biznesplan Agencji

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biznesplan Agencji




Temat: bojkot produktów DANONE
bojkot produktów DANONE
Pozwole sobie zacytować poniżej informacje pochodzące ze strony:
www.obywatel.org.pl
Rzecz dotyczy firmy "Danone" - firmy nieodpowiedzialnej, zakłamanej,
dwulicowej. Ja nie kupuję już ich produktów. Polecam zapoznanie się z
poniższą informacją:

Danone rznie glupa
Kilkakrotnie pisalismy przed paroma miesiacami o problemach
dawnych zakladow cukierniczych "San" w Jaroslawiu, ktore dzis pod
nazwa "LU" wchodza w sklad francuskiego koncernu Danone. Ten zas
planuje fabryke zlikwidowac ? nie dlatego, ze przynosi straty, ale
poniewaz generuje zbyt male zyski. Cala produkcja z Jaroslawia
mialaby zostac przeniesiona do drugiego zakladu tego koncernu, w
Plonsku na Mazowszu.

Przez pewien czas wydawalo sie, ze pracownicy bylego äSanuö obronia
sie przed tym jawnym rozbojem ? lokalni kupcy i hurtownicy,
zwiazkowcy i inne srodowiska zorganizowaly na Podkarpaciu bojkot
produktow Danone, chcac w ten sposob zmusic firme do ustepstw.
Bojkot przyniosl skutki, koncern deklarowal, ze pomoze zalozyc w
Jaroslawiu spolke pracownicza i przekaze jej majatek zakladu za
symboliczna zlotowke. W ten sposob pracownicy mieliby zapewniony
dalszy byt i prace, co bylo szczegolnie istotne w regionie o wysokim
bezrobociu. Ale okazalo sie, ze to obiecanki-cacanki. Jak donosi äNasz
Dziennikö, sprawa wyglada kiepsko.

Mielecka Agencja Rozwoju Regionalnego miala przygotowac
biznesplan dla nowej spolki pracowniczej. Przed kilkoma dniami trafil
on do pracownikow zakladu w Jaroslawiu. Okazalo sie, ze nie zawarto
w nim zadnych sugestii i informacji przekazanych przez pracownikow.
Zamiast symbolicznej zlotowki, w dokumencie figuruje kwota 8,5
miliona zlotych, bo tyle Danone chce za przekazanie zakladu. Zdaniem
pracownikow, falszywie przedstawiono w biznesplanie takze inne dane:
zawyzono wysokosc niezbednego kapitalu obrotowego, zanizono
spodziewane zyski z wprowadzenia nowych wyrobow (mialyby one
znow byc sprzedawane pod znana marka äSanö) ? wszystko po to,
twierdza pracownicy, by wykazac, ze przedsiewziecie nie jest realne i
oplacalne, a tym samym storpedowac wysilki zmierzajace do
uratowania zakladu przed likwidacja.

Od 1 kwietnia, wedle wczesniejszych zapowiedzi, maja sie rozpoczac
zwolnienia w jaroslawskiej fabryce. Prace ma stracic prawie 500 osob.
Ale pracownicy zapowiadaja dalsza walke, wznowienie nieco juz
zapomnianej akcji bojkotu produktow Danone i wzmozone wysilki na
rzecz uratowania wlasnego przedsiebiorstwa.

Jak na ironie, firma Danone jest jednym z partnerow tzw. Forum
Odpowiedzialnego Biznesu, czyli organizacji, ktora promuje
przestrzeganie etycznych, spolecznych i ekologicznych standardow w
prowadzeniu dzialalnosci gospodarczej. Danone jest strategicznym
partnerem FOB od wrzesnia ub.r., czyli mniej wiecej od wtedy, gdy
oglosil zamiar zamkniecia fabryki w Jaroslawiu. Danone na swej
stronie WWW afiszuje sie z tzw. spoleczna odpowiedzialnoscia i
partnerstwem z FOB. Z kolei na stronie internetowej FOB mozna
przeczytac, ze Danone wspiera finansowo Polska Akcje Humanitarna
w dziele wydawania bezplatnych posilkow. Ma ich byc co najmniej
cwierc miliona ? ciekawe, czy trafia one do zwolnionych pracownikow
zakladu w Jaroslawiu i ich rodzin?

Ze swej strony proponujemy nie tylko bojkot produktow Danone, ale
takze informowanie szefostwa tej firmy, ze nie kupujemy ich
produktow, poniewaz potepiamy ich postawe wobec zakladu w
Jaroslawiu. Proponujemy takze kontakt z tzw. Forum
Odpowiedzialnego Biznesu i poinformowanie jego tworcow, co sadzimy
o äodpowiedzialnosciö w wykonaniu firmy Danone i robieniu nam przez
FOB wody z mozgu promowaniem takich wlasnie firm. Zachecamy do
minimum aktywnosci w tej sprawie ? Twoj glos tez jest wazny. Nikt nie
zrobi tego za Ciebie.

Oto adresy kontaktowe:
Danone Sp. z o.o., ul. Redutowa 9/23, 01-103 Warszawa, tel. (022) 86
08 200, fax. (022) 86 08 450, Infolinia 0 801 33 11 33 (pon. - pt. 8-19,
sob. 9-14),
Forum Odpowiedzialnego Biznesu, ul. Bruna 16/1, 02-594 Warszawa,
tel./fax: (22) 825 77 45, tel. (22) 825 81 53, e-mail: biuro@fob.org.pl





Temat: UEFA karze Legie
Jezu, znaczy Porter, nie denerwuj sie tak bardzo odpowiadajac na moje posty.
Trzesacymi sie chyba raczkami wbilej trzy razy swoja odpowiedz. Uspokuj sie,
oddychaj gleboko, jezeli stracisz styl i dystans do tematu to mozesz stoczyc
sie do poziomu prezentowanego przez legionixa i Gucwe.

Gość portalu: Porter napisał(a):

> Gość portalu: olaboga napisał(a):
>
> > tia, niw uwierze dopoki nie zobacze - te konsorcjum od stadionu Legii zakl
> ada
> > pewnie ten sam Turek, ktory finansuje Biala Podlaska. Wspomaga go w tym
> agencja
> >
> > mienia wojskowego zapewne.
> > Jezeli Legia jest taka pewna zrodel finasnowania to dlaczego ciagle
> przypomina,
> >
> > ze stadion imienia Kazimierza Deyny ma byc stadionem calego narodu?
>
> Deyna byl najlepszym polskim pilkrzem, symbolem tego, co w polskiej pilce
> najlepsze. Stadion Narodowy powinien nosic Jego imie.
> A co do tego, czy Legia jest pewna zrodel finansowania, nie jestem wlasciwym
> adresatem tego pytania. Zakladasz z gory, ze nie jest, ja przypuszczam, ze
> zanim nie bedzie pieniedzy, to zadne prace nie rusza. Na moj gust rzecz
> pomyslana jest z glowa, bo - trzeba Ci wiedziec, ze w Warszawie byle
wiezowiec
> kosztuje tyle co taki stadion - a wielkosc centrum handlu i rozrywki, ktore
ma
> przy tej okazji powstac, pozwala liczyc na oplacalnosc inwestycji.

poczekamy, zobaczymy. pokaz mi biznesplan a ja powiem Ci ktory narod zaplaci za
ten stadion.

> > W listopadzie chyba rusza remont stadionu Wisly. Za rok bedzie to obiekt z
>
> > prawdziwego zdarzenia i z wystarczajaca iloscia toalet nawet dla najbardzi
> ej
> > wybrednych gosci z wawy.
> > Krakow chyba poradzi sobie z tym problemem skoro potrafil go rozwiazac
> rowniez
> > niedawno, podczas - jak to prasa nazywa - najwiekszego zgromadzenia Polako
> w w
> > historii.
>
> Nie wyglupiaj sie. Historie o tym, ze juz-juz Wisla zbuduje piekny stadion
> pojawiaja sie co roku. Zajrzyj do postow, jakie zamieszczali na forum kibice
> wisly zeszlej jesienie. I co roku nie udaje sie zgromadzic srodkow, wiec
Wisla
> gra z replika Bramy Brandenburskiej w tle... Na pewno Ministerstwo Edukacji
da
> Wisle srodki, ale nie moze dac wiecej niz 25%. A skad reszta? Wladze miasta?
> Bez zartow. Jezeli sa wlascicielami gruntu, to moze dadza grunt. ALe nic
> wiecej. Cupial i Telefonika?

tia, zostalo zawarte porozumienie z wladzami miasta.

Nie przypuszczam, zeby dlugo go bylo stac na takie
>
> fanaberie, jak finansowanie Wisly (bo to nie ma nic wspolnego z biznesem), a
co
>
> dopiero na budowe stadionu. W branzy zapasc, Tepsa kupuje kable w Chinach,
> koszt likwidacji Ozarowa okazal sie ogromny, zas UKS dobiera sie Telefonice
do
> tylka za nieuprawnione odlicznaie VATu i fikcyjne zatrudnianie inwalidow, tak
> by byc zakladem pracy chronionej.

mysle ze Cupial sobie poradzi. numer z inwalidami - jak dobrze zapewne wiesz -
przerabia bardzo duzo polskich firm podobnie jak i wielu innych unikow
podatkowych.

> >
> > OK. Slawojki, to prawda. Sorry, byl to plan wymyslony przez Slawoja dla
> dawnego
> >
> > zaboru rosyjskiego. Dlatego, rozumiem mieszkancy tego regionu, a rowniez i
>
> jego
> >
> > stolicy maja w tym temacie lepsza pamiec.
> > Krakowianom ciagle sie to miesza, niestety.
>
> Nie martw sie, dostaniecie z Warszawy dotacje, wybudujecie sobie pare sztuk,
to
>
> i Wam sie utrwali.

Mysle, ze Wam sa one jednak bardziej potrzebne biorac chociazby pod uwage to
jak wiele razy slowo "gowno" znalezc mozna w postach pozostawionych na tym
forum przez mieszkancow Warszawy. Nota bene, jak oceniasz posty legionixa i
Gucwy, z ktorymi wydajesz sie grac w jednej druzynie? a przynajmniej tej samej
druzynie kibicowac?

> > Krakow sobie poradzi, a poradzilby sobie znacznie lepiej gdyby nie musial
> > ciagle budowac stolicy calego narodu - odplyw podatkowy z Krakowa jest
> znacznie
> >
> > wiekszy niz dotacje budzetowe dla Krakowa.
>
> I tu sie mylisz. Tzn - odplyw moze i jest wyzszy niz dotacje, ale jezeli
> policzyc naklady ponoszone przez budzet na caloksztalt dzialan w regionach,
to
> Krakow jest oczywiscie konsumentem. Jezeli wezmiesz 1000 najwiekszych
polskich
> firm, to ponad 70% ma siedzibe w Warszawie i tam tez placi podatki. A koszty
sa
>
> tu stosunkowo niskie: stosunkowo najwiecej szkol prywatnych, prywatnej sluzby
> zdrowia, najnizsze bezrobocie.

Jak dobrze wiesz firmy ktore czerpia zyski z prowadzenia dzialalnosci
gospodarczej na terenie calego kraju maja swe siedziby w wawie - co wynika z
centralizymu administracyjnego obowiazujacego w naszym kraju.
Krakow radzil sobie tyle lat bez Warszawy. I wciaz sobie bez niej poradzi.

>
> > A w absurdzie nikt chyba nie przebije Warszawy. To chyba w tym miescie,
> jedynym
> >
> > na swiecie stadion calego narodu przerobiono na najwiekszy bazar Euroazji.
>
> To wcale nie bylo takie glupie: Stadion Dziesieciolecia nie nadawal sie do
> rozgrywania zawodow sportowych, kwestie spornej wlasnosci gruntow
> uniemozliwiaja jakiekolwiek inwestycje - wiec wykorzystuje sie to, co mozna
> wykorzystac. Sporo ludzi ma tam prace, a kto tam nie chce chodzic - nie musi.

sorry. ale ten absurd XX i XXI wieku pokazywaly telewizje calego swiata z dosc
cynicznym komentarzem. Jezeli tobie to nie przeszkadza - to trudno.

>
> > PS. Ciekawe jak wawa planuje zagospodarowac nowy stadion calego narodu -
> kiedy
> > juz narod wybuduje go swojej stolicy w podziece za trud centralnego
> sterowania?
>
> Sluchaj, przeciez nikt nie planuje budowac w Warszawie stadionu za pieniadze
> spoleczne. Jezeli powstanie - to za pieniadze konsorcjum. Pisalem to juz raz,
> ale chyba nie doczytales...

jeszcze raz - pokaz mi biznes plan a ja ci powiem jaki narod wybuduje Legii jej
stadion.






Temat: Polska szuka inwestorów w Azji
Polska szuka inwestorów w Azji
Premier Belka będzie w Azji rozmawiał przede wszystkim o inwestycjach.
Dlaczego akurat z Japonii? Bardzo możliwe, że Toyota, która rozważa otwarcie
czwartej fabryki samochodów w Europie, weźmie pod uwagę również Polskę jako
miejsce lokalizacji. Oczywiście jeżeli zdecyduje się na taką inwestycję - na
razie jest zaangażowana w uruchomienie montowni samochodów w Rosji.

Przeciętnie wartość fabryki samochodów to ponad pół miliarda dolarów. Jak
zapewnia Sebastian Mikosz z Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji
Zagranicznych, Agencja ma już gotową ofertę dla tego koncernu
motoryzacyjnego, jeżeli taka decyzja by zapadła. Toyota już zainwestowała w
Polsce i jest na razie zadowolona - na Dolnym Śląsku produkuje silniki.

- Japończycy cenią sobie pracę w konglomeratach, ściągają swoich
poddostawców, inwestują w sprawdzonych lokalizacjach. To może być nasz atut -
mówi Mikosz. Podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni Agencja chce również
prowadzić tzw. marketing inwestycyjny - spotkania w ścisłym gronie z
inwestorami, którzy są już zainteresowani Polską. Wtedy to banki inwestycyjne
zapraszają swoich klientów na spotkania z przedstawicielami PAIiIZ.

Całość tekstu:

Polska szuka inwestorów w Azji

Maciej Kuźmicz 09-01-2005 , ostatnia aktualizacja 10-01-2005 12:52

Do Libii po ropę, do Korei i Japonii po inwestycje, do Mongolii i Wietnamu po
kontakty biznesowe. Polski rząd chce, by polityka zagraniczna w większym
stopniu wspierała nasze gospodarcze interesy

Już we wtorek premier Marek Belka poleci do Japonii, Singapuru i Wietnamu. W
Japonii spotka się z premierem Junichiro Koizumim i prezesami Toyoty i
Bridgestone'a, w Singapurze będzie rozmawiał o współpracy gospodarczej w
Azji. To już druga - po wizycie w Libii w ubiegłym tygodniu - gospodarcza
misja polskiego rządu w bardzo krótkim czasie. Jest spora szansa na to, że
rząd będzie w znacznie większym stopniu niż dotychczas wspierał polskich
biznesmenów za granicą.

Rada Ministrów już wkrótce zajmie się strategią tzw. ekonomizacji polskiej
polityki zagranicznej. To plan i wytyczne, jak działania polityczne mogą
wspomóc polski biznes za granica i przyciągnąć do nas inwestycje.

Mamy powody, by bardziej się starać. W ciągu ostatnich lat Polsce przeszły
koło nosa trzy spore inwestycje motoryzacyjne. Hundai zdecydował się zbudować
fabrykę w Żylinie na Słowacji za 700 mln euro, podobnie zrobił francuski PSA.
Wspólna fabryka Toyoty i PSA jest w czeskim Kolinie.

Żeby nie przechodzili nam koło nosa

Premier Belka będzie w Azji rozmawiał przede wszystkim o inwestycjach.
Dlaczego akurat z Japonii? Bardzo możliwe, że Toyota, która rozważa otwarcie
czwartej fabryki samochodów w Europie, weźmie pod uwagę również Polskę jako
miejsce lokalizacji. Oczywiście jeżeli zdecyduje się na taką inwestycję - na
razie jest zaangażowana w uruchomienie montowni samochodów w Rosji.

Przeciętnie wartość fabryki samochodów to ponad pół miliarda dolarów. Jak
zapewnia Sebastian Mikosz z Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji
Zagranicznych, Agencja ma już gotową ofertę dla tego koncernu
motoryzacyjnego, jeżeli taka decyzja by zapadła. Toyota już zainwestowała w
Polsce i jest na razie zadowolona - na Dolnym Śląsku produkuje silniki.

- Japończycy cenią sobie pracę w konglomeratach, ściągają swoich
poddostawców, inwestują w sprawdzonych lokalizacjach. To może być nasz atut -
mówi Mikosz. Podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni Agencja chce również
prowadzić tzw. marketing inwestycyjny - spotkania w ścisłym gronie z
inwestorami, którzy są już zainteresowani Polską. Wtedy to banki inwestycyjne
zapraszają swoich klientów na spotkania z przedstawicielami PAIiIZ.

Trzeba porozmawiać

- W Azji to jedna z najważniejszych i najbardziej skutecznych form
zainteresowania biznesmenów możliwościami inwestycyjnymi - tam kultura
biznesu opiera się przede wszystkim na osobistych kontaktach - mówi Mikosz.

Biznesmeni przyznają, że z oficjalną wizytą jest łatwiej nawiązać kontakty z
miejscowym biznesem, wejść na trudne rynki.

W ubiegłym roku minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz w Korei
rozmawiał o możliwych inwestycjach LG Electronics w Polsce. Rozmowy pomogły -
koreański koncern jeszcze w styczniu ma zdecydować, czy ulokuje w Mławie
ponad 110 mln dol. w produkcję supernowoczesnych telewizorów plazmowych.

O tym, że politycy przecierają szlaki biznesowi, najlepiej wiedzą prezesi,
którzy byli z premierem Belką w Libii. W trakcie wizyty polskie firmy
petrochemiczne rozmawiały o możliwościach wydobycia libijskiej ropy.
Krzysztof Żyndul, prezes Nafty Polskiej, już zapowiedział nam, że polskie
spółki petrochemicznie przygotowują wspólną ofertę dla libijskiej National
Oil Company. Udało się też Bumarowi, który złożył ofertę m.in. na
unowocześnienie uzbrojenia i liczy na kontrakty.

Teraz PAIiIZ by Azja stała się priorytetem w tym roku. Zastanawia się nad
otwarciem biura w Japonii. Planuje biuro w Pekinie i przyciągnięcie
inwestycji z Chin do Polski (w przyszłym roku Chińczycy zamierzają
zainwestować za granicą 3-5 mld dol.), ale narzeka, że ma na to za mało
pieniędzy. W ub.r. dysponował 12 mln zł. Czeski Czech Invest ma dwukrotnie
większy budżet.

Musimy też pomóc

Jednak zagraniczna polityka gospodarcza to nie tylko torowanie drogi
biznesmenom i zabieganie o inwestycje. W Singapurze premier Belka ma
rozmawiać m.in. o współpracy na forum w Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Singapur jest jednym z najbardziej wpływowych krajów członkowskich tej
organizacji.

W Wietnamie jednym z tematów rozmów ma być wykorzystanie kredytu, jaki
przyznaliśmy temu krajowi na rozbudowę przemysłu stoczniowego - na razie
Wietnamczycy jeszcze nie wykorzystali pieniędzy, za które polskie firmy
pomagają rozwinąć ten sektor. Premier może też wspomnieć m.in. o pomocy
rozwojowej, jakiej ma udzielać temu krajowi Polska.

Zgodnie z naszymi unijnymi zobowiązaniami Polska za dwa lata przekaże krajom
najbiedniejszym 800 mln zł (jeżeli wzrost gospodarczy wyniesie przynajmniej 4
proc. w skali roku). Później - nawet trzy razy więcej. Wietnam jest jednym z
priorytetowych krajów, którym Polska chce pomagać. Na uczestnictwo w
realizacji projektów rozwojowych mogą mieć szanse również polskie firmy.




Temat: Koniec sporów o samoloty. VIP-y polecą Embraerami
Tusk leci
Tusk leci
Numer: NIE 43/2009
Autor: ANDRZEJ ROZENEK

Jedyna prawdziwa afera rządowa.

Może to być afera poważniejsza niż lobbystyczne zabiegi przy ustawie
hazardowej. Tym bardziej że mimo naszego ujawniającego ją artykułu
wciąż trwają zakulisowe zabiegi zmierzające do uszczęśliwienia
Brazylijczyków. Trudno wykluczyć, że Mariusz Kamiński, odchodząc z
CBA, nie zapomniał zabrać kilku stenogramów telefonicznych rozmów na
wysokim szczeblu, poświęconych kupnie samolotów embraer.
Dwa miesiące temu napisaliśmy w „NIE” na pierwszej stronie, że
przetarg na samoloty dla rządu jest ustawiany („Pozbierają szczątki
Tuska”, „NIE” nr 34/2009). Zarzuciliśmy rządowi, że nie kupuje ich
zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, tylko kombinuje, jak
nabyć brazylijskie embraery, samoloty niespełniające żadnych
określonych przez ekspertów wymagań. Szczegółowo opisywaliśmy, jak
rządowi i wojskowi specjaliści na zamówienie Ministerstwa Obrony
Narodowej wielokrotnie definiowali, jaki powinien być średni samolot
rządowy i jak za każdym razem ich zdanie ignorowano.
Wskazaliśmy nazwiska ministrów żywo zainteresowanych tym wartym ok.
110 mln euro zakupem: Radosław Sikorski, Bogdan Klich, Tomasz
Arabski, Zenon Kosiniak-Kamysz (wiceminister MON).

Po naszym artykule zapanowała dwutygodniowa panika. Lobbyści od
brazylijskiego producenta przycupnęli spłoszeni, a sterujący
procesem zamówienia ministrowie zaczęli rozglądać się za innymi
samolotami. Tomasz Arabski, minister z kancelarii premiera, wyznał w
telewizji, że brazylijski embraer nie jest już brany pod uwagę.
Popłoch nie trwał jednak długo. Mimo ujawnienia przez „NIE”
sprzecznych z prawem i ze zdrowym rozsądkiem zamiarów zakupu
samolotów rządowych, powrócono do planu, z pewnymi modyfikacjami.
Tym razem ktoś wpadł na szatański plan, by w proces zamówienia
brazylijskich latadeł wmanewrować Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP –
tę samą, o której ostatnio tak głośno w związku z pseudoaferą
stoczniową). Kto to wymyślił, że organ odpowiedzialny za rozwój
przemysłu ma kupować samoloty dla rządu? Jak wyjaśniła nam
rzeczniczka ARP Roma Sarzyńska, ARP SA została poproszona przez
Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwo Obrony Narodowej o
rozważenie możliwości realizacji takiego projektu. Czyli sprężyną
tych działań byli panowie Klich i Arabski lub ich najbliżsi
współpracownicy.

Projekt miał polegać na tym, że ARP weźmie w leasing dwa
brazylijskie embraery 175, samoloty kompletnie nieprzystające do
wymagań określonych przez rządową komisję specyfikacji. Plan został
częściowo zrealizowany, ARP powołała do tego celu nową spółkę córkę
ARP FLY, w której ma 100 proc. udziałów. Rozmowy były dość mocno
zaawansowane, jednak z jakiegoś powodu z projektu zrezygnowano.
Czemu? Rzeczniczka ARP: Niestety, oczekiwania MON, związane z
wprowadzeniem do użytkowania dwóch samolotów nowego typu, oznaczały
dla ARP FLY konieczność przygotowania dodatkowych umów, dotyczących
eksploatacji samolotów. Umowy te miały towarzyszyć głównej umowie
leasingowej zawartej pomiędzy MON i PLL LOT i uwzględniały one
pośrednictwo ARP FLY. Koszty tych dodatkowych umów były znacząco
wyższe od przyjętych w biznesplanie. W związku z tym aktualnie
rozważana jest przez MON i PLL LOT realizacja tego projektu bez
pośrednictwa ARP FLY.
Mówiąc prościej, ARP nie chciała i nie mogła do interesu dopłacać, a
koszty wyleasingowania brazylijskich maszyn z uwzględnieniem
kredytowania i innych składników kontraktu grubo przekroczyły
wartość dwóch nowych samolotów jednego z trzech producentów
(kanadyjski Bombardier, francuski Dessault i amerykański Gulfstream)
spełniających wymagania zawarte w specyfikacji technicznej
określonej przez ekspertów. Mówiąc jeszcze prościej – zapachniało
kryminałem, a woń ta wystraszyła ARP.
Jak się dowiedzieliśmy, kolejna próba wprowadzenia bocznymi drzwiami
brazylijskiego producenta kosztowała ARP (czyli skarb państwa) około
700 tys. zł. Tyle wyniosły opłaty za założenie spółki i koszty
związane z porzuconym projektem. I nie należy za to winić agencji,
tylko tych, którzy ją do takich działań zmusili.

W ostatnim zdaniu rzeczniczka ARP ujawnia, że to nie koniec walki o
embraera. Tym razem ma pośredniczyć LOT. To potwierdza informacje,
które dostarczyły w ostatnich dniach nasze nieocenione wiewiórki.
Otóż kolejny plan jest taki. LOT wraz z trzema partnerami – Embraer,
Bank Zachodni WBK i Towarzystwo Finansowe Silesia – mają stworzyć
spółkę. Będzie ona (być może już jest) zarejestrowana w Irlandii.

Twór ten ma wyleasingować dwa embraery 175, a następnie wynająć je
polskiemu rządowi. Istna stójka z przewrotką. Wszystko po to, by
ominąć procedurę przetargową, w której embraer w ogóle się nie
mieści.

Dodajmy na marginesie, że TF Silesia to państwowa instytucja
powołana dla ratowania śląskiego przemysłu. Spółka, która
wielokrotnie gościła na łamach „NIE” w związku ze skandaliczną
upadłością Walcowni Rur Jedność, na której skarb państwa i inni
udziałowcy stracili blisko miliard złotych.
Podsumujmy. Od kilku lat rządowe samoloty wymagają pilnej wymiany.
Dochodzi do tego, że trzeba czarterować samoloty za granicą, na
przykład w Rumunii, żeby premier czy prezydent mieli czym lecieć.
Mimo to przetarg za przetargiem nie dochodzą do skutku. Od lat
wojskowi i cywilni specjaliści uparcie twierdzą, że dla rządu nadają
się tylko samoloty trzech producentów; kanadyjskiego Bombardiera,
francuskiego Dessaulta i amerykańskiego Gulfstreama. Mimo to wciąż
pojawia się koncepcja zakupu gorszych brazylijskich embraerów.

Jest jeszcze jeden problem, który w najbliższych dniach może nabrać
szczególnego znaczenia. Dessault i Bombardier zaoferowały polskiemu
rządowi samoloty wraz z offsetem. Oznaczałoby to szybkie inwestycje
w polski przemysł zbrojeniowy rzędu 400 mln zł. Tymczasem polska
grupa zbrojeniowa Bumar jest na skraju bankructwa. Doszło do tego,
że minister skarbu wyraził zgodę na wzięcie przez Bumar kredytu
konsumpcyjnego (na wypłaty wynagrodzeń) pod zastaw akcji i udziałów.
Sytuacja finansowa polskiego przemysłu zbrojeniowego jest więc tak
zła, że w sposób niewidoczny i bez rozgłosu może się on stać
własnością zagranicznych banków. Nie wiedzą tego jeszcze pracownicy
upadającej zbrojeniówki, którzy mają zamiar wkrótce protestować w
Warszawie.
A Boguś, Tomuś i inni wciąż kombinują w myśl znanego już
hasła: „Jeden bajer, drugi bajer, a na końcu znów embraer”




Temat: PIS a spółki i upolitycznianie wszystkiego
PIS a spółki i upolitycznianie wszystkiego
To jak to jest z tym nowym dyrektorem radomskiego PKSu? PIS czy nie PIS? Jak
wygląda to w przypadku innych spółek? PIS chce upolitycznić wszystko: życie
gospodarcze i życie społeczne. Ale okazuje się, że daje się skutecznie bronić
się przed upolitycznieniem wszystkiego:

gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3507452.html
Biznes umie skutecznie bronić się przed PiS

ZOBACZ TAKŻE

• Przedsiębiorcy mają dość polityki rządu (12-07-06, 22:08)
• Przedsiębiorcy optymistycznie oceniają gospodarkę (04-07-06, 16:25)
• Polscy przedsiębiorcy nie boją się polityków (20-06-06, 13:35)

Wojciech Pelowski, Kraków 26-07-2006 , ostatnia aktualizacja 25-07-2006 20:37

Dość polityki w gospodarce! - przedsiębiorcy protestują przeciw zawłaszczaniu
przez PiS samorządowych spółek i ograniczaniu dostępu do funduszy UE.
Zablokowali plan skoku PiS na stołki w Małopolsce. PiS mięknie

Dość polityki w gospodarce! - przedsiębiorcy protestują przeciw zawłaszczaniu
przez PiS samorządowych spółek i ograniczaniu dostępu do funduszy UE.
Zablokowali plan skoku PiS na stołki w Małopolsce. PiS mięknie

Politycy Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie od ubiegłego tygodnia są w szoku.
Po tym jak swoich ludzi wprowadzili gładko do zarządów m.in. lotniska (kilka
miesięcy temu) i specjalnej strefy ekonomicznej (przed dwoma tygodniami),
nagle na drodze stanęły im organizacje przedsiębiorców.

To przez PO

Poniedziałek, 17 lipca. Plan PiS był prosty - rada nadzorcza największej
samorządowej spółki (Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego) miała wybrać
nowy zarząd i powiększyć go o dwa stanowiska dla ludzi związanych z PiS i
LPR. Nie udało się.

- Środowisko gospodarcze nie będzie uczestniczyło w politycznych grach.
Protestuję przeciwko upolitycznieniu największej samorządowej firmy, która ma
służyć rozwojowi przedsiębiorczości w Małopolsce - stwierdził Paweł Kukla -
prezes Sądeckiej Izby Gospodarczej, który niespodziewanie zrezygnował z
zasiadania w radzie (był desygnowany przez organizacje gospodarcze). W ramach
protestu rezygnację złożył też związany z PO samorządowiec Marek Bendo.

Efekt rezygnacji? Statut MARR nie pozwala na wybór zarządu, jeśli rada
nadzorcza liczy mniej niż siedmiu członków, a tak właśnie się stało.

Zbysław Owczarski, wicemarszałek Małopolski z PiS, nie kryje zdziwienia: - To
niezrozumiałe decyzje inspirowane przez Platformę Obywatelską. Oznaczają
paraliż największej naszej spółki. Dla nas są też zerwaniem koalicji (w
małopolskim sejmiku PO i PiS wciąż są w koalicji).

Pod koniec czerwca na stanowisko przewodniczącego Małopolskiej Agencji
Rozwoju Regionalnego został powołany Tomasz Połetek - ekspert prawny LPR
przyłapany przez "Fakt" na pozdrawianiu kolegów z Młodzieży Wszechpolskiej
faszystowskim wyciągnięciem dłoni. Wcześniej Połetek kierował spółkami, które
roztrwoniły 2,4 mln zł - z tego powodu prokuratura zarzuca mu
niegospodarność.

- Przypominaliśmy o tych zarzutach i czekaliśmy na jego rezygnację, ale bez
skutku. Przekraczane są więc kolejne granice. Mam nadzieję, że moja decyzja
pozwoli politykom przemyśleć swoje decyzje. Czas wreszcie na opamiętanie
się! - apeluje Paweł Kukla, który zasiada też w Komisji Wspólnej Samorządów
Terytorialnych i Gospodarczych Małopolski.

Tematy zastępcze

Apelują także przedsiębiorcy: - Zamiast myśleć o realnych problemach biznesu,
mamy tematy zastępcze i politykę. Zamiast taniego państwa jest wstawianie
ludzi do samorządowych spółek i mnożenie stanowisk. Nikt nie stara się już o
zniesienie ograniczeń dostępu małych i średnich firm do funduszy unijnych. A
o tym przecież mówił PiS przed wyborami - przekonuje Kazimierz Czekaj, prezes
Jurajskiej Izby Gospodarczej.

Konferencja Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej i Małopolskiego Porozumienia
Organizacji Przedsiębiorców ma być początkiem integracji drobnych
przedsiębiorców. - Sytuacja jest dramatyczna. Na całym świecie zwraca się
uwagę na małych i średnich przedsiębiorców. W Polsce rząd o obietnicach
zapomniał - twierdzi Małgorzata Jantos, właścicielka szkół policealnych z
Krakowa i krakowska radna.

- Miały być uproszczone procedury prowadzenia biznesu, a mówi się o kolejnych
barierach i zwiększaniu płacy minimalnej. Może powinniśmy zadziałać jak
pielęgniarki i górnicy - zastrajkować i wyjść na ulicę?! Inaczej rząd nie
będzie się z nami liczył - zastanawiał się wiceprezes Małopolskiej Izby
Rzemiosła i Przedsiębiorczości Zdzisław Mąka.

List protestacyjny do prezydenta RP w sprawie zniesienia barier w dostępie do
unijnych pieniędzy podpisało już 26 małopolskich organizacji. Skarżą się na
niejasne procedury i nadmierny formalizm polskich urzędników, którzy mają
wpływ na warunki przyznawania dotacji. Zdzisław Mąka: - Byłem świadkiem
sytuacji, kiedy szewc, składając wniosek o unijne dofinansowanie, postawił
przecinek w złej kratce. Pieniądze przepadły. Nie może być tak, że instytucje
mogą poprawiać swoje wnioski, a my nie mamy szans. To polscy urzędnicy
utrudniają nam życie. Bo Bruksela takich restrykcji wcale nie wymaga!

PiS na kompromis skazany

Postulaty biznesu i reakcja przedsiębiorców na plany zmian w MARR przyparły
do muru polityków PiS. Jeszcze przed tygodniem jeden z działaczy partii mówił
pewnie: - Zarząd MARR zmienimy i tak. Szybko.

Dziś już wiadomo, że z tym będzie kłopot, bo zmiana zarządu będzie wymagać
uzupełnienia rady nadzorczej o przedstawiciela organizacji gospodarczych, a
te - jak słyszymy - "nie będą się spieszyć". Politycy PiS przyznają teraz, że
muszą iść na kompromis - stanowisko straci Tomasz Połetek, a partia zasiądzie
do rozmów z PO w sprawie nowego zarządu samorządowej spółki.




Temat: Newsletter 24
Plany Hammiltona dla terenu przy Skarbowców
Zamieszkać na basenie?
Data: 2005-07-18
Autor: Sylwia Chmielarz
Jest duża jak pół wrocławskiej Starówki i atrakcyjnie położona. Jeżeli plany
inwestora się powiodą, to powstanie tam jedno z największych osiedli
mieszkaniowych we Wrocławiu

Działka po kompleksie sportowym WKS Śląsk od lat czeka jednak na zielone
światło. Zapalą je miejscy urzędnicy, gdy uchwalą miejscowy plan
zagospodarowania przestrzennego terenu.
Właścicielem 27 hektarów przy ulicy Skarbowców jest wrocławska firma Hammilton.
Jeszcze trzy lata temu tysiące wrocławian kąpały się na tamtejszych basenach i
spacerowały wokół stawu. O korzystaniu z rozpadających się stadionów WKS-u nie
mogło być już raczej mowy. Hammilton kupił teren w 2003 roku od Agencji Mienia
Wojskowego za 13,5 miliona złotych.

- Byli tacy, którzy porównywali cenę do średnich stawek za grunt we Wrocławiu i
podnosili larum, że to za mało - przyznaje Jerzy Wiczkowski, wiceszef
wrocławskiego oddziału agencji. - Trzeba jednak pamiętać, że Hammilton kupił
grunt z całym dobrodziejstwem inwentarza.

To dobrodziejstwo to właśnie m.in. dwa rozpadające się stadiony. Agencja
obliczyła, że objętość koron to około 160 tysięcy metrów sześciennych gruntu i
gruzu. Wywiezienie i utylizacja takiej ilości ziemi lub przerzucenie jej na
sąsiedni teren pochłonie nawet 8 milionów złotych. - I takie pieniądze będzie
musiał wydać inwestor, żeby w pełni wykorzystać grunt - dodaje Jerzy Wiczkowski.

Jego zdaniem, od wynegocjowanej ceny należy też odjąć wartość 10 hektarów.
Komercyjnie nie da się raczej wykorzystać stawu i starodrzewu, które zajmują
około 6 hektarów we wschodniej części działki. Z kolei z zachodniej strony
inwestor będzie musiał zrezygnować z zabudowania zalewowego 4-hektarowego
obszaru Ślęży.

Pytanie o to, co powstanie między ulicami Racławicką a Skarbowców inwestor
uważa za nie do końca na miejscu. Dla tego terenu nie ma planu zagospodarowania
przestrzennego, a Hammilton nie chce dyktować urzędnikom, co widziałby na
własnym gruncie. Opracowanie i uchwalenie planu zajmuje przy sprzyjających
warunkach około półtora roku, ale urzędnicze procedury mogą potrwać dłużej. Do
uchwalenia planu dla tak dużego terenu potrzebne jest jeszcze studium
uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Wrocławia. - Do
końca nie wiem, kiedy zostanie uchwalone - przyznaje Tomasz Ossowicz, dyrektor
Biura Rozwoju Wrocławia.

Pracę nad studium już się rozpoczęły. W marcu zbierano wnioski do projektu
studium. - Wpłynęło ich około 400. Teraz będziemy je rozpatrywali - mówi
dyrektor Ossowicz. - Myślę, że projekt studium wyłożymy na początku przyszłego
roku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, dokument zostanie przyjęty w lipcu 2006
roku.

Do tego czasu spółka Hammilton ma związane ręce, chociaż może zgłaszać wnioski
do planu miejscowego. Wystąpiła już o uwzględnienie funkcji mieszkaniowej na
tym terenie. - Na pewno nie zrezygnujemy z przeznaczenia działki pod sport i
rekreację, ale weźmiemy pod uwagę wniosek Hammiltona - mówi dyrektor Ossowicz.

Jeśli będzie zgoda, to przy ulicy Skarbowców i Racławickiej może powstać jedno
z największych osiedli mieszkaniowych we Wrocławiu. Na razie jednak Hammilton
koncentruje się na badaniach geologicznych terenu. - Do końca roku zakończymy
analizę gruntu - informuje Czesław Sołtysiak, dyrektor ds. rozwoju w
Hammilton. - Wtedy będziemy lepiej wiedzieli, w jaki sposób można
zagospodarować teren, w tym korony stadionów i baseny.

Nie jest tajemnicą, że stadiony WKS Śląska zbudowano na początku lat 80.
dosłownie na gruzowisku. Inwestor będzie więc musiał umocnić planowaną
zabudowę. Hammilton obiecuje, że opublikuje swój projekt, gdy urzędnicy określą
ramy inwestycyjne. Do tego czasu jedna z najatrakcyjniejszych działek w mieście
będzie firmę kosztowała 400 tysięcy złotych rocznie. Tyle wynosi bowiem
utrzymanie terenu wraz z podatkiem od nieruchomości, ochroną i zabezpieczeniem
technicznym.

Agencja Mienia Wojskowego
była właścicielem stadionów, parku i stawu przy ulicy Skarbowców od grudnia
2001 roku. Niemal rok później przejęła sąsiadujący z kompleksem sportowym 8-
hektarowy teren garnizonu Wrocławia. Później próbowała sprzedać działkę. Swoją
ofertą chciała zainteresować m.in. miasto. Jednak gmina nie skorzystała z
propozycji. Urzędnicy wyjaśniają, że miasto nie prowadzi działalności
komercyjnej i nie mogło przejąć terenu, by inwestować. Ratowanie kompleksów
sportowych także wydawało się gminie nieracjonalne. Baseny z początku lat 80.
wybudowano w wyjątkowo niekorzystnym miejscu. Nie bez powodu sąsiednie ulice
nazywają się Wietrzna, czy Róży Wiatrów. - Podobno silnie wiejący tam wiatr
potrafił zmieniać kierunek lotu oszczepu - mówi jeden z urzędników. Kompleks
miał zresztą pecha już na początku. Podczas zawodów inauguracyjnych zginął tam
sędzia uderzony lekkoatletycznym młotem.

Wrocławska firma Hammilton
istnieje od 1996 roku. Jest właścicielem centrum logistyczno-dystrybucyjnego o
powierzchni 63 hektarów przy ulicy Północnej. Wynajmuje powierzchnie
magazynowe, produkcyjne, biurowe, handlowe oraz parkingi i grunty inwestycyjne.
Razem z Archicomem będzie budowała osiedle domów jednorodzinnych w
Dobrzykowicach. Ma na nim stanąć nawet 600 domów.

BIZNES WROCŁAWSKI




Temat: Polska idzie w świat...
Polska idzie w świat...
Sława!
Polska idzie w świat
gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,52981,2485616.html

Maciej Kuźmicz 09-01-2005 , ostatnia aktualizacja 09-01-2005 23:03

Do Libii po ropę, do Korei i Japonii po inwestycje, do Mongolii i Wietnamu po
kontakty biznesowe. Polski rząd chce, by polityka zagraniczna w większym
stopniu wspierała nasze gospodarcze interesy

Już we wtorek premier Marek Belka poleci do Japonii, Singapuru i Wietnamu. W
Japonii spotka się z premierem Junichiro Koizumim i prezesami Toyoty i
Bridgestone'a, w Singapurze będzie rozmawiał o współpracy gospodarczej w
Azji. To już druga - po wizycie w Libii w ubiegłym tygodniu - gospodarcza
misja polskiego rządu w bardzo krótkim czasie. Jest spora szansa na to, że
rząd będzie w znacznie większym stopniu niż dotychczas wspierał polskich
biznesmenów za granicą.

Rada Ministrów już wkrótce zajmie się strategią tzw. ekonomizacji polskiej
polityki zagranicznej. To plan i wytyczne, jak działania polityczne mogą
wspomóc polski biznes za granica i przyciągnąć do nas inwestycje.

Mamy powody, by bardziej się starać. W ciągu ostatnich lat Polsce przeszły
koło nosa trzy spore inwestycje motoryzacyjne. Hundai zdecydował się zbudować
fabrykę w Żylinie na Słowacji za 700 mln euro, podobnie zrobił francuski PSA.
Wspólna fabryka Toyoty i PSA jest w czeskim Kolinie.

Żeby nie przechodzili nam koło nosa

Premier Belka będzie w Azji rozmawiał przede wszystkim o inwestycjach.
Dlaczego akurat z Japonii? Bardzo możliwe, że Toyota, która rozważa otwarcie
czwartej fabryki samochodów w Europie, weźmie pod uwagę również Polskę jako
miejsce lokalizacji. Oczywiście jeżeli zdecyduje się na taką inwestycję - na
razie jest zaangażowana w uruchomienie montowni samochodów w Rosji.

Przeciętnie wartość fabryki samochodów to ponad pół miliarda dolarów. Jak
zapewnia Sebastian Mikosz z Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji
Zagranicznych, Agencja ma już gotową ofertę dla tego koncernu
motoryzacyjnego, jeżeli taka decyzja by zapadła. Toyota już zainwestowała w
Polsce i jest na razie zadowolona - na Dolnym Śląsku produkuje silniki.

- Japończycy cenią sobie pracę w konglomeratach, ściągają swoich
poddostawców, inwestują w sprawdzonych lokalizacjach. To może być nasz atut -
mówi Mikosz. Podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni Agencja chce również
prowadzić tzw. marketing inwestycyjny - spotkania w ścisłym gronie z
inwestorami, którzy są już zainteresowani Polską. Wtedy to banki inwestycyjne
zapraszają swoich klientów na spotkania z przedstawicielami PAIiIZ.

Trzeba porozmawiać

- W Azji to jedna z najważniejszych i najbardziej skutecznych form
zainteresowania biznesmenów możliwościami inwestycyjnymi - tam kultura
biznesu opiera się przede wszystkim na osobistych kontaktach - mówi Mikosz.

Biznesmeni przyznają, że z oficjalną wizytą jest łatwiej nawiązać kontakty z
miejscowym biznesem, wejść na trudne rynki.

W ubiegłym roku minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz w Korei
rozmawiał o możliwych inwestycjach LG Electronics w Polsce. Rozmowy pomogły -
koreański koncern jeszcze w styczniu ma zdecydować, czy ulokuje w Mławie
ponad 110 mln dol. w produkcję supernowoczesnych telewizorów plazmowych.

O tym, że politycy przecierają szlaki biznesowi, najlepiej wiedzą prezesi,
którzy byli z premierem Belką w Libii. W trakcie wizyty polskie firmy
petrochemiczne rozmawiały o możliwościach wydobycia libijskiej ropy.
Krzysztof Żyndul, prezes Nafty Polskiej, już zapowiedział nam, że polskie
spółki petrochemicznie przygotowują wspólną ofertę dla libijskiej National
Oil Company. Udało się też Bumarowi, który złożył ofertę m.in. na
unowocześnienie uzbrojenia i liczy na kontrakty.

Teraz PAIiIZ by Azja stała się priorytetem w tym roku. Zastanawia się nad
otwarciem biura w Japonii. Planuje biuro w Pekinie i przyciągnięcie
inwestycji z Chin do Polski (w przyszłym roku Chińczycy zamierzają
zainwestować za granicą 3-5 mld dol.), ale narzeka, że ma na to za mało
pieniędzy. W ub.r. dysponował 12 mln zł. Czeski Czech Invest ma dwukrotnie
większy budżet.

Musimy też pomóc

Jednak zagraniczna polityka gospodarcza to nie tylko torowanie drogi
biznesmenom i zabieganie o inwestycje. W Singapurze premier Belka ma
rozmawiać m.in. o współpracy na forum w Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Singapur jest jednym z najbardziej wpływowych krajów członkowskich tej
organizacji.

W Wietnamie jednym z tematów rozmów ma być wykorzystanie kredytu, jaki
przyznaliśmy temu krajowi na rozbudowę przemysłu stoczniowego - na razie
Wietnamczycy jeszcze nie wykorzystali pieniędzy, za które polskie firmy
pomagają rozwinąć ten sektor. Premier może też wspomnieć m.in. o pomocy
rozwojowej, jakiej ma udzielać temu krajowi Polska.

Zgodnie z naszymi unijnymi zobowiązaniami Polska za dwa lata przekaże krajom
najbiedniejszym 800 mln zł (jeżeli wzrost gospodarczy wyniesie przynajmniej 4
proc. w skali roku). Później - nawet trzy razy więcej. Wietnam jest jednym z
priorytetowych krajów, którym Polska chce pomagać. Na uczestnictwo w
realizacji projektów rozwojowych mogą mieć szanse również polskie firmy.

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie



Temat: Sport marką Gorzowa? Lepiej tak nie ryzkować
zetkaf napisał:

> > Dlaczego potencjalnych? Okoliczne jeziora nie mają bazy
> > turystycznej z prawdziwego zdarzenia,
> > należałoby ściągnąć albo założyć silne centrum sportów
> > wodnych z bazą, dobrym campingiem etc.
> Biznes nie lubi pustki, a nie od razu Krakow zbudowano - pare lokali
> lepszej klasy jest, pare gorsiejszych. Jesli beda one zapelnione,
> zaczna powstawac kolejne, bo kazdy chce zarabiac, i to najlepiej
> coraz wiecej. Jesli jednak turystow nie bedzie, nikt nie bedzie
> rozbudowywal istniejacej bazy...
> problem, ze dla kazdego biznesu trzeba przekroczyc pewna "ilosc
> krytyczna" - dopoki nie bedzie 1000 turystow, nikt nie otworzy >calej
wypozyczalni kajakow...

Racja, ale zdajesz sobie sprawę, że można by odwrócić ten tok argumentacji? Kto
przyjedzie w głuszę i będzie się rozbijał bez bazy turystycznej?

>
> > Zabytki? Tak, ale gdzie informacja
> > turystyczna, ścieżki rowerowe, dobra strona promująca je w necie?
> Sciezki powstaja, powoli, powoli, ale powstaja. Ze stronami
> promujacymi w necie i IT - nie wiem, nie interesowalo mnie to, bo
> sam sobie wyszukuje informacje, ale oczywiscie to podstawa i to MUSI
> BYC. Inaczej z turystami bedzie ciezko...
> Tylko ze przy turystyce, ciagle powtarzam, nie mozna promowac
> Gorzowa jako Gorzowa, a jedynie jako stolice calego regionu. Sam
> Gorzow jest nudny, ale juz Gorzow z "przyleglosciami" jest calkiem
> duza atrakcja turystyczna...

Masz 100% racje. Gorzów nie jest i nigdy nie będzie miastem turystycznym.
Powinien być natomiast promowany jako dobra lokalizacja inwestycyjna, a zarazem
przyjemne miasto do życia. Tylko co po promocji, skoro połowa miasta zabazgrana
jest graffiti, a na krzywych chodnikach można się połamać? To oczywiście skrót
myślowy, ale zaniedbania władz widać gołym okiem.

>
> > Santoka? Statek jest fatalny,
> KUNA? Stan dobry, a ze nie ma luksusowego barku - no coz, zachowanie
> zabytkowego charakteru... btw, podpytywalem kolege na temat
> mozliwosci organizacji rejsow motorowka, interes raczej mialby male
> szanse na zarobek, nawet jesli motorowke mialby za darmo...
>
> > a przecież można by (na większym i
> > nowocześniejszym obiekcie) organizować imprezy, urządzić
> > restaurację etc
> No to jest - bo zdaje sie, ze tam cos do jedzenia daja? Btw, tak
> wielkie miasto jak Szczecin ma zaledwie JEDNA restauracje na statku,
> bardzo ekskluzywna i droga. Wiec teraz porownaj skale miasta -
> morskiego, "plywajace ogrody", itp. z nadrzecznym ;)

Wiesz, moim zdaniem takie porównania nie mają większego sensu. To, że duży
ośrodek czegoś nie ma wcale nie oznacza, że w małym również musi brakować.
Właśnie tutaj trzeba szukać konkurencyjnej przewagi. Kuna jest jednak złym
przykładem ;)

>
> > Zmierzam do tego, że nie ma sensu biadolić nad brakiem potencjału,
> > ale powodów do wpadania w samozachwyt jest zdecydowanie za mało.
> Trzy glowne problemy:
> - brak informacji zinstytucjonalizowanej,
> - brak informacji od ludzi (a spytaj przypadkowych przechodniow o
> zabytki w Gorzowie? Katedra, katedra, i... eee, katedra?),
> - zaniedbanie (balagan, dziury w drogach, itp.)

Brak informacji zinstytucjonalizowanej oraz informacji od ludzi - pierwszy etap
działań promujących markę powinien być skierowany do wewnątrz, budować
integrację, wiedzę, świadomość atutów miasta tak, aby gorzowianie z pełnym
przekonaniem opowiadali o swoim miejscu zamieszkania przynajmniej z
zadowoleniem, jeśli nie dumą. No i oczywiście informacja, wiadomo. Jeżeli jednak
Tadziu nie weźmie się w garść i nie zacznie naprawdę działać, to najlepsze
działania nie pomogą.

>
> > Celem agencji wynajętej do stworzenia marki i jej promocji będzie
> > kreacja wizerunku miasta. Można to zrobić naprawdę fajnie,
> > wyłuskać atuty, znaleźć myśl
> > przewodnią, zachęcić turystów i inwestorów.
> I miejmy nadzieje, ze im sie uda... pozostaje problem: ze to bedzie
> promocja Gorzowa, a nie regionu. A Gorzow jako wyspa na morzu jest
> malo ciekawy turystycznie :(

Kwestia tego, do kogo będzie kierowana promocja. Do turystów - promocja miasta,
tak jak piszesz, nie ma sensu. Do inwestorów - zalety się znajdą (podatki,
lokalizacja, sieć komunikacyjna, kadra, ale też kwestie miękkie - jakość życia).
>
> > Tylko co z tego, gdy target
> > przyjedzie do Gorzowa, zobaczy syf, rozjechane ulice, jeziora bez
> > atrakcji i baz, zaniedbane zabytki bez opisów i spotka urzędnika,
> pozostaje miec nadzieje, ze powstanie strategia dotycza nie tylko
> marketingu...

Tak jak pisałem osobnikowi(osobniczce)"surma_bojowa" - strategii promocji, a
następnie strategii komunikacyjnej nie buduje się w próżni. Podstawą jest zawsze
ramowy plan rozwoju miasta / regionu. Nie wiem, czy UM coś takiego zdążył
opracować, ale patrząc na efekty, nie sądzę. Bez takiego planu zlecanie
czegokolwiek agencjom mija się z celem.



Temat: Wyprowadzka z Etiudy - Rzeczpospolita 08.12.2004
Wyprowadzka z Etiudy - Rzeczpospolita 08.12.2004
Wyprowadzka z Etiudy

08.12.04 Nr 287 Rzeczpospolita

Powstaje spółka mająca budować w Modlinie nowe lotnisko dla tanich
przewoźników lotniczych
Wyprowadzka z Etiudy

Opinie: konkurencji nie będzie

Samoloty tanich linii lotniczych już w przyszłym roku mają - zamiast na
Okęciu - lądować w Modlinie, gdzie powstanie nowe lotnisko cywilne. Do 15
grudnia podpisana zostanie umowa spółki między Agencją Mienia Wojskowego,
która jest właścicielem terenu, a Polskimi Portami Lotniczymi. Spółka ta
zajmie się budową lotniska.

Modliński port ma powstać na terenie dawnego lotniska wojskowego, którym od
paru lat administruje Agencja Mienia Wojskowego. Jest ono wykorzystywane w
niewielkim stopniu. Działa tam aeroklub, czasem lądują małe samoloty prywatne.

O wspólnej budowie w tym miejscu portu lotniczego dla tanich przewoźników
agencja zaczęła rozmawiać z Polskimi Portami Lotniczymi przed rokiem. Padł
pomysł zawiązania spółki, do której AMW wniosłaby modlińskie lotnisko, a PPL
gotówkę na inwestycję.

Spółka ma zacząć działać jeszcze w tym roku. Musi ona wystąpić do Urzędu
Lotnictwa Cywilnego o zgodę na budowę lotniska.

Na lotnisko koleją

Budowa ma kosztować ok. 100 mln zł. Pieniądze są potrzebne przede wszystkim
na modernizację pasa startowego i budowę terminalu pasażerskiego.

Organizatorzy przedsięwzięcia nie rozstrzygnęli jeszcze, jak zapewnić
komunikację z lotniska do Warszawy. - Odbyłem już kilka rozmów z lokalnymi
przewoźnikami autobusowymi, którzy są zainteresowani przewozem pasażerów -
mówi burmistrz Kowalski.

W grę wchodzi też kolej. Modlińskie lotnisko ma czynną bocznicę kolejową,
połączoną z linią Warszawa - Gdańsk. Jest więc możliwe, żeby - przy ich
wykorzystaniu - wozić pasażerów autobusami szynowymi. Tym mógłby zająć się
samorząd wojewódzki, prowadzący już dziś regionalną kolej pasażerską.

Ekspresowe tempo

Udziałowcy spółki chcą, by nowe lotnisko ruszyło w połowie przyszłego roku,
bo z powodu prac przy rozbudowie terminalu na warszawskim Okęciu rejsy tanich
linii z tego portu mają być od czerwca wstrzymane. Poza tym terminal Etiuda,
z którego korzystają te linie, jest za mały.

Czy uda się w tak krótkim czasie wybudować nowe lotnisko?

- To jest możliwe - mówi Edyta Mikołajczak, rzecznik PPL. - W Modlinie nie
potrzeba jakichś olbrzymich, czasochłonnych inwestycji. Budowa terminalu
pasażerskiego w technologii kontenerowej, a taki chcemy zrobić, trwa kilka
miesięcy. Najtrudniejsza będzie modernizacja pasa startowego. Na razie
pracują nad tym eksperci, którzy określą, co trzeba zrobić, by mogły tu
lądować samoloty pasażerskie.

PPL chciałyby przenieść z Okęcia do Modlina nie tylko tanie linie, ale także
część ruchu czarterowego i towarowego.

Z informacji "Rz" wynika, że LOT już prowadzi rozmowy w sprawie przejęcia
jednego z dwóch największych hangarów na powojskowym lotnisku w Modlinie na
bazę dla Nowego Przewoźnika, czyli swojej taniej linii lotniczej.

Jacek Krzemiński, Artur Burak

OPINIE

Konkurencji nie będzie

- Uruchomienie nowego lotniska w pobliżu Warszawy, zarządzanego przez podmiot
niezwiązany z PPL, stworzyłoby szansę na realną konkurencję między portami o
linie lotnicze - mówi Adrian Furgalski, były doradca Tadeusza Syryjczyka,
ministra transportu w latach 1998 - 2000. Port zarządzany przez konkurencyjny
podmiot mógłby samodzielnie kreować swoją strategię rozwoju. Dopuszczenie PPL
do nowej spółki taką możliwość eliminuje - uważa Furgalski

Tymczasem poseł Janusz Piechociński, przewodniczący Sejmowej Komisji
Infrastruktury, podkreśla, że na zaadaptowanie lotniska w Modlinie pozostało
niewiele czasu, a potrzeba na to co najmniej 100 mln zł. Uruchomienie go w
ciągu pół roku bez udziału Portów Lotniczych jest według Piechocińskiego
niemożliwe.

08.12.04 Nr 287

KOMENTARZ
Nie wszyscy upadają

Są duże szanse na to, że w Modlinie niedaleko Warszawy powstanie lotnisko,
które obsługiwać będzie ruch tanich linii lotniczych. Ciekawe, że informacja
o jego budowie pojawia się znów i to zaledwie kilka dni po wstrzymaniu lotów
przez pierwszego taniego polskiego przewoźnika Air Polonię. Woziła ona
pasażerów przez niespełna rok. Prezes tej spółki Jan Litwiński, przygnębiony
jej losem, ogłosił, że złe dni czekają większość konkurencyjnych firm. Czy na
pewno? Innego zdania są twórcy lotniska w Modlinie. Trudno ich podejrzewać,
że inwestowaliby oni w przedsięwzięcie, które służyć ma potencjalnym
bankrutom. Można przypuszczać, że liczą na szybki rozwój tanich linii
lotniczych w Europie, które będą dostarczać modlińskiemu lotnisku coraz
więcej klientów. Miejmy nadzieję, że na takim właśnie założeniu, podpartym
konkretnymi wyliczeniami opiera się biznesplan podwarszawskiej inwestycji.
Miejmy również nadzieję, że nie jest on równie mglisty, co założenia spółki
Air Polonia. Przykro byłoby, gdyby w kilkanaście miesięcy po ceremonii
otwarcia lotniska, przyszło nam oglądać jego zamknięcie.

Andrzej Michalski




Temat: UEFA karze Legie
Gość portalu: olaboga napisał(a):

> Gość portalu: Porter napisał(a):
[...]
> pokaz mi biznesplan a ja powiem Ci ktory narod
> zaplaci
> ) za
> ) )
> ) ) ten stadion.
> )
> ) Toz pisze, ze nie do mnie z tymi pytaniami. Najlepiej zwroc sie do
> Departamentu
>
> Well, a ja myslalem, ze wiesz cokolwiek na temat sposobow finansowania tego
> stadionu - to przynajmniej sugerowales wczesniej.
>

Wiem tyle, co przeczytalem w prasie. Tam deklarowano stworzenie konsorcjum, o
ktorym pisalem. Nie wydaje mi sie, zeby ktokolwiek mogl pokazywac biznesplan
takiej operacji osobom postronnym , wiec Twoja prosba nie moze zostac,
niestety, spelniona.

[...]
> ) ) ) Bez zartow. Jezeli sa wlascicielami gruntu, to moze dadza grunt. ALe
nic
> ) ) ) wiecej. Cupial i Telefonika?
> ) )
> ) ) tia, zostalo zawarte porozumienie z wladzami miasta.
> )
> ) No to jest grunt. A skad duze kilkadziesiat milionow dolarow na stadion?
>
> tia, gruntu nie musi uwalniac agencja mienia wojskowego, ta sama ktora
> wspoldziala z Turkiem przy wznoszeniu centrum rozywki pod Biala
> Podlaska :))))
> Rada miasta wyklada na budowe 21 milinow zlotych.

Czyli 5 milionow dolarow (przy czym okaze sie, jak znam zycie, ze tyle wart
jest po prostu grunt). A kto da brakujace 80?
>
> )
[...]
> ) ) mysle ze Cupial sobie poradzi. numer z inwalidami - jak dobrze zapewne
> wiesz
> ) -
> )
> ) ) przerabia bardzo duzo polskich firm podobnie jak i wielu innych unikow
> ) ) podatkowych.
> )
> ) Kluska tez sobie pewnie poradzi, tak, jak przed nim Czechowicz... Nawiasem
> ) mowiac, jezeli w Krakowie powstanie stadion za pieniadze, ktore Telefonika
> ) oszukanczo wyciagnela z budzetu udajac zaklad pracy chronionej, to czy to
> ) bedzie to tak, ze caly narod buduje stadion Wisly?
> ) Ja nie mam nic przeciwko temu, bo stadion sie przyda, ale Ty tak malowniczo
> ) protestowales przeciwko finansowaniu przez caly narod stadionu Narodowego w
> ) Warszawie, ze az zapytam, co o tym sadzisz.
>
>
> Czy mam zaczac pisac o moralnosci sponsorow Legii???? Sa odpowiednie urzedy
do
> zajmownia sie tego rodzaju sprawami - w wawie. Mam nadzieje ze nie dominuja w
> nich kibice Legii :))))

Wracajac do rzeczy: czy uwazasz, ze to w porzadku, zeby stadion Wisly zostal
zbudowany z pieniedzy, na ktore Telefonika przekrecila skarb panstwa, udajac
zaklad pracy chronionej?
Ja jeszcze raz podkreslam, ze moim zdaniem to calkiem w porzadku, ale Ty
zdajesz sie stosowac rozne standardy w stosunku do Wisly i pozostalych
skladnikow rzeczywistosci. Co innego wolno Kucharskiemu i Svitlicy, co innego
Glowackiemu i Stolarczykowi. Kibice Legii to dzicz, bo ktorys z nich rzucil na
plyte cegle. Kibice Wisly, ktorzy powybijali szyby w autobusie wiozacych
kibicow Polonii Warszawa, to fajne, swojskie chlopaki, chcace pomoc swemu
klubowi.
Stadion w Warszawie powstajacy z udzialem Ministerstwa Edukacji - zlodziejstwo.
Stadion w Krakowie, ktory ma powstac za pieniadze, ktore sponsor Wisly wyludzil
od skarbu Panstwa - wszystko w porzadku, tak ma byc.
Kalemu ukrasc krowe - zle. Kali ukrasc krowe - swietnie.
Right, or wrong, my club...
>
[...]
>
> To sprobu tworczo zinterpretowac przyslowie - glodnemu chleb na mysli :)))

No, wiec wydaje mi sie, ze chcesz, by warszawscy kibice Legii obecni na tym
forum zlozyli sie i ufundowali Ci slawojke.

> Coz, rozumiem ze Ci nie przeszkadza legionistyczne towarzystwo w jakim
> przebywasz na tym forum. Ale, czy nie masz przypadkiem pewnego dualzmu skali
> ocen - inna stosujesz wobec kibicow Legii - zgodnie z haslem ja i ty jestesmy
z
>
> jednej krwi - a zupelnie inna wobec innych ludzi. Ale - to kwestia smaku :)))

Kali miec mnostwo racja. Jak Kali widziec pokrewienstwo duchowe z inne kibice
Wisla? Te, co rzucac nozami, Te, co wybijac szyby? Te, co bluzgac na forum?
> )
[...]
> ) )
> ) ) Jak dobrze wiesz firmy ktore czerpia zyski z prowadzenia dzialalnosci
> ) ) gospodarczej na terenie calego kraju maja swe siedziby w wawie - co
wynika
> z
> ) ) centralizymu administracyjnego obowiazujacego w naszym kraju.

No, ale obroty na warszawskim rynku sa o rzad wielkosci wieksze niz w Krakowie.

> ) No, ale nie bedziesz mi wmawial chyba, ze w Krakowie idzie biznes?!
>
> tia, na prowincji nic sie nie dzieje :))))

W mojej dziedzinie Krakow, to kompletny piach. Liczy sie Warszawa, Poznan,
Wrooclaw, Gdansk... Nawet krakowskie firmy staraja sie dzialac na rynku
warszawskim.
>
> )
> ) ) Krakow radzil sobie tyle lat bez Warszawy. I wciaz sobie bez niej poradzi.
> )
> ) No, jak juz dostal oswietlenie na stadionie, to powinno mu na pare lat
> ) starczyc...
>
> mysle, ze czesciowe sfinansowanie oswietlenia z budzetu sie nalezalo za
> wszystkie podatki przekazywane przez Krakow waskim urzednikom.

No, ale skoro Wisly nie stac nawet na oswietlenie, bo chyba z piec lat sie do
tego przymierzaliscie, to jak chcecie zbudowac stadion?




Temat: Projekt raportu Ministerstwa Transportu popiera...
Dziewiec nowych lotnisk w tym RADOM
Spieszcie sie dziatki, bo wam megalomanskie lotnisko przez palce przeleci.

biznes.onet.pl/5,1384422,prasa.html

Bez dziewięciu nowych lotnisk, krajowa sieć lotniskowa nie obsłuży
spodziewanego w 2010 roku ruchu lotniczego - stwierdza resort transportu w
nowym programie rozwoju sieci lotnisk.
Przygotowanym dopiero co przez resort transportu programem rozwoju sieci
lotnisk w Polsce wkrótce zajmie się Rada Ministrów. Na ten dokument czeka
Komisja Europejska, która zgodnie z zawartymi w nim wytycznymi dofinansuje
budowę nowych lub modernizację istniejących już portów lotniczych w Polsce. ]

- Obecnie nieomal każde województwo chce mieć u siebie port lotniczy. Program
z jednej strony studzi lokalne ambicje, a z drugiej, istniejącym portom
lotniczym da podstawę do składania wniosków o dofinansowanie zaawansowanych
już projektów - mówi Zbigniew Sałek, szef Związku Regionalnych Portów
Lotniczych.

W latach 2007-2013 do wykorzystania ze środków unijnych jest blisko 350 mln
euro pochodzących z Funduszu Spójności w ramach Programu Operacyjnego
Infrastruktura i Środowisko oraz 372 mln euro z Regionalnych Programów
Operacyjnych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

Te pieniądze, przy współudziale środków własnych portów, pieniędzy samorządów
oraz kredytów bankowych, mają dostosować krajową sieć lotnisk do standardów
unijnych.

Przepaść do UE

Obecnie sieć lotnisk w Polsce jest sześciokrotnie mniejsza od rozwiniętych
krajów europejskich. Jedno krajowe lotnisko obsługuje bowiem 3,1 mln
mieszkańców, podczas gdy średnia europejska to 459 tys. osób.

Według czterostopniowej kategorii Komisji Europejskiej mamy tylko jedno
lotnisko kat. B, obsługujące 5-10 mln pasażerów. Jest nim Okęcie. Są też
cztery porty lotnicze kat. C, czyli uważane przez UE za duże porty regionalne,
obsługujące 1-5 mln pasażerów. Zaliczają się do nich Kraków, Katowice, Gdańsk
i Wrocław. Pozostałe osiem lotnisk to, zgodnie z nazewnictwem UE, małe i
nieznaczące porty kategorii D.

W takich warunkach - zdaniem resortu transportu - sieć lotnisk nie jest w
stanie sprostać prognozowanemu dla Polski w najbliższych latach wzrostowi
ruchu lotniczego.

Według Instytutu Turystyki i Urzędu Lotnictwa Cywilnego w 2010 roku ruch
lotniczy ma wzrosnąć do 25 mln pasażerów, a 10 lat później o kolejne 10 mln
pasażerów.

Dla porównania w 2006 roku krajowe porty obsłużyły 15 mln pasażerów.

Potrzebne nowe porty

Autorzy raportu stwierdzają więc, że do 2010 roku należy rozbudować obecną
infrastrukturę lotniskową o kilka nowych portów lotniczych.

- Z analizy funkcjonujących już portów lotniczych wynika, że celowe jest
uzupełnienie infrastruktury transportu naziemnego o 2-3 porty regionalne.
Mogłyby one być zlokalizowane w województwie warmińsko-mazurskim, podlaskim
lub lubelskim - czytamy w programie.

W programie sugerowane jest również zlokalizowanie portów o charakterze
lokalnym lub regionalnych na Pomorzu Zachodnim oraz w województwie
świętokrzyskim.

Dodatkowo, w związku z porzuceniem planów budowy nowego centralnego portu
lotniczego dla Polski, autorzy programu wskazują na konieczność budowy tak
zwanych lotnisk wspomagających Okęcie. Zdaniem resortu transportu możliwe są
cztery lokalizacje takich lotnisk: Modlin, Sochaczew, Mińsk Mazowiecki i Radom.

Najważniejszy Modlin

Dla urzędników ważna jest zwłaszcza inwestycja w Modlinie. Ten port, który
mógłby już powstać w 2008 roku, ma przejąć z Okęcia ruch niskokosztowy,
czartery i uciążliwe ze względu na hałas operacje nocne.

Do budowy lotniska jeszcze w grudniu 2006 r. zawiązana została spółka. Jej
udziałowcami są Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL), Agencja
Mienia Wojskowego, Mazowiecki Sejmik Wojewódzki i gmina Nowy Dwór Mazowiecki;
ogłoszą dziś biznesplan przedsięwzięcia.

- Inwestycja o wartości 180-250 mln zł powinna zostać ukończona w połowie 2008
roku - zapowiada Paweł Łatacz, dyrektor naczelny PPL.

Ma to być lotnisko, którego przepustowość roczna wyniesie 2 mln pasażerów, a
opłaty lotniskowe będą o 40-50 proc. niższe od tych obowiązujących na Okęciu.

Zdaniem Tomasza Kułakowskiego, dyrektora marketingu na Europę Środkową w
Ryanair, to stanowczo za mało.

- Jeżeli taki jest docelowy plan spółki, to już w drugim roku działania tego
portu lotniczego będą tam się działy gorsze sceny niż obecnie w ciasnym
terminalu Etiuda - uważa Kułakowski.

Jego zdaniem roczna przepustowość terminala w Modlinie powinna wynieść 8-10
mln pasażerów rocznie.

- Tylko Ryanair w ciągu pięciu lat swojej obecności na tanim lotnisku pod
Warszawą jest w stanie wygenerować ruch na poziomie 5-6 mln pasażerów! A co z
innymi liniami lotniczymi - zastanawia się Kułakowski.

Cezary Pytlos

****************************************************************************

W Polsce niewykorzystanych jest ok. 80 lotnisk z betonową lub asfaltową
nawierzchnią

Dotychczas istniały tylko pobieżne dane na temat ilości lotnisk z utwardzonymi
drogami startowymi. W jednym z ostatnich dokumentów Ministerstwa Transportu
przypomniano jednak pełną ich listę. Okazuje się, że w planowym ruchu cywilnym
wykorzystanych jest jedynie ułamek portów możliwych do wykorzystania, a liczba
portów możliwych do wykorzystania komercyjnego bliska jest kilkudziesięciu.

Inwestycje konieczne dla uruchomienia lokalnego portu lotniczego obsługującego
ruch dowozowy do portów hubowych (piast przesiadkowych) niewielkimi, nawet
kilkunastomiejscowymi samolotami typu STOL wymaga jedynie podstawowego systemu
nawigacyjnego oraz budynku terminalu o niewielkiej przepustowości.
Doświadczenia RFN pokazują iz tego typu porty mogą działać w oparciu o
uproszczone struktury organizacyjne, poliwalencję pracowników (cały port
prowadzony przez jednego pracownika) i przy nawet niewielkim ruchu pokrywać
swoje koszty.

lista używanych i nieużywanych portów lotniczych:

www.mt.gov.pl/viewattach.php/id/1799d45d947110f7d3ca28ec1e3de413



Temat: konkurencja firm doradczych - wasze doświadczenia?
Wątek z innej beczki, ale równie ciekawy....
Dobra umowa jak widać to podstawa :)

www.gazetaprawna.pl/?action=showNews&dok=2002.131.0.39.11.1.0.1.htm
SĄD APELACYJNY W POZNANIU o odpowiedzialności odszkodowawczej
Błąd we wniosku o dotacje unijne
Ciężar udowodnienia faktu aktualizującego odpowiedzialność odszkodowawczą za
utracone korzyści (lucrum cessans), istnienia związku przyczynowego między
nienależytym wykonaniem zobowiązania przez dłużnika a powstałą szkodą oraz
powstania tejże szkody w postaci utraconych korzyści spoczywa na wierzycielu
jako osobie, która z tych faktów wywodzi skutki prawne.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 8 marca 2007 r.

Sygn. akt I A Ca 29/07

STAN FAKTYCZNY

Powód domagał się zasądzenia od pozwanego, prowadzącego biuro konsultingowe, na
swoją rzecz 199 954,46 zł z ustawowymi odsetkami za okres od wniesienia pozwu,
z tytułu odszkodowania za nienależyte wykonanie umowy zlecenia. Kwota ta była
sumą dotacji ze środków unijnych, o jaką ubiegał się powód, a której nie
otrzymał.

Z UZASADNIENIA

Sąd okręgowy oddalił powództwo i ustalił, że między stronami została zawarta
umowa, na mocy której pozwany zobowiązał się do przygotowania wniosku o dotację
w ramach programu ZPORR. Umowa przewidywała, że w przypadku odrzucenia wniosku
ze względów formalnych, zleceniobiorca był zobowiązany do zwrotu wynagrodzenia.
Po wprowadzeniu poprawek przez powoda, których pozwany nie sprawdził, wniosek
wraz z biznesplanem pracownik pozwanego złożył w Agencji. Wniosek został
odrzucony na etapie oceny formalnej z powodu niezgodności wersji papierowej i
elektronicznej.

W opinii sądu wykonanie umowy łączącej strony nie polegało na osiągnięciu
określonego rezultatu, lecz na wykonaniu skonkretyzowanych czynności
faktycznych z należytą starannością w zakresie prowadzonej działalności
gospodarczej pozwanego zajmującego się doradztwem finansowym i pomocą w
staraniach o dotacje unijne i kredyty preferencyjne. Działanie pozwanego, który
po wprowadzeniu przez powoda poprawek do wniosku i biznesplanu nie zastosował
procedury walidacyjnej mającej na celu sprawdzenie, czy dokumenty są prawidłowo
przygotowane, a następnie oddanie w imieniu powoda niesprawdzonej wersji
elektronicznej niezgodnej z wersją papierową, było istotnym i niewątpliwym
naruszeniem reguły należytej staranności. Okoliczność ta nie była jednak
wystarczająca do zasądzenia dochodzonej kwoty. Przyczyną było nieudowodnienie
przez powoda szkody.

Rozpoznając zarzuty apelacji powoda sąd podkreślił, że powód dochodził
zasądzenia określonej w pozwie kwoty z tytułu kontraktowej odpowiedzialności
odszkodowawczej za utracone korzyści (art.471 i nast. k.c.). Ciężar
udowodnienia faktu aktualizującego odpowiedzialność, istnienia związku
przyczynowego między nienależytym wykonaniem zobowiązania przez pozwanego a
powstałą szkodą oraz powstania tejże szkody w postaci utraconych korzyści - w
świetle art. 6 k.c. - spoczywał na wierzycielu (w tym wypadku na powodzie),
jako osobie, która z tych faktów wywodziła skutki prawne. Powód wykazał
jedynie, że pozwany w sposób nienależyty przygotował od strony formalnej
wniosek o dotację. Sporne, a przez to wymagające udowodnienia ze strony powoda
pozostawało, czy ziściły się pozostałe dwie przesłanki odpowiedzialności
kontraktowej pozwanego.

Wobec nieprzedstawienia dowodów przez powoda niemożliwe było ustalenie, czy
między zachowaniem pozwanego a powstaniem wskazywanej przez powoda szkody
istniał adekwatny związek przyczynowy. W szczególności nie było pewności co do
tego, czy powód uzyskałby dotację, gdyby pozwany należycie wykonał
zobowiązanie. Ustalenie szkody pod postacią utraconych korzyści, a jej
wyrównania dochodził powód, zawsze ma charakter hipotetyczny. Szkoda taka musi
być wobec tego przez poszkodowanego udowodniona z tak dużym
prawdopodobieństwem, że praktycznie można w świetle doświadczenia życiowego
przyjąć, że utrata zysku rzeczywiście miała miejsce. Ustalone w sprawie
okoliczności nie wskazywały z dostatecznym prawdopodobieństwem, że powód z
uwagi na nierzetelne od strony formalnej przygotowanie wniosku przez pozwanego
utracił dotację. Przeciwnie - niewykazanie przez powoda, że dotację z pewnością
by uzyskał, wykluczało przyjęcie, że utracił on jakąkolwiek korzyść. Dochodzona
przez powoda kwota nie stanowiła w istocie szkody w rozumieniu prawa
zobowiązań. Stanowi ona prawnie obojętną tzw. szkodę ewentualną, pod którym to
pojęciem kryje się utracona szansa na powiększenie majątku, która nie ziściła
się wskutek działania innej osoby. Szkoda ewentualna mieści się jedynie w
jednym z możliwych wariantów rozwoju wypadków. Różnicy pomiędzy lucrum cessans
a szkodą ewentualną należy poszukiwać w prawdopodobieństwie ich wystąpienia,
które w odniesieniu do lucrum cessans przyjmuje się w stopniu graniczącym z
pewnością. Tak więc to, że powód nie wykazał bardzo wysokiego
prawdopodobieństwa wystąpienia szkody pod postacią utraconych korzyści w kwocie
dochodzonej w pozwie, wykluczało jej zasądzenie przez sąd.

OPINIA

ELŻBIETA FIJAŁKOWSKA

sędzia Sądu Apelacyjnego w Poznaniu

Teza jest ogólną zasadą obowiązującą przy dochodzeniu roszczeń odszkodowawczych
z umów, także o świadczenie usług, takich jak przygotowanie wniosków o dotacje
z funduszy unijnych. Niewystarczające w sprawie okazało się samo wykazanie, że
pozwany nieprawidłowo sporządził wniosek. Niezbędne było, skoro powód określił
swoją szkodę w wysokości nieprzyznanej dotacji, wykazanie w stopniu graniczącym
z pewnością, że dotację by mu przyznano, gdyby pozwany należycie przygotował
wniosek.




Temat: Rafał Dutkiewicz: Chcemy mieć I ligę!
Wrocław piłkarską stolicą europy
Działania pana prezydenta Dutkiewicza i jego współpracowników (w tej i nie
tylko tej sprawie)doskonale wpisują się w dyskusję na temat tego jakim miastem
jest wrocław.
Dla mnie wrocław to jedynie doskonałe działania typu public relations ekipy
prezydenta i minimum przyzwoitości w dziedzinie dyscypliny finansowej.
Sprawa zaangażowania finansów w drużynę piłkarską jest:
-wątpliwa co do celu sportowego (ktoś wspominał o lidze mistrzów?!),
-wysoce niepewna finansowo
-chybiona jeśli chodzi o dyscyplinę sportową
-podjętą bez jakichkolwiek konsultacji
-za to bardzo nośną medialnie i chyba przede wszystkim o to chodzi sadząc po
tym jak ekipa prezydenta się do tego zabiera.
A tak na marginesie, piłka nożna jest chyba ostatnią dyscypliną sportu w
ktorej w Polsce można odnieść sukces sportowy a jednocześnie o pozytywnych
skojarzeniach medialnych. Daleko bardziej rokujące sukcesem mogłaby być na
przykład koszykówka czy żużel. Ale rozumiem że istotne jest odtrabienie
szybkiego sukcesu. Takim szybkim sukcesem będzie na pewno okrzyknięty awans do
1 ligi co jest już raczej przesądzone biorąc pod uwagę zapowiedzi
dyskwalifikacji prawie połowy zespołów z 1 ligi w związku z korupcją.
Tylko co dalej?
Jeśli jestem dobrze poinformowany to 5 mln zł daje w sumie na papierze około
53% udzialów. Miasto sugerowało dojście do 60-70% i znalezienie sponsorów.
Daje to w sumie może 6,5 mln plus sponsorzy - powiedzmy 3-3,5 mln rocznie to
da budżet około 10 mln. Kwota 10 mln na rok to tzw. minimum socjalne dla klubu
który może jedynie dziadować w warunkach polskiej 1 ligi. Zeby być w pierwszej
trójce i grać w pucharach trzeba inwestować przez co njmniej 5-8 lat kwoty w
okolicach minimum 40-50 mln zł rocznie plus ekstra koszty na zakupy zawodników
(6-10 mln zł za przeciętną drużyne z 1 ligi to minimum).
Skąd miasto weźmie na to pieniądze?
Może warto aby ktoś rozsądny zapytał prezydenta o biznesplan dla śląska na
najbliższe 2 lata. I ile to naprawdę będzie kosztować.
To czym się nas karmi to są jakieś śmieszne rzeczy i kpiny z rozsądku
mieszkańców miasta.
Dziwię się dziennikarzom, że kupują taki kit jaki im się wstawia bez zadania
jakichkolwiek pytań o konkrety.
Ja rozumiem, że polityk robi sobie PR ale dziennikarze i radni są od tego żeby
pytac o fakty i konkrety.
A tak na marginesie pamiętacie Wisłe Kraków i niejakiego pana Cupiała?
Naprawdę duże pieniądze inwestowane przez wiele lat w klub z dużymi tradycjami
i w mieście o dużej kulturze sportowej.
I co z tego wyszło?
Deklarowane zaangażowanie finansowe miasta wrocławia w śląsk jest ułamkiem
kwot rokrocznie ponoszonych przez Cupiała na wisłę z widocznym skutkiem.
Śmieszy mnie, ze jednym z celów zaangażowania miasta ma być to że będzie
bezpiecznie na trybunach.
Aktualne przepisy prawa jeśli byłyby przestrzegane przez policję, działaczy
czy PZPN załatwiłyby to już dawno.
Ale nikt tego jakoś sie może zorganizować. Jak miasto jest w takim razie
zdolne do skutecznego nadzorowania tak skomplikowanej firmy jak drużyna
piłkarska skoro nie potrafi zidentyfikować 100 -150 tzw. pseudokibiców
mających już zresztą zakaz wejścia na stadiony?
Takie przywiązanie prezydenta i niektórych radnych do spraw li tylko medialnie
nośnych sprawia, że miasto jest pisząc wprost od wielu już lat bardzo
upierdliwe na codzień i dla zwykłych mieszkańców.
Przy okazji dyskusji o wrocławiu to wrocław moim zdaniem nie jest pawiem tylko
agencją typu public relations a pod spodem pustawo jeśli chodzi a codzienną
rzeczywistość.
Dość regularnie jeżdzę w różne rejony polski czy europy i porównując go nawet
do polskich miast (Poznań, Kraków, Katowice), niestety nie mam dobrej opinii o
wrocławiu mimo że jestem jego miszkańcem od 40 lat.
Przyznaję, coś się robi, coś się organizuje ale nacodzień skrzeczy szara
rzeczywistość: korki, koleiny dziury w jezdniach (nawet tych co nie mają
jeszcze nawet dwóch lat), slumsowaty wygląd niektórych centralnych rejonów
wrocławia (niektóre rejony z marszu nadają się na plenery do kręcenia filmu o
tym jak armia radziecka zdobywała berlin).
Inne typowe wady to niesamowity brud i błoto w mieście na parcelach i
chodnikach. Niektóre rejony wyglądają jak kartofliska po powodzi.
Aby skończyć optymistycznym i śmiesznym akcentem w trakcie spaceru w
okolicach centrum miasta (byliśmy z żoną po miesięcznym pobycie na Long
Island), żona mówi mi, że ten akurat rejon przypomina jej manhattan. Pytam się
zdziwiony jaką część i jak to jest możliwe a ona na to że ta konkretna ulica
przypomina jej jedną z uliczek na jaką zabłądziliśmy na upper east side.
Nie muszę dodawać, że uliczka wyglądała ochydnie tak jak i ta we wrocławiu
natomiast na chodnikach i trawniczku nie było ani jednej psiej kupy.
Czyli jak zobaczę, że prezydent i staż miejska daje sobie radę ze śmieciami ,
sprzątaniem i psimi kupami to może pomyślę że da sobie radę i z czymś bardziej
ambitnym czego nam wszystkim wrocławianom życzę.
Pozdrawiam wszystkich znanych już mi z widzenia kierowców sąsiadów w
codziennie tych samych porannych korkach.
Ryszard




Temat: Legendy o wyjazdach i spadku bezrobocia
trelemorele napisał:

> q, niestety nie odnioslas sie do kilku
twierdzen z mojego postu, a lubie jak od
> powiada sie na pyania ;)
> to od poczatku:
> 1. ubezpieczenie zdrowotne a bezrobocie - jak
sie okazalao bylas w bledzie. Mow
> ilem opierajac sie na WLASNYM doswiadczeniu
jako bezrobotny w PL. Jak widac jes
> t tez "opcja rodzinna"

Ale opcja rodzinna jest inaczej ujeta w
statystyce bo nie mowi sie wtedy o bezrobotnych
tylko o osobach zwiazanych.

Przez to ze rejestracja zwiazana jest z
ubezpieczeniem statystyka bezrobocia w Polsce
dobrze odzwierciedla gorny najbardziej
pesymistyczny poziom bezrobocia. Bo oczywiscie
bezrobotni pracuja na czarno wiec rzeczywisty
poziom jest nizszy.

> 2. propozycja pracy z PL jako zart - moze i
maja w PL tanszych i sporo, ale nie
> wielu wdrazalo system MRP i wspoltworzylo od
podstaw logistyke w duzej fabryce
> miedzynarodowego koncernu. Jedynym zartem byly
proponowane pensje - ale nie mog
> li dac wiecej bo zarabialbym wiecej od
wlasnego kierownika. J nie grymasilem, j
> a wymagalem uczciwej pensji na poziomie
molegow z Wloch, z ktorymi pracowalem,
> i ktorych szkolilem niejednokrotnie.

Mowienie o "uczciwej" pensji jest nonsensem.
Praca jest towarem a jej cene dyktuje rynek.
Twoi koledzy z Wloch dostaja taka pensje a nie
inna bo na ich rynku pracy chodza takie ceny.

Wiec, jesli na twoja prace byloby absolutnie
niezbedne zapotrzebowanie w Polsce i absolutnie
nikogo nie daloby sie znalezc to tobie zaplacono
by tyle ile wymagasz. Jesli nie na etacie to np.
zaproponowano bys ze dzialal jako firma
zewnetrzna.

> 3. ludzie ze wsi i malych miasteczek - no to
jak w koncu? Ta emigracja ma czy n
> ie ma wplyw? Mowisz, ze niewykwalifikowana
sila robocza znajdze prace w EU... a
> le przeciez tylko nieliczni wyjada, emigracja
to przeciez nieistotny margines w
> kontekscie polskiego rynku pracy. Ponawiam
wiec pytanie. Co zrobisz z 30% popu
> lacji.

Wiec wlasnie o to chodzi: Jak widac polski rynek
pracy rozwija sie bardzo dynamicznie. Ale poziom
wyjazdow choc nie jest znaczacy dla spadku
bezrobocia jest tez o wiele wyzszy niz np. w
Czechach czy na Wegrzech. Dlaczego? Bo wlasnie
wiekszosc migrujacych stanowia ludzie ze wsi lub
z malutkich miasteczek. Beda wiec dwa rownlegle
procesy: wzrost liczby miejsc pracy na terenach
miejskich i migracja ze wsi z ktorej znaczna
czesc pojdzie na rynek europejski. Lacznie
powinno to prowadzic do spadku i stabilizacji
liczby wyjazdow (bo z terenow miejskich powinny
znacznie spadac). Z biegiem czasu powinno to tez
prowadzic do ograniczenia ludnosci na wsi.

> - gdzie na lini stalo 10 Niemcow, stoi 6
Polakow
> - w pukncie gdzie 3 Niemcow zajmowalo sie
spawaniem waznego elementu stoi Robot
> - o ile 99% Niemcow pracowalo na umowy stale
to 50% Polakow pracowalo stale prz
> ez agencje(byl o to straik nawet ;) )
> Nie wspomne nawet o masowych zwolnieniach ze
strukturalnie chorych zakladow i c
> alych branz w PL. Dla tych ludzi miejsca w
gospodarce nie ma, lub sa jedynie ni
> eskoplatne.

Zdaje sie ze chcesz udowadniac ze warunki pracy
i place sa w Polsce gorsze niz w Niemczech. To
jest oczywiste bo dziala normalny mechanizm
rynkowy. Niemcy stracili miejsca pracy i musza
poszukac sobie innych a w Polsce przybyly
miejsca pracy tam gdzie ich nie bylo. Z kolei
warunki w Polsce sa i tak o niebo lepsze niz w
Chinach. Jednak mechanizm rynkowy prowadzi w
koncu do tego ze wszystkim robi sie lepiej.

> ten chwyt retoryczny wymyslil Arthur
Schopenhauer. Nie chce mi sie komentowac ;)

no to nie komentuj. Twoje zalozenie o tym ze
roznice w poziomie ekonomicznym sa dane raz na
zawsze jest jednak bledne.

Poza tym przebija taki u ciebie ton ze w krajach
wysoko rozwinietych pracodawcy placa "uczciwe"
place, tak by wystarczylo pracownikowi
na "godziwe" zycie. Jest to blad, pracodawcy
zawsze placa minimalna place i oferuja minimalne
warunki za jakie moga dostac pracownika. W
Polsce sytuacja pod tym wzgledem byla zla
wskutek wysokiego bezrobocia co dawalo ogromna
przewage pracodawcom. Obecnie to sie zmienia i
zmusza tez pracodawcow do mocnego kombinowania
jak zdobyc pracownikow i pokryc ich wieksze
koszty. To znaczy ze uruchomiony zostal normalny
mechanizm ktory doprowadzil do tego ze w krajach
wysoko rozwinietych pracownikowi sie placi
"uczciwie" i oferuje dobre warunki. Inaczej po
prostu nie znajdzie sie ludzi a ci co sa uciekna.

> tak, tylko zauwaz o ile LAT opoznnilo to
wejscie Slowacji do EU w porownaniu z
> krajami o rzadach niepopulistycznych jak PL(za
Balcerowicza) czy CZ.

Cos ci sie pomylilo bo Slowacja weszla do EU w
tym samym czasie. Tyle ze przez dluzszy czas
uchodzila za kraj nieco pomylony:). Inny
przyklad choroby populizmu to Wegry, smieszny
przez to ze doszlo do wyscigu partii kto bedzie
najbardziej populistyczny i da wiecej kasy a
wyborcy to lykali. W ten sposob kompletnie
rozwalono finanse publiczne a wyborcy lecza
kaca.

> Powiedz to Koreanczykom, bo zdaja sie nie
rozumiec i chca sprowadzac pracowniko
> w z Chin. Oczywiscie ci nie dostana wiz, ale
nasteppni inwestorzy z Azji zrobia
> dokladniejsze biznesplany ;)

Ale jest przeciez oczywiste ze pracodawcy daza
do minimalizacji kosztow a pracownicy do
wydzierania kasy wszelkimi mozliwymi
sposobami. Tyle ze jak na razie nie da sie
wszystkiego przeniesc do Chin ani wszedzie
zatrudnic Chinczykow. Czesciowo sie da wiec sie
to robi:).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 97 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex