BIURO PODRÓŻY SNOW

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: BIURO PODRÓŻY SNOW




Temat: Rozczarowani??? Zdziwieni???
Rozczarowany?! Zdziwiony?!
> I bez obrazy, prawda chyba jest taka, że
> my oczekujemy Bóg wie czego (no, bo przecież zasuwałem na ten wyjazd cały
> rok, to mi się należy, i niech tylko coś nie będzie tak, jak trzeba, to im
> pokażę po powrocie!) za te trzysta czy pięćset euro.

Widzę, że bronisz własną piersią zasady "czy się stoi czy się leży..."

Kochany kolego. Nie wiem czy z Twoich słów się śmiać czy płakać?!
Jeśli rezydenci sami wyznaczają godziny spotkań z turystami, dyżury, a sami
się ze swych ustaleń nie wywiązują. Bo wcale nie przychodzą. Wyłączają na
kilka dni telefony komórkowe, które sami wpisują na tablice ogłoszeń. Jeśli
sami sprzedają wycieczki fakultatywne, a potem niezbyt interesuje ich czy
zabrali delikwenta na taką wycieczkę, to Ty uważasz, że to my turyści
oczekujemy Bóg wie czego?

Nie, kochany kolego. Ci ludzie nie wywiązują się z najbardziej podstawowych
obowiązków do których byli zatrudnieni przez biura. I nie mydl mi tu oczu
porównywaniem cen wycieczki Alfy, czy Triady z np. Neckermanem.
W jakimkolwiek biurze rolą rezydenta jest reprezentowanie biura i
rozwiązywanie problemów turystów na miejscu.
Jak to się ma do przypadków, które opisałem we wcześniejszym poście, a do
których nawet nie raczyłeś się odnieść i co ma wspólnego pensja rezydenta z
zapomnieniem turysty w wodzie, czy nie zabraniem go z hoelu na wycieczkę?!
Jak ma się w takiej sytuacji zachować rodzina, która zapłaciła za wczasy w
Egipcie wraz z rejsem. Rano zostaje wykwaterowana z hotelu, siedzi na
walizkach oczekując na autokar, który po nich nie przyjeżdża, bo rezydentowi
nie chciało się policzyć, czy wszystkich zabrał?!

Na tym forum nigdzie nie znalazłem choć jednej wzmianki, że niesmaczny posiłek
był winą rezydenta. To samo o kolejnej Twojej bzdurze. Żaden turysta nie
skarżył się, że przez rezydenta miał nie taką plażę jak chciał.
Ale za to czytałem wiele wątków w których turyści wielokrotnie zapewniani
byli, że miejsca w hotelu, który mieli możliwość wybrania sobie, na pewno
otrzymają. A na miejscu okazywało się, że od kilku miesięcy ten hotel nie
przyjmował turystów z danego biura. Czyż nie jest to działanie z premedytacją?
Przecież jeśli zdarzają się zmiany hoteli, to jak podają sami szefowie biur,
są one sporadyczne. A tu okazuje się, że ta "sporadyczność" JEST REGUŁĄ.

Jak może się czuć turysta, który wykupił hotel dużo droższy od swojego
sąsiada, a wylądował z nim przez hotelową ścianę. To dane biuro podróży ustala
cenę i jeśli oferuje zróżnicowane ceny pomiędzy hotelem 3*, a 5* to ich psim
obowiązkiem jest zapewnić taki sam zróżnicowany standard tam na miejscu. A w
rzeczywistości zdarzało się, że ten co zapłacił 1600 zł lądował w tym samym
hotelu co ten, który zapłacił 2600.

Nie rozumiem czemu uważasz, że takie postępowanie powinno być usprawiedliwione
czymkolwiek?!

Dla mnie, ale jak zauważyłem również w oczach innych jesteś albo ignorantem,
albo właśnie ROZKAPRYSZONYM REZYDENTEM, który właśnie dostał kopa z pracy.
Jeśli to drugie, to może wreszcie na Twoim przykładzie inni rezydenci zaczną
wywiązywać się ze swoich obowiązków. Bo jest zasada, że nawet "babcia
klozetowa" kiedy jest przyjmowana do pracy musi znać swoje obowiązki i je
wypełniać, a nie marudzić, że "inni to płacą więcej więc ja będę olewać swoją
pracę".

Komuna się skończyła i kiedy tacy pracobiorcy jak Ty zdadzą sobie z tego
sprawę to przestaną takie brednie wypisywać jak Twój tytułowy post.





Temat: Kos z Itaką pod koniec września (Apollonia/Marmari
Witam serdecznie,
właśnie stamtąd wróciłam, także z przyjemnościa podzielę się z Tobą swoimi
doświadczeniami.
Ogólnie rzecz biorąc urlop był bardzo udany, jednak sam hotel a zwłaszcza
miejscowość Marmari - niekoniecznie....
Hotel - powiedzmy, że w miarę (codziennie sprzątają), są jednak problemy z
ciepłą wodą (u nas w okolicy godziny 7.30 była już lodowata). Nie wiem czy masz
kupione same śniadania czy obiadokolacje, ale im żadziej będziesz odwiedzać
hotelową "restaurację" tym lepiej dla Ciebie. My mieliśmy tylko śniadania, na
które przez bite dwa tygodnie bylo to samo: płatki kukurydzine, paskudny żółty
ser oraz jakaś najtańsza mielonka....

A teraz kilka słów o Marmari. Nie wiem czego oczekujesz i być może to co dla
mnie jest wadą dla Ciebie będzie zaletą. Generalnie nazywanie Marmari
miejscowością jest grubą przesadą. To kilkaset metrów deptaka z tawernami oraz
hotele stojące z reguły w szczerym polu, w otoczeniu pastwisk krów. Jeśli
interesuje Cię życie nocne, to musisz jechac do Kos, bo w Marmari niemieccy
emeryci w okolicy godziny 22 na trzy cztery idą spać. My bylismy w szczycie
sezonu i nie było tłumów ani na plaży, ani w knajpach. W tych ostatnich raczej
pustki.
Jeśli po tym opisie się jeszcze nie załamałeś to opowiem o zaletach:
- w Marmari jest ładna piaszczysta plaża – lepsza niż w Kos– 2 łóżka + parasol
kosztują 5 euro,
- jest taniej niż w Kos, czy Kardamenie, a to nie jest bez znaczenia, bo po
wejściu euro do Grecji jest potwornie drogo

Mogę polecić Ci również knajpkę ze świetnym i tanim (jak na tamte warunki)
jedzeniem. Wygląda może niezbyt atrakcyjnie, ale zapewniam, że po pierwszym
razie będziesz już stałym klientem. Knajpka nazywa się Smily, jest prawie na
samym końcu deptaka Marmari, naprzeciwko hotelu Stella Mare, czy Stella Mari

Jeśli chodzi o zwiedzanie wyspy, to jeśli weźmiesz samochód możesz objechać ją
całą jeden dzień. Ja polecam bardzo rejsy na inne wyspy, a szczególnie
Nissyros – prawdziwa rewelacja!! I teraz bardzo ważna informacja – wszystkie
wycieczki jest dużo lepiej i często taniej kupować z lokalnych biur podróży niż
bezpośrednio na statkach. Ceny z reguły są takie same, ale biuro zabiera Cię z
hotelu i przywozi z powrotem, więc nie musisz się przejmować kursującym jak mu
się podoba autobusem. W Marmari są dwa biura Tigaki Express oraz Tigati Tours –
mają takie same ceny, w obu gadają po angielsku.

Mogę również polecić wypożyczalnię skuterów i samochodów – sąsiaduje z biurem
Tigaki Express. Kilka razy już byłam w Grecji, a tu pierwszy raz zdarzyło mi
się, żeby facet sprawdzał motorek zanim go wyda.

I na koniec kilka słów o cenach:
- taksi na trasie Kos – Marmari około 15 euro
- autobus w jedną stronę – 1,3 euro
- sałatka grecka 3-5 euro
- piwo – w sklepie około 1,7, w knajpie 2-3,5
- cola – sklep 0,5 euro, w knajpie 2

Napisz jeśli będziesz mieć jeszcze jakieś pytania – chętnie odpowiem. Trzymaj
się ciepło,

Diabe :)






Temat: last minute w Dreźnie?
Hej, wróciłam. Mimo miażdżącej krytyki ze strony tych, którzy się
wypowiedzieli, postanowiłam napisać parę słów, jak było. Przede wszystkim źle
nam się jechało przez polskie drogi - koleiny, wąskie drogi, spory ruch, korki
itd., wszyscy to znamy (najgorsza była "autostrada" A4). Jako że z lenistwa
wyjechałyśmy około południa, przy tych warunkach wieczorem byłyśmy jeszcze po
polskiej stronie i tam postanowiłyśmy zanocować. Przypadkiem zatrzymałyśmy się
w zajeździe Kruszyna w Kruszynie pod Bolesławcem, tuż przy szosie. Bardzo miło -
czyste, nowe pokoje, 100 zł za dwójkę. Rano do granicy i do Drezna. Po
autostradzie jedzie się bezproblemowo i przyjemnie, droga do lotniska dobrze
oznakowana. Port lotniczy w Dreźnie jest stosunkowo nieduży i może dlatego zdał
mi się wcale przyjazny. W informacji i we wszystkich kantorkach biur podróży
pracownicy mówią biegle po angielsku. Wiszą liczne oferty, ale zaczynające się
za tydzień i więcej. O bliższe daty wylotów trzeba pytać i pracownice szukają
ofert w komputerach. Nie było żadnej oferty "na dziś" ani "na jutro" - z Drezna
latają tylko czartery i loty krajowe i po prostu wyjazdów stąd jest mniej. Był
wybór wyjazdów za 2-3 dni i zdecydowałyśmy się na tydzień na Gran Canarii. Ceny
nie były zbyt rewelacyjne, żadnych superprzecen. Od osoby zapłaciłyśmy po 475
euro, czyli o 55 euro mniej niż cena katalogowa. Apartament:
sypialnia+salonik/wnęka kuchenna, z wyposażeniem, i balkon. Dwa i pół słoneczka
czy co tam Neckermann ma. Śniadania. Przelot i transfer. Nie można było już
płacić kartą kredytową, bo za krótki czas do odlotu, panie zasugerowały, żeby
płacić tuż przed odlotem (gotówką). Oczywiście były katalogi do obejrzenia i
można było pytać o szczegóły ofert. Zostały im na takie bliskie terminy
pojedyncze miejsca - do tego stopnia, że jedną ofertę "sprzątnięto nam sprzed
nosa" - znikła z sieci.
Na lotnisku są 3 parkingi i garaż. Im dalej, tym taniej. Ponadto, kiedy
pytałyśmy w informacji o jakieś szczegóły, pani dała nam kartę zniżkową na
parkowanie. Przy parkowaniu powyżej 7 dni turysta, który jedzie na imprezę z
biurem, może od agencji czy właśnie od informacji dostać taką kartę. Normalnie
za parking za 8 dni zapłaciłybyśmy na najtańszym parkingu 50 euro, a tak było
38,50. Na każdym parkingu wózki bagażowe, droga do terminala oznakowana,
niezbyt daleko. Samochodu nam nikt nie tknął.
Odlot był o 5 rano. Niestety dworzec lotniczy w Dreźnie w nocy jest wymarły,
czynne są tylko toalety. Miasto nie lepsze, życia nocnego raczej za dużo tam
nie ma. Ponieważ nocowałyśmy na campingu, to, chociaż miałyśmy tę dobę
zapłaconą, postanowiłyśmy się zwinąć wieczorem, no bo co, o 3 rano pakować
manatki? Zresztą noc była dość zimna ;-). Camping wybrałyśmy niedaleko
lotniska, zabawny, bo kameralny, na posesji człowiek założył camping i uzyskał
licencje (tabliczka z gwiazdkami wisiała, a jakże). Stało tam z 10 wozów do
caravaningu (Niemcy zjechali się na weekend) i było miejsce dla kilku namiotów.
Pobyt miałyśmy zorganizowany idealnie, żadnych przykrych niespodzianek,
dostałyśmy dokładnie to, co wybrałyśmy i za co zapłaciłyśmy. Hotel był
znakomicie usytuowany. W miasteczku (Playa del Ingles) było biuro Neckermanna,
gdzie można było iść z wszelkimi pytaniami itp. Tamtejszy Neckermann to biuro
dla Niemców i Holendrów, zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie obsługują
jednocześnie polskiej filii (tzn. oczywiście nas obsługiwali i to b. miło,
znają angielski). Polską mowę przez tydzień usłyszałyśmy ze trzy razy, poza tym
w tej części PdI byli głównie Niemcy, Holendrzy, trochę Brytyjczyków i
Skandynawów.
Finansowo jak widać nie zyskałyśmy, ale jesteśmy zadowolone, bo nas kręci swego
rodzaju pokonywanie przeszkód i rozwiązywanie problemów w podróży (dokąd
jedziemy? co zwiedzamy? co teraz? itd). Do tego stopnia zresztą, że na Kanarach
było nam nieco za nudno ;-)).
Aha, zbieraczom punktów Miles and More przypominam o zabraniu karty. Ja
zapomniałam, a przewoźnik (Thomas Cook) należy do sojuszu Alliance wraz z
Lufthansą. Wczoraj złożyłam w M&M moje karty pokładowe i bilet, więc mam
nadzieję, że moje 4 tysiące mil mi nie przepadnie ;-).
Pozdrawiam całe audytorium.



Temat: Kiroseiz 5* Sharm
Kiroseiz 5* Sharm
kiroseiz w sharm
beaataa 28.03.08, 08:12 Odpowiedz

hotel pięciogwiazdkowy. Właśnie wróciliśmy z pobytu w nim. Jesteśmy
b. zadowoleni i chcielibyśmy polecic ten hotel na wypoczynek.
Pierwszym plusem był pokój: zamawialiśmy dwójkę z dwiema dostawkami,
a dostaliśmy lokum dwupokojowe z 1 łożem małżeńskim i 2 dużymi
łóżkami. W pokoju lodówka, TV, suszarka do włosów; klimatyzacja
sterowana indywidualnie. Trwa tam remont i do naszego pokoju
dochodziły hałasy - od razu zmieniono nam pokój na oddalony od tych
remontowych hałasów.
Jedzenie świetne. W formie bufetu główne posiłki (ich ilośc i
różnorodnośc gwarantują, że nie znudzą nam się po tygodniu) -
zwracam uwagę na super pieczywko i desery. W ciągu dnia lody i
przekąski dostępne w kilku miejscach na terenie hotelu. Jeśli
zgłodniejemy na plaży można zjeśc smaczny lunch w barach na miejscu.
Do tego napoje od rana do 24 chyba. dodam że jest b. czysto,
kucharze w rękawiczkach grilują. Zemsty nikt z nas nie złapał, choc
dzieciaki zjadały imponujące ilości owoców, lodów, napojów z
kostkami lodu itd.
Baseny są trzy: jeden z podgrzewaną wodą, drugi większy i
najbardziej oblegany i trzeci dla dzieci( woda płytka, z różnymi
bajerami typu, ośmiornica plująca wodą, zjeżdżalnia, drabinki itd).
Nie nazwałabym tego aquaparkiem, ale dzieciakom się podobało.
Minusem hotelu jest odległośc od plaży. Co godzina odjeżdżają spod
hotelu busiki na plażę ( zbyt daleko na piechotę, chyba że ktoś lubi
długie spacery). Plaże są dwie do wyboru. Jedna, bliższa, jest
piaszczysta, z płytką wodą, w sam raz dla dzieci. Druga posiada
pomost, którym przechodzi się ponad rafą aż do miejsca skąd można
snurkowac. Na brzegu piasek, na płyciźnie po kolana pływały duże
kolorowe ryby.
Busikami można dojechac również do Naama Bay i na Old Market.
Obsługa b. miła, nie wyciągają ręki po napiwki, pomagają jak mogą.
Nie wiem co jeszcze mogłabym napisac. Piszcie gdyby ktoś miał
pytanie.
b.
Re: kiroseiz w sharm
besta69 28.03.08, 18:02 Odpowiedz

Witam, my lecimy w sierpniu. Nie wiem czy do tego czasu skończą się
remonty. Czy możesz podpowiedzieć, w którym budynku najlepiej się
zakwaterować, tak żeby było i ładnie, i w miarę spokojnie, a
jednocześnie nie za daleko? Może jakieś konkretne nr pokojów?
Jakimi liniami lecieliście i czy było "papu" na pokładzie? Jak długo
trwała podróż od startu do "wylądowania" już w hotelu? Czy lody są
tylko dla dzieci (i czy 13-latek jest wg ich standardu dzieckiem)?
Jeśli możesz napisz kilka słów o animacjach wieczornych. Czy hotel
coś organizuje?

Jeśli nie zamęczyłam pytaniami - będę wdzięczna za wszelkie
informacje Pzdr., Beata
Re: kiroseiz w sharm
beaataa 02.04.08, 12:43 Odpowiedz

Postaram się odpowiedziec na Twoje pytania:
pokoje są wszystkie takie same chyba. jeśli dostaniesz pokój blisko
restauracji nie będziesz musiała daleko chodzic na posiłki - nasz
syn po kilku dniach sam chodził po napoje, lody i przekąski. nasz
drugi pokój miał nr 6243 chyba.
Wycieczka z Itaki była więc lecieliśmy samolotem cypryjskich linii.
Nowy, wygodnie leciało się, ale jedzenia nie było. Tzn można kupic
jakieś napoje i słodycze i alkohol ( niestety wielu kupowało go w
zbyt dużych ilościach). Podróż z Egiptu do Katowic trwała ok.4
godzin. Do Egiptu natomiast lecieliśmy dłużej jako że było
mdzylądowanie w Poznaniu ( o czym nikt nas nie powiadomił
wcześniej). W Sharm po małym zamieszaniu na lotnisku szybko
podstawiono nam autokar i pojechaliśmy do hotelu. Kiroseiz jest
blisko lotniska więc nie jedzie się długo. Jeśli nie lubisz
samolotów przelatujących nad głową, to w Kiroseiz niestety tak
będziesz miała. Nam nie przeszkadzało, ale niektórzy marudzili.
lody jedliśmy wszyscy. Syn ma 12 lat i dostał zieloną opaskę na
nadgarstek, ale nie zauważyłam żadnych ograniczeń w wydawaniu
posiłków. Co do animacji wieczornych to wiem, że są. Ale my ich nie
mieliśmy - przed sezonem. Jedynie przy basenie był aquaaerobik i
chyba piłka wodna. Zapraszają też na masaże i różne zabiegi SPA
(dodatkowo płatne). Czytałam też coś, ze hotel organizuje krótkie
wycieczki do Old Sharm, ale niewiem na ten temat nic dokładnie. My
korzystaliśmy z busików hotelowych jeśli chcieliśmy pochodzic po Old
Sharm czy Naama Bay. Korzystaliśmy też z dwoch wycieczek
proponowanych przez lokalne biuro podróży. Nie chcę im robic
dodatkowej reklamy, ale prawdopodobnie dostaniesz ich ulotkę przed
wylotem z Polski na lotnisku. Byli ok. Prowadzi biuro Polka, pani
marta chyba. Jak obiecali, tak było. Żadnych przekrętów, nikt nie
upominał się o napiwki - my byliśmy zadowoleni.
Ale w sierpniu przygotuj się na b. wysokie temperatury, już teraz
było tam b. ciepło - tak jak w środku naszego lata
pozdrawiam
b.




Temat: Z osmiomiesiecznym bobasem w samolocie
Duzo zalezy jakimi liniami sie leci, i na jakich ludzi sie czlowiek natknie. ja
lecialam Lotem pierwszy raz, i nigdy nie zapomne, jak 'bydlo' sie pchalo,
stratowali by czlowieka. Kompletny brak organizacji ze strony przewoznikow, w
szystkie polskie stewardessy (niech nikt tego osobiscie nie odbiera) na ktore
sie natknela, byly tak ochydnie nieludzkie. Wszystkie staly wymalowane na
wysokich obcasach, a zadna sie nie kwapila nawet zaoferowac pomoc. Byli ze mna
amerykanie z dziecmi, to kobity plakaly rzewnymi lzami, bo takiego zachowania
nigdy nikt by sie nie spodziewal. Powtarzam zero pomocy, zero organizacji,
totalny haos i nikogo nic nie obchodzilo. Nie bylo nawet komu skargi zlozyc, bo
wszyscy unikali nas jak ognia. Po odprawie, wpoczekalni jak czekalismy przez
caly dzien od 10-tej rano do 21-szej wieczorem, w toaletach nawet nie bylo
miejsca zeby dziecku pieluche zmienic. Musialam to o grozo robic na brudnej,
pelnej zarazek podlodze. Radzilam sobie jak moglam, rozlozylam kocyk i tak
dziekco przewijalam. To bylo w W-wie na lotnisku, nie w Afryce, 3 lata temu.
Wszedzie na swiecie w toaletach sa przewijaki zainstalowane do scian, zeby
mozna bylo dziecko po ludzku przewinac. Na drugim koncu lotniska ktos mi
przypadkowo powiedzial, znajdowal sie pokoj dla matki i dziecka,, tam bylo
woszem przeiwjaki, to wszystko. Nie bylo mikrofalowki, zeby podgrzac jedzenie,
nie ma mozlowosci kupienia zanego mleka czy innego jedzenia ja na przyklad
sloiczkow itp. Jak by dziecko dostalo nagle graczki nie mozna bylo nigdzie
kupic zadnych kropelek czy czopkow zbijajacych goraczke, nic. A ja tam bylam
clay bozy dzien, i pol drugiego, tak nas trzymali. Ludzie z dziecmi plakali,
dzieci plakaly, nie mialy sie gdzie wsypac, nic. Ja duzu w zyciu podrozowalam
po swiecie, roznymi liniami, na roznych lotniskach bylam, na mniejszych i
wiekszych, ale czegos takiego nawet w najskrytszych snach bym sie nie
spodziewala, i to w naszej stolicy. Moze od tego czasu troche sie zmienilo,
oby, na lepsze, tego Wam zycze.
Dla porownania napisze tylko w wielkim skrocie, jak wchodzilam do polskiego
samolotu z dzieckiem, kilkoma torbami podreczymi, pieluchy, jedzenie dla
dziecka, picie itp. zadna piekna stewardessa nawet sie nie kwapila mi pomoc,
jeszcze tylko instruowaly i poganialy wszystkich. Potem mialam przesiadke i
lecialam amerykanskimi liniami. Jeszcze nie weszlam dobrze na poklad samolotu,
a tu dwie doskoczly, bez pytania zabaly mi wszystkie bagaze, jeszcze dziekco
chcialy odemnie wziasc potrzymac, zebym sie dobrze najpierw usadowila, lataly
kolo mnie jak kolo ksiezniki, same przynosily i oferowaly jedzonko Gerbera w
sloiczkach dla dziecka, picie, soczki itp. az mialam lzy w oczach po tym
wszystkim co przeszlam w W-wie. Tam nawet do WC nie moglam isc, bo nie mialam z
kim dziecka zostawic. W samolocie lini amerykanskich, spytali mi sie czy ma
kolo mnie ktos usiasc, zebym mogla sie zdrzemnac czy oczy zamknac i odpoczac,
co Wy na to? Ja czulam sie tak glupio i skrepowana, ze nie wiedzialam co mam
powiedziec. Jestem bardzo samodzielna i nikogo sie o pomoc nie pytam jak nie
musze. Ale tam wszyscy sami z siebie, widzieli ze sama podrozowalam z dzieckiem
a to nie jest latwe nawet we dwoje. Dlugo mogla bym pisac, ale nikogo nie chce
straszyc. Na koniec tylko pragne dodac, ze moze to byl tylko taki dzien, moze
ja mialam pecha, ale nigdy nie zapomne tego horroru co przezylam, i nikomu tego
nie zycze. Moja intencja bylo tylko przygotwac was na kazda ewentualnosc, jak
to sie mowi: "przezorny zawsze ubezpieczony" i "lepiej nosic niz sie prosic"
A za zniszczenie wozka nie zwrocili mi kosztow, za zgubienie walizki z
wszystkimi ubrankami dziecka, mlekiem, pieluchami itp. tez nie przeprosili.
Madrzyli sie, zamiast przeprosic i pomoc. Cale szczescie od Boga, ze w rodzinie
sa dizeci w tym samym wieku, i moglam dziecko ubierac w ubranka po kuzynach.
Takze, zwroccie uwage, zeby ubrania tez pakowac tak, zeby w kazdej walizce bylo
cos kazdego. Ja spakowalam jedna walizka byla moich rzeczy, druga dziecka, i ta
dziecka zginela. Zostalam na lodzie, bez ubran, bez melka ktore dzieko pilo,
bez pieluch, byla niedziela wieczor, wyobrazcie sobie. Dzo mogla bym jeszcze
pisac. Przygotujciee sie na kazda ewnetualnosc. Dorosla osoba zrozumie i
wytrzyma, ale takie malenstwo. A same wiecie pewnie z wiadomosci, gazet, ile
roznych rzeczy sie moze darzyc w podrozy. Ludzi po kilka dni koczuja na
lotniskach, bo biuro podrozy nawalilo itp. itd.
Musze konczyc narazie. Pozdrwiam serdecznie,




Temat: CAIRO STORY
(trwa już )17.05.2004
Mija niecałe 20 minut a my docieramy do miejsca wyglądającego na pierwszy rzut
oka mało przyjaźnie. Wjeżdżamy w jakąś bramę. Teren ogrodzony jest blaszanym
płotem. Dookoła kręcą się jacyś ludzie. Wciąż jest ciemno i mam poważne obawy,
czy powinniśmy wysiąść. Ale steward uśmiecha się do nas i potwierdza, że to
nasz docelowy przystanek. Co robić, wysiadamy, jak większość pasażerów.
Podchodzi do nas taksówkarz i prawdę mówiąc, nie ma się co zastanawiać, nie
będziemy teraz błądzić po ciemnych kairskich zaułkach bo nawet nie wiemy, gdzie
właściwie się znajdujemy. Ustalamy kurs za 20 LE, co oczywiście jest ceną
zawrotną jak na egipskie realia. Ale czy w Warszawie żałowalibyśmy 12 zł za
kurs? Według taksometru, zakładając, że działa, prawdopodobnie ta trasa nie
byłaby droższa niż 5 LE, ale zupełnie nie obchodzi mnie to o 5:00 rano. Poza
tym od nie-Egipcjanina kierowca nie weźmie ceny egipskiej.
Podajemy nazwę hotelu i po niecałych 10 minutach jazdy znajdujemy się przed
jego wejściem. Naszą bazą na najbliższe 3 dni będzie Sheraton Gezirah, jeden z
najbardziej znanych i wcale nie tani hotel znajdujący się… na środku Nilu ! A
dokładniej na samym północnym koniuszku wyspy Gezirah. Gdyby nie znajomości,
nie ma złudzeń, wybralibyśmy znacznie tańsze i skromniejsze lokum. Ale od czego
są przyjaciele, którzy mają przyjaciół :) Pokój, którego oficjalna cena wynosi
210 USD za noc w rzeczywistości kosztował nas 160 USD za dwie noce i 3 pełne
dni.
Niepewnym krokiem wchodzimy do środka. Przedstawiam naszą sytuację w recepcji.
Doba hotelowa zaczyna się dopiero w południe, a więc za 7 godzin… Przemiły
recepcjonista sprawdza rezerwację, którą dzięki naszemu przyjacielowi, zrobiło
dla nas kairskie biuro podróży. Okazuje się… że rezerwacja jest odwołana!!
Uszom nie wierzę. Jak to odwołana ? Recepcjonista próbuje coś tłumaczyć o
gwarancji rezerwacji, której jakoby nie było. Zaraz jednak pociesza, że
problemu nie ma, są pokoje, więc zaraz dostaniemy nowy. Wszystko mi jedno,
jaki. Chcę się tylko położyć chociaż na godzinę, bo ledwo stoję na nogach.
Siadamy na chwilę w lobby, formalności zostają dopełnione i w ramach wyjątku
udaje nam się dostać pokój przed czasem. Jedziemy windą na 11 piętro, otwieramy
drzwi a naszym oczom ukazuje się… zwolniony ale nie posprzątany pokój ! Niezła
wtopa. Wracamy na parter a recepcjonista płonie ze wstydu. My się tylko
śmiejemy i tym razem to my powtarzamy mu „mafish mushkala”. Awaria systemu. Ale
jest już nowy pokój, niestety tylko na 6 piętrze, ale już mi naprawdę wszystko
jedno. Moim marzeniem była tylko jedna noc w tym hotelu w dniu, kiedy go po raz
pierwszy zobaczyłam, czyli prawie rok temu. Kolejne marzenie właśnie się
spełnia. W Egipcie to takie proste…
Płynęliśmy wtedy po Nilu feluką, dochodziła północ, a ja nie mogłam oderwać
oczu od oświetlonej, okrągłej, prawie 30 piętrowej konstrukcji na samym środku
rzeki. Potem hotel śnił mi się kilka razy, a kiedy powiedziałam o tym
znajomemu, z którym mieliśmy się spotkać za kilka godzin, pomógł mi w
spełnieniu mojego marzenia.
Dwie godziny snu zaraz po spektakularnym wschodzie słońca zza drugiego brzegu
Nilu muszą wystarczyć. Czeka nas długi dzień a marnowanie czasu na spanie mija
się z celem. Po śniadaniu składającym się z herbatników (w dniu dzisiejszym nie
mamy jeszcze w cenie hotelu) wybieramy się do Piramid.
No tak, tylko właściwie w którą stronę do tej Gizy ? Doskonale pamiętam
ubiegłoroczne liczne przejazdy po mieście, ale o poranku po nieprzespanej w
zasadzie nocy już niczego nie jestem pewna.
Taksówkarze nagabują nas na każdym kroku, ale zbywamy ich za każdym razem
stanowczym „laa, shokran”. Wierzcie lub nie, znajomość choćby kilku
najpodstawowszych słów w obcym kraju często działa cuda. Idziemy spacerem w
bliżej nieokreślonym kierunku nie mając właściwie żadnego planu. Wiemy, że
taksówka z tego miejsca nie powinna kosztować więcej niż 30 LE. Nagle
przypomina mi się pomysł na zaoszczędzenie tej sumy. Mijamy bowiem schody
prowadzące pod ziemię, do metra. W przewodniku Lonely Planet wyczytałam, że
jeśli pojedziemy metrem do stacji Miadan Giza, taksówka stamtąd nie powinna
kosztować więcej niż 5 LE. Zatem odważnie schodzimy pod ziemię i po chwili
nabywamy bez najmniejszych problemów bilety za „zawrotną” sumę 1,5 LE (0,75
jeden). Prawda, że duża oszczędność?
Wcześniejsze obawy o nieumiejętność odnalezienia się na właściwym peronie, czy
wyjścia na odpowiedniej stacji rozwiane zostają w ułamku sekundy. Każda
informacja i nazwa na stacji posiada dwie wersje językowe. To samo dotyczy
praktycznie całego Kairu. Każda ulica, plac, muzeum, pomnik, ma na ogół
angielski podpis.




Temat: Pogotowie przyjechało na końcu
Inna historia i apel
WSTĘP: Zimowa noc (środek nocy), „szczere pole” autokar wiezie turystów na
narty. Powoli wspina się na wzniesienie, potem zakręt, za zakrętem
tzw. „szklanka”, poślizg (ślizga się z górki) na zakręcie wypada z szosy,
spada z nasypu, przewraca się, krzyk, cisza

NA TEMAT: po kilku minutach (zaalarmowani przez właściciela domu, obok którego
runął autokar) przyjeżdżają: policja (wpada w poślizg), piaskarka, pogotowie -
kilka ambulansów - i straż pożarna. Na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych,
pogotowie „selekcjonuje” rannych, natychmiast odjeżdżają do szpitala
najbardziej poszkodowani. Policja organizuje dach nad głową dla pozostałych
(na dworze mróz) w PRYWATNYM DOMU nieopodal. Lekarze organizują tam punkt
pierwszej pomocy – diagnozowanie obrażeń, opatrywanie ran (mają specjalne
walizki – przenośne ambulatorium), selekcjonują tych, którzy powinni znaleźć
się w szpitalu. Ratownicy w dalszym ciągu identyfikują każdego turystę
specjalnym raportem zawieszanym na szyi (zawiera on wszystkie dane osobowe,
odniesione obrażenia, kolejność udzielania pomocy, itp.), decydują o kolejnych
transportach do szpitala, budują bank informacji. Właściciele domu cały czas
gotowi do pomocy. W tym czasie część policjantów i strażacy zabezpieczają
miejsce wypadku, część przesłuchuje kierowców, inni organizują nocleg (dla
tych, którzy wyszli z wypadku cało, lub mają niegroźne, opatrzone rany) w
szkole we wsi położonej kilkanaście kilometrów od zdarzenia. Pojawiają się
busy (chyba prywatne), każdy odjeżdżający jest skrupulatnie odnotowywany w
bazie. Na sali przygotowane materace, koce, gorąca herbata, za jakiś czas
kanapki( później - w ciągu dnia – obiad). Po sali krąży ekipa wolontariuszy
(ubranych w jednakowe stroje z identyfikatorem) gotowych oparzyć rany bądź
poprawić opatrunek. Potem zmiana – zastępują ich wolontariusze-psychologowie.
Pytają, rozmawiają, słuchają, trzymają za rękę, towarzyszą w przesłuchaniach
(w tzw. międzyczasie policja zorganizowała na tej samej sali „centrum
zarządzania”), odpowiadają na pytania (szczególnie dotyczące stanu
poszkodowanych, każda nowa wiadomość jest przekazywana natychmiast). Inna
ekipa systematycznie zwozi wydobywane z autokaru bagaże (nie zginęła nawet
przysłowiowa igła). Biuro podróży organizuje transport. Itd.....

ZAKOŃCZENIE: to się zdarzyło naprawdę – w Austrii. Jestem przekonana, że
dzięki temu co mnie spotkało po wypadku dzisiaj myślę o tym zdarzeniu
spokojnie - jest to raczej wspomnienie „złego snu” a nie „mrocznego koszmaru”.
Nie szukam winnych, bo wiem, że ludzie wokoło zrobili wszystko, co w ich
wiedzy i mocy, abym „przeszła” to zdarzenie jak najmniej boleśnie, a wypadki
się zdarzały, zdarzają i będą zdarzały. Tym razem „zawiniła”, przyroda
(policja, stwierdziła, że wszystko było w porządku z autokarem, kierowcy
jechali zgodnie z wszelkimi regułami – właściwie dzięki nim żyjemy, bo jechali
b. wolno).

Napisałam bardzo dużo, bo zdałam sobie sprawę, że w przypadku opisywanym w
artykule nie zrobiono WSZYSTKIEGO, być może nie udałoby sie uratować tych
ludzi, ale..... juz zawsze pozostanie to "ale".Sprawny system bezpieczeństwa
pozwala na stwierdzenie "zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy" - a to daje
spokój rodzinom ofiar śmiertelnych, ciężko rannym daje szansę na uratowanie
życia, a wszystkim złagodzi przeżycia psychiczne. Mieszkam w Polsce i z
przerażeniem myślę, co by było gdyby "mój" wypadek zdarzył się tutaj....

PS. Proszę, nie kłóćcie się w sprawach ludzkich tragedii. Nikt nie jest w
stanie zrozumieć przeżyć człowieka, którego spotkało nieszczęście, dopóki go
nie doświadczy. Ja już to wiem. Okazuje się, że tragedie, o których czyta się
w gazetach, słucha w radiu czy ogląda w telewizji nagle doświadczają nas. Bez
żadnego powodu, bez ostrzeżenia znajdujesz się w środku wydarzeń, na które nie
masz żadnego wpływu. Ogarnia cię jedynie nieznane dotąd poczucie pewności, że
to się dzieje naprawdę i nic tego już nie zmieni...

Pozdrawiam
Tilia




Temat: Hotel Irys !!!
Do Pana: eldoctore!!
Witam, naprawdę pięknie się Pan rozpisał i pewnie jakbym nie był w
tym hotelu to bym łykną, ale dzieki temu teraz mogę się pośmiać z
takich opini jaką Pan napisał... Szczerze powiedziawszy to mój pobyt
się w ogole nie pokrywał z tym co Pan napisał, a dużo tego było:)
Zacznijmy od tego ze przez 2 tygodnie nie było żadnego zatrucia!! Aż
pusty śmiech bierze jak się czyta że wszyscy sie truli i umierali-
cóż z takim żołądkami to należy siedziec w domku i ewentulanie
poidpiąc sie pod kroplówke bo w Polsce nie bedzie kosztowac 20 euro
bo jeszcze mamy złotóweczki:) Ale chce nawiazać do Pana wypowiedzi:
-plaże piaszczyste i jak sama nazwa mówi czyste, pety owszem czasem
sie zdarzały ale wątpie ze rzucała je obsługa hotelowa czy np.
meduzy z morza - pewnie byli to tacy wczasowicze jak Pan
- na jedzenie naprawde nie mozna narzekac-faktem jest, ze czasem
trafiało sie cos zimnego (sporadyczne dania) ale to należy chodzic
troszke wczesniej a nie na osoatnia chwile a jesli Pan wymaga full
standardu to polecam hotele ***** tam może Pan wymagac:)
-opinia o McDonaldzie juz w ogole mnie rozbroila-faktycznie jade do
Bułgarii na wczasy aby stołować się w tej reasuracji bo u siebie
tego nie mam (a jesli zachce mi sie jakiejs kanapki to raz moge
wydac troszke wiecej niz 2 lewy-wkoncu wczasy:)
-zwiedzac nie ma co-na wycieczki krajoznawcze polecam Polskie góry:)
(nalezy przed wyjazdem się zastanowic czy jedzie sie wypoczywac nad
cieple morze czy organizowac sobie wycieczki)
-ceny porównywalne jak w Polsce-nie wiem dlaczego Pan napisał, że
duzo wyzsze-może zle Pan przelicał:)
-jeśli chodzi o obsługe to ja nie moge sie do niczego przyczepić,
zawsze obsługa z usmiechem na twarzy i zawsze się dostało to co
czego sie oczekiwało-trzeba poprostu umiec podejsc do człowieka-
jesli podchodze z załozeniem ze bedzie zle i mam dziwna mine to
raczej tez nie mozna wymgac od obslugi promienistego usmiechu-cos za
cos-proste!
-opcja ALL INCLUSIV: faktem jest ze posiłki sie powtarzały ale przez
2 tygodnie trudno zeby bylo inaczej (przypominma to jest hotel ***
za rozsadna cene a nie *****), ale raczej nie zwracalemuwagi i nie
obliczalem ze to co bylo na kolacje bedzie na obiad za 2 dni-
poprostu smiechu warte (rzuca sie w oczy ze ten czlowiek tylko
wyszukiwal sie i byl z siebie dumny i zadowolony jak cos nie bylo po
jego mysli-tacy ludzie sa zalośni), takze w sprawie jedzenia moge
tyle powiedziec ze bylo go dużo, smaczne, cieple i nikt sie nie
zatruł!! owoce ludzie jedli i soebie chwalili wiec tez nie wiem skad
uwaga o ich braku swiezosci!!
-napoje chlodzace oraz % w porzadku-nigdy niczego nie brakowalo a
jak sie wino konczylo to bylo nastepne:)
-gasna swiatla o 23 i bar sie zamyka-jest to jasne napisane i trzeba
sie do tego zastosowac, nie oczekujmy cudow aby ktos siedzial z Nami
cala noc bo my mamy na to ochote, chce sie balowac cala noc to
zapraszam do Słonecznego Brzegu-ktos kto siedzi do 23 musi rano
wstac i znow cały dzien za barem wiec może podarujmy mu odrobine
snu:)zreszta na moim turnusie jak sie ktos chciał bawic to sie bawil
i wcale mu to nie przeszkadzalo:)
-basen fajny-fakt ze w morzu woda cieplejsza niz w basenie no ale
nikt Nam nie zapewniał termalnego basenu z ciepla woda ale dalo sie
poplywac i byl otwarty i do dyspozycji przez cale 2 tygodnie:)
Reasumując Panu "wszystko na NIE" dziekujemy:) ogolnie czytajac to
forum zastanwiam sie w duzym stopniu czy konkurencyjne biuro podróży
nie zrobiło ANTY reklamy-ale szczerze powiedziawszy Wam nie wyszlo:)
pozdrawiam



Temat: Hotel Kenzi
Hotel Kenzi
Kilka dni temu wróciłam z moją rodziną z Maroka, gdzie spędzaliśmy urlop w
Hotelu Kenzi Europa.
Zdecydowałam się napisać kilka słów o tym hotelu, ponieważ chcę przestrzec
wszystkich Polaków, którzy wierząc w to, że jadą do super pięciogwiazdkowego
hotelu spotkają się jak my i wielu jeszcze innych Polaków z ogromnym
zaskoczeniem i niezadowoleniem.
Hotel zasługuje na dore dwie gwiazdki. Biuro podróży Triada reklamuje i
sprzedaje ten hotel jako 5*, co jest wyjątkowym kłamstwem.
Po wejściu do hotelu najpierw uderzył nas nieprzyjemny smród wilgoci,
stęchlizny i zgnilizny. Po otrzymaniu kluczy do pokoju, przez personel, który
nie znał poza j. francuskim żadnego innego, udaliśmy się do pokoi. Jakież było
nasze zaskoczenie. Pokoje to małe prześmiednięte stęchlizną nory, jeszcze w
dodatku nie klimatyzowane. Więc pierwsze dwa dni spędziliśmy na wykłócaniu się
o zmianę pokoi. Rzecz się odnosi nie tylko do mojej rodziny, ale generalnie
całej grupy turystów polskich. W moim przypadku wykupiłam wczasy na trzy
osoby, ponieważ mój syn skończył 15 lat, więc traktowany był finansowo jao
dorosły uczestnik. Ale niestety tylko finansowo. Bo pokój dostaliśmy
dwuosobowy z dodatkowym łóżkiem tak małym, że nogi mu wystawały poza łóżko od
kolan. Udało nam się zmienić pokój, ale to nadal był nędzny standard. Inni
Polacy dostali pokoje z rozmaitymi widokami, np. na śmietnisko, na dach
drugiego budynku, albo jeszcze na parterze tak niskim, że połowa pokoju
znajdowała się pod ziemią, więc żeby z balkonu ujrzeć chodnik, musieli mono
mwspiąć się na palce.... Jedzenie bardzo przeciętne. Generalnie przez dwa
tygodnie non stop to samo. Więc w drugim tygodniu wczasów po prostu nie
chciało się nam chodzić na posiłki. My mieliśmy wykupioną opcję all inclusive.
Ale jakie było dla nas zaskoczenie, kiedy w barku ujrzeliśmy dwie karty dla
turystów. Jedna dla all druga dla wszystkich innych. Po prostu karta dla
turystów z all zawierał 1/10 wszystkich pozycji, która była możliwa w tym
hotelu. Oczywiście obsługa hotelu manifestowała niemal na każdym kroku
lekceważenie dla turystów polskich. Np. w barku udawali, że nas n ie widzą i
obsugiwali wszystkich innych itp. Najbardziej nieprzyjemny incydent mieliśmy w
fitness, gdzie gosciom hotelowym udostępniano rowerki i bieżnię. Niestety
tylko dla osób powyżej 16 roku życia. Tak więc mój symn został niemal
wyrzucony, bo ma 15 lat. Na nic moje interwencje. Instruktor był nieugięty i
wyjątkowo nieprzyjemny. Po prostu zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Oczywiście
ingerowaliśmy u rezydentów, zeby wyciągnięto konsekwencje od pracownika
hotelu, ale niestety rezydenci (to osobny temat) lekceważyli nas bardziej niż
obsługa hotelu. Najbardziej ich interesowało, aby sprzedać wycieczkę
fakultatywną.
Wiele by jeszcze pisać... Ale przestrzegam przed wyjazdem do tego hotelu. Nie
zasługuje na to, aby tam wypoczywać. Chyba, że ktoś chce jechać do 2*.

R.T.



Temat: hotel Sol Club Selima-czy ktoś był ostatnio?
To i ja dodam kilka słów :)

Hotel rzeczywiście w pełni zasługuje na swoje 3* a uważam, że chyba nawet
więcej. Miałam okazję porozmawiać na wycieczce na saharę (z Sahela), gdzie byli
ludzie z różnych biur podróży i ich niektóre hotele 4* nijak się miały do Selimy.

A teraz kolejno:

Bungalowy i pokoje. Bungalowy są różne: niektóre 10, niektóre 20 pokojowe. Nie
wiem czy do końca można wierzyć Tunezyjczykom, ale potwierdziła to też
rezydentka, że pokoje 2+2 niestety są na samym końcu hotelu - skąd jest najdalej
do wszystkiego. Część rodzin próbowała coś z tym zrobić, ale bezskutecznie.
Odpowiedź była taka sama. Widziałam, że z niektórych pokoi trzyosobowych
wynosili lub wnosili łóżka rozkładane - czyli były to tzw. pokoje 3osobowe z
dostawką. Pokoje 2+2 miały normalne 4 łóżka. Jeśli ktoś ma malutkie dziecko a
przysługuje mu pokój 2+2, to można zastanowić się aby wymienić taki pokój na
3osobowy bliżej "centrum", łóżka są naprawdę spore a małe dzieci mogą położyć
się z rodzicem.
Poza tym pokoje dość czyste, skromnie ale porządnie wyposażone: duże szafy, dużo
półek, wieszaki, w łazienkach (my mieliśmy wymienioną wannę i umywalkę, więc
czyściutkie, choć u innych mieli jeszcze stare) sporo miejsca i co dla mnie
ważne blat łazienkowy, aby poustawiać wszystkie łazienkowe gadżety i także duże
wieszaki na ręczniki. Ręczniki całkiem porządne - możne je wykorzystać.

Jedzenie. Bardzo dobre i duży wybór, choć mam wrażenie, że pod koniec czerwca
było trochę lepiej niż w pierwszym tygodniu lipca. Hotel serwuje w zasadzie
każdy rodzaj mięsa, bywały i kotlety indycze, choć głównie są mięsa pieczone i w
sosach, poza tym ryże, kaszy, ziemniaki pieczone i chipsy ziemniaczane, na obiad
były też czasem frytki. Do tego dużo świeżych warzyw i poprzerabianych (czyt.
nadziewanych, duszonych, pieczonych). Na obiad i kolację duży wybór ciast,
ciasteczek i owoców (daktyle, śliwki, brzoskwinie, melony, arbuzy, jabłka) W
zasadzie pełen przekrój :)
I tak kolejno: od 6 do 9.30 śniadania (super, bo przed każdą wycieczką można
zjeść śniadanie), późne skromniejsze śniadanie od 9.30 do 12.00, od 12.30 do
14.00 obiad; od 14 do 16 frytki, pizza margarita i makaron w snack barze; od
16.30 do 17.30 przerwa kawowa; od 19 do 21 kolacja; od 22 do 24 znów późny snack
bar. Jest jeszcze czynne cafe maure, bary przy basenie (bez piwa) i przy plaży.
W zasadzie cały dzień można jeść :) Moje dzieci głównie jadały w snack barze,
ale to niejadki. Kawy można napić się przez cały dzień w barze, nie tylko w
przerwie kawowej.

Przy jedzeniu warto wspomnieć o kelnerach. I oczywiście napiwkach. Warto na
początku wybrać sobie miejsce w restauracji i trzymać się jednego kelnera (choć
niekoniecznie). Koniecznie dawać napiwki - w trakcie obsługi lub po zakończeniu
posiłku (my dawaliśmy 2 dinary na 7 osób). Efekt jest taki, że jak nie daliśmy
na początku kelnerowi napiwku to później mówił, że nie ma miejsc w swoim
rewirze, choć stoły były puste (pokazywał, że zajęte), gdy już wpadliśmy w rytm
dawania kelner z daleka nas wołał do siebie i jak nie miał wolnych swoich miejsc
to składał stoliki i przygotowywał dla nas miejsce. Kilka razy kelnerzy
pokłócili się "o nas", ale lepsze to niż ta obojętność pierwszego kelnera :)
Ludzi w restauracjach sporo, ale miejsca w zasadzie są zawsze. Szczególnie dużo
ludzi zjechało na początku lipca, koniec czerwca był zdecydowanie spokojniejszy
i mniej ludny.

Więcej info troszkę później, bo teraz muszę zmykać :)



Temat: Aladdin Beach Resort 4* - Hurghada
witam!
postanowilam dodac kilka slow od siebie na temat tego hotelu i wlasciwie
moglabym sie podpisac pod wypowiedzia yorker1.
Przed wyjazdem do Egiptu duzo czytalam w internecie i raczej wszystkie
wypowiedzi byly dosyc pochlebne dlatego zdecydowalismy sie na Aladdina. Bardzo
szybko jednak okazalo sie ze rzeczywistosc jest nieco inna.
Wlasciwie jedynym plusem tego hotelu jest to ze lezy posrodku kompleksu wiec
jesli mamy ochote mozemy korzystac ze wszystkiego co oferuja trzy hotele (
Alibaba,Aladdin,Jasmin)
Najwiekszym minusem hotelu jest obsluga zwlaszcza w restauracji glownej -
ponizej jakiejkolwiek krytyki - jesli ktos sie z tym nie zgodzi to chyba nie
wiele w zyciu widzial. Juz pierwszego wieczoru po przyjezdzie mielismy bardzo
niemila sytuacje z kelnerami, skonczylo sie na interwencji menadzera. Obsluga
jest leniwa, kreci sie bardzo duzo kelnerow ale niestety tylko wkolo siebie.
Bardzo czesto zdarzalo sie ze napoje dostawalismy juz po spozyciu posilkow a
raz to nawet wogole nam nie przyniesli, ale my juz nie chcielismy sie
codziennie klocic w koncu pojechalismy tam odpoczywac. Nawet napiwki nie wiele
pomagaja, oni po prostu juz chyba tacy sa...Dodam, ze nie jestesmy klotliwymi
ludzmi, staralismy sie byc mili i usmiechnieci.
Jeszcze jedna irytujaca sprawa otoz Oni jesli juz mowia po angielsku to w
stopniu znikomym i nijak nie idzie sie z nimi dogadac, czasem mialam wrazenie
ze lepiej mowia po rosyjsku, za kazdym razem odpowiadali nam wlasnie w tym
jezyku
Duzo moznaby pisac, powiem krotko: obsluga jest beznadziejna.
Druga powazna wada ale to juz dotyczy calej Hurghady to powalajaca obecnosc
Rosjan, tu moja rada, jesli juz zdecydujecie sie na wyjazd do Egiptu (bo
niezaprzeczalnie jest to miejsce ktore trzeba odwiedzic) i jesli wybierzecie
Hurgade to szukajcie takich hoteli ktore sa w ofercie zagranicznych biur
podrozy, na angielskich stronach praktycznie nie ma oferty tego hotelu. Podobno
wiecej turystow z zachodniej Europy jest na poludnie od Hurghady.
Na komentarz zasluguje rowniez stan lazienki... za posprzatanie tam uwaza sie:
zmiane recznikow, przetarcie zlewu, dolozenie papieru toaletowego no i jesli
zostawimy bakszysz poustawianie kosmetykow w kolejnosci od namniejszego do
najwiekszego.
Moim zdaniem ten hotel nie zasluguje nawet na trzy gwiazdki
Moze teraz o tym co nam sie spodobalo:
1 urozmaicona kuchnia, naprawde posilki nam bardzo smakowaly jak na Egipt,
zwlaszcza duzy wybor pieczywa i ciastek, wydaje mi sie ze kazdy powinien
znalezc cos dla siebie. Ja szczegolnie upodobalam sobie makarony ( lasagne itp)
Nie dotyczy to jedzenia na plazy, ktore nie nadaje sie do jedzenia, chyba ze
lubimy obecnosc much w jedzeniu, a tym ktorzy jedli w barze Aladdina gratuluje
odwagi, my chodzilismy do baru Alibaby bo tam przynajmniej bar salatkowy byl
przykrywany.
2 to ze hotel to bungalowy otoczone zielenia i wlasciwie kazde miejsce
przynajmniej wg nas mialo jakies zalety, takze nawet pomimo tego ze dostalismy
bungalow na uboczu i chcielismy go poczatkowo zamienic to potem cieszylismy sie
ze tego nie zrobilismy, bylo spokojniej.
3 mozemy korzystac ( jesli mamy all inclusive) ze wszystkiego, my chodzilismy
na plaze Jasmina , natomiast na basen do Alibaby. Teren tych trzech hoteli jest
naprawde rozlegly wiec zawsze cos tam dla siebie znajdziemy ,zwlaszcza rodziny
z dziecmi
Reasumujac: hotel polecam tylko ludziom malo wymagajacym (rodzinom z dziecmi -
sama nie mam jeszcze dzieci, ale wydaje mi sie ze tam bylo dosyc duzo rozrywek
dla dzieci, zwlaszcza animacji), nie poslugujacym sie jezykiem angielskim,
jesli znaja rosyjski beda sie czuli jak w domu.
Gdybym miala jeszcze raz jechac do Egiptu to tylko do takiego hotelu w ktorym
sa bardziej cywilizowane narody i obsluga. Hurghada zdecydowanie odpada..., nie
rozumiem ludzi ktorzy tam wracaja, jest tyle wspanialych miejsc na swiecie
gdzie naprawde mozna odpoczac posrod przyjaznych ludzi i pieknych miejsc.
Zwracam sie z prosba do przedmowcy jesli jeszcze jest na forum o wskazanie
wspomnianych hoteli bo nasz nastepny pobyt planujemy w jakims bardziej
kulturalnym miejscu, gdzie napiwki daje sie za dobry serwis a nie bo tak
trzeba, gdzie nie trzeba sie martwic ze wszyscy tubylcy chca nas oszukac i
naciagnac na pieniadze, gdzie nie bede sie obawiac wejsc do sklepu i nie byc
potem zwymyslanym i tak by mozna jeszcze dlugo....
pozdrawiam



Temat: Lyons Majestic w Blanes !! POMOCY
KILKA SŁÓW WYJAŚNIENIA...
CYTAT: "Obora z pokoju robi się wtedy, kiedy mieszka w nim ŚWINIA !! "...W
ŚWIETLE TEGO, CO PISZESZ GRUPA 19 OSÓB Z POLSKI MIESZKAJĄCA W 7 POKOJACH I 13
NIEMCÓW Z KOLEJNYCH 6 POKOI, TO ŚWINIE. GRATULACJE ZA OBIEKTYWIZM I OGÓLNĄ
WYDOLNOŚĆ INTELEKTUALNĄ.
KOLEJNY CYTAT: "Czepiali się wszystkiego, odgrywali milionerów, a gdy nadażyła
się okazja na stołówce kradli wodę mineralną (bo szkoda było im wydać 0,5E). "
DROGA 14-LETNIA PANNO, NIE CZEPIALI SIĘ WSZYSTKIEGO I NIE ODGRYWALI MILIONERÓW,
LECZ PO PROSTU OCZEKIWALI TAKICH WARUNKÓW, JAKIE ZAPOWIEDZIANO W BIURZE
PODRÓŻY. JEŚLI CHODZI O WODĘ MINERALNĄ, TO 5 BUTELEK WODY Z BUFETU, KTÓRE
OTRZYMALIŚMY OD ADMINISTRATORA HOTELU , TO WODA NALEŻNA NAM ZA TZW. PIKNIK
MANIANA - TAKIE BYŁY UZGODNIENIA Z REZYDENTKĄ, WIĘC TWOJE SŁOWA, DZIECKO
DROGIE, TO CONAJMNIEJ LEKKIE NADUŻYCIE. ALE TAKI SPOSÓB WIDZENIA ŚWIATA I
WYDAWANIE SĄDÓW BEZ ZNAJOMOŚCI TEMATU, TO TYPOWO POLSKA SPECJANOŚĆ NA OGÓŁ
WYNOSZONA Z DOMU.
CYTAT: "Jeśli chodzi o rezydentkę i pilota (pani Jola) nie mam większych uwag".
WYSTARCZY ŚREDNIO ROZGARNIĘTA OSOBA, BY Z TREŚCI MOJEJ WCZEŚNIEJSZEJ WYPOWIEDZI
NA TEMAT PANI PILOT PODJĄĆ WŁAŚCIWE WWNIOSKI. SKORO JEDNAK TWOJE OGRANICZENIA
NATURY INTELEKTUALNEJ NIE POZWOLIŁY CI PRZYJĄĆ DO WIADOMOŚCI JEDNOZNACZNEJ
POCHWAŁY PANI JOLI Z NASZEJ STRONY, WIĘC NAPISZĘ CI TO WPROST: PANI JOLA JEST
ZNAKOMITYM PILOTEM - W ODRÓŻNIENIU OD SWEJ KOLEŻANKI PANI ANI. WYRAŻAM
NADZIEJĘ, ŻE TYM RAZEM ZROZUMIAŁAŚ.
CYTAT: "Cała wypowiedź "aż niemożliwe" to kompletna bzdura i kłamstwo !! "
NA KONIEC KRÓTKA DYKTERYJKA...SIEDZĄ DWA ROBACZKI W KUPIE I JEDEN PYTA
DRUGIEGO: A DLACZEGO MY TU SIEDZIMY SKORO WOKÓŁ JEST PIĘKNIEJSZY I ŁADNIEJSZY
ŚWIAT? DRUGI ODPOWIADA: BO TU JEST NASZA OJCZYZNA...
W TŁUMACZENIU DLA CIEBIE, BYŚ ZROZUMIAŁA INTENCJĘ POWYŻSZEGO OBJAŚNIAM: JEŚLI
NIE WIESZ JAK POWINNO SIĘ TRAKTOWAĆ KLIENTÓW - BEZ WZGLĘDU NA ILOŚĆ GWIAZDEK,
JEŚLI OBCE SĄ CI ELEMENTARNE ZASADY HIGIENY I DOBREGO WYCHOWANIA - TO JEDŹ
JESZCZE RAZ DO LM. TO DOSKONAŁE MIEJSCE DLA CIEBIE I TOBIE PODOBNYCH ŻYCIOWYCH
STATYSTÓW BEZ WŁASNEGO ZDANIA. BĄDŹ PEWNA, ŻE ZA KOLEJNYM RAZEM ZAMIAST DWÓCH
NIEŚWIEŻYCH RĘCZNIKÓW ZASTANIESZ TYLKO JEDEN - TAKŻE NIEKONIECZNIE CZYSTY), NA
KOLACJĘ DOSTANIESZ SUCHĄ BUŁKĘ ITD...RZECZ W TYM, BY NIKT NIKOGO NIE NABIJAŁ W
BUTELKĘ. KUPUJĄC TĘ WYCIECZKĘ NIE KUPOWALIŚMY NOWEGO MERCEDESA, TYLKO ZWYKŁEGO
CZYSTEGO I W MIARĘ ZADBANEGO POLONEZA. POLONEZ OKAZAŁ SIĘ JEDNAK BYĆ
ZDEZELOWANYM I ZŁOŚLIWYM TRABANTEM ROCZNIK 1975. I TAKI JEST SENS TEGO, O CZYM
PISAŁAM WCZEŚNIEJ.
ZAPOMINAJĄC O HOTELU Z CAŁĄ MOCĄ PODKREŚLAM JEDNAK PRZEUROCZY KLIMAT BLANES I
WSZYSTKICH MIEJSC, KTÓRE ZWIEDZILIŚMY. DODAM TEŻ, ŻE WBREW POZOROM NIE NALEŻYMY
DO OSÓB SZUKAJĄCYCH DZIURY W CAŁYM. CHODZI TYLKO O WŁAŚCIWE I UCZCIWE
TRAKTOWANIE KLIENTA. ZAŁÓŻCIE SOBIE SYTAUCJĘ Z PRZYKŁADOWYM SAMOCHODEM, KTÓRĄ
OPISAŁAM WCZEŚNIEJ...NIKT NIE LUBI BYĆ OSZUKIWANY - ZWŁASZCZA W TAKICH CHWILACH
JAK URLOP.
P.S. WYJAZD DO BLANES NIE BYŁ NASZYM PIERWSZYM WYJAZDEM ZAGRANICĘ. WSZĘDZIE
BYŁO OK, TYLKO TUTAJ BYŁO JAK BYŁO. "BO TUTAJ JEST JAK JEST" - TO NIE MOŻE BYĆ
WYTŁUMACZENIE DLA LEKCEWAŻENIA KLIENTA. PA...




Temat: Unikajcie BP Kopernik - byłam z nimi w Tunezji
Unikajcie BP Kopernik - byłam z nimi w Tunezji
Wróciłam z Tunezji byłam z biurem Kopernik.
ODRADZAM WSZYSTKIM TO BIURO

Z oferty biura wybrałam hotel El Menzah 4* w Hammamecie. Już na lotnisku
przedstawiciel biura spóźnił się, bo on wiedział, że godzina wylotu jest
przesunięta a my nie, pewnie nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie późniejsze
wydarzenia. Po wylądowaniu na lotnisku zapakowano nas do autokaru i pani
rezydent miedzy słowami, którą mamy godzinę, a jaka ładna pogoda
poinformowała nas, że niestety nie ma miejsc w hotelu El Menzah i zostaniemy
zakwaterowani w Monastirze w hotelu Helya 4*, że piękny hotel lepszy niż El M
itd. Zdziwienie nasze było ogromne kiedy ujechaliśmy 200 m i znaleźliśmy się
pod hotelem na przeciwko lotniska i to był ten hotel cudo.
Nieświadomi niczego wysiedliśmy z autokaru i poszliśmy do hotelu na nasze
szczęście wszyscy z szoku się otrząsnęli (razem z dziećmi 21 osób) i
powiedzieliśmy, że nie zgadzamy się na zmianę hotelu rezydentka powiedziała,
że w okolicy (Hammamet Sossue) nie ma żadnego wolnego hotelu i musimy tu
zostać. Po AWANTURZE (początkowo staraliśmy się zachowywać w sposób
kulturalny, ale niestety nie przynosiło to żadnych efektów) obiecano nam że w
tym hotelu zostaniemy 3 dni a później zostaniemy przewiezieni do hotelu El M.
i dostaniemy dodatkowo opcje AL. (zażyczyliśmy sobie tego na piśmie bo
rezydentka p. Liliana nas już na wstępie okłamywała) zgodziliśmy się.
Po uzgodnieniu tych warunków p.Liliana odjechała. Niemotami nie jesteśmy i
nie była to nasza pierwsza podróż zagraniczna, ale byłam zdziwiona, kiedy
jeszcze 2 godziny czekaliśmy na zakwaterowanie, po czym okazało się, że pokój
który został nam przydzielony jest nie posprzątany i musimy jeszcze poczekać
(my jak my, ale były tam rodziny z małymi dziećmi które były już
zmęczone).Kiedy w końcu weszliśmy do pokoju okazało się, że mamy mrówki, ale
to nie było najgorsze bo chodziły po przeciwległej stronie niż łóżko ( w
innych pokojach gdzie spały małe dzieci mrówki były w łóżku)
niestety "wylosowaliśmy" pokój z oknem na śmietnik i nie można go było
otworzyć bo smród był okropny, a klimatyzacja nie działała więc chyba nic
więcej nie musze dodawać (brak lodówek , które miały być zagwarantowane w El
m.)
Spotkanie z p. rezydent było wyznaczone następnego dnia, po telefonach
wykonanych do Polski zjawiła się o godzinę wcześniej (nie będę opisywała
jedzenia w tym hotelu, bo szkoda słów ani próby przespania nocy) z propozycja
dla osób które miały być w Tunezji tylko 1 tydzień, że zostaną przeniesieni
do hotelu 5* koło Tunisu, a reszta zostaje na 3 dni( bo nie ma miejsc już dla
reszty). Po tak spędzonej nocy nie miałam ochoty być w tym hotelu ani minuty
dłużej, po kolejnej awanturze i telefonach do Polski miejsca się znalazły
(jedno musze przyznać grupa była zgrana ci którzy byli na 7 dni nas popierali
i walczyli równie zawzięcie o nas). Tego samego dnia odbył się transfer do
hotelu Khamsa (autokar spóźnił się 1,5 h). Hotel cudo nie mogę narzekać
wszystko perfekcyjnie dopracowane . W tym hotelu mieliśmy być 7 dni później
mieli nas przewieźć do El. M (droga trwa 2h). Naprawdę hotel bardzo dobry,
przez ten tydzień wypoczęliśmy i już prawie rozgrzeszyliśmy biuro, niestety
Kopernik zaliczył kolejną wpadkę. Transfer do Hotelu El Menazh przewidziany
był na godzinę 12:00 mieliśmy pojechać osobami wylatującymi tego dnia do
Polski. O godzinie 11:30 wszyscy z bagażami zjawili się w holu wymeldowaliśmy
się i czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy.... O godzinie 14:00 pojawił się,
faks że mamy zostać jeszcze jeden dzień w tym hotelu po telefonach do polski
i rezydentek (były bardzo zdziwione, że ktoś miał odlecieć do Polski)
ustalono transfer na dzień następny na godzine 12:00 w międzyczasie okazało
się że nie wszyscy maja przedłuzona o 1 dzien rezerwację, ponieważ hotel był
naprawdeęna poziomie wszystko udało się szybko wyjasnic. Nastepnego dnia
ponownie zjawilismy sie w holu i o godzinie 12:15 zaczelismy wydzwaniac do
rezydentki (tym razem rezydentka była pani Anna jeszcze gorsza od
poprzedniej, rzucała słuchawka nie chciała z nami rozmawiać) cały czas nas
zwodziła, że autokar wyjechał, stoi w korku, jest juz blisko hotelu itd. Po
godzinie 13:00 recepcjoniści tego hotelu załatwili nam transport do
Hammametu.Kiedy dotarlismy do El Menazah musielismy znowu czekac na pania
rezydent bo sprzedawała wycieczki (chyba to tylko umiała robic), a to ze my
czekamy od dwóch dni na rozmowe z nia mało ja interesowało. Jej zachowania
nie bedę opisywała bo naprawde szkoda słow. Podsumowując przez takie biura i
rezydentki Polacy wychodza na awanturników, bo musza się wykłócać o to za co
zapłacili, o czasie i nerwach które straciliśmy nie wspomne.
Pozdrawiam.




Temat: egipt - z jakim biurem?
byle nie z Oasis Tours
Miałam pecha z męzem korzystać z zeszłym usług w tym roku. Problemy zaczęły
się już na lotnisku z
Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się
inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w
Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze
wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia.
Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w
rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i
wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy
wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5
gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też
znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2
dni, przez co
wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z
zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do
Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak
pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki
przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu
na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał
miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie
wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko
którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w
Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z
mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił
zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00.
Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i
zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka"
zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas
czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że
obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z
recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli
czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych
nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy,
że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do
wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że
pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna
przebiegła bez komplikacji.
Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika
rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)-
ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli.
PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom
podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku
miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji
w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania
naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po
złożeniu skargi do PITu

Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z
Oasisem. Ponizej jego wypowiedź:
JESLI JEDZIECIE DO GOLDEN FIVE W HURGADZIE Z OASIS TOURS TO
ZDECYDOWANIE ODRADZAM.
JEST ON NAJWYZEJ 3* WG MNIE I TO W SKALI EGIPSKIEJ NIE
EUROPEJSKIEJ.
WIELKI KOMPLEKS OKOLO 1000 POKOI, CHAMSKA OBSLUGA
DOMAGAJACA SIE NA KAZDYM KROKU "BAKSZYSZU" (NAPIWKU),
PRUSAKI BIEGAJACE PO RECEPCJI (CO SIE DZIEJE W RESTAURACJI
CZY KUCHNI WOLE NIE WIEDZIEC), PRZY POSILKACH JESLI COS SIE
SKONCZY TO OBSLUGA POTRAFI POWIEDZIEC ZE JUZ SIE
SKONCZYLO I NIE MA!!! KELNERZY POTRAFIA BRUDNE SZTUCCE
WYTRZEC O SPODNIE I SPOWROTEM POLOZYC NA STOL, BRAK
PAPIERU TOALETOWEGO, RECZNIKOW (DOSTEPNE DOPIERO PO
ZAPLACENIU "BAKSZYSZU", MIEJSC NA PLAZY, CZESTO USZKODZONA
KLIMATYZACJA.
NP: ZA WSKAZANIE, GDZIE JEST POKOJ DOMAGANO SIE OD NAS
"BAKSZYSZU" BO INACZEJ NIE DOWIEMY SIE GDZIE TO JEST. KOLEJKA
LINOWA DO PLAZY NIE DZIALA, A JESLI JUZ TO JEST PLATNA ZA
JEDNORAZOWY PRZEJAZD 10 LE (LIROW EGIPSKICH = OK 10
ZLOTYCH).

NIE WIEM Z JAKIEGO BIURA WYJEZDZASZ ALE JESLI TO JEST OASIS
TOURS TO BARDZO MOCNO SIE ZASTANOW, OLBRZYMIE PROBLEMY
PRZY PR0BIE ZMIANY HOTELU

ZDYCEDOWANIE POLECAM NATOMIAST HOTEL 5* ALBATROS BEACH
W HURGADZIE - NAPRAWDE JEST OK - ZDECYDOWANIE EXTRA




Temat: Egipt - dokąd jechać, z jakim biurem i za ile?
Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym roku. Problemy zaczęły się
już na lotnisku z
Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się
inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w
Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze
wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia.
Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w
rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i
wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy
wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5
gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też
znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2
dni, przez co
wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z
zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do
Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak
pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki
przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu
na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał
miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie
wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko
którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w
Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z
mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił
zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00.
Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i
zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka"
zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas
czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że
obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z
recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli
czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych
nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy,
że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do
wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że
pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna
przebiegła bez komplikacji.
Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika
rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)-
ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli.
PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom
podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku
miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji
w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania
naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po
złożeniu skargi do PITu

Poczytaj też wypowiedz grzegorza (chyba grzegorz.medyk, ale wpisuję z
pamięci :))na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem




Temat: OASIS Tours- Skanes Garden Club
OASIS Tours- odradzam
Miałam pecha z męzem korzystać z zeszłym usług w tym roku. Problemy zaczęły
się już na lotnisku z
Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się
inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w
Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze
wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia.
Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w
rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i
wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy
wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5
gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też
znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2
dni, przez co
wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z
zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do
Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak
pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki
przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu
na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał
miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie
wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko
którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w
Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z
mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił
zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00.
Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i
zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka"
zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas
czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że
obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z
recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli
czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych
nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy,
że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do
wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że
pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna
przebiegła bez komplikacji.
Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika
rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)-
ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli.
PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom
podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku
miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji
w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania
naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po
złożeniu skargi do PITu

Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z
Oasisem. Ponizej jego wypowiedź:
JESLI JEDZIECIE DO GOLDEN FIVE W HURGADZIE Z OASIS TOURS TO
ZDECYDOWANIE ODRADZAM.
JEST ON NAJWYZEJ 3* WG MNIE I TO W SKALI EGIPSKIEJ NIE
EUROPEJSKIEJ.
WIELKI KOMPLEKS OKOLO 1000 POKOI, CHAMSKA OBSLUGA
DOMAGAJACA SIE NA KAZDYM KROKU "BAKSZYSZU" (NAPIWKU),
PRUSAKI BIEGAJACE PO RECEPCJI (CO SIE DZIEJE W RESTAURACJI
CZY KUCHNI WOLE NIE WIEDZIEC), PRZY POSILKACH JESLI COS SIE
SKONCZY TO OBSLUGA POTRAFI POWIEDZIEC ZE JUZ SIE
SKONCZYLO I NIE MA!!! KELNERZY POTRAFIA BRUDNE SZTUCCE
WYTRZEC O SPODNIE I SPOWROTEM POLOZYC NA STOL, BRAK
PAPIERU TOALETOWEGO, RECZNIKOW (DOSTEPNE DOPIERO PO
ZAPLACENIU "BAKSZYSZU", MIEJSC NA PLAZY, CZESTO USZKODZONA
KLIMATYZACJA.
NP: ZA WSKAZANIE, GDZIE JEST POKOJ DOMAGANO SIE OD NAS
"BAKSZYSZU" BO INACZEJ NIE DOWIEMY SIE GDZIE TO JEST. KOLEJKA
LINOWA DO PLAZY NIE DZIALA, A JESLI JUZ TO JEST PLATNA ZA
JEDNORAZOWY PRZEJAZD 10 LE (LIROW EGIPSKICH = OK 10
ZLOTYCH).

NIE WIEM Z JAKIEGO BIURA WYJEZDZASZ ALE JESLI TO JEST OASIS
TOURS TO BARDZO MOCNO SIE ZASTANOW, OLBRZYMIE PROBLEMY
PRZY PR0BIE ZMIANY HOTELU

ZDYCEDOWANIE POLECAM NATOMIAST HOTEL 5* ALBATROS BEACH
W HURGADZIE - NAPRAWDE JEST OK - ZDECYDOWANIE EXTRA




Temat: Pozdrawiam z Tokyo - Dzien 1
witam wszystkich,
nie bylo okazji pisac na bierzaco niestety, po wyjezdzie z Tokio dostep do
internetu sie zakonczyl, no i wogole malo czasu bylo...

dzien 3 - milo i relaksujaco spedzony w onsenie, stacja Hakone Yumoto,
przyjemny hotel, czulam sie jakby czas sie tam zatrzymal...polecam to miejsce
na wypoczynek (hotel Fukuzumiro), troche zwiedzania, potem kolacja podana w
pokoju, troche w stylu jak ja to nazywam francuskim, czyli duzo maltkich dan

dzien 4 - Expo 2005 Aichi, tlumy ogromne choc moze na sam koniec bylo jeszcze
gorzej tzn w weekend. Udalo nam sie rzutem na tasme dostac bez kolejki na pokaz
Toyoty coz czasem dobrze byc obcokrajowcem, o Hitachi i innych bajerach mozna
bylo zapomniec. Jednym slowem aby wszystko zaobaczyc trzeba byloby sie wybrac
ladnych pare razy. Do polskiego domu tez sie nie dostalam, bo byl koncert
pianistki tzn obsluga chciala mnie wpuscic na koncert jak zagadalam po polsku
ale ja nie chcialam tracic calej godziny. Na pierogi tez sie nie doczekalam :o(
za duza byla kolejka do polskiej restauracji...W sumie bylismy na wystawach
wiekszosci krajow azjatyckich, poza japonia bo tam trzeba bylo stac godzinami,
bylismy tez w afryce, ameryce poludniowej, nowej zelandii ;o)
Ogolnie Expo zrobilo na mnie duze wrazenie, warto bylo

dzien 4 - Osaka, trzecie miasto co do wielkosci, piekny zamek...najlepsza
jednak byla restauracja z okonomiyaki, kilka pieter a trzeba bylo stac w
kolejce aby sie dostac...- palce lizac :o)

dzien 5 - Himeji/Kyoto - do tej pory jestem pod wrazeniem zamku, cos
wspanialego. Nie mozna tego przegapic, naprawde. Zaraz przy wejsciu po lewej
stronie mozna sie zalapac na przewodnika (za darmo), tylko trzeba byc wczesnie
rano. Po zwiedzeniu zamku podroz do Kyoto. Miasto jest juz nam znane, wiec
zwiedamy zalegle swiatynie - okazalo sie jednak, ze mielismy zbyt malo czasu,
wszystko zamykaja o 16:30 :o( No coz trzeba bedzie tam znow wrocic ;o) No tak
mam juz pretekst do kolejnej podrozy...

dzien 6/7 - Kanazawa, piekne miejsce...doszlam do wniosku ze chyba lepiej
pojechac tam na wiosne, lub pozna jesienia, ze wzgledu na ogrody. Ciekawa
swiatynia nazwana Ninja Temple, choc niewiele ma to wspolnego z Ninja ;o) aby
zwiedzic ta swiatynie trzeba sie umowic, najlepiej to zrobic w biurze
turystycznym na stacji kolejowej. Przed rozpoczeciem zwiedzania wreczaja
broszurke informacyjna:
Prosze niczego nie dotykac, nie otwierac drzwi bo pozalujesz... czy cos w tym
stylu :o) chodzi o to ze ta swiatynia jest pelna pulapek i zakamarkow,
tajemnych korytarzy itp dlatego trzeba grzecznie podazac za przewodnikiem,
ktory niestety opowiada o swiatyni w jezyku japonskim ale...przy wejsciu
dosatje sie material w jezyku angielskim, tlumaczenie slow przewodnika...

Ok to na tyle pozniej dopisze reszte, jesli macie ochote na czytanie

Nekos: no to prawie sie spotkalismy, nie zwiedzalam zamku w Odawara - niestety,
moze nastepnym razem, dam znac moze dolaczysz :o)))




Temat: Egipt- z kim poza Sigma Travel na objazdówkę?
POlecam rejs - to chyba najlesza forma objazdu Egiptu. UWAGA !! Tylko nie z
Oasis Tours.

Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym roku. Problemy zaczęły się
już na litnisku z
Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się
inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w
Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze
wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia.
Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w
rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i
wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co
wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z
zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do
Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak
pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki
przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu
na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał
miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie
wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko
którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w
Kairze mamy jeden dzień zwiedania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z
mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił
zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00.
Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i
zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka"
zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas
czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że
obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z
recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli
czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych
nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy,
że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do
wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że
pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna
przebiegła bez komplikacji.
Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika
rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)-
ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli.
PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom
podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku
miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji
w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania
naszej reklamacji.

Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z
Oasisem




Temat: Oasis???
Oasis zdecydowanie odradzam. Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym
roku. Problemy zaczęły się już na lotnisku z
Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się
inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w
Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze
wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia.
Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w
rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i
wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy
wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5
gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też
znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2
dni, przez co
wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z
zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do
Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak
pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki
przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu
na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał
miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie
wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko
którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w
Kairze mamy jeden dzień zwiedania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z
mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił
zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00.
Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i
zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka"
zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas
czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że
obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z
recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli
czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych
nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy,
że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do
wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że
pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna
przebiegła bez komplikacji.
Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika
rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)-
ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli.
PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom
podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku
miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji
w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania
naszej reklamacji.
do internautki poniżej: Kupiliśmy standard 4 gwiazdkowy, nie w ofercie last
minute (zreszta nawet turysci kupujacy w ostatniej chwili nie są pozbawieni
wszelkich praw :)).

Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z
Oasisem




Temat: TRIADA - NIE POLECAM !!!
TRIADA - NIE POLECAM !!!
Witam wszystkich forumowiczów właśnie wróciłem z Egiptu gdzie byłem z triadą
i wiem że więcej tego błędu nie uczynię.
Rozpoczęło sie juz na lotnisku w poznaniu a właściwie jeszcze wczesniej.
Samolot do Hurghady odleciał z dwugodzinnym opoźnieniem i tym samym
dotarliśmy rano tracąc jeden z 15 zaplanowanych dni wycieczki. Szybko
trafiliśmy do swoich hoteli ja akurat do Romy niby 4 gwiazdkowego hotelu jak
sie później okazało na budyknu świecą sie (bardzo słabo ) trzy gwiazdki i
jedna malutka co pewnie świadczy o 3i pól gwiazdkach. Pokoje jak pokoje jedne
z widokiem na ... basen inne te które miały byś na morze miały częściowo taki
widok ale przed oknami po drugiej stronie ulicy trzypietrowy szkielet
zasłaniający prawie wszystko. W pokolu można wytrzymać, klima działa choć
bardzo głośno, w łażience mały grzybek przy wannie ale nie za duży inni mieli
mniej szczęścia. Ok południa spotkanie z rezydentką bardzo niemiła i
nieprzyjemną (Sabina) ale następnego dnia zmiana rezydenta i całkiem
przyjemna Basia służy pomocą. Trada kasuje za wicieczki x2 polecam Anie i
Saida maja swoje centrum nurkowania z polskimi nurkami Mikołajem i Dominiką
(bardzo fajni ludzie). Wszyscy wnerwieni na triade jednak pare zltych się
płaci a tu raczej kiszka. Jedynym plusem Triady jest rezydentka Basia.
Osobiście slyszałem wiele negatywnych słów na temat triadi i podróży po Nilu
ale nie byłem i nie będę pisał może ktoś kto był między 26.06 a 10.07 coś
napisze. Wcale nie jest tak pięknie z przewożnikiem trady czyli LOTEM , i o
tym pare słów: sam odlot ył nieco stresujący choć do 18:10 nic tego nie
zapowiadało na tablicy napis LOT POZNAŃ 18:10 ON TIME, o 18:20 zaczęło się
robić dziwnie choć napis nie znikał , o 18:30 to samo , parę minut później
zniknął napis a na tablicy odlotów nie ma poznania, i co teraz nie ma kogo
spytać zadyma sie zrobiła . po ok godzinie przyleciał samolot LOTU więc
ludzie się ucieszyli ale to jeszcze nie koniec. Przyszedł arabus i powiedział
żebędą ważyc dzieci bo samolot bedzie przeciążony, ale jakoś poszło , nagle
podczas jazdy do samolotu jakaś pani mówi że jej torby wracaja z samolotu na
lotnisko co sie dzieje. Po paru minutach słychać głos pani : samolot jest
przeciążony i nie wystartuje musieliśmy wyjąć ok 1,5 tony bagarzy i zostawić
w Hurgadzie. Zrobiła sie zadyma ok godzinna, na walizkach żadnych adresów
tylko kody kreskowe zresztą pourywane, pana kapital dobrotliwie pozwolił
zabrac z walizek najpotrzebniejsze rzeczy. Osobiście chciałem już być w
polsce więc miałem to gdzieś czy walizki będą dzisiaj czy za tydzień lub
dwabi i tak te ubrania narazie w polsce sie nie przydadzą ze wzgl na
temperature. Pogodziłem się ze strata walizek planowałem nawet zakupy i
dochodzenie odszkodowania za bagarz a tu rtaki cud obydwie walizki są miałem
dużo szczęścia.
Podczas pobytu doszliśmy do wniosku że jednak egipt warto le jednak z innego
biura może droższego ale pewniejszego.
pozdro



Temat: Elounda Village (Grecotel) , Kreta
Elounda Village (Grecotel) , Kreta
Spędziłam w tym hotelu (****)dwa tygodnie od 15.04 do 29.04.06. Jest położony
w odległości 3 km od Eloundy i ok. 10 km od Agios Nikolaos, na wysokim
wzniesieniu nad bajkową, otoczoną górami zatoką Mirabello. Składa się z
głównego (trzypiętrowego) budynku i piętrowych bungalowów z dużymi balkonami
lub ogródkami. Do morza schodzi się kamiennymi schodkami, jest hotelowa mała
plaża - bardzo czysta, z piaskiem. Całość otacza przepiękny ogród z palmami,
oliwkami (właśnie kwitły!), drzewami cytrynowymi (można sobie nazbierać
świeżych cytryn!)i pomarańczowymi. Nie były to pierwsze moje wakacje z biurem
TUI, zawsze bardzo sobie cenię ich usługi, ale z taką serdecznością i troską
o gości jeszcze się nie zetknęłam. Zaraz po przyjeździe powitała nas urocza
pani - tzw. guest relation oficer - przedstawiła się, wypytała o podróż
(mieliśmy ośmiogodzinne opóźnienie lotu)i od tej pory codziennie zamieniała z
nami choćby kilka słów. Ponieważ w trakcie naszego pobytu przypadała
prawosławna Wielkanoc, hotel zorganizował dla chętnych darmowy wyjazd
autokarem na obchody - w Wielki Piątek do Agios Nikolaos, a na rezurekcję
(godz. 23) do Eloundy. Poza powitalnym koszem owoców, butelką wina i wody
dostaliśmy w Wielką Sobotę "święcone" - koszyczek z pomalowanymi na czerwono
jajkami i słodkimi wypiekami. W poniedziałek wielkanocny zaproszono nas na
mszę do hotelowej malutkiej cerkiewki, a potem na poczęstunek (ouzo, raki,
ciasta, bakława). Po mszy wyszedł pop w koszem chleba i wszystkich częstował
(uprzedzając po angielsku, że to tylko zwykły chleb z Bożym błogosławieństwem
dla uczestników). Na zakończenie pobytu zostaliśmy obdarowani pięknie wydaną
książką z przepisami greckiej kuchni (po angielsku) - to jednak zawdzięczamy
prawdopodobnie temu, że nie po raz pierwszy mieszkaliśmy w Grecotelu. No i
zamiast opłaconego "zwykłego" dwuosobowego pokoju dostaliśmy dużą tzw. suitę.
Do wyposażenia pokoju oprócz płaszcza kąpielowego i kapci należał też ekspres
do kawy. Zwróciliśmy na to uwagę w katalogu, więc nie zastawszy ekspresu w
pokoju, upomnieliśmy się o niego w recepcji. Później wyjaśniła nam rezydentka
TUI, że informację o ekspresie wydrukowano omyłkowo i dlatego dostają go
tylko ci, którzy się upomną. Okazało się, że jest to ekspres na
specjalne "naboje" (wychodzi z nich świetne espresso) i te naboje dostarczono
nam razem z filiżankami, łyżeczkami i cukrem w oddzielnym pudle. Byliśmy
oczywiście przekonani, że ową kawę doliczą nam do rachunku tak samo, jak
dolicza się zawartość barku, ale nie! Przez całe dwa tygodnie piliśmy pyszne
espresso na koszt hotelu i nie było to żadne przeoczenie z ich strony, bo za
inne napoje nam policzono. Kuchnia też znakomita - z ogromnym wyborem
greckich potraw, owoców i deserów. Jadalnia duża i wygodna, z pięknym
widokiem na ogród i morze. Chyba ze cztery baseny, część połączona kaskadą -
niestety temperatura w kwietniu nie sprzyja kąpielom, ale zdarzali się
śmiałkowie. Na miejscu ośrodek nurkowania - widziałam, że byli chętni. W
hotelu jest nawet ogólnodostępna półka z książkami w róznych językach (także
w polskim) - można sobie brać samemu, a w pokojach oprócz telewizora jest też
CD, warto zabrać płyty.
Hotel znakomicie nadaje się dla par (idealny np. na podróż poślubną), także
starszych, spragnionych spokoju (jak my), ale odwiedzają go też rodziny z
dziećmi. W ogrodzie jest mnóstwo "cichych zakątków" z leżankami (darmowe),
łatwo można znaleźć cień. W niczym nie przypomina wielkich "patelni" z
rzędami leżaków ustawionych wokół jedynego basenu. Wyjazd stamtąd był jak
wygnanie z raju ((.




Temat: Rozpaczliwa prosba o porade....
Tym razem - prosba "w jednym kawalku".
Witam
Dawno nie pisalam na forum,chociaz codziennie tu zagladam. Od czasu powrotu z
wakacji bylam wlasciwie ciagle "w biegu", bez szans na dluzsze posiedzenie
przed ekranem
Nie wiem, czy pamietacie, ale Zurek polecial z nami do Polski. Relacje z
podrozy napisze pozniej, grunt, ze dolecielismy cali i zdrowi, ... choc emocje
(z samolotu ) byly godne najlepszego thrillera....
Zurek cudownie zaaklimatyzowal sie w moim warszawskim mieszkaniu, oswajanie sie
z nowym miejscem trwalo moze kwadrans. Nigdy nie widzialam go takiego
szczesliwego i spokojnego. Mimo, iz przed wyjazdem zamykalismy sie przed nim
na noc w sypialni, zdecydowalismy, ze o ile nie sie za bardzo nie rozbryka,
bedzie sypial z nami. Przez cale trzy tygodnie kocio niczym aniol ukladal sie
wieczorem na poduszce pomiedzy nami, co rano znajdowalismy go w tej samej
pozycji, rozciagnietego na pleckach, rozmruczanego niczym dieslowski silnik.
Cud, miod, prawdziwy « Zurek na slodko » 
Niestety, ta idylla skoczyla sie wraz z powrotem do domu. Wlasciwie kazdego
dnia Zur robi sie coraz bardziej nieznosny... O ile do tej pory po
kilkugodzinnym "malpieniu sie" nastepywaly blogie chwile snu, teraz na prozno
oczekiwac chociaz paru minut spokoju. Kiedy jestem w domu Zur wlasciwie non
stop "atakuje" – zebiskami i pazurami – moje lydki, rece, kulkakrotnie
zdarzylo mu sie wpic, az do krwi w moj dekolt i szyje. Z natury nerwus, staram
sie, jak moge, zachowac zimna krew i na powyzsze zaczepki reagowac cieplym
tonem, glaskiem, przytuleniem, czesto jednoczesnie opatrujac wlasne "rany". W
najgorszym wypadku fukam, albo leje mu po pupsku woda ze spryskiwacza. I prosby
i grozby odnosza skutek jednakowy – czyli zaden. Conajwyzej kocik rozkreca sie
jeszcze bardziej, tak, ze jedynym rozwiazaniem jest zamkniecie sie przed nim w
pokoju « komputerowym », jedynym, do ktorego kot nie dobija sie z wrzaskiem
rzucajac sie na klamke…
W przerwach pomiedzy kolejnymi zakusami na poszczegolne czesci mojego cialai,
Zur skupia sie na atakach na wszelaki sprzet domowego uzytku, od suszarki
poczawszy, a na panelach podlogowych konczac. Blogoslawione chwile snu (mojego
i kota) sa coraz bardziej sporadyczne, a nawet jesli nadchodza, jest to raczej
krotka drzemka sluzaca regeneracji sil niezbednych kotu do dalszej walki. Nawet
podawanie jedzenia do miski konczy sie skakaniem mi na reke, gryzieniem moich
palcow, lub w najlepszym razie lyzki, ktora nakladam mu puszke….Co jakis czas
daje mi znac, ze papu jest ble – pracowicie i z zacieciem wysypujac je na
podloge z jednej i zalewajac obficie woda z sasiedniej miski.
Jednak wszystkie powyzsze kocie dewiacje sa niczym w porownaniu do rozrywek,
ktore kot prezentuje w godzinach wieczorno-nocnych ( po powrocie meza z biura).
Oszczedze Wam szczegolow tego przedstawienia, bo i tak straszliwie sie dzisiaj
rozpisalam , powiem tylko, ze przesypiam maksymalnie godzine na dobe, a i to z
przerwami.
Bylam za wychowaniem bezstresowym kota. Skutek taki, ze kot ma sie wspaniale,
za to ja jestem klebkiem nerwow. Jeszcze trzymam sie, ostatkiem sil, ale powoli
kapituluje...
Czy macie jakikolwiek sposob na uspokojenie kota ?




Temat: Pastusiak: prawybory to dobra lekcja demokracji
Wywiad Anny Pastusiak (Ochab) o tatusiu STALINOWCU
ALE oni mieli UKŁADY za czasów żydo-komuny i z tąd te studia za
pomoca "fundacji" żydowskich a ameryki chociaż byli w PZPR, a teraz LEJĄ WODĘ
że to tacy "byli zdolni"(sić!):

"...Zatrzymajmy się chwilę przy Państwa ślubie. Pani, jeszcze przed obroną
pracy na chemii, postanowiła wyjść za mąż za nikomu nie­znanego Longina
Pastusiaka, który, już po studiach dzien­nikarskich, zaczynał pracę w „Kurierze
Polskim". Jak na tę wiadomość zareagował Pa­ni ojciec, Edward Ochab, by­ły I
sekretarz KC PZPR, a wtedy członek Biura Poli­tycznego partii?

- Dla rodziców było to wielkie zaskoczenie.

Że ich przyszły zięć to syn ,; łódzkich włókniarzy, a więc człowiek z innego
świata?"

- Moi rodzice nie stawiali ". żadnych barier towarzyskich' i środowiskowych.
Nigdy nie miałam nakazów, ani zaka­zów dotyczących spotkań ze znajomymi. Rodzice
polegali na moim rozsądku. Żadnego dysonansu więc nie było. Po prostu rodzice
byli auten­tycznie zaskoczeni. Nie wie­dzieli o istnieniu Longina, do­póki nie
przedstawiłam go ja­ko kandydata na męża. Oj­ciec delikatnie oponował,
proponując, by „Haneczka skończyła studia"... Starali się wyperswadować nam ten
plan, ale łagodnie.

A jak Panią przyjęli te­ściowie?

- Bardzo dobrze. Choć praw­da jest taka, że Longin był tak nieprzytomny, iż
zawiadomie­nie, że chce przedstawić na-

rzeczoną, wysłał na swój wła­sny adres. Na szczęście przy­padkowo był w Łodzi, na
dzień przed tym wydarze­niem. Zadzwonił więc do ojca i zapytał, czy może
przyjechać z Hanią. „Z jaką Hanią" - do­pytywał ojciec, który nie wie­dział o co
chodzi. Kiedy zro­zumiał, poradził, by mąż po­biegł na dworzec i znalazł ma­mę,
która właśnie jechała do swoich krewnych. Longin po­biegł, wyciągnął mamę z po­
ciągu. Następnego dnia zje­chaliśmy do Łodzi. Mąż jest jedynakiem. Zawsze był
celu­jącym uczniem. Rodzice wy­magali od niego, nawet był twardo chowany, ale
jedno­cześnie byli pełni poświęcenia wobec niego. Wierzyli też, że to, co ich
syn postanowi, jest dobre i słuszne. Przyjęli więc mnie bardzo serdecznie.

Państwa rodzice znali się i kontaktowali?

- Tak. Ich stosunki były życz­liwe i pełne kurtuazji.

Kiedy Państwo poznaliście się, mąż był już po pierwszym stypendium
amerykańskim. Czy wyróżniał się czymś wśród swoich kolegów?

- Nie. Ale jego podróże oka­zały się haczykiem, na który złapała mnie moja
koleżanka ze szkolnej ławy, a jego - ze studiów dziennikarskich. Za­chwalała go
jako chłopaka, który był w tylu krajach, że mogłabym przy nim szlifo­wać swój
angielski. Tak się spotkaliśmy. Wcześniej mieli­śmy możność uczestniczenia w
wielu burzliwych dysku­sjach, jakie na Uniwersytecie Warszawskim odbywały się po
56 roku, ale jakoś nie zwróciłam na Longina uwagi. To on zwrócił uwagę na mnie.
Potem był studencki rajd w Bieszczadach. Pozna­liśmy się w maju, a w lipcu już
byliśmy małżeństwem. To jest cały Longin.

www.slowoludu.com.pl/gazeta/codzienna/2002/I/11/7.pdf

oitbd.pl/longinpastusiak/wywiady/trybuna_2002_03_23-24.htm
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 161 rezultatów • 1, 2, 3, 4
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex