Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Zarządu
Temat: PKP i inne takie Nius Nie będzie likwidacji połączeń kolejowych! Wpisał: Biuro Prasowe 27.08.2008. Marszałek Marek Łapiński i członek zarządu Zbigniew Szczygieł przy szynobusie, zakupionym przez Samorząd Województwa Dolnośląskiego.Wszystko wskazuje na to, że kolej wycofa się z planów likwidacji połaczeń kolejowych z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby i z Kłodzka do Kudowy Zdroju. Takie obietnice uzyskał marszałek Marek Łapiński w trakcie swojej wizyty w Warszawie. Według planów PKP pociągi do ważnych sudeckich kurortów i sanatoriów miały przestać jeździć w grudniu tego roku. Informacja o tych zamiarach spowodowała ostry sprzeciw Samorządu Województwa Dolnośląskiego i przedstawicieli samorządów, których dotknęłyby plany kolei. Marszałek Marek Łapiński wraz z członkiem zarządu Zbigniewem Szczygłem i dyrektorem Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei Leszkiem Lochem spotkali się w tej sprawie w środę, 27 sierpnia z Ministrem Infrastruktury Cezarym Grabarczykiem i członkiem zarządu spółki PKP Polskie Linie Kolejowe SA, która odpowiada za infrastrukturę kolejową. Po rozmowach, w trakcie których przedstawiciele Dolnego Śląska wyrazili zdecydowany protest przeciwko planom likwidacji połączeń, marszałek jest dobrej myśli. - Uzyskaliśmy zapewnienie, że kolej wycofa się z likwidacji tych połączeń. Mieszkańcy Dolnego Śląska i turyści powinni odetchnąć z ulgą - cieszy się Łapiński. Jak dodaje, dzięki natychmiastowej reakcji i rzetelnie przygotowanym argumentom udało się uzyskać duży sukces. - Teraz oczekuję na pisemne potwierdzenie tych obietnic, które z PLK powinno dojść do urzędu marszałkowskiego lada dzień - dodaje marszałek. Jak wynika z ustaleń, zarząd województwa zadeklarował, że zaangażuje się w remont torowisk na tych trasach, m.in. poprzez pozyskanie na ten cel środków z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego i Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Już wcześniej zarząd województwa, jako instytucja zarządzająca RPO, podjął decyzję o ogłoszeniu naboru projektów indywidualnych dotyczących modernizacji linii kolejowych na Dolnym Śląsku. Samorząd Województwa Dolnośląskiego za jeden z ważnych elementów poprawy systemu komunikacji na Dolnym Śląsku uważa lepsze wykorzystanie transportu kolejowego. Staraniem samorządu województwa w najbliższym czasie zakończone zostaną kolejne etapy przywracania połączeń na trasach Wrocław - Trzebnica i Wrocław - Świdnica. Dzięki dofinansowaniu ze środków województwa, przeznaczonych na promocję kolejowych przewozów regionalnych, uruchomiono także, zawieszone 63 lata temu, połączenie z Jeleniej Góry do Trutnova w Czechach. Pociąg kursuje we wszystkie soboty i niedziele lipca oraz sierpnia. Samorząd województwa jest także organizatorem kolejowych przewozów regionalnych na terenie Dolnego Śląska. Finansuje wszystkie uruchamiane połączenia o charakterze aglomeracyjnym. Ostatni wprowadzony rozkład jazdy pociągów, przygotowany i finansowany z budżetu województwa, umożliwił m.in zwiększenie częstotliwość kursowania pociągów na większości linii kolejowych z Wrocławia i wprowadzenie cyklicznego rozkładu jazdy w czasie szczytu w tzw. takcie 60-minutowym. Dzięki temu zwiększyła się liczba przewozów kolejowych na linii Wrocław - Jelcz Laskowice, co przyniosło również odciążenie przewozów drogowych w ciągu komunikacyjnym remontowanych ulic Krakowskiej oraz Strachocińskiej we Wrocławiu. Na to, aby Dolnoślązacy mogli korzystać z wygodnego systemu komunikacji kolejowej, w budżecie województwa zaplanowano wydatki w wysokości prawie 300 mln zł w najblizszych 3 latach, z czego 120 mln jeszcze w tym roku. źrodło: www.umwd.dolnyslask.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=494&Itemid=135 Temat: SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK OPOLE:: SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK Zarząd do wymiany Od zeszłej środy Miejski Zakład Komunikacyjny w Opolu nie ma prezesa, a jedynie osobę pełniącą obowiązki. Nowy szef spółki ma być wybrany do końca sierpnia W zeszłym tygodniu skończyła się trzyletnia kadencja starego zarządu. Oczywiście mogliśmy podpisać kolejna umowę, jednak postanowiliśmy, żeby rozpisać konkurs na nowego prezesa i zastępcę - tłumaczy Wiesław Wróblewski, szef rady nadzorczej MZK. Najpierw zostaną opracowane kryteria, jakie mają spełniać kandydaci na prezesa. - Na pewno trzeba wziąć pod uwagę dwa względy ustawowe: praktykę w transporcie pasażerskim oraz posiadanie licencji na prezesa spółki. Oczywiście w konkursie może wziąć udział każdy, także stary zarząd. Później pozostaje podać ogłoszenie do publicznej wiadomości i ustalić skład komisji przesłuchującej kandydatów. Wiadomo, że w jej skład wejdą wszyscy członkowie rady nadzorczej oraz ludzie z ratusza. Praca zarządu MZK jest cały czas oceniana przez radę nadzorczą. Wróblewski twierdzi, że zakład radzi sobie coraz lepiej. Co prawda zeszły rok MZK zamknęło stratą 1,5 mln zł, ale według niego strata mogła być jeszcze większa, nawet 5 mln. - Na 27 porównywalnych zakładów opolski mieści się w pierwszej piątce. Oceniając Janusza Granata, prezesa MZK, mogę powiedzieć, że notuję stały postęp w realizacji programu naprawczego i restrukturyzacyjnego firmy - przyznał Wróblewski. - Członkowie walnego zgromadzenia ocenili pod koniec maja poprzedni rok w MZK. Stwierdzono, że zarząd podejmował działania restrukturyzacji wydatków i zmniejszenia kosztów. Po pierwszym kwartale tego roku pokazał się nawet zysk - dodał Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta. - Przedstawiciele urzędu zaakceptowali sprawozdanie finansowe za 2003 rok, jednak rada nadzorcza zdecydowała, by konkurs się odbył. Sly Ostatnie zmiany: 08. Czerwca 2004 09:43 ZOBACZ WIĘCEJ: Wydrukuj ten artykuł bez zdjęć. Wydrukuj ten artykuł ze zdjęciami. Powrót Powrót AKTUALNOŚCI: REGION SPORT OPINIE AUTO-MOTO DOM ZDROWIE STUDENTOM REPORTAŻ PUBLICYSTYKA WYWIADY CZAT PRAWO I PRACA KULTURA PIENIĄDZE POWIATY: BRZEG GŁUBCZYCE KĘDZIERZYN-KOŹLE KLUCZBORK KRAPKOWICE NAMYSŁÓW NYSA OLESNO OPOLE PRUDNIK STRZELCE OPOLSKIE ROZMAITOŚCI: ARCHIWUM POGODA HOROSKOP METRYKA DNIA MOIM ZDANIEM WIEMY, SŁYSZELIŚMY, LUDZIE MÓWIĄ JEDYNKA NTO FORUM NTO FOTOGRAFIE OGŁOSZENIA: OGŁOSZENIA DROBNE CENNIKI FORMATY INSERTY ADRESY PRO MEDIA: BIURO REKLAMY I OGŁOSZEŃ KOLPORTAŻ ADRESY ADRESY REDAKCJI Webmaster Pro Media sp. z o.o. - Opole 1998-2003 e- mail:nto@nto.pl Temat: ubezpieczenie od rezygnacji z wyjazdu na wycieczkę ubezpieczenie od rezygnacji z wyjazdu na wycieczkę Moja sprawa wygląda następująco: chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób mogę załatwić sporną sprawę z biurem turystycznym, konkretnie chodzi o to że musieliśmy razem z żoną zrezygnować z wycieczki, z tym że w dniu rezerwacji zapłaciliśmy zaliczkę oraz ubezpieczenie od rezygnacji. W dniu rezygnacji okazało się że ubezpieczenie od rezygnacji owszem jest ale tylko w szczególnych przypadkach, niestety Pani w biurze nie poinformowała nas o tych warunkach, a zresztą w ogólnych warunkach niema mowy o jakie przypadki chodzi. Chciałbym zaznaczyć iż zapłaciłem 20% kosztów rezygnacji + ubezpieczenie od kosztów rezygnacji. Nie podpisywaliśmy żadnej polisy ubezpieczeniowej tylko potwierdzenie rezerwacji oraz wpłatę zaliczki w wysokości 800 PLN, na potwierdzeniu owszem jest klauzula o zapoznaniu się z ogólnymi warunkami, niestety w tych właśnie warunkach niema mowy o przypadkach w jakich można zrezygnować, jest tylko informacja o możliwości wykupienia ubezpieczenia o rezygnacji. Zresztą na potwierdzeniu również adnotacja Ubezpieczenie od rezygnacji. Wyciąg z ogólnych warunków uczestnictwa w imprezie turystycznej: 4. UBEZPIECZENIA KLIENTA 4.1. W ramach wykupionej imprezy klient Biura Podró.y "Viva Club Polska? Sp. z o.o. jest ubezpieczony w TU Allianz Polska S.A. w zakresie: kosztów leczenia do wysokosci 10 000 euro, nastepstw nieszczesliwych wypadków do wysokosci 1300 euro oraz baga.u podró.nego do wysokosci 125 euro dla ka.dego z uczestników imprezy turystycznej. 4.2. Siedziba Centrali TU Allianz Polska S.A. miesci sie przy ul. Rodziny Hiszpanskich 1 , 02-685 Warszawa 4.3. Cena imprezy nie obejmuje ubezpieczenia kosztów odwołania uczestnictwa w imprezie turystycznej z przyczyn nagłych (np. nieszczesliwy wypadek, nagła choroba). Organizator zaleca zawarcie powy.szego ubezpieczenia oraz do ubezpieczenia sie osób z chorobami przewlekłymi - nie pózniej ni. 72 godziny po dokonaniu rezerwacji. 4.4. Ubezpieczenie zawarte jest na podstawie Ogólnych Warunków Ubezpieczenia ?TRAMP? przyjetego uchwała Zarzadu TU Allianz Polska S.A. nr. 145/2007 z dnia 20 lipca 2007 roku. 4.5. Wszelka pomoc (Assistance) w ramach zawartego ubezpieczenia gwarantuje klientom Biura Podró.y "Viva Club Polska? Sp. z o.o. Centrum Alarmowe Mondial Assistance Sp. z o.o. , której siedziba znajduje sie na ul Domaniewskiej 50 b , 02-672 Warszawa. Tel . +48 22 ? 522 25 55 4.6. Ubezpieczeniem zawartym w cenie imprezy do w/w kwot objeta jest ka.da osoba uczestniczaca w imprezie zorganizowanej przez Biuro Podró.y "Viva Club Polska? Sp. z o.o. 5. ODSTAPIENIE OD UMOWY 5.1. Organizator zaleca zawarcie przez Klienta umowy ubezpieczeniowej od kosztów rezygnacji z udziału w imprezie turystycznej. Cena takiego ubezpieczenia to 3,5% wartosci imprezy turystycznej. 5.2. Organizator zastrzega sobie prawo odwołania imprezy w ka.dej chwili, jesli jej przeprowadzenie jest niebezpieczne lub z przyczyn od siebie niezale.nych, takich jak siła wy.sza. Zastrzega sie forme pisemna odstapienia od umowy. 5.3. Odwołanie imprezy z powodu braku odpowiedniej liczby uczestników nastapic mo.e najpózniej na 7 dni przed rozpoczeciem imprezy. O takim przypadku Klient zostanie poinformowany w formie pisemnej. 5.4. Minimalna liczba uczestników przy wyjazdach grupowych wynosi 15 osób chyba, .e umowa stanowi inaczej. 5.5. W sytuacjach opisanych wy.ej organizator przedstawi Klientowi oferte zastepcza lub zwróci całosc wpłaconej kwoty bez potracen. 5.6. Klient ma prawo odstapic od umowy w ka.dym czasie. Zastrzega sie forme pisemna odstapienia od umowy. Wówczas ma obowiazek zwrotu wszystkich wydanych przez organizatora dokumentów podró.y a tak.e jest zobowiazany do zapłaty kosztów wizy (jesli został ju. przyznana i była przedmiotem umowy) oraz: 20% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie do 20 dni przed rozpoczeciem imprezy, 45% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie miedzy 19 a 10 dniem przed rozpoczeciem imprezy, 75% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie miedzy 9 a 5 dniem przed rozpoczeciem imprezy, rezygnacja poni.ej 4 dni przed rozpoczeciem imprezy, w dniu rozpoczecia imprezy lub nie stawienie sie na zbiórke - 95 % ustalonej ceny imprezy. Szczerze to nie wiem do kogo kierować swoje roszczenia, czy do agenta czy do arganizatora turystyki? Jeżeli moje roszczenia są zasadne, to na jakie przepisy mogę się powołać kierując wezwanie do zapłaty? Jeżeli zaś nie mam racji, to dlaczego? Dziękuję i pozdrawiam A. Temat: sprawa zycia i smierci... Kochani, to jeszcze raz ja tuz przed wyjsciem z pracy. Bardzo mi smutno, ze zadne z Was nie znajduje rozwiazania dla opisanej sytuacji. Sam juz nie wiem co mialbym jako obserwator o tym wszystkim myslec. I jeszcze to zebranie. Skoro juz o tym to dopisze. Dzisiaj o 15.00 odbylo sie spotkanie zarzadu z pracownikami. Przedstawiono nam raport. Firma jest w stanie krytycznym i nie moze juz dluzej ciagnac na dlugach. Przejelismy sie wszyscy strasznie bo nie sadzilismy ze jest tak zle. Zarzad szedl w zaparte, ze nowa pozyczka, ze wejscie do Unii, ze inwestycje. A prawda jest taka, ze trzeba nam posprzatac ladnie z biurek, wsunac rzeczy osobiste do kartonow po zgrzewkach, po raz ostatni spojrzec na oprawiona w plastiku reprodukcje Van Golga, co to do asystentki Lusi nalezy, otrzec rekawem lze i bez pensji od trzech miesiecy ruszyc w zycie. Ku swietlanej przyszlosci. Na zebraniu okazalo sie tez kim sa tajemniczy inwestorzy, udzialowcy naszej firmy, ktorzy mieli doprowadzic firme na szczyty kapitalizmu (to ten ustroj u braci z Zachodu co mowi o zyskach i bogactwie) . Okazalo sie ze firma podzielona jest fifty- fifty pomiedzy Zarzadem a Rada Nadzorcza byla fikcja stworzona wylacznie na potrzeby pozyskiwania nowych kredytow. Mnie tam nic do tego w sumie, bo zadnych udzialow nie mam, pensyjka jedynie nad wyraz skromna. Zyciem sie ciesze, ale oni maja niezly klops. Slowem- wyluszczylem zla wiadomosc. Teraz beda tylko same dobre wiadomosci. Postanowilem za namowa kolezanki kupic rolki. To znaczy ja mam juz rolki, ale kupie sobie nowe, zielone przysposobione do garnituru z mankietem. Bede na tych rolkach po plantach jezdzil. Druga dobra wiadomosc jest taka, ze on (ten kolega informatyk, o ktorym Wam pisalem) postanowil po rzeczonym zebraniu Zarzadu postawic wszystko na jedna karte z rekawa i porwac swa wybranke serca na kilka dni do Zakopca. Ona jeszcze nic nie wie o niespodziance. –Poczekam do ostatniej chwili, potem nacisne dzwonek jej mieszkania, jak otworzy to zobaczy tylko nogi w mokasynach i wielki bukiet roz!!!!- usmiechal sie szeroko.- Zeby tylko sobie ze Staszkiem nie pomylila – przeszlo mi przez mysl- ale w koncu on nie nosi mokasynow, moze nie spojrzy w dol. – Swietny pomysl!- wykrzyknalem, ja naprawde wierze, ze to jest swietny pomysl z rozami i dzwonkiem. Innego juz nie znajduje a i forumowicze nie pomogli (dodalem koncowke zdania w mysli). – Wiesz- ciagne dalej- jesli nie sprobujesz nigdy nie dowiesz sie jak pieknie wyglada twarz kobiety poproszonej o reke. Tylko nie pij dla kurazu, bo kobiety zawsze wyczuja alkohol i mozesz ja tylko zdenerwowac. Zrzuci cie ze schodow i tyle z twoich oswiad...- wystraszylem sie nie na zarty slyszac wlasny glos. Az mnie przytkalo. A nuz wywoluje wilka z lasu? Tfu! Tfu! na psa..urok. Splunalem przez lewe ramie, dwukrotnie oczywiscie. – Nie ma co!- odchrzaknalem- pakuj wakacyjna walizke, piersdzionek, bilety do Zakopanego, faksowa rezerwacje domku i ruszaj!- patrzylem mu prosto w oczy, zeby nie myslal, ze zartuje. – Wyglupiasz sie?!- zachnal sie.- Nie wyglupiam sie, mowie jak najbardziej powaznie. Tylko nie przynies wstydu!- krzyknalem na odchodne. Wyszedl z pokoju a ja popatrzylem ponownie na obraz Van Golga, zakleilem tasma pudelko z napisem „biuro walpurgi“ i sklecilem jeszcze te slowa, ktore wlasnie teraz czytacie. Komputer jest lizyngowany, musze wiec go zostawic, by mogli oddac lizyngodawcy. Ja i moi koledzy i kolezanki z pracy mamy tylko nadzieje, ze on powiadomi nas wkrotce o konkretnej dacie slubu. Nie, nie chodzi, zeby wiedziec co jak i kiedy. Chodzi glownie o zakupiony na prezent ekspres do kawy i gwarancje. Wprawdzie wazna jest przez dwa lata, bo sprzet markowy „Filip“, no ale my ten ekspres kupilismy z jakies poltora roku temu. Kilka paczek kawy tez wtedy kupilismy.. Nic to , moi kochani forumowicze. Tak jak Wy i ja wierze, ze pewnego dnia dojdzie do szczesliwego zakonczenia. Zyczmy im szczescia . Jesli ktos dopisze sie do tego watku z zyczeniami dla naszych przyszlych nowozencow bede wdzieczny. Dziekuje i ide juz.Ja zycze im szczescia. walpurga z kartonem bye bye! Acha! Ten pedzacy na rolkach w czapce z daszkiem na bakier na plantach (na plantach pedzacy nie na bakier) , trzecia sciezka po lewo to ja! :-). Albo nie! Ten pedzacy na rowerze w czapce na bakie....... Temat: Nadodrzańskie inwestycje miasta Wrocławia Nadodrzańskie inwestycje miasta Wrocławia Długie nadodrzańskie spacery Miasto planuje stworzenie dwóch nowych parków i kilku bulwarów Wielka nadodrzańska promenada ciągnąca się od Biskupina i Sępolna aż po Kępę Mieszczańską, przystań jachtowa na wysokości ul. Mazowieckiej i tramwaj wodny z Osobowic do centrum. Taką wizję zagospodarowania nabrzeży Odry ma Biuro Rozwoju Wrocławia. Niestety, nie wiadomo, kiedy zostanie zrealizowana. Miasto chce połączyć istniejące wrocławskie bulwary w jeden. - Zależy nam na tym, by tworzyły ciąg spacerowy - mówi Tomasz Ossowicz, dyrektor Biura Rozwoju Wrocławia. Zapewnia, że na nowych bulwarach będą ścieżki rowerowe. Promenady mają powstać m.in. na Kępie Mieszczańskiej. Najpierw jednak z północnej części wyspy musi wycofać się wojsko. Na Kępie znajdują się też koszary policji. W przyszłości zamiast nich miałoby tam powstać centrum rekreacyjno-kulturalne. Bulwar ma też powstać między mostem Dmowskiego a Pomorskim. Terenem między ulicą Sikorskiego a Odrą podobno już interesują się inwestorzy. Promenada ma też ciągnąć się od mostu Pokoju aż po most Osobowicki. Jej część już istnieje. To ulice Wyspiańskiego, Pasteura i Conrada-Korzeniowskiego. Dyr. Ossowicz podkreśla, że to tylko kwestia doprowadzenia ich do odpowiedniego standardu. Przy okazji miasto planuje stworzenie nowych parków. - Jeden mógłby powstać na terenie obecnych ogródków działkowych przy ulicy Jarcza, a drugi w okolicach ulic Bacciarellego i Canaletta - mówi szef Biura Rozwoju. Budowa promenady to także element przywracania do życia dzielnicy przemysłowej - między ulicą Jedności Narodowej a Trzebnicką. - Te tereny chcemy przeznaczyć pod zabudowe mieszkaniową, a bulwar będzie dobrym uzupełnieniem - uważa Ossowicz. Tramwaje wodne z Osobowic Miasto chce także otworzyć dla spacerowiczów nadodrzańskie tereny od mostu Dmowskiego do hipermarketu Tesco przy Długiej. Ale najpierw musi się pojawić inwestor zainteresowany dawną stocznią remontową. Bulwar ma także powstać wzdłuż Oławy - od Walońskiej po Niskie Łąki. Muszą zmienić się jednak właściciele okolicznych terenów. - Na przykład w miejscu, w którym jest dziś baza Wrocławskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, mają powstać nowe, kilkupiętrowe domy - wyjaśnia Ossowicz. Wzdłuż nowych promenad mają się znaleźć miejsca do cumowania jachtów i małych statków. - Chcemy, by ktoś, kto idzie takim bulwarem, miał wrażenie, że jest na nabrzeżu portowym - mówi dyr. Ossowicz. Podkreśla, że Wrocław upodobni się w ten sposób do Pragi, czy Paryża. Duży port dla jachtów i statków ma powstać na starym zimowisku barek na Osobowicach. Ossowicz marzy by to miejsce z centrum łączyły tramwaje wodne, z których mogliby korzystać turyści. Mniejsza przystań jachtowa ma powstać na Odrze koło ulicy Mazowieckiej. Przejście pod mostem Na Ostrowie Tumskim miasto nie planuje budowy bulwarów, ale spacerowicze i tak mogą być zadowoleni. Papieski Wydział Teologiczny sukcesywnie remontuje przylegające do Odry ogrody. Prace w jednym z nich skończą się już w październiku. Nie wiadomo natomiast, kiedy zostaną zrealizowane wizje Biura Rozwoju Wrocławia. Problemem nie jest tylko brak pieniędzy i inwestorów. Planowane bulwary są przecięte ważnymi arteriami komunikacyjnymi np. mostem Grunwaldzkim i Pokoju. By nie blokować ruchu samochodowego miasto chce połączyć odcinki promenady kładkami umieszczonymi pod mostami. Ossowicz mówi, że podobne pomysły są realizowane m.in. w Paryżu. Okazuje się jednak, że taka kładka blokowałaby ruch statków pod mostem Pokoju. By tego uniknąć trzeba pogłębić rzekę pod wszystkimi przęsłami mostu. Janusz Bogucki z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej zapewnia, że stanie się to w przyszłym roku. Dawid Kocik dawid.kocik@slowopolskie.pl Temat: Miejski Zarząd Dróg odchudzony KOMUNIKAT URZĘDU MIASTA CZĘSTOCHOWY KOMUNIKAT PRASOWY URZĘDU MIASTA www.czestochowa.um.gov.pl Reorganizacja w Miejskim Zarządzie Dróg Nowy dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Kazimierz Augustyn zdecydował o przeprowadzeniu reorganizacji tej jednostki. Jej celem jest zmniejszenie kosztów funkcjonowania zarządu. Przypomnijmy, że w okresie gdy Kazimierz Augustyn wspólnie ze Zbigniewem Chmielewskim organizowali w I połowie lat 90-tych MZD, planowano zatrudnienie docelowo na ok. 50 – 70 osób. Obecnie w MZD pracuje blisko 100 osób. Największe koszty rodziła jednak wadliwa struktura, w której na trzech pracowników przypadał jeden kierownik – łącznie z dyrektorami było 25 stanowisk kierowniczych. Drastycznym był przykład Wydziału Audytu, w którym Naczelnik miał jednego podwładnego. W niektórych przypadkach zarobki kierowników poszczególnych komórek MZD przekraczały pensje naczelników Wydziałów Urzędu Miasta. Po reorganizacji, liczba stanowisk kierowniczych z 25 zmniejszona zostanie do 10. Z 20 funkcjonujących dotychczas komórek organizacyjnych stworzono pięć wydziałów: - utrzymania dróg - planowania i realizacji zadań - inżynierii ruchu drogowego ( wraz z oświetleniem drogowym) - parkingów - finansowo – organizacyjny ( z zamówieniami publicznymi). Pozostało dotychczasowych dwóch dyrektorów – pan Jerzy Kocyga ( pion utrzymania, planowania i realizacji zadań) pan Zbigniew Przedziński ( pion ekonomiczno-administracyjny). Oprócz wymiernych oszczędności, na które składają się zmniejszone koszty osobowe, zmniejszone abonamenty i koszty obsługi kilkudziesięciu aparatów komórkowych, w zdecydowany sposób poprawi się sprawność działania MZD. W ramach reorganizacji podjęto decyzję o likwidacji liczącej 7 pracowników tzw. grupy interwencyjnej (zajmowała się naprawą i montażem znaków drogowych). Koszt wykonywania tych zadań przez własnych pracowników jest stosunkowo duży, gdyż oprócz pensji ponoszono także koszty obsługi tej komórki (księgowość itp.). W podobnych jednostkach w kraju zlikwidowano te jednostki powierzając ich zadania zewnętrznym firmom wyłonionym w drodze przetargu nieograniczonego. Obecny stan był nie do utrzymania - 7 pracowników zajmowało się niekiedy w ciągu dnia wymianą znaków w zaledwie kilku miejscach Częstochowy... Przetarg zostanie rozstrzygnięty w ciągu najbliższego miesiąca. Majątek będący obecnie w dyspozycji grupy interwencyjnej ( m.in. dwa samochody, narzędzia itd.) zostanie zagospodarowany na potrzeby MZD lub innych jednostek miejskich. Zmniejszenie kosztów funkcjonowania MZD przyniesie wymierne oszczędności, które przeznaczone będą na remonty i utrzymanie dróg. Biuro Prasowe Urzędu Miasta Częstochowy Temat: [Wawa] Figa zamiast tramwaju [Wawa] Figa zamiast tramwaju Mimo obietnic na Krakowskim Przedmieściu nie będzie torów Urzędnicy zatwierdzili plan remontu Krakowskiego Przedmieścia. Nie porozumieli się jednak między sobą. W przyjętym planie nie ma mowy o powrocie tramwajów na Trakt Królewski. Wiosną ruszy remont Krakowskiego Przedmieścia. Mówiło się, że będzie tam kursował tramwaj. Opracowano nawet trasę: z Międzyparkowej przez Bonifraterską-Miodową-pl. Zamkowy-Krakowskie Przedmieście-Nowy Świat-plac Trzech Krzyży-Al. Ujazdowskie-Bagatelę-pl. Unii Lubelskiej do Puławskiej. W ten sposób powstałoby wygodne połączenie, równoległe do Marszałkowskiej. Kto za, kto przeciw? Niestety, tramwaju nie będzie. Winni są urzędnicy, którzy tak się kłócili o tramwaj, że... w końcu nie wpisali go do projektu remontu. Krakowskim Przedmieściem zajmowało się kilka biur: m.in. drogownictwa, inwestycji, komunikacji, architekta miasta, Miejskich Zakładów Autobusowych, Tramwajów Warszawskich i Zarządu Transportu Miejskiego. Tramwaj bez drutu Za powrotem tramwaju, który po Krakowskim Przedmieściu jeździł przed wojną, były Tramwaje Warszawskie i Biuro Komunikacji. To ono powiedziało tramwajarzom: Zróbcie tylko taki wóz, który do jazdy nie będzie potrzebował drutów. Przeciwko budowie trakcji wzdłuż reprezentacyjnej ulicy był bowiem architekt miasta Michał Borowski. Tak powstała hybryda, czyli tramwaj zasilany z trakcji i z akumulatora. Wozem przejechali się miejscy urzędnicy i oświadczyli, że tramwaje pojadą Krakowskim! Powiedział to np. wiceprezydent miasta Andrzej Urbański – odpowiedzialny za komunikację. Ale przeciw było biuro inwestycji: 7 km trasy tramwajowej kosztowałoby około 35 do 40 mln zł. Pomysłu nie poparł także Michał Borowski, który powiedział: – Jeśli tramwaj zastąpi autobusy i dowiezie ludzi do pracy – to oczywiście będę za. Ale jeśli będzie to linia turystyczna, to nie widzę sensu jej powstania. Poza tym architekt miasta rzucił pomysł, by jeden z przystanków drugiej linii metra był obok pomnika Prusa przy Bristolu. – Metro sprawniej przewiezie ludzi – argumentuje Michał Borowski. Ani metra, ani tramwaju Tak właśnie, mimo że ostatecznej decyzji co do przebiegu drugiej linii metra jeszcze nie ma, idea powrotu tramwaju została pogrzebana. W dokumencie, który przyjął zespół koordynacyjny przy prezydencie Kaczyńskim torowiska na Krakowskim Przedmieściu po prostu nie ma. Wyleciało. Trudny temat Plany remontu można jeszcze zmienić. Może to zrobić prezydent miasta. Kosztowałoby to kilkadziesiąt tys. złotych. Odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Sławomir Skrzypek stwierdził jednak, że „temat jest trudny”. Szef Biura Komunikacji, Stanisław Szweycer, nie chciał w ogóle rozmawiać. A jeśli decyzji nie podejmie się teraz, na następną okazję trzeba będzie czekać około 25 lat – prawdopodobnie wtedy odbędzie się nastepny remont Krakowskiego Przedmieścia. /zw.com.pl/ Temat: Wrocławska Karta Miejska Wrocławska Karta Miejska Wrocławska Karta Miejska Operator Wrocławskiej Karty Turystycznej, został już wyłoniony. Jest nim firma BZA S.A. z Warszawy, która brała juz udział we wdrażaniu podobnych programów w Niemczech i Szwajcarii. Wrocław będzie pierwszym polskim miastem, gdzie karta będzie miała postać elektronicznego chipa. Dzięki karcie, płacąc jeden raz będziemy mogli przez pewien czas korzystać z komunikacji miejskiej i odwiedzać wszystkie muzea, galerie itp. współpracujące z operatorem. Po upływie ważności karty, jej działanie przedłużymy uzupełniając konto. - Bardzo się cieszę, że udało się nam znaleźć operatora. Szczerze mówiąc miałem pewne obawy, bo wymagania, które postawiliśmy, były bardzo wysokie - komentuje Paweł Romaszkan, szef wrocławskiego Biura Promocji. Urzędowi bardzo zależało, aby wprowadzana karta była kartą chipową. Pozwoli to na rozszerzenie systemu na cały Dolny Śląsk, poza tym oznacza osiągnięcie wyższego standardu, porównywalnego z zachodnim. Wybrana firma jest członkiem międzynarodowej grupy BZA - europejskiego lidera w bezgotówkowych systemach rozliczeniowych. Grupa ta ma na swoim swoim koncie wprowadzenie m.in. kart turystycznych Jeziora Bodeńskiego, Schwarzwaldu, a obecnie pracuje nad wprowadzeniem Karty Bałtyckiej, jednego z największych tego typu programów w historii. Wrocławski odpowiednik tej karty będzie wspólnym przedsięwzięciem firmy i Urzędu Miejskiego. - To świetnie, że Wrocław będzie miał kartę turystyczną. Zamiast kupowania kilku biletów, wszystko załatwię jeden raz. Kiedy znowu przyjadę do tego miasta, na pewno będę posługiwał się kartą - mówi Johanes Hoehn, turysta z Niemiec. Urząd miejski i przyszły operator są zgodni: wprowadzenie chipów będzie atrakcyjne dla przyjezdnych. - Samo posiadanie produktu turystycznego to nie wszystko. Trzeba odpowiednio taki produkt sprzedać, a system kart właśnie temu służy - tłumaczy Leszek Rajchert, wiceprezes zarządu firmy. Szczególny nacisk Urząd Miejski kładzie na turystów z zagranicy. To do nich przede wszystkim skierowany jest projekt. Dobrym przykładem może być tu Warszawa, gdzie trzydniowa karta robi wśród zachodnich wycieczkowiczów prawdziwą furorę. - W Niemczech takie karty są bardzo powszechne - ma je każde większe miasto. Przydałyby się i tutaj - opowiada Nadja Keller, która przyjechała zwiedzać Wrocław. Teraz nowo wybrany operator musi pozyskać dla swego programu jak największą liczbę partnerów, aby zapewnić turystom odpowiednio wysoką liczbę atrakcji objętych kartą. W tych działaniach firmę wesprze Biuro Promocji Miasta. Na razie wstępną zgodę udało się uzyskać od podlegających gminie muzeów i komunikacji miejskiej. Następne na liście będzie zapewne Muzeum Narodowe, któremu podlega również Panorama Racławicka. - Na razie nikt się do nas nie zwracał, ale jesteśmy otwarci na propozycje. Wszystko jednak zależy od warunków, jakie zaproponuje nam operator - mówi Wiesława Wilczyńska z biura marketingu Muzeum. Dotychczas w Polsce karty turystyczne funkcjonują tylko w trzech miastach. Nie mają jednak wbudowanego chipa, stąd są wydawane na ograniczony czas - dwa lub trzy dni. W Krakowie, ulubionym miejscu turystów, podobne rozwiązanie wprowadzono już w lipcu 2002 roku. Zapewnia darmowy przejazd komunikacją miejską i wstęp do 25 muzeów, a kosztuje 45 i 65 zł. Cena wrocławskiej karty nie jest jeszcze znana. Czy okaże się aż tak konkurencyjna, jak w Budapeszcie, gdzie mieszkańcy woleli kupować kartę od biletów miesięcznych? Zobaczymy. __________________ Temat: Wyprostują ścieżkę rowerową w al. Jana Pawła II Szanowny Panie Adamie! Wyjaśniam, że zaproszenie na posiedzenie Rady Technicznej w lutym wysłane zostało pocztą i dotarło do nas, o ile dobrze pamiętam, dzień po fakcie. W marcu br. członek Zarządu Stowarzyszenia Marcin Myszkowski przekazał Państwu prośbę o przesyłanie zaproszeń na aktualny numer faksu, ewentualnie informowanie telefoniczne lub za pośrednictwem e-maila, niestety bezskuteczną. Skontaktowanie się z nami nie jest takim strasznym problemem, wielu osobom i instytucjom (w tym ZDM w kilku innych sprawach) się to udało. Nie zależy nam na tym, żeby robić zamieszanie i zmieniać projekt w ostatniej chwili. Znacznie chętniej widzielibyśmy przyjęcie przez ZDM ogólnych standardów projektowych dla infrastruktury rowerowej i rozwiązywanie szczególnie trudnych problemów w drodze wspólnych warsztatów. Jednak uważamy, że jeśli już taki wadliwy projekt powstał, lepiej poświęcić nieco czasu na dokonanie poprawek i uzupełnień, niż wydać pieniądze na wprowadzenie go w życie, a potem przez wiele lat narażać użytkowników drogi (kierowców, rowerzystów, pieszych) na niepotrzebne konflikty i utrudnienia. Chciałbym zwrócić uwagę, że kilkukrotnie występowaliśmy o podanie przez ZDM listy przygotowywanych inwestycji z orientacyjnymi terminami poszczególnych etapów ich przygotowywania, tak by można było zgłoszać uwagi i propozycje z wyprzedzeniem. Taka lista nigdy do nas nie dotarła. Zgłoszenie poprawek do projektu modernizacji Al. Jana Pawła II zaproponowało nam Biuro Drogownictwa Urzędu Miasta na jesieni. Zanim udało nam się umówić z pracownikami Zarządu Dróg Miejskich i obejrzeć projekt, był listopad. Mamy nadzieję, że uda się nam porozmawiać na temat innych przygotowywanych inwestycji (Wał Miedzeszyński, Trasa Siekierkowska i pozostałe, o których prawdopodobnie w ogóle nie wiemy) odpowiednio wcześniej. Wiele uwag (zakręty, skrajnia, konstrukcja nawierzchni, sposób integracji z istniejącą infrastrukturą) powtarza się przy właściwie każdej inwestycji. Dlatego zaproponowaliśmy wprowadzenie standardów projektowych: free.ngo.pl/rowery/raporty/standard.htm i dołączanie ich do specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Szczerze pisząc, wydaje mi się, że w wielu przypadkach nie potrzeba rad technicznych, aby stwierdzić że coś jest nie tak z projektem. Trudno jest mi zrozumieć, jak osoba posługująca się tytułem inżyniera może np. zaprojektować śliską polerowaną posadzkę na dole stromego zjazdu albo wyrysować ścieżkę rowerową dokładnie przez jedyne w promieniu kilkunastu metrów drzewo (przy budowanej od podstaw drodze i pasie drogowym szerokości blisko 40 m). Kilkukrotnie występowaliśmy do Urzędu Miasta (października 2002 r., 20 stycznia, 25 marca i 16 czerwca 2003 r.) z propozycją współorganizowania warsztatów dla projektantów i urzędników zajmujących się infrastrukturą rowerową, z udziałem osób zajmujących się wdrażaniem projektów rowerowych w Gdańsku i Krakowie. Jeśli Zarząd Dróg Miejskich byłby zainteresowany takimi warsztatami, propozycja jest cały czas aktualna, można je zorganizować nie czekając aż pan wiceprezydent Urbański zacznie sobie radzić na swoim stanowisku pracy. Odnośnie medialności ścieżek, odnoszę wrażenie, że wzorcowa ścieżka - jako zjawisko dużo rzadsze - byłaby znacznie większym wydarzeniem medialnym niż kolejny bubel. Naprawdę dobre przykłady - takie jak gdańska ścieżka przy Al. Hallera czy krakowski kontrapas w ul. Kopernika - bez problemu przyciągają uwagę prasy, i gdyby takie inwestycje powstawały w Warszawie, z prawdziwą przyjemnością pomoglibyśmy je wypromować. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt, z nadzieją na lepszą współpracę w nadchodzącym Nowym Roku. Aleksander Buczyński Stowarzyszenie Zielone Mazowsze email: warszawa(at)fz.eco.pl Temat: Kolejny etap kłopotów finansowych? > Inicjatywa oddolna w postaci zebrania... # TAK > i narzekania? # NIE > Ja jestem bardzo chętny i otwarty ale osobiście się na tym nie znam i właśnie > dlatego byłbym zadowolony mając prężnie i zaradnie działający zarząd, który > (za niemałe w końcu pieniądze) zajmie siętym wszystkim za mnie. # Trafiasz w SEDNO. Ja mam podobnie - nie znam się - ale uważam, że za # pieniądze, jakie płacimy mamy prawo oczekwiać czegoś WIĘCEJ niż 1 kartki w # windzie # Czyli -> SPOTKANIE dla lokatorów - niekoniecznie WALNE - choć WALNE może # podejmować DECYZJE) - jak N A J S Z Y B C I E J !!! > Z tego co pobieżnie wyczytałem na > tym forum i załączonych linkach to wspólnota mieszkaniowa jest mało > prawdopodobna... # i ja tak myślałem - ALE jak rzucisz okiem na posty np. abc121 to może być i tak, że od momentu podpisania pierwszych aktów (koniec 2002?) JESTEŚMY wspólnotą, którą zarządza SBM - przez co jesteśmy narażeni na to co teraz - czyli spłacanie nie naszych wierzytelności z pieniędzy na esploatację. Może jest tak, że SBM wygodniej było/jest trwać przy wersji, że nie może powstać wspólnota przed przewłąszczeniem ostatniego lokalu - bo wtedy byt SBM nie miałby żadnego uzasadnienia. Może trwamy w błogiej, acz kosztownej nieświadomości??? Nie jestem prawnikiem - abc121 chyba tak. I jeszcze kilka postów na Forum świadczy o takich kompetencjach innych osób - tylko, że nikt ostatecznie nie chce wyjasnić jak to z tą wspólnotą jest - pływamy w mętnej wodzie domysłów... a szkoda... Gdyby istaniała możliwość powołania wspólnoty - spokojnie można znaleźć na zewnątrz zarządcę, negocjować warunki, porównać oferty, założyć konto wspólnoty i zapomnieć o SBM. Tylko do tego potrzebna jest WOLA wspólnoty, zarząd wspólnoty, itd. > ...w grę wchodzi raczej powołanie zarządu, który weźmie > niepłacących złodziei za gębę i zmusi ludzi do płacenia. Chętnie na takich > ludzi zagłosuję ale jak ich znaleść? # TAK - to pytanie mocno retoryczne - bo jak widać stan obecny nikomu nie przeszkadza Jestem rozczarowany i zmartwiony. Ufałem, że ktoś zadba o to, by powstała w końcu wspólnota. Ale jak widać realne zagrożenie, że wpłacone pieniądze na czynsz komornik przeleje na konto wierzyciela nikogo nie rusza. To dla mnie całkiem niezrozumiałe. To konsekwencja braku przejrzystości w komunikowaniu stanu spraw SBM ? Jak nic nie wiadomo to nie ma szturmujących Biuro rozzłoszczonych ludzi - którzy znowu są na lodzie. Szczególnie Ci bez aktów Dziwne jest to miejsce. I chyba naprawdę wiele osób musi być po "ciemnej stronie mocy" - bo skąd ta dziwna cisza, bierność i gra na czas, przedawnienie, przeczekanie... W ZZ - burze w szklance wody - u nas - choć jest dramatycznie i są realzne powody, by coś robić - CISZA. Też niekompetentny (choć zadumany nad tym wszystkim) smootek - Temat: PSL - mocno przysrobowane do stolkow. PSL - mocno przysrobowane do stolkow. Za piatkowym Super Expressem: "Siostra przewodniczącego zarządu powiatowego PSL w Makowie Mazowieckim została szefem lokalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dzielącej unijną kasę dla rolników. By zwolnić dla niej stołek, zdegradowano człowieka wybranego na to stanowisko podczas konkursu. Jak to się ma do zapewnień wicepremiera Jarosława Kalinowskiego (PSL), że w ARiMR nie wybiera się ludzi według klucza partyjnego? Po niespełna dwóch miesiącach od wygrania konkursu, ze stanowiska zdjęto nowego kierownika powiatowego agencji Janusza Zielińskiego. Pięcioosobowa komisja w Warszawie, która obsadza stanowiska stwierdziła, że... znaleziono lepszą osobę. Tą "lepszą" okazała się Agnieszka Szydłowska, siostra szefa zarządu powiatowego Polskiego Stronnictwa Ludowego, która również brała udział w konkursie. Dwa miesiące wcześniej ta sama komisja nie widziała u niej jednak zdolności kierowniczych. Skąd ta zmiana? - Może zdano sobie sprawę, że obecna pani kierownik jest lepiej przygotowana ode mnie - komentuje ostrożnie zmianę przeniesiony na stanowisko zastępcy Janusz Zieliński. - Być może takie są układy polityczne - kończy szybko rozmowę były kierownik. Powiat aż huczy, że na wymianę na stanowisku szefa ostro naciskali powiatowi działacze PSL i miejscowi parlamentarzyści. Poprzedniego szefa zmusili do złożenia prośby o przeniesienie na zastępcę. - Wszyscy tu doskonale wiedzą, że w sprawie Szydłowskiej u samego prezesa Bentkowskiego interweniował jej brat Mirosław Augustynowiak - mówi nam jeden z lokalnych polityków pragnący zachować anonimowość. - A gdy to nie pomogło, u przewodniczącego Kalinowskiego zjawił się poseł Zbigniew Deptuła (PSL). Sam Deptuła zaprzecza jednak, jakoby miał jakikolwiek wpływ na wybór kierownictwa. Nowa kierownik agencji bardzo często odwiedza jednak biuro posła. Rozmowy, jakim przysłuchiwał się nasz reporter, dotyczyły jednak nie przygotowań do wdrożenia systemu dopłat dla rolników, lecz wyglądu biura i wyższości żaluzji nad zasłonami. Na temat swojej pracy nowa pani kierownik niewiele jest nam w stanie powiedzieć. - Nie wiem, jak to będzie dokładnie wyglądało - odpowiada Szydłowska. - W przyszłym tygodniu będę w Warszawie, to dowiem się wszystkiego. Dlaczego jej kwalifikacje okazały się lepsze? Sama nie chce powiedzieć, jakie ma wykształcenie i poprzednie doświadczenia zawodowe. Centrala ARiMR nie udziela natomiast takich informacji, zasłaniając się... ochroną danych osobowych. Wiadomo, natomiast, że - według kryteriów komisji - powinna mieć wykształcenie rolnicze, ekonomiczne albo prawnicze. Komisja też preferowała osoby, które są dobrze zorientowane w unijnych procedurach. Postanowiliśmy sprawdzić, co wie na ten temat Szydłowska. Pani kierownik, która odpowiedzialna będzie za prawidłowy podział unijnych pieniędzy wśród rolników, nie potrafiła nam jednak nawet odpowiedzieć, kiedy owe pieniądze będą dostępne. - No... chyba już jakoś teraz - stwierdziła po dłuższym zastanowieniu. Prawda wygląda jednak inaczej. Dotacje dla polskiego rolnictwa rozdzielane będą dopiero po wejściu do Unii Europejskiej. W 2004 roku mamy otrzymać 500 mln euro, czyli prawie 2 mld złotych. Za swoją pracę Szydłowska bierze od 2,5 tysiąca do 3 tys. złotych - to wiadomo. Od kilku tygodni pojawiają się kolejne informacje o obsadzaniu stanowisk związanych z obsługą programu SAPARD działaczami PSL. Osoby te mają decydować, kto i ile pieniędzy dostanie z funduszy rolnych UE. Radio Zet podało, że szefem oddziału ARiMR w Rawie Maz. został brat wicemarszałka Sejmu Janusza Wojciechowskiego. Wcześniej Rzeczpospolita ujawniła, że szefem lubelskiego oddziału ARiMR został... Krzysztof Podkański, syn Zdzisława. Tym kto ma rozdzielać unijne fundusze zaniepokoiła się Komisja Europejska. " Temat: Syn radnego dostał dwa mieszkania bez przetargu Syn radnego dostał dwa mieszkania bez przetargu Info z gazety Echo Dnia www.echo-dnia.com.pl/?news=5451&mutacja=1&dzial=1 Syn radnego Marka Wołowca dostał od władz Kielc dwa mieszkania. Na ich wynajęcie nie ogłoszono przetargu. Pomieszczenia można przerobić na gabinety lekarskie czy kancelarie prawnicze. Wcześniej o przydział ubiegał się lokator tej kamienicy, ale nie dostał zgody, mimo że żyje w strasznych warunkach. - W moim mieszkaniu zawaliła się podłoga - mówi lokator kamienicy przy ul. Wesołej 38 (nazwisko do wiadomości redakcji). - Na pierwszym piętrze są dwa mieszkania w lepszym sta-nie niż moje, oba puste od 1998 roku. Odmówiono mi przydziału w którymś z nich, mimo że chciałem je wyremontować na swój koszt. Oba mieszkania zostały przekształcone w lokale użytkowe, a dostał je syn kieleckiego radnego Marka Wołowca. Obaj z ojcem oglądają je, mówią, że po remoncie otworzą tu gabinety lekarskie i kancelarie prawnicze. Syn prawicowego radego Marka Wołowca wynajmuje też od miasta lokal znajdujący się na parterze tej samej kamienicy przy ul. Wesołej 38. Prowadzi w nim kawiarnie. Radny twierdzi, że syn wygrał przetarg na wynajem jeszcze w ubiegłym roku. Po otworzeniu kawiarni wystąpił do Miejskiego Zarządu Budyn-ku o przekazanie mu mieszkań na I piętrze. Zadeklarował, że je wyremontuje. - Ich stropy są w fatalnym stanie, boję się, że się zawalą i uszkodzą pomieszczenia kawiarni - informuje radny Marek Wołowiec, który jest członkiem Komisji Gospodarki Ko-munalnej Rady Miasta opracowującej zasady sprzedaży lokali użytkowych. Nie zaprzecza, że to on, a nie syn chodził za tą sprawą, nie widzi nic zdrożnego w tej sytuacji i mówi wprost "to ja oglądałem, zaproponowałem". We wrześniu prezydent Kielc Wojciech Lubawski podpisał zgodę na przekształcenie mieszkań w lokale użytkowe, a na początku października na przekazanie ich synowi radnego, chociaż aż 3 tysiące osób czeka na przydział dachu nad głową. - Podpisuję dziennie setki pism, to było jednym z nich. Przygo-tował je dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków. Mieszkania przekształciłem w lokale użytkowe, bo nie nadają się do zasie-dlenia. Przyszły najemca zapewnił, że sam je wyremontuje. Uchwała Rady Miasta zezwala na wynajem bez przetargu lo-kalu w złym stanie technicznym. Nie zwracałem uwagi na nazwisko osoby, która wystąpiła o przydział. Nie wiedziałem, że ktoś wcześniej ubiegał się o te mieszkania i także chciał je re-montować. Pod względem prawnym sprawa jest czysta, ale jest zamieszany w nią radny, to rzuca cień, więc zlecę sprawdzenie jej przez Biuro do Spraw Kontroli. Układ z synem radnego nie jest jednak tak korzystny dla miasta, bo remont przeprowadzony przez lokatora będzie rozli-czony "w okresie przyszłej eksploatacji". Mówiąc po ludzku za-inwestowane pieniądze odzyska, bo przez jakiś czas będzie zwolniony z czynszu. Dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Lech Hamera tradycyjnie już nie miał czasu na rozmowę z dziennikarzem, a syn radnego, jak stwierdził ojciec, jest poza Kielcami i wczoraj nie było z nim kontaktu. Pozdrawiam P.S. Ja od dziś nie chodze do ww. lokalu Temat: KOPERNIK-czy ktoś był z tym biurem w Egipcie ?? nie wiem jak zacząć, ale ok , czytam te wasze bzdury i do tej pory się smiałem z tego! ale chyba muszę teraz coś napisać. Podejrzewam że skoro takie bzdury piszecie o mnie czyli faktycznie nie jesteście z branży turystycznej ( albo jesteście ograniczeni ). Tak, byłem w Aladinie, tak, byłem vice prezesem aladina. Ale do marca 2002! Gdzie dobrze prosperowało biuro i zarabiało na siebie. 01 marca 2002 zaczęło funkcjonować el greco i rada nadzorcza Aladin Group S.A. odwołała mnie z zarządu ponieważ stwierdzili że działam w konkurencyjnej spółce ! ( aladin robił tunezje, i turcje i egipt a el greco grecje i cypr ) ale skoro konkurencja to OK. Moje stanowisko zajęła żona byłego właściciela ALADINA i prowadziła tę spółkę z prezesem Tunezyjczykiem, nie wiem jak prowadzili spółkę i co się działo potem bo była to wielka tajemnica i tak zakończyła się moja przygoda z w/w firmą. (dla waszej informacji firma padła w czerwcu 2003) Zająłem się el greco, gdzie w pierwszym roku powstał dług , ale planowany ( ponieważ jak opuściłem aladina to mi nie dali żadnej mojej zaległej kasy i musiałem ruszyć o zera ) ten dług został spłacony w dużej części w 2003. ( każda firma ma 3 lata na rozkręcenie się). Niestety el greco po upadku Aladina w czerwcu zaczęło robić egipt, który bardziej zaszkodził firmie niż pomógł ,najpierw wypadkiem w Kairze w październiku a potem dobiła nas katastrofa lotnicza w sharm el sheikh, ponieważ był to nasz przewoźnik do egiptu i to był nasz samolot na ten sam dzień. Proszę, i powtarzam proszę, jak wam nic złego nie zrobiłem to nie piszcie o mnie bzdur, ponieważ nikt nie stracił na upadku el greco bardziej niż ja ( a zwłaszcza klienci! Ponieważ wszyscy dostali kasę , i pracownicy też) starałem się nikogo nie skrzywdzić. Jedyne negatywne odpowiedzi które będą na tę mój pierwszy i ostatni list na pewno będą tylko od konkurencji, i nie chodzi mi o pc maniaka ponieważ nie podejrzewam jego że jest konkurencją, ale o te inne kasie marki itp. I nie, nie jestem właścicielem kopernika i nie jestem prezesem kopernika, właścicielem kopernika jest mój dawny pracownikiem i teraz TYLKO mój dobry kolega. A nawet jeżeli bym był w jaki sposób związany z kopernikiem to co? Mam siedzieć teraz na ulicy i żebrać o kasę? ( niestety nic mi się nie udało ukraść z el greco jak inne biura upadające to zrobiły, do tej pory pracuje jako pracownik aby spłacić moje honorowe długi). Jestem dalej pod elgreco@elgreco.pl , za tydzień rusza portal www.elgreco.pl i www.hellas.pl który będzie miał większość info o Grecji i hotelach i będzie systematycznie uzupełniany, nad tym teraz pracuje, tylko portal informacyjny. Pozdrawiam was i cała moją konkurencje. Jeżeli coś do mnie macie albo coś chcecie, to mam nadzieje że będziecie na tyle odważni i napiszcie do mnie bezpośrednio po tarik@elgreco.pl Temat: Spotkanie z wicemarszałkiem Senatu-Z. Romaszewskim proszę bardzo może się czegoś nauczysz lechu.niedzielski-możesz mu tylko buty czyścić. Zbigniew Romaszewski - polityk, obrońca praw człowieka, senator RP od czasu ponownego powołania Senatu w 1989 (I, II, III, IV, V, VI i VII kadencji), od 28 listopada 2007 wicemarszałek Senatu VII kadencji. Po powstaniu warszawskim został wywieziony wraz z matką do obozu pracy w Gross-Rosen. Ojciec został zamordowany w 1944 w obozie koncentracyjnym. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim (1964), doktoryzował się w Instytucie Fizyki PAN w 1983. Działalność opozycyjna w PRL Od 1977 był członkiem Komitetu Samoobrony Społecznej – KSS KOR. Wraz z żoną Zofią kierował Biurem Interwencji KSS KOR, rejestrującym przypadki łamania praw człowieka i niosące ofiarom bezprawia pomoc prawną i materialną. Na przełomie 1979 i 1980 zakładał Komitet Helsiński, organizację nadzorującą wprowadzanie w życie postanowień KBWE. Pod jego redakcją Komitet opublikował Raport Madrycki, kompleksowo omawiający stan przestrzegania praw człowieka w PRL, w oparciu o konkretne, zarejestrowane przez Biuro Interwencji, przypadki łamania prawa. W latach 1980-1981 kierował Komisją Interwencji i Praworządności NSZZ "Solidarność", został wybrany do prezydium NSZZ "Solidarność" Zarządu Regionu Mazowsze, a następnie do Komisji Krajowej. Był wielokrotnie zatrzymywany przez Służbę Bezpieczeństwa. Wraz z Zenobią Łukaszewicz zredagował książkę Czerwiec 1976. Radom. Doniesienie o przestępstwie (1981). W stanie wojennym ukrywał się, był poszukiwany przez SB. W broszurze Sierpień 1980 - Grudzień 1981 - co dalej?, opublikowanej w marcu 1982, sformułował program scentralizowanego oporu, opowiadając się za powstaniem ośrodka kierowniczego podziemnej "Solidarności". W tym czasie zorganizował podziemne Radio "Solidarność". Pierwszą audycję nadano 12 kwietnia 1982 w Warszawie. 8 maja tegoż roku razem ze Zbigniewem Bujakiem, Zbigniewem Janasem i Wiktorem Kulerskim powołał tajną Regionalnną Komisję Wykonawczą NSZZ "Solidarność". 29 sierpnia 1982 został aresztowany i sądzony w dwóch kolejnych procesach twórców Radia "Solidarność" i KSS KOR, następnie więziony od 1982 do 1984. Został wtedy objęty opieką Amnesty International jako więzień sumienia. Był głównym organizatorem Tygodnia Więźnia Politycznego (3- 10 listopada 1985). W tym samym roku powołał z żoną Polski Fundusz Praworządności i został jego prezesem. Od grudnia 1986 kierował stworzoną w podziemiu Komisją Interwencji i Praworządności NSZZ "Solidarność", która zajmowała się dokumentowaniem przypadków represji i pomocą ofiarom. W 1988 współorganizował jawną, nielegalną I Międzynarodową Konferencję Praw Człowieka w kościele w Mistrzejowicach w Nowej Hucie. Od 4 czerwca 1989 nieprzerwanie, jako jedyny parlamentarzysta, zasiada w Senacie RP, kolejno z list Komitetu Obywatelskiego, jako kandydat niezależny, z NSZZ "Solidarność", Ruchu Odbudowy Polski, Bloku Senat 2001 oraz od 2005 z list Prawa i Sprawiedliwości. Nagrody i odznaczenia · W 1987 wraz z żoną otrzymał Nagrodę Praw Człowieka Fundacji "Aurora" przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. · 16 lutego 2008 został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu "Za zasługi dla Litwy". Temat: tereny wokół Teatru Polskiego tereny wokół Teatru Polskiego sadze to jest kolejny projekt co nie wypali Okrąglak nie zostanie sklonowany, nie ma też obaw, że Teatr Polski przysłonią szklane biurowce. We wtorek poznańscy radni uchwalili projekt zagospodarowania terenów między Okrąglakiem a Arkadią. Staną tu nowe domy architekturą nawiązujące do XIX-wiecznej zabudowy i zostanie odtworzony dziedziniec przed Teatrem Polskim. Fragment ul. 27 Grudnia pomiędzy Okrąglakiem a budynkiem Arkadii świeci pustkami od początku lat 70. Wówczas wyburzono stojące tu kamienice, m.in. resztki pyszniącej się bogato zdobioną fasadą kamienicy autorstwa Zygmunta Gorgolewskiego przed Teatrem Polskim. Domy miały zrobić miejsce pod arterię komunikacyjną. Z tych planów nic nie wyszło i tereny stały puste. W 1998 r. pojawiła się w Poznaniu tajemnicza spółka Gruntinvest, która chciała postawić tu nowoczesny obiekt z biurami i sklepami. Widok prostej szklanej fasady nijak nie pasującej do sąsiednich kamienic i klasycystycznej Arkadii wywołał oburzenie. Spółka zniknęła jednak tak szybko, jak się pojawiła. W tym samym roku jesienią Roman Nowak, znany z przejmowania praw spadkobierców poznańskich nieruchomości, obecnie kandydat do Rady Miasta, ogłosił, że kupił tu działkę i chciałby postawić naprzeciw Arkadii... drugi Okrąglak, a między starym i nowym "walcem" budynek mieszczący amerykańską rewię na lodzie. I z tych planów nic nie wyszło. Teraz na żadne szaleństwa przed Teatrem Polskim miejsca już nie będzie. Uchwalony miejscowy plan zagospodarowania określa linię zabudowy i mówi, jak powinna wyglądać fasada nowych obiektów. Nowe budynki przy ul. 27 Grudnia staną w tej samej linii co Arkadia po drugiej stronie ul. Ratajczaka. Znów budynek teatru przesłoni dom. A dzięki nowej zabudowie, jak dawniej, teatr będzie miał dziedziniec. Ponieważ w przyszłości ul. 27 Grudnia ma być zamknięta dla samochodów, na parking podziemny pod nowymi obiektami wjechać będzie można tylko od ul. Ratajczaka oraz tunelem, jaki ma powstać na przedłużeniu ul. Kantaka. Część budynków będzie miała podcienie. - Projekty mających tu powstać budynków zostaną wyłonione w konkursie. Nowe obiekty powinny być wzorowane na zabytkowej kamienicy na skrzyżowaniu ulic Kantaka i 27 Grudnia - wyjaśnia członek Zarządu Miasta Michał Parysek. Ten dom, zbudowany w latach 70. XIX w., wyróżnia się klasycyzująco-renesansową fasadą ze stonowaną dekoracją. Dla "Gazety" Jerzy Borwiński, Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków: Dobrze się stanie, jeśli ten plan zostanie zrealizowany. Chciałbym, aby inwestor, który będzie stawiał dom przed teatrem, odtworzył fasadę, jaka niegdyś zdobiła kamienicę Gorgolewskiego. Tak się teraz robi w wielu miastach na świecie: wewnątrz nowoczesny budynek, ale fasada zabytkowa. Roman Nowak, właściciel części terenów przy ul. 27 Grudnia: Wkrótce przedstawimy projekt zagospodarowania całej pierzei przy Teatrze Polskim. Finansowanie tej inwestycji zapewnią polskie banki. Nie przewidujemy jednak tunelu z ul. Kantaka - jest dla nas zbyt drogi. Co do architektury jest kilka pomysłów, ale nie znamy jeszcze dokładnie zapisów w nowym planie. Temat: SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin! Gość portalu: Palnick napisał(a): > > Kupił willę dla SLD > > W Szczecinie Hass kupił i wyremontował za - jak twierdzi - 1,5 mln zł 300- > metrową willę w reprezentacyjnej dzielnicy miasta, po czym wynajął ją > Sojuszowi za 6 tys. zł miesięcznie. W willi mieści się m. in. biuro poselskie > Jacka Piechoty. Wygląda na to, że aby inwestycja mu się zwróciła, będzie > musiał czekać 21 lat. To pozory - dzięki przychylności kolegów z SLD Hass > zarobił już w Szczecinie znacznie więcej. > > Do stolicy Pomorza Zachodniego Hass trafił w 1996 roku, kiedy szef Banku > Inicjatyw Gospodarczych (BIG) Bogusław Kot zrobił go prezesem firmy > budowlanej Espebepe. W radzie nadzorczej firmy zasiedli szczecińscy politycy, > w tym Jacek Piechota. > Espebepe upadło w 2002 roku. Obecni akcjonariusze firmy obwiniają o to > prezesa Hassa i jego prawą rękę, wiceprezes Elżbietę Malanowską, byłą > wiceprezydent Szczecina, oraz radę nadzorczą firmy. - Pan Hass i pani > Malanowska powinni odpowiedzieć przed sądem za kierowanie firmą - mówi obecny > członek rady Lidia Kochanowicz-Mańk. Według jej raportu zarząd przekazywał > radzie nieprawdziwe informacje o swoich działaniach i fałszował wyniki > finansowe firmy, wykazując wyższe zyski. - Rada przymykała na to oczy i > pozwalała jednocześnie na gigantyczne zarobki zarządu - pan Hass zarabiał > ponad milion złotych rocznie, podczas gdy firma ponosiła straty już na > działalności operacyjnej - tłumaczy Lidia Kochanowicz-Mańk. > > Elżbieta Malanowska odpiera te zarzuty: - Raport tej pani to zwykła > manipulacja cyframi. Transakcje, które przeprowadzaliśmy, były korzystne dla > firmy, a w dodatku aprobowane przez radę nadzorczą i nadzorcę sądowego - > tłumaczy. Wskazuje też na polityczne tło konfliktu, odsyłając do artykułu > opublikowanego w ub. r. w "Nie", z którego wynika, że obecni właściciele > firmy to figuranci ojca Tadeusza Rydzyka, szefa Radia Maryja. > > Faktem jest, że w czasie gdy dochody Espebepe malały, a spółka staczała się > po równi pochyłej, jej konkurent z branży budowlanej, firma Doraco z Gdańska, > zwiększała przychody i zyski. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie > fakt, że właścicielem Doraco jest Andrzej Hass. Prezes Espebepe załatwił > Doraco - firmie mniejszej od Espebepe i mniej doświadczonej - 80-milionowy > kontrakt na budowę pochylni Wulkan w Stoczni Szczecińskiej, kontrakt na > rozbudowę szpitala w Stargardzie Szczecińskim i szacowaną na 100 mln zł umowę > na wykonanie sztandarowej inwestycji Koszalina - zabudowę placu Papieskiego. > Jednocześnie już po odejściu z Espebepe Andrzej Hass pobierał przez rok 20 > tys. zł miesięcznie z tytułu umowy o zakazie konkurencji, pracując dla > swojego Doraco. > > Fakty te nie budziły zdziwienia rady nadzorczej firmy. Wręcz przeciwnie - > znajomości z Espebepe pomogły Hassowi zrobić interes życia. W 2002 roku za > niecałe 3 mln zł kupił połowę szczecińskiej spółki żeglugowej Euroafrica, > która posiada 8 statków przewożących towary do Afryki i Europy, dwa promy > pasażerskie i kilka atrakcyjnych nieruchomości, np. luksusowy Hotel Park w > Szczecinie. Faktycznie jest jeszcze bogatsza, bo w bilansie nie ujęto spółki > Pol-Fin, do której należy najnowszy i najdroższy prom "Polonia". Aktywa Pol- > Finu w 2001 roku były warte 312,5 mln zł, a do Euroafriki należy połowa tej > firmy. > > Interes polecił Hassowi Włodzimierz Waśniewski, jeden ze szczecińskich > liderów SLD i były członek rady nadzorczej Espebepe, bliski współpracownik > Jacka Piechoty. Operacją, opisaną w artykule Rzepy: "Okazyjna............ itd. > > Czy uda się rozbić w końcu ten szczeciński układ: Hass (Malanowska)-Piechota- > Waśniewski? > Piechota Jacek - ten poprawiajacy górnictwo, oczywiście. Tak wygląda > rzeczywistość. > > A tak być powinno - w marzeniach SLD. > > www.sld.org.pl/index.php?view=1&art_id=62&pid=18&ret_id=9&rsid=0 Temat: Kolejne spotkanie lotniskowców na Lublinku Gość portalu: Albert napisał(a): >(..) > Należy jednak pamiętać, że od czasu inauguracji lotów do Kolonii jest to > lotnisko z granicą państwa, a jak się poobserwuje w weekendy to, co się dzieje > na płycie, można mieć pewne wątpliwości, czy aby na pewno znajdują się tam same > osoby upoważnione. Od momentu uruchomienia połączeń międzynarodowych każde wejście na płytę lotniska odbywa się przez biuro przepustek, znajdujące się przy bramie, w stalowym baraczku. Jeżeli przejdzie przez nie ktokolwiek nieupoważniony, bezpośredni odpowiedzialnym jest strażnik pełniący dyżur. Jeżeli masz zastrzeżenia do jego pracy, to proszę, tu jest mail do przełożonego: d.kolinski(małpa)airport.lodz.pl > A tymczasem spotterom nie pozwala się robić zdjęć przy > ogrodzeniu czy wejść na taras, a są równiejsi którzy mogą się znaleźć na > płycie. Znasz powód dla którego zamknięto taras, nie siej bez potrzeby zamętu. > Aeroklub wbrew pozorom jest bardzo skuteczny w różnych swoich > działaniach: baraki wybudowano nie dla niego, tylko dla dyżurnego portu i > innych służb oraz LPR-u, tymczasem on nadal zajmuje dotychczasowy budynek i > sobie w mojej ocenie doskonale radzi w zaistniałej sytuacji. Aeroklub pracuje teraz na podtawie certyfikatu FTO/TRTO wydanego przez ULC. Certyfikat ten określa jakim zapleczem musi dysponować Flight Training Organization, jak to się teraz po polsku nazywa. Miedzy innymi wymagane jest posiadanie sali wykładowej na min. 25 miejsc, zaplecza technicznego w postaci warsztatów i magazynu, powierzchni hangarowej (obecnie 2 razy po 400 metrów kwadratowych). Ustaw to z rzeczonych baraczków, a dostaniesz tytuł Mistrza Świata LEGO. ;-) Poza tym warunki przeniesienia na stronę poludniową są już wynegocjowane i ustalone, obie strony ustaliły kompromis. > Jestem jak > najbardziej "za" funkcjonowaniem Aeroklubu na Lublinku pod warunkiem, że nie > ogranicza on jego podstawowej działalności: komunikacyjnej. To paradoks, ale w > naszym województwie mamy 2 Aerokluby, ale ani jednego lotniska komunikacyjnego > z prawdziwego zdarzenia. Trzeba przyjąć jakiś priorytet i zastanowić się, co > dla regionu jest najważniejsze, jakie są korzyści i straty z przyjęcia różnych > rozwiązań. Zwiększenie ilości lotnisk komunikacyjnych, a w zasadzie stworzenie tego pierwszego od podstaw, to niewątpliwa korzyść, ale jekie straty widzisz w pozostawieniu dwóch, samorządnych i samofinansujących się aeroklubów? > Ja jestem przekonany, że w interesie mieszkańców jest rozwój > działalności komunikacyjnej lotniska. Aeroklub nie powinien jej w żaden sposób > ograniczać. Czy ogranicza? Przytocz mi liczbę odwołanych, skasowanych lub opóźnionych, z winy Aeroklubu Łódzkiego, połaczeń lotniczych. Mogą być łącznie rozkładowe i nierozkładowe ;-) > Jeżeli kiedykolwiek pojawi się kolizja interesów, należy rozważyć > przeniesienie Aeroklubu poza Lublinek. Na razie jednak przy dobrej woli obu > stron takie rozwiązanie może być spokojnie odłożone na naprawdę daleką > przyszłość. Ważne jest, aby z obu stron była wola porozumienia i dyskusji. Powoli pękają lody między spółką a zarządem A.Ł., wiem to od jego członków. > A > wiem np. że przedstawiciele Aeroklubu często w ogóle nie chcą rozmawiać np. > odmówili udziału w debacie TV. Stosują bierny opór, nie licząc się z aktualnymi i przyszłymi potrzebami portu. No cóż... Tutaj mamy do czynienia z syndromem mieszkańca, któremu na miejscu parku, w którym przez 30 lat, codziennie spacerował z pieskiem wybudowano supermarket. Na początku protest, bierny opór, a w końcu i on, i aeroklub przywykną do sytuacji, daj im chwilkę. > Dyskusyjny może być problem współutrzymywania > lotniska, ale skoro działamy na nim wspólnie, utrzymanie finansowe nie powinno > leżeć wyłącznie na jednej ze stron. Jest to kwestia leżąca w kompetencjach zarządu spółki. Jeżeli, jako podatnik, nie życzysz sobie dokładać do funkcjonowania innych jednostek czy stowarzyszeń, zawsze masz prawo zarządać zmiany takiego stanu rzeczy. > Warto ocenić, jak czasowo kształtuje się > proporcja wykorzystania lotniska do tych 2 celów: komunikacyjnego i sportowego. Zaręczam, kilkunastokrotnie więcej na korzyść lotnictwa sportowego i szkoleniowego, bo obie te formy realizuje A.Ł. Cieszę się, że w końcu przeszliśmy do rzeczowej dyskusji. Dodam tylko, że oprócz deklarowanej niechęci do aeroklubu, podpisuję się pod wszytskimi Twoimi poczynaniami, co więcej Twój zapał i zaangażowanie budzi mój podziw. Pozdrawiam M..M Temat: SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin! SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin! Kupił willę dla SLD W Szczecinie Hass kupił i wyremontował za - jak twierdzi - 1,5 mln zł 300- metrową willę w reprezentacyjnej dzielnicy miasta, po czym wynajął ją Sojuszowi za 6 tys. zł miesięcznie. W willi mieści się m. in. biuro poselskie Jacka Piechoty. Wygląda na to, że aby inwestycja mu się zwróciła, będzie musiał czekać 21 lat. To pozory - dzięki przychylności kolegów z SLD Hass zarobił już w Szczecinie znacznie więcej. Do stolicy Pomorza Zachodniego Hass trafił w 1996 roku, kiedy szef Banku Inicjatyw Gospodarczych (BIG) Bogusław Kot zrobił go prezesem firmy budowlanej Espebepe. W radzie nadzorczej firmy zasiedli szczecińscy politycy, w tym Jacek Piechota. Espebepe upadło w 2002 roku. Obecni akcjonariusze firmy obwiniają o to prezesa Hassa i jego prawą rękę, wiceprezes Elżbietę Malanowską, byłą wiceprezydent Szczecina, oraz radę nadzorczą firmy. - Pan Hass i pani Malanowska powinni odpowiedzieć przed sądem za kierowanie firmą - mówi obecny członek rady Lidia Kochanowicz-Mańk. Według jej raportu zarząd przekazywał radzie nieprawdziwe informacje o swoich działaniach i fałszował wyniki finansowe firmy, wykazując wyższe zyski. - Rada przymykała na to oczy i pozwalała jednocześnie na gigantyczne zarobki zarządu - pan Hass zarabiał ponad milion złotych rocznie, podczas gdy firma ponosiła straty już na działalności operacyjnej - tłumaczy Lidia Kochanowicz-Mańk. Elżbieta Malanowska odpiera te zarzuty: - Raport tej pani to zwykła manipulacja cyframi. Transakcje, które przeprowadzaliśmy, były korzystne dla firmy, a w dodatku aprobowane przez radę nadzorczą i nadzorcę sądowego - tłumaczy. Wskazuje też na polityczne tło konfliktu, odsyłając do artykułu opublikowanego w ub. r. w "Nie", z którego wynika, że obecni właściciele firmy to figuranci ojca Tadeusza Rydzyka, szefa Radia Maryja. Faktem jest, że w czasie gdy dochody Espebepe malały, a spółka staczała się po równi pochyłej, jej konkurent z branży budowlanej, firma Doraco z Gdańska, zwiększała przychody i zyski. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie fakt, że właścicielem Doraco jest Andrzej Hass. Prezes Espebepe załatwił Doraco - firmie mniejszej od Espebepe i mniej doświadczonej - 80-milionowy kontrakt na budowę pochylni Wulkan w Stoczni Szczecińskiej, kontrakt na rozbudowę szpitala w Stargardzie Szczecińskim i szacowaną na 100 mln zł umowę na wykonanie sztandarowej inwestycji Koszalina - zabudowę placu Papieskiego. Jednocześnie już po odejściu z Espebepe Andrzej Hass pobierał przez rok 20 tys. zł miesięcznie z tytułu umowy o zakazie konkurencji, pracując dla swojego Doraco. Fakty te nie budziły zdziwienia rady nadzorczej firmy. Wręcz przeciwnie - znajomości z Espebepe pomogły Hassowi zrobić interes życia. W 2002 roku za niecałe 3 mln zł kupił połowę szczecińskiej spółki żeglugowej Euroafrica, która posiada 8 statków przewożących towary do Afryki i Europy, dwa promy pasażerskie i kilka atrakcyjnych nieruchomości, np. luksusowy Hotel Park w Szczecinie. Faktycznie jest jeszcze bogatsza, bo w bilansie nie ujęto spółki Pol-Fin, do której należy najnowszy i najdroższy prom "Polonia". Aktywa Pol- Finu w 2001 roku były warte 312,5 mln zł, a do Euroafriki należy połowa tej firmy. Interes polecił Hassowi Włodzimierz Waśniewski, jeden ze szczecińskich liderów SLD i były członek rady nadzorczej Espebepe, bliski współpracownik Jacka Piechoty. Operacją, opisaną w artykule Rzepy: "Okazyjna............ itd. Czy uda się rozbić w końcu ten szczeciński układ: Hass (Malanowska)-Piechota- Waśniewski? Piechota Jacek - ten poprawiajacy górnictwo, oczywiście. Tak wygląda rzeczywistość. A tak być powinno - w marzeniach SLD. www.sld.org.pl/index.php?view=1&art_id=62&pid=18&ret_id=9&rsid=0 Temat: Pan Kłosowski oszukuje Dzisiejszy nius NTO....... Ireneusz Dąbrowski pracuje w Warszawie, jest tam radnym. Zna liderów PiS-u, co daje mu spore szanse. (reprodukcja wic) Polityka. Naukowiec Ireneusz Dąbrowski, kierownik pływalni Dariusz Madera lub były senator Bogdan Tomaszek - ktoś z tego grona lada chwila zostanie wojewodą. Cała trójka ma już za sobą egzamin przed komisją MSWiA. Wszyscy uważają, że mają szanse na objęcie najważniejszego stanowiska w regionie. Ireneusz Dąbrowski o swoich szansach nie chce się wypowiadać: - Spokojnie, zadecyduje premier, a nie dziennikarze. Test? Poszedł mi całkiem dobrze. Lubię rywalizację. Halina Dąbrowska, matka kandydata na wojewodę i opolska radna PiS, w poniedziałek wieczorem wróciła z odwiedzin u syna. - On nie ma żadnych obaw, a ja mam - przyznaje nto. - Czeka go wejście w mało przyjaźnie nastawione środowisko (urzędem wojewódzkim rządzi SLD - red.), poza tym przybędzie mu obowiązków. 32-letni Dąbrowski jest absolwentem II liceum w Opolu, potem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie pracuje naukowo i wykłada w stołecznej SGH. Biegle włada angielskim, niemieckim i rosyjskim. Jego zwycięstwo w wyścigu do urzędu wojewódzkiego jest tym bardziej prawdopodobne, że Dąbrowski ma bardzo dobre notowania w partii - choć nie jest jej członkiem. Zna osobiście Jarosława Kaczyńskiego oraz szefa MSWiA Ludwika Dorna. Poza tym współtworzył program gospodarczy PiS. Niewykluczone, że gdyby nie zdobył stołka wojewody, PiS i tak da mu jakąś posadę. Pod lupą Wszyscy trzej kandydaci na wojewodę opolskiego są żonaci, tylko jeden nie ma dzieci. Sprawdziliśmy też ich zainteresowania. IRENEUSZ DĄBROWSKI Rodzina: żonaty, nie ma dzieci, choć mama pana Ireneusza nie ukrywa, że bardzo marzy o wnuku. Zainteresowania: jego pasją jest jazda na nartach. Pozostałe zainteresowania wiążą się z nauką. Fascynuje go fizyka, niegdyś również filozofia. DARIUSZ MADERA Rodzina: żona Małgorzata, córka Oliwia (7 tygodni) Zainteresowania: najbardziej pochłania go działalność społeczna. Od młodych lat angażował się w działalność licznych organizacji i stowarzyszeń. Temu do dziś poświęca większość wolnego czasu. BOGDANTOMASZEK Rodzina: żona Grażyna, dwóch synów: Michał (29 lat), Wojciech (25 lat). Zainteresowania: bieganie na długich dystansach (powyżej 10 km), lektura, dobry film i muzyka. Czasami zagląda także do ogródka, który lubi uprawiać. Dariusz Madera nieoficjalnie ma mizerne szanse. - Cieszę się, że władze PiS biorą mnie pod uwagę - mówi. Rodzinę 30-letniego Dariusza Madery w Łące Prudnickiej znają wszyscy. Ojciec kandydata na wojewodę, Edward, jest tu sołtysem i pracuje w prudnickim PKS-ie. Matka Irena jest gminną radną PiS. Dariusz, średni z trzech synów państwa Maderów, po studiach na Politechnice Opolskiej pozostał w Opolu. Jest kierownikiem krytej pływalni "Akwarium”, przygotowuje jednocześnie doktorat na politechnice. Należy do zarządu regionalnego PiS. W 2003 roku zakładał partię w powiecie prudnickim i do dziś szefuje powiatowej organizacji. Wcześniej, w czasie studiów, przewodniczył Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów na politechnice, był też członkiem Ruchu Społecznego AWS. - Mam zdolności organizacyjne i menedżerskie - mówi o sobie Dariusz Madera. - Uważam, że wojewoda powinien być dobrze odbierany w społeczeństwie, a ja chyba jestem. Angażuję się w działalność społeczną, szefuję m.in. stowarzyszeniu "Akropolis” w Opolu, które prowadzi biuro karier dla młodych i zajmuje się doradztwem zawodowym. Bogdan Tomaszek: - Kędzierzyn-Koźle to drugie miasto regionu. Nie ma posła. Może dostanie wojewodę. Bogdan Tomaszek ma 51 lat. Jest doktorem chemii. Mieszka w Kędzierzynie-Koźlu, pracuje w Instytucie Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia”. Największy sukces w polityce odniósł, wygrywając wybory na senatora. Zasiadał w Sena- cie w latach 1997-2001. - Mimo że do dziś wiele nas różni, wysoko cenię jego osiągnięcia z tego okresu - przyznaje dr Maciej Kiedik, związany z SLD wieloletni pracownik kędzierzyńskiego ICSO. - Przysłużył się środowisku naukowemu, z którego wyrósł. Mimo to nie wiem, czy pan Tomaszek nadaje się na wojewodę. Nigdy nie pełnił takich funkcji, a praca w parlamencie to zupełnie co innego. Dr Tomaszek doskonale zna problemy Opolszczyzny. Pracował w kilku zespołach opracowujących strategie rozwoju regionu. - Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Rozumiem pod tym pojęciem zarówno sprawy socjalne, dokończenie inwestycji w ochronę przeciwpowodziową, jak i usprawnienie służb strzegących nas przed terroryzmem - wyjaśnia Bogdan Tomaszek. - Drugim z moich priorytetów, gdybym zasiadł w urzędzie wojewódzkim, będzie rozwój gospodarczy. Nowego wojewodę rząd może mianować nawet dziś. Temat: Szowiniści niemieccy wydają pismo na Śląsku ! Szowiniści niemieccy wydają pismo na Śląsku ! TO CO NAPISANE JEST PONIŻEJ, JEST TO KŁÓTNIA W RODZINIE, ALE NA UWAGĘ ZWRACA FAKT, ŻE PISMO "UNSER OBERSCHLESIEN" ANTYPOLSKIM SZOWINISTYCZNYM SZMATŁAWCEM WYDAWANYM W POLSCE. WYCHODZA TEZ JASNO NA JAW ŚCISŁE ZWIĄZKI NIEMIECKICH NACJONALISTÓW Z RUCHEM AUTONOMII ŚLĄSKA Lider polskich Niemców, poseł Henryk Kroll, chce, aby - jak to określa - odpowiednie służby zainteresowały się redakcją wydawanego na Śląsku dwutygodnika "Unser Oberschlesien". - To kolejna próba zniszczenia przez pana posła wszelkiej opozycji - broni tytułu związany z pismem Hubert Beier, do niedawna jeden z najbardziej wpływowych współpracowników Krolla. Redakcja "Unser Oberschlesien" na górze św. Anny ma zaledwie kilkuletnią historię. Wcześniej przez blisko pół wieku gazeta była wydawana w Niemczech przez tamtejsze środowiska wypędzonych. Według stopki redakcyjnej, wydawcą nadal jest Ziomkostwo Górnoślązaków z siedzibą w Ratingen. Na Śląsk tytuł trafił za sprawą Alfreda Theisena - Niemca, który kupił "UO" i postanowił dotrzeć z niemieckojęzycznym periodykiem do żyjących na Śląsku Niemców. - To był doskonały pomysł. Gazeta jest robiona profesjonalnie i obiektywnie informuje o sprawach ważnych dla mieszkańców tego regionu. Sporo miejsca zajmują materiały o prawdziwej historii tych ziem i ludzi z nią związanych - chwali pismo Hubert Beier. Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. Według Henryka Krolla, przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa Opolskiego, zamieszczane w piśmie artykuły wyrządzają więcej szkody niż pożytku. - Pan Theisen twierdzi, że jest chadekiem. Mam co do tego wątpliwości, bo chadecja nie toleruje kłamstwa, a w jego gazecie tego nie brakuje. Z sygnałów, jakie otrzymałem, wynika, że znajdują się w niej artykuły judzące, które na pewno nie sprzyjają procesowi polsko-niemieckiego porozumienia. Góra św. Anny jest miejscem szczególnym i nie powinno się go kojarzyć z jakimikolwiek ekstremizmami. Zawartość pisma pod tym kątem powinny przeanalizować odpowiednie służby zarówno polskie, jak i niemieckie. Czy to już ekstrema Lider TSKN nie kryje, że jednym z powodów niechęci, jaką wzbudza w nim grupa ludzi skupionych wokół redakcji "Unser Oberschlesien", jest udostępnianie łamów pisma wydalonym z TSKN prominentnym działaczom będącym w jawnej opozycji do zarządu towarzystwa oraz utrzymywanie przez redakcję kontaktów z Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ). - Po co promować ludzi, którzy mówią, że chcą walczyć o prawa narodu śląskiego, a dążą do autonomii? - mówi poseł Kroll. Podobnie działalność Theisena widzi Mariusz Klonowski z założonego w Goerlitz Polsko-Niemieckiego Klubu Prasowego. - Mogę zrozumieć pana Krolla. Pan Theisen ma w naszym mieście swoje biuro i wydaje tu miesięcznik "Schlesien Heute". To inteligentny człowiek, który przez lata nauczył się, jak pod płaszczykiem ochrony praw człowieka propagować klasyczny rewizjonizm, polegający chociażby na domaganiu się od Polski odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce przez Niemców po 1945 roku. W jego sklepie jest mnóstwo książek o krzywdach wypędzonych Niemców, ale nie ma tam co szukać choćby jednego pisma o zbrodniach niemieckich. To chyba nie przypadek, że na internetowych stronach niemieckich organizacji antyfaszystowskich jego nazwisko znajduje się na liście prawicowych radykałów - zastanawia się Klonowski. Jak nie kijem, to pałką Dla osób związanych z redakcją pisma oraz polityków RAŚ opinie głoszone przez Krolla to próba stłumienia opozycji w środowisku mniejszości. - Znam pana Theisena i osoby piszące do tego pisma. To młodzi, wykształceni ludzie o wyważonych sądach. Żadna ekstrema, chociaż nie kryją swoich prawicowych poglądów. Czasem poruszają kontrowersyjne tematy, jak chociażby sprawa wypędzenia Niemców. Taka już rola prasy, żeby nie chować głowy w piasek. Zdarza się, że napiszą coś o RAŚ lub narodowości śląskiej w życzliwym lub neutralnym tonie, ale przecież to nie zbrodnia. Sądzę, że atak na gazetę jest próbą skompromitowania osób myślących inaczej niż grupa rządząca obecnie organizacją Niemców na Opolszczyźnie - uważa przewodniczący śląskich autonomistów Jerzy Gorzelik. www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_030930/kraj/kraj_a_5.html Temat: Poczta Polska kontra prywatna Poczta Polska kontra prywatna Legalna konkurencja dla pocztowego monopolisty ruszyła. Wkrótce opanuje całe województwo! Aneta Marciszek i Marek Nowakowski - jeszcze do niedawna bezrobotni - to pierwsi świętokrzyscy kurierzy pracujący w prywatnej poczcie w Staszowie.W Staszowie i Sandomierzu już działają kurierzy prywatnej poczty, a do końca roku będą we wszystkich powiatach. Są tańsi i szybsi niż państwowi listonosze, ale Poczta Polska nie boi się konkurencji. Pracowników Miejskiego Kuriera Doręczeniowego w Staszowie nie można pomylić z listonoszami Poczty Polskiej: mają własne uniformy, koperty i znaczki. - Jesteśmy też tańsi i szybsi niż Poczta Polska, a za najważniejsze w naszych usługach uważamy solidność. Działamy legalnie, jesteśmy wpisani do rejestru operatorów pocztowych Urzędu Komunikacji Elektronicznej - zapewnia Józef Hudek, sekretarz zarządu Stowarzyszenia Polskie Centrum Doręczeniowe, w ramach którego działa staszowski Miejski Kurier Doręczeniowy i sandomierskie Miejskie Usługi Kurierskie. Na własnym podwórku W Staszowie prywatna poczta mieści się przy ul. Wschodniej 9, a w Sandomierzu konkurenci Poczty Polskiej mają biuro przy ul. Żeromskiego 11A. Za miesiąc kurierzy prywatnej poczty pojawią się też na ulicach Jędrzejowa, Skarżyska i Opatowa, potem Kielc, a do końca roku we wszystkich miastach powiatowych naszego regionu. Pierwszymi jej klientami są firmy i urzędy, które prowadzą dużą korespondencję. I to właśnie przede wszystkim na urzędy i firmy nastawiają się właściciele prywatnej poczty. Inni klienci też mogą skorzystać z ich usług, ale na razie mogą wysłać przez prywatną pocztę listy i paczki tylko na terenie miasta i powiatu, gdzie ona działa. - Do końca roku będzie można przesłać u nas korespondencję na terenie całego regionu, a najpóźniej za dwa lata w całym kraju, gdy porozumiemy się w tej sprawie z prywatnymi pocztami z innych województw - zapewnia Józef Hudek. Zatem póki co, z listem do cioci w Gdańsku i tak trzeba iść do państwowej poczty. Prywatni, ale pod nadzorem Jak na konkurencję reaguje Poczta Polska, która do tej pory w naszym regionie była monopolistą? - Nie boimy się prywatnych usług pocztowych, bo konkurencja jest po to, żeby się zastanowić, co moglibyśmy poprawić i usprawnić w naszej firmie - mówi otwarcie Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik prasowy oddziału regionalnego Poczty Polskiej w Krakowie, pod który podlega świętokrzyska poczta. Jego zdaniem na korzyść Poczty Polskiej przemawia tradycja i historia firmy. - Prywatni doręczyciele dopiero raczkują. Przekonamy się, czy nie będzie tak jak z punktami opłat typu „Grosik”, które też reklamowały się, że przyjmują opłaty taniej niż na poczcie, a potem okazało się, że pieniądze klientów nie docierały na rachunki - ostrzega Bartłomiej Kierzkowski. Takich obaw nie ma jednak Urząd Komunikacji Elektronicznej, który zarejestrował już 135 prywatnych firm doręczeniowych (spis na stronie www.uke.gov.pl), wśród których są również kurierzy świętokrzyscy. - Byli dokładnie sprawdzani i musieli nam udokumentować, jakie mają zabezpieczenia i systemy tworzenia sieci dystrybucji korespondencji. Na prywatnych firmach doręczeniowych spoczywają takie same obowiązki i taka sama odpowiedzialność, jak na Poczcie Polskiej, co oznacza, że można u nich reklamować usługę jeśli została wykonana nierzetelnie i domagać się odszkodowania - zapewnia Jacek Strzałkowski, rzecznik prasowy Urzędu Komunikacji Elektronicznej, sprawującego nadzór nad zarejestrowanymi prywatnymi pocztami. Ile na poczcie, ile u kuriera? - list zwykły: w MKD (Miejski Kurier Doręczeniowy) 1,20 zł, w PP (Poczta Polska) 1,30 zł, - list polecony: w MKD 2 zł, w PP 3,50 zł, - list za potwierdzeniem odbioru: w MKD 3 zł, w PP 5,40 zł. Temat: RONSON-PEGAZ Przykladowy list protestacyjny Warszawa, 28.09.2005 Biuro Naczelnego Architekta Miasta Plac Defilad 1, p. 1347 00-110 Warszawa Dotyczy wniosku nr AM-PU/7331/370/05: LIST PROTESTACYJNY Szanowni Państwo W nawiązaniu do wniosku o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dotyczącego realizacji budynku mieszkalnego z garażem przy Alei Wyścigowej róg Granitowej (działki 40, 25/4 oraz 25/5), złożonego przez firmę Catalina Residence reprezentowaną przez Wiceprezesa Zarządu Pawła Putkowskiego (data wystawienia wniosku: 19 sierpnia 2005) składam stanowczy protest przeciwko tej inwestycji. Powstanie tak dużego budynku w tym miejscu wiązałoby się nieodłącznie z niżej wymienionymi, negatywnych i nieodwracalnymi konsekwencjami: Planowana inwestycja wymaga wycięcia starodrzewu, co spowoduje dalszą degradację ekologiczną tej zielonej części miasta. Planowana inwestycja spowoduje paraliż komunikacyjny najbliższej okolicy. Już obecnie dojazd do pracy Al. Wyścigową w godzinach porannych jest wyjątkowy uciążliwy, tuż obok rozpoczęta jest budowa nowego budynku firmy Ronson, w którym mieszkać będzie już za rok kolejne 80 rodzin, a do pobliskich wcześniej wybudowanych wieżowców firmy Catalina stale wprowadzają się nowi mieszkańcy. Wkrótce wprowadzą się również najemcy do nowego biurowca. W tej sytuacji postawienie kolejnego, tak gigantycznego budynku całkowicie sparaliżuje tą okolicę. Planowana inwestycja znacząco utrudni dostęp światła dziennego do wielu mieszkań w już istniejącym budynku przy Al. Wyścigowej 8B. Proszę o zwrócenie uwagi, że budynek ten będzie położny w stosunku do budynku przy Al. Wyścigowej 8B w odległości mniejszej niż ma wynosić jego planowana wysokość. Planowana inwestycja drastycznie zakłóca ład przestrzenny w okolicy – jedyna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej posiada zabudowę trzykondygnacyjną – postawienie obok budynku o 11 pięter wyższego na dodatek w bezpośredniej bliskości obszaru będącego pod opieką konserwatora zabytków (tory wyścigów konnych Służewiec) będzie stanowiło pogwałcenie zasady zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska. Będzie to również pogwałcenie Prawa ochrony środowiska, które stanowi, m.in. iż przeznaczenie i sposób zagospodarowania terenu powinny w jak największym stopniu zapewniać zachowanie jego walorów krajobrazowych. W tej sytuacji jako osoba, bezpośrednio narażona na wszelkie wyżej opisane, negatywne skutki powstania planowanej inwestycji wnioskuję o ich wnikliwe przeanalizowanie i odrzucenie wniosku firmy Catalina Residence. Z poważaniem Xxx xxxxx Al. Wyścigowa xx m. xx 02-681 Warszawa Temat: 88 Spostrzeżeń Lider polskich Niemców, poseł Henryk Kroll, chce, aby - jak to określa - odpowiednie służby zainteresowały się redakcją wydawanego na Śląsku dwutygodnika "Unser Oberschlesien". - To kolejna próba zniszczenia przez pana posła wszelkiej opozycji - broni tytułu związany z pismem Hubert Beier, do niedawna jeden z najbardziej wpływowych współpracowników Krolla. Redakcja "Unser Oberschlesien" na górze św. Anny ma zaledwie kilkuletnią historię. Wcześniej przez blisko pół wieku gazeta była wydawana w Niemczech przez tamtejsze środowiska wypędzonych. Według stopki redakcyjnej, wydawcą nadal jest Ziomkostwo Górnoślązaków z siedzibą w Ratingen. Na Śląsk tytuł trafił za sprawą Alfreda Theisena - Niemca, który kupił "UO" i postanowił dotrzeć z niemieckojęzycznym periodykiem do żyjących na Śląsku Niemców. - To był doskonały pomysł. Gazeta jest robiona profesjonalnie i obiektywnie informuje o sprawach ważnych dla mieszkańców tego regionu. Sporo miejsca zajmują materiały o prawdziwej historii tych ziem i ludzi z nią związanych - chwali pismo Hubert Beier. Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. Według Henryka Krolla, przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa Opolskiego, zamieszczane w piśmie artykuły wyrządzają więcej szkody niż pożytku. - Pan Theisen twierdzi, że jest chadekiem. Mam co do tego wątpliwości, bo chadecja nie toleruje kłamstwa, a w jego gazecie tego nie brakuje. Z sygnałów, jakie otrzymałem, wynika, że znajdują się w niej artykuły judzące, które na pewno nie sprzyjają procesowi polsko-niemieckiego porozumienia. Góra św. Anny jest miejscem szczególnym i nie powinno się go kojarzyć z jakimikolwiek ekstremizmami. Zawartość pisma pod tym kątem powinny przeanalizować odpowiednie służby zarówno polskie, jak i niemieckie. Czy to już ekstrema Lider TSKN nie kryje, że jednym z powodów niechęci, jaką wzbudza w nim grupa ludzi skupionych wokół redakcji "Unser Oberschlesien", jest udostępnianie łamów pisma wydalonym z TSKN prominentnym działaczom będącym w jawnej opozycji do zarządu towarzystwa oraz utrzymywanie przez redakcję kontaktów z Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ). - Po co promować ludzi, którzy mówią, że chcą walczyć o prawa narodu śląskiego, a dążą do autonomii? - mówi poseł Kroll. Podobnie działalność Theisena widzi Mariusz Klonowski z założonego w Goerlitz Polsko-Niemieckiego Klubu Prasowego. - Mogę zrozumieć pana Krolla. Pan Theisen ma w naszym mieście swoje biuro i wydaje tu miesięcznik "Schlesien Heute". To inteligentny człowiek, który przez lata nauczył się, jak pod płaszczykiem ochrony praw człowieka propagować klasyczny rewizjonizm, polegający chociażby na domaganiu się od Polski odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce przez Niemców po 1945 roku. W jego sklepie jest mnóstwo książek o krzywdach wypędzonych Niemców, ale nie ma tam co szukać choćby jednego pisma o zbrodniach niemieckich. To chyba nie przypadek, że na internetowych stronach niemieckich organizacji antyfaszystowskich jego nazwisko znajduje się na liście prawicowych radykałów - zastanawia się Klonowski. Jak nie kijem, to pałką Dla osób związanych z redakcją pisma oraz polityków RAŚ opinie głoszone przez Krolla to próba stłumienia opozycji w środowisku mniejszości. - Znam pana Theisena i osoby piszące do tego pisma. To młodzi, wykształceni ludzie o wyważonych sądach. Żadna ekstrema, chociaż nie kryją swoich prawicowych poglądów. Czasem poruszają kontrowersyjne tematy, jak chociażby sprawa wypędzenia Niemców. Taka już rola prasy, żeby nie chować głowy w piasek. Zdarza się, że napiszą coś o RAŚ lub narodowości śląskiej w życzliwym lub neutralnym tonie, ale przecież to nie zbrodnia. Sądzę, że atak na gazetę jest próbą skompromitowania osób myślących inaczej niż grupa rządząca obecnie organizacją Niemców na Opolszczyźnie - uważa przewodniczący śląskich autonomistów Jerzy Gorzelik. www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_030930/kraj/kraj_a_5.html Temat: Kolejny numer Rusko Gość portalu: gunner napisał(a): > jeżeli nie działa w celu karania Piły to nie na miejscu jest argument ("a Piła > też Drabolowi nie płaciła"). choć gdy pomyślę że zamiast 350 tys. biedna > Polonia dostała 26 tys. to chcąc niechcąc Rusko ją ukarał, a poza tym po > wniesieniu skargi przez Pilan Rusko osądzał sam siebie. Po pierwsze nie "tez" bo Drabik zawarl umowe z Atlasem na podstawie , ktorej zrzekl sie czesci naleznosci ale to byla SUWERENNA decyzja zawodnika (zrezygnowanie z czesci honorarium ale za to odzyskanie chociaz czesci pieniedzy - lepszy wrobel w garsci - pila nigdy by mu nie zaplacila). Po drugie, Pila dostala 26-30 tys w gotowce ale nie mozna zapominac, ze pozbyla sie ogromnego dlugu w wysokosci 310 tysiecy zlotych - nikt ich nie okradl. NIE MOZE BYC TAK, ZE DLUGOW SIE NIE SPLACA POD OSLONKA DOBRA POLSKIEGO ZUZLA. Po trzecie - Rusko jest czlonkiem GKSZ a skarge pilan rozpatrywalo Biuro Sportu Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego wiec Rusko nie reprezentowal sam siebie. Po czwarte - nawet jesli Pila nie zostalaby "oszukana" przez Ruske a pieniadze w calosci wplacone to wysoce prawdopodobne jest, ze zostalyby zajete przez wierzycieli. > > a według mnie to sytuacja wygląda inaczej. nie bronie Piły-klubu żużlowego- > ponieważ nie wywiązała się z kontraktu, bronię ten klub dlatego bo został > legalnie, acz moim zdaniem niesprawiedliwie skrzywdzony. A To, ze Drabik zostal NIELEGALNIE skrzywdzony to pies? Podaj mi inny sposob, w jaki on mial odzyskac te pieniadze? de facto jednak > przydałaby się jakaś dyrektywa, która regulowałaby kwestię niezapłaconych > należności. Dyrektywa? Przepisy kodeksu cywilengo - zobowiazania, czesc ogolna (zbywanie wierzytelnosci i potracanie)- przeciez Rusko nie wzial tego z kapelusza. > to że piła podpisywała takie "brzydkie" kontrakty nie zmusza nas MONK do tego > byśmy nie stawali w jej obronie. Nie widze powodow, zeby w sporze zawodnik - klub dawac pierwszenstwo klubowi - chcialbys pracowac rok za darmo?Ja swoim nickiem nie bede firmowal nie wywiazywania sie z kontraktow i lamania prawa. coś o tym cicho nikt do nikogo żadnych pretensji, kluby dogadane, kibice > zadowoleni. kluby dogadane - zgadza sie ; zawodnicy dogadani - zgadza sie; kibice pewnie tez zadowoleni. A co z wierzycielami wybrzeza??? Klub jest zadluzony i niewyplacalny a podpisuje nowe kontrakty - co maja powiedziec Ci, ktorym klub zalega z pieniedzmi od dawna? Piszesz, ze nikt nie ma pretensji i cicho o tym - czy wierzyciele wybrzeza maja obowiazek czytania forum zuzlowego? pozdr. PS. to co pisze dotyczy tak samo Polonii i zadluzenia wzgledem protasiewicza - nieplacenie dlugow moze sie zemscic nawet za kilka lat. Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 90 rezultatów • 1, 2, 3 |