Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: BIURO PODRÓŻY SNOW
Temat: Rozczarowani??? Zdziwieni??? Rozczarowany?! Zdziwiony?! > I bez obrazy, prawda chyba jest taka, że > my oczekujemy Bóg wie czego (no, bo przecież zasuwałem na ten wyjazd cały > rok, to mi się należy, i niech tylko coś nie będzie tak, jak trzeba, to im > pokażę po powrocie!) za te trzysta czy pięćset euro. Widzę, że bronisz własną piersią zasady "czy się stoi czy się leży..." Kochany kolego. Nie wiem czy z Twoich słów się śmiać czy płakać?! Jeśli rezydenci sami wyznaczają godziny spotkań z turystami, dyżury, a sami się ze swych ustaleń nie wywiązują. Bo wcale nie przychodzą. Wyłączają na kilka dni telefony komórkowe, które sami wpisują na tablice ogłoszeń. Jeśli sami sprzedają wycieczki fakultatywne, a potem niezbyt interesuje ich czy zabrali delikwenta na taką wycieczkę, to Ty uważasz, że to my turyści oczekujemy Bóg wie czego? Nie, kochany kolego. Ci ludzie nie wywiązują się z najbardziej podstawowych obowiązków do których byli zatrudnieni przez biura. I nie mydl mi tu oczu porównywaniem cen wycieczki Alfy, czy Triady z np. Neckermanem. W jakimkolwiek biurze rolą rezydenta jest reprezentowanie biura i rozwiązywanie problemów turystów na miejscu. Jak to się ma do przypadków, które opisałem we wcześniejszym poście, a do których nawet nie raczyłeś się odnieść i co ma wspólnego pensja rezydenta z zapomnieniem turysty w wodzie, czy nie zabraniem go z hoelu na wycieczkę?! Jak ma się w takiej sytuacji zachować rodzina, która zapłaciła za wczasy w Egipcie wraz z rejsem. Rano zostaje wykwaterowana z hotelu, siedzi na walizkach oczekując na autokar, który po nich nie przyjeżdża, bo rezydentowi nie chciało się policzyć, czy wszystkich zabrał?! Na tym forum nigdzie nie znalazłem choć jednej wzmianki, że niesmaczny posiłek był winą rezydenta. To samo o kolejnej Twojej bzdurze. Żaden turysta nie skarżył się, że przez rezydenta miał nie taką plażę jak chciał. Ale za to czytałem wiele wątków w których turyści wielokrotnie zapewniani byli, że miejsca w hotelu, który mieli możliwość wybrania sobie, na pewno otrzymają. A na miejscu okazywało się, że od kilku miesięcy ten hotel nie przyjmował turystów z danego biura. Czyż nie jest to działanie z premedytacją? Przecież jeśli zdarzają się zmiany hoteli, to jak podają sami szefowie biur, są one sporadyczne. A tu okazuje się, że ta "sporadyczność" JEST REGUŁĄ. Jak może się czuć turysta, który wykupił hotel dużo droższy od swojego sąsiada, a wylądował z nim przez hotelową ścianę. To dane biuro podróży ustala cenę i jeśli oferuje zróżnicowane ceny pomiędzy hotelem 3*, a 5* to ich psim obowiązkiem jest zapewnić taki sam zróżnicowany standard tam na miejscu. A w rzeczywistości zdarzało się, że ten co zapłacił 1600 zł lądował w tym samym hotelu co ten, który zapłacił 2600. Nie rozumiem czemu uważasz, że takie postępowanie powinno być usprawiedliwione czymkolwiek?! Dla mnie, ale jak zauważyłem również w oczach innych jesteś albo ignorantem, albo właśnie ROZKAPRYSZONYM REZYDENTEM, który właśnie dostał kopa z pracy. Jeśli to drugie, to może wreszcie na Twoim przykładzie inni rezydenci zaczną wywiązywać się ze swoich obowiązków. Bo jest zasada, że nawet "babcia klozetowa" kiedy jest przyjmowana do pracy musi znać swoje obowiązki i je wypełniać, a nie marudzić, że "inni to płacą więcej więc ja będę olewać swoją pracę". Komuna się skończyła i kiedy tacy pracobiorcy jak Ty zdadzą sobie z tego sprawę to przestaną takie brednie wypisywać jak Twój tytułowy post. Temat: Kos z Itaką pod koniec września (Apollonia/Marmari Witam serdecznie, właśnie stamtąd wróciłam, także z przyjemnościa podzielę się z Tobą swoimi doświadczeniami. Ogólnie rzecz biorąc urlop był bardzo udany, jednak sam hotel a zwłaszcza miejscowość Marmari - niekoniecznie.... Hotel - powiedzmy, że w miarę (codziennie sprzątają), są jednak problemy z ciepłą wodą (u nas w okolicy godziny 7.30 była już lodowata). Nie wiem czy masz kupione same śniadania czy obiadokolacje, ale im żadziej będziesz odwiedzać hotelową "restaurację" tym lepiej dla Ciebie. My mieliśmy tylko śniadania, na które przez bite dwa tygodnie bylo to samo: płatki kukurydzine, paskudny żółty ser oraz jakaś najtańsza mielonka.... A teraz kilka słów o Marmari. Nie wiem czego oczekujesz i być może to co dla mnie jest wadą dla Ciebie będzie zaletą. Generalnie nazywanie Marmari miejscowością jest grubą przesadą. To kilkaset metrów deptaka z tawernami oraz hotele stojące z reguły w szczerym polu, w otoczeniu pastwisk krów. Jeśli interesuje Cię życie nocne, to musisz jechac do Kos, bo w Marmari niemieccy emeryci w okolicy godziny 22 na trzy cztery idą spać. My bylismy w szczycie sezonu i nie było tłumów ani na plaży, ani w knajpach. W tych ostatnich raczej pustki. Jeśli po tym opisie się jeszcze nie załamałeś to opowiem o zaletach: - w Marmari jest ładna piaszczysta plaża – lepsza niż w Kos– 2 łóżka + parasol kosztują 5 euro, - jest taniej niż w Kos, czy Kardamenie, a to nie jest bez znaczenia, bo po wejściu euro do Grecji jest potwornie drogo Mogę polecić Ci również knajpkę ze świetnym i tanim (jak na tamte warunki) jedzeniem. Wygląda może niezbyt atrakcyjnie, ale zapewniam, że po pierwszym razie będziesz już stałym klientem. Knajpka nazywa się Smily, jest prawie na samym końcu deptaka Marmari, naprzeciwko hotelu Stella Mare, czy Stella Mari Jeśli chodzi o zwiedzanie wyspy, to jeśli weźmiesz samochód możesz objechać ją całą jeden dzień. Ja polecam bardzo rejsy na inne wyspy, a szczególnie Nissyros – prawdziwa rewelacja!! I teraz bardzo ważna informacja – wszystkie wycieczki jest dużo lepiej i często taniej kupować z lokalnych biur podróży niż bezpośrednio na statkach. Ceny z reguły są takie same, ale biuro zabiera Cię z hotelu i przywozi z powrotem, więc nie musisz się przejmować kursującym jak mu się podoba autobusem. W Marmari są dwa biura Tigaki Express oraz Tigati Tours – mają takie same ceny, w obu gadają po angielsku. Mogę również polecić wypożyczalnię skuterów i samochodów – sąsiaduje z biurem Tigaki Express. Kilka razy już byłam w Grecji, a tu pierwszy raz zdarzyło mi się, żeby facet sprawdzał motorek zanim go wyda. I na koniec kilka słów o cenach: - taksi na trasie Kos – Marmari około 15 euro - autobus w jedną stronę – 1,3 euro - sałatka grecka 3-5 euro - piwo – w sklepie około 1,7, w knajpie 2-3,5 - cola – sklep 0,5 euro, w knajpie 2 Napisz jeśli będziesz mieć jeszcze jakieś pytania – chętnie odpowiem. Trzymaj się ciepło, Diabe :) Temat: last minute w Dreźnie? Hej, wróciłam. Mimo miażdżącej krytyki ze strony tych, którzy się wypowiedzieli, postanowiłam napisać parę słów, jak było. Przede wszystkim źle nam się jechało przez polskie drogi - koleiny, wąskie drogi, spory ruch, korki itd., wszyscy to znamy (najgorsza była "autostrada" A4). Jako że z lenistwa wyjechałyśmy około południa, przy tych warunkach wieczorem byłyśmy jeszcze po polskiej stronie i tam postanowiłyśmy zanocować. Przypadkiem zatrzymałyśmy się w zajeździe Kruszyna w Kruszynie pod Bolesławcem, tuż przy szosie. Bardzo miło - czyste, nowe pokoje, 100 zł za dwójkę. Rano do granicy i do Drezna. Po autostradzie jedzie się bezproblemowo i przyjemnie, droga do lotniska dobrze oznakowana. Port lotniczy w Dreźnie jest stosunkowo nieduży i może dlatego zdał mi się wcale przyjazny. W informacji i we wszystkich kantorkach biur podróży pracownicy mówią biegle po angielsku. Wiszą liczne oferty, ale zaczynające się za tydzień i więcej. O bliższe daty wylotów trzeba pytać i pracownice szukają ofert w komputerach. Nie było żadnej oferty "na dziś" ani "na jutro" - z Drezna latają tylko czartery i loty krajowe i po prostu wyjazdów stąd jest mniej. Był wybór wyjazdów za 2-3 dni i zdecydowałyśmy się na tydzień na Gran Canarii. Ceny nie były zbyt rewelacyjne, żadnych superprzecen. Od osoby zapłaciłyśmy po 475 euro, czyli o 55 euro mniej niż cena katalogowa. Apartament: sypialnia+salonik/wnęka kuchenna, z wyposażeniem, i balkon. Dwa i pół słoneczka czy co tam Neckermann ma. Śniadania. Przelot i transfer. Nie można było już płacić kartą kredytową, bo za krótki czas do odlotu, panie zasugerowały, żeby płacić tuż przed odlotem (gotówką). Oczywiście były katalogi do obejrzenia i można było pytać o szczegóły ofert. Zostały im na takie bliskie terminy pojedyncze miejsca - do tego stopnia, że jedną ofertę "sprzątnięto nam sprzed nosa" - znikła z sieci. Na lotnisku są 3 parkingi i garaż. Im dalej, tym taniej. Ponadto, kiedy pytałyśmy w informacji o jakieś szczegóły, pani dała nam kartę zniżkową na parkowanie. Przy parkowaniu powyżej 7 dni turysta, który jedzie na imprezę z biurem, może od agencji czy właśnie od informacji dostać taką kartę. Normalnie za parking za 8 dni zapłaciłybyśmy na najtańszym parkingu 50 euro, a tak było 38,50. Na każdym parkingu wózki bagażowe, droga do terminala oznakowana, niezbyt daleko. Samochodu nam nikt nie tknął. Odlot był o 5 rano. Niestety dworzec lotniczy w Dreźnie w nocy jest wymarły, czynne są tylko toalety. Miasto nie lepsze, życia nocnego raczej za dużo tam nie ma. Ponieważ nocowałyśmy na campingu, to, chociaż miałyśmy tę dobę zapłaconą, postanowiłyśmy się zwinąć wieczorem, no bo co, o 3 rano pakować manatki? Zresztą noc była dość zimna ;-). Camping wybrałyśmy niedaleko lotniska, zabawny, bo kameralny, na posesji człowiek założył camping i uzyskał licencje (tabliczka z gwiazdkami wisiała, a jakże). Stało tam z 10 wozów do caravaningu (Niemcy zjechali się na weekend) i było miejsce dla kilku namiotów. Pobyt miałyśmy zorganizowany idealnie, żadnych przykrych niespodzianek, dostałyśmy dokładnie to, co wybrałyśmy i za co zapłaciłyśmy. Hotel był znakomicie usytuowany. W miasteczku (Playa del Ingles) było biuro Neckermanna, gdzie można było iść z wszelkimi pytaniami itp. Tamtejszy Neckermann to biuro dla Niemców i Holendrów, zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie obsługują jednocześnie polskiej filii (tzn. oczywiście nas obsługiwali i to b. miło, znają angielski). Polską mowę przez tydzień usłyszałyśmy ze trzy razy, poza tym w tej części PdI byli głównie Niemcy, Holendrzy, trochę Brytyjczyków i Skandynawów. Finansowo jak widać nie zyskałyśmy, ale jesteśmy zadowolone, bo nas kręci swego rodzaju pokonywanie przeszkód i rozwiązywanie problemów w podróży (dokąd jedziemy? co zwiedzamy? co teraz? itd). Do tego stopnia zresztą, że na Kanarach było nam nieco za nudno ;-)). Aha, zbieraczom punktów Miles and More przypominam o zabraniu karty. Ja zapomniałam, a przewoźnik (Thomas Cook) należy do sojuszu Alliance wraz z Lufthansą. Wczoraj złożyłam w M&M moje karty pokładowe i bilet, więc mam nadzieję, że moje 4 tysiące mil mi nie przepadnie ;-). Pozdrawiam całe audytorium. Temat: Kiroseiz 5* Sharm Kiroseiz 5* Sharm kiroseiz w sharm beaataa 28.03.08, 08:12 Odpowiedz hotel pięciogwiazdkowy. Właśnie wróciliśmy z pobytu w nim. Jesteśmy b. zadowoleni i chcielibyśmy polecic ten hotel na wypoczynek. Pierwszym plusem był pokój: zamawialiśmy dwójkę z dwiema dostawkami, a dostaliśmy lokum dwupokojowe z 1 łożem małżeńskim i 2 dużymi łóżkami. W pokoju lodówka, TV, suszarka do włosów; klimatyzacja sterowana indywidualnie. Trwa tam remont i do naszego pokoju dochodziły hałasy - od razu zmieniono nam pokój na oddalony od tych remontowych hałasów. Jedzenie świetne. W formie bufetu główne posiłki (ich ilośc i różnorodnośc gwarantują, że nie znudzą nam się po tygodniu) - zwracam uwagę na super pieczywko i desery. W ciągu dnia lody i przekąski dostępne w kilku miejscach na terenie hotelu. Jeśli zgłodniejemy na plaży można zjeśc smaczny lunch w barach na miejscu. Do tego napoje od rana do 24 chyba. dodam że jest b. czysto, kucharze w rękawiczkach grilują. Zemsty nikt z nas nie złapał, choc dzieciaki zjadały imponujące ilości owoców, lodów, napojów z kostkami lodu itd. Baseny są trzy: jeden z podgrzewaną wodą, drugi większy i najbardziej oblegany i trzeci dla dzieci( woda płytka, z różnymi bajerami typu, ośmiornica plująca wodą, zjeżdżalnia, drabinki itd). Nie nazwałabym tego aquaparkiem, ale dzieciakom się podobało. Minusem hotelu jest odległośc od plaży. Co godzina odjeżdżają spod hotelu busiki na plażę ( zbyt daleko na piechotę, chyba że ktoś lubi długie spacery). Plaże są dwie do wyboru. Jedna, bliższa, jest piaszczysta, z płytką wodą, w sam raz dla dzieci. Druga posiada pomost, którym przechodzi się ponad rafą aż do miejsca skąd można snurkowac. Na brzegu piasek, na płyciźnie po kolana pływały duże kolorowe ryby. Busikami można dojechac również do Naama Bay i na Old Market. Obsługa b. miła, nie wyciągają ręki po napiwki, pomagają jak mogą. Nie wiem co jeszcze mogłabym napisac. Piszcie gdyby ktoś miał pytanie. b. Re: kiroseiz w sharm besta69 28.03.08, 18:02 Odpowiedz Witam, my lecimy w sierpniu. Nie wiem czy do tego czasu skończą się remonty. Czy możesz podpowiedzieć, w którym budynku najlepiej się zakwaterować, tak żeby było i ładnie, i w miarę spokojnie, a jednocześnie nie za daleko? Może jakieś konkretne nr pokojów? Jakimi liniami lecieliście i czy było "papu" na pokładzie? Jak długo trwała podróż od startu do "wylądowania" już w hotelu? Czy lody są tylko dla dzieci (i czy 13-latek jest wg ich standardu dzieckiem)? Jeśli możesz napisz kilka słów o animacjach wieczornych. Czy hotel coś organizuje? Jeśli nie zamęczyłam pytaniami - będę wdzięczna za wszelkie informacje Pzdr., Beata Re: kiroseiz w sharm beaataa 02.04.08, 12:43 Odpowiedz Postaram się odpowiedziec na Twoje pytania: pokoje są wszystkie takie same chyba. jeśli dostaniesz pokój blisko restauracji nie będziesz musiała daleko chodzic na posiłki - nasz syn po kilku dniach sam chodził po napoje, lody i przekąski. nasz drugi pokój miał nr 6243 chyba. Wycieczka z Itaki była więc lecieliśmy samolotem cypryjskich linii. Nowy, wygodnie leciało się, ale jedzenia nie było. Tzn można kupic jakieś napoje i słodycze i alkohol ( niestety wielu kupowało go w zbyt dużych ilościach). Podróż z Egiptu do Katowic trwała ok.4 godzin. Do Egiptu natomiast lecieliśmy dłużej jako że było mdzylądowanie w Poznaniu ( o czym nikt nas nie powiadomił wcześniej). W Sharm po małym zamieszaniu na lotnisku szybko podstawiono nam autokar i pojechaliśmy do hotelu. Kiroseiz jest blisko lotniska więc nie jedzie się długo. Jeśli nie lubisz samolotów przelatujących nad głową, to w Kiroseiz niestety tak będziesz miała. Nam nie przeszkadzało, ale niektórzy marudzili. lody jedliśmy wszyscy. Syn ma 12 lat i dostał zieloną opaskę na nadgarstek, ale nie zauważyłam żadnych ograniczeń w wydawaniu posiłków. Co do animacji wieczornych to wiem, że są. Ale my ich nie mieliśmy - przed sezonem. Jedynie przy basenie był aquaaerobik i chyba piłka wodna. Zapraszają też na masaże i różne zabiegi SPA (dodatkowo płatne). Czytałam też coś, ze hotel organizuje krótkie wycieczki do Old Sharm, ale niewiem na ten temat nic dokładnie. My korzystaliśmy z busików hotelowych jeśli chcieliśmy pochodzic po Old Sharm czy Naama Bay. Korzystaliśmy też z dwoch wycieczek proponowanych przez lokalne biuro podróży. Nie chcę im robic dodatkowej reklamy, ale prawdopodobnie dostaniesz ich ulotkę przed wylotem z Polski na lotnisku. Byli ok. Prowadzi biuro Polka, pani marta chyba. Jak obiecali, tak było. Żadnych przekrętów, nikt nie upominał się o napiwki - my byliśmy zadowoleni. Ale w sierpniu przygotuj się na b. wysokie temperatury, już teraz było tam b. ciepło - tak jak w środku naszego lata pozdrawiam b. Temat: Z osmiomiesiecznym bobasem w samolocie Duzo zalezy jakimi liniami sie leci, i na jakich ludzi sie czlowiek natknie. ja lecialam Lotem pierwszy raz, i nigdy nie zapomne, jak 'bydlo' sie pchalo, stratowali by czlowieka. Kompletny brak organizacji ze strony przewoznikow, w szystkie polskie stewardessy (niech nikt tego osobiscie nie odbiera) na ktore sie natknela, byly tak ochydnie nieludzkie. Wszystkie staly wymalowane na wysokich obcasach, a zadna sie nie kwapila nawet zaoferowac pomoc. Byli ze mna amerykanie z dziecmi, to kobity plakaly rzewnymi lzami, bo takiego zachowania nigdy nikt by sie nie spodziewal. Powtarzam zero pomocy, zero organizacji, totalny haos i nikogo nic nie obchodzilo. Nie bylo nawet komu skargi zlozyc, bo wszyscy unikali nas jak ognia. Po odprawie, wpoczekalni jak czekalismy przez caly dzien od 10-tej rano do 21-szej wieczorem, w toaletach nawet nie bylo miejsca zeby dziecku pieluche zmienic. Musialam to o grozo robic na brudnej, pelnej zarazek podlodze. Radzilam sobie jak moglam, rozlozylam kocyk i tak dziekco przewijalam. To bylo w W-wie na lotnisku, nie w Afryce, 3 lata temu. Wszedzie na swiecie w toaletach sa przewijaki zainstalowane do scian, zeby mozna bylo dziecko po ludzku przewinac. Na drugim koncu lotniska ktos mi przypadkowo powiedzial, znajdowal sie pokoj dla matki i dziecka,, tam bylo woszem przeiwjaki, to wszystko. Nie bylo mikrofalowki, zeby podgrzac jedzenie, nie ma mozlowosci kupienia zanego mleka czy innego jedzenia ja na przyklad sloiczkow itp. Jak by dziecko dostalo nagle graczki nie mozna bylo nigdzie kupic zadnych kropelek czy czopkow zbijajacych goraczke, nic. A ja tam bylam clay bozy dzien, i pol drugiego, tak nas trzymali. Ludzie z dziecmi plakali, dzieci plakaly, nie mialy sie gdzie wsypac, nic. Ja duzu w zyciu podrozowalam po swiecie, roznymi liniami, na roznych lotniskach bylam, na mniejszych i wiekszych, ale czegos takiego nawet w najskrytszych snach bym sie nie spodziewala, i to w naszej stolicy. Moze od tego czasu troche sie zmienilo, oby, na lepsze, tego Wam zycze. Dla porownania napisze tylko w wielkim skrocie, jak wchodzilam do polskiego samolotu z dzieckiem, kilkoma torbami podreczymi, pieluchy, jedzenie dla dziecka, picie itp. zadna piekna stewardessa nawet sie nie kwapila mi pomoc, jeszcze tylko instruowaly i poganialy wszystkich. Potem mialam przesiadke i lecialam amerykanskimi liniami. Jeszcze nie weszlam dobrze na poklad samolotu, a tu dwie doskoczly, bez pytania zabaly mi wszystkie bagaze, jeszcze dziekco chcialy odemnie wziasc potrzymac, zebym sie dobrze najpierw usadowila, lataly kolo mnie jak kolo ksiezniki, same przynosily i oferowaly jedzonko Gerbera w sloiczkach dla dziecka, picie, soczki itp. az mialam lzy w oczach po tym wszystkim co przeszlam w W-wie. Tam nawet do WC nie moglam isc, bo nie mialam z kim dziecka zostawic. W samolocie lini amerykanskich, spytali mi sie czy ma kolo mnie ktos usiasc, zebym mogla sie zdrzemnac czy oczy zamknac i odpoczac, co Wy na to? Ja czulam sie tak glupio i skrepowana, ze nie wiedzialam co mam powiedziec. Jestem bardzo samodzielna i nikogo sie o pomoc nie pytam jak nie musze. Ale tam wszyscy sami z siebie, widzieli ze sama podrozowalam z dzieckiem a to nie jest latwe nawet we dwoje. Dlugo mogla bym pisac, ale nikogo nie chce straszyc. Na koniec tylko pragne dodac, ze moze to byl tylko taki dzien, moze ja mialam pecha, ale nigdy nie zapomne tego horroru co przezylam, i nikomu tego nie zycze. Moja intencja bylo tylko przygotwac was na kazda ewentualnosc, jak to sie mowi: "przezorny zawsze ubezpieczony" i "lepiej nosic niz sie prosic" A za zniszczenie wozka nie zwrocili mi kosztow, za zgubienie walizki z wszystkimi ubrankami dziecka, mlekiem, pieluchami itp. tez nie przeprosili. Madrzyli sie, zamiast przeprosic i pomoc. Cale szczescie od Boga, ze w rodzinie sa dizeci w tym samym wieku, i moglam dziecko ubierac w ubranka po kuzynach. Takze, zwroccie uwage, zeby ubrania tez pakowac tak, zeby w kazdej walizce bylo cos kazdego. Ja spakowalam jedna walizka byla moich rzeczy, druga dziecka, i ta dziecka zginela. Zostalam na lodzie, bez ubran, bez melka ktore dzieko pilo, bez pieluch, byla niedziela wieczor, wyobrazcie sobie. Dzo mogla bym jeszcze pisac. Przygotujciee sie na kazda ewnetualnosc. Dorosla osoba zrozumie i wytrzyma, ale takie malenstwo. A same wiecie pewnie z wiadomosci, gazet, ile roznych rzeczy sie moze darzyc w podrozy. Ludzi po kilka dni koczuja na lotniskach, bo biuro podrozy nawalilo itp. itd. Musze konczyc narazie. Pozdrwiam serdecznie, Temat: CAIRO STORY (trwa już )17.05.2004 Mija niecałe 20 minut a my docieramy do miejsca wyglądającego na pierwszy rzut oka mało przyjaźnie. Wjeżdżamy w jakąś bramę. Teren ogrodzony jest blaszanym płotem. Dookoła kręcą się jacyś ludzie. Wciąż jest ciemno i mam poważne obawy, czy powinniśmy wysiąść. Ale steward uśmiecha się do nas i potwierdza, że to nasz docelowy przystanek. Co robić, wysiadamy, jak większość pasażerów. Podchodzi do nas taksówkarz i prawdę mówiąc, nie ma się co zastanawiać, nie będziemy teraz błądzić po ciemnych kairskich zaułkach bo nawet nie wiemy, gdzie właściwie się znajdujemy. Ustalamy kurs za 20 LE, co oczywiście jest ceną zawrotną jak na egipskie realia. Ale czy w Warszawie żałowalibyśmy 12 zł za kurs? Według taksometru, zakładając, że działa, prawdopodobnie ta trasa nie byłaby droższa niż 5 LE, ale zupełnie nie obchodzi mnie to o 5:00 rano. Poza tym od nie-Egipcjanina kierowca nie weźmie ceny egipskiej. Podajemy nazwę hotelu i po niecałych 10 minutach jazdy znajdujemy się przed jego wejściem. Naszą bazą na najbliższe 3 dni będzie Sheraton Gezirah, jeden z najbardziej znanych i wcale nie tani hotel znajdujący się… na środku Nilu ! A dokładniej na samym północnym koniuszku wyspy Gezirah. Gdyby nie znajomości, nie ma złudzeń, wybralibyśmy znacznie tańsze i skromniejsze lokum. Ale od czego są przyjaciele, którzy mają przyjaciół :) Pokój, którego oficjalna cena wynosi 210 USD za noc w rzeczywistości kosztował nas 160 USD za dwie noce i 3 pełne dni. Niepewnym krokiem wchodzimy do środka. Przedstawiam naszą sytuację w recepcji. Doba hotelowa zaczyna się dopiero w południe, a więc za 7 godzin… Przemiły recepcjonista sprawdza rezerwację, którą dzięki naszemu przyjacielowi, zrobiło dla nas kairskie biuro podróży. Okazuje się… że rezerwacja jest odwołana!! Uszom nie wierzę. Jak to odwołana ? Recepcjonista próbuje coś tłumaczyć o gwarancji rezerwacji, której jakoby nie było. Zaraz jednak pociesza, że problemu nie ma, są pokoje, więc zaraz dostaniemy nowy. Wszystko mi jedno, jaki. Chcę się tylko położyć chociaż na godzinę, bo ledwo stoję na nogach. Siadamy na chwilę w lobby, formalności zostają dopełnione i w ramach wyjątku udaje nam się dostać pokój przed czasem. Jedziemy windą na 11 piętro, otwieramy drzwi a naszym oczom ukazuje się… zwolniony ale nie posprzątany pokój ! Niezła wtopa. Wracamy na parter a recepcjonista płonie ze wstydu. My się tylko śmiejemy i tym razem to my powtarzamy mu „mafish mushkala”. Awaria systemu. Ale jest już nowy pokój, niestety tylko na 6 piętrze, ale już mi naprawdę wszystko jedno. Moim marzeniem była tylko jedna noc w tym hotelu w dniu, kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, czyli prawie rok temu. Kolejne marzenie właśnie się spełnia. W Egipcie to takie proste… Płynęliśmy wtedy po Nilu feluką, dochodziła północ, a ja nie mogłam oderwać oczu od oświetlonej, okrągłej, prawie 30 piętrowej konstrukcji na samym środku rzeki. Potem hotel śnił mi się kilka razy, a kiedy powiedziałam o tym znajomemu, z którym mieliśmy się spotkać za kilka godzin, pomógł mi w spełnieniu mojego marzenia. Dwie godziny snu zaraz po spektakularnym wschodzie słońca zza drugiego brzegu Nilu muszą wystarczyć. Czeka nas długi dzień a marnowanie czasu na spanie mija się z celem. Po śniadaniu składającym się z herbatników (w dniu dzisiejszym nie mamy jeszcze w cenie hotelu) wybieramy się do Piramid. No tak, tylko właściwie w którą stronę do tej Gizy ? Doskonale pamiętam ubiegłoroczne liczne przejazdy po mieście, ale o poranku po nieprzespanej w zasadzie nocy już niczego nie jestem pewna. Taksówkarze nagabują nas na każdym kroku, ale zbywamy ich za każdym razem stanowczym „laa, shokran”. Wierzcie lub nie, znajomość choćby kilku najpodstawowszych słów w obcym kraju często działa cuda. Idziemy spacerem w bliżej nieokreślonym kierunku nie mając właściwie żadnego planu. Wiemy, że taksówka z tego miejsca nie powinna kosztować więcej niż 30 LE. Nagle przypomina mi się pomysł na zaoszczędzenie tej sumy. Mijamy bowiem schody prowadzące pod ziemię, do metra. W przewodniku Lonely Planet wyczytałam, że jeśli pojedziemy metrem do stacji Miadan Giza, taksówka stamtąd nie powinna kosztować więcej niż 5 LE. Zatem odważnie schodzimy pod ziemię i po chwili nabywamy bez najmniejszych problemów bilety za „zawrotną” sumę 1,5 LE (0,75 jeden). Prawda, że duża oszczędność? Wcześniejsze obawy o nieumiejętność odnalezienia się na właściwym peronie, czy wyjścia na odpowiedniej stacji rozwiane zostają w ułamku sekundy. Każda informacja i nazwa na stacji posiada dwie wersje językowe. To samo dotyczy praktycznie całego Kairu. Każda ulica, plac, muzeum, pomnik, ma na ogół angielski podpis. Temat: Pogotowie przyjechało na końcu Inna historia i apel WSTĘP: Zimowa noc (środek nocy), „szczere pole” autokar wiezie turystów na narty. Powoli wspina się na wzniesienie, potem zakręt, za zakrętem tzw. „szklanka”, poślizg (ślizga się z górki) na zakręcie wypada z szosy, spada z nasypu, przewraca się, krzyk, cisza NA TEMAT: po kilku minutach (zaalarmowani przez właściciela domu, obok którego runął autokar) przyjeżdżają: policja (wpada w poślizg), piaskarka, pogotowie - kilka ambulansów - i straż pożarna. Na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych, pogotowie „selekcjonuje” rannych, natychmiast odjeżdżają do szpitala najbardziej poszkodowani. Policja organizuje dach nad głową dla pozostałych (na dworze mróz) w PRYWATNYM DOMU nieopodal. Lekarze organizują tam punkt pierwszej pomocy – diagnozowanie obrażeń, opatrywanie ran (mają specjalne walizki – przenośne ambulatorium), selekcjonują tych, którzy powinni znaleźć się w szpitalu. Ratownicy w dalszym ciągu identyfikują każdego turystę specjalnym raportem zawieszanym na szyi (zawiera on wszystkie dane osobowe, odniesione obrażenia, kolejność udzielania pomocy, itp.), decydują o kolejnych transportach do szpitala, budują bank informacji. Właściciele domu cały czas gotowi do pomocy. W tym czasie część policjantów i strażacy zabezpieczają miejsce wypadku, część przesłuchuje kierowców, inni organizują nocleg (dla tych, którzy wyszli z wypadku cało, lub mają niegroźne, opatrzone rany) w szkole we wsi położonej kilkanaście kilometrów od zdarzenia. Pojawiają się busy (chyba prywatne), każdy odjeżdżający jest skrupulatnie odnotowywany w bazie. Na sali przygotowane materace, koce, gorąca herbata, za jakiś czas kanapki( później - w ciągu dnia – obiad). Po sali krąży ekipa wolontariuszy (ubranych w jednakowe stroje z identyfikatorem) gotowych oparzyć rany bądź poprawić opatrunek. Potem zmiana – zastępują ich wolontariusze-psychologowie. Pytają, rozmawiają, słuchają, trzymają za rękę, towarzyszą w przesłuchaniach (w tzw. międzyczasie policja zorganizowała na tej samej sali „centrum zarządzania”), odpowiadają na pytania (szczególnie dotyczące stanu poszkodowanych, każda nowa wiadomość jest przekazywana natychmiast). Inna ekipa systematycznie zwozi wydobywane z autokaru bagaże (nie zginęła nawet przysłowiowa igła). Biuro podróży organizuje transport. Itd..... ZAKOŃCZENIE: to się zdarzyło naprawdę – w Austrii. Jestem przekonana, że dzięki temu co mnie spotkało po wypadku dzisiaj myślę o tym zdarzeniu spokojnie - jest to raczej wspomnienie „złego snu” a nie „mrocznego koszmaru”. Nie szukam winnych, bo wiem, że ludzie wokoło zrobili wszystko, co w ich wiedzy i mocy, abym „przeszła” to zdarzenie jak najmniej boleśnie, a wypadki się zdarzały, zdarzają i będą zdarzały. Tym razem „zawiniła”, przyroda (policja, stwierdziła, że wszystko było w porządku z autokarem, kierowcy jechali zgodnie z wszelkimi regułami – właściwie dzięki nim żyjemy, bo jechali b. wolno). Napisałam bardzo dużo, bo zdałam sobie sprawę, że w przypadku opisywanym w artykule nie zrobiono WSZYSTKIEGO, być może nie udałoby sie uratować tych ludzi, ale..... juz zawsze pozostanie to "ale".Sprawny system bezpieczeństwa pozwala na stwierdzenie "zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy" - a to daje spokój rodzinom ofiar śmiertelnych, ciężko rannym daje szansę na uratowanie życia, a wszystkim złagodzi przeżycia psychiczne. Mieszkam w Polsce i z przerażeniem myślę, co by było gdyby "mój" wypadek zdarzył się tutaj.... PS. Proszę, nie kłóćcie się w sprawach ludzkich tragedii. Nikt nie jest w stanie zrozumieć przeżyć człowieka, którego spotkało nieszczęście, dopóki go nie doświadczy. Ja już to wiem. Okazuje się, że tragedie, o których czyta się w gazetach, słucha w radiu czy ogląda w telewizji nagle doświadczają nas. Bez żadnego powodu, bez ostrzeżenia znajdujesz się w środku wydarzeń, na które nie masz żadnego wpływu. Ogarnia cię jedynie nieznane dotąd poczucie pewności, że to się dzieje naprawdę i nic tego już nie zmieni... Pozdrawiam Tilia Temat: Hotel Irys !!! Do Pana: eldoctore!! Witam, naprawdę pięknie się Pan rozpisał i pewnie jakbym nie był w tym hotelu to bym łykną, ale dzieki temu teraz mogę się pośmiać z takich opini jaką Pan napisał... Szczerze powiedziawszy to mój pobyt się w ogole nie pokrywał z tym co Pan napisał, a dużo tego było:) Zacznijmy od tego ze przez 2 tygodnie nie było żadnego zatrucia!! Aż pusty śmiech bierze jak się czyta że wszyscy sie truli i umierali- cóż z takim żołądkami to należy siedziec w domku i ewentulanie poidpiąc sie pod kroplówke bo w Polsce nie bedzie kosztowac 20 euro bo jeszcze mamy złotóweczki:) Ale chce nawiazać do Pana wypowiedzi: -plaże piaszczyste i jak sama nazwa mówi czyste, pety owszem czasem sie zdarzały ale wątpie ze rzucała je obsługa hotelowa czy np. meduzy z morza - pewnie byli to tacy wczasowicze jak Pan - na jedzenie naprawde nie mozna narzekac-faktem jest, ze czasem trafiało sie cos zimnego (sporadyczne dania) ale to należy chodzic troszke wczesniej a nie na osoatnia chwile a jesli Pan wymaga full standardu to polecam hotele ***** tam może Pan wymagac:) -opinia o McDonaldzie juz w ogole mnie rozbroila-faktycznie jade do Bułgarii na wczasy aby stołować się w tej reasuracji bo u siebie tego nie mam (a jesli zachce mi sie jakiejs kanapki to raz moge wydac troszke wiecej niz 2 lewy-wkoncu wczasy:) -zwiedzac nie ma co-na wycieczki krajoznawcze polecam Polskie góry:) (nalezy przed wyjazdem się zastanowic czy jedzie sie wypoczywac nad cieple morze czy organizowac sobie wycieczki) -ceny porównywalne jak w Polsce-nie wiem dlaczego Pan napisał, że duzo wyzsze-może zle Pan przelicał:) -jeśli chodzi o obsługe to ja nie moge sie do niczego przyczepić, zawsze obsługa z usmiechem na twarzy i zawsze się dostało to co czego sie oczekiwało-trzeba poprostu umiec podejsc do człowieka- jesli podchodze z załozeniem ze bedzie zle i mam dziwna mine to raczej tez nie mozna wymgac od obslugi promienistego usmiechu-cos za cos-proste! -opcja ALL INCLUSIV: faktem jest ze posiłki sie powtarzały ale przez 2 tygodnie trudno zeby bylo inaczej (przypominma to jest hotel *** za rozsadna cene a nie *****), ale raczej nie zwracalemuwagi i nie obliczalem ze to co bylo na kolacje bedzie na obiad za 2 dni- poprostu smiechu warte (rzuca sie w oczy ze ten czlowiek tylko wyszukiwal sie i byl z siebie dumny i zadowolony jak cos nie bylo po jego mysli-tacy ludzie sa zalośni), takze w sprawie jedzenia moge tyle powiedziec ze bylo go dużo, smaczne, cieple i nikt sie nie zatruł!! owoce ludzie jedli i soebie chwalili wiec tez nie wiem skad uwaga o ich braku swiezosci!! -napoje chlodzace oraz % w porzadku-nigdy niczego nie brakowalo a jak sie wino konczylo to bylo nastepne:) -gasna swiatla o 23 i bar sie zamyka-jest to jasne napisane i trzeba sie do tego zastosowac, nie oczekujmy cudow aby ktos siedzial z Nami cala noc bo my mamy na to ochote, chce sie balowac cala noc to zapraszam do Słonecznego Brzegu-ktos kto siedzi do 23 musi rano wstac i znow cały dzien za barem wiec może podarujmy mu odrobine snu:)zreszta na moim turnusie jak sie ktos chciał bawic to sie bawil i wcale mu to nie przeszkadzalo:) -basen fajny-fakt ze w morzu woda cieplejsza niz w basenie no ale nikt Nam nie zapewniał termalnego basenu z ciepla woda ale dalo sie poplywac i byl otwarty i do dyspozycji przez cale 2 tygodnie:) Reasumując Panu "wszystko na NIE" dziekujemy:) ogolnie czytajac to forum zastanwiam sie w duzym stopniu czy konkurencyjne biuro podróży nie zrobiło ANTY reklamy-ale szczerze powiedziawszy Wam nie wyszlo:) pozdrawiam Temat: Hotel Kenzi Hotel Kenzi Kilka dni temu wróciłam z moją rodziną z Maroka, gdzie spędzaliśmy urlop w Hotelu Kenzi Europa. Zdecydowałam się napisać kilka słów o tym hotelu, ponieważ chcę przestrzec wszystkich Polaków, którzy wierząc w to, że jadą do super pięciogwiazdkowego hotelu spotkają się jak my i wielu jeszcze innych Polaków z ogromnym zaskoczeniem i niezadowoleniem. Hotel zasługuje na dore dwie gwiazdki. Biuro podróży Triada reklamuje i sprzedaje ten hotel jako 5*, co jest wyjątkowym kłamstwem. Po wejściu do hotelu najpierw uderzył nas nieprzyjemny smród wilgoci, stęchlizny i zgnilizny. Po otrzymaniu kluczy do pokoju, przez personel, który nie znał poza j. francuskim żadnego innego, udaliśmy się do pokoi. Jakież było nasze zaskoczenie. Pokoje to małe prześmiednięte stęchlizną nory, jeszcze w dodatku nie klimatyzowane. Więc pierwsze dwa dni spędziliśmy na wykłócaniu się o zmianę pokoi. Rzecz się odnosi nie tylko do mojej rodziny, ale generalnie całej grupy turystów polskich. W moim przypadku wykupiłam wczasy na trzy osoby, ponieważ mój syn skończył 15 lat, więc traktowany był finansowo jao dorosły uczestnik. Ale niestety tylko finansowo. Bo pokój dostaliśmy dwuosobowy z dodatkowym łóżkiem tak małym, że nogi mu wystawały poza łóżko od kolan. Udało nam się zmienić pokój, ale to nadal był nędzny standard. Inni Polacy dostali pokoje z rozmaitymi widokami, np. na śmietnisko, na dach drugiego budynku, albo jeszcze na parterze tak niskim, że połowa pokoju znajdowała się pod ziemią, więc żeby z balkonu ujrzeć chodnik, musieli mono mwspiąć się na palce.... Jedzenie bardzo przeciętne. Generalnie przez dwa tygodnie non stop to samo. Więc w drugim tygodniu wczasów po prostu nie chciało się nam chodzić na posiłki. My mieliśmy wykupioną opcję all inclusive. Ale jakie było dla nas zaskoczenie, kiedy w barku ujrzeliśmy dwie karty dla turystów. Jedna dla all druga dla wszystkich innych. Po prostu karta dla turystów z all zawierał 1/10 wszystkich pozycji, która była możliwa w tym hotelu. Oczywiście obsługa hotelu manifestowała niemal na każdym kroku lekceważenie dla turystów polskich. Np. w barku udawali, że nas n ie widzą i obsugiwali wszystkich innych itp. Najbardziej nieprzyjemny incydent mieliśmy w fitness, gdzie gosciom hotelowym udostępniano rowerki i bieżnię. Niestety tylko dla osób powyżej 16 roku życia. Tak więc mój symn został niemal wyrzucony, bo ma 15 lat. Na nic moje interwencje. Instruktor był nieugięty i wyjątkowo nieprzyjemny. Po prostu zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Oczywiście ingerowaliśmy u rezydentów, zeby wyciągnięto konsekwencje od pracownika hotelu, ale niestety rezydenci (to osobny temat) lekceważyli nas bardziej niż obsługa hotelu. Najbardziej ich interesowało, aby sprzedać wycieczkę fakultatywną. Wiele by jeszcze pisać... Ale przestrzegam przed wyjazdem do tego hotelu. Nie zasługuje na to, aby tam wypoczywać. Chyba, że ktoś chce jechać do 2*. R.T. Temat: hotel Sol Club Selima-czy ktoś był ostatnio? To i ja dodam kilka słów :) Hotel rzeczywiście w pełni zasługuje na swoje 3* a uważam, że chyba nawet więcej. Miałam okazję porozmawiać na wycieczce na saharę (z Sahela), gdzie byli ludzie z różnych biur podróży i ich niektóre hotele 4* nijak się miały do Selimy. A teraz kolejno: Bungalowy i pokoje. Bungalowy są różne: niektóre 10, niektóre 20 pokojowe. Nie wiem czy do końca można wierzyć Tunezyjczykom, ale potwierdziła to też rezydentka, że pokoje 2+2 niestety są na samym końcu hotelu - skąd jest najdalej do wszystkiego. Część rodzin próbowała coś z tym zrobić, ale bezskutecznie. Odpowiedź była taka sama. Widziałam, że z niektórych pokoi trzyosobowych wynosili lub wnosili łóżka rozkładane - czyli były to tzw. pokoje 3osobowe z dostawką. Pokoje 2+2 miały normalne 4 łóżka. Jeśli ktoś ma malutkie dziecko a przysługuje mu pokój 2+2, to można zastanowić się aby wymienić taki pokój na 3osobowy bliżej "centrum", łóżka są naprawdę spore a małe dzieci mogą położyć się z rodzicem. Poza tym pokoje dość czyste, skromnie ale porządnie wyposażone: duże szafy, dużo półek, wieszaki, w łazienkach (my mieliśmy wymienioną wannę i umywalkę, więc czyściutkie, choć u innych mieli jeszcze stare) sporo miejsca i co dla mnie ważne blat łazienkowy, aby poustawiać wszystkie łazienkowe gadżety i także duże wieszaki na ręczniki. Ręczniki całkiem porządne - możne je wykorzystać. Jedzenie. Bardzo dobre i duży wybór, choć mam wrażenie, że pod koniec czerwca było trochę lepiej niż w pierwszym tygodniu lipca. Hotel serwuje w zasadzie każdy rodzaj mięsa, bywały i kotlety indycze, choć głównie są mięsa pieczone i w sosach, poza tym ryże, kaszy, ziemniaki pieczone i chipsy ziemniaczane, na obiad były też czasem frytki. Do tego dużo świeżych warzyw i poprzerabianych (czyt. nadziewanych, duszonych, pieczonych). Na obiad i kolację duży wybór ciast, ciasteczek i owoców (daktyle, śliwki, brzoskwinie, melony, arbuzy, jabłka) W zasadzie pełen przekrój :) I tak kolejno: od 6 do 9.30 śniadania (super, bo przed każdą wycieczką można zjeść śniadanie), późne skromniejsze śniadanie od 9.30 do 12.00, od 12.30 do 14.00 obiad; od 14 do 16 frytki, pizza margarita i makaron w snack barze; od 16.30 do 17.30 przerwa kawowa; od 19 do 21 kolacja; od 22 do 24 znów późny snack bar. Jest jeszcze czynne cafe maure, bary przy basenie (bez piwa) i przy plaży. W zasadzie cały dzień można jeść :) Moje dzieci głównie jadały w snack barze, ale to niejadki. Kawy można napić się przez cały dzień w barze, nie tylko w przerwie kawowej. Przy jedzeniu warto wspomnieć o kelnerach. I oczywiście napiwkach. Warto na początku wybrać sobie miejsce w restauracji i trzymać się jednego kelnera (choć niekoniecznie). Koniecznie dawać napiwki - w trakcie obsługi lub po zakończeniu posiłku (my dawaliśmy 2 dinary na 7 osób). Efekt jest taki, że jak nie daliśmy na początku kelnerowi napiwku to później mówił, że nie ma miejsc w swoim rewirze, choć stoły były puste (pokazywał, że zajęte), gdy już wpadliśmy w rytm dawania kelner z daleka nas wołał do siebie i jak nie miał wolnych swoich miejsc to składał stoliki i przygotowywał dla nas miejsce. Kilka razy kelnerzy pokłócili się "o nas", ale lepsze to niż ta obojętność pierwszego kelnera :) Ludzi w restauracjach sporo, ale miejsca w zasadzie są zawsze. Szczególnie dużo ludzi zjechało na początku lipca, koniec czerwca był zdecydowanie spokojniejszy i mniej ludny. Więcej info troszkę później, bo teraz muszę zmykać :) Temat: Aladdin Beach Resort 4* - Hurghada witam! postanowilam dodac kilka slow od siebie na temat tego hotelu i wlasciwie moglabym sie podpisac pod wypowiedzia yorker1. Przed wyjazdem do Egiptu duzo czytalam w internecie i raczej wszystkie wypowiedzi byly dosyc pochlebne dlatego zdecydowalismy sie na Aladdina. Bardzo szybko jednak okazalo sie ze rzeczywistosc jest nieco inna. Wlasciwie jedynym plusem tego hotelu jest to ze lezy posrodku kompleksu wiec jesli mamy ochote mozemy korzystac ze wszystkiego co oferuja trzy hotele ( Alibaba,Aladdin,Jasmin) Najwiekszym minusem hotelu jest obsluga zwlaszcza w restauracji glownej - ponizej jakiejkolwiek krytyki - jesli ktos sie z tym nie zgodzi to chyba nie wiele w zyciu widzial. Juz pierwszego wieczoru po przyjezdzie mielismy bardzo niemila sytuacje z kelnerami, skonczylo sie na interwencji menadzera. Obsluga jest leniwa, kreci sie bardzo duzo kelnerow ale niestety tylko wkolo siebie. Bardzo czesto zdarzalo sie ze napoje dostawalismy juz po spozyciu posilkow a raz to nawet wogole nam nie przyniesli, ale my juz nie chcielismy sie codziennie klocic w koncu pojechalismy tam odpoczywac. Nawet napiwki nie wiele pomagaja, oni po prostu juz chyba tacy sa...Dodam, ze nie jestesmy klotliwymi ludzmi, staralismy sie byc mili i usmiechnieci. Jeszcze jedna irytujaca sprawa otoz Oni jesli juz mowia po angielsku to w stopniu znikomym i nijak nie idzie sie z nimi dogadac, czasem mialam wrazenie ze lepiej mowia po rosyjsku, za kazdym razem odpowiadali nam wlasnie w tym jezyku Duzo moznaby pisac, powiem krotko: obsluga jest beznadziejna. Druga powazna wada ale to juz dotyczy calej Hurghady to powalajaca obecnosc Rosjan, tu moja rada, jesli juz zdecydujecie sie na wyjazd do Egiptu (bo niezaprzeczalnie jest to miejsce ktore trzeba odwiedzic) i jesli wybierzecie Hurgade to szukajcie takich hoteli ktore sa w ofercie zagranicznych biur podrozy, na angielskich stronach praktycznie nie ma oferty tego hotelu. Podobno wiecej turystow z zachodniej Europy jest na poludnie od Hurghady. Na komentarz zasluguje rowniez stan lazienki... za posprzatanie tam uwaza sie: zmiane recznikow, przetarcie zlewu, dolozenie papieru toaletowego no i jesli zostawimy bakszysz poustawianie kosmetykow w kolejnosci od namniejszego do najwiekszego. Moim zdaniem ten hotel nie zasluguje nawet na trzy gwiazdki Moze teraz o tym co nam sie spodobalo: 1 urozmaicona kuchnia, naprawde posilki nam bardzo smakowaly jak na Egipt, zwlaszcza duzy wybor pieczywa i ciastek, wydaje mi sie ze kazdy powinien znalezc cos dla siebie. Ja szczegolnie upodobalam sobie makarony ( lasagne itp) Nie dotyczy to jedzenia na plazy, ktore nie nadaje sie do jedzenia, chyba ze lubimy obecnosc much w jedzeniu, a tym ktorzy jedli w barze Aladdina gratuluje odwagi, my chodzilismy do baru Alibaby bo tam przynajmniej bar salatkowy byl przykrywany. 2 to ze hotel to bungalowy otoczone zielenia i wlasciwie kazde miejsce przynajmniej wg nas mialo jakies zalety, takze nawet pomimo tego ze dostalismy bungalow na uboczu i chcielismy go poczatkowo zamienic to potem cieszylismy sie ze tego nie zrobilismy, bylo spokojniej. 3 mozemy korzystac ( jesli mamy all inclusive) ze wszystkiego, my chodzilismy na plaze Jasmina , natomiast na basen do Alibaby. Teren tych trzech hoteli jest naprawde rozlegly wiec zawsze cos tam dla siebie znajdziemy ,zwlaszcza rodziny z dziecmi Reasumujac: hotel polecam tylko ludziom malo wymagajacym (rodzinom z dziecmi - sama nie mam jeszcze dzieci, ale wydaje mi sie ze tam bylo dosyc duzo rozrywek dla dzieci, zwlaszcza animacji), nie poslugujacym sie jezykiem angielskim, jesli znaja rosyjski beda sie czuli jak w domu. Gdybym miala jeszcze raz jechac do Egiptu to tylko do takiego hotelu w ktorym sa bardziej cywilizowane narody i obsluga. Hurghada zdecydowanie odpada..., nie rozumiem ludzi ktorzy tam wracaja, jest tyle wspanialych miejsc na swiecie gdzie naprawde mozna odpoczac posrod przyjaznych ludzi i pieknych miejsc. Zwracam sie z prosba do przedmowcy jesli jeszcze jest na forum o wskazanie wspomnianych hoteli bo nasz nastepny pobyt planujemy w jakims bardziej kulturalnym miejscu, gdzie napiwki daje sie za dobry serwis a nie bo tak trzeba, gdzie nie trzeba sie martwic ze wszyscy tubylcy chca nas oszukac i naciagnac na pieniadze, gdzie nie bede sie obawiac wejsc do sklepu i nie byc potem zwymyslanym i tak by mozna jeszcze dlugo.... pozdrawiam Temat: Lyons Majestic w Blanes !! POMOCY KILKA SŁÓW WYJAŚNIENIA... CYTAT: "Obora z pokoju robi się wtedy, kiedy mieszka w nim ŚWINIA !! "...W ŚWIETLE TEGO, CO PISZESZ GRUPA 19 OSÓB Z POLSKI MIESZKAJĄCA W 7 POKOJACH I 13 NIEMCÓW Z KOLEJNYCH 6 POKOI, TO ŚWINIE. GRATULACJE ZA OBIEKTYWIZM I OGÓLNĄ WYDOLNOŚĆ INTELEKTUALNĄ. KOLEJNY CYTAT: "Czepiali się wszystkiego, odgrywali milionerów, a gdy nadażyła się okazja na stołówce kradli wodę mineralną (bo szkoda było im wydać 0,5E). " DROGA 14-LETNIA PANNO, NIE CZEPIALI SIĘ WSZYSTKIEGO I NIE ODGRYWALI MILIONERÓW, LECZ PO PROSTU OCZEKIWALI TAKICH WARUNKÓW, JAKIE ZAPOWIEDZIANO W BIURZE PODRÓŻY. JEŚLI CHODZI O WODĘ MINERALNĄ, TO 5 BUTELEK WODY Z BUFETU, KTÓRE OTRZYMALIŚMY OD ADMINISTRATORA HOTELU , TO WODA NALEŻNA NAM ZA TZW. PIKNIK MANIANA - TAKIE BYŁY UZGODNIENIA Z REZYDENTKĄ, WIĘC TWOJE SŁOWA, DZIECKO DROGIE, TO CONAJMNIEJ LEKKIE NADUŻYCIE. ALE TAKI SPOSÓB WIDZENIA ŚWIATA I WYDAWANIE SĄDÓW BEZ ZNAJOMOŚCI TEMATU, TO TYPOWO POLSKA SPECJANOŚĆ NA OGÓŁ WYNOSZONA Z DOMU. CYTAT: "Jeśli chodzi o rezydentkę i pilota (pani Jola) nie mam większych uwag". WYSTARCZY ŚREDNIO ROZGARNIĘTA OSOBA, BY Z TREŚCI MOJEJ WCZEŚNIEJSZEJ WYPOWIEDZI NA TEMAT PANI PILOT PODJĄĆ WŁAŚCIWE WWNIOSKI. SKORO JEDNAK TWOJE OGRANICZENIA NATURY INTELEKTUALNEJ NIE POZWOLIŁY CI PRZYJĄĆ DO WIADOMOŚCI JEDNOZNACZNEJ POCHWAŁY PANI JOLI Z NASZEJ STRONY, WIĘC NAPISZĘ CI TO WPROST: PANI JOLA JEST ZNAKOMITYM PILOTEM - W ODRÓŻNIENIU OD SWEJ KOLEŻANKI PANI ANI. WYRAŻAM NADZIEJĘ, ŻE TYM RAZEM ZROZUMIAŁAŚ. CYTAT: "Cała wypowiedź "aż niemożliwe" to kompletna bzdura i kłamstwo !! " NA KONIEC KRÓTKA DYKTERYJKA...SIEDZĄ DWA ROBACZKI W KUPIE I JEDEN PYTA DRUGIEGO: A DLACZEGO MY TU SIEDZIMY SKORO WOKÓŁ JEST PIĘKNIEJSZY I ŁADNIEJSZY ŚWIAT? DRUGI ODPOWIADA: BO TU JEST NASZA OJCZYZNA... W TŁUMACZENIU DLA CIEBIE, BYŚ ZROZUMIAŁA INTENCJĘ POWYŻSZEGO OBJAŚNIAM: JEŚLI NIE WIESZ JAK POWINNO SIĘ TRAKTOWAĆ KLIENTÓW - BEZ WZGLĘDU NA ILOŚĆ GWIAZDEK, JEŚLI OBCE SĄ CI ELEMENTARNE ZASADY HIGIENY I DOBREGO WYCHOWANIA - TO JEDŹ JESZCZE RAZ DO LM. TO DOSKONAŁE MIEJSCE DLA CIEBIE I TOBIE PODOBNYCH ŻYCIOWYCH STATYSTÓW BEZ WŁASNEGO ZDANIA. BĄDŹ PEWNA, ŻE ZA KOLEJNYM RAZEM ZAMIAST DWÓCH NIEŚWIEŻYCH RĘCZNIKÓW ZASTANIESZ TYLKO JEDEN - TAKŻE NIEKONIECZNIE CZYSTY), NA KOLACJĘ DOSTANIESZ SUCHĄ BUŁKĘ ITD...RZECZ W TYM, BY NIKT NIKOGO NIE NABIJAŁ W BUTELKĘ. KUPUJĄC TĘ WYCIECZKĘ NIE KUPOWALIŚMY NOWEGO MERCEDESA, TYLKO ZWYKŁEGO CZYSTEGO I W MIARĘ ZADBANEGO POLONEZA. POLONEZ OKAZAŁ SIĘ JEDNAK BYĆ ZDEZELOWANYM I ZŁOŚLIWYM TRABANTEM ROCZNIK 1975. I TAKI JEST SENS TEGO, O CZYM PISAŁAM WCZEŚNIEJ. ZAPOMINAJĄC O HOTELU Z CAŁĄ MOCĄ PODKREŚLAM JEDNAK PRZEUROCZY KLIMAT BLANES I WSZYSTKICH MIEJSC, KTÓRE ZWIEDZILIŚMY. DODAM TEŻ, ŻE WBREW POZOROM NIE NALEŻYMY DO OSÓB SZUKAJĄCYCH DZIURY W CAŁYM. CHODZI TYLKO O WŁAŚCIWE I UCZCIWE TRAKTOWANIE KLIENTA. ZAŁÓŻCIE SOBIE SYTAUCJĘ Z PRZYKŁADOWYM SAMOCHODEM, KTÓRĄ OPISAŁAM WCZEŚNIEJ...NIKT NIE LUBI BYĆ OSZUKIWANY - ZWŁASZCZA W TAKICH CHWILACH JAK URLOP. P.S. WYJAZD DO BLANES NIE BYŁ NASZYM PIERWSZYM WYJAZDEM ZAGRANICĘ. WSZĘDZIE BYŁO OK, TYLKO TUTAJ BYŁO JAK BYŁO. "BO TUTAJ JEST JAK JEST" - TO NIE MOŻE BYĆ WYTŁUMACZENIE DLA LEKCEWAŻENIA KLIENTA. PA... Temat: Unikajcie BP Kopernik - byłam z nimi w Tunezji Unikajcie BP Kopernik - byłam z nimi w Tunezji Wróciłam z Tunezji byłam z biurem Kopernik. ODRADZAM WSZYSTKIM TO BIURO Z oferty biura wybrałam hotel El Menzah 4* w Hammamecie. Już na lotnisku przedstawiciel biura spóźnił się, bo on wiedział, że godzina wylotu jest przesunięta a my nie, pewnie nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie późniejsze wydarzenia. Po wylądowaniu na lotnisku zapakowano nas do autokaru i pani rezydent miedzy słowami, którą mamy godzinę, a jaka ładna pogoda poinformowała nas, że niestety nie ma miejsc w hotelu El Menzah i zostaniemy zakwaterowani w Monastirze w hotelu Helya 4*, że piękny hotel lepszy niż El M itd. Zdziwienie nasze było ogromne kiedy ujechaliśmy 200 m i znaleźliśmy się pod hotelem na przeciwko lotniska i to był ten hotel cudo. Nieświadomi niczego wysiedliśmy z autokaru i poszliśmy do hotelu na nasze szczęście wszyscy z szoku się otrząsnęli (razem z dziećmi 21 osób) i powiedzieliśmy, że nie zgadzamy się na zmianę hotelu rezydentka powiedziała, że w okolicy (Hammamet Sossue) nie ma żadnego wolnego hotelu i musimy tu zostać. Po AWANTURZE (początkowo staraliśmy się zachowywać w sposób kulturalny, ale niestety nie przynosiło to żadnych efektów) obiecano nam że w tym hotelu zostaniemy 3 dni a później zostaniemy przewiezieni do hotelu El M. i dostaniemy dodatkowo opcje AL. (zażyczyliśmy sobie tego na piśmie bo rezydentka p. Liliana nas już na wstępie okłamywała) zgodziliśmy się. Po uzgodnieniu tych warunków p.Liliana odjechała. Niemotami nie jesteśmy i nie była to nasza pierwsza podróż zagraniczna, ale byłam zdziwiona, kiedy jeszcze 2 godziny czekaliśmy na zakwaterowanie, po czym okazało się, że pokój który został nam przydzielony jest nie posprzątany i musimy jeszcze poczekać (my jak my, ale były tam rodziny z małymi dziećmi które były już zmęczone).Kiedy w końcu weszliśmy do pokoju okazało się, że mamy mrówki, ale to nie było najgorsze bo chodziły po przeciwległej stronie niż łóżko ( w innych pokojach gdzie spały małe dzieci mrówki były w łóżku) niestety "wylosowaliśmy" pokój z oknem na śmietnik i nie można go było otworzyć bo smród był okropny, a klimatyzacja nie działała więc chyba nic więcej nie musze dodawać (brak lodówek , które miały być zagwarantowane w El m.) Spotkanie z p. rezydent było wyznaczone następnego dnia, po telefonach wykonanych do Polski zjawiła się o godzinę wcześniej (nie będę opisywała jedzenia w tym hotelu, bo szkoda słów ani próby przespania nocy) z propozycja dla osób które miały być w Tunezji tylko 1 tydzień, że zostaną przeniesieni do hotelu 5* koło Tunisu, a reszta zostaje na 3 dni( bo nie ma miejsc już dla reszty). Po tak spędzonej nocy nie miałam ochoty być w tym hotelu ani minuty dłużej, po kolejnej awanturze i telefonach do Polski miejsca się znalazły (jedno musze przyznać grupa była zgrana ci którzy byli na 7 dni nas popierali i walczyli równie zawzięcie o nas). Tego samego dnia odbył się transfer do hotelu Khamsa (autokar spóźnił się 1,5 h). Hotel cudo nie mogę narzekać wszystko perfekcyjnie dopracowane . W tym hotelu mieliśmy być 7 dni później mieli nas przewieźć do El. M (droga trwa 2h). Naprawdę hotel bardzo dobry, przez ten tydzień wypoczęliśmy i już prawie rozgrzeszyliśmy biuro, niestety Kopernik zaliczył kolejną wpadkę. Transfer do Hotelu El Menazh przewidziany był na godzinę 12:00 mieliśmy pojechać osobami wylatującymi tego dnia do Polski. O godzinie 11:30 wszyscy z bagażami zjawili się w holu wymeldowaliśmy się i czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy.... O godzinie 14:00 pojawił się, faks że mamy zostać jeszcze jeden dzień w tym hotelu po telefonach do polski i rezydentek (były bardzo zdziwione, że ktoś miał odlecieć do Polski) ustalono transfer na dzień następny na godzine 12:00 w międzyczasie okazało się że nie wszyscy maja przedłuzona o 1 dzien rezerwację, ponieważ hotel był naprawdeęna poziomie wszystko udało się szybko wyjasnic. Nastepnego dnia ponownie zjawilismy sie w holu i o godzinie 12:15 zaczelismy wydzwaniac do rezydentki (tym razem rezydentka była pani Anna jeszcze gorsza od poprzedniej, rzucała słuchawka nie chciała z nami rozmawiać) cały czas nas zwodziła, że autokar wyjechał, stoi w korku, jest juz blisko hotelu itd. Po godzinie 13:00 recepcjoniści tego hotelu załatwili nam transport do Hammametu.Kiedy dotarlismy do El Menazah musielismy znowu czekac na pania rezydent bo sprzedawała wycieczki (chyba to tylko umiała robic), a to ze my czekamy od dwóch dni na rozmowe z nia mało ja interesowało. Jej zachowania nie bedę opisywała bo naprawde szkoda słow. Podsumowując przez takie biura i rezydentki Polacy wychodza na awanturników, bo musza się wykłócać o to za co zapłacili, o czasie i nerwach które straciliśmy nie wspomne. Pozdrawiam. Temat: egipt - z jakim biurem? byle nie z Oasis Tours Miałam pecha z męzem korzystać z zeszłym usług w tym roku. Problemy zaczęły się już na lotnisku z Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia. Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5 gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00. Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka" zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy, że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)- ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli. PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po złożeniu skargi do PITu Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem. Ponizej jego wypowiedź: JESLI JEDZIECIE DO GOLDEN FIVE W HURGADZIE Z OASIS TOURS TO ZDECYDOWANIE ODRADZAM. JEST ON NAJWYZEJ 3* WG MNIE I TO W SKALI EGIPSKIEJ NIE EUROPEJSKIEJ. WIELKI KOMPLEKS OKOLO 1000 POKOI, CHAMSKA OBSLUGA DOMAGAJACA SIE NA KAZDYM KROKU "BAKSZYSZU" (NAPIWKU), PRUSAKI BIEGAJACE PO RECEPCJI (CO SIE DZIEJE W RESTAURACJI CZY KUCHNI WOLE NIE WIEDZIEC), PRZY POSILKACH JESLI COS SIE SKONCZY TO OBSLUGA POTRAFI POWIEDZIEC ZE JUZ SIE SKONCZYLO I NIE MA!!! KELNERZY POTRAFIA BRUDNE SZTUCCE WYTRZEC O SPODNIE I SPOWROTEM POLOZYC NA STOL, BRAK PAPIERU TOALETOWEGO, RECZNIKOW (DOSTEPNE DOPIERO PO ZAPLACENIU "BAKSZYSZU", MIEJSC NA PLAZY, CZESTO USZKODZONA KLIMATYZACJA. NP: ZA WSKAZANIE, GDZIE JEST POKOJ DOMAGANO SIE OD NAS "BAKSZYSZU" BO INACZEJ NIE DOWIEMY SIE GDZIE TO JEST. KOLEJKA LINOWA DO PLAZY NIE DZIALA, A JESLI JUZ TO JEST PLATNA ZA JEDNORAZOWY PRZEJAZD 10 LE (LIROW EGIPSKICH = OK 10 ZLOTYCH). NIE WIEM Z JAKIEGO BIURA WYJEZDZASZ ALE JESLI TO JEST OASIS TOURS TO BARDZO MOCNO SIE ZASTANOW, OLBRZYMIE PROBLEMY PRZY PR0BIE ZMIANY HOTELU ZDYCEDOWANIE POLECAM NATOMIAST HOTEL 5* ALBATROS BEACH W HURGADZIE - NAPRAWDE JEST OK - ZDECYDOWANIE EXTRA Temat: Egipt - dokąd jechać, z jakim biurem i za ile? Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym roku. Problemy zaczęły się już na lotnisku z Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia. Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5 gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00. Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka" zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy, że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)- ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli. PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po złożeniu skargi do PITu Poczytaj też wypowiedz grzegorza (chyba grzegorz.medyk, ale wpisuję z pamięci :))na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem Temat: OASIS Tours- Skanes Garden Club OASIS Tours- odradzam Miałam pecha z męzem korzystać z zeszłym usług w tym roku. Problemy zaczęły się już na lotnisku z Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia. Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5 gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w Kairze mamy jeden dzień zwiedzania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00. Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka" zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy, że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)- ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli. PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania naszej reklamacji. Na którą zresztą w ogóle raczyli odpowiedzieć dopiero po złożeniu skargi do PITu Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem. Ponizej jego wypowiedź: JESLI JEDZIECIE DO GOLDEN FIVE W HURGADZIE Z OASIS TOURS TO ZDECYDOWANIE ODRADZAM. JEST ON NAJWYZEJ 3* WG MNIE I TO W SKALI EGIPSKIEJ NIE EUROPEJSKIEJ. WIELKI KOMPLEKS OKOLO 1000 POKOI, CHAMSKA OBSLUGA DOMAGAJACA SIE NA KAZDYM KROKU "BAKSZYSZU" (NAPIWKU), PRUSAKI BIEGAJACE PO RECEPCJI (CO SIE DZIEJE W RESTAURACJI CZY KUCHNI WOLE NIE WIEDZIEC), PRZY POSILKACH JESLI COS SIE SKONCZY TO OBSLUGA POTRAFI POWIEDZIEC ZE JUZ SIE SKONCZYLO I NIE MA!!! KELNERZY POTRAFIA BRUDNE SZTUCCE WYTRZEC O SPODNIE I SPOWROTEM POLOZYC NA STOL, BRAK PAPIERU TOALETOWEGO, RECZNIKOW (DOSTEPNE DOPIERO PO ZAPLACENIU "BAKSZYSZU", MIEJSC NA PLAZY, CZESTO USZKODZONA KLIMATYZACJA. NP: ZA WSKAZANIE, GDZIE JEST POKOJ DOMAGANO SIE OD NAS "BAKSZYSZU" BO INACZEJ NIE DOWIEMY SIE GDZIE TO JEST. KOLEJKA LINOWA DO PLAZY NIE DZIALA, A JESLI JUZ TO JEST PLATNA ZA JEDNORAZOWY PRZEJAZD 10 LE (LIROW EGIPSKICH = OK 10 ZLOTYCH). NIE WIEM Z JAKIEGO BIURA WYJEZDZASZ ALE JESLI TO JEST OASIS TOURS TO BARDZO MOCNO SIE ZASTANOW, OLBRZYMIE PROBLEMY PRZY PR0BIE ZMIANY HOTELU ZDYCEDOWANIE POLECAM NATOMIAST HOTEL 5* ALBATROS BEACH W HURGADZIE - NAPRAWDE JEST OK - ZDECYDOWANIE EXTRA Temat: Pozdrawiam z Tokyo - Dzien 1 witam wszystkich, nie bylo okazji pisac na bierzaco niestety, po wyjezdzie z Tokio dostep do internetu sie zakonczyl, no i wogole malo czasu bylo... dzien 3 - milo i relaksujaco spedzony w onsenie, stacja Hakone Yumoto, przyjemny hotel, czulam sie jakby czas sie tam zatrzymal...polecam to miejsce na wypoczynek (hotel Fukuzumiro), troche zwiedzania, potem kolacja podana w pokoju, troche w stylu jak ja to nazywam francuskim, czyli duzo maltkich dan dzien 4 - Expo 2005 Aichi, tlumy ogromne choc moze na sam koniec bylo jeszcze gorzej tzn w weekend. Udalo nam sie rzutem na tasme dostac bez kolejki na pokaz Toyoty coz czasem dobrze byc obcokrajowcem, o Hitachi i innych bajerach mozna bylo zapomniec. Jednym slowem aby wszystko zaobaczyc trzeba byloby sie wybrac ladnych pare razy. Do polskiego domu tez sie nie dostalam, bo byl koncert pianistki tzn obsluga chciala mnie wpuscic na koncert jak zagadalam po polsku ale ja nie chcialam tracic calej godziny. Na pierogi tez sie nie doczekalam :o( za duza byla kolejka do polskiej restauracji...W sumie bylismy na wystawach wiekszosci krajow azjatyckich, poza japonia bo tam trzeba bylo stac godzinami, bylismy tez w afryce, ameryce poludniowej, nowej zelandii ;o) Ogolnie Expo zrobilo na mnie duze wrazenie, warto bylo dzien 4 - Osaka, trzecie miasto co do wielkosci, piekny zamek...najlepsza jednak byla restauracja z okonomiyaki, kilka pieter a trzeba bylo stac w kolejce aby sie dostac...- palce lizac :o) dzien 5 - Himeji/Kyoto - do tej pory jestem pod wrazeniem zamku, cos wspanialego. Nie mozna tego przegapic, naprawde. Zaraz przy wejsciu po lewej stronie mozna sie zalapac na przewodnika (za darmo), tylko trzeba byc wczesnie rano. Po zwiedzeniu zamku podroz do Kyoto. Miasto jest juz nam znane, wiec zwiedamy zalegle swiatynie - okazalo sie jednak, ze mielismy zbyt malo czasu, wszystko zamykaja o 16:30 :o( No coz trzeba bedzie tam znow wrocic ;o) No tak mam juz pretekst do kolejnej podrozy... dzien 6/7 - Kanazawa, piekne miejsce...doszlam do wniosku ze chyba lepiej pojechac tam na wiosne, lub pozna jesienia, ze wzgledu na ogrody. Ciekawa swiatynia nazwana Ninja Temple, choc niewiele ma to wspolnego z Ninja ;o) aby zwiedzic ta swiatynie trzeba sie umowic, najlepiej to zrobic w biurze turystycznym na stacji kolejowej. Przed rozpoczeciem zwiedzania wreczaja broszurke informacyjna: Prosze niczego nie dotykac, nie otwierac drzwi bo pozalujesz... czy cos w tym stylu :o) chodzi o to ze ta swiatynia jest pelna pulapek i zakamarkow, tajemnych korytarzy itp dlatego trzeba grzecznie podazac za przewodnikiem, ktory niestety opowiada o swiatyni w jezyku japonskim ale...przy wejsciu dosatje sie material w jezyku angielskim, tlumaczenie slow przewodnika... Ok to na tyle pozniej dopisze reszte, jesli macie ochote na czytanie Nekos: no to prawie sie spotkalismy, nie zwiedzalam zamku w Odawara - niestety, moze nastepnym razem, dam znac moze dolaczysz :o))) Temat: Egipt- z kim poza Sigma Travel na objazdówkę? POlecam rejs - to chyba najlesza forma objazdu Egiptu. UWAGA !! Tylko nie z Oasis Tours. Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym roku. Problemy zaczęły się już na litnisku z Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia. Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w Kairze mamy jeden dzień zwiedania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00. Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka" zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy, że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)- ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli. PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania naszej reklamacji. Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem Temat: Oasis??? Oasis zdecydowanie odradzam. Miałam pecha z męzem korzystać z ich usług w tym roku. Problemy zaczęły się już na lotnisku z Warszawie - nie dostarczyli jakiejś listy i musieliśmy czekać, aż odprawią się inni i dopiero wtedy mogli odprawić tacy nieszczęśnicy, jak my. Na miejscu w Hurgadzie pani "rezydent" oświadczyła, że nie ma dla nas czasu i na pierwsze wiadomości o miejscu, w którym sie znaleźliśmy musieliśmy czekać półtora dnia. Okazało sie też, że hotel, za który zapłaciliśmy jako za czterogwiazdkowy w rzeczywistości ma 3 gwiazdki, tylko jeden budynek ma 4 (otoczenie hotelu i wyżywienie na poziomie 3 gwiazdek). Mieszkajacy w tym samym hotelu Niemcy wykupywali pobyt w standardzie 3-gwiadkowym (Oferowany przez Oasis jako 5 gwiazdek inny hotel, chyba Golden Five, w katalogu niemieckim Nackermanna też znależliśmy jako ofertę na poziomie 4 gwiazdek). Rejs po Nilu opóźniono o 2 dni, przez co wpadlismy w burzę piaskową, która wg słów przewodnika pojawia sie co roku z zadziwiającą regularnością (pewnie w czasie burzy jest taniej). Wycieczka do Abu Simbel się nie odbyła, bo podobno policja nie pozwoliła (Francuzi jednak pojechali). Następne dni byłu mniej więcej wg planu, z tym że przez zabytki przewodnik przeganiał nas w rekordowym tempie po to, żebyśmy mieli więcej czasu na zakupy w sklepach, z których przewodnik zbierał dolę. Kolejny skandal miał miejsce w okolicach Kairu - hotel zamiast w Kairze (tak było w programie wycieczki) zakwaterowano nas w hotelu ok. 10 km za piramidami, na przeciwko którego stał drogowskaz z napisem "Cairo 18 km". Program wycieczki mówił, że w Kairze mamy jeden dzień zwiedania z przewodnikiem i jeden dzień wolny z mozliwością wykupienia wycieczek fakultatywnych. Tu przewodnik nas postanowił zaszantażować: kupujecie wycieczki (35 USD od osoby) albo wyjeżdżamy o 12.00. Tu już przegiął pałę, wycieczka sie zbuntowała, wywalczyła wyjazd o 16.30 i zbojkotowała wycieczki fakultatywne. Wracamy do Hurgady. Wcześniej "rezydentka" zapewniała nas, że załatwi nam pokoje od strony basenu i, że będzie na nas czekał kolacja. Do hotelu dojechaliśmy ok. godz. 23.30 i okazało się, że obsługa hotelu nic nie wie o naszym przyjeździe. Po godzinie użerania się z recepcjonistami dostalismy swoje pokoje (podobno ludzie z innego hotelu musieli czekać do 4.30). "Kolacja" składała się z dwóch suchych bułek przełożonych nędznymi kawałkami sera. Przeczytaliśmy jeszcze raz regulamin i wyczytalismy, że zażalenia należy składać do rezydenta, który ma potwierdzić przyjęcie ich do wiadomosci i wręczyć nam formularz reklamacyjny. Pani "rezydent" powiedziała że pierwszy raz słyszy o takich formularzach. Na szczęście podróż powrotna przebiegła bez komplikacji. Jechali z nami też Litwini, którzy mieli zagwarantowanego przewodnika rosyjskojęzycznego dla grupy co najmniej ośmioosobowej (było ich dwunastu)- ludzie Oasisu na miejscu też nic o tym nie słyszeli. PS. Napisaliśmy skargę do Wojewody Mazowieckiego (udziela koncesji biurom podrozy na swoim terenie), który stwierdził ze Oasis Tours naruszył w kilku miejscach prawo Ustawe Turystyczną, co może mieć wpływ na przedłuzenie koncesji w przyszłosci. Biuro, oczywiście , nie znalazło zadnego powodu do uznania naszej reklamacji. do internautki poniżej: Kupiliśmy standard 4 gwiazdkowy, nie w ofercie last minute (zreszta nawet turysci kupujacy w ostatniej chwili nie są pozbawieni wszelkich praw :)). Poczytaj też wypowiedz grzegorza na tym forum - miał też podobne "atrakcje" z Oasisem Temat: TRIADA - NIE POLECAM !!! TRIADA - NIE POLECAM !!! Witam wszystkich forumowiczów właśnie wróciłem z Egiptu gdzie byłem z triadą i wiem że więcej tego błędu nie uczynię. Rozpoczęło sie juz na lotnisku w poznaniu a właściwie jeszcze wczesniej. Samolot do Hurghady odleciał z dwugodzinnym opoźnieniem i tym samym dotarliśmy rano tracąc jeden z 15 zaplanowanych dni wycieczki. Szybko trafiliśmy do swoich hoteli ja akurat do Romy niby 4 gwiazdkowego hotelu jak sie później okazało na budyknu świecą sie (bardzo słabo ) trzy gwiazdki i jedna malutka co pewnie świadczy o 3i pól gwiazdkach. Pokoje jak pokoje jedne z widokiem na ... basen inne te które miały byś na morze miały częściowo taki widok ale przed oknami po drugiej stronie ulicy trzypietrowy szkielet zasłaniający prawie wszystko. W pokolu można wytrzymać, klima działa choć bardzo głośno, w łażience mały grzybek przy wannie ale nie za duży inni mieli mniej szczęścia. Ok południa spotkanie z rezydentką bardzo niemiła i nieprzyjemną (Sabina) ale następnego dnia zmiana rezydenta i całkiem przyjemna Basia służy pomocą. Trada kasuje za wicieczki x2 polecam Anie i Saida maja swoje centrum nurkowania z polskimi nurkami Mikołajem i Dominiką (bardzo fajni ludzie). Wszyscy wnerwieni na triade jednak pare zltych się płaci a tu raczej kiszka. Jedynym plusem Triady jest rezydentka Basia. Osobiście slyszałem wiele negatywnych słów na temat triadi i podróży po Nilu ale nie byłem i nie będę pisał może ktoś kto był między 26.06 a 10.07 coś napisze. Wcale nie jest tak pięknie z przewożnikiem trady czyli LOTEM , i o tym pare słów: sam odlot ył nieco stresujący choć do 18:10 nic tego nie zapowiadało na tablicy napis LOT POZNAŃ 18:10 ON TIME, o 18:20 zaczęło się robić dziwnie choć napis nie znikał , o 18:30 to samo , parę minut później zniknął napis a na tablicy odlotów nie ma poznania, i co teraz nie ma kogo spytać zadyma sie zrobiła . po ok godzinie przyleciał samolot LOTU więc ludzie się ucieszyli ale to jeszcze nie koniec. Przyszedł arabus i powiedział żebędą ważyc dzieci bo samolot bedzie przeciążony, ale jakoś poszło , nagle podczas jazdy do samolotu jakaś pani mówi że jej torby wracaja z samolotu na lotnisko co sie dzieje. Po paru minutach słychać głos pani : samolot jest przeciążony i nie wystartuje musieliśmy wyjąć ok 1,5 tony bagarzy i zostawić w Hurgadzie. Zrobiła sie zadyma ok godzinna, na walizkach żadnych adresów tylko kody kreskowe zresztą pourywane, pana kapital dobrotliwie pozwolił zabrac z walizek najpotrzebniejsze rzeczy. Osobiście chciałem już być w polsce więc miałem to gdzieś czy walizki będą dzisiaj czy za tydzień lub dwabi i tak te ubrania narazie w polsce sie nie przydadzą ze wzgl na temperature. Pogodziłem się ze strata walizek planowałem nawet zakupy i dochodzenie odszkodowania za bagarz a tu rtaki cud obydwie walizki są miałem dużo szczęścia. Podczas pobytu doszliśmy do wniosku że jednak egipt warto le jednak z innego biura może droższego ale pewniejszego. pozdro Temat: Elounda Village (Grecotel) , Kreta Elounda Village (Grecotel) , Kreta Spędziłam w tym hotelu (****)dwa tygodnie od 15.04 do 29.04.06. Jest położony w odległości 3 km od Eloundy i ok. 10 km od Agios Nikolaos, na wysokim wzniesieniu nad bajkową, otoczoną górami zatoką Mirabello. Składa się z głównego (trzypiętrowego) budynku i piętrowych bungalowów z dużymi balkonami lub ogródkami. Do morza schodzi się kamiennymi schodkami, jest hotelowa mała plaża - bardzo czysta, z piaskiem. Całość otacza przepiękny ogród z palmami, oliwkami (właśnie kwitły!), drzewami cytrynowymi (można sobie nazbierać świeżych cytryn!)i pomarańczowymi. Nie były to pierwsze moje wakacje z biurem TUI, zawsze bardzo sobie cenię ich usługi, ale z taką serdecznością i troską o gości jeszcze się nie zetknęłam. Zaraz po przyjeździe powitała nas urocza pani - tzw. guest relation oficer - przedstawiła się, wypytała o podróż (mieliśmy ośmiogodzinne opóźnienie lotu)i od tej pory codziennie zamieniała z nami choćby kilka słów. Ponieważ w trakcie naszego pobytu przypadała prawosławna Wielkanoc, hotel zorganizował dla chętnych darmowy wyjazd autokarem na obchody - w Wielki Piątek do Agios Nikolaos, a na rezurekcję (godz. 23) do Eloundy. Poza powitalnym koszem owoców, butelką wina i wody dostaliśmy w Wielką Sobotę "święcone" - koszyczek z pomalowanymi na czerwono jajkami i słodkimi wypiekami. W poniedziałek wielkanocny zaproszono nas na mszę do hotelowej malutkiej cerkiewki, a potem na poczęstunek (ouzo, raki, ciasta, bakława). Po mszy wyszedł pop w koszem chleba i wszystkich częstował (uprzedzając po angielsku, że to tylko zwykły chleb z Bożym błogosławieństwem dla uczestników). Na zakończenie pobytu zostaliśmy obdarowani pięknie wydaną książką z przepisami greckiej kuchni (po angielsku) - to jednak zawdzięczamy prawdopodobnie temu, że nie po raz pierwszy mieszkaliśmy w Grecotelu. No i zamiast opłaconego "zwykłego" dwuosobowego pokoju dostaliśmy dużą tzw. suitę. Do wyposażenia pokoju oprócz płaszcza kąpielowego i kapci należał też ekspres do kawy. Zwróciliśmy na to uwagę w katalogu, więc nie zastawszy ekspresu w pokoju, upomnieliśmy się o niego w recepcji. Później wyjaśniła nam rezydentka TUI, że informację o ekspresie wydrukowano omyłkowo i dlatego dostają go tylko ci, którzy się upomną. Okazało się, że jest to ekspres na specjalne "naboje" (wychodzi z nich świetne espresso) i te naboje dostarczono nam razem z filiżankami, łyżeczkami i cukrem w oddzielnym pudle. Byliśmy oczywiście przekonani, że ową kawę doliczą nam do rachunku tak samo, jak dolicza się zawartość barku, ale nie! Przez całe dwa tygodnie piliśmy pyszne espresso na koszt hotelu i nie było to żadne przeoczenie z ich strony, bo za inne napoje nam policzono. Kuchnia też znakomita - z ogromnym wyborem greckich potraw, owoców i deserów. Jadalnia duża i wygodna, z pięknym widokiem na ogród i morze. Chyba ze cztery baseny, część połączona kaskadą - niestety temperatura w kwietniu nie sprzyja kąpielom, ale zdarzali się śmiałkowie. Na miejscu ośrodek nurkowania - widziałam, że byli chętni. W hotelu jest nawet ogólnodostępna półka z książkami w róznych językach (także w polskim) - można sobie brać samemu, a w pokojach oprócz telewizora jest też CD, warto zabrać płyty. Hotel znakomicie nadaje się dla par (idealny np. na podróż poślubną), także starszych, spragnionych spokoju (jak my), ale odwiedzają go też rodziny z dziećmi. W ogrodzie jest mnóstwo "cichych zakątków" z leżankami (darmowe), łatwo można znaleźć cień. W niczym nie przypomina wielkich "patelni" z rzędami leżaków ustawionych wokół jedynego basenu. Wyjazd stamtąd był jak wygnanie z raju ((. Temat: Rozpaczliwa prosba o porade.... Tym razem - prosba "w jednym kawalku". Witam Dawno nie pisalam na forum,chociaz codziennie tu zagladam. Od czasu powrotu z wakacji bylam wlasciwie ciagle "w biegu", bez szans na dluzsze posiedzenie przed ekranem Nie wiem, czy pamietacie, ale Zurek polecial z nami do Polski. Relacje z podrozy napisze pozniej, grunt, ze dolecielismy cali i zdrowi, ... choc emocje (z samolotu ) byly godne najlepszego thrillera.... Zurek cudownie zaaklimatyzowal sie w moim warszawskim mieszkaniu, oswajanie sie z nowym miejscem trwalo moze kwadrans. Nigdy nie widzialam go takiego szczesliwego i spokojnego. Mimo, iz przed wyjazdem zamykalismy sie przed nim na noc w sypialni, zdecydowalismy, ze o ile nie sie za bardzo nie rozbryka, bedzie sypial z nami. Przez cale trzy tygodnie kocio niczym aniol ukladal sie wieczorem na poduszce pomiedzy nami, co rano znajdowalismy go w tej samej pozycji, rozciagnietego na pleckach, rozmruczanego niczym dieslowski silnik. Cud, miod, prawdziwy « Zurek na slodko » Niestety, ta idylla skoczyla sie wraz z powrotem do domu. Wlasciwie kazdego dnia Zur robi sie coraz bardziej nieznosny... O ile do tej pory po kilkugodzinnym "malpieniu sie" nastepywaly blogie chwile snu, teraz na prozno oczekiwac chociaz paru minut spokoju. Kiedy jestem w domu Zur wlasciwie non stop "atakuje" – zebiskami i pazurami – moje lydki, rece, kulkakrotnie zdarzylo mu sie wpic, az do krwi w moj dekolt i szyje. Z natury nerwus, staram sie, jak moge, zachowac zimna krew i na powyzsze zaczepki reagowac cieplym tonem, glaskiem, przytuleniem, czesto jednoczesnie opatrujac wlasne "rany". W najgorszym wypadku fukam, albo leje mu po pupsku woda ze spryskiwacza. I prosby i grozby odnosza skutek jednakowy – czyli zaden. Conajwyzej kocik rozkreca sie jeszcze bardziej, tak, ze jedynym rozwiazaniem jest zamkniecie sie przed nim w pokoju « komputerowym », jedynym, do ktorego kot nie dobija sie z wrzaskiem rzucajac sie na klamke… W przerwach pomiedzy kolejnymi zakusami na poszczegolne czesci mojego cialai, Zur skupia sie na atakach na wszelaki sprzet domowego uzytku, od suszarki poczawszy, a na panelach podlogowych konczac. Blogoslawione chwile snu (mojego i kota) sa coraz bardziej sporadyczne, a nawet jesli nadchodza, jest to raczej krotka drzemka sluzaca regeneracji sil niezbednych kotu do dalszej walki. Nawet podawanie jedzenia do miski konczy sie skakaniem mi na reke, gryzieniem moich palcow, lub w najlepszym razie lyzki, ktora nakladam mu puszke….Co jakis czas daje mi znac, ze papu jest ble – pracowicie i z zacieciem wysypujac je na podloge z jednej i zalewajac obficie woda z sasiedniej miski. Jednak wszystkie powyzsze kocie dewiacje sa niczym w porownaniu do rozrywek, ktore kot prezentuje w godzinach wieczorno-nocnych ( po powrocie meza z biura). Oszczedze Wam szczegolow tego przedstawienia, bo i tak straszliwie sie dzisiaj rozpisalam , powiem tylko, ze przesypiam maksymalnie godzine na dobe, a i to z przerwami. Bylam za wychowaniem bezstresowym kota. Skutek taki, ze kot ma sie wspaniale, za to ja jestem klebkiem nerwow. Jeszcze trzymam sie, ostatkiem sil, ale powoli kapituluje... Czy macie jakikolwiek sposob na uspokojenie kota ? Temat: Pastusiak: prawybory to dobra lekcja demokracji Wywiad Anny Pastusiak (Ochab) o tatusiu STALINOWCU ALE oni mieli UKŁADY za czasów żydo-komuny i z tąd te studia za pomoca "fundacji" żydowskich a ameryki chociaż byli w PZPR, a teraz LEJĄ WODĘ że to tacy "byli zdolni"(sić!): "...Zatrzymajmy się chwilę przy Państwa ślubie. Pani, jeszcze przed obroną pracy na chemii, postanowiła wyjść za mąż za nikomu nieznanego Longina Pastusiaka, który, już po studiach dziennikarskich, zaczynał pracę w „Kurierze Polskim". Jak na tę wiadomość zareagował Pani ojciec, Edward Ochab, były I sekretarz KC PZPR, a wtedy członek Biura Politycznego partii? - Dla rodziców było to wielkie zaskoczenie. Że ich przyszły zięć to syn ,; łódzkich włókniarzy, a więc człowiek z innego świata?" - Moi rodzice nie stawiali ". żadnych barier towarzyskich' i środowiskowych. Nigdy nie miałam nakazów, ani zakazów dotyczących spotkań ze znajomymi. Rodzice polegali na moim rozsądku. Żadnego dysonansu więc nie było. Po prostu rodzice byli autentycznie zaskoczeni. Nie wiedzieli o istnieniu Longina, dopóki nie przedstawiłam go jako kandydata na męża. Ojciec delikatnie oponował, proponując, by „Haneczka skończyła studia"... Starali się wyperswadować nam ten plan, ale łagodnie. A jak Panią przyjęli teściowie? - Bardzo dobrze. Choć prawda jest taka, że Longin był tak nieprzytomny, iż zawiadomienie, że chce przedstawić na- rzeczoną, wysłał na swój własny adres. Na szczęście przypadkowo był w Łodzi, na dzień przed tym wydarzeniem. Zadzwonił więc do ojca i zapytał, czy może przyjechać z Hanią. „Z jaką Hanią" - dopytywał ojciec, który nie wiedział o co chodzi. Kiedy zrozumiał, poradził, by mąż pobiegł na dworzec i znalazł mamę, która właśnie jechała do swoich krewnych. Longin pobiegł, wyciągnął mamę z po ciągu. Następnego dnia zjechaliśmy do Łodzi. Mąż jest jedynakiem. Zawsze był celującym uczniem. Rodzice wymagali od niego, nawet był twardo chowany, ale jednocześnie byli pełni poświęcenia wobec niego. Wierzyli też, że to, co ich syn postanowi, jest dobre i słuszne. Przyjęli więc mnie bardzo serdecznie. Państwa rodzice znali się i kontaktowali? - Tak. Ich stosunki były życzliwe i pełne kurtuazji. Kiedy Państwo poznaliście się, mąż był już po pierwszym stypendium amerykańskim. Czy wyróżniał się czymś wśród swoich kolegów? - Nie. Ale jego podróże okazały się haczykiem, na który złapała mnie moja koleżanka ze szkolnej ławy, a jego - ze studiów dziennikarskich. Zachwalała go jako chłopaka, który był w tylu krajach, że mogłabym przy nim szlifować swój angielski. Tak się spotkaliśmy. Wcześniej mieliśmy możność uczestniczenia w wielu burzliwych dyskusjach, jakie na Uniwersytecie Warszawskim odbywały się po 56 roku, ale jakoś nie zwróciłam na Longina uwagi. To on zwrócił uwagę na mnie. Potem był studencki rajd w Bieszczadach. Poznaliśmy się w maju, a w lipcu już byliśmy małżeństwem. To jest cały Longin. www.slowoludu.com.pl/gazeta/codzienna/2002/I/11/7.pdf oitbd.pl/longinpastusiak/wywiady/trybuna_2002_03_23-24.htm Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 161 rezultatów • 1, 2, 3, 4 |