Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: Biuro Napraw Telefonów
Temat: Biuro Podróży Itaka wylot 09.09.08 Fuerteventura Tak się składa, że ja też byłam na Fuercieventurze i miałam wracać samolotem Futury kiedy one padły. Naszą rezydentką była Ala Tarasiewicz i to co ona wyprawiała przeszło moje najgorsze koszmary!!!! Ta kobieta jako rezydentka Itaki do niczego się nie nadaje, czy wy wiecie, że ona kontaktowała się z nami przez wywieszki i kartki wrzucane do pokojów? Telefonów nie odbierała poza tymi od takiego jednego gościa ze śląska co ją podrywał i bajerował, ale jak dzwoniłam ja to nie odbierała, albo odrzucała połączenie i wyłączała telefon na kilka minut. SKANDAL!!!! W dodatku nam nie dawała żadnych informacji i jak już się dodzwoniliśmy to mówiła, że ona nic nie wie, bo biuro w Polsce nie daje jej żadnych informacji, że ona nic nie wie. A jak sama do Itaki zadzwoniłam to mi wszystko powie...i i uspokoili że rezydentka i hotel o wszystkim wiedzą i mamy się nie martwić. Tyle że miałyśmy wylecieć 9 września o 9 rano i z hotelu o 5-tej miałyśmy wyjeżdżać. Ta nam karteczkę wrzuciła do pokoju o 22:00 8 września, że ona nic nie wie, że futura odwołała lot, ale że on się odbędzie tylko trzeba czekać. I tak czekałyśmy do 11:00 aż w końcu zapytałam w recepcji czy coś wiedzą to wiecie co powie...i – że z Itaki od rana nikt nie dzwonił i do 12;00 pokoje mamy zdać!!!!! Alicja rezydentka w końcu odebrała telefon i mówi, że zaraz do hotelu zadzwoni i że do 18:00 na pewno pokoje będziemy mieć a wylot pewnie będzie następnego dnia, albo o 1 w nocy. Ona nie wie co będzie po 18:00 jak hotel nas z pokojów wyrzuci!!!! Kazała do 18:00 czekać. I po 18;00 przyjechała z informacją, że wylot jest nastepnego dnia! Nie mogła od razu tak sprawy załatwić? Ja z mamą całą noc bezsenną miałam i cały następny dzień aż do 18:00 bo się bałam, że może to samolot się zepsuł i jak go naprawią to tym uszkodzonym będziemy leciały!!!! Pismo do rzecznika praw obywatelskich i konsumenta już wysłałyśmy! Zobaczymy co to da!!!! Temat: FADESA Polnord Polska moja historia FADESA Polnord Polska moja historia Instytucja sprzedażowa o podanej w tytule nazwie oferuje m.in. lokale w Wrszawie w inwestycji OSTOJA WILANÓW, i właśnie tam razem z żoną chcieliśmy kupić mieszkanie. Kontakt oraz współpraca do momentu podpisania umowy przedwstępnej była w miarę poprawna. Odbierali telefony, mieli dla nas czas, umawiali się na spotkania. Po podpsaniu umowy przedwstępnej nastąpił zwrot o 180 stopni, nie mieli dla nas czasu, nie odbierali telefonów, uzyskanie jakickolwiek zaświadczeń do banku urastało do rangi wielkiego problemu. Daliśmy się naiwnie zwieść sprzedawcy, że zawarty w umowie przedwstępnej termin wpłaty całości kwoty - 45 dni można łatwo przedłużyć pisząc podanie, które jest z automatu rozpatrywane pozytywnie. Niestety u nas tak nie było. Pani dyrektor sprzedaży(nie będę podawał nazwiska) jest niesłowna, nieprzyjemna w kontakcie i mieliśmy wrażenie że ma nas głęboko w nosie. Byłem traktowany jakbym nie chcał zainwestować mnówsto kasy i kupić mieszkanie, a jakbym wszedł do kiosku "Ruch" po zapałki i to jeszcze bez pieniędzy. Wcale nie jesteśmy odosobnionym przypadkiem. Na własne oczy widzeliśmy parę, która wparowała do biura sprzedaży z wielką awanturą, że nie mogą odebrać już kolejny raz mieszkania, gdyż zgłaszane usterki nie są naprawione, a prowadząca ich sprawę osoba nie odbiera telefonów. Mam też wrażenie, że ta instytucja sprzedażowa zrobiłą sobie źródło dochodu z zadatków osób, które zrezygnowały z zakupu mieszkania. Ja i moja żona z całego serca odradzamy jakikolwiek kontakt z pracownikami instytucji sprzedażowej FADESA POLNORD POLSKA oraz z całego serca odradzamy zakup tam lokalu. My straciliśmy pieniądze i niech to będzie nauka dla innych. Temat: Santa Susanna - pzestroga. Santa Susanna - pzestroga. Hotel Saint Jordi. Krótka przestroga dla tych, którzy się tam wybierają. Pokój - telefon nie działał i nie został naprawiony mimo zgłoszonej usterki, brak lustra na ścianie, cieknący prysznic, luźne wieszaki na ręczniki, luźna muszla klozetowa, brak krzeł - jedno krzesło dostawiono po kilku dniach pobytu, niskiej jakości komfort łóżek, klimatyzacja - w zasadzie jej brak - na zewnątrz było chłodniej, sejf płatny o czym biuro nie poinformowało, za oknem od wczesnego rana hałas obsługi hotelu, dostawców, sprzątaczy, karetek, syreny pociągu, słowem blokowisko nad morzem oddzielone linią kolejową - dramat. Basen przy hotelu - raczej brodzik zasikany przez dzieci - często nieczynny z powodu dezynfekcji. Obiecany przez biuro parking przy hotelu na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Posiłki chłodne, o uzupełnienie brakująch dań trzeba było się upominać, niektórych dań po godzinie już nie było - skończyły się. Z tąd każdego dnia na otwarcie tłum ludzi. Wodę to kolacji trzeba sobie dokupić (biuro nie poinformowało) - dopiero po interwncji od następnego dnia była ona schłodzona (płatna) - podobnie inne napoje. Pamiętajcie Santa Susanna to nie Costa Brava (choć tak to reklamują) - to blokowisko na polu z deptakiem przy ulicy i masą gadżetów z całego świata. Nie widziałem tylko ciupagi. Piasek na plaży to kłujące kawałki drobnej skały. Brzeg stromy i od razu głęboki, na dzieci trzeba uważać. Do naszej plaży z Dziwnowa nie ma żadnego porównania. Jedyny wielki pozytyw to bardzo miła Pani w recepcji. W hotelu duża ilość polskich turystów - czyżbyśmy godzili się na takie warunki i możnabyło aż tak obniżyć standard? Przeczytajcie i wybierzcie się tam teraz świadomie. Temat: Reklamacja monitora hyundai Reklamacja monitora hyundai Witam Kupiłem monitor marki hyundai 19 cali. Towar otrzymałem sprawny niestety po 7 dniach padła matryca. Wyświetlała tylko pionowe pasy. Rozpocząłem czytanie karty gwarancyjnej i tutaj rozpoczyna się koszmar!. Warunki gwarancji: 3. Wady ujawnione w czasie trwania gwarancji będą usuwane bezpłatnie, a naprawa wykonana zostanie w możliwie najkrótszym terminie przez Autoryzowane Centrum Serwisowe (acs) 6. w przypadku stwierdzenia prze acs, że usunięcie wady nie jest możliwe , klient otrzyma nowy produkt o parametrach technicznych zbliżonych lub lepszych od produktu reklamowego. Produkt dystrybuowany i gwarantowany przez: hyundai IT Europe GmbH Niemcy Kontakt do przedstawiciela w Polsce na stronie www: www.hyundaiit.pl e-mail: biuro@hyundaiit.pl Monitor do naprawy można zgłosić telefonicznie, faksem lub na stronie internetowej w zakładce serwis lub bezpośrednio w ACS. Po zgłoszeniu pracownik ACS informuje o sposobie przesłania monitora i umawia się na odebranie sprzętu przez firmę kurierską. Pod spodem na dole znajdują się 3 adresy ASC do różnych modelimonitorów. Mój model jest obsługiwany przez firmę EuroCES sp. z o.o. w Mirkowie www.euroces.pl (polecam sprawdzić ten adres) - jak się później dowiedziałem firma już nie istnieje!!. Pomimo wysyłanych faxów i telefonów głuchych zero kontaktu. Do dystrubutora też nie można się dodzwonić bo jest w niemcach i nie panimaju. Postanowiłem wysłać faxy do pozostałych ACS może ktoś zareaguje. Pierwsza reakcja przerosła moje oczekiwania ACS firma Invider: Witam, uprzejmie informuję, że zgłoszony przez Pana model monitora Hyundai N90WD nie jest objęty gwarancyjną usługą serwisową w naszej firmie. W sprawie naprawy proszę się kontaktować bezpośrednio z serwisem monitorów Hyundai. Pozdrawiam Invider Sp. z o.o. Temat: kierownik biura? U mnie było tak, że do pracy potrzebna była sekretarka, która będzie obsługiwać sekretariat, odbierać telefony, fax, przyjmie zlecenia i poinformuje o nich produkcję. Ponieważ miałam doświadczenie w takiej pracy biurowej zgłosiłam się na rozmowę. Potwierdzono na niej wymienione obowiązki w ogłoszeniu. Kilka dni po rozpoczęciu pracy przedstawiono mi dokładny zakres obowiązków i opis stanowiska pracy, w którym mam podane: - obsługa klienta ( telefon, e-mail, fax ) - przyjmowanie zamówień - wystawianie faktur - wysyłka towaru - prowadzenie, kontrola i przechowywanie dokumentacji - prowadzenie, kontrola i przechowywanie korespondencji zeszyt korespondencji oraz baza elektroniczna ) - zależnie od potrzeby wysyłka korespondencji na poczcie - prowadzenie terminarza całego zarządu i przypominanie o terminach - rezerwacja biletów, noclegów itp w przypadku wyjazdów służbowych zarządu jak i pracowników innych działów - dokonywanie wszelkich zakupów i zaopatrywanie w środki czystości, art. spożywcze oraz biurowe - składanie zamówień materiałów koniecznych w dziale produkcyjnym - opracowanie, przygotowanie oraz wykonanie materiałów reklamowych ( drukowanie katalogów, ulotek reklamowych, wizytówek, wszelkich instrukcji, etykietek produkcyjnych towaru, materiały reklamowe na CD i DVD ) - pozyskiwanie i obsługa nowych klientów - ustalanie terminów pokazu u nowo pozyskanych klientów - przygotowywanie ofert listowych - kontrola wpływów finansowych oraz windykacja należności - biurowa obsługa działu reklamacji, pakowanie naprawionych części oraz wysyłka - utrzymanie czystości w pomieszczeniach biura ( meble oraz sprzęt biurowy ) - oczywiście do tego dochodzi obsługa ( kawa i inny poczęstunek ) zarówno Szefów jak i gości - każdy dzień kończę zmywaniem filiżanek, talerzyków itp tak więc okazało się, że jestem nie tylko sekretarką ale i zaopatrzeniowcem, sprzątaczką, gońcem, w 90 % przedstawicielem handlowym, pracownikiem działu produkcyjnego, działu handlowego, firmy windykacyjnej, agencji reklamowej i usług poligraficznych, no i oczywiście kelnerką ( szkoda, że bez napiwków ). No wyszło jak wyszło... tylko troszkę kaski mało - tak mi się przynajmniej wydaje. Temat: Wypad czy wpadka, czyli studenci ostrzegają Viola przestań pieprzyć głupoty, bo mi się nie dobrze robi. Po pierwsze autokarem w którym jechałem był zapełniony po brzegi, dodam Ci jeszcze ze cześć sprzętu została włożona do środka , bo bagażniki były zapchane po brzegi.Nie wiem czy ty w ogóle studiowałaś , a tym bardziej mieszkałaś w akademiku pisząc coś takiego.Ja mieszkałem w akademiku i powiem Ci ze nie musiałem się w nim hartować bo była w nim normalna temperatura ok. 20-21. Co innego jest stać na -10 godz lub nawet kilka na jakimś wygwizdowie (sam stałem w Katowicach ponad godzinę)I jeszcze jedno Ci powiem hartuje to się metal i może takie tępe sztuki jak ty, ale wątpię ze Ci to coś pomoże.Po trzecie w moim autobusie nikt nie rozgrzał się do nie przytomności , nie powiem ze wiara nie pila sobie ale z umiarem, ponieważ według planu mieliśmy być na miejscu o 9 rano i niektórzy już planowali ze i w tym dniu pójdą sobie pojeździć, rzeczywistość była jednak całkiem inna.Z tego to się dobrze ubawiłem heh ,,miejsce startowe najlepsze z możliwych''normalnie bez komentarza.wiara która mieszkała w tym samym hotelu co ja opowiadała jakie to świetne miejsca wybierali.Ludzie sami dzwonili do biura i mówili ze miejsce z którego maja jechać jest niedostępne przez np remont jakiejś ulicy.Co do braku pilota i rezydenta może i się zdarza, ale na Boga nie prawie w każdym autobusie i hotelu. No i na koniec jeśli spieprzyło się dojazd do miejsca zakwaterowania(chaos totalny) to miało się kilka dni na to żeby to naprawić, żeby w drodze powrotnej nie było takich szopek. Okazało się ze nie uczyniono nic , jedynym rozwiązaniem jakie podjęto w biurze to wyłączenie wszelkich telefonów. Wiec przestań bredzić ze się zdarza i proponuje Ci zatrudnić się w tym biurze bo rzeczywiście oferty pracy są,najlepiej jako pilotka tylko módl się żeby nie trafić na takiego gościa jak ja . Temat: HARCTUR KRAKÓW Żałuję, że nie przeczytałam tego wcześniej. Cóż, mądry Polak po szkodzie, ale może chociaż inni po tych opiniach nabiorą rozumu. Moje dziecko jest w tej chwili na obozie z Harcturem Kraków we Francji i przeżywam horror, martwiąc się o nią. Moi poprzednicy mają rację co do joty, potwierdzam wszystkie krytyczne informacje. Dowiadujemy się codziennie w mediach o zdarzeniach drogowych z udziałem dzieci wyjeżdżających na wakacje. Mój niepokój jest podwójny, gdyż córka 9 lipca wyjechała na obóz młodzieżowy do VALRAS PLAGE we Francji, zorganizowany przez krakowskie biuro HARCTUR. 10 lipca rano zaniepokoił nas jej sms o awarii autokaru na terenie Austrii. Po licznych telefonach do organizatora i interwencjach rodziców ( przerwa w podróży trwała 8 godzin) austriacki serwis naprawił autokar i dzieci ruszyły w dalszą drogę do Francji. W planie obozu był wyjazd do Barcelony i zwiedzanie miasta. Córka poinformowała nas , że autokar (okazało się , że ten sam, który w drodze do Francji uległ awarii)zepsuł się w Barcelonie na środku drogi a oni zwiedzają miasto pieszo w niesamowitym skwarze, martwiąc się o swój powrót na miejsce obozowiska. Dzieci w Polsce z powrotem będą 21 lipca, ale czy dotrą do domu szczęśliwie, czy szykuje się kolejna tragedia. Staram się nie wpadać w panikę, ale nie mogę być spokojna, wiedząc, że gdzieś po Europie krąży niesprawny autokar z naszymi dziećmi, tykający jak bomba zegarowa. Rodzice mają wiele zastrzeżeń do organizatora wyjazdu, oburza nas brak odpowiedzialności i profesjonalizmu biura podróży. Przewoźnikiem zapewniającym transport w tej imprezie jest firma NOWAK TRANSPORT ze Świerklańca. Bulwersuje jednak fakt, że mimo takiego nagłaśniania podobnych przypadków zaniedbań, biura podróży nadal pozwalają sobie na taką nonszalancję!!! Temat: Nigdy więcej Alfa Star Nigdy więcej Alfa Star Wróciłam właśnie z Bułgarii- Słoneczny Brzeg, oferta z w/w biura.Pomyłka kolosalna- Apartamenty Bravo- przez tydzień mielismy ok. 17 metrowe "studio" dla trzech pełnopłatnych osób.Pierwsza noc - trzy osoby w jednym łożku, bo drugie nie chciało się rozłozyć(w domyśle zepsute). Jak je panie z room- service rozłozyły, to zostało 30 cm. wolnego paska przez środek pokoju.W dodatku w poprzedzajacym tygodniu podmalowane i wyretuszowane z powodu grzyba na ścianach-relacja poprzednich osób tam zakwaterowanych, ale przeniesionych.Nie chcielismy robic afery pierwszego dnia i dogadalismy się z administratorką bułgarską, że po tygodniu zmienimy studio.W nastepny czwartek na nasze monity odpowiedź była odmowna, więc telefon do Polski poinformowanie o skandalicznym traktowaniu i warunkach( wg Alfa Star budynek ma 4 słoneczka) i niemożliwe stało się możliwe.Aczkolwiek drugie łóżko i tam tez było zepsute, po naprawie -profilaktycznie nie składaliśmy.Drugą rzeczą była imponujaca ilość naczyń na trzy osoby- jedna duża łyzka, dwa noże deserowe, jeden kubek, dwie szklanki do drinków, dwie łyżeczki, dwa widelce, dwa płaskie talerze.Czyli naczynie powinnam z domu wziąć.Trzecia sprawa- plaża po przejściu przez ulicę- ale była to główna ulica Słonecznego Brzegu bez śladu przejścia dla pieszych i niezbyt mnie cieszyło lawirowanie pomiędzy jadącymi szybko samochodami.Po czwarte szkoda mi było rezydentów, którzy generalnie byli mili( Agnieszka i Łukasz)ale zdecydowanie sa ofiarami wiedźmowatej administratorki bułgarskiej. Porobiłam zdjęcia i zastanawiam się, czy nie przesłać ich do Izby Turystyki i Federacji Kosumentów jako memento dla innch bliźnich. Moja refleksja- jeździłam dużo i daleko, ale takiego wyjazdu i tak zakłamanej oferty jeszcze nie spotkałam. Biuro dostaje ode mnie pałę. NIGDY WIĘCEJ ALFA STAR Temat: Nigdy wiecej Alfa Star (slowo o Bulgarii) Nigdy wiecej Alfa Star (slowo o Bulgarii) Wróciłam właśnie z Bułgarii- Słoneczny Brzeg, oferta z w/w biura.Pomyłka kolosalna- Apartamenty Bravo- przez tydzień mielismy ok. 17 metrowe "studio" dla trzech pełnopłatnych osób.Pierwsza noc - trzy osoby w jednym łożku, bo drugie nie chciało się rozłozyć(w domyśle zepsute). Jak je panie z room- service rozłozyły, to zostało 30 cm. wolnego paska przez środek pokoju.W dodatku w poprzedzajacym tygodniu podmalowane i wyretuszowane z powodu grzyba na ścianach-relacja poprzednich osób tam zakwaterowanych, ale przeniesionych.Nie chcielismy robic afery pierwszego dnia i dogadalismy się z administratorką bułgarską, że po tygodniu zmienimy studio.W nastepny czwartek na nasze monity odpowiedź była odmowna, więc telefon do Polski poinformowanie o skandalicznym traktowaniu i warunkach( wg Alfa Star budynek ma 4 słoneczka) i niemożliwe stało się możliwe.Aczkolwiek drugie łóżko i tam tez było zepsute, po naprawie -profilaktycznie nie składaliśmy.Drugą rzeczą była imponujaca ilość naczyń na trzy osoby- jedna duża łyzka, dwa noże deserowe, jeden kubek, dwie szklanki do drinków, dwie łyżeczki, dwa widelce, dwa płaskie talerze.Czyli naczynie powinnam z domu wziąć.Trzecia sprawa- plaża po przejściu przez ulicę- ale była to główna ulica Słonecznego Brzegu bez śladu przejścia dla pieszych i niezbyt mnie cieszyło lawirowanie pomiędzy jadącymi szybko samochodami.Po czwarte szkoda mi było rezydentów, którzy generalnie byli mili( Agnieszka i Łukasz)ale zdecydowanie sa ofiarami wiedźmowatej administratorki bułgarskiej. Porobiłam zdjęcia i zastanawiam się, czy nie przesłać ich do Izby Turystyki i Federacji Kosumentów jako memento dla innch bliźnich. Moja refleksja- jeździłam dużo i daleko, ale takiego wyjazdu i tak zakłamanej oferty jeszcze nie spotkałam. Biuro dostaje ode mnie pałę. forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=789&w=46709497 ► jeszcze wiele do zrobienia. Temat: pierwsza działalność - kilka pytań pierwsza działalność - kilka pytań Witam wszystkich, jestem w trakcie zakładania działalności (usługi ogólnobudowlane, elektryka, usługi sprzątania pomieszczeń )i mam klika pytań: Czy w moim przypadku to najlepiej rozliczac się na książke, gdyż bedę ponosił co miesiąc jakieś koszty zwiazane z materiałami do wykonania robót, narzędziami, telefon, księgowa? Czy majac samochód prywatny osobowy kombi moge go jakoś przekazac do firmy bym mogł jako koszty odpisywac paliwo, naprawy, ubezpieczenie, czy to tylko musi być samochód dostawczy (ja jestem włascicelem auta a teść współwłaściciel)? Z tego co wiem poniewaz pracuje na etat to będę płacił tylko zdrowotne ok 190zł co miesiac? Czy od razu musze być vat-owcem czy tylko po przekroczeniu jakiegoś dochodu z samej firmy, i z czym się wiąze ta sytuacja bycia vatowcem bo tego jeszcze nie wiem? Mam jeszcze jedno pytanie jeśli ktoś moze to policzyć tak plus minus to bardzo prosze i ewentualnie prosze o naprowadzenie: W miesiacu wystawiam jedna fv na 1820zł netto z vat 2220,4zł, faktury kosztowe to zakup materiałów 250netto, telefon 50netto, paliwo 350netto, łacznie netto 650zł z vat793zł. Czy możne z tego policzyć ile zostanie mi na ręke? Czy moge to tak policzyć: vat z wystawionej fv i vat z kosztów czyli 400,4-143=257,5zł tyle z vatu muszę wpłacić do US, Ewentualnie jeśli niechciałbym wpłacic te 257zł to musiałbym kupić np jakieś nadzędzie gdzie vatu było by te 257zł lub wiecej? do tego jeszcze 190 ubezpieczenie, od czego wyliczyć jeszcze ten podatek dochodowy 19%, jest jeszcze jakas ulaga 570zł ale nie wiem gdzie to wsadzić? Wiem ze to pewnie trudne ale jeśli ktoś moze mi to pokazac jak to wyliczyc to bedę wdzieczny. Co prawda zlece to na początku do biura rachunkowego, ale chciałbym wcześniej wiedziec jak to się robi bym mogł sam to jakoś policzyć Pozdrawiam Piotr Temat: Co sadzisz o uslugach w Luxie? To może ja się wypowiem. Miałam do czynienia z 3 brygadami fachowców. 1. Padł prąd. Po telefonie do administracji fachowcy bardzo szybko zadziałali i przyszli w sile 5 osób. Prąd zrobili. Powiedzieli, że zawinił piekarnik elektryczny, który pozostał uszkodzony, ale oni nie są od piekarników. Na pytanie, czy cos płacę powiedzieli, że nie tylko miałam podpisać papier, że robota wykonana. Byłam bardzo zadowolona dopóki nie przyszedł ... rachunek na 80 euro. Uznaliśmy, że nie z naszej winy prąd padł i powiadomiliśmy o wszystkim właściciela, który zobowiązał się pokryć koszty naprawy starej kuchenki, więc wezwaliśmy fachowców od kuchenki. 2. Fachowcy zareagowali też szybko i dosyć sprawnie im poszło. Tylko, że nie zaczęli roboty dopóki im nie wpłaciłam 100 euro zaliczki!? Byli przygotowani na to, że mogę nie mieć gotówki i mogłam zapłacic kartą :o Po robocie sprawdziłam piekarnik - działał, więc podpisałam rachunek na 85 euro ( oddali mi w gotówce resztę z zaliczki wpłaconej 20 minut wcześniej ). Tego samego dnia zabieram się za gotowanie obiadu, a tu się okazuje, że w kuchence połowa płyt nie działa. No więc za telefon i dzwonię do biura, że robota źle wykonana. Pani zza biurka wysłuchała mnie ze zrozumieniem i powiedziała, że fachowcy są w terenie i będą mogli przyjść dopiero następnego dnia. Następnego dnia przyszli z rana i w końcu zrobili. 3. Wzywałam też fachowców od rolet, bo się ciężko podnosiły. Fachowcy po bardzo krótkich oględzinach stwierdzili, że trzeba cały mechanizm wymienić. Pracowali we dwóch przez około 40 minut i skasowali prawie 150 euro ( z tego 65 to robocizna ). Teraz takie jakby podsumowanie: - fachowcy sie bardzo cenią - starają się zrobic wszystko jak najszybciej przy minimalnym wysiłku, nalepiej wszystkie części od razu wymieniają na nowe - wiadomo, że będą działaly - na wstępie nie żądają kawy i przerwy na papierosa, ale pieniądze z góry to owszem wezmą - wszyscy byli mili i przychodzili o zapowiedzianej godzienie - możemy liczyć, że na reklamacje zareagują normalnie, czyli przyjda i poprawią bez dodatkowych kosztów i podejrzeń - nikt nie mówił po angielsku, ale mogłam się dogadac po niemiecku i po polsku! ( ze Słoweńcem ) Według mnie to nie jest najgorszy obraz. Nie ma tu chyba niestety "złotych rączek", które po pracy sobie dorabiają i przy tym potrafią pokombinować tak, żeby i swoje zarobić i klient zaoszczędził - typu podwiązał sznurkiem i miesiąc wytrzyma...ale skasuje tylko 10 euro. Temat: Miller: Raport Ziobry to goebbelsowskie kłamstwo Czy Ty wogole sypiasz, Dziewczyno? Czy Ty wogole dziewczyno sypiasz? Zalecam. I ciekawe rzeczy mozna robic.. A moze nie masz chlopa? Piszesz o polityce, wymyslasz od "dzieci" innym, nazywasz linczem to, co Millera spotkalo ZASLUZENIE. Fakty: ten sekretarzyna juz dawno ubzdural sobie ze "czas mozna zatrzymac" a rzadzic da sie jak przed laty: siecia komitetow i siecia propagandy. Dlatego klamiac, obiecujac "gruszki na wierzbie", defraudujac, po trupach - wygral. "Wlaaaadza!" - wrzasnal. Niepomny o wiele gorszemu koncowi TKM-ow, ktore wszak sie do totalitarnych idei nie odwolywaly - tylko w Polsce brak jest mysli, tradycji demokratycznych. Ludzie sa zaszczuci nadal, mlodzi tez dorastaja w leku przed "rzadzacymi" - takimi samymi jak kazdy inny. Czy wiesz, ze w normalnym swiecie, jesli mam cos do Jona Busha np. to.. podnosze sluchawke telefonu i wybieram jego numer? Jesli jest - odbierze. Czy wiesz, ze swojego Guvernora znam niemal tak dobrze jak sasiada, a nie oczekiwalem na przyjecie w jego biurze nigdy dluzej niz 20-30 minut? A jestem tylko szarym czlowieczkiem. W Polsce to o czym pisze jest jeszcze niepojetne: wybrani SLUZA ludziom a nie ludzie wybranym. Jesli probuja (zdarzalo sie) na opak - juz nie sa wybierani. Wracajac do Millera i Polski, w normalnej demokracji ten facet powinien juz dzis jechac w Bieszczady, i przez piec-dziesiec lat nie pokazywac sie publicznie. Moze ludzie mu zapomna? Zauwaz ze uwalniajac demony komunizmu komitetowo-ukladowe WIEDZIAL, ba byl o tym uprzedzany, m.in. przez adama Michnika ze zaczna sie afery, korupcje, gangi, kradzieze pod jego szyldem i za jego plecami. Zlekcewazyl to, stawiajac na 'propagandowy walec', ktorego zdajesz mi sie byc dziewczyno jedna z ofiar. Lapinski nie przypadkiem straszyl dziennikarzy - robil to na polecenie swego szefa, aby wysondowac "dokad mozna ich zepchnac". Okazalo sie ze to NIEMOZLIWE - inna rzecz - smieszne to odkrycie, Gdyby Miller zamiast na Rosje patrzyl na Demokracje - wiedzialby ze z Mediami nie wygral NIKT. Poza tymi, ktorzy je mordowali i kneblowali na Mysiej. Latwiej juz pokonac Tesciowa. Miller niewiele naprawil, a zniszczyl wiele, m.in. rozwalil bezplatna Sluzbe Zdrowia, Sluzby Socjalne. Co naprawil? Komu lepiej? Kilku dzieciom starych komunistow? Kiszczakowi 1.5tys zl do emerytury dodal (ciekawe ile w sumie dostaje ta kanalia? Ujawniaja to gdzies w tej "demokracji" putinowskiej?) Ale tych kilku bandytow to za malo na poparcie. Jeslki jeszce dodac starych: trepow, pezetpeerowcow ormowcow z rodzinami, polglowkow z MO/SB itd. - brdzie to okolo 2 milionow osob. Maksimum. Czy wiesz - ilu Polakow poparlo Solidarnosc?.. Postaralem sie nie robic bledow. Mokj polski moze jest troche "zakurzony". Temat: kupiłam zimą paliwo "nie zimowe" na PKN Orlen kupiłam zimą paliwo "nie zimowe" na PKN Orlen poniżej zacytuję maila wysłanego dzisiaj do PKN Orlen, ponieważ jest to chyba jedyna możliwość kontaktu w tym potentatem. Czekam na Wasze rady - co zrobić w tej sytuacji... mój samochód to Partner Diesel HDI 2,0. pozdrawiam i dziękuję za opinie. dnia 10-12-2009 zakupiłam 50l oleju napędowego do samochodu na stacji PKN Orlen w Polanicy- Zdroju. Tydzień temu , gdy tylko spadła temepratura na dworze samochód zaczął sie krztusic i gasnął na skrzyżowaniach . na dwa dni oddałam go do mechanika, który wymienił filtr paliwa i przeczyścił wszystko, jako że samochód stał przez dwa dni w ciepłym garażu problemy zniknęły . po przyjeździe do domu i jednej zimnej nocy samochód , po przejechaniu około 500 m zgasł i juz nie było możliwości , aby go uruchomić. Okazało się, że wytrąciła się parafina, która zablokowała przewody paliwowe. dnia 19.12 zadzwoniłam na stację z pytaniem od kiedy maja zimowy olej napędowy do -25 stopni-Pani mi powiedziała, że od kilku dni. Zgłosiłam więc telefonicznie reklamację zakupionego paliwa, które nie było na tak niskie temperatury. dzisiaj rano złożyłam reklamację z prośbą o natychmiastowe rozpatrzenie. Kierownik miejscowej stacji przekazał reklamację "wyżej" , oczekiwałam dzisiaj jakiegoś telefonu z PKN Orlen, ale sie nie doczekałam . Jest zima, mieszkam oddalona od miasta, do pracy mam kilkanaście km, samochód stoi unieruchomiony - nie mam ani jak dojechać do pracy, ani jak odwieźć dzieci do szkoły. Cała ta sytuacja naraziła mnie juz na duże straty i uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie. Samochód - zepsuty przez Wasze paliwo, a ja nie wiem co robić? Czy mam wynająć samochód , za który mi Orlen zapłaci???? Liczyłam na szybkę reakcję i profesjonalizm - jak na tak dużego dystrybutora. Za kilka dni Święta i kolejne wolne dni - w których oczywiście nikt mi samochodu nie naprawi!!! Jestem bardzo zaskoczona - nawet nie mają Państwo infolinii z biurem obsługi klienta , a telefony, pod które dzwoniłam nikt nie odbiera .. jeśli jutro nikt sie ze mną nie skontaktuje opiszę całą sytuacje na łamach gazety wyborczej, aby ostrzec innych klientów przed tak niekompetentnę firmą, która nie chce ponieść odpowiedzialności za jakość swoich produktów. Owszem - czas na rozpatrzenie reklamacji to 14 dni, ale jest to sytuacja wyjątkowa, jest ostra zima , a ja m.in. nie mam jak dojechać do pracy. Każdy więc kolejny dzien mnoży kolejne straty i koszty , którymi w takich okolicznościach będę zmuszona Państwa obciążyć. Liczyłam więc na błyskawiczne rozpatrzenie reklamacji. z poważaniem Temat: pytania klientów biur obsługi telefoni różnorakiej pytania klientów biur obsługi telefoni różnorakiej Nietypowe wypowiedzi i dialogi z klientami: Klient: „Ile ja płacę za minutę?”. Konsultant: „A w jakiej pan jest taryfie?”. Klient: „W radio-taxi, ale co to pana obchodzi?”. „Ja dostałem tego esemesa, ale jak poszedłem na pocztę, to pani w okienku powiedziała, że nie ma dla mnie żadnych wiadomości”. „Ile płacę za połączenie z bezpłatnym numerem?”. „Proszę pana, jak do mnie ktoś dzwoni, to mi krzyżyk znad telewizora spada”. Konsultant: „Żeby zmniejszyć koszty na pana koncie, mogę jedynie zasugerować zmniejszenie ilości wykonywanych połączeń”. Klient: „Aha, a na czym to polega?”. "Ja chciałem zrezygnować z tej opcji wysyłania do mnie ponagleń do zapłaty”. „Czy jak mi się skończy ważność karty tak-tak, to czy ona jeszcze będzie ważna?”. „To minuta ma 60 sekund?”. „Czy w państwa systemie komputerowym odnotowujecie tylko połączenia już wykonane?”. Treść esemesa testowego przesłanego przez abonenta do konsultanta: „Nadal nie mogę wysyłać esemesów”. „Ja mam u was zaległości w płaceniu i z tego powodu wyłączyliście mi telefon, więc ja się pana pytam: jak ja mam teraz funkcjonować?”. „Ja się założyłem z kolegą i włożyłem swojego Siemensa M35 do szklanki z wodą i teraz nie chcą mi go naprawić w ramach gwarancji”. „Gdzie ja mogę zadzwonić, żeby kogoś opieprzyć?”. „Proszę mi natychmiast podać lokalizację mojego drugiego aparatu, wiem, że jest to możliwe, bo widziałem coś takiego na filmie SF”. „Ja dostałem taki komunikat, że w celu tam-tego to coś-tam, więc co mam teraz zrobić?”. Temat: Gryf Developer Szczecin- co o nich sadzicie??? Teczowe Ogrody A ja mam wrażenie, że mówimy o jakichś dwóch różnych firmach: - opóźnienie było rozliczane naszymi comiesięcznymi ponaglającymi telefonami ;-) i wiedzieliśmy dlaczego tak się dzieje - pisemną informację o odbiorze otrzymaliśmy, uzbrojeni w potrzebne telefony (kierownik budowy, biuro Gryfa, majster) w razie jakby nikogo nie było, pojechaliśmy i majster do nas przyszedł o określonej godzinie. Od początku potraktowaliśmy ten odbiór jako WSTĘPNY, nie podpisaliśmy protokołu, spisaliśmy jedynie listę usterek do usunięcia (byliśmy z inspektorem nadzoru budowlanego, który nam sprawdził czy ściany nie są krzywe, czy okna są w porządku itp.), wymieniając wszystkie zadrapania, braki w uszczelnieniu drzwi i inne takie. Umówiliśmy się na kolejny termin po naprawieniu usterek i spełnieniu żądań inspektora (sprawdzenie instalacji elektrycznej, wodnej, uzupełnienie dokumentacji) i mamy mieszkanie BEZ usterek i wprowadzać się możemy. Nie ma żadnych dodatkowych kosztów: inspektor kosztował nas 400 zł ale dzięki temu mamy spokojną głowę i mieszkanko cudowne :-) Czasem dobrze jest się przygotować i pomysleć PRZED by nie żałować PO :-D - opłata waloryzacyjna nie przekroczyła kwoty ustalonej w umowie i nie zaskoczyła nas bo czytaliśmy na ten temat i interesowaliśmy się tą sprawą Wiem, jak jest na innych budowach, jak wygląda załatwianie tych spraw z innymi deweloperami, interesowałam się tym od dawna by być przygotowaną na najgorsze i mimo że daleki od ideału (obsługa klienta, terminowość, do tej pory brak obiecanego przejścia przez Bursztynowe), Gryf mnie nie rozczarował a wręcz przeciwnie: oczekiwałam większych przeszkód a tu poszło jak po maśle :-) Pozdrawiam i życzę cierpliwości :-D Temat: jakie studia wybrać w czasie kryzysu >> To dalej moze dostac prace w duzym miescie... nikt nie pisal, ze mowa o pracy WE WLASNYM MIESCIE... to niech tak napisżą bo do mas dociera to że jet praca dla informatyków stąd chętnie tego sie uczą a później mają zonka przy zderzeniu się z rynkiem pracy po ukończeniu szkół. >> Nie "informatyke ekonomiczna", bo to ekonomia jest, z obsluga komputera, a nie informatyka... idź człowieku do biura karier po tych kierynkach poczytaj jaką ludzie zorbili po tym karierę i zobacz opinie pracodawców o nich zamiast tu sie buraczyć. Trzeba być mobilnym i wyjeżdżać. Ja tu zapuściłem kotwicę w tym pipidóek gorzów wielkopolski i tu zamierzam budować a nie jak jakiś wiesniak tyrać dla kogoś w korporacji w warszawie. Bo tam tak największe wieśniaki pracują. po 12h bez czasu wolnego i życia prywatnego. >> Od wtedy, od kiedy jest nadmiar bankowcow, i pracodawcy sobie takich zycza... w gw nie ma kieurnku bankowość jest finanse i rachunkowość a to co innego. Po tym jest się księgowym. >> juz ja widze, jak ktos po podstawowce nie gubi sie przy liczeniu wszystkich kosztow zwiazanych z kredytem ;) zdziwiłbyś sie bo mam kuzyna po podsatwówce i jest chyba najmądrzejszy u mnie w rodzinie. Zna wsyzstkich numery telefonów na pamięć, wszystko wie o cokolwiek nie zapytasz, wszystko potrafi naprawić i jeszcze wie dokładnie jak działa, itd. >> ale... ale jakos prosci ludzie nie potrafia nie oceniaj ludzi po wykształceniu jestem na kursie w którym ludzie mają ledwo zawodówkę a tacy są dobrzy w swoim fachu tak wszystko potrafią zrobić że masakra. i o wielu innych rzeczach też sporo wiedzą. >> A dziwne, zeby mala firma wydawala wiecej na badania, niz sama zarabia... to jakoś dziwne że mało znana firma zakupiła sobie lamborgini które można oglądać obecnie w askanie ja naprawde wole coś porobić niż z tobą gadać bo wszystgko ci trzeba tłumaczyć Temat: Nie nadaję się do żadnej pracy... Ja też miałam podobne przeżycia. Pracowałam wiele lat w kancelarii radcowskiej. Od początku jej działalności. Zatrudniona była na stanowisku prawnika, zgodnie z wykształceniem. Muszę przyznać że przez pierwsze 3 lata bardzo dużo się tam uczyłam. Po kilku latach kancelaria prosperowała już nieźle, duzi klienci stałe zlecenia obsługa tylko bogatych klientów żednej drobnicy. I tak z czasem liczba klinetów i obowiązków rosła stan zatrudnienia niestety nie. W końcu zostałam sama i do moich obowiązków należało: pisane pismo procesowych, opinii prawnych, opiniowanie umów, odbieranie wszystkich telefonów, zaopatrzenie biura, odbiór i wysyłka poczty (po kilkadziesiąt listów dziennie i każdy musiał być wpisywany do systemy pcoztowego) pilnowanie terminów sądowych swoich i szefów, sporządzenia szczegółowych faktur dla wszystkich klientów co miesiąc, obsługa około 300 spraw, które prowadziłam zupełnie sama oraz zlecanych dodatkowo przez szefó ad hoc, organizowanie napraw wszystkich szwankujących sprzętów i milion takich drobiazgów. Zaczęłam zawalać. Nie dawałam rady. Na moje prośby i monity ostrzeżenia, że w końcu zaczną się sypać terminy i będą straty było wzruszenie ramion. Oraz informacja że jeśli zatrudnią sekretarkę to obetną mi pensję o połowę. Oczywiśćie stało się tak zę zawaliłam kilka spraw na szczęście nie było strat finansowych ale nerwówa koszmarna. Zero snu i wiecznie skurczony żołądek. Nie wytrzymałam i odeszłam. Dodam że zarabiałam 1800 netto. Teraz pracuję gdzie indziej i jest mi bosko. Moi starzy szefowie dają sygnały że jakbym chciała wrócić to oni mnie chętnie przyjmą. Szkoda, że jak pracowałam tam to o dobre słowo było baaaardzo trudno. Temat: HURGHADA, OPINIE O TURYSTACH Widzę, że ciekawa dyskusja się tutaj nawiązała. Ja nie chcę nikogo atakować ale spróbujcie troszkę bardziej przyjżeć się pracy rezydentów, to nie jest spokojne siedzenie za biureczkiem przez 8 godzin, tylko wielka latanina i dyspozycyjność przez 24h. Oni nie mają wolnych weekendów, a często się zdarza ( zwłaszcza w okresie wakacyjnym ), że mogą zapomnieć o jakimkolwiek wolnym dniu przez kilka tygodni...ciekawe jak Wy byście się wtedy czuli. Rozumiem, że jest to ich praca, sami się na nią zdecydowali i nikt ich nie trzyma...ale ludzie, troszkę litości. My się wygrzewamy w ciepełku na plaży albo na basenie a Oni w tym upale muszę załatwić mnóstwo różnych spraw biegając po całym mieście i jeżdżąc tymi śmierdzącymi busikami...ciekawe czy tak bardzo lubicie się w nich gnieść? Znam takich rezydentów, którzy będąc tam od ponad roku, może dwa razy byli na plaży...odpocząć a nie usługiwać turystom. Jestem bywalczynią Hurghady, też zdarzało mi się ponarzekać, ale z czasem jak popatrzyłam jak wygląda ta praca zdałam sobie sprawę, że to jest naprawdę ciężki kawałek chleba...to rezydenci zbierają ochrzany za zmiany hotelu ( jestem w stanie zrozumieć, też bym się wkurzyła, tyle, że to nie oni tutaj nawalili ), za to, że klamka nie działa, jedzenia jest za mało, jest za gorąco, za sucho, za jasno, za ciemno...za wszystko, a co oni są temu winni?? Ale co...przecież rezydent musi załatwić wszystko ( i załatwi bo tak naprawdę Oni naprawe bardzo się starają żeby wszyscy byli zadowoleni więc dzwonimy do niego o 5 rano, po co tyle spać...błagam zastanówcie się następnym razem sięgając po telefon nad ranem...może sami umiecie sobie poradzić, poćwiczyć swoje języki obce w recepcji...wykażmy się odrobiną zaradności. Rezydent to nasz przyjaciel a nie wróg, to ważne jaki jest ale postarajmy się tym, którzy są tam długo zawieźć troszkę przyjacielskiego zachowania i Polskiej otwartości. Wiecie jaka jest teraz sytuacja, czytacie, że są takie problemy z hotelami...walczcie teraz o to aby biuro zapewniło Wam, że znajdziecie się w hotelu za który zapłaciliście, ale róbcie to w Polsce przed wyjazdem. Rezydent to nasz przyjaciel a nie wróg, to ważne jaki jest ale postarajmy się tym, którzy są tam długo zawieźć troszkę przyjacielskiego zachowania i Polskiej otwartości. To tyle chciałam powiedzieć Pozdrowionka dla wszystkich - dla naprawdę padających z nudów rezydentów (mam nadzieję, że kiedyś dołączę do Waszej elity ), dla turystów, tych lepszych i tych gorszych. :))) Temat: Wypadek na przejeździe WKD Dzięki. Naprawdę fajne. A mnie od tej dyskusji na naszym forum pech straszny drogowy prześladuje. Najpierw silnik zgasł mi w trakcie jazdy na środku Ostrobramskiej, co mi się jak świat światem nie zdarzyło. No i samochód trup. Niby nic się nie stało, ale był drugi dzień Świąt, ja jechałem spóźniony na chrzciny, a z tyłu siedziała małżonka z młodoroślą, która zresztą niezwłocznie zaczęła lamenty, że brum-brum nie jedzie. Spędziłem na tej Ostrobramskiej dobre dwie godziny. Warto wiedzieć, że żadne numery Assistance prowadzonego przez firmę PZU w święta nie działają i serwowany nam jest komunikat „usługa czasowo niedostępna”. To samo jeśli chodzi o niby całodobowy serwis Toyoty. Telefon nie odpowiada. Po zadzwonieniu na 112 odzywa się rozespany głos, który nie potrafi podać jakiegokolwiek sensownego numeru do autoholowania. Dopiero Biuro Numerów stanęło na wysokości zadania i podało mi kilka namiarów, z których jeden okazał się trafiony i po dłuuuuuuuuuuuuuuugim czasie przyczłapał się wreszcie pojazd holowniczy, który zawiózł mnie aż do Wiązownej, ponieważ był tam jedyny warsztat, który w tym dniu zdecydował się mnie przyjąć. Okazało się, że zepsuł się rozrząd, a ja dotarłem na chrzciny w sam raz, aby pożegnać wychodzące z przyjęcia ciocie. Ale to jeszcze nic. Wczoraj odebrałem naprawiony samochód i wyruszyłem w drogę do Pruszkowa. Niestety na Jerozolimskich przed Łopuszańską poczułem mocny wstrząs, a samochód zamiast jechać prosto zaczął sunąć bokiem na pobocze. Szybki rzut oka utwierdził mnie w przekonaniu, że wbija się właśnie we mnie TIR- chłodnia, załatwiając mi całkowicie tylne lewe drzwi i niszcząc zamek w przednich, więc wchodzić i wychodzić z samochodu mogę tylko prawymi. Podobno mnie nie widział, bo byłem w jego martwym polu. Ehh. Chyba nie będę więcej dyskusji drogowych na forum prowadzić... :- ) Pozdrawiam. Temat: superniania 30wrze. - czy TVN przełamało tabu? drzejms-buond napisał: > romcia.p napisała: > > > a po co zgłosiły sie do programu? > > ano po to żeby superniania "naprawiła" im dziecko bo dostał im sie wadliw > y > egzemplarz > > dlaczego odczytuję "wadliwy egzemplarz" jako charakterystykę negatywna > prezentowanych postaci? > bo jest to subtelna krytyka z mojej strony - nie tego,co zobaczyłam w tv,ale wypowiedzi jednej z pan na podlinkowanym wyżej forum gdyby tak sie wypowiadali hetero moja opinia byłaby taka sama wydaje mi sie,że panie nie do końca wyciągnęły wnioski z tego,co powiedziała im niania o ich stosunku do dzieci nie podoba mi sie konkretnie ta wypowiedź (szczególnie fragment o Oliwii zaczynający sie od słów "program nie miał nam pomóc w radzeniu sobie z dziecmi"): "program a rzeczywistość kompletna różnica,... mnóstwo kamer w domu, odgórnie narzucony plan dnia, nic nie jest tak jak na co dzień, dziecko nie chodzi do szkoły, nie wolno prać bo pralka szumi, myć naczyń, bo zmywarka też szumi, a to wszystko przeszkadza dźwiękowcowi.. komputery też nie mogą być włączone... na zakupy trzeba biegać pomiędzy kolejnymi ujęciami, obiad to tylko mrożonki, bo na więcej czasu nie starcza, spać chodzi się koło 1:00 1 nocy, bo wcześniej jest co robić, praca odpada, bo nagrania, do biura nie mozna pojechać bo sa inne plany, na spacer z psem 2 razy dziennie, przed nagraniami i po, a u nas spacery to wyjścia popołudniami na długie spacery z psami i dziećmi, do tego wszystkiego Oliwia miała zapalenie płuc, po tym jak przy kręceniu odcinka wykąpała sie w morzu przy temperaturze 5 stopni, a już miała zapalenie oskrzeli, więc zakaz wychodzenia był odgórny od lekarza.. poza tym praca w doku, której wynagrodzenie jest wyłącznie prowizyjne, to praca praktycznie 24h.. bo klienci zgłaszają sie ciągle, ciągle dzwonią telefony, trzeba biegać na pocztę, wysyłać przesyłki.... program nie miał nam pomóc w poradzeniu sobie z dziećmi, tylko w poradzeniu sobie w ich biciu sie i w awanturach Oliwi, która jak sie okazało poza kamerami nie rozpoznawała i nie potrafiła określać uczuć jakie w sobie ma, nie wiedziała, czy to co w danej chwili czuje to radość czy złość... a my spędzamy z dziećmi zdecydowanie więcej czasu niż niejedna rodzina pracująca poza domem na etacie... no ale na reżyserię nie mamy wpływu.... niestety... realia kontra fikcja.... oczywiście fikcja zwyciężyła... Temat: Marketing psuje gadżety Niestety reklama dźwignią handlu. Po co mi głośniki czy wieża z mocą P.M.P.O rzędu 1200 W - jak pobiera tylko 10 W - ludzie kupują "super głośniki" o "super mocy" w "super wzmacniaczu radia" zasilanym 4 bateriami ! - a potem narzekają że nic nie słychać. Inny przykład - czujnik ciśnienia w oponach - niektóre firmy doszły do tego, że trzeba skasować wskazanie tylko w serwisie za odpowiednią opłatą (tak ma znajomuy - on ma auto X, jego syn ma warsztat wulkanizacyjny, ale on musi jechać skasować kontrolkę na serwis - a tam jego skasują z kasy). Jeszcze trochę i zaczą montować ABS, airbagi, immobilizery i co się jeszcze zmieści w zabawkach, rowerkach dziecięcych i wózkach inwalidzkich. Niektórzy producenci elektroniki montują dodatkowy układ mający na celu PSUCIE sprzętu po określonym czasie (najczęście tuż po zakończeniu gwarancji) - potem wmawiają klientowi, że naprawa starego jest nieopłacalna i trzeba kupić NOWY, LEPSZY sprzęt. A co z komórkami - praktycznie nie ma komórek bez super bajerów - służącuch do telefonowania i ewentualnie do SMS - prostych w obsłudze i długo działających, z dużymi przyciskami (jeszcze trochę i trzeba będzie używać szpilki). Ale taki telefon nie jest "cool" - liczą się bajery - im więcej, tym lepiej - gratuluję temu, kto wykorzysta 99% bajerów w codziennym życiu (coż mi po latarce w komórce która świeci 5 minut, a potem muszę pilnie szukać gniazdka, a aby ją włączyć muszę przebrnąć prze 4 czy 6 ekranów menu - chyba tylko po to, aby pokać jaką mam "wypasioną" komórkę). Komputery - większość ludzi surfuje po necie, albo pracuje w biurze - to na co mu procek 4-ro rdzeniowy, karta grafiki z najwyżej półki i zasilacz 800 W do pakietu offica ? Sprzedawca wcisnął mu gotowego, markowego kompa, a gdyby złożyć zbliżony komp z podobnych części wyszło by to duużo taniej. Temat: Balkany W katowickim Centrum Informacji Turystycznej można już kupić balkana, pamiątkową monetę wartą 10 zł. Na awersie ma herb Katowic, rewers przedstawia Spodek. Niestety, nie będzie można nią płacić Balkan, katowicka moneta okolicznościowa5 tys. monet wybiła Poczta Miejska w Rybniku. Wczoraj balkany przewieziono do Katowic. - Pomyślałem, że zbliżające się mistrzostwa Europy w koszykówce będą dobą okazją na powstanie takiego gadżetu - mówi Tomasz Bodach z rybnickiej poczty. Monety można kupić w Centrum Informacji Turystycznej przy katowickim rynku. - Odebrałem już mnóstwo telefonów od kolekcjonerów. Ci spoza miasta pytali często: kim był ten Balkan? - śmieje się Jakub Jarząbek z biura prasowego magistratu. Nazwa nawiązuje do kolejki, która przed wojną kursowała między dzielnicami Giszowiec i Nikiszowiec. Wąskotorówka przewoziła ludzi bezpłatnie. Miała trzy kilometry długości i sześć przystanków. Była jedną z najnowocześniejszych kolejek w Europie. Nie wiadomo, skąd się wzięła jej nazwa. Być może z żartobliwych porównań z Orient Expressem kursującym między Paryżem a Konstantynopolem. Po wojnie między dzielnicami zaczęły kursować autobusy komunikacji miejskiej. Kolejkę przejęła kopalnia Wieczorek, z czasem bez konserwacji i napraw zaczęła niszczeć. Ostatni kurs "Balkana" odbył się w noc sylwestrową 1976 roku. Starsi mieszkańcy obu dzielnic do dziś z łezką w oku wspominają kolejkę. W zeszłym roku mieszkańcy Nikiszowca urządzili Jarmark Bożonarodzeniowy. Każdy uczestnik wymieniał pieniądze na talony, które nazwano właśnie balkanami. - Otrzymaliśmy zgodę, by użyć tej samej nazwy. Jest świetna, bo promuje dwie najładniejsze dzielnice miasta. Pod koniec roku chcemy zlecić wybicie kolejnej katowickiej monety o wyższym nominale, która przedstawiałaby wagoniki sławnej kolejki - mówi Jarząbek. Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice Komentarz: Katowice mają monetę, ale nią nie zapłacisz polsz 24.07.09, 14:14 jaką monetę?? Zwykły żeton» Temat: DSA Sp. z o.o. Warszawa -co to za firma ktoś wie? Jeśli ktoś chce pracować w tej firmie to niech lepiej strzeli sobie w kolano!!! Opowiem swoją ośmio miesięczną karierę w DSA Sp. z o.o. Na początku przy rekrutacji i szkoleniach roztaczali przed nami świetlistą karierę i duże pieniądze, już po miesiącu okazało się, że to brednie i żeby dostać prowizje, trzeba mieć bardzo dużą aktywacje sprzedanych kart. Nawet, jeśli ktoś się starał i myślał ze zrealizował cele to firma coś wymyśliła np. brak sprzedaży kont lub nagły wzrost kart zaakceptowanych przez bank w ostatnich dniach miesiąca. (firma przetrzymuje wnioski tak żeby po wysyłce klienci nie zdążyli ich aktywować a co za tym idzie spadek aktywacji kart sprzedanych, i brak prowizji) A jeśli nawet komuś udało się zrealizować plan to zostawał NATYCHMIAST ZWOLNIONY najczęściej DYSCYPLINARNIE! Do tego pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego kazali nam podpisać bez daty, zmianę warunków umowy o pracę z całego na 1/8 etatu i zapewniali, że data zostanie wpisana w przypadku, kiedy pracownik nie będzie realizował planu. Po miesiącu w piątek po pracy wezwano nas na biuro i kazano podpisać rozwiązanie umowy o pracę do tego parę dni później przy wypłacie wbrew temu, co mówili dyrektorzy i menedżerowie okazało się, że wszyscy pracowaliśmy na 1/8 etatu pracując po 8-9 godz. Dziennie i nie ma szans na wypłacenie nadgodzin.Zrobili nas wszystkich w ch… Od początku opowiadają bajki dają samochody służbowe, ale w razie awarii samemu trzeba pokryć koszty naprawy i eksploatacji i paliwa, bo to, co oni dają wystarcza na 4 dni pracy Jeśli chodzi o telefony firmowe to nikomu nie radzę dzwonić z nich do klientów, ponieważ później rachunki odbijane są z wypłat. Było jeszcze wiele sytuacji o których musiałbym się rozpisywać jeszcze bardziej, ale jedno co każdemu się może nasunąć po przeczytaniu powyższej historii to, to że FIRMA DSA Sp. z o.o. TO JEDEN WIELKI PRZEKRET Temat: dorobic jako webdesigner w Chicago? drobny biznesik Mam kolezke (Amerykanina), ktory myje ludziom okna w domach w polnocnycm New Jersey, w kilku sasiadujacych "dzianych" ("well to do)" miejscowosciach. Tzn on osobiscie nie myje. On jest bossem, robi "marketing" i odbiera telefony. W wyjatkowych sytuacjach jedzie "na robote" wraz z ekipa (n.p. do kaprysnej klientki albo wyjatkowo bogatej i wielkiej - z mnostwem okien - chalupy). Firma (korporacja!) to on w swoim domu, kilka aut z 22-stopowymi drabinami na dachach (wyzej niz 2-gie pietro nie lezie i ludziom nie pozwala) i kilku Polakow, ktorym wyplaca dokladnie polowe tego co zarobia. Przecietny dom ma 20- kilka okien (ale niektore i dwa razy tyle). Ustalona cena to $9/okno. Dziennie para "window cleaners" obskakuje najczesciej 2 domy. Kryzys czy nie - grafik ma w tej chwili wypelniony do jesieni! Sa tygodnie ze jezdza na 5 aut. Sezon na uslugi mycia okien trwa tu - w zaleznosci od pogody - do Bozego Narodzenia. Zaczyna sie znowu na wiosne, ok marca. W miedzyczasie gosciu zyje ze stalych klientow typu paru dentystow i jakies miejscowe biura gdzie myja okna (i szklane drzwi wejsciowe) CO TYDZIEN lub dwa. Rozwija tez wtedy popularny wsrod Polek serwis sprzatania. USA to kraj w ktorym znajac sie na n.p. drobnych i wiekszych naprawach mozna kupic skrzynke z narzedziami, wydrukowac sobie wizytowke "handyman", dac ogloszenie i jesli sie potrafi porozumiec z klientami - byc zajetym od razna do wieczora. Sam czasem "biore fuchy" - ostatnio instalowania bezprzewodowych sieci, bo ludzie maja po domach teraz juz wiecej niz jeden komputer i nie wiedza jak je wszystkie podlaczyc do internetu. Za 30 min. zajecia i 30-60 min. dojazdu biore najczesciej stowke, choc powiem szczerze, ze ostatnio mocno mi sie juz nie chce, bo z jednego takiego podlaczenia wychodza nastepne zlecenia, a to cos przeinstalowac a to u szwagra dzieci sciagnely wirusa itd i konca nie widac a ja tyklko pomoglem paru znajomy. Gdybym strzelil sobie na samochod naklejke "PC Doctor" czy cos w tym rodzaju - mialbym zajecie od rana do nocy. Chce przez to powiedziec, ze to naprawde bogaty kraj i troche sie przylozyc a zaraz sa efekty. Temat: 2 pokoje wynajmimy! :D przy Wawelu! super cena! 2 pokoje wynajmimy! :D przy Wawelu! super cena! HEJ, razem z koleżanką mamy do wynajęcia mieszkanie na Dietla (100m2, przy skrzyżowaniu ze Stradomską, drugie piętro, pokoje od strony oficyny, czyli nie ma hałasu od ulicy). Mamy do zaoferowania dla 3 osób dwa pokoje (jeden jest przechodni - z przedpokoju wchodzi się do pokoju i z niego do kolejnego), częściowo umeblowane (przechodni stoi pusty, a w niezależnym dwa fotele, szafa, jakiś stół i wersalka - możliwe do wyniesienia), piękne duże okna w obu, cena ok.280zł/osobę plus media, które powinny wychodzić w okresie wiosenno-letnim ok 80zł/os, a w okresie grzewczym nie więcej jak 140zł/os. POKOJE NAPRAWDĘ DUŻE!! warunki typowo "studenckie", nie ma się co czarować ściany nie są świeżo malowane, mieszkanie zostało oddane do użytku po wieloletnim zamieszkiwaniu go przez jakiś starszych lokatorów. ogólnie w mieszkaniu znajduje się również niezależna, osobna kuchnia i łazienka z wc oraz jeszcze trzy pokoje - jeden z nich to nasz, drugi (naprawdę duży) to salon dla nas wszystkich, oraz jeden jednoosobowy :) mieszkanie będzie wynajęte przez pośrednika, więc do ceny ogólnej będzie doliczona kaucja. Mieszkanie do wprowadzenia się od 1 maja, jednak umowę musimy podpisać 2 kwietnia najdalej. Przy podpisywaniu kwota na każdego z nas wychodzi: 300zł (kaucja zwrotna) + 200zł (prowizja dla biura) po podpisaniu umowy właściciel zobowiązuje się do dokonania wszelkich napraw, tj.: założenie nowego ogrzewania, gdyż obecne nie działa (będzie to albo gazowe, albo elektryczne, w zależności od wyników wykonanych ekspertyz), wymienione zostaną szyby w knach, gdyż niektóre są pęknięte, zostanie zakupiona nowa kuchenka (również gazowa, bądź elektryczna). Kamienica nie jest cała zamieszkała, jednak prawie wszyscy lokatorzy to studenci pod spodem zamieszczam jeszcze mały plan mieszkania, dwa pokoje o które chodzi w ogłoszeniu to P1 i P2!! PROSZĘ WAS O SZYBKI KONTAKT POPRZEZ E-MAIL (malrog678@tlen.pl ), TELEFON (781-943-202), BĄDŹ GG: 3034836 :) Goś Temat: Rada konsultacyjna przy ATR W Polsce nie ma badan nauk., wiec sa freblowki Byl u mnie w Nowym Jorku synek znajomego z polskim dyplomem informatyki. Chcialem pomoc mu w znalezieniu pracy. To byla droga krzyzowa na Golgote polska. Z trzech miejsc zwolnili go po dwoch dniach. (Tyle czasu zajely im formalnosci zwolnienia.) On podjal sie naprawy "zamrozonego" komputera i "na probe" wlozyl hard disc z innego zepsutego komputera. I oba komputery byly do niczego, bo mother board przez to sie sknocila do wyrzucenia. Taka polska opieszalosc, ktorej ucza w polskich uczelniach na dodatek do tego, co "profesor" przeczytal z d r u k o w a n e g o podrecznika przed "wykladem". Poslalem go na kurs Oracle, gdzie uczyli go wpierw dyscypliny myslenia i postepowania. Sporo to pieniedzy polknelo, ale tu sa bardzo dobrzy miejscowi, ktorzy takze znaja biegle jezyk, wiec go wykosili. Siedzi "pod telefonem" i czeka az zadzwoni taki jeden co zaklada networki w biurach adwokackich. Ale ten nie dopuszcza go do naprawiania, usuwania bledow, tylko do montazu nowych instalacji. Wlasnie rozmawialismy, czy nie poszedlby do "computer instytute", gdzie ucza Latynosow i czarnych prostych rutyn dla data input. Nie wiem na ile on jest typowy, ale wiem, ze tu w zwyklym college ucza na blysk i tego co potrzeba w pracy. Jest Polak ze stopniem IT, ale on wciaz chodzi bezrobotny. Po czterech latach "pracy" pojechal na dwa tygodnie wakacji do cieplego kraju, czym wymiotl swoje konto bankowe. W Silicon Valley, w San Jose skonczylo sie Eldorado dla zdolniakow. Wiekszosc zakladow i zadkladzikow sie pozamykala i informatycy, co programowiali dla Microsoft, sprzedali pospiesznie (ze strata) swoje drogie domy i rozjechali sie po Stanach. Przy uczelniach sa konsultanci studiow i zatrudnienia dla swiezych absolwentow. Nie sa to rady, ale jedna osoba. Konsultant tutaj ma wystarczajaca wiedze, zeby udzielac porad bez uciekania sie do porad samemu. Jak wyjsc z blednego kola edukacji w Polsce? Wysylajcie dzieci na studia zagranice. Dyplomy freblowek uzyjcie jako twardy papier toaletowy. Temat: Murapol Witam po dłuższej przerwie - nie było mnie bo remontowałem swoje gnizadko;). Dla stałych malkontentów ktrórzy zejchali mnie jakiś czas temu za mój optymizm witam szczególnie;) Mieszkam od prawie miesiąca i jest bardzo fajnie:) Oczywiscie zdarzaly sie drobne problemy i usterki ale to normalne, grunt to umiec sobie z nimi poradzić a nie odrazu marudzić. Jeśli chodzi o media-ja mam wszystkie bez problemu i najbardziej podoba mi się to że wszystko jest na liczniki. Co do tych ktrórzy pisali o prądzie- licznki zakłada enion a nie Murapol on nie ma na to wpływu bo enion ma daną ilość na jakiś okres- ja dostałem licznik w ciągu kilku dni i wcale nie było dla mnie problemem jak musiałem przez kilka dni ciągnąc prąd z korytarza bo nie musiałem za to płacic- płaci za to Murapol a nie my drodzy mieszkańcy bo do czasu kiedy osiedle nie bedzie oddane za częsci wspólne w tym prąd na klatce placi wlasnie murapol. Zastawnaim się tylko czemu administracja pobiera opłaty za sprzątanie kiedy nikt jeszcze nie sprząta. Co do wspólpracy z biurem- to ja jak już wspomniałem nie narzekam- Pani Dorota była do dyspozyji kiedy tylko chciałem i mimo że zasypywałem ją codziennymi mailami zawsze odpowiadała. Co do usterak póki co pojawaiła się jedna kiedy zatakąlo studzienke tuż pod moim mieszkaniem i woda stała - wystarczył jeden telefon i przyjechał samochód który naprawił studzienkę. Po za tym ciesze się że tu mieskzam. Fakt faktem denerwuje mnie brama która nie zamyka się sama i brak otwierania z domu kiedy w takie zimno trzeba wychdzodzić żeby ją komuś otworzyć. Co do miejsc parkingowych to jest ich jeszcze sporo tylko nie wiem czemu każdy sie pcha jak najbliżej klatki jakby tak cięzko było przejśc pare metrów. Tak wogole najwiekszym dramatem sa tutejsi mieszkancy. Zero kultury - dzien dobry nikt nie powie a o podstawowych zasada wpsolzycia w wiekszym gronie juz nie wpsomne. Poki co-poznalem tylko jedna w miare normalna rodzine. Ludzie troche wiecej luzu a wszystkim bedzie zylo sie lepiej:) Tak czy siak pozdrawiam wszystkich obecnych i przyszlych mieszkanocw:) Temat: Teatrzyk Zielona Gęś: krótka rozmowa z Angielką;) I niestety, zdecydowanie podpisuje sie pod tym, ze ogromna rzesza Anglikow jest kiepsko wyedukowana. Ktos rzucil przyklad, czy wiemy jaka jest najwieksza (chyba najdluzsza?) rzeka w Wielkiej Brytanii. Nie wyobrazam sobie, zeby _ktorykolwiek_ z moich dawnych znajomych z Felixstowe to wiedzial. Nie wiem nawet czy ktokolwiek z nich slyszal o rzece Severn. Zreszta testowo zapytalem przed chwila 10 osob u mnie w biurze w Londynie - wszyscy slyszeli o Severn River, ale nikt nie wymienil jej jako najdluzszej, wszyscy wymienili Tamize. Mnie u Anglikow przeraza to, ze nie znaja sie na tym, co cale zycie robia. Tak jak pisze Jennifer. Pamietam moje zdziwienie u mechanika samochodowego, ktory zamawial mi sprzeglo. Przez dluzsza chwile meczyl sie jak to napisac... w koncu napisal 'cloth'. Na szczescie zamawial przez telefon i samochod zostal naprawiony, ale ja nie moglem uwierzyc, ze ktos od 20 lat w zawodzie nie wie jak napisac jedna z popularniejszych czesci samochodowych. Takich drobnych przykladow na codzien jest zatrzesienie. Faktycznie, glownie u osob mniej wyksztalconych, ale to i tak razi. Mam niejasne wrazenie, ze po prostu niewyksztalcone i niedoedukowane osoby tutaj zyja na nieporownywalnie wyzszym poziomie od ich odpowiednikow w Polsce, dlatego nas tak razi. W Polsce ludzie, ktorych stac na jako takie zycie, z reguly cos soba reprezentuja. Tutaj nikt sie nie stara nawet nic soba reprezentowac, w kwestii wiedzy panuje tu totalne rozprezenie. Niezbyt mi sie to podoba. Nie przeszkadza to w znajomosciach - ludzie sa mili, sympatyczni, szanuja innych, ale przeszkadza sie z takimi ludzmi czasem zaprzyjaznic - za duzo roznic wychodzi :( A dobrze wyksztalceni ludzie znacznie latwiej popadaja w snobizm, tak przynajmniej z moich obserwacji wynika. Temat: powazna awaria telefoniczna w okolicy gliwic U mnie i wczoraj i dziś działają telefony normalnie..Ale chyba coś było nie tak,bo: Kablarze” pod kluczem Dwóch złodziei kabli telefonicznych ujęli dziś nad ranem na gorącym uczynku przez patrol interwencyjny działający na zlecenie telekomunikacji i policjantów z KMP w Gliwicach. Jak się dowiedzieliśmy, policjanci nie wykluczają ich udziału w innych kradzieżach kabli telefonicznych, które wielokrotnie miały miejsce w tym rejonie. O złodziejskich zakusach powiadomił pracowników Gliwickiego Ośrodka Nadzoru TP alarm w systemie monitorowania sieci telekomunikacyjnej. W rejon, z którego pochodził sygnał, natychmiast został skierowany patrol firmy ochroniarskiej, która działa na zlecenie TP. Sprawców kradzieży kabli telefonicznych i uszkodzenia kabla światłowodowego. Zbigniew Drohobycki mówi, że kradzieże kabli to prawdziwa plaga. Ujęci złodzieje zostali przekazani policjantom z ogniwa patrolowo – interwencyjnego KMP w Gliwicach, którzy również brali udział w akcji. Zbigniew Drohobycki, szef Biura Prasowego TP SA w Katowicach nie ukrywa, że plaga kradzieży kabli telekomunikacyjnych na Śląsku przybrała alarmujące rozmiary. Niemal codziennie notowane są przypadki występowania przerw w łączności telefonicznej i telekomunikacyjnej, których przyczyną są kradzieże kabli i zniszczenia dokonywane przez złodziei. Zdarza się, że takich przypadków bywa kilka w ciągu doby. Skutki kradzieży powodują utratę łączności zarówno dla osób prywatnych, jak również firm i instytucji. W niektórych przypadkach grożą pozbawieniem łączności także służb ratunkowych. – Od dawna podejmujemy bardzo poważne wysiłki w celu przeciwdziałania temu zjawisku. Działania te pozytywne skutki, jednak sytuacja w dalszym ciągu jest zła. Przyczynami problemu są między innymi luki w prawie i łatwość, z jaką złodzieje mogą pozbyć się łupu w punktach skupu złomu. Tylko w październiku, na terenie powiatu gliwickiego doszło do 16 kradzieży kabli, w jednym przypadku zatrzymano sprawców. Dla porównania w grudniu br., mimo niesprzyjającej pogody, zdarzeń tego rodzaju było już 6. Złodzieje działają najczęściej na obrzeżach miast (wzdłuż ulic wylotowych), w miejscach o małym natężeniu ruchu pieszego i samochodowego – słabo oświetlonych, trudno dostępnych. Stałymi miejscami kradzieży są także osiedla, gdzie złodzieje działają pod osłoną nocy – mówi Drohobycki. "Straty ponoszone przez Klientów oraz TP, a także koszty napraw sieci telekomunikacyjnej są bardzo duże." To możemy się spodziewać podwyżek:( Temat: ZA ROK POTOP bator1 napisała: > Ty, Karp, napisz jak to się robi z tymi długami, co to nie należy według > ciebie spłacać. Znaczy się, płacisz kartą kredytową, a potem czekasz aż bank > się znudzi czekaniem, aż zapłacisz? A propos bator1 Istnieje puścizna po 3 mln 300 tys. Żydów, którzy zdradzili Polskę i uciekli do ich ojczyzny ZSRR przed 1939 rokiem. Zresztą oni nabyli te nieruchomości lichwą, oszustwem, kradzieżą itd. Z tego można utworzyć fundację dla ofiar żydokomuny. Starczyłoby jeszcz na boku “uciułać” na wiele inwestycji, w tym i na odbudowę naszej pięknej fontanny “Potop”. Ponadto USA, tj. klika Henry Morgenthaua, oraz Rosja, tj. klika Kaganowiczów jest winna Polsce odszkodowanie za Jałtę, Poczdam, oraz Katyń I takie rzeczy. Syjoniści powinni Polaków ozłocić, a jeszcze nie byliby warci przebaczenia, bo zamordowanych nie da się przywrócić do życia, a krzywdę Polaków o życiorysach skrzywionych przez zamrożenie w żydokomunie, a także oczernionych i ograbionych w demokracji syjonistycznej nie da się naprawić żadnymi pieniędzmi całego świata. Z powodu defetyzmu, jaki bator1 powyzej zaprezentował, wielu Polaków emigrowało i z tego powodu co trzeci Polak żyje na obczyźnie. Kto coś potrafił, miał inicjatywę, wykształcenie, dyscyplinę osobistą, czy zwyczajnie rwał się do usuwania przeszkód życia, ten nie mógł ścierpieć iście rosyjskiej bierności polskich Obłomowów i zdrady hołoty komuszej i zostawił toto, żeby pichciło się we własnej indolencji. Zwracam się do tych, którzy chcą odbudowania fontanny “Potop”. Istnieją realistyczne możliwości, tylko trzeba uruchomienia inicjatywy społecznej od strony organizacyjnej w Bydgoszczy. Istnieje też wiele pieniędzy, które można zebrać wśród Polonii, tylko trzeba wpierw zorganizować komitet odbudowy na miejscu i okreslić w przybliżeniu kwotę, jaką trzeba zebrać. Szukamy w Bydgoszczy organizatorów, którzy mają trochę wolnego czasu. Nie trzeba żadnych wielkich kwalifikacji, wystarczy umieć posługiwać się telefonem i umieć pojechać tramwajem do biur Urzędu Miejskiego i tam prozomawiać z odpowiedzialnymi urzędnikami i spotkać się z kilkoma zainteresowanymi, którzy przez jaki rok skrzykną w jedno ognisko może kilkunastu entuzjastów i krok za krokiem rozwiną inicjatywę całego miasta. Nie od razu Bydgoszcz zbudowano. Tymczasem popatrz sobie na zdjęcie fontanny: www1.gazeta.pl/bydgoszcz/1,35592,1239622.html Temat: Poszukujemy handlowców woj. dolnośląskie (Wrocław) Poszukujemy handlowców woj. dolnośląskie (Wrocław) Zapraszamy wszystkich chętnych do zmierzenia swych sił w sprzedaży Quadów oferowanych przez ACM Sp. z o.o. Firma ACM Sp. z o.o. prowadzi sprzedaż swoich produktów poprzez sklep internetowy oraz dystrybucję poprzez rozbudowaną sieć agentów o trójstopniowej strukturze: wojewódzkiej, powiatowej i gminnej. Kandydat na agenta zostanie wyposażony w materiały informacyjno-reklamowe. Po doprowadzeniu do pierwszej sfinalizowanej transakcji będzie on zarejestrowany w bazie agentów ACM Sp. z o.o., dzięki czemu zyskuje uprawnienia do dystrybucji w systemie ratalnym. Zarejestrowany agent ma możliwość sprzedaży także innych towarów w ramach sieci dystrybucyjnej ACM Sp. z o.o. Wynagrodzenie prowizyjne za sprzedaż Quadów wynosi 1000 zł/sztukę, natomiast powyżej dwóch sprzedanych sztuk prowizja wynosi 1500 zł/sztukę. Agent zobowiązany jest do pozyskania lokalnego warsztatu mechanicznego dla celów świadczenia usług serwisowych oraz napraw gwarancyjnych Quadów sprzedawanych przez ACM Sp. z o.o. Ilość wymaganych warsztatów serwisowych to jeden warsztat na powiat, przy czym musi on spełnić wymogi kwalifikacyjne i uzyskać autoryzację ACM Sp. z o.o., będące warunkiem zawarcia umowy o świadczenie usług gwarancyjnych. W przypadku skutecznego pozyskania warsztatu świadczącego usługi serwisowe i gwarancyjne agent otrzymuje jednorazową prowizję w wysokości 500 zł. Polecając kolejną osobę na kandydata na agenta, po doprowadzeniu do wykonania transakcji przez nowego agenta i zarejestrowaniu go w bazie agentów ACM Sp. z o.o., osoba polecająca otrzyma jednorazową prowizję w wysokości 500 zł. Jeżeli jesteś zainteresowany tą ofertą zapraszamy do naszego biura we Wrocławiu, ul. Kiełbaśnicza 28 lub pod numerami telefonu: +48 502 675 098 +48 71 799 45 73 Paweł Maruszak Temat: brak odpowiedzi na wniosek o sprostowanie Świadect Kodeks pracy mówi, że pracownik może w ciągu 7 dni od otrzymania świadectwa pracy wystąpić z wnioskiem do pracodawcy o sprostowanie świadectwa. Należy zrobić to na piśmie. Jeżeli pracodawca uzna swój błąd i postanowi go naprawić, w ciągu 7 dni od otrzymania wniosku powinien wydać nowe świadectwo pracy, a stare usunąć z akt i zniszczyć. W takim samym terminie i na piśmie pracownik powinien być powiadomiony o negatywnym rozpatrzeniu wniosku. Wtedy w ciągu kolejnych 7 dni (czyli od otrzymania odmowy), ma on prawo wystąpienia do sądu pracy z żądaniem sprostowania świadectwa. Uwzględnienie przez sąd powództwa o sprostowanie świadectwa pracy jest równoznaczne z obowiązkiem wydania przez pracodawcę – niezwłocznie – nowego dokumentu, ale nie później jednak niż w ciągu 3 dni od dnia uprawomocnienia się orzeczenia w tej sprawie. I w takim przypadku błędne świadectwo pracy musi być usunięte z akt osobowych i zniszczone. Gdy sprawa skierowana została do sądu, pracownik, który nie złożył odwołania w terminie, musi wystąpić o przywrócenie terminu na wniesienie odwołania. Powinien w nim uprawdopodobnić podane okoliczności, które miały wpływ na zwłokę pracownika. Wraz z wnioskiem występuje o sprostowanie świadectwa pracy. Skoro po 7 dniach, licząc od dnia otrzymania przez nich Twojego wniosku o sprostowanie, nie dano Ci żadnej odpowiedzi, tym samym po tym terminie powinnaś była skierować sprawę do sądu. Ponieważ jednak „zwodzono” Cię, wystąpiłabym do sądu o przywrócenie terminu do wniesienia odwołania. Napisz, ze mimo pisma, telefonów do firmy, nie otrzymałaś nie tylko poprawionego świadectwa pracy ale i odpowiedzi negatywnej na Twój wniosek. Dołącz potwierdzenie odbioru przez nich Twojego pisma. Powołaj się na przeprowadzone rozmowy telefoniczne. I jeszcze jedno, to że księgowa dostała pismo 10-go Ciebie nie powinno to interesować, to ich sprawa kto im prowadzi i gdzie sprawy księgowe czy też kadrowe. Ty miałaś prawo wysłać pismo do zakładu pracy i tak też uczyniłaś, Tobie termin liczy się od dnia otrzymania wniosku przez zakład pracy a nie przez biuro rachunkowe. Gdzies mi się obiło o uszy, że w przypadku kiedy pracodawca nie da odpowiedzi na wniosek o sprostowanie świadectwa pracy, ani nie wyda prawidłowego świadectwa, możesz wystąpić do sądu nie tylko o sprostowanie świadectwa ale też o odszkodowanie tyt.tego iż błędnie wystawione świadectwo pracy utrudnia Ci znalezienie pracy itp. To chyba byłoby tyle. Z mojej strony przynajmniej :) Pozdrawiam i życzę powodzenia :)) Temat: neostrada neostrada Krótka historia z neostradą w tle. Chcesz mieć problemy, zafunduj sobie neaotradę... W dniu 01.11.2004 ok. godz. 19 dokonano zgłoszenia na bezpłatny nr 0-800 102 102 awarii systemu. Awaria polegała na niemożnosci wejścia do internetu. Cały czas migotała dioda ADSL. Jak się później dowiedziałem, oznaczało to brak synchronizacji. W środę na call-center uzyskałem informację, że 3 dni owszem ale ROBOCZE, co oznaczało, że czas usuniecia awarii minie dopiero w czwartek. W czwartek po południu dowiedziałem się, że jeszcze nie ma odpowiedzi z centrali (taka dziwaczna nazwa, chodzi o tych co zarzadzaja łączami; dla uproszczenia będę dalej nazywał ich po prostu centralą). Wieczorem zadzwoniłem jeszcze raz. Rozmowa znowu była bardzo uprzejma i nic poza tym. Tego to już miałem dość. Zapytałem, jak mogę porozumieć się z kimś z szefów tego „kafkowskiego zamku” bo osoby siedzące na call-center w gruncie rzeczy guzik mogą i są wystawione przez swoich dobrze opłacanych szefów jako ściany płaczu i do zbierania jobów (tu przepraszam wrażliwych) . W odpowiedzi usłyszałem, że jedynym sposobem komunikowania się z szefami neostrady jest e- mail (sic!). Pogratulowałem im geniuszu i poprosiłem o wyjaśnienie mi możliwości skomunikowania się poprzez e-maila w sytuacji, gdy z winy tych nierobów mam uszkodzoną linię. Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałem. W piątek po południu moja cierpliwość już pomału zaczęła się kończyć. Usłyszałem, że muszę jeszcze poczekać na odpowiedź z centrali. Po godz. 18 zadzwoniłem ponownie i dowiedziałem się, że już tam nikt nie pracuje a w sobotę jest wolne i muszę cierpliwie czekać do poniedziałku. Zażądałem podania numeru do jakiegos szefa. Oczywiście odmówiono mi grzecznie. Byłem jednak na tyle upierdliwy, że przełączony zostałem na jakiegoś typka. Kiedy mu wyraziłem moje zdanie o takim załatwianiu klienta, usłyszałem - UWAGA!- że odłoży słuchawkę. Teraz to już tego typa wyśmiałem. Ale się opamiętał i ciągnął ze mną temat. Obiecałem mu solennie, że następnego dnia pójdę do telepunktu, gdzie załatwiałem zakup neostrady i będę długo i głośno rozmawiał na temat sposobu traktowania klientów, licząc na to, że paru wypłoszę. Słowa dotrzymałem. Były za mną dwie osoby a w lokalu jeszcze parę. Najgorzej się miał ten biedak, który musiał mnie słuchać, bo klient jest trzeźwy, nie bluzga a że niezadowolony... W każdym razie nie mógł wezwać ani ochrony, ani policji. Niestety szybko mnie to znudziło i wyszedłem. Cały czas nie do końca dowierzałem tym z call-center więc na wszelki wypadek w piątek o godz. 20 zadzwoniłem do lokalnego biura napraw z pytaniem, czy do nich cokolwiek zgłaszano (w rozmowach już ustaliłem, że awaria może być na tut. ‘zwykłej’ centrali albo nawet u mnie, na kompie). Dyżurujacy tam pan rzeczowo ze mną porozmawiał, poinformował mnie, że żadnego zgłoszenia z centrali nie miał po czym rozłączyliśmy się a on dokonał pomiaru mojej sieci i po paru minutach zadzwonił z informacją, że sieć (po mojemu: druty) mam w doskonałym stanie. Obiecał przekazać sprawę swojemu koledze od netu. W sobotę zadzwonił z przeprosinami (uwaga!), że kolega ma jednak wolne. Ale doszedł do wniosku, że może jednak plącze się gdzies po mojej dzielnicy i zadzwoni do niego na komórkę. Okazało się, że jednak nie jest osiągalny i poprosił o cierpliwość do poniedziałku. W poniedziałek ok. g. 11 zadzwonił do mnie na komórke ten pan od netu. Powiadomił mnie, że jedzie na centralę telefoniczną sprawdzić synchronizację. Po ok. godzinie zadzwonił i poniformował, że usunieto awarię portu i teraz powino wszystko być OK. I istotnie tak było. We wtorek jednak zadzwoniłem jeszcze raz pod numer 0-800 102 102 z pytaniem, jakie są losy mojego zgłoszenia. Po perypetiach, pan z call-center powiedział mi, że ma zgłoszenie usunięcia awarii. Niestety nie odpowiedział mi na pytanie, czy jest to wynikiem dbałości o klienta, czy raczej strach, bo w poniedziałek (przed telefonem pana od netu) powiadomiłem ich, że we wtorek idę do TPSA i w dyrekcji robię pikietę. W ciągu tego tygodnia udało mi się kilkakrotnie wejść do netu na kilka- kilkanaście minut, po czym out! Od czwartku już nawet na minutę. Jaki z tego morał ? Masz dużo wolnego czasu ? Kup sobie neostradę a walka o jej funcjonowanie zajmie ci minimum kilka dni. Cały obraz TPSA popsuło mi natomiast tych dwóch dziwaków z lokalnego biura napraw, którzy zadali sobie tyle trudu, żeby taki jeden zbzikowany internauta - zamiast się miotać przy telefonie oraz biegać zdrowo po mieście od punktu do punktu - siedział sobie cicho i niezdrowo przed monitorem... PS Obiecałem wielu moim rozmówcom z call-center i przede wszystkim temu typkowi, który chciał rzucać słuchawką, że to opiszę i puszczę w sieć. Temat: TP SA wali w rogi jeleni Nowe oblicze telekomunikacji Czemu ma służyć akcja reklamowa TPSA? Według mnie ma zatuszować radykalne obniżenie poziomu usług. Kilka miesięcy temu TPSA w Toruniu likwiduje punkty obsługi abonenta - jak nieoficjalnie mówią jej pracownicy - zgodnie z zasadą, że tym mniej skarg im mniej miejsc, gdzie można je składać. Od tego czasu kolejka w ostatnim istniejącym jest tak długa, że niemożliwe staje się załatwienie jakiejkolwiek sprawy. Ostatnio wprowadzenie "błękitnej linii" wiąże się z likwidacją numeru do lokalnego Biura Napraw. Zgłoszenie awarii zapisywane jest w jakimś ogólnopolskim systemie i kiedy nie ma możliwości skontaktowania się z technikami na miejscu, czyli w tym wypadku w Toruniu, termin naprawy to 2 dni. Moje SDI psuje się notorycznie, zazwyczaj o 16-tej, a włączane z powrotem było 8.00-9.00 na drugi dzień. Tak co 2-3 dni. W piątki prawie zawsze. Wtedy cały weekend nie ma internetu. Kiedy wyraziłem swoje oburzenie, że moje SDI działa praktycznie tylko w godzinach pracy techników i to musiało się zmienić. "Doradcy" z błękitnej linii zapewniają, że nie ma w tym żadnej złośliwości i że mam cierpliwie czekać, tym razem przez 2 dni naprawy - bo na to pozwala TPSA umowa. Ten list będę musiał wysłać z kafejki internetowej. Dzisiaj jest piątek. Czyli TPSA świadczy swoje usługi, i to jak dobrze pójdzie, w dni powszednie od poniedziałku do piątku, w godzinach od 9.00 do 16.00. Nie wspomnę już, że to moje łącze cały czas działa wadliwie i znalezienie przyczyny przekracza możliwości intelektualne toruńskiej TPSA. Próbowano mi wmówić, że to wada komputera, lub że adresy w internecie są zbyt obciążone. Pewnego razu dzwoni telefon i kolsuntant z TPSA zaoferował mi Neostradę. Powiedziałem, że jestem zdecydowany (może to jedyny sposób na pozbycie się problemów z SDI - rezygnacja) i zapytałem, jak długo to potrwa. Pan zapisał wszystkie dane potrzebne do sporządzenia umowy i obiecał zadzwonić w ciągu trzech dni z informacją, że umowa i zestaw czekają w telepunkcie. Minęło prawie 2 tygodnie. I nic. Po co ktoś zawracał mi głowę. Znam jeszcze osobę namówioną w podobny sposób. Po kilku wizytach w telepunkcie znajomy odpuścił sobie. Były reklamy TPSA, że po domach będą chodzić "doradcy". Nawet, jeśli to prawda (a nie sądzę), to po co. Żeby pogadać i odesłać gdzie indziej. Przecież nie przyniosą zestawu instalacyjnego. Jeszcze inne słynne już oszustwo. ISDN. Przestarzała, strasznie droga w eksploatacji technologia. Kilka lat temu, podobno, telekomunikacja kupiła olbrzymią ilość urządzeń do tej usługi. Do dziś, kosztem szeroko zakrojonej kampanii reklamowej, próbują wciskać to klientom. Ludzie, nie dajcie się nabrać. ISDN nie nadaje się ani do domu, ani do firmy. A jeśli się chce korzystać z obydwu kanałów - płaci się za podwójne impulsy. Miałem kiedyś ISDN w firmie. Kiedy zapłaciłem rachunek 3000 zł szybko zrezygnowałem i czekałem na POLPAK-T (tylko 1640 miesięcznie za 1 MB i ok. 2500 instalacja). Był już taki moment, może 2-3 lata temu, że jakość usług TPSA poprawiała się. Nie na długo. Wolą wydawać pieniądze na drogą reklamę telewizyjną, za którą nie idzie żadna poprawa jakości usług. TPSA wystarcza świat pozorów. Wystarczy być... [monopolistą]. Może ktoś jeszcze ma podobne problemy. Może to po prostu jakiś technik przełącza sobie SDI na popołudnia i weekendy. A może tylko mam pecha. Temat: Ile czasu ma producent na wymianę sprzętu? Ile czasu ma producent na wymianę sprzętu? Witam - historia zawiła. Od dwóch miesięcy walczę z serwisami Motoroli, a telefonu wciąż nie mam. W lipcu 2007 kupiłam w abonamencie w salonie Orange - Motorolę K1. 15 października w tym samym salonie złożyłam pierwszą reklamację. Poinformowano mnie, że odeślą telefon do serwisu. Naprawa miała potrwać do 14 dni roboczych, a o odbiorze miałam być poinformowana telefonicznie. Niestety nikt do mnie nie zadzwonił, ale to już szczegół. 6 listopada sama udałam się do salonu - okazało się, że telefon był tam już od paru dni. W swej głupocie jednak, a może łatwowierności, ponieważ na karcie z serwisu napisane było, że telefon jest sprawny - sprawdziłam tylko włączając telefon jedną ze zgłaszanych usterek. Funkcja działała - zabrałam telefon i poszłam do domu. Tam dopiero, po wykonaniu telefonu, okazało się, że aparat ma nową wadę. Było to jednak późnym wieczorem więc nie miałam już okazji wrócić do salonu. Na drugi dzień, udawszy się do salonu, usłyszałam, że ponieważ nie sprawdziłam telefonu na miejscu, pan musi przyjąć nową reklamację a ja muszę czekać kolejne 14 dni roboczych. W salonie usłyszałam także, że kupiłam telefon złej marki, bo cytuję: "czego spodziewała się pani po Motoroli." Najpierw chciałam rozwiązać sprawę jakoś inaczej, nie mogłam uwierzyć w to, że tak wygląda procedura. Szukałam pomocy u operatora. Niestety każdy umywał ręce. Postanowiłam, że nie będę korzystać z pomocy salonu Orange - który nawet nie był w stanie zapewnić mi telefonu zastępczego. Sama zawiozłam telefon do autoryzowanego serwisu Motoroli. Co usłyszałam - 14 dni roboczych, o odbiorze powiadomią telefonicznie. No trudno - pomyślałam, co zrobić - poczekam. Po tygodniu przyszedł sms: Naprawa się przedłuży. I to wszystko. Kiedy 30 listopada zadzwoniłam na Gajowicką pani z serwisu na moje pytanie kiedy będę miała telefon odpowiedziała mi: "TRUDNO POWIEDZIEĆ, jest w serwisie, w Radomiu czekamy na płytę główną". Zadzwoniłam do biura obsługi - przedstawiłam całą sprawę, pytam kiedy - słyszę: "TRUDNO POWIEDZIEĆ", pani się dowie mam zadzwonić jutro. Świetnie dzwonię do operatora - "Co robić?" - to nie u nich, to do producenta. Bosko - więc znowu biuro obsługi klienta - dostałam numer do serwisu w Radomiu, dzwonię i co słyszę - "O! Naprawa bardzo długo trwa - należy się pani nowy telefon" - Dziękuję, kiedy? "Trudno powiedzieć". Od kogo to zależy - pytam? Słyszę - Od producenta. Ponownie biuro obslugi - co słyszę - no wie pani, to jest cała procedura... pytam - kiedy? - "trudno powiedzieć". .... Rozumiem, że motoroli nic do operatora, a operatorowi nic do poszczególnych salonów, bo przecież jaki mają wpływ na to, kto kogo zatrudnia. Ale chyba Motorola ma wpływ na swoje serwisy i na swoje biuro obsługi klienta. Dlaczego mam dzwonić z miejsca w miejsce na własny koszt prosząc się o informację i zwrot telefonu? Chyba mają jakieś terminy dostaw. Żeby nikt nic nie wiedział? Co ja mam zrobić w zaistniałej sytuacji? Przecież równie dobrze mogę czekać na ten telefon do lata. Czy istnieją jakieś przepisy określające termin wymiany? Serdecznie pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc. Temat: USTERKA ;o) oo... ktos poruszyl temat ukochanego monopolisty:) moja walka trwala dobre kilka miesiecy kiedys bylem szczesliwym posiadaczem SDI ale szczesliwym do momentu uszkodzenia sie modemu obslugujacego ta lacze. Przy SDI bylo troche inaczej rozwiazane technicznie niz w neostradzie, w skrzynce w piwnicy byly inaczej podlaczane kable i kabelek w mieszkaniu wchodzi najpierw do tego modemu a potem wychodzil do telefonu i komputera. Gdy sie odlaczylo modem i chcialo sie wlaczyc ten kabek idacy z piwnicy w telefon to bylo glucho. Wiec usterka modemu byla nietypowa i polegajaca na tym ze uszkodzil sie ten obwod odpowiadajacy za telefon. Wiec net byl, telefonu niet. Pierwsze zgloszenie przyjechali Panowie montezy sprawdzili liniie (na korytarzu nie wchodzac do mieszkania) i sobie pojechali, dowiedzialem sie o tym z BOKu gdy po kolejnych 3 dniach nie mialem telefonu. A znajomi sie skarzyli ze nie moga sie dodzwonic bo nikt nie odbiera. Drugie zgloszenie przyjechali fachowcy obejrzeli modem, pokombinwali i stwierdzili to samo co ja na samym poczatku i za kazdym razem to zglaszalem. Ponowne zgloszenie awarii modemu SDI, przyjezdzaja znow Ci sami, do awarii linii i kolejny raz tlumacze ze to nie awaria linii tylko modemu bo net caly czas dziala, telefon gluchy. Stwierdzaja to oni przekaza do dyspozytorki i prosza znow o telefon lub wizyte w BOKu. Kolejny telefon na Blekitna Lagune, kolejne zgloszenie i cisza mija tydzien dni, wiec dzwonie co sie dzieje z moim zgloszeniem, a Pan cos zglaszal? NO dobra przyznaje w duchu ze moze tak bylem zalatany ze zpaomnialem zglosic wiec zgloszenie telefoniczne awarii MODEMU i kolejny raz serwis przyjezdza na naprawe lini telefonicznej, powitalismy sie jak starzy znajomi, a to Pan? to my nie przeszkadzamy bo znow dostalismy zlecenie na naprawe linii a na odchodne zostawili mi swoj numer na komorke na wszelki wypadek. Kolejny telefon na Blekitna Lagune, kolejne zgloszenie i cisza mija nastepny tydzien dni, wiec dzwonie co sie dzieje z moim zgloszeniem, a tutaj kolejny raz mnie zaskakuja jakim zgloszeniem? nie mamy nic w bazie?? Wiec sie wkurzylem na powaznie bo widac ze robia w balona, od tej chwili za kazdym razem bralem nazwisko przyjmujacej zlecenie naprawy. Wiec znow zglaszam, mijaja kolejne 2 dni, telefon z zapytaniem co ze zleceniem? przelaczanie miedzy 2-3 dzialami, nikt nic nie wie kiedy zostanie naprawiony. Odwiedziny w BOKu, kompletni laicy mowie ze chce zglosic awarie modmeu i prosze o wymiane. A ta Pani mowi ze oczywiscie prosze zdemontowac modem i go przyniesc. Ja na to ze ok, ale czy dostane obnizke w oplacie za SDI za czas trwania naprawy/wymiany modemu? odpowiedz nie ma takiej mozliwosci. Wiec wrzucam na luz i znow zglaszam awarie modemu na blekitnej i informuje ze jesli nie zostanie dokonana naprawa modemu a co za tym idzie mozliwosci korzystania z telefonu to zrezygnuje z linii telefonicznej. Cisza zadnego odzewu. W tym czasie zamykaja tymczasowo BOKi i nawet nie ma komu oddac modemu do naprawy/sprawdzenia b jedyny kontakt to Blekitna. Wydzwanianie po jakis biurach, dzialach, w koncu ktos mnie informuje ze jest mozliwosc i trzeba wyslac modem do ... juz nie pamietam ale chyba do Ciechanowa lub Ostroleki. Napisac pismo dostalismy numer faxu i dzieki temu nam przekrosuja kabelki w piwnicy tak ze bedzie dzialal telefon. Trwalo to chyba z 6-7 miesiecy. Temat: Jak działa TPSA !?! Jak działa TPSA !?! Rozmówki Szczecińskie Obłędna linia - Dzień dobry - powiedziała bardzo wyraźnie i bardzo grzecznie Abonentka. - ...y - coś odburknęło. - Więc jest tak - zaczęła Abonentka - mam telefon... - Teraz dzięki nam każdy ma telefon - wtrąciła szybko Linijka z obłędnej linii - nie ma się czym chwalić. - Ja się nie chwalę, lecz stwierdzam - po prostu stwierdziła Abonentka - i ten telefon dzwoni... - ... znaczy działa - to znów Linijka - w całym kraju nic nie działa, a telefony działają, czyli kolejny wielki sukces naszej firmy. - No, nie wiem - Abonentka starała się nie zrazić rozmówcy - bo dzwoni nie tam, gdzie trzeba. - To jest nawet większy sukces, niż myślałam - ucieszyła się Linijka - zaraz napiszę notatkę szefowi. - To się świetnie składa - Abonentka łapała okazję - wspomnij, że dzwoni w prywatnym mieszkaniu, zamiast w biurze. - Tego nie mogę zrobić! - stanowczo zaprotestowała Linijka. - Pewnie jakiś ważny powód - domyśliła się Abonentka. - Szef nie lubi słowa "zamiast" - przyznała Linijka w chwili słabości - wywali mnie. - Ale to jest prawda - Abonentka uparła się uprzeć. - Napiszę "dodatkowo" - wymyśliła rozwiązanie Linijka - wtedy będzie kolejny wielki sukces. - Ale to nie jest dodatkowo... - ... i jeszcze będzie, że dbam o rozwój... - ... ale nie dzwoni w moim biurze, więc jest zamiast... - ... i zamiast wywalenia, dostanę nagrodę - zakończyła swą zwycięską myśl Linijka. - On przeszkadza ludziom - Abonentka postanowiła postawić na współczucie - bo dzwoni w obcym prywatnym mieszkaniu... - O-ho - nie dała jej dokończyć Linijka - mamy samotworzącą się sieć. Coś panowie technicy wspominali... - No właśnie, jakby technik te dwie cyferki... - Pan technik nie jest od cyferek - powiedziała krzywym głosem Linijka - pan technik jest od drucików - dodała z wyższością. - Nie wiem, może druciki - wycofała się Abonentka - ale jakby szybko zamienić... - Drucików się nie zamienia, tylko łączy... - Może, ja nie wiem... - To co się wypowiadasz? - ... jak tylko proszę o załatwienie, staram się zasugerować, ci ludzie mają nowy telefon, ja mam ten numer od kilkunastu lat, mam go na biuro, reklamy, papiery, wizytówki, a dla was to drobiazg, coś zmienić, załatwione, wszyscy będą zadowoleni - Abonentka wprost strzelała słowami. - Pozornie wygląda logicznie i prosto - przyznała Linijka - ale proste nie jest... - Przecież powiedziałaś! - Trzeba napisać pismo... - Łoj! - gruchnęło od strony Abonentki. - Musi być ślad, że działam! - odgruchnęła Linijka. - Notatka może być śladem - Abonentka starała się zasugerować rozwiązanie. - Chyba sama wiem, co mam robić - mimo to uniosła się Linijka - miałam szkolenie. - Wyobrażam sobie... - Abonentka wstrzymała się od pokazania, co myśli o jej szkoleniu. - A teraz wyobraź sobie - poradziła Linijka - że musi być pismo... - Wtedy załatwicie? - naiwnie spytała Abonentka. - W ciągu czternastu dni damy odpowiedź! - Czternaście dni? - I powołaj się na numer skargi... - Jakiej skargi? - Przecież się skarżysz, że telefon działa... - Raczej nie działa... - sprostowała Abonentka. - Mówiłaś, że działa - naprowadziła ją Linijka - zresztą mam to nagrane... - Co nagrane? - Rozmowę - przyznała Linijka - żeby mnie nie obrażano. - Ja nikogo nie obrażam. - Bo jak abonent obraża, to mu panowie technicy utrudniają lekko życie. - I technicy w czternaście dni to naprawią? - Tego nie mówiłam! - zaprzeczyła ogniście Linijka - damy odpowiedź i tyle. - Bardzo chciałabym to załatwić tym razem, więc... - Tym razem? - Bo ja dzwonię już piąty raz... - O cztery za dużo - odjęła szybko Linijka. - Właśnie - wpadła w myśl Abonentka - jeden telefon powinien wystarczyć. - Tak jest - rozmówczynie osiągnęły pełną zgodność - i jak cię spławiono, nie powinnaś była więcej dzwonić! - W takim razie proszę o przełączenie do kierownika - niespodziewanie twardo powiedziała Abonentka. - Ależ proszę bardzo - zakończyła Linijka. - Buuuuu.... - odezwał się głośniczek telefonu. Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 135 rezultatów • 1, 2, 3 |