Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Zarządzania Nieruchomościami
Temat: JARY: jak uciec ze złej spółdzielni ? Tani populizm mieszkanie.i.wspolnota napisał: > Wielka spółdzielnia to: > - znikomy wpływ szeregowego mieszkańca na decyzje dotyczące jego budynku, ze > względu na wielki dystans, jaki dzieli go od spółdzielczej władzy; > - brak możliwości kontroli tego, co owa spółdzielcza władza czyni i jak > wydaje nasze wspólne pieniądze - bo nie sposób osobiście sprawdzić, co dzieje > się we wszystkich budynkach dużego osiedla czy w setkach domów rozrzuconych > po całym mieście oraz w licznych biurach i zakładach gospodarczych > spółdzielni-molocha; > - związane z brakiem rzeczywistej kontroli duże możliwości nadużyć, > defraudacji, nepotyzmu, korupcji - a także zwykłego marnotrawstwa; > - usprawiedliwienie dla rozbudowy aparatu administracyjnego spółdzielni i dla > wysokich pensji prezesów - skoro zarządza się tak wielkim, skomplikowanym > przedsiębiorstwem i ponosi "tak wielką odpowiedzialność". > Nie musi i nawet nie może tak być w małej, jednodomowej spółdzielni, gdzie > wszyscy członkowie znają się osobiście, wszyscy uczestniczą w walnym > zgromadzeniu - a więc w podejmowaniu najważniejszych decyzji - wszyscy > obserwują z bliska bieżąca działalność prezesa, i wszyscy, co najważniejsze, > widzą, co dzieje się w całej ich nieruchomości. ======================================= Z tekstu aż krzyczy tami populizm. Tak tani, że aż dech zapiera. Wrzask, dużo slów , dziesięć tematow, w sumie na polemikę z takim tekstem, pokazania jego absurdu, trzeba wielkiego opracowania a to oczywiście w ramach (objetosci jeszcze czytanego tekstu ionternetowego jest niemozliwe lub niecelowe. Powiem tylko zwięźle = stonuj waść. Jest jedna zasadnicza przyczyna powodująca wiele zła zarowno w samorządach spółdzielnianych, terytorialnych jak i państwie = nie ma ludzi chcących rządzić i mających koncepcję kształtu spoleczeństwa i stosunkow społecznych. Mowię rzadzić a nie zasiadać na kanapach i traktować spoleczeństwo jak prywatny folwark. W wyniku niechęci do rządzenia i wypracowania jakiejś sensownej i m ozliwej do realizacji strategii do wladzy dochodzą ci którzy wladzę traktuja jako okazję do obłowienia się a nie jako slużbę społeczna. Złudzeniem jest , ze wszyscy członkowie spółdzielnibędą mieli czas i ochotę oraz kwalifikację do bieżącej kontroli władz spółdzielni. Ważne jest to aby wybrać do wladz samorządowych ludzi o odpowiednich kwalifikacjach zarowno zawodowych jak i moralnych oraz nie uchylać się w miarę możliwości od czynnego wlasnego udziału we ładztwie., w myśl zasady niech rządzą inni , ja będę psioczył. Tak mi pachnie tekst autora tematu. Temat: kompleksowa oferta ubezp dla wspólnot - projekt kompleksowa oferta ubezp dla wspólnot - projekt Witam! Przystepujemy do negocjowania komleksowej oferty ubezpieczeniowej dla wspolnot mieskzkaniowych (dla kilkuset wspólnot) Prosze o uwagi jakie ubezpieczenia uwazacie za istotne aby sie w niej dodatkowo znalazly. Jezeli ktos chce sie przyaczyc niech da znać. Oczywiscie akces po przdtawieniu konkretnej juz gotowej oferty. Będe wdzieczny za uwagi! na poczatek propozycja wyglada tak: 1. Ubezpieczenie budynków od ognia i innych zywiolów zakres pelny. Suma ubezpieczenia wg wartosci odtworzeniowej (wyplata odzkodowania bez potracania zuzycia)dla budynków o wieku do 100 lat i zuzyciu technicznym do 60%. 2. Ubezpieczenie dewastacji budynku i jego elementów (z góry mówię że z wyaczeniem graffiti) 3. Ubezpieczenie OC wspólnoty z klazula czlonek wspólnoty jest osoba trzecia (tzn że np. jak na jego samochód spadnie dachówka tez dostanie odszkodowanie) oraz wlączeniem szkód wod-kan i co. Suma ubezpieczenia 100 000 PLN 4. OC zarzadu wspólnoty na wypadek spowodowania szkody wynikiem blędnej decyzji (dla wspólnot zarzadzajacych sie same) 5. OC zarzadcy nieruchomosci suma ubezp 50 000 euro na stawkach preferencyjnych 6. Zbiorowe (lecz nie obowiazkowe) ubezpieczenie mieszkań czlonków wspólnoty + OC w zyciu prywatnym na teren calej Polski platne razem z oplatami (zaliczkami) w ratach miesiecznych . Suma ubezpieczenia mieszkania w kilku wariantach np 5,10,15,20 tys zl do wyboru. 7. bonus znizka specjalna w OC komunikacyjnym (ubezpieczeniu OC pojazdów) ok.15% dodatkowo oprócz znizek za bezszkodowość 8. gratis 14 dniowe NNW 10 000 zlotych na wyjazd np na wczasy dla calej rodziny co jeszcze uwazacie za istotne? Pozdrawiam Grzesiek Stumpf biuro@rem.kn.pl Temat: jak zostać profesionalistą - pytanie Gość portalu: Gość napisał(a): > Musisz mieć duuużo kapitału, żeby grać zawodowo. > Po prostu mając mało, musisz ryzykować wiele i na 100 % zbankrutujesz. > Nie wierzę w utrzymywanie się z samej giełdy na dłuższą metę, o ile nie masz co > > najmniej 300 000 zł wolnej gotówki. > W innym wypadku jest to mniej lub bardziej kosztowne hobby. > Nie ma co się oszukiwać. > Lepiej inwestować w swoją wiedzę i skończyć porządną uczelnię. > Potencjalny zysk jest dużo większy. Kolega nieco przesadził z kapitałem. Ja bym powiedział, że wystarczy 100.000 zł. Z drugiej strony jak masz tyle kasy to lepiej np. zainwestować w nieruchomości i żyć np. z wynajmu bez zbędnego stresu. Po prostu długotrwałe zarabianie na giełdzie to cholernie trudna rzecz. Trzeba opracować konkretne metody podejmowania ryzyka i zarządzania kapitałem. Nauczyć się analizy rynku i spółek, zmienić swoją psychikę i mieć zaufanie do samego siebie. Powiem tak - giełdą zajmuję się od 5 lat i mimo ogromnego doświadczenia jakie posiadam wiem, że gdyby normalna praca etatowa jaką mam to bym się nie utrzymał. Z drugiej giełdę traktuję jako rozrywkę. Zawodowcy utrzymujący się z giełdy nie ryzykują w jednej transakcji więcej niż 2 % posiadanego kapitału. Mając więc 100.000 zł możesz zaryzykować 2.000 zł. Pozycji możesz otworzyć ile chcesz ale jak na którejś stracisz 2 % kapitału to musisz ją zamknąć. Zyskowne pozycje natomiast utrzymujesz. Tak powolutku się wzbogacasz. Jak masz 10.000 zł i chcesz się dorobić przestrzegając świętej zasady 2 % to na pozycji możesz stracić 200 zł. Po prostu przy tak ustawionym stopie szybko wylecisz z rynku. System zamknie ci pozycję przy poważniejszym wachnięciu kursu. Ci co nie wiedzą nic o ryzyku podzielą te 10.000 zł na kilka części i obryzając ołówki będą marzyć o milionach na ich koncie nawet gdy straty przekroczą 2 %. A to jest wtedy koniec. Jedyny kto na tym zarobi to Twoje biuro maklerskie. Reasumując aby żyć z giełdy najpierw trzeba się nauczyć kontrolować straty potem starać się wypracowywać stałe zyski no i powiększać kapitał. Na to trzeba lat. Aha i radzę czytać dużo książek o inwestowaniu oraz o psyhologii inwestowania aby podczas normalnych transakcji nie dać się ponieść emocjom. Nic tak nie nisczy rachunku inwestycyjnego jak emocje. Temat: Rynki wschodzące: kolejni bankruci już niedługo? REPUBLIKA K0LESIÓW Szanowny Nautiliusie popatrz jak w Polsce dochodzi się do stanowisk pod rządami pseudolewicowgo SLD. Odpowiedzialny za prywatyzację zielonogórskiej służby zdrowia Zenon Miech z SLD zamiast lekarzom sprzedał lokal w przychodni swojemu synowi prowadzącemu biuro nieruchomości Dwa lata temu w Zielonej Górze powstał pionierski pomysł prywatyzacji publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej. Wszystkie miejskie przychodnie najpierw wydzierżawiono lekarzom, a od jesieni 2001 r. postanowiono sprzedać im gabinety. Lekarze mieli prawo pierwokupu. Do przeprowadzenia tej operacji SLD- owski zarząd miasta powołał w 1999 r. spółkę Miejskie Centrum Obsługi Usług Medycznych (MCOUM). Prezesem został prominentny działacz SLD Zenon Miech, były szef Wojewódzkiego Urzędu Pracy z lat 1993-98. Miech, w latach 80. kierownik wydziału KW PZPR w Zielonej Górze, do 1997 r. był szefem SdRP w woj. zielonogórskim. Dwukrotnie próbował zostać posłem. Lekarzom odmawia Według zielonogórskiego programu prywatyzacji ZOZ-ów lokale z przychodni mieli kupować głównie lekarze i pielęgniarki. Jednak w centrum miasta, w przychodni przy ul. Chopina, prezes Miech zdołał umieścić nie tylko medyków. Cały budynek wyceniono na blisko 1,7 mln zł. Lekarze kupowali lokale, płacąc 1,5 tys. zł za metr kwadratowy. Gabinet o powierzchni 60 m kw. dzierżawił przy ul. Chopina kardiolog z doktoratem Edward Tracewski. Od jesieni składał do prezesa Miecha wnioski najpierw o dzierżawę, a potem o wykup większej powierzchni - na inwestycje potrzebował przynajmniej 100 m kw. - Planowałem kupienie aparatury do trójwymiarowego USG serca, które diagnozuje wszystkie wady. Jednak nie kupię, bo nie mam gdzie jej postawić. Potrzebne jest osobne pomieszczenie. Moje wnioski o sprzedaż większej powierzchni nic nie załatwiły. Wciąż słyszałem, że w przychodni nie ma wolnego miejsca - opowiada kardiolog. Ostatecznie kupił tylko 60 m kw. Taką specjalizację z kardiologii jak dr Tracewski ma w Lubuskiem tylko dwóch lekarzy. W tej samej przychodni trzy okulistki ze spółki Oculus pół roku temu kupiły topomograf komputerowy nerwu wzrokowego HRT. - Jako pierwsza w kraju prywatna placówka lokalna miałyśmy sprzęt HRT na kredyt. Jednak do używania go potrzebne jest osobne, wyizolowane pomieszczenie. Gdy starałyśmy się o dodatkowy gabinet, to nam odmówiono. Chodziło przynajmniej o jeden pokój - mówią lekarki. Okulistki również odeszły z kwitkiem. Swoim daje Miech odmawiał lekarzom, nie odmawiał innym. Pokoje obok gabinetu dr. Tracewskiego na drugim piętrze przychodni spółka kierowana przez Miecha sprzedała Centrum Obsługi Nieruchomości, które prowadzi.... 20-letni Jarosław Miech. Syn prezesa po półrocznej dzierżawie 2 lipca kupił lokal o powierzchni 112 m kw. Obok inne pokoje o powierzchni 106 m kw. wykupiło Biuro Rachunkowe, którego właścicielką jest Agnieszka Rajewska. Mąż Rajewskiej, Marian, jest starym znajomym Miecha. Razem pracowali, gdy Miech za rządów koalicji SLD-PSL był dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze. Rajewski był wówczas m.in. księgowym. - O dodatkowe lokale pisemnie występował do mnie tylko doktor Tracewski. Wtedy nie było wolnych pomieszczeń. Prawo wykupu miał każdy najemca - tłumaczy się Zenon Miech. Po prywatyzacji przychodni przy ul. Chopina w połowie lipca ukazało się w lokalnej prasie ogłoszenie właścicieli biura nieruchomości i biura rachunkowego proponujących do wynajęcia "Pomieszczenia na gabinety lekarskie i inne". Teraz lekarze, którzy mieli być właścicielami majątku publicznej służby zdrowia, mogą co najwyżej wynajmować gabinety od syna prezesa Miecha. Opłata wyniosłaby 1-1,6 tys. zł miesięcznie. Po ukazaniu się ogłoszenia dziewięciu lekarzy z przychodni napisało protest do prezydenta miasta. Partia nie da zginąć Prezydent miasta i przewodniczący SLD w Zielonej Górze Zygmunt Listowski: - To, co zrobił pan Miech, uważam za skandal. To koniec jego kariery politycznej. Zapewniam, że nie dostanie od SLD już żadnej rekomendacji na żadne stanowisko w tym mieście. Jednak z punktu widzenia przestrzegania prawa operacja sprzedaży jest zgodna z przepisami, więc trudno tu o prawne konsekwencje. Natomiast pan Miech z pewnością trafi przed partyjną komisję etyki. Zarządzająca majątkiem po ZOZ-ach spółka MCOUM ma przestać istnieć po sprzedaniu wszystkich gabinetów. Prawdopodobnie w sierpniu tego roku. Do tego czasu ma przekazać prezydentowi miasta całą dokumentację ze swej działalności. Obecnie jest w stanie likwidacji. Likwidatorem jest Zenon Miech. Miech ma już nową posadę. Przed miesiącem minister skarbu państwa Wiesław Kaczmarek rekomendował Miecha do rady nadzorczej przedsiębiorstwa państwowego Lumel w Zielonej Górze, znanego w kraju producenta mierników elektrycznych. Obecnie Miech jest przewodniczącym rady nadzorczej Lumelu. Temat: Rynek nieruchomosci po 1 maja Rynek nieruchomosci po 1 maja Apartament jak ciepła bułeczka Środa, 9 czerwca 2004r. Co czwarty wynajmujący mieszkanie we Wrocławiu to mieszkaniec Unii Europejskiej Po 1 maja sześciokrotnie zwiększyła się liczba cudzoziemców wynajmujących we Wrocławiu nieruchomości. Niestety wciąż niewielu decyduje się na ich zakup. - Ale już w przyszłym roku będzie ich o wiele więcej - mówi prezes największego biura nieruchomości w Polsce. Do niedawna cudzoziemiec próbujący wynająć we Wrocławiu mieszkanie był rzadkością. - Cztery procent wszystkich wynajmujących - ocenia Leszek Michniak, prezes największego biura nieruchomości w Polsce. Zmieniło się to po 1 maja, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej. - Teraz co czwarty klient wynajmujący mieszkanie jest spoza Polski, a z nich zdecydowana większość to obywatele UE - mówi Michniak. Cudzoziemcy najchętniej wynajmują u nas powierzchnie biurowe i handlowe. W zdecydowanej większości robią to firmy doradczo-konsultingowe i pośredniczące w usługach finansowo-ubezpieczeniowych. Przeważnie z Wielkiej Brytanii, Francji lub Niemiec, choć przedsiębiorstwa z Korei, Japonii czy USA też nie należą do rzadkości. Wrocław jest wśród obcokrajowców jednym z popularniejszych miast w Polsce, równym powodzeniem cieszą się Warszawa i Poznań. Czemu wybierają Wrocław? Po pierwsze dlatego, że powierzchnie biurowe są u nas tańsze - metr kosztuje od 8 do 11 euro (w Warszawie od 14-15 euro). Po drugie, takich powierzchni mamy po prostu więcej. - Wielu klientów stara się także wynająć apartamenty i domy dla kadry zarządzającej - dodaje Leszek Michniak. We Wrocławiu nie kupują O dziwo cudzoziemcy po 1 maja wcale nie kupują we Wrocławiu więcej mieszkań. A przecież po wejściu Polski do Unii o wiele łatwiej obywatelom z krajów UE nabyć nieruchomość. W tej chwili nie trzeba już się zwracać o zezwolenie do MSWiA. Wyjątkiem są tylko nieruchomości rolne i leśne. - Żadnego boomu jednak nie ma - zapewnia Ewa Jurczak z jednego z wrocławskich biur nieruchomości. - Ci którzy chcieli kupić, zrobili to już wcześniej, przed 1 maja. - Zainteresowanie kupnem było większe, tyle że w styczniu, marcu i kwietniu - dodaje Lucyna z innego biura. W tej chwili inwestorzy szukają we Wrocławiu dużych terenów pod centra handlowe i stacje benzynowe. - Ale to nic nowego - mówi prezes Leszek Michniak. Tyle, że to niewielki odsetek kupujących - tylko ok. 3 proc. Będzie lepiej Tymczasem duże zainteresowanie zakupem nieruchomości wykazują zagraniczni inwestorzy w innych polskich miastach, choćby w Szczecinie. - Sama jestem zdziwiona tak dużym ruchem - powiedziała nam Małgorzata Baumgart dyrektor biura nieruchomości ze Szczecina. Miasto to upatrzyli sobie Hiszpanie, Anglicy i Skandynawowie. Przeważnie poszukują tzw. nieruchomości komercyjnych tzn. kamienic, które później można by wynająć, czy hal produkcyjnych. - Po 1 maja zainteresowanie zakupem nieruchomości przez cudzoziemców wzrosło prawie o 50 proc. - mówi Małgorzata Baumgart. - U nas sprzedaż wzrośnie już w przyszłym roku - zapewnia prezes Michniak. W jego firmie już teraz zarejestrowanych jest 80 klientów, mających chętkę na zakup nieruchomości we Wrocławiu. Szczególnym powodzeniem cieszą się mieszkania o wysokim standardzie z dobrą lokalizacją. - Odbieramy coraz więcej sygnałów i konkretnych zleceń z całego świata od osób zainteresowanych kupnem - zapewnia Leszek Michniak. Marcin Gąsiorowski - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska Temat: Działki pod młotek Działki pod młotek Miasto ma kłopoty ze zbyciem gruntów. Wiadomo, że dzisiejszy przetarg na działki przy ul. Starzyńskiego skończy się fiaskiem - nie zgłosił się żaden chętny. Jutro z kolei miasto wystawia na przetarg najcenniejszy swój teren - część byłej zajezdni przy ul. Inflanckiej. To kolejna próba sprzedania atrakcyjnej działki. Poprzednie dwie nie dały rezultatu. Teraz ratusz zamiast całości pod młotek wystawi więc tylko połowę terenu. Grunt o powierzchni 23 tys. mkw. wyceniono na 77 mln zł. Na jutro zaplanowano też inną dużą transakcję. Na sprzedaż idzie ponadpółtorahektarowy teren przy ul. Okopowej 78 (cena wywoławcza to 45 mln zł). W obu tych miejscach można wybudować mieszkania, biura, budynki usługowe, a nawet hotele. Nieruchomości cieszyły się zainteresowaniem inwestorów. Nie wiadomo, ilu ostatecznie przystąpi do przetargu. Drogo... W tym roku miasto przygotowało 126 przetargów. Na razie tylko 44 zakończyły się sprzedażą nieruchomości. Wpływy do kasy miasta sięgnęły zaledwie 16 mln zł. Są tereny, które kilkakrotnie były wystawiane na sprzedaż. Nie ma np. chętnego na 3 tys. mkw. przy ul. Beskidzkiej, choć to atrakcyjny teren pod budownictwo mieszkaniowe. Nie sprzedano też hektarowej działki przy ul. Okopowej 59. - 30 proc. przetargów zakończonych sukcesem to niewiele, zwłaszcza przy takim zainteresowaniu inwestorów, jak w tej chwili - twierdzi Maciej Wójcikiewicz z firmy CB Richard Ellis, zajmującej się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości. - To kwestia ceny: teraz można sprzedać atrakcyjny grunt za 500 - 600 euro za mkw., a miasto chce dużo więcej - mówi. Druga przyczyna to, jego zdaniem, słaba promocja terenów przeznaczonych na sprzedaż. - My w agencjach często sami nie wiemy, co miasto ma do zaoferowania - twierdzi. - Miasto powinno zarządzać, a nie zajmować się handlem nieruchomościami, bo się na tym nie zna - potwierdza Andrzej Brochocki z kancelarii prawniczej Brochocki Nieruchomości. ... i bez planów W miejskim biurze nieruchomości fiasko przetargów tłumaczą inaczej. - W tym roku sprzedajemy tylko na własność, a nie w użytkowanie wieczyste. Oznacza to, że inwestor musi mieć od razu całą sumę w gotówce - mówi naczelnik w biurze nieruchomości Elżbieta Wysocka. - Dodatkowy problem to brak planów zagospodarowania. Inwestorzy niechętnie kupują teren, jeśli nie wiedzą, co na nim tak naprawdę można zbudować. - Przecież plany zależą od miasta, więc takie tłumaczenie nie ma sensu - mówi była radna miasta (teraz poseł PO) Julia Pitera. - Już wielokrotnie proponowałam, by sprzedażą miejskich nieruchomości zajęła się specjalistyczna firma wyłoniona w przetargu. Urzędnicy w biurze nieruchomości nie przestają jednak być optymistami. Liczą, że w grudniu przetargi się powiodą i na gruntach ratusz zarobi 150 mln zł. /rzeczpospolita/ Temat: Jeśli wybierzecie mnie Państwo zarządcą A Wspólnota nie płaci czynszu. Każdy z Państwa jest właścicielem swojego lokalu i ułamkowej części gruntu. Z tego tytułu płacicie Państwo opłaty i podatki. Jako właściciele lokali możecie pobierać czynsz od kogoś, kto od was lokal wynajmuje. Na konto wspólnoty właściciele wpłacają zaliczki na bieżące koszty utrzymania nieruchomości wspólnej, w tym na fundusz remontowy i zaliczki na dostawę mediów i usług dla Państwa lokali. W pozycji utrzymania części wspólnej mieści się koszt zarządzania. Zarządzanie obejmuje koszty prowadzenia rachunkowości wspólnoty, zapewnienia dostępu do informacji dotyczących członków Wspólnoty, a co za tym idzie prowadzenia biura, dyżurów administratora, nadzoru nad wszystkimi czynnościami związanymi z obsługą nieruchomości i dostawą mediów. Ze względu na to, że wyraziłem zgodę na Zebraniu Wspólnoty na kandydowanie na Państwa Zarządcę, ( przypominam, że inicjatywa była po stronie przedstawicieli Wspólnoty), nie składałem wspólnocie konkretnej oferty np. konkurencyjnej wobec MA. Jak dziś analizuję stawki, które pobiera za zarządzanie MA to nie uważam ich za zbyt wysokie. Moje zadanie doraźne widzę tak, że gdybym przejął zarządzanie to dołożę wszelkich starań, aby za te same stawki utrzymać nieruchomość i zapewnić usługi na wyższym niż MA poziomie. Będę musiał jednak mocno się zmobilizować i ponieść znaczne jednorazowe koszty takich działań. To jednak będzie mój wysiłek i ryzyko, a nie Wspólnoty. Co do jakości to myślę, że nie są to bezpodstawne twierdzenia, gdyż poprzez funkcjonowanie biura 5 dni w tygodniu mam zamiar prowadzić stały nadzór nad zatrudnionymi pracownikami. Co do kontroli nad moją pracą, to każda usługa będzie objęta oddzielną umową, która będzie mogła być wypowiedziana w przypadku zastrzeżeń i po rozpisaniu konkursu ofert zlecona najlepszemu oferentowi. Ja oczywiście w maju będę musiał przygotować nowy plan gospodarczy, żeby w maju lub na początku czerwca na Zebraniu Państwo mogli go przegłosować. W nowym planie gospodarczym pojawią się stawki za utrzymanie nieruchomości i zarządzanie, które będą rozliczone zgodnie z udziałami na metry kwadratowe powierzchni. Dopóki nie przejmę spraw księgowych i moja księgowa nie przeanalizuje całej dokumentacji i nie oceni sytuacji, nie chciałbym się wypowiadać w szczegółach, bo chcę zrobić to w sposób odpowiedzialny. Z tego, co zauważyłem w trakcie roku pracy dla Państwa, pewne koszty związane z konserwacją nie były w ogóle uwzględnione w planie gospodarczym i w tym obszarze powstały duże zaniedbania w zakresie wykonywania tej konserwacji. Krótko mówiąc to nie jest western, że mogę strzelić stawką i strzelać stawkami nie będę. Będę natomiast racjonalnie i efektywnie podchodził do kosztów i usług, które za te koszty będą przeze mnie realizowane. To jest Konkretna Odpowiedź. Przy okazji serdeczna prośba do Pana, Panie Włodku, jeśli dobrze rozumiem. Czy jest możliwy Pana udział w przejęciu dokumentacji od MA, gdyby tak się stało, że będę zarządzał. Jednocześnie informuję, że Pańskich uwag jeszcze nie otrzymałem. Pozdrawiam, Józef Kaziński. Temat: OC zarzadcy irena108 napisała: > Jesli jestem licencjonownym zarzadca i pracuje dla firmy na umowę o prace, > poza tym nie prowadze swojej dzialalnosci zarzadzania, a firma (Sp. z o.o.) > ubezpieczona jest OC obowiązkowym dla zarządcow, to czy w takiej sytuacji > wypełniam obowiazek zawarty w ustawie dotyczacy obowiazkowego ubezpieczenia? > Nadmieniam, ze firma ubezpieczeniowa (Hesia)podpisala polise ze Spolka nie > wymienaijac z imienia i nazwiska licencjonowanego zarzadcy. Witam! Ubezpieczam ponad 150 zarządców na terenie calego kraju i powiem szczerze, że jest lekka zadyma w tej materii, wiec nie dziwie sie twoim obawom. Informuję, że Hestia stoi na nastepujacym stanowisku . Poniżej cytowane wyjątki które sie do Twojej sytuacji odnosza pochodza z moejej korespondencji i poniższą odpowiedź uzyskalem 8 wrzesnia br "Jednakże w sytuacji, gdy osoba fizyczna posiadająca licencję zarządcy nieruchomości wykonuje działalność w imieniu przedsiębiorcy, dla ustalenia podmiotu zobowiązanego do zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego należy wyróżnić dwie sytuacje. Po pierwsze zarządca może zawrzeć umowę cywilnoprawną (umowę o świadczenie usług) z przedsiębiorcą wykonującym zarządzanie nieruchomością; zgodnie z art. 184 ust. 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami działalność w tym zakresie może on wykonywać jedynie przez zarządców nieruchomości. Po drugie zarządca może zatrudnić się u takiego przedsiębiorcy w oparciu o umowę o pracę. (....) W drugiej sytuacji obowiązek ubezpieczenia będzie spełniony jeżeli takie ubezpieczenie zawrze przedsiębiorca. Gdyby było bowiem tak, że obowiązek ubezpieczenia ciąży na zarządcy - pracowniku, wówczas wymóg ochrony poszkodowanych, który jest naczelnym motywem systemu ubezpieczeń obowiązkowych, nie zostałby spełniony. Zgodnie bowiem z art. 120 § 1 kodeksu pracy odpowiedzialność za zarządcę - pracownika ponosi jego pracodawca, a zatem przedsiębiorca. Odpowiedzialność zarządcy - pracownika ma natomiast charakter regresowy (art. 120 § 2 k.p.) i o ile szkoda nie została wyrządzona z winy umyślnej, odpowiada wobec niego do trzykrotności wynagrodzenia. Zawieranie umowy obowiązkowego ubezpieczenia OC przez zarządcę - pracownika nie miałoby w takiej sytuacji najmniejszego sensu. Istotnym jest, iż w każdym przypadku przedsiębiorca w pierwszej kolejności winien zawrzeć umowę ubezpieczenia obowiązkowego. Umowa ubezpieczenia dobrowolnego ze względu na węższy (najczęściej) zakres ochrony nie zapewni poszkodowanym ochrony w takim zakresie w jakim wymaga tego ustawodawca. Oczywiście, przedsiębiorca może wykupić również polisę ubezpieczenia dobrowolnego, jednakże tylko jako uzupełnienie ubezpieczenia obowiązkowego, którego zakres określa rozporządzenie Ministra Finansów z 23 grudnia 2003 r. w sprawie obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej zarządcy nieruchomości (Dz. U. Nr 228, poz. 2267).W świetle regulacji art. 6 ustawy z dnia 22 maja 2003 o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (Dz. U. Nr124, poz.1152, z późn. zm), ubezpieczyciele niechętnie zawierają ubezpieczenie dobrowolne, nie upewniwszy się, iż przedsiębiorca zawarł już umowę ubezpieczenia obowiązkowego. Mogą narazić się bowiem na swoistą sankcję uznania ich umowy ubezpieczenia dobrowolnego za zawartą zgodnie z przepisami ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych i ww. rozporządzenia, a zatem na warunkach identycznych jak ubezpieczenie obowiązkowe. Taka sytuacja mogła by mieć miejsce, w sytuacji, w której poszkodowani przez przedsiębiorcę prowadzącego działalność w zakresie zarządzania nieruchomościami i zatrudniającego zarządców na podstawie umowy o pracę, nie mogąc zaspokoić się z umowy dobrowolnego ubezpieczenia OC, skierowaliby roszczenie przeciwko ubezpieczycielowi (actio directa) z powołaniem się na przywołany art. 6 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. " Tak więc w Twoim przypadku wszystko wydaje sie byc OK. jak wczesniej pisalem w postach, zależy to od interpretacji danego towarzystwa ubezpieczeniowego, gdyż część towarzystw zgodzila sie z interpretacja Min Infr, a część nie. Interpretacja ministerstwa nie jest źródlem prawa wiec nie jest obligatoryjna. Natomiast wlasna interpretacja towarzystwa, jest dla niego samego wiąząca, zatem wydrukuj sobie tego posta i zachowaj "na wszelki wypadek" Pozdrawiam Grzesiek Stumpf gestumpf@wp.pl Temat: poszukiwany żywy pośrednik nieruchomości ;-) Nadchodzi nowe ? NIERUCHOMOŚCI Dziennik 31 maja 2005 Radosław Górecki dziennikarz działu Warszawa Nadciągają giganci z Ameryki Do końca 2006 r. w Warszawie będzie działać ponad 20 agencji nieruchomości amerykańskich sieci, które chcą podnieść jakość obsługi klienta w Polsce. Jeden z największych warszawskich pośredników Adam Polanowski zdecydował już, że jego agencja nieruchomości będzie działać pod szyldem amerykańskiej sieci franchisingowej Century 21. To początek rewolucji na rynku pośrednictwa. Wkrótce w Warszawie pojawią się także biura innego giganta z USA - Coldwell Banker. O względy pośredników zabiega także sieć RE/MAX Rewolucja na rynku nieruchomości Amerykańscy giganci zaczęli łowy w stolicy. Zamierzają stworzyć wielkie sieci agencji pośrednictwa Nadciąga rewolucja. Coldwell Banker, Century 21, RE/MAX - to potężne amerykańskie sieci franchisingowe działające na całym świecie. Każda z nich skupia po kilka tysięcy pośredników. Teraz zamierzają podbić polski rynek nieruchomości. Już wkrótce w Warszawie będzie można zobaczyć agencje nieruchomości z szyldami tych sieci. Nie da się ukryć, że zawód agenta nieruchomości nie cieszy się u nas dużym poważaniem. Opinię o pośrednikach psują firmy, które handlują samymi adresami nieruchomości. Tę sytuację wykorzystają amerykańskie sieci franchisingowe. Chcą zestandaryzować obsługę, wyposażyć biura w specjalistyczne systemy komputerowe i wesprzeć pośredników działających w sieci kampaniami reklamowymi. Jeden z największych warszawskich pośredników Adam Polanowski już zdecydował. Podzielił firmę na dwie osobne spółki. Firma Polanowscy Nieruchomości zajmie się teraz klientami korporacyjnymi. A co z pośrednictwem na rynku mieszkaniowym? - Wybrałem sieć franchisingową Century 21 - mówi Adam Polanowski. Wkrótce pojawi się więc w Warszawie pierwsze biuro tej amerykańskiej sieci. Wszystko wskazuje, że inni pośrednicy pójdą w ślady Adama Polanowskiego. Amerykańskie firmy zaczęły już łowy. Warszawscy pośrednicy od kilku tygodni dyskutują o tym, czy warto wchodzić do sieci. Zdania są podzielone. - Rzeczywiście zgłaszają się do nas różne firmy. Jednak mamy mocną pozycję na rynku i nie potrzebujemy żadnego wsparcia. Nie prowadzimy obecnie żadnych rozmów na temat współpracy - mówi Bogumiła Stańczak, dyrektor biura zarządu firmy AD.Drągowski. Jednak dodaje, że nie można przesądzać, co stanie się w przyszłości. Przedstawiciele amerykańskich firm deklarują, że do końca roku w Warszawie będzie już działać kilkanaście agencji nieruchomości pod szyldami różnych sieci. Century 21 chce otworzyć do końca 2006 r. w stolicy około 10 biur. Marek Stelmaszak, dyrektor zarządzający Coldwell Banker Polska, deklaruje, że w zarządzanej przez niego sieci do końca roku będzie działać ok. 10 agencji nieruchomości. Biura pośrednictwa działające w sieci będą miały ogromną przewagę nad pojedynczymi agencjami. Połączone w sieć będą dysponować znacznie większą ilością ofert niż konkurencja. Będą też miały dostęp do bazy nieruchomości dostępnych w krajach, w których sieci już działają. W przyszłości chcą też nawiązać współpracę z bankami i firmami ubezpieczeniowymi, tak aby móc zaproponować nabywcy mieszkania wszystkie dodatkowe usługi. - Na rynku pośrednictwa nastąpią ogromne zmiany. Myślę, że osłabnie rola wielu starych pośredników. Sieci franchisingowe, oferując licencjobiorcom pełne wsparcie w postaci edukacji i systemów komputerowych, otwierają dostęp do zawodu młodym ludziom - uważa Adam Polanowski. Temat: jakość zarządzania nieruchomościami wspólnot landa napisał(a): > Chciałabym usłyszeć wasze opinie nt. jakości zarządzania (administrowania) > budynkami w których mieszkacie. Czy jesteście zadowoleni z jakości > świadczonych usług? Czy w czasach wymaganej wysokiej jakości, obecni zarządcy > spełniają wasze oczekiwania? Dyskutujac nt. jakosci proponuje nawiazywac zawsze do CENY. Bedziemy mieli pelniejszy obraz oczekiwan i gotowosci do zaplaty za realizacje potrzeb wlascicieli. W temacie wklejam krotki tekst dot. jakosci. Moze naprowadzic na kluczowe wskazniki jej oceny. ;;;;;;;;;;;;;;; Na jakość usługi świadczonej przez zarządcę nieruchomości składa się rodzaj usługi, sposób jej wykonania oraz sposób doskonalenia rodzaju oraz wykonania usługi. Oczekiwania mieszkancow dotyczą głównie dwóch aspektów usług: technicznych oraz funkcjonalnych. Aspekty techniczne bezpośrednio związane są z określonymi, precyzyjnymi procedurami. Można wśród nich wyróżnić w szczególności czynniki odnoszące się do pracy biura administratora nieruchomości oraz jakości nadzoru sprawowanego przez niego nad podwykonawcami usług: - jakość prowadzonej ewidencji nieruchomości, - godziny otwarcia biura administracji (kontakt z mieszkańcami), - jakość oznakowania wewnątrz nieruchomości, - jakość korespondencji oraz sprawozdawczości otrzymywanej przez najemców i włascicieli lokali, - jakość ochrony nieruchomości i jej użytkowników oraz utrzymania czystości, - jakość dostawy mediów, - jakość konserwacji i bieżących napraw, - jakość remontów i modernizacji, - jakość rozliczeń finansowych, - jakość likwidacji awarii. Praktyka pokazuje, że kluczowe znaczenie dla jakości usługi mają czynniki funkcjonalne. Dokładamy starań, by zachowanie naszych administratorów, mające wpływ na percepcję jakości usług, posiadało poniższe cechy: - niezawodność (solidność) – administrator codziennie utrzymuje standard usług, dotrzymuje obietnic i wykonuje rzetelnie swoje zadania, - odpowiedzialność (terminowość) – administrator przestrzega terminów działań ustalonych z klientami, - kompetencja – administrator jest fachowo przygotowany oraz posiada niezbędną wiedzę do świadczenia usług, - dostępność – administrator jest przystepny i łatwo nawiązać z nim kontakt (np. telefoniczny), - uprzejmość – administrator jest uprzejmy, okazuje zainteresowanie i szacunek dla klienta i jego własności; - schludny wygląd – personel mający bezpośredni kontakt z klientem jest czysto i starannie ubrany, - komunikatywność – administrator zawsze wysłuchuje mieszkańca i udziela mu informacji zrozumiałym językiem, - wiarygodność – mieszkańcy odczuwają, że administrator jest prawdomówny i troszczy się o ich budynek, - bezpieczeństwo – mieszkaniec czuje się fizycznie i psychicznie bezpieczny, administrator wzbudza jego zaufanie, - zrozumienie – administrator stara się zrozumieć indywidualne potrzeby mieszkańców by je zaspokoić. Temat: Gestapowiec o patriotyźmie - komedia na wesoło. Stryj Jana Nowaka Jeziorańskiego, Stanisław Jeziorański złożył aplikację w sierpniu 1940 roku o mianowanie go Treuhanderem cegielni w Radzyminie, przejętej od Żyda Arii Mordera. Cegielnie jako obiekty o specjalnym znaczeniu dla wojny, zostały skonfiskowane na polecenie dowódcy SS i policji Heinricha Himmlera. Kopia tej aplikacji została wysłana na proces obywający się w Koloni. Jan Nowak Jeziorański nie był zwykłym urzędnikiem. Świadek w procesie w Koloni Johann Kassner wyjaśnia co następuje: Ja Johann Kassner zamieszkały przy Atoertingerstrasse 4/II, 8 Muenchen 80, oświadczam niniejszym, jak pod przysięgą, że bracia Jeziorańscy (Andrzej i Zdzisław), byli zatrudnieni w latach 1940-1942 jako oficjalnie i urzędowo zatwierdzeni NADKOMISARZE w Komisarycznym Zarządzie Zabezpieczonych Nieruchomości (urząd władzy okupacyjnej zarządzający nieruchomościami przejętymi od żydowskich właścicieli)...Jeziorańskiego spotykałem wielokrotnie z okazji służbowych kontaktów w biurach Komisarycznego Zarządu Zabezpieczonych Nieruchomości w W-wie. Johann Kassner . Monachium. 22 kwietnia 1970 roku. Johann Tragott Kassner urzędował przy 6 Sierpniastrasse 23, już nie istniejącej ulicy, położonej wtedy między Koszykową a Filtrową. Dyrektorem Zarządu Komisarycznego był niemiecki adwokat dr. Eitner. Sąd Koloni stwierdził (istotniejsze fragmenty)co następuje: ...powód w latach 1940-1942 był zatrudniony w Komisarycznym Zarządzie Zabezpieczonych Nieruchomości jako oficjalny i urzędowo zatwierdzony nadkomisarz. Zatem więc powód pracował wówczas-czemu też i nie przeczy-w Komisarycznym Zarządzie Zabezpieczonych Nieruchomości jako narzędzie nazistowskiej władzy okupacyjnej, czyli w urzędzie, który zajmował się administracją nieruchomości, które należały do żydowskich właścicieli i które zostały przez władze okupacyjne co najmniej zarekwirowane. Jeziorańskiego wyrzucono z Radia Wolna Europy 1 stycznia 1976 roku . Jeziorański wspomina w książce „Polska z oddali”, że już latem 1972 roku Amerykanie nadzorujący RWE, otrzymali od jednego z senatorów list z żądaniem wyjaśnienia, czy dyrektor polskiej rozgłośni współpracował podczas wojny z Niemcami. 15 czerwca 1976 roku przed sądem apelacyjnym w Koloni sześciu adwokatów reprezentowało Jana Nowaka Jeziorańskiego. 6 lipca wyrok był ostateczny, nie podlegał zaskarżeniu. Główny Urząd Powierniczy Wschód ustanowił osobistym rozkazem Herman Goering. Zatrudniani w nich Treuhanderzy musieli być wyłącznie Niemcy, Volksdeustche oraz „godni zaufania tubylcy”. W czasopismach „Volksbote” i „Rheinischer Merkur” zaatakował Nowaka przywódca niemieckich ziomkostw Herbert Czaja (trudno go podejrzewać o sprzyjanie komunistom). Czaja zażądał wyjaśnień od Jeziorańskiego, w jaki sposób poruszał się on po wojennej Europie (do Sztokholmu i Londynu), kiedy nawet on Herbert Czaja ani żaden Niemiec nie mógł tego robić. Czaja sugerował, że Nowak miał specjalne kontakty z Niemcami. Nowak nie oskarżył go o zniesławienie. Temat: Miało być tak pięknie a pewnie wyjdzie jak zawsze. Madzilec, nie o to chodzi czy się znam na prowadzeniu fitnes czy też nie ale o to jak będzie zarządzana ta inwestycja, tym bardziej, że jej koszt jest nie mały. Nie chodzi tu o żaden spisek ale rzeczowe podejście do sprawy tak prestiżowej i niezbędnej inwestycji każdemu legionowianinowi. Niestety brak informacji o planach wykorzystania i zasad funkcjonowania tej inwestycji budzi obawy, poza szumnymi hasłami niczego nie wiadomo a każda informacja jest zdawkowa. Ja nie neguję wynajęcia części pomieszczeń hali ale wynajęcie pomieszczeń na 20 lat, jest przesadą. Za 20 lat to tę halę będzie trzeba gruntownie remontować. Co oznacza, że zamiast wynajmować - taniej byłoby sprzedać te pomieszczenia, bo najemca nie dołoży się do remontu. Można się pokusić o wyliczenia zysków z wynajmu w oparciu o ceny bieżące. Według ofert biur nieruchomości w tej okolicy miasta 1 m2 powierzchni średnio kosztuje 40-50 zł/m2, przyjmując stawkę 50zł (za lokal w stanie surowym, który będzie potrzebował sporych nakładów) można oszacować koszt rocznego wynajmu tej powierzchni na poziomie ok. 660 tys. zł. Czyli 20 letnie wynajęcie części komercyjnej wynosi ok. 13 mln zł. Czy to dużo? Reasumując koszt zbudowania hali na dziś ma się zamykać w koszcie 36 mln zł, przyjmując 19% (koszt zbudowania pomieszczeń komercyjnych, których udział powierzchni wynosi 19% powierzchni całkowitej hali) = 6,8 mln zł + koszt gruntu. Można się pokusić o wyliczenie kosztów gruntu: koszt gruntu w tej okolicy to min 500 zł/m2 (według rzeczoznawcy, który szacował wartość działek w tej okolicy na potrzeby miasta) a powierzchnia uwzględniając udział w ścieżkach i parkingach (zgodnie z wymogami uchwał miasta) to min. 2000 m2. Czyli łatwo policzyć koszt udziałowy gruntu – to 1 mln zł. Podatek od nieruchomości (lokale i grunt) – to bagatela 150 tys. zł po 20 latach (według stawki na 2010 r.) – to banalna kwota - 3 mln zł, ponieważ właścicielem jest miasto wpływów z podatku nie będzie. Czyli razem wartość wynajmowanej powierzchni wynosi bagatela 9,8 mln zł. Do tego należy jeszcze doliczyć koszty ewentualnych napraw substancji budynku przez 17 lat. Co oznacza, że przy hipotetycznej cenie wynajmu zysk miasta w przeciągu 20 lat wyniesie około 3,2 mln zł, czyli około 160 tys. zł rocznie. Najważniejsze pytanie na dziś pozostaje bez odpowiedzi: Kto będzie zarządzał całością i na jakich zasadach? Czy będzie to MOSIR oraz czy będzie zarządzał całą halą łącznie z częścią komercyjna czy też tylko częścią nie komercyjną? To powinno być ustalone zanim podejmie się decyzje o wynajmowaniu. Jeżeli całością ma zarządzać MOSIR to w jego gestii powinno być wynajmowanie pomieszczeń. Zarządca dba o to aby był zapewniony odpowiedni poziom usług i bilansowanie kosztów utrzymania hali. A co do dostępności dla przeciętnego mieszkańca to wcale nie jest tak różowo, według pojawiających się w mediach informacji: „W Arenie Legionowo, będą mogły odbywać się zawody na szczeblu ogólnopolskim i międzynarodowym. Na co dzień obiekt będzie użytkowany przez legionowskie kluby sportowe. Możliwe też będzie udostępnianie Areny na potrzeby klubów sportowych z innych miast, polskich związków sportowych, na organizacje rozgrywek, treningów i zgrupowań.” Czyli przeciętnym mieszkańcom naszego miasta poza udziałem jako kibice na meczach lub klienci targów i koncertów pozostanie jedynie korzystanie z części, którą obecnie miasto planuje wynająć w monopol na 20 lat. Super! Przy takich założeniach hala ta powinna powstać jako projekt w partnerstwie publiczno-prywatnym, gdzie prywatni biznesmeni powinni zapłacić za zbudowanie części komercyjnej a później łożyć na jej utrzymanie i płacić podatki od tej części nieruchomości. Temat: akt notarialny - wspolnota Dzięki! "Opłaca się być członkiem spółdzielni" - za Rzepą z linku powyżej Właściciele mieszkań w spółdzielczych blokach, jeżeli nie są członkami spółdzielni, nie mają żadnego wpływu na zarząd swoją nieruchomością. Opłaca się więc być spółdzielcą. >>> W przypadku historii naszej Spółdzielni ta teza boleśnie dyskusyjna Osoby, które kupiły mieszkania na własność od spółdzielni mieszkaniowej, nie mogą decydować, kto będzie zarządzał ich własnością. Podobnie jest w wypadku spółdzielców, którzy przekształcili lub chcą przekształcić we własność spółdzielcze lokatorskie lub własnościowe prawo do lokalu. W wypadku jednych i drugich zarządcą nieruchomości będzie spółdzielnia mieszkaniowa. Tak mówi ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych. >>> Można jeszcze wpływać na skład Władz, a jeszcze fajnie byłoby, gdyby można było wpływać na jakość działań. Często osoby, które stały się właścicielami, są tym zwyczajnie zaskoczone. Wydaje im się, że jeśli mają akt własności w ręku, to bez przeszkód mogą decydować o losach swojej nieruchomości. Tak jednak nie jest. >>> Ja jestem zaskoczony tym, że jest tak niewesoło - choć wiele osób oczekiwało, że wreszcie będzie spokój.Ciągle nie wiadomo, czy upadniemy - czy nie i kiedy to się stanie. I taki stan zawieszenia nie jest dobry. Ze spółdzielni jako zarządcy można zrezygnować, ale dopiero gdy w danym budynku nie ma już ani jednego lokalu spółdzielni oraz żaden z właścicieli nie jest też członkiem spółdzielni (art. 26 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych). Dopiero wtedy właściciele mają prawo wybrać spośród siebie zarząd lub też powierzyć go wybranej przez siebie osobie. >>> i tu mamy ciekawy przypadek - bo SBM ma i będzie miała lokal (biuro) i może się zdarzyć, że nie wszyscy właściciele będą chcieli zrezygnować z członkowstwa... co wtedy? Czy ktoś mógłby o tym coś napisać? Z tych powodów nie opłaca się rezygnować z członkostwa w spółdzielni. Przynajmniej dopóty, dopóki spółdzielnia jest właścicielem części mieszkań w budynku. >>> Chciałbym zobaczyć jeszcze inne powody - bo te wydają się jakoś mało namacalne. Właściciel, który jest członkiem, ma wpływ na zarządzanie nieruchomością jako spółdzielca. Może brać m.in. udział w walnym zgromadzeniu spółdzielni lub zebraniu przedstawicieli. Członkostwo ma też wymiar materialny. Wiele spółdzielni posiada nie tylko mieszkania, ale i lokale użytkowe. Opłaty za te ostatnie zmniejszają opłaty za mieszkanie. Czasami nawet o połowę. >>> Posiadanie przez nas tych lokali raczej powodem do obaw - niż dumy... w powstały za nasze pieniądze a w końcu pewnie syndyk sprzeda je a Spółdzielnia niczego mieć z tego nie będzie. Bardzo ciekawe przedstwienie nas czeka - KTO je kupi i za ile? Z dobrodziejstwa tego nie mogą korzystać osoby, które nie są członkami spółdzielni. Właściciel więc, który zrezygnuje z członkostwa, może się spodziewać wyższych opłat za mieszkanie. >>> Cóż - można by gorzko żartować - że i tak mamy najwyższe w okolicy... czy coś jeszcze może nam się stać? Oby nie. Temat: B E B I A K U - R A T U N K U !!!!!!!! Gość portalu: zagubiona napisał(a): > Mój znajomy ostatnio stwierdził że najgorzej jest kupić odrębną własność > lokalu od spółdzielni. Czy to prawda??? Ja właśnie takie mieszkanie będę mieć > lada chwila i sama zaczęłam się zastanawiać. Myślałam, że po wybudowaniu > bloku mimo wszystko powstanie wspólnota mieszkańców która wybierze zażądcę - > niekoniecznie spółdzielnię, zrezygnujemy z członkowstwa w spółdzielni i > będziemy sami dbać o naszą nieruchomość a spółdzielnia nic do nas mieć nie > będzie. Podobno jednak bardzo się mylę. I stąd moje obawy... Nie jestem jakimś szczególnym specjalistą od spraw spółdzielczych, niemniej oczywiście ustawa jest mi znana, choć nie pamiętam wszystkiego, bo rzadko do niej zaglądam. Pamiętam, że dla mnie też było wielkim zaskoczeniem, kiedy uświadomiłam sobie po zapoznaniu się z ustawą, że przy ustanowieniu odrębnej własności lokalu wcale nie kończysz swoich kontaktów ze spółdzielnią. Spółdzielnia sprawuje tam zarząd, ale od jakiegoś czasu może być wspólnota (muszę zajrzeć w poniedziałek w biurze do ustawy, nie pamiętam dokładnie, ale coś takiego tam jest). > Czy to prawda że spółdzielnia będzie i tak zarządzać naszą nieruchomością i > nie będziemy mieli na to wpływu (tzn swoją bo tzw. część wspólna nadal będzie > własnością spółdzielni a nie naszą), czy my wszyscy będziemy odpowiadać za > długi spółdzielni itp., czy za nasze pieniążki remontowane będą inne bloki > będące własnością spółdzielni, a na nasz blok może ich nie wystarczyć ? Dodam > jeszcze że spółdzielnia ma prawie same stare bloki (a nasz jest nowy) i stąd > moja obawa... Poczytam w ustawie. Jak coś mądrego wyczytam to napiszę Ci tutaj. >Czy spółdzielnia może zaciągnąć kredyt obciążając hipotekę > mojego mieszkania (takie głosy też słyszałam). Myślę, że to akurat nie jest możliwe. To co nabędziesz to nie spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu, gdzie spółdzielnia jest właścicielem. To jest nieruchomość, która stanowi Twoją własność i spółdzielnia nie może jej obciążyć. > Więc proszę powiedz - jak to jest z tym moim mieszkaniem. Może powinnam już > uciekać :( > Z góry serdecznie dziękuję > Zagubiona > :( W/g mnie [ale to moja prywatna opinia] oczywiście lepsza jest nieruchomość nie nabyta od spółdzielni, ale tutaj też nie wygląda to tak tragicznie, żeby od razu uciekać. Jak to będzie, szczególnie w ramach tego zarządu sprawowanego przez spółdzielnię, funkcjonowało, to pewnie dopiero czas pokaże, bo ustawa przecież w miarę nowa. Poczytam ustawę w poniedziałek albo we wtorek (zależy jak będę miała czas) i jeszcze się tu pojawię. Uśmiechnij się i nie bądź taka strasznie Zagubiona:-))) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. B. Temat: Budimex-Nieruchomości jaka wasza opinia? Budimex Sulejkowska opinia mieszkańca Witam obecnych i przyszłych sąsiadów. Mieszkam od kilku miesięcy we wschodniej części inwestycji i mogę podzielić się klikoma uwagami. 1. Najważniejsze rzeczy były OK, to znaczy mieszkanie odebrałem w terminie, zapłaciłem tyle, ile miałem zaplacić mam akt notarialny, wszystko gra z hipoteką, no i mieszkam. 2. Jakość wykonania. Ogólnie nie najgorzej, ściany w miarę proste, najważniejsze instalacje narazie działają OK., gorzej z wentylacją, domofonem i RTV. Okna i drzwi zewnętrzne po wyregulowaniu od biedy ujdą, natomiast drzwi wewnętrzne zdążyły się już wypaczyć. Usterki były drobne, i całe szczeście, bo na usunięcie nawet drobiazgu czeka się miesiącami. Mieszkanie jest świetnie izolowane termicznie, natomiast akustyka niestety niewiele lepsza niż w wielkiej płycie. 3. Okolica na razie całkiem nieźle, na razie, bo mam nadzieję, że wszyscy wiecie, że w miejscu skwerku od Grochowskiej, klikadziesiąt metrów od naszych okien, prawdopodobnie powstanie centrum handlowe z hipermarketem. Na razie udaje nam się blokować tę inwestycję,ale ostatecznych decyzji nie ma. 4. Rozliczenie transakcji kupna. Takiego bałaganu w księgowości jeszcze nie widziałem. Przy rozliczeniu prostej transakcji zrobili tyle błędów, że w głowie się nie mieści. Np. naliczyli mi VAT, którego sami nie odprowadzili, a potem VAT od tego pierwszego VAT-u! Co innego było w akcie notarialnym, co innego w rozliczeniu, co innego w fakturach! Na szczęście różnice były tylko o kilkaset zł i w końcu, po dwóch wizytach w biurze i pięciu telefonach, po pół roku zwrócili mi nadpłatę. Moja przygoda nie jest wcale wyjątkiem. 5. Zarządzanie. Tu dopiero jest wesoło. W Budimeksie panuje taki bałagan, że wszystko jest możliwe. Na porządku dziennym jest czeski film. Komunikacja między działami praktycznie nie istnieje. Pracownicy są nawet pełni dobrych chęci, ale załatwienie sprawy średnio skomplikowanej sprawy przekracza ich możliwości. Nikt nad niczym nie panuje. Żeby cokolwiek załatwić, trzeba molestować różnych pracowników całymi tygodniami.Parę przykładów: od marca nie udało im się zorganizować naprawy windy; od dwóch miesięcy czekam na naprawę drobnej usterki; przez ostatnie 5 miesięcy instalacja RTV działała może łącznie może 3 tygodnie; instalacja domofonowa jest tak sprytnie zbudowana, że gdy ktoś dzwoni do jednego mieszkania, to dzwonek słychać również w kliku sąsiednich i nikt z biedaków z Budimeksu nie wie, co z tym zrobić; itd, itp. W dodatku niektórzy pracownicy Budimeksu są aroganccy, bezczelnie kłamią lub rzucają teksty typu "linia na chodniku to też rodzaj ogrodzenia", dyrektorzy nie odpowiadają na pisma. Podsumowując, Budimeks buduje może w miarę solidnie i nie sprzedaje dziur w ziemi, strasznych bubli czy obciążonych hipotek, ale zarządzanie nieruchomością i obsługa posprzedażowa są fatalne (choć pewnie są i gorsze firmy pod tym względem). Gdybym miał kupować dzisiaj, bez ulgi mieszkaniowej, na pewno bym podziękował tej firmie i poszukał na rynku wtórnym. Pozdrawiam. Domator. Temat: Wykorzystać piotra_mrówczyńskiego! piotr_mrowczynski napisał: > Istota sprawy, o której w "Dzienniku" pisaliśmy wczoraj i 2 sierpnia, polega > na tym, że administracja nieruchomościami, zarządzająca lokalami wspólnoty > mieszkaniowej, do ceny dostarczanego ciepła doliczała - jako płatnik podatku > od towarów i usług - 22 proc. VAT. Zaraz, coś się tu kupy nie trzyma. Adaministracja nie powinna nic dodawać, tylko REFAKTUROWAĆ, czyli przepisać rachunek od Elektrociepłowni. > > Problem w tym, że podatek ten był już wcześniej doliczony przez dostawcę, np. > przez Zespół Elektrociepłowni. Administracja mogłaby ów VAT odliczyć, gdyby od > wspólnoty mieszkaniowej, z którą się rozlicza, dostała fakturę VAT. Dostawała > jednak notę obciążeniową, bo wspólnoty nie są podatnikami VAT. To kto komu wystawiał rachunek? Administracja Wspólnocie, czy Wspólnota Administracji? Jak to idzie? Elektrociepłownia - Administracja - Wspólnota? Niezły łańcuch pokarmowy, nie ma co > > W efekcie lokator mieszkania komunalnego otrzymywał od administracji rachunek, > w którym ceny CO, ciepłej wody, odprowadzania ścieków i wywozu nieczystości > były obciążone podwójnie podatkiem VAT. Teraz sytuacja ma się zmienić, gdyż > wszystkie wspólnoty mieszkaniowe będą musiały zarejestrować się jako podatnicy > VAT. Ha! ha! ha! Bardzo zabawne. I taka Wspólnota, która ma 4 lokatorów będzie musiała prowadzić księgowość albo zatrudnić biuro rachunkowe, rejestrować się w KRS-ie (za opłatą - 250 zł), w urzedzie skarbowym, wypełniać deklaracje, wysyłac co miesiąc, odprowadzać VAT, arc hiwizować dokumenty... Rzeczywiście, bardzo proste. W kamienicy mojej matki mieszka 6 emerytek. Najmłodsza ma 73 lata. Do tej pory wszystkimi sprawami zajmowała sie Administracja. A teraz one mają sie rejestrować i być podmiotem gospodarczym? Rzeczywiście, uprości im to zycie jak ta lala. Chcę to zobaczyć :))))) A co z domami, w których jest część właścicieli prywatnych, a część komunalnych? A jeśli wspólnota nie prowadzi działalności gospodarczej, to co ma zrobić? Bo to będzie jakiś cud gospodarczy: podmiot gospodarczy, który nie prowadzi działalności gospodarczej. Znaczy - wydaje pieniądze, ale ich nie zarabia. To skąd je ma? Kradnie? Drukuje? Pomyślał ktoś? > Według władz miasta, nowe zasady rozliczeń będą obowiązywały już od września. > Dzięki temu ponad 8 mln zł rocznie pozostanie w rękach podatników. No, jak władze miasta tak mówią, to tak musi być! > - Sprawa będzie bardzo trudna do przeprowadzenia - uważa Halina Wysocka, > prezes firmy "Nieruchomości-Wysocka" zarządzającej czterdziestoma wspólnotami > na Dąbrowie. - Różna jest sytuacja prawna poszczególnych wspólnot. Tych, które > nie prowadzą działalności gospodarczej ani Izba Skarbowa ani prezydent nie > może zmusić do płacenia VAT. (pp)" No własnie. I co władza na to? Przepraszam Piotrze, ale zadam głupie pytanie: czy ktoś, kto to wymyślił, przeczytał kodeks handlowy? Bo to, co zacytowałeś, jest zupełnie niezgodne z ustawą. Temat: Edbud -Skorosze Poniewaz nie zgadzam sie z powyzszymi krytycznymi uwagami dotyczacymi Edbudu, postanowilem na nie odpowiedziec (oprocz skierowania, w poprzednim poscie, na utworzone przeze mnie forum sadow jerozolimskich). Edbudowi przygladalem sie przez dlugi czas. Przegladalem ich sprawozdania finansowe za ostatnie lata. Jezdzilem na osiedle i rozmawialem z mieszkancami wczesniej oddanych budynkow (by miec gwarancje, ze rozmawiam rzeczywiscie z mieszkancami - z osobami, ktore wiedza, co mowia na temat E). Nie spotkalem negatywnej opinii. Uslyszalem same pozytywy - od umiarkowanych wzwyz. Obecnie czekam na wybudowanie mieszkania w IVb. Czesto pojawiam sie na budowie i mam bardzo pozytywne wrazenia. Budowa postepuje szybko (fakt, ze IVa powstaje nieco wolniej). Prawdopodobnie oba budynki zostana oddane z ok. 2-3 miesiecznym wyprzedzeniem. Bylem we wlasnym mieszkaniu. Widzialem bardzo pozadnie (przyznaje, ze fachowcem nie jestem) polozona instalacje elektryczna. Widzialem tez tynki (czujnym czytelnikom wyjasniam, ze w mieszkaniu bylem i przed i po polozeniu tynkow). Rzeczywiscie maja ok. 2 cm - czyli tyle, ile mowi ta nieszczesna, nieaktualna juz polska norma, do ktorej odwoluje sie w umowie deweloper. Oprocz tego, ze maja 2 cm, sa wyjatkowo gladkie (w tym temacie takze jestem laikiem - przyznaje). Powiem wiecej - tak gladkich chyba u zadnego znajomego wczesniej nie spotkalem. Ostatnio pomierzylem mieszkanie, by zweryfikowac roznice pomiedzy planami i rzeczywistym wykonaniem. Kolejny raz bylem milo zaskoczony - rozbieznosci czesto sa zerowe. Srednia rozbieznosc na scianie 3-5 metrowej to ok. 1 cm. Z braku czasu nie analizowalem jeszcze dokladnie pomiarow, ale nie rzucily mi sie w oczy rozbieznosci wieksze niz 2 cm (na danym wymiarze pomieszczenia). Kwestia opoznien w oddawaniu mieszkan: z tego co wiem, na osiedlu sady jerozolimskie (ktorym z oczywistych wzgledow szczegolnie sie interesuje) pierwszy etap zostal oddany chyba dokladnie w terminie, drugi etap trzy miesiace przed czasem, a trzeci (dwa budynki) byl chyba oddawany 'na raty' - czesc mieszkancow otrzymala chyba mieszkania minimalnie przed czasem, a czesc minimalnie po - (do jednego miesiaca rozbieznosci). Inne kwestie - zarzad nieruchomoscia. E bedzie zarzadzal przez 3 lata. Czy to dobrze, czy zle? Mam mieszane uczucia. Niektorzy na forum przestrzegaja - nie wchodzcie w to, bo to kanal - sprzeniewierza wasze pieniadze. Z drugiej strony, rozmawialem z ludzmi, ktorzy mieszkaja w juz stojacych budynkach, pytalem o oplaty - nie narzekali. Poza tym w biurze na budowie mozna otrzymac kosztorys czynszu i innych comiesiecznych oplat, placonych w budynku z etapu III-ego w sierpniu tego roku. Nie mam pojecia, czy dane sa prawdziwe. Zalozylem, ze tak. Nie przerazily mnie, a nawet umiarkowanie uspokoily. Poza tym, w ramach obserwacji szeroko rozumianego osiedla Skoroszy zapisalem sie na forum dyskusyjne mieszkancow osiedla ebejotu. Oni administruja swoja wspolnota. W ich dyskusje bardziej szczegolowo wczytywalem sie jakies pol roku temu. Z tego co pamietam, z ustaleniem stanowiska w wielu elementarnych i wydawaloby sie prostych kwestiach mieli jednak, jako wspolnota, czesto powazne klopoty. Ciezko bylo sie zebrac. Na spotkania przychodzili nieliczni. Czesto nielatwo bylo im przeforsowac bardzo sensowne wydawloby sie ustalenia. Biorac to pod uwage, jestem neutralnie nastawiony do przejsciowego 3-letniego zarzadu edbudu nad moim etapem osiedla. Kwestia lokalu dla wspolnoty - nie jest to podstep - jest to czarno na bialym napisane w umowie. Inna rzecz, ze ta dodatkowa oplata radosci na pewno nie budzi. W swojej (umowie) dodalem klauzule, ze koszt, ktory przypadnie mi w udziale, nie przekroczy kwoty X. Kwestia umowy - kilkoma punktami nie jestem zachwycony, ale z umowa zapoznalem sie dokladnie. Wiem na co sie zdecydowalem - kazdemu to doradzam. Z wyboru mieszkania i dewelopera jak na razie jestem zadowolony (fakt, ze obsluga w biurze na bronikowskiego budzi czasami mieszane uczucia). Pozdrawiam, K Temat: Administracje bez zmian "Witam was w największej polskiej wsi" www.lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/902477.html Autor wielu słynnych aforyzmów, filozof Tadeusz Kotarbiński (1886 - 1981), zainaugurował swój pierwszy po wojnie wykład dla studentów Uniwersytetu Łódzkiego słowami: "Witam was w największej polskiej wsi". Z jednej strony - dziś jest lepiej, bo z kilku tysięcy drewnianych domów, które upodabniały Łódź do gigantycznego sioła, zostało tylko (a może aż?) kilkaset. Z drugiej strony - gorzej, bo lokatorzy gnieżdżący się w rozpadających się chatach są wciąż przesuwani na koniec kilkutysięcznej kolejki oczekujących na kilka metrów podłogi w kamienicach komunalnych, którym rozbiórka na razie nie grozi. Stoją, bo muszą Barbara Zawadzka, szefowa działu zarządzania nieruchomościami w łódzkim magistracie, oblicza, że spośród 3.500 budynków mieszkalnych, których właścicielem jest gmina, około 440 to domy z drewna, nierzadko stuletnie i jeszcze starsze. Najbardziej "wiejską" dzielnicą jest Górna z 232 drewnianymi domami. Na Bałutach jest ich 124, na Polesiu - 53, na Widzewie - 32. Chałupki zbite z desek zniknęły jedynie z centrum Łodzi, nie licząc otwartego dla zwiedzających skansenu w Muzeum Włókiennictwa, gdzie przeniesiono w całości kilka zabytkowych obiektów z końca XIX i początku XX wieku: kościółek z Nowosolnej i sześć domków (z Wólczańskiej 68, Scaleniowej 18, Mazowieckiej 47 i 61, Żeromskiego 68 i Kopernika 42). Pozostałymi kilkuset drewniakami nikt sobie w magistracie głowy nie zawraca. Dopóki będzie do czego przybijać kolejne łaty z desek, będą stały ku udręce ich mieszkańców. Z tym łataniem bywa zresztą różnie. Administracje domów mieszkalnych, na których terenie dogorywają drewniaki, bieżące naprawy najchętniej zrzucają na lokatorów. - Nasz zarządca zapomina, że nam coś się od miasta należy - wzdychają Maria Tucholska z domku przy ul. Doły 12 i jej 90-letnia mama Stanisława Piątek. - Proszę popatrzeć. Kiedy zapadł się nad tą pralnią dach, to go nie zreperowali, lecz zamknęli na kłódkę, wywiesili ostrzeżenie i już. Za potrzebą chodzimy do sławojki. Nad drzwiami wejściowymi zagnieździły się dzikie pszczoły. Przyszli ludzie z administracji, dałam im drabinę. Wyrwali deski, zlikwidowali rój, ale dziury do dziś nie załatali. Innym razem woda ciekła po drewnianym szalunku. Zjawiła się trzyosobowa szanowna komisja i rozwiązała problem: - Jak będzie padało, niech pani podstawi jakąś wanienkę - rzekła pani z komisji. Czy to po bożemu tak ludźmi pomiatać? W domu mamy tylko wodę i to doprowadzoną za nasze pieniądze. Na więcej nas nie stać, a tu wszystko trzeszczy ze starości. Takich domków jest na Dołach kilka. Ludzie, żeby jakoś mieszkać, wymieniają sami okna, coś łatają, malują, dobudowują, przebudowują. Ale toto się przecież zawali! Co wtedy z nami będzie? Korniki przed konserwatorem Wzdłuż ulicy Spornej stoi kilka wiekowych domków tkackich. W jednym z nich mieszka Zdzisława Wiesławska. - To dom z połowy XIX wieku, dawnych tkaczy niemieckich, bo na Spornej wielu Niemców się budowało - opowiada. - Moi teściowie wspominali, że gdy go kupowali, wszystkie dokumenty były po rosyjsku. Mąż św. pamięci nogi uchodził, żeby wpisać domek do rejestru zabytków, ale nic nie wychodził. Niczego nie wychodzą również pozostali właściciele i lokatorzy zjadanych przez korniki drewniaków. - Chronione są tylko budynki z rejestru zabytków, ale nie dotyczy to około sześćdziesięciu obiektów znajdujących się w ewidencji zabytków, bez względu na to, czy ich właścicielem jest gmina, Skarb Państwa, czy osoba prywatna. One nie są chronione prawem i dożywają swego czasu - usłyszeliśmy w biurze łódzkiego konserwatora zabytków. Lokatorzy zjadanych przez korniki drewnianych domków już nie liczą na remonty, wodę w kranach, a tam, gdzie ona jest - na klozet i prysznic. Marzą tylko o jednym - by ich chałupiny zostały jak najszybciej zrównane z ziemią. Przymusowi wysiedleńcy mają bowiem ten przywilej, że ich nazwiska przesuwane są z ogona na czoło listy osób oczekujących na mieszkanie w murowańcu. - Niestety, od zakwalifikowania drewnianego domu do rozbiórki do faktycznego zburzenia go upływa zazwyczaj kilka lat - studzi nadzieję mieszkańców łódzkich chat na przenosiny pod solidniejszy dach Barbara Zawadzka z wydziału budynków. Bohdan Dmochowski - Express Ilustrowany Temat: EDBUD Sady Jerozolimskie Skorosze szukam sasiadow Dawno tu nie zagladam, a widze, ze watek sie rozwinal. Nie uwazam, zeby podpisywanie umowy z E bylo totalna lekkomysloscia. A odnosze wrazenie, ze kolega bodajze Jado bardzo krytycznie i impulsywnie ocenia podpisywanie z E umowy. Zastanawiam sie, skad takie kategoryczne podejscie. Ale mniejsza o nie (byc moze to rzeczywiscie z troski - jesli tak, to przesylam wyrazy wdziecznosci). E przygladalem sie przez dlugi czas. Przegladalem ich sprawozdania finansowe za ostatnie lata. Jezdzilem na osiedle i rozmawialem z mieszkancami wczesniej oddanych budynkow (przynajmniej mialem gwarancje, ze rozmawiam RZECZYWISCIE z mieszkancami - z osobami, ktore wiedza, co mowia). Nie spotkalem negatywnej opinii. Uslyszalem same pozytywy - od umiarkowanie pozytywnych wzwyz. Obecnie czekam na wybudowanie mieszkania w IVb. Czesto pojawiam sie na budowie i mam bardzo pozytywne wrazenia. Budowa postepuje szybko. Prawdopodobnie budynki zostana oddane z ok. dwumiesiecznym wyprzedzeniem. Bylem we wlasnym mieszkaniu. Widzialem bardzo pozadnie (przyznaje, ze fachowcem nie jestem) polozona instalacje elektryczna. Widzialem tez tynki (czujnym czytelnikom wyjasniam, ze w mieszkaniu bylem i przed polozeniem tynkow i po). Rzeczywiscie maja ok. 2 cm - czyli tyle, ile mowi ta nieszczesna, nieaktualna juz polska norma, do ktorej odwoluje sie w umowie deweloper (zgodzilem sie na to i nie bede juz nad tym zalamywal rak - przyjedzie mi juz chyba z tym zyc i przyznam, ze wcale nie jest mi z tym szczegolnie ciezko). Oprocz tego, ze maja 2 cm, sa wyjatkowo gladkie (w tym temacie takze jestem laikiem - przyznaje). Powiem wiecej - tak gladkich chyba u zadnego znajomego wczesniej nie spotkalem. Inne kwestie - zarzad nieruchomoscia. E bedzie zarzadzal przez 3 lata. Czy to dobrze, czy zle? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony czytam przestrogi - nie wchodzcie w to, bo to kanal - sprzeniewierza wasze pieniadze. Z drugiej strony, rozmawialem z ludzmi, ktorzy mieszkaja w juz stojacych budynkach, pytalem o oplaty - nie narzekali. Poza tym w biurze na budowie mozna otrzymac kosztorys (nie wiem, jak sie to fachowo nazywa) czynszu i innych comiesiecznych oplat, placonych w budynku z etapu III-ego w sierpniu tego roku. Nie mam pojecia, czy dane sa prawdziwe. Zalozylem, ze tak. Nie przerazily mnie, a nawet umiarkowanie uspokoily. Poza tym, w ramach obserwacji Skoroszy zapisalem sie na forum dyskusyjne mieszkancow osiedla ebejotu. Oni administruja swoja wspolnota. W ich dyskusje bardziej szczegolowo wczytywalem sie jakies pol roku temu. Z tego co pamietam, z ustaleniem stanowiska w wielu elementarnych i wydawaloby sie prostych kwestiach mieli jednak czesto powazne klopoty. Ciezko bylo sie zebrac. Na spotkania przychodzili nieliczni. Czesto nielatwo bylo im przeforsowac bardzo sensowne wydawloby sie ustalenia. Biorac to pod uwage, jestem neutralnie nastawiony do przejsciowego 3-letniego zarzadu edbudu nad moim etapem osiedla. Kwestia lokalu dla wspolnoty - jest to czarno na bialym napisane w umowie. W swojej (umowie) dodalem klauzule, ze koszt ktory przypadnie mi w udziale, nie przekroczy kwoty X. Kwestia umowy - kilkoma punktami nie jestem zachwycony, ale z umowa zapoznalem sie dokladnie. Wiem na co sie zdecydowalem - kazdemu to doradzam. Jado skrytykowal moje stanowisko - to ze jednak podpisalem umowe. Rzeczywiscie. Puczulem sie maluczki. Doszlo do mnie, ze w Szwajcarii nie mieszkam. W Niemczech takze (nie wiem, jakie tam sa realia zwiazane z kupowaniem mieszkan, ale zakladam, ze interesy konsumenta sa chronione lepiej). Doszlo do mnie, ze rynek mieszkan budowanych przez deweloperow tak w Polsce wyglada. I pokornie ale takze swiadomie podpisalem ta umowe. I jestem zadowolony. Pozdrawiam, K Temat: nowa wspólnota tosadek napisał: >Przy okazji dowiemy się ile czlonków Wspólnoty olewa wlasną Wspólnotę i nie placi na czas... Dobry pomysł, chociaż na pewno odezwie się chór "prawników", że narusza to ustawę o ochronie danych osobowych. Można im zatkać gębę, jeśli Zarząd - przy każdej informacji o zaległościach płatniczych - będzie się domagał od właścicieli oświadczenia (na piśmie): "otrzymałem informacje mogące zawierać dane osobowe innych właścicieli; zobowiązuję się nie przekazywać tych informacji osobom trzecim". Rzecz w tym, że ustawa (o własności lokali) daje współwłaścicielowi nieruchomości prawo wglądu we wszystkie dokumenty dotyczące nieruchomości i gospodarki wspólnoty, nawet jeśli zawierają one dane osobowe; natomiast ustawa o ochronie danych zabrania przekazywania tych informacji poza krąg uprawnionych czyli poza grono współwłaścicieli. Taką interpretację przepisów potwierdziło już parokrotnie biuro Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Udostępnianie danych o właścicielach lokali przez zarządy nieruchomości innym właścicielom w tej samej wspólnocie mieszkaniowej jest możliwe w sytuacjach przewidzianych przez przepisy kodeksu cywilnego oraz ustawy o własności lokali. Zgodnie z art. 23 ust. l pkt 2 ustawy z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. nr 133, poz. 883 ze zm.) przetwarzanie danych jest dopuszczalne, gdy zezwalają na to przepisy prawa. Do wspólnot mieszkaniowych tworzonych na podstawie ustawy z 24 czerwca 1994 r. o własności lokali (Dz. U. nr 85, poz. 388 z późn. zm.) stosuje się w zakresie nie uregulowanym w tej ustawie kodeks cywilny. Z przepisów k.c. dotyczących współwłasności (księga druga tytuł I dział IV) wynika, że współwłaściciele dla prawidłowego zarządzania współwłasnością muszą znać dane osobowe pozostałych współwłaścicieli (art. 200 k.c. stanowi, że każdy ze współwłaścicieli jest obowiązany do współdziałania w zarządzie rzeczą wspólną). W związku z tym udostępnienie danych członków wspólnoty pozostałym jej członkom jest racjonalnie uzasadnione koniecznością zarządzania wspólną nieruchomością i prawem do kontroli jej zarządcy. Ponadto z art. 16 ust. l ustawy o własności lokali wynika, że jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w licytacji na podstawie przepisów kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości. Aby wspólnota mogła skorzystać z tego uprawnienia, musi znać dane osobowe właściciela. Warto dodać, że zgodnie z art. 29 ust. 3 ustawy o własności lokali każdemu właścicielowi przysługuje prawo kontroli działalności zarządu, który m.in. prowadzi ewidencję wnoszonych przez właścicieli opłat na pokrycie kosztów zarządu nieruchomością wspólną. W związku z tym właściciele mają możliwość wglądu w dane osobowe zawarte w tej ewidencji. Zakres danych udostępnianych współwłaścicielom powinien być adekwatny do ich potrzeb związanych ze zgodnym z prawem celem udostępnienia. Art. 26 ust. l pkt 3 ustawy o ochronie danych osobowych stanowi, że administrator powinien dołożyć szczególnej staranności w celu ochrony interesów osób, których dane dotyczą, w szczególności zapewnić, aby były merytorycznie poprawne i adekwatne do celów, w jakich są przetwarzane. Nie jest więc dopuszczalne udostępnianie danych, których przetwarzanie nie jest niezbędne do kontroli działań zarządu lub realizacji uprawnienia z art. 16 ustawy o własności lokali. Pozdrawiam Temat: Biuro Promocji Miasta Biuro Promocji Miasta Co dalej z białostockim dworcem? Prezydent Tur sprawił sobie ostatnio nowe okulary. Może wreszcie dostrzeże przez nie jak wiele złego przynosi wizerunkowi miasta ta szpetna ruina, czyli ten cholerny , nie wyremontowqny dworzec. Choć nawet jeśli-to chyba będzie to mocno spóźnione objawienie. Wobec tego, mam propozycję: trzeba zlikwidować biuro promocji miasta i i zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na remont dworca. Bedzie to miało o wiele większy, pozytywny wpływ na wizerunek Białegostoku, niż efekty 4 lat pracy tego biura... Rozmawiał Tomasz Ćwikowski 26-09-2002 Rozmowa z zastępcą dyrektora ds. technicznych w Oddziale Nieruchomości PKP w Gdańsku Tomasz Ćwikowski: Wicepremier Marek Pol stwierdził w poniedziałek w Białymstoku, że tutejszy dworzec to wyraz impotencji, a nie inwestycji. Co Pan na to? Jerzy Gintowt, zastępca dyrektora ds. technicznych w Oddziale Nieruchomości PKP w Gdańsku: Nie mnie komentować wypowiedzi wicepremiera. Powiem tylko, że to dosadne stwierdzenie, ale raczej uzasadnione w przypadku człowieka, który po raz pierwszy zetknął się z białostockim dworcem. Wicepremier ma dużo racji. Ten niedowład, przeciąganie sprawy - dobrego wizerunku PKP nie tworzy. Kiedy po raz pierwszy w 1997 roku ja zetknąłem się z dworcem (który wcześniej był zarządzany przez Centralną Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych w Warszawie) stwierdziłem, że kolejność inwestycji jest nieprawidłowa. Zamiast zacząć od bloku przeznaczonego na odprawę podróżnych, wykonano część biurową. Panie dyrektorze, dlaczego dopiero w sierpniu został zatwierdzony plan inwestycyjny na bieżący rok? - Odpowiem tak: gdyby nawet został zatwierdzony w kwietniu, nic by to nie zmieniło, bo nie było pieniędzy. Mamy jeszcze prawie 1,5 miliona złotych do zapłacenia za prace z poprzedniego roku. Z tego, co wiem, wykonawca sam jest w trudnej sytuacji i nie można wymagać, żeby nas nadal kredytował. Mam jednak deklaracje z centrali PKP, że do połowy października będą pieniądze z obligacji PKP. Ile pieniędzy z obligacji pójdzie na białostocki dworzec? - Jak na razie, z obligacji uregulowane zostaną zaległości. Odrębną kwestią jest uzyskanie gwarancji ciągłości płacenia zobowiązań. Myślę jednak, że ranga wizytującego dworzec wicepremiera sprawi, iż uda się nam je uzyskać. Marek Pol stwierdził, że jest sto sposobów na uzyskanie pieniędzy poza wyciąganiem ręki do centrali. Zgadza się Pan? - Stu sposobów nie wymienię, ale co do kilku - podejmowaliśmy daleko idące kroki. Wiadomo, że dworzec jest obiektem zabytkowym. Próbowaliśmy zdobyć więc na ten cel dotację konserwatora zabytków. Bez powodzenia. Poza tym część, w której obecnie znajdują się kasy, ma być przeznaczona na cele komercyjne. Cały czas próbujemy znaleźć inwestora. Panie dyrektorze, czy gdyby inwestycja miała się rozpocząć dziś, warto byłoby ją zaczynać, czy też należałoby znaleźć kupca na cały dworzec, a za uzyskane pieniądze postawić nowy, większy? - Wydaje mi się, że większy nie jest potrzebny. Mamy teraz ogólny spadek liczby podróżujących pociągami. Naród generalnie przestawił się na samochody. Nie wydaje mi się więc, żeby było to dobrym pomysłem. Wracając do tematu: ile procent pewności ma Pan, że rzeczywiście - jak obiecał wicepremier - główna hala zostanie oddana do użytku w połowie przyszłego roku? - Przy spełnieniu warunków, o jakich mówiłem - że w połowie października będzie można uregulować zaległości i wznowić prace, a także uda się nam zyskać gwarancje, że pieniądze będą regularnie do nas trafiać - dałbym i 100 procent. A kiedy zakończona zostanie całość inwestycji? - To jest w dużej mierze kwestia znalezienia wspomnianego inwestora. Cały czas go szukamy za pośrednictwem władz miejskich, które zresztą - poza narzekaniem na kolej - nie wykazują specjalnego zainteresowania. Ale władze miejskie twierdziły, że były z ich strony propozycje przejęcia i wyremontowania dworca na własny koszt. - Pan pierwszy mi o tym mówi. Nie zetknąłem się z taką opcją, nie wspominał mi też o niej dyrektor białostockiego Zakładu Nieruchomości PKP. Rozmawiał Pan osobiście z białostockimi władzami? - Osobiście nie, tylko za pośrednictwem pana Damiana Raczkowskiego, dyrektora białostockiego zakładu. Z prezydentem nie miałem się okazji spotkać podczas moich wizyt w Białymstoku - nie było okazji. Ale pan Raczkowski rozmawiał z nim często. Owszem, były jakieś deklaracje władz dotyczące wspólnych inwestycji na terenach przed dworcem i trochę dalej, ale to zupełnie co innego. Temat: plany działania Zarządu na najbliższy okres plany działania Zarządu na najbliższy okres DO CZŁONKÓW WSPÓLNOTY MIESZKANIOWEJ NIERUCHOMOŚCI PRZY Al. WYŚCIGOWEJ 4 Szanowni Państwo, Dla Państwa wiadomości chciałbym/chcielibyśmy przedstawić pokrótce plan działań oraz cele, które Zarząd Wspólnoty przyjął, jako wytyczne dla siebie na najbliższe miesiące, to znaczy do czasu zwołania najbliższego Walnego Zgromadzenia Członków Wspólnoty, ponieważ takie ograniczenia czasowe nakłada na nas deklaracja, złożona podczas ostatniego walnego (nadzwyczajnego). Informacje te były sygnalizowane podczas zebrania w marcu 2005 roku, a następnie zamieściłem na forum w poście forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15829&w=28889201&a=33594193 z dnia 16 grudnia 2005 r. [Teoretycznie, był to dzień, kiedy nieruchomość powinna już zostać przekazana przez pana Pielaka nowej firmie zarządzającej (administrującej), co nie nastąpiło do dnia wczorajszego] . Dla Państwa wygody podaję je ponownie: - SKUTECZNE zgłoszenie wad nieruchomości i SKUTECZNE wyegzekwowanie usunięcia tychże, tak zgłoszonych w 2004 roku i wcześniej oraz tych, znalezionych przez fachowców w trakcie ostatniego przeglądu 15-19.12.2005. - RZETELNE wyjaśnienie stanu finansów wspólnoty. Pierwsze „cuda” widzieliśmy już doskonale w rozliczeniu za rok 2003, kolejne – w rozliczeniu za 2004. Niestety, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy od p. Pielaka, pomimo ponagleń, księgowości w formie elektronicznej, czyli tak, jak była prowadzona. Uniemożliwia to prześledzenie operacji finansowych, prowadzonych przez poprzednią firmę zarządzającą/administrującą (p. Pielak), i ich ocenę pod kątem prawidłowości (czy właściwie były wydawane nasze wspólne pieniądze). W związku z tym nowy administrator wprowadza ją ponownie do programu – RĘCZNIE, co zajmuje niepotrzebnie dużo czasu. - Zdobycie WIARYGODNEJ I PEŁNEJ INFORMACJI NA TEMAT STANU NIERUCHOMOŚCI (w tym, oczywiście, zbadanie sprawy przejścia do tramwajów). - wyjaśnienie sprawy nienależnie pobranego 22% VAT od miejsc parkingowych. - NIE PLANOWALIŚMY I – przynajmniej na razie – NIE PLANUJEMY zmian firm, świadczących usługi dla wspólnoty, co nie zmienia faktu, że jesteśmy niezadowoleni z wywiązywania się niektórych usługodawców z umów (dotyczy to także ochrony i sprzątania). Dla zainteresowanych polecam wizytę w administracji i zapoznanie się z umowami - to ciekawa lektura, a jej poznanie pozwoli na realną ocenę działań usługodawców. Dalsze działania zależeć będą wyłącznie od woli właścicieli, wyrażonej na kolejnym walnym zebraniu w tym roku. Pierwsze 4 punkty uznaliśmy za najważniejsze, gdyż wiążą się z dużymi nakładami finansowymi. Przykładowo, jeśli sprawy związane z gwarancją i rękojmią nie zostaną załatwione NATYCHMIAST (z powodu upływających terminów gwarancji i rękojmi), wspólnota, czyli mieszkańcy, będą zmuszeni pokryć koszty usunięcia wad i usterek WE WŁASNYM ZAKRESIE, choć powinny być one wykonane w ramach gwarancji i rękojmi przez Catalinę (czyli dewelopera) lub Hochtief (czyli wykonawcę). Stąd też zajęcie się ww. problemami w pierwszej kolejności i dlatego właśnie im poświęcamy większość uwagi. Choć wyniki podejmowanych działań nie są na razie widoczne "gołym okiem", są one bardzo ważne dla wspólnoty i portfeli wszystkich mieszkańców. Współwłaściciele nieruchomości mogą się z nimi zapoznać w biurze administracji lub poczekać na informacje, które zostaną dostarczone wraz z zaproszeniem na najbliższe walne zebranie. Temat: 6 milionów odszkodowania i zadośćuczynienia Prokom Investments _ P.P.T.K.M.SA ( Gdynia ) gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33209,2555904.html Dlaczego Prokom Investments Ryszarda Krauze skupuje akcje przedwojennej spółki Sławomir Sowula, Bartosz Gondek, Gdańsk 17-02-2005 , ostatnia aktualizacja 17-02-2005 14:28 Prokom Investments Ryszarda Krauze skupił akcje przedwojennej gdyńskiej spółki. Teraz chce odzyskać należące do niej nieruchomości i zarobić na tym miliony złotych Spółka, której akcje kupił Prokom Investments, to Pierwsze Polskie Towarzystwo Kąpielisk Morskich SA. Powstała w 1920 r., a stworzył ją warszawski bankier Ryszard Gałczyński. Jej udziałowcami byli arystokraci i politycy. Perłą w koronie towarzystwa były działki położone na dwóch wzniesieniach w centrum Gdyni. Dziś to Wzgórze św. Maksymiliana i Kamienna Góra. Metr kw. kosztuje tam nawet 2 tys. zł. W sumie do spółki należało 17 hektarów ziemi. Część z działek leży również w śródmieściu miasta. Akcje jeszcze w latach 90. należały do spadkobierców udziałowców. Prokom Investments, należący do Ryszarda Krauze, jednego z najbogatszych Polaków, odkupił je od nich w 2000 r. Za ile? To tajemnica. - To spadkobiercy złożyli nam ofertę zakupu akcji - mówi Anna Stopka, z ramienia Prokomu obecna prezes towarzystwa. - Zdecydowaliśmy się na to i realnie liczymy na odzyskanie ok. 20 proc. gruntów. W PRL cały majątek spółki przejął likwidator. Nie doprowadził jednak do wykreślenia jej z rejestrów sądowych. To dlatego - według obecnych władz - spółka ciągle działa i to daje jej prawo do odzyskania przedwojennych nieruchomości. Trudno nawet oszacować ile są one w sumie warte. Najcenniejsza działka leży na bulwarze Nadmorskim w Gdyni. Stoi na niej Dom Marynarza. Tylko ten fragment przedwojennego majątku towarzystwa może być wart kilkanaście milionów złotych. Obecnie zarządza nim Ministerstwo Infrastruktury, które już dwukrotnie odmówiło przekazania terenu spółce Ryszarda Krauzego. - Zaskarżone przez Pierwsze Polskie Towarzystwo Kąpieli Morskich orzeczenia, na mocy których przejęto majątek spółki zostały wydane zgodnie z ówcześnie obowiązującymi przepisami - tłumaczy Ryszard Nałęcz, dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Ministerstwa Infrastruktury. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego. To nie wszystko, o co się stara spółka. W pobliżu Domu Marynarza jest jeszcze 2 ha ziemi, a kolejny hektar to kilkadziesiąt fragmentów ulic w śródmieściu. - Te tereny przeszły na własność miasta i to miasto powinno wypłacić odszkodowanie - mówi prezes Stopka. - Analizujemy też, czy możliwe jest odzyskanie niezabudowanych gruntów. Miasto nie mówi firmie Krauzego "nie". - Spółka złożyła u nas pismo z wykazem nieruchomości, za które domaga się odszkodowania lub rozliczeń w naturze - mówi Joanna Grajter rzecznik UM w Gdyni. - Nie ukrywamy, że dla nas korzystniejsza byłaby zamiana gruntów. Mecenas Roman Nowosielski, specjalizujący się w odzyskiwaniu przedwojennego mienia, powiedział "Gazecie", że nieruchomości przedwojennej spółki można odzyskać, co pokazuje przykład Hotelu Europejskiego w Warszawie. Sąd przyznał tam przedwojennym właścicielom spółki prawa do działki, na której stoi budynek. Ewentualnym ułatwieniem w realizacji roszczeń przez Pierwsze Polskie Towarzystwo Kąpielisk Morskich SA może stać się ustawa reprywatyzacyjna, której projekt rząd przyjął we wtorek. Przewiduje on wypłacenie 15 proc. wartości utraconego mienia. Rekompensaty przysługiwać mają m.in. spadkobiercom byłych właścicieli oraz spółkom prawa handlowego. Utworzony będzie fundusz rekompensacyjny zasilany z dochodów z prywatyzacji, sprzedaży nieruchomości skarbu państwa i gospodarowania nieruchomościami lub z pożyczek z budżetu państwa. Według szacunków resortu skarbu roszczenia z tytułu tej ustawy oraz z postępowania, które zostały wszczęte, wskazują, że łączna kwota rekompensat może sięgnąć 11,5 mld zł. Temat: WYBORY ZARZĄDU - PODSUMOWANIE najbliższe plany DO CZŁONKÓW WSPÓLNOTY MIESZKANIOWEJ NIERUCHOMOŚCI PRZY Al. WYŚCIGOWEJ 4 Szanowni Państwo, Dla Państwa wiadomości chciałbym/chcielibyśmy przedstawić pokrótce plan działań oraz cele, które Zarząd Wspólnoty przyjął, jako wytyczne dla siebie na najbliższe miesiące, to znaczy do czasu zwołania najbliższego Walnego Zgromadzenia Członków Wspólnoty, ponieważ takie ograniczenia czasowe nakłada na nas deklaracja, złożona podczas ostatniego walnego (nadzwyczajnego). Informacje te były sygnalizowane podczas zebrania w marcu 2005 roku, a następnie zamieściłem na forum w poście forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15829&w=28889201&a=33594193 z dnia 16 grudnia 2005 r. [Teoretycznie, był to dzień, kiedy nieruchomość powinna już zostać przekazana przez pana Pielaka nowej firmie zarządzającej (administrującej), co nie nastąpiło do dnia wczorajszego] . Dla Państwa wygody podaję je ponownie: - SKUTECZNE zgłoszenie wad nieruchomości i SKUTECZNE wyegzekwowanie usunięcia tychże, tak zgłoszonych w 2004 roku i wcześniej oraz tych, znalezionych przez fachowców w trakcie ostatniego przeglądu 15-19.12.2005. - RZETELNE wyjaśnienie stanu finansów wspólnoty. Pierwsze „cuda” widzieliśmy już doskonale w rozliczeniu za rok 2003, kolejne – w rozliczeniu za 2004. Niestety, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy od p. Pielaka, pomimo ponagleń, księgowości w formie elektronicznej, czyli tak, jak była prowadzona. Uniemożliwia to prześledzenie operacji finansowych, prowadzonych przez poprzednią firmę zarządzającą/administrującą (p. Pielak), i ich ocenę pod kątem prawidłowości (czy właściwie były wydawane nasze wspólne pieniądze). W związku z tym nowy administrator wprowadza ją ponownie do programu – RĘCZNIE, co zajmuje niepotrzebnie dużo czasu. - Zdobycie WIARYGODNEJ I PEŁNEJ INFORMACJI NA TEMAT STANU NIERUCHOMOŚCI (w tym, oczywiście, zbadanie sprawy przejścia do tramwajów). - wyjaśnienie sprawy nienależnie pobranego 22% VAT od miejsc parkingowych. - NIE PLANOWALIŚMY I – przynajmniej na razie – NIE PLANUJEMY zmian firm, świadczących usługi dla wspólnoty, co nie zmienia faktu, że jesteśmy niezadowoleni z wywiązywania się niektórych usługodawców z umów (dotyczy to także ochrony i sprzątania). Dla zainteresowanych polecam wizytę w administracji i zapoznanie się z umowami - to ciekawa lektura, a jej poznanie pozwoli na realną ocenę działań usługodawców. Dalsze działania zależeć będą wyłącznie od woli właścicieli, wyrażonej na kolejnym walnym zebraniu w tym roku. Pierwsze 4 punkty uznaliśmy za najważniejsze, gdyż wiążą się z dużymi nakładami finansowymi. Przykładowo, jeśli sprawy związane z gwarancją i rękojmią nie zostaną załatwione NATYCHMIAST (z powodu upływających terminów gwarancji i rękojmi), wspólnota, czyli mieszkańcy, będą zmuszeni pokryć koszty usunięcia wad i usterek WE WŁASNYM ZAKRESIE, choć powinny być one wykonane w ramach gwarancji i rękojmi przez Catalinę (czyli dewelopera) lub Hochtief (czyli wykonawcę). Stąd też zajęcie się ww. problemami w pierwszej kolejności i dlatego właśnie im poświęcamy większość uwagi. Choć wyniki podejmowanych działań nie są na razie widoczne "gołym okiem", są one bardzo ważne dla wspólnoty i portfeli wszystkich mieszkańców. Współwłaściciele nieruchomości mogą się z nimi zapoznać w biurze administracji lub poczekać na informacje, które zostaną dostarczone wraz z zaproszeniem na najbliższe walne zebranie. Temat: UROCZYŚCIE ZAWIADAMIAM... Bardzo jest mi miło zostać tak sympatycznie powitanym przez Wspólnotę B. Oczywiście rozumiem,że Państwa głosowanie było bardziej przeciw Łubińskiemu, niż za moja skromna osobą. Przyjmuję zatem ten wybór jako wielki kredyt zaufania całej wspólnoty B wobec mojej osoby. Jedno mogę obiecać, że Państwa nie zawiodę. Komisja Rewizyjna ustami Pani Renaty Wierzbickiej udzieliła mi już kilku rad. Przyjmuję je. Dziś przesłałem też na ręce Komisji Rewizyjnej projekty umów, które przedstawiciele Wspólnoty będą ze mną negocjowali i mam nadzieję ostatecznie podpiszą. Chciałem całej wspólnocie pogratulować przyjęcia uchwały jeden właściciel jeden głos. To właśnie ta uchwała jest fundamentem Państwa podmiotowości polegającej na podejmowaniu uchwał. Właśnie brak takiej możliwości powodował, że mieliście Państwo poczucie, że byliście manipulowani. Uchwały które przyjęliście w tym głosowaniu były okupione nadzwyczajnym wysiłkiem i pracą, która wykonała w Państwa imieniu Komisja Rewizyjna. Ja będę starał się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię. Będę też wsłuchiwał się w opinie wyrażane przez członków Wspólnoty. Zatem od 27 października odpowiadam za Państwa budynek. Do 31 października obowiązki związane z utrzymaniem nieruchomości wykonywała ekipa Łubińskiego- przypuszczam, że pobrał za to już swoje wynagrodzenia. Od 1 listopada ja przejmuję obowiązki związane z utrzymaniem czystości, terenu i techniczną sprawność instalacji i urządzeń. Na Państwa klatkach schodowych ukazała się informacja. Moje biuro, które znajduje se przy III klatce w budynku A czynne jest od godz. 8 do 16 w dni powszednie, a ponadto od poniedziałku do czwartku w godz 18-20. Tel. do biura 301 10 02. Niestety przejęcie nieruchomości nie przebiega spokojnie. Przekazałem p. Łubińskiemu pismo z kopią aktu notarialnego i listą dokumentów i spraw do przekazania. Pokwitował, ale niczego mi nie przekazał, a dziś w rozmowie telefonicznej straszył mnie prokuratorem. W rozmowie telefonicznej powiedział, że przekazał sprawę uchwały do prokuratora, że nie przyjmuje odwołania do wiadomości i że dalej będzie zarządzał i wykonywał prace związane z utrzymaniem nieruchomości. Spokojnie mu powiedziałem, że to na mnie Wspólnota uchwałą nałożyła odpowiedzialność za nieruchomości i muszę się z tego zadania wywiązać. Zatem w dniu dzisiejszym zacząłem wymieniać zamki do pomieszczeń technicznych dla umożliwienia moim konserwatorom dostępu do urządzeń. Ponadto poinformowałem ochronę, że na teren osiedla pracownicy Łubińskiego nie mają wstępu. Dam sobie z tym radę. Chociaż nie jest przyjemne wyciąganie wszystkiego jak psu z gardła. Ale tak to już jest z zarządcami, którzy nie potrafia odejść o własnych siłach i nie rozumieją, że to oni są dla Wspólnoty, a nie odwrotnie. A teraz na zakończenie mojego przydługiego wywodu zaproszenie. Zapraszam Wszystkich Państwa na jesienny piknik, który odbędzie się 12 listopada w sobotę. Początek o godz. 11. Piknik będzie skromny, ale będzie coś na ciepło, trochę muzyki, każdy będzie mógł coś powiedzieć, a nawet zaśpiewać , a przede wszystkim poznać sąsiadów .Na piknik zapraszam całe osiedle. Zatem nie tylko mieszkańców budynku B, który jestem niesłychanie wdzięczny za wybór, ale również mieszkańców budynku A którym też jestem za wszystko wdzięczny, a szczególnie za to że dali mi szansę rozpoczęcia działalnosci na własny rachunek. Na nasz piknik zapraszam też mieszkańców budynku C, którzy przecież tworzą razem z A i B jedno osiedle przyjaznych sobie ludzi. Zatem do miłego zobaczenia na pikniku Józef Kaziński Strona 2 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 117 rezultatów • 1, 2, 3, 4 |