Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biuro zatrudnienia
Temat: Młodzież wchodzi na rynek pracy! Młodzież wchodzi na rynek pracy! Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy. Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia, niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy, w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych, informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych. Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat. Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu- WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna. Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci: - grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych pracodawców, - indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju zawodowego, - szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem, - specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie oraz przygotowanie do podjęcia stażu. - dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h) przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych źródeł finansowania. Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach. Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life learning. Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia, możliwość zwrotu kosztów dojazdu. Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń. Planowane rozpoczęcie zajęć: - X. 2008 moduł „Podatki” - XII.2008 moduł „Prawnicy” - XII.2008 moduł „III sektor” - III.2009 moduł „Informatycy” Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17; Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail: a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl. Serdecznie zapraszamy! Temat: Ale geszeft: sprzedać się i jeszcze dopłacić Miasteczko Eggesin zna każdy mieszkaniec byłej NRD: przed 1989 r. były tu największe koszary Armii Ludowej. Wtedy mieszkało tam 12 tys. osób, obecnie - 4 tys., bo dwie trzecie uciekło na zachód. Polka Alina Brummund prowadzi w Eggesin sklep z obuwiem. Mieszkańcy - Niemcy, namówili ją, by wystartowała w lokalnych wyborach. Uważają, że tylko tacy jak ona mogą coś w miasteczku zmienić. - Alina jest jedną z najaktywniejszych osób w całym miasteczku. Gdyby nasi rodacy byli podobni z optymizmem patrzyłbym w przyszłość - mówi Denis Gutgesel, burmistrz Eggesin. Alina wcześniej nie mogła kandydować, bo nie miała niemieckiego obywatelstwa. Członkostwo Polski w UE to zmienia (wystarczy mieszkać pięć lat na danym terenie). Brummund otworzyła i rozwinęła biznes w mieście, w którym jej niemieccy konkurenci nie widzieli dla siebie szans. Zwinęli więc interes i albo wyjechali na zachód, albo są na zasiłku. Burmistrz Gutgesel twierdzi, że tacy Polacy jak Alina imponują Niemcom i dziś są właściwie jedyną godną pokazania wizytówką miasta. Kompletnie zmieniły się stereotypy Polaka i Niemca: to Polak jest obecnie pracowity, solidny, pomysłowy. Polacy chcą walczyć, konkurować, zarabiać, podczas gdy Niemcom wystarczają zasiłki. - Nie tylko musimy sprowadzić Polaków, ale powinniśmy się z tym spieszyć, bo po polskiej stronie rosną zarobki, gospodarka rozwija się w szybkim tempie, więc wyjazdy wkrótce staną się dla was nieopłacalne. Dziś jeszcze jesteśmy atrakcyjni, jutro Polaków trzeba będzie bardzo zachęcać do przyjazdu - mówi Petra Hintze, przewodnicząca Izby Przemysłowo-Handlowej w Neubrandenburgu. Federalne zakazy pracy dla Polaków Hintze uważa za absurd. To najlepsza droga do szybkiego wyludnienia wschodnich landów. Hintze podkreśla, że już dziś - mimo iż nie ma odpowiednich regulacji prawnych - Polacy ratują przed popadnięciem w marazm całe miasteczka i branże gospodarki wschodnich landów. Polnische Doktor Burmistrzowie miast we wschodnich landach twierdzą, że życie samo weryfikuje głupie zakazy i ograniczenia chroniące niemiecki rynek pracy przed Polakami. Widać to choćby w Passewalk, dokąd dojeżdżają polscy lekarze ze Szczecina, legalnie pracujący w miejscowym szpitalu. W Passewalk pracuje też wielu Polaków na czarno, ale władze przymykają na to oko, bo dzięki temu w ogóle funkcjonuje opieka społeczna: Krankenpflege (opieka nad chorymi) i Altenpflege (opieka nad starcami). Polki zajmujące się osobami starymi i chorymi mają świetną opinię i są chętnie zatrudniane. Prof. Udo Wolter, szef Izby Lekarskiej w Brandenburgii, uważa, że polscy lekarze uratowali służbę zdrowia w tym landzie. Miesiącami musiał jednak walczyć o zgodę na ich legalne zatrudnienie. Gdyby nie Polacy, lokalnej służbie zdrowia groziłby paraliż. W szpitalu ginekologiczno-położniczym w Schwedt pięcioro spośród ośmiu zatrudnionych lekarzy to Polacy. Niemieccy specjaliści uciekli do klinik w Hamburgu i Berlinie. Zarobki lekarzy w Schwedt są pięciokrotnie wyższe niż w Polsce. W Saksonii liczba polskich lekarzy tylko w ostatnim roku wzrosła z 22 do 95 i chętnie zatrudniono by następnych. Dyrektorzy szpitali i przychodni obawiają się, że jeśli teraz nie przyciągną chętnych z Polski, później nie zechcą już dla nich pracować, bo będą woleli przyjmować niemieckich pacjentów u siebie. Brandenburskie miasto Schwedt, oddalone zaledwie 50 km od Szczecina, przyjęłoby każdą liczbę polskich specjalistów. Katia Marguardt, pracująca w sklepie wielobranżowym A-Z Hoffmann, wścieka się, że obok stoi mnóstwo pustych pawilonów, które chętnie przejęliby Polacy, lecz prawo na to nie pozwala. Do niedawna Schwedt liczyło około 50 tys. mieszkańców, obecnie - 35 tys. I ucieczka na zachód wciąż trwa - do Berlina, Kolonii czy Hamburga. Całe osiedla mieszkaniowe, na przykład przy Friedrich Engels Strasse i Friedrich Wolf Ring, świecą pustkami. Każdego dnia wyprowadza się stąd kilkanaście kolejnych rodzin. Opustoszałe jedenastokondygnacyjne budynki z wielkiej płyty, wyludnione i zdewastowane, są rozbierane, bo utrzymanie pustostanów jest zbyt drogie. Mieszkanie w Schwedt można dostać od ręki i za darmo. Polacy zajmują je dzięki stosowanej przez władze sztuczce prawnej - jako mieszkania przydzielone klientom opieki społecznej. Spotkaliśmy tam m.in. 24-letnią Agnieszkę Bonacką, która trzy lata temu przyjechała do Niemiec z Mazur. Urządziła się w czteropokojowym mieszkaniu przy Berta von Sutner Strasse. - W Schwedt brakuje specjalistów z branży chemicznej, brakuje fryzjerek, manikiurzystek, instruktorek fitness, mechaników samochodowych. Praca czeka na Polaków w miejscowej fabryce papieru, w biurach turystycznych (największe takie biuro w Schwedt prowadzą zresztą Polacy) i przedsiębiorstwach budowlanych. Temat: Wsparcie dla młodzieży za darmo Wsparcie dla młodzieży za darmo Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy. Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia, niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy, w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych, informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych. Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat. Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu- WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna. Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci: - grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych pracodawców, - indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju zawodowego, - szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem, - specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie oraz przygotowanie do podjęcia stażu. - dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h) przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych źródeł finansowania. Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach. Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life learning. Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia, możliwość zwrotu kosztów dojazdu. Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń. Planowane rozpoczęcie zajęć: - X. 2008 moduł „Podatki” - XII.2008 moduł „Prawnicy” - XII.2008 moduł „III sektor” - III.2009 moduł „Informatycy” Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17; Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail: a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl. Serdecznie zapraszamy! Temat: 2 w 1 (teoria i praktyka) wejścia na rynek pracy 2 w 1 (teoria i praktyka) wejścia na rynek pracy Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy. Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia, niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy, w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych, informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych. Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat. Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu- WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna. Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci: - grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych pracodawców, - indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju zawodowego, - szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem, - specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie oraz przygotowanie do podjęcia stażu. - dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h) przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych źródeł finansowania. Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach. Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life learning. Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia, możliwość zwrotu kosztów dojazdu. Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń. Planowane rozpoczęcie zajęć: - X. 2008 moduł „Podatki” - XII.2008 moduł „Prawnicy” - XII.2008 moduł „III sektor” - III.2009 moduł „Informatycy” Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17; Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail: a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl. Serdecznie zapraszamy! Temat: Polacy szturmuja Londyn Polacy szturmuja Londyn Sława! Polacy szturmują Londyn Fot. Piotr Ulanowski / AG Fot. Piotr Ulanowski / AG ZOBACZ TAKŻE • Legalna praca (05-05-04, 02:00) • Na Okęciu (05-05-04, 02:00) • Jakie będą mocne i słabe strony Polaków w UE? (29-04-04, 21:02) • Szwecja zezwala na pracę nowych obywateli UE (28-04-04, 16:30) SERWISY ¤ Praca Marcin Kowalski, mska 05-05-2004, ostatnia aktualizacja 04-05-2004 21:48 Polacy masowo wyruszyli do pracy w Wielkiej Brytanii. Autobusy do Londynu pękają w szwach Wtorek, bydgoski dworzec PKS. Przystanek, z którego odjeżdżają autokary do Anglii, jest pełen ludzi. W tłumie najwięcej młodych, za nimi rodzice taszczą wypchane torby i plecaki. W kasie bydgoskiej firmy Tourbus pytam o bilet do Londynu. - Na dzisiaj? Pan żartuje - Wioletta Szychulska z Tourbusa robi zdziwioną minę. - Najwcześniej za dwa tygodnie. Cena biletu do Londynu - 399 zł w obie strony. Przed 1 maja autobusy do stolicy Anglii odjeżdżały z Bydgoszczy dwa razy w tygodniu. Teraz kursują codziennie. Bydgoszcz nie jest wyjątkiem - tłok panuje w Katowicach, Lublinie, Krakowie. Małopolscy przewoźnicy mówią, że tylu pasażerów wyjeżdżających na Wyspy nie było w żadnym sezonie turystycznym. - Do Anglii ruszyły nawet maleńkie busy przewożące po dziesięć osób - opowiada Adrianna Bąk, właścicielka krakowskiego biura przewozowego. Jeszcze kilka tygodni wcześniej jej biuro wysyłało na Zachód najwyżej jeden autobus dziennie. Wczoraj wysłała cztery wypełnione do ostatniego miejsca autokary po 60 miejsc każdy. - Od roku siedzę bezczynnie - opowiada 25-letni Michał z Krakowa, który rok temu skończył historię na UJ. - Znam angielski i niemiecki, a jedyna praca, jaką mi oferowano, to akwizycja. Jak się nie uda, to wrócę. - Mam wstępnie nagraną pracę w hotelu, będę sprzątać pokoje i pomagać w restauracji - mówi Agnieszka Łukomska, 23-letnia bydgoszczanka, studentka rachunkowości. - Kiedy było już pewne, że w Anglii można pracować bez ograniczeń, zdałam wszystkie egzaminy. Teraz do października mogę zająć się tylko pracą. Liczę na 500 funtów miesięcznie. Kto w Polsce da mi takie pieniądze? W ciągu roku do pracy w Wielkiej Brytanii chce wyjechać ok. 140 tys. Polaków w wieku 19-26 lat - wynika z raportu "Młodzi w Unii" przygotowanego na zlecenie "Gazety" i AIG OFE. Większość z nich planuje pracę na dwa, trzy miesiące. Brytyjskie służby zatrudnienia szacują, że na pracowników z nowych państw Unii czeka ok. 500 tys. wakatów. Pozdrawiam i zapraszam na: Forum Słowiańskie nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ: www.pajacyk.pl Ignorant +++ Temat: jak czarny muzyk z Seattle woli Hong Kong od USA jak czarny muzyk z Seattle woli Hong Kong od Jednak przeważająca większość ludzi, którzy byliby zatrudnieni z pensją poniżej jakiegokolwiek minimum, to ludzie tacy jak May, która szybko awansowała ze swojej niskiej płacy. Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo duża. Istnieje ogromna różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy – kto prawdopodobnie mieszka z rodzicami, i cz Jednak przeważająca większość ludzi, którzy byliby zatrudnieni z pensją poniżej jakiegokolwiek minimum, to ludzie tacy jak May, która szybko awansowała ze swojej niskiej płacy. Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo duża. Istnieje ogromna różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy – kto prawdopodobnie mieszka z rodzicami, i czyje dochody, co prawda niskie, są prawie całkowicie wystarczające na dowolne wydatki – a „przeciętnym" pracownikiem, który musi utrzymać swoje statystyczne 2+2 (czy 2+3). Płaca, która z pewnością oznaczałaby biedę dla tego „przeciętnego" pracownika, dla osoby takiej jak May jest luksusem. Można zapytać, dlaczego podwyższyłem pensję May tak, że w ciągu 12 miesięcy podwoiła się? Mogę zapewnić, że to nie z powodu mojego dobrego serca, chociaż uważam się za dobrego pracodawcę. Powód był bardzo prosty: po stwierdzeniu, że jej wartość jako pracownicy wzrosła, May mogłaby poszukać innej pracy z większą pensją, gdybym ja jej nie podwyższył . To prowadzi mnie do zadziwiającej cechy rynku pracy w Hong Kongu, i każdego rynku pracy tam, gdzie nie ma ustaw o minimalnej płacy: pracownicy znają swoją wartość – i jeśli nie zapłacisz im tyle, ile są warci, znajdą kogoś, kto to zrobi. Bezpiecznie jest znać swoją wartość Wolny rynek pracy zapewnia pracownikom dużo większą ochronę niż jakikolwiek program opracowany przez rząd. W Hong Kongu, gdzie „każdy ma pracę", każdy pracownik wie, że może znaleźć inną pracę w ciągu kilku tygodni. A jak pracownicy wiedzą, ile są warci? Czytają ogłoszenia o pracy w gazetach. Martwiło mnie, że ogłoszenia o pracy są najchętniej czytanym materiałem w moim biurze, dopóki nie stwierdziłem, że moi pracownicy wcale nie zamierzają masowo zwalniać się z pracy: oni po prostu sprawdzali swoją wartość rynkową i zasięgali informacji o możliwych alternatywach. Na wolnym rynku pracy każdy pracownik jest odpowiedzialny za swój dobrobyt. Alternatywą dla „gwarantowanego" przez rząd czy związki zawodowe bezpieczeństwa zatrudnienia jest znajomość swojej wartości na rynku i ta wiedza jest dostępna za darmo i bez przerwy w ogłoszeniach w gazetach, biurach pośrednictwa pracy i rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi, gdzie stan rynku pracy jest stałym przedmiotem zainteresowania. Z drugiej strony pracodawcy muszą również czytać ogłoszenia o pracy, by upewniać się że pensje, wypłacane przez nich są w zgodzie ze średnią rynkową – w przeciwnym razie stracą swoich pracowników. Pracodawca, któremu nie udaje się zapełnić wakatu, nie ma innego wyjścia, niż podwyższyć swoją ofertę, aby przyciągnąć potencjalnego pracownika. Dla niektórych równie ważne, a nawet ważniejsze niż pensja są inne względy, np. odpowiednie warunki pracy, specjalne korzyści, czy bezpieczeństwo zatrudnienia. Wolny rynek pracy daje ogromne możliwości, gdzie rząd przez trzymanie się zdaleka, umożliwia każdemu dorosłemu człowiekowi twórczo i z wyobraźnią wykorzystywać swój potencjał. To nie przypadek, że kraje z wolnym rynkiem pracy mają dużo wyższe wskaźniki wzrostu gospodarczego niż USA czy Europa. Wolniejszy wzrost jest nieuchronną ceną interwencji rządu. Ustawy o minimalnej pensji są dobrym przykładem takiego niszczącego przeszkadzania. Temat: Lepper i frakcja młodych DRUGĄ SIŁĄ POLITYCZNĄ Lepper i frakcja młodych DRUGĄ SIŁĄ POLITYCZNĄ Artykuł w “Der Spiegel” nr 26 z 24.6.02 s.131: POLSKI PRZYWÓDCA ROLNIKÓW ANDRZEJ LEPPER POTĘGUJE WĄTPLIWOŚCI CO DO UE Zwolennicy Andrzeja Leppera zwracają się do niego: “Panie Marszałku”, ponieważ Lepper, 48, był Wicemarszałkiem Sejmu, aż posłowie odwołali go z tej funkcji - on wyzwał rząd od “złodzieji” i “prostaków”, a ministra spraw zagranicznych od “kanalii”. Ta grubiańskość się opłaciła. Na stole jego biura leży bochenek chleba z napisem: “Anapol popiera Leppera”. Anapol leży na biedniackim wschodzie. Zwolennicy Leppera pochodzą z takich połaci ziemi jak ta. Wybrali go do parlamentu dziesięcioma procentami głosów i Lepper tylko rośnie w siłę. W rozpisanej ankiecie jego partia wspięła się na 18 procent i tym samym LEPPER STANOWI DRUGĄ SIŁĘ POLITYCZNĄ W POLSCE. Przed trzema tygodniami udał się jemu niezwykły zamach. Aktywiści “Samoobrony”, Marszałek na czele, zaatakowali w pobliżu Warszawy pociąg towarowy i rozsypali ładunek na tory: zboże z Niemiec, które sprowadził Zbigniew Komorowski, przedsiębiorca i polityk, z rządzącą partią chłopską PSL specjalnie z Niemiec, gdyż w EU już dawno można nabyć zboże taniej aniżeli w Polsce. “Politycy dają polskiej gospodarce rolnej zejść na psy” – piorunuje Lepper. Co najgorsze: ten człowiek ma rację. Już od dziesięciu lat Polska deliberuje o gospodarce rolnej jako o największym obciążeniu kraju w drodze do Brukseli. Prawie jedna piąta zatrudnionych pracuje w sektorze rolnictwa. Powierzchnie uprawne są za małe, sprzęt przestarzały. A jednak żaden rząd po zmianie w 1989 roku nie odważył się na podjęcie koniecznych reform, krytykują specjaliści od rolnictwa, jak warszawski professor Jerzy Wilkin. Konieczne byłyby niepopularne konstatacje, na przykład, że wielu dzisiejszych rolników musiałoby w przyszłości wyżyć w innych branżach, w turystyce, albo usługach. Stworzenie nowych miejsc pracy wymagałoby potężnych inwestycji. Warszawa jednak nie sprostała skrzyknięciu koniecznych pieniędzy dla strukturalnych przemian przewidzianych przez Brukselę. Powód: ocenę zarządzania wypiększono. Wielu rolników odczuwa, że zostało bezwzględnie przehandlowanych. Zaś Lepper oferuje prostą receptę: “Zamknąć granice dla zagranicznego zboża! Państwo ustali co polscy rolnicy mają produkować i zagwarantuje ceny.” Lepper propaguje gospodarkę planową za przykładem białoruskiego prezydenta Łukaszenki, z którym porównuje się go z powodu jego autorytatywnych zamysłów. Swoimi atakami w Sejmie przeciwko establishmentowi przywołuje on polaryzację, która już za czasów legendarnego związku zawodowego “Solidarność” określała polityczną mentalność wielu Polaków: My naród przeciwko tym na górze. Tylko że ci na górze dzisiaj nie są komunistycznymi aparatczykami, lecz kierownikami, spekulantami i klasą polityczną, która podobno czuje się zobowiązana więcej wobec zagranicy, aniżeli Polski. Posłanie to rozumieją coraz bardziej także nie-rolnicy. Najnowsze badania wykazały, że “Samoobronę” popierają także bezrobotni jak i drobni przedsiębiorcy, którzy obawiają się konkurencji z zagranicy. Lepper przyłączyl ponadto nowy rezerwuar zwolenników – młodzież akademicką, która po ukończeni uniwersytetu nie znajduje zatrudnienia. Marszałek otacza się obecnie całym sztabem takich znakomicie wykształconych bezrobotnych. W maju “Samoobrona” założyła organizację młodzieżową. Lepper przyrzekł im czterdzieści procent miejsc z listy w wyborach regionalnych – tym samym zwiększyły się szanse wzrostu dla młodego pokolenia, których nie ma w innych partiach. Lepper zamierza wzmóc swoją kampanię w następnych tygodniach: zapowiedział spektakularne akcje protestacyjne. Obóz rządowy i Lepper zbroją się “do decydującej bitwy” - obawia się polskojęzyczne wydanie żydowsko- amerykańskiego tygodnika “Newsweek”. Jan Puhl Wyniki ankiety “Samoobrony”: (Za PBS) *** 3% sierpień 2001 ************** 14% ********* 9% grudzień 2001 ****************** 18% czerwiec 2002 Temat: o Boże! dlaczego każdy ma tam pracę? o Boże! Amen! Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo duża. Istnieje ogromna różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy, kto prawdopodobnie mieszka z rodzicami, i czyje dochody, co prawda niskie, są prawie całkowicie wystarczające na dowolne wydatki a "przeciętnym" pracownikiem, który musi utrzymać swoje statystyczne rodziny 2+2 lub 2+3. Płaca, która z pewnością oznaczałaby biedę dla tego "przeciętnego" pracownika, dla osoby takiej jak May jest luksusem. Można zapytać, dlaczego podwyższyłem pensję May tak, że w ciągu 12 miesięcy podwoiła się? Mogę zapewnić, że to nie z powodu mojego dobrego serca, chociaż uważam się za dobrego pracodawcę. Powód był bardzo prosty: po stwierdzeniu, że jej wartość jako pracownicy wzrosła, May mogłaby poszukać innej pracy z większą pensją, gdybym ja jej nie podwyższył . To prowadzi mnie do zadziwiającej cechy rynku pracy w Hongkongu, i każdego rynku pracy tam, gdzie nie ma ustaw o minimalnej płacy: pracownicy znają swoją wartość i jeśli nie zapłacisz im tyle, ile są warci, znajdą kogoś, kto to zrobi. Bezpiecznie jest znać swoją wartość Wolny rynek pracy zapewnia pracownikom dużo większą ochronę niż jakikolwiek program opracowany przez rząd. W Hongkongu, gdzie "każdy ma pracę", każdy pracownik wie, że może znaleźć inną pracę w ciągu kilku tygodni. A jak pracownicy wiedzą, ile są warci? Czytają ogłoszenia o pracy w gazetach. Martwiło mnie, że ogłoszenia o pracy są najchętniej czytanym materiałem w moim biurze, dopóki nie stwierdziłem, że moi pracownicy wcale nie zamierzają masowo zwalniać się z pracy: oni po prostu sprawdzali swoją wartość rynkową i zasięgali informacji o możliwych alternatywach. Na wolnym rynku pracy każdy pracownik jest odpowiedzialny za swój dobrobyt. Alternatywą dla "gwarantowanego" przez rząd czy związki zawodowe bezpieczeństwa zatrudnienia jest znajomość swojej wartości na rynku i ta wiedza jest dostępna za darmo i bez przerwy. W ogłoszeniach w gazetach, biurach pośrednictwa pracy i rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi, gdzie stan rynku pracy jest stałym przedmiotem zainteresowania. Z drugiej strony pracodawcy muszą również czytać ogłoszenia o pracy, by upewniać się że pensje, wypłacane przez nich są w zgodzie ze średnią rynkową, w przeciwnym razie stracą swoich pracowników. Pracodawca, któremu nie udaje się zapełnić wakatu, nie ma innego wyjścia, niż podwyższyć swoją ofertę, aby przyciągnąć potencjalnego pracownika. Dla niektórych równie ważne, a nawet ważniejsze niż pensja są inne względy, np. odpowiednie warunki pracy, specjalne korzyści, czy bezpieczeństwo zatrudnienia. Wolny rynek pracy daje ogromne możliwości, gdzie rząd przez trzymanie się z daleka, umożliwia każdemu dorosłemu człowiekowi twórczo i z wyobraźnią wykorzystywać swój potencjał. To nie przypadek, że kraje z wolnym rynkiem pracy mają dużo większe wskaźniki wzrostu gospodarczego niż USA czy Europa. Wolniejszy wzrost jest nieuchronną ceną interwencji rządu. Ustawy o minimalnej pensji są dobrym przykładem takiego niszczącego przeszkadzania. Mark Tier jest założycielem oryginalnego ruchu libertariańskiego w Australii, aktualnie jest analitykiem finansowym, działającym w Hong Kongu. Temat: Spółdzielnia SAM- 81 Witam ! Gość portalu: nina napisał(a): > Zamierzam kupic mieszkanie i przechodze przez jakis koszmar! Znalazlam nowe, > budujace sie osiedle na ul. Bluszczanskiej w wawie i kobieta w > Miedzyzakladowej Spoldzielni SAM - 81 oznajmila mi, ze u nich nie ma umow > przedwstepnych, podpisuje sie od razu umowe. Trzeba wplacic 30 proc. sumy na > ich konto, przyjsc do spoldzielni z kwitkiem i oni wtedy podpisza z Toba > umowe. Czy ja jestem nienormalna czy to jest jakis debilizm? [...] Dlaczego debilizm ? Tylko tam zadzwoniłaś ? Może jednak się do nich pofatygowałaś ? Zobaczyłaś ofertę mieszkań ? Wybrałaś sobię jakieś interesujące ? Tak to działa - żeby "zaklepać" sobie konkretne "M" musisz wpłacić wstępną kwotę (bez tego masz do wynegocjowania tydzień rezwerwacji). W moim przypadku była umowa wstępna. Jeśli od razu zaproponowali Ci umowę zasadniczą, oznacza to że już budują ten blok (albo zaczynają - generalnie mają pozwolenie na budowę). Moja umowa wstępna formalizowała to że wpłaciłem tą zaliczkę. A co do normalności... Chciałbym zwrócić uwagę na to że jest to _spółdzielnia_ a nie deweloper. Przystępujesz do spółdzielni, wpłacasz wpisowe, początkowy wkład mieszkaniowy (tu akurat jest 30%) i czekasz... Nie twierdze że nie jest to dzisiaj ryzykowne ale - tak to już bywa ze spółdzielniami. > [...] mam zrobic > darowizne na rzecz spoldzielni, wplacic w ciemno kupe kasy i leciec z tym > kwitem w zebach, liczac, ze mi pani w spoldzielni nie powie "A ku ku, > dziekujemy za pieniadze, do widzenia". Przeciez najpierw spisuje sie umowe! Troszkę racji masz. Teraz patrzę wstecz i widzę że zrobiłem tak samo. ;) Jak widać uśmiecham się - bo SAM81 wybudował moje mieszkanie i - póki co - buduje co planuje wybudować. W przypadku spółdzielni praktycznie nie masz szans na zmianę treści umowy. > Kobieta oznajmila spokojnie "u nas jest tak juz od 20 lat". dwadziescias lat > temu to byl stan wojenny, ale jak widac niewiele sie zmienilo. Najgorsze jest > to, ze ludzie akceptuja takie dzikie zwyczaje. Ja powiedzialam im do > wiedzenia. I mam nadzieje, ze inni tez tak zrobia. Każdy zrobi jak będzie chciał. A teraz klika uwag - wypunktuję je. 1. Zaakceptowałem te "dzikie zwyczaje". Skończyło się to tym że miesiąc temu odebrałem klucz do mieszkania (po 18 miesiącach od wpłaty pierwszej raty czyli w zasadzie w terminie). SAM'a znam jako mieszkaniec od trzech lat, właściciel wynajmowanego mieszkania proponował tą spółdzielnie jako rzetelną i taką, która mimo wszystko buduje, w dodatku buduje tanio. Polecił mi ją. Teraz - jestem mu wdzięczny. ;) Uwaga: facet nie jest z Warszawy i z SAM'em nie ma nic wspólnego. 2. Jak już napisałem - SAM "stara się" być tańszy niż okolica. W moim przypadku skończyło się to na 3000PLN za metr (nie uwzględniając 5% za "współczynnik atrakcyjności lokalu") - tyle ile miało być. Myślę że to istotne - te 18 miesięcy temu konkurencja _zaczynała_ od 3600 (plus GUS czego w SAM'ie nie ma). 3. Spółdzielnia z "naleciałościami" poprzedniego okresu. W biurze ciężko jest znaleźć osobę uśmiechniętą z powodu pojawienia się klienta (acz są wyjątki ;). Raczej widzisz na twarzach pytanie "Czego !?". Ale generalnie - można wszystko załatwić. Ważna sprawa: mało ludzi zatrudnionych w administracji czyli niskie koszty utrzymania spółdzielni. 4. Trzeba uważać na SAM'a ! Tak - chodzi o to że obiecują rozpoczęcie budowy "za miesiąc" wtedy gdy jeszcze muszą walczyć z protestem Metra (mówię o Kabatach). Generalnie - jeśli proponują mieszkanie w rozpoczetym bloku, z całego serca radzę w to wejść (tak, tak, wpłacić 30% przed podpisaniem umowy ;). Jeśli natomiast obiecują że za miesiąc dostaną pozwolenie na konkretny blok - lepiej chyba poczekać ten miesiąc - może mieszkanie jeszcze będzie dostepne. Wybudują, SAM chyba sobie radzi nieźle ale - opóźnienie może być trudne do przewidzenia. 5. Generalnie - w tej chwili lepiej poszukać mieszkania na rynku wtórnym, zdecydowanie mniej się ryzykuje. 6. Jak już sie pochwaliłem - mieszkanie juz odebrałem; nie piszę tego jako reklama tej spółdzielni (proszę, nie róbcie takich uwag ;) - nie zależy mi na tym aż tak - żeby spółdzielnia łapała coraz to nowych członków. Chcę tylko przedstawić obiektywny obraz tej spółdzielni, moim zdaniem wyglądający ok. 7. Jeszcze jedna sprawa - SAM ma swój zakład budowlany - nie jest zależny od jakiegokolwiek dewelopera... A sprawa "wpłaty w ciemno" ? Cóż... Nie myślałem o tym "wtedy"... ;) Założyłem ten "podstawowy" poziom uczciwości. I - nie straciłem na tym. Pozdrawiam i życzę wspaniałych mieszkań (w SAM'ie bądź też gdzie indziej)... M. Mariusz Temat: Hipermarkety wchodzą do mniejszych miast TwojaGazeta:Dużo,tanio... nie będzie Poniżej głos z darmowej gazetki (Twoja Gazeta) regionu płockiego na temat planów Tesco i inwestycji w Płocku : [skan odczytany programem OCR] Dużo, tanio... nie będzie „Dużo, tanio, Tesco" - wota głos w reklamie hipermarketu. W Płocku funkcjonuje hipermarket „Auchan", który z „OBI" tworzą jeden kompleks sklepów znajdujący się na płockim osiedlu Podolszyce Południe. Prezydent Miasta Płocka Mirosław Milewski (Prawo i Sprawiedliwość) skutecznie blokuje powstawanie nowych hipermarketów w Płocku.Dobrze się stało, jak się stało, czy może źle? Udało nam się ustalić, że od kilku lat wejściem do Płocka zainteresowana jest sieć hipermarketów Tesco. Firma wybrała nawet lokalizację - teren równoległy od północy do ulicy Wyszogrodzkiej, na odcinku za zakładem energetycznym do ulicy Bliskiej. Tesco deklarowało wybudowanie ronda przy skrzyżowaniu z ulicą Graniczną, aby rozwiązać w tym miejscu wąskie gardło komunikacyjne. Poza tym deklarowało powstanie kilkuset nowych miejsc pracy w nowym obiekcie. Milewski nie odpowiedział na propozycję współpracy handlowego giganta. „Zgodnie z przedwyborczymi deklaracjami prezydenta w Płocku nie powstanie żaden sklep wielkopowierzchnio-wy" - poinformowało nas Biuro Prasowe Urzędu Miasta Płocka. Czy rzeczywiście powstałyby nowe miejsca pracy? Zdania są podzielone: zdaniem Tesco - tak. Odmienne stanowisko prezentują płoccy, drobni przedsiębiorcy. - Od kilku lat w Płocku prowadzone są intensywne działania w celu promowania wielkich sklepów. Na własnym przykładzie mojego sklepu osiedlowego muszę powiedzieć, że obroty mi spadły, muszę też schodzie z marży. W tej chwili swoją działalność prowadzę na granicy ryzyka. Są miesiące, kiedy mam stratę. A zusy trzeba płacić. Kiedyś mogłem pozwolić sobie na zatrudnienie pracownika. Od roku sam stoję za ladą - żali się biznesmen.Podkreśla jednak, że nie tylko hi- permarkety sprzyjają zwiększaniu bezrobocia. Brak aktywnej polityki państwa i samorządu sprzyjającej powstawaniu nowych miejsc pracy to największy problem i wyzwanie dla rządzących. W Płocku bezrobocie należy do wysokich. Plany radykalnej poprawy na rynku pracy na razie pozostają na papierze. Płocki Park Technologiczny, z którym wiąże się nadzieje na nowe miejsca pracy, nie może wy- kiełkować, pomysł zagospodarowania płockiego, wiślanego nabrzeża - również. Tymczasem z drugiej strony upadła firma „Dromost". Prawdopodobny koniec działalności czeka budowlanego tuza - „Ajmex". Razem to ponad 600 dodatkowych bezrobotnych. Bezrobotnym, zamiast dać pracę, radni z prezydentem na otarcie łez fundują darmowe przejazdy miejskimi autobusami. Może na jakiś czas nic będą głośno prezentować swojego niezadowolenia. Nie dziwi więc nastawienie młodych ludzi, którzy w większości nic widzą perspektyw dla siebie w Płocku, wyjeżdżając do innych miast lub za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Dochodzi do niebezpiecznego sposobu myślenia wśród płocczan -w Płocku zostają ci, z których względów muszą tu pozostać. Coraz mniej mówi się o wartościach, tradycji, patriotyzmie . Natomiast mnie zastanawia niechęć prezydenta Milewskiego do powstawania nowych hipermarketów w Płocku. Skoro tak bardzo nie lubi sklepów wielkopowierzchniowych, dlaczego odwiedza płockie „OBI" i „Auchan"? Andielika Stefan/tka Komentarz do propozycji budowy nowych hipermarketów w Płocku (radny Z.Wiśniewski):- Prezydent Płocka pan Mirosław Milewski z Prawa i Sprawiedliwości zapowiadał blisko trzy lata temu w swoim programie wyborczym, że w Płocku za jego rządów nie powstanie żaden hipermarket. Okazuje się, że obietnicy nie dotrzymał. Wybudowany został Kaufland. Ostatnio kuchennymi drzwiami przez spółkę Rynex starał się zrealizować pomysł powstania w Nowym Rynku wielkich sklepów. Poseł PiS - Jasiński : W Płocku dodatkowe hiper-markety nie są potrzebne. Uważam, l że ilość dużych sklepów w Płocku | jest wystarczająca. Mogą konkuro- j wać zarówno ze sohąjak i z innymi j większymi sklepami. Jakie są Wasze opinie nt. artykułu ? Temat: Jak firma może wykończyć człowieka ? Smutny wątek Dobrze toja, że byłaś u lekarza. Już chciałem Cię tam wysyłać. Mam nadzieję, że odpoczniesz. Ale powinnaś rozważyć zmianę pracy. Moja historia z d. i pracą wyglądała trochę inaczej. To firma ze mnie zrezygnowała. Choć zdarzało się, że poza domem spędzałem 5 z 7 dni, bo wyjazdy i praca u klienta wpisane były w to zajęcie. I pewnego dnia, gdzieś w Polsce przyszedł jeden mail z anonsem, że jeśli do 22 nie przyjdzie kolejny - można być spokojnym. Ale przyszedł. Poleciało 50% zatrudnionych. Do dziś nie wiem dlaczego. Szef zwalił na prezesa i miał spokój. Podobno ktoś, gdy ciężko pracowałem nie wysyłał zestwień o mojej "utylizacji" do centrali (choć w lokalnej sieci wszystko wyglądało OK) - i wg raportów miesięcznych nie pracowałem przez 5 miesięcy. A przez przypadek - i dzięki życzliwym - dowiedziałem się o tym na 2 dni przed końcem wypowiedzenia. Ale było już za późno, bo był nowy rok i kto będzie się chciał przyznać do błędu??? Polecieli ludzie z pierwszych szeregów - nieliczni menedżerowie i to poboczni. Z wyżyn nie stracił pracy NIKT. W tym samym miesiącu dowiedziałem się, że "spółdzielnia", która miała mi oddać wkrótce mieszkanie jest jedną wielka fikcją i sposobem na to, by wyciągnąć kilkanaście milionów od zwykłych ludzi, którzy chcieli kupić mieszkanie. Wisiała nad moją rodziną groźba utraty 250 tys. pln. Zamiast 10 miesięcy mieszkaliśmy z 4 letnią córką i dużym psem 27 miesięcy na 30 metrach. też trafiłem do psychiatry. Seronil, rok temu - teraz drugi raz. Po takich przejściach nie jest łatwo wrócić do normalnego życia. Ale teraz mój całkiem nowy synek ma prawie 6 miesięcy i mam dla kogo się starać. Skończyło się na spłacecniu ukradzionych kredytów - prawie 60 tys. A prąd do mojej klatki pociągnięty jest przez środek podwórka prowizorycznym kablem budowlanym. Bo nie ma kasy. Mam długi - bo całe oszczędności odpłynęły, także oszczędności rodziny. Rodziny ludzi, którzy nas oszukali mieszkają sobie i jeżdża luksusowymi autami - pewnie za nasze pieniądze kupionymi. Sprawa w prokuraturze. Bez szans na szybkie zakończenia i odzyskanie straconej kasy. Mieszkam na najdroższym metrze w okolicy - bo 3,8 tys. - a obok 2,7! Nie wierzę w żadne działania, które mogą ochronić nas przed podobnymi do opisanych wyżej działaniami pracodawców. Nie w tym kraju bez-prawa i nie przy szalejącym bezrobociu. Może to gorzki głos - ale realny. Ciągle nie mam pracy, dorabiam zleceniami ze strony byłego szefa, co ma poczucie winy. Ale aby dostać zlececnia musiałem się samozatrudnić. I co miesiąc samemu płacić ZUS, biuro rachunkowe. Jak są zlecenia - jest dobrze. W styczniu nie zarobiłem ani złotówki. A koszty stałe trzeba ponieść. Współczuję też Bankowcowi - banki były naszym klientem i to co piszesz nie jest domeną Twego miejsca pracy. Dziś prawie wszyscy jak nie po fuzjach - to z obcym kapitałem. I jak się czyta anlizy, że za kilka lat ma być miejsce na 4-5 banków - to nie dziw się, że każdy chce dać się sprzedać po jak najwyższej cenie temu większemu. Banki wystawiają się na sprzedaż, podbijają kursy akcji, pozbywają się nieruchomości podnosząc kapitał, windują zadania sprzedażowe. A kto za to płaci - Ci Państwo płacą. Np. depresją. Temat: uwaga na firmę BnaDea Norway uwaga na firmę BnaDea Norway W związku z zamieszczoną informacją o pośrednictwie w znalezieniu pacy w Norwegii firma BeaDona Norway przesyła taką informację: Szanowni Panstwo, Informujemy, ze odpowiedzia z dnia 28.10.2005, BonaDea nie otrzymala od Ministerstwa Pracy, koncesji na swiadczenie uslug platnego posrednictwa pracy dla klienta indywidualnego. Bardzo przepraszamy za zaistniala sytuacje. W zwiazku z powyzszym mozemy Panstwu zaoferowac nasz SUPPORT PROGRAM z ktorego moga Panstwo skorzystac w calosci lub czesciowo. Program zawiera: 1. Obszerny raport na temat Norwegii: kraj i obyczaje, praca w Norwegii, kluczowe zagadnienia z kodeksu pracy, obywatel Unii w Norwegii, koszty utrzymania, swiadczenia socjalne - PLN 50 2. Przygotowanie CV i aplikacji w jezyku norweskim i zgodnie z obowiazujacymi w Norwegii standartami, w formacie gotowym do wydruku - PLN 100 3. Przygotowanie w jezyku norweskim i pomoc "krok po kroku" w rejestracji elektronicznego CV w Biurze posrednictwa Pracy Aetat w Norwegii - PLN 100 Uwaga! Jesli uprzednio zamowili Panstwo przygotowanie CV i aplikacji, cena za przygotowanie i pomoc w rejestracji - PLN 50 4. Wyszukiwanie dla Panstwa oraz wskazowki i tlumaczenie publikowanych w medach ofert pracy w Norwegii wg podanych przez Panstwa kryteriow, przez okres 3 miesiecy minimum 10 ogloszen/miesiac - PLN 150. Pakiet probny: 3 publikacje ofert pracy wg kryteriow wypelnionych w naszej ankiecie - Gratis! 5. Zamieszczanie ofert Panstwa w popularnych internetowych portalach pracy w Norwegii - PLN 50 (3 portale) 6. Pilotaz w zglaszaniu wnioskow o przyznanie w Norwegii autoryzacji/licencji dla kwalifikacji zdobytych w Polsce. Pilotaz obejmuje zasiegniecie informacji w aktualnej placowce przyznajacej autoryzacje/licencje, przygotowanie wniosku Panstwa w jezyku norweskim, wskazowki odnosnie wymaganych zalacznikow, tlumaczenie korespondencji z aktualna placowka - PLN 150 7. Pilotaz przy zawieraniu umowy o prace. Pilotaz obejmuje tlumaczenie oraz weryfikacje otrzymanej przez Panstwa umowy oferowanej pracy pod wzgledem wynagrodzenia wg tabeli wynagrodzenia, warunkow zatrudnienia, oferowanych swiadczen socjalnych oraz warunkow wypowiedzenia wg obowiazujacego Kodeksu Pracy - PLN 60 8. Posrednictwo w szukaniu zakwaterowania w miejscu, w ktorym otrzymaja Panstwo oferte pracy, wg wskazanych przez Panstwa kryteriow - PLN 100 9. Folder zawierajacy praktyczne rady i wskazowki dla przyjezdzajacych do pracy: "Pierwsze kroki w Norwegii" . Folder informuje m.in. o niezbednych formalnosciach, ktorych nalezy dokonac po przyjezdzie oraz w zwiazku z przedluzeniem pozwolenia na pobyt/prace, ubieganiem sie o zezwolenie na osiedlenie w Norwegii, przyslugujace swiadczenia socjalne, nauka jezyka, komunikacja, zwyczaje, przydatne adresy i telefony - PLN 40 Cena pakietu - PLN 500 Dodatkowo, w ramach wspolpracy z korespondencyjna szkola jezykow ESKK, klienci BonaDea otrzymuja 10% rabatu, walkman, oraz mozliwosc kontaktu z osobistym nauczycielem, przy zakupie min. 10 pakietow (20 lekcji) do nauki jezyka norweskiego! Jezeli zainteresuje Panstwa nasza oferta, prosimy o kontakt ze wskazaniem, ktorymi z oferowanych przez nas uslug sa Panstwo zainteresowani, oraz wypelnienie i odeslanie zalaczonej ankiety. Po dokonaniu tych czynnosci otrzymaja Panstwo poczta pisemna umowe z BonaDea, na podstawie ktorej beda Panstwo mogli dokonac oplaty za zamowione uslugi. Jezeli maja Panstwo pytania, prosimy o skontaktowanie sie z nami, chetnie udzielimy wyczerpujacych odpowiedzi. Med vennlig hilsen BonaDea Temat: Parę dobrych rad jak nie zginąć w GB Realnie patrząc, z punktu widzenia Polaka na perspektywy otrzymania pracy w UK ,podejmuje się decyzję o wyjeździe/zostaniu w kraju na podstawie różnych przesłanek. Po pierwsze jako sprzątacz a UK jestem w stanie "odłożyć" 800 funtów. W Polsce jest to średnia wypłata na stanowisku kierowniczym (nie napisałem managera) Więc każdy może powiedzieć, że jest kierownikiem miotły (zarobki kierownika w Polsce!) lub managerem koparki ręcznej. Ale sam fakt PERSPEKTYWY takich zarobków powoduje, że stajemy się łatwowierni. Znajdujemy "pośrednika" i choć oferta z daleka "pachnie" przekrętem - bo praca na "już" i za 2 tygodnie nie będzie aktualna, to wierzymy, że dla "głupich" 200 funtów nas nie oszuka. Każdy ma wpłacić po 200 stówy (zaraz po tym, jak w języku angielskim oferta zostałaby "potwierdzona przez pracodawcę") - przecież 90% wyjeżdża bo ....pracodawca potwierdził, więc o przekręcie mowy nie ma. Z tych 90% pracę dostanie 10% (tyle jest wiarygodnych ofert) Pozostałe 80% wraca z horrendalnymi długami, albo koczuje na dworcach, bo a nóż się uda spłacić długi jakąkolwiek pracą. Przy czym ich angielski jest na poziomie "ser, łan cigaret plis" Takie są realia. A relacje typu "pojechałem w ciemno i znalazłem" są krzepiące. Ale nie ma już przy nich komentarza "wysiedliśmy na dworcu. Cały autokar facetów: murarzy, tynkarzy i wszystkiego po trochu I tylko mnie i koledze się udało - mamy pracę za 2 funty" Reszta śpi na dworcu, BO POŚREDNIK NIE PRZYSZEDŁ. Tacy jesteśmy, wierzymy, że jakby oszukał, to jeszcze w Polsce. Ale nie przyjmujemy, że takie "oszustwo" trwa. Im zależy na nacięciu jak największej ilości ludzi. Przez czas waszej podróży nacinają następnych, którzy jadą za wami. Aż się "spalą" w regionie, bo mały odsetek wyjeżdżających potwierdzi zatrudnienie. I tak na dworcach spotykamy całe tabuny bezdomnych, bezrobotnych Polaków z różnych części Polski oszukane przez "biuro X" Polacy myślą, że znalezienie pracy odbywa się tak: idzie pośrednik do pracodawcy i mówi "zatrudnij ludzi z Polski, co prawda nie dogadasz się z nimi ale będą pracować". Nikt nie zatrudni pracownika, który ani nie zrozumie pracodawcy, ani mu nie odpowie. Rozmowa wygląda tak: Oto idzie pośrednik do pracodawcy i mówi: załatwię ci do pracy ludzi. Porozmawiać to sobie nie porozmawiacie, ale napewno się dogadacie. Ale oni mają pracować-nie gadać. Pracodawca myśli: no tak, ale najpierw zadzwonię i "zobaczę" jak się dogadujemy. rzecież jak coś "spieprzą" muszę im o tym powiedzieć, muszę się z nimi dogadać". Naprawdę, są małe szanse, aby dostać pracę bez rozmowy z pracodawcą. Chyba że na budowie za 3 funty, gdzie słyszysz po polsku: podaj cegłę. Zwracam uwagę na stawkę, nie na fakt miejsca pracy. Sam za 6 funtów podawałbym cegłę. I uczył się języka. (nie)żart: ma ktoś taką ofertę dla mnie? Temat: Kampania iz ouwe Ogolnopolskie misterium wysoczyzny elblaskiej Dziwnych opracowan z sieci dalszy ciąg Terytorialnie Ekonomia co prawda nigdy nie bedzie dla kazdego sprawiedliwa (poza pozorami), za to w swoim podstawowym priorytecie powinna rozwijac kapital - powiekszac. Przykladowo wiadomo matematycznie ze wyzszy procent ulepsza logarytmicznie wyniki, a pieniadz bogatszych moze wiecej (bo jest ich wiecej) Tymczasem w kraju stosuje sie podatki zabierajace biednym (90 % przychodow budzetow samorzadowych) z ulgami dla bogatych. Chociaz paradoksalnie w nadwislanskiej ojczyznie mamy (wtorny) kapitalizm opierajacy sie na tym iz rynek najubozszych (podatnicy), wspiera klase srednio zamoznych (masowi administratorzy) to zyjemy w socjalizmie, gdzie na kazdego urzednika panstwowego (praca za panstwowe pieniadze czyli "do cyca" jak w komunie) przypada 4 bezrobotnych. To znaczy, ze aby realizowac nasza gospodarke i plany (znowu przywolanie do PRL'u) zatrudnia sie (podobno aby zwiekszyc sektor zatrudnienia - aby przypodobac sie wyborcom) do biur ich kontrolerow itp. Na to potrzebne sa pieniadze, wiec zeby je zdobyc, nalezy komus zabrac, a najlepiej poprzez podatki, czyli zmusic przedsiebiorcow do wiekszych kosztow i zwolnien 4 pracownikow (na jedno miejsce w "budzetowce"). Mozna tez zajebac emerytom, kalekom albo rolnikow czy tez pokusic na dotacje z uni. Produkcja spadnie, import wzrosnie (pewexy juz nie beda mogly znowu powstac jak wejdziemy do europy... i co w tedy?). A tam niewazne, sprywatyzujemy co tam jeszcze mamy, sprzedamy i wzrost PKB pojdzie o pare ulamkow w gore jeszcze przez rok. Tak bralo sie L.SlD, AmWueSemfetamine i taka bedzie PO-zniej extaza (w ktorej byla unia demokratyczna, wolnosci i szykuje sie kolejna "komisja" brukselska -europarlament- a dla zmylenia opini pokazuje sie jej istnienie). Potem wejdzie samoobrona (obywatelom znudzi sie liderowanie platformy), zamiesza na lewo i prawo zamiast skok na ZUS (Miller-HausnerGang) bedzie napad na NBP (Leppervaffe). Narazie PiS PISzE sie za centrum, a zabiera ludzi z lewicowej flanki (sondaze PSL i UP upadaja -elektorat przesiadka?). W ten sposob metodycznie pozbawiona swoich skrzydel polityka, zachowala swoj wizerunek jedynie w ksiazkach i podrecznikach akademickich. Autorzy i przedstawiciele inteligencji kontynuuja swoje... umierajac smiercia naturalna. Ja nie jestem za eutanazja, ani walka (bo gdzie dwoch sie bije trzeci zkorzysta), tylko, ze po co wyczekiwac trupa, skoro juz dosiegnela martwica paralizujaca demokratyczny lud wapniakow. Mlodzi do urn, wypie..c pryki "madrych" imbecylow ( swoje przyslowiowe 5 minut wykazali wspaniale ), nie zbawimy cierpiacych, za to pomozemy najbardziej potrzebujacym ! To ostatnia szansa dla starych, zeby zalapac sie do nadchodzacego pokolenia (nowe moze byc juz tylko bardziej lepsze niz gorsze). Wprawdzie strach przed niewiadoma mozecie zamienic na lek przed zgonem, ale to juz nie ma znaczenia. Moze jeszcze raz sie obudzicie, ale bedzie to juz smiech rozpaczy... Do glebi waszych dusz wdziera sie odrodzenie i szkoda ze nie dozyjecie w radosnym kresie. Czy was to obchodzi czy nie WASZ WYBOR (albo gincie ze swoja zawiscia). W zwiazku z tym zamiast oceniania checi "podwladnych" zapelniania komorek mozgu nieistotnymi impulsami jego "opiekunow i promotorow wlasnej osobowosci" , niech dyplom oznacza umiejetnosc za-rzadzenia rowniez prywatna pamiecia ukladu nerwowego studenta-sluchacza poprzez probne testy zycia (tu i teraz), a nie symulacji przestarzalych zaleznosci. Zanim to nastapi lata swietlne przemierza astronomiczne wskazowki... ..Obym sie mylil.. Nawiasem nie bede, chocbym chcial, Einsteinem, odkrywca Ameryki... Zeby to Kopernik zyl i mial takie mozliwosci jak kazdy z nas teraz, nie musialbym tego pisac... to on wyreczylby wasze podobne spekulacje "o wszelakiej tolerancji i adaptacji cial nieb[i]oskich". } wykladnia ekspertyzy SOCJOTEK publyc interpretti dpm UNIWERSYTET Kembridz fakultejszyn Temat: Co zawdzięczamy Gierkowi, a co Solidarności. olbracht napisał: > Drogi Kolego, > > To ze masz komputer przed soba nic nie znaczy. Polska jako panstwo > technologicznie cofnela sie do konca lat 40. Ostatnio bylem w Egipcie. Na > pustyni widzialem koczownikow. Do wielbladow mieli przytroczone supernowoczesne > > radiomagnetofony sony z odtwarzaczem cd. > Panstwo ktore pozwala na niszczenie lub rozkradanie wlasnej gospodarki > wczesniej czy pozniej staje sie narodem koczowniczym. Nie przetwarza nic u > siebie. Staje sie swiatowym pasozytem. > Powiedz mi co przez te 12 lat w Polsce wybudowano ??? > Przepraszam wybudowano fabryke opla pod Gliwicami. Kochany, Ty nie wiesz co wybudowano i jak się Polska zmieniłą, wydaje Ci się, że wiesz co się w Polsce dzieje ale tak naprawdę mijasz się z prawdą i wykonujesz projekcję własnych wyobrażeń. Równie dobrze i celnie mógłbyś opisywać dogłębnie problemy wspomnianego Egipty - o czy niby świadczy fakt radio-cd-cośtam hifi? Takiego ghetto blastera to każdy gówniarz może w Polsce mieć! Ale czy to bylo sluszne w > czasie gdy wszyscy na swiecie inwestuja w branze przetwarzania informacjii ?? > Chodzi mi o to ze teraz nie ma nikogo z wizja. Kazdy mysli tylko o wlasnym > koncie. A gierek ta wizje mial. Tylk odlaczego nie za swoje pieniądze? Widzisz teraz brak tego rozmachu (btw, czy Ty byłeś w Warszawie?) bo ponad 60% pracujących zatrudnionych jest w małych firmach prywatnych, które działają na swój koszt i rzadko na kredyt a jak pewnie wiesz nie było kapitalizmu więc i kapitału brak i trza go zrobić - nie w rok, pięć, ani dziesięć. Prywatny, mały biznes powoli przejmuje rynek, zanotował wzrost w czasie gdy państowe "przedsiebiorstwa" padaj po kolei jak much (dla jasności -coś co nie jest w 100% prywatne nie jest prywatne wcale). Duża cześć z tych "przesiębiorstw" (które są głównym "producentem" kolejnych bezrobotnych) powstała w latach 70 i początku 80. Rozumiem że w początku lat70 było fajnie i że jako, że to były czasy Twojej młodości to jesteś skłonny wybielać i z sentymentem wspominać te czasy ale przecież już w 75-6 zaczęły się problemy a zaraz potem kartki na cukier. Ilość (średnia) studentów w Polsce już w latach 80 spadła do poziomu Albanii! I za to i za wiele innych spraw żaden komuch nie zasługuje na pomnik! I za to zasluguje na pomnik. > Widzisz pamietam koniec lat 60 i moglem to porownac z koncem lat 70. > Lat 1990-2002 porownywac chyba nie bedziemy. Z tym sie chyba zgodzisz. A ja pamiętam koniec 70-początek 80 i porównanie RFN i Polski. Ledwo, ledwo paszport dostałem, spędziłem chyba ze dwa dni w kolejkach w biurze paszportowym i ten piękny widok granicy Nrd-Rfn czyli Niemców z Niemcami - kwintesencja komuny: czołgi, zasieki, wieze strażnicze itd. - oaza wolności! Tak fajnie było że trzeba było ludzi powstrzymywac przemocą przed wyjazdem w siną dal. "Super" osiągnięcie Gierasa, brawo, pomnik, geniuszszszszsz!!!!! Temat: Dlaczego Warszawiacy nie sa lubiani??? Mysle, ze powinnismy rozmawiac na kazdy temat, nawet na temat PW. Przeciez sama rozmowa i wypowiadanie opinii nie zmieni juz sytuacji, a moze niektore watpliwosci wyjasnic, co jest pozytecznym elementem dyskisji. Ci ktorzy uwazaja, ze PW bylo niepotrzebne, bo zmarnowalo tysiace mlodziezy i spowodowalo zburzenie Warszawy, to aczkolwiek maja prawo do swojej opinii, to jednak nie maja racji w kwestionowaniu podjetej wowczas decyjzji. W takich warunkach w jakich znajdowala sie Polska i w jej historycznych uwarunkowaniach, podobna decyzje podjeli by takze wspolczesni, bo to jest odruch oporu i obrony przed calkowiteym zniewoleniem narodu. Z roznych rozwazan opartych na dokumentach wynika, ze zniszczenie Warszawy Hitler mial w planie zanim wybuchlo powstanie. Mlodziez warszawska bylaby wylapana i wywieziona do obozow pracy niemieckiej machiny wojennej i bezoporne przygladanie sie armi niemieckiej przewalajacej sie przez Poske nie uratowalo by tej mlodziezy. Marek wspominal, ze potem brakowalo tej inteligencji do stawiania oporu indoktrynacji komunistycznej, co mogloby przyniesc zmiany w samym ustroju i dzisiejszym obrazie Polski. Mnie sie wydaje, ze to nie jest prawda, bo taki opor istnial i zwykle konczyl sie wczasami na Syberii lub w kamieniolomach prowadzonych przez odpowiednie sluzby bezpieczenstwa. Czesc z tych opornych pracowala w kopalniach wegla na Slasku. Wszystkie decyzje zmiany struktury spoleczenstwa polskiego byly przywiezione z Moskwy (Huta Warszawa czy Nowa Huta)i jakiekolwiek mysli o nie przyjeciu byly tepione. Tepieni byli nawet ludzie nalezacy do komunistycznej partii Polski przed WWII. Przedwojenni komunisci byli wylapywani, sadzeni i wiezieni jesli nie w Kraju to na Syberii lub Liubliance w Moskwie. Tego rodzaju historie czesciowo sie odgrzebuje, dokumentuje, ale to idzie bardzo opornie, bo duzo decydentow z tamtych czasow jest w dalszym ciagu przy wladzy choc zmienilo kolor druzyny. Sa przy wlazy bo Narod ich wybral i to nie raz a kilka razy. Dlatego ja w swoim pierwszym wpisie, chcialem skierowac dyskusje na inny tor zycia powojennego w Warszawie i jakie to przynioslo skutki w opinii o warszawiakach. Pozniej po wyslaniu, zorientowalem sie ze prawie kazdy z uczestnikow tego forum ma za malo (nie wystarczajaco) tych krzyzykow po czterdziestce, aby cokolwiek pamietac z wlasnej obserwacji jak Warszawa byla zniszczona i przez kogo zamieszkala. Tak, ze ci rodowici warszawiacy obecnie to sa juz inne pokolenia jako pochodna pokolen naplywowych z tamtych czasow, zamieszkujacych Warszawe. Zreszta, gdyby Warszawa nie byla miastem zamknietym w latach od 1948? do 19... to ilosci naplywowych byla by znacznie wieksza. Obecnie tez mieszkam w stolicy i Kanadyjczycy traktuja nas w podobny sposob, jak Warszawiakow a to wynika z tego, ze wiekszosc decyzji politycznych jest podejmowana przez wladze centralna i to wywiera pietno na reszte kraju. Roznica jest taka, ze tu nie mamy miasta zamknietego i place nieraz sa lepsze w innych miastach niz w stolicy. Poza tym tutejszy system sprawowania wladzy powoduje, ze biura wladz centralnych sa porozrzucane po calym kraju, zeby wlasnie rozladowac, te nieporozumienia, oraz dac zatrudnienie w miescowosciach, gdzie nie ma specyficznego przemyslu, wynikajacego z naturalnych zrodel. Ja np nie wierze w arogancje Warszawiakow, czy tutejszych, bo to sa indywidualne przypadki personalne, ale mozna sie spodziewac, ze sa dziedziny w ktorych mieszkancy stolicy sa lepiej oblatani niz na dalekiej prowincji i to wlasnie czasami powoduje, ze ludzie na prowincji czuja sie mniej pewnie w rozmowach ze stolecznikami, ale to jest naturalny bieg rozwoju spoleczenstwa w danym kraju. Temat: Konflikt w ZBiR: Czy Łukaszenko ustąpi Putinowi Powyższy tytół prostacki jak jego autor... Gość portalu: banialuki napisał(a): > > Państwom tym nie pozwola się handlować z resztą śiata, a koncernom inwesto > wać > > tam. I to jest decyzja USA. > > Moze idioto mi pokazesz gdzie jest takie prawo ktore zabrania handlu z KRLD ? > Czy ty sam ustanowiles blokade KRLD ? Nie ma takiego prawa, dlatego amerykańska izolacja KRL-D od świata jest bezprawna. > > i brak rynków zbytu na polskie towary > > pokazuje jakim jesteś samodestrukcyjnym narodem. > > kiedys byly "sztuczne" rynki zbytu bo Bulgarzy czy chcieli czy nie musieli > kupowac nasze buble a my Bulgarskie a oni czeski. I tak RWPG sie krecilo - > udawane towary, udawna gospodarka, udawane zatrudnienia. Sam pamietam > bulgarskie "komputery" do liczenia na Fizyce UW na Hozej w latach 1972 - nikt > tego bubla nie uzywal - wazyly wtedy 100 razy wiecej od analogicznych > amerykanskich kalkulatorow i potrafily tylko - dodawac/odejmowac.A teraz kazdy Polacy produkowali jeszcze zbyt mało Odr by zaopatrzyć w nie wszystkie wydziały na wszystkich uniwersytetach. Myślisz ciemniaku że na pocz. lat 70-ych każdy uniwerek w USA miał najnowocześniejszy (jak na tamte czasy) komputer? Oni też używali przestażałej technologii tam gdzie nie zdążyli umieścić nowocześniejszej. > moze kupowac co chce .... A jakie buble ty produkujesz Tomson ? Czy tylko buble > umyslowe ? Polski przemysł został unicestwiony, więc nie mam wyboru. > > Człowieku czy ty nie masz za grosz wyobraźni! Wspólnego 400mln rynku NIKT > nie > > ośmieliłby się lekcewarzyć. Wszystkie postkomunistyczne kraje ustawialałyb > y > > ostre warunki inwestycji dla obcych koncernów (pełne podatki,wsparcie > > technologiczne,poszanowanie praw pracowniczych), a jak nie to wypierdalać > z > > naszego ponad 400mln rynku. > > no i by .. wypierdalali. bo tak teraz na swiecie jest (przy kiepskiej > koniunkturze), ze aby przyciagnac inwestycje trzeba cos dac wzamina. Choćbyśmy dopłacali Beingowi, czy tym podobnemu ścierwu, nie przeniosą do nas instytutów wysokiej technologii czy labolatoriów, mimo bardzo dobrego wykształcenia naszej kadry inżynierskiej. Wszystko to będą umieszczać tylko u siebie, nie u obcych. Obcy mogą albo wytwożyć własne koncerny (UE,Japonia), albo jak pachołki liczyć co najwyżej na mniej (Polska,Meksyk) lub bardziej (Malezja,Tajwan) zaawansowane montownie . > Nawet > Boeing w swoim wlasnym Seattle dostaje dzis kolosalne ulgi podatkowe. A jaka różnica czy w Seattle,Teksasie,Newadzie czy innym stanie. Wszystko to Ameryka, a zaawansowanych technologicznie fabryk i labolatoriów naukowych nie przeniosą za granicę. Zresztą co ty chrzanisz, gdyby w USA wszystkich zwolniono z podatków to z czego składał by się ich budżet? Z samych podatków od ludnośc? Nie bądź śmieszny... > Ale tow. Tomson ma zielone pojecie jak hula normalna gospodarka. Mam i wiem że oddanie wszystkiego prawom rynku, bez patrzenia na kwestie społeczne jest chore i prowadzi do wielkich nieszczęść. Zresztą wolny rynek to mit, koncerny są zarządzane ze swoich krajów i służą orzedewszystkim im. > Troche za duzo > marksistowskiej lektury sie czytalo, nieprawda ?. Nic takiego nie czytałem debilu. Ja zasięgam różnych źródeł,obserwuję,analizuję. Tzw. Lektura marksistowska to tylko propagandowa papka, podobnie jak dzisiejsze wychwalanie pod niebiosa globalnego kapitalizmu, ja w przeciwieństwie do ciebie prostaczku nie przyjmuję byle propagandowego gówna. > Oj czas kupic sobie bilet (i > nowe majtki) i zobaczyc jak swiat sie kreci ... I poco robisz z siebie skończonego prostaka? > Bo tak sie sklada ze ten gruby kapitalista z cygarem i workiem pieniedzy > pojdzie zainwestowac gdzie mu sie oplaca Tam gdzie mu się opłaca otworzy, jak już powiedziałem, mniej lub bardziej zaawansowane montownie, a całą esencję swojego koncernu zostawią w kraju. System edukacji na wyższych uczelniach jest w Polsce znacznie wyższy niż w Niemczech (wiem z opowiadań moich znajomych którzy tam się uczyli), więc czemu Niemcy nie przenoszą do nas swoich biur projektowych czy zaawansowanych technologicznie fabryk. Wymień mi choć jeden koncern, który ma swoje najbardziej zaawansowane technologicznie fabryki i labolatoria naukowe w innym kraju niż ten z którego pochodzi. Prawda jest taka że każdy rozwinięty kraj opiera swoją technologię na WŁASNYCH koncernach, a obce montownie to tylko uzupełnienie. > i gdzie da sie zarobic a nie gdzie > mozna porozdawac pieniadze takim "pracowitym" Tomsonom ......... Skończ z takim sarkazmem tępaku, bo mnie nie znasz i nie masz prawa tak się wypowiadziać, chyba że jesteś zwykłym prostakiem. Temat: Rozterki naiwnego człowieka... Do Rycha rycho7 napisał: > Z przerazeniem obserwuje na tym forum efekty dzialania przyslowia: kiedy > wejdziesz miedzy wrony musisz krakac jak i one. Zmuszanie do stadnego myslenia. > Bimi przedstawil wersje przebiegu wydarzen odmienna od tego co wiekszosc uznala > > za dostatecznie wmowione przez media. Mam inne zdanie niz Bimi na temat > ewentualnych prawdziwych mocodawcow zamachu 11 wrzesnia. Natomiast absolutnie > jestem przeciwny odmawianiu czci i wiary czlowiekowi, ktory po prostu mysli > inaczej niz stado. > Przy analizie niejasnych sytuacji stosowana jest stara zasada, ktora ma nawet > lacinski tekst (nie obciazylem sobie niestety nim pamieci). Zasada brzmi: > Sprawca (kierowniczym) jest ten kto odnosi najwiecej korzysci. > Przy analizowaniu 11 wrzesnia wytypowalem innych beneficjentow niz Bimi. Nie > bede o nich pisal bo to nie zabawa, a ja chcialbym jeszcze pozyc. Osobiscie > bardzo mi sie nie podoba wojna Izraela przeciwko Palestynczykom ale to nie > przeslania mi horyzontu. Oto bilans korzysci i strat dotyczacy Izraela. Izrael > istnieje praktycznie tylko dzieki pomocy USA. W przypadku wykrycia zydowskiego > udzialu w zamachu pomoc USA skonczylaby sie bezpowrotnie. Ryzyko wykrycia nawet > > gdy jest bardzo male to jednak istnieje. Tak jak juz wspominano na tym forum > propaganda jest potega. Zydzi maja znaczny wplyw na media propagandowe. Totez > zawsze moga miec nadzieje na korzystne dla siebie uksztaltowanie opinii > publicznej. Bilans ryzyka jest w tym przypadku zdecydowanie niekorzystny. > Pomysl aby dodatkowo wplatac do calej afery prezydenta USA jest juz szczytem > ryzyka. Mozna uwazac ze prezydenci to kretyni ale juz tacy kretyni to oni nie > sa. > Sam pomysl innego analizowania tragedii jest ciekawy ale jak pokazuje praktyka > bez szans na powodzenie. > Od lat obserwuje dwa inne historyczne przypadki. > Teodor Rooswelt prawdopodobnie byl dostatecznie poinformowany o ataku na Perl > Harbour aby zapobiec trgedii. Byc moze uznal za bardziej celowe zmiane > nastawienia opinii publicznej w USA aby moc pomoc w wyzwoleniu Europy. > Drugim przypadkiem jest zamiar Stalina ataku na Europe 6 lipca 1942 roku. Cala > ksiazke "Lodolamacz" poswiecil temu tematowi niejaki Suworow (Riazun). > Oba te zagadnienia skrupulatnie sa przemilczane przez zawodowych historykow. > Przyparci do muru historycy belkocza jakies pokretne wytlumaczenia. Znana > zasada mowi. ze zwyciezcow sie nie sadzi. > W przypadku WTC przemilczanym zagadnieniem jest bilans ilosci zatrudnionych w > budynkach i ilosci zabitych. Plotka wielokrotnie powtarzala, ze do pracy przed > zamachem nie dotarlo kilka tysiecy Zydow. Juz nie raz pisalismy o tych Zydach ktorzy podobno nie dotarli do WTC 11 wrzesnia ale skoro potrudziles sie tym interesujacym postem to moze jeszcze raz: Nie ma mozliwosci do sprawdzenia ilu zydow nie doszlo do WTC 11 wrzesnia dlatego wiadomo ze jest to tylko wymysl bujnej wyobrazni. Po pierwsze nikt nie siedzial w drzwiach do tych budynkow i sprawdzal wchodzacych czy sa Zydami czy nie. Wiadomo ze ludzia udalo sie wyjsc z tych budynkow w calosci juz po pierwszym ataku i nikt nie wie kto przyszedl i uciekl a kto po prostu nie przyszedl. Po drugie praca w biurach Nowego Yorku za zwyczaj zaczyna sie o 9 rano. Tak tez bylo w WTC. Nie wszystkie biura alw wiekszosc w WTC nie zaczynalo pracy az do 9 rano. Przypomne ci ze pierwszy samolt uderzyl w WTC o 8:50. Czyli pytanie jest : Kto wie czy ludze ktorzy nie przyszli do pracy,(tego tez nikt nie wie ale?), 11 wrzesnia byli w drodze do pracy i tylko nie doszli poniewaz samolot uderzyl w budynek zanim tam doszli a kto zupelnie nie poszedl tego dnia do pracy. Nikt nie ma odpowiedzi na te pytania bo nikt nie moze do tego teraz dojsc. Dlatego jak slysze pytanie dlaczego 3000 Zydow nie poszlo tego dnia do pracy ja wiem ze jest to tylko bezpodstawny wymyslem bujnej wyobrazni. pzdr Kingfish Nie znam oficjalnych danych na ten > temat. Byc moze cos przeoczylem. Wydaje mi sie jednak, ze milczenie w tym > przypadku jest calkowitym przyznaniem sie do winy. To mogloby potwierdzac > scenariusz Bimiego. Ale tez nie do konca. > Czy ktos jest w stanie wyjasnic moje watpliwosci? Ewentualne obelgi zwieksza > jedynie moje watpliwosci czy zyje w zdrowym umyslowo spoleczenstwie. Temat: Miejski Zarząd Dróg odchudzony KOMUNIKAT URZĘDU MIASTA CZĘSTOCHOWY KOMUNIKAT PRASOWY URZĘDU MIASTA www.czestochowa.um.gov.pl Reorganizacja w Miejskim Zarządzie Dróg Nowy dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Kazimierz Augustyn zdecydował o przeprowadzeniu reorganizacji tej jednostki. Jej celem jest zmniejszenie kosztów funkcjonowania zarządu. Przypomnijmy, że w okresie gdy Kazimierz Augustyn wspólnie ze Zbigniewem Chmielewskim organizowali w I połowie lat 90-tych MZD, planowano zatrudnienie docelowo na ok. 50 – 70 osób. Obecnie w MZD pracuje blisko 100 osób. Największe koszty rodziła jednak wadliwa struktura, w której na trzech pracowników przypadał jeden kierownik – łącznie z dyrektorami było 25 stanowisk kierowniczych. Drastycznym był przykład Wydziału Audytu, w którym Naczelnik miał jednego podwładnego. W niektórych przypadkach zarobki kierowników poszczególnych komórek MZD przekraczały pensje naczelników Wydziałów Urzędu Miasta. Po reorganizacji, liczba stanowisk kierowniczych z 25 zmniejszona zostanie do 10. Z 20 funkcjonujących dotychczas komórek organizacyjnych stworzono pięć wydziałów: - utrzymania dróg - planowania i realizacji zadań - inżynierii ruchu drogowego ( wraz z oświetleniem drogowym) - parkingów - finansowo – organizacyjny ( z zamówieniami publicznymi). Pozostało dotychczasowych dwóch dyrektorów – pan Jerzy Kocyga ( pion utrzymania, planowania i realizacji zadań) pan Zbigniew Przedziński ( pion ekonomiczno-administracyjny). Oprócz wymiernych oszczędności, na które składają się zmniejszone koszty osobowe, zmniejszone abonamenty i koszty obsługi kilkudziesięciu aparatów komórkowych, w zdecydowany sposób poprawi się sprawność działania MZD. W ramach reorganizacji podjęto decyzję o likwidacji liczącej 7 pracowników tzw. grupy interwencyjnej (zajmowała się naprawą i montażem znaków drogowych). Koszt wykonywania tych zadań przez własnych pracowników jest stosunkowo duży, gdyż oprócz pensji ponoszono także koszty obsługi tej komórki (księgowość itp.). W podobnych jednostkach w kraju zlikwidowano te jednostki powierzając ich zadania zewnętrznym firmom wyłonionym w drodze przetargu nieograniczonego. Obecny stan był nie do utrzymania - 7 pracowników zajmowało się niekiedy w ciągu dnia wymianą znaków w zaledwie kilku miejscach Częstochowy... Przetarg zostanie rozstrzygnięty w ciągu najbliższego miesiąca. Majątek będący obecnie w dyspozycji grupy interwencyjnej ( m.in. dwa samochody, narzędzia itd.) zostanie zagospodarowany na potrzeby MZD lub innych jednostek miejskich. Zmniejszenie kosztów funkcjonowania MZD przyniesie wymierne oszczędności, które przeznaczone będą na remonty i utrzymanie dróg. Biuro Prasowe Urzędu Miasta Częstochowy Temat: Następna zagadka. (Do Lewicy głównie) Ech, jak przyjemnie sie rozmawia z liberalem ktory wie, co to liberalizm Moze uporzadkujmy pole? A niby dlaczego ja mam bronic komuny i jej ustroju? Jak kto sie do komuny poczuwa, to niech jej broni. Ja wole gospodarke rynkowa Mysle ze miedzy nami zarysowala sie jakas roznica w podejsciu. Wnosze to z tej wymiany zdan: Ja: Jakis gleboki zwiazek przyczynowo skutkowy widze natomiast w innej cesze USA. Jest to panstwo rzeczywiscie wyjatkowe, jedyne na swiecie, ktore probuje spelnic mit spoleczenstwa otwartego. W przeciwienstwie do nacjonalistycznej Europy oni maja w d... wojny na tle etnicznym i rasowym. To jedyne panstwo na swiecie, ktore jest otwarte na imigracje programowo, a nie z przypadku czy biezacego consensusu politycznego. Otwartosc jest fundamentem panstwowosci amerykanskiej. Ty: Zgoda. Absolutna. W kwestiach społecznych chyba sie nie pokłócimy Otoz dla mnie nie jest to kwestia spoleczna, tylko fundamentalna. Mam wrazenie, ze tobie sie wydaje, ze sfera gospodarcza jest autonomiczna w stosunku do - no wlasnie - spolecznej I ze tym samym prawomocne jest mowienie wylacznie o gospodarce. Moim zdaniem tego sie rozdzielic nie da. Co wiecej, amerykanskie sukcesy gospodarcze moim zdaniem wprost zaleza od owej otwartosci. Z niej bezposrednio wynikaja takie praktyczne skutki, jak niezawislosc sadow i praworzadnosc. I tak dalej Oraz mozliwosci w kreowaniu bogactwa Etatyzm. Byc moze ty wolisz go wiazac z zakresem interwencji gospodarczej, ale wspolczesna Europa takiemu twierdzeniu po prostu przeczy Rozbuchana europejska biurokracja rozrasta sie z powodow nacjonalistycznych. Targow, ktora nacja bedzie wiecej etatow mialy. A czymze w istocie sa te kontrakty, jak nie parytetami etnicznymi? Jesli w jakims biurze pojawia sie realna koniecznosc zatrudnienia pana Kazia do obslugi nowej kseromaszyny, to od razu pojawia sie problem a jakiej narodowosci on bedzie? I zeby utrzymac owa parytetowa rownowage etniczna tworzy sie od razu pare innych etatow. Oby tylko pare Amerykanie maja w nosie pochodzenie etniczne pana Kazia oraz etniczne parytety i dlatego w efekcie koncowym maja mniejsza biurokracje. Pytasz o powodzenie powojennych Niemiec? Alez powiedzialam, amerykanski interwencjonizm panstwowy, czyli Plan Marshalla. Keyns zreszta tez amerykanskiej gospodarce nie zaszkodzil, a wrecz przeciwnie Korea. To samo co w przypadku Niemiec. Kredyty wsparte gwarancjami panstwowymi, czyli interwencjonizm. >IMF jest wyśmiewany przez klasycznych liberałów. Serio serio. Patrz Milton >Friedman Ok. Masz racje z Mr.F. Ale az mnie jezyk swierzbi, jesli chodzi o IMF i liberalow, hihi. Lets's make a deal: Daj mi spokoj z komuna, ja ci dam spokoj z IMF Uklad sensowny, bo jest jednak jakas "drobna" roznica miedzy interwencjonizmem panstwowym w obrebie gospodarki rynkowej, a systemem gospodarki nakazowo- rozdzielczej, nieprawdaz? Ja nawet nie wiem czy to sie da w ogole nazwac interwencjonizmem panstwowym. Wyraz czy termin nie powinny znaczyc wszystkiego, bo inaczej przestaja znaczyc cokolwiek. Dziadka Marksa tez proponuje zostawic tam gdzie jest, w grobie Temat: Doradztwo finansowe Efect - ktoś zna ich? Witam wszystkich, Cieszę się, że to forum powstało a ludzie mają możliwość przeczytania różnych opinii odnośnie firmy efect. Miałem nieprzyjemność pracować w tej firmie przez ok. 3 miesiące w roku 2007. Opowiem trochę jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Była to moja pierwsza "poważna" praca i nie ukrywam, że widząc na rozmowie kwalifikacyjnej znajomych w drogich garniturach, chwalących się ile to można "kasiory" wyciągnać byłem pełen zapału i zmotywowany. Oczywiście zostałem przyjęty i przypisany do jednego z kierowników. Dodam, że był to mój kolega a w biurze kazał mi mówić do siebie per Pan bo jak to określił takie są reguły... Pierwsze dni polegały na dzwonieniu do znajomych - studentów opowiadanie bajek nastęnie chodzenie do ich i wyciąganie numerów. Następnie dzwonienie do ich znajomych opowiadanie jeszcze większych bajek itd...Jak dziś pomyślę co ja im wygadywałem, jaka to firma jest duża i prosperująca i jacy to specjaliści pracują (uzywając takiej tekturowej prezentacji) to aż mi się słabo robi. Jedną prawdę mówiłem o sytuacji emerytalnej w Polsce i jedyne pocieszenie, że zwróciłem uwagę na ten problem paru osobom. Przez 3 miechy nie zarobiłem zbyt dużo ( nie mam specjalnie zamożnej rodziny ani znajomych). Firma ani nie zapewniała i z tego co wiem dalej nie zapewnia podstawy w okresie wdrożenia, ani nie pokrywa kosztów dojazów a co najlepsze nie zwraca kosztów za telefon!(absolutnie minimum - narzędzie pracy dla osób pracujących w sprzedaży!!) Maxymalne cięcie kosztów i brak szacunku dla pracownika. Kierownicy używali takiej socjotechiniki, że aż z nich ciekło! Opowiadania o prywatnym jumbojetcie prezesa Filipa Jacka czy też o wypadach do casyna w Monte Carlo.... no i telefony ok. 22 - trzeba było zdać raport ze spotkań i czy wyciągneliśmy od każdego 14 numerów. Szkolenia były prowadzone przez pracowników zatrudninych od paru miesięcy, merytorycznie BARDZO słabo! Artykuły drukowane z money.pl! Szkolenia odbywały się w srodę o 20! przecież to jest nienormalne! pamiętam jak wracałem nocnymi autobusami do domu..w garniturze z teczką (tak nie stać mnie było na samochód). Najlepszą jednak rzeczą to było soboty i dzwonienie! tzw terminowanie (tak proszę Państwa w tej firmie pracuje się w soboty od 10 do momentu umówienia 12 spotkań nie dostając za to ani grosza). Mieliśmy wydrukowany draft rozmowy i wyglądało to mniej więcej tak: -dzień dobry -dzień dobry -Pani mnie jeszcze nie zna ale mamy wspólnego znajomego..Adama -jakiego Adama? -Adama Kowlaskiego, spotkałem się z nim ostatnio zawodowo gdyż jestem jego doradcą finansowym...Adam był bardzo zadowolony ze spotkania i polecił mi Panią, wobec czego proponuję takie samo spotkanie we wtorek o 11 albo w czwartek o 17 który termin Pani bardziej odpowiada? Robienie z siebie debila przez telefon trwało całą sobotę.. Jak już wspomniałem odszedłem z efectu po 3 miesiącach a kierownik skomentował to tak..(za moimi plecami) że jestem cienias, że nie dałem rady, że on takich ludzi to nie potrzebuje..Nie chcę tego komentować, jest to po prostu zbyt żałosne. Aktulnie kończe studia(dzienne)wybieram się a drugie, pracuję na etatcie (tak opluwana forma zatrudnienia w efekcie) i do tego piszę pracę magisterką. Nauczyła mnie ta praca bardzo dużo i chyba jednak nie żałuję, że moja kariera zawodowa rozpoczeła się od tej firmy. Pokazała jak pierwsze większe pieniądze (owszem da się zarobić robiąc z siebie MEGA debila) mogą wyprać człowieka, jak można łatwo manipulować młodymi osobami i co robić żeby się nie dać. Nauczyła, że warto postawić na swoim i nigdy nie dać się wyprać przez paplaninę korporacyjną. Pozdrawiam Michał Temat: Kulisy wspolpracy R.Dmowskiego z Rosja Daj spokój, chłopic znalazł w sieci prowokacjyjną stroniczkę i cytuje bez podawania źródła. NAtomiast auter tego texciku o Dmowskim pisze o sobie tak: "Andrzej Krzemiński - święty i błazen W latach 40-tych uczestnik kampanii afrykańskiej, odznaczony Krzyżem Rycerskim z Mieczami. W 1947 r. w kraju, jeden z przywódców powstania antykomunistycznego w Pułtusku. W latach 50-tych bryluje na salonach Petersburga. Przyjaźni się z samym Aleksandrem Puszkinem i niejakim Cziczikowem. W wolnej chwili rzuca bombę w kierunku cesarza Aleksandra. Wyrzucony na pysk z salonów. Wraca do Afryki, tu wraz z Arturem Rimbaud i Kongo Millerem przemyca broń dla murzyńskich kacyków. Niestety, z powodu drobnych komplikacji zdrowotnych Artura i nagłej potrzeby zmiany zawodu Millera wypada z obiegu. Czuje się rozczarowany. Znajduje zatrudnienie jako tragarz w misji Świętego Officium w Hondurasie. Na miejscu z zapałem oddaje się ściganiu sodomitów, kacerzy i innych antychrystów. W czasie wolnym pali starożytne azteckie foliały. W Cesarstwie Brazylii, w czasie ogólnokrajowego referendum opowiada się za zniesieniem niewolnictwa. Po zastanowieniu zmienia zdanie. Lata 60-te zastają go w Szwecji, gdzie realizuje serię animowanych filmów eksperymentalnych. Twórczość ta spotyka się z wrogą reakcją tradycyjnie już sfaszyzowanej publiczności szwedzkiej. Zniechęcony emigruje do USA, gdzie widać go w filmie "Woodstock", w 3 457 rzędzie widowni na lewo od kamery. Zaś w Paryżu... panie kochany, żem się jako osoba delikantna sfrustrował, nie, wziełem armie i dawaj na tych ruskich, uważasz pan, nie, stanołem sobie raz obozem pod Borodinem, myśle żeby uderzyć zagonem pancernym, a dołem puścić Krecika, aż jak mi nagle coś nie chwyci za nagawkie, pudziesz cholero, pudziesz Kutuzow, dym się jakiś zrobił, nieprzyjemnie, a ja tam żaden cham nie jestem, jak się zrobi ciemno, to wychodzę, kumpel Józek dał mnie tyły nad rzeką, tego no, od wielkości..o kurna, ale tego błota nanieśli... Zaś w Paryżu na wypoczynku, w trakcie przewracania słupa telefonicznego zostaje Krzemiński zatrzymany przez żandarmerię. Za, rzekomo zbyt długi nos zostaje deportowany karnie do Gujany, na Wyspę Diabelską. Po 20 latach amnestionowany, Francuzi likwidują obóz i budują kosmodrom. Krzemiński wysiada. W latach 70-tych bierze z biura miesięczny urlop i wybiera się z Waldemarem Łysiakiem do Afryki, gdzie na zlecenie CIA walczy z wojskami kubańskimi. Po odniesieniu szeregu zwycięstw powraca do kraju i pracy biurowej. Wydaje pod pseudonimem Leszek Kołakowski pracę "Główne nurty marksizmu", w której rozprawia się zdecydowanie z młodoheglizmem i staromarksizmem. W latach 80-tych jako uczeń szkoły podstawowej wstępuje do organizacji podziemnej, o której wie tylko tyle, ze nosi nazwę "Region Mazowsze". Walczy, sabotuje, uderza. W 1987 r. umykając przed ścigającymi go ubekami zrywa w bramie pewnej kamienicy plakat informujący o referendum. Wpada z trofeum do domu, zamyka się na dwie godziny w ubikacji. Po perswazjach swego przyjaciela Asmodeusza wychodzi z ubikacji. Na odprawie Organizacji szef mówi mu, że Krzyż Żelazny na jak w banku. W 1989 r. występuje z organizacji i przy okazji dowiaduje się, ze jej pełna nazwa brzmiała "Koło młodych - Werwolf - Region Mazowsze". Przełomowy rok 1989 zastaje go (nie wiedzieć dlaczego) jako młodzieńca 15-letniego bez grosza przy duszy - szef mazowieckiego Werwolfu odmawia zwrotu płaconych przez lata składek organizacyjnych. W latach 90-tych umieszczony (przez przypadek) na 92 pozycji listy bogaczy pisma "Wprost". Obecnie skromny emeryt, regularnie grywający w Totolotka. Autor niewydanej pozycji autobiograficznej "Moje życie, moja walka"." No, jeżeli texty takich kpiarzy "szatan" traktuje poważnie, to świadczy to wyłącznie o jego głupocie, albo świadomej prowokacji. Ale chociaż źródło swoich rewelacji by podał, bo inaczej to plagiat. Ale co taki lewacki diabełek (gdziez mu tam do szatana) może wiedzieć o uczciwości? P. Temat: Polskie kolonie? Polacy lepsi od Niemców... Polskie kolonie? Polacy lepsi od Niemców... Polskie kolonie Tygodnik "Wprost", Nr 1080 (10 sierpnia 2003) Kilkanaście miejscowości we Włoszech, Austrii, na Węgrzech i Słowacji żyje niemal wyłącznie z gości z Polski Maso Corto we włoskim Tyrolu, Santa Susanna na wybrzeżu Costa Brava w hiszpańskiej Katalonii, austriackie kurorty Kaprun i Zell am See czy węgierski Hajduszoboszló to właściwie polskie miejscowości. Utrzymują je bowiem w znacznej mierze turyści z Polski. Właściciele hoteli, moteli i pensjonatów zapraszają dla nich polskich artystów, a personel uczy się języka polskiego. Już kilkanaście miasteczek we Włoszech, Austrii, na Węgrzech czy Słowacji nastawiło się głównie na gości z Polski. Nic dziwnego, na Słowacji Polacy są drugą po Czechach najliczniej reprezentowaną grupą turystów. I to wcale nie najbiedniejszych. Z danych Szwedzkiej Izby Turystyki wynika, że podczas wakacji w Skandynawii Polacy wydają więcej niż Niemcy. - Hotelarze i restauratorzy, którzy nastawili się głównie na wczasowiczów z Polski, nie odczuwają recesji. Polacy to bodaj najbardziej rozwojowa grupa turystów. Zagraniczne miasteczka, w których mówi się po polsku, nie narzekają na wyludnione plaże czy puste wyciągi - mówi Witold Bartoszewicz z Instytutu Turystyki. - Samorządowcy i hotelarze zapraszają Polaków, bo mają dobre doświadczenia z gośćmi z naszego kraju - opowiada Katarzyna Gałuszko z agencji Testa PR, ściągającej polskich turystów do Włoch. Maso Corto - Na przyjazd do Polski, a potem przestawienie się na polskich turystów namówił mnie cztery lata temu jeden z gości mojego hotelu. Teraz uważam, że dokonałem najlepszego wyboru - mówi Sepp Platzgummer, współwłaściciel kompleksu hotelowego w Maso Corto. Jak wspomina Franz Kurtz, wspólnik Platzgummera, postawienie na polskich turystów wymagało przezwyciężenia stereotypu Polka, który pije wódkę, kradnie w sklepach i pracuje na czarno. Efekty propolskiej orientacji widać szczególnie wyraźnie w porównaniu z sąsiednimi miejscowościami: w tym roku w Maso Corto wszystkie pokoje hotelowe są zarezerwowane (80 proc. gości stanowią Polacy), zaś w pobliskim Vernago, dokąd Polacy nie jeżdżą, wolnych jest połowa miejsc. Od dwóch lat w Maso Corto organizowane są Dni Polskie. W tym roku naszych turystów bawili tam polscy artyści: Reni Jusis, Norbi, Tercet czyli Kwartet oraz Wujek Samo Zło. Specjały polskiej kuchni prezentował włoskim kucharzom Maciej Kuroń z grupą pomocników. - Polacy gromadzą się w tych samych miejscowościach wczasowych za granicą, bo w grupie, wśród swoich, czują się pewniej. A kiedy dominują wśród turystów, nie są traktowani jak przybysze drugiej kategorii - mówi Andrzej Zachwański, socjolog turystyki. Hajduszoboszlo Węgierski kurort Hajduszoboszló swój rozkwit w ostatnich latach zawdzięcza głównie Polakom. Jak wspomina Beata Dombi, kierowniczka miejscowego biura Thermal Tourist, na początku przyjeżdżały tam rodziny polskich robotników zatrudnionych przy budowie cukrowni w pobliskiej miejscowości Kaba. W ubiegłym roku tylko w lipcu i sierpniu spędziło tu urlop prawie 30 tys. turystów z Polski. W Hajduszoboszló kelnerzy i recepcjoniści muszą obowiązkowo nauczyć się przynajmniej kilkunastu zwrotów w języku polskim. Wszystkie napisy w mieście oraz karty dań w restauracjach są dwujęzyczne: węgierskie i polskie. Bezrobocie, które w tym regionie sięga 9 proc., dzięki polskim turystom w Hajduszoboszló nie istnieje. Polacy zostawiają tu o 30 proc. więcej pieniędzy niż Niemcy i aż o 70 proc. więcej niż Węgrzy - wynika z tegorocznego raportu Węgierskiej Izby Turystyki. - Polscy turyści mają niespotykaną u innych cechę: jeśli okaże im się serdeczność i zrozumienie, następnego lata wracają. Tymczasem na przykład Niemcy wolą co roku bywać w innej miejscowości - mówi László Sóvágó, burmistrz Hajduszoboszló. Santa Susanna - O miejscowości Santa Susanna na wybrzeżu Costa Brava w Katalonii mówi się jako o śląskiej kolonii w Hiszpanii. Od sześciu lat odbywają się tutaj coroczne Schlesiertreffen (śląskie spotkania). Ich inicjatorem jest Peter Poloczek. Tegoroczne spotkanie Ślązaków prowadziła aktorka Aldona Orman, a uczestniczyło w nim ponad 1000 osób. Piotr Krzyżanowski Pełny tekst ukaże się w najbliższym numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 4 sierpnia. Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 152 rezultatów • 1, 2, 3, 4 |