusy i minusy Gość portalu: Strato napisał(a): > Gość portalu: Kir napisał(a): > > > Niestety Chorwaci są coraz bardziej zepsuci przez turystów. Czasami czuję > się > > jak w Zakopanym. > > Pewnie miałeś za dobry samochód. Takich często traktują jak Niemców - nie > nasz, > > > > ma płacić i tyle ;-) > > No wlasnie, o to mi chodzilo :) Samochod rzeczywiscie lepszy nowy Form Mondeo > kombi, dobrze wyglada :) > > > Gdybyś zagadał po ichniejszemu od razu byli by milsi. A pewnie i rachunek > > mniejszy. O cenę trzeba było zapytać przed usługą. Z drugiej strony > > wulkanizacja 100 kun to na złotówki 60plz - u nas zapłaciłbyś ze 40 więc a > ż > tak > > > > bardzo Cię nie naciągneli. > > No i jeszcze dac im na flache?? Toz to przypomina naszych hydraulikow :) A co > do naciagania, to taka przyjemnosc kosztuje u nas 15-20 zl. > > > > No nie wiem, okazalo sie, ze plynie sie tam 25 minut stateczkiem. > > > > To skąd Ty startowałeś? Chyba że to była wersja dla bogatch - dodatkowe > 60kun ? > > od osoby za rejs zamiast ścieżką wzdłuż jeziora? > > Pojechalem do jakiejs miejscowosci (nie pamietam nazwy), korzystajac z mapy. I > o to mi wlasnie chodzi. Po to sa biura informacji turystycznej zebym mogl sie > tam wszystkiego dowiedziec, co, jak i gdzie. Skad ja moge wiedziec ze jest > jakas sciezka wzdluz jeziora? > W Lucernie dostalem mapke miasta, mapke okolicy i dokladna informacje gdzie > jest, ile kosztuje kolejka na Pilatus. Ze sa dwa rodzaje kolejek, gdzie jest > parking i czy jest platny. Poniewaz nie mialem tyle kasy na wjazd na sam szczyt > > to uprzejma pani powiedziala ze mozna sobie pojechac na pierwsza lub druga > stacje posrednia tej kolejki za czesc ceny calego biletu. Wszystkie informacje > w jednym miejscu, zadnej zabawy w detektywa. > > > Ja mam prostą zasadę - omijam duże kurorty. Nawet jak podstawowa cenę zapł > acę > > trochę wyższą (ale nie zawsze) to przynajmniej rzadziej będą mnie rolowali > . > > Po prostu w duzych kurortach gdzie jest pełno turystów ludzie jakoś się ps > ują > > i są nie do życia - aroganccy, bezczelni. Nie znoszę Istri, zwłaszcza > > zachodniej, nie lubię Makarskiej i okolic. > > To co, zostaje jezdzenie po pipidowkach? > > Ale z tego co piszesz widze, ze tez miales rozne negatywne przygody w HR, tylko > > po prostu je tolerujesz. Mnie taka wieczna czujnosc meczy. Jesli nie mialbym do > > czego porownywac to pewnie by mi sie podobalo a niedogodnosci bym tez > tolerowal, ale jesli sie troche poznalo inne kraje to juz sie wie, ze mozna to > zrobic inaczej, lepiej. Nie wystarczy tylko morze i slonce. > > pozdrawiam > Strato Jest kraj, gdzie chociaz raz cos Cie nie wkurzylo??? Bo wg mnie takiego po prostu NIE MA :) Po prostu - jak sie gdzies czlowiek wybiera, to sie dowiaduje czegos o danym kraju przed podroza i jest odpowiednio nastwaiony - zawsze wtedy mozna byc mile zaskoczonym :) Ja nie wiem, co to za turysci - jada do Egiptu i dziwia sie, ze slonce swieci! Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 202 rezultatów • 1, 2, 3 |