Biuro informacji numerów komórkowych

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro informacji numerów komórkowych




Temat: kto to jest "R..." i ten Zielony
Kolega r.... to lobbysta pracujacy na zlecenie browarów, firm tytoniowych itp.
osob niszczacych środowisko, zdrowie ludzi. Specjalizuje się w preparowaniu
kłamstw na ich zlecenie jak np. blog „w obronie praw palaczy papierosów do
trucia innych ludzi w miejscach publicznych”. Przypisuje innym swoje wypowiedzi
itp. rappaport.blog.onet.pl/

A www.zieloni-bialystok.w.pl
ludzie.gazeta.pl/www.zieloni-bialystok.w.pl/0,0.html
O mnie: PREZES STOWARZYSZENIA FEDERACJA ZIELONYCH W BIAŁYMSTOKU RAFAŁ KOSNO
SIEDZIBA: UL. RUMIANKOWA 14/4, 15 - 665 BIAŁYSTOK TEL. (085) 66 11 434, TEL.
KOMÓRKOWY 0507 31 99 92
BIURO: UL. RUMIANKOWA 14/41, 15 - 665 BIAŁYSTOK TEL. (085) 66 11 812 ("ZIELONY
TELEFON FEDERACJI ZIELONYCH") E- MAIL: fzbialystok@wp.pl
Ulubiona muzyka: www.ekoludki.w.pl - Koło Ekologiczne "Ekoludki" działające
przy Przedszkolu Samorządowym nr 68 w Białymstoku
www.zielone-zakupy.w.pl - innowacyjne, proekologiczne towary i usługi
www.antykoncepcja-zwierzat.w.pl -antykoncepcja zwierząt, przeciwdziałanie
bezdomności
www.toz-bialystok.w.pl - Towarzystwo Opieki nad Zwierzetami w Białymstoku
www.1109.w.pl -atak "terrorystyczny" na WTC był mistyfikacją i pretekstem do
wojny o ropę
www.wojna-o-rope.w.pl -wojna o drożejącą ropę, kryzys energetyczny, polityczny,
zmiany klimatyczne
www.latwiejszy-start.w.pl zbiórka charytatywna Izabeli i Grzegorza Skieterskich
na remont i wyposażenie "domu chronionego" dla wychowanków domów dziecka w
Białymstoku, którzy ukończyli 18 lat i nie mają żadnego miejsca zamieszkania
www.zieloni.osiedle.net.pl/ekoharacze.htm - prawda o ekoharaczach, czyli
komu "przeszkadzają" "zieloni"

Ulubione filmy: ZAPRASZAM DO ODWIEDZENIA NASZYCH STRON INTERNETOWYCH I
ZAPOZNANIA SIĘ Z DZIAŁANOŚCIĄ I PLANAMI NASZEJ ORGANIZACJI !
strony internetowe:
www.zieloni.w.pl -ogólnopolskie strony internetowe na temat ekologii,
społeczeństwa, cywilizacji
www.zieloni-bialystok.w.pl -Białystok, Podlasie-lokalne informacje; eko -
działalność, problemy, rozwiązania
www.abc-ekologii.w.pl -krótki, zwięzły przewodnik po ekologii, ochronie
środowiska, przyrody
www.slawni-wegetarianie.w.pl -wegetarianizm-wszystko o diecie bezmięsnej -
zdrowszej, ekologicznej, polecanej przez lekarzy, dietetyków - wegetarianie od
Jezusa do Einsteina, naukowcy, artyści, twórcy, gwiazdy muzyki, filmu
www.referendum-bialystok.w.pl - propozycja referendum w Białymstoku -
mieszkańcy Białegostoku mają szansę powiedzieć, w jakim mieście i regionie
chcieliby żyć i mieszkać - ZMIENIĆ BIAŁYSTOK I PODLASIE ! DOŚĆ ZAŚCIANKOWOŚCI !
www.bialostocki-deptak.w.pl -o białostockim deptaku, historia, plany,
koncepcje, projekty, wydarzenia, promocje
www.natura-i-sztuka.w.pl -zdjęcia przyrody, regionu, kultury z warsztatów,
plenerów artystycznych młodzieży
www.kazimierz-jankowski.w.pl - galeria fotografii Kazimierza Jankowski
Hobby: Zostań członkiem wspierającym Stowarzyszenia Federacja Zielonych w
Białymstoku: wpłać składkę (20 pln) lub dowolną darowiznę (najlepiej przelewem
na konto Stowarzyszenia:
BANK OCHRONY ŚRODOWISKA ODDZIAŁ W BIAŁYMSTOKU nr r-ku: 24-1540-1216-2001-4405-
0412-0001
otrzymasz ulotki, plakaty, foldery, nalepki, kolorowanki, biuletyny, koszulki
itp.

Stowarzyszenie posiada status organizacji pożytku publicznego (OPP) - numer KRS
0000214421
- przeznacz 1% swojego podatku na naszą działalność ! Wyręczamy nieskuteczne,
skorumpowane instytucje państwowe !
wpłaty dokonaj przelewem na konto: nr r-ku: 24-1540-1216-2001-4405-0412-0001,
potwierdzenie zachowaj do deklaracji podatkowej !

STOWARZYSZENIE FEDERACJA ZIELONYCH W BIAŁYMSTOKU jest grupą osób, których celem
działania jest promocja rozwiązań społecznych i ekologicznych nie mieszczących
się w tradycyjnie rozumianych kategoriach nauki, polityki, czy ekonomii. Wymaga
to łączenia różnych dziedzin wiedzy i ludzi o różnych zainteresowaniach.

EKOLOGIA, OCHRONA ŚRODOWISKA, PRZYRODY, EKOROZWÓJ, DROGI ROWEROWE, EKOLOGICZNY
TRANSPORT, EDUKACJA, ZDROWIE, GOSPODARKA, WEGETARIANIZM, SPOŁECZEŃSTO
OBYWATELSKIE, NAUKA, CYWILIZACJA, WDROŻENIA, POSTĘP, INNOWACJE, DORADZTWO.

Organizuje akcje edukacyjne, happeningi, spotkania, prelekcje, wystawy,
koncerty, jak również przygotowuje opinie, wnioski, propozycje, współpracuje z
mediami.

Prowadzi również "ZIELONY TELEFON" który






Temat: Tunezja - wyprawa na safari
Safari… z kim jechać i komu zaufać
Safari… z kim jechać i komu zaufać
1. Niemal każde biuro podróży, które organizuje Twój pobyt w Tunezji oferuje na
miejscu wycieczki fakultatywne, które pomagają Ci urozmaić wypoczynek. Warto
dowiedzieć się jeszcze w Polsce, ile one kosztują (w biurze lub na forum od
turystów, którzy wrócili), wybrać wyprawy, na które chcesz się wybrać i w
związku z tym odpowiednio zaplanować budżet. Jeśli zdecydujemy się na „nasze
biuro podróży”, przeważnie zapisujemy się na nie na pierwszym spotkaniu z
rezydentem lub podczas jego dyżurów w hotelu (często jest tak, że wywierana jest
na nas presja podjęcia szybkiej decyzji, bo safari odbywa się już na drugi dzień
po przylocie i w związku z tym nie mamy czasu, by zorientować się w sytuacji na
miejscu). Zaletą tych wycieczek jest to, że to oni o wszystko muszą zadbać,
odebrać Cię spod drzwi hotelu i pod nie odstawić, a przy tym Ty nie musisz
troszczyć się o nic i nic nie musisz załatwiać. Wystarczy, że zapiszesz się na
wycieczkę. Wadą jest duża cena i często program. O tym za chwilę.

2. Alternatywą dla „Twojego biura” są biura lokalne, znajdujące się w
miejscowości, w której będziesz przebywał lub w jej pobliżu. Często są one
prowadzone przez Polaków i w związku z tym zapewniają polskojęzycznego
przewodnika. Takim biurem w Tunezji jest Sahel Voyages
(www.sahelvoyages.com), i choć jego siedzibą jest Sousse, to w zakresie
safari możesz skorzystać z ich usług bez względu na to, czy będziesz w Sousse,
El Kantaoui, Monastirze, Hammamecie, Nabeul i Mahdii. Safari wykupione w tym
biurze jest tańsze niż to od rezydenta (nawet gdy zdarzy się tańsza oferta, to
odbywa się to ogromnym kosztem programu), oszczędzasz ok. 10-30 dinarów. Masz
szansę na większy zysk, bo jeśli zarezerwujesz wycieczkę jeszcze z Polski, to
cena spada o 5 dinarów (możliwość rezerwacji na stronie), a jeśli będziesz
częścią większej 15-osobowej grupy o kolejne 10. Wbrew pozorom grupę taką można
bardzo łatwo zebrać, nawet jeśli nie ma się tylu znajomych. Po prostu zakładasz
wątek na forum gazeta.pl lub wakacje.pl, podajesz termin i zbierasz ekipę
(zorientuj się, czy nikt już tego przed tobą nie zrobił). Jakie są inne zalety
safari z Sahel Voyages? Przede wszystkim safari odbywa się w odwrotnym kierunku
niż w przypadku zdecydowanej większości biur. Dzięki temu unikamy tłoku i
konieczności dzielenia się magią poszczególnych miejsc z innymi autokarami. Poza
tym ich program jest najbogatszy. O ile nie mają w swoim programie oaza górskiej
Thamerza, to jest przejazd jeepami po odcinka rajdu Paryż-Dakar i wydmach (nie
po drogach), zobaczycie Górę Wielbłąda, miejsca związane z Gwiezdnymi Wojnami,
doznacie mirażu i będziecie w rezerwacie form piaskowych. Tu dokładne porównanie
ofert: www.sahelvoyages.com/porownanie_ofert.htm - jest rzetelne. Program
jest dopracowany (choćby przejażdżka na wielbłądach wcześnie rano). Zalet jest
wiele, a na dodatek mapa i płyta ze zdjęciami w prezencie. Poza tym można
zapłacić już z Polski, w autokarze lub dokonać przelewu w biurze. Szczerze
polecam usługi tego biura, bo będąc w Tunezji, nie zawiodłem się na nich.
Zresztą zorientujcie się sami na forum, czy można im zaufać (czy rzeczywiście
jest polskojęzyczny przewodnik, czy przyjeżdżają na czas, czy cały program jest
realizowany, jak wyglądają autokary, jakie są wrażenia turystów). Nie wykluczam,
że są w Tunezji inne lokalne biuro podróży. Z całą pewnością zanim wykupicie
wycieczkę u rezydenta, warto poznać ich ofertę.

Teraz mały off-topic co do miejscowych biur podróży, obojętnie jakiego kraju by
to nie dotyczyły: Nigdy nie ufaj pojedynczym wpisom zachwyconych podróżników, bo
mogą być to podstawieni przedstawiciele biur. W drugą stronę, nie zraź się
pojedynczymi złymi wpisami i weź poprawki, że wymagania niektórych turystów
przewyższają cenę, którą zapłacili za wycieczkę. Po prostu wyciągnij średnią ze
wszystkich opinii i oceń, czy spełnia ona Twoje wymagania. Poza tym zorientuj
się w Polsce gdzie, jak i kiedy musisz wykupić wycieczki, by mieć pewność, że na
wybraną wycieczkę pojedziesz. Dobrze wydrukować sobie mapkę, na którym
zaznaczone będzie biuro i spisać numery komórkowe jego przedstawicieli.

3. Trzecią opcją jest urządzenie safari na własną rękę. Wbrew pozorom nie jest
to takie trudne, ale doradzałbym ją osobom, które znają Tunezję, są zaradne, nie
boją się miejscowych, znają jakiś język obcy i po prostu są odważne. Z Tunisu
czy Sousse można się wybrać pociągiem, najdalej na południe jak to możliwe
(najpopularniejsze linie w Tunezji to: z Tunisu do Gabes, z Tunisu o Ghardimaou
(to jest dobra opcja, bo blisko granicy z Algierią), z Tunisu do Sousse i
Mahdii). Następnie lougami, autobusami (w Tunezji istnieje szeroko rozbudowana
sieć linii autobusowych, można dotrzeć nawet do najmniejszych wiosek) lub
autostopem (zwracamy za paliwo) można dojechać do Matmaty, Douz lub Nefty. We
wszystkich z tych miast łatwo znaleźć nocleg (np. w Matmacie: Hotel Matmata,
Touring Club de Tunisie Marahala (trzeba rezerwować, bo to hotel po
troglodytach), Hotel Sidi Driss, Barbar Diar, Troglodytes, w Douz: Mehari,
Touareg, Sahar Douz, 20 Mars, a w Neficie np. Marhala Nefta). Bardzo prosto też
wynająć samochód, czy po to, by odwiedzić ksary czy też dojechać do oazy lub
Matmaty właśnie. Jeśli wybierzecie sobie hotel już przed drogą spróbujcie go
zarezerwować wcześniej, bo niektóre mają duże wzięcie. Tak czy siak ze
znalezieniem noclegu nie będzie problemu, a pomóc mogą wam w tym zawsze
miejscowi. Powrót najlepiej zaplanować przez Gabes i Sfax autobusami. Zaletą
takiego wyjazdu jest to, że powinien być tańszy niż organizowany przez biuro,
można rzeczywiście podglądać mieszkańców Tunezji, to wy decydujecie, co chcecie
zrobić, na wielbłądach jedziecie sami, a nie w grupie, a przede wszystkim nikt
was nie pogania. Polecam! Do odważnych świat należy!
Na zachętę relacja z przykładowej samodzielnej podróży po Tunezji:
www.travelbit.pl/relacje/relacje.php?tom=&id=534. Znajdziecie tu mnóstwo
przydatnych informacji. Jeśli zależy Ci na samodzielnym zwiedzaniu zaopatrz się
w mapy jeszcze w Polsce. W Tunezji ciężko dostać aktualne mapy dobrej jakości.
Dobrym kompromisem między wycieczką z biurem a samodzielnym zwiedzaniem jest
niewracanie z wycieczką, a zostanie na południu o jeden dzień dłużej, np. po to,
by samodzielnie zwiedzić ksary.






Temat: Rusza nowa batalia o upadłość konsumencką
Rusza nowa batalia o upadłość konsumencką
Czekam na tą ustawę jak na zbawienie, jestem wykluczona ze społeczeństwa, bez
perspektyw, nadziei, jedynie co mi zostało to czekać na cud, że wreszcie jakiś
rząd uchwali tą ustawę.
Tydzień temu dostałam od komornika Zawiadomienie o Wszczęciu
Egzekucji z
Nieruchomości. Egzekucja na mocy tytułu- nakazu zapłaty w
postępowaniu nakazowym z PKO BP . Cała sytuacja nie wystąpiła z mojej
winy.
Sprawa jest bardzo skomplikowana, ale postaram się jakoś ją
sensownie opisać. Ponad trzy lata temu byłam agentem banku PKO BP,
ponieważ nie miałam własnych środków na działalność gospodarczą,
posiłkowałam się kredytami bankowymi. Przez półtora roku dokładałam
do interesu ale przyszedł wreszcie moment zarabiania i mogłam już
tylko spłacać kredyty a nie je brać. Ta dobra passa trwała krótko,
gdyż po pół roku bank zamknął mi agencję, ponoć ze względu na moje
długi. Samo zamknięcie agencji było szyte grubymi nićmi, gdyż obyło
się bez jakiegokolwiek protokołu, a pracownica banku wyniosła z mojej
agencji pieniądze, czeki i stemple w przeźroczystej reklamówce i nie
zostawiła mi żadnego potwierdzenia. Ostatkiem rozumu zawiadomiłam
ochronę i dzięki temu miałam świadka całego zajścia i nie wylądowałam
w więzieniu. Oczywiście żaden prokurator nie dopatrzył się znamion
przestępstwa.
Bank wszystkie moje kredyty wysłał do windykacji, mało tego
wcześniej zastrzegł mi karty kredytowe VISA GOLD, DINERS CLUB
(prestiżowe) na ?gębę?, bez zachowania swoich własnych procedur,
regulaminów i umów. Bank obiecał mi kolejny kredyt tzw. naprawczy na
znajdujące się wówczas w windykacji zadłużenie, zażądał czterech
poręczycieli. Kiedy znalazłam wymaganych poręczycieli, bank jednego
dnia przyznał mi kredyt a już następnego odmówił jego sfinalizowania.
Przed sądem Pani Dyrektor banku zeznała, że poręczyciele nadawali się
do wymiany, gdyż maja negatywna rekomendację z Biura Informacji
Kredytowej, w aktach sprawy są te wydruki z BIK, rekomendacje
wszystkich poręczycieli są pozytywne.
Kiedy moja siostra, która ma inne nazwisko, udała się do banku
w kilka dni po zamknięciu mi agencji, celem otwarcia agencji na nią
(nie przyznała się że jest moją siostrą), usłyszała że od kilku
miesięcy jest dwóch kandydatów na moją agencję. Kiedy bank
zorientował się, że jest to moja siostra, chcąc zamknąć mi usta,
zezwolił siostrze prowadzenie agencji na moje miejsce. Siostra
przeszła też swoiste piekło, była sprawdzana po kilka razy w
tygodniu, po kontrolach nie dostawała żadnych protokołów
pokontrolnych, działy się również inne dziwne rzeczy, tak jakby bank
na siłę szukał jakiegoś haczyka lub chciał podłożyć ?świnie?. Siostra
na szczęście wykazała się rozumem i po każdej kontroli pisała własne
protokoły gdzie świadkiem była jej pracownica.
W sądzie wygrałam sprawę co do jej istoty, tzn. sąd przyznał mi
rację, że bank nie miał żadnych podstaw do zamknięcia agencji w
trybie natychmiastowym, oraz że moja działalność agencyjna przynosiła
coraz to większe dochody, firma była rozwojowa. Sąd przysądził mi 12
000 zł tytułem świadczenia wyrównawczego za pozyskanie klientów banku
z których bank nadal korzysta. Natomiast oddalił pozew w części
dotyczącej odszkodowania na zasadach ogólnych. Tych pieniędzy z
odszkodowania nigdy nie zobaczyłam na oczy, bo bank je sobie
skompensował na poczet mojego zadłużenia.
Wielokrotnie próbowałam się z bankiem ugodzić co do spłaty
zadłużenia, niestety celowe działanie PKO skutecznie mi to
uniemożliwiło (trzykrotnie podano zły numer konta do spłaty,
udzielono mi krótkoterminowej ulgi w spłacie po 300 zł miesięcznie
ale jednocześnie bank wystąpił do sądu o nakaz zapłaty w postępowaniu
nakazowym, wszelkie działania banku szły w kierunku egzekucji
komorniczej itp...)
Próbowałam wnieść zarzuty do tego nakazu, ale sąd nie zwolnił
mnie z kosztów sądowych, a że jestem obecnie bankrutem, to nie miałam
jak opłacić zarzutów. Zresztą sąd uznał że zwolnienie od kosztów
sądowych ze względu na sytuację materialną mi się należy, ale ze
względów takich że powołuję się na okoliczności które nie mają
związku ze sprawą, to dlatego nie udzielił mi zwolnienia. Między
innymi zarzutami znalazł się fakt, że toczyła się jeszcze sprawa
przed sądem cywilnym o zamknięcie agencji. Ale cóż sąd sądem a
sprawiedliwość biedę klepie.
Teraz bank próbuje wyrzucić mnie z mieszkania, które zajął.
Mieszkam w nim z trójką dzieci, jedno niepełnosprawne (16 lat),
uczennica gimnazjum (14 lat) i niemowlę (8 miesięcy). Mąż nas
opuścił, bo już nie wytrzymał psychicznie, jest gdzieś za granicą i
próbuję zarobić trochę grosza żebyśmy z głodu nie pomarli, w kraju
nie może się pokazać bo ciągle szuka go komornik, a policja odwiedza
nasz dom średnio raz w miesiącu.
Sytuacja jest patologiczna, to tak jakby wędkarzowi zabrać wędkę
i nakazać mu dalej łowić ryby - PKO BP zabrało mi źródło dochodu ale
nadal żąda spłaty zaciągniętych kredytów. Jesteśmy wyjęci spod prawa,
nie mamy za co się bronić przed sądem (nie otrzymujemy adwokata z
urzędu, bo zdaniem sądu skoro prowadziłam działalność gospodarczą to
znam się na prawie), nigdy nie dostaniemy żadnego kredytu (jesteśmy
we wszystkich bazach niesolidnych klientów), nie założymy nigdy
żadnej działalności gospodarczej, nie otworzymy konta bankowego, w
jakiejkolwiek pracy będziemy nękani przez komornika który nie rozumie
że za 600 zł rodzina nie może przeżyć cały miesiąc, nie dostaniemy
choćby telefonu komórkowego, itd... Dzieci boją się otworzyć drzwi,
bo nie wiedzą kto za nimi stoi, czy może po raz kolejny komornik, czy
może windykator który kijem bejsbolowym będzie domagał się spłaty
wierzycieli. W sprawie sądowej o odszkodowanie, nie dostałam adwokata
z urzędu, przy radcy prawnym z PKO byłam tylko nic nie rozumiejącym
matołem, pozew napisałam ze złej podstawy prawnej (o której nie
miałam pojęcia) i ponoć dlatego przegrałam sprawę. Sędzia
stwierdziła, że żadna krzywda ze strony PKO mi się nie dzieje, na
niepełnosprawnej córce też nie ma żadnej krzywdy, bo jest
niepełnosprawna od urodzenia itp. bzdury.
Nie wiem co robić, nie mam się gdzie podziać i nie mam pieniędzy
na adwokata. Pisałam już do różnych instytucji, ale jestem zbywana.
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że w naszym państwie żyć się nie
da, a za granice nie mam za co wyjechać.




Temat: Hurghaa 19.9.2009 problem z odlotem do Katowic
Hurghaa 19.9.2009 problem z odlotem do Katowic
Już w dniu wylotu było już coś nie tak z liniami lotniczymi
ponieważ mieliśmy wylecieć z Katowic liniami Aurelia Airlines
12.09.2009 o godz. 19.30 a przełożono wylot na 11.05 i lecieliśmy
liniami Koral Blue.
Nasza 180-cio osobowa grupa miała wylecieć z lotniska w Hurghadzie
do Katowic 19.09.2009 o 6.00 nr. lotu 6543 a byliśmy w Katowicach
dopiero 20.09.2009 o godz. 4.00 z powodu....... niby linii
lotniczych bo podobno samolot któtym mieliśmy wylatywać z Hurghady
się zepsuł, winę w 100% ponosi biuro podróży bo to oni są
odpowiedzialni za zorganizowanie imprezy zgodnie z warunkami
zawartej umowy oraz obowiązującymi przepisami - musieliśmy sami
dzwonić z własnych komórek aby się co kolwiek dowiedzieć bo na
lotnisku w Hurghadzie nikt nam nie umiał udzielić jasnej informacji
kiedy i czy wogóle w tym dniu wylecimy do domu.Termin wylotu
przekładano nam z 6.00 na: 7.15, 8.00, 9.00, 10,00 później miał
przylecieć samolot z Cairo na 13.00 ale on także nie doleciał
podobno został zawrócony taką informację dostaliśmy od informacji na
lotnisku, totalna załamka. Później w porozumieniu z portem w
Katowicach dowiedzieliśmy się że ma do nas lecieć samolot i znaliśmy
jego numer, lecz pytając się w informacji lotniska w Hurghadzie pan
stwierdził że wieża nie widzi takiego samolotu a on nie może
zadzwonić na lotnisko z którego ten samolot mał do nas lecieć
ponieważ nie ma wyjścia na miasto w telefonie totalna olewka - zero
pomocy. Jak wynika z zapisu w umowie z EXIM TOURS: w przypadku
zmiany przewożnika klient zostanie o tym niezwłocznie powiadomiony
przez organizatora tak się nie stało, organizator miał telefony
komórkowe wszystkich uczestników, sami musieliśmy dzwonić po
mediach, Konsulatach, sztabach kryzysowych i na lotnisko w
Katowicach prosząc o pomoc ( cena 1 minut 12zł ) za połączenia, w
tym dniu tylko ja sam wydałem 155 zł netto za połączenia
telefoniczne, nie mówiąc o koledze który dzwonił dużo więcej bo
trzymał ręke na pulsie i innych osobach które miały lecieć do
Katowic.
Po 12 godzinach dali nam łaskawie gorącą kawę lub herbatę, było to z
naszej inicjatywy bo naciskaliśmy na port lotniczy. A i bym
zapomniał były jeszcze zimne bułeczki, serek ale wcześniej po naszej
ostrej interwencji dali nam JEDEN KAWAŁEK PIZZY i colę - nikt nie
mógł nam pomóc, rezydenci nas ............. Pani rezydent w rozmowie
telefonicznej powiedziała że nie wie co ona ma teraz zrobić:( To nie
było dla nas śmieszne, w kilka osób podzwoniliśmy po znajomych i
udało sie nam coś ruszyć,
Najlepsze jest też to że pojawił się Józek jest on ich
przewodnikiem na Safari, biegle mówi po polsku i podobno miał być
naszym rezydentem miał nas namówić do opuszczenia lotniska ale mu to
nie wyszło bo wiedzieliśmy że nie jest on rezydentem i że coś knuje.
Pani rezydent:( powiedziała że my nie podpisywaliśmy umowy z biurem
na przelot tylko z koral blu - czyli przewoźnkiem to jest chore -
podpisywaliśmy umowę z biurem podróży a nie dwie umowy na przelot i
na wycieczkę, gdyby nie nasza determinacja to byśmy kwitli na
lotnisku nie wiadomo ile no albo w Egipskim areszcie. Reasumując na
dzień dzisiejszy nie wiem kto zawinił ale jedno wiem władze lotniska
Hurghady chciały nas zastraszyć i wywieść strasząc a rezydencji nas
olali nie polecam tego portu i biura EXIM TOURS a i jeszcze jedno do
rezydentów nie można było dzwonić bo biuro nie refundowało im rozmów
telefonicznych dostawaliśmy sms-ki albo sami musieliśmy dzwonić, no
może z dwa razy ktoś oddzwonił bo prosiliśmy o informację:(.
Policja Egipska jest tak nie doinformowana w sprawach prawnych albo
robiła to specjalnie ( może chcieli zakuć w kajdany 180 osób lotu
nr. 6543 19.09.2009 którzy im stawili czoło i się nie bali, kazali
nam jechać z lotniska do hotelu w którym podobno było tylko 7
wolnych pokoi - sami się dowiedzieliśmy o tej liczbie wolnych pokoi
na własny koszt, nie było takiej opcji aby któryś z hoteli miał
wolne prawie 90 pokoi, było to po odprawie CELNEJ po wielokrotnie
przesuwanej godzinie wylotu już bez WAŻNEJ WIZYco jest
nielegalne!!!!!!!!!!!!) nadmieniam że to było pod pod przymusem -
wrecz kłóciliśmy się z nimi, sytuacja była nie ciekawa!!!!!!! Nie
moglśmy nawet kupić na własny koszt biletu za około 1000 zł za osobę
do kraju bo u nich nie można płacić kartą - średniowiecze - (same
czartery i brak pociągu jak w cywilizowanych krajach) Nawet żeby móc
kupić bilet to musieli byśmy przejść odprawę z powrotem bez ważnej
wizy, także mogliśmy tylko tkwić na poczekalni:(
Na lotnisku koczowaliśmy 20 godzin od 03.00 w nocy do 23.00 Byliśmy
bezradni, bez kasy i bez bankomatu na międzynarodowym lotnisku w
HURGHADZIE - ŚREDNIOWIECZE TAM PANUJE, nawet za toaletę brano od nas
kasę w natrętny sposób, jak dałem pół euro to natręt jeszcze chciał,
ale za drugim razem jak byłem w toalecie to powiedziałem mu po
polsku kilka ciepłych słów, spuścił głowę i odszedł. Do toalety
chodziliśmy w kilka osób i zapalić papierosa także bo baliśmy się
ochrony lotniska, nie wiadomo czy by nas nie wyłapali. Lotniskowa
ochrona straszyła nas że jak nie będzie samolotu do 21.00 to i tak
nas wywiozą do hotelu wtedy by nie mieli już problemu z nami ale na
szczęście nie daliśmy się zastraszyć i trzymaliśmy się razem co dało
efekt, to było straszne.
A najgorsze jest to o czym dowiedzieliśmy się już siedząc w
samolocie MD 83 Egipskich linii (śmierdziało tak w samolocie że kto
wchodził na pokład to się łapał za nos widziałem to bo siedziałem w
piątym rzędzie) że podobno 10 osób się nie zmieściło i wywieziono
ich do hoteli co skutkowało tym że obsługa lotniska musiała
wyładować wszystkie bagaże z samolotu i zabrać 10 bagaży osób które
pojechały do hoteli. Dzwoniłem do sztabu kryzysowego do Katowico
godz. 19.17 i dowiedziałem się że o 21.00 będzie samolot boening
737, lub 757 do których zmieścili by się wszyscy a przysłali nam
mniejszy, dzwoniłem także do radia RMF FM o 10.15 przedstawiłem pani
naszą niepewną sytuację i miała mi dać znać jak coś będzie
wiedziała - lecz nie zadzwoniła - dzięki za taką pomoc!

Daro.




Temat: Agencje Pracy
Porady dla wyjeżdżających do pracy za granicę ( Zrodlo: Miesiecznik Detektyw )

1. Nie korzystaj z pomocy nieznanych osób, bądź też z lakonicznych ogłoszeń
prasowych – skontaktuj się z profesjonalnym pośrednikiem, zajmującym się
zagranicznym rynkiem pracy.
2. Upewnij się, że pośrednik działa w sposób legalny – sprawdź, czy posiada
certyfikat wydany przez Urząd Marszałkowski województwa, w którym prowadzi
działalność .
3. Zażądaj od pośrednika informacji o pracodawcy – adresu, numeru telefonu.
Możesz skontaktować się z pracodawcą, sprawdzić czy w ogóle istnieje i czy
oferuje warunki wskazane przez pośrednika.
4. Zażądaj od pośrednika umowy na piśmie - uważnie przeczytaj dokumenty,
zorientuj się, co pośrednik i pracodawca zapewniają i do czego zobowiązuje cię
podpisana umowa.
5. Zabierz ze sobą adres i numer telefonu polskiej ambasady lub konsulatu w
kraju, do którego się udajesz - tam możesz zwrócić się o pomoc.
6. Przed wyjazdem pozostaw rodzinie lub najbliższym adres i numer telefonu do
pracodawcy oraz adres, pod którym będziesz przebywać.
7. Po przybyciu na miejsce pracy skontaktuj się z bliskimi w kraju i przekaż
informację o twojej sytuacji. Określ, jak często będziesz się z nimi kontaktować
telefonicznie.
8. Zabierz ze sobą telefon komórkowy z aktywnym roamingiem oraz pieniądze,
które wystarczą, aby w razie niespodziewanej sytuacji kupić bilet na powrót do
kraju.
9. Pamiętaj, że polskie placówki konsularne pomogą Ci, nawet gdy nie masz
pieniędzy i dokumentów.
10. Podejmuj wyłącznie pracę legalną. Praca „na czarno” zawsze niesie różne
zagrożenia.
11. Jakie rodzaje agencji zatrudnienia mogą działać ma terenie Polski?

Wyróżniamy pięć rodzajów agencji zatrudnienia:

- pośrednictwa pracy na terenie Rzeczypospolitej Polskiej,
- pośrednictwa obywateli polskich do pracy za granicą u pracodawców zagranicznych,
- doradztwa personalnego,
- poradnictwa zawodowego,
- pracy tymczasowej.

Zgodnie z ustawą z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i
instytucjach rynku pracy wszystkie licencjonowane agencje zatrudnienia oferujące
usługi na terenie Rzeczypospolitej Polskiej muszą posiadać wpis do rejestru
agencji zatrudnienia potwierdzony certyfikatem (do dnia 31.10.2005 r.
wystawianym przez Ministra Gospodarki i Pracy, natomiast od dnia 1.11.2005 r.
przez Marszałka Województwa, właściwego dla siedziby podmiotu).

Za co agencje pośrednictwa pracy mogą pobierać opłaty?

Zgodnie z art. 85 ust. 2 pkt 7 ustawy z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji
zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, ze zmianami, dozwolone jest pobieranie
od osób opłat z tytułu faktycznie poniesionych kosztów związanych ze
skierowaniem do pracy za granicą, tj. kosztów poniesionych na: dojazd i powrót
osoby skierowanej, wydawanie wizy, badania lekarskie i tłumaczenie dokumentów –
pod warunkiem wyspecyfikowania tych opłat w umowie zawartej z osoba kierowaną do
pracy za granicą. Dozwolone jest również pobieranie opłat z tytułu prowadzonej
działalności w zakresie pośrednictwa pracy od pracodawców.

Za co agencje pośrednictwa pracy nie mogą pobierać opłat?

Agencja pośrednictwa do pracy za granicą pracy od osób, dla których poszukuje
zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej, nie może pobierać opłat innych, niż
wyszczególnione powyżej, tj. opłat z tytułu: dojazdu i powrotu osoby
skierowanej, wydawania wizy, badań lekarskich i tłumaczenia dokumentów.

Od osób kierowanych do pracy za granicę zabronione jest pobieranie przedpłat,
kaucji oraz opłat z tytułu wyszukiwania i wskazania pracodawcy zagranicznego, w
szczególności: opłat eksploatacyjnych, wynagrodzenia pracowników, opłat z tytułu
wynajmu lokalu, wyjazdów pracowników agencji, rekrutacji, usług
pocztowo-telekomunikacyjnych, druków, reklamy i ogłoszeń prasowych.

Gdzie szukać informacji o agencjach zatrudnienia?

Ciągle pojawiają się informacje o działalności nielegalnych pośredników pracy za
granicą. Dlatego zawsze należy sprawdzać, czy dana agencja pośrednicząca do
pracy za granicą posiada certyfikat. Informacje te są umieszczane na stronach
internetowych www.kraz.praca.gov.pl/ , oraz na stronach internetowych
urzędów pracy, można je uzyskać telefonicznie lub pisemnie.

Komisja Europejska udostępnia portal internetowy EURES znajdujący się na stronie
www.eures.praca.gov.pl/ , zawierającą bazę ofert pracy krajów EOG.

Działalność firm, stanowiąca naruszenie przepisów ustawy z dnia 20 kwietnia 2004
r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, jest - zgodnie z art. 121
ust. 1 cyt. Ustawy - zagrożona sankcją w postaci grzywny w wysokości nie niższej
niż 3000 zł.

Jak zabezpieczyć się przed nielegalnymi agencjami pośrednictwa pracy?

Staraj się postępować zgodnie z poniższymi radami:

Sprawdź, czy pośrednik posiada odpowiedni certyfikat (wykaz agencji zatrudnienia
znajduje się na stronie internetowej www.kraz.praca.gov.pl/
Jeśli w ogłoszeniu podany jest tylko telefon komórkowy, bezwzględnie domagaj się
podania także dokładnego adresu pośrednika.
Pamiętaj, że polski pośrednik nie ma prawa do pobierania opłat za załatwienie pracy.
Sprawdź w rejestrze (ewidencji działalności gospodarczej lub Krajowym Rejestrze
Sądowym), czy dany pośrednik ma zgłoszoną działalność gospodarczą, od jak dawna
i czy posiada własne biuro.
Zawsze sprawdzaj, czy dany pośrednik posiada umowę zawartą z pracodawcą
zagranicznym i czy wysłał już ludzi do pracy za granicę. Poproś o numery
telefonów pracodawców zagranicznych oraz do osób, które już skorzystały z jego
usług i mogą to potwierdzić.
Zanim wyjedziesz za granicę, domagaj się spisania umowy, w której będą podane
warunki pracy, płacy, należne świadczenia, itp.
Pamiętaj, że dowód wpłaty na konto pośrednika - oszusta - nie daje dużych szans
na odzyskanie wpłaconej kwoty. Do zakładania kont bankowych mogą być
wykorzystywane podstawione osoby.
Zanim zapłacisz pośrednikowi za przejazd, sprawdź, ile wynoszą ceny u
przewoźników. Nie przepłacaj.
Nigdy nie płać przed wyjazdem za mieszkanie za granicą oferowane przez
pośrednika. Zwykle kontakt kończy się na pobraniu opłat za lokal.
Pamiętaj, że polski pośrednik pracy nie ma prawa skierować Cię do pośrednika
zagranicznego.




Temat: Enion do zmarłych listów nie wysyła
Zostałem napadnięty przez ENION.
Enion, to firma działająca - mówiąc w sposób łagodny - po
barbarzyńsku.
Jestem niestety jej abonentem, ale chętnie, zakończę współpracę z tym
w sumie jak mi się zdaje pokomunistycznym gniotem.

Opiszę tu historię, która jak najbardziej jest zawiniona przeze mnie,
aczkolwiek Enion zadziałał jak Enion.

7 rano - poniedziałek... Śpię. Dzwonek od domofonu. Zaspany wstaję z
łóżka. Podnoszę domofon, rzucam zdawkowe "Kto tam?". W domofonie,
głos: "Do pana z energetyki." Wpuszczam i czekam... Patrzę przez
wizjer - na piętrze pojawia się dwóch gości. Zamiast zapukać do mnie,
zaczynają grzebać przy licznikach. W sumie jestem jeszcze zbyt
zaspany, żeby coś z tego zrozumieć. Myślę sobie - "pewnie coś
nawaliło...". Już prawie zdecydowałem się wrócić do łóżka, ale
rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram. Przede mną stoi tych dwóch z
jakimiś papierami. "Pan tu podpisze" - mówi jeden. Pytam się
grzecznie - "Ale o co chodzi?".
"Pan podpisze. Prąd panu odcięliśmy.".
Słucham i nie wierzę.
"Co panowie zrobili?" - pytam jeszcze raz dla sprawdzenia, czy aby
na pewno wyłączył się już mój system generujący marzenia senne...
"Pan nie płacił. To panu wyłączyliśmy" - pada odpowiedź.
Znowu chwila na zebranie myśli.
"Jak to nie płaciłem. No przecież płacę. Co miesiąc płacę..." -
zaczynam się trochę bezładnie tłumaczyć.
"Nie. Pan nie płaci proszę pana. Mamy tu wydruki."
"Zatem od kiedy ja nie płacę?" - pytam zmuszając szare komórki do
bardziej intensywnej pracy.
"Od Czerwca pan nie płaci, a mamy Październik" - odpowiada człowiek
uzbrojony w długopis, który wtyka mi do rąk. "Pan podpisze, o tu."
"Ale ja mogę panu pokazać, że płacę, mam potwierdzenia przelewów
internetowych. Zaraz je wydrukuję!"- mówię zdesperowany. W tej
desperacji zauważam, że palnąłem głupotę. Poprawiam się zatem: "Nie,
nie dam rady nic wydrukować, bo mi panowie prąd odcięliście...".
Satysfakcja odmalowuje się na twarzy gościa z długopisem. "Pan
podpisze. Nawet jakby pan miał te potwierdzenia, to nas to nie
interesuje." - słyszę. "Jesteśmy z innej firmy." - Dodaje jego
kolega. "Wszelkie reklamacje załatwi pan w biurze terenowym. O tu
jest adres i telefon".
Zrezygnowany podpisuję blankiecik. Pytam jeszcze kiedy można liczyć
na podłączenie jeśli zaraz pojadę i wyjaśnię tę pomyłkę... Chcąc mnie
dobić panowie wywlekają następnego niusa. "To ustali pan z biurem
terenowym, po uiszczeniu opłaty przyłączeniowej 89pln." - dodają z
ironicznym uśmiechem. Zamykam drzwi. Jedyny plus niespodziewanej
wizyty jest taki, że całkowicie odechciało mi się spać.

A teraz słowem wyjaśnienia co zaszło. Enion zmienił nr konta. Nie
doczytałem informacji na blankiecie. Niemniej zawsze sprawdzam
końcówkę rachunku zanim puszczę przelew. Tym razem nie miałem tyle
szcześcia co zwykle, bo zmieniły się cyfry z początku numeru konta.
Nie będę się kłócił o to czy informacja była czytelna, czy nie.
Zwyczajnie umknęła mojej uwadze. List polecony od Enionu dostałem w
sierpniu, że zalegam. Dzwoniłem do obsługi klienta, pani powiedziała,
że być może coś było nie tak z przelewem internetowym, że oni tych
pieniędzy nie mają, więc puściłem przelew jeszcze raz. Pani w
obsłudze nie uświadomiła mnie bynajmniej, że zmienił się numer mojego
rachunku. Błąd jaki popełniłem, to fakt, że puściłem wszystko razem i
jeszcze awansem za następny miesiąc i nie sprawdziłem czy kasa
przypadkiem nie wróciła na konto.

A teraz konkluzja:

Moim zdaniem jednak Enion traktuje klientów z buta, bo:
1. Czy byłby jakiś problem gdyby Enion zgłaszał, że ekipa przyjdzie
odciąć prąd wtedy i wtedy? Liczniki są na zewnątrz, więc nie ma
ryzyka, że ktoś im utrudni dostęp, a klient mógłby przecież
zareagować, ale... patrz punkt 2
2. Moim zdaniem, jest to z ich strony zwyczajne chamstwo i olewanie
drugiej strony, ale też być może całkiem niezłe źródło dochodu ze
ściągania kasy za opłatę przyłączeniową, bo korzysta się bardzo
często na niewiedzy klienta, który nie ma szans się bronić, gdyż
ekipa jest z innej firmy i jej nie interesują żadne wyjaśnienia.
89pln x liczba nieświadomych klientów =???pln Pachnie mi to sposobem
na wyłudzanie pieniędzy i myślę, że dobrze byłoby gdyby na przykład
jakiś organ ścigający przestępstwa gospodarcze przyglądnął się
baczniej strategii działania Enionu. Kto wie, do jakich wniosków
można by było dojść na podstawie analizy niektórych przypadków. Warto
chyba również sprawdzić, czy taka firma nie ma przypadkiem obowiązku
powiadamiania z wyprzedzeniem o odcięciu energii. To byłoby moim
zdaniem więcej niż właściwe.
3. Tego typu działanie można by było chyba usprawiedliwić jeśli z
danym klientem ma się notoryczne problemy, ale nie w przypadku
klienta, który płaci regularnie. Niestety dla Enion'u - wszyscy
jesteśmy równi. Nie ważne kim byłeś, ważne kim jesteś. A jak nie
płacisz, to jesteś zwyczajnym naciągaczem, przestępcą, etc... "i my
cię nauczymy moresu!"
4. Enion podaje kłamliwe informacje - na blankiecie który dostałem
było jak wół, że odcinają ze względu "na brak płatności" i "brak
reakcji ze strony klienta". Pierwsze się zgadza, ale myślę, że nawet
nie starano się sprawdzić, czy ta reakcja była w drugim przypadku. A
że dzwoniłem i rozmawiałem z informacją, to chyba nie jest
wystarczające. Mógłby zatem Enion doprecyzować o jaką reakcję chodzi,
bo poczułem się zwyczajnie oszukany.
5. Dostałem jedno przypomnienie. W krajach takich jak Francja dostaje
się 2 lub 3 i zawiadomienia o zaleganiu z płatnością...

Zdecydowałem się opisać tę historyjkę tylko ku przestrodze, bo 89zł
piechotą nie chodzi. Dla jednych to grosze, dla innych 1/10
wynagrodzenia miesięcznego na przykład. Dlatego życzę wszystkim aby
nie musieli ponosić tego typu kosztów.




Temat: W jaki sposób skutecznie odstąpić od umowy Orange?
W jaki sposób skutecznie odstąpić od umowy Orange?
Witam! Mam kłopot z siecią Orange. 2,5 roku temu podpisałem z nimi umowę o
świadczenie usług telefonicznych w taryfie mix. Wszystko było ok i miałem w
planie przedłużyć tą umowę biorąc sobie nowy aparat telefoniczny. W praktyce
nie jestem użytkownikiem tego telefonu a jedynie stroną w umowie, czyli
teoretycznie to ja jestem abonentem, to może mieć znaczenie ale wydaje mi
się, że drugorzędne. Przysłano mi do domu kurierem aneks do umowy o
świadczenie usług telefonicznych. Jako, że wiedziałem, że osoba, która
korzysta z telefonu chciała ją przedłużyć biorąc nowy aparat, zadzwoniłem do
niej i spytałem czy wie o co chodzi, i czy mam to podpisać, bo nie było wraz
z umową aparatu. Powiedziała, że tak, więc nie wczytywałem się i podpisałem.
Kurier pojechał, nie podpisując mi pokwitowania, tzn pokwitowanie z firmy
kurierskiej mam i jest na nim numer seryjny umowy, którą podpisałem, ale nie
ma podpisu samego kuriera. Kurier czekał na mnie w miejscu zamieszkania i
ponaglał moją mamę, więc ona podpisała jeden z egzemplarzy umowy za mnie
(ten, który został u mnie). Drugi został podpisany przeze mnie. Ok to tyle o
sytuacji podpisania umowy. Okazało się, że aneks do umowy, który podpisałem
nie zawiera ani słowa o aparacie. Było to po prostu przedłużenie na kolejne
12 miesięcy umowy na innych warunkach - nieco korzystniejsza taryfa. Wiem
wszystko to na razie moje błędy ale pragnę przejść do sedna. W warunkach
umowy określonych w regulaminie znalazłem taki oto punkt: "25. Abonent ma
prawo do odstąpienia od umowy bez podania przyczyn składając stosowne
oświadczenie na piśmie w terminie dziesięciu dni od dnia zawarcia umowy
zgodnie z zasadami obowiązującymi dla ofert Twój Plan i Twój Mix, szczegółowo
opisanymi w Ogólnych warunkach świadczenia usług telekomunikacyjnych w ramach
oferty Twój Plan i Twój Mix. Na zasadzie art. 2 ustawy z dnia 2 marca 2000 r.
o ochronie niektórych praw konsumentów (Dz.U. nr 22 z 2000 r., poz. 271)
Abonent jest uprawniony do odstąpienia jedynie od umowy o świadczenie usług
telekomunikacyjnych, zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa w terminie 10 dni
od dnia jej zawarcia. W takim przypadku Abonent pozostaje stroną umowy
sprzedaży aparatu telefonicznego i jest zobowiązany do zapłaty na rzecz PTK
Centertel Sp.z o.o. kwoty stanowiącej różnicę między ceną telefonu nabytego
przez Abonenta wynikającą z Cennika usług w ofercie Twój Plan i TwójMix (ceną
niepromocyjną), a ceną, po jakiej Abonent nabył aparat telefoniczny (ceną
promocyjną). Abonent, na zasadzie art. 2 ustawy zdnia 2 marca 2000 r. o
ochronie niektórych praw konsumentów (Dz.U. nr 22 z 2000 r., poz. 271) jest
uprawniony do odstąpienia odumowy sprzedaży telefonu zawartej poza lokalem
przedsiębiorstwa w terminie 10 dni od dnia jej zawarcia. Uprawnienia powyższe
przysługują konsumentowi, tj. osobie fizycznej zawierającej umowę w celu
niezwiązanym bezpośrednio z działalnością gospodarczą lub zawodową. Jeżeli
Abonent odstępuje od umowy sprzedaży telefonu, lub zarówno od umowy sprzedaży
telefonu, jak również od umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych,
zwracany przez Abonenta telefon nie może nosić śladów używania. W przypadku,
jeżeli zwrócony telefon będzie nosił ślady używania, odstąpienie będzie
uznane za nieskuteczne, zaś Abonent będzie zobowiązany do zapłaty na rzecz
PTK Centertel różnicy między ceną telefonu nabytego przez Abonenta wynikającą
z Cennika usług w ofercie Twój Plan i Twój Mix(ceną niepromocyjną), a ceną,
po jakiej Abonent nabył aparat telefoniczny (ceną promocyjną). "
Napisałem, więc pismo o treści "Niniejszym odstępuję od umowy o świadczenie
usług telekomunikacyjnych zmienionej aneksem z dnia 17.10.2006", podpisałem i
wysłałem z zachowaniem 10 dniowego terminu (w 5 czy w 6 dniu) listem
poleconym na adres który widniał na aneksie, podając jednocześnie swoje dane
adresowe, numer abonentai numer telefonu, którego sprawa dotyczy. W
międzyczasie oczywiście dzwoniłem do biura obsługi abonenta mówiąc, że
chciałbym anulować umowę, po sprawdzeniu wszystkich moich danych, konsutant
mówił, że jest to anulowane (kilkakrotnie, różni konsultanci) Dzwoniła też do
mnie osoba, która widnieje na umowie jako druga strona - przedstawiciel firmy
(nie ma jej podpisu na moim egzemplarzu umowy, są 2 literki (ch) gdzieś z
boku napisane długopisem. Przekonując mnie, najpierw, że nie opłaca mi się
płacić kary za zerwanie umowy, później że anulowanie umowy jest niemożliwe
bez płacenia kary. A na moją informację, o tym, że konsultant Orange
poinformował mnie, że mogę odstąpić w ciągu 7 dni od umowy (nie mam pojęcia
skąd te 7 dni, nigdzie w regulaminie ani w warunkach nic o 7 dniach nie
znalazłem), no ale tak mi mówił konsultant w salonie i konsultantka z
infolinii, zupełnie zmieniła ton mówiąc że skoro mi tak ktoś powiedział to
ona to sprawdzi i zadzwoni do mnie. Rzeczywiście zadzwoniła wieczorem i
powiedziała że nie powinna anulować tej umowy, ale skoro mi ktoś powiedział,
że mogę to mi ją anuluje - wielka łaska ok bez komentarzy, oczywiście nie
anulowała:) No więc wysłałem to pismo i po kilku dniach udałem się do salonu
sprzedaży, chcąc zawrzeć nową umowę, biorąc jednocześnie ten aparat o który
mi cały czas chodziło. Powiedziano mi to, co już kilkakrotnie próbując tą
sprawę załatwić usłyszałem: Nie można odstąpić od samej umowy zawartej na
okres 12 miesięczny, można jedynie odstąpić od umowy 24 miesięcznej, którą
się zawiera wraz z otrzymaniem aparatu. Moje pytania:
P.S. Jednocześnie usłyszałem od konsultantki w salonie, że odstąpienie od
umowy 24 miesięcznej jest możliwe po wypełnieniu odpowiedniego formularza
dostarczanego wraz z tą umową, ja takiego formularza nie otrzymałem. Być może
był on wśród dokumentów których odbiór pokwitowałem kurierowi, ale nie mam go
w domu.
1. Czy formułując pismo w sposób jaki to zrobiłem jestem uprawniony do
powrotu do poprzedniej umowy, i czy w ogóle coś osiągam?
2. Czy mój podpis musi znajdować się na obu egzemplarzach umowy, (takie
wytyczne były napisane na kopercie kuriera - "Kurierze pamiętaj (...) Abonent
podpisuje oba egzemplarze umowy)?
3. Czy sieci komórkowe mają obowiązek archiwizowania rozmów telefonicznych
przeprowadzanych z klientami przez konsultantów, i czy jakieś prawo do
powołania się na te rozmowy mi przysługuje?
4. W jaki sposób następuje rozwiązanie umowy (jak długi czas ma sieć
komórkowa na reakcję na moje pismo i w jaki sposób i czy w ogóle mnie powinni
poinformować o reakcji lub jej braku)?



Temat: wiadomość na WP -co odkrył IPN
Podaje tekst coby nie zaginal i podrzucam w gore
Jaruzelski i "wzmożone działania" wobec ks. Popiełuszki PAP 2003-03-05 (09:35)

Latem 1984 r. szef PZPR gen. Wojciech Jaruzelski domagał się od Urzędu ds.
Wyznań "wzmożenia działań" wobec ks. Jerzego Popiełuszki - ujawnia
w "Biuletynie IPN" prok. Andrzej Witkowski, który w Instytucie Pamięci
Narodowej bada zbrodnie SB wobec księży.

Najnowszy, styczniowy "Biuletyn" zamieszcza wywiad nt. walki z Kościołem,
toczonej przez władze PRL do 1989 r. Jeden z rozmówców, prokurator lubelskiego
pionu śledczego IPN, ujawnił, że prowadząc w latach 90. postępowanie w
sprawie "związku przestępczego" w MSW, zetknął się z dokumentami Urzędu ds.
Wyznań z 1984 r., którym kierował wówczas prof. Adam Łopatka.

"Stwierdziłem bardzo ścisłe kontakty urzędu z generałami Władysławem Ciastoniem
i Zenonem Płatkiem. M.in. znalazłem dokument - tak zwane pro memoria -
opracowany przez Urząd ds. Wyznań. Widniał tam zapis: `prof. Adam Łopatka,
proszę wzmóc działania wobec ks. Popiełuszki`. Autorem tej adnotacji był gen.
Wojciech Jaruzelski" - powiedział Witkowski.

Dodał, że "wydawałoby się, że to nie było polecenie czy dyrektywa, ale
zwyczajna notka. Później przesłuchiwany przeze mnie w charakterze świadka gen.
Wojciech Jaruzelski, po okazaniu mu tego kawałka papieru, powiedział: `no tak,
ale tutaj nie ma daty'. On to napisał, ale bez daty. To było przypięte do pro
memoria z sierpnia 1984 r."

Według Witkowskiego, na podstawie akt Urzędu ds. Wyznań "można się upewnić co
do istnienia zażyłych codziennych, roboczych kontaktów kierownictwa tego urzędu
z kierownictwem SB, które odbywały się pod kloszem najwyższego kierownictwa
partii". Zdaniem prokuratora, zakres działań stosowanych przez SB wobec księży
był bardzo obszerny, od drobnych czynów do najbardziej spektakularnych,
mających zbrodniczy charakter, uprowadzeń itd.

Zdaniem Witkowskiego, po objęciu MSW przez Czesława Kiszczaka "nasiliło się
jego upolitycznienie, nawiązywanie wręcz do starych praktyk z lat
pięćdziesiątych. W ministerstwie tworzono komórki, których kierownictwo
obejmowali wsławieni swoimi działaniami w stosunku do opozycji politycznej
funkcjonariusze byłego UB".

Prokurator opowiadał też o pierwszym śledztwie wobec ludzi MSW. Jak mówił,
jesienią 1990 r. "zaczęły wpływać do Departamentu Prokuratury akta spraw
uznanych za zbrodnie komunistyczne, jak to dziś ustawowo określono. Niektóre z
tych spraw pozostawały w Departamencie Prokuratury, część z bardzo dokładnymi
wytycznymi kierowano do prokuratur terenowych, właściwych do prowadzenia danego
postępowania. Tam śledztwa umarzano. Trwało to mniej więcej do grudnia 1990 r.,
kiedy zaczęły docierać sygnały, że komuś w ministerstwie zaczyna przeszkadzać
dźwięk kajdanek na korytarzach. Rozpoczął się proces odsyłania wszystkich spraw
z departamentu do ośrodków terenowych. Uratowałem tylko sprawę ks. Popiełuszki
dlatego, że byli aresztowani i sprawa już się rozwijała".

Jak opowiada dalej Witkowski, "wiosną 1991 r. natomiast były naciski, by
kończyć np. prowadzoną przeze mnie sprawę ks. Popiełuszki, nie chciano
dopuścić, abym wystąpił o przedłużenie tymczasowego aresztowania w stosunku do
generałów Ciastonia i Płatka. Do 21 listopada 1991 r. istniała jeszcze
możliwość prowadzenia czynności merytorycznych. Uważałem, że mamy szansę, na
skutek przemian politycznych, wyjaśnienia do końca tych spraw, ale niestety,
postępowanie wstrzymano. Po moim odsunięciu od tej sprawy zaczęło się
utajnianie akt. Jedyną szansą na jej wyjaśnienie jest funkcjonowanie pionu
śledczego w strukturze IPN".

Historyk z IPN Antoni Dudek mówił w tym samym wywiadzie, że z zachowanych
stenogramów Biura Politycznego KC PZPR, których resztę zniszczono na polecenie
Jaruzelskiego w 1989 r., "widać wyraźnie, że istotną część obrad poświęcano
właśnie dyskusjom na tematy kościelne". Dyskusje dotyczyły różnych spraw, od
fundamentalnych - jak termin kolejnej wizyty papieskiej, po bardzo konkretne i
szczegółowe, np. protesty młodzieży ze szkoły we Włoszczowej, gdzie usunięto
krzyże z sal lekcyjnych.

"W grudniu 1984 r. na posiedzeniu Biura Politycznego dyskutowano sprawę
przygotowań do procesu zabójców ks. Popiełuszki, który miał toczyć się w
Toruniu. Problemem numer jeden stali się adwokaci. Kiszczak skarżył się, że ma
problemy ze znalezieniem odpowiednich adwokatów w tamtym regionie. Takich
obrońców, którzy dawaliby odpowiednie gwarancje władzom, że jako adwokaci
Piotrowskiego i Pietruszki nie będą próbowali rozszerzać zakresu sprawy,
zwłaszcza o współodpowiedzialność ludzi stojących w bezpieczniackiej hierarchii
wyżej niż Pietruszka" - mówi Dudek.

Dodał, że członkowie BP zastanawiali się też nad "takimi drobiazgami jak
zwiększenie liczby tytułów literatury ateistycznej". "Wspominam o tym, aby nie
było wątpliwości, że to nie w MSW, ale w KC PZPR znajdował się mózg planujący
antykościelną politykę i tam się te wszystkie nitki zbiegały. Tak było w latach
40. i mechanizm ten pozostał do końca lat 80." - podkreślał Dudek.

Według historyka z IPN Jana Żaryna, co najmniej od początku 1949 r. w aktach UB
i kościelnych przekazach jest bardzo dużo informacji na temat działalności UB,
której zadaniem była "prowokacja, tworzenie atmosfery ośmieszającej Kościół i
duchowieństwo, próby zastraszania, zabójstwa czy skrytobójstwa".

"Kilkakrotnie usiłowano zamordować młodego prymasa Stefana Wyszyńskiego, po raz
pierwszy w trakcie ingresu. Gdy w latach sześćdziesiątych do Polski przyjechał
po raz pierwszy ks. Agostino Casaroli, nie docierało do niego wiele informacji
dotyczących stanu Kościoła w Polsce z wyjątkiem jednej, że prawie wszyscy
polscy biskupi mieli wypadek samochodowy. To był jednoznaczny sygnał na temat,
w jaki sposób i w jakiej atmosferze odbywał się w Polsce rzekomy dialog
państwo?Kościół. Warto przypomnieć, że w wypadkach samochodowych zginęło w
latach komunizmu między innymi dwóch biskupów - w 1948 r. ordynariusz łomżyński
bp Stanisław Łukomski oraz pod koniec lat 60. - bp włocławski Antoni
Pawłowski" - mówił Żaryn.



Temat: "Lidove Noviny" o IV Rzeczpospolitej Kaczyńskiego
Rośnie liczba podsłuchów w Polsce
Rośnie liczba podsłuchów w Polsce

serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,3216546.html

Wojciech Czuchnowski 17-03-2006, ostatnia aktualizacja 16-03-2006 20:21

Rośnie liczba podsłuchów telefonicznych zakładanych przez policję i służby
specjalne.Według danych "Gazety" w ub. roku założono ich ok. 20 tysięcy. W tym
roku podsłuchów jest więcej nawet o połowę

Oficjalnych danych na temat liczby stosowanych w Polsce podsłuchów nie da się
uzyskać. Zarówno rzecznik Komendy Głównej Policji podinsp. Zbigniew Matwiej, jak
i rzeczniczka ABW mjr Magdalena Stańczyk podkreślają, że są to informacje tajne.

Udało nam się jednak poznać skalę zjawiska dzięki informacjom od osób, które w
sieciach telefonii komórkowej są odpowiedzialne za kontakty z policją oraz
służbami specjalnymi i wypełniają ich zlecenia. Zleceń takich są dwa rodzaje:
pierwsze to żądania dostarczenia pełnych billingów telefonicznych (z podaniem
numerów, czasu i miejsca), drugie to umożliwienie nagrywania rozmów i
rejestrowania SMS-ów abonentów.

Słuchają dynamicznie

Do stosowania podsłuchów uprawnionych jest w Polsce aż siedem instytucji:
policja, ABW, Agencja Wywiadu, Wojskowe Służby Informacyjne, Biuro Ochrony
Rządu, Straż Graniczna i organy kontroli skarbowej. Wkrótce dołączy do nich
Centralne Biuro Antykorupcyjne.

- Do 2001 r. decyzje o założeniu podsłuchu podpisywał centralnie minister spraw
wewnętrznych. Poza przypadkami niecierpiącymi zwłoki trwało to dwa-trzy
tygodnie. Po roku 2001 takie decyzje zaczęły wydawać sądy okręgowe na wniosek
komendantów wojewódzkich policji i szefów delegatur UOP. Od tego czasu mamy
dynamiczny wzrost zleceń. W tym roku w stosunku do tego samego okresu w roku
ubiegłym jest tego więcej o blisko 40 do 50 proc. - twierdzi jeden z naszych
rozmówców.

Nie chce podać dokładnych liczb z rozbiciem na poszczególnych operatorów, bo boi
się, że ujawni przez to źródło. Zgadza się podać liczby szacunkowe. Według tych
danych w ubiegłym roku założono na telefony komórkowe i stacjonarne ok. 20 tys.
podsłuchów.

Jednocześnie operatorzy dostali od uprawnionych służb ok. 250 tys. wniosków o
billingi. Dla porównania pod koniec lat 90. podsłuchów w skali roku było ok. 1500.

Kalisz przerażony, Biernacki zaniepokojony

Ryszard Kalisz (SLD), szef MSWiA w rządzie Marka Belki, pytany o te liczby
zastrzega, że nie może powiedzieć, czy są one dokładne, bo obowiązuje go
tajemnica państwowa. - Mogę natomiast ujawnić, że gdy zostałem szefem tego
resortu i dowiedziałem się, ile tych podsłuchów jest, byłem przerażony.
Zapytałem komendanta głównego policji, czy konieczna jest aż tak wielka liczba.
Prosiłem, żeby decyzje w każdym przypadku podejmować rozważnie, ważyć równo
względy bezpieczeństwa z kwestią praw człowieka, które mogą być tutaj zagrożone
przez nadmierną i nieuzasadnioną ingerencję - wspomina Kalisz.

Marek Biernacki (PO) jako minister spraw wewnętrznych w rządzie AWS wprowadzał
nowe przepisy regulujące zakładanie podsłuchów. Dzisiaj mówi, że dostaje sygnały
o tym, że liczba podsłuchów "niepokojąco rośnie".- Decyzje wydają sądy. Mam
nadzieję, że nie robią tego machinalnie. Sąd powinien zwiększyć swoją rolę przy
weryfikacji wniosków o zastosowanie tego typu techniki - ostrzega.

Twardy dowód

Nasz informator odpowiadający w jednej z sieci GSM za kontakty ze służbami
uważa, że wzrost "telefonicznej inwigilacji" nie jest związany tym, kto
aktualnie sprawuje rządy w kraju.

- 80 proc. zleceń mamy od policji. Billing stał się najprostszym do uzyskania
materiałem dowodowym. Funkcjonariusz, który prowadzi jakąś sprawę, rutynowo
zaczyna od tego, że zwraca się o wykaz rozmów "figuranta". Nie potrzebuje na to
żadnej zgody i ma czarno na białym, kto z kim się kontaktował, gdzie był, może
sobie wyrobić pogląd o jego aktywności. Jeszcze mocniejszym dowodem jest
podsłuch. Przed sądem zapis rozmowy jest jednym z najtwardszych materiałów
dowodowych - twierdzi rozmówca "Gazety".

Według niego w każdej sieci telefonicznej zlecenia policji i służb obsługuje
zespół 30 do 40 osób. - Obsługują na okrągło sprawy pilne związane z porwaniami,
zagrożeniem terrorystycznym, ale też muszą zajmować się głupstwami. W wielu
przypadkach funkcjonariusze zwracają się od nas, bo idą na łatwiznę - ocenia
jego kolega z innej sieci.

Widacki: trzeba to kontrolować

- Otrzymaliśmy sygnały, że liczba przypadków, w których stosowane są tego
rodzaju techniki operacyjne, jest coraz większa. Chcielibyśmy potwierdzić to w
rozmowach z szefami służb i policji i zapytać, jaka jest tego przyczyna - mówi
poseł Paweł Graś (PO) z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Graś podkreśla,
że nie chodzi mu o utrudnianie pracy funkcjonariuszy. - Stosowanie tego typu
środków jest ostrą ingerencją w sferę wolności obywatelskich. Chcemy, żeby była
nad tym jakaś kontrola.

Jak mogłaby wyglądać? Prof. Jan Widacki, b. wiceminister spraw wewnętrznych w
rządzie Tadeusza Mazowieckiego i współtwórca ustaw policyjnych, uważa, że
sejmowa speckomisja mogłaby raz na pół roku czy na rok dostawać sprawozdania o
skali stosowanych technik operacyjnych. - Byłaby to forma kontroli politycznej.
Takie sprawozdanie musiałoby być jawne. Posłowie mogliby, mając konkretne
liczby, ocenić tendencje, porównać z danymi o skali przestępczości w kraju.
Sprawdzić, jak to wygląda w innych państwach. W żaden sposób nie popsułoby to
efektów pracy operacyjnej, a zabezpieczałoby obywateli przed ewentualnym
naruszaniem ich praw.




Temat: JaruzelskiDomagałSięWzmożeniaDziałań ws Popiełuszk
JaruzelskiDomagałSięWzmożeniaDziałań ws Popiełuszk
- ujawnia w "Biuletynie IPN" prokurator Andrzej Witkowski, który w IPN bada
zbrodnie SB wobec księży.
...
"Stwierdziłem bardzo ścisłe kontakty urzędu z generałami Władysławem
Ciastoniem i Zenonem Płatkiem. M.in. znalazłem dokument – tak zwane pro
memoria – opracowany przez Urząd ds. Wyznań. Widniał tam zapis: »prof. Adam
Łopatka, proszę wzmóc działania wobec ks. Popiełuszki«. Autorem tej adnotacji
był gen. Wojciech Jaruzelski" - powiedział Witkowski.

Dodał, że "wydawałoby się, że to nie było polecenie czy dyrektywa, ale
zwyczajna notka. Później przesłuchiwany przeze mnie w charakterze świadka
gen. Wojciech Jaruzelski, po okazaniu mu tego kawałka papieru,
powiedział: »no tak, ale tutaj nie ma daty«. On to napisał, ale bez daty. To
było przypięte do pro memoria z sierpnia 1984 r."

Według Witkowskiego, na podstawie akt Urzędu ds. Wyznań "można się upewnić co
do istnienia zażyłych codziennych, roboczych kontaktów kierownictwa tego
urzędu z kierownictwem SB, które odbywały się pod kloszem najwyższego
kierownictwa partii".

Zdaniem prokuratora, zakres działań stosowanych przez SB wobec księży był
bardzo obszerny, od drobnych czynów do najbardziej spektakularnych, mających
zbrodniczy charakter, uprowadzeń itd.

Zdaniem Witkowskiego, po objęciu MSW przez Czesława Kiszczaka "nasiliło się
jego upolitycznienie, nawiązywanie wręcz do starych praktyk z lat
pięćdziesiątych. W ministerstwie tworzono komórki, których kierownictwo
obejmowali wsławieni swoimi działaniami w stosunku do opozycji politycznej
funkcjonariusze byłego UB".

Prokurator opowiadał też o pierwszym śledztwie wobec ludzi MSW. Jak mówił,
jesienią 1990 r. "zaczęły wpływać do Departamentu Prokuratury akta spraw
uznanych za zbrodnie komunistyczne, jak to dziś ustawowo określono. Niektóre
z tych spraw pozostawały w Departamencie Prokuratury, część z bardzo
dokładnymi wytycznymi kierowano do prokuratur terenowych, właściwych do
prowadzenia danego postępowania. Tam śledztwa umarzano.

Trwało to mniej więcej do grudnia 1990 r., kiedy zaczęły docierać sygnały, że
komuś w ministerstwie zaczyna przeszkadzać dźwięk kajdanek na korytarzach.
Rozpoczął się proces odsyłania wszystkich spraw z departamentu do ośrodków
terenowych. Uratowałem tylko sprawę ks. Popiełuszki dlatego, że byli
aresztowani i sprawa już się rozwijała".

Jak opowiada dalej Witkowski, "wiosną 1991 r. natomiast były naciski, by
kończyć np. prowadzoną przeze mnie sprawę ks. Popiełuszki, nie chciano
dopuścić, abym wystąpił o przedłużenie tymczasowego aresztowania w stosunku
do generałów Ciastonia i Płatka. Do 21 listopada 1991 r. istniała jeszcze
możliwość prowadzenia czynności merytorycznych. Uważałem, że mamy szansę, na
skutek przemian politycznych, wyjaśnienia do końca tych spraw, ale niestety,
postępowanie wstrzymano. Po moim odsunięciu od tej sprawy zaczęło się
utajnianie akt. Jedyną szansą na jej wyjaśnienie jest funkcjonowanie pionu
śledczego w strukturze IPN".

Historyk z IPN Antoni Dudek mówił w tym samym wywiadzie, że z zachowanych
stenogramów Biura Politycznego KC PZPR, których resztę zniszczono na
polecenie Jaruzelskiego w 1989 r., "widać wyraźnie, że istotną część obrad
poświęcano właśnie dyskusjom na tematy kościelne".

Dyskusje dotyczyły różnych spraw, od fundamentalnych – jak termin kolejnej
wizyty papieskiej, po bardzo konkretne i szczegółowe, np. protesty młodzieży
ze szkoły we Włoszczowej, gdzie usunięto krzyże z sal lekcyjnych.

"W grudniu 1984 r. na posiedzeniu Biura Politycznego dyskutowano sprawę
przygotowań do procesu zabójców ks. Popiełuszki, który miał toczyć się w
Toruniu. Problemem numer jeden stali się adwokaci. Kiszczak skarżył się, że
ma problemy ze znalezieniem odpowiednich adwokatów w tamtym regionie. Takich
obrońców, którzy dawaliby odpowiednie gwarancje władzom, że jako adwokaci
Piotrowskiego i Pietruszki nie będą próbowali rozszerzać zakresu sprawy,
zwłaszcza o współodpowiedzialność ludzi stojących w bezpieczniackiej
hierarchii wyżej niż Pietruszka" - mówi Dudek.

Dodał, że członkowie BP zastanawiali się też nad "takimi drobiazgami jak
zwiększenie liczby tytułów literatury ateistycznej".

"Wspominam o tym, aby nie było wątpliwości, że to nie w MSW, ale w KC PZPR
znajdował się mózg planujący antykościelną politykę i tam się te wszystkie
nitki zbiegały. Tak było w latach 40. i mechanizm ten pozostał do końca lat
80." - podkreślał Dudek.

Według historyka z IPN Jana Żaryna, co najmniej od początku 1949 r. w aktach
UB i kościelnych przekazach jest bardzo dużo informacji na temat działalności
UB, której zadaniem była "prowokacja, tworzenie atmosfery ośmieszającej
Kościół i duchowieństwo, próby zastraszania, zabójstwa czy skrytobójstwa".

"Kilkakrotnie usiłowano zamordować młodego prymasa Stefana Wyszyńskiego, po
raz pierwszy w trakcie ingresu. Gdy w latach sześćdziesiątych do Polski
przyjechał po raz pierwszy ks. Agostino Casaroli, nie docierało do niego
wiele informacji dotyczących stanu Kościoła w Polsce z wyjątkiem jednej, że
prawie wszyscy polscy biskupi mieli wypadek samochodowy. To był jednoznaczny
sygnał na temat, w jaki sposób i w jakiej atmosferze odbywał się w Polsce
rzekomy dialog państwo–Kościół. Warto przypomnieć, że w wypadkach
samochodowych zginęło w latach komunizmu między innymi dwóch biskupów – w
1948 r. ordynariusz łomżyński bp Stanisław Łukomski oraz pod koniec lat 60. –
bp włocławski Antoni Pawłowski" - mówił Żaryn.




Temat: Monitoring pracy radnych - aktywny radny
Regulamin monitoringu pracy radnych
„Aktywny Radny”

§ 1

Monitoring pracy radnych „Aktywny Radny” jest jednym z komponentów
akcji „@ktywny Radzyminiak”i realizowany jest dzięki dotacji
otrzymanej z Fundacji im. Stefana Batorego.

§ 2

Organizatorem akcji „@ktywny Radzyminiak” jest
Stowarzyszenie „Radzymińskie Forum”.

§ 3

Celem monitoringu pracy radnych jest zachęcenie radnych to jeszcze
bardziej wytężonej pracy na rzecz gminy Radzymin i jej mieszkańców,
a mieszkańców to aktywniejszego angażowania się w życie społeczne
gminy Radzymin.

§ 4

Monitoring pracy radnych „Aktywny Radny” będzie realizowany od
momentu rozpoczęcia pierwszej sesji Rady Gminy w 2009 roku do 23
grudnia 2009 roku do godziny 23:59.

§ 5

W czasie trwania monitoringu określonym w § 4 każdy radny będzie
otrzymywał punkty za poszczególne podejmowane przez niego działania
(określone w niniejszym regulaminie). Suma punktów uzyskanych w tym
okresie pomoże stworzyć ranking aktywności radnych. Trzech radnych
zajmujących najwyższą pozycję zostanie nagrodzona, natomiast radny z
ostatniego miejsca otrzyma antynagrodę.

§ 6

Punkty przyznawane są wyłącznie w oparciu o niniejszy Regulamin i w
żaden sposób nie zależą od woli organizatora.

§ 7
Obecność na sesji Rady Gminy

Radny otrzymuje 1 pkt za obecność na sesji Rady Gminy.

§ 8
Poczta elektroniczna e-mail

1.Radny otrzymuje 4 pkt za posiadanie adresu poczty elektronicznej e-
mail.
2.Radny otrzymuje dodatkowo 2 pkt za posiadanie adresu poczty
elektronicznej e-mail posiadającego jego pełne nazwisko.
3.O założeniu skrzynki poczty elektronicznej e-mail lub podaniu do
publicznej wiadomości już istniejącej, radny informuje koordynatora
projektu drogą mailową na adres: koordynator@radzymin.net lub listem
na adres organizatora projektu.
4.Radny otrzymuje 5 pkt za każdy e-mail sprawdzający wysłany przez
organizatora, na który odpowie w ciągu w ciągu 7 dni od daty jego
otrzymania. Organizator wyśle 3 e-maile sprawdzające w trakcie
trwania monitoringu

§ 9
Strona internetowa

1.Radny otrzymuje 5 pkt za własną stronę internetową dotyczącą jego
działalności oraz spraw dotyczących społeczeństwa gminy Radzymin. O
istnieniu strony www radny zawiadamia koordynatora projektu w sposób
wskazany w §8 pkt 3.
2.Radny otrzymuje 10 pkt jeżeli aktualizuje stronę www co najmniej
raz na miesiąc. O jednej aktualizacji w miesiącu radny informuje
koordynatora projektu w sposób wskazany w §8 pkt 3.

§ 10
Dyżur

1.Radny otrzymuje 5 pkt za ustanowienie stałego dyżuru odbywającego
się co najmniej raz w miesiącu.
2.Radny otrzymuje dodatkowe 5 pkt jeżeli ustanowi dyżur o godz.
18:00 lub później.
3.Organizator trzykrotnie w okresie trwania monitoringu pracy
radnych sprawdzi czy radny pojawia się na dyżurze. Za każdą obecność
podczas kontroli, radny otrzymuje 5 pkt.
4.Radny informuje koordynatora projektu o porze ustanowionego dyżuru
w sposób przewidziany w § 8 pkt 3.

§ 11
Telefon kontaktowy

1.Radny otrzymuje 3 pkt za podanie do publicznej wiadomości numeru
telefonu.
2.Radny otrzymuje dodatkowe 3 pkt, jeżeli jest to numer telefonu
komórkowego.
5.Radny informuje koordynatora projektu o podanym do publicznej
wiadomości numerze telefonu w sposób przewidziany w § 8 pkt 3.

§ 12
Spotkania z mieszkańcami

1.Radny otrzymuje punkty jedynie za te spotkania, które odbyły się z
jego inicjatywy.
2.Radny otrzymuje 5 pkt za każde spotkanie, na którym obecnych było
co najmniej 5 mieszkańców, o którym radny poinformował koordynatora
projektu na co najmniej 3 dni przed spotkaniem.
3.Radny informuje koordynatora projektu o porze i miejscu spotkania
w sposób przewidziany w § 8 pkt 3, z tym zastrzeżeniem, że w
przypadku listu liczy się data jego otrzymania przez koordynatora
projektu.
4.Radny otrzymuje dodatkowy 1 pkt, jeżeli o spotkaniu informował
mieszkańców za pomocą plakatów lub ulotek.
5.Radny otrzymuje dodatkowy 1 pkt, jeżeli o spotkaniu informował
mieszkańców na lokalnych formach internetowych.
6.Radny otrzymuje dodatkowe 2 pkt, jeżeli na spotkaniu pojawi się co
najmniej 15 osób.
7.Punkty za spotkanie radny otrzymuje tylko wówczas gdy zawiadomi
koordynatora projektu o ilości osób obecnych podczas spotkania oraz
o sposobie informowania o nim.
8.Organizator ma prawo pojawiać się na spotkaniach, o których został
zawiadomiony bez zapowiedzi.
9.Radny otrzymuje -15 pkt (15 pkt ujemnych) jeżeli spotkanie, o
którym poinformował koordynatora projektu było jedynie próbą
wyłudzenia pkt i rzeczywiście nie odbyło się. Fakt, że spotkanie nie
miało się odbyć organizator stwierdza jeżeli na spotkaniu nie
pojawiają się mieszkańcy ani sam radny.

§ 13
Pisma i interpelacje

1.Radny otrzymuje 1 pkt za każdą interpelację oraz każde pismo
złożone w imieniu mieszkańców i na ich rzecz.
2.Informacje o ilości złożonych pism organizator czerpie z Biura
Rady Gminy.
3.Dodatkowo radni mogą informować koordynatora projektu o składanych
przez nich interpelacjach i pismach w sposób określony w § 8 pkt 3.
Zgłoszenie takie powinno zawierać kopię pisma wraz z dowodem nadania
lub stemplem potwierdzającym ich wpłynięcie w wersji papierowej lub
elektronicznej.

§ 14
Aktywność podczas sesji Rady Gminy

1.Aktywność radnych podczas sesji Rady Gminy organizator ustala w
oparciu o nagrania z sesji zamieszczane na stronie internetowej UMiG
Radzymin.
2.Organizator ustala łączny czas wypowiedzi poszczególnych radnych,
po czym 5 najaktywniejszych podczas danej sesji radnych otrzymuje
punkty. Najaktywniejszy radny otrzymuje 3 pkt, radny z drugiego
miejsca otrzymuje 2 pkt, radny z trzeciego miejsca otrzymuje 1,5
pkt, radny z czwartego miejsca otrzymuje 1 pkt, radny z piątego
miejsca otrzymuje 0,5 pkt.

§ 15

Po zsumowaniu ilości punktów 3 najlepszych radnych otrzyma nagrodę,
a radny najmniej aktywny antynagrodę wręczoną podczas uroczystej
gali w grudniu 2009 roku.

§ 16

Wszelkich wiążących interpretacji niniejszego Regulaminu dokonuje
wyłącznie Organizator.




Temat: Polski juz IIgim jezykiem Irlandii?
Polski juz IIgim jezykiem Irlandii?
Sława!
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3687174.html
Irlandzkie media coraz częściej mówią po polsku
Dominika Pszczółkowska 2006-10-17, ostatnia aktualizacja 2006-10-17 01:15
Programy po polsku nadają radiostacje, dublińska telewizja City Channel. Co
tydzień dodatek po polsku drukuje największa popołudniówka "Evening Herald".
Prosto do Polaków chętnie mówią irlandzcy reklamodawcy
W Anna Livia pracuje siedmioro polskich dziennikarzy, którzy przygotowują
audycje po polsku - wiadomości, muzyka, reportaż nadawane na antenie kilka
razy w tygodniu. Polskie programy radia Anna Livia nie są w Irlandii żadnym
ewenementem. W ostatnich kilkunastu miesiącach w odpowiedzi na pojawienie się
na wyspie tysięcy pracowników z Polski kilka stacji radiowych, telewizja i
niektóre gazety zdecydowały się mówić i pisać do Polaków w ich własnym
języku. Czy to dowód otwartości na Polaków? Z pewnością tak, choć może
bardziej dowód, że na Polakach da się zarobić.

Jeszcze dwa lata temu pomysł był nierealny. - Chciałem stworzyć gazetę po
polsku, ale nie mogłem nikogo przekonać, by sfinansował takie
przedsięwzięcie - wspomina irlandzki dziennikarz Tom Galvin, który kiedyś
mieszkał w Polsce i ożenił się z Polką.

Niecały rok temu było już zupełnie inaczej. Nie musiał nikogo namawiać,
przeciwnie to największa irlandzka popołudniówka "Evening Herald" zwróciła
się do niego, by został redaktorem cotygodniowego dodatku polskiego.

Pomysł okazał się sukcesem. - Gdy dodatek zaczął się ukazywać, piątkowy
nakład natychmiast podskoczył o kilka tysięcy - wspomina Galvin. Początkowo
po polsku było osiem stron dziś od 12 do 18.

"Polski Herald" pisze, co dzieje się i w Polsce i w Irlandii. W jednym z
ostatnich numerów jest np. duży artykuł o polskich księżach na wyspie, tekst
o polskiej piosenkarce próbującej zrobić karierę w Irlandii. Są porady
podatkowe, informacje, jak zrobić w Irlandii prawo jazdy.

Zdaniem Galvina największym sukcesem był artykuł o dodatkach na dzieci (150
euro miesięcznie), które mogą pobierać w Irlandii wszyscy obywatele Unii,
również ci, których dzieci pozostały w kraju rodzinnym. Po publikacji
artykułu liczba Polaków występujących o dodatek znacznie się zwiększyła.

"Polski Herald", a także polska strona internetowa ukazująca się od marca
2005 r. w dzienniku "Limerick Leader" na zachodzie kraju otrzymały w maju
nagrodę prasową Media and Multicultural Award (MAMA) przyznawaną mediom
wspierającym integrację imigrantów w Irlandii.

Te wszystkie "ę", "ą" i "ż"

W Irlandii robienie gazety po polsku nie jest łatwe, o czym przekonał się
John O'Mahony, redaktor innego irlandzkiego dziennika "Irish Examiner".
Dotychczas jego gazeta tylko raz, ale za to na pierwszej stronie,
opublikowała ten sam tekst po polsku i po angielsku. - Te wszystkie "ę", "ą"
i "ż" to kłopot - narzeka. - Musielibyśmy zatrudnić całą ekipę dziennikarzy,
korektorów. Kierownictwu trudno byłoby kontrolować, co pisze gazeta.

Artykuł po polsku dotyczył wykorzystywania polskich pracowników przez
nieuczciwych pośredników. - Szczególnie w przypadku takich tekstów jest
bardzo ważne, by redaktorzy panowali nad tym, co piszemy, bo przecież
opisywani mogą podać nas do sądu - mówi O'Mahony.

Ci, którzy zdecydowali się na strony po polsku, uważają jednak, że zrobili
świetny interes. - Reklamują się u nas linie lotnicze, biura podróży,
operatorzy telefonii - wylicza Galvin z "Polskiego Heralda".

Wtóruje mu Vanessa Kaminski, dyrektor programowy telewizji kablowej City
Channel nadającej od prawie roku program po polsku. - Początkowo sądziliśmy,
że wokół polskiego programu będą się reklamować głównie polskie sklepy,
usługi. Okazało się, że zainteresowane są też największe firmy, np.
operatorzy telefoniczni - mówi.

Początkowo program "Oto Polska" był jedynie streszczeniem wiadomości z
ojczyzny kupowanym od TVP. Dziś to także program o Polakach w Irlandii
robiony przez nich samych. Powtarzany jest cztery razy w tygodniu.

- Prezenterka Izabela Chudzicka stała się w Irlandii wielką gwiazdą.
Zapraszana jest wszędzie, gdzie dyskutuje się o Polakach - mówi Kaminski. - A
my w znacznej mierze dzięki polskiemu programowi rozszerzamy naszą
działalność na inne irlandzkie miasta.

O tym, że Polacy są klientami, do których warto, a nawet trzeba kierować
oddzielne reklamy, przekonany jest m.in. gigant telefonii komórkowej
Vodafone. Koncern zamówił nawet badania, by dowiedzieć się, jak mówić do
Polaków. Wyszło, że najlepiej reklamować się w polskojęzycznych mediach i
rozdawać ulotki w polskich barach. - Osobną kampanię reklamową skierowaliśmy
tylko do Polaków i do Chińczyków - podkreśla przedstawicielka Vodafone Cara
Twohig. - Bardzo starannie tłumaczymy nasze reklamy, by przesłanie pozostało
właściwe.

Polski przed irlandzkim

To, że w kraju, gdzie znalazło się dużo Polaków, powstają pisma lub inne
media po polsku, nie jest niczym zaskakującym. Wyjątkowe w Irlandii jest to,
że język polski pojawia się nawet w znanych, ogólnokrajowych tytułach.
Zapewne stało się tak dlatego, bo Polacy szybko stali się największą
mniejszością w tym jeszcze niedawno jednonarodowym kraju.

W sąsiedniej Wielkiej Brytanii nie ma co liczyć, by "Guardian" czy "Sun"
zaczęły nagle drukować artykuły czy dodatki po polsku. - W Wielkiej Brytanii
jest tyle różnych społeczności, że nie dałoby się do każdego mówić w jego
języku. A skoro w liczącym niespełna milion mieszkańców Dublinie pojawiło się
kilkadziesiąt tysięcy Polaków, to jest to znacząca grupa - tłumaczy Kaminski.

W Irlandii polski staje się na tyle popularny, że doszło do paradoksu.

Najnowszym pismem, które wprowadziło stronę po polsku, jest tygodnik "Irish
Catholic". Ukazuje się tam fragment Pisma Świętego, który danej niedzieli ma
być czytany w kościołach, reportaże z podróży Polaków do irlandzkich
sanktuariów.

- Czy macie lub planujecie strony w jeszcze jakichś językach? - pytam
reportera Paula Keenana.

- Prawdę mówiąc, myślimy właśnie nad wprowadzeniem strony po irlandzku -
odpowiada.

Pierwszy oficjalny język Zielonej Wyspy, do którego znajomości przyznaje się
kilkaset tysięcy mieszkańców, musiał się posunąć i zrobić miejsce nieznanemu
do niedawna w Irlandii polskiemu.

Forum Słowiańskie
gg 1728585



Temat: pytanie do UKE - blue connect w sieci ERA
Gość portalu: stały klient ERY napisał(a):

> Problem mam z bezprzewodowym internetem w sieci ERA - blue connect
z
> kartą huawei E630. Zakupiłam go w styczniu 2008 w 6 dniu od zakupu
> zgłosiłam się do salonu gdzie była podpisywana umowa z wiadomością
> że internet praktycznie (prakycznie- nie można było nawiązać
> połączenia, jeżeli już się to udało strony chodziły bardzo wolno o
> ile wogóle chodziły) nie działa na co pan powiedział że umowa jest
> już podpisana i mogę ją tylko zerwać. Oczywiście płacąc karę w
> wysokości 1200 zł. Umowa jest na 2 lata z abonamentem 50 zł więc
na
> jedno wychodziło czy zerwać czy nie. Umowy nie zerwałam myśląc że
> może wkońcu będzie lepiej działał. Zasięg był 5 kresek na 6
> możliwych a internet działał otwierając stronę przez conajmniej 2
> minuty. Ponieważ jestem cierpliwa korzystałam z niego (tylko ja w
> całej rodzinie bo nikt nie miał tyle cierpliwości). Modem łączył
się
> z internetem a strony nie działały. Dzwoniąc do biura obsługi
> abonenta ERA otrzymywałam odpowiedź że: jeżeli na monitorze
> wyświetla mi się komunikat z jaką prędkością jest nawiązane
> połączenie to z ich strony jest wszystko ok. Komunikat był 7,2
Mb/s
> (Warszawa) a teraz jest 236,8 Kb/s (okolice Radomia), prędkość
> wyświetlana jest inna a internet działał w obu miejscach tak samo.
> Wmawiano mi że mam złego windowsa, zły program antywirusowy.
> Sprawdzałam na 2 innych komputerach i byo to samo. W grudniu już
> nawet połączenia nie udawało się nawiązać. Oddałam modem do
> reklamacji 5 stycznia. 22 stycznia byłam się dowiedzieć czy coś
się
> wyjaśniło. Nikt nie potrafił udzielić mi informacji, ani w salonie
w
> którym modem był reklamowany ani w boku. 31 stycznia złożyłam w
> salonie ERY reklamację. Opisałam całą sytuację i prosiłam o
> zwolnienie mnie z opłat abonamentowych za okres kiedy modem jest w
> reklamacji. 11 lutego czyli po 31 dniach otrzymałam smsa że modem
> jest do odbioru. Modem został wymieniony na nowy. Dziś używam go 3
> dzień i żeby nawiązać połączenie musiałam czekać około godziny i
> próbować kilkanaście razy. Na stronia UKE przeczytałam że powinnam
w
> ciągu 14 dni otrzymać potwierdzenie przyjęcia pisma dziś jest 18
> luty i żadnego pisma nie dostałam. Kilka razy rozmawiając z
> konsultantem boku prosiłam o pomoc i przełanczano mnie od jednej
> osoby do drugiej w ostateczności połączono z panem od reklamacji,
> który powiedział że w takiej sytuacji najlepiej jak zerwę umowę.
> Oczywiście zapytałam czy będę musiała płacić karę na co pan
> powiedział że tak, bo to ja zrywam umowę. Przez rok czasu płaciłam
> za internet którego działanie mogę porównać z działaniem modemu
64k
> którego używałam 11 lat temu. W tej chwili na programie
> sprawdzającym szybkość internetu jest 56 kbps wychodząca i 22 kbps
> przychodząca, zaznaczając że jest ten moment w którym można
> powiedzieć że działa dobrze, a rzadko tak jest. Zamiast iść do
przod
> to się cofamy.
>
> Ostrzegam nie kupujcie internetu bezprzewodowego działającego na
> sieciach komórkowych.
> Czy ktoś się już spotakał z takim przypadkiem?
> Czy jest możliwość zerwania umowy bez konieczności płacenia kary?
> Proszę podpowiedzcie coś bo to już staje się denerwujące.
> POMOCY

w odpowiedzi na Pani post, wyjaśniam, iż charakter dostępu do usługi
mobilnego Internetu powoduje, iż operator nie jest w stanie
zagwarantować stałej prędkości w każdej lokalizacji.
Zjawisko ograniczonego zasięgu dotyczy każdego z dostawców usługi,
operator zastrzega, iż świadczy usługi w ramach istniejących
możliwości technicznych. Usługi są konstruowane w taki sposób, aby
zapewniać Abonentom, Użytkownikom dostęp do sieci Internet dla
ruchomego terminala przy wykorzystaniu różnych technologii takich
jak: UMTS/HSDPA, a sam wybór technologii zależy od jej dostępności w
danej lokalizacji oraz od terminala, z którego Pani korzysta. W
przypadku dużych spadków prędkości usługi należy niezwłocznie
zawiadomić o tym dostawcę usługi składając reklamacje. Operator
świadczy usługę zgodnie z Regulaminem jej świadczenia. Niestety z
uwagi na brak zapisów w umowie o prędkości minimalnej oraz z uwagi
na sam charakter usługi powyższa opisana przez Panią sytuacja nie
jest podstawą do rozwiązania umowy z winy operatora tj bez
naliczania kary umownej.
W treści postu wskazała Pani, iż oddała Pani modem do „reklamacji”,
ale nie określiła Pani z jakiego tytułu reklamowała Pani modem czy z
tytulu gwarancji czy odpowiedzialności sprzedawcy za towar niezgodny
z umową? Jeżeli naprawa jest w ramach gwarancji to zasady naprawy
określa książeczka gwarancyjna producenta, jeżeli natomiast
reklamowała Pani towar z tytułu odpowiedzialności sprzedawcy za
towar niezgodny z umową – zgodnie z przepisami art. 8 ust. 3 ustawy
z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży
konsumenckiej (Dz. U. nr 141, poz. 1176 z późn. zm.) jeżeli
sprzedawca, który otrzymał od kupującego żądanie określone w ust. 1
(naprawy, wymiany na nowy), nie ustosunkował się do tego żądania w
terminie 14 dni, uważa się, że uznał je za zasadne. Odnośnie
złożonej przez Panią reklamacji, do operatora (dot. zwolnienia z
opłat w okresie naprawy/wymiany modemu) z dnia 31 stycznia br.
pragnę wskazać, iż operator ma 30 dni na udzielenie Pani odpowiedzi.
Operator jest obowiązany potwierdzić na piśmie fakt przyjęcia Pani
reklamacji w ciągu 14 dni. Potwierdzając przyjęcie reklamacji,
powinien jednocześnie określić nazwę, adres i numer telefonu do
swojej jednostki organizacyjnej, która zajmuje się rozpatrzeniem
reklamacji. Takie potwierdzenia przyjęcia Pani reklamacji przez
operatora winno zostać nadane najpóźniej 14 dnia licząc od dnia
następnego po dniu złożenia reklamacji.
Jeżeli odpowiedź na reklamację będzie dla Pani niesatysfakcjonująca
dalszych roszczeń może Pani dochodzić w postępowaniu mediacyjnym lub
postępowaniu przez Stałym Polubownym Sądem Konsumenckim przy
Prezesie UKE.
W przypadku problemów związanych z naprawą/wymianą sprzętu w ramach
gwarancji lub z tytułu odpowiedzialności sprzedawcy za towar
niezgodny z umową – skargę w tej sprawie kieruje Pani do Inspekcji
Handlowej (www.uokik.gov.pl > Inspekcja handlowa)

z poważaniem
Paweł Kucharczyk
Departament Detalicznego Rynku Telekomunikacyjnego
Urząd Komunikacji Elektronicznej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 89 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex