Biurko pod kompuuter

Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biurko pod kompuuter




Temat: www.jak_tu_by_se_zostać_normalnie_hakerem.com.pl
www.jak_tu_by_se_zostać_normalnie_hakerem.com.pl
PORADNIK HAKERA v1.0
1. Wszyscy początkujący Hakerzy (mistrzus wszystkowiedzus yeslikus) to tzw.
Lamerzy (idioticus baranus szpanerus) ( czyli łoś )
2. Istnieją też Luserzy, oni nie mają szans stać się Hakerem
3. Jeśli Luser (debilus niewiedzus smugglerus) baaaardzo chce być Hakerem
musi najpierw stać się Lamerem, jest to bardzo łatwe, i każdy sobie poradzi.
4. Aby zostać Lamerem trzeba wykazać się hakerskimi zdolnościami np. nie
dzwonić do pomocy technicznej, lub nie panikować, kiedy naciśniemy Format:C
5. Format:C i Reset - bardzo niebezpieczne przyciski dla początkujących
Lamerów (szczególnie ten pierwszy)
6. Format:C znajduje się pomiędzy przyciskami Alt i Ctrl:
a) spójrz tam
b) jeśli go tam niema to znaczy, że źle spojrzałeś
c) spójrz jeszcze raz, widzisz go? to dobrze... NIE NACISKAJ GO TY
IMBECYLU!!!
d) jeżeli go tam nie ma szybko dzwoń do serwisu (TAK, TERAZ, NA CO CZEKASZ!?)
e) Teraz przyda się grzebień - zaczesz włosy żeby nie zasłaniały ci widoku
7. jeden z bardzo przydatnych przycisków na pulpicie to "skrót do dzwoń do
pomocy technicznej" jest on niezawodny, ale jak chcesz być hakerem, to z
niego zrezygnuj!
8. dobra, już znamy podstawy. Teraz zajmiemy się czymś trudniejszym
(Hakowaniem linii sąsiada):
a) zejdź do piwnicy i rozwal z kopa (z dynki ewentualnie) skrzynkę z napisem
TP SA
b) co? nie ma jej? dzwoń na infolinię TP SA i zapytaj się gdzie montują te
skrzynki.
c) podłącz się do linii sąsiada, ok? ok!
9. Dobrze... teraz okradnij monopolowy i świętuj dojście do punktu 9.
10. Jeżeli masz na biurku ( obok monitora ) kalkulator wywal go przez okno,
nie przyda się.
11. Jesteś już Lamerem, gratulacje!!! Teraz możesz szkolić się na Hakera.
12. wejdź na stronę www.jak_tu_by_se_zostać_normalnie_hakerem.com.pl/
i ściągnij program EasyVirusEditor i wyprodukuj kilka trojanów
13.Jeżeli nie ma takiej strony, to ją zrób
14. Teraz nam będzie potrzebny kalkulator, jest za oknem? nie szkodzi w super
Markecie kupisz taki drugi za pół ceny
15. Masz go? to dobrze, teraz go postaw na ziemi i delikatnie rozwal z kopa (
z całej siły )
16. teraz go napraw, jak się uda to będzie połowa drogi do sukcesu.
17. Udało się? to dobrze. Teraz wywieś wielki napis za oknem "Jestem Hakerem"
18. Jeśli przyjedzie policja powiedz, że to nie ty, tylko sąsiad, kiedy go
aresztują wejdż do jego domu i "pożycz" TV i kilka tysięcy złotych
(potrzebujemy nowego sprzętu )
19. po wizycie w Super markecie idż do fryzjera i obetnij się na łyso.
Widzisz to zielone auto jadące po autostradzie? szybko, musisz je złapać.
20. Teraz będziemy poruszać się tym nowo nabytym pojazdem.
21. Widzisz tek klif przed tobą? dodaj Gazu !!!
22. Jeżeli się obudziłeś sprubuj zasnąc i powtórz wszystkie punkty od nowa.
23. Jeżeli się nie obudziłeś odmów szybko "ojcze nasz" i licz na cud.

Sprostowanie:
Luser - najprymitywniejsze stadium ewolucji Hakera, nic nie wie o komputerach
i się boi dotknąć przycisku na klawiaturze.
Lamer - druga forma ewolucji Hakera, posiada minimalną wiedzę na temat
komputerów, ale skutecznie ukrywa swoją niewiedze.
Haker - ostatnia forma ewolucji, umie wytworzyć 220V potrzebnych do
uruchomienia komputera, nie używa klawiatury, myśli przenosi bezpośrednio do
komputera






Temat: Rogatek, czyli przygody kota.:)
Jak Rogatek pomógł.:)
Mateusz przyszedł do pracy z "kocim koszykiem". A miał po ostatnich
wydarzeniach, związanych z praniem Rogatka, surowo wzbronione przynoszenie do
pracy kogokolwiek podobnego do kota. Naczelnik wyraził się jasno i dobitnie: -
Panie Mateuszu, ja rozumiem wszystko i to, co się przydarza Panu, rzeczywiście
jest śmieszne. Ale ostatnio Dyrektor stwierdził, że zdziwiło go, gdy podczas
ostatniej wizyty (nastąpiła ona szczęśliwie już po upraniu Rogatka i
uprzątnięciu "śladów przestępstwa", choć tego samego dnia) wszędzie śmierdziało
jak w miejskim WC. Zwaliłem to na petentów, ale nie wiem, czy uwierzył. Ja Pana
błagam, żadnych kotów do prania! I Pan wogóle jest pewien, że to jest kot?
- A kto? - zdziwił się Mateusz, solennie obiecując, że żadnych prań kotów
więcej nie będzie.

A teraz Mateo pojawił się z koszykiem. Zgodnie stwierdziłyśmy, że jest mocno
niedobrze, tym bardziej, że w koszyku coś się szamotało. Jednak niewiadomo
czemu byłyśmy pewne, że nie jest to Rogatek, chociaż ten "ktoś" napewno w jakiś
tajemniczy sposób ma coś wspólnego z rogatym utrapieniem.

Mateusz ustawił koszyk na biurku, zamaskował go gazetami, zasłonił wazonem z
suchymi chwaścikami, ozdabiającym dotąd komputer, i, pewny, że koszyk jest
niewidoczny, udał się w nieznanym kierunku. Koszyk przyciągał wzrok każdej
wchodzącej osoby bardziej, niż gdyby Mateo go nie maskował. Na wszelki wypadek
nie dotykaliśmy koszyka. Mało kto tam mógł siedzieć. Chociaż ciekawe byłyśmy
niezmiernie. Natomiast ostrożność kazała nam nie ruszać kosza, gdyż znając
litościwość Mateusza i pomysłowość Rogatka, mógł tam siedzieć nawet diabeł
tasmańki.

Szczęśliwie Mateo wrócił szybko. - Odbieram nadgodziny, - powiedział, i już
chciał wymknąć się, unosząc tajemniczy koszyk. Drogę zastapiła mu Wańdzia: -
Możesz sobie je odbierać, ale dopiero jak opowiesz, coście z Rogatkiem znów
wymodziliście.
- Ja - nie, - ugodliwie powiedział Mateo, siadając na biurku i nadal piastując
w objęciach kosz. - To Rogatek. On jest dobrym kotkiem, ale czasem mu niektóre
pomysły szwankują.
Co do takowej oceny Rogatka nie miałyśmy wątpliwości, chyba że należałoby
uznać, iż dotychczasowe poczynania miały służyć zapewnieniu rozrywki Mateo i
otoczeniu.
- No to mów, - powiedziała Ania. Wewnętrznie nastawiłyśmy się na coś bardzo
dziwnego. Mateo widocznie zauważył odźwierciedlenie niepokoju na naszych
twarzach i uspokajająco pomachał ręką: - Nie to, co myślicie. Teoretycznie
powinienem zabronić Rogatkowi tych spacerów po okolicy, ale nie mogę go
przeistoczyć w kota zamkniętego. Parę dni temu stwierdziłem, że Rogatek i Dunia
zbyt dużo jedzą. Nigdy nie zdarzyło im się "wymieść" z miseczek wszystko,
łącznie z suchą karmą. Zawsze do mojego powrotu coś tam zostawało w
karmidełkach. A od kilku dni - nic. Najpierw myslałem, że koty cierpią na efekt
gromadzenia tłuszczyku na zimę, ale nie przybierały na wadze i już.
Stwierdziłem, że musi w tym być coś innego. No i jest. Dzisiaj przypadkiem
dowiedziałem się, że mam dodatkowego lokatora.

- Kogo? - spytałyśmy nieomalże chórem.
- A - o - popatrzcie, - powiedział Mateo, i wyjął z koszyka straszliwie
zaniedbanego i chudego kotka. Kotek płaczliwie zaprotestował wyjmowaniu go z
cieplutkiego koszyka.
- Rogatek go przyprowadził i, widocznie po przygodzie z jaszczurką, stwierdził,
że kolega, któremu chce pomóc, powinien się chować przede mną. Nie przyszło mu
do głowy, że chorego kociaka bym nie wyrzucił. Wiecie, gdzie kazał mu chować
się przede mną? Pod wanną. A ja cały czas zastanawiałem się przez tych kilka
dni, co mi chce Dunia powiedzieć, bo ciągle chciała, bym poszedł za nią do
łazienki. Widocznie miała odrazu inne zdanie, niż Rogatek. Dziś odkryłem tego
dzikiego lokatora, bo wyszedł skorzystać z kuwetki i przyłapałem go na tym.
Wybieram się do weterynarza - przecież nie pozwolę, by rozchorował się na dobre.

Dziki lokator mieszkał u Mateusza, a może raczej u Rogatka, kilka dni, aż nie
wydobrzał. Potem zaczął wychodzić i kiedyś już nie wrócił na nocleg. Nie znikł
zupełnie z życiorysu Rogatka i Mateo, czasem ich odwiedza, ale poprostu woli
wolne życie dzikiego kota, choć zapewne odczuwa wdzięczność wobec Mateo, bo
daje się mu pogłaskać.

Pozdrv.

C.d.n.






Temat: Dziękuje Ci Ivico...
Gość portalu: maciej napisał(a):

> Wydaje mi się, że ta cała sprawa ze zwolnieniem osoby z urzedu miasta za jej
> poglady na forum to prawie jak powiesc Orsona Wellsa "1984".Rozumiem, ze
> pracownik w godzinach swojej pracy powinien byc zajety zupelnie czyms innym,
a
> nie pisaniem na forum. Na to ewentualnie ma czas w domu.Można by było
udzielić
>
> nagany takiej osobie, pozbawić premii czy cos podobnego, a nie zwalniac.
> Ciekawym jest tez to dlaczego tak długo z tym czekano.Przejrzałem kilka
postów
> i osoba którą zwolniono miała nick KAKTUS albo Chester.Pisała zawsze spod
tego
> samego IP. Zapewne tą osobą nie jest IVICA, bo po pierwsze nie jest on
> absolwentem AB tylko jeszcze studentem ostatniego roku ATR.Pytanie
następujące
> dlaczego jednym w urzedzie miasta wolno, a drugim nie. W takim wypadku
powinno
> zwolnić się również IVICE.Chyba, że tak jak było określone w artykule GP
pełni
> on szczególną misję tworzenia pozytywnego wizerunku generalisimusa
> Dombrowicza.Tak to nie przypadek, ze dodałem tego generalisimusa.Zaczyna mi
to
> wszystko przypominac czasy minione, totalna inwigilacje spoleczenstwa.Widac,
ze
>
> nasz prezydent to osoba bardzo słaba, egocentryczna, bojaca sie o swoje dobre
> imie, więc musi posługiwać sie matodami czysto UBeckimi.Tak jak stalin czy
inni
>
> tego typu przywodcy bardzo szybko zamykali buzki swoim podwladnym, którzy
byli
> nieprzychylni.Dla mnie zaczyna to juz tez miec wymiar aferalny, taki jak w
> aferze watergate,a rok 1984 jest nam coraz bliższy bo rozwoj TI bedzie temu
> bardzo sprzyjał.
wiesz.ja sądzę,że w naszym kraju nie wszyscy tak naprawdę mają dostęp do
prywatnego komputera lub do sieci.jak taki student znajdzie pracę o co
trudno,jak jednym guziczkiem weżmie w ręce cały świat,to w wolnej chwili,bo w
pracy maja ludzie prawo do wolnej chwili,a nawet dla relaxu korzystnego dla
pracy,skrobnie sobie parę linijek.co to jest 10min...nie ma z tego powodu co
robić burzy w szklance wody.ale jeśli ktoś pracuje dla prezydenta i w pracy -tu
zaznaczam,że mogę się mylić,tak to zrozumiałem,sobie pisze,że syn prezydenta
został dyrektorem z powodu koneksji tatusia, to gdybym był tym prezydentem to
by mnie skręciło,gdybym był tym synem-też by mi nie było wesoło.W końcu nikt z
nas(w większości) nie jest dzieckiem z probówki.Dowalanie komuś za ojca to
żenada.I gówniażeria.Ty tez jesteś bytem samoistnym.Czy ja ci mówię-zamknij
argument,bo twój tatuś...chark,chark,chark...albo-zaraz tu przyjdzie mój
starszy brat...?syn prezydenta,czy dziecko śmieciarza-ma to samo prawo do
swojej normalnej egzystencji.tylko jednego nie wiem.jakie zadania miał pełnić
ten stażysta.jeśli dbac o dobry image prezydenta-ogólnie znana rola-to
umoczył.czy pisał w pracy,czy w domu.nie gryź ręki itd.nawet pod
nickiem.trudno.ale przecież to stażysta.raczkujący.zacząłbym od mocnego
ochrzanu.trudno.niech się uczy.jeśli natomiast od prezydenta do jego biurka i
zadań było tak ze 2km-to naprawdę nie wiem o co tu chodzi i wycofuję się z tej
wypowiedzi.nie znam faktów-nie mam zdania.



Temat: Talex
Robi się ciekawie :)
Ostatnio Talex ma doświadczenie w pracy na rzecz MEN :)

Informatyzacja szkół za 1,5 mld zł

Jeszcze w sierpniu resort edukacji powinien ogłosić kolejną turę z wartych
łącznie 1,5 mld zł przetargów na dostawę pracowni komputerowych dla szkół.
Przygotowane są już zamówienia z budżetem 270 mln zł, a według informacji PB do
końca roku powinny ukazać się jeszcze dwa przetargi podobnej wartości. Tym
razem ma być ciekawiej niż w zeszłym roku, gdzie kontrakty właściwie bez
konkurencji wygrali krajowi producenci. Teraz ostrą walkę o zlecenia zapowiada
niemiecka Maxdata, producent komputerów Belinea.
Maxdata Polska przygotowała się bardzo poważnie do tych przetargów, dostała
wsparcie z centrali z Niemiec i zamierza złożyć bardzo konkurencyjną ofertę
przełamując tym samym monopol polskich producentów PC zapewnia Jarosław
Nowicki, dyrektor generalny polskiego oddziału firmy.

Rozdanie bez klucza

W 2005 r. resor edukacji rozstrzygnął jeden duży przetarg (wartość 250 mln zł)
na dostawę komputerów w całym kraju i kilka nieco mniejszych (po 20-60 mln zł).
W sumie do dziś resort zamówił sprzęt za ponad 500 mln zł. Duży przetarg był
podzielony na cztery tury (podział geograficzny). W każdej złożono po dwie
oferty, ale obie reprezentowały jednego producenta komputerów PC. Podobnie było
w mniejszych zamówieniach. Stąd głosy od niektórych producentów i integratorów
o zmowie zwycięzców i "podziale łupów". Oficjalnie jednak żadna firma nie
zaprotestowała, ani nie zgłosiła sprawy do Urzędu Ochrony Konkurencji i
Konsumentów. Wygrani tłumaczyli zaś, że nie można mówić o zmowie, tylko o
kompromisie.

- Żadna firma nie byłaby w stanie wystartować we wszystkich przetargach, gdyż
nie mogłaby obsłużyć tak dużych zamówień. Składała więc oferty tylko w tych
rozdaniach, które rzeczywiście mogła wygrać. Podział nastąpił naturalnie. Nie
było żadnej zmowy mówi jeden z wygranych.

Dodaje, że gdyby wszyscy walczyli w konkursach, to - przez złe prawo zamówień
nie udałoby się wykorzystać żadnych pieniędzy, a szkoły nie dostałyby ani
jednego komputera.

- To byłby dopiero wstyd kończy nasz rozmówca.

Rzeczywiście wcześniej resortowi przez rok nie udało się rozstrzygnąć żadnego
przetargu. Do wakacji 2005 r. (mimo że cały program komputeryzacji szkół został
zatwierdzony w wakacje 2004 r.) nie udało się wydać ani złotówki.

Równe szanse

W 2006 r. duże przetargi na komputeryzację szkół znów wystartują w ostatniej
chwili. Resort był zajęty organizacją procedur w kilku projektach (m.in. pomoce
dydaktyczne, sprzęt dla szkół specjalnych i szkolenia). Integratorzy i dostawcy
żałują, gdyż najlepiej szkoły byłoby wyposażać w wakacje.

- Tak znów będzie gonienie terminów przy realizacji mówi przedstawiciel jednej
z firm komputerowych.Jarosław Nowicki, szef Maxdaty, ma zaś nadzieję, że
argument krótkich terminów realizacji nie posłuży do wyeliminowania konkurencji.

- Przetarg ten jest finansowany w większej części z funduszy unijnych i liczymy
na to, że po raz pierwszy w historii europejscy producenci PC dostaną równą
szansę na wzięcie w nim udziału mówi dyrektor polskiego oddziału niemieckiego
producenta.

Na razie jednak zamówienie wciąż leży na biurku urzędników. Kiedy zostanie
ogłoszone.

- Ministerstwo jest w trakcie przygotowywania dokumentacji do uruchomienia
przetargów na dostawę pracowni komputerowych do szkół. Postępowania te
prawdopodobnie zostaną ogłoszone jeszcze w sierpniu. Przewidujemy uruchomienie
dwóch przetargów, których przedmiotem będzie dostawa pracowni opartych o
komputery typu IBM PC oraz opartych o komputery typu Macintosh. Łączna wartość
tych przetargów wyniesie ok. 270 mln. zł. Ministerstwo szacuje, iż
dostarczonych zostanie około 5400 pracowni twierdzi Małgorzata Jaszczur-
Alvarez, dyrektor w resorcie odpowiedzialna za organizację zamówień.

Mariusz Zielke

(Puls Biznesu)



Temat: Rogatek, czyli przygody kota.:)
Rogatkowa "przygoda":)
Najpierw ciężką smugą wpłynęła do pokoju ohydna, koszmarna woń. Mało, że
smród "nadszedł" nagle, to odrazu zaczęłyśmy kichać i kaszleć jak oszalałe.
Smród się nasilił, a w chyba jego szczytowej fazie w drzwiach stanął Mateusz,
trzymając pod pachą teczkę i spore zawiniątko, na które składały się ręczniki,
ścierki, reklamówka i jakieś inne szmaty, nie byłyśmy pewne, czy nie skarpetki.
Za Mateuszem zlecieli się lokatorzy sąsiednich pokoi i naczelnik.

- Panie Mateuszu, co to znaczy? Co Pan do jasnej cholery przyniosłeś? - spytał
się głosem obrażonego tygrysa naczelnik, choć raczej głos był na pokaz, bo
naczelnika mamy "do rany przyłóż".
- Kota, - Mateusz miał łzy w oczach i sam wyglądał tak, jakby obejrzał z
dziesięć odcinków serialu o Isaurze ciurkiem.
- Dlaczego kot śmierdzi? - zainteresował się naczelnik.
- Bo nie miałem czasu go wymyć, a nie chciałem się spóźnić do pracy, - wyjaśnił
Mateusz.
- To Pan go chce tu prać? - zdziwił się naczelnik.
- A gdzie?! - z rozpaczą w głosie wyjąkał Mateusz.
Naczelnik popatrzył po wszystkich dziwnym wzrokiem, machnął ręką i odchodząc w
dal korytarza, rzucił przez ramię: - Koleżanki niech Panu pomogą - hiiiii -
uprać kota. Tylko potem - hiiii - porządnie wywietrzcie pokój - hiii.

Na polu bitwy zostaliśmy my, Mateusz i lekko szamoczący się pakunek. Wańdzia,
przewidując wydarzenia, udała się do sprzątaczki w celu wyżebrania jakiejś
balii, bądź wiaderka.
- Odwiń Rogatka, - poleciłam Mateuszowi.
- A skąd wiesz, że to Rogatek? - zdziwił się niepomiernie Mateusz.
- A jak myślisz, kto inny miałby to być? Dunia? To porządna kotka, a nie taki
komplikator życia, jak Rogatek, - odparłam.
Mateusz powoli zaczął wyciągać kotka z łachów. Wyłoniło się coś, co mało
przypominało kota. Ściślej - do połowy przypominało kotka z różkami, bo tylna
część ciałka była usmarowana ściśle i na amen czarną substancją, wydzielającą
ten obrzydliwy fetor.
- Gdzie wlazł? - rzeczowo spytała Anka.
Mateusz nie zdążył odpowiedzieć, bo rogaty kotek, dotąd spokojnie siedzący na
łachach i sprawiający wrażenie lekko przymulonego nagle... otrzepał się.
Kawałki substancji, oblepiającej jego futerko rozbryzły się dookoła, ozdabiając
ściany, sufit i biurka malowniczą masą mniejszych i większych "ciapków". Woń
wydatnie zwiększyła się. - Miau, - żałośnie powiedział Rogatek, i potrząsnął
tylną łapką. Pac. Większy kawałek tego czegoś wylądował na ekranie komputera.
- Zawiń go, - wrzasnęła Ania.

W drzwiach pojawiła się Wańdzia z kubełkiem wody i rękawiczkami. Popatrzyła
smutnym wzrokiem na "ozdobienie pokoju" i stwierdziła łamiącym się głosem: -
Dziś do domu chyba nie wyjdziemy.

Czym jest umycie kota w wiaderku przy pomocy zwierzęcego szmponu do włosów w
warunkach ku temu nie sprzyjających wie tylko ten, kto dokonał tego czynu.
Rogatek zniósł to dzielnie, choć usiłował spróbować organoleptycznie smaku
wody, przebiegł kilka razy po pokoju, zostawiając czarne smużki na wykładzinie
i dopiero po trzecim kubełku wody odzyskał wygląd zbliżony do kociego. Później,
zawinięty w ciepły ręcznik, i, zapewne zmęczony przygodami, przedrzemał cały
dzień, ulokowany na szerokim parapecie. Wyraz rogatej mordki wyraźnie
sugerował, że czuje się niebiańsko szczęśliwy po pozbyciu się smarowidła i
zapachu, którym obdarował... sam siebie. Gdzie - to pozstało jego słodką
tajemnicą.

- Wiecie, co? - spytał Mateusz, gdy zziajani praniem kotka i myciem pokoju
nareszcie usiedlismy spokojnie przy biurkach, - Ja muszę jeszcze dziś dom
wysprzątać i zmienić pościel, bo gdy wrócił, to o nią się wycierał chyba.
Tarzał się po niej i darł się tak, że sąsiedzi mnie teraz będą uważać chyba za
dręczyciela zwierząt. Skubany poszedł na spacer (gwoli wyjaśnienia - Mateusz
mieszka na parterze) w nocy i musiał gdzieś znaleźć szambo i - to już mój
domysł - chyba ćwiczył skoki. Dobrze, że się nie utopił. Wyobrażacie sobie, co
by było, gdyby wpadł głową.
Solidarnie wzdrygnęłyśmy się, a sprawca zamieszania cichutko chrumkał na
parapecie, śniąc tajemnicze kocie sny.

C.d.n.

Pozdrv.




Temat: Szkoły: ATUT i SIGMA
generalnie formalnosc - nie znam dziecka ktore by tego etapu nie przeszlo, o
przyjeciu decyduje wiec przede wszystkim miejsce na liscie. Wiem ze chyba od
ubieglego roku ocena dziecka jest prowadzona przez pedagoga, wczesniej byly to
zajecia z pania psycholog, wiec to co opisze moze sie troche roznic od tego jak
jest obecnie. Nie przyjmowane sa dzieci nadpobudliwe, przejawiajace zachowania
agresywne czy z ADHD. I etap to spotkanie grupowe - zamkniete dla rodzicow wiec
moje informacje co sie tam dzialo sa dosc skape . Wiem ze dzieci mialy
najpierw zrobic swoja wizytowke, potem byly jakies wycinanki oraz zabawy w
ktorych pani mowi np. dotknijcie czegos zimnego... a teraz czegos z plastiku...
a teraz czegos twardego itd. Chodzi przede wszystkim o to zeby zobaczyc jak
dziecko reaguje na polecenie, czy je rozumie i czy je wykonuje, jak pracuje w
grupie. Potem umawia sie na spotkania indywidualne - dziecko przychodzi z
rodzicem. Rodzic ma co stam opowiedziec o dziecku, generalnie jakie jest, czy
sie czyms interesuje, jak sie najchetniej bawi i jak spedza wolny czas, jakie
sa jego relacje z rowiesnikami i ew. rodzenstwem, takie tam. Takze czy dziecko
w domu ma zapewnione miejsce do nauki i dostep do komputera (faktycznie
niezbedne w tej szkole nawet dla najmlodszych!). Dziecko jest pytane m.in. czy
wie jaka jest pora roku, dnia, jaki dzien. Dostaje taki rysunek z przerywanymi
liniami, ma go obrysowac, opowiedziec co na nim jest, potem wyciac. Oceniana
jest precyzja wykonania, tempo pracy i sposob wypowiedzi dziecka (czy mowi
zdaniami zlozonymi, poprawnie gramatycznie). Na kolejnym obrazku dziecko mialo
odpowiedziec na pytania co sie gdzie znajduje (czyli np. ze cos jest POD
krzeslem albo Z PRAWEJ strony biurka, albo co jest NAD stolem itd.). Aha,
obserwowany jest chwyt olowka czy jest prawidlowy. Ale to ze nie jest
prawidlowy albo ze dziecko wolno pracuje lub ze nie umie dokonczyc szlaczka
absolutnie go nie dyskwalifikuje Po prostu jest to zapisywane w pozniejszych
uwagach do wychowawczyni na co ma zwrocic uwage czy jak pomagac takiemu
uczniowi Aha, na poczatku dziecko mialo sie przedstawic i powiedziec gdzie
mieszka. Sa jakies proste zadania z matematyki, typu 2+2, mozna liczyc na
palcach. Bylo takze ukladanie logicznej historyjki z obrazkow, tzn. dziecko
musialo ulozyc te obrazki w jakiejs sensownej kolejnosci i powiedziec dlaczego
tak. Byla jeszcze seria ok. 20 pytan z takiej ogolnej znajomosci otaczajacego
swiata np. jak sie nazywa drzewo na ktorym rosna żołędzie, jak sie nazywa
mała żaba, kiedy dni są dłuższe - w zimie czy w lecie, gdyby dzis byla środa to
jaki dzień byłby jutro itp. Określana jest lateralizacja dziecka. Trochę to
chaotyczne ale tyle pamietam sprzed 2 lat. Nie przygotowujcie jakos specjalnie
dziecka do tych spotkan. Lepsze wrazenie zrobi gdy bedzie spontaniczne, wazne
jest jak dziecko naturalnie reaguje gdy spotyka sie z pytaniem/zadaniem ktorego
nie potrafi wykonac czy z poleceniem ktorego nie rozumie - czy potrafi to
otwarcie powiedziec, poprosic o powtorzenie czy stwierdzic ze nie pamieta...
Aha, oba spotkania trwaja po ok. 1 godz.
Jak cos jeszcze to pytajcie
Aga



Temat: ZIMA NA BLISKIM WSCHODZIE
8 ZIMA NA BLISKIM WSCHODZIE
21 GRUDNIA - WTOREK - ciąg dalszy

Rozmawiam z Jahją i ma dużą wiedzę nt. obozu, jego mieszkańców, problemów, z
jakimi się borykają itp. Jest zwolennikiem panarabizmu – nie ma według niego
podziału na Palestyńczyków, Syryjczyków, Egipcjan czy Tunezyjczyków – wszyscy
oni są po prostu Arabami. Jest on z wykształcenia księgowym, przez jakiś czas
nauczał ekonomii w szkole, obecnie prowadzi wraz z żoną sklepik z ubraniami.
Mają duży dom – salon, sypialnię dla dzieci, sypialnię dla rodziców, kuchnię,
łazienkę, długi korytarz, duży taras i mały taras, a także sklepik. A do domu
prowadzi kilka wejść – na korytarz, do salonu, do sklepiku i do kuchni. Do
sklepiku można także wejść z wewnątrz, z korytarza. Dom mają urządzony ładnie –
w salonie znajduje się zestaw kanap i foteli, a w innej części materace do
siedzenia po arabsku. Jest tu też nowy komputer, telewizor z video. Kuchnia
jest urządzona w stylu europejskim i jada się tam posiłki przy stole – co jest
rzadkie dla tamtej okolicy. Są ładne meble, kuchenka, mikrofalówka, elektryczny
czajnik, pralka – wszystko to jest takie normalne dla nas, lecz niezwykłe w
obozie dla uchodźców. W sypialni szerokie łoże, szafy, wiszą tam też ich
ślubne, a także późniejsze zdjęcia. W pokoju dziecinnym – oprócz łóżka i szafy
znajduje się także biurko, przy którym dzieci mogą odrabiać lekcje – także
niecodzienny widok w obozie.

Nadszedł już czas, by wracać do Sour, bowiem sklep, w którym zostawiłam plecak,
niedługo zostanie zamknięty. Jahja bardzo mnie namawia, bym pozostała u nich,
ja dochodzę do wniosku, że jest to doskonała szansa na poznanie życia uchodźców
od wewnątrz, więc z chęcią się zgadzam. Wychodzę na główną ulicę obozu, łapię
samochód jadący do Sour (za transport ten płace 1000 LE) i powracam do Sour.
Idę zjeść kanapkę z frytkami, czyli batatos sandwicz, odbieram plecak ze
sklepiku. Łapię transport do obozu – gdy dojeżdżam jest już ciemno. Wysiadam
przed szpitalem i udaję się w stronę domu Jahji mając nadzieję, że odnajdę
drogę. Orientacja przestrzenna mnie jednak nie zawodzi i udaje mi się odnaleźć
drogę do celu.

W domu Jahji spędzamy wieczór oglądając telewizję – serial na temat Arabów w
Andaluzji. Jednak wkrótce gaśnie prąd, więc dalej siedzimy po ciemku. Prądu nie
ma w takim momencie w całym obozie – wychodzę na taras, a wokół mnie wszędzie
ciemność. Żona Jahji mnie rozpieszcza. Przynosi mi różne smakołyki. Jest ona
młodą roześmianą dziewczyną – ma 28 lat. Jest szczęśliwa w życiu, mąż ją bardzo
kocha, ona jego. Oboje rozpieszczają swoje dzieci. Bardzo fajnie mi się z nią
rozmawia, wiele żartuje. Rozmawiamy do późna. Czas iść spać. Ja dostałam pokój
dziecinny, a chłopcy przenieśli się do pokoju rodziców, gdzie śpią na podłodze
na materacach. Poszli już wcześniej spać, bowiem rano wcześnie wstają do
szkoły. Biorę prysznic i kładę się spać. Niestety jest tu dosyć zimno, dom jest
nieogrzewany, więc kładę się spać w ubraniu, w śpiworze i przykrywam się kocem.
Dzień był bardzo długi i pełen wrażeń.

Bejrut – Saida – Sour – Raszidijja – Sour - Raszidijja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 191 rezultatów • 1, 2, 3
    Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex