Biuro Zarządu

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Zarządu




Temat: PKP i inne takie
Nius

Nie będzie likwidacji połączeń kolejowych!
Wpisał: Biuro Prasowe
27.08.2008.
Marszałek Marek Łapiński i członek zarządu Zbigniew Szczygieł przy
szynobusie, zakupionym przez Samorząd Województwa
Dolnośląskiego.Wszystko wskazuje na to, że kolej wycofa się z planów
likwidacji połaczeń kolejowych z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby
i z Kłodzka do Kudowy Zdroju. Takie obietnice uzyskał marszałek
Marek Łapiński w trakcie swojej wizyty w Warszawie.

Według planów PKP pociągi do ważnych sudeckich kurortów i sanatoriów
miały przestać jeździć w grudniu tego roku. Informacja o tych
zamiarach spowodowała ostry sprzeciw Samorządu Województwa
Dolnośląskiego i przedstawicieli samorządów, których dotknęłyby
plany kolei. Marszałek Marek Łapiński wraz z członkiem zarządu
Zbigniewem Szczygłem i dyrektorem Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei
Leszkiem Lochem spotkali się w tej sprawie w środę, 27 sierpnia z
Ministrem Infrastruktury Cezarym Grabarczykiem i członkiem zarządu
spółki PKP Polskie Linie Kolejowe SA, która odpowiada za
infrastrukturę kolejową.

Po rozmowach, w trakcie których przedstawiciele Dolnego Śląska
wyrazili zdecydowany protest przeciwko planom likwidacji połączeń,
marszałek jest dobrej myśli. - Uzyskaliśmy zapewnienie, że kolej
wycofa się z likwidacji tych połączeń. Mieszkańcy Dolnego Śląska i
turyści powinni odetchnąć z ulgą - cieszy się Łapiński. Jak dodaje,
dzięki natychmiastowej reakcji i rzetelnie przygotowanym argumentom
udało się uzyskać duży sukces. - Teraz oczekuję na pisemne
potwierdzenie tych obietnic, które z PLK powinno dojść do urzędu
marszałkowskiego lada dzień - dodaje marszałek.

Jak wynika z ustaleń, zarząd województwa zadeklarował, że zaangażuje
się w remont torowisk na tych trasach, m.in. poprzez pozyskanie na
ten cel środków z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa
Dolnośląskiego i Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Już
wcześniej zarząd województwa, jako instytucja zarządzająca RPO,
podjął decyzję o ogłoszeniu naboru projektów indywidualnych
dotyczących modernizacji linii kolejowych na Dolnym Śląsku.

Samorząd Województwa Dolnośląskiego za jeden z ważnych elementów
poprawy systemu komunikacji na Dolnym Śląsku uważa lepsze
wykorzystanie transportu kolejowego. Staraniem samorządu województwa
w najbliższym czasie zakończone zostaną kolejne etapy przywracania
połączeń na trasach Wrocław - Trzebnica i Wrocław - Świdnica. Dzięki
dofinansowaniu ze środków województwa, przeznaczonych na promocję
kolejowych przewozów regionalnych, uruchomiono także, zawieszone 63
lata temu, połączenie z Jeleniej Góry do Trutnova w Czechach. Pociąg
kursuje we wszystkie soboty i niedziele lipca oraz sierpnia.

Samorząd województwa jest także organizatorem kolejowych przewozów
regionalnych na terenie Dolnego Śląska. Finansuje wszystkie
uruchamiane połączenia o charakterze aglomeracyjnym. Ostatni
wprowadzony rozkład jazdy pociągów, przygotowany i finansowany z
budżetu województwa, umożliwił m.in zwiększenie częstotliwość
kursowania pociągów na większości linii kolejowych z Wrocławia i
wprowadzenie cyklicznego rozkładu jazdy w czasie szczytu w tzw.
takcie 60-minutowym. Dzięki temu zwiększyła się liczba przewozów
kolejowych na linii Wrocław - Jelcz Laskowice, co przyniosło również
odciążenie przewozów drogowych w ciągu komunikacyjnym remontowanych
ulic Krakowskiej oraz Strachocińskiej we Wrocławiu. Na to, aby
Dolnoślązacy mogli korzystać z wygodnego systemu komunikacji
kolejowej, w budżecie województwa zaplanowano wydatki w wysokości
prawie 300 mln zł w najblizszych 3 latach, z czego 120 mln jeszcze w
tym roku.

źrodło:
www.umwd.dolnyslask.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=494&Itemid=135






Temat: SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK
SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK
OPOLE:: SZYKUJĄ SIĘ ZMIANY NA STANOWISKU PREZESA MZK

Zarząd do wymiany

Od zeszłej środy Miejski Zakład Komunikacyjny w Opolu nie ma prezesa, a
jedynie osobę pełniącą obowiązki. Nowy szef spółki ma być wybrany do końca
sierpnia

W zeszłym tygodniu skończyła się trzyletnia kadencja starego zarządu.
Oczywiście mogliśmy podpisać kolejna umowę, jednak postanowiliśmy, żeby
rozpisać konkurs na nowego prezesa i zastępcę - tłumaczy Wiesław Wróblewski,
szef rady nadzorczej MZK. Najpierw zostaną opracowane kryteria, jakie mają
spełniać kandydaci na prezesa. - Na pewno trzeba wziąć pod uwagę dwa względy
ustawowe: praktykę w transporcie pasażerskim oraz posiadanie licencji na
prezesa spółki. Oczywiście w konkursie może wziąć udział każdy, także stary
zarząd.

Później pozostaje podać ogłoszenie do publicznej wiadomości i ustalić skład
komisji przesłuchującej kandydatów. Wiadomo, że w jej skład wejdą wszyscy
członkowie rady nadzorczej oraz ludzie z ratusza.
Praca zarządu MZK jest cały czas oceniana przez radę nadzorczą. Wróblewski
twierdzi, że zakład radzi sobie coraz lepiej. Co prawda zeszły rok MZK
zamknęło stratą 1,5 mln zł, ale według niego strata mogła być jeszcze
większa, nawet 5 mln.

- Na 27 porównywalnych zakładów opolski mieści się w pierwszej piątce.
Oceniając Janusza Granata, prezesa MZK, mogę powiedzieć, że notuję stały
postęp w realizacji programu naprawczego i restrukturyzacyjnego firmy -
przyznał Wróblewski.
- Członkowie walnego zgromadzenia ocenili pod koniec maja poprzedni rok w
MZK. Stwierdzono, że zarząd podejmował działania restrukturyzacji wydatków i
zmniejszenia kosztów. Po pierwszym kwartale tego roku pokazał się nawet zysk -
dodał Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta. - Przedstawiciele urzędu
zaakceptowali sprawozdanie finansowe za 2003 rok, jednak rada nadzorcza
zdecydowała, by konkurs się odbył.

Sly

Ostatnie zmiany: 08. Czerwca 2004 09:43

ZOBACZ WIĘCEJ:

Wydrukuj ten artykuł bez zdjęć. Wydrukuj ten artykuł ze zdjęciami.

Powrót Powrót

AKTUALNOŚCI: REGION SPORT OPINIE AUTO-MOTO DOM ZDROWIE STUDENTOM
REPORTAŻ PUBLICYSTYKA WYWIADY CZAT PRAWO I PRACA KULTURA PIENIĄDZE
POWIATY:
BRZEG GŁUBCZYCE KĘDZIERZYN-KOŹLE KLUCZBORK KRAPKOWICE NAMYSŁÓW NYSA
OLESNO OPOLE PRUDNIK STRZELCE OPOLSKIE
ROZMAITOŚCI: ARCHIWUM POGODA HOROSKOP METRYKA DNIA MOIM ZDANIEM WIEMY,
SŁYSZELIŚMY, LUDZIE MÓWIĄ JEDYNKA NTO FORUM NTO FOTOGRAFIE
OGŁOSZENIA:
OGŁOSZENIA DROBNE CENNIKI FORMATY INSERTY ADRESY
PRO MEDIA:
BIURO REKLAMY I OGŁOSZEŃ KOLPORTAŻ ADRESY ADRESY REDAKCJI

Webmaster Pro Media sp. z o.o. - Opole 1998-2003 e-
mail:nto@nto.pl






Temat: ubezpieczenie od rezygnacji z wyjazdu na wycieczkę
ubezpieczenie od rezygnacji z wyjazdu na wycieczkę
Moja sprawa wygląda następująco:
chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób mogę załatwić
sporną sprawę z biurem turystycznym, konkretnie chodzi o to że
musieliśmy razem z żoną zrezygnować z wycieczki, z tym że w dniu
rezerwacji zapłaciliśmy zaliczkę oraz ubezpieczenie od rezygnacji.
W dniu rezygnacji okazało się że ubezpieczenie od rezygnacji owszem
jest ale tylko w szczególnych przypadkach, niestety Pani w biurze
nie poinformowała nas o tych warunkach, a zresztą w ogólnych
warunkach niema mowy o jakie przypadki chodzi. Chciałbym
zaznaczyć iż zapłaciłem 20% kosztów rezygnacji + ubezpieczenie
od kosztów rezygnacji.

Nie podpisywaliśmy żadnej polisy ubezpieczeniowej tylko
potwierdzenie rezerwacji oraz wpłatę zaliczki w wysokości 800 PLN,
na potwierdzeniu owszem jest klauzula o zapoznaniu się z ogólnymi
warunkami, niestety w tych właśnie warunkach niema mowy o
przypadkach w jakich można zrezygnować, jest tylko informacja o
możliwości wykupienia ubezpieczenia o rezygnacji. Zresztą na
potwierdzeniu również adnotacja Ubezpieczenie od rezygnacji.

Wyciąg z ogólnych warunków uczestnictwa w imprezie turystycznej:
4. UBEZPIECZENIA KLIENTA
4.1. W ramach wykupionej imprezy klient Biura Podró.y "Viva Club
Polska? Sp. z o.o. jest ubezpieczony w TU Allianz Polska S.A.
w zakresie: kosztów leczenia do wysokosci 10 000 euro, nastepstw
nieszczesliwych wypadków do wysokosci 1300 euro oraz baga.u
podró.nego do wysokosci 125 euro dla ka.dego z uczestników imprezy
turystycznej.
4.2. Siedziba Centrali TU Allianz Polska S.A. miesci sie przy ul.
Rodziny Hiszpanskich 1 , 02-685 Warszawa
4.3. Cena imprezy nie obejmuje ubezpieczenia kosztów odwołania
uczestnictwa w imprezie turystycznej z przyczyn nagłych (np.
nieszczesliwy wypadek, nagła choroba). Organizator
zaleca zawarcie powy.szego ubezpieczenia oraz do ubezpieczenia sie
osób z chorobami przewlekłymi - nie pózniej ni. 72 godziny po
dokonaniu rezerwacji.
4.4. Ubezpieczenie zawarte jest na podstawie Ogólnych Warunków
Ubezpieczenia ?TRAMP? przyjetego
uchwała Zarzadu TU Allianz Polska S.A. nr. 145/2007 z dnia 20 lipca
2007 roku.
4.5. Wszelka pomoc (Assistance) w ramach zawartego ubezpieczenia
gwarantuje klientom Biura Podró.y "Viva Club Polska? Sp. z o.o.
Centrum Alarmowe Mondial Assistance Sp. z o.o. ,
której siedziba znajduje sie na ul Domaniewskiej 50 b , 02-672
Warszawa. Tel . +48 22 ? 522 25 55
4.6. Ubezpieczeniem zawartym w cenie imprezy do w/w kwot objeta jest
ka.da osoba uczestniczaca
w imprezie zorganizowanej przez Biuro Podró.y "Viva Club Polska? Sp.
z o.o.
5. ODSTAPIENIE OD UMOWY
5.1. Organizator zaleca zawarcie przez Klienta umowy
ubezpieczeniowej od kosztów rezygnacji z udziału
w imprezie turystycznej. Cena takiego ubezpieczenia to 3,5% wartosci
imprezy turystycznej.
5.2. Organizator zastrzega sobie prawo odwołania imprezy w ka.dej
chwili, jesli jej przeprowadzenie jest
niebezpieczne lub z przyczyn od siebie niezale.nych, takich jak siła
wy.sza. Zastrzega sie forme pisemna
odstapienia od umowy.
5.3. Odwołanie imprezy z powodu braku odpowiedniej liczby
uczestników nastapic mo.e najpózniej
na 7 dni przed rozpoczeciem imprezy. O takim przypadku Klient
zostanie poinformowany w formie
pisemnej.
5.4. Minimalna liczba uczestników przy wyjazdach grupowych wynosi 15
osób chyba, .e umowa stanowi
inaczej.
5.5. W sytuacjach opisanych wy.ej organizator przedstawi Klientowi
oferte zastepcza lub zwróci całosc
wpłaconej kwoty bez potracen.
5.6. Klient ma prawo odstapic od umowy w ka.dym czasie. Zastrzega
sie forme pisemna odstapienia od
umowy. Wówczas ma obowiazek zwrotu wszystkich wydanych przez
organizatora dokumentów podró.y
a tak.e jest zobowiazany do zapłaty kosztów wizy (jesli został ju.
przyznana i była przedmiotem umowy)
oraz:
20% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie do 20 dni
przed rozpoczeciem imprezy,
45% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie miedzy 19 a
10 dniem przed rozpoczeciem
imprezy,
75% ustalonej ceny - w przypadku odstapienia w terminie miedzy 9 a 5
dniem przed rozpoczeciem
imprezy,
rezygnacja poni.ej 4 dni przed rozpoczeciem imprezy, w dniu
rozpoczecia imprezy lub nie stawienie
sie na zbiórke - 95 % ustalonej ceny imprezy.

Szczerze to nie wiem do kogo kierować swoje roszczenia, czy do
agenta czy do arganizatora turystyki?

Jeżeli moje roszczenia są zasadne, to na jakie przepisy mogę się
powołać kierując wezwanie do zapłaty?

Jeżeli zaś nie mam racji, to dlaczego?

Dziękuję i pozdrawiam
A.




Temat: sprawa zycia i smierci...
Kochani,
to jeszcze raz ja tuz przed wyjsciem z pracy.
Bardzo mi smutno, ze zadne z Was nie znajduje rozwiazania dla opisanej
sytuacji. Sam juz nie wiem co mialbym jako obserwator o tym wszystkim myslec.
I jeszcze to zebranie. Skoro juz o tym to dopisze. Dzisiaj o 15.00 odbylo sie
spotkanie zarzadu z pracownikami. Przedstawiono nam raport. Firma jest w stanie
krytycznym i nie moze juz dluzej ciagnac na dlugach. Przejelismy sie wszyscy
strasznie bo nie sadzilismy ze jest tak zle. Zarzad szedl w zaparte, ze nowa
pozyczka, ze wejscie do Unii, ze inwestycje. A prawda jest taka, ze trzeba nam
posprzatac ladnie z biurek, wsunac rzeczy osobiste do kartonow po zgrzewkach,
po raz ostatni spojrzec na oprawiona w plastiku reprodukcje Van Golga, co to
do asystentki Lusi nalezy, otrzec rekawem lze i bez pensji od trzech miesiecy
ruszyc w zycie. Ku swietlanej przyszlosci. Na zebraniu okazalo sie tez kim sa
tajemniczy inwestorzy, udzialowcy naszej firmy, ktorzy mieli doprowadzic firme
na szczyty kapitalizmu (to ten ustroj u braci z Zachodu co mowi o zyskach i
bogactwie) . Okazalo sie ze firma podzielona jest fifty- fifty pomiedzy
Zarzadem a Rada Nadzorcza byla fikcja stworzona wylacznie na potrzeby
pozyskiwania nowych kredytow. Mnie tam nic do tego w sumie, bo zadnych udzialow
nie mam, pensyjka jedynie nad wyraz skromna. Zyciem sie ciesze, ale oni maja
niezly klops. Slowem- wyluszczylem zla wiadomosc. Teraz beda tylko same dobre
wiadomosci.
Postanowilem za namowa kolezanki kupic rolki. To znaczy ja mam juz rolki, ale
kupie sobie nowe, zielone przysposobione do garnituru z mankietem. Bede na tych
rolkach po plantach jezdzil. Druga dobra wiadomosc jest taka, ze on (ten
kolega informatyk, o ktorym Wam pisalem) postanowil po rzeczonym zebraniu
Zarzadu postawic wszystko na jedna karte z rekawa i porwac swa wybranke serca
na kilka dni do Zakopca. Ona jeszcze nic nie wie o niespodziance. –Poczekam do
ostatniej chwili, potem nacisne dzwonek jej mieszkania, jak otworzy to zobaczy
tylko nogi w mokasynach i wielki bukiet roz!!!!- usmiechal sie szeroko.- Zeby
tylko sobie ze Staszkiem nie pomylila – przeszlo mi przez mysl- ale w koncu on
nie nosi mokasynow, moze nie spojrzy w dol. – Swietny pomysl!- wykrzyknalem, ja
naprawde wierze, ze to jest swietny pomysl z rozami i dzwonkiem. Innego juz nie
znajduje a i forumowicze nie pomogli (dodalem koncowke zdania w mysli). –
Wiesz- ciagne dalej- jesli nie sprobujesz nigdy nie dowiesz sie jak pieknie
wyglada twarz kobiety poproszonej o reke. Tylko nie pij dla kurazu, bo kobiety
zawsze wyczuja alkohol i mozesz ja tylko zdenerwowac. Zrzuci cie ze schodow i
tyle z twoich oswiad...- wystraszylem sie nie na zarty slyszac wlasny glos. Az
mnie przytkalo. A nuz wywoluje wilka z lasu? Tfu! Tfu! na psa..urok. Splunalem
przez lewe ramie, dwukrotnie oczywiscie. – Nie ma co!- odchrzaknalem- pakuj
wakacyjna walizke, piersdzionek, bilety do Zakopanego, faksowa rezerwacje domku
i ruszaj!- patrzylem mu prosto w oczy, zeby nie myslal, ze zartuje. –
Wyglupiasz sie?!- zachnal sie.- Nie wyglupiam sie, mowie jak najbardziej
powaznie. Tylko nie przynies wstydu!- krzyknalem na odchodne. Wyszedl z pokoju
a ja popatrzylem ponownie na obraz Van Golga, zakleilem tasma pudelko z
napisem „biuro walpurgi“ i sklecilem jeszcze te slowa, ktore wlasnie teraz
czytacie. Komputer jest lizyngowany, musze wiec go zostawic, by mogli oddac
lizyngodawcy. Ja i moi koledzy i kolezanki z pracy mamy tylko nadzieje, ze on
powiadomi nas wkrotce o konkretnej dacie slubu. Nie, nie chodzi, zeby wiedziec
co jak i kiedy. Chodzi glownie o zakupiony na prezent ekspres do kawy i
gwarancje. Wprawdzie wazna jest przez dwa lata, bo sprzet markowy „Filip“, no
ale my ten ekspres kupilismy z jakies poltora roku temu. Kilka paczek kawy tez
wtedy kupilismy..
Nic to , moi kochani forumowicze. Tak jak Wy i ja wierze, ze pewnego dnia
dojdzie do szczesliwego zakonczenia. Zyczmy im szczescia . Jesli ktos dopisze
sie do tego watku z zyczeniami dla naszych przyszlych nowozencow bede
wdzieczny. Dziekuje i ide juz.Ja zycze im szczescia.

walpurga z kartonem
bye bye!
Acha! Ten pedzacy na rolkach w czapce z daszkiem na bakier na plantach (na
plantach pedzacy nie na bakier) , trzecia sciezka po lewo to ja! :-). Albo
nie! Ten pedzacy na rowerze w czapce na bakie.......




Temat: Nadodrzańskie inwestycje miasta Wrocławia
Nadodrzańskie inwestycje miasta Wrocławia
Długie nadodrzańskie spacery
Miasto planuje stworzenie dwóch nowych parków i kilku bulwarów

Wielka nadodrzańska promenada ciągnąca się od Biskupina i Sępolna aż po Kępę
Mieszczańską, przystań jachtowa na wysokości ul. Mazowieckiej i tramwaj wodny
z Osobowic do centrum.

Taką wizję zagospodarowania nabrzeży Odry ma Biuro Rozwoju Wrocławia.
Niestety, nie wiadomo, kiedy zostanie zrealizowana.

Miasto chce połączyć istniejące wrocławskie bulwary w jeden.
- Zależy nam na tym, by tworzyły ciąg spacerowy - mówi Tomasz Ossowicz,
dyrektor Biura Rozwoju Wrocławia.
Zapewnia, że na nowych bulwarach będą ścieżki rowerowe. Promenady mają
powstać m.in. na Kępie Mieszczańskiej. Najpierw jednak z północnej części
wyspy musi wycofać się wojsko. Na Kępie znajdują się też koszary policji. W
przyszłości zamiast nich miałoby tam powstać centrum rekreacyjno-kulturalne.
Bulwar ma też powstać między mostem Dmowskiego a Pomorskim. Terenem między
ulicą Sikorskiego a Odrą podobno już interesują się inwestorzy. Promenada ma
też ciągnąć się od mostu Pokoju aż po most Osobowicki. Jej część już
istnieje. To ulice Wyspiańskiego, Pasteura i Conrada-Korzeniowskiego. Dyr.
Ossowicz podkreśla, że to tylko kwestia doprowadzenia ich do odpowiedniego
standardu.
Przy okazji miasto planuje stworzenie nowych parków.
- Jeden mógłby powstać na terenie obecnych ogródków działkowych przy ulicy
Jarcza, a drugi w okolicach ulic Bacciarellego i Canaletta - mówi szef Biura
Rozwoju. Budowa promenady to także element przywracania do życia dzielnicy
przemysłowej - między ulicą Jedności Narodowej a Trzebnicką.
- Te tereny chcemy przeznaczyć pod zabudowe mieszkaniową, a bulwar będzie
dobrym uzupełnieniem - uważa Ossowicz.

Tramwaje wodne z Osobowic

Miasto chce także otworzyć dla spacerowiczów nadodrzańskie tereny od mostu
Dmowskiego do hipermarketu Tesco przy Długiej. Ale najpierw musi się pojawić
inwestor zainteresowany dawną stocznią remontową. Bulwar ma także powstać
wzdłuż Oławy - od Walońskiej po Niskie Łąki. Muszą zmienić się jednak
właściciele okolicznych terenów.
- Na przykład w miejscu, w którym jest dziś baza Wrocławskiego
Przedsiębiorstwa Oczyszczania, mają powstać nowe, kilkupiętrowe domy -
wyjaśnia Ossowicz.
Wzdłuż nowych promenad mają się znaleźć miejsca do cumowania jachtów i małych
statków.
- Chcemy, by ktoś, kto idzie takim bulwarem, miał wrażenie, że jest na
nabrzeżu portowym - mówi dyr. Ossowicz. Podkreśla, że Wrocław upodobni się w
ten sposób do Pragi, czy Paryża.
Duży port dla jachtów i statków ma powstać na starym zimowisku barek na
Osobowicach. Ossowicz marzy by to miejsce z centrum łączyły tramwaje wodne, z
których mogliby korzystać turyści. Mniejsza przystań jachtowa ma
powstać na Odrze koło ulicy Mazowieckiej.

Przejście pod mostem

Na Ostrowie Tumskim miasto nie planuje budowy bulwarów, ale spacerowicze i
tak mogą być zadowoleni. Papieski Wydział Teologiczny sukcesywnie remontuje
przylegające do Odry ogrody. Prace w jednym z nich skończą się już w
październiku.
Nie wiadomo natomiast, kiedy zostaną zrealizowane wizje Biura Rozwoju
Wrocławia. Problemem nie jest tylko brak pieniędzy i inwestorów. Planowane
bulwary są przecięte ważnymi arteriami komunikacyjnymi np. mostem
Grunwaldzkim i Pokoju. By nie blokować ruchu samochodowego miasto chce
połączyć odcinki promenady kładkami umieszczonymi pod mostami. Ossowicz mówi,
że podobne pomysły są realizowane m.in. w Paryżu. Okazuje się jednak, że taka
kładka blokowałaby ruch statków pod mostem Pokoju. By tego uniknąć trzeba
pogłębić rzekę pod wszystkimi przęsłami mostu. Janusz Bogucki z Regionalnego
Zarządu Gospodarki Wodnej zapewnia, że stanie się to w przyszłym roku.

Dawid Kocik
dawid.kocik@slowopolskie.pl



Temat: Miejski Zarząd Dróg odchudzony
KOMUNIKAT URZĘDU MIASTA CZĘSTOCHOWY

KOMUNIKAT PRASOWY URZĘDU MIASTA
www.czestochowa.um.gov.pl

Reorganizacja w Miejskim Zarządzie Dróg

Nowy dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Kazimierz Augustyn zdecydował o
przeprowadzeniu reorganizacji tej jednostki. Jej celem jest zmniejszenie
kosztów funkcjonowania zarządu.

Przypomnijmy, że w okresie gdy Kazimierz Augustyn wspólnie ze Zbigniewem
Chmielewskim organizowali w I połowie lat 90-tych MZD, planowano zatrudnienie
docelowo na ok. 50 – 70 osób. Obecnie w MZD pracuje blisko 100 osób. Największe
koszty rodziła jednak wadliwa struktura, w której na trzech pracowników
przypadał jeden kierownik – łącznie z dyrektorami było 25 stanowisk
kierowniczych. Drastycznym był przykład Wydziału Audytu, w którym Naczelnik
miał jednego podwładnego. W niektórych przypadkach zarobki kierowników
poszczególnych komórek MZD przekraczały pensje naczelników Wydziałów Urzędu
Miasta.
Po reorganizacji, liczba stanowisk kierowniczych z 25 zmniejszona zostanie do
10. Z 20 funkcjonujących dotychczas komórek organizacyjnych stworzono pięć
wydziałów:
- utrzymania dróg
- planowania i realizacji zadań
- inżynierii ruchu drogowego ( wraz z oświetleniem drogowym)
- parkingów
- finansowo – organizacyjny ( z zamówieniami publicznymi).
Pozostało dotychczasowych dwóch dyrektorów – pan Jerzy Kocyga ( pion
utrzymania, planowania i realizacji zadań) pan Zbigniew Przedziński ( pion
ekonomiczno-administracyjny). Oprócz wymiernych oszczędności, na które składają
się zmniejszone koszty osobowe, zmniejszone abonamenty i koszty obsługi
kilkudziesięciu aparatów komórkowych, w zdecydowany sposób poprawi się
sprawność działania MZD.
W ramach reorganizacji podjęto decyzję o likwidacji liczącej 7 pracowników tzw.
grupy interwencyjnej (zajmowała się naprawą i montażem znaków drogowych).
Koszt wykonywania tych zadań przez własnych pracowników jest stosunkowo duży,
gdyż oprócz pensji ponoszono także koszty obsługi tej komórki (księgowość
itp.). W podobnych jednostkach w kraju zlikwidowano te jednostki powierzając
ich zadania zewnętrznym firmom wyłonionym w drodze przetargu nieograniczonego.
Obecny stan był nie do utrzymania - 7 pracowników zajmowało się niekiedy w
ciągu dnia wymianą znaków w zaledwie kilku miejscach Częstochowy...
Przetarg zostanie rozstrzygnięty w ciągu najbliższego miesiąca. Majątek będący
obecnie w dyspozycji grupy interwencyjnej ( m.in. dwa samochody, narzędzia
itd.) zostanie zagospodarowany na potrzeby MZD lub innych jednostek miejskich.
Zmniejszenie kosztów funkcjonowania MZD przyniesie wymierne oszczędności, które
przeznaczone będą na remonty i utrzymanie dróg.

Biuro Prasowe Urzędu Miasta Częstochowy




Temat: [Wawa] Figa zamiast tramwaju
[Wawa] Figa zamiast tramwaju
Mimo obietnic na Krakowskim Przedmieściu nie będzie torów

Urzędnicy zatwierdzili plan remontu Krakowskiego Przedmieścia. Nie porozumieli
się jednak między sobą. W przyjętym planie nie ma mowy o powrocie tramwajów na
Trakt Królewski.

Wiosną ruszy remont Krakowskiego Przedmieścia. Mówiło się, że będzie tam
kursował tramwaj. Opracowano nawet trasę: z Międzyparkowej przez
Bonifraterską-Miodową-pl. Zamkowy-Krakowskie Przedmieście-Nowy Świat-plac
Trzech Krzyży-Al. Ujazdowskie-Bagatelę-pl. Unii Lubelskiej do Puławskiej. W
ten sposób powstałoby wygodne połączenie, równoległe do Marszałkowskiej.

Kto za, kto przeciw?

Niestety, tramwaju nie będzie. Winni są urzędnicy, którzy tak się kłócili o
tramwaj, że... w końcu nie wpisali go do projektu remontu.

Krakowskim Przedmieściem zajmowało się kilka biur: m.in. drogownictwa,
inwestycji, komunikacji, architekta miasta, Miejskich Zakładów Autobusowych,
Tramwajów Warszawskich i Zarządu Transportu Miejskiego.

Tramwaj bez drutu

Za powrotem tramwaju, który po Krakowskim Przedmieściu jeździł przed wojną,
były Tramwaje Warszawskie i Biuro Komunikacji. To ono powiedziało
tramwajarzom: Zróbcie tylko taki wóz, który do jazdy nie będzie potrzebował
drutów. Przeciwko budowie trakcji wzdłuż reprezentacyjnej ulicy był bowiem
architekt miasta Michał Borowski.

Tak powstała hybryda, czyli tramwaj zasilany z trakcji i z akumulatora. Wozem
przejechali się miejscy urzędnicy i oświadczyli, że tramwaje pojadą
Krakowskim! Powiedział to np. wiceprezydent miasta Andrzej Urbański –
odpowiedzialny za komunikację.

Ale przeciw było biuro inwestycji: 7 km trasy tramwajowej kosztowałoby około
35 do 40 mln zł.

Pomysłu nie poparł także Michał Borowski, który powiedział: – Jeśli tramwaj
zastąpi autobusy i dowiezie ludzi do pracy – to oczywiście będę za. Ale jeśli
będzie to linia turystyczna, to nie widzę sensu jej powstania. Poza tym
architekt miasta rzucił pomysł, by jeden z przystanków drugiej linii metra był
obok pomnika Prusa przy Bristolu. – Metro sprawniej przewiezie ludzi –
argumentuje Michał Borowski.

Ani metra, ani tramwaju

Tak właśnie, mimo że ostatecznej decyzji co do przebiegu drugiej linii metra
jeszcze nie ma, idea powrotu tramwaju została pogrzebana. W dokumencie, który
przyjął zespół koordynacyjny przy prezydencie Kaczyńskim torowiska na
Krakowskim Przedmieściu po prostu nie ma. Wyleciało.

Trudny temat

Plany remontu można jeszcze zmienić. Może to zrobić prezydent miasta.
Kosztowałoby to kilkadziesiąt tys. złotych.

Odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Sławomir Skrzypek stwierdził
jednak, że „temat jest trudny”. Szef Biura Komunikacji, Stanisław Szweycer,
nie chciał w ogóle rozmawiać. A jeśli decyzji nie podejmie się teraz, na
następną okazję trzeba będzie czekać około 25 lat – prawdopodobnie wtedy
odbędzie się nastepny remont Krakowskiego Przedmieścia.
/zw.com.pl/




Temat: Wrocławska Karta Miejska
Wrocławska Karta Miejska
Wrocławska Karta Miejska
Operator Wrocławskiej Karty Turystycznej, został już wyłoniony. Jest nim
firma BZA S.A. z Warszawy, która brała juz udział we wdrażaniu podobnych
programów w Niemczech i Szwajcarii. Wrocław będzie pierwszym polskim
miastem, gdzie karta będzie miała postać elektronicznego chipa.

Dzięki karcie, płacąc jeden raz będziemy mogli przez pewien czas korzystać z
komunikacji miejskiej i odwiedzać wszystkie muzea, galerie itp.
współpracujące z operatorem. Po upływie ważności karty, jej działanie
przedłużymy uzupełniając konto.

- Bardzo się cieszę, że udało się nam znaleźć operatora. Szczerze mówiąc
miałem pewne obawy, bo wymagania, które postawiliśmy, były bardzo wysokie -
komentuje Paweł Romaszkan, szef wrocławskiego Biura Promocji. Urzędowi
bardzo zależało, aby wprowadzana karta była kartą chipową. Pozwoli to na
rozszerzenie systemu na cały Dolny Śląsk, poza tym oznacza osiągnięcie
wyższego standardu, porównywalnego z zachodnim.

Wybrana firma jest członkiem międzynarodowej grupy BZA - europejskiego
lidera w bezgotówkowych systemach rozliczeniowych. Grupa ta ma na swoim
swoim koncie wprowadzenie m.in. kart turystycznych Jeziora Bodeńskiego,
Schwarzwaldu, a obecnie pracuje nad wprowadzeniem Karty Bałtyckiej, jednego
z największych tego typu programów w historii. Wrocławski odpowiednik tej
karty będzie wspólnym przedsięwzięciem firmy i Urzędu Miejskiego. - To
świetnie, że Wrocław będzie miał kartę turystyczną. Zamiast kupowania kilku
biletów, wszystko załatwię jeden raz. Kiedy znowu przyjadę do tego miasta,
na pewno będę posługiwał się kartą - mówi Johanes Hoehn, turysta z Niemiec.

Urząd miejski i przyszły operator są zgodni: wprowadzenie chipów będzie
atrakcyjne dla przyjezdnych. - Samo posiadanie produktu turystycznego to nie
wszystko. Trzeba odpowiednio taki produkt sprzedać, a system kart właśnie
temu służy - tłumaczy Leszek Rajchert, wiceprezes zarządu firmy.

Szczególny nacisk Urząd Miejski kładzie na turystów z zagranicy. To do nich
przede wszystkim skierowany jest projekt. Dobrym przykładem może być tu
Warszawa, gdzie trzydniowa karta robi wśród zachodnich wycieczkowiczów
prawdziwą furorę.

- W Niemczech takie karty są bardzo powszechne - ma je każde większe miasto.
Przydałyby się i tutaj - opowiada Nadja Keller, która przyjechała zwiedzać
Wrocław. Teraz nowo wybrany operator musi pozyskać dla swego programu jak
największą liczbę partnerów, aby zapewnić turystom odpowiednio wysoką liczbę
atrakcji objętych kartą. W tych działaniach firmę wesprze Biuro Promocji
Miasta. Na razie wstępną zgodę udało się uzyskać od podlegających gminie
muzeów i komunikacji miejskiej. Następne na liście będzie zapewne Muzeum
Narodowe, któremu podlega również Panorama Racławicka. - Na razie nikt się
do nas nie zwracał, ale jesteśmy otwarci na propozycje. Wszystko jednak
zależy od warunków, jakie zaproponuje nam operator - mówi Wiesława
Wilczyńska z biura marketingu Muzeum.

Dotychczas w Polsce karty turystyczne funkcjonują tylko w trzech miastach.
Nie mają jednak wbudowanego chipa, stąd są wydawane na ograniczony czas -
dwa lub trzy dni. W Krakowie, ulubionym miejscu turystów, podobne
rozwiązanie wprowadzono już w lipcu 2002 roku. Zapewnia darmowy przejazd
komunikacją miejską i wstęp do 25 muzeów, a kosztuje 45 i 65 zł. Cena
wrocławskiej karty nie jest jeszcze znana. Czy okaże się aż tak
konkurencyjna, jak w Budapeszcie, gdzie mieszkańcy woleli kupować kartę od
biletów miesięcznych? Zobaczymy.

__________________




Temat: Wyprostują ścieżkę rowerową w al. Jana Pawła II
Szanowny Panie Adamie!

Wyjaśniam, że zaproszenie na posiedzenie Rady Technicznej w lutym wysłane
zostało pocztą i dotarło do nas, o ile dobrze pamiętam, dzień po fakcie. W
marcu br. członek Zarządu Stowarzyszenia Marcin Myszkowski przekazał Państwu
prośbę o przesyłanie zaproszeń na aktualny numer faksu, ewentualnie informowanie
telefoniczne lub za pośrednictwem e-maila, niestety bezskuteczną.
Skontaktowanie się z nami nie jest takim strasznym problemem, wielu osobom i
instytucjom (w tym ZDM w kilku innych sprawach) się to udało.

Nie zależy nam na tym, żeby robić zamieszanie i zmieniać projekt w ostatniej
chwili. Znacznie chętniej widzielibyśmy przyjęcie przez ZDM ogólnych standardów
projektowych dla infrastruktury rowerowej i rozwiązywanie szczególnie trudnych
problemów w drodze wspólnych warsztatów. Jednak uważamy, że jeśli już taki
wadliwy projekt powstał, lepiej poświęcić nieco czasu na dokonanie poprawek i
uzupełnień, niż wydać pieniądze na wprowadzenie go w życie, a potem przez wiele
lat narażać użytkowników drogi (kierowców, rowerzystów, pieszych) na
niepotrzebne konflikty i utrudnienia.

Chciałbym zwrócić uwagę, że kilkukrotnie występowaliśmy o podanie przez ZDM
listy przygotowywanych inwestycji z orientacyjnymi terminami poszczególnych
etapów ich przygotowywania, tak by można było zgłoszać uwagi i propozycje z
wyprzedzeniem. Taka lista nigdy do nas nie dotarła.

Zgłoszenie poprawek do projektu modernizacji Al. Jana Pawła II zaproponowało nam
Biuro Drogownictwa Urzędu Miasta na jesieni. Zanim udało nam się umówić z
pracownikami Zarządu Dróg Miejskich i obejrzeć projekt, był listopad. Mamy
nadzieję, że uda się nam porozmawiać na temat innych przygotowywanych inwestycji
(Wał Miedzeszyński, Trasa Siekierkowska i pozostałe, o których prawdopodobnie w
ogóle nie wiemy) odpowiednio wcześniej.

Wiele uwag (zakręty, skrajnia, konstrukcja nawierzchni, sposób integracji z
istniejącą infrastrukturą) powtarza się przy właściwie każdej inwestycji.
Dlatego zaproponowaliśmy wprowadzenie standardów projektowych:

free.ngo.pl/rowery/raporty/standard.htm
i dołączanie ich do specyfikacji istotnych warunków zamówienia.

Szczerze pisząc, wydaje mi się, że w wielu przypadkach nie potrzeba rad
technicznych, aby stwierdzić że coś jest nie tak z projektem. Trudno jest mi
zrozumieć, jak osoba posługująca się tytułem inżyniera może np. zaprojektować
śliską polerowaną posadzkę na dole stromego zjazdu albo wyrysować ścieżkę
rowerową dokładnie przez jedyne w promieniu kilkunastu metrów drzewo (przy
budowanej od podstaw drodze i pasie drogowym szerokości blisko 40 m).

Kilkukrotnie występowaliśmy do Urzędu Miasta (października 2002 r., 20 stycznia,
25 marca i 16 czerwca 2003 r.) z propozycją współorganizowania warsztatów dla
projektantów i urzędników zajmujących się infrastrukturą rowerową, z udziałem
osób zajmujących się wdrażaniem projektów rowerowych w Gdańsku i Krakowie.
Jeśli Zarząd Dróg Miejskich byłby zainteresowany takimi warsztatami, propozycja
jest cały czas aktualna, można je zorganizować nie czekając aż pan wiceprezydent
Urbański zacznie sobie radzić na swoim stanowisku pracy.

Odnośnie medialności ścieżek, odnoszę wrażenie, że wzorcowa ścieżka - jako
zjawisko dużo rzadsze - byłaby znacznie większym wydarzeniem medialnym niż
kolejny bubel. Naprawdę dobre przykłady - takie jak gdańska ścieżka przy Al.
Hallera czy krakowski kontrapas w ul. Kopernika - bez problemu przyciągają uwagę
prasy, i gdyby takie inwestycje powstawały w Warszawie, z prawdziwą
przyjemnością pomoglibyśmy je wypromować.

Serdecznie pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt, z nadzieją na lepszą współpracę w
nadchodzącym Nowym Roku.

Aleksander Buczyński
Stowarzyszenie Zielone Mazowsze
email: warszawa(at)fz.eco.pl




Temat: Kolejny etap kłopotów finansowych?
> Inicjatywa oddolna w postaci zebrania...
# TAK
> i narzekania?
# NIE
> Ja jestem bardzo chętny i otwarty ale osobiście się na tym nie znam i właśnie
> dlatego byłbym zadowolony mając prężnie i zaradnie działający zarząd, który
> (za niemałe w końcu pieniądze) zajmie siętym wszystkim za mnie.
# Trafiasz w SEDNO. Ja mam podobnie - nie znam się - ale uważam, że za
# pieniądze, jakie płacimy mamy prawo oczekwiać czegoś WIĘCEJ niż 1 kartki w
# windzie
# Czyli -> SPOTKANIE dla lokatorów - niekoniecznie WALNE - choć WALNE może
# podejmować DECYZJE) - jak N A J S Z Y B C I E J !!!

> Z tego co pobieżnie wyczytałem na
> tym forum i załączonych linkach to wspólnota mieszkaniowa jest mało
> prawdopodobna...
# i ja tak myślałem - ALE jak rzucisz okiem na posty np. abc121 to może być i
tak, że od momentu podpisania pierwszych aktów (koniec 2002?) JESTEŚMY
wspólnotą, którą zarządza SBM - przez co jesteśmy narażeni na to co teraz -
czyli spłacanie nie naszych wierzytelności z pieniędzy na esploatację. Może
jest tak, że SBM wygodniej było/jest trwać przy wersji, że nie może powstać
wspólnota przed przewłąszczeniem ostatniego lokalu - bo wtedy byt SBM nie
miałby żadnego uzasadnienia. Może trwamy w błogiej, acz kosztownej
nieświadomości???

Nie jestem prawnikiem - abc121 chyba tak. I jeszcze kilka postów na Forum
świadczy o takich kompetencjach innych osób - tylko, że nikt ostatecznie nie
chce wyjasnić jak to z tą wspólnotą jest - pływamy w mętnej wodzie domysłów...
a szkoda...

Gdyby istaniała możliwość powołania wspólnoty - spokojnie można znaleźć na
zewnątrz zarządcę, negocjować warunki, porównać oferty, założyć konto wspólnoty
i zapomnieć o SBM. Tylko do tego potrzebna jest WOLA wspólnoty, zarząd
wspólnoty, itd.

> ...w grę wchodzi raczej powołanie zarządu, który weźmie
> niepłacących złodziei za gębę i zmusi ludzi do płacenia. Chętnie na takich
> ludzi zagłosuję ale jak ich znaleść?

# TAK - to pytanie mocno retoryczne - bo jak widać stan obecny nikomu nie
przeszkadza
Jestem rozczarowany i zmartwiony. Ufałem, że ktoś zadba o to, by powstała w
końcu wspólnota.
Ale jak widać realne zagrożenie, że wpłacone pieniądze na czynsz komornik
przeleje na konto wierzyciela nikogo nie rusza. To dla mnie całkiem
niezrozumiałe. To konsekwencja braku przejrzystości w komunikowaniu stanu spraw
SBM ? Jak nic nie wiadomo to nie ma szturmujących Biuro rozzłoszczonych ludzi -
którzy znowu są na lodzie. Szczególnie Ci bez aktów

Dziwne jest to miejsce. I chyba naprawdę wiele osób musi być po "ciemnej
stronie mocy" - bo skąd ta dziwna cisza, bierność i gra na czas, przedawnienie,
przeczekanie... W ZZ - burze w szklance wody - u nas - choć jest dramatycznie i
są realzne powody, by coś robić - CISZA.

Też niekompetentny (choć zadumany nad tym wszystkim)

smootek

-




Temat: PSL - mocno przysrobowane do stolkow.
PSL - mocno przysrobowane do stolkow.
Za piatkowym Super Expressem:

"Siostra przewodniczącego zarządu powiatowego PSL w Makowie Mazowieckim
została szefem lokalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa dzielącej unijną kasę dla rolników. By zwolnić dla niej stołek,
zdegradowano człowieka wybranego na to stanowisko podczas konkursu. Jak to
się ma do zapewnień wicepremiera Jarosława Kalinowskiego (PSL), że w ARiMR
nie wybiera się ludzi według klucza partyjnego?

Po niespełna dwóch miesiącach od wygrania konkursu, ze stanowiska zdjęto
nowego kierownika powiatowego agencji Janusza Zielińskiego. Pięcioosobowa
komisja w Warszawie, która obsadza stanowiska stwierdziła, że... znaleziono
lepszą osobę.
Tą "lepszą" okazała się Agnieszka Szydłowska, siostra szefa zarządu
powiatowego Polskiego Stronnictwa Ludowego, która również brała udział w
konkursie. Dwa miesiące wcześniej ta sama komisja nie widziała u niej jednak
zdolności kierowniczych. Skąd ta zmiana?

- Może zdano sobie sprawę, że obecna pani kierownik jest lepiej przygotowana
ode mnie - komentuje ostrożnie zmianę przeniesiony na stanowisko zastępcy
Janusz Zieliński. - Być może takie są układy polityczne - kończy szybko
rozmowę były kierownik.

Powiat aż huczy, że na wymianę na stanowisku szefa ostro naciskali powiatowi
działacze PSL i miejscowi parlamentarzyści. Poprzedniego szefa zmusili do
złożenia prośby o przeniesienie na zastępcę.

- Wszyscy tu doskonale wiedzą, że w sprawie Szydłowskiej u samego prezesa
Bentkowskiego interweniował jej brat Mirosław Augustynowiak - mówi nam jeden
z lokalnych polityków pragnący zachować anonimowość. - A gdy to nie pomogło,
u przewodniczącego Kalinowskiego zjawił się poseł Zbigniew Deptuła (PSL).

Sam Deptuła zaprzecza jednak, jakoby miał jakikolwiek wpływ na wybór
kierownictwa. Nowa kierownik agencji bardzo często odwiedza jednak biuro
posła. Rozmowy, jakim przysłuchiwał się nasz reporter, dotyczyły jednak nie
przygotowań do wdrożenia systemu dopłat dla rolników, lecz wyglądu biura i
wyższości żaluzji nad zasłonami.

Na temat swojej pracy nowa pani kierownik niewiele jest nam w stanie
powiedzieć.

- Nie wiem, jak to będzie dokładnie wyglądało - odpowiada Szydłowska. - W
przyszłym tygodniu będę w Warszawie, to dowiem się wszystkiego.

Dlaczego jej kwalifikacje okazały się lepsze? Sama nie chce powiedzieć,
jakie ma wykształcenie i poprzednie doświadczenia zawodowe. Centrala ARiMR
nie udziela natomiast takich informacji, zasłaniając się... ochroną danych
osobowych. Wiadomo, natomiast, że - według kryteriów komisji - powinna mieć
wykształcenie rolnicze, ekonomiczne albo prawnicze. Komisja też preferowała
osoby, które są dobrze zorientowane w unijnych procedurach.

Postanowiliśmy sprawdzić, co wie na ten temat Szydłowska. Pani kierownik,
która odpowiedzialna będzie za prawidłowy podział unijnych pieniędzy wśród
rolników, nie potrafiła nam jednak nawet odpowiedzieć, kiedy owe pieniądze
będą dostępne.

- No... chyba już jakoś teraz - stwierdziła po dłuższym zastanowieniu.

Prawda wygląda jednak inaczej. Dotacje dla polskiego rolnictwa rozdzielane
będą dopiero po wejściu do Unii Europejskiej. W 2004 roku mamy otrzymać 500
mln euro, czyli prawie 2 mld złotych.

Za swoją pracę Szydłowska bierze od 2,5 tysiąca do 3 tys. złotych - to
wiadomo.

Od kilku tygodni pojawiają się kolejne informacje o obsadzaniu stanowisk
związanych z obsługą programu SAPARD działaczami PSL. Osoby te mają
decydować, kto i ile pieniędzy dostanie z funduszy rolnych UE. Radio Zet
podało, że szefem oddziału ARiMR w Rawie Maz. został brat wicemarszałka
Sejmu Janusza Wojciechowskiego. Wcześniej Rzeczpospolita ujawniła, że szefem
lubelskiego oddziału ARiMR został... Krzysztof Podkański, syn Zdzisława. Tym
kto ma rozdzielać unijne fundusze zaniepokoiła się Komisja Europejska. "



Temat: Syn radnego dostał dwa mieszkania bez przetargu
Syn radnego dostał dwa mieszkania bez przetargu
Info z gazety Echo Dnia
www.echo-dnia.com.pl/?news=5451&mutacja=1&dzial=1
Syn radnego Marka Wołowca dostał od władz Kielc dwa mieszkania. Na ich
wynajęcie nie ogłoszono przetargu. Pomieszczenia można przerobić na gabinety
lekarskie czy kancelarie prawnicze. Wcześniej o przydział ubiegał się lokator
tej kamienicy, ale nie dostał zgody, mimo że żyje w strasznych warunkach.

- W moim mieszkaniu zawaliła się podłoga - mówi lokator kamienicy przy ul.
Wesołej 38 (nazwisko do wiadomości redakcji). - Na pierwszym piętrze są dwa
mieszkania w lepszym sta-nie niż moje, oba puste od 1998 roku. Odmówiono mi
przydziału w którymś z nich, mimo że chciałem je wyremontować na swój koszt.
Oba mieszkania zostały przekształcone w lokale użytkowe, a dostał je syn
kieleckiego radnego Marka Wołowca. Obaj z ojcem oglądają je, mówią, że po
remoncie otworzą tu gabinety lekarskie i kancelarie prawnicze.
Syn prawicowego radego Marka Wołowca wynajmuje też od miasta lokal znajdujący
się na parterze tej samej kamienicy przy ul. Wesołej 38. Prowadzi w nim
kawiarnie. Radny twierdzi, że syn wygrał przetarg na wynajem jeszcze w
ubiegłym roku. Po otworzeniu kawiarni wystąpił do Miejskiego Zarządu Budyn-ku
o przekazanie mu mieszkań na I piętrze. Zadeklarował, że je wyremontuje. - Ich
stropy są w fatalnym stanie, boję się, że się zawalą i uszkodzą pomieszczenia
kawiarni - informuje radny Marek Wołowiec, który jest członkiem Komisji
Gospodarki Ko-munalnej Rady Miasta opracowującej zasady sprzedaży lokali
użytkowych. Nie zaprzecza, że to on, a nie syn chodził za tą sprawą, nie widzi
nic zdrożnego w tej sytuacji i mówi wprost "to ja oglądałem, zaproponowałem".
We wrześniu prezydent Kielc Wojciech Lubawski podpisał zgodę na
przekształcenie mieszkań w lokale użytkowe, a na początku października na
przekazanie ich synowi radnego, chociaż aż 3 tysiące osób czeka na przydział
dachu nad głową. - Podpisuję dziennie setki pism, to było jednym z nich.
Przygo-tował je dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków. Mieszkania
przekształciłem w lokale użytkowe, bo nie nadają się do zasie-dlenia. Przyszły
najemca zapewnił, że sam je wyremontuje. Uchwała Rady Miasta zezwala na
wynajem bez przetargu lo-kalu w złym stanie technicznym. Nie zwracałem uwagi
na nazwisko osoby, która wystąpiła o przydział. Nie wiedziałem, że ktoś
wcześniej ubiegał się o te mieszkania i także chciał je re-montować. Pod
względem prawnym sprawa jest czysta, ale jest zamieszany w nią radny, to rzuca
cień, więc zlecę sprawdzenie jej przez Biuro do Spraw Kontroli.
Układ z synem radnego nie jest jednak tak korzystny dla miasta, bo remont
przeprowadzony przez lokatora będzie rozli-czony "w okresie przyszłej
eksploatacji". Mówiąc po ludzku za-inwestowane pieniądze odzyska, bo przez
jakiś czas będzie zwolniony z czynszu.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Lech Hamera tradycyjnie już nie miał
czasu na rozmowę z dziennikarzem, a syn radnego, jak stwierdził ojciec, jest
poza Kielcami i wczoraj nie było z nim kontaktu.

Pozdrawiam

P.S. Ja od dziś nie chodze do ww. lokalu




Temat: KOPERNIK-czy ktoś był z tym biurem w Egipcie ??
nie wiem jak zacząć, ale ok , czytam te wasze bzdury i do tej pory się smiałem
z tego! ale chyba muszę teraz coś napisać.
Podejrzewam że skoro takie bzdury piszecie o mnie czyli faktycznie nie
jesteście z branży turystycznej ( albo jesteście ograniczeni ).
Tak, byłem w Aladinie, tak, byłem vice prezesem aladina. Ale do marca 2002!
Gdzie dobrze prosperowało biuro i zarabiało na siebie. 01 marca 2002 zaczęło
funkcjonować el greco i rada nadzorcza Aladin Group S.A. odwołała mnie z
zarządu ponieważ stwierdzili że działam w konkurencyjnej spółce ! ( aladin
robił tunezje, i turcje i egipt a el greco grecje i cypr ) ale skoro
konkurencja to OK. Moje stanowisko zajęła żona byłego właściciela ALADINA i
prowadziła tę spółkę z prezesem Tunezyjczykiem, nie wiem jak prowadzili spółkę
i co się działo potem bo była to wielka tajemnica i tak zakończyła się moja
przygoda z w/w firmą. (dla waszej informacji firma padła w czerwcu 2003)
Zająłem się el greco, gdzie w pierwszym roku powstał dług , ale planowany (
ponieważ jak opuściłem aladina to mi nie dali żadnej mojej zaległej kasy i
musiałem ruszyć o zera ) ten dług został spłacony w dużej części w 2003. (
każda firma ma 3 lata na rozkręcenie się). Niestety el greco po upadku Aladina
w czerwcu zaczęło robić egipt, który bardziej zaszkodził firmie niż
pomógł ,najpierw wypadkiem w Kairze w październiku a potem dobiła nas
katastrofa lotnicza w sharm el sheikh, ponieważ był to nasz przewoźnik do
egiptu i to był nasz samolot na ten sam dzień.
Proszę, i powtarzam proszę, jak wam nic złego nie zrobiłem to nie piszcie o
mnie bzdur, ponieważ nikt nie stracił na upadku el greco bardziej niż ja ( a
zwłaszcza klienci! Ponieważ wszyscy dostali kasę , i pracownicy też) starałem
się nikogo nie skrzywdzić. Jedyne negatywne odpowiedzi które będą na tę mój
pierwszy i ostatni list na pewno będą tylko od konkurencji, i nie chodzi mi o
pc maniaka ponieważ nie podejrzewam jego że jest konkurencją, ale o te inne
kasie marki itp.
I nie, nie jestem właścicielem kopernika i nie jestem prezesem kopernika,
właścicielem kopernika jest mój dawny pracownikiem i teraz TYLKO mój dobry
kolega. A nawet jeżeli bym był w jaki sposób związany z kopernikiem to co? Mam
siedzieć teraz na ulicy i żebrać o kasę? ( niestety nic mi się nie udało ukraść
z el greco jak inne biura upadające to zrobiły, do tej pory pracuje jako
pracownik aby spłacić moje honorowe długi).
Jestem dalej pod elgreco@elgreco.pl , za tydzień rusza portal www.elgreco.pl i
www.hellas.pl który będzie miał większość info o Grecji i hotelach i będzie
systematycznie uzupełniany, nad tym teraz pracuje, tylko portal informacyjny.
Pozdrawiam was i cała moją konkurencje.
Jeżeli coś do mnie macie albo coś chcecie, to mam nadzieje że będziecie na tyle
odważni i napiszcie do mnie bezpośrednio po tarik@elgreco.pl




Temat: Spotkanie z wicemarszałkiem Senatu-Z. Romaszewskim
proszę bardzo może się czegoś nauczysz lechu.niedzielski-możesz mu
tylko buty czyścić.

Zbigniew Romaszewski - polityk, obrońca praw człowieka, senator RP
od czasu ponownego powołania Senatu w 1989 (I, II, III, IV, V, VI i
VII kadencji), od 28 listopada 2007 wicemarszałek Senatu VII
kadencji. Po powstaniu warszawskim został wywieziony wraz z matką do
obozu pracy w Gross-Rosen. Ojciec został zamordowany w 1944 w obozie
koncentracyjnym. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim
(1964), doktoryzował się w Instytucie Fizyki PAN w 1983.
Działalność opozycyjna w PRL
Od 1977 był członkiem Komitetu Samoobrony Społecznej – KSS KOR.
Wraz z żoną Zofią kierował Biurem Interwencji KSS KOR, rejestrującym
przypadki łamania praw człowieka i niosące ofiarom bezprawia pomoc
prawną i materialną. Na przełomie 1979 i 1980 zakładał Komitet
Helsiński, organizację nadzorującą wprowadzanie w życie postanowień
KBWE. Pod jego redakcją Komitet opublikował Raport Madrycki,
kompleksowo omawiający stan przestrzegania praw człowieka w PRL, w
oparciu o konkretne, zarejestrowane przez Biuro Interwencji,
przypadki łamania prawa. W latach 1980-1981 kierował Komisją
Interwencji i Praworządności NSZZ "Solidarność", został wybrany do
prezydium NSZZ "Solidarność" Zarządu Regionu Mazowsze, a następnie
do Komisji Krajowej. Był wielokrotnie zatrzymywany przez Służbę
Bezpieczeństwa. Wraz z Zenobią Łukaszewicz zredagował książkę
Czerwiec 1976. Radom. Doniesienie o przestępstwie (1981). W stanie
wojennym ukrywał się, był poszukiwany przez SB. W broszurze Sierpień
1980 - Grudzień 1981 - co dalej?, opublikowanej w marcu 1982,
sformułował program scentralizowanego oporu, opowiadając się za
powstaniem ośrodka kierowniczego podziemnej "Solidarności". W tym
czasie zorganizował podziemne Radio "Solidarność". Pierwszą audycję
nadano 12 kwietnia 1982 w Warszawie. 8 maja tegoż roku razem ze
Zbigniewem Bujakiem, Zbigniewem Janasem i Wiktorem Kulerskim powołał
tajną Regionalnną Komisję Wykonawczą NSZZ "Solidarność". 29 sierpnia
1982 został aresztowany i sądzony w dwóch kolejnych procesach
twórców Radia "Solidarność" i KSS KOR, następnie więziony od 1982 do
1984. Został wtedy objęty opieką Amnesty International jako więzień
sumienia. Był głównym organizatorem Tygodnia Więźnia Politycznego (3-
10 listopada 1985). W tym samym roku powołał z żoną Polski Fundusz
Praworządności i został jego prezesem. Od grudnia 1986 kierował
stworzoną w podziemiu Komisją Interwencji i Praworządności
NSZZ "Solidarność", która zajmowała się dokumentowaniem przypadków
represji i pomocą ofiarom. W 1988 współorganizował jawną, nielegalną
I Międzynarodową Konferencję Praw Człowieka w kościele w
Mistrzejowicach w Nowej Hucie.
Od 4 czerwca 1989 nieprzerwanie, jako jedyny parlamentarzysta,
zasiada w Senacie RP, kolejno z list Komitetu Obywatelskiego, jako
kandydat niezależny, z NSZZ "Solidarność", Ruchu Odbudowy Polski,
Bloku Senat 2001 oraz od 2005 z list Prawa i Sprawiedliwości.
Nagrody i odznaczenia
· W 1987 wraz z żoną otrzymał Nagrodę Praw Człowieka
Fundacji "Aurora" przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii.
· 16 lutego 2008 został odznaczony Krzyżem Komandorskim
Orderu "Za zasługi dla Litwy".




Temat: tereny wokół Teatru Polskiego
tereny wokół Teatru Polskiego
sadze to jest kolejny projekt co nie wypali

Okrąglak nie zostanie sklonowany, nie ma też obaw, że Teatr Polski przysłonią
szklane biurowce. We wtorek poznańscy radni uchwalili projekt
zagospodarowania terenów między Okrąglakiem a Arkadią. Staną tu nowe domy
architekturą nawiązujące do XIX-wiecznej zabudowy i zostanie odtworzony
dziedziniec przed Teatrem Polskim.

Fragment ul. 27 Grudnia pomiędzy Okrąglakiem a budynkiem Arkadii świeci
pustkami od początku lat 70. Wówczas wyburzono stojące tu kamienice, m.in.
resztki pyszniącej się bogato zdobioną fasadą kamienicy autorstwa Zygmunta
Gorgolewskiego przed Teatrem Polskim. Domy miały zrobić miejsce pod arterię
komunikacyjną. Z tych planów nic nie wyszło i tereny stały puste.

W 1998 r. pojawiła się w Poznaniu tajemnicza spółka Gruntinvest, która
chciała postawić tu nowoczesny obiekt z biurami i sklepami. Widok prostej
szklanej fasady nijak nie pasującej do sąsiednich kamienic i klasycystycznej
Arkadii wywołał oburzenie. Spółka zniknęła jednak tak szybko, jak się
pojawiła. W tym samym roku jesienią Roman Nowak, znany z przejmowania praw
spadkobierców poznańskich nieruchomości, obecnie kandydat do Rady Miasta,
ogłosił, że kupił tu działkę i chciałby postawić naprzeciw Arkadii... drugi
Okrąglak, a między starym i nowym "walcem" budynek mieszczący amerykańską
rewię na lodzie. I z tych planów nic nie wyszło.

Teraz na żadne szaleństwa przed Teatrem Polskim miejsca już nie będzie.
Uchwalony miejscowy plan zagospodarowania określa linię zabudowy i mówi, jak
powinna wyglądać fasada nowych obiektów.

Nowe budynki przy ul. 27 Grudnia staną w tej samej linii co Arkadia po
drugiej stronie ul. Ratajczaka. Znów budynek teatru przesłoni dom. A dzięki
nowej zabudowie, jak dawniej, teatr będzie miał dziedziniec. Ponieważ w
przyszłości ul. 27 Grudnia ma być zamknięta dla samochodów, na parking
podziemny pod nowymi obiektami wjechać będzie można tylko od ul. Ratajczaka
oraz tunelem, jaki ma powstać na przedłużeniu ul. Kantaka. Część budynków
będzie miała podcienie.

- Projekty mających tu powstać budynków zostaną wyłonione w konkursie. Nowe
obiekty powinny być wzorowane na zabytkowej kamienicy na skrzyżowaniu ulic
Kantaka i 27 Grudnia - wyjaśnia członek Zarządu Miasta Michał Parysek. Ten
dom, zbudowany w latach 70. XIX w., wyróżnia się klasycyzująco-renesansową
fasadą ze stonowaną dekoracją.

Dla "Gazety"

Jerzy Borwiński, Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków: Dobrze się stanie,
jeśli ten plan zostanie zrealizowany. Chciałbym, aby inwestor, który będzie
stawiał dom przed teatrem, odtworzył fasadę, jaka niegdyś zdobiła kamienicę
Gorgolewskiego. Tak się teraz robi w wielu miastach na świecie: wewnątrz
nowoczesny budynek, ale fasada zabytkowa.

Roman Nowak, właściciel części terenów przy ul. 27 Grudnia: Wkrótce
przedstawimy projekt zagospodarowania całej pierzei przy Teatrze Polskim.
Finansowanie tej inwestycji zapewnią polskie banki. Nie przewidujemy jednak
tunelu z ul. Kantaka - jest dla nas zbyt drogi. Co do architektury jest kilka
pomysłów, ale nie znamy jeszcze dokładnie zapisów w nowym planie.




Temat: SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin!
Gość portalu: Palnick napisał(a):

>
> Kupił willę dla SLD
>
> W Szczecinie Hass kupił i wyremontował za - jak twierdzi - 1,5 mln zł 300-
> metrową willę w reprezentacyjnej dzielnicy miasta, po czym wynajął ją
> Sojuszowi za 6 tys. zł miesięcznie. W willi mieści się m. in. biuro poselskie
> Jacka Piechoty. Wygląda na to, że aby inwestycja mu się zwróciła, będzie
> musiał czekać 21 lat. To pozory - dzięki przychylności kolegów z SLD Hass
> zarobił już w Szczecinie znacznie więcej.
>
> Do stolicy Pomorza Zachodniego Hass trafił w 1996 roku, kiedy szef Banku
> Inicjatyw Gospodarczych (BIG) Bogusław Kot zrobił go prezesem firmy
> budowlanej Espebepe. W radzie nadzorczej firmy zasiedli szczecińscy politycy,
> w tym Jacek Piechota.
> Espebepe upadło w 2002 roku. Obecni akcjonariusze firmy obwiniają o to
> prezesa Hassa i jego prawą rękę, wiceprezes Elżbietę Malanowską, byłą
> wiceprezydent Szczecina, oraz radę nadzorczą firmy. - Pan Hass i pani
> Malanowska powinni odpowiedzieć przed sądem za kierowanie firmą - mówi obecny
> członek rady Lidia Kochanowicz-Mańk. Według jej raportu zarząd przekazywał
> radzie nieprawdziwe informacje o swoich działaniach i fałszował wyniki
> finansowe firmy, wykazując wyższe zyski. - Rada przymykała na to oczy i
> pozwalała jednocześnie na gigantyczne zarobki zarządu - pan Hass zarabiał
> ponad milion złotych rocznie, podczas gdy firma ponosiła straty już na
> działalności operacyjnej - tłumaczy Lidia Kochanowicz-Mańk.
>
> Elżbieta Malanowska odpiera te zarzuty: - Raport tej pani to zwykła
> manipulacja cyframi. Transakcje, które przeprowadzaliśmy, były korzystne dla
> firmy, a w dodatku aprobowane przez radę nadzorczą i nadzorcę sądowego -
> tłumaczy. Wskazuje też na polityczne tło konfliktu, odsyłając do artykułu
> opublikowanego w ub. r. w "Nie", z którego wynika, że obecni właściciele
> firmy to figuranci ojca Tadeusza Rydzyka, szefa Radia Maryja.
>
> Faktem jest, że w czasie gdy dochody Espebepe malały, a spółka staczała się
> po równi pochyłej, jej konkurent z branży budowlanej, firma Doraco z Gdańska,
> zwiększała przychody i zyski. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie
> fakt, że właścicielem Doraco jest Andrzej Hass. Prezes Espebepe załatwił
> Doraco - firmie mniejszej od Espebepe i mniej doświadczonej - 80-milionowy
> kontrakt na budowę pochylni Wulkan w Stoczni Szczecińskiej, kontrakt na
> rozbudowę szpitala w Stargardzie Szczecińskim i szacowaną na 100 mln zł umowę
> na wykonanie sztandarowej inwestycji Koszalina - zabudowę placu Papieskiego.
> Jednocześnie już po odejściu z Espebepe Andrzej Hass pobierał przez rok 20
> tys. zł miesięcznie z tytułu umowy o zakazie konkurencji, pracując dla
> swojego Doraco.
>
> Fakty te nie budziły zdziwienia rady nadzorczej firmy. Wręcz przeciwnie -
> znajomości z Espebepe pomogły Hassowi zrobić interes życia. W 2002 roku za
> niecałe 3 mln zł kupił połowę szczecińskiej spółki żeglugowej Euroafrica,
> która posiada 8 statków przewożących towary do Afryki i Europy, dwa promy
> pasażerskie i kilka atrakcyjnych nieruchomości, np. luksusowy Hotel Park w
> Szczecinie. Faktycznie jest jeszcze bogatsza, bo w bilansie nie ujęto spółki
> Pol-Fin, do której należy najnowszy i najdroższy prom "Polonia". Aktywa Pol-
> Finu w 2001 roku były warte 312,5 mln zł, a do Euroafriki należy połowa tej
> firmy.
>
> Interes polecił Hassowi Włodzimierz Waśniewski, jeden ze szczecińskich
> liderów SLD i były członek rady nadzorczej Espebepe, bliski współpracownik
> Jacka Piechoty. Operacją, opisaną w artykule Rzepy: "Okazyjna............ itd.
>
> Czy uda się rozbić w końcu ten szczeciński układ: Hass (Malanowska)-Piechota-
> Waśniewski?
> Piechota Jacek - ten poprawiajacy górnictwo, oczywiście. Tak wygląda
> rzeczywistość.
>
> A tak być powinno - w marzeniach SLD.
>
> www.sld.org.pl/index.php?view=1&art_id=62&pid=18&ret_id=9&rsid=0




Temat: Kolejne spotkanie lotniskowców na Lublinku
Gość portalu: Albert napisał(a):

>(..)
> Należy jednak pamiętać, że od czasu inauguracji lotów do Kolonii jest to
> lotnisko z granicą państwa, a jak się poobserwuje w weekendy to, co się
dzieje
> na płycie, można mieć pewne wątpliwości, czy aby na pewno znajdują się tam
same
> osoby upoważnione.

Od momentu uruchomienia połączeń międzynarodowych każde wejście na płytę
lotniska odbywa się przez biuro przepustek, znajdujące się przy bramie, w
stalowym baraczku. Jeżeli przejdzie przez nie ktokolwiek nieupoważniony,
bezpośredni odpowiedzialnym jest strażnik pełniący dyżur. Jeżeli masz
zastrzeżenia do jego pracy, to proszę, tu jest mail do przełożonego:
d.kolinski(małpa)airport.lodz.pl

> A tymczasem spotterom nie pozwala się robić zdjęć przy
> ogrodzeniu czy wejść na taras, a są równiejsi którzy mogą się znaleźć na
> płycie.

Znasz powód dla którego zamknięto taras, nie siej bez potrzeby zamętu.

> Aeroklub wbrew pozorom jest bardzo skuteczny w różnych swoich
> działaniach: baraki wybudowano nie dla niego, tylko dla dyżurnego portu i
> innych służb oraz LPR-u, tymczasem on nadal zajmuje dotychczasowy budynek i
> sobie w mojej ocenie doskonale radzi w zaistniałej sytuacji.

Aeroklub pracuje teraz na podtawie certyfikatu FTO/TRTO wydanego przez ULC.
Certyfikat ten określa jakim zapleczem musi dysponować Flight Training
Organization, jak to się teraz po polsku nazywa. Miedzy innymi wymagane jest
posiadanie sali wykładowej na min. 25 miejsc, zaplecza technicznego w postaci
warsztatów i magazynu, powierzchni hangarowej (obecnie 2 razy po 400 metrów
kwadratowych). Ustaw to z rzeczonych baraczków, a dostaniesz tytuł Mistrza
Świata LEGO. ;-)
Poza tym warunki przeniesienia na stronę poludniową są już wynegocjowane i
ustalone, obie strony ustaliły kompromis.

> Jestem jak
> najbardziej "za" funkcjonowaniem Aeroklubu na Lublinku pod warunkiem, że nie
> ogranicza on jego podstawowej działalności: komunikacyjnej. To paradoks, ale
w
> naszym województwie mamy 2 Aerokluby, ale ani jednego lotniska
komunikacyjnego
> z prawdziwego zdarzenia. Trzeba przyjąć jakiś priorytet i zastanowić się, co
> dla regionu jest najważniejsze, jakie są korzyści i straty z przyjęcia
różnych
> rozwiązań.

Zwiększenie ilości lotnisk komunikacyjnych, a w zasadzie stworzenie tego
pierwszego od podstaw, to niewątpliwa korzyść, ale jekie straty widzisz w
pozostawieniu dwóch, samorządnych i samofinansujących się aeroklubów?

> Ja jestem przekonany, że w interesie mieszkańców jest rozwój
> działalności komunikacyjnej lotniska. Aeroklub nie powinien jej w żaden
sposób
> ograniczać.

Czy ogranicza? Przytocz mi liczbę odwołanych, skasowanych lub opóźnionych, z
winy Aeroklubu Łódzkiego, połaczeń lotniczych. Mogą być łącznie rozkładowe i
nierozkładowe ;-)

> Jeżeli kiedykolwiek pojawi się kolizja interesów, należy rozważyć
> przeniesienie Aeroklubu poza Lublinek. Na razie jednak przy dobrej woli obu
> stron takie rozwiązanie może być spokojnie odłożone na naprawdę daleką
> przyszłość. Ważne jest, aby z obu stron była wola porozumienia i dyskusji.

Powoli pękają lody między spółką a zarządem A.Ł., wiem to od jego członków.

> A
> wiem np. że przedstawiciele Aeroklubu często w ogóle nie chcą rozmawiać np.
> odmówili udziału w debacie TV. Stosują bierny opór, nie licząc się z
aktualnymi i przyszłymi potrzebami portu.

No cóż... Tutaj mamy do czynienia z syndromem mieszkańca, któremu na miejscu
parku, w którym przez 30 lat, codziennie spacerował z pieskiem wybudowano
supermarket. Na początku protest, bierny opór, a w końcu i on, i aeroklub
przywykną do sytuacji, daj im chwilkę.

> Dyskusyjny może być problem współutrzymywania
> lotniska, ale skoro działamy na nim wspólnie, utrzymanie finansowe nie
powinno
> leżeć wyłącznie na jednej ze stron.

Jest to kwestia leżąca w kompetencjach zarządu spółki. Jeżeli, jako podatnik,
nie życzysz sobie dokładać do funkcjonowania innych jednostek czy stowarzyszeń,
zawsze masz prawo zarządać zmiany takiego stanu rzeczy.

> Warto ocenić, jak czasowo kształtuje się
> proporcja wykorzystania lotniska do tych 2 celów: komunikacyjnego i
sportowego.

Zaręczam, kilkunastokrotnie więcej na korzyść lotnictwa sportowego i
szkoleniowego, bo obie te formy realizuje A.Ł.

Cieszę się, że w końcu przeszliśmy do rzeczowej dyskusji. Dodam tylko, że
oprócz deklarowanej niechęci do aeroklubu, podpisuję się pod wszytskimi Twoimi
poczynaniami, co więcej Twój zapał i zaangażowanie budzi mój podziw.

Pozdrawiam
M..M




Temat: SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin!
SLD znowu daje ciała! Teraz Szczecin!

Kupił willę dla SLD

W Szczecinie Hass kupił i wyremontował za - jak twierdzi - 1,5 mln zł 300-
metrową willę w reprezentacyjnej dzielnicy miasta, po czym wynajął ją
Sojuszowi za 6 tys. zł miesięcznie. W willi mieści się m. in. biuro poselskie
Jacka Piechoty. Wygląda na to, że aby inwestycja mu się zwróciła, będzie
musiał czekać 21 lat. To pozory - dzięki przychylności kolegów z SLD Hass
zarobił już w Szczecinie znacznie więcej.

Do stolicy Pomorza Zachodniego Hass trafił w 1996 roku, kiedy szef Banku
Inicjatyw Gospodarczych (BIG) Bogusław Kot zrobił go prezesem firmy
budowlanej Espebepe. W radzie nadzorczej firmy zasiedli szczecińscy politycy,
w tym Jacek Piechota.
Espebepe upadło w 2002 roku. Obecni akcjonariusze firmy obwiniają o to
prezesa Hassa i jego prawą rękę, wiceprezes Elżbietę Malanowską, byłą
wiceprezydent Szczecina, oraz radę nadzorczą firmy. - Pan Hass i pani
Malanowska powinni odpowiedzieć przed sądem za kierowanie firmą - mówi obecny
członek rady Lidia Kochanowicz-Mańk. Według jej raportu zarząd przekazywał
radzie nieprawdziwe informacje o swoich działaniach i fałszował wyniki
finansowe firmy, wykazując wyższe zyski. - Rada przymykała na to oczy i
pozwalała jednocześnie na gigantyczne zarobki zarządu - pan Hass zarabiał
ponad milion złotych rocznie, podczas gdy firma ponosiła straty już na
działalności operacyjnej - tłumaczy Lidia Kochanowicz-Mańk.

Elżbieta Malanowska odpiera te zarzuty: - Raport tej pani to zwykła
manipulacja cyframi. Transakcje, które przeprowadzaliśmy, były korzystne dla
firmy, a w dodatku aprobowane przez radę nadzorczą i nadzorcę sądowego -
tłumaczy. Wskazuje też na polityczne tło konfliktu, odsyłając do artykułu
opublikowanego w ub. r. w "Nie", z którego wynika, że obecni właściciele
firmy to figuranci ojca Tadeusza Rydzyka, szefa Radia Maryja.

Faktem jest, że w czasie gdy dochody Espebepe malały, a spółka staczała się
po równi pochyłej, jej konkurent z branży budowlanej, firma Doraco z Gdańska,
zwiększała przychody i zyski. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie
fakt, że właścicielem Doraco jest Andrzej Hass. Prezes Espebepe załatwił
Doraco - firmie mniejszej od Espebepe i mniej doświadczonej - 80-milionowy
kontrakt na budowę pochylni Wulkan w Stoczni Szczecińskiej, kontrakt na
rozbudowę szpitala w Stargardzie Szczecińskim i szacowaną na 100 mln zł umowę
na wykonanie sztandarowej inwestycji Koszalina - zabudowę placu Papieskiego.
Jednocześnie już po odejściu z Espebepe Andrzej Hass pobierał przez rok 20
tys. zł miesięcznie z tytułu umowy o zakazie konkurencji, pracując dla
swojego Doraco.

Fakty te nie budziły zdziwienia rady nadzorczej firmy. Wręcz przeciwnie -
znajomości z Espebepe pomogły Hassowi zrobić interes życia. W 2002 roku za
niecałe 3 mln zł kupił połowę szczecińskiej spółki żeglugowej Euroafrica,
która posiada 8 statków przewożących towary do Afryki i Europy, dwa promy
pasażerskie i kilka atrakcyjnych nieruchomości, np. luksusowy Hotel Park w
Szczecinie. Faktycznie jest jeszcze bogatsza, bo w bilansie nie ujęto spółki
Pol-Fin, do której należy najnowszy i najdroższy prom "Polonia". Aktywa Pol-
Finu w 2001 roku były warte 312,5 mln zł, a do Euroafriki należy połowa tej
firmy.

Interes polecił Hassowi Włodzimierz Waśniewski, jeden ze szczecińskich
liderów SLD i były członek rady nadzorczej Espebepe, bliski współpracownik
Jacka Piechoty. Operacją, opisaną w artykule Rzepy: "Okazyjna............ itd.

Czy uda się rozbić w końcu ten szczeciński układ: Hass (Malanowska)-Piechota-
Waśniewski?
Piechota Jacek - ten poprawiajacy górnictwo, oczywiście. Tak wygląda
rzeczywistość.

A tak być powinno - w marzeniach SLD.

www.sld.org.pl/index.php?view=1&art_id=62&pid=18&ret_id=9&rsid=0




Temat: Pan Kłosowski oszukuje
Dzisiejszy nius NTO.......
Ireneusz Dąbrowski pracuje w Warszawie, jest tam radnym. Zna liderów PiS-u, co
daje mu spore szanse. (reprodukcja wic)
Polityka. Naukowiec Ireneusz Dąbrowski, kierownik pływalni Dariusz Madera lub
były senator Bogdan Tomaszek - ktoś z tego grona lada chwila zostanie wojewodą.
Cała trójka ma już za sobą egzamin przed komisją MSWiA. Wszyscy uważają, że
mają szanse na objęcie najważniejszego stanowiska w regionie.
Ireneusz Dąbrowski o swoich szansach nie chce się wypowiadać: - Spokojnie,
zadecyduje premier, a nie dziennikarze. Test? Poszedł mi całkiem dobrze. Lubię
rywalizację.
Halina Dąbrowska, matka kandydata na wojewodę i opolska radna PiS, w
poniedziałek wieczorem wróciła z odwiedzin u syna.
- On nie ma żadnych obaw, a ja mam - przyznaje nto. - Czeka go wejście w mało
przyjaźnie nastawione środowisko (urzędem wojewódzkim rządzi SLD - red.), poza
tym przybędzie mu obowiązków.
32-letni Dąbrowski jest absolwentem II liceum w Opolu, potem Szkoły Głównej
Handlowej w Warszawie oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu
Warszawskiego. Obecnie pracuje naukowo i wykłada w stołecznej SGH. Biegle włada
angielskim, niemieckim i rosyjskim.
Jego zwycięstwo w wyścigu do urzędu wojewódzkiego jest tym bardziej
prawdopodobne, że Dąbrowski ma bardzo dobre notowania w partii - choć nie jest
jej członkiem. Zna osobiście Jarosława Kaczyńskiego oraz szefa MSWiA Ludwika
Dorna. Poza tym współtworzył program gospodarczy PiS. Niewykluczone, że gdyby
nie zdobył stołka wojewody, PiS i tak da mu jakąś posadę.

Pod lupą
Wszyscy trzej kandydaci na wojewodę opolskiego są żonaci, tylko jeden nie ma
dzieci. Sprawdziliśmy też ich zainteresowania.

IRENEUSZ DĄBROWSKI
Rodzina: żonaty, nie ma dzieci, choć mama pana Ireneusza nie ukrywa, że bardzo
marzy o wnuku.
Zainteresowania: jego pasją jest jazda na nartach. Pozostałe zainteresowania
wiążą się z nauką. Fascynuje go fizyka, niegdyś również filozofia.

DARIUSZ MADERA
Rodzina: żona Małgorzata, córka Oliwia (7 tygodni)
Zainteresowania: najbardziej pochłania go działalność społeczna. Od młodych lat
angażował się w działalność licznych organizacji i stowarzyszeń. Temu do dziś
poświęca większość wolnego czasu.

BOGDANTOMASZEK
Rodzina: żona Grażyna, dwóch synów: Michał (29 lat), Wojciech (25 lat).
Zainteresowania: bieganie na długich dystansach (powyżej 10 km), lektura, dobry
film i muzyka. Czasami zagląda także do ogródka, który lubi uprawiać.

Dariusz Madera nieoficjalnie ma mizerne szanse. - Cieszę się, że władze PiS
biorą mnie pod uwagę - mówi.
Rodzinę 30-letniego Dariusza Madery w Łące Prudnickiej znają wszyscy. Ojciec
kandydata na wojewodę, Edward, jest tu sołtysem i pracuje w prudnickim PKS-ie.
Matka Irena jest gminną radną PiS. Dariusz, średni z trzech synów państwa
Maderów, po studiach na Politechnice Opolskiej pozostał w Opolu.
Jest kierownikiem krytej pływalni "Akwarium”, przygotowuje jednocześnie
doktorat na politechnice. Należy do zarządu regionalnego PiS. W 2003 roku
zakładał partię w powiecie prudnickim i do dziś szefuje powiatowej organizacji.
Wcześniej, w czasie studiów, przewodniczył Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów na
politechnice, był też członkiem Ruchu Społecznego AWS.
- Mam zdolności organizacyjne i menedżerskie - mówi o sobie Dariusz Madera. -
Uważam, że wojewoda powinien być dobrze odbierany w społeczeństwie, a ja chyba
jestem. Angażuję się w działalność społeczną, szefuję m.in.
stowarzyszeniu "Akropolis” w Opolu, które prowadzi biuro karier dla młodych i
zajmuje się doradztwem zawodowym.
Bogdan Tomaszek: - Kędzierzyn-Koźle to drugie miasto regionu. Nie ma posła.
Może dostanie wojewodę.
Bogdan Tomaszek ma 51 lat. Jest doktorem chemii. Mieszka w Kędzierzynie-Koźlu,
pracuje w Instytucie Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia”. Największy
sukces w polityce odniósł, wygrywając wybory na senatora. Zasiadał w Sena- cie
w latach 1997-2001.
- Mimo że do dziś wiele nas różni, wysoko cenię jego osiągnięcia z tego okresu -
przyznaje dr Maciej Kiedik, związany z SLD wieloletni pracownik
kędzierzyńskiego ICSO. - Przysłużył się środowisku naukowemu, z którego wyrósł.
Mimo to nie wiem, czy pan Tomaszek nadaje się na wojewodę. Nigdy nie pełnił
takich funkcji, a praca w parlamencie to zupełnie co innego.
Dr Tomaszek doskonale zna problemy Opolszczyzny. Pracował w kilku zespołach
opracowujących strategie rozwoju regionu.
- Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Rozumiem pod tym pojęciem zarówno sprawy
socjalne, dokończenie inwestycji w ochronę przeciwpowodziową, jak i
usprawnienie służb strzegących nas przed terroryzmem - wyjaśnia Bogdan
Tomaszek. - Drugim z moich priorytetów, gdybym zasiadł w urzędzie wojewódzkim,
będzie rozwój gospodarczy.
Nowego wojewodę rząd może mianować nawet dziś.




Temat: Szowiniści niemieccy wydają pismo na Śląsku !
Szowiniści niemieccy wydają pismo na Śląsku !
TO CO NAPISANE JEST PONIŻEJ, JEST TO KŁÓTNIA W RODZINIE, ALE NA UWAGĘ ZWRACA
FAKT, ŻE PISMO "UNSER OBERSCHLESIEN" ANTYPOLSKIM SZOWINISTYCZNYM SZMATŁAWCEM
WYDAWANYM W POLSCE.
WYCHODZA TEZ JASNO NA JAW
ŚCISŁE ZWIĄZKI NIEMIECKICH NACJONALISTÓW Z RUCHEM AUTONOMII ŚLĄSKA

Lider polskich Niemców, poseł Henryk Kroll, chce, aby - jak to określa -
odpowiednie służby zainteresowały się redakcją wydawanego na Śląsku
dwutygodnika "Unser Oberschlesien". - To kolejna próba zniszczenia przez pana
posła wszelkiej opozycji - broni tytułu związany z pismem Hubert Beier, do
niedawna jeden z najbardziej wpływowych współpracowników Krolla.
Redakcja "Unser Oberschlesien" na górze św. Anny ma zaledwie kilkuletnią
historię. Wcześniej przez blisko pół wieku gazeta była wydawana w Niemczech
przez tamtejsze środowiska wypędzonych. Według stopki redakcyjnej, wydawcą
nadal jest Ziomkostwo Górnoślązaków z siedzibą w Ratingen.

Na Śląsk tytuł trafił za sprawą Alfreda Theisena - Niemca, który kupił "UO" i
postanowił dotrzeć z niemieckojęzycznym periodykiem do żyjących na Śląsku
Niemców. - To był doskonały pomysł. Gazeta jest robiona profesjonalnie i
obiektywnie informuje o sprawach ważnych dla mieszkańców tego regionu. Sporo
miejsca zajmują materiały o prawdziwej historii tych ziem i ludzi z nią
związanych - chwali pismo Hubert Beier.

Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. Według Henryka Krolla,
przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa
Opolskiego, zamieszczane w piśmie artykuły wyrządzają więcej szkody niż
pożytku. - Pan Theisen twierdzi, że jest chadekiem. Mam co do tego
wątpliwości, bo chadecja nie toleruje kłamstwa, a w jego gazecie tego nie
brakuje. Z sygnałów, jakie otrzymałem, wynika, że znajdują się w niej
artykuły judzące, które na pewno nie sprzyjają procesowi polsko-niemieckiego
porozumienia. Góra św. Anny jest miejscem szczególnym i nie powinno się go
kojarzyć z jakimikolwiek ekstremizmami. Zawartość pisma pod tym kątem powinny
przeanalizować odpowiednie służby zarówno polskie, jak i niemieckie.

Czy to już ekstrema

Lider TSKN nie kryje, że jednym z powodów niechęci, jaką wzbudza w nim grupa
ludzi skupionych wokół redakcji "Unser Oberschlesien", jest udostępnianie
łamów pisma wydalonym z TSKN prominentnym działaczom będącym w jawnej
opozycji do zarządu towarzystwa oraz utrzymywanie przez redakcję kontaktów z
Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ). - Po co promować ludzi, którzy mówią, że chcą
walczyć o prawa narodu śląskiego, a dążą do autonomii? - mówi poseł Kroll.

Podobnie działalność Theisena widzi Mariusz Klonowski z założonego w Goerlitz
Polsko-Niemieckiego Klubu Prasowego. - Mogę zrozumieć pana Krolla. Pan
Theisen ma w naszym mieście swoje biuro i wydaje tu miesięcznik "Schlesien
Heute". To inteligentny człowiek, który przez lata nauczył się, jak pod
płaszczykiem ochrony praw człowieka propagować klasyczny rewizjonizm,
polegający chociażby na domaganiu się od Polski odszkodowań za mienie
pozostawione w Polsce przez Niemców po 1945 roku. W jego sklepie jest mnóstwo
książek o krzywdach wypędzonych Niemców, ale nie ma tam co szukać choćby
jednego pisma o zbrodniach niemieckich. To chyba nie przypadek, że na
internetowych stronach niemieckich organizacji antyfaszystowskich jego
nazwisko znajduje się na liście prawicowych radykałów - zastanawia się
Klonowski.

Jak nie kijem, to pałką

Dla osób związanych z redakcją pisma oraz polityków RAŚ opinie głoszone przez
Krolla to próba stłumienia opozycji w środowisku mniejszości. - Znam pana
Theisena i osoby piszące do tego pisma. To młodzi, wykształceni ludzie o
wyważonych sądach. Żadna ekstrema, chociaż nie kryją swoich prawicowych
poglądów. Czasem poruszają kontrowersyjne tematy, jak chociażby sprawa
wypędzenia Niemców. Taka już rola prasy, żeby nie chować głowy w piasek.
Zdarza się, że napiszą coś o RAŚ lub narodowości śląskiej w życzliwym lub
neutralnym tonie, ale przecież to nie zbrodnia. Sądzę, że atak na gazetę jest
próbą skompromitowania osób myślących inaczej niż grupa rządząca obecnie
organizacją Niemców na Opolszczyźnie - uważa przewodniczący śląskich
autonomistów Jerzy Gorzelik.
www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_030930/kraj/kraj_a_5.html



Temat: Poczta Polska kontra prywatna
Poczta Polska kontra prywatna
Legalna konkurencja dla pocztowego monopolisty ruszyła. Wkrótce opanuje całe
województwo!
Aneta Marciszek i Marek Nowakowski - jeszcze do niedawna bezrobotni - to
pierwsi świętokrzyscy kurierzy pracujący w prywatnej poczcie w Staszowie.W
Staszowie i Sandomierzu już działają kurierzy prywatnej poczty, a do końca
roku będą we wszystkich powiatach. Są tańsi i szybsi niż państwowi
listonosze, ale Poczta Polska nie boi się konkurencji.
Pracowników Miejskiego Kuriera Doręczeniowego w Staszowie nie można pomylić z
listonoszami Poczty Polskiej: mają własne uniformy, koperty i znaczki. -
Jesteśmy też tańsi i szybsi niż Poczta Polska, a za najważniejsze w naszych
usługach uważamy solidność. Działamy legalnie, jesteśmy wpisani do rejestru
operatorów pocztowych Urzędu Komunikacji Elektronicznej - zapewnia Józef
Hudek, sekretarz zarządu Stowarzyszenia Polskie Centrum Doręczeniowe, w
ramach którego działa staszowski Miejski Kurier Doręczeniowy i sandomierskie
Miejskie Usługi Kurierskie.

Na własnym podwórku
W Staszowie prywatna poczta mieści się przy ul. Wschodniej 9, a w Sandomierzu
konkurenci Poczty Polskiej mają biuro przy ul. Żeromskiego 11A. Za miesiąc
kurierzy prywatnej poczty pojawią się też na ulicach Jędrzejowa, Skarżyska i
Opatowa, potem Kielc, a do końca roku we wszystkich miastach powiatowych
naszego regionu. Pierwszymi jej klientami są firmy i urzędy, które prowadzą
dużą korespondencję.
I to właśnie przede wszystkim na urzędy i firmy nastawiają się właściciele
prywatnej poczty. Inni klienci też mogą skorzystać z ich usług, ale na razie
mogą wysłać przez prywatną pocztę listy i paczki tylko na terenie miasta i
powiatu, gdzie ona działa. - Do końca roku będzie można przesłać u nas
korespondencję na terenie całego regionu, a najpóźniej za dwa lata w całym
kraju, gdy porozumiemy się w tej sprawie z prywatnymi pocztami z innych
województw - zapewnia Józef Hudek. Zatem póki co, z listem do cioci w Gdańsku
i tak trzeba iść do państwowej poczty.

Prywatni, ale pod nadzorem
Jak na konkurencję reaguje Poczta Polska, która do tej pory w naszym regionie
była monopolistą? - Nie boimy się prywatnych usług pocztowych, bo konkurencja
jest po to, żeby się zastanowić, co moglibyśmy poprawić i usprawnić w naszej
firmie - mówi otwarcie Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik prasowy oddziału
regionalnego Poczty Polskiej w Krakowie, pod który podlega świętokrzyska
poczta. Jego zdaniem na korzyść Poczty Polskiej przemawia tradycja i historia
firmy. - Prywatni doręczyciele dopiero raczkują. Przekonamy się, czy nie
będzie tak jak z punktami opłat typu „Grosik”, które też reklamowały się, że
przyjmują opłaty taniej niż na poczcie, a potem okazało się, że pieniądze
klientów nie docierały na rachunki - ostrzega Bartłomiej Kierzkowski.
Takich obaw nie ma jednak Urząd Komunikacji Elektronicznej, który
zarejestrował już 135 prywatnych firm doręczeniowych (spis na stronie
www.uke.gov.pl), wśród których są również kurierzy świętokrzyscy. - Byli
dokładnie sprawdzani i musieli nam udokumentować, jakie mają zabezpieczenia i
systemy tworzenia sieci dystrybucji korespondencji. Na prywatnych firmach
doręczeniowych spoczywają takie same obowiązki i taka sama odpowiedzialność,
jak na Poczcie Polskiej, co oznacza, że można u nich reklamować usługę jeśli
została wykonana nierzetelnie i domagać się odszkodowania - zapewnia Jacek
Strzałkowski, rzecznik prasowy Urzędu Komunikacji Elektronicznej,
sprawującego nadzór nad zarejestrowanymi prywatnymi pocztami.

Ile na poczcie, ile u kuriera?
- list zwykły: w MKD (Miejski Kurier Doręczeniowy) 1,20 zł, w PP (Poczta
Polska) 1,30 zł,
- list polecony: w MKD 2 zł, w PP 3,50 zł,
- list za potwierdzeniem odbioru: w MKD 3 zł, w PP 5,40 zł.




Temat: RONSON-PEGAZ
Przykladowy list protestacyjny
Warszawa, 28.09.2005

Biuro Naczelnego Architekta Miasta
Plac Defilad 1, p. 1347
00-110 Warszawa

Dotyczy wniosku nr AM-PU/7331/370/05:

LIST PROTESTACYJNY

Szanowni Państwo

W nawiązaniu do wniosku o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dotyczącego
realizacji budynku mieszkalnego z garażem przy Alei Wyścigowej róg Granitowej
(działki 40, 25/4 oraz 25/5), złożonego przez firmę Catalina Residence
reprezentowaną przez Wiceprezesa Zarządu Pawła Putkowskiego (data wystawienia
wniosku: 19 sierpnia 2005) składam stanowczy protest przeciwko tej inwestycji.

Powstanie tak dużego budynku w tym miejscu wiązałoby się nieodłącznie z niżej
wymienionymi, negatywnych i nieodwracalnymi konsekwencjami:

 Planowana inwestycja wymaga wycięcia starodrzewu, co spowoduje dalszą
degradację ekologiczną tej zielonej części miasta.

 Planowana inwestycja spowoduje paraliż komunikacyjny najbliższej
okolicy. Już obecnie dojazd do pracy Al. Wyścigową w godzinach porannych jest
wyjątkowy uciążliwy, tuż obok rozpoczęta jest budowa nowego budynku firmy
Ronson, w którym mieszkać będzie już za rok kolejne 80 rodzin, a do pobliskich
wcześniej wybudowanych wieżowców firmy Catalina stale wprowadzają się nowi
mieszkańcy. Wkrótce wprowadzą się również najemcy do nowego biurowca. W tej
sytuacji postawienie kolejnego, tak gigantycznego budynku całkowicie
sparaliżuje tą okolicę.

 Planowana inwestycja znacząco utrudni dostęp światła dziennego do
wielu mieszkań w już istniejącym budynku przy Al. Wyścigowej 8B. Proszę o
zwrócenie uwagi, że budynek ten będzie położny w stosunku do budynku przy Al.
Wyścigowej 8B w odległości mniejszej niż ma wynosić jego planowana wysokość.

 Planowana inwestycja drastycznie zakłóca ład przestrzenny w okolicy –
jedyna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej posiada zabudowę
trzykondygnacyjną – postawienie obok budynku o 11 pięter wyższego na dodatek w
bezpośredniej bliskości obszaru będącego pod opieką konserwatora zabytków (tory
wyścigów konnych Służewiec) będzie stanowiło pogwałcenie zasady zrównoważonego
rozwoju i ochrony środowiska. Będzie to również pogwałcenie Prawa ochrony
środowiska, które stanowi, m.in. iż przeznaczenie i sposób zagospodarowania
terenu powinny w jak największym stopniu zapewniać zachowanie jego walorów
krajobrazowych.

W tej sytuacji jako osoba, bezpośrednio narażona na wszelkie wyżej opisane,
negatywne skutki powstania planowanej inwestycji wnioskuję o ich wnikliwe
przeanalizowanie i odrzucenie wniosku firmy Catalina Residence.

Z poważaniem

Xxx xxxxx
Al. Wyścigowa xx m. xx
02-681 Warszawa




Temat: 88 Spostrzeżeń
Lider polskich Niemców, poseł Henryk Kroll, chce, aby - jak to określa -
odpowiednie służby zainteresowały się redakcją wydawanego na Śląsku
dwutygodnika "Unser Oberschlesien". - To kolejna próba zniszczenia przez pana
posła wszelkiej opozycji - broni tytułu związany z pismem Hubert Beier, do
niedawna jeden z najbardziej wpływowych współpracowników Krolla.
Redakcja "Unser Oberschlesien" na górze św. Anny ma zaledwie kilkuletnią
historię. Wcześniej przez blisko pół wieku gazeta była wydawana w Niemczech
przez tamtejsze środowiska wypędzonych. Według stopki redakcyjnej, wydawcą
nadal jest Ziomkostwo Górnoślązaków z siedzibą w Ratingen.

Na Śląsk tytuł trafił za sprawą Alfreda Theisena - Niemca, który kupił "UO" i
postanowił dotrzeć z niemieckojęzycznym periodykiem do żyjących na Śląsku
Niemców. - To był doskonały pomysł. Gazeta jest robiona profesjonalnie i
obiektywnie informuje o sprawach ważnych dla mieszkańców tego regionu. Sporo
miejsca zajmują materiały o prawdziwej historii tych ziem i ludzi z nią
związanych - chwali pismo Hubert Beier.

Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. Według Henryka Krolla,
przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa
Opolskiego, zamieszczane w piśmie artykuły wyrządzają więcej szkody niż
pożytku. - Pan Theisen twierdzi, że jest chadekiem. Mam co do tego
wątpliwości, bo chadecja nie toleruje kłamstwa, a w jego gazecie tego nie
brakuje. Z sygnałów, jakie otrzymałem, wynika, że znajdują się w niej
artykuły judzące, które na pewno nie sprzyjają procesowi polsko-niemieckiego
porozumienia. Góra św. Anny jest miejscem szczególnym i nie powinno się go
kojarzyć z jakimikolwiek ekstremizmami. Zawartość pisma pod tym kątem powinny
przeanalizować odpowiednie służby zarówno polskie, jak i niemieckie.

Czy to już ekstrema

Lider TSKN nie kryje, że jednym z powodów niechęci, jaką wzbudza w nim grupa
ludzi skupionych wokół redakcji "Unser Oberschlesien", jest udostępnianie
łamów pisma wydalonym z TSKN prominentnym działaczom będącym w jawnej
opozycji do zarządu towarzystwa oraz utrzymywanie przez redakcję kontaktów z
Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ). - Po co promować ludzi, którzy mówią, że chcą
walczyć o prawa narodu śląskiego, a dążą do autonomii? - mówi poseł Kroll.

Podobnie działalność Theisena widzi Mariusz Klonowski z założonego w Goerlitz
Polsko-Niemieckiego Klubu Prasowego. - Mogę zrozumieć pana Krolla. Pan
Theisen ma w naszym mieście swoje biuro i wydaje tu miesięcznik "Schlesien
Heute". To inteligentny człowiek, który przez lata nauczył się, jak pod
płaszczykiem ochrony praw człowieka propagować klasyczny rewizjonizm,
polegający chociażby na domaganiu się od Polski odszkodowań za mienie
pozostawione w Polsce przez Niemców po 1945 roku. W jego sklepie jest mnóstwo
książek o krzywdach wypędzonych Niemców, ale nie ma tam co szukać choćby
jednego pisma o zbrodniach niemieckich. To chyba nie przypadek, że na
internetowych stronach niemieckich organizacji antyfaszystowskich jego
nazwisko znajduje się na liście prawicowych radykałów - zastanawia się
Klonowski.

Jak nie kijem, to pałką

Dla osób związanych z redakcją pisma oraz polityków RAŚ opinie głoszone przez
Krolla to próba stłumienia opozycji w środowisku mniejszości. - Znam pana
Theisena i osoby piszące do tego pisma. To młodzi, wykształceni ludzie o
wyważonych sądach. Żadna ekstrema, chociaż nie kryją swoich prawicowych
poglądów. Czasem poruszają kontrowersyjne tematy, jak chociażby sprawa
wypędzenia Niemców. Taka już rola prasy, żeby nie chować głowy w piasek.
Zdarza się, że napiszą coś o RAŚ lub narodowości śląskiej w życzliwym lub
neutralnym tonie, ale przecież to nie zbrodnia. Sądzę, że atak na gazetę jest
próbą skompromitowania osób myślących inaczej niż grupa rządząca obecnie
organizacją Niemców na Opolszczyźnie - uważa przewodniczący śląskich
autonomistów Jerzy Gorzelik.

www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_030930/kraj/kraj_a_5.html




Temat: Kolejny numer Rusko
Gość portalu: gunner napisał(a):

> jeżeli nie działa w celu karania Piły to nie na miejscu jest argument ("a
Piła
> też Drabolowi nie płaciła"). choć gdy pomyślę że zamiast 350 tys. biedna
> Polonia dostała 26 tys. to chcąc niechcąc Rusko ją ukarał, a poza tym po
> wniesieniu skargi przez Pilan Rusko osądzał sam siebie.

Po pierwsze nie "tez" bo Drabik zawarl umowe z Atlasem na podstawie , ktorej
zrzekl sie czesci naleznosci ale to byla SUWERENNA decyzja zawodnika
(zrezygnowanie z czesci honorarium ale za to odzyskanie chociaz czesci
pieniedzy - lepszy wrobel w garsci - pila nigdy by mu nie zaplacila).
Po drugie, Pila dostala 26-30 tys w gotowce ale nie mozna zapominac, ze
pozbyla sie ogromnego dlugu w wysokosci 310 tysiecy zlotych - nikt ich nie
okradl. NIE MOZE BYC TAK, ZE DLUGOW SIE NIE SPLACA POD OSLONKA DOBRA POLSKIEGO
ZUZLA.
Po trzecie - Rusko jest czlonkiem GKSZ a skarge pilan rozpatrywalo Biuro
Sportu Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego wiec Rusko nie
reprezentowal sam siebie.
Po czwarte - nawet jesli Pila nie zostalaby "oszukana" przez Ruske a pieniadze
w calosci wplacone to wysoce prawdopodobne jest, ze zostalyby zajete przez
wierzycieli.
>
> a według mnie to sytuacja wygląda inaczej. nie bronie Piły-klubu żużlowego-
> ponieważ nie wywiązała się z kontraktu, bronię ten klub dlatego bo został
> legalnie, acz moim zdaniem niesprawiedliwie skrzywdzony.

A To, ze Drabik zostal NIELEGALNIE skrzywdzony to pies? Podaj mi inny sposob,
w jaki on mial odzyskac te pieniadze?

de facto jednak
> przydałaby się jakaś dyrektywa, która regulowałaby kwestię niezapłaconych
> należności.
Dyrektywa? Przepisy kodeksu cywilengo - zobowiazania, czesc ogolna (zbywanie
wierzytelnosci i potracanie)- przeciez Rusko nie wzial tego z kapelusza.

> to że piła podpisywała takie "brzydkie" kontrakty nie zmusza nas MONK do
tego
> byśmy nie stawali w jej obronie.

Nie widze powodow, zeby w sporze zawodnik - klub dawac pierwszenstwo klubowi -
chcialbys pracowac rok za darmo?Ja swoim nickiem nie bede firmowal nie
wywiazywania sie z kontraktow i lamania prawa.

coś o tym cicho nikt do nikogo żadnych pretensji, kluby dogadane, kibice
> zadowoleni.

kluby dogadane - zgadza sie ; zawodnicy dogadani - zgadza sie; kibice pewnie
tez zadowoleni. A co z wierzycielami wybrzeza??? Klub jest zadluzony i
niewyplacalny a podpisuje nowe kontrakty - co maja powiedziec Ci, ktorym klub
zalega z pieniedzmi od dawna?
Piszesz, ze nikt nie ma pretensji i cicho o tym - czy wierzyciele wybrzeza
maja obowiazek czytania forum zuzlowego?

pozdr.

PS. to co pisze dotyczy tak samo Polonii i zadluzenia wzgledem protasiewicza -
nieplacenie dlugow moze sie zemscic nawet za kilka lat.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 90 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex