biuro zatrudnienia

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biuro zatrudnienia




Temat: Młodzież wchodzi na rynek pracy!
Młodzież wchodzi na rynek pracy!
Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie
rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek
pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu
Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób
pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy.
Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w
szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia,
niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy,
w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych,
informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych.
Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy
do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani
na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać
dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub
magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może
aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie
poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat.

Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji
trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu-
WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja
składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie
oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez
referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia
określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu
osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej
kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna.
Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci:
- grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i
mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz
przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych
pracodawców,
- indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla
każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju
zawodowego,
- szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu
asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem,
- specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie
uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie
oraz przygotowanie do podjęcia stażu.
- dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h)
przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności
gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych
źródeł finansowania.
Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną
skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w
zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach.
Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane
uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life
learning.
Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia,
możliwość zwrotu kosztów dojazdu.
Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń.
Planowane rozpoczęcie zajęć:
- X. 2008 moduł „Podatki”
- XII.2008 moduł „Prawnicy”
- XII.2008 moduł „III sektor”
- III.2009 moduł „Informatycy”
Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17;
Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail:
a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl.

Serdecznie zapraszamy!






Temat: Ale geszeft: sprzedać się i jeszcze dopłacić
Miasteczko Eggesin zna każdy mieszkaniec byłej NRD: przed 1989 r. były tu
największe koszary Armii Ludowej. Wtedy mieszkało tam 12 tys. osób, obecnie - 4
tys., bo dwie trzecie uciekło na zachód. Polka Alina Brummund prowadzi w
Eggesin sklep z obuwiem. Mieszkańcy - Niemcy, namówili ją, by wystartowała w
lokalnych wyborach. Uważają, że tylko tacy jak ona mogą coś w miasteczku
zmienić. - Alina jest jedną z najaktywniejszych osób w całym miasteczku. Gdyby
nasi rodacy byli podobni z optymizmem patrzyłbym w przyszłość - mówi Denis
Gutgesel, burmistrz Eggesin. Alina wcześniej nie mogła kandydować, bo nie miała
niemieckiego obywatelstwa. Członkostwo Polski w UE to zmienia (wystarczy
mieszkać pięć lat na danym terenie). Brummund otworzyła i rozwinęła biznes w
mieście, w którym jej niemieccy konkurenci nie widzieli dla siebie szans.
Zwinęli więc interes i albo wyjechali na zachód, albo są na zasiłku. Burmistrz
Gutgesel twierdzi, że tacy Polacy jak Alina imponują Niemcom i dziś są
właściwie jedyną godną pokazania wizytówką miasta. Kompletnie zmieniły się
stereotypy Polaka i Niemca: to Polak jest obecnie pracowity, solidny,
pomysłowy. Polacy chcą walczyć, konkurować, zarabiać, podczas gdy Niemcom
wystarczają zasiłki.

- Nie tylko musimy sprowadzić Polaków, ale powinniśmy się z tym spieszyć, bo po
polskiej stronie rosną zarobki, gospodarka rozwija się w szybkim tempie, więc
wyjazdy wkrótce staną się dla was nieopłacalne. Dziś jeszcze jesteśmy
atrakcyjni, jutro Polaków trzeba będzie bardzo zachęcać do przyjazdu - mówi
Petra Hintze, przewodnicząca Izby Przemysłowo-Handlowej w Neubrandenburgu.
Federalne zakazy pracy dla Polaków Hintze uważa za absurd. To najlepsza droga
do szybkiego wyludnienia wschodnich landów. Hintze podkreśla, że już dziś -
mimo iż nie ma odpowiednich regulacji prawnych - Polacy ratują przed
popadnięciem w marazm całe miasteczka i branże gospodarki wschodnich landów.
Polnische Doktor

Burmistrzowie miast we wschodnich landach twierdzą, że życie samo weryfikuje
głupie zakazy i ograniczenia chroniące niemiecki rynek pracy przed Polakami.
Widać to choćby w Passewalk, dokąd dojeżdżają polscy lekarze ze Szczecina,
legalnie pracujący w miejscowym szpitalu. W Passewalk pracuje też wielu Polaków
na czarno, ale władze przymykają na to oko, bo dzięki temu w ogóle funkcjonuje
opieka społeczna: Krankenpflege (opieka nad chorymi) i Altenpflege (opieka nad
starcami). Polki zajmujące się osobami starymi i chorymi mają świetną opinię i
są chętnie zatrudniane.

Prof. Udo Wolter, szef Izby Lekarskiej w Brandenburgii, uważa, że polscy
lekarze uratowali służbę zdrowia w tym landzie. Miesiącami musiał jednak
walczyć o zgodę na ich legalne zatrudnienie. Gdyby nie Polacy, lokalnej służbie
zdrowia groziłby paraliż. W szpitalu ginekologiczno-położniczym w Schwedt
pięcioro spośród ośmiu zatrudnionych lekarzy to Polacy. Niemieccy specjaliści
uciekli do klinik w Hamburgu i Berlinie. Zarobki lekarzy w Schwedt są
pięciokrotnie wyższe niż w Polsce. W Saksonii liczba polskich lekarzy tylko w
ostatnim roku wzrosła z 22 do 95 i chętnie zatrudniono by następnych.
Dyrektorzy szpitali i przychodni obawiają się, że jeśli teraz nie przyciągną
chętnych z Polski, później nie zechcą już dla nich pracować, bo będą woleli
przyjmować niemieckich pacjentów u siebie.

Brandenburskie miasto Schwedt, oddalone zaledwie 50 km od Szczecina, przyjęłoby
każdą liczbę polskich specjalistów. Katia Marguardt, pracująca w sklepie
wielobranżowym A-Z Hoffmann, wścieka się, że obok stoi mnóstwo pustych
pawilonów, które chętnie przejęliby Polacy, lecz prawo na to nie pozwala. Do
niedawna Schwedt liczyło około 50 tys. mieszkańców, obecnie - 35 tys. I
ucieczka na zachód wciąż trwa - do Berlina, Kolonii czy Hamburga. Całe osiedla
mieszkaniowe, na przykład przy Friedrich Engels Strasse i Friedrich Wolf Ring,
świecą pustkami. Każdego dnia wyprowadza się stąd kilkanaście kolejnych rodzin.
Opustoszałe jedenastokondygnacyjne budynki z wielkiej płyty, wyludnione i
zdewastowane, są rozbierane, bo utrzymanie pustostanów jest zbyt drogie.
Mieszkanie w Schwedt można dostać od ręki i za darmo. Polacy zajmują je dzięki
stosowanej przez władze sztuczce prawnej - jako mieszkania przydzielone
klientom opieki społecznej. Spotkaliśmy tam m.in. 24-letnią Agnieszkę Bonacką,
która trzy lata temu przyjechała do Niemiec z Mazur. Urządziła się w
czteropokojowym mieszkaniu przy Berta von Sutner Strasse. - W Schwedt brakuje
specjalistów z branży chemicznej, brakuje fryzjerek, manikiurzystek,
instruktorek fitness, mechaników samochodowych. Praca czeka na Polaków w
miejscowej fabryce papieru, w biurach turystycznych (największe takie biuro w
Schwedt prowadzą zresztą Polacy) i przedsiębiorstwach budowlanych.






Temat: Wsparcie dla młodzieży za darmo
Wsparcie dla młodzieży za darmo

Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie
rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek
pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu
Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób
pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy.
Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w
szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia,
niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy,
w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych,
informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych.
Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy
do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani
na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać
dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub
magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może
aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie
poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat.

Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji
trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu-
WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja
składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie
oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez
referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia
określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu
osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej
kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna.
Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci:
- grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i
mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz
przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych
pracodawców,
- indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla
każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju
zawodowego,
- szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu
asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem,
- specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie
uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie
oraz przygotowanie do podjęcia stażu.
- dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h)
przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności
gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych
źródeł finansowania.
Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną
skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w
zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach.
Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane
uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life
learning.
Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia,
możliwość zwrotu kosztów dojazdu.
Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń.
Planowane rozpoczęcie zajęć:
- X. 2008 moduł „Podatki”
- XII.2008 moduł „Prawnicy”
- XII.2008 moduł „III sektor”
- III.2009 moduł „Informatycy”
Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17;
Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail:
a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl.

Serdecznie zapraszamy!




Temat: 2 w 1 (teoria i praktyka) wejścia na rynek pracy
2 w 1 (teoria i praktyka) wejścia na rynek pracy

Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej Regionalny Ośrodek w Lublinie
rozpoczyna realizację projektu „Teraz MY! Młodzież wchodzi na rynek
pracy”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu
Społecznego w ramach Poddziałania 6.1.1 POKL Wsparcie osób
pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy.
Wsparciem w ramach projektu zostanie objętych 60 młodych osób, w
szczególności do 25 roku życia, pozostających bez zatrudnienia,
niebędących zarejestrowanymi jako bezrobotne lub poszukujące pracy,
w szczególności studenci zaoczni i absolwenci studiów prawniczych,
informatycznych, politologii, socjologii, kierunków ekonomicznych.
Dla studentów innych kierunków bądź pow. 25 roku życia gwarantujemy
do 25% miejsc w projekcie. Ponadto, uczestnicy muszą być zameldowani
na terenie województwa lubelskiego (stale lub czasowo) oraz posiadać
dyplom ukończenia określonego rodzaju studiów licencjackich lub
magisterskich. Jeśli uczestnik oczekuje na wydanie dyplomu może
aplikować o uczestnictwo w projekcie przedkładając zaświadczenie
poświadczające zaliczenie egzaminu wydane przez dziekanat.

Nabór potencjalnych uczestników projektu i przyjmowanie aplikacji
trwa. Dokumenty aplikacyjne udostępnione są na stronie www. projektu-
WWW.TERAZMY.LUBLIN.PL (możliwość pobrania). Kompletna aplikacja
składa się z karty BO, uzasadnienia chęci uczestnictwa w projekcie
oraz potwierdzonych za zgodność z oryginałem (najlepiej przez
referenta ds. administracyjno- biurowych) dyplomu ukończenia
określonego rodzaju studiów (licencjackie/ magisterskie) oraz dowodu
osobistego. Po zamknięciu procesu rekrutacji decyzję o ostatecznej
kwalifikacji do projektu podejmie Komisja Rekrutacyjna.
Każdy z uczestników uzyska wsparcie w postaci:
- grupowego doradztwa zawodowego (16 h), stymulującego aktywność i
mobilność zawodową, doskonalącego umiejętność pisania CV i LM oraz
przygotowującego do rozmów kwalifikacyjnych u potencjalnych
pracodawców,
- indywidualnego doradztwa zawodowego (4h), w ramach którego dla
każdego uczestnika zostanie odrębnie opracowana ścieżka rozwoju
zawodowego,
- szkolenia z umiejętności kluczowych (24 h) między innymi z zakresu
asertywności, autoprezentacji oraz radzenia sobie ze stresem,
- specjalistycznego kursu (56h), którego zadaniem będzie
uaktualnienie wiedzy z zakresu odpowiadającego wybranej dziedzinie
oraz przygotowanie do podjęcia stażu.
- dla 20 BO przewidziano również kurs „Moja Firma” (40h)
przygotowujący do założenia i prowadzenia własnej działalności
gospodarczej oraz pozyskiwanie na jej funkcjonowanie zewnętrznych
źródeł finansowania.
Na 3- miesięczny staż w ramach projektu spośród uczestników zostaną
skierowane 32 osoby wykazujące się największym zaangażowaniem w
zdobywaniu wiedzy, postępie merytorycznym i frekwencji na zajęciach.
Zakończenie uczestnictwa w projekcie będzie udokumentowane
uzyskaniem zaświadczenia ukończenia kursu oraz certyfikatu long life
learning.
Zapewniamy: materiały szkoleniowe, poczęstunek w trakcie szkolenia,
możliwość zwrotu kosztów dojazdu.
Zajęcia już w październiku - decyduje kolejność zgłoszeń.
Planowane rozpoczęcie zajęć:
- X. 2008 moduł „Podatki”
- XII.2008 moduł „Prawnicy”
- XII.2008 moduł „III sektor”
- III.2009 moduł „Informatycy”
Dodatkowe informacje: Agata Załęska, Tel. 0 81 534 77 17/ 37 17;
Biuro projektu pon -pt 9-16 ul. Chopina 11/ 4b Lublin, e-mail:
a.zaleska@lublin.frdl.pl/ info@terazmy.lublin.pl.

Serdecznie zapraszamy!




Temat: Polacy szturmuja Londyn
Polacy szturmuja Londyn
Sława!
Polacy szturmują Londyn

Fot. Piotr Ulanowski / AG

Fot. Piotr Ulanowski / AG

ZOBACZ TAKŻE

• Legalna praca (05-05-04, 02:00)
• Na Okęciu (05-05-04, 02:00)
• Jakie będą mocne i słabe strony Polaków w UE? (29-04-04, 21:02)
• Szwecja zezwala na pracę nowych obywateli UE (28-04-04, 16:30)

SERWISY

¤ Praca

Marcin Kowalski, mska 05-05-2004, ostatnia aktualizacja 04-05-2004 21:48

Polacy masowo wyruszyli do pracy w Wielkiej Brytanii. Autobusy do Londynu
pękają w szwach

Wtorek, bydgoski dworzec PKS. Przystanek, z którego odjeżdżają autokary do
Anglii, jest pełen ludzi. W tłumie najwięcej młodych, za nimi rodzice taszczą
wypchane torby i plecaki. W kasie bydgoskiej firmy Tourbus pytam o bilet do
Londynu.

- Na dzisiaj? Pan żartuje - Wioletta Szychulska z Tourbusa robi zdziwioną
minę. - Najwcześniej za dwa tygodnie.

Cena biletu do Londynu - 399 zł w obie strony. Przed 1 maja autobusy do
stolicy Anglii odjeżdżały z Bydgoszczy dwa razy w tygodniu. Teraz kursują
codziennie.

Bydgoszcz nie jest wyjątkiem - tłok panuje w Katowicach, Lublinie, Krakowie.
Małopolscy przewoźnicy mówią, że tylu pasażerów wyjeżdżających na Wyspy nie
było w żadnym sezonie turystycznym.

- Do Anglii ruszyły nawet maleńkie busy przewożące po dziesięć osób -
opowiada Adrianna Bąk, właścicielka krakowskiego biura przewozowego. Jeszcze
kilka tygodni wcześniej jej biuro wysyłało na Zachód najwyżej jeden autobus
dziennie. Wczoraj wysłała cztery wypełnione do ostatniego miejsca autokary po
60 miejsc każdy.

- Od roku siedzę bezczynnie - opowiada 25-letni Michał z Krakowa, który rok
temu skończył historię na UJ. - Znam angielski i niemiecki, a jedyna praca,
jaką mi oferowano, to akwizycja. Jak się nie uda, to wrócę.

- Mam wstępnie nagraną pracę w hotelu, będę sprzątać pokoje i pomagać w
restauracji - mówi Agnieszka Łukomska, 23-letnia bydgoszczanka, studentka
rachunkowości. - Kiedy było już pewne, że w Anglii można pracować bez
ograniczeń, zdałam wszystkie egzaminy. Teraz do października mogę zająć się
tylko pracą. Liczę na 500 funtów miesięcznie. Kto w Polsce da mi takie
pieniądze?

W ciągu roku do pracy w Wielkiej Brytanii chce wyjechać ok. 140 tys. Polaków
w wieku 19-26 lat - wynika z raportu "Młodzi w Unii" przygotowanego na
zlecenie "Gazety" i AIG OFE. Większość z nich planuje pracę na dwa, trzy
miesiące. Brytyjskie służby zatrudnienia szacują, że na pracowników z nowych
państw Unii czeka ok. 500 tys. wakatów.

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++



Temat: jak czarny muzyk z Seattle woli Hong Kong od USA
jak czarny muzyk z Seattle woli Hong Kong od
Jednak przeważająca większość ludzi, którzy byliby zatrudnieni z pensją poniżej
jakiegokolwiek minimum, to ludzie tacy jak May, która szybko awansowała ze
swojej niskiej płacy. Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo
duża. Istnieje ogromna różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy – kto
prawdopodobnie mieszka z rodzicami, i cz

Jednak przeważająca większość ludzi, którzy byliby zatrudnieni z pensją poniżej
jakiegokolwiek minimum, to ludzie tacy jak May, która szybko awansowała ze
swojej niskiej płacy. Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo
duża.
Istnieje ogromna różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy – kto
prawdopodobnie mieszka z rodzicami, i czyje dochody, co prawda niskie, są
prawie całkowicie wystarczające na dowolne wydatki – a „przeciętnym"
pracownikiem, który musi utrzymać swoje statystyczne 2+2 (czy 2+3). Płaca,
która z pewnością oznaczałaby biedę dla tego „przeciętnego" pracownika, dla
osoby takiej jak May jest luksusem.

Można zapytać, dlaczego podwyższyłem pensję May tak, że w ciągu 12 miesięcy
podwoiła się? Mogę zapewnić, że to nie z powodu mojego dobrego serca, chociaż
uważam się za dobrego pracodawcę. Powód był bardzo prosty: po stwierdzeniu, że
jej wartość jako pracownicy wzrosła, May mogłaby poszukać innej pracy z większą
pensją, gdybym ja jej nie podwyższył .

To prowadzi mnie do zadziwiającej cechy rynku pracy w Hong Kongu, i każdego
rynku pracy tam, gdzie nie ma ustaw o minimalnej płacy: pracownicy znają swoją
wartość – i jeśli nie zapłacisz im tyle, ile są warci, znajdą kogoś, kto to
zrobi.

Bezpiecznie jest znać swoją wartość

Wolny rynek pracy zapewnia pracownikom dużo większą ochronę niż jakikolwiek
program opracowany przez rząd. W Hong Kongu, gdzie „każdy ma pracę", każdy
pracownik wie, że może znaleźć inną pracę w ciągu kilku tygodni. A jak
pracownicy wiedzą, ile są warci? Czytają ogłoszenia o pracy w gazetach.

Martwiło mnie, że ogłoszenia o pracy są najchętniej czytanym materiałem w moim
biurze, dopóki nie stwierdziłem, że moi pracownicy wcale nie zamierzają masowo
zwalniać się z pracy: oni po prostu sprawdzali swoją wartość rynkową i
zasięgali informacji o możliwych alternatywach. Na wolnym rynku pracy każdy
pracownik jest odpowiedzialny za swój dobrobyt. Alternatywą
dla „gwarantowanego" przez rząd czy związki zawodowe bezpieczeństwa
zatrudnienia jest znajomość swojej wartości na rynku i ta wiedza jest dostępna
za darmo i bez przerwy w ogłoszeniach w gazetach,
biurach pośrednictwa pracy i rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi, gdzie stan
rynku pracy jest stałym przedmiotem zainteresowania. Z drugiej strony
pracodawcy muszą również czytać ogłoszenia o pracy, by upewniać się że pensje,
wypłacane przez nich są w zgodzie ze średnią rynkową – w przeciwnym razie
stracą swoich pracowników. Pracodawca, któremu nie udaje się zapełnić wakatu,
nie ma innego wyjścia, niż podwyższyć swoją ofertę, aby przyciągnąć
potencjalnego pracownika.

Dla niektórych równie ważne, a nawet ważniejsze niż pensja są inne względy, np.
odpowiednie warunki pracy, specjalne korzyści, czy bezpieczeństwo zatrudnienia.
Wolny rynek pracy daje ogromne możliwości, gdzie rząd przez trzymanie się
zdaleka, umożliwia każdemu dorosłemu człowiekowi twórczo i z wyobraźnią
wykorzystywać swój potencjał.

To nie przypadek, że kraje z wolnym rynkiem pracy mają dużo wyższe wskaźniki
wzrostu gospodarczego niż USA czy Europa. Wolniejszy wzrost jest nieuchronną
ceną interwencji rządu. Ustawy o minimalnej pensji są dobrym przykładem takiego
niszczącego przeszkadzania.




Temat: Lepper i frakcja młodych DRUGĄ SIŁĄ POLITYCZNĄ
Lepper i frakcja młodych DRUGĄ SIŁĄ POLITYCZNĄ
Artykuł w “Der Spiegel” nr 26 z 24.6.02 s.131:

POLSKI PRZYWÓDCA ROLNIKÓW ANDRZEJ LEPPER
POTĘGUJE WĄTPLIWOŚCI CO DO UE

Zwolennicy Andrzeja Leppera zwracają się do niego: “Panie Marszałku”,
ponieważ Lepper, 48, był Wicemarszałkiem Sejmu, aż posłowie odwołali go z tej
funkcji - on wyzwał rząd od “złodzieji” i “prostaków”, a ministra spraw
zagranicznych od “kanalii”.

Ta grubiańskość się opłaciła. Na stole jego biura leży bochenek chleba z
napisem: “Anapol popiera Leppera”. Anapol leży na biedniackim wschodzie.
Zwolennicy Leppera pochodzą z takich połaci ziemi jak ta. Wybrali go do
parlamentu dziesięcioma procentami głosów i Lepper tylko rośnie w siłę. W
rozpisanej ankiecie jego partia wspięła się na 18 procent i tym samym

LEPPER STANOWI DRUGĄ SIŁĘ POLITYCZNĄ W POLSCE.

Przed trzema tygodniami udał się jemu niezwykły zamach.
Aktywiści “Samoobrony”, Marszałek na czele, zaatakowali w pobliżu Warszawy
pociąg towarowy i rozsypali ładunek na tory: zboże z Niemiec, które
sprowadził Zbigniew Komorowski, przedsiębiorca i polityk, z rządzącą partią
chłopską PSL specjalnie z Niemiec, gdyż w EU już dawno można nabyć zboże
taniej aniżeli w Polsce. “Politycy dają polskiej gospodarce rolnej zejść na
psy” – piorunuje Lepper.

Co najgorsze: ten człowiek ma rację. Już od dziesięciu lat Polska deliberuje
o gospodarce rolnej jako o największym obciążeniu kraju w drodze do Brukseli.
Prawie jedna piąta zatrudnionych pracuje w sektorze rolnictwa. Powierzchnie
uprawne są za małe, sprzęt przestarzały.

A jednak żaden rząd po zmianie w 1989 roku nie odważył się na podjęcie
koniecznych reform, krytykują specjaliści od rolnictwa, jak warszawski
professor Jerzy Wilkin. Konieczne byłyby niepopularne konstatacje, na
przykład, że wielu dzisiejszych rolników musiałoby w przyszłości wyżyć w
innych branżach, w turystyce, albo usługach.

Stworzenie nowych miejsc pracy wymagałoby potężnych inwestycji. Warszawa
jednak nie sprostała skrzyknięciu koniecznych pieniędzy dla strukturalnych
przemian przewidzianych przez Brukselę. Powód: ocenę zarządzania wypiększono.

Wielu rolników odczuwa, że zostało bezwzględnie przehandlowanych. Zaś Lepper
oferuje prostą receptę: “Zamknąć granice dla zagranicznego zboża! Państwo
ustali co polscy rolnicy mają produkować i zagwarantuje ceny.” Lepper
propaguje gospodarkę planową za przykładem białoruskiego prezydenta
Łukaszenki, z którym porównuje się go z powodu jego autorytatywnych zamysłów.
Swoimi atakami w Sejmie przeciwko establishmentowi przywołuje on polaryzację,
która już za czasów legendarnego związku zawodowego “Solidarność” określała
polityczną mentalność wielu Polaków: My naród przeciwko tym na górze. Tylko
że ci na górze dzisiaj nie są komunistycznymi aparatczykami, lecz
kierownikami, spekulantami i klasą polityczną, która podobno czuje się
zobowiązana więcej wobec zagranicy, aniżeli Polski.

Posłanie to rozumieją coraz bardziej także nie-rolnicy. Najnowsze badania
wykazały, że “Samoobronę” popierają także bezrobotni jak i drobni
przedsiębiorcy, którzy obawiają się konkurencji z zagranicy.

Lepper przyłączyl ponadto nowy rezerwuar zwolenników – młodzież akademicką,
która po ukończeni uniwersytetu nie znajduje zatrudnienia. Marszałek otacza
się obecnie całym sztabem takich znakomicie wykształconych bezrobotnych. W
maju “Samoobrona” założyła organizację młodzieżową. Lepper przyrzekł im
czterdzieści procent miejsc z listy w wyborach regionalnych – tym samym
zwiększyły się szanse wzrostu dla młodego pokolenia, których nie ma w innych
partiach. Lepper zamierza wzmóc swoją kampanię w następnych tygodniach:
zapowiedział spektakularne akcje protestacyjne. Obóz rządowy i Lepper zbroją
się “do decydującej bitwy” - obawia się polskojęzyczne wydanie żydowsko-
amerykańskiego tygodnika “Newsweek”.
Jan Puhl

Wyniki ankiety “Samoobrony”:
(Za PBS)

*** 3% sierpień 2001
************** 14%
********* 9% grudzień 2001
****************** 18% czerwiec 2002




Temat: o Boże! dlaczego każdy ma tam pracę?
o Boże! Amen!
Rotacja na stanowiskach tak nisko opłacanych jest bardzo duża. Istnieje ogromna
różnica między kimś, kto pracuje po raz pierwszy, kto prawdopodobnie mieszka z
rodzicami, i czyje dochody, co prawda niskie, są prawie całkowicie
wystarczające na dowolne wydatki a "przeciętnym" pracownikiem, który musi
utrzymać swoje statystyczne rodziny 2+2 lub 2+3. Płaca, która z pewnością
oznaczałaby biedę dla tego "przeciętnego" pracownika, dla osoby takiej jak May
jest luksusem.

Można zapytać, dlaczego podwyższyłem pensję May tak, że w ciągu 12 miesięcy
podwoiła się? Mogę zapewnić, że to nie z powodu mojego dobrego serca, chociaż
uważam się za dobrego pracodawcę. Powód był bardzo prosty: po stwierdzeniu, że
jej wartość jako pracownicy wzrosła, May mogłaby poszukać innej pracy z większą
pensją, gdybym ja jej nie podwyższył .

To prowadzi mnie do zadziwiającej cechy rynku pracy w Hongkongu, i każdego
rynku pracy tam, gdzie nie ma ustaw o minimalnej płacy: pracownicy znają swoją
wartość i jeśli nie zapłacisz im tyle, ile są warci, znajdą kogoś, kto to
zrobi.

Bezpiecznie jest znać swoją wartość

Wolny rynek pracy zapewnia pracownikom dużo większą ochronę niż jakikolwiek
program opracowany przez rząd. W Hongkongu, gdzie "każdy ma pracę", każdy
pracownik wie, że może znaleźć inną pracę w ciągu kilku tygodni. A jak
pracownicy wiedzą, ile są warci? Czytają ogłoszenia o pracy w gazetach.

Martwiło mnie, że ogłoszenia o pracy są najchętniej czytanym materiałem w moim
biurze, dopóki nie stwierdziłem, że moi pracownicy wcale nie zamierzają masowo
zwalniać się z pracy: oni po prostu sprawdzali swoją wartość rynkową i
zasięgali informacji o możliwych alternatywach. Na wolnym rynku pracy każdy
pracownik jest odpowiedzialny za swój dobrobyt. Alternatywą
dla "gwarantowanego" przez rząd czy związki zawodowe bezpieczeństwa
zatrudnienia jest znajomość swojej wartości na rynku i ta wiedza jest dostępna
za darmo i bez przerwy.

W ogłoszeniach w gazetach, biurach pośrednictwa pracy i rozmowach z
przyjaciółmi i znajomymi, gdzie stan rynku pracy jest stałym przedmiotem
zainteresowania. Z drugiej strony pracodawcy muszą również czytać ogłoszenia o
pracy, by upewniać się że pensje, wypłacane przez nich są w zgodzie ze średnią
rynkową, w przeciwnym razie stracą swoich pracowników. Pracodawca, któremu nie
udaje się zapełnić wakatu, nie ma innego wyjścia, niż podwyższyć swoją ofertę,
aby przyciągnąć potencjalnego pracownika.

Dla niektórych równie ważne, a nawet ważniejsze niż pensja są inne względy, np.
odpowiednie warunki pracy, specjalne korzyści, czy bezpieczeństwo zatrudnienia.
Wolny rynek pracy daje ogromne możliwości, gdzie rząd przez trzymanie się z
daleka, umożliwia każdemu dorosłemu człowiekowi twórczo i z wyobraźnią
wykorzystywać swój potencjał.

To nie przypadek, że kraje z wolnym rynkiem pracy mają dużo większe wskaźniki
wzrostu gospodarczego niż USA czy Europa. Wolniejszy wzrost jest nieuchronną
ceną interwencji rządu. Ustawy o minimalnej pensji są dobrym przykładem takiego
niszczącego przeszkadzania.

Mark Tier jest założycielem oryginalnego ruchu libertariańskiego w Australii,
aktualnie jest analitykiem finansowym, działającym w Hong Kongu.



Temat: Spółdzielnia SAM- 81
Witam !

Gość portalu: nina napisał(a):

> Zamierzam kupic mieszkanie i przechodze przez jakis koszmar! Znalazlam nowe,
> budujace sie osiedle na ul. Bluszczanskiej w wawie i kobieta w
> Miedzyzakladowej Spoldzielni SAM - 81 oznajmila mi, ze u nich nie ma umow
> przedwstepnych, podpisuje sie od razu umowe. Trzeba wplacic 30 proc. sumy na
> ich konto, przyjsc do spoldzielni z kwitkiem i oni wtedy podpisza z Toba
> umowe. Czy ja jestem nienormalna czy to jest jakis debilizm? [...]

Dlaczego debilizm ? Tylko tam zadzwoniłaś ? Może jednak się do nich
pofatygowałaś ? Zobaczyłaś ofertę mieszkań ? Wybrałaś sobię jakieś
interesujące ? Tak to działa - żeby "zaklepać" sobie konkretne "M" musisz
wpłacić wstępną kwotę (bez tego masz do wynegocjowania tydzień rezwerwacji).
W moim przypadku była umowa wstępna. Jeśli od razu zaproponowali Ci umowę
zasadniczą, oznacza to że już budują ten blok (albo zaczynają - generalnie mają
pozwolenie na budowę). Moja umowa wstępna formalizowała to że wpłaciłem tą
zaliczkę.
A co do normalności... Chciałbym zwrócić uwagę na to że jest to _spółdzielnia_
a nie deweloper. Przystępujesz do spółdzielni, wpłacasz wpisowe, początkowy
wkład mieszkaniowy (tu akurat jest 30%) i czekasz...
Nie twierdze że nie jest to dzisiaj ryzykowne ale - tak to już bywa ze
spółdzielniami.

> [...] mam zrobic
> darowizne na rzecz spoldzielni, wplacic w ciemno kupe kasy i leciec z tym
> kwitem w zebach, liczac, ze mi pani w spoldzielni nie powie "A ku ku,
> dziekujemy za pieniadze, do widzenia". Przeciez najpierw spisuje sie umowe!

Troszkę racji masz. Teraz patrzę wstecz i widzę że zrobiłem tak samo. ;)
Jak widać uśmiecham się - bo SAM81 wybudował moje mieszkanie i - póki co -
buduje co planuje wybudować.
W przypadku spółdzielni praktycznie nie masz szans na zmianę treści umowy.

> Kobieta oznajmila spokojnie "u nas jest tak juz od 20 lat". dwadziescias lat
> temu to byl stan wojenny, ale jak widac niewiele sie zmienilo. Najgorsze jest
> to, ze ludzie akceptuja takie dzikie zwyczaje. Ja powiedzialam im do
> wiedzenia. I mam nadzieje, ze inni tez tak zrobia.

Każdy zrobi jak będzie chciał.
A teraz klika uwag - wypunktuję je.

1. Zaakceptowałem te "dzikie zwyczaje". Skończyło się to tym że miesiąc temu
odebrałem klucz do mieszkania (po 18 miesiącach od wpłaty pierwszej raty czyli
w zasadzie w terminie). SAM'a znam jako mieszkaniec od trzech lat, właściciel
wynajmowanego mieszkania proponował tą spółdzielnie jako rzetelną i taką, która
mimo wszystko buduje, w dodatku buduje tanio. Polecił mi ją. Teraz - jestem mu
wdzięczny. ;) Uwaga: facet nie jest z Warszawy i z SAM'em nie ma nic wspólnego.
2. Jak już napisałem - SAM "stara się" być tańszy niż okolica. W moim
przypadku skończyło się to na 3000PLN za metr (nie uwzględniając 5%
za "współczynnik atrakcyjności lokalu") - tyle ile miało być. Myślę że to
istotne - te 18 miesięcy temu konkurencja _zaczynała_ od 3600 (plus GUS czego w
SAM'ie nie ma).
3. Spółdzielnia z "naleciałościami" poprzedniego okresu. W biurze ciężko jest
znaleźć osobę uśmiechniętą z powodu pojawienia się klienta (acz są wyjątki ;).
Raczej widzisz na twarzach pytanie "Czego !?". Ale generalnie - można wszystko
załatwić. Ważna sprawa: mało ludzi zatrudnionych w administracji czyli niskie
koszty utrzymania spółdzielni.
4. Trzeba uważać na SAM'a ! Tak - chodzi o to że obiecują rozpoczęcie
budowy "za miesiąc" wtedy gdy jeszcze muszą walczyć z protestem Metra (mówię o
Kabatach). Generalnie - jeśli proponują mieszkanie w rozpoczetym bloku, z
całego serca radzę w to wejść (tak, tak, wpłacić 30% przed podpisaniem
umowy ;). Jeśli natomiast obiecują że za miesiąc dostaną pozwolenie na
konkretny blok - lepiej chyba poczekać ten miesiąc - może mieszkanie jeszcze
będzie dostepne. Wybudują, SAM chyba sobie radzi nieźle ale - opóźnienie może
być trudne do przewidzenia.
5. Generalnie - w tej chwili lepiej poszukać mieszkania na rynku wtórnym,
zdecydowanie mniej się ryzykuje.
6. Jak już sie pochwaliłem - mieszkanie juz odebrałem; nie piszę tego jako
reklama tej spółdzielni (proszę, nie róbcie takich uwag ;) - nie zależy mi na
tym aż tak - żeby spółdzielnia łapała coraz to nowych członków. Chcę tylko
przedstawić obiektywny obraz tej spółdzielni, moim zdaniem wyglądający ok.
7. Jeszcze jedna sprawa - SAM ma swój zakład budowlany - nie jest zależny od
jakiegokolwiek dewelopera...

A sprawa "wpłaty w ciemno" ? Cóż... Nie myślałem o tym "wtedy"... ;) Założyłem
ten "podstawowy" poziom uczciwości. I - nie straciłem na tym.

Pozdrawiam i życzę wspaniałych mieszkań (w SAM'ie bądź też gdzie indziej)... M.

Mariusz




Temat: Hipermarkety wchodzą do mniejszych miast
TwojaGazeta:Dużo,tanio... nie będzie
Poniżej głos z darmowej gazetki (Twoja Gazeta) regionu płockiego na temat
planów Tesco i inwestycji w Płocku :
[skan odczytany programem OCR]
Dużo, tanio... nie będzie
„Dużo, tanio, Tesco" - wota głos w reklamie hipermarketu. W Płocku funkcjonuje
hipermarket „Auchan", który z „OBI" tworzą jeden kompleks sklepów znajdujący
się na płockim osiedlu Podolszyce Południe. Prezydent Miasta Płocka Mirosław
Milewski (Prawo i Sprawiedliwość) skutecznie blokuje powstawanie nowych
hipermarketów w Płocku.Dobrze się stało, jak się stało, czy może źle? Udało nam
się ustalić, że od kilku lat wejściem do Płocka zainteresowana jest sieć
hipermarketów Tesco. Firma wybrała nawet lokalizację - teren równoległy od
północy do ulicy Wyszogrodzkiej, na odcinku za zakładem energetycznym do ulicy
Bliskiej. Tesco deklarowało wybudowanie ronda przy skrzyżowaniu z ulicą
Graniczną, aby rozwiązać w tym miejscu wąskie gardło komunikacyjne. Poza tym
deklarowało powstanie kilkuset nowych miejsc pracy w nowym obiekcie.
Milewski nie odpowiedział na propozycję współpracy handlowego giganta. „Zgodnie
z przedwyborczymi deklaracjami prezydenta w Płocku nie powstanie żaden sklep
wielkopowierzchnio-wy" - poinformowało nas Biuro Prasowe Urzędu Miasta Płocka.
Czy rzeczywiście powstałyby nowe miejsca pracy? Zdania są podzielone: zdaniem
Tesco - tak. Odmienne stanowisko prezentują płoccy, drobni przedsiębiorcy.
- Od kilku lat w Płocku prowadzone są intensywne działania w celu promowania
wielkich sklepów. Na własnym przykładzie mojego sklepu osiedlowego muszę
powiedzieć, że obroty mi spadły, muszę też schodzie z marży. W tej chwili swoją
działalność prowadzę na granicy ryzyka. Są miesiące, kiedy mam stratę. A zusy
trzeba płacić. Kiedyś mogłem pozwolić sobie na zatrudnienie pracownika. Od roku
sam stoję za ladą - żali się biznesmen.Podkreśla jednak, że nie tylko hi-
permarkety sprzyjają zwiększaniu bezrobocia. Brak aktywnej polityki państwa i
samorządu sprzyjającej powstawaniu nowych miejsc pracy to największy problem i
wyzwanie dla rządzących. W Płocku bezrobocie należy do wysokich. Plany
radykalnej poprawy na rynku pracy na razie pozostają na papierze. Płocki Park
Technologiczny, z którym wiąże się nadzieje na nowe miejsca pracy, nie może wy-
kiełkować, pomysł zagospodarowania płockiego, wiślanego nabrzeża - również.
Tymczasem z drugiej strony upadła firma „Dromost". Prawdopodobny koniec
działalności czeka budowlanego tuza - „Ajmex". Razem to ponad 600 dodatkowych
bezrobotnych. Bezrobotnym, zamiast dać pracę, radni z prezydentem na otarcie
łez fundują darmowe przejazdy miejskimi autobusami. Może na jakiś czas nic będą
głośno prezentować swojego niezadowolenia. Nie dziwi więc nastawienie młodych
ludzi, którzy w większości nic widzą perspektyw dla siebie w Płocku,
wyjeżdżając do innych miast lub za granicę w poszukiwaniu lepszego życia.
Dochodzi do niebezpiecznego sposobu myślenia wśród płocczan -w Płocku zostają
ci, z których względów muszą tu pozostać. Coraz mniej mówi się o wartościach,
tradycji, patriotyzmie . Natomiast mnie zastanawia niechęć prezydenta
Milewskiego do powstawania nowych hipermarketów w Płocku. Skoro tak bardzo nie
lubi sklepów wielkopowierzchniowych, dlaczego odwiedza płockie „OBI" i „Auchan"?
Andielika Stefan/tka

Komentarz do propozycji budowy nowych hipermarketów w Płocku (radny
Z.Wiśniewski):- Prezydent Płocka pan Mirosław Milewski z Prawa i
Sprawiedliwości zapowiadał blisko trzy lata temu w swoim programie wyborczym,
że w Płocku za jego rządów nie powstanie żaden hipermarket. Okazuje się, że
obietnicy nie dotrzymał. Wybudowany został Kaufland. Ostatnio kuchennymi
drzwiami przez spółkę Rynex starał się zrealizować pomysł powstania w Nowym
Rynku wielkich sklepów.
Poseł PiS - Jasiński :
W Płocku dodatkowe hiper-markety nie są potrzebne. Uważam, l że ilość dużych
sklepów w Płocku | jest wystarczająca. Mogą konkuro- j wać zarówno ze sohąjak i
z innymi j większymi sklepami.

Jakie są Wasze opinie nt. artykułu ?




Temat: Jak firma może wykończyć człowieka ?
Smutny wątek
Dobrze toja, że byłaś u lekarza. Już chciałem Cię tam wysyłać. Mam nadzieję, że
odpoczniesz. Ale powinnaś rozważyć zmianę pracy. Moja historia z d. i pracą
wyglądała trochę inaczej. To firma ze mnie zrezygnowała. Choć zdarzało się, że
poza domem spędzałem 5 z 7 dni, bo wyjazdy i praca u klienta wpisane były w to
zajęcie. I pewnego dnia, gdzieś w Polsce przyszedł jeden mail z anonsem, że
jeśli do 22 nie przyjdzie kolejny - można być spokojnym. Ale przyszedł.
Poleciało 50% zatrudnionych. Do dziś nie wiem dlaczego. Szef zwalił na prezesa
i miał spokój. Podobno ktoś, gdy ciężko pracowałem nie wysyłał zestwień o
mojej "utylizacji" do centrali (choć w lokalnej sieci wszystko wyglądało OK) -
i wg raportów miesięcznych nie pracowałem przez 5 miesięcy. A przez przypadek -
i dzięki życzliwym - dowiedziałem się o tym na 2 dni przed końcem
wypowiedzenia. Ale było już za późno, bo był nowy rok i kto będzie się chciał
przyznać do błędu??? Polecieli ludzie z pierwszych szeregów - nieliczni
menedżerowie i to poboczni. Z wyżyn nie stracił pracy NIKT.
W tym samym miesiącu dowiedziałem się, że "spółdzielnia", która miała mi oddać
wkrótce mieszkanie jest jedną wielka fikcją i sposobem na to, by wyciągnąć
kilkanaście milionów od zwykłych ludzi, którzy chcieli kupić mieszkanie.
Wisiała nad moją rodziną groźba utraty 250 tys. pln. Zamiast 10 miesięcy
mieszkaliśmy z 4 letnią córką i dużym psem 27 miesięcy na 30 metrach. też
trafiłem do psychiatry. Seronil, rok temu - teraz drugi raz. Po takich
przejściach nie jest łatwo wrócić do normalnego życia. Ale teraz mój całkiem
nowy synek ma prawie 6 miesięcy i mam dla kogo się starać.
Skończyło się na spłacecniu ukradzionych kredytów - prawie 60 tys. A prąd do
mojej klatki pociągnięty jest przez środek podwórka prowizorycznym kablem
budowlanym. Bo nie ma kasy. Mam długi - bo całe oszczędności odpłynęły, także
oszczędności rodziny. Rodziny ludzi, którzy nas oszukali mieszkają sobie i
jeżdża luksusowymi autami - pewnie za nasze pieniądze kupionymi. Sprawa w
prokuraturze. Bez szans na szybkie zakończenia i odzyskanie straconej kasy.
Mieszkam na najdroższym metrze w okolicy - bo 3,8 tys. - a obok 2,7! Nie wierzę
w żadne działania, które mogą ochronić nas przed podobnymi do opisanych wyżej
działaniami pracodawców. Nie w tym kraju bez-prawa i nie przy szalejącym
bezrobociu. Może to gorzki głos - ale realny.
Ciągle nie mam pracy, dorabiam zleceniami ze strony byłego szefa, co ma
poczucie winy. Ale aby dostać zlececnia musiałem się samozatrudnić. I co
miesiąc samemu płacić ZUS, biuro rachunkowe. Jak są zlecenia - jest dobrze. W
styczniu nie zarobiłem ani złotówki. A koszty stałe trzeba ponieść.
Współczuję też Bankowcowi - banki były naszym klientem i to co piszesz nie jest
domeną Twego miejsca pracy. Dziś prawie wszyscy jak nie po fuzjach - to z obcym
kapitałem. I jak się czyta anlizy, że za kilka lat ma być miejsce na 4-5
banków - to nie dziw się, że każdy chce dać się sprzedać po jak najwyższej
cenie temu większemu. Banki wystawiają się na sprzedaż, podbijają kursy akcji,
pozbywają się nieruchomości podnosząc kapitał, windują zadania sprzedażowe.
A kto za to płaci - Ci Państwo płacą. Np. depresją.




Temat: uwaga na firmę BnaDea Norway
uwaga na firmę BnaDea Norway
W związku z zamieszczoną informacją o pośrednictwie w znalezieniu pacy w
Norwegii firma BeaDona Norway przesyła taką informację:
Szanowni Panstwo,

Informujemy, ze odpowiedzia z dnia 28.10.2005, BonaDea nie otrzymala od
Ministerstwa Pracy, koncesji na swiadczenie uslug platnego posrednictwa pracy
dla klienta indywidualnego.

Bardzo przepraszamy za zaistniala sytuacje.

W zwiazku z powyzszym mozemy Panstwu zaoferowac nasz

SUPPORT PROGRAM

z ktorego moga Panstwo skorzystac w calosci lub czesciowo.

Program zawiera:

1. Obszerny raport na temat Norwegii: kraj i obyczaje, praca w Norwegii,
kluczowe zagadnienia z kodeksu pracy, obywatel Unii w Norwegii, koszty
utrzymania, swiadczenia socjalne - PLN 50

2. Przygotowanie CV i aplikacji w jezyku norweskim i zgodnie z obowiazujacymi
w Norwegii standartami, w formacie gotowym do wydruku - PLN 100

3. Przygotowanie w jezyku norweskim i pomoc "krok po kroku" w rejestracji
elektronicznego CV w Biurze posrednictwa Pracy Aetat w Norwegii - PLN 100
Uwaga! Jesli uprzednio zamowili Panstwo przygotowanie CV i aplikacji, cena za
przygotowanie i pomoc w rejestracji - PLN 50

4. Wyszukiwanie dla Panstwa oraz wskazowki i tlumaczenie publikowanych w
medach ofert pracy w Norwegii wg podanych przez Panstwa kryteriow, przez
okres 3 miesiecy minimum 10 ogloszen/miesiac - PLN 150.
Pakiet probny: 3 publikacje ofert pracy wg kryteriow wypelnionych w naszej
ankiecie - Gratis!

5. Zamieszczanie ofert Panstwa w popularnych internetowych portalach pracy w
Norwegii - PLN 50 (3 portale)

6. Pilotaz w zglaszaniu wnioskow o przyznanie w Norwegii autoryzacji/licencji
dla kwalifikacji zdobytych w Polsce. Pilotaz obejmuje zasiegniecie informacji
w aktualnej placowce przyznajacej autoryzacje/licencje, przygotowanie wniosku
Panstwa w jezyku norweskim, wskazowki odnosnie wymaganych zalacznikow,
tlumaczenie korespondencji z aktualna placowka - PLN 150

7. Pilotaz przy zawieraniu umowy o prace. Pilotaz obejmuje tlumaczenie oraz
weryfikacje otrzymanej przez Panstwa umowy oferowanej pracy pod wzgledem
wynagrodzenia wg tabeli wynagrodzenia, warunkow zatrudnienia, oferowanych
swiadczen socjalnych oraz warunkow wypowiedzenia wg obowiazujacego Kodeksu
Pracy - PLN 60

8. Posrednictwo w szukaniu zakwaterowania w miejscu, w ktorym otrzymaja
Panstwo oferte pracy, wg wskazanych przez Panstwa kryteriow - PLN 100

9. Folder zawierajacy praktyczne rady i wskazowki dla przyjezdzajacych do
pracy: "Pierwsze kroki w Norwegii" . Folder informuje m.in. o niezbednych
formalnosciach, ktorych nalezy dokonac po przyjezdzie oraz w zwiazku z
przedluzeniem pozwolenia na pobyt/prace, ubieganiem sie o zezwolenie na
osiedlenie w Norwegii, przyslugujace swiadczenia socjalne, nauka jezyka,
komunikacja, zwyczaje, przydatne adresy i telefony - PLN 40

Cena pakietu - PLN 500

Dodatkowo, w ramach wspolpracy z korespondencyjna szkola jezykow ESKK,
klienci BonaDea otrzymuja 10% rabatu, walkman, oraz mozliwosc kontaktu z
osobistym nauczycielem, przy zakupie min. 10 pakietow (20 lekcji) do nauki
jezyka norweskiego!

Jezeli zainteresuje Panstwa nasza oferta, prosimy o kontakt ze wskazaniem,
ktorymi z oferowanych przez nas uslug sa Panstwo zainteresowani, oraz
wypelnienie i odeslanie zalaczonej ankiety.
Po dokonaniu tych czynnosci otrzymaja Panstwo poczta pisemna umowe z BonaDea,
na podstawie ktorej beda Panstwo mogli dokonac oplaty za zamowione uslugi.

Jezeli maja Panstwo pytania, prosimy o skontaktowanie sie z nami, chetnie
udzielimy wyczerpujacych odpowiedzi.

Med vennlig hilsen

BonaDea




Temat: Parę dobrych rad jak nie zginąć w GB
Realnie patrząc, z punktu widzenia Polaka na perspektywy otrzymania pracy w
UK ,podejmuje się decyzję o wyjeździe/zostaniu w kraju na podstawie różnych
przesłanek. Po pierwsze jako sprzątacz a UK jestem w stanie "odłożyć" 800
funtów. W Polsce jest to średnia wypłata na stanowisku kierowniczym (nie
napisałem managera) Więc każdy może powiedzieć, że jest kierownikiem miotły
(zarobki kierownika w Polsce!) lub managerem koparki ręcznej. Ale sam fakt
PERSPEKTYWY takich zarobków powoduje, że stajemy się łatwowierni.
Znajdujemy "pośrednika" i choć oferta z daleka "pachnie" przekrętem - bo praca
na "już" i za 2 tygodnie nie będzie aktualna, to wierzymy, że dla "głupich"
200 funtów nas nie oszuka. Każdy ma wpłacić po 200 stówy (zaraz po tym, jak w
języku angielskim oferta zostałaby "potwierdzona przez pracodawcę") - przecież
90% wyjeżdża bo ....pracodawca potwierdził, więc o przekręcie mowy nie ma. Z
tych 90% pracę dostanie 10% (tyle jest wiarygodnych ofert) Pozostałe 80% wraca
z horrendalnymi długami, albo koczuje na dworcach, bo a nóż się uda spłacić
długi jakąkolwiek pracą. Przy czym ich angielski jest na poziomie "ser, łan
cigaret plis" Takie są realia. A relacje typu "pojechałem w ciemno i znalazłem"
są krzepiące. Ale nie ma już przy nich komentarza "wysiedliśmy na dworcu. Cały
autokar facetów: murarzy, tynkarzy i wszystkiego po trochu I tylko mnie i
koledze się udało - mamy pracę za 2 funty" Reszta śpi na dworcu, BO POŚREDNIK
NIE PRZYSZEDŁ. Tacy jesteśmy, wierzymy, że jakby oszukał, to jeszcze w Polsce.
Ale nie przyjmujemy, że takie "oszustwo" trwa. Im zależy na nacięciu jak
największej ilości ludzi. Przez czas waszej podróży nacinają następnych, którzy
jadą za wami. Aż się "spalą" w regionie, bo mały odsetek wyjeżdżających
potwierdzi zatrudnienie. I tak na dworcach spotykamy całe tabuny bezdomnych,
bezrobotnych Polaków z różnych części Polski oszukane przez "biuro X" Polacy
myślą, że znalezienie pracy odbywa się tak: idzie pośrednik do pracodawcy i
mówi "zatrudnij ludzi z Polski, co prawda nie dogadasz się z nimi ale będą
pracować". Nikt nie zatrudni pracownika, który ani nie zrozumie pracodawcy, ani
mu nie odpowie. Rozmowa wygląda tak: Oto idzie pośrednik do pracodawcy i mówi:
załatwię ci do pracy ludzi. Porozmawiać to sobie nie porozmawiacie, ale napewno
się dogadacie. Ale oni mają pracować-nie gadać. Pracodawca myśli: no tak, ale
najpierw zadzwonię i "zobaczę" jak się dogadujemy. rzecież jak coś "spieprzą"
muszę im o tym powiedzieć, muszę się z nimi dogadać". Naprawdę, są małe szanse,
aby dostać pracę bez rozmowy z pracodawcą. Chyba że na budowie za 3 funty,
gdzie słyszysz po polsku: podaj cegłę. Zwracam uwagę na stawkę, nie na fakt
miejsca pracy. Sam za 6 funtów podawałbym cegłę. I uczył się języka.
(nie)żart: ma ktoś taką ofertę dla mnie?



Temat: Kampania iz ouwe
Ogolnopolskie misterium wysoczyzny elblaskiej

Dziwnych opracowan z sieci dalszy ciąg

Terytorialnie Ekonomia co prawda nigdy nie bedzie dla kazdego
sprawiedliwa (poza pozorami),
za to w swoim podstawowym priorytecie powinna rozwijac kapital
- powiekszac.
Przykladowo wiadomo matematycznie ze wyzszy procent ulepsza logarytmicznie
wyniki,
a pieniadz bogatszych moze wiecej (bo jest ich wiecej)
Tymczasem w kraju
stosuje sie podatki zabierajace biednym (90 % przychodow budzetow samorzadowych)
z ulgami dla bogatych.
Chociaz paradoksalnie w nadwislanskiej ojczyznie mamy (wtorny) kapitalizm
opierajacy sie na tym iz rynek najubozszych (podatnicy),
wspiera klase srednio zamoznych (masowi administratorzy)
to zyjemy w socjalizmie, gdzie na kazdego urzednika panstwowego
(praca za panstwowe pieniadze czyli "do cyca" jak w komunie)
przypada 4 bezrobotnych.
To znaczy, ze aby realizowac nasza gospodarke i plany (znowu przywolanie do
PRL'u)
zatrudnia sie (podobno aby zwiekszyc sektor zatrudnienia - aby przypodobac sie
wyborcom)
do biur ich kontrolerow itp.
Na to potrzebne sa pieniadze, wiec zeby je zdobyc,
nalezy komus zabrac, a najlepiej poprzez podatki,
czyli zmusic przedsiebiorcow do wiekszych kosztow i zwolnien 4 pracownikow
(na jedno miejsce w "budzetowce").
Mozna tez zajebac emerytom, kalekom albo rolnikow czy tez pokusic na dotacje z
uni.
Produkcja spadnie, import wzrosnie (pewexy juz nie beda mogly znowu powstac jak
wejdziemy
do europy... i co w tedy?).
A tam niewazne, sprywatyzujemy co tam jeszcze mamy, sprzedamy
i wzrost PKB pojdzie o pare ulamkow w gore jeszcze przez rok.
Tak bralo sie L.SlD, AmWueSemfetamine i taka bedzie PO-zniej extaza
(w ktorej byla unia demokratyczna, wolnosci i szykuje sie kolejna
"komisja" brukselska -europarlament- a dla zmylenia opini pokazuje sie jej
istnienie).
Potem wejdzie samoobrona (obywatelom znudzi sie liderowanie platformy),
zamiesza na lewo i prawo zamiast skok na ZUS (Miller-HausnerGang) bedzie napad
na NBP
(Leppervaffe).
Narazie PiS PISzE sie za centrum, a zabiera ludzi z lewicowej flanki (sondaze
PSL i UP upadaja
-elektorat przesiadka?).
W ten sposob metodycznie pozbawiona swoich skrzydel polityka,
zachowala swoj wizerunek jedynie w ksiazkach i podrecznikach akademickich.
Autorzy i przedstawiciele inteligencji kontynuuja swoje...
umierajac smiercia naturalna.
Ja nie jestem za eutanazja, ani walka (bo gdzie dwoch sie bije trzeci
zkorzysta),
tylko, ze po co wyczekiwac trupa, skoro juz dosiegnela martwica paralizujaca
demokratyczny lud
wapniakow.
Mlodzi do urn, wypie..c pryki "madrych" imbecylow
( swoje przyslowiowe 5 minut wykazali wspaniale ),
nie zbawimy cierpiacych, za to pomozemy najbardziej potrzebujacym !

To ostatnia szansa dla starych, zeby zalapac sie do nadchodzacego pokolenia
(nowe moze byc juz tylko bardziej lepsze niz gorsze).
Wprawdzie strach przed niewiadoma mozecie zamienic na lek przed zgonem,
ale to juz nie ma znaczenia.
Moze jeszcze raz sie obudzicie, ale bedzie to juz smiech rozpaczy...
Do glebi waszych dusz wdziera sie odrodzenie i szkoda ze nie dozyjecie w
radosnym kresie.
Czy was to obchodzi czy nie WASZ WYBOR (albo gincie ze swoja zawiscia).
W zwiazku z tym zamiast oceniania checi "podwladnych" zapelniania komorek mozgu
nieistotnymi impulsami jego "opiekunow i promotorow wlasnej osobowosci" ,
niech dyplom oznacza umiejetnosc za-rzadzenia rowniez prywatna pamiecia ukladu
nerwowego
studenta-sluchacza poprzez probne testy zycia (tu i teraz),
a nie symulacji przestarzalych zaleznosci.
Zanim to nastapi lata swietlne przemierza astronomiczne wskazowki...
..Obym sie mylil..
Nawiasem nie bede, chocbym chcial, Einsteinem, odkrywca Ameryki...
Zeby to Kopernik zyl i mial takie mozliwosci jak kazdy z nas teraz,
nie musialbym tego pisac... to on wyreczylby wasze podobne spekulacje
"o wszelakiej tolerancji i adaptacji cial nieb[i]oskich".
}

wykladnia ekspertyzy SOCJOTEK publyc interpretti dpm

UNIWERSYTET Kembridz fakultejszyn



Temat: Co zawdzięczamy Gierkowi, a co Solidarności.
olbracht napisał:

> Drogi Kolego,
>
> To ze masz komputer przed soba nic nie znaczy. Polska jako panstwo
> technologicznie cofnela sie do konca lat 40. Ostatnio bylem w Egipcie. Na
> pustyni widzialem koczownikow. Do wielbladow mieli przytroczone
supernowoczesne
>
> radiomagnetofony sony z odtwarzaczem cd.
> Panstwo ktore pozwala na niszczenie lub rozkradanie wlasnej gospodarki
> wczesniej czy pozniej staje sie narodem koczowniczym. Nie przetwarza nic u
> siebie. Staje sie swiatowym pasozytem.
> Powiedz mi co przez te 12 lat w Polsce wybudowano ???
> Przepraszam wybudowano fabryke opla pod Gliwicami.
Kochany, Ty nie wiesz co wybudowano i jak się Polska zmieniłą, wydaje Ci się,
że wiesz co się w Polsce dzieje ale tak naprawdę mijasz się z prawdą i
wykonujesz projekcję własnych wyobrażeń. Równie dobrze i celnie mógłbyś
opisywać dogłębnie problemy wspomnianego Egipty - o czy niby świadczy fakt
radio-cd-cośtam hifi? Takiego ghetto blastera to każdy gówniarz może w Polsce
mieć!
Ale czy to bylo sluszne w
> czasie gdy wszyscy na swiecie inwestuja w branze przetwarzania informacjii ??
> Chodzi mi o to ze teraz nie ma nikogo z wizja. Kazdy mysli tylko o wlasnym
> koncie. A gierek ta wizje mial.
Tylk odlaczego nie za swoje pieniądze? Widzisz teraz brak tego rozmachu (btw,
czy Ty byłeś w Warszawie?) bo ponad 60% pracujących zatrudnionych jest w małych
firmach prywatnych, które działają na swój koszt i rzadko na kredyt a jak
pewnie wiesz nie było kapitalizmu więc i kapitału brak i trza go zrobić - nie w
rok, pięć, ani dziesięć. Prywatny, mały biznes powoli przejmuje rynek,
zanotował wzrost w czasie gdy państowe "przedsiebiorstwa" padaj po kolei jak
much (dla jasności -coś co nie jest w 100% prywatne nie jest prywatne wcale).
Duża cześć z tych "przesiębiorstw" (które są głównym "producentem" kolejnych
bezrobotnych) powstała w latach 70 i początku 80. Rozumiem że w początku lat70
było fajnie i że jako, że to były czasy Twojej młodości to jesteś skłonny
wybielać i z sentymentem wspominać te czasy ale przecież już w 75-6 zaczęły się
problemy a zaraz potem kartki na cukier. Ilość (średnia) studentów w Polsce już
w latach 80 spadła do poziomu Albanii! I za to i za wiele innych spraw żaden
komuch nie zasługuje na pomnik!
I za to zasluguje na pomnik.
> Widzisz pamietam koniec lat 60 i moglem to porownac z koncem lat 70.
> Lat 1990-2002 porownywac chyba nie bedziemy. Z tym sie chyba zgodzisz.
A ja pamiętam koniec 70-początek 80 i porównanie RFN i Polski. Ledwo, ledwo
paszport dostałem, spędziłem chyba ze dwa dni w kolejkach w biurze paszportowym
i ten piękny widok granicy Nrd-Rfn czyli Niemców z Niemcami - kwintesencja
komuny: czołgi, zasieki, wieze strażnicze itd. - oaza wolności! Tak fajnie było
że trzeba było ludzi powstrzymywac przemocą przed wyjazdem w siną dal. "Super"
osiągnięcie Gierasa, brawo, pomnik, geniuszszszszsz!!!!!



Temat: Dlaczego Warszawiacy nie sa lubiani???
Mysle, ze powinnismy rozmawiac na kazdy temat, nawet na temat PW. Przeciez sama
rozmowa i wypowiadanie opinii nie zmieni juz sytuacji, a moze niektore
watpliwosci wyjasnic, co jest pozytecznym elementem dyskisji.

Ci ktorzy uwazaja, ze PW bylo niepotrzebne, bo zmarnowalo tysiace mlodziezy i
spowodowalo zburzenie Warszawy, to aczkolwiek maja prawo do swojej opinii, to
jednak nie maja racji w kwestionowaniu podjetej wowczas decyjzji. W takich
warunkach w jakich znajdowala sie Polska i w jej historycznych uwarunkowaniach,
podobna decyzje podjeli by takze wspolczesni, bo to jest odruch oporu i obrony
przed calkowiteym zniewoleniem narodu.

Z roznych rozwazan opartych na dokumentach wynika, ze zniszczenie Warszawy
Hitler mial w planie zanim wybuchlo powstanie. Mlodziez warszawska bylaby
wylapana i wywieziona do obozow pracy niemieckiej machiny wojennej i bezoporne
przygladanie sie armi niemieckiej przewalajacej sie przez Poske nie uratowalo
by tej mlodziezy.

Marek wspominal, ze potem brakowalo tej inteligencji do stawiania oporu
indoktrynacji komunistycznej, co mogloby przyniesc zmiany w samym ustroju i
dzisiejszym obrazie Polski. Mnie sie wydaje, ze to nie jest prawda, bo taki
opor istnial i zwykle konczyl sie wczasami na Syberii lub w kamieniolomach
prowadzonych przez odpowiednie sluzby bezpieczenstwa. Czesc z tych opornych
pracowala w kopalniach wegla na Slasku.

Wszystkie decyzje zmiany struktury spoleczenstwa polskiego byly przywiezione z
Moskwy (Huta Warszawa czy Nowa Huta)i jakiekolwiek mysli o nie przyjeciu byly
tepione. Tepieni byli nawet ludzie nalezacy do komunistycznej partii Polski
przed WWII. Przedwojenni komunisci byli wylapywani, sadzeni i wiezieni jesli
nie w Kraju to na Syberii lub Liubliance w Moskwie. Tego rodzaju historie
czesciowo sie odgrzebuje, dokumentuje, ale to idzie bardzo opornie, bo duzo
decydentow z tamtych czasow jest w dalszym ciagu przy wladzy choc zmienilo
kolor druzyny. Sa przy wlazy bo Narod ich wybral i to nie raz a kilka razy.

Dlatego ja w swoim pierwszym wpisie, chcialem skierowac dyskusje na inny tor
zycia powojennego w Warszawie i jakie to przynioslo skutki w opinii o
warszawiakach. Pozniej po wyslaniu, zorientowalem sie ze prawie kazdy z
uczestnikow tego forum ma za malo (nie wystarczajaco) tych krzyzykow po
czterdziestce, aby cokolwiek pamietac z wlasnej obserwacji jak Warszawa byla
zniszczona i przez kogo zamieszkala. Tak, ze ci rodowici warszawiacy obecnie to
sa juz inne pokolenia jako pochodna pokolen naplywowych z tamtych czasow,
zamieszkujacych Warszawe. Zreszta, gdyby Warszawa nie byla miastem zamknietym w
latach od 1948? do 19... to ilosci naplywowych byla by znacznie wieksza.

Obecnie tez mieszkam w stolicy i Kanadyjczycy traktuja nas w podobny sposob,
jak Warszawiakow a to wynika z tego, ze wiekszosc decyzji politycznych jest
podejmowana przez wladze centralna i to wywiera pietno na reszte kraju. Roznica
jest taka, ze tu nie mamy miasta zamknietego i place nieraz sa lepsze w innych
miastach niz w stolicy. Poza tym tutejszy system sprawowania wladzy powoduje,
ze biura wladz centralnych sa porozrzucane po calym kraju, zeby wlasnie
rozladowac, te nieporozumienia, oraz dac zatrudnienie w miescowosciach, gdzie
nie ma specyficznego przemyslu, wynikajacego z naturalnych zrodel.

Ja np nie wierze w arogancje Warszawiakow, czy tutejszych, bo to sa
indywidualne przypadki personalne, ale mozna sie spodziewac, ze sa dziedziny w
ktorych mieszkancy stolicy sa lepiej oblatani niz na dalekiej prowincji i to
wlasnie czasami powoduje, ze ludzie na prowincji czuja sie mniej pewnie w
rozmowach ze stolecznikami, ale to jest naturalny bieg rozwoju spoleczenstwa w
danym kraju.



Temat: Konflikt w ZBiR: Czy Łukaszenko ustąpi Putinowi
Powyższy tytół prostacki jak jego autor...
Gość portalu: banialuki napisał(a):

> > Państwom tym nie pozwola się handlować z resztą śiata, a koncernom inwesto
> wać
> > tam. I to jest decyzja USA.
>
> Moze idioto mi pokazesz gdzie jest takie prawo ktore zabrania handlu z KRLD ?
> Czy ty sam ustanowiles blokade KRLD ?
Nie ma takiego prawa, dlatego amerykańska izolacja KRL-D od świata jest
bezprawna.

> > i brak rynków zbytu na polskie towary
> > pokazuje jakim jesteś samodestrukcyjnym narodem.
>
> kiedys byly "sztuczne" rynki zbytu bo Bulgarzy czy chcieli czy nie musieli
> kupowac nasze buble a my Bulgarskie a oni czeski. I tak RWPG sie krecilo -
> udawane towary, udawna gospodarka, udawane zatrudnienia. Sam pamietam
> bulgarskie "komputery" do liczenia na Fizyce UW na Hozej w latach 1972 - nikt
> tego bubla nie uzywal - wazyly wtedy 100 razy wiecej od analogicznych
> amerykanskich kalkulatorow i potrafily tylko - dodawac/odejmowac.A teraz kazdy
Polacy produkowali jeszcze zbyt mało Odr by zaopatrzyć w nie wszystkie wydziały
na wszystkich uniwersytetach. Myślisz ciemniaku że na pocz. lat 70-ych każdy
uniwerek w USA miał najnowocześniejszy (jak na tamte czasy) komputer? Oni też
używali przestażałej technologii tam gdzie nie zdążyli umieścić
nowocześniejszej.

> moze kupowac co chce .... A jakie buble ty produkujesz Tomson ? Czy tylko
buble
> umyslowe ?
Polski przemysł został unicestwiony, więc nie mam wyboru.

> > Człowieku czy ty nie masz za grosz wyobraźni! Wspólnego 400mln rynku NIKT
> nie
> > ośmieliłby się lekcewarzyć. Wszystkie postkomunistyczne kraje ustawialałyb
> y
> > ostre warunki inwestycji dla obcych koncernów (pełne podatki,wsparcie
> > technologiczne,poszanowanie praw pracowniczych), a jak nie to wypierdalać
> z
> > naszego ponad 400mln rynku.
>
> no i by .. wypierdalali. bo tak teraz na swiecie jest (przy kiepskiej
> koniunkturze), ze aby przyciagnac inwestycje trzeba cos dac wzamina.
Choćbyśmy dopłacali Beingowi, czy tym podobnemu ścierwu, nie przeniosą do nas
instytutów wysokiej technologii czy labolatoriów, mimo bardzo dobrego
wykształcenia naszej kadry inżynierskiej. Wszystko to będą umieszczać tylko u
siebie, nie u obcych. Obcy mogą albo wytwożyć własne koncerny (UE,Japonia),
albo jak pachołki liczyć co najwyżej na mniej (Polska,Meksyk) lub bardziej
(Malezja,Tajwan) zaawansowane montownie .

> Nawet
> Boeing w swoim wlasnym Seattle dostaje dzis kolosalne ulgi podatkowe.
A jaka różnica czy w Seattle,Teksasie,Newadzie czy innym stanie. Wszystko to
Ameryka, a zaawansowanych technologicznie fabryk i labolatoriów naukowych nie
przeniosą za granicę. Zresztą co ty chrzanisz, gdyby w USA wszystkich zwolniono
z podatków to z czego składał by się ich budżet? Z samych podatków od ludnośc?
Nie bądź śmieszny...

> Ale tow. Tomson ma zielone pojecie jak hula normalna gospodarka.
Mam i wiem że oddanie wszystkiego prawom rynku, bez patrzenia na kwestie
społeczne jest chore i prowadzi do wielkich nieszczęść. Zresztą wolny rynek to
mit, koncerny są zarządzane ze swoich krajów i służą orzedewszystkim im.

> Troche za duzo
> marksistowskiej lektury sie czytalo, nieprawda ?.
Nic takiego nie czytałem debilu. Ja zasięgam różnych źródeł,obserwuję,analizuję.
Tzw. Lektura marksistowska to tylko propagandowa papka, podobnie jak dzisiejsze
wychwalanie pod niebiosa globalnego kapitalizmu, ja w przeciwieństwie do ciebie
prostaczku nie przyjmuję byle propagandowego gówna.

> Oj czas kupic sobie bilet (i
> nowe majtki) i zobaczyc jak swiat sie kreci ...
I poco robisz z siebie skończonego prostaka?

> Bo tak sie sklada ze ten gruby kapitalista z cygarem i workiem pieniedzy
> pojdzie zainwestowac gdzie mu sie oplaca
Tam gdzie mu się opłaca otworzy, jak już powiedziałem, mniej lub bardziej
zaawansowane montownie, a całą esencję swojego koncernu zostawią w kraju.
System edukacji na wyższych uczelniach jest w Polsce znacznie wyższy niż w
Niemczech (wiem z opowiadań moich znajomych którzy tam się uczyli), więc czemu
Niemcy nie przenoszą do nas swoich biur projektowych czy zaawansowanych
technologicznie fabryk. Wymień mi choć jeden koncern, który ma swoje
najbardziej zaawansowane technologicznie fabryki i labolatoria naukowe w innym
kraju niż ten z którego pochodzi. Prawda jest taka że każdy rozwinięty kraj
opiera swoją technologię na WŁASNYCH koncernach, a obce montownie to tylko
uzupełnienie.

> i gdzie da sie zarobic a nie gdzie
> mozna porozdawac pieniadze takim "pracowitym" Tomsonom .........
Skończ z takim sarkazmem tępaku, bo mnie nie znasz i nie masz prawa tak się
wypowiadziać, chyba że jesteś zwykłym prostakiem.




Temat: Rozterki naiwnego człowieka...
Do Rycha
rycho7 napisał:

> Z przerazeniem obserwuje na tym forum efekty dzialania przyslowia: kiedy
> wejdziesz miedzy wrony musisz krakac jak i one. Zmuszanie do stadnego
myslenia.
> Bimi przedstawil wersje przebiegu wydarzen odmienna od tego co wiekszosc
uznala
>
> za dostatecznie wmowione przez media. Mam inne zdanie niz Bimi na temat
> ewentualnych prawdziwych mocodawcow zamachu 11 wrzesnia. Natomiast absolutnie
> jestem przeciwny odmawianiu czci i wiary czlowiekowi, ktory po prostu mysli
> inaczej niz stado.
> Przy analizie niejasnych sytuacji stosowana jest stara zasada, ktora ma nawet
> lacinski tekst (nie obciazylem sobie niestety nim pamieci). Zasada brzmi:
> Sprawca (kierowniczym) jest ten kto odnosi najwiecej korzysci.
> Przy analizowaniu 11 wrzesnia wytypowalem innych beneficjentow niz Bimi. Nie
> bede o nich pisal bo to nie zabawa, a ja chcialbym jeszcze pozyc. Osobiscie
> bardzo mi sie nie podoba wojna Izraela przeciwko Palestynczykom ale to nie
> przeslania mi horyzontu. Oto bilans korzysci i strat dotyczacy Izraela.
Izrael
> istnieje praktycznie tylko dzieki pomocy USA. W przypadku wykrycia
zydowskiego
> udzialu w zamachu pomoc USA skonczylaby sie bezpowrotnie. Ryzyko wykrycia
nawet
>
> gdy jest bardzo male to jednak istnieje. Tak jak juz wspominano na tym forum
> propaganda jest potega. Zydzi maja znaczny wplyw na media propagandowe. Totez
> zawsze moga miec nadzieje na korzystne dla siebie uksztaltowanie opinii
> publicznej. Bilans ryzyka jest w tym przypadku zdecydowanie niekorzystny.
> Pomysl aby dodatkowo wplatac do calej afery prezydenta USA jest juz szczytem
> ryzyka. Mozna uwazac ze prezydenci to kretyni ale juz tacy kretyni to oni nie
> sa.
> Sam pomysl innego analizowania tragedii jest ciekawy ale jak pokazuje
praktyka
> bez szans na powodzenie.
> Od lat obserwuje dwa inne historyczne przypadki.
> Teodor Rooswelt prawdopodobnie byl dostatecznie poinformowany o ataku na Perl
> Harbour aby zapobiec trgedii. Byc moze uznal za bardziej celowe zmiane
> nastawienia opinii publicznej w USA aby moc pomoc w wyzwoleniu Europy.
> Drugim przypadkiem jest zamiar Stalina ataku na Europe 6 lipca 1942 roku.
Cala
> ksiazke "Lodolamacz" poswiecil temu tematowi niejaki Suworow (Riazun).
> Oba te zagadnienia skrupulatnie sa przemilczane przez zawodowych historykow.
> Przyparci do muru historycy belkocza jakies pokretne wytlumaczenia. Znana
> zasada mowi. ze zwyciezcow sie nie sadzi.
> W przypadku WTC przemilczanym zagadnieniem jest bilans ilosci zatrudnionych w
> budynkach i ilosci zabitych. Plotka wielokrotnie powtarzala, ze do pracy
przed
> zamachem nie dotarlo kilka tysiecy Zydow.

Juz nie raz pisalismy o tych Zydach ktorzy podobno nie dotarli do WTC 11
wrzesnia ale skoro potrudziles sie tym interesujacym postem to moze jeszcze raz:

Nie ma mozliwosci do sprawdzenia ilu zydow nie doszlo do WTC 11 wrzesnia
dlatego wiadomo ze jest to tylko wymysl bujnej wyobrazni.

Po pierwsze nikt nie siedzial w drzwiach do tych budynkow i sprawdzal
wchodzacych czy sa Zydami czy nie. Wiadomo ze ludzia udalo sie wyjsc z tych
budynkow w calosci juz po pierwszym ataku i nikt nie wie kto przyszedl i
uciekl a kto po prostu nie przyszedl.

Po drugie praca w biurach Nowego Yorku za zwyczaj zaczyna sie o 9 rano. Tak tez
bylo w WTC. Nie wszystkie biura alw wiekszosc w WTC nie zaczynalo pracy az do 9
rano. Przypomne ci ze pierwszy samolt uderzyl w WTC o 8:50. Czyli pytanie
jest : Kto wie czy ludze ktorzy nie przyszli do pracy,(tego tez nikt nie wie
ale?), 11 wrzesnia byli w drodze
do pracy i tylko nie doszli poniewaz samolot uderzyl w budynek zanim tam doszli
a kto zupelnie nie poszedl tego dnia do pracy.

Nikt nie ma odpowiedzi na te pytania bo nikt nie moze do tego teraz dojsc.
Dlatego jak slysze pytanie dlaczego 3000 Zydow nie poszlo tego dnia do pracy ja
wiem ze jest to tylko bezpodstawny wymyslem bujnej wyobrazni.

pzdr
Kingfish

Nie znam oficjalnych danych na ten
> temat. Byc moze cos przeoczylem. Wydaje mi sie jednak, ze milczenie w tym
> przypadku jest calkowitym przyznaniem sie do winy. To mogloby potwierdzac
> scenariusz Bimiego. Ale tez nie do konca.
> Czy ktos jest w stanie wyjasnic moje watpliwosci? Ewentualne obelgi zwieksza
> jedynie moje watpliwosci czy zyje w zdrowym umyslowo spoleczenstwie.




Temat: Miejski Zarząd Dróg odchudzony
KOMUNIKAT URZĘDU MIASTA CZĘSTOCHOWY

KOMUNIKAT PRASOWY URZĘDU MIASTA
www.czestochowa.um.gov.pl

Reorganizacja w Miejskim Zarządzie Dróg

Nowy dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Kazimierz Augustyn zdecydował o
przeprowadzeniu reorganizacji tej jednostki. Jej celem jest zmniejszenie
kosztów funkcjonowania zarządu.

Przypomnijmy, że w okresie gdy Kazimierz Augustyn wspólnie ze Zbigniewem
Chmielewskim organizowali w I połowie lat 90-tych MZD, planowano zatrudnienie
docelowo na ok. 50 – 70 osób. Obecnie w MZD pracuje blisko 100 osób. Największe
koszty rodziła jednak wadliwa struktura, w której na trzech pracowników
przypadał jeden kierownik – łącznie z dyrektorami było 25 stanowisk
kierowniczych. Drastycznym był przykład Wydziału Audytu, w którym Naczelnik
miał jednego podwładnego. W niektórych przypadkach zarobki kierowników
poszczególnych komórek MZD przekraczały pensje naczelników Wydziałów Urzędu
Miasta.
Po reorganizacji, liczba stanowisk kierowniczych z 25 zmniejszona zostanie do
10. Z 20 funkcjonujących dotychczas komórek organizacyjnych stworzono pięć
wydziałów:
- utrzymania dróg
- planowania i realizacji zadań
- inżynierii ruchu drogowego ( wraz z oświetleniem drogowym)
- parkingów
- finansowo – organizacyjny ( z zamówieniami publicznymi).
Pozostało dotychczasowych dwóch dyrektorów – pan Jerzy Kocyga ( pion
utrzymania, planowania i realizacji zadań) pan Zbigniew Przedziński ( pion
ekonomiczno-administracyjny). Oprócz wymiernych oszczędności, na które składają
się zmniejszone koszty osobowe, zmniejszone abonamenty i koszty obsługi
kilkudziesięciu aparatów komórkowych, w zdecydowany sposób poprawi się
sprawność działania MZD.
W ramach reorganizacji podjęto decyzję o likwidacji liczącej 7 pracowników tzw.
grupy interwencyjnej (zajmowała się naprawą i montażem znaków drogowych).
Koszt wykonywania tych zadań przez własnych pracowników jest stosunkowo duży,
gdyż oprócz pensji ponoszono także koszty obsługi tej komórki (księgowość
itp.). W podobnych jednostkach w kraju zlikwidowano te jednostki powierzając
ich zadania zewnętrznym firmom wyłonionym w drodze przetargu nieograniczonego.
Obecny stan był nie do utrzymania - 7 pracowników zajmowało się niekiedy w
ciągu dnia wymianą znaków w zaledwie kilku miejscach Częstochowy...
Przetarg zostanie rozstrzygnięty w ciągu najbliższego miesiąca. Majątek będący
obecnie w dyspozycji grupy interwencyjnej ( m.in. dwa samochody, narzędzia
itd.) zostanie zagospodarowany na potrzeby MZD lub innych jednostek miejskich.
Zmniejszenie kosztów funkcjonowania MZD przyniesie wymierne oszczędności, które
przeznaczone będą na remonty i utrzymanie dróg.

Biuro Prasowe Urzędu Miasta Częstochowy




Temat: Następna zagadka. (Do Lewicy głównie)
Ech, jak przyjemnie sie rozmawia z liberalem ktory wie, co to liberalizm

Moze uporzadkujmy pole? A niby dlaczego ja mam bronic komuny i jej ustroju? Jak
kto sie do komuny poczuwa, to niech jej broni. Ja wole gospodarke rynkowa

Mysle ze miedzy nami zarysowala sie jakas roznica w podejsciu. Wnosze to z tej
wymiany zdan:

Ja:
Jakis gleboki zwiazek przyczynowo skutkowy widze natomiast w innej cesze USA.
Jest to panstwo rzeczywiscie wyjatkowe, jedyne na swiecie, ktore probuje
spelnic mit spoleczenstwa otwartego. W przeciwienstwie do nacjonalistycznej
Europy oni maja w d... wojny na tle etnicznym i rasowym. To jedyne panstwo
na swiecie, ktore jest otwarte na imigracje programowo, a nie z przypadku czy
biezacego consensusu politycznego. Otwartosc jest fundamentem panstwowosci
amerykanskiej.

Ty:
Zgoda. Absolutna. W kwestiach społecznych chyba sie nie pokłócimy

Otoz dla mnie nie jest to kwestia spoleczna, tylko fundamentalna. Mam wrazenie,
ze tobie sie wydaje, ze sfera gospodarcza jest autonomiczna w stosunku do - no
wlasnie - spolecznej I ze tym samym prawomocne jest mowienie wylacznie o
gospodarce.

Moim zdaniem tego sie rozdzielic nie da. Co wiecej, amerykanskie sukcesy
gospodarcze moim zdaniem wprost zaleza od owej otwartosci. Z niej bezposrednio
wynikaja takie praktyczne skutki, jak niezawislosc sadow i praworzadnosc. I tak
dalej Oraz mozliwosci w kreowaniu bogactwa

Etatyzm. Byc moze ty wolisz go wiazac z zakresem interwencji gospodarczej, ale
wspolczesna Europa takiemu twierdzeniu po prostu przeczy Rozbuchana
europejska biurokracja rozrasta sie z powodow nacjonalistycznych. Targow, ktora
nacja bedzie wiecej etatow mialy. A czymze w istocie sa te kontrakty, jak nie
parytetami etnicznymi? Jesli w jakims biurze pojawia sie realna koniecznosc
zatrudnienia pana Kazia do obslugi nowej kseromaszyny, to od razu pojawia sie
problem a jakiej narodowosci on bedzie? I zeby utrzymac owa parytetowa
rownowage etniczna tworzy sie od razu pare innych etatow. Oby tylko pare

Amerykanie maja w nosie pochodzenie etniczne pana Kazia oraz etniczne parytety
i dlatego w efekcie koncowym maja mniejsza biurokracje.

Pytasz o powodzenie powojennych Niemiec? Alez powiedzialam, amerykanski
interwencjonizm panstwowy, czyli Plan Marshalla. Keyns zreszta tez
amerykanskiej gospodarce nie zaszkodzil, a wrecz przeciwnie

Korea. To samo co w przypadku Niemiec. Kredyty wsparte gwarancjami panstwowymi,
czyli interwencjonizm.

>IMF jest wyśmiewany przez klasycznych liberałów. Serio serio. Patrz Milton
>Friedman

Ok. Masz racje z Mr.F. Ale az mnie jezyk swierzbi, jesli chodzi o IMF i
liberalow, hihi. Lets's make a deal: Daj mi spokoj z komuna, ja ci dam spokoj z
IMF Uklad sensowny, bo jest jednak jakas "drobna" roznica miedzy
interwencjonizmem panstwowym w obrebie gospodarki rynkowej, a systemem
gospodarki nakazowo- rozdzielczej, nieprawdaz? Ja nawet nie wiem czy to sie da
w ogole nazwac interwencjonizmem panstwowym. Wyraz czy termin nie powinny
znaczyc wszystkiego, bo inaczej przestaja znaczyc cokolwiek.

Dziadka Marksa tez proponuje zostawic tam gdzie jest, w grobie




Temat: Doradztwo finansowe Efect - ktoś zna ich?
Witam wszystkich,
Cieszę się, że to forum powstało a ludzie mają możliwość przeczytania różnych opinii odnośnie firmy efect.
Miałem nieprzyjemność pracować w tej firmie przez ok. 3 miesiące w roku 2007. Opowiem trochę jak to wygląda z mojego punktu widzenia.
Była to moja pierwsza "poważna" praca i nie ukrywam, że widząc na rozmowie kwalifikacyjnej znajomych w drogich garniturach, chwalących się ile to można "kasiory" wyciągnać byłem pełen zapału i zmotywowany. Oczywiście zostałem przyjęty i przypisany do jednego z kierowników. Dodam, że był to mój kolega a w biurze kazał mi mówić do siebie per Pan bo jak to określił takie są reguły... Pierwsze dni polegały na dzwonieniu do znajomych - studentów opowiadanie bajek nastęnie chodzenie do ich i wyciąganie numerów. Następnie dzwonienie do ich znajomych opowiadanie jeszcze większych bajek itd...Jak dziś pomyślę co ja im wygadywałem, jaka to firma jest duża i prosperująca i jacy to specjaliści pracują (uzywając takiej tekturowej prezentacji) to aż mi się słabo robi. Jedną prawdę mówiłem o sytuacji emerytalnej w Polsce i jedyne pocieszenie, że zwróciłem uwagę na ten problem paru osobom.
Przez 3 miechy nie zarobiłem zbyt dużo ( nie mam specjalnie zamożnej rodziny ani znajomych). Firma ani nie zapewniała i z tego co wiem dalej nie zapewnia podstawy w okresie wdrożenia, ani nie pokrywa kosztów dojazów a co najlepsze nie zwraca kosztów za telefon!(absolutnie minimum - narzędzie pracy dla osób pracujących w sprzedaży!!) Maxymalne cięcie kosztów i brak szacunku dla pracownika.
Kierownicy używali takiej socjotechiniki, że aż z nich ciekło! Opowiadania o prywatnym jumbojetcie prezesa Filipa Jacka czy też o wypadach do casyna w Monte Carlo....
no i telefony ok. 22 - trzeba było zdać raport ze spotkań i czy wyciągneliśmy od każdego 14 numerów.
Szkolenia były prowadzone przez pracowników zatrudninych od paru miesięcy, merytorycznie BARDZO słabo! Artykuły drukowane z money.pl!
Szkolenia odbywały się w srodę o 20! przecież to jest nienormalne! pamiętam jak wracałem nocnymi autobusami do domu..w garniturze z teczką (tak nie stać mnie było na samochód).
Najlepszą jednak rzeczą to było soboty i dzwonienie! tzw terminowanie (tak proszę Państwa w tej firmie pracuje się w soboty od 10 do momentu umówienia 12 spotkań nie dostając za to ani grosza). Mieliśmy wydrukowany draft rozmowy i wyglądało to mniej więcej tak:
-dzień dobry
-dzień dobry
-Pani mnie jeszcze nie zna ale mamy wspólnego znajomego..Adama
-jakiego Adama?
-Adama Kowlaskiego, spotkałem się z nim ostatnio zawodowo gdyż jestem jego doradcą finansowym...Adam był bardzo zadowolony ze spotkania i polecił mi Panią, wobec czego proponuję takie samo spotkanie we wtorek o 11 albo w czwartek o 17 który termin Pani bardziej odpowiada?
Robienie z siebie debila przez telefon trwało całą sobotę..
Jak już wspomniałem odszedłem z efectu po 3 miesiącach a kierownik skomentował to tak..(za moimi plecami) że jestem cienias, że nie dałem rady, że on takich ludzi to nie potrzebuje..Nie chcę tego komentować, jest to po prostu zbyt żałosne. Aktulnie kończe studia(dzienne)wybieram się a drugie, pracuję na etatcie (tak opluwana forma zatrudnienia w efekcie) i do tego piszę pracę magisterką.
Nauczyła mnie ta praca bardzo dużo i chyba jednak nie żałuję, że moja kariera zawodowa rozpoczeła się od tej firmy.
Pokazała jak pierwsze większe pieniądze (owszem da się zarobić robiąc z siebie MEGA debila) mogą wyprać człowieka, jak można łatwo manipulować młodymi osobami i co robić żeby się nie dać. Nauczyła, że warto postawić na swoim i nigdy nie dać się wyprać przez paplaninę korporacyjną.

Pozdrawiam Michał




Temat: Kulisy wspolpracy R.Dmowskiego z Rosja
Daj spokój, chłopic znalazł w sieci prowokacjyjną stroniczkę i cytuje bez
podawania źródła.
NAtomiast auter tego texciku o Dmowskim pisze o sobie tak:

"Andrzej Krzemiński - święty i błazen

W latach 40-tych uczestnik kampanii afrykańskiej, odznaczony Krzyżem Rycerskim
z Mieczami. W 1947 r. w kraju, jeden z przywódców powstania antykomunistycznego
w Pułtusku.

W latach 50-tych bryluje na salonach Petersburga. Przyjaźni się z samym
Aleksandrem Puszkinem i niejakim Cziczikowem. W wolnej chwili rzuca bombę w
kierunku cesarza Aleksandra. Wyrzucony na pysk z salonów.
Wraca do Afryki, tu wraz z Arturem Rimbaud i Kongo Millerem przemyca broń dla
murzyńskich kacyków. Niestety, z powodu drobnych komplikacji zdrowotnych Artura
i nagłej potrzeby zmiany zawodu Millera wypada z obiegu. Czuje się
rozczarowany.
Znajduje zatrudnienie jako tragarz w misji Świętego Officium w Hondurasie. Na
miejscu z zapałem oddaje się ściganiu sodomitów, kacerzy i innych antychrystów.
W czasie wolnym pali starożytne azteckie foliały.
W Cesarstwie Brazylii, w czasie ogólnokrajowego referendum opowiada się za
zniesieniem niewolnictwa. Po zastanowieniu zmienia zdanie.

Lata 60-te zastają go w Szwecji, gdzie realizuje serię animowanych filmów
eksperymentalnych. Twórczość ta spotyka się z wrogą reakcją tradycyjnie już
sfaszyzowanej publiczności szwedzkiej. Zniechęcony emigruje do USA, gdzie widać
go w filmie "Woodstock", w 3 457 rzędzie widowni na lewo od kamery.

Zaś w Paryżu... panie kochany, żem się jako osoba delikantna sfrustrował, nie,
wziełem armie i dawaj na tych ruskich, uważasz pan, nie, stanołem sobie raz
obozem pod Borodinem, myśle żeby uderzyć zagonem pancernym, a dołem puścić
Krecika, aż jak mi nagle coś nie chwyci za nagawkie, pudziesz cholero, pudziesz
Kutuzow, dym się jakiś zrobił, nieprzyjemnie, a ja tam żaden cham nie jestem,
jak się zrobi ciemno, to wychodzę, kumpel Józek dał mnie tyły nad rzeką, tego
no, od wielkości..o kurna, ale tego błota nanieśli...
Zaś w Paryżu na wypoczynku, w trakcie przewracania słupa telefonicznego zostaje
Krzemiński zatrzymany przez żandarmerię. Za, rzekomo zbyt długi nos zostaje
deportowany karnie do Gujany, na Wyspę Diabelską. Po 20 latach amnestionowany,
Francuzi likwidują obóz i budują kosmodrom. Krzemiński wysiada.

W latach 70-tych bierze z biura miesięczny urlop i wybiera się z Waldemarem
Łysiakiem do Afryki, gdzie na zlecenie CIA walczy z wojskami kubańskimi. Po
odniesieniu szeregu zwycięstw powraca do kraju i pracy biurowej.
Wydaje pod pseudonimem Leszek Kołakowski pracę "Główne nurty marksizmu", w
której rozprawia się zdecydowanie z młodoheglizmem i staromarksizmem.

W latach 80-tych jako uczeń szkoły podstawowej wstępuje do organizacji
podziemnej, o której wie tylko tyle, ze nosi nazwę "Region Mazowsze". Walczy,
sabotuje, uderza.
W 1987 r. umykając przed ścigającymi go ubekami zrywa w bramie pewnej kamienicy
plakat informujący o referendum. Wpada z trofeum do domu, zamyka się na dwie
godziny w ubikacji. Po perswazjach swego przyjaciela Asmodeusza wychodzi z
ubikacji. Na odprawie Organizacji szef mówi mu, że Krzyż Żelazny na jak w
banku.
W 1989 r. występuje z organizacji i przy okazji dowiaduje się, ze jej pełna
nazwa brzmiała "Koło młodych - Werwolf - Region Mazowsze". Przełomowy rok 1989
zastaje go (nie wiedzieć dlaczego) jako młodzieńca 15-letniego bez grosza przy
duszy - szef mazowieckiego Werwolfu odmawia zwrotu płaconych przez lata składek
organizacyjnych.

W latach 90-tych umieszczony (przez przypadek) na 92 pozycji listy bogaczy
pisma "Wprost".

Obecnie skromny emeryt, regularnie grywający w Totolotka. Autor niewydanej
pozycji autobiograficznej "Moje życie, moja walka"."

No, jeżeli texty takich kpiarzy "szatan" traktuje poważnie, to świadczy to
wyłącznie o jego głupocie, albo świadomej prowokacji. Ale chociaż źródło swoich
rewelacji by podał, bo inaczej to plagiat. Ale co taki lewacki diabełek (gdziez
mu tam do szatana) może wiedzieć o uczciwości?
P.




Temat: Polskie kolonie? Polacy lepsi od Niemców...
Polskie kolonie? Polacy lepsi od Niemców...
Polskie kolonie
Tygodnik "Wprost", Nr 1080 (10 sierpnia 2003)

Kilkanaście miejscowości we Włoszech, Austrii, na Węgrzech i Słowacji żyje
niemal wyłącznie z gości z Polski

Maso Corto we włoskim Tyrolu, Santa Susanna na wybrzeżu Costa Brava w
hiszpańskiej Katalonii, austriackie kurorty Kaprun i Zell am See czy
węgierski Hajduszoboszló to właściwie polskie miejscowości. Utrzymują je
bowiem w znacznej mierze turyści z Polski. Właściciele hoteli, moteli i
pensjonatów zapraszają dla nich polskich artystów, a personel uczy się języka
polskiego. Już kilkanaście miasteczek we Włoszech, Austrii, na Węgrzech czy
Słowacji nastawiło się głównie na gości z Polski. Nic dziwnego, na Słowacji
Polacy są drugą po Czechach najliczniej reprezentowaną grupą turystów. I to
wcale nie najbiedniejszych. Z danych Szwedzkiej Izby Turystyki wynika, że
podczas wakacji w Skandynawii Polacy wydają więcej niż Niemcy.
- Hotelarze i restauratorzy, którzy nastawili się głównie na wczasowiczów z
Polski, nie odczuwają recesji. Polacy to bodaj najbardziej rozwojowa grupa
turystów. Zagraniczne miasteczka, w których mówi się po polsku, nie narzekają
na wyludnione plaże czy puste wyciągi - mówi Witold Bartoszewicz z Instytutu
Turystyki. - Samorządowcy i hotelarze zapraszają Polaków, bo mają dobre
doświadczenia z gośćmi z naszego kraju - opowiada Katarzyna Gałuszko z
agencji Testa PR, ściągającej polskich turystów do Włoch.

Maso Corto
- Na przyjazd do Polski, a potem przestawienie się na polskich turystów
namówił mnie cztery lata temu jeden z gości mojego hotelu. Teraz uważam, że
dokonałem najlepszego wyboru - mówi Sepp Platzgummer, współwłaściciel
kompleksu hotelowego w Maso Corto. Jak wspomina Franz Kurtz, wspólnik
Platzgummera, postawienie na polskich turystów wymagało przezwyciężenia
stereotypu Polka, który pije wódkę, kradnie w sklepach i pracuje na czarno.
Efekty propolskiej orientacji widać szczególnie wyraźnie w porównaniu z
sąsiednimi miejscowościami: w tym roku w Maso Corto wszystkie pokoje hotelowe
są zarezerwowane (80 proc. gości stanowią Polacy), zaś w pobliskim Vernago,
dokąd Polacy nie jeżdżą, wolnych jest połowa miejsc.
Od dwóch lat w Maso Corto organizowane są Dni Polskie. W tym roku naszych
turystów bawili tam polscy artyści: Reni Jusis, Norbi, Tercet czyli Kwartet
oraz Wujek Samo Zło. Specjały polskiej kuchni prezentował włoskim kucharzom
Maciej Kuroń z grupą pomocników. - Polacy gromadzą się w tych samych
miejscowościach wczasowych za granicą, bo w grupie, wśród swoich, czują się
pewniej. A kiedy dominują wśród turystów, nie są traktowani jak przybysze
drugiej kategorii - mówi Andrzej Zachwański, socjolog turystyki.

Hajduszoboszlo
Węgierski kurort Hajduszoboszló swój rozkwit w ostatnich latach zawdzięcza
głównie Polakom. Jak wspomina Beata Dombi, kierowniczka miejscowego biura
Thermal Tourist, na początku przyjeżdżały tam rodziny polskich robotników
zatrudnionych przy budowie cukrowni w pobliskiej miejscowości Kaba. W
ubiegłym roku tylko w lipcu i sierpniu spędziło tu urlop prawie 30 tys.
turystów z Polski. W Hajduszoboszló kelnerzy i recepcjoniści muszą
obowiązkowo nauczyć się przynajmniej kilkunastu zwrotów w języku polskim.
Wszystkie napisy w mieście oraz karty dań w restauracjach są dwujęzyczne:
węgierskie i polskie. Bezrobocie, które w tym regionie sięga 9 proc., dzięki
polskim turystom w Hajduszoboszló nie istnieje. Polacy zostawiają tu o 30
proc. więcej pieniędzy niż Niemcy i aż o 70 proc. więcej niż Węgrzy - wynika
z tegorocznego raportu Węgierskiej Izby Turystyki. - Polscy turyści mają
niespotykaną u innych cechę: jeśli okaże im się serdeczność i zrozumienie,
następnego lata wracają. Tymczasem na przykład Niemcy wolą co roku bywać w
innej miejscowości - mówi László Sóvágó, burmistrz Hajduszoboszló.

Santa Susanna
- O miejscowości Santa Susanna na wybrzeżu Costa Brava w Katalonii mówi się
jako o śląskiej kolonii w Hiszpanii. Od sześciu lat odbywają się tutaj
coroczne Schlesiertreffen (śląskie spotkania). Ich inicjatorem jest Peter
Poloczek. Tegoroczne spotkanie Ślązaków prowadziła aktorka Aldona Orman, a
uczestniczyło w nim ponad 1000 osób.

Piotr Krzyżanowski

Pełny tekst ukaże się w najbliższym numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży
od poniedziałku 4 sierpnia.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 152 rezultatów • 1, 2, 3, 4
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex