Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro pracy Włochy
Temat: Rainbow Tours S.A odradzam !!!!!!!!! Byłam chyba "turnus" wcześniej niż Ty w tym samym miejscu. Autokarami czasem podróżuję, więc na niewygody jestem przygotowana. Jednak firma RT, jej pilotki (zwłaszcza opryskliwa i źle przygotowana do PRACY pani Agata) oraz kierowcy i ich auta zafundowali nam 4 dni horroru. Podróż trwała prawie dobę dłużej niż opisywał katalog i niż jechały autokary innych firm. O prawdziwym czasie podróży poinformował ktoś z biura telefonicznie tuż przed wyjazdem. Bałagan na listach pasażerów, kolejne "pilotki" nie wiedzące dokąd kogo wiozą, były np. zdziwione że ktoś jedzie do Słonecznego Brzegu ("jedziemy do Kraniewa, ale może gdzieś się przesiądziecie, ja nic nie wiem"). W powrotnej drodze pilotka w ogóle nie miała listy pasażerów ("biuro mi nie dało, siadajcie gdzie chcecie, nie mój problem"). Były postoje z powodu awarii, było pchanie autokaru, był smród nie opróżnianej toalety, niesprawna klimatyzacja ("pasażerowie zepsuli"), było błądzenie po Serbii, postoje w zatłoczonych przez kilka polskich autokarów zajazdach, było zbieranie przez pilotkę pieniędzy od pasażerów, aby wyrównać jej "nakłady finansowe" na granicach. Pilotki a także Janusz-rezydent ("godzinę dziennie będę dla was, bez weekendu, ale i tak mnie nie będzie od wtorku bo zatrudnili mnie też Włosi. Trafiliście fatalnie - to okropny kraj, ja za nic nie odpowiadam, bo dopiero przyjechałem ze Sri Lanki"), sprawiali wrażenie zajętych wyłącznie swoimi sprawami. Sama Bułgaria okazała się nie taka zła, jak to namalował nam pan Janusz: nikogo nie zabiły jeżowce (sic!), morze nie cuchnęło siarkowodorem, nikomu słońce nie wypaliło dziur w skórze, fale nie miały 6 metrów, bułgarzy nikogo nie okradli, byli całkiem mili, znali języki tzw. obce. Zaś rezydent nadawał po rosyjsku i sprawiał wrażenie jakby się urwał z choinki. O warunkach w hotelu mogę powiedzieć tyle, że katalog firmy to raczej reklamówka niż informacja. Ale nie był to główny problem. W końcu nie siedzi się w hotelu. Generalnie: biuro podróży to ludzie. Od ich kompetencji czy stosunku do pracy zależy czy wypoczynek tych, którzy za to zapłacili, jest udany. Niestety Rainbow Tours sprzedaje typowego kota w worku a jakość ich usług w stosunku do ceny jest niska. Temat: Dlaczego polskojezyczni emigranci nienawidza? Czy ty nie rozumiesz, ze to gledzenie o nieustannym spisku wrogich sil na zachodzie, to wlasnie belkot komunistyczny. Nie znam zadnego emigranta, ktory nienawidzi Polski. NNatomiast odrobina zdrowej krytyki nigdy nikomu nie zaszkodzila. Mnie w propagandzie polskiej razi znowu propaganda sukcesu, ktorej sie dales lekko nabrac. Nie nie jest wcale tak swietliscie jak mowia. Firmy padaj jedna za druga, a bezrobocie katastrofalnie rosnie. To sa fakty. Ile osob stac na wycieczki, wczasy nad morzem. Porownaj tez standard tych wycieczek. Ja kiedys sie dalem nabrac na taka wycieczke organizowana przez polskie biuro podrozy do Wloch, zamiast zaplacic tyle samo i jechac z Norwegii. Autokar byl rzech, hotele byly takie, ze jeszcze mni bierze obrzydzenie. A zaplacilem calkiem nie malo. Jeszcze raz polecialem z polskim biurem (renomowanym) na Rodos. Hotel mierny, wycieczki zdezelownym autokarem, obsluga pilotow beznadziejna i to za pieniadze porownywalne z biurami zachodnimi (cena rowniez). Tu w Norwegii po takim wyjezdzie z tego biura nikt by nie skorzystal. Wiecej z polskim biurem nie pojade. Nie mam zamiaru nabijac kabzy roznym cwaniaczkom. To jest takze Polska. To takze wzrastajacy bandytyzm, to jest strach, ze mi w kazdej chwili moga ukrasc samochod. To takze kompletnie niekompetentni menedzerowie nie znajacy jezykow obcych. Spotkalem takich na wystawie przemyslowej w Norwegii, a takze rozmawiajac o potencjalnej pracy w Polsce. Szef jednej znacznej firmy w Polsce wyszedl z pakamery dopiero, jak sie dowiedzial, ze ktos tu mowi po Polsku. Nie popadajmy w samozadowolenie. jeszce bardzo, bardzo dluga droga dla Polski, zeby dogonic najbiedniejsze kraje zachodu. To przy narastajacej konsumpcji na pokaz i zyciu ponad stan moze byc bardzo trudne i dlugotrwale. Temat: Nie moglam sie oprzec.. Juz mowie...! Zajmuje sie marketingiem i pracuje dla miedzynarodowej firmy, gdzie na co dzien wszyscy pracownicy mowia po angielsku. Tak sie sklada, ze tylko 10% pracownikow to Holendrzy, reszta to cale United Nations ;-) Francuzi, Anglicy, Wlosi, Niemcy, Izraelczycy, Kiwi... wszystkich i tak nie da sie wymienic. Trafilam do biura w Amsterdamie z biura na Cyprze, tam tez wszyscy tylko po angielsku i tak jest w kazdym z 63 biur naszej firmy na swiecie. Nie ma wiec problemu z holenderskim w pracy, bo my go po prostu nie uzywamy i nie operujemy na rynku holenderskim, ale jak najbardziej europejskim. Bardzo dziekuje za informacje, niestety jak wspominalam nasz HR Manager nic mi wlasciwie nie powiedzial, dziwne bo Holender i ma 2 dzieci! Wiec powinnien jak najbardziej wszystko wiedziec, ale chyba nie chcial mnie poinformowac o przyslugujacych mnie prawach. Z tego co zauwazylam, to akurat w Holandii jak ktos ma staly kontrakt, to praktycznie nie mozna go zwolnic. My mamy taka jedna pracownice, co od 2 lat jest chora i chociaz wiadomo ze nic jej nie jest, to i tak w pracy sie nie pojawia a zwolnic jej nie moga bo od strony formalnej niby wszystko jest w porzadku - ma zwolnienie lekarskie. Fajna sprawa z tymi mamami co opiekuja sie dzieckiem, tyle ze to pewnie dopiero od roczku a nie od 6 miesiecy, ale pewnie lepsza opcja niz zlobek. Co do zwrotu podatku to tu mam pewna zagwostke, bo zdaje sie ze dochod licza na rodzine, a przy zarobkach mojego meza to zadnego zwrotu nie dostaniemy. No i podobno, te zlobki i szkoly to trzeba rezerwowac zanim sie maluch urodzi, bo podobno sa straszne kolejki - czy to prawda? Co do au-pair to nie chce miec nikogo 24h w domu, wolalabym dziewczyne dochodzaca 5 dni w tygodniu na 8 godzin. Czy wiecie jakie sa stawki za takie nianie? Chetnie bym zatrudnila jakas sympatyczna Polke, moze kogos znacie? Temat: Wrocławianie w Londynie Wrocławianie w Londynie Hej nie jestem wroclawiakiem ale skonczylem studia w Wrocku i czuje sie emocjonalnie zwiazany z tym miastem i tam wroce...To bardzo nie fair co opowiada koles MADRY POLAK, jest szczerze mowiac chamem ktory chyba nigdzie nie byl zagranica na dobre..fakt ze te przyklady z kradzeniem chluby nam nie przynosza ale to sa wyjatki, wszyscy inni Polacy ciezko pracuja w knajpach, restauracjach i calym tym food service i dzieki temu to wszystko tu sie kreci. Dzieki nam Anglik moze sie dogadac w restauracji czy coffee shopie bo znamy niezle angielski...w porownaiu do Azjatow czy Murzynow to jest kosmos, a nawet do Wlochow czy Hiszpanow ...kazdy kto spedzi tu kilka miesiecy nauczy sie wiele o kulturze pracy i tylko kompletny jelop, bedzie robil za grosze i beznadziejna prace ...fakt od tego 3ba zaczac ale jak popracujesz tu kilka miesiecy to zmienisz na lepsza za lepsze stawki etc. sam mam wize studencka i pracowalem w super firmie za 40h.....Prawda jest taka ze jak jest nalot i nawet cie przylapia to wielu puszczaja jesli dobrze mowia po angielsku i z godnoscia przyjmuje to co mowia, oni wiedza ze bez takich ludzi jak my ten caly food service by zbankrutowal........ Tuz po obronie wyjechalem stazuje sobie w biurze w firmie na pol etatu dorabiam na pol etatu i z tego zyje, a mam nawet zamiar odkladac.....mozliwosci jest masa...A W POLSCE wyobraz sobie ze pojdziesz do firmy i zapytasz o prace na poletatu..to oni Ci wypala chlopie chyba Cie pogielo...przeciez my tu mamy armie bezrobotnych zdolnych do pracy za 800zl........i tak to jest !! WIEC naprawde radze kupic sobie szkole i przyjechac ale na min. 6mcy rok bo dopiero po 2 mcach zaczyna sie wszystko ukladac i wychodzic na prosta....nie przyjezdzajcie tu na wariata i bez kasy bo wrocicie skamlajac i po uszy w dlugach, jezdzie tez w kilka osob zawsze to latwiej...i dowiedzcie sie najpierw sporo od znajomych... Temat: Praca dla white collars na tzw. Zachodzie? A ja ile razy czytam posty z madrosciami zyciowymi typu "Nie licz ze przyjedziesz na Zachod i od pierwszego dnia bedziesz pracowac w 'globalnej firmie'. To sie nie zdarza, no tylko w filmach", lub typu "Wez pod uwage rowniez to ze w tego typu pracach wymagany jest nieskazitelny jezyk mowiony ale rowniez i pisany" to tez sie lapie za glowe i nie moge zglebic glupoty autorow tego typu postow. Nie musze sie przy tym powolywac na swoje wlasne wieloletnie doswiadczenie na Zachodzie, a mieszkalem i pracowalem w 'globalnych firmach' w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, a teraz pracuje w 'globalnej firmie' w Londynie. Wystarczy male pytanie: Czy wedlug autorow tego typu postow, w naszym kraju nad Wisla, kazdy urzednik w kazdym biurze w Polsce, w kazdej firmie malej i duzej, panstwowej i prywatnej wlada nieskazitelna polszczyzna zarowno w pismie jak i w mowie ? Pytanie rzecz jasna jest retoryczne, moje wlasne doswiadczenia z polskimi biurwami mi wystarczy by odpowiedziec przeczaco. Ba, smiem twierdzic, ze w wielu polskich biurach, czlowiek ktory wlada nieskazitelna polszczyzna, a do tego jeszcze umie powiedziec cos sensownego, z ladem i skladem, pracy na pewno nie dostanie, bo taki kandydat po prostu przez biurwy nie zostanie zrozumiany. A skoro nie zostanie zrozumiany, to nie zostanie zatrudniony z powodu obaw, ze beda klopoty z zintergrowaniem takiego kandydata ze srodowiskiem. No ale zeby nie tylko tak abstrakcyjnie, bo niektorym moze glowa spuchnac, to bardziej konkretnie rowniez. Rozgladam sie czasami po swoim biurze w Londynie i zastanawiam sie jak to jest...wokol mnie pelno Francuzow, Wlochow, Niemcow, Chinczykow, Hindusow, Hiszpanow, Grekow i Rosjan, jest Wegierka i Rumunka. Dlaczego oni nie wstydza sie swoich akcentow, Chinka z ktora pracuje nie przejmuje sie tym, ze mowi po angielsku z bardzo kocim akcentem i malo gramatycznie, i nikt im nie robi z tego tytulu wstretow ? Odpowiedz jest bardzo prosta...jak masz cos inteligentnego, wartosciowego do powiedzenia, wiesz o czym mowisz, nikt Ci nie bedzie robil wstretow i chetnie sie bedzie z Toba integrowal...w Londynie rzecz jasna...w polskim biurze to juz zupelnie inna historia... Temat: Praca i nauka za granica- program AuPair! Praca i nauka za granica - AuPair !- zpraszam Mysle, ze warto było odwiedzic nasza strone www (www.aupair.com.pl) tam w zasadzie sa odpowiedzi na wszystkie pytania. A wiec kolejno: 1) status o-perki - przepisy prawne (Polskie, Unijne i USA) traktują wyjazdy aupair jako wyjazdy na naukę (np. do USA dziewczyny dostaja wizy J-1 tak jak osoby uczące się). Dziewczyna opiekujaca się dziecmi nie jest traktowana jako pracownik. Nie otrzymuje pensji , tylko kieszonkowe, nie placi podatku od kieszonkowego. Jest ubezpieczona jak człopnek rodziny. 2) Biura aupair nie sa posrednikami miedzy pracodawca a pracownikiem - stad mogą legalnie pobierac oplaty od klientek. 3) statystyka: A) - dzialamy od 1991 roku, B) - zorganizowalismy ponad 6500 wyjazdów C) w ciagu roku wysylamy ok. 650 o-perek na wyjazdy roczne (po ok. 150 dziewczat do USA, Anglii, Francji i Niemiec, pozostałe to wyjazdy do Belgi, Włoch, Hiszpanii, Austrii i na Islandię). Zapotrzebowanie rodzin zagranicznych znacznie przekracza ilość zgłaszających się kandydatek. Każda kandydatka na wyjazd roczny spełniająca wymogi formalne: wiek do 24 lach przy wyjazdach do Niemiec i do 26 lat przy wyjazdach dio innych krajów - mizamężna, bezdzietna, - dobry stan zdrowia, - znajomość języka na poziomie pozwalającym na porozumienie się z rodziną goszczącą, - posiadajęca pewne doświadczenie w kontaktach z dziećmi - przy wyjazdach do USA dochodzi do tego posiadanie prawa jazdy i spełnienie warunków do otrzymania wizy otrzymuje ofertę od rodziny goszcącej . Organizujemy tez ok. 100 wyjazdów na okres wakacji i tu ilośc kandydatek zdecydowanie przekracza ilość rodzin potrzebujacych opiekunki na okres wakacji. W praktyce przyjmujemy komplety dokumentów ( i opłatę ) od ok. 120 dziewcząt. Wszystkim tym, które nie otrzymają oferty rodziny goszczącej oddajemy opłatę w całóści 4) opieka - przez cały czas pobytu za granicą dziewczyna jest pod opieką naszą i naszego partnerskiego biura w danym kraju. Pomagamy łagodzić konflikty i nieporozumienia, czasami znajdujemy dziewczynie inną rodzinę. Czasmi tłumaczymy się za dziewczynę przed rodziną - ostatnio o-perka wakacyjna wydzwoniła do Polskie kwote ponad 1000 Euro i wróciła do Polski a rodzina goszcząca została z rachunkiem do zapłacenia 5) jawnośc działanie !! Temat: 30.09.2004 - sesja rady warszawy - A2 Wybierzmy nowoczesność a nie zaścianek TAK dla warszawskiej obwodnicy Obwodnica w Warszawie to: • Zmniejszenie korków w całym mieście Każdego dnia setki tysięcy ludzi spieszących do i z pracy tracą wiele minut, a nawet godzin stojąc w korkach. Dzięki obwodnicy łatwiej i szybciej wszyscy będą mogli dojechać z miejsca na miejsce. Zmniejszy się obciążenie ruchem centrum miasta, a z peryferyjnych dzielnic i miasteczek łatwiej będzie wyjechać i dojechać. Znikną też tak uciążliwe korki na Ursynowie, Bemowie, Włochach. • Mniejsza emisja spalin do atmosfery Mniejsze korki, to mniejsza emisja spalin do atmosfery. Samochód o wiele mniej spala paliwa podczas jazdy, niż stojąc w korku. Mniejsze wydatki na paliwo, to więcej pieniędzy w naszych portfelach, a mniej spalin, to zdrowie dla wszystkich. • Rozwój miasta i jego większa atrakcyjność Warszawa ma szanse stać się prawdziwą europejską stolicą, do której przyjedzie więcej turystów i biznesmenów, więcej będzie inwestycji zagranicznych. Oznacza to rozwój stolicy, więcej miejsc pracy, większe wpływy do budżetu miasta, więcej inwestycji w infrastrukturę publiczną, lepsze i łatwiejsze życie dla wszystkich. • Rozwój peryferyjnych dzielnic i miast okołowarszawskich Przy obwodnicy powstaną nowe biura, sklepy, restauracje, parkingi, hotele. Mieszkańcy wielkich warszawskich sypialni, jak Ursynowa, Włoch, Piastowa, Bemowa, Tarchomina, Ząbek nie będą musieli jeździć do pracy do centrum. • Konieczność i nowoczesność Warszawa jest wielkim miastem. Z europejskich stolic, tylko Warszawa i Budapeszt nie posiadają jeszcze obwodnicy miejskiej. Jeśli nie chcemy stać się jedynie zaściankiem Europy, jeśli nie chcemy by Warszawa była postrzegana jako europejskie Ułan Bator powinniśmy popierać nowoczesność. Społeczny i Spontaniczny Komitet Na Rzecz Budowy Obwodnicy w Warszawie Temat: Dajcie spokoj z biurami podrozy! Można oczywiście podróżować na własną rękę, podobnie jak można nie korzystać z telefonu komórkowego lecz stacjonarnego, jeździć hulajnogą a nie samochodem i pisać na maszynie zamiast na komputerze. Do wszystkiego da się dorobić ideologię. Tylko niby dlaczego mam z tego wszystkiego rezygnować, skoro to znajduje się w zasięgu moich możliwości i wymyślono to wszystko po to, by było mi wygodniej? Podobnie jest z podróżami. Może mi się po prostu nie chce załatwiać noclegów, wyżywienia, jechać w nieznane, tracić urlopu na to wszystko, być zdanym wyłącznie na siebie w obcym kraju, może po prostu lubię wygodę i dobrze mi z tym. A ceny biur podróży są już na tyle niskie, że bez trudu można znaleźć coś ciekawego. Dlaczego rejony Morza Śródziemnego? Dlatego właśnie, że jest stosunkowo blisko, stosunkowo tanio, a poza tym bardzo przyjemnie i cieplutko. Wymarznę się w Polsce przez cały rok, więc chcę się trochę wygrzać w wakacje. Nie wiem, jak Ty, ale ja pamiętam czasy, kiedy ludzie jeździli do Kołobrzegu lub Juraty i szczękali z zimna zaklinając deszcz, aby przestał padać. Włochy czy Grecja, które teraz spowszedniały, wtedy były niedostępnym marzeniem, dlaczego zatem teraz miałbym sobie odmówić przyjemności poznania ich? I co z tego, że wszyscy tam jeżdżą? Ja podróżuję dla siebie, a nie po to, by chwalić się zdjęciami znajomym z pracy. A poza tym drogi kolego powtórzę Ci to, co do znudzenia mówię podobnym Tobie piewcom samodzielnego podróżowania - wydaje Ci się, że w swoich poglądach jesteś bardzo oryginalny, a w rzeczywistości wałkujesz starą śpiewkę. Słyszałem te argumenty tysiące razy, bo mam wśród swoich znajomych parę osób, które nie korzystają z biur. Nic dziwnego bo ok. 80 procent Polaków podróżuje samodzielnie, reszta wybiera usługi biur. Wniosek? Każdy ma prawo podróżować, jak lubi. Tylko nie zakładaj z góry, że jedna forma jest lepsza od drugiej i nie okazuj wyższości wobec ludzi, którzy wolą co innego, niż Ty. Temat: i co ja mam biedna ze sobą zrobc??? Hej wszystkim. To moze ja opowiem jak to wygladalo u mnie. Mam 26 lat. Mieszkam i studiuje we wloszech na pierwszym roku ekonomii. dlaczego wlasnie tak sie stalo ze wyladowalam na pierwszym roku studiow? Otoz w Polsce studiowalam ekonomie ale obralam sobie spcjalizacje bardziej polotyczna - Integracja europejska. wtedy duzo mowilo sie o wejsciu Polski do Unii europejskiej, w tv mamili jakie to potem zapotrzebowanie bedzie na specjalistow z tego zakresu itd... ogolnie troche panowala moda na ta Unie i wszystko co z nia zwiazane. Miedzyczasie jak juz konczylam studia w Polsce przeprowadzilam sie do wloch. I co sie okazalo? Ze we Wloszech integracja eurpejska do niczego potrzeba nie jest. Na samym poczatku przy szukaniu pracy probowalam jakos zareklamowac to co skonczylam, ale jesli chodzi o prace w zawodzie to wiadomosci z ekonomii mialam za male, zas owa specjalizacja ukonczona w Polsce nie dawala mi jakis specjalnych kompetencji. Jedynie co mi sie udalo dzieki temu osiagnac to staz w konsulacie a tam pan konsul uswiadomil mnie ze jesli chce sie byc fachiwcem od Unii i tych spraw to trzeba isc od razu do szkoly dyplomatycznej, ktora od samego poczatku wprowadza w swiat polityki, rzadowych instytucji etc... Przez okolo dwa lata nie bardzo wiedzialam co mam z soba zrobic. Walesalam sie to tu to tam szukajac jakiegos natchnienia.Dopiero staz jako asystentka w biurze notarialnym uswiadomil mi troche ze jednak pociaga mnie ekonomia, administracja, zarzadzanie, takie sprawy typowo ekonomiczne. Potrzeba mi bylo na to az okolo dwoch lat. No ale uswiadomiwszy sobie co bym chciala robic w zyciu od razu postaralam sie o przyjecie na odpowiednie studia i o to jestem znowu studentka pierwszego roku ekonomii. ciesze sie z jednej strony ze wiem co chcialabym juz robic w zyciu a z drugiej przeraza mnie ponowna nauka ikucie do egzaminow. Na szczescie przede mnsa sa trzy a nie piec lat studiow (we wloszech jest system 3+2 - studia trzyletnie ogolne i dwuletnie specjalistyczne, jesli chce sie kontynuowac nauke). moja rada: nawet jesli nie wiecie jeszcze co chcecie robic w zyciu to lapcie sie kazdej okazji by zrobic jakis staz, kurs etc..Stojac w miejscu, nie robiac niczego trudno Wam bedzie przekonac sie o tym co byscie chcialy robic w zyciu. a dzialajac, macie wieksza okazje przekonac sie czy dana czynnosc, staz czy praca w okreslonym sektorze podoba sie Wam czy Was nudzi. no i w ten sposob zdobywacie tez doswiadczenie. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci Temat: jak znaleźc pracę? Najwarzniejsze to zrobidź dobre wrarzenie na kontrachencie piszonc do niego majla. Mam inną filozofię pilotowania. Po pierwsze - nie jest to mój pierwszy zawód, ani też główne źródło dochodów. Nie zabiegam wcale o wycieczki, jakoś same przychodzą. Wystarczy mi. Mogę sobie oferty wybierać, nie z każdym biurem chce mi sie jeździć i nie za każde pieniądze. Mam też ograniczoną specjalizację i wcale mi nie zależy na dwutygodniowej Grecji, czy objechaniu Włoch od Alp po Sycylię. Jak Bozia da zdrówko na emeryturze, to sobie sam pojadę. Większość organizatorów znam osobiście, właśnie tych z południa. Czasem zgłasza się ktoś z większej odległości, niż święte miasto nad Wartą. Znajomość z niektórymi nowymi kontrahentami przerodziła się w trwałą współpracę,a pomimo to nie udało mi się spotkać ich osobiście. Może kiedyś... Z biznesowego punktu wiedzenia takie spotkanie nie jest konieczne, z towarzystkiego może być przydatne. Na razie nie ma czasu, raczej z nadmiaru pracy, niż z powodu jej braku. Dlatego jeszcze raz pozdrawiam tych Organizatorów, których jeszcze osobiście nie poznałem. Gdyby Autorka wątku podeszła do zlecenia nieco inaczej, tzn. najpierw wszystkie uzgodnienia przez telefon czy mailem, potem dopiero przyjazd na podpisanie umowy (choć to też można załatwic pocztą), uniknęłaby DYMANIA do potencjalnego i nieprofesjonalnego pracodawcy. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym nie dostał mailem programu, zanim jeszcze zdecyduję się przyjąć zlecenie. Teraz do autorki wątku: Ten nieszczęsny Budapeszt. Jak pracodawca nie chciał Ci zafundować lokalnego przewodnika, to może nie masz czego żałować. To nie jest łatwe miasto, a jakość tamtejszych polskojęzycznych przewodników jest naprawdę kiepska - a może nie miałem szczęścia spotkać kogoś dobrego. Trzeba być gotowym (gotową) przejąć obowiązki. Niestety. A nawet, gdybyś trafiła na dobrego, to i tak nie czekałby na Ciebie na rogatkach miasta, gdzieś musiałabyć dojechać. Wierz mi - jeździłem z kierowcami wierzącymi w swoje GPS-y jak w Biblię i potem było parę ciężkich polskich słów, bo akurat droga zamknięta, objazd, budowa metra, remont mostu Małgorzaty, zamknięty Plac Kalwina. A nawet w banalnych sytuacjach - mapa w GPS-ie często nie odpowiadała rzeczywistości, nawet tej normalnej, bez objazdów. Może uniknęłaś kłopotów... Szkoda tylko tej turystyki krajowej i przyjazdu do buraka. Zdarza się. A może trzeba było powiedzieć - miasta nie znam, ale do dnia wyjazdu przeczytam przewodnik i postudiuję mapę - w końcu każdy miał kiedyś swój pierwszy raz. Przy jednodniowym programie nie wykracza się poza standard. Odwagi. Temat: Konsekwencje zmiany zarządu województwa Co będą robić-dowiadujemy się z Dziennika Wschodniego: . Co teraz będą robić? Były wicemarszałek Mirosław Złomaniec, radny SLD, który od dwóch kadencji miał lukratywną pracę w zarządzie, zasili grono bezrobotnych. Dotychczasowy marszałek Henryk Makarewicz ma nadzieję na powrót do bialskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Ale mam jeszcze urlop do wykorzystania - przypomina. - Na razie jestem na zwolnieniu lekarskim, ale potem wracam do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska - zapewnia Teresa Królikowska (PSL). Wczoraj rozchorował się także odwołany były wicemarszałek Piotr Włoch. W urzędzie o swoje posady drżą wszyscy, którzy współpracowali z lewicowo- ludowym zarządem. Na cenzurowanym jest Piotr Sawicki, dyrektor Departamentu Współpracy Zagranicznej i Przedsiębiorczości, prawa ręka Makarewicza. Właśnie w poniedziałek wziął urlop do końca sierpnia. Na zwolnieniu jest z kolei przeznaczony do "odstrzału” Jan Biss (SLD), zastępca dyrektora Departamentu Organizacji i Kontroli. Z urzędu mają odejść także: Waldemar Paszkiewicz (SLD), Grażyna Łukasiak (SLD) i Eugeniusz Polakowski (PSL). Nowej władzy trudniej będzie się pozbyć dyrektorów, którzy są jednocześnie radnymi. Na odwołanie Jacka Czerniaka (SLD) z biura sejmiku, czy Henryka Szycha z Biura Planowania Przestrzennego muszą się zgodzić rady, w których zasiadają. Nowa miotła sięgnie też poza urząd. Zwolnią się stanowiska dyrektorów w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego. Z Białej Podlaskiej odejdzie Stanisław Borowicz, a z Lublina Adam Kalinowski oraz Andrzej Szpringer. Szpital Kolejowy opuści Eugeniusz Jarzębowski, neuropsychiatryczny Edward Lewczuk, a Janusz Jurek - Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej. Z całą pewnością odwołany zostanie Henryk Kasperek, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Jego miejsce zajmie wyrzucony przez lewicową koalicję Leszek Boguta z PSL. Marszałek Edward Wojtas obiecał, że do łask powrócą także inni, sprawdzeni dyrektorzy, którzy za poprzedniego zarządu padli ofiarą politycznych czystek. Np. Jacek Boniecki wróci do Teatru Muzycznego w Lublinie. Tym samym zagrożona zostanie pozycja Zenona Poniatowskiego, przeforsowanego na stanowisko dyrektora przez Mirosława Złomańca. Temat: Triada to oszuści !!! To nie jest jedynie problem Triady W okresie szczytu turystycznego wszystkie BP maja wpadki (poczytaj choćby jakie psy wieszano w zeszłym roku na pozostałych polskich Biurach. Problem w tym, że do Egiptu jeżdżą tłumy turystów, a biura starają się oszczędzać na wszystkim. Kolejną sprawą to przypadkowość jaką kierują się firmy przy rekrutacji na stanowiska rezydentów. Są wśród nich osoby bardzo dobrze obeznane z realiami kraju oraz z bardzo dobrym podejściem do klienta,jednak często trafiają się osoby, które nie nadają się na to stanowisko. O tych pierwszych poprostu się nie mówi. O tych drugich zaś słychać często. Praca z wymagającym klientem to sztuka którą nie każdy ma we krwi. Jeśli weźmie się również pod uwagę, ze taki rezydent ma setke turystów, rozrzuconych po różnych obiektach, musi odbierać telefony nawet w nocy, załatwiać wycieczki, transport, to czasami nawet w najdroższych BP zdarzają sie problemy. Podobało mi się jedno zdanie, które powiedział na tym forum prezes AlfaStar - że w najtańszej ofercie turyści mają opłacony przelot do Egiptu, zaś hotel i wyżywienie za darmo. Dzięki temu uniknął ataków, że za 1250 zł nie oferuje im się hotelu z czerwonym dywanem przed wejściem, czy srebrnej zastawy na posiłkach. Może czas by i inne biura zaczęły różnicować oferty pod kątem ceny - czyli wyjazdy tanie (dla przeciętnego Kowalskiego) i ekskluzywne, gdzie jasno powiedziane jest, że w danym hotelu dostaną pokój, który swoim standardem nie będzie odbiegał od pokoju w który mieszka Niemec, Francuz, czy Włoch. To samo dotyczy statków. Statki 5* też nie są podobne swoimi standardami. Jednak już statki 4*, z tego co poczytałem na tym forum dość znacznie odbiegają swoim standardem od tych pięciogwiazdkowców. Uważam, ze BP nie powinny ukrywać faktu, że ich oferta jest tania bo... (i tu powinni wpisać czego turyści nie mogą się spodziewać). To chyba byłoby uczciwe podejście?! Co sądzicie? Temat: Rosyjska społeczna egzotyka Rosyjska społeczna egzotyka Pewien Włoch wynalazł dzwoniące atrapy telefonów komórkowych, za pomocą których można było imponować znajomym. Podobny pomysł miał pewien Rosjanin. Wymyślił wirtualne podróże, którymi można się pochwalić innym. Swoje przedsięwzięcie realizuje od maja ubiegłego roku, był to strzał w dziesiątkę, gdyż obroty wzrosły do dzisiaj o 50%. Wg Popowa znacznie więcej jest amatorów wirtualnej wyprawy do Peru, Brazylii, na Hawaje czy do Chin za jedyne 400 USD, niż klientów, których stać na wyłożenie 3000 USD na prawdziwą przygodę. Zanim młody moskwianin otworzył własne biuro podróży, przestudiował wiele zachodnich książek dotyczących biznesu, z których wywnioskował, że podstawową zasadą w interesach jest sprzedawanie ludziom marzeń. Założona przez Dmitrija Popowa agencja podróży "Perski sen" ( obecna nazwa "Perseusz Tour" - dla zainteresowanych) oferuje w cenie ok. 250 euro zestawy fotografii, na których klient zwiedza Machu Picchu lub chiński mur, albo też opala się na hawajskiej plaży. Każdy klient otrzymuje również zestaw dodatkowych materiałów, aby w opowiadaniach o swej nadzwyczajnej wyprawie mógł wiarygodnie imponować znajomym, lub poprawiać swe notowania w miejscu pracy jako "człowiek sukcesu". Razem ze zdjęciami firma wręcza skrypt z opowieściami o cudownych miejscach, które klient rzekomo odwiedził, i anegdotami na ich temat. W pakiecie oferowane są również prawdziwe-fałszywe bilety lotnicze, wstępu do muzeów oraz rachunki wedle życzenia. Ponadto Popow sprowadza suweniry z egzotycznych miejsc, natomiast w pamiątki z Chin zaopatruje się na stołecznym chińskim targu. W ocenie Popowa 30% klientów "fałsz-tour" chce poprawić swój wizerunek wśród znajomych i pracodawców, pozostałe 70% wirtualnych globtroterów to ci, którzy kupują sobie alibi na czas spędzany z kochankami w Rosji (aż 80% z nich to mężczyźni!). Źródła: "Angora" - Peryskop nr 27 (02.07.2006) Tygodnik "Wprost", Nr 1221 (07 maja 2006) www.tur-info.pl/p/ak_id,2328,,dmitrij_popow,perski_sen,udawane_podroze,wirtualne_podro ze,podroze_na_niy,kup.html Temat: Gen podróży cz1 Gen podróży cz1 Gen podróży Jest śnieżny listopadowy poranek. Do biura firmy Tommarg, krakowskiego dilera Yamahy, wchodzi dwoje ludzi, po których wyglądzie nie można się domyśleć, że właśnie podróżują dookoła świata na motocyklach. Na ich ubraniach nie ma śladu kurzu, za paznokciami silnikowego smaru, a na zębach choćby jednej muchy. Gustavo Cieslar z Argentyny i Elke Pahl z Niemiec mogliby być programistami, inżynierami lub tłumaczami. I są - tyle że w ciągłej podróży. Gustavo tuż przed Bożym Narodzeniem 2003 roku wyszedł kupić motocykl – używaną Yamahę YBR 125. W domu powiedział, że wróci za dwa - trzy tygodnie, ale kiedy ruszył, już nie mógł się zatrzymać. Przejechał całą Amerykę Południową, Centralną, zwiedził Meksyk i już po półtora roku przeprawił się do Hiszpanii. Tam poznał Elke, która chciała przyjmować pod swój dach podróżników i wieczorami wsłuchiwać się w ich opowieści. Dlatego zamieściła ogłoszenie na portalu „The Hospitality Club”. Gustavo był jej pierwszym i ostatnim gościem. Potem - kiedy wspólnie układali plan dalszej trasy - pewien bogaty Włoch podarował im drugą Yamahę. Może dlatego, że sam też pragnął ruszyć w świat, ale dwa tysiące powodów na zawsze przyszyło go do prezydialnego fotela. Gustavo i Elke wyruszyli w dalszą podróż przez Europę. W czerwcu 2007 wzięli ślub w Niemczech. Jako rodzina potrzebowali domu, dlatego kupili starą ciężarówkę Mercedesa przerobioną na samochód kempingowy. W lipcu przekroczyli granicę z Polską i następne siedem tygodni spędzili na zapleczu warsztatu samochodowego w Lubieszowie, gdzie stary mechanior nieśpiesznie wymieniał bebechy w dieslowskim silniku. Pod koniec listopada trafili na mnie. - Wygląda na to, że macie dość długie wakacje. Gustavo / Elke – To nie są wakacje. W wakacje się odpoczywa na leżaku. My musimy zarabiać na swoją podróż. W pewnym sensie cały czas jesteśmy w pracy. Dzięki Internetowi możemy pracować tłumacząc teksty, pisząc artykuły i sprzedając płyty DVD z naszymi przygodami. - To wystarcza, żeby przeżyć? Gustavo / Elke - Od czasu do czasu dostajemy wsparcie od różnych firm, zwłaszcza krajowych albo lokalnych przedstawicieli Yamahy, takich jak Mitsui Motor Polska, czy Tommarg. To nie są pieniądze ale części i usługi serwisowe dla naszych motocykli. Na początku było z tym trudno. Teraz działa „łańcuch pomocy” i jeden diler poleca nas opiece kolejnego. Wspierają nas też inne firmy, cała ich lista jest na naszej stronie www.tavooo.com. Temat: W stronę designu Też mi ekscytacja... Po pierwsze IKEA to nie tandeta, ale przede wszystkim "zaprojektowane" przedmioty. Dobrej jakości, czy złej, ale zawsze zaprojektowane. Po za tym są częścią pewnej filozofii i konsekwentnie realizowane wg. pewnego planu. Dodam, że niektóre z przedmiotów IKEA są również sygnowane nazwiskami ich projektantów. Bardzo dobrych, skandynawskich projektantów (projektują też Włosi, Japończycy i inni, ale trzon stanowi grupa skandynawska). Tak więc to, że graty z IKEA są diametralnie tańsze od gratów Eamesów, Le Corbusierów, Pantonów,Rietveldów i innych , nie ma żadnego znaczenia. W obu przypadkach należy się szacunek dla autorów projektów, którzy włozyli w to duzo pracy i swój talent. A to, że krzesełko czy kanapka z IKEA rozzsypie się po 1 roku, to nic. To nie są meble na lata!!! Oprócz kilku przypadków praktycznie co sezon cała kolekcja jest zmieniana. Ktoś tam poruszył temat Starcka...Hm, dzisiaj najwięksi projektanci, to fabryki projektowe. Ale Starck, to mega fabryka! Potężne biuro z solidną grupą projektantów, którzy to wszystko odwalają za niego (słyszałem nawet, że często lubi sobie wypić:)). Ja osobiście za nim nie przepadam, ale należy mu się szacunek, bo mimo wszystko dał temu "zjawisku" kiedyś początek. Po drugie, mieszkanie tych Państwa ze zdjęć tym samym się "upubliczniło" i każdy może sobie z czystym sumieniem je krytykować :) Graty w środku są oczywiście ładne i niewatpliwie najwyższej marki i jakości (ich nie krytykuje, sam bym takie chciał). Jedno, co zauważyłem, to karygodny brak jakichkolwiek "pierdół", o obrazach na scianach i fajnej rzeźbie juz nie wspomnę. Okej, biel i prostota są fajne, ale mam nadzieję, że obraz inteligencji właścicieli jest inny. Ktoś kto ma autentyczną radochę z posiadania gratów dizajnerskich powinien mieć w sobie smak posiadania innych dzieł sztuki. Co, źle mówię? W tym mieszkaniu nie widzę niczego, co mówiło by o ich właścicielach. No może jedynie szafki w kuchni (ojciec, własciciela przywraca honor - szacunek). Tak więc mieszkanie niczym z katalogu i to słabego. Co za sztuka powkładać dizajnerów na kwadrat? Pełen porfel i po krzyku. A wracając raz jeszcze do Starcka. Tekst poczty głosowej właścicielki domu powinien brzmieć inaczej: "Jest czas na rozmowy. Jest czas na chlanie. Teraz chleję"... Temat: Niechlujstwo wojewody Niechlujstwo wojewody www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=11&news_id=51268 Niechlujstwo wojewody Przyszłość rozbudowanego lotniska na Okęciu jest niepewna Pod znakiem zapytania stoi otwarcie budowanego terminalu 2. Takie są konsekwencje niechlujnych działań wojewody i wczorajszego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zakończenie budowy drugiego terminalu planowane jest na koniec przyszłego roku. Może się jednak okazać, że rozbudowa lotniska, na którą przeznaczono ponad 200 mln zł, nikomu nie będzie służyła. Inwestycja może zostać zakończona, ale wiele wskazuje na to, że miesiącami będzie stała niewykorzystana. Wczoraj NSA unieważnił rozporządzenie wojewody o wyznaczeniu obszaru ograniczonego użytkowania wokół portu. To taka strefa, w której ze względu na uciążliwe działanie lotniska nie można np. budować domów, szkół i szpitali. Jej granice wojewoda Leszek Mizieliński (SLD) ustalił jednak dowolnie i niechlujnie. - Należało je określić bardzo szczegółowo - pouczała sędzia Krystyna Borkowska. - Przez jakie działki ma przebiegać, w których ich miejscach, z określeniem ulic - uzasadniała wyrok. Tymczasem ustalenie obszaru wokół lotniska było warunkiem uzyskania pozwolenia na rozbudowę portu. Bez niego Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze nie będzie teraz mogło uruchomić terminalu. - Procedura ustanowienia obszaru ograniczonego użytkowania może być wszczęta od początku - biuro prasowe wojewody zdaje się bagatelizować sprawę. Sytuacja nie jest jednak taka prosta, jak to się wydaje urzędnikom. Decyzja o ustanowieniu strefy musi być prawomocna. Tymczasem mieszkańcy, którzy nie zgadzają się na rozbudowę portu, już zapowiadają, że oprotestują inwestycję. Zanim sprawą zajmą się zawalone pracą sądy, upłyną długie miesiące. Prawdopodobne jest więc, że kiedy terminal 2 będzie już gotowy, sprawa strefy będzie wciąż nierozstrzygnięta. - Nas przeraża rozbudowa tego lotniska - mówi Krzysztof Grabka z Michałowic. - Tłumaczono nam, że nie będzie się ona wiązała ze zwiększeniem liczby lotów. Jeszcze terminalu nie wybudowano, a już wprowadzono tanie linie. - Żyć się tam nie daje - wtóruje mu Jacek Bartoszewicz, jeden z mieszkańców Starych Włoch. To ich skarga doprowadziła do unieważnienia roz porządzenia dotyczącego obszaru ograniczonego użytkowania. Data: 2004-11-05 Temat: Wycieczki samochodowe po Europie. do baha: faktycznie całe noce siedze az rano padam z nog i nawet poprawnie nie potrafie wpisac swego nicka czy loginu:) a tak powaznie to rano przed praca kolo 6 mam pol godzinki i potem po 20 hmmm dlatego juz zyje wylacznie wakacjami autkiem dotychczas bylem jedynie w Irlandii i bardzo dokladnie zjezdzilem zachodnie wybrzeze i czesc poludniowego natomiast troche Europy udalo mi sie zobaczyc "stopem" tj. Francje i kawalek Hiszpani z Andorą oraz powrot przez Włochy polnocne ale autostrada:( martwi mnie to co piszesz o pogodzie chyba przyspiesze wyjazd w takim ukladzie myslalem ze przelom IX/X jest taki jak u nas lato w pelni:) tzn. nie mam klimatyzacji w aucie i nie chcialbym sie smazyc i umeczyc powiedzmy jadac w czerwcu badz lipcu sierpien odpada bo urlopy we Włoszech wiec wrzesien bylby ok? chodzi mi czy trasy przeleczami beda przejezdne a gory jeszcze nie takie pochmurne bo 50% trasy to gory a jak mowisz szkoda w deszczu i mgle tracic urlop choc 1 taki dzien na 7 bylby na pewno urpzmaiceniem wiec jak myslisz w polowie wrzesnia wyjazd wystarczy czy lepiej poczatkiem "na peniaka" teraz tak wiesz co odpuszcze faktycznie Mont Blanc i Chamonix kiedy indziej chcialem zjechac Szwajcarie z Austria to wtedy przejade tamtedy:) moze za 2 lata bo teraz bede mial juz przesyt po paru dniach tym bardziej ze na te Cervinie jade bankowo tzn. wkoło niej:) wogole trase bede troche modyfikowal po zapoznaniu sie z twoimi linkami i postami ale na to potrzebuje czasu a do wrzesnia mam go sporo wiec pomalutku bede snul plan i podrzucal go tu co jakis czas do zredagowania:) ok? dzieki wielkie serdecznie pozdrawiam szkoda ze siec mi tak pozno zalozyli bo stracilem z 2 lata wakacji:)(czyt. biura podrozy:)) Temat: Francuzi a angielski... Moj Boze!!! Toz to ja odpowiedzialam na zupelnie inne pytanie!!! Przepraszam ( rumienie sie. Nie doczytalam.... Poza skomplikowana strona biurokratyczna, chodzi tez o tzw szanse: Absolwenci anglistyki a zarazem native speakers z UK i USA, ktorzy wybrali jako major nauczanie ESL, wrecz zabijaja sie aby dostac posadke we Francji.Dlatego tez nawet w malych szkolach w miasteczkach konkurencja jest niebywala. A to dlatego, ze sami chca podciagnac swoj francuski, poznac inna kulture itd.itp Acz im tez nie jest lekko z biurokratyczna strona francuskiego szkolnictwa, gdzie Francuzi po anglistyce maja... niejakie pierwszenstwo, ale w praktyce wiele szkol woli native speakers. Tak wiec absolwent anglistyki z kazdego innego kraju (Niemiec, Hiszpan, Polak czy Wloch) ma 2 glwonych competitors: anglisci z Francji + native speakers, a wiec szanse sa marne. Bo jak wiadomo native speaker z dyplomem to native speaker i zaden obckrajowiec z takim samym dyplomem go nie przebije. ALE: Jest rozwiazanie. Proponuje zdanie TEFLa( nie mylic z TOEFL, bo to co innego) Glowna strona do niedawna byla www.tefl.org, ale cos nie dziala.... Sprobuj znalezc, przysla ci biuletyn. egzaminy sa rowniez gdzies w Polsce To miedzynarodowy egzamin dla nauczycieli ESL, i z tym dyplomem zatrudniaja wszystkie placowki, bo ten egzamin "przebija" presitizem jakikolwiek dyplomik uniwersytecki.Wielu anglistow z UK, natives tez po studiach go zdaje. Poziom jest wyzszy niz CPE i obejmuje rowniez zagadnienia dydaktyczne. TEFL.NET, TEFL.COM, to job databases tylko dla wlascicieli tego papierka, wiele biur zalatwia im prace wiecej o TEFL www.google.com/search?hl=en&ie=UTF-8&q=TEFL&btnG=Google+Search Temat: Jak odejść z pracy? Ja sie jeszcze raz zglaszam Akawillu. Jest takie powiedzenie cos w tym rodzaju, röb tak, abys mögl sobie spokojnie codziennie spojrzec w twarz w lustrze. Musisz byc wiec sam zadowolony ze swojego postepowania. Przy okazju skurvie lekko wontek i opowiem, co sie wlasnie u mnie w pracy dzieje: kolega lat 52, nalezy do managmentu. Swietny specjalista. Nasza firma jest miedzynarodowa, wiec on ciagle ma jakies projekty czy dla Amiköw, Francuzöw czy Wlochöw. Wydawaloby sie, ze jest po prostu niezastapiony. Dwa tygodnie temu przyjechal jego zwierzchnik z Francji, wkroczyl bez uprzedzenia z szefem personalnym do biura kolegi i oswiadczyl, ze niestety, ale nie potrzebuja go na tym stanowisku wiecej i musi sie przeniesc na inne stanowisku w koncernie, ze stalym pobytem w Berlinie. Niemcy nie sa tal mobil jak Amerykanie. Facet ma tu dom, zone, jednego syna na studiach, drugiego krötko przed matura i nie ma ochoty prowadzic malzenstwa tylko w weekend. Pyta dlaczego? Przeciez siedzac na tym stanowisku ma wglad w sprawy i wie, ze jego job jest dalej potrzebny. Jego francuski szef möwi "Twoje osiagniecia byly ostatnio mierne, nie jestesmy z Twojej pracy zadowoleni". Kolega pyta, dlaczego nigdy slowem nie wspomnieli o niezadowoleniu. Oczywiscie nastepuje krecenie i zmuszanie go, aby natychmiast podpisal nowa umowe. Obled. Oczywiscie nie pod- pisal natychmiast, choc juz w miedzyczasie stwierdzil, ze nie ma innego wyjsia. Zaznaczam, ze zaczal prace w naszej firmie zaraz po maturze, wiec jest juz ponad 30 lat u nas. W miedzyczasie wyszlo na jaw, ze jego job dostal inny facet z Wloch (Fiat), ktöry to spokrewniony jest ... itd. itd. Co Wy na to? Nie jestem tego zdania co Ziutek. ze kazda praca jest...., ale mnie czasami obrzydzenie bierze. Temat: www.geocities.com/pracaitalia- zna ktoś?? mysza_lbn napisała: > Piszę z zapytaniem czy ktoś słyszał coś lub sam miał do czynienia z > tą firmą?? Natknęłam się na negatywną opinię ale chcę potwierdzic > czy to prawda czy może 1razowy przypadek.... Będę wdzięczna za opinie Wlasnie pisze wielki bandyta PRACAITALIA:- 1.Mamy ten SAM NUMER TELEFONU KOMORKOWEJ OD PONAD 10 LAT! Jak idioci szukajacy prace opieraja sie na STACJONARNYCH jako powaznosc kontro komorki niech dzwonia do Leppera lub Jaruzelskiego - takie honorowe gnojki tez maja stacjonarne i napewno im znajda dobre zawody np rozdawanie obiadow za kratami. 2.Anonimowy szczur chyba kuzyn powyzszej "myszy" radzi o unikaniu nas bo jestesmy "dzicy" z komorkami .Biedny debil chyba pomylil zoo lub wioche gdzie sie urodzil z rzeczywistoscia:- od tych samych 10 ponad lat zalatwiamy Polkom prace w Italii :- Polkom ktore razem milionami innych Polek wszedzie utrzymuja pracami domowymi pol Polski razem niestety i prawdopodobnie takie szczochy-paranoje jak "mysza" i szczur-radca. Proponujemy PRACE STALE oraz TYMCZASOWE w ITALII jako PRACOWNICE DOMOWE PRZY RODZINACH,DZIECIACH,STARSZYCH. MOZLIWOSCI TEZ:- w hotelach i restauracjach oraz w innych zawodach np PIELEGNIARKI. Kwaterunek + PELNE utrzymanie + placa minimum(mniejsze odmawiamy) :- 800 euro miesiecznie. Wiek:- 18 do 55 i starsze pod warunkiem ze ZDROWE.Wykluczone.- alkohol + tyton (tylko zewnatrz pomieszczen z rzadkimi wyjatkami). ZBEDNY-NIEPOTRZEBNY :- Italiano(jezyk). NIEZBEDNE-POTRZEBNE:- rzetelnosc + odpornosc + sympatia + uczciwosc.Termin najlepszy:- 1 rok i dluzej z przerwami-wakacji do uzgodnienia z pracodawca.Mozliwosc prac tymczasowych (studentki,itd) chociaz wiekszosc pracodawcow woli na dlugi okres.Mozliwosc postepu-zmiany finansowej (wiecej euro)+ pracy (tez do biurowej ) z postepem osobistym i znajomosci Wloskiego. Biura pracy prywatne + panstwowe + indiwidualni posrednicy = mile widziane. OFERTY ZAWSZE AKTUALNE. Jest ironia swiatowa ze w biedniejszych krajach jest BRAK PRACY a w bogatszych BRAK LUDZI DO PRACY bo tubylcy po prostu majac $ nie chca pracowac w pewnych zawodach lub wogole. Tak jak twierdzil Einstein:- "Sa dwie rzeczy bez granic :- wszechswiat i glupota ludzka.- O pierwszym mam jeszcze watpliwosci." Z bardziej inteligentnych ludzi rodzi sie EMIGRACJA stala lub tymczasowa. Dzieki komunikacji bajer biednych emigrantow skonczyl sie lata temu :- dzis np jesli bankier milioner Amerykanski ma lepsza oferte lub/i bezpiecznosc(patrz Madonna w Anglii) w Paryzu bierze rodzine i prywatny samolot i jedzie do Francji. Dzieki technologii tez niestety wojennej i ekologii tez niestety brudasow przemyslowych(i nie tylko) jak np (Ras)Putin i Chiny PLANETA ZIEMIA jest nasza jedyna prawdziwa ojczyzna. EMAIL:- ZYCIORYS + FOTO ( moze byc tez typ paszportowe) + TELEFON (tez grzecznosciowy) do:- pracaitalia@yahoo.it Na WSZELKIE pytania mozna tez zadzwonic lub - jesli ma tylko Kaczynskiego fundusze (czyli zero) :- wystarczy email lub sms lub krotki telefon .- MY odzwonimy .- Jakakolwiek pora + po Polsku. Wszyskie nasze telefony sa komorkowe i otwarte 24 godz. przynajmniej na sms jesli poza zasiegiem. Z Polski :- 0039 3397762166 albo 0039 3891886618 W Italii:- 3397762166 albo 3891886618 NASZA STRONA W INTERNET:- www.geocities.com/pracaitalia P.S. OFERUJEMY TEZ ZAWSZE WSPOLPRACE W WERBOWANIU ZAINTERESOWANYCH OSOB opisanych JAK POWYZEJ w ogloszeniu. Oferujemy posrednikom lub komukolwiek - ktory przedstawi osobe - 200 euro za KAZDA kandydatke ktora przyjedzie a mamy prace dla conajmniej 50 osob miesiecznie. Temat: JAPONIA, GRECJA, WŁOCHY Praca dla hostes JAPONIA, GRECJA, WŁOCHY Praca dla hostes OGŁOSZENIE (PRACA) Z DZISIEJSZEJ WYBORCZEJ(ogł.Aaaby}Może to ogłoszenie bardziej pasuje gdzie indziej ponieważ: Artykuł 204 kodeksu karnego: § 4. Kto zwabia lub uprowadza inną osobę w celu uprawiania prostytucji za granicą,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. A CO WY O TYM SĄDZICIE? O zadaniach czekających na przyszłe hostesy możemy się dowiedzieć ze strony firmy rekrutacyjnej TALENT-MODELS.COM "Na czym polega praca hostessy? .. Zaproszona za pośrednictwem kelnera do stolika hostessa, ma za zadanie zachowywać się tak, by klient dobrze czuł się w jej towarzystwie i wrócił jeszcze kiedyś do tego samego lokalu. Jakie obowiązki ma hostessa? Hostessa musi przebywać na terenie lokalu w godzinach pracy (zazwyczaj 22:00 - 4:00). Musi podtrzymywać konwersację z klientem i być dla niego zwyczajnie sympatyczna.. Poproszona do tańca, powinna zatańczyć. Powinna nie nachalnie (!) sugerować klientowi możliwość zakupu napoi i dań serwowanych w lokalu. Powinna mile pożegnać klienta, który opuszcza lokal i zaprosić go do odwiedzenia klubu ponownie. Czy hostessa musi znać miejscowy język? Niekoniecznie.(pnk.wcześniej” Musi podtrzymywać konwersację z klientem” hi hi) Włoski,Grecki i Japoński jest językiem dla Polaków nieco jeszcze egzotyczny. Jednocześnie jest bardzo prosty, a sami Włosi,Grecy i Japńczycy komunikują się bardzo czytelnie (manualnie?). Na początek wystarczą więc podstawy angielskiego.. Na miejscu obecni są polscy rezydenci, których zadaniem jest między innymi "ułatwienie" Ci pokonania wszelkich problemów natury językowej, organizacyjnej i orientacyjnej Gdzie hostessa będzie pracowała? Miejscem pracy jest jeden z lokali gastronomiczno-rozrywkowych usytuowanych w dużych aglomeracjach miejskich lub w ich okolicach. Nasi zagraniczni partnerzy współpracują od wielu lat z kilkudziesięcioma takimi lokalami. To, w którym będziesz pracowała, zależy od tego jakie będzie akurat w tym okresie zapotrzebowanie. Jakie są warunki zakwaterowania? Dziewczęta są zakwaterowane w niedużej odległości od miejsca pracy w skromnych dwu-, trzypokojowych apartamentach, po dwie, góra trzy osoby w pokoju. Czynsz za mieszkanie potrącany jest przez pracodawcę od kwoty brutto pensji. Do pracy będziesz dowożona busem należącym do właściciela lokalu. Ile hostessa będzie zarabiała? Zarobki dla hostess kształtują się na poziomie xx euro brutto za noc pracy. Co po odliczeniu wszelkich podatków, składek ubezpieczeniowych, czynszu za mieszkanie i innych opłat daje minimum xx euro netto. Do tego hostessa dostaje prowizję od drinków i dań, które w jej obecności nabyli klienci lokalu. Prowizja ta zależy wyłącznie od "efektywności pracy hostessy", więc warto pracować aktywnie. Za dni wolne od pracy, a także dni spędzone na zwolnieniu chorobowym pracodawca nie płaci. Ile czasu mogę pracować ? Kontrakty w zależności od indywidualnych potrzeb i możliwości(Zużycie?) trwają od 8 tyg. do 6 m-cy. Konieczna jest wcześniejsza deklaracja, na jaki czas zamierza się wyjechać. Czas ten można wydłużyć do wyżej wymienionego maksimum. Skrócenie go powoduje pewne ściśle określone w umowie konsekwencje. Jak wygląda sprawa przejazdu do Włoch? Forma przejazdu jest każdorazowo dostosowana do liczebności wyjeżdżającej grupy. Koszty przejazdu pokrywają dziewczęta. Najczęściej grupa jedzie razem z Warszawy, gdyż każdorazowo dziewczęta muszą przejść w Warszawie nieodpłatne szkolenie z tematu "asertywności", przygotowujące je do "trudnych" sytuacji, z którymi mogą się spotkać w pracy oraz skorzystać z porady naszego stylisty. W Warszawie odbywa się też podpisanie umowy. Kiedy mogę wyjechać do Włoch? Wyjazdy odbywają się każdego 15 i ostatniego dnia miesiąca. W Warszawie należy być na dzień przed wyjazdem, aby odbyć szkolenia i podpisać umowę. Co powinnam zabrać ze sobą? · kosmetyki do makijażu: podkład, cienie do powiek, pomadki do ust, kredki do oczu, tusz do rzęs, · kosmetyki toaletowe · kilka kompletów stroi wieczorowych (sukienek, eleganckich spódnic i bluzek, wygodnych butów na wysokim obcasie) · dowód osobisty i paszport Czy mogę tam pojechać z koleżanką? Oczywiście tak, pod warunkiem, że koleżanka również będzie spełniać kryteria stawiane kandydatkom. Wasz wspólny pobyt i praca będą z całą pewnością dla Ciebie dużo łatwiejsze i przyjemniejsze. Jeśli wyjedziecie w tym samym terminie, to z założenia będziecie pracować i mieszkać razem. Agencja Artystyczna Hayda P & P biuro: ul. Inżynierska 6 Temat: Club FARANA - Sharm el Sheikh (****) Hmmm... Przebywałem w Faraanie od 11.07. do 25.07.2006 (za pośrednictwem Alfa Star). Zatem chyba w okresie tej "epidemii salmonelli". Faktycznie dość powszyechnymi były głosy o licznych zachorowaniach i wielu dniach i wieczorach spędzonych w pokoju. Mnie/nas (bo nie byłem sam) w zupełności to nie dotknęło. Myslę, że jest to bardzo indywidualna specyfika każdego organizmu. Oczywiście - jak ze wszystkim - w niektórych sytuacjach można losowi pomagać. Nie martwiłbym sie jednak aż tak bardzo, a juz na pewno nie próbował kombinacji z zamiana hotelu etc. Poza tym pobytem w Faraanie jestem zachwycony. Nie dostrzegłem nigdy i nigdzie żadnych pływających odchodów. Co do kubków w basenie. No cóż. Uwarunkowane jest to tylko i wyłącznie kulturą wczasowiczów, bo nikt inny tylko oni są na tyle leniwi i ciężko im podejść do dośc gęsto usytuowanych koszy. Jednak nie mogę zarzucić obsłudze, że nie sprzątali, bo sam nie raz widziałem rano ich prace. Włosi i animacje. I tu znów mam odmienne zdanie niz iit2. W lipcu tez było mnóstwo Włochów. Myślę, że więcej niż nas ( Faraana należy podobno do sieci hoteli włoskich) i codziennie te animacje były. Na plaży w cuiągu dnia. Wczesnym wieczorem i późnym też przy głównym basenie. O 22.00 w teatrze. Fakt, że były one po włosku (tu niestety zastrzeżenie do naszych biur podróży, że nie wykazali się żadną troską o zabezpieczenie polskich animatorów) i adresowane głównie dla Włochów. Jednak ja zarówno na plaży, jak i podczas wieczorów w teatrze bawiłem się bardzo dobrze. Kwestia wytężenia nieco wyobraźni Animatorzy sa bardzo kontaktowi i absolutnie nie są zamknieci tylko dla swoich rodaków. Jedzenie. My mieliśmy opcję SNACK. W zupełności wystarczało. Szwedzki stół na sniadanie i kolację zaspokajała w 100% zapotrzebowanie na wyżywiwenie. a snacki w ciągu dnia snacki tez były niezłe. Owszem nie wszsytkie, ale zawsze codziennie było coś na ciepło (shoaremka, niby hot-dog lub niby hamburger), co również było smaczne. Ale pwoiedzmy sobie szczerze. Jeszcze sie taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, a w kwestii jedzenia jest to tym bardziej trudne. Ja chodziłem najedzony i na brak wyboru narzekac nie mogłem. I co mnie miło zaskoczyło. Mimo wielu potraw, które pojawiały się codziennie, zawsze było cos co podczas 2-tygodniowego pobytu zaskakiwało.Może faktycznie należy uważać na potrawy z majonezem itp. Koparki przy plaży. Są i kopia. Nie zakłócaja jednak w żaden sposób plażowania. Nie mieliśmy również jakichś problemów z droga na i z plaży. baseny wszystkie działały. Rafa super, podobno jedna z najładniejszych w Sharmie (poza Ras Mohammed i Tiranem). Cóż. Z przyjemnością wróciłem wspomnieniami do pobytu w Egipcie. Hotel i biuro podróży jak najbardziej polecam. I życze wszystkim tak udanego pobytu w Club Faraana. Temat: Opinie pracowników biur podróży o klientach Poza tym nie podoba mi sie określenie, że klient płaci, więc ma prawo grymasić. Grymaszenie jest dopuszczalne u przedszkolaków albo ewentualnie w niższych klasach podstawówki. A to, że klient zamierza wydać 1500 złotych czy nawet 5000 złotych na osobę nie znaczy, że może zachowywac się jak udzielny Pan i Władca. A co do rezygnacji z rezerwacji, to zwykle jest tak, że daje się klientowi termin do konkretnego dnia, w którym ma potwierdzić zaliczkę. Niby wszystko w porządku, ale kilka razy zdarzyło mi sie, że klient przeciągał termin wpłaty zaliczki " do jutra, do piątku, do poniedziałku", a jak w końcu zbliżał sie dzień wyjazdu, to on sie rozmyślał. Komuś, kto nie pracuje w biurze turystki może się wydawać, że to żaden problem, zrezygnował, to ktos inny wykupi to miejsce - ale jesli taki klient rezygnuje parę dni przed wyjazdem, a miejsce za hotel jest zapłacone, to w sytuacji, kiedy nie znajdzie się nikogo innego na jego miejsce, biuro traci, bo nie wszystkie hotele zgadzaja się zwrócić pieniądze za niewykorzystane pokoje. A gdyby na przykład nie przedłużał niepotrzebnie rezerwacji, tylko dał konkretną odpowiedź w wyznaczonym przez pracownika biuro terminie, nie byłoby problemu. Ale ludziom czasem brak pomyślunku czy chocby szacunku dla pracownika obsługującego go - niektórzy wychodzą z założenia, że skoro płaca mi za te pracę, to jestem na każde skinienie i moim psim obowiązkiem jest... i tu lista życzeń i wymagań. Wiadomo, że ktoś, kto podróżuje, ale w zyciu nie przepracował ani jednego dnia w biurze podrózy nie zdaje sobie często sprawy ze specyfiki tej pracy, ale jeśli prosi się o przetrzymanie rezerwacji do konkretnego dnia (bez wpłacenia chocby zaliczki), a potem albo sie przedłuża to w nieskończoność, albo nie odbiera telefonu, no to przepraszam, ale taki klient jest u mnie "spalony". Innymi słowy nastepnym razem nie ma mowy o przedłużaniu rezerwacji w nieskończoność - po prostu mówię, że ze względu na poprzedni raz, kiedy zrobił rezerwację, a potem jej nie odwołal i w ogóle nie poinformował o swojej decyzji, rezerwacje trzymam do jutra do godziny 12.00 i nie ma mowy o przedłużeniu jej. Jak się klient zdecyduje dwie godziny później, odpowiadam, że rezerwacja jest już anulowana, ale miejsca nadal są i jeśli chce wykupić miejsce, to proszę o jak najszybsza wpłatę, bo drugiej rezerwacji nie zrobię. Niestety, nie mozna nigdy pozwalać klientowi na wszystko, trzeba okreslic pewne granice, bo na nadmiernym pobłażaniu kiepsko się wychodzi. Nie było moim celem wywołanie kłótni między pracownikami biur podrózy i ich klientami, chciałam tylko pokazać, że aczkolwiek wiele razy to biura podrózy sa winne zaniedbań, to z naszej strony też nie wygląda to często różowo. O ile klient wymaga uczciwości i kompetencji ze strony pracownika, tak pracownik też chciałby aby klient przestrzegał pewnych zasad, czyli żadnych grymasów, fochów i samemu nie wiedzieć czego. Gdyby ktoś z turystów zamienił się ze mną miejscami i przez póltorej godziny przyszłoby mu odpowiadac na pytania: Ile kosztuje samolotówka do Grecji? A do Turcji? A na Dominikanę? A Kenię Pani ma? A niech mi Pani sprawdzi, ile jest miejsc na ten termin? Po czym klient dziekuje i sobie wychodzi, to chyba Was wsyzstkich szlag by zaczął trafiać. Jak widzę, że trafiłam na klienta, który sam nie wie, czego chce i wychodzi z założenia, że mi sie strasznie nudzi, więc mam ochotę odpowiadać na te wszystkie pytania, po prostu wręczam katalogi z cennikami i proponuję zapoznanie się z ofertą i cennikiem. A jak próbuję uściślić, czego dana osoba chce i pytam: w jakim przedziale cenowym chce Pan/Pani jechać? Czy samolot, autokar, czy dojazd własny? Jakie wyżywienie? Jaki kraj? I slyszę: No, jakis ciepły kraj, Turcja, Egipt, Tunezja, Grecja, Chorwacja Włochy, Francja albo coś innego, może być samolot, autokar albo dojazd własny, wyżywienie obojętne, może być apartament bez wyżywienia, albo HB, albo All Inclusive - JAK JA MAM KOMUŚ TAKIEMU COS WYBRAć??? Temat: Konferencja i wystawa w Turynie Konferencja i wystawa w Turynie Wiem ,że trochę późno z tym wyskakuję,ale może ktoś na nią się wybiera? Dzisiaj w Turynie odbędzie się konferencja archeologiczna. Może napiszę o co chodzi,tu tłumaczenie z artykułu włoskiego: Włosko-Albańskie Stowarzyszenie Kulturalne Vatra z siedzibą w Turynie zaprasza na pokaz: "Odkrywanie dawnej Illyria" Konferencja na temat badań archeologicznych i odkryć w Albanii. Zaprasza Neritan Ceka-archeolog i profesor na Uniwersytecie w Tiranie Sobota, 16 styczeń 2010 o godzinie 15:00 w Circolo dei Lettori in Palazzo Granieri della Rocia,via Bogino 9, w Turynie, odbędzie się archeologiczna konferencja pt. "Odkrywanie dawnej Illyrii". Konferencję przygotował Neritan Ceka- archeolog i profesor na Uniwersytecie w Tiranie,jest on autorem wielu opracowań i publikacji naukowych, min. "Apollonia el'Illirico", "Historia i zabytki Butrint", "Archeologia, Grecja, Rzym i Illyricum”. Na konferencji zostanie przedstawiony przegląd historyczny starożytnego albańskiego terytorium,ze zwróceniem szczególnej uwagi na epokę starożytnych Illyrian i ich stosunki ze światem kolonialnym do etapu kolonizacji greckiej poprzez kolonizację rzymskią, przy pomocy multimedialnych obrazów i rekonstrukcji. Albania konserwuje wiele stanowisk archeologicznych, takich jak sanktuarium proroctw (wyrocznię) w Dodona, greckie i rzymskie miasta Byllis, Apollonia i Butrint, które są prawdziwymi archeologicznymi skarbami w większości nieznane opinii publicznej. To pierwsze spotkanie z albańską archeologią jest punktem wyjścia do dalszych badań i studiów. Planowane sa one już od czerwca2010.Włoscy archeolodzy odwiedzą albanskie stanowiska archeologiczne i będą współpracować z Zakładem Archeologii w Tiranie . Konferencja w sobotę 16 stycznia, wstęp wolny, udział wezmą również Benko Gjata (dziennikarz, akredytowanych korespondentów ATC we Włoszech), Chiara de Filippis (Uniwersytet w Turynie), Sandro Caranzano (archeolog). Impreza jest częścią "Festiwalu kultury albańskiej”, przy wsparciu włoskiego regionu Piemont, ma na celu propagowanie i rozwijanie walorów artystycznych, kulturalnych i literackich narodu albańskiego. Wydarzenie zostało zrealizowane we współpracy z FIAP, Federacja Stowarzyszeń Albańczyków, Włosko-Albański związek Arbereshe Piemontu oraz Tirańską Izbę Handlową – jej przedstawicielstwo w Turynie. Włosko-albańskie Stowarzyszenie Kulturalne - Vatra Założona w Turynie w 2002 roku przez grupę obywateli Albanii i Włoch Stowarzyszenie wspiera działania mające na celu wzmocnienie integracji społecznej i integracji obywateli albańskich w Piemoncie, zwiększając jednocześnie tożsamości narodową kulturowej społeczności. Aby osiągnąć swoje cele, Stowarzyszenie aktywnie współpracuje z innymi stowarzyszeniami i agencjami rządowymi oraz prywatnymi. Biuro przedstawiciela Izby Handlowej w Tiranie w Turynie Izba Handlu i Przemysłu Tirana jest niezależną instytucją prawa publicznego. Jej podstawą sięga 1897 roku. Poszczególne izby handlowe Albańczyków zostały połączone w jedną Krajową Izbę, z siedzibą w Tiranie, reprezentującą najważniejsze przedsiębiorstwa państwowe oraz ich stosunki zagraniczne. Obecna struktura Izby Przemysłowo-Handlowej w Tiranie działa na podstawie ustawy "O Izbie Przemysłowo-Handlowej L. 9640 z 9.11.2006” oraz gromadzi i reprezentuje większość przedsiębiorstw i przemysłu Albańczyków. Urząd Przedstawicielstwa w Turynie jest zależny od Izby Przemysłowo-Handlowej w Tiranie. Jej siedziba znajduje się w Turynie, Via Luigi Colli, n. 12. Celem Urzędu jest wspieranie współpracy przedsiębiorstw włoskich i albańskich pomagające w stosunkach gospodarczych, które jest coraz bardziej intensywne i owocne. Z niego pochodzą kompleksowe i aktualne informacje na temat wszystkich możliwości dla tych, którzy chcą inwestować w Albanii. Urząd działa jako pośrednik między dwoma środowiskami gospodarczymi, właściwie wspiera przedsiębiorstwa, które pierwsze wejdą w kontakt z albańską gospodarką. Urząd oferuje wsparcie w Albanii i pomoc w stosunkach handlowych między stronami oraz szeroki zakres usług. Wstęp na konferencje wolny Miejsce spotkania: Circolo dei Lettori - Palazzo Granieri della Roccia - Via Bogino, 9, Torino Od piątku w Turynie można także oglądać wystawę pt. "Albanczycy- Turyńczycy z Albanii" Organizowana jest przez Groshgrup. Wystawa znajduje się w Spazio d’Arte ARTEFILIA w Turynie przy Via Barbaroux 40d, prezentowane są na niej prace wędrownych,podróżujących po Albanii malarzy.Tytuł wystawy "ShqiptOr-Torinesi d'Albania" Wystawa jest sponsorowana przez miasto Turyn - Departament Polityki i Integracji. "ShqiptOr" to pierwszy szereg inicjatyw w celu zwrócenia uwagi miasta do rozważań na tematy migracji, integracji, powitania, pracy i tożsamości kulturowej poprzez wykorzystanie nowej ekspresji językowej. Wystawa zakończy się w środa, 20.01.2010 Temat: co mieszkancy Lublina sadza o Rzeszowie? RZESZÓW. Tylko godzinę będzie trwała podróż pociągiem z Rzeszowa do Krakowa. Będzie to jednak możliwe dopiero za kilka lat dzięki modernizacji linii kolejowej na tym odcinku. Po zakończeniu inwestycji pociągi będą jeździć z prędkością od 200 do 250 kilometrów na godzinę. Prace przy wymianie torów, rozjazdów, przebudowie przejazdów kolejowych, wiaduktów i innych obiektów rozpoczną się jednak dopiero po 2010 roku. Gotowa jest już wstępna koncepcja tej inwestycji. Przygotowało ją włoskie biuro projektów Delta Triazone. Modernizacja tej linii będzie realizowana dzięki umowie, jaką zawarły rząd polski z włoskim. - Kilka lat temu podczas konferencji na Krecie wyznaczono w różnych częściach Europy korytarze transportowe, w tym kolejowe, o strategicznym znaczeniu - poinformował Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie. – Korytarz transeuropejski wschód-zachód o numerze trzy przebiega od Drezna przez Wrocław, Kraków, Rzeszów, Przemyśl do Kijowa. Dlatego też postanowiono dostosować technicznie tę linię o dodatkowej nazwie E-30 do dyrektyw unijnych dotyczących standardów transportu kolejowego. Etapy modernizacji Biuro Inwestycji centrali PKP poinformowało rzeszowski Zakład Linii Kolejowych, że za 5 lat rozpocznie się modernizacja odcinka Tarnów-Rzeszów. Prawdopodobnie już od 2006 roku takie prace będą prowadzone od strony Wrocławia. Na razie nie jest znany termin modernizacji kolejnego etapu, z Rzeszowa do Medyki. Po modernizacji torów pociągi pasażerskie będą mogły jeździć z minimalną prędkością 140 -160 kilometrów, a maksymalną od 200 do 250 km na godzinę, towarowe zaś 120 km na godzinę. W związku z dużymi prędkościami trzeba będzie zmniejszyć liczbę stacji. Muszą być od siebie oddalone od 15 do 20 km. Teraz te odległości wynoszą 5-6 kilometrów. Nie przewiduje się natomiast likwidacji przystanków kolejowych (różnią się od stacji mniejszą liczbą torów). Tak więc na pewno na tej trasie pozostanie stacja Sędziszów Młp., a przestanie nią być Świlcza, która stanie się tylko przystankiem. Powstaną też nowe obiekty, m.in. w Olchowej wybudowany zostanie tunel. Linia kolejowa E-30 będzie ogrodzona z obu stron torów. Wymienione zostaną pod torami drewniane podkłady i w ich miejscu pojawią się stalowobetonowe. Z niektórych miejsc, w których będzie realizowana inwestycja, zostaną wywłaszczani prywatni właściciele działek. Prędkości Specjaliści z Włoch we wstępnej koncepcji już określili, z jakimi prędkościami na danych odcinkach będą jeździć pociągi: przez Dębicę 140 km na godzinę, a dalej do Sędziszowa z prędkością 200 km, przez Sędziszów 140 km, dalej do Rudnej 200 kilometrów i od tej miejscowości do Rzeszowa 140 kilometrów na godzinę. Wyliczono też wstępne koszty modernizacji wspomnianej linii kolejowej. Za każdy kilometr trzeba będzie zapłacić kilkanaście milionów złotych. Wiadomo już, że 70 procent tej inwestycji pokryje Unia Europejska, a reszta będzie pochodzić z budżetu PKP. MARIUSZ ANDRES ****** Andrzej Kościelniak, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie - Za kilka lat, po modernizacji linii kolejowej, z Rzeszowa do Krakowa dojedziemy w godzinę (obecnie przejazd trwa ponad dwie godziny), a z Przemyśla do Krakowa w dwie godziny, czyli szybciej niż samochodem, którym ze stolicy Podkarpacia do Krakowa jedzie się dwie i pół godziny. Mamy już wagony dostosowane do prędkości 200 kilometrów na godzinę, musimy jeszcze zakupić odpowiednie lokomotywy. Grzegorz Cioch, naczelnik Działu Technicznego w Zakładzie Linii Kolejowych w Rzeszowie: - Ze strony polskiej działam w komitecie sterującym przygotowującym modernizację linii kolejowej w strategicznym korytarzu numer 3 na odcinku Tarnów-Rzeszów. Do przygotowywanej przez Włochów koncepcji dostosowywania infrastruktury kolejowej w naszym regionie do wymogów unijnych wnosiłem istotne poprawki. Biuro projektowe Delta Triazone już je uwzględniło Super Nowości z dnia 02_02_2005 Temat: Teraz Rzepa - Łódź - "Ziemia obiecana AGD" :) Łódź stolicą... sprzętu AGD Dziewięćset osób znajdzie zatrudnienie w nowej fabryce włoskiego koncernu Merloni, którą uroczyście otwarto wczoraj na łódzkiej Dąbrowie. To najnowocześniejsza fabryka chłodziarek w Europie. Guzik uruchamiający produkcję nacisnęli m.in. Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej, Marek Belka, premier RP i Vittorio Merloni, prezes koncernu. – To namacalny dowód korzyści z uczestnictwa w Unii Europejskiej: stary kraj Unii przenosi produkcję na terytorium nowego członka wspólnoty. Łódź jest optymalnym miejscem do inwestowania, bo dysponuje kadrami o najwyższych kwalifikacjach i zapewnia przyjazne warunki – powiedział Romano Prodi. To druga fabryka Merloniego w Łodzi. Pięć lat temu uruchomiono zakład kuchenek, zatrudniający dziś 1000 osób i wytwarzający milion sztuk sprzętu rocznie. Sąsiadującą z nim wytwórnię lodówek także opuszczać będzie milion urządzeń chłodniczych. – Merloni jest dobrym obywatelem Łodzi. Nie tylko zresztą on. Łódź przyciąga kapitał, który tworzy nowe miejsca pracy. Rząd stara się stworzyć korzystne warunki dla przedsiębiorców. Przykładem choćby ułatwienia dla Philipsa, który w Łodzi chce stworzyć centrum księgowo-rozliczeniowe dla swoich firm w Europie – powiedział Marek Belka. Z innymi łódzkim fabrykami, wytwarzającymi urządzenia AGD, Łódź stanie się teraz największym ośrodkiem produkcji sprzętu gospodarstwa domowego w Europie! Za rok produkcję rozpocznie fabryka suszarek koncernu Boscha i Siemensa, gdzie będzie pracować ponad 400 osób. To także druga w Łodzi inwestycja koncernu BSH. Pierwsza fabryka – na Dąbrowie – produkuje pralki i zmywarki, dając pracę 700 osobom. Dwie niemieckie firmy wytwarzające podzespoły dla BSH rozpoczynają w Łodzi budowę swoich zakładów. Inwestuje się także w inne branże. W najbliższych dniach giełdowa spółka Polska Grupa Farmaceutyczna otwiera centrum logistyczne przy ul. Zbąszyńskiej, w którym zatrudni 150 osób. Energetyczny holding BOT (Bełchatów, Opole, Turów) uruchamia w Łodzi swoją centralę. Wrangler, zatrudniający 1400 pracowników, przenosi się do nowej siedziby na łódzkiej Dąbrowie. Wiosną będzie gotowa hala dla Gillette (2 tys. pracowników) w Nowym Józefowie, dobiegają końca rozmowy z Philipsem na temat jego centrum przy al. Piłsudskiego. W Sieradzu firma Intercars jeszcze w tym roku uruchomi wielki magazyn części do samochodów. 24 inwestorów buduje zakłady w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. – Przysporzy to Łodzi za dwa lata sześć tysięcy nowych miejsc pracy – mówi Teresa Białecka-Krawczyk, dyrektor Biura Rozwoju Przesiębiorczości i Miejsc Pracy Urzędu Miasta Łodzi. (z.ch.) - Dziennik Łódzk lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/412029.html Temat: Zgoda Zgoda Z biuletynu IPN - "Obozowe dzieje Świętochłowic Eintrachthutte - Zgoda" Wstęp Na historię Górnego Śląska, ziemi pogranicza narodowościowego, składa się wiele wydarzeń, które nie mieszczą się w schematach historii czarno-białej, wydają się niewygodne lub wstydliwe. W mapę skomplikowanych wydarzeń w dziejach tej ziemi wpisuje się obóz w Świętochłowicach - w latach 1943-1945 funkcjonujący jako filia obozu Auschwitz, a od lutego do listopada 1945 r. jako obóz pracy dla volksdeutschów i Niemców. Warto pamiętać, że Świętochłowice były swoistym "zagłębiem obozowym" na Górnym Śląsku. Podczas wojny, obok obozu Eintrachthutte, funkcjonowało tam jeszcze dziewięć innych obozów (dla internowanych Włochów, dla jeńców angielskich, cztery dla jeńców radzieckich oraz trzy dla zagranicznych pracowników przymusowych), a po wojnie poza filią Jaworzna, czyli Obozem Pracy w Świętochłowicach, działały cztery inne podobozy przy kopalniach. Przez kilkadziesiąt powojennych lat w oficjalnym obiegu była teza, że dramat mieszkańców Górnego Śląska skończył się wraz z wyzwoleniem przez Armię Czerwoną. Dla historyków otwartym tematem były jedynie wojenne dzieje obozu. Dopiero opublikowanie w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia książki Johna Sacka Oko za oko1 przerwało swoistą "zmowę milczenia" wokół świętochłowickiego obozu pracy zwanego "Zgoda". Od tego czasu ukazało się wiele artykułów prasowych2 oraz kilka naukowych3, wspomnienia więźnia4, a także wybór dokumentów przedstawiających dzieje obozu "Zgoda". Aktualności sprawie nadaje śledztwo prowadzone przez IPN-OKŚZpNPKat w sprawie zbrodni popełnionych w Obozie Pracy w Świętochłowicach-Zgodzie oraz żądania ekstradycji żyjącego w Izraelu naczelnika obozu - Salomona Morela. Prezentowane w niniejszym zbiorze artykuły są owocem sesji naukowej zorganizowanej 4 października 2001 r. w Domu Kultury "Zgoda" w Świętochłowicach przez Biuro Edukacji Publicznej IPN w Katowicach, Muzeum Miejskie w Świętochłowicach, Urząd Miejski w Świętochłowicach oraz Dom Kultury "Zgoda". Sytuację narodowościową oraz działalność władz niemieckich w Świętochłowicach w latach II wojny światowej przedstawił w swoim referacie dr hab. Ryszard Kaczmarek (Uniwersytet Śląski w Katowicach). Postawy mieszkańców Świętochłowic w okresie wojny zanalizował dr Zbigniew Kapała (Muzeum Górnośląskie w Bytomiu). Kolejny referat, wygłoszony przez dr. Franciszka Pipera (Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimu), dotyczył kwestii funkcjonowania w Świętochłowicach w latach 1943-1945 podobozu KL Auschwitz. Porównania obozu w Świętochłowicach-Zgodzie z innymi obozami na Górnym Śląsku, głównie z obozem w Toszku, podjął się dr hab. Zygmunt Woźniczka (Uniwersytet Śląski w Katowicach). W kolejnym referacie dr Bernard Linek (Instytut Śląski w Opolu)spróbował przybliżyć miejsce i funkcję obozu "Zgoda" oraz problematykę wypędzenia w pamięci zbiorowej społeczeństwa Niemiec i Polski, Odpowiedzi na pytanie, kto i dlaczego Temat: OC za samochod w PL Wygląda na to, że polskie ubezpieczenie będzie można po 1 maja realizować zagranicą. Patrząc na tutejsze stawki OC w PL wydaje się być niezłym rozwiązaniem: Dzisiejsze Życie Warszawy pisze: Małgorzata Lewandowska Podróże z europejską polisą Na wypłatę odszkodowania nie trzeba będzie już czekać latami Wyjeżdżając po 1 maja do krajów Unii Europejskiej, nie będziemy potrzebowali tzw. zielonej karty. Wystarczy nasze polskie OC. A w razie wypadku o odszkodowanie będzie można ubiegać się w Polsce. Lato w Hiszpani albo Francji, narty w Austrii czy Włoszech - spędzanie urlopu za granicą jest już dosyć popularne w Polsce. Coraz częściej też Polacy wyjeżdżają za granicę w sprawach służbowych. Z kartą i bez Szanse i Bariery Poszkodowana Wszystko dobrze, gdy z zagranicznych wojaży wracamy cali i zdrowi. Jeśli jednak komuś przydarzy się wypadek, a sprawca jest obcokrajowcem - zaczyna się problem. Na odszkodowanie trzeba czekać nawet kilka lat. - To było prawie dwa lata temu. Spędzałam wakacje z rodziną na południu Włoch. W połowie urlopu przydarzył mi się wypadek, na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód, kierował nim Francuz. Nie jechał szybko, ale kierowca zamyślił się, nie widział mnie - opowiada Małgorzata Lewandowska. Była porządnie poobijana, złamany nos, uraz głowy, poszarpane ciało na nogach i rękach. - Trafiłam do szpitala, po tygodniu lekarze stwierdzili, że mogę być przewieziona do Polski. Tym zajął się mój ubezpieczyciel - opowiada. - Dzięki radzie moich włoskich znajomych jeszcze przed wyjazdem zostawiłam włoskiemu adwokatowi pełnomocnictwo do reprezentowania mnie przed ubezpieczycielem sprawcy wypadku - opowiada nasza Czytelniczka. Dzięki temu zaoszczędziła na kosztownych wyjazdach na rozprawy sądowe czy rozmowy z ubezpieczycielem. Jedynie raz musiała się zjawić na wezwanie włoskiego lekarza orzecznika. Odszkodowanie - Moi znajomi podpowiedzieli mi jeszcze jedną ważną rzecz, o której chyba nie pamięta żaden turysta, któremu przydarzy się wypadek za granicą: bardzo ważne jest, by wychodząc ze szpitala, poprosić o wypis. Niestety to kosztuje, np. we Włoszech ok. 10-12 euro, więc może dlatego niektórzy nie biorą tego dokumentu - zwraca uwagę Małgorzata Lewandowska. - Tymczasem taki dokument jest jednym z podstawowych, jakie trzeba dostarczyć ubezpieczycielowi, starając się o odszkodowanie - dodaje. Małgorzata Lewandowska wciąż czeka na odszkodowanie. Spodziewa się, że za trzy miesiące może dopiero dostanie decyzję o tym, ile pieniędzy za utratę zdrowia, leczenie, utratę zysków z pracy zarobkowej, której nie mogła wykonywać, zwróci jej firma ubezpieczeniowa sprawcy wypadku. - Jeśli uznam, że to za mało, mogę się procesować, a to może potrwać kolejne miesiące, a nawet lata - stwierdza. Łatwiej u rezydenta W podobnej sytuacji, jak pani Małgorzata, znajduje się wielu Polaków. Jest jednak szansa, że w przyszłości nie będzie takich problemów z uzyskaniem odszkodowania. Po 1 maja znacznie łatwiejsze będzie dochodzenie roszczeń. Towarzystwa ubezpieczeniowe działające w każdym z krajów, do których będzie można jeździć bez zielonej karty, będą musiały ustanowić swoich rezydentów w innych krajach tego systemu. - Takim rezydentem będzie mogła być np. kancelaria prawnicza albo inny ubezpieczyciel - poinformowano nas w biurze rzecznika ubezpieczonych. W praktyce oznacza to, że zarówno polskie towarzystwa ubezpieczeniowe, jak i zagraniczne, będą musiały mieć swoich przedstawicieli w każdym innym kraju systemu. - Dzięki temu poszkodowany będzie sam mógł zadecydować, czy chce likwidować szkodę i domagać się odszkodowania w kraju, gdzie wydarzył się wypadek czy też u nas w Polsce - dodaje przedstawiciel biura rzecznika ubezpieczonych. - W ten sposób z pewnością dochodzenie roszczeń będzie i łatwiejsze, i mniej kosztowne, choćby ze względu na zniknięcie barier językowych czy kosztów dojazdów do zagranicznego ubezpieczyciela - stwierdza. Dwa światy Gdy podróżujemy własnym samochodem, za każdym razem potrzebujemy specjalnej polisy tzw. zielonej karty. Obecnie już coraz częściej zielona karta jest sprzedawana łącznie z OC komunikacyjnym. Ale zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba ją kupić oddzielnie. Po 1 maja, wyjeżdżając do krajów Unii Europejskiej, a także do przyszłych krajów członkowskich oraz do Norwegii, Szwajcarii, Islandii i Chorwacji, nie będziemy potrzebowali zielonej karty. Będzie jednak niezbędna przy wjeździe m.in. do Bułgarii, Rumunii czy Turcji. Po co nam zielona karta? Jest to potwierdzenie ubezpieczenia się od odpowiedzialności finansowej za szkody wyrządzone innym osobom w czasie podróży za granicą. Dotyczy to zarówno Polaków wyjeżdżających za granicę, jak i cudzoziemców przyjeżdżających do Polski czy innych krajów. Data: 2004-03-04 Temat: 11.09.01-Polskie_ofiary_arabskiego_bestialstwa__ wojo!!!! napisał: > POLSKIE OFIARY 11 WRZEŚNIA > > Rozpacz rodzin > > - Mija rok, a my cały czas żyjemy jak w półśnie. Powoli dociera do nas, że > Marysi już nie ma. To bardzo trudne... - mówi urywanym głosem Krystyna > Jakubiak, teściowa Marii, jednej z sześciorga Polaków, którzy zginęli w WTC. > Rodziny polskich ofiar tragedii nie chcą mówić o swoim dramacie. Pani > Krystynie też jest trudno. - Czasami lepiej jest coś z siebie wyrzucić. Poza > tym może w ten sposób część osób uświadomi sobie, jak szybko i > niespodziewanie można stracić bliską osobę - zastanawia się. Kilka dni temu > wróciła z Nowego Jorku. > Od dnia tragedii często tam bywa. Pomaga synowi w opiece nad trójką dzieci: > osiemnastoletnią Joasią, o rok młodszym Pawłem i najmłodszym dwunastoletnim > Krzysiem. - Każdy wyjazd ogromnie przeżywam. Staram się jednak, aby oni tego > nie widzieli. Niby zachowują się normalnie, ale to wszystko w nich głęboko > siedzi. Marysia tak o nich dbała. To niesprawiedliwe. Taka kochająca się > rodzina... - mówi pani Krystyna. W 1989 r. Jakubiakowie, jak wielu rodaków, > wyjechali z Polski. Mogli wybierać między Stanami a Kanadą. - Chcę zobaczyć > Statuę Wolności - zarządziła Maria i w ten sposób trafili do Nowego Jorku. > Wierzyli, że nowa ojczyzna - USA zapewni ich dzieciom dostatnią przyszłość. > Początki były trudne. Zaopiekowały się nimi służby imigracyjne, dostali > niewielki zasiłek. Za te pieniądze wynajęli mieszkanie. Maria opiekowała się > Pawłem i Joasią, a Kazimierz szukał pracy. Miał trudności - nie znał języka. > Zapisał się więc na angielski, zaczął malować szyldy. Powoli odbijali się od > dna. Urodziło się kolejne dziecko Krzysztof. Gdy Maria nauczyła się języka, > poszła do szkoły biznesu. Ukończyła ją z najlepszymi ocenami. Znalazła pracę > w prestiżowej firmie Marsh McLennan jako księgowa. Zaczęła robić karierę w > prawdziwie amerykańskim stylu. Kazimierz założył własną firmę dekarską. > Jakubiakowie kupili nowy dom w Ridgewood, wyjechali na egzotyczne wakacje. > Pracowała na 93 piętrze, przy drugim biurku od okna po północnej stronie. > Przed nią roztaczał się widok na całe miasto: Manhattan, Central Park, > Queens i Bronks. Lubiła to co robiła i swoich kolegów. Tylko raz pomyślała o > odejściu, gdy w sierpniu przeżyła wypadek. Jednego dnia, w południe, Maria > udała się na lunch. Jak zwykle wsiadła do szybkobieżnej windy, razem z 14 > innymi pasażerami. W pewnym momencie poczuli, że winda spada. Lecieli > kilkadziesiąt pięter w dół, aż ktoś wcisnął czerwony przycisk wyhamowujący > dźwig. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Maria przeżyła szok. Kilka dni > spędziła na zwolnieniu. 11 września poszła do pracy. W Polsce pani Krystyna > w tym samym czasie kończyła właśnie gotowanie obiadu. W kuchni miała > włączone radio. Program został przerwany, a spiker podał informację, że > samolot uderzył w jedną z wież WTC. - Rzuciłam się do telewizora. Spojrzałam > na kłęby dymu i moja pierwsza myśl: O Boże! Tam jest Marysia - wspomina. - > Ja to wszystko wyobrażałam sobie tak, jakbym była w środku. Niedługo przed > tą tragedią byłam w biurze synowej. Widziałam jak wygląda, jak jest > umeblowane. Mam zdjęcia na tle wieżowców. Zachowałam również identyfikator, > bez którego nie można było wejść do WTC - dodaje. Od momentu gdy wieżowce > zaczęły płonąć Jakubiakowie bezskutecznie próbowali dodzwonić się na telefon > Marii. Gdy nie wróciła do domu, nadal nie dopuszczali do siebie myśli, że > mogła zginąć. Przez kilka dni daremnie jej poszukiwali. - Powtarzaliśmy > sobie, że może jest w którymś ze szpitali, może jest w szoku, może ma > problemy z pamięcią. Tych "może" było jednak niestety, coraz mniej - mówi > Krystyna Jakubiak. Rocznicę 11 września wraz z mężem spędzą w swoim domu w > Bystrzycy Oławskiej. Za jakiś czas znów polecą do Stanów zająć się wnukami. Mysle ze polakow bylo tam i zginelo duzo wiecej.Wielu z nich wykonywalo proste prace fizyczne i pracowali na czarno dlatego nikt ich zaginiecia oficjalnie nie zglasza! Poza rdzenymi anglo-amerykanami zginelo mnostwo amerykanow wloskiego pochodzenia orazokolo 300 amerykanskich Zydow w tym 3 izraelczykow(jedna izraelka o nazwisku Avrahami byla pasazerka samolotu) Temat: Kto chce zarabiać 8671 euro miesięcznie ?:) Kto chce zarabiać 8671 euro miesięcznie ?:) Ile będą zarabiać eurodeputowani Deputowani do Parlamentu Europejskiego, także Polacy, mają otrzymywać od nowej kadencji, rozpoczynającej się w lipcu 2004 roku, po 8671 euro diet miesięcznych brutto, wypłacanych z budżetu Unii Europejskiej. Tak przynajmniej zaproponował w środę Parlament Europejski, który poszedł na kompromis z rządami unijnymi co do innych szczegółów statusu eurodeputowanego i uzyskał zapewnienia, że cały nowy status zostanie wkrótce zatwierdzony przez Radę UE. W uchwale jest mowa o diecie odpowiadającej 50 proc. podstawowego wynagrodzenia sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Odpowiada to w tej chwili 8671 euro miesięcznie brutto, z tym że mieliby z tego płacić po 1474 euro składek emerytalnych i zdrowotnych. Do tej pory posłowie do Parlamentu Europejskiego byli opłacani przez własne państwa członkowskie i otrzymywali diety równe dietom kolegów z parlamentów narodowych. Najwyższe mieli Włosi - po 10 975 euro brutto miesięcznie - jedyny kraj Unii płacący posłom więcej niż proponowana ujednolicona dieta, a najniższe Hiszpanie - 14 diet w roku po 2619 euro. Polscy posłowie zawodowi zarabiają po 11 243 zł (2421 euro) brutto, z czego 8998 zł (1938 euro) stanowi pensja, a 2245 zł (483 euro) diety. Spośród parlamentarzystów z 10 krajów przystępujących do Unii najwięcej zarabiają Słoweńcy - 4155 euro, a najmniej Węgrzy - 761 euro. Elementem kompromisu z Radą UE (rządami unijnymi) jest zgoda Parlamentu Europejskiego na ewentualne opodatkowanie pensji eurodeputowanego przez jego państwo, mimo że unijne zgromadzenie obstawało do niedawna przy tym, żeby wszyscy posłowie płacili jednolity podatek, odprowadzany do budżetu UE. W ramach kompromisu parlament zgodził się też na ustalenie wieku emerytalnego na 63 lata. Wcześniej Rada domagała się 65, ale była skłonna przystać na 60. W zamian za ujednolicenie diet, oznaczające ich podwyżki dla wszystkich eurodeputowanych z wyjątkiem Włochów, parlament już wcześniej zgodził się urealnić zwrot kosztów podróży, od początku pokrywanych z budżetu unijnego. Zamiast płacić wysokie ryczały, na których posłowie sporo zarabiali, obecnie parlament będzie zwracał faktyczne koszty za okazaniem biletów lotniczych czy kolejowych. Bez zmian pozostanie ryczałt na prowadzenie biura w wysokości 3600 euro miesięcznie, z którego eurodeputowany musi pokryć pensję asystenta. Polscy parlamentarzyści-obserwatorzy w Parlamencie Europejskim różnie reagowali na jego uchwałę w sprawie ujednolicenia wysokości diet. Poseł Zbigniew Chrzanowski (SKL), przewodniczący delegacji polskiej we frakcji Europejskiej Partii Ludowej - Europejskich Demokratów (chadeków i konserwatystów), uważa, że dobrze się stało, gdyż w przeciwnym razie "po rozszerzeniu Unii dysproporcje między zarobkami deputowanych z różnych krajów byłyby ogromne, w skrajnych przypadkach nawet 10-krotne". "Ta sama praca, wykonywana w europarlamencie przez deputowanych z 25 państw, powinna być wynagradzana w ten sam sposób. Dzisiejsza uchwała bardzo przybliża nas do tego stanu. Teraz decyzja jest po stronie Rady" - uważa Chrzanowski. Tymczasem obserwatorzy z Ligi Polskich Rodzin zaapelowali do kandydatów do Parlamentu Europejskiego, żeby - w wypadku podtrzymania tego stanu rzeczy przez Radę UE - "zadeklarowali w sposób wiarygodny przeznaczenie znaczącej części swojego uposażenia dla rodzin dotkniętych skutkami bezrobocia i ubóstwa". "Uważamy, że wysokość proponowanych uposażeń dla członków Parlamentu Europejskiego kontrastuje wyraźnie nie tylko ze średnimi zarobkami w Polsce, lecz również i w innych państwach europejskich" - napisali w uzasadnieniu apelu senator Adam Biela i poseł Witold Tomczak. Temat: Siemiatycze - Bruksela Siemiatycze - Bruksela Gdy nastają wakacje, nauczycielka informatyki Edyta Brzozowska wsiada do autokaru relacji Siemiatycze - Bruksela. Odwiedza matkę, która od trzynastu lat sprząta domy zamożnym Walonom. Pracuje na czarno, podobnie jak kilka tysięcy mieszkańców Siemiatycz. W szarym betonowym bloku na siemiatyckim osiedlu, w którym z mężem i czwórką dzieci mieszka Edyta Brzozowska, są dwadzieścia cztery mieszkania. Brzozowska liczy głośno, gdzie pracują jej sąsiedzi: Bruksela, Bruksela, Włochy, Bruksela, Australia, Bruksela... Wypada, że w trzynastu rodzinach choć jedna osoba dorabia w Brukseli, w dwóch - we Włoszech, w jednej na antypodach. Z pracy w Siemiatyczach utrzymuje się jedna trzecia mieszkańców bloku. Proporcje te można przenieść na całe miasto i wiele okolicznych wsi. - W Bruskseli Polka sprząta mieszkania i biura, opiekuje się dziećmi, gotuje. Polak robi remonty, buduje, zajmuje się ogrodem. A że połowa tych wszystkich Polaków jest z Siemiatycz i okolic, więc Belgom się wydaje, że to musi być duże miasto. Pewna Belgijka pytała mnie, ile w Siemiatyczach mamy teatrów, ile kin, hoteli, muzeów i galerii sztuki - śmieje się Brzozowska. W osiemnastotysięcznych Siemiatyczach nie ma ani teatrów, ani hoteli, ani galerii sztuki, kin i muzeów z prawdziwego zdarzenia. Są okazałe kościoły i cerkwie, odnowiona żydowska synagoga, dwie wypożyczalnie kaset wideo, dwie lokalne gazety, jeden pensjonat, dwie restauracje, ładny park pośrodku rynku i zalew rekreacyjny na obrzeżach. Zakłady Hortex kupił Holender, w mleczarni Francuzi produkują sery. Według oficjalnych statystyk bez pracy pozostaje dziewięć procent dorosłych siemiatyczan. To niedużo jak na średnią krajową (17,6 procent). We wszystkich szkołach dzieci uczą się francuskiego, język ten zna wielu dorosłych mieszkańców. Firmy budowlane i remontowe oferują najnowsze technologie i poziom usług prosto ze stolicy Belgii. Trzynaście lat temu miejscowa PKS połączyła Siemiatycze stałą linią autobusową ze stolicą Unii Europejskiej. Dzisiaj w rozkładzie jazdy PKS ma dwie linie międzynarodowe relacji Siemiatycze - Bruksela i Siemiatycze - Londyn. Wyjazd w piątek i sobotę. W pozostałe dni tygodnia do stolicy Belgii kursują prywatne busy i linia z Białej Podlaskiej. Z Siemiatycz do Brukseli ludzie jeżdżą częściej niż do Warszawy czy Białegostoku. - Przed Bożym Narodzeniem PKS wysyła do Brukseli wszystkie autokary - dwanaście - i jeszcze wypożycza od innych firm, bo do przywiezienia jest ponad półtora tysiąca ludzi. Wielu wraca także swoimi autami i korzysta z usług prywatnych przewoźników - opwiada burmistrz Zbigniew Radomski, wcześniej dyrektor PKS. (Rzeczpospolita, Przez tę babę z Perlejewa, 23 stycznia 2004 r.) www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_040123/publicystyka/publicystyka_a_1.html Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 127 rezultatów • 1, 2, 3 |