Widzisz wiadomości znalezione dla frazy: biurka do biur
Temat: Czy Polska powinna poprzec Izrael ? ELIE HOBEIKA - AGENT IZRAELA I AMERYKI W artykule napisanym przez Lorena Jenkensa w "Washington Post" podano, że według dobrze poinformowanych źródeł w administracji amerykańskiej, istniało powiązanie między CIA a sprawcami masakry. W artykule stwierdza się, że biuro CIA zostało założone w Bejrucie w celu "wymiany informacji i utrzymania łączności" ze służbami wywiadowczymi w armii libańskiej. Wymieniony już wcześniej Elie Hobeika został mianowany dyrektorem biura. Gazeta Izraelska "Ydeiot Aharonot" podała, że Elie Hobeika (28 lat) był jednym z pierwszych członków pierwotnej grupy falangistowskiej, która udała się w tajemnicy do Izraela w roku 1976 i została przeszkolona przez wywiad izraelski (Mosad) i armię izraelską. Był jednym z ludzi stojących najbliżej Beszira Dżemajela. Należy podkreślić, że Elie Hobeika wystąpił w telewizji izraelskiej zaraz po masakrze w obozach Sabra i Szatila i przyznał się do kierowania oddziałami milicji prawicowej, która dokonała zbrodni na ludności libańskiej i palestyńskiej zamieszkującej obozy Sabra i Szatila. "Nida Al-Watan" - główny organ Demokratycznego Frontu Wyzwolenia Palestyny podał, opierając się na wiarygodnych źródłach arabskich i libańskich, że milicja falangistowska która dokonała masakry w Sabrze i Szatili posuwała się z dwóch kierunków. Pierwszy atak nastąpił bezpośrednio ze wschodniego Bejrutu. Drugi nastąpił poprzez przyczółek Syjonistyczny w porcie lotniczym koło Bejrutu za pomocą trzech samolotów izraelskich. Agenci izraelscy rekrutowali się głównie z falangistów pochodzących z miasta Damour. Każdy z nich nosił na sobie trzy mundury wojskowe, jeden na drugim, pierwszy mundur był falangistowski, drugi miał znak milicji Saad Haddada, a trzeci mundur był izraelski. Zarówno Fadi Afram, dowódca "Libańskiej milicji", jak Elie Hobeika, szef wywiadu Falangi, ujawnili przed Libańską Komisją (pod przewodnictwem prokuratora wojskowego As'ada Jaramanusa) badającą sprawę masakry, że izraelski minister wojny Szaron "zwrócił się do Falangi z prośbą o przeprowadzenie masakry w jednym z obozów palestyńskich na południu Libanu na początku lipca". Jednak wówczas falangiści zaproponowali Szaronowi, żeby Izrael sam dokonał takiej masakry. Szaron odpowiedział, że "tego nie może zrobić armia izraelska". Afram i Hobeika dodali, że prosili Szarona o wyjaśnienie celu jego prośby. W odpowiedzi Szaron powiedział, że "celem było wytworzenie terroru i spowodowanie masowej emigracji wśród palestyńczyków, tak jak to było w roku 1948. Po drugie, aby Falanga uczestniczyła w tej wojnie razem z armią Izraelską w celu wdrożenia decyzji podjętej przez rząd Izraela w połowie czerwca". (Protokół Libańskie komisji śledczej pod kierownictwem Jaramanusa) "To co się stało w Libanie niczym się nie różni ot tego, co hitlerowcy uczynili z francuskim miastem Oradur". (Prezydent Miterandt) "Obecne kierownictwo izraelskie jest na wpół faszystowskie". (Prezydent Kreisky) "To co Izrael robi jest daleko gorsze od tego, co robili faszyści i hitlerowcy w Europie. Można to tylko określić jako "beginizm". (Prezydent Komitetu Przyjaźni Fancusko-Arabskiej) www.republika.pl/swiatowa/sabrasz.htm Temat: jak do Japonii? proszę o radę... jak do Japonii? proszę o radę... Witam Was serdecznie... Chciałbym Was prosić o radę, bo zauważyłem, że jesteście dość dobrze - w temacie wyjazdów do Japonii - obeznani... Otóż moim marzeniem od dawna było odwiedzenie Japonii, przede wszystkim chciałbym zwiedzać / kontemplować sztukę i tym podobne, a więc cele "pop-konsumpcyjne" mnie nie interesują... Mam dwie możliwośći do wyboru i odkąd kupiłem przewodnik, mapę (itp)mocno się pogubiłem w tym co chcę i jak... Marzy mi się wyjazd na dłużej niż tydzień, czy dwa. Chciałbym tam spędzić nawet miesiąc czasu, wiem, że finansowo jest to dość ciężkie do przebrnięcia dla Nas... , ale powiedzmy, że może uda mi się trochę na taką podróż zaoszczędzić i zarobić. Chciałbym Was prosić o radę, gdyż... wyjazd do tak dalekiego kraju jak Japonia i tak "innego" - nie jest przecież tym samym, co wyjazd z plecaczkiem do Pragi, czy Wiednia, he he... 1. Pierwsza możliwość to właśnie taka wariacka podróż: "liczę tylko na siebie" i planuję wszystko sam, godzinami szukam noclegów, rozwiązuję wszelkie łamigłówki związane z transportem, przemieszczaniem się, i t p. (Po japońsku oczywiście nie mówię.. ) Jeszcze nie wyobrażam sobie takiej podróży, choć właśnie taką planuję...he he. Trochę niezaplanowaną, trochę na ślepo", za "sercem" i bez większego skrępowania. Lecz im dłużej wczytuję się w przewodnik (mam *Pascala*) - tym bardziej jestem tego wszystkiego przestraszony i zaczynam wątpić, czy sobie dam radę? Nie wiem, może to wszystko nie jest tak straszne jak mi się widzi..., a może ja jeszcze po prostu nie miałem możliwości się sprawdzić w takich działaniach. 2. Druga możność: to wyjazd na długą objazdową wycieczkę wraz ze zorganizowaną grupą. Hmmm... bardzo dobrze wiem jak to jest z grupami i wycieczkami i nigdy za tym nie przepadałem. Ktoś narzeka, ktoś się spóźnia, a "szkielet" zwiedzania zazwyczaj jest sztywny i schematyczny. Trochę się obawiam, że taki wyjazd - zepsułby mi moje marzycielskie i "romantyczne" podejście do Japonii. Ale mam w pamięci wyjazd [właśnie ze zorganizowaną, lecz małą grupą] do Chin i Hong Kongu... i myślę, że gdybym pojechał tam sam, mocno bym się pogubił, jeśli jakkolwiek w ogóle bym się tam "odnalazł"...w pojedynkę. Znajomością angielskiego posługuje się (nawet) w Hong Kongu (!) tylko nieliczna i bardziej wyedukowana grupa (zazwyczaj ludzie młodzi, choć zapewniano mnie, że tam angielski znają prawie wszyscy. Mój angielski też nie jest rewelacyjny, ale dam radę, tak myślę.. :p Jak widzicie jestem mocno niezdecydowany. Gdybym miał choć jedną osobę znajomą w Japonii - czułbym się "bezpieczniej", lub gdybym w Japonii [wcześniej] kiedykolwiek był. Gubię się w Warszawie, a co dopiero.. w jakimś Kioto - przykładowo. Podobno na mapę nie ma co liczyć... Ichniego pisma nie rozumiem, więc nie wiem co i gdzie się znajduje... Nie spotkałem się też z żadnymi ofertami wyjazdów na "dłuższy pobyt", zazwyczaj ograniczają się takie wyjazdy (z różnych biur podróży) do 12 dni zwiedzania. Jescze niby nie tak źle... Proszę Was więc o radę, o wskazówki, co i jak - ewentualnie - działać...., jestem naprawdę silnie zdezorientowany i pogubiony w temacie, zwłaszcza, że wyobrażam sobie Japonię tak - jak jak wbiła mi się do głowy - po nocach... kopiownia drzeworytów, itd. Hmmm,... mam nadzieję, że mi coś ciekawego i konstruktywnego odpiszecie. Czas ucieka... choć najchętniej wyjechałbym do Japonii po wakacjach; bez "tłoku", upałów i sezonowych/wakacyjnych cen.. zawsze to trochę większych niż te - po sezonie. I oczywiście: muszę szykować powoli jakieś fundusze. Nie wiem, czy nie wydam kilka razy więcej jeśli pojadę sam - niż z grupą, a więc: ceny w biurach podróży oscylują pomiędzy 7-9 tys.pln. ( często bez opłat na dodatkowe możliwości zwiedzania i chyba nawet nie wliczają w cenę posiłku w porze obiadowej). Ma to jakieś znaczenie, niewątpliwie, bo ewentualne wydatki na posiłki (nawet z grupą) też wliczam w "budżet" wyjazdowy i rozważam wszystkie plusy i minusy... Nie mam pojęcia jak powienien wyglądać taki budżet na (mniej więcej) miesiąc w Japonii? A może tylko dwa, trzy tygodnie... ech, strasznie się pogubiłem. Teraz Wasza kolej. Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam. PS: jeśli macie wyjątkowo dużo do opowiedzenia - zapraszam do pisania na adres: ippo@gazeta.pl ippo Temat: Basket Manager ON LINE - OSTATNIE MIEJSCA Basket Manager ON LINE - OSTATNIE MIEJSCA Zapraszamy wszystkich miłośników managerów koszykówki do wzięcia udziału w pierwszej edycji pierwszego profesjonalnego managera koszykarskiego w sieci globalnej Internet. BMOL jest grą managersko-ekonomiczną. Zadaniem gracza jest zbudowanie dobrze prosperującego klubu. By to osiągnąć będziesz musiał wykazać się zmysłem organizacyjnym i biznesowym. Jako manager klubu zarządzasz jego finansami, podpisujesz kontrakty ze sponsorami i reklamodawcami. Posiadasz dostęp do wyciągu bankowego, możesz starać się o kredyt bankowy, a gdy go nie spłacisz, do drzwi Twojego biura zapuka komornik. Jesteś również odpowiedzialny za wynik sportowy. Prowadzisz rozmowy związane z transferami zawodników, prowadzisz wraz z trenerem treningi ogólnorozwojowe oraz decydujesz czy zawodnik ma użyć środków dopingujących, które spowodują jego lepszą dyspozycje. Bardzo ważnym elementem gry jest trening. Odbywa się on w czasie rzeczywistym. Od budżetu klubu zależy jak często będą odbywały się treningi. Natomiast Ty decydujesz o intensywności samego treningu. Wybierasz rodzaj treningu oraz zawodników, którzy mają w nim uczestniczyć. Po treningu trener sprawdzi skuteczność treningu i przekaże Tobie raport. Na przychody klubu składają się wpływy z biletów, opłat parkingowych, praw telewizyjnych oraz od reklamodawców i sponsorów. Każdy manager może na własnej hali rozpocząć działalność gospodarczą. Może to być mały sklepik z pamiątkami klubowymi, bar z fast foodem, restauracja czy hotel. Gra posiada dużą ilość opcji, a największą zaletą jest możliwość rozgrywania zawodów na żywo. Nie z komputerem, a z człowiekiem, dzięki czemu gra jest bardziej realistyczna. Może zdarzyć się, że zawodnik nie zdąży dojechać na mecz Twojej drużyny. A wtedy zawsze możesz przekupić sędziego :) Po zalogowaniu na ekranie Twojego monitora ukaże się wirtualne biuro, z którego zażądasz całym klubem. Gra jest wielosezonowa, a każdy wirtualny sezon trwa dokładnie sześć miesięcy. Gracze rywalizują w dwóch ligach, każda licząca po 20 zespołów. Kluby spadają do niższych lig i awansują do wyższych. Gra posiada elementy grafiki 3D! Dzięki czemu, rozgrywka jest ciekawsza oraz milsza dla oka. Posiadamy jeszcze kilka wolnych miejsc. Uczestnictwo w zabawie jest niestety płatne (20 zł za cały sezon), gdyż zależy nam, aby w grze brali udział osoby odpowiedzialne. Mamy przykre doświadczenia z tym i dlatego gra jest na abonamnet. Poza tym zysk z gry w większości zostaje przeznaczony na utrzymanie serwera, gdyż tego typu gra pochłania strasznie dużo transferu. Basket Manager On Line to druga już gra z serii Manager On Line. Pierwszą grą, którą napisaliśmy, jest manager sportu żużlowego, gdzie obecnie rywalizuje ze sobą 80 graczy z Polski, Słoweni, a nawet USA! Zapraszamy na oficjalną stronę WWW gry: basket.mojaoferta.pl! Temat: Straż graniczna sprawdza Arabów--musimy_byc_czujni Straż graniczna sprawdza Arabów--musimy_byc_czujni Straż graniczna sprawdza Arabów Terroryści chcą nawiązać kontakt z polskimi gangami Polskie służby poważnie traktują pogróżki islamistów. Obywatele krajów muzułmańskich wjeżdżający do Polski są drobiazgowo kontrolowani. Nawet ci, którzy mieszkają w naszym kraju od lat. W miniony piątek dziennikarz ŻW podróżował pociągiem EuroCity z Berlina do Warszawy. W tym samym przedziale siedział Pakistańczyk, od 9 lat mieszkający w Warszawie, od 8 lat posiadający kartę stałego pobytu w naszym kraju. Około 17.30 pociąg zatrzymał się we Frankfurcie nad Odrą. Straż graniczna rozpoczęła kontrolę pasażerów. Pakistański paszport wzbudził niepokój pograniczników. Przez 10 minut dokładnie sprawdzali dokumenty podróżnego. Spisali wszystkie informacje z paszportu i karty stałego pobytu. Pakistańczyk pomyślnie przeszedł kontrolę graniczną. Okazało się jednak, że to nie koniec. Dwie godziny później zadzwoniła do niego żona z Warszawy. - Powiedziała mi, że była u nas w domu policja. Sprawdzali, czy przypadkiem ktoś inny nie korzysta z moich dokumentów - mówi Pakistańczyk. To dowód, że nasze służby poważnie traktują groźby, które w zeszłym tygodniu skierowali pod adresem Polski terroryści. Dokładnie sprawdzani są niemal wszyscy Arabowie, którzy wjeżdżają do naszego kraju. - Zagrożenie terroryzmem zmusza nas do szczególnej ostrożności. Dlatego ściśle współpracujemy z policją i innymi służbami, w tym międzynarodowymi. Często pomagają nam policje z innych krajów, sprawdzając wiarygodność dokumentów czy oświadczeń osób wjeżdżających do Polski - mówi por. Mirosław Szaciłło z zespołu prasowego straży granicznej. Pakistańczyk, który podróżował z dziennikarzem ŻW, mówi, że nie ma pretensji do polskich służb. - Rozumiem Polaków. W Pakistanie też nie brakuje terrorystów, którzy nie mogą darować naszemu prezydentowi, że pomagał Amerykanom w czasie wojny w Afganistanie. Większość Pakistańczyków jednak nie popiera terroru - mówi. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wraz z Centralnym Biurem Śledczym i strażą graniczną prowadzą w całym kraju podobne kontrole. Cudzoziemcom z krajów tzw. podwyższonego ryzyka sprawdza się autentyczność dokumentów, a nazwiska i zdjęcia porównywane są z bazami danych osób powiązanych z ugrupowaniami terrorystycznymi. Specjalna grupa funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego ma pilnować, czy terroryści nie nawiązują kontaktów z naszymi gangami. Nieoficjalnie wiadomo, że specsłużby monitorują Internet oraz środowiska arabskie. Z naszych informacji wynika, że z naszymi władzami bardzo dobrze współpracują polscy muzułmanie, którzy kategorycznie odcinają się od działań i ideologii terrorystów. Terroryści grożą zamachami Musimy być czujni Data: 2004-07-26 Temat: Zmyślona wojna Zmyślona wojna W maju 2002 roku Karen Kwiatkowski zajmuje swoje nowe biurko w Departamencie Obrony. Nic nie wskazuje na to, że znalazła się w najbardziej tajemniczej części Pentagonu. Zajmuje niewielki boks na uboczu, tuż obok lodówki, czwarte piętro, siódmy korytarz, budynek D. Kwiatkowski staje się trybikiem w potężnej machinie. 20 lat służyła w lotnictwie, ostatnio w stopniu podpułkownika. Teraz jej miejscem pracy jest Wydział ds. Bliskiego Wschodu i Azji Południowej. Przydzielono ją do Zespołu ds. Afryki Północnej. Pisze analizy o sytuacji w różnych krajach dla szych Pentagonu. Ciekawe zajęcie. W wielkim gabinecie szefa regularnie odbywają się zebrania pracowników wydziału. Każdy zespół zdaje raport, tylko grupa ds. Iraku zawsze siedzi cicho. - Dziwne - myśli Karen - właśnie teraz, kiedy Irak jest tak ważny. Latem następuje ożywienie. Grupa ds. Iraku powiększa się do 20 osób, a w sierpniu szef oznajmia, że od tej chwili będzie się nazywać Office of Special Plans (Biuro Zadań Specjalnych). Nazwa i zakres obowiązków są ściśle tajne. Dla Kwiatkowski sprawa staje się jasna. Wojna wisi w powietrzu i niezbędna jest odrobina konspiracji. Jednak koledzy ze Special Plans zachowują się dziwacznie. W rozmowach wyrażają się nonszalancko o CIA, a nawet o DIA (wywiadzie wojskowym). Nie uczestniczą w spotkaniach towarzyskich. O Departamencie Obrony mówią z lekceważeniem. Kiedy ktoś stwierdza, że nie może oddać jakiegoś dokumentu, bo czeka na komentarz z góry, pracownik Special Plans odpowiada: Co znowu, wcale nie potrzebujemy tutaj tych z Departamentu Obrony. Poradzimy sobie sami. Zgodna prawicowa rodzinka W Karen Kwiatkowski narasta ciekawość. Siada więc przy komputerze i szuka w internecie informacji na temat swojego szefa. To William Luti, były doradca wiceprezydenta Dicka Cheneya i zwolennik neokonserwatyzmu. Potem sprawdza pozostałych kolegów. Za każdym razem trafia na związki danej osoby z neokonserwatystami. Dochodzi więc do wniosku, że "wszyscy oni tworzą szczęśliwą ideologiczną rodzinkę". Jej pracodawca Donald Rumsfeld też do niej należy. We wrześniu Special Plans niespodziewanie ingeruje w obowiązki pani podpułkownik. Ma ona zaprzestać samodzielnego pisania na temat Iraku. Tradycyjne tajne służby zostają wykluczone z codziennych działań operacyjnych, które od tej chwili przechodzą pod kontrolę ludzi ze Special Plans. Kwiatkowski dostaje gotowe frazy dotyczące Iraku. Ma je wprowadzać do swoich raportów bez jakichkolwiek zmian: "Saddam Husajn wspiera przygotowania terrorystów z Al-Kaidy. Saddam Husajn próbuje zdobyć uran w Afryce. Tajne służby Saddama Husajna miały kontakt z zamachowcami z 11 września. Saddam Husajn współpracuje z Osamą ben Ladenem". - To już nie były informacje, tylko propaganda. Kwiatkowski orientuje się, że to, co produkuje jej wydział, dociera bezpośrednio do prezydenta Busha, omijając rzekomo powolną CIA i miłujący pokój Departament Stanu. Domaga się ona wyjaśnień od jednego z kolegów ze Special Plans: Niech mi pan powie, kto właściwie opowiada prezydentowi te wszystkie bzdety? Na co ten odpowiada: Źle to pani interpretuje. Dysponujemy źródłami, do których pani nie ma dostępu. Dopiero po obaleniu Saddama przekona się pani, że mieliśmy rację. Temat: Czy będzie drugie Powstanie Warszawskie ? Siedlce, 40 dalszych osób zabitych w kościele Iraccy żołnierze zabili współpracownika Głodzia irap, rps 07-04-2004, ostatnia aktualizacja 07-04-2004 17:32 Amerykanie trafili kościół w Siedlcach zabijając 40 Polaków. Iraccy żołnierze zabili w Lublinie szefa tamtejszego biura radykalnego przywódcy szyickiego Leszka Głodzia, Macieja Masławskiego - podała w środę polska policja Rzecznik policji Roman Mszawy powiedział agencji Reutera, że Maciej Masławski, który prowadził biuro Głodzia w Lublinie, został zabity w walce z irackimi żołnierzami w centrum miasta. Także w środę amerykańska piechota morska ostrzelała kościół w Siedlcach, na wschód od Warszawy. W kościele znajdowało się do 40 bojowników katolickich, którzy zginęli - poinformował oficer amerykański. Wcześniej we wtorek i środę w starciach między polskimi bojówkami a żołnierzami amerykańskimi w Siedlcach zginęło 46 Polaków i 12 Amerykanów. Irańczycy wycofali się z Łodzi. Miasto przejęli ludzie duchownego Sławoja Leszka Głodzia. Jeden z lekarzy poinformował, że szpital nie jest w stanie już przyjmować rannych. Źródła szpitalne, na które powołuje się agencja AFP, twierdzą też, że większość zabitych to kobiety i dzieci. Korespondent AFP podaje, że ze wszystkich kościołów w mieście rozlegają się wezwania do powstania. Słychać też odgłosy bombardowań lotniczych. Bojownicy twierdzą. że zestrzelili 3 helikoptery, zniszczyli 2 dżipy i 2 pojazdy opancerzone. W specjalnym komunikacie bojownicy zapowiadają, że będą kontynuować walkę. Amerykanie potwierdzili, że zeszłej nocy w siedmiogodzinnej bitwie w Radomiu, mieście - podobnie jak Siedlce - położonym w "trójkącie katolickim" - zginęło 12 żołnierzy piechoty morskiej USA. Zamieszki ogarnęły Kraków na południu Polski. Podczas demonstracji przeciwko operacji wojsk USA w Siedlcach, w starciach z żołnierzami amerykańskimi zginęło ośmiu Polaków, a 12 zostało rannych. W środkowym i południowym Iraku trwają walki z Polską Zbrojną, bojówką radykalnego duchownego Sławoja Leszka Głodzia. - Koalicja oraz polskie siły bezpieczeństwa prowadzą w tych regionach operację zniszczenia Polski Zbrojnej - oświadczył generał Mark Kimmitt z dowództwa operacji wojskowych. Na razie sytuacja jest bardzo niestabilna. Irańscy żołnierze wycofali się z Łodzi, oddając miasto pod kontrolę ludzi Głodzia. Osiem osób, w tym pięciu Polaków, zginęło w Lublinie w walkach między Polską Zbrojną, a siłami koalicji i policją. W warszawskiej dzielnicy Praga Południe od kul amerykańskich żołnierzy zginęło siedmiu Polaków - czterech na skutek amerykańskiego nalotu; trzech zaś zmarło w szpitalu z powodu ran odniesionych we wtorkowych walkach z Amerykanami. Sytuacja wokół Obozu Upper Silesia uspokoiła się. W głównej bazie środkowo- południowo-zachodniej strefy Irackiej nie obowiązuje już najwyższy stopień gotowości bojowej - poinformowało polskie dowództwo wielonarodowej dywizji. Na podstawie: serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,2010776.html Temat: Dlaczego muzułmanie powinni opuścić europę. Polska musi wzmocnic czujnosc-islamisci knuja ! Straż graniczna sprawdza Arabów Terroryści chcą nawiązać kontakt z polskimi gangami Polskie służby poważnie traktują pogróżki islamistów. Obywatele krajów muzułmańskich wjeżdżający do Polski są drobiazgowo kontrolowani. Nawet ci, którzy mieszkają w naszym kraju od lat. W miniony piątek dziennikarz ŻW podróżował pociągiem EuroCity z Berlina do Warszawy. W tym samym przedziale siedział Pakistańczyk, od 9 lat mieszkający w Warszawie, od 8 lat posiadający kartę stałego pobytu w naszym kraju. Około 17.30 pociąg zatrzymał się we Frankfurcie nad Odrą. Straż graniczna rozpoczęła kontrolę pasażerów. Pakistański paszport wzbudził niepokój pograniczników. Przez 10 minut dokładnie sprawdzali dokumenty podróżnego. Spisali wszystkie informacje z paszportu i karty stałego pobytu. Pakistańczyk pomyślnie przeszedł kontrolę graniczną. Okazało się jednak, że to nie koniec. Dwie godziny później zadzwoniła do niego żona z Warszawy. - Powiedziała mi, że była u nas w domu policja. Sprawdzali, czy przypadkiem ktoś inny nie korzysta z moich dokumentów - mówi Pakistańczyk. To dowód, że nasze służby poważnie traktują groźby, które w zeszłym tygodniu skierowali pod adresem Polski terroryści. Dokładnie sprawdzani są niemal wszyscy Arabowie, którzy wjeżdżają do naszego kraju. - Zagrożenie terroryzmem zmusza nas do szczególnej ostrożności. Dlatego ściśle współpracujemy z policją i innymi służbami, w tym międzynarodowymi. Często pomagają nam policje z innych krajów, sprawdzając wiarygodność dokumentów czy oświadczeń osób wjeżdżających do Polski - mówi por. Mirosław Szaciłło z zespołu prasowego straży granicznej. Pakistańczyk, który podróżował z dziennikarzem ŻW, mówi, że nie ma pretensji do polskich służb. - Rozumiem Polaków. W Pakistanie też nie brakuje terrorystów, którzy nie mogą darować naszemu prezydentowi, że pomagał Amerykanom w czasie wojny w Afganistanie. Większość Pakistańczyków jednak nie popiera terroru - mówi. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wraz z Centralnym Biurem Śledczym i strażą graniczną prowadzą w całym kraju podobne kontrole. Cudzoziemcom z krajów tzw. podwyższonego ryzyka sprawdza się autentyczność dokumentów, a nazwiska i zdjęcia porównywane są z bazami danych osób powiązanych z ugrupowaniami terrorystycznymi. Specjalna grupa funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego ma pilnować, czy terroryści nie nawiązują kontaktów z naszymi gangami. Nieoficjalnie wiadomo, że specsłużby monitorują Internet oraz środowiska arabskie. Z naszych informacji wynika, że z naszymi władzami bardzo dobrze współpracują polscy muzułmanie, którzy kategorycznie odcinają się od działań i ideologii terrorystów. Terroryści grożą zamachami Musimy być czujni Data: 2004-07-26 Temat: W zestrzelonym wczoraj helikopterze zginal general W sobote dwoch marines US soalonych zywcem Pod przejezdzajacym konwojem amerykanskich zolnierzy w iraku , wybuchla bomba , zapalil sie ciezki pojaz wojskowy Bradley , w ktorym zywcem spalilo sie dwoch zolnierzy . Czerwony Krzyz zamknal swoje siedziby w Bagdadzie i Bassrze. Jedynym biurem tej organizacji jescze pracujacym w Iraku jest wlasnie Wloski Czerwony Krzyz , tak zadecydowal wloski komisarz tego biura Maurizio Scelli . Podaje za wloskim dziennikiem http;//www.repubblica.it . Una bomba contro un convoglio a Falluja. Un militare ferito L'organizzazione umanitaria internazionale chiude le sedi Iraq, morti due soldati Usa La Croce rossa italiana resta BAGDAD - Altri due soldati americani morti in Iraq e la notizia che la Croce rossa internazionale ha deciso di chiudere gli uffici a Bagdad e Bassora per ragioni di sicurezza. Resterà invece la delegazione italiana. Incomincia così l'ennesima giornata di tensione dell'infinita campagna irachena. I due militari sono stati uccisi, e uno è rimasto ferito, in un attacco contro un convoglio a Falluja, 50 chilometri a ovest della capitale irachena. Secondo le prime ricostruzioni, una bomba posta lungo la strada è esplosa al passaggio dei mezzi militari. Erano le 8,30 e la colonna stava percorrendo la strada principale che porta in città. "E' stato colpito un Bradley", uno dei veicoli pesanti del convoglio, ha indicato un ufficiale americano. Il veicolo ha preso fuoco, secondo quanto riferito da giornalisti, intrappolando i soldati all'interno. Immediati i soccorsi. I soldati americani hanno chiuso il traffico lungo la strada e due elicotteri hanno cominciato a volteggiare sulla zona. Uno dei velivoli è anche atterrato sul luogo dell'agguato. Intanto la Croce rossa ha deciso di chiudere temporaneamente gli uffici di Bagdad e Bassora. La decisione è stata presa dal Comitato internazionale della Croce rossa. "Stiamo chiudendo temporaneamente le nostre sedi a Baghdad e Bassora. Stiamo ragionando su cosa fare con il nostro staff straniero. La situazione è estremamente pericolosa e instabile", ha dichiarato a Ginevra il portavoce della Croce rossa internazionale, Florian Westphal. Invece il commissario straordinario della Cri, Maurizio Scelli, ha dichiarato che la delegazione italiana resterà in Iraq. - Pubblicità - Già a fine ottobre la Croce rossa internazionale aveva ritirato parte del personale dalla capitale irachena in seguito a una serie di attentati kamikaze contro l'Onu e la Croce rossa stessa. In particolare, davanti alle sede di Bagdad, il 27 ottobre era saltata in aria un'ambulanza imbottita di esplosivo. I morti erano stati 12. Due delle vittime erano dipendenti della Croce Rossa. Il Comitato internazionale aveva però deciso di continuare le operazioni umanitarie. Il primo novembre scorso aveva lasciato Baghdad anche lo staff dell'Onu, in risposta alla minaccia di nuovi attentati. Inoltre, il comando americano ha dato la conferma ufficiale: l'elicottero "Black Hawk" che si è schiantato ieri con sei soldati a bordo è stato abbattuto. Lo ha detto il tenente colonnello americano Steve Russell. "Crediamo che sia stato abbattuto da fuoco da terra", ha detto Russel che appartiene alla quarta divisione di fanteria che ha la base a Tikrit, dove l'elicottero è precipitato. (8 novembre 2003) Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 188 rezultatów • 1, 2, 3 |