Biuro dłużników

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro dłużników




Temat: Noteć znowu ma kłopoty i przegrywa w Pucharze P...
postawa Cezarego R. - wstyd
Wszystkich zainteresowanych uprzejmie informuje się, że w dniu 30 stycznia 2006
r. o godz. 11 w sali nr 12 Sądu Rejonowego przy ul. Grudziądzkiej 45 w
Bydgoszczy - odbędzie się rozprawa sądowa (sygnatura akt: XV GU 132/05), w
sprawie ogłoszenia upadłości dłużnika – koszykarskiego klubu sportowego „Noteć”
Inowrocław.

Wniosek o ogłoszenie upadłości został złożony na początku grudnia 2005 r. przez
szczecińskie Biuro Turystyki „Oltour”, któremu Prezes klubu - Cezary
Rydlichowski nie zapłacił od sierpnia 2003 r. kwoty 12.585,26 zł za bilety
lotnicze dla sprowadzonych do Inowrocławia 4-ech zawodników.

Postępowanie egzekucyjne prowadzone przez inowrocławskiego Komornika Sądowego
pozostaje - jak na razie – bezskuteczne (sygnatura akt: I KM 1756/04).
Cezary Rydlichowski nie reaguje na kierowane do niego pisma, w tym także nie
udzielił odpowiedzi na skierowane do niego na początku grudnia 2005 r. pismo
zawierające sugestię dokonania zapłaty (co warunkowało by wycofanie wniosku o
upadłość).

Aktualnie prowadzone jest także w tej sprawie postępowanie przygotowawcze przez
szczecińską Prokuraturę – w sprawie wyłudzenia szkodę BT „Oltour” w/w kwoty.

Pan Cezary R. zaprzecza bezspornym faktom.

Można w związku z tym powiedzieć, że jest to kłamca i osobnik bez honoru, skoro
zaprzecza takim faktom.

Inowrocławski Komornik Sądowy w w/w sprawie egzekucyjnej dokonał około (a może
ponad) 30 zajęć, jak na razie bezskutecznych.

Dziennikarz może udać się zarówno do w/w Komornika, jak też do sądu i w oparciu
o uzyskane informacje, jak też lekturę dokumentów ustalić obiektywny stan
faktyczny.






Temat: Newsletter 8
interesy Czarneckiego-info z Łodzi
Nowy bank udzielający kredytów mieszkaniowych - DomBank - umieścił swoją
centralę w Łodzi. Pracę znalazło już 50 specjalistów. A to dopiero początek!

DomBank - tak nazywa się nowa instytucja, która ma swoją siedzibę w Łodzi. W
biurowcu przy ul. Senatorskiej kilkadziesiąt osób nadzoruje sprzedaż kredytów
mieszkaniowych w oddziałach w całej Polsce. - Nasz bank błyskawicznie się
rozwija. Ciągle zatrudniamy nowych ludzi - informuje Paweł Plewiński, dyrektor
marketingu DomBanku.

DomBank jest częścią GetinBanku kontrolowanego przez znanego polskiego
biznesmena Leszka Czarneckiego. Co zdecydowało, że centrala nowej instytucji
jest właśnie w Łodzi? - Niewątpliwe atuty tego miasta - mówi Plewiński. Według
niego koszty prowadzenia tego rodzaju biznesu w Łodzi są najniższe ze
wszystkich dużych miast w Polsce. Nie chodzi tu tylko o wysokość pensji, ale
np. także wynajem biur. - Nie bez znaczenia jest też obecność wielu świetnie
wyszkolonych specjalistów - dodaje Plewiński. I jeszcze jeden szczegół. Szefem
DomBanku jest Łukasz Bald, do zeszłego roku szef GE Banku Mieszkaniowego. Bald
jest łodzianinem i doskonale zna najlepszych łódzkich bankowców.

DomBank udziela już kredytów mieszkaniowych mieszkańcom kilku dużych miast,
m.in. Gdyni, Wrocławia, Szczecina, Katowic i Krakowa. Start miał dobry. - Już
osiągnęliśmy sukces! Mamy 4 proc. udziału w rynku - chwali Plewiński.

DomBankowi udało się wejść w niewykorzystaną niszę. Jego kredyty nie są tańsze
niż u konkurencji, ale za to dużo łatwiej je dostać. - Są miliony Polaków,
którym tradycyjne banki nie chcą dać kredytu hipotecznego. My podajemy im rękę -
mówi dyrektor. Chodzi tu głównie o ludzi, którzy mają nieregularne lub trudne
do udowodnienia dochody (np. prowadzą własną firmę albo w przeszłości
znaleźli się na czarnej liście dłużników, a teraz wyszli na prostą i starczy im
pieniędzy na spłatę kredytu.

DomBank błyskawicznie rozwija swoją sieć sprzedaży. Docelowo chce mieć 20
oddziałów w największych polskich miastach.

Leszek Czarnecki przejmie w poniedziałek za pośrednictwem GetinBanku inny
łódzki bank - Przemysłowy. Chce stworzyć z nich ogólnopolską instytucję
obsługująca klientów indywidualnych ze 150 placówkami w całym kraju. Na razie
nie wiadomo, czy nowy bank będzie miał siedzibę w Łodzi. Negocjacje trwają.






Temat: administrator
ZARZĄDZANIE NIERUCHOMOŚCIAMI

Cel i zadania określone przez naszych Zleceniodawców są realizowane
z wykorzystaniem funkcjonującego w Firmie komplementarnego systemu
zarządzania obejmującego :
-Usługi prawne w zakresie obsługi nieruchomości, prowadzenie
czynności prawnych związanych z administrowaniem i zarządzaniem
obiektami, w tym reprezentowanie przed organami administracji
publicznej. Nadmieniamy, że poza zakresem umowy o zarządzanie, a
więc płatne osobno jest w razie prowadzenia sprawy sądowej przez
Wspólnotę Mieszkaniową, honorarium radcy prawnego lub adwokata i
należne wpisy sądowe.
-Planowanie strategiczne i operacyjne – przygotowanie
rocznego i wieloletniego planu gospodarczego.
-Prowadzenie obsługi księgowo – finansowej, która obejmuje :
Sprawozdawczość finansowo – księgową, weryfikację faktur i rachunków
kosztowych i dochodowych pod względem merytorycznym i formalnym.
-Prowadzenie bieżącej ewidencji kosztów i przychodów,
dokonywanie bieżącej kalkulacji kosztów uwzględniającej potrzeby i
oczekiwania właścicieli lokali w nieruchomości wspólnej, prowadzenie
systemu rozliczeń opłat za własność wspólną, prowadzenie windykacji
należności i podejmowanie kroków w stosunku do dłużników,
dokonywanie kalkulacji stawek opłat dotyczących pokrycia kosztów
utrzymania części wspólnej nieruchomości.
-Analizę ekonomiczną.
-Prowadzenie biura administracji oraz obsługę administracyjną
i techniczno – eksploatacyjną obsługiwanych obiektów.
-Kontrolę i ewidencję stanu technicznego obiektów poprzez:
prowadzenie nadzoru nad :
- utrzymaniem stałej sprawności oświetlenia obiektów,
- utrzymaniem stałej sprawności kanalizacji fekalnej,
- utrzymanie stałej sprawności kanalizacji teletechnicznej
- utrzymanie stałej sprawności instalacji: wodno-
kanalizacyjnej, co, gazu z zabezpieczeniem ich dostaw.
- Prowadzenie dokumentacji technicznych obiektów, instalacji i
infrastruktury towarzyszącej.
- Organizację obligatoryjnych przeglądów budowlanych,
technicznych, sanitarnych i przeciwpożarowych stosownie do wymagań
Prawa Budowlanego.
- Organizację napraw, remontów bieżących obiektów i
infrastruktury towarzyszącej,
modernizacji nieruchomości.
- Utrzymanie czystości obiektów poprzez prowadzenie nadzoru
nad utrzymaniem należytego
stanu sanitarno – porządkowego obiektów oraz altan śmietnikowych.
- Zawieranie umów w imieniu właścicieli na dostawę mediów,
wywóz nieczystości i innych umów zapewniających obsługę obiektów.
- Pełnienie nadzoru nad wykonawstwem prac zleconych przez
właściciela.




Temat: Polacy w Berlinie.
Władze polskie domagały się od Niemców wykreślenia w arkuszach spisowych pytania
o narodowość, ale bez rezultatu. Wiadomo było, że przy stosowaniu różnych presji
tylko nieliczni odważą się podać do spisu narodowość polską. Ten spis wykazał,
że w Niemczech jest tylko 14 tys. Polaków. W grudniu 1937 mijało 15 lat od
powstania Związku Polaków w Niemczech. Polacy chcieli wykorzystać tę okazję dla
celów propagandowych i pokazać Niemcom i światu, że mniejszość polska w
Niemczech jest. Uroczystość z tej okazji odbyła się 6 marca 1938 w Berlinie w
Theater des Volkes, gdzie przybyło około 5 000 Polaków z całych Niemiec. Dla
Polaków było to duże święto, ale bez szerszego oddźwięku. W 1938 Związek Polaków
zabiegał w Berlinie o sześcioklasową polską szkołę przy Marianenplatz 14, której
otwearcie planowano w 1939. Miała tam się mieścić również bursa dla uczniów i
mieszkania dla nauczycieli. Organizatorzy mieli sporządzoną listę 150 dzieci w
wieku od 6-12 lat, które miały do tej szkoły uczęszczać. Trwały jeszcze
pertraktacje w sprawie kupna budynku, ale wszystko było na dobrej dridze. Na
przeszkodzie stanęło żądanie władz niemieckich przedłożenia im listy zgłoszonych
dzieci. Tej Polacy pokazać nie mogli. Wiadomo było, że pod presją władz
administracyjnych rodzice wycofają dzieci. Dalszy bieg wypadków uczynił sprawę
nieaktualną. Dla Polaków w Niemczech II wojna światowa rozpoczęła się już na
wiele miesięcy przed 1 września 1939. Już na przełomie 1938i 1939 wyraźnie
narastał terror wobec Polaków, a możliwości obrony były coraz bardziej
ograniczone. Policja przeprowadzała rewizje w biurach polskich organizacji, w
redakcjach pism, w szkołach. Wysiedlano co bardziej aktywnych działaczy,
szczególnie z terenówautochtonicznych. 17 sierpnia 1939 gestapo zajęło budynek
Związku Polaków. Pracownicy zostali aresztowani i wysłani do obozów
koncentracyjnych. Rozporządzeniem z 27 lutego 1040 Rada Ministrów Obrony
Narodowej (Ministerrat für die Reichsverteidigung) rozwiązana wszystkie polskie
organizacje. Decyzją z 3 czerwca 1943 zamknięte zostały polskie banki. Polscy
dłużnicy otrzymywali wezwania do uregulowania należności. Wielu było w obozach
koncentracyjnych. Ci którzy wrócili musieli spłacać dług wraz z odsetkami.
Majątek polskich organizacji przejął skarb państwa niemieckiego, natomiast konta
bankowe należące do polskich placówek dyplomatycznych, handlowych i Żydów
polskich przejęło gestapo.



Temat: SZCZECIN - DOBRE WIADOMOSCI cz. II
Biuro Informacji Gospodarczej SA w Szczecinie
Za Kurierem Szczecińskim

Zadłużenie trudno będzie ukryć
Bat na niesolidnych

Rozmowa z Piotrem Szmidtem, dyrektorem Okręgu Krajowego Rejestru Długów -
Biuro Informacji Gospodarczej SA w Szczecinie.
- Od 4 sierpnia Biuro Informacji Gospodarczej rozpoczęło komercyjną działalność
jako pierwsza tego typu instytucja w kraju. Jaki jest jej cel?
- BIG ma doprowadzić do udrożnienia zatorów płatniczych, które nawarstwiły się
w polskiej gospodarce. W myśl ustawy biuro gromadzi i udostępnia informacje
gospodarcze dotyczące zadłużenia firm i prywatnych osób.
- Kto może zgłaszać te informacje do BIG?
- Informacje na temat klientów indywidualnych mają prawo zgłaszać do nas
podmioty wymienione w ustawie. Są to m.in.: spółdzielnie mieszkaniowe, zarządcy
nieruchomości, firmy komunalne, zakład wodociągów, energetyka, banki,
operatorzy telekomunikacyjni, firmy leasingowe. Muszą one wcześniej podpisać z
nami umowę.
- W jaki sposób można sprawdzić, czy ktoś nie znajduje się na liście BIG?
- Może to zrobić każdy przedsiębiorca, który podpisze z nami umowę. Otrzymuje
wtedy swój login i hasło. Następnie poprzez Internet loguje się na stronę
Krajowego Rejestru Długów, podaje numer NIP swojego kontrahenta i sprawdza, czy
nie ma on gdzieś zadłużenia. Jeśli dotyczy to osoby prywatnej, to musi ona
najpierw zgodzić się na sprawdzenie jej danych w BIG.
- Biuro działa na zasadach komercyjnych. Jak pobiera pieniądze za swoje usługi?
- Odbywa się to na zasadzie płacenia abonamentu - 250 zł miesięcznie. W ramach
tego abonamentu nasz klient ma dostep do wszelkich informacji, które znajdują
się w naszej bazie informacji gospodarczych. Dodatkowo płaci się za inne
usługi, które oferuje biuro. Sprawdzenie potencjalnego kontrahenta to wydatek
2,5 zł. Jest też opcja monitorowania klientów. Jeśli któryś z nich znajdzie się
w bazie danych BIG, otrzymuje się o tym informację mailem lub SMS-em. Ta opcja
pozwala również śledzić stan zadłużenia.
- Czy w bazie danych biura można znaleźć się przez pomyłkę?
- Wprowadzając dane posługujemy się numerami PESEL i NIP. Na tej podstawie
można bezbłędnie zidentyfikować zgłaszany podmiot.
- Zdarza się jednak, że kwestia zadłużenia jest sprawą problematyczną. Ktoś
może nie zgadzać się np. z kwotą, którą został obciążony na fakturze i dlatego
jej nie płaci. Sprawa jest w sądzie. Co w takiej sytuacji?
- Za prawdziwość danych odpowiada firma, która zgłasza je do BIG. Jeżeli zgłosi
kogoś, kto faktycznie nie jest jej dłużnikiem, grozi jej za to kara do 30 tys.
zł. W przypadku przedsiębiorstw konsekwencje mogą być jeszcze poważniejsze.
Jeśli w wyniku podania nieprawdziwej informacji dojdzie do zaburzeń w
funkcjonowaniu firmy, sprawą może zająć się prokurator.
- Czy prywatne osoby mogą liczyć tu na jakąś dodatkowa ochronę?
- Tak. Żeby do bazy danych BIG zgłosić prywatną osobę jej saldo zadłużenia musi
przekroczyć 200 zł. Od daty powstania tego zadłużenia musi upłynąć co najmniej
60 dni. Po drugie musi minąć co najmniej 30 dni od wysłania do dłużnika
wezwania do zapłaty z informacją, że może on zostać umieszczony w biurze
informacji gospodarczej.
- Czy istnieje możliwość sprawdzenia, jakie dane na nasz temat znajdują się w
BIG?
- Każdy ma prawo dwa razy w ciągu roku bezpłatnie zasięgnąć informacji na swój
temat. Można to robić częściej, ale wtedy ta usługa jest płatna. W przypadku
prywatnych osób kosztuje to 25 zł.
- Czy działalność BIG rzeczywiście przyczyni się do lepszej ściągalności długów
w naszej gospodarce?
- Tak i to już widać. Firmy, które z nami współpracuja, od początku lipca
zaczęły wysyłać do swoich dłużników wezwania do zapłaty z adnotacją o
możliwości umieszczenia ich danych w BIG. W niektórych przypadkach kwota
zadłużenia spadła nawet o 30 proc., więc jest to bardzo wysoki wskaźnik.
- Co dzieje się w sytuacji, kiedy ktoś spłaci zadłużenie?
- Wpis na jego temat musi zostać usunięty z BIG. Jest ustawowy termin, w którym
musi to zrobić zgłaszający go przedsiębiorca. Tak samo jeżeli następuje
częściowa spłata, również powinien on skorygować podane wcześniej informacje.
- Jakie firmy są klientami BIG w Szczecinie?
- Są to przede wszystkim zarządcy nieruchomości oraz agencje pośrednictwa w
handlu nieruchomościami. Poza tym są to firmy z bardzo różnych gałęzi
gospodarki - usługowe, handlowe, produkcyjne.
- Jak firmy reagują na nieznaną u nas dotychczas ofertę BIG?
- Spotykam się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Generalnie rynek szczeciński
jest specyficzny. Ludzie znają tu realia niemieckiej gospodarki, a tam od
klikudziesięciu lat działa biura informacji gospodarczej Schufa.
- Dziękuję za rozmowę




Temat: Mieszkania komunalne bez sensu
Prasówka..........Mieszkania komunalne bez sensu
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3258378.html

Małgorzata Zubik 04-04-2006, ostatnia aktualizacja 04-04-2006 08:44

Zatrważająco rosną długi mieszkańców domów komunalnych. Kłopoty z czynszem ma
ponad 50 tys. warszawiaków. To jak cały Żoliborz

"Gazeta" dotarła do najnowszych obliczeń miejskiego biura polityki lokalowej. W
ciągu roku dług warszawiaków wzrósł o prawie 20 mln zł, choć kilka tysięcy
mieszkań komunalnych ubyło, bo miasto m.in. je sprzedaje. Zaległości zbliżają
się już do 140 mln zł. Ratusz mógłby za to zbudować np. nowy most przez Wisłę.
W zamian za to funduje lokatorom nie tylko darmowe mieszkania, ale też ciepło,
wodę i wywóz śmieci.

Nie płacą z biedy i z lenistwa

Według pracowników Zakładów Gospodarowania Nieruchomościami lokatorzy nie płacą
głównie dlatego, że są biedni. - Nikły procent dłużników to rodziny
patologiczne, które nie płacą i wcale się tym nie przejmują - mówi Bogdan
Gaładyk z zakładu na Pradze Południe, gdzie dług sięga prawie 12 mln zł. -
Więcej niż dwie trzecie to lokatorzy, którzy naprawdę nie mają pieniędzy. Są
bez pracy, często bardzo chorzy. Jak są w rodzinie dzieci, to najpierw trzeba
je nakarmić i posłać do szkoły. Na czynsz już nie wystarcza.

Reszta dłużników to lokatorzy, którzy nie płacą, choć ich na to stać. Mają
własne firmy i samochody. Ponieważ późno wracają z pracy, pracownicy windykacji
mają problem, żeby ich zastać w domu. Bywa, że płacą raz na rok, jak już sprawa
trafia do sądu. Jeden z takich lokatorów na Pradze "wyhodował" ok. 70 tys. zł
długu.

Urzędnicy wskazują na wielki problem - dłużnicy czują się bezkarni. Wiedzą, że
nikogo nie można wyrzucić na bruk. Zdają sobie też sprawę z tego, że miastu
brakuje lokali socjalnych, do których można by ich eksmitować. Ratusz nie ma
też pomieszczeń tymczasowych, czyli dachu nad głową dla tych, którzy mają
wyroki eksmisyjne bez prawa do lokalu socjalnego. Takie pomieszczenia mają w
stolicy urządzić organizacje pozarządowe. Jednak od grudnia ratusz zwleka z ich
wyborem.

Problem z kamienicami

Urzędnicy szacują, że na prawie 140 mln zł zaległości najwyżej 49 mln zł to
czynsz. Większość długu to opłaty za ogrzewanie, wodę, ścieki, wywóz śmieci.
Jak to się dzieje, że miasto funduje je swoim lokatorom? Urzędnicy skarżą się,
że mają związane ręce - najlepiej podziałałoby zakręcenie kurka z wodą czy
odcięcie ciepła. Jednak w starych kamienicach to niemożliwe, bo mieszkania nie
mają tam liczników. Jeden rachunek za ciepło czy wodę w całym budynku pokrywa
administracja. A lokatorzy już jej nie płacą.

W całej Warszawie liczba dłużników przekroczyła w zeszłym roku 50 tys. To tak,
jakby nie płacił cały Żoliborz. Średnia długu na głowę to ok. 5 tys. zł.
Największe długi są na Mokotowie (27,6 mln zł) i Woli (24,4 mln zł), za nimi
plasują się Śródmieście (14,9 mln zł) i Ochota (14,3 mln zł). W sądach toczy
się prawie 1,8 tys. postępowań o eksmisję. W zeszłym roku zapadło 287 wyroków.




Temat: SM Domino - Alternatywy 4
Gość portalu: ??? napisał(a):

> Cały czas wspomina Pan o zaległościach Spółdzielni.
> Jeszcze raz NAPISZĘ
> To problem zarządu, który swój problem wmawiając nam że nasz zrzucił na innych.
> Dlatego sam sobie Pan zaprzecza.

Jednej rzeczy Pani niestety nie rozumie: nie mozemy rozgraniczac "zarzad -
spoldzielcy". Problem zarzadu dotyczacy naszej inwestycji jest naszym problemem
(dopoki nie uzyskamy prawa odrebej wlasnosci). Nie wiem czy Pani to sobie
uswiadamia, ale konsekwencje zadluzenia sp-ni ponosza wszyscy czlonkowie.
Spoldzienia to MY, a nie jakis prezes, sekretarka czy ksiegowa. Oni obracaja
NASZYMI pieniedzmi i jezeli ich brakuje - to zwroca sie do NAS. Sp-nia nie jest
dochodowa z definicji, a pieniadze jakimi dysponuje pochodza z kieszeni czlonkow
(w uproszczeniu).

> Mówiąc o zamartwianiu miałem na myśli to że cały czas ma Pan pretensje do
> innych że nie płacą itd..

Bo mam. Ja place i wiekszosc rowniez placi, ale tym samym w tej chwili
finansujemy pasozyty.

> Tylko że przez rozpisywaniu się na forum nie zamknie Pan sprawy zaległości
> budżetu Spółdzielni.

Oczywiscie. Lepiej o tym nie pisac ani nie mowic :/

> Z KRD wyskoczył Pan, bez elementarnej wiedzy na ten temat, bo sama z siebie
> wiedza oparta była na podstawie listu od Prezesa.
>
> "........Wymogi formalno - prawne związane z dopisywaniem dłużników do Rejestru
>
>
> Przedsiębiorca może przekazać do biura informacje gospodarczą, gdy spełnione są
>
> następujące warunki:
>
> ....upłynął co najmniej miesiąc od wysłania przez przedsiębiorcę listem
> poleconym, na adres dłużnika, wezwania do zapłaty zawierającego ostrzeżenie o
> zamiarze przekazania do biura . Odebranie przez dłużnika wezwania nie jest
> warunkiem koniecznym do umieszczenia go w KRD BIG SA........"

I co z tego? Skad Pani wie ze te warunki nie zostaly wypelnione? Czyzby nie
otrzymala Pani jeszcze stosownego listu poleconego - i stad ta wiedza?

> Stawiam pytanie bo nie na wszystko Pan odpowiada
> Co z koszami na śmieci z czego śmieszność wynika ?

Z tego ze jesli ktos pisze ze mozna bylo kupic je wczesniej przed narosnieciem
zadluzenia... to jest po prostu smieszny i nie zmienia to faktu ze nawet pomimo
szpalerow ustawionych pojemnikow brudasy ktore nie skalaja swych raczek
sprzatnieciem wlasnej rozbitej butelki po soku - swoj syf zostawia tam gdzie sie
pojawil.

> Jeśli chce Pan nauczyć chamów/prostaków/brudasów kultury to proszę na początek
> podać chociaż trzy Państwa, gdzie ludzie nie śmiecą na ulicach, sprzątają po
> swoich psach i jeżdżą po drogach przepisowo.
> Nadmienię tylko, że ma to być Państwo, gdzie nie obowiązują za niestosowanie
> się do tych reguł ŻADNE kary grzywny.
> POBUDKA ....
> ŻADNE Państwo na świecie nie jest same z siebie kulturalne.
> Jeśli zaś próba umoralniania/wychowywania sąsiadów jest dla Pana wyzwaniem to
> proszę wyjść naprzeciw i rozkleić kartki na drzwiach wejściowych z prośbą, że w
>
> bloku śpią dzieci i nie wierćmy po 22:00 ani w niedzielę.

Brak wiercenia w najblizszym sasiedztwie uzyskalem lagodnie upominajac
wiercacych po 22. Wszystko z usmiechem - do dzis zero problemow.

> Da Pan radę to zrobić czy tylko skończy się to marudzeniem na tym forum ( tak
> jak nad dopłatami )

A kto marudzi nad doplatami? Bo chyba ja jestem tu ostatnia osoba (w sensie zeby
nie placic).

> Proszę sąsiedzie poświęcić czas na wnioski co dalej ze Spółdzielnią, a nie za
> przeproszeniem pieprz...ć o stłuczonej butelce.

Butelka jest przykladem. Podobnie jak psy.



Temat: Wyborcza o barakach dla eksmitowanych
Wyborcza o barakach dla eksmitowanych
Domy biedy na Siekierkach

Małgorzata Zubik 06-07-2005

Osobno kobiety, osobno mężczyźni. Jeden pokój dla sześciu osób i kuchnia
wspólna dla blisko 50 lokatorów. W piątek Rada Warszawy zdecyduje, czy za
prawie 2 mln zł wynająć pomieszczenia dla ok. 150 eksmitowanych dłużników

Negocjacje z właścicielem baraków są już zakończone. Urzędnicy biura polityki
lokalowej ratusza na początek wybrali trzy w pobliżu elektrociepłowni
Siekierki. Zgoda radnych jest potrzebna do tego, by umowę podpisać do 2008 r.
W tym roku dzierżawa ma kosztować 270 tys. zł, a przez kolejne dwa lata -
ponad 1,3 mln zł. W cenie są woda, ogrzewanie, naprawy, sprzątanie wspólnych
pomieszczeń i ochrona strzeżonego "osiedla".

Dach zamiast dworca

- Z bólem serca jestem za tworzeniem takich miejsc. Lepiej, żeby ludzie
trafiali tam niż pod most - przyznaje Wiesław Drzewiecki, radny z komisji
infrastruktury. I zastrzega:

- Będę wiedział, jak głosować, jak obejrzę budynki.

My widzieliśmy je wczoraj. Ogrodzone baraki tuż przy elektrociepłowni
Siekierki, z dala od domów mieszkalnych. Małe okienka, linoleum na podłodze,
ciemne korytarze.

Teraz mieszkają tam Ci, co przyjeżdżają do pracy w Warszawie. Jeśli miasto
podpisze umowę, w każdym z nich zamieszka ok. 50 eksmitowanych. W każdym
pokoju od czterech do sześciu osób. Na barak przypada jedna kuchnia i jedna
łazienka z kilkoma kabinami prysznicowymi i oczkami w.c.

Kto zamieszka w bieda osiedlu na Augustówce? Na razie ok. 150 osób, które
mają wyroki eksmisji "na bruk". Przepisy nie pozwalają ich wyrzucić na ulicę.
Samorząd musi im zapewnić pomieszczenia tymczasowe. Ratusz się spieszy, bo ma
już kilkaset zgłoszeń eksmisji z całego miasta - lokatorów z kwaterunku i ze
spółdzielni mieszkaniowych. Jeśli nie zapewni im dachu nad głową, właściciel
zadłużonego mieszkania może miasto pozwać do sądu.

My się getta nie boimy

O pomyśle ratusza w sprawie utworzenia getta dla eksmitowanych pisaliśmy po
raz pierwszy w kwietniu. Przypomnieliśmy wtedy, że nie sprawdziły się ani w
Warszawie (przykład to osławione bielańskie domy socjalne na ul. Palisadowej
i Dudziarskiej na Olszynce Grochowskiej), ani w innych miastach. W Zabrzu
powstał dom socjalny nazwany przez mieszkańców Alcatraz, tak jak słynne
więzienie. Kto raz tam trafił, nie mógł się wydostać. Dziś śląski samorząd
chce budynek zlikwidować, bo pomysł uznał za niedobry. A władze Warszawy
zdecydowały się zaryzykować.

- Nie boimy się, że to będzie getto. Zrobimy wszystko, by tego uniknąć -
zapewnia Ewa Ćwiek-Wiśniewska, wicedyrektor biura polityki lokalowej w
warszawskim ratuszu.

Co konkretnie planuje samorząd? - Jeszcze w tym miesiącu chcemy ogłosić
konkurs na program dla organizacji pozarządowych - precyzuje Paweł Wypych,
dyrektor biura polityki społecznej. Na miejscu ma być m.in. stały dyżur
pracownika socjalnego, może nawet oddział straży miejskiej. Ratusz planuje
też współpracę z urzędem pracy. - Pomysł jest kontrowersyjny, ale przy dobrym
programie nad 150 osobami możemy zapanować tak, by tymczasowy pobyt nie
zamienił się dla nich w dożywocie - zapewnia Wypych. Przyznaje, że lepiej
byłoby, gdyby miasto tworzyło miejsca dla mniejszych grup. Wtedy jednak
groziłoby to protestami wokół każdego takiego domu.

W pomieszczeniach na Augustówce mają być tylko dorośli. Nie wiadomo jednak,
co stanie się z ich dziećmi. Ani z tymi, które w getcie biedy przyjdą na
świat. Przepisy na ten temat milczą.



Temat: Eksmisje powracają
Eksmisje powracają
Dramatycznie rośnie liczba warszawiaków zagrożonych eksmisją

Małgorzata Zubik 26-03-2006 , ostatnia aktualizacja 26-03-2006 22:09

Z dnia na dzień rośnie liczba wyroków eksmisyjnych. W Warszawie jest ich już
grubo ponad tysiąc. Mimo obietnic ratusz do dziś nie ogłosił konkursu na
lokale dla eksmitowanych. I nie wiadomo, czy w ogóle ogłosi

Dziś przepisy nie pozwalają na eksmisję donikąd. Dlatego lokatorzy, którzy
dawniej trafiliby na bruk, mogą liczyć na tzw. pomieszczenia tymczasowe. Ma
je zapewniać gmina. Zarówno dla "swoich" lokatorów, których wyrzuca z
mieszkań komunalnych, jak i dla tych, których eksmitują spółdzielnie
mieszkaniowe czy właściciele kamienic.

Wyroków przybywa

Sytuacja jest dramatyczna. W zeszłym roku opisywaliśmy kontrowersyjny pomysł
władz miasta: eksmitowani mieli zamieszkać w budynkach po dawnych hotelach
robotniczych na Siekierkach. Ratusz szykował strzeżone, ogrodzone osiedle na
ok. 150 osób. Osobny barak miał być dla kobiet, osobny dla mężczyzn. Zaczęły
się protesty okolicznych mieszkańców i krytyka (również na naszych łamach),
że tworzenie getta biedy to zły pomysł. Na dodatek bardzo kosztowny.
Miesięczny pobyt jednej osoby w barakach na Siekierkach szacowano na ok. 370
zł.

Ostatecznie jesienią zeszłego roku urzędnicy przyznali, że pomysł jest zły.
Problem pozostał. Nie można tolerować dłużników, dla których często jedynym
argumentem, by płacić czynsz, jest groźba eksmisji. Dlatego urzędnicy
postanowili, że powierzą zadanie organizacjom pozarządowym, które nie tylko
dostarczą dach nad głową, ale też pomogą wyjść z pomieszczeń tymczasowych.

W listopadzie usłyszeliśmy, że miasto ogłosi konkurs jeszcze w zeszłym roku.
Wówczas w ratuszu odnotowano 600 zgłoszeń komorników, którzy powinni wykonać
eksmisje.

Ostatnie dane są z końca roku. Na wykonanie czekało już 1038 wyroków - 634
dotyczące mieszkań komunalnych, 285 - spółdzielni i 119 budynków prywatnych.
Ile kolejnych zapadło w tym roku, jeszcze nie wiadomo.

Jest milion i są problemy

Problem jest więc ogromny, a jego rozwiązanie stoi pod znakiem zapytania. Są
pieniądze - 1 mln zł rezerwy budżetowej. Nie ma natomiast pewności, czy można
go wydać w taki sposób, jak chce miasto.

Teresa Sierawska, p.o. dyrektora biura polityki społecznej w ratuszu,
tłumaczy: - Konkurs mamy przygotowany. Pojawiły się natomiast wątpliwości,
czy można finansować to zadanie z pieniędzy przeznaczonych na pomoc
społeczną.

Rozterki ma rozstrzygnąć Ministerstwo Finansów, do którego blisko miesiąc
temu ratusz skierował pytanie. Jeśli odpowiedź będzie po myśli urzędników,
wówczas pod obrady Rady Warszawy trafi odpowiednia uchwała.

Po jej przyjęciu biuro polityki społecznej ogłosi konkurs na pomieszczenia
tymczasowe dla ok. 300 osób (ale nie w jednym miejscu). Program będzie co
najmniej pięcioletni. Zarezerwowany milion złotych ma wystarczyć na rok.
Szacunkowy koszt: ponad 270 zł miesięcznie na osobę.

Co będzie, gdy pomysł okaże się niezgodny z przepisami? Na razie biuro
polityki lokalowej nie bierze takiego scenariusza pod uwagę.




Temat: Do Pana Piotra Matuszaka
Do Pana Piotra Matuszaka
Wątek ten tworzę celowo jako oddzielny, żeby nie zginął w masie innych pod
pańskimi postami.
Całkowicie się z Panem zgadzam Panie P.M., tylko jedno ale... Niepotrzebnie
dał Pan w stopce nazwę swojej firmy, bo to brzmi jak tania nachalna reklama,
sam Pan widzi jak maksymalnie Pan stracił wiarygodność, bez tego CD PROFIT
dyskusja byłaby zupełnie inna. Jestem w branży i doskonale wiem, że te
"negocjacje", czy "skuteczna windykacja polubowna" to nawijanie makaronu na uszy.
No bo odpowiedzmy sobie, mam dłużnika, nie reaguje na wezwania, CO TAKIEGO
MIAŁBY ZROBIĆ TEN WINDYKATOR PRZEZ TELEFON, CZEGO NIE POTRAFIŁBYM JA? Zanim
ktoś zacznie czytać resztę niech sobie odpowie na to pytanie.
Powiem więcej, sam pracuję w jednej z większych firm z branży, dlatego
wystąpię tu anonimowo. Windykacja to usługa szyta na miarę. PANIENKA NA
TELEFONIE, czy POCZĄTKUJĄCY PRAWNIK strzelający wyuczonymi formułkami G...NO
ZROBI w wypadku trudnych spraw. I trzeba to sobie jasno powiedzieć. A
działania "prawne" to w większości sztampa, pozew i ew. zastępstwo procesowe,
zero wykorzystywania innych możliwości.

Zdumiewa mnie beztroska wielu przedsiębiorców, dzwoni do mnie facet,
przedstawia sprawę, dług np sprzed 5 lat. JA SIĘ GOŚCIU PYTAM, CO TY ŻEŚ DO
K...Y NĘDZY ROBIŁ PRZEZ TE PIĘĆ LAT, NA CO CZEKAŁEŚ? Teraz szukasz cudotwórcy,
który (najlepiej bez opłat wstępnych) przyniesie ci kasę i to najlepiej z
prowizją max 10%. Albo wieczne przesuwanie terminów (a bo obiecał mi, że
wreszcie spłaci). Durniów nie sieją, sami się rodzą.

Tak naprawdę nie powinno się windykować polubownie. Windykacja polubowna to
g...no w złotym papierku, taka sama ściema jak III Filar OFE, czy reklama w
yellowpages. A że ktoś chce za to płacić to jego sprawa.
Jedyna sytuacja, w której ma ona sens to jeśli firma ma masę kontrahentów, nie
ma własnego działu windykacji i po prostu wysyła kilkadziesiąt spraw
miesięcznie przykładowo do monitowania, żeby odciążyć swój personel. I NIGDY
INACZEJ.

Potencjalnego dłużnika powinno się wyczuć już na starcie. Ilu przedsiębiorców
sprawdza potencjalnego kontrahenta? Ilu prosi o aktualne dokumenty rejestrowe?
Ilu pilnuje, aby podpisywała umowy/faktury osoba uprawniona? Ilu korzysta z
BIGów (przy większej działalności w sposób stały z bezpośrednią umową z
którymś z BIGów, przy mniejszej kupowanie jednorazowych raportów od
"podłączonych" do BIGu kancelarii, czy biur rachunkowych)? Ilu przy większych
interesach stara się wybadać majątek kontrahenta, jego doświadczenie w branży,
ciągłość prowadzenia danej firmy (nic też tak dobrze nie robi jak wizyta w
firmie klienta, obejrzenie sprzętu, kultury organizacyjnej etc.)? Ilu korzysta
z usług detektywa/wywiadowni przy możliwości dużej straty? Ignorancja jest
niestety potężna...

Komornik to tylko "narzędzie", jego też da się wystawić, wierzyciel musi mieć
po prostu "mięso", czyli coś, co dłużnikowi rzeczywiście można zająć, bez tego
cała reszta to markowanie działania i kupowanie dobrego samopoczucia.



Temat: Sprawa Ultimo
> Jest bardzo nieprzyjemna, nie wysłuchuje moich tłumaczeń, urywa
> rozmowę kiedy ja chcę coś powiedziec, grozi biurem prawnym
> Ultimo,komornikiem itp.

Spokojnie. To, że jest nieprzyjemna i urywa rozmowę to swego rodzaju
technika negocjacyjna. Może nieumiejętna, ale jak widać skuteczna.
Przejmujesz się i kombinujesz co zrobić, żeby było lepiej niż jest.
Zapytam brutalnie: po co 'opiekunka' miałaby zmieniać ton, jeżeli
ten przynosi jej określone korzyści?

> Pisałem pisma do Ultimo ale Pani twierdzi że i tak ona będzie je
> rozpatrywała

Wątpliwe. Jeżeli zajmuje się windykacją telefoniczną, to raczej nie
zajmuje się rozpatrywaniem ewentualnych reklamacji i skarg. Od tego
jest specjalny dział. Chyba, że coś się zmieniło i 'zwykły'
windykator zajmuje się teraz sprawami od A do Z.

> Teraz żąda 2000 zł ratyy miesiecznej na co mnie stac.

Spokojnie, nie panikuj. Mogła rozpocząć się nowa akcja w
rodzaju 'żądamy od dłużników minimum 2000 złotych', a w takim razie
ani Ty, ani ta pani nic na to nie poradzicie. Albo też jest to
zwykła negocjacja: żąda podniesienia raty, ale wcale nie oczekuje,
że do żądanej wysokości. Regułą jest, że na początku negocjacji
stawiasz wyższe wymagania niż jesteś w stanie w rzeczywistości
zaakceptować.

> Telefony sa o róznych porach o 22 lub 7 rano lub w pracy, gdzie
> nie zawsze mogę rozmawiac, a Pani krzyczy na mnie że to ona
> decyduje czy ja moge rozmawiac czy nie??

Powołaj się na paragraf 52 Zasad Dobrych Praktyk, których w końcu
Ultimo było współtwórcą:
"Należy uwzględniać, w miarę możliwości, prośby dłużnika o rozmowę
lub planowaną wizytę windykatora w innym czasie lub miejscu niż
określone w paragrafie 51 [między 7 a 22 w dni powszednie - przyp.
mój] chyba, że okoliczności wskazują na celowe działania dłużnika
mające uniemożliwić nawiązanie kontaktu i rozmowy".
Z tego co piszesz trzeba mieć naprawdę dużo złej woli, by Twoją
prośbę o przełożenie rozmowy traktować jako unikanie kontaktu.

> poradzicie coś???:(

Reasumując: możesz napisać prostą skargę na działania windykatora.
Ale bez wskazywania na to, jak jest Ci ciężko, bo coś takiego oleją,
nawet jeżeli odpiszą, to grzecznościowo. Wskaż naruszenia Zasad
Dobrych Praktyk: paragraf 52 (już cytowany), paragraf 53 ("Rozmowy
należy prowadzić w sposób uprzejmy i kulturalny"), paragraf 75
("Przedsiębiorstwa windykacyjne oraz osoby działające w ich imieniu
nie stosują przy wykonywaniu czynności windykacyjnych metod i
sposobów naruszających prawo i dobre obyczaje. W szczególności
zakazane są następujące działania: (...) 2. Używanie wulgarnego lub
nieprzyzwoitego języka lub określeń naruszających godność osobistą,
a także niegrzecznego tonu rozmów,"). Wskaż datę i godzinę takich
rozmów, najlepiej z nazwiskiem rozmówczyni. Wtedy możesz tylko
nadmienić, że przecież płacisz i nie unikasz kontaktu, więc nie ma
potrzeby ścigania Cię w pracy czy o 21 w domu.

Najważniejsze, żebyś pamiętał, że nie możesz dać się zastraszyć i
sprowokować. Nie panikuj, ale nie kłóć się z 'windykatorem'. Postaw
sprawę jasno, ale kulturalnie, bez prowokacji.




Temat: Remondis - 5.000 wezwań za śmieciowe długi
Remondis - 5.000 wezwań za śmieciowe długi

Tysiące wezwań za śmieciowe długi
Firma przypomniała sobie o ostrowieckich dłużnikach sprzed lat. Niestety,
pomyłek nie brakowało.
Ponad pięć tysięcy wezwań do uregulowania „śmieciowych” długów trafiło w
ostatnich dniach do mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego i okolic, którzy
korzystają z usług firmy Remondis. Wiele osób jest zdziwionych, skąd wzięły
się zaległości za wywóz śmieci i to sprzed kilku lat.
Mieszkańcy denerwują się, że dopiero teraz firma Remondis przypomniała sobie
o długach sprzed kilku lat. - Kto by pamiętał o jakichś sześciu czy
dziewięciu złotych z 2003 roku - irytują się. - Oczywiście trzeba egzekwować
długi, ale systematycznie, pod koniec każdego roku, a nie czekać z tym tak
długo.
Zdarzają się także przypadki nieuzasadnionego naliczenia należności.
Do biura obsługi klienta trudno się dodzwonić. Nic dziwnego, skoro dłużników
jest ponad pięć tysięcy i każdy chce wyjaśnić swoją sprawę. Ludzie chcą
wiedzieć, na jakie konto bankowe mogą wpłacać pieniądze. Wiele osób
przychodzi bezpośrednio do siedziby firmy, by tam wszystkiego się dowiedzieć
i uregulować zaległe opłaty. Tworzą się ogromne kolejki.
Członek zarządu firmy Remondis Hubert Januszewski wyjaśnia, że tak duża ilość
wezwań wynikła ze zmiany systemu komputerowego. W związku z tym przez dłuższy
czas nie były kierowane do klientów upomnienia. - Dlatego przed kilkoma
tygodniami wysłaliśmy tak dużo zawiadomień - mówi Hubert Januszewski. -
Chcemy wyjść na czysto, ściągnąć wszystkie długi, by już nie było żadnych
zaległości.
W większości przypadków zawiadomienia są uzasadnione. Zdarzają się jednak
pojedyncze przypadki, że klienci otrzymują wezwania, chociaż płacili
regularnie. Może to być spowodowane błędami w pisowni imion, nazwisk, ulicy.
Muszą teraz wszystko wyjaśniać i poprawiać.
Najstarsze zaległości pochodzą z 2003 r. Najmniejsze kwoty długów u
indywidualnych klientów wynoszą 6,43 zł, największe - około 300 zł. Andrzej
NOWAK
Zdjęcia Andrzej Nowak
6526 - Do biura obsługi klientów firmy Remondis przy ulicy Gulińskiego cały
czas przychodzą klienci, by wyjaśnić swoje zaległości.
6528 - Tak duża ilość wezwań do zapłaty wynikła ze zmiany systemu
komputerowego i scentralizowania usług księgowych - wyjaśnia członek Zarządu
Remondis Hubert Januszewski.

W Świętokrzyskiem śmieci od 150 tysięcy
Firma Remondis działa w Ostrowcu i okolicy od 2002 r., gdy kupiła od gminy
Zakład Oczyszczania Miasta. Początkowo nosiła nazwę Rethmann, od 2005 r. -
Remondis. W regionie świętokrzyskim obsługuje obecnie 150 tys. mieszkańców, w
Polsce - około 3 mln, m.in. w Wielkopolsce, na Śląsku, w Warszawie.



Temat: Dom - Styl - Rumiankowa
no coz, opiszę wszystko od poczatku
25 lipca podpisalem umowe notarialnie
niestety okazalem sie frajerem myslac ze kredyt zalatwie w ciagu miesiaca
no i termin 1 wplaty ustawilem na 30 sierpnia, pewnie gdybym kupowal
mieszkania co 3 miesiace wzialbym sobie bardziej odpowiedni termin

dokumenty od dewelopera otrzymalem dopiero 8 sierpnia
czyli juz na wstepie mozna powiedziec ze nie mialem najmniejszych szans
na dotrzymanie terminu
okolo 11 sierpnia wyslalem do agendy mejla
ze moge sie spoznic z wplata
po 10 minutach dostalem telefon z agendy
ze niestety w takiej sytuacji rozwiaza umowe lub 700 zl za m2 wiecej

ale na moje szczescie w umowie jest zapis
ze deweloper moze rozwiazac umowe z mojej winy gdy
spoznie sie z plata 30 dni (wtedy nalicza odsetki)
potem musi mi wyslac wezwani do zaplatay dajac dodatkowe 3 dni

z bankiem mialem rzeczywiscie problem
bo mozna powiedziec za mam wlasna dzialanosc
a firma jest calkiem spora i struktura firmy (5 spolek) jest skomplikowana
no i z tego powodu w bankach potrzebowali roznych dodatkowych dokumentow

w pewnym momencie postanowilem zlozyc wnioski na wszelki wypadek
w 2 inncyh bankach, potrzebowalem do tego dodatkowych dokumentow
od dewelopera, oczywiscie juz wiadomo bylo o co chodzi jasinskiemu
wiec nie bylo kontaktu i zadnych dodatkowych dokumentow nie podpisal

udalo mi sie podpisac umowe kredytowa
jednak zeby kredyt uruchomic deweloper musial podpisac
"Oświadczenie dewelopera/spółdzielni mieszkaniowej - dłużnika przelanej
wierzytelności" standardowe pismo wymagane przez prawie kazdy bank
pismo wyslalem poczta, do tego codziennie wydzwanialem do biura,
wysylalem mejle i zero odzewu

nawet bylem osobiscie w krakowie

najgorsze w tym wszystkim bylo to
ze moja zona byla tuz przed porodem
i pomimo tego ze tlumaczylem jej by olala smiesznego gorala
to jednak stres bardzo dal sie jej we znaki,
od polowy wrzesnia do polowy pazdziernika
prawie co 2 dni bylismy u lekarza
a porod okazal sie bardzo ciezki i ryzykowny (zona stracila prawi 1,5 litra
krwi)
na szczescie wszystko sie skonczylo ok

od momentu gdy bylo jasne o co chodzi jasinskiemu
wszystkie dokumenty wysylalem z potwierdzeniem
konsultowalem sie z 3 prawnikami
sprawa jest bardzo prosta
jasinski gdy podpisujac ze mna umowe zoobowiazal sie do wspolpracy ze mna
w celu uzyskania kredytu, i to ze nie odbiera przez 2 tygodnie poczty
to nie oznacza ze jest to moja wina

sprawa zostanie zlozona jutro maks w poniedzialek w sadzie
sprawe wpierw wygram
dodam ze takie praktyki jakie stosowal jasinksi
sa zabronione i karane bardzo wysokimy grzywnami

biuro gorala miesci sie w zwyklym mieszkaniu
kawalerka w ktorym sa 2 biurka i stol
zamiast lamp druty z zarowkami
w srodku urzedowala pani jasinska i nikt wiecej
to jest obraz osoby ktora chce prowadzic powazny biznes
osoby ktora stosuje szczeniackie sztuczki,
byc moze liczy ze ktos odpusci, chyba sie tym razem pomylil:)

na ksiedze beda 2 lub 3 wpisy
(poza przyzeczeniem sprzedarzy mi nieruchomosci)
jedno to ifnormacja o toczacej sie sprawie
drugie zarządzenia tymczasowego w sprawie zakazu zbywania nierchomosci
trzeciego nie pamietam (prosze mi wybaczyc nie jestem prawnikiem)

postaram sie w ciagu tygodnia wszystkie dokumenty potwierdzajace moja wersje
umiescic na mojej stronie (tylko wpierw odbiore je od prawnika)
jak bedzie gotowa dam na forum znac

mam nadzieje ze maci podpisane umowy notarialnie



Temat: mieszkania komunalne w Warszawie
mieszkania komunalne w Warszawie
Z GW:
warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,7264727,Ratusz__ci_z_mieszkan_komunalnych_wcale_nie_sa_biedni.html

Mieszkań komunalnych wcale nie zajmują wyłącznie niezamożni. Po
głośnej i poprzedzonej polityczną awanturą podwyżce czynszów o ulgi
w opłatach z powodu niskich dochodów poprosiło ledwie 7 proc.
lokatorów
Pierwsza od lat i do tego duża podwyżka czynszów w mieszkaniach
komunalnych weszła w życie w kwietniu. Ratusz zebrał właśnie
informacje z kilku miesięcy funkcjonowania nowych opłat. Są pierwsze
wnioski. - Nie potwierdza się teza, że w mieszkaniach komunalnych
żyją tylko ludzie znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej -
mówi Beata Wrońska-Freudenheim, dyrektorka miejskiego biura polityki
lokalowej.

Nie przyszli po obniżki

A tak twierdzili radni lewicy i PiS, gdy PO forsowała podwyżki. I to
wcale nie symboliczne. Przypomnijmy: średni czynsz w stolicy jeszcze
na początku roku wynosił ok. 2,3 zł za metr. Dziś to 4 zł, a
maksymalna stawka sięga 6,6 zł (najatrakcyjniejsze domy w
Śródmieściu). Największe zmiany dotknęły dawną gminę Centrum, gdzie
ostatnia podwyżka była dziesięć lat temu. I choć rok w rok miasto
dokładało do czynszówek kilkaset milionów złotych, w Warszawie nie
było odważnych do decyzji o podniesieniu opłat.
Ekipa prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz postawiła na swoim dopiero
przy drugiej próbie. Uchwała Rady Warszawy sprzed roku nie tylko
podniosła czynsze. Z automatu obniża stawki opłat w domach, gdzie
np. nie ma gazu czy ogrzewania. I pozwala na nawet 60-proc. ulgi
osobom w trudnej sytuacji materialnej. - Gdy przygotowywaliśmy się
do wprowadzenia podwyżki, zakładaliśmy, że z bonifikat "dochodowych"
będzie korzystać nawet jedna trzecia lokatorów - mówi Wrońska-
Freudenheim.

Co się jednak okazało? Na 94 tys. mieszkań tylko 7,7 tys. lokatorów
z całej Warszawy poprosiło o obniżenie czynszu. Urzędnicy przyznali
ulgi 6,3 tys. osobom (dane z końca sierpnia). Mogło to świadczyć nie
tylko o braku chętnych, ale też o kiepskim nagłośnieniu możliwości
obniżek. Dlatego ratusz ponowił we wrześniu kampanię informacyjną.
Ogłoszenia pojawiły się w administracjach domów, urzędach, na
stronie internetowej ratusza i miejskich tablicach ogłoszeń przy
szkołach czy przychodniach. Sytuacja zmieniła się tylko nieznacznie.

Ratusz zebrał w październiku informacje z dzielnic, gdzie jest
najwięcej lokali komunalnych. To Mokotów, obie Pragi, Śródmieście i
Wola. Razem jest tu niemal 70 tys. mieszkań. O obniżki poprosiło
tylko 6,2 tys. najemców. Ulgę przyznano 5,2 tys.

Czynsze na remonty

Nie znaczy to jednak, że reszta ochoczo płaci. W odpytanych
dzielnicach we wrześniu zaległości w czynszu wzrosły o 4,6 proc. (w
porównaniu z końcem ub. roku). Przybyło jednak nie tak wielu, bo
dokładnie 1783 dłużników. Co ciekawe, ubyło nieco lokatorów, którzy
zalegali miastu przez dłuższy okres. Urzędnicy uważają, że to efekt
nowej polityki czynszowej: kto ma długi, nie ma szans na obniżkę
opłat.

- Na początku nasi klienci nie radzili sobie z formalnościami
potrzebnymi do otrzymania ulgi - opowiada Małgorzata Kaźmierczak z
biura porad obywatelskich, które za darmo pomaga lokatorom. - Teraz
jest lepiej. Niestety, odmowa przyznania obniżki nie jest decyzją
administracyjną, nie można więc się od niej odwołać. Można tylko
pisać kolejne podanie. Generalnie mechanizm obniżek zadziałał, a
kampania informacyjna ratusza przyniosła skutki.

Wciąż jest jednak wiele problemów. Są osoby, które nie kwalifikują
się nawet do najmniejszej ulgi, bo w rodzinie dochód na osobę jest
wyższy niż 1012 zł, a jednocześnie nie stać ich na płacenie 6 zł za
metr. - Często to starsi ludzie, którzy nie chcą słyszeć o zamianie
mieszkania na mniejsze - mówi Małgorzata Kaźmierczak. - Tłumaczymy,
jakie mogą być konsekwencje: dług, wypowiedzenie umowy najmu, sprawa
w sądzie.

W tym roku ratusz liczy na blisko 50 mln zł więcej pieniędzy z
czynszów niż przed rokiem. To 165 mln zł. - Pieniądze z wyższych
czynszów nie będą wydane na nic innego poza utrzymaniem lokali i
budynków komunalnych - podkreśla Beata Wrońska-Freudenheim. - Miasto
i tak do tego dokłada. Teraz jednak nie dotujemy wszystkich
lokatorów jednakowo. Ci zamożniejsi płacą więcej.




Temat: ZADŁUŻENIE SAM 81 - SZOK
> Nie płacenie to w większości przypadków syndrom Polaka cwaniaka.

Moje doświadczenia są odmienne. Przeważa brak umiejętności zarządzania finansami
osobistymi i ryzykiem. Osoby dotknięte problemem spłaty zadłużenia zazwyczaj nie
potrafią oszacować jak powzięte obciążenie budżetu będzie oddziaływać nań w
dłuższej perspektywie. Z moich doświadczeń wynika, że ci, którzy nie płacą
dzielą się na następujące kategorie:
1. ludzie z niską zdolnością oceny własnych możliwości - tracą wypłacalność po
przejedzeniu dodatkowych rezerw.
2. ludzie dotknięci przypadkiem losowym - w tym utratą znaczącej części lub
całkowitą utratą dochodów.
3. klasyczni rachunkowi maruderzy - zmora wszystkich "billingowców"
4. przypadki kryminalne - świadome, uporczywe uchylanie sie od zapłaty (margines
w granicach błędu statystycznego).

Wbrew pozorom i temu co piszą w tak zwanych gazetach statystycznie nie jesteśmy
narodem złodziei, wręcz przeciwnie. W Europie bywa gorzej.
Zgadzam sie z jedną z opinii, że ludzi gubi "pycha na kredyt". Zwłaszcza, że
większość Polaków (badania statystyczne MEN) nie lubi matematyki i liczyć w
ogóle. (Zatem głupota i próżność )

> A swoją drogą to ciekawy jestem kto zapłaci za odsetki od kredytu wziętego aby
> spłacić te długi. Mam nadzieję, że spółdzielnia obciąży nimi osoby niepłacące
> czynszu.

Zapłacą wszyscy.
Spółdzielnia, jeśli w zarządzie zasiada ktoś z ekonomiczną wyobraźnią, nie
obciąży odsetkami wyłącznie "osób niepłacących". Z prostego powodu - oni już nie
płacą. Prawdopodobnie nie są w stanie, zatem reguły logiki wskazują, że osoby z
wyczerpaną zdolnością spłaty należności nie udźwigną dodatkowego obciążenia.
Poza tym (niech mnie poprawi jakiś prawnik jeśli się mylę) do wystąpienia z
tytułem egzekucji takich należności mogłoby dojść dopiero po uprawomocnieniu się
wyroku orzekającym o wysokości szkody, w postępowaniu z powództwa cywilnego
przeciwko poszczególnym dłużnikom.

> W razie czego można te długi zgłosić do Biura Informacji Kredytowej i
> wtedy już nawet telefonu nie dostaną.

Z moich informacji wynika, że BIK nie prowadzi żadnej czarnej listy dłużników i
nie zajmuje się tego typu problemami. BIK świadczy usługi informacyjne związane
z minimalizacją ryzyka kredytowego w postaci gromadzenia i przetwarzania
informacji kredytowych pochodzących od banków i instytucji finansowych
upoważnionych ustawowo do udzielania kredytów. Technicznie rzecz biorąc BIK
gromadzi i przetwarza informacje o historii kredytowej klientów, udostępnia je w
formie raportów kredytowych, te zaś służą do oceny scoringowej kredytobiorców
(scoring odzwierciedla ocenę ryzyka kredytobiorcy - im więcej punktów, tym
większa szansa, że klient kasę odda ).

Pozdrawiam,

vS




Temat: Trybunał o dodatku dla samotnych rodziców
Trybunał o dodatku dla samotnych rodziców
Przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych, dotyczące dodatku dla samotnych
rodziców, są niezgodne z konstytucją i Konwencją Praw Dziecka - orzekł w środę
Trybunał Konstytucyjny.

Tracą one ważność 31 grudnia 2005 roku, ale wcześniej wchodzi w życie
nowelizacja tych przepisów.

Przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych zaskarżył do Trybunału Rzecznik
Praw Obywatelskich; krytykował je także Rzecznik Praw Dziecka. Protestowały
przeciw nim samotne matki, poszkodowane likwidacją Funduszu Alimentacyjnego.

W ocenie Trybunału przyznanie prawa do świadczenia z budżetu państwa jedynie
dzieciom, wychowywanym przez jednego z rodziców, a pozbawienie go dzieci,
wychowywanych w rodzinach pełnych, jest sprzeczne z konstytucyjną zasadą równości.

Przepisy tej ustawy - jak orzekł Trybunał - "zostały ukształtowane w taki
sposób, że faktycznie osłabiają więzi między rodzicami a dziećmi oraz więzi
między małżonkami" i "stwarzają ryzyko dla prawidłowego funkcjonowania rodziny
i małżeństwa". "W takim razie naruszają zawarty w art. 18 konstytucji nakaz
zapewnienia rodzinie i małżeństwu nie tylko ochrony, ale i opieki" - uznał
Trybunał. Ponadto wypłata dodatku "zniechęca rodzica wychowującego dziecko do
dochodzenia roszczeń od drugiego z rodziców".

"Rząd spodziewał się takiego wyroku, dlatego spieszyliśmy się z uchwaleniem
ustawy o postępowaniu wobec dłużników alimentacyjnych" - powiedziała po
ogłoszeniu wyroku dyrektor Departamentu Świadczeń Rodzinnych w Ministerstwie
Polityki Społecznej Alina Wiśniewska. Ustawa ta nowelizuje zaskarżone przez
Rzecznika przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych.

Nowa ustawa wejdzie w życie 1 września 2005 roku. Wiśniewska podkreśliła, że
"dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka został znacząco ograniczony.
Będzie teraz przysługiwał tylko w sytuacji, gdy ojciec dziecka jest nieznany,
gdy jedno z rodziców nie żyje lub powództwo o ustalenie ojcostwa zostało
oddalone".

Odnosząc się do orzeczenia Trybunału wiceminister polityki społecznej Cezary
Miżejewski, powiedział, że jego zdaniem "wyrok został wykonany przed
terminem". Przypomniał, że resort znał wniosek i starał się go uwzględnić w
pracach nad ustawą o dłużnikach.

Stanowiska tego nie podzielają samotne matki. "W nowej ustawie rząd wprowadził
zamiast dodatku zaliczkę alimentacyjną, ale problem nierówności dalej
pozostaje" - powiedziała wiceprzewodnicząca stowarzyszenia Damy Radę Beata Mirska.

Trybunał w orzeczeniu zaznaczył jednak, że badał aktualny stan prawny; nie
uwzględnił zmian, zawartych w nowej ustawie. Badanie zgodności tej ustawy -
jak powiedział - byłoby przedmiotem odrębnego postępowania, jeżeli zostałaby
zaskarżona przez podmioty do tego uprawnione.

Zdaniem Grażyny Rdzanek-Piwowar z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, nowa
ustawa nie zmienia w sposób zasadniczy modelu świadczeń rodzinnych. Pytana,
czy wobec tego można się spodziewać, że ustawa ta zostanie zaskarżona do
Trybunału, Rdzanek-Piwowar uchyliła się od odpowiedzi.

Ustawa o świadczeniach rodzinnych, która weszła w życie 1 maja 2004 roku,
wprowadziła tzw. dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka. Dodatek ten
wynosi 170 zł na dziecko (250 zł na dziecko niepełnosprawne) i przysługuje
samotnym rodzicom na dzieci, jeżeli w rodzinie dochód na osobę nie przekracza
504 zł (lub 583 zł w rodzinach z dzieckiem niepełnosprawnym).
/onet/




Temat: SZEF "PRUSZKOWA" Z OZAROWA
PROCES GRUPY OZAROWSKIEJ- ZMOWA PRASY
CO TO ZA MODA NASTALA,CZEPIANIA SIE JEDNEGO MIASTA W POLSCE?
BEDE CHYBA MUSIAL POJECHAC NA "WAKACJE" I WSZYSTKO WYJASNIC.

Proces grupy ożarowskiej

Bogdan Wróblewski, Hubert Woźniak, Płock 16-09-2003, ostatnia aktualizacja 15-
09-2003 22:03

Jarosław G., postrach Sochaczewa, będzie miał proces w stolicy. Rodzinne miasto
G. nie ma dla niego odpowiedniego budynku sądu, straży i zabezpieczeń
technicznych uniemożliwiających ucieczkę.

To pod każdym względem nietypowa sprawa. 46-letni Jarosław G. to oficjalnie
były ślusarz na utrzymaniu żony i mieszkaniec okazałej rezydencji. Według
Centralnego Biura Śledczego herszt gangu specjalizującego się w handlu
narkotykami, wymuszeniach i lichwie. Za to ostatnie, niemal już zapomniane
przestępstwo, będzie sądzony w stolicy.

Wierzyciel

Jego specjalnością były pożyczki na procent (zwykle 15 proc. miesięcznie).
Jarosław G. sam oferował pomoc przedsiębiorcom, którzy popadli w tarapaty. Miał
zwyczaj pytać: "Ile chcesz?". Umowę zawierał ustnie, ale kwoty notował. Wraz z
telefonem dłużnika. Gdy nadchodził termin spłaty, do dłużników zgłaszali się
jego ludzie (np. oskarżony Mariusz G.).

CBŚ aresztował Jarosława G. w kwietniu ub. roku, gdy sterroryzowani przez gang
ludzie w końcu przerwali milczenie. Np. Tomasz Ch. (prowadził sklep z odżywkami
dla sportowców) pożyczył u herszta 4 tys. zł. Po roku z powodu "kapitalizacji
odsetek" do spłaty miał już 40 tys. Sklep upadł, gangsterzy grozili handlowcowi
okaleczeniem. Tomasz Ch. się ukrył. W końcu zebrał 32 tys. i zapłacił. Ale
Jarosław G. upomniał się o resztę długu.

Jak herszt z proboszczem

Podobnych historii akt oskarżenia opisuje kilka. Po mieście krążyły opowieści,
co Jarosław G. robi z tymi, którzy nie płacą. Kogoś skaleczył, komuś
przytrzymywał głowę pod kołem ciężarówki, jeszcze inny miał być wrzucony do
klatki z psami. Prawda mieszała się z fikcją. Zła fama rosła.

Czy nie poznał jej proboszcz jednej z parafii w Błoniu, który spotkał się z
Jarosławem G. w knajpie i dał namówić na numer z wyłudzeniem odszkodowania od
PZU za wyreżyserowaną kolizję samochodową? Faktem jest, że nie tylko nie
otrzymał ponad 12 tys. zł odszkodowania za stukniętego opla astrę, ale usiądzie
teraz obok herszta gangu na ławie oskarżonych.

Spawa wyjątkowa

W sumie oskarżonych jest ośmiu. Ich proces miał się odbyć w Sochaczewie. Już
wiosną prezes tamtejszego sądu wpadł w rozpacz. Prosił o skierowanie aktu
oskarżenia gdzie indziej. Argumentował: Jarosław G. jest
niebezpieczny; "budynek sądu w Sochaczewie nie ma ochrony, choćby
funkcjonariuszy kontrolujących wchodzących"; "sala rozpraw nie ma krat w
oknach", a stan okien "wręcz zaprasza do skorzystania z możliwości ucieczki";
publiczności spodziewać się można sporo ze względu na proces osób "znanych
tutejszej społeczności" itp. Niestety, akta idą tam, gdzie popełnione zostało
przestępstwo. Sprawa lokalnego herszta trafiła do Sochaczewa.

Dopiero po 1 lipca zmieniły się przepisy i sprawy zawiłe, wyjątkowe można za
zgodą sądu apelacyjnego przenosić do sądów okręgowych. Tak też się stało. Sąd
apelacyjny uznał, że "grupa ożarowska", to nie byle gangsterzy, lecz
schierarchizowana bandycka struktura. Zasługuje na proces w Warszawie.




Temat: oferta pracy - Czechy
oferta pracy - Czechy
Szanowni Państwo,

Reprezentuję firmę doradztwa personalnego FINTECH executive search. W chwili
obecnej na zlecenie instytucji finansowej wyspecjalizowanej w zakresie usług
dla sektora publicznego poszukujemy osoby na stanowisko BUSINESS MANAGERA
(Republika Czeska) ze znajomością języka czeskiego. Będę wdzięczna także za
przekazanie tej wiadomości wszystkim osobom, które mogłyby być zainteresowane
taką propozycją. Zależy nam na dotarciu do jak największej liczby osób.

Pozdrawiam serdecznie,

Agata Trzcińska
FINTECH Sp. z o.o.
ul. Kopernika 6/2
00-367 Warszawa
022 826 09 83; 0607 203 972
www.fintech.com.pl
a.trzcinska@fintech.com.pl

Szczegóły oferty pracy:

Nasz Klient jest instytucją finansową wyspecjalizowaną w zakresie świadczenia
usług na rzecz sektora publicznego w Polsce. Przy realizacji projektów
finansowych współpracuje z takimi podmiotami jak:
· Jednostki samorządów terytorialnych,
· Jednostki budżetowe i spółki komunalne,
· Inne jednostki z udziałem właścicielskim Skarbu Państwa,
· Samodzielne Publiczne Zakłady Opieki Zdrowotnej,
· Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.

Od 1998 roku nasz Klient jest liderem w dziedzinie finansowania zadłużenia
sektora publicznego w kraju, w szczególności zadłużenia służby zdrowia. W
chwili obecnej nasz Klient zakłada spółkę córkę na terytorium Republiki Czeskiej.

W związku z rozwojem na rynku czeskim Spółka poszukuje osoby na stanowisko
Business Manager - Republika Czeska

Wymagania:
- wykształcenie wyższe (preferowane prawo, finanse)
- biegła znajomość języka czeskiego
- biegła znajomość języka polskiego
- ewentualnie znajomość j. angielskiego
- biegła obsługa komputera
- prawo jazdy

Zakres zadań:
- organizacja oraz zarządzanie polityką marketingową spółki,
- reprezentowanie Spółki w rozmowach z wierzycielami szpitali,
mających doprowadzić do nabycia wierzytelności jakie posiadają oni wobec tych
jednostek
- reprezentowanie Spółki w kontaktach z osobami zarządzającym
szpitalami w celu budowania relacji handlowych z dłużnikiem, ustalania
harmonogramów spłat zobowiązań dłużników
- nadzorowanie realizacji zawartych porozumień, umów itp.
- Koordynacja działań marketingowo-sprzedażowych z firmą-matką w Polsce
- współpraca z kancelarią prawniczą obsługującą Spółkę na terenie RC,
- współpraca z biurem rachunkowym obsługującym Spółkę na terenie RC,

Oferujemy:
- możliwość rozwoju zawodowego
- ciekawą pracę w dynamicznie rozwijającej się firmie z siedzibą w Pradze
- służbowy samochód, komputer, telefon
- możliwość szybkiego awansu do zarządu spółki, a w perspektywie –
zarządzanie spółką czeską

Wszystkie osoby zainteresowane taką propozycją prosimy o kontakt do dnia
20.12.2006 pod numerem telefonu 0607-203-972 lub (022) 826 09 83, bądź też
przesłanie życiorysu wraz ze zgodą na przetwarzanie danych osobowych na adres
e-mail: a.trzcinska@fintech.com.pl.




Temat: Kanara zabrał mi legitymacje!!!
A to jeszcze jeden kamyszek do worka MPK:
Cytat z Dziennika Zachodniego:
Przeciw MPK i windykatorom
Środa, 9 marca 2005r.
Jeżeli przydarzy się komuś z czytelników pojechać autobusem lub tramwajem
częstochowskiego MPK bez skasowanego biletu i zostać przyłapanym, lepiej nie
liczyć na to, że firma zapomni o wystawionym mandacie i uregulować tę „opłatę
dodatkową”, bo taka jest oficjalna nazwa. W przeciwnym wypadku windykator może
zastukać do naszych drzwi nawet po kilku latach.

Płacić i pamiętać
Taka historia przytrafiła się częstochowianinowi Jerzemu S. Jak przyznaje, był
kiedyś młodszy i lekkomyślny, zdarzało mu się więc jechać bez biletu. Kilka
razy — nie pamięta już, ile — miał pecha trafić na kontrolerów. Mandatów zrazu
nie płacił i w końcu MPK przekazało sprawy firmom windykacyjnym. Z nimi pan
Jerzy już nie chciał wojować i — jak twierdzi — wszystkie należności uregulował.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy w styczniu otrzymał pismo z kolejnego biura
windykacji Intrum Iustitia z wezwaniem do zapłaty ponad 1800 złotych z tytułu
ośmiu niezapłaconych mandatów za przejazd bez biletu. Pięciokrotnie miało się
to zdarzyć w roku 2000, dwa razy w 2001 i raz w 2002. Nasz czytelnik zapewnia,
że nie ma już niczego na sumieniu, wszystko jak trzeba zapłacił. Pojechał do
MPK i tu spotkała go kolejna niespodzianka.

Tajemnicza firma
W ogóle nie chciano ze mną rozmawiać! — opowiada rozgoryczony. — Prosiłem, by
pokazano mi dokumenty, udowadniające, że mam jeszcze jakieś mandaty do
zapłacenia. Powinny być na nich moje dane, mój podpis. Uregulowałem już
wszystko co do grosza. Kiedy podałem, że poprzednie należności przesyłałem
firmom windykacyjnym, padła odpowiedź, że MPK to nie interesuje i nie będą na
ten temat rozmawiać.
W tę relację nie może uwierzyć prezes MPK Krzysztof Nabrdalik. — Każdy taki
interesant jest u nas obsługiwany i otrzymuje wszelkie potrzebne informacje.
Nie pokazujemy natomiast oryginałów mandatów, ponieważ zawierają one wiele
dodatkowych informacji, notowanych przez kontrolerów, które pozwalają udowodnić
w razie ewentualnego postępowania sądowego, że bez biletu jechał właśnie ten
człowiek — wyjaśnia Nabrdalik.

Jak dojść prawdy?
Firma Intrum Iustitia nie chce rozmawiać o szczegółach sprawy. Jej
przedstawiciele przyznają, że na początek proponują rozwiązania najmniej
uciążliwe dla dłużników, Jerzemu S. również dano możliwość rozłożenia długu na
raty. Lecz on twierdzi, że długu nie ma! Prezes Nabrdalik zapewnia, że w MPK
uzyska wszelkie możliwe wyjaśnienia. Owszem, MPK korzysta z usług firm
windykacyjnych. Nie wszystkie spełniały oczekiwania przewoźnika, więc
rozwiązano z nimi umowy. Na pytanie, czy możliwe jest by windykator ściągnął
dług i nie przekazał go wierzycielowi, prezes nie podjął się odpowiedzi.
Jerzy S. jest zdenerwowany i trudno mu się dziwić. Zaczyna doszukiwać się
spiskowych teorii w rodzaju wystawiania wirtualnych mandatów przez kontrolerów.
Dlaczego więc nie wyjaśniono całej sprawy od razu, podczas pierwszej jego
wizyty w MPK? Dlaczego dziś, w roku 2005, pojawiły się niezapłacone mandaty
sprzed pięciu lat? Jeżeli takie nadal istnieją, trzeba o tym powiedzieć
zainteresowanemu. Wprawdzie podobnych roszczeń można dochodzić nawet do
dziesięciu lat po zdarzeniu, to jednak nie wystarcza za odpowiedź na powyższe
pytania. Wierzymy, że Jerzy S. uzyska ją po następnych odwiedzinach w MPK.

Nie musi podpisywać
Krzysztof Nabrdalik prezes MPK
Przyjęcie tzw. mandatu za jazdę bez biletu ukarany powinien potwierdzić
podpisem, lecz nie jest to konieczne. Mandat to tak naprawdę opłata dodatkowa,
która wynosi równowartość 50 normalnych biletów za przejazd. Dziś taka opłata
oznacza więc wydatek 100 złotych.




Temat: kradzież danych przez pracownika banku
fiodorkaramazow napisał:

> Dziękuję za odpowiedź!!
>
> Żeby złożyć doniesienie popełnienia przestępstwa do prokuratury potrzebujemy
> chyba jakichkolwiek danych o tym kredycie. Wcześniej myślałem, że brat
> dowiedział się o tym z jakiegoś pisma bankowego, ale nie - nie było żadnego
> pisma. Telefonicznie poproszono go o uzupełnienie jakichś danych w dokumentacji
> .
> Kiedy poszedł do banku wyjaśnić sprawę, odmówili mu wydania kopii umowy
> zasłaniając się ochroną danych osobowych.

Jaka ochrona, jak wedlug nich jest to jego kredyt?????
A moze po prostu byl zyrantem - wtedy nie ma szans - musi splacac jesli
faktycznie zyrowal, chyba, ze jego podpis podrobiono - wtedy dalej falszerstwo.

>
> Na razie napisaliśmy do banku oświadczenie, że żadnych kredytów nie brał i
> żądanie wydania kopii umowy, żeby było z czym pójść do prokuratury.

Mam nadzieje, ze macie kopie pisma potwierdzona przez bank dla siebie?

>
> Czy bank ma obowiązek nam taką kopię wydać? Ile ma czasu na odpowiedź na podobn
> e
> pismo? Czy w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez własnego
> pracownika bank powinien podjąć jakieś czynności, czy jesteśmy zdani na siebie?
>
> Brat niczego nie podpisywał, więc biegły grafolog z pewnością potwierdzi, że to
> nie on podpisał umowę. Ale kto ma tego grafologa wezwać. Bank, my, czy prokurat
> ura?

Prokurator

> Nie wiem ile będzie trwało dochodzenie (czy tylko policyjne, czy też jakieś
> cywilne? czy wewnętrzne bankowe?)

Policyjne - musza stwierdzic, ze to bylo oszustwo a na tej podstawie bank
powinien odstapic od scigania.

Sprawa jest niebezpieczna, bo bank moze wystapic do sadu z bankowym nakazem
egzekucyjnym i do brata moze przyjsc komornik.

Niedawno na Onecie czytalem o podobnej sprawie - sad postepuje tak jakby umowa
byla prawdziwa i komornik dziala zgodnie z prawem realizujac egzekucje.

www.sklepowicz.pl/art163
"Przypadek obywatela niezadłużonego

Starcie czwarte, Nijakiego. Leszek Nijaki, poznaniak, jak inni bohaterowie tej
historii pewnego dnia otrzymuje list polecony wzywający do natychmiastowej
spłaty 10 tys. kredytu wraz z odsetkami, jaki zaciągnął w Słupcy. Przeciera oczy
ze zdumienia: nie tylko żadnego kredytu nie brał, ale i w Słupcy nigdy nie był.
Wyjaśnienie pomyłki wydaje się dziecinną igraszką. Lecz nie w Polsce. Wszystko
przez tzw. bankowy tytuł egzekucyjny, zezwalający bankowi na wystąpienie do sądu
o nadanie klauzuli wykonalności, która upoważnia komornika do błyskawicznego
zajęcia dóbr dłużnika. W dodatku postępowanie sądowe jest niejawne, więc ten o
niczym nie wie. Gdy komornik staje w drzwiach, Nijaki próbuje logicznej
perswazji: „Po jaką cholerę, proszę pana, ja miałem jechać do tej Słupcy, jak
mieszkam dwa kroki od banku”. „Ale pojechałeś pan”.

Leszkowi Nijakiemu przysługuje prawo zaskarżenia banku do sądu, co też
niezwłocznie czyni, lecz to nie wstrzymuje egzekucji. Komornik rekwiruje mu
renówkę i zabiera 25 tys. z konta. Proces w sądzie się wlecze. W końcu grafolog
potwierdza, że podpis pod umową kredytową do Nijakiego nie należał, a bank się
pomylił. Po pięciu latach zwracają mu skorodowany samochód (stał na parkingu) i
pieniądze (bez odsetek)."

>i jak będzie wyglądało - co w takim przypadku
> dzieje się z kredytem? Gdyby oszust przestał go spłacać w czasie trwania
> postępowania, czy możemy odmówić spłacania?

Jesli to nie wasz kredyt to dlaczego splacac??

>
> Do Biura Informacji Kredytowej już się zgłosiliśmy.




Temat: "wybitni fachowcy" z SLD !!!
SLD popiera "obrotnych"przedsiębiorców
www.rp.pl/gazeta/wydanie_020829/kraj/kraj_a_9.html
Biznesmeni w areszcie - Przedsiębiorca nie płacił dzierżawy, poseł SLD się za
nim wstawiał
Zniszczone majątki, zdegradowana ziemia

Gorzowski sąd wydał wczoraj nakaz aresztowania ośmiu biznesmenów zatrzymanych w
tym tygodniu przez policjantów z CBŚ. Według policji biznesmeni, którzy
działali w branży rolnej, wyłudzili prawie 50 mln zł kredytów.

Rozpatrywanie wniosków prokuratury przez sąd trwało wczoraj cały dzień. W
efekcie wszyscy zostali aresztowani na trzy miesiące. - Teraz pozostaje nam
żmudne śledztwo, ustalanie mechanizmów wyłudzeń. We wtorek zabezpieczyliśmy
kolejne tysiące dokumentów - mówi "Rz" podinspektor Wiesław Ciepela, rzecznik
policji w Gorzowie.

Biznesmeni zostali zatrzymani w poniedziałek i wtorek przez policjantów CBŚ z
Lubuskiego, Zachodniopomorskiego i Opolskiego. Prokuratura zarzuciła im
działanie w zorganizowanej grupie przestępczej i liczne wyłudzenia. Zarzutami
objęto na razie kwotę 17 mln zł. Suma może wzrosnąć do 50 mln. Biznesmeni
działali w strukturze spółek powiązanych ze sobą kapitałowo, które wyłudzały
kredyty bankowe. Jednym z mechanizmów było branie preferencyjnych kredytów na
skup zboża i wykorzystanie ich w innym celu. Biznesmeni mieli też wyłudzać
kredyty z banków komercyjnych i nie płacić dostawcom.

Jednym z zatrzymanych jest znany na Pomorzu Zachodnim przedsiębiorca Zenon F.,
wieloletni dzierżawca tysięcy hektarów i nieruchomości. Jego dzierżawy od
szczecińskiego oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa są też
przedmiotem gorzowskiego śledztwa. Według szefa szczecińskiego oddziału
Stanisława Zimnickiego Zenon F. jest największym dłużnikiem agencji, jego
zaległości sięgają ponad 13 milionów złotych.

- Pozostają po nim zniszczone majątki, zdegradowana ziemia, porzucone budynki,
nieruchomości widomo - powiedział "Rz" Zimnicki.

Co ciekawe - według danych agencji - firmy Zenona F. już od czterech lat
przetrzymują bezprawnie ponad 3,2 tys. hektarów gruntów, które były objęte
przed laty umowami dzierżawy. Ich termin upłynął w 1998 roku. Agencja przez ten
okres wystosowała kilkanaście pozwów o zapłatę, wszczęła też egzekucje
komornicze. Działania były nieskuteczne. Zenon F. się odwoływał. Z prośbą o
pomoc występował też do polityków. Wielokrotnie z interwencjami do AWRSP w
sprawach Zenona F. występował Stanisław Kopeć, poseł i szef SLD na Pomorzu
Zachodnim.

- Zenon F. był takim samym klientem mojego biura jak wielu innych dzierżawców,
nie tylko z województwa zachodniopomorskiego. To nie była żadna zażyła
znajomość, to taki sam przypadek jak setki innych, z jakimi miałem do
czynienia, od kiedy jestem posłem. Starałem się pomagać wielu takim osobom,
szczególnie latem, w czasie skupu zboża - powiedział "Rz" poseł.




Temat: Wszysto o BIK - Ważne !
Wszysto o BIK - Ważne !
Wszystko o BIK

Co to jest BIK?

Biuro Informacji Kredytowej (w skrócie BIK) jest to instytucja powołana w
1997 r. przez banki i Związek Banków Polskich w celu gromadzenia,
przechowywania i udostępniania informacji o aktualnych zobowiązaniach oraz
historii kredytowej klientów banków, zarówno indywidualnych jak i
przedsiębiorców.

Kiedy Twoje dane mogą trafić do BIK?

W momencie składania przez Ciebie w banku wniosku, np. kredytowego oraz po
zaciągnięciu przez Ciebie zobowiązania np. kredytu. Informacje dotyczące
obsługi zaciągniętego przez Ciebie kredytu bank aktualizuje przynajmniej raz
w miesiącu, przez cały okres trwania zobowiązania.

BIK nie prowadzi czarnej listy dłużników lecz jedynie informatycznie
monitoruje sposób realizacji zobowiązań.

Jakie Twoje dane trafiają do BIK?

Dane identyfikacyjne oraz informacje o zobowiązaniach kredytowych powiązanych
z Tobą, wskazujące m. in. stan początkowy Twojego zobowiązania, aktualny stan
zadłużenia oraz Twoją historię kredytową w ujęciu miesięcznym.

Jak długo Twoje dane są przetwarzane w BIK?

Jeśli zobowiązanie spłacałeś terminowo, Twoje dane przetwarzane są w BIK od
momentu zaciągnięcia przez Ciebie zobowiązania do jego spłaty oraz dodatkowo
po wygaśnięciu zobowiązania przez okres 5 lat, jeśli wyraziłeś na to zgodę.

Twoje dane mogą być przetwarzane również bez Twojej zgody przez okres 5-
letni, jeśli spełnione są łącznie następujące warunki:

nie regulowałeś zobowiązania lub dopuściłeś się zwłoki powyżej 60 dni,
po upłynięciu kolejnych 30 dni od momentu poinformowania Ciebie przez bank o
zamiarze przetwarzania Twoich danych bez Twojej zgody, a mimo to nie
uregulowałeś w tym czasie swojego zobowiązania.
Jeśli zaciągnąłeś zobowiązanie przed 16.06.2005 r., tzn. przed nowelizacją
Ustawy Prawo Bankowe, bez względu na to czy zobowiązanie regulowane było
prawidłowo, informacje o nim będą przetwarzane do końca okresu
dostosowawczego wskazanego przez Ustawę Prawo Bankowe, czyli do 15.06.2008 r.

Kiedy Twoje dane zostaną usunięte?

Jeśli spłaciłeś swoje zobowiązanie bez zakłóceń Twoje dane powinny zostać
usunięte, tak mówi Ustawa Prawo Bankowe.

Pytanie czy jest to najlepsze rozwiązanie dla Ciebie? Chcesz znać odpowiedź?

Historia ważniejsza

Sytuacją najkorzystniejszą dla Ciebie jest terminowo regulowane zobowiązanie,
co jest równoznaczne z pozytywną historią kredytową w BIK.

Czy pozytywna historia kredytowa jest Tobie do czegoś potrzebna? Zapewniamy,
że jest. To dzięki niej jesteś dla banków cennym klientem i dzięki niej banki
mogą zaproponować Tobie lepsze warunki współpracy. Brak dostępu do Twojej
historii kredytowej raczej nie ułatwi współpracy z bankiem ale pozytywny
raport to jest to punkt dla Ciebie.

Wyrażając zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych budujesz swoją
pozytywną historię kredytową.

Chcesz wiedzieć jeszcze więcej o BIK ? - Sprawdź

Warte poznania:

Akcjonariusze
Podstawy prawne
Raport plus i standard
www.bik.pl




Temat: SM PAX zebrania grup członkowskich 2003r
Spółdzielnia Mieszkaniowa PAX O krok od upadłości
Negocjacje w toku, wierzyciele domagają się pieniędzy

Spółdzielnia Mieszkaniowa PAX była kilka tygodni temu o krok od ogłoszenia
upadłości. Jednak w dniu rozprawy sądowej dwaj główni wierzyciele - MPB Insbud
i Kredyt Bank - wycofali złożone wcześniej wnioski o ogłoszenie upadłości
spółdzielni. Władze PAX zdecydowały się bowiem przystąpić do negocjacji ugody.

- Jeżeli spółdzielnia nie dotrzyma warunków ugody, ponownie wystąpimy z
wnioskiem o ogłoszenie upadłości - deklaruje Małgorzata Denelczyk, prezes MPB
Insbud, jednego z wierzycieli PAX.

Poważne kłopoty spółdzielni PAX zaczęły się na wiosnę 2002 roku, kiedy to
komornik na wniosek MPB Insbud SA, głównego wykonawcy inwestycji Spółdzielni
Mieszkaniowej PAX, zajął konta spółdzielni.

W ciągu dwóch miesięcy firma odzyskała w ten sposób zaledwie 1,4 mln zł z 21
mln zł, które PAX była mu wtedy winna. Janusz Sikorski, prezes SM PAX,
twierdził tymczasem, że cały dług wobec Insbudu spłacił.

Problemy inwestycyjne SM PAX zaczęły się ok. dwóch lat temu. W rozmowie z "Rz"
w maju 2002 r. prezes SM PAX, przyznał, że spółdzielnia za dużo wybudowała,
miała problemy ze sprzedażą garaży i lokali użytkowych. Zapewniał zarazem, że
do końca sierpnia 2002 r. kłopoty spółdzielni powinny się skończyć. Nie udało
się jednak wyjść na prostą.

Dwa wnioski

- Zdecydowaliśmy się na wystąpienie z wnioskiem o ogłoszenie upadłości SM PAX z
kilku przyczyn. Jej szefowie od dawna zalegali nam z wypłatą pieniędzy,
rozpowszechniali informacje, że nie mają wobec nas należności i skupywali nasze
długi - wyjaśnia Małgorzata Danelczyk, prezes MPB Insbud SA. - Z atmosfery,
jaka panowała na sali w czasie lutowej rozprawy, domyślam się, że gdybyśmy nie
wycofali wniosku, doszłoby do ogłoszenia upadłości spółdzielni. Ulegliśmy
jednak namowom SM PAX, bo jej zarząd wyraził chęć podpisania ugody, która jest
już prawie gotowa.

Jak twierdzi MPB Insbud, obecnie negocjowana jest forma i terminy spłaty
zadłużenia. Wykonawca jest skłonny rozłożyć je spółdzielni na raty. Wciąż
trwają dyskusje, czy zostanie ono spłacone w gotówce, czy w majątku.

Drugi wniosek o ogłoszenie upadłości spółdzielni PAX złożył Kredyt Bank. -
Wniosek o upadłość SM PAX złożyliśmy z powodu niespłaconego zadłużenia. Jego
kwota jest jednak tajemnicą bankową. Wniosek został wycofany, ponieważ
prowadzone są z kredytobiorcą rozmowy na temat polubownego rozwiązania sprawy -
poinformowała nas Izabela Mościcka, dyrektor biura prasowego Kredyt Banku.

Program naprawczy

- Nie czujemy się dłużnikiem MPB Insbud. Zdecydowaliśmy się podpisać z nimi
ugodę i zapłacić im część pieniędzy, dlatego że blokują nam konta, mamy zajęte
hipoteki, a to uniemożliwia nam wszelkie działania. Żądania Insbudu są jednak
zbyt wygórowane - mówi tymczasem Andrzej Ślęzak, zastępca prezesa SM PAX.

Spółdzielni zależy na dalszym funkcjonowaniu na rynku. Przynajmniej na razie. -
Chcemy zabezpieczyć interesy naszych członków. Potem zgodzimy się na ogłoszenie
upadłości, jeżeli alternatywą będzie zapłacenie nienależnego świadczenia -
deklaruje Ślęzak.

Spółdzielnia wciąż jednak prowadzi kilka inwestycji mieszkaniowych. - Nowych
budów chwilowo nie zamierzamy rozpoczynać. Chcemy jak najszybciej dokończyć
drugi etap osiedla przy ul. Stryjeńskich 19 i przy rondzie Wiatraczna oraz
spłacić wierzycieli - zapewnia Andrzej Ślęzak. - Opracowujemy obecnie program
naprawczy dla spółdzielni. Przy pomocy naszego głównego wierzyciela PKO SA, od
czerwca 2003 roku zaczniemy oddawać do użytku pierwsze mieszkania przy rondzie
Wiatraczna, do końca grudnia 2003 r. wszystkie mieszkania, zgodnie z planem,
powinny zostać wybudowane - zapewnia prezes Ślęzak. AIS




Temat: Caemu jakies glupki z prasy narazaja moje zycie?
Na forum krajów arabskich, jeden z dyskutantów wyraził, moim zdaniem, bardzo
trafną opinię: „Być może duńczycy w ten sposób chcieli coś przekazać, skierować
uwagę na zagrożenia które wg. nich płyną ze świata islamskiego?”

Chyba trafił w samo sedno. Brawo za dyplomację wypowiedzi. Wydaje się, że
Duńczycy wysłali do Unii Europejskiej bardzo czytelny sygnał, że czują się
zagrożeni. Nie wchodząc w szczegóły i w dogłębną analizę przyczyn, warto sobie
uświadomić, że w 5,4 milionowej duńskiej populacji, muzułmanów mieszkało w roku
2005 blisko 180 tysięcy, (prawie 3%) głównie Turków, Irańczyków, Irakijczyków,
Palestyńczyków i Somalijczyków. Czy to dużo? Czy to jest zagrożenie? Możliwe,
że dzisiaj jeszcze nie, ale co będzie jutro? Jeżeli uwzględnić tempo przyrostu
naturalnego w tej grupie emigrantów w Danii. Czy ten „przekaz” nie można
przypadkiem traktować jako ultimatum dla rządu o bezwzględne zaostrzenie
przepisów emigracyjnych oraz przyznawania azylu wyłącznie do przypadków
bezwzględnie koniecznych. Jeszcze 25 lat temu, po tym jak Dania przyjęła dużą
grupę uchodźców z Iranu po upadku Szacha Rezy Pahlawi, w Danii było tylko 48
tysięcy emigrantów z Bliskiego Wschodu. Duńczycy płacą najwyższe podatki w
Zjednoczonej Europie i musi ich „szlak trafiać”, gdy obserwują, jakie kwoty
kolejne rządy kierują na pomoc socjalną dla ludności napływowej. A nie łudźmy
się. W Europie, emigranci arabscy wcale nie dążą do szybkiej integracji z
nowymi warunkami (lub robią to bardzo niechętnie). Natomiast do perfekcji
opanowali metody „życia na socjał” i wykorzystywania wszystkich świadczeń i
udogodnień, które nie są dostępne dla np. ubogich Duńczyków. Bo i tacy tam też
żyją w bogatym i pracowitym społeczeństwie.

Jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Duńczycy obserwują i doskonale wiedzą, co
dzieje się w Malmoe po drugiej stronie cieśniny Kattegat. Kilka rejonów tego
miasta całkowicie zostało zdominowanych przez bandy imigrantów muzułmańskich.
Panuje tam totalny chaos i anarchia. Napady na „nie swoich” są na początku
dziennym niezależnie od pory dnia czy nocy. Kierowcy taksówek odmawiają
wykonywania kursów do dzielnicy slumsów. Ze względu na bezpieczeństwo
kierowców, władze miejskie poskracały linie autobusowe. W bocznych ulicach
zalegają sterty śmieci gdyż wozy asenizacyjne pojawiają się tylko w sytuacji
zagrożenia epidemiologicznego i tylko pod eskortą policji. Całe sektory tych
dzielnic pozbawione są prądu, bo elektrownia odcina dopływ dłużnikom. Zanikł
prawie całkowicie handel. Biura i instytucje (nawet państwowe) poprzenosiły się
w inne odległe części Malmoe. Parki i skwery – kiedyś piękne i zadbane, ozdoba
miasta – dzisiaj są siedliskiem narkomanów i wiecznych nierobów skwapliwie
korzystających ze zdobyczy socjalnych ogółu społeczeństwa szwedzkiego. Od kilku
lat, Szwedzi systematycznie uciekają z Malmoe przemieszczając się na północ. Na
szczęście mają gdzie. Szwecja ma jeszcze przestrzenie do osiedlenia i
zagospodarowania. Duńczycy nie mają gdzie się przesiedlać.

Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że Norwegia w roku 2004 bardzo
zaostrzyła przepisy imigracyjne oraz procedury związane z przyznawaniem azylu
politycznego dla uchodźców/emigrantów z Bliskiego Wschodu. Postępowanie
Norwegii spotkało się z krytyką Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców przy ONZ.
Przybywający obecnie do Norwegii uchodźcy mają 48 godzin na złożenie wszystkich
dokumentów i podań o azyl, a władze mają ustawowy termin kolejnych 2-5 dni na
rozpatrzenie podań. Liczba pozytywnie rozpatrzonych wniosków aktualnie nie
przekracza 2%, wobec 22%-25% akceptowanych wcześniej. Do tego skończyło się
oglądanie na okrągło telewizji satelitarnej jak również darmowe telefony do
rodzin i przyjaciół. Nie ma tez wymówki co do niezrozumienia przepisów i
regulaminów, gdyż są stali tłumacze. Warunki zamieszkania rząd Jego Królewskiej
Mości zabezpiecza uchodźcom, raczej ..spartańskie. I wcale się ze swoją
polityką Norwegia się nie kryje. Władze norweskie zaprosiły do siebie ekipy
telewizyjne z Rosji, Serbii, Egiptu, Syrii i paru innych krajów oraz
akredytowanych korespondentów w celu prezentacji warunków egzystencji w obozach
dla uchodźców w świetle wprowadzonych zmian.




Temat: Matki, ktore nie dostaja alim. po likwidacji FA

Apel Rzecznika Praw Dziecka o poparcie obywatelskiego projektu Ustawy - Fundusz
Alimentacyjny (19 sieprnia 2004 r.) Likwidacja funduszu alimentacyjnego
spowodowała drastyczne pogorszenie sytuacji setek tysięcy dzieci wychowywanych
samotnie przez jednego z rodziców. Z dnia na dzień, w przypadku uchylania się
od alimentacji osoby zobowiązanej, dzieci te straciły środki do życia. Z
szacunków wynika, iż dotknęło to 326 tys. dzieci. Reakcją na tę dramatyczną w
skutkach decyzję Parlamentu stał się masowy protest przerażonych matek
(najczęściej zmiana ta dotyczyła matek). W obliczu wzrastającej lawiny
protestów i skarg napływających do mojego Biura, z pełnym przekonaniem
udzieliłem wsparcia tworzącemu się ruchowi obrony funduszu alimentacyjnego. W
krótkim czasie powstało blisko 70 stowarzyszeń, które wspólnym wysiłkiem
powołały Komitet Inicjatywy Ustawodawczej na Rzecz Ustawy - Fundusz
Alimentacyjny. Komitet zyskał osobowość prawną i przedłożył projekt wymienionej
ustawy, rozpoczynając akcję zbierania 100 tys. podpisów wymaganych do podjęcia
inicjatywy ustawodawczej w Sejmie RP. Jako Rzecznik Praw Dziecka, którego
obowiązkiem jest stanie na straży praw i dobra dziecka, gorąco apeluję do
wszystkich osób oraz instytucji o poparcie działań Komitetu Inicjatywy
Ustawodawczej i udzielenie mu pomocy w zbieraniu podpisów pod projektem ustawy.
Zdając sobie sprawę z niskiej efektywności funduszu alimentacyjnego w
poprzednim kształcie (13% ściągalność alimentów od osób zobowiązanych), uważam,
że Państwo nie powinno zwalniać się z obowiązku udzielania pomocy pieniężnej
świadczonej na rzecz osób uprawnionych w postaci zaliczek wypłacanych dzieciom.
Projekt ustawy przedłożonej przez Komitet zakłada: wskazanie dobrego gospodarza
przywróconego funduszu alimentacyjnego (gmina), wzmocnienie aparatu
egzekucyjnego (komornicy i nadzór sądu), poszerzenie kręgu osób zobowiązanych
do alimentacji oraz stworzenie rejestru dłużników alimentacyjnych. Mój
zdecydowany sprzeciw budzi rozwiązanie przyjęte w obowiązującej obecnie ustawie
o świadczeniach rodzinnych - stały, gwarantowany dodatek w wysokości 170 zł do
zasiłku rodzinnego dla osób samotnie wychowujących dzieci, gdy dochód na osobę
nie przekracza 504 zł. Łatwo przewidzieć, że kryteria przyznawania tego dodatku
spowodują wiele negatywnych skutków zarówno dla rodzin jak i dla finansów
publicznych. Będą to: ˇ występowanie o uchylenie zasądzonych alimentów, ˇ
odstępowanie od dochodzenia należnych dziecku alimentów, ˇ występowanie o
rozwód lub separację z pobudek finansowych (przy trójce dzieci daje to zysk
netto rocznie 6.000 zł), ˇ niezawieranie małżeństw przez pary, które w innej
sytuacji nie wahałyby się tego uczynić (oczywiste jest, że dziecko ma prawo do
obojga rodziców), ˇ poważne zagrożenie znacznym osłabieniem zainteresowania
losem i sprawami dziecka ze strony ojców lub matek żyjących poza rodziną i
małżeństwem (rozluźnienie więzów rodzinnych). Wyrażając zaniepokojenie
rozwiązaniami przyjętymi w ustawie o świadczeniach rodzinnych, wystąpiłem do
Rzecznika Praw Obywatelskich o zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego
niektórych przepisów tej ustawy. Rzecznik Praw Obywatelskich, podzielając moje
poglądy, wystosował skargę do Trybunału. Jeszcze raz apeluję o wsparcie dla
zrozpaczonych dzieci i matek oraz udzielenie im pomocy w zbieraniu podpisów.
Listy poparcia Ustawy Fundusz alimentacyjny wyłożone są w siedzibie Rzecznika
Praw Dziecka w Warszawie przy ul. Śniadeckich 10.

P.S.Druki na podpisy do pobrania na stronie arogancji.
www.arogancja.republika.pl
Adres, na który należy podpisy przesyłać, także na tej stronie.




Temat: Czy wiceburmistrz Mokotowa zostanie odwołany?
Policja Szczerbaka i Szredera

Policjanci sprzedawali teczki na polityków Adam Zadworny 18-04-2005,
ostatnia aktualizacja 17-04-2005 19:35Wielki skandal w policji. Policjanci oraz
byli funkcjonariusze SB stworzyli "spółdzielnię", która żyła ze sprzedaży
tajnych informacji i szantażuTajne śledztwo w tej sprawie prowadzi Biuro Spraw
Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i szczecińska prokuratura apelacyjna. -
Dla dobra sprawy nie zdradzamy żadnych szczegółów - mówi prok. Anna Gawłowska-
Rynkiewicz ze szczecińskiej apelacji. - Rozmiar tajemnic, które wyszły poza
policję, jest bardzo poważny - dodaje.Przez kilka tygodni prowadziliśmy
dziennikarskie śledztwo w tej sprawie. Oto jego wyniki.Kluczową postacią w tej
sprawie jest Zbigniew Ś. - właściciel firmy Pol-Info Electronic handlującej
m.in. nowoczesnymi cackami do podsłuchu. Na początku lat 90. był karany za
udział w sfingowanym skoku na kantor. Ostatnio zajmował się m.in. wywiadem
gospodarczym, otaczał się ludźmi ze specsłużb i policjantami. Jego kontakty
były na tyle mocne, że w ubiegłym roku Zenon P. - warszawski funkcjonariusz CBŚ
kierujący tajnymi operacjami policji wymierzonymi w mafię paliwową, zlecił
Zbigniewowi Ś. odszukanie ukrywającego się w Szwajcarii głównego podejrzanego
Arkadiusza Grochulskiego. Teraz wiadomo już, że Ś. prowadził podwójną grę -
sprzedawał policyjne tajemnice tym, którzy chcieli za nie zapłacić. M.in.
gangsterom i biznesmenom potrzebującym informacji o majątku swoich dłużników.
Poufne informacje były też wykorzystywane przez "spółdzielnię" do szantażu
biznesmenów. Ale nie tylko - policyjni wywiadowcy mają na zdjęciach ekipę
pewnej komercyjnej telewizji podczas przeglądania dokumentów dostarczonych
przez "spółdzielnię" i mających kompromitować jednego z obecnych
ministrów.Główny wspólnikiem Zbigniewa Ś. był Artur M. - oficer wydziału ds.
przestępczości gospodarczej zachodniopomorskiej komendy wojewódzkiej. Ten
ogolony na łyso policjant o wyglądzie macho i przezwisku "Misza" ostatnio
pracował w sekcji rozpracowującej mafię paliwową (podejrzewa się go o sprzedaż
tajemnic tego śledztwa). Koledzy z pracy znali go głównie z licznych romansów i
wyjazdów na ekskluzywne wycieczki morskie (tłumaczył, że sponsorują go jego
partnerki). - Teraz wiemy, że "Misza" tworzył fikcyjne sprawy operacyjnego
rozpracowania, aby móc ściągać od różnych jednostek policji w kraju poufne
informacje na temat interesujących go ludzi - mówi jeden z jego kolegów. Do
swoich celów "Misza" wykorzystywał też swoje partnerki. Wśród nich jest wysoka
rangą pracownica banku - zdradzała "Miszy" informacje, które później
sprzedawała "spółdzielnia". Prokuratura milczy, ale prok. Gawłowska potwierdza,
że wśród zarzutów jest nakłanianie do ujawnienia tajemnic bankowych.Kolejni
policjanci podejrzani o zdradzanie tajemnic służbowych to Dariusz K., były
zastępca komendanta jednego ze szczecińskich komisariatów i Grzegorz O. z
drogówki. Do "spółdzielni" należeli też byli oficerowie SB, m.in. Mirosław W.,
którego w latach 90. wyrzucono z policji i skazano za ujawnienie tajemnicy
służbowej. Prokuratura przedstawiła już zarzuty siedmiu osobom. W areszcie
przebywa Zbigniew Ś., "Misza" i Dariusz K.Funkcjonariusze "policji w policji"
mówią: - Sprawa bardzo rozwojowa, wiele nowych wątków, bagno.Aby je rozwikłać,
prokuraturze niezbędna jest zgoda MSWiA na odtajnienie akt operacyjnych w
sprawach prowadzonych przez podejrzanych w tym śledztwie policjantów. A z tym
może być kłopot. Przed kilkoma laty "Misza" doprowadził do aresztowania
dyrektora pewnego banku. Po kilku miesiącach okazało się, że zarzuty są wyssane
z palca (śledztwo umorzono, a bankowiec dostał odszkodowanie za niesłuszne
aresztowanie). Wiadomo, że padł ofiarą gier policyjnych. Jakich - tego
prokuratura nie ustaliła, bo MSWiA odmówiło odtajnienia akt operacyjnych sprawy
prowadzonej przez "Miszę".Adam Zadworny

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 173 rezultatów • 1, 2, 3, 4
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex